Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.
- przejechane: 180756.59 km
- w tym teren: 65517.10 km
- teren procentowo: 36.25 %
- v średnia: 22.65 km/h
- czas: 330d 17h 00m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

Kategorie
-
Bike Maraton - 38
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1156
do 50 km - 1223
do/z pracy - 278
dron - 62
dzień wyścigowy - 249
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 55
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 178
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 288
podium, te szerokie też - 36
podsumowanie - 10
pomiar czasu - 67
ponad 100 km - 237
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 92
Solid MTB - 30
sprzęt - 46
szoska - 440
Uphill race - 8
w górach - 301
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 390
wyprawy - 62
wysokie szczyty - 34
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20

Black Peak

Canyon Endurace



archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2025, Kwiecień - 3 - 8
2025, Marzec - 10 - 24
2025, Luty - 8 - 16
2025, Styczeń - 7 - 13
2024, Grudzień - 15 - 38
2024, Listopad - 7 - 15
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 93
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 96
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14

















Wpisy archiwalne w kategorii
wyprawy
Dystans całkowity: | 7862.07 km (w terenie 401.00 km; 5.10%) |
Czas w ruchu: | 404:22 |
Średnia prędkość: | 19.44 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
Suma podjazdów: | 16277 m |
Liczba aktywności: | 59 |
Średnio na aktywność: | 133.26 km i 6h 51m |
Więcej statystyk |
Środa, 24 lipca 2013 • dodano: 02.10.2013 | Komentarze 3
Pobudka tegoż dzionka o 9.
Śniadanie, pakowanie i można jechać dalej.

Nasza francuska miejscówka podczas dwunastego dnia podróży© JPbike
Po ruszeniu, w dalszym ciągu decydujemy się kierować po strzałkach trasy Paris-Roubaix.

MY to żeśmy tędy pomykali trasą Paris - Roubaix. Premia górska też była :)© JPbike
Po ujechaniu niezłego kawałka trasy kolarskiego klasyka stwierdzam że znaleźliśmy się poza zasięgiem wydrukowanej mapy z naszą trasą do Amsterdamu, więc robię korektę przy pomocy nawigacji w telefonie Jarka i bardzo sprawnie wracamy na zaplanowaną trasę.

Po przejechaniu 1823 km kapcioszek u mnie złapany :)© JPbike

Katedra Notre-Dame w Noyon© JPbike

Nasza klasyczna przerwa na obiad :)© JPbike

Wzdłuż kanału. Tutaj się odświeżyliśmy :)© JPbike

Terenowy fragmencik też był© JPbike

We Francji takich cmentarzy z czasów obu wojen jest sporo© JPbike

Przejazd przez Peronne© JPbike
W pewnym momencie po ujechaniu ponad 110 km, na interwałowym odcinku szosy, odświeżony po kąpieli w kanale Drogbas niespodziewanie zapytał czy możemy szukać miejscówki. Już ? :) OK, nie ma sprawy i skręciłem w głąb dużego pola, by coś znaleźć i po krótkim czasie znalazłem bez problemu kawałek trawnika na skraju pola z paroma drzewami obok. Gdy tylko wróciłem po partnera i dotarliśmy na miejscówkę to niespodziewanie natrafiliśmy na spacerujących właścicieli tutejszego rozległego pola. Gospodarze okazali się super miłymi ludźmi, bez problemu żeśmy się dogadywali i zaproponowali nam miejsce na obozowisko, na ogrodzonym pastwisku.
Dostaliśmy nawet troszkę przekąsek i … dobre piwo !

Noclegownia na pastwisku u rolnika :)© JPbike
NEUFVY SUR ARONDE – Gournay sur Aronde – Ressons sur Matz – Mareuil la Motte – La Plaine – Thiescourt – Noyon – Roiglise – Roye – Marcheleport – Villers Carbonnel – Peronne – BOUCHAVESNES BERGEN
Dzień jedenasty, dzień trzynasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Wtorek, 23 lipca 2013 • dodano: 23.09.2013 | Komentarze 0
Wczorajsza impreza z dużą ilością % i do tego upalne dni, jakie wtedy we Francji panowały spowodowały że zdecydowaliśmy się dłużej pospać i wyruszyć w dalszą trasę wyprawy późniejszą porą. Tegoż dnia po śniadaniu na niebie pojawiły się chmury i odgłosy zwiastujące burzę.
Jarek i Michalina postanowili skorzystać z zaplecza sanitarnego na kempingu obok, przy tym podładowaliśmy telefony, a ja zająłem się zwinięciem obozowiska.
Gdy skończyłem i wpakowałem wszystko do sakw i to zaczęło pokropywać. Ale ulga po tych upałach.
Po pożegnaniu z Michaliną w końcu udało się ruszyć.

Nasza paryska miejscówka. Tu spędzilismy dwie nocki© JPbike
Zanim opuścimy Paryż to koniecznie trzeba jeszcze raz przejechać przez ścisłe centrum i tak też uczyniliśmy.

Łuk Triumfalny w całej okazałości© JPbike

Ślubna sesja zdjęciowa na Polu Marsowym, pod Wieżą Eiffla© JPbike

Nad Paryż nadchodzi oberwanie chmury© JPbike

Lunęła ulewa i schowaliśmy się w przystanku© JPbike

W Paryżu jest mnówsto motocykli i skuterów wszelakiej marki© JPbike
Dzięki wydrukowanym i dość dokładnym mapom, z Paryża wydostajemy się bardzo sprawnie.
Dalsza trasa, przez francuskie wioski i miasteczka przebiega przyjemnie, po opadach temperatura spadła do optymalnych wartości i tak już zostało do końca naszej wyprawy. Tylko jeździć :)
W pewnym momencie przypadkiem zauważamy namalowane na asfalcie strzałki z napisem „RO”, szybko stwierdzamy że to nic innego jak sławny klasyk Paris – Roubaix. Okoliczni mieszkańcy to potwierdzają i robię korektę trasy tak, by jak najdłużej jechać tędy i poczuć się podczas jazdy jak Fabian Cancellara, albo Michał Kwiatkowski :)

Jedzie się tędy wspaniale i do tego znikomy ruch na drodze. Luz :)© JPbike

Te oznaczenie to nic innego jak sławna trasa klasyka Paris - Roubaix :)© JPbike

Super klimatyczna francuska wioska© JPbike

Przerwa na Heinekena. Ja to lubię takie chwile :)© JPbike

Kąpiel Drogbasa na skraju wielkiego pola :)© JPbike

Kościółek w Neufvy sur Aronde© JPbike
Po przekroczeniu stówki i nastaniu wieczorowej pory zaczynamy szukać miejscówki.
Pierwsza, na trawiastym i ogrodzonym pastwisku mi nie pasowała, więc ujechaliśmy kawałek dalej pod górkę i coś w miarę fajnego się znalazło. Drogbas coś tam mówił że słyszał samoloty w okolicy.
Rozbiliśmy namiot, czas na kolacyjkę i pora spać.
PARIS – Sarcelles – Chaumontel – Chantilly – Creil – Rieux – Sacy le Grand – Avrigny – Bailleul le Soc – La Neuville Roy – Moyennneville – NEUFVY SUR ARONDE
Dzień dziesiąty, dzień dwunasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Poniedziałek, 22 lipca 2013 • dodano: 10.09.2013 | Komentarze 4
Drugi i ostatni dzień zwiedzania stolicy Francji. W dalszym ciągu upalnie.
Najważniejszym celem tegoż dnia ma być zdobycie Wieży Eiffla.
Po dość późnej pobudce i śniadaniu zwijamy namiot, który wraz z sakwami sprytnie ukrywamy w krzakach, a my w cywilnych ciuchach ruszamy do centrum, do którego mamy raptem kilka km. Pomykając po paryskich ulicach i rondach zarówno ja i Jarek dość szybko przyzwyczajamy się do poruszania się rowerem w tamtejszych warunkach. Ścieżek rowerowych, a raczej wydzielonych pasów dla rowerów jest sporo.

Typowe paryskie ulice© JPbike

Drogbas zagaduje się z tym spoko gościem (pił browarka) :)© JPbike

A tutaj to próbuję być Paryżaninem na rowerze. Ładne mam łydki, no i te rowerzystki :)© JPbike

Paryskie ronda są tak wielkie że w kadrze ledwo widać fragment :)© JPbike
Masakra, niektóre tamtejsze ronda są wielkości boisk piłkarskich, do tego większość nie ma wydzielonych pasów ruchu, mimo tego kierowcy i rowerzyści poruszają się tędy spoko i bez stłuczek, nie zauważyłem znanego u nas wnerwiania na innych. Normalnie kulturka :)

Nad Sekwaną© JPbike

Główna atrakcja tegoż dnia :)© JPbike
Po dokręceniu pod wieżę rowery przypinamy do stojaka i czas na schodową wspinaczkę widoczkową.
Zanim doszliśmy do klatki schodowej to trzeba było wrócić do rowerów i zostawić moją torbę na kierownicę bo mają tam elektroniczną bramkę, co oznacza że turystów z metalowymi przedmiotami (miałem scyzoryk i multitool), oraz alkoholem (mieliśmy browarki) nie wpuszczają na górę. Faktycznie, niezła jest tam w okolicy zorganizowana ochrona.

Wieżę Eiffla i jej okolice strzegą takie rowerowe patrole© JPbike

W drodze schodami na platformę widoczkową© JPbike

Panoramka z Wieży Eiffla (1)© JPbike

Panoramka z Wieży Eiffla (2)© JPbike

Ten facet pewnie miał hardcorową robotę :)© JPbike

Panoramka z Wieży Eiffla (3)© JPbike

Wspinaczka po schodach kosztuje 5 euro, a wjazd taką windą 20 euro© JPbike

Było fajnie, Wieża Eiffla zdobyta. Złazimy w dół, na piwo :)© JPbike

MY to browarka pijemy nawet w takich wyjątkowych miejscówkach :)© JPbike
Upał taki że sporo czasu zleciało na lenistwie w powyższym miejscu nad wodą. Późnopopołudniową porą zapadła decyzja że jedziemy (ja i Jarek rowerami, a Michalina metrem) do La Defense na zakupy żywnościowe do marketu i wracamy do naszej miejscówki.

Paryskich uliczek c.d.© JPbike

La Defense. Basen, niżej ulica a pod ziemią tunel z główną drogą© JPbike
Po zajechaniu na miejsce i spożyciu pożywnej kolacji czas urządzić imprezę w Paryżu nad stawem i z dużą ilością %.
Do której trwała owa impreza ? Skąd mam wiedzieć, ale wiem że było fajnie :)
A jutro ruszamy w dalszą drogę, do Amsterdamu.
Dzień dziewiąty, dzień jedenasty.
Kategoria wyprawy, w towarzystwie, poza PL, do 50 km
Niedziela, 21 lipca 2013 • dodano: 01.09.2013 | Komentarze 4
Śpiąc tegoż dnia w dusznym i ciasnym korytarzyku zostałem dość wcześnie zbudzony przez dwóch gości, którzy też tam nocowali i właśnie opuszczali mieszkanko. A Jarek mówił mi że spał obok Koreańczyka :) Gospodarz Cedric jeszcze spał, do tego kolejny gostek który dopiero co wrócił chyba z nocnej imprezy coś tam tłumaczył, w sumie nie wiem co. Zarówno mi, jak i Jarkowi to wszystko przestało się podobać i podjęliśmy decyzję że kolejny nocleg poszukamy gdzieś indziej. Śniadanie spożywamy na klatce przed wejściem do owego kiepskiego mieszkanka, sakwy zostawiamy na miejscu, po czym jazda pozwiedzać trochę Paryża i oczywiście gwoźdź naszej wyprawy, czyli kibicowanie podczas finałowego etapu Tour de France.

W Paryżu. Jedziemy zwiedzać i kibicować© JPbike

La Defense. Nowoczesna dzielnica wieżowców© JPbike

A tutaj to się pochwalę że tam byłem :)© JPbike

Ta fotka jest wyjaśnieniem niskiej średniej prędkośći tegoż dnia :)© JPbike

Wieżowce, wiadukty, schody. Trochę tam futurystycznie :)© JPbike

JPbike, rowerowy zdobywca Paryża !© JPbike

Ładny basenik, a pod nim, w tunelu jest główna droga© JPbike

Wiadomo co tam w oddali jest :)© JPbike
Temperatura tegoż niedzielnego dnia zapewne przekroczyła 35 stopni.
Więc na dłuższy czas zatrzymaliśmy się przy owym baseniku w wieżowcowej scenerii :)

Upał straszny i z radochą się tutaj popluskałem :)© JPbike

Zaczynają zjeżdżać na finał TdF przeróżnej maści kolarze© JPbike
Po jakimś czasie trzeba się ruszyć, finał TdF się zbliża ...

Tamtejsze budynki i wieżowce mają przeróżne kształty© JPbike

Architekci to tutaj mają duże pole do popisu :)© JPbike

Z bliska Wielki Łuk to faktycznie jest wielki :)© JPbike
Wydostanie się z La Defense na Pola Elizejskie jest bardzo łatwe i jedzie się w linii prostej :)

Zasłużone gratulacje pod Łukiem Triumfalnym :)© JPbike

Ci kibice TdF stoją tu i tam od wielu ładnych godzin, do tego w upale© JPbike

Tamci w koszulkach SKY chyba czekają na przejazd klosia :D© JPbike

W poszukiwaniu miejsca do kibicowania. Ciężko coś znaleźć© JPbike

Byliśmy bardzo spragnieni. Najdroższe piwko, jakie piliśmy© JPbike
Po długich poszukiwaniach w końcu udało się znaleźć jakieś średnie miejsce do oglądania peletonu.
Zanim tam dotarliśmy (przeciskaliśmy się) to zauważyłem że przy takim niezłym upale brukowano-asfaltowa nawierzchnia wielkiego ronda wokół Łuku Triumfalnego zaczęła się roztapiać, ludzie tam urywali klapki, sandały, a moje opony wręcz się kleiły do nawierzchni :)

Najpierw przejechał długi i barwny korowód sponsorów TdF© JPbike

Barwy Francji. Widowiska czas zacząć :)© JPbike

No i w końcu nadjechał sławny peleton !© JPbike

Ten w żółtym to Froome, a za nim nasz Kwiatkowski !© JPbike
Było co popatrzeć, były ucieczki, zarówno udane i kasowane, żartowałem z Jarkiem coś w stylu "patrz, to grupa Maksa, a tu jedzie z3waza, klosiu, Rodman, josip, a my dwaj na czubie :D".
Po tych wspaniałych emocjach powoli zapadał zmrok i udaliśmy się pod sam Łuk Triumfalny podziwiać niezwykle barwne efekty świetlne, jak i można było popatrzeć na wielkim telebimie momenty dekoracji.

Piękne zwieńczenie setnej edycji Tour de France© JPbike
Po tym wszystkim i spełnionym marzeniu obejrzenia finału TdF na własne oczy zdecydowaliśmy że wrócimy na basenik w La Defense. A tam poza super przyjemnym pluskaniem się w wodzie w tropikalną noc urządziliśmy popijawę z francuskim winem w roli głównej. Michalina, która nam towarzyszyła tegoż dnia, gdzieś znalazła nawet cały karton wafelków do lodów i można było się najeść :)
W końcu trzeba iść spać. Wcześniej przestudiowałem plan miasta i bez problemu znalazłem tereny zielone nad Sekwaną. Więc z Drogbasem udałem się po sakwy do niefajnego mieszkanka i ponownie załadowani żeśmy ruszyli na szukanie miejscówki na rozbicie namiotu. Po krótkich poszukiwaniach i grubo po północy coś znalazłem, między krzakami, nad brudnym stawem, dobrze osłonięte od ulicy i w dodatku obok drogiego kempingu nad Sekwaną.
Rozbicie namiotu, wskok do środka i zaśnięcie poszły sprawnie.
Dzień ósmy, dzień dziesiąty.
Kategoria do 50 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Sobota, 20 lipca 2013 • dodano: 27.08.2013 | Komentarze 9
Nadszedł w końcu ten dzień, w którym planowaliśmy zdobyć cel wyprawy - PARYŻ.
Poranna krzątanina sprzętowa poszła sprawnie, skromne śniadanie i jazda !
Na niebie ani jednej chmurki - zapowiadał się kolejny upalny dzień.

Spoko miejscówka na obrzeżu miejscowego boiska piłkarskiego© JPbike

Godzina 7:15. Słabo wyspany Drogbas, jechać trzeba bo Paryż czeka !© JPbike

No i jedziemy tędy. Dłuuugą prostą do stolicy Francji© JPbike

Łuk w Chalons en Champagne© JPbike

W mijanych francuskich miasteczkach pełno takich zabytków© JPbike

Centrum Fere Champenoise© JPbike

Gorąco było, picia szybko ubywało. Tankowanie wprost od mieszkańców© JPbike

Dłuższa przerwa w cieniu plus porządne izobroniki :)© JPbike

Dobrze jedziemy. Cel tuż tuż :)© JPbike

Kokpit nawigatora© JPbike
Gdy nastały popołudniowe godziny to upał był już nie do zniesienia.
W takiej sytuacji postanowiliśmy ze 2 godziny przeczekać - słusznie zrobiliśmy.

Przeczekiwanie największego upału. Można zdrzemnąć© JPbike
Po dokręceniu do Coulommiers, na kilkadziesiąt km przed Paryżem robimy większe zakupy żywnościowe bo wiadomo że w niedzielę większość francuskich marketów jest zamknięta. Drogbas kupił m.in. francuskie wino. Trochę problemów mieliśmy z upchaniem zakupionego żarcia i picia do sakw.

Typowa szosa z rondami w pobliżu przedmieści Paryża© JPbike
Pomykając powyższą szosą Jarek zauważa boczne bicie tylnego koła. Po zatrzymaniu i oględzinach okazało się że niekapslowana obręcz zaczęła pękać w dwóch miejscach, przy nyplach. Trudno, stwierdzam że da się dotrzeć w takim stanie do Paryża i tam zdecydujemy co dalej z kołem.
Po dotarciu do podparyskich miejscowości zauważamy coraz więcej czarnoskórych mieszkańców.
Jadąc już na obrzeżach Paryża, na podjeździe Jarka łapie kryzys i narzeka że ma cięższy ode mnie bagaż, więc namawiam kompana żeby coś zjadł i odpoczął, a część bagażu (namiot) przełożył do mnie.
Drogbas jednak odmawia i jedziemy dalej ...
Powoli zapada zmrok, w końcu pojawia się zjazd do kotliny, w której leży nasz główny cel wyprawy.
Jadąc już w stronę Wieży Eiffla (z daleka niestety jej nie widzieliśmy) coraz bardziej mnie zaskakują nocne paryskie ulice. Jest grubo po 22-tej, a tam wszędzie tłok, wszystkie knajpki na świeżym powietrzu pozajmowane, spory ruch nie tylko turystów. I tak jedziemy, jedziemy, a stalowej wieży wciąż nie widać. Chwilowy postój przy okazałym pałacu (królewskim ?), sprawdzam nawigację w Jarka telefonie i od razu oświeciło mnie - cel wyprawy jest bliziutko.
Faktycznie, ujechaliśmy kawałek i JEST ! :)

UDAŁO SIĘ ! Dojechalismy tutaj na własnych siłach wprost z domowego progu (1590 km) :)© JPbike
Pierwsze spojrzenie własnymi oczyma na pięknie i kolorowo oświetloną Wieżę Eiffla - bezcenne przeżycie !
Po zajechaniu, a raczej przeciskaniu się w nocnym tłumie pod samą stalową konstrukcję i znalezienie wolnej ławeczki mocno i radośnie się uciskaliśmy, pogratulowaliśmy i obowiązkowo browarka żeśmy spożyli :)
Dokładnie o północy wieża nawet specjalnie uczciła iluminacjami nasze przybycie rowerami z Poznania ...
Po tych pełnych emocji chwilach nastał czas na dotarcie do noclegowni, do mieszkanka kuriera rowerowego Cedrica. Spanie załatwiła Michalina, która też przybyła do Paryża (samolotem). Jadąc dalej w stronę dzielnicy Courbevoie sporo błądzenia i nakładania kilometrów mieliśmy, wypytywanie miejscowych w znalezieniu właściwego kierunku i gapienie się w wydrukowany fragment planu miasta pomogły ostatecznie dotrzeć do celu (po 2 w nocy). Jarek był już w fatalnym stanie zmęczenia, ale zadowolony z pokonania 234 km. Owe mieszkanko okazało się malutkie i zaniedbane, poza gospodarzem i Michaliną było tam jeszcze kilka innych osób. Szybkie mycie i pora iść spać. Dla mnie zabrakło miejsca w pokoiku i padło na ciasny korytarz ...
L’EPINE – Chalons en Champagne – Villeseneux – Fere Champenoise – Sezanne – Esternay – La Ferte Gaucher – Saint Remy la Vanne – Chailly en Brie – Coulommiers – Mauperthuis – Pezarches – Villeneuve Saint Denis – Pontcarre – Roisy en Brie – Champigny sur Marne – PARIS
Dzień siódmy, dzień dziewiąty.
Kategoria ponad 200 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Piątek, 19 lipca 2013 • dodano: 15.08.2013 | Komentarze 2
Pobudka o 6, czynności typu śniadanie, pakowanie i ładowanie poszły sprawnie.
Tegoż dnia obaj byliśmy ciekawi jak w rzeczywistości wygląda jazda rowerem przez północno-wschodnią Francję, którą znamy głównie z transmisji Tour de France :)

Jedna z najlepszych miejscówek, przy granicy niemiecko-francuskiej© JPbike

Spojrzenie na pokaźne maszty i jazda przez Francję© JPbike

Francja zdobyta !© JPbike

Ponownie pagórkowato i interwałowo, ale i tak ładnie tam :)© JPbike
W pobliżu Metz na nieznacznym zjeździe Jarek z dużą prędkością najechał na widoczne na poniższej fotce wybrzuszenie i sakwa się wypięła (już drugi raz). Kompan tak się zdenerwował i … !#%(^&!!#$!!!, do tego stopnia że musiałem go powstrzymać przed wyrzuceniem sakw do rowu. Więc przymusowy postój na poprawę mocowania …

Zdenerwowany Drogbas i przymusowy postoj© JPbike
W Metz pierwsze francuskie zakupy w Lidlu. Ceny wyższe od niemieckich, skromny wybór piwa, ale da się przeżyć.
Poniżej prezentuję parę fotek z pięknej starówki w Metz.










Jak widać - ciężko i niełatwo było się wydostać z Metz, do tego upał© JPbike

Przez francuskie miasteczko. W każdym pełno takich starych domów z carakterystycznymi okiennicami© JPbike
Po przekroczeniu granicy i pokonaniu paru francuskich miast i miasteczek stwierdziłem że w porównaniu do Niemiec tutaj jest dużo więcej polnej przestrzeni, szosy po których kręciliśmy są w sporej części proste jak strzała i interwałowe, asfalty nieznacznie gorsze, ale i tak lepsze od tych naszych. Same spokojne miasteczka mają niezwykły charakterystyczny francuski klimat – to mi najbardziej się spodobało. A Francuzki są takie ładne i zadbane, że patrząc na nie w trakcie jazdy musiałem uważać aby nie walnąć w coś, lub kogoś z przodu ;)

Upał niezły, więc przerwa na jogurty w cieniu pod wiaduktem© JPbike
Przed Verdun upał i interwały mocno dały Jarkowi w kość (!#%(^&!!#$!!!), poinformował mnie że zjedziemy w dół i przez dwie godziny nie jedzie. Faktycznie, zatrzymał się na tamtejszym miejscu pamięci i po postoju przy wodopoju padł na trawniku. I tak zleciało trochę czasu, aż przyszła pewna kobieta informując nas że to nie miejsce na biwak (spodziewałem się tego).

Padnięty Drogbas© JPbike

Verdun. Miejsce pamięci przypominające wielką bitwę w czasie I wojny światowej© JPbike
Po odpoczynku kompan trochę odżył i można było pozwiedzać starą część Verdun, z twierdzą w roli głównej.





Mijają kolejne francuskie kilometry. Z biegiem czasu dochodzę do wniosku że Jarek gorzej ode mnie znosi upały i interwałową jazdę z sakwami oraz pochłania przy tym niesamowite ilości picia, czasem jesteśmy zmuszeni by zatankować wodę np. u mieszkańców albo przy przeróżnych wodopojach …

Tankowanie przy nawadnianiu uprawy, kąpiel też była :)© JPbike

Długie proste francuskie. Takie drogi to klimacik też mają© JPbike

Kolejne ładne miasteczko. Jest po 19-tej, a na uliczkach pusto© JPbike

W Sainte Menehould napotkaliśmy naszą flagę :)© JPbike

Myk dalej, myk dalej na wprost i jest kolejna dwusetka© JPbike

Kąpiel na stacji. Tym razem z dodatkiem płynu do mycia aut :D© JPbike
Zapadł zmrok, po dojechaniu do miasteczka L’Epine i skręceniu na boczną szosę szybko znaleźliśmy miejscówkę, na obrzeżu miejscowego boiska piłkarskiego. Podczas rozbijania namiotu trochę robactwa nas gryzło. Pora spać.
Jutro wielki atak na Paryż !
ITTERSDORF – granica D/F – Tromborn – Teterchen – Boulay Moselle – Les Etangs – Petit Marais – Noisseville – Metz – Moulins les Metz – Gravelotte – Mars la Tour – Manheulles – Verdun – Dombasle en Argonne – Clermont en Argonne – Les Islettes – Sainte Menehould – Tilloy et Bellay – L’EPINE
Dzień szósty, dzień ósmy.
Kategoria ponad 200 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Czwartek, 18 lipca 2013 • dodano: 12.08.2013 | Komentarze 6
Wieczorem poprzedniego dnia Jarek wpadł na pomysł by wstać przed wschodem słońca, a to dlatego abyśmy po ruszeniu się nie męczyli od razu upałami.
No to pobudka bardzo wczesna, śniadanie z kawą, ładowanie sprzętu i jazda.
W końcu się zmobilizowaliśmy, aby tego dnia walnąć planowaną dwusetkę i dotrzeć do granicy z Francją, co się udało, chociaż przez kolejną masę pagórów i podjazdów łatwo to nie było.

Godzina 5:52. Wschodzik i wieżowce Frankfurtu nad Menem© JPbike

Pomysłowy sposób na zagospodarowanie ściany fabryki - ścianka wspinaczkowa :)© JPbike

Przekraczamy Men w Mainz© JPbike

Kręcimy przez kolejne ładne pagórkowate okolice© JPbike

Na widok takiego znaku to się cieszę i atakuję premię górską :)© JPbike

Dajesz Drogbas !!! Na trasie trzeba się dopingować, tutaj w stylu TdF :)© JPbike
Na jednym ze zjazdów wykręciłem swój sakwiarski rekord V-max – 73.72 km/h, i to bez rozpędu !

Nie zabrakło długiej i przyjemnej jazdy w dolinie wzdłuż rzeki© JPbike
Kręcąc powyższą doliną i mijając kolejne niemieckie miasteczka w pewnym momencie wyprzedził nas duży traktor, jechał tak ponad 30 km/h, co oczywiście znany z szarpanego tempa Drogbas wykorzystał i mi zwiał – takie numery z aerodynamicznym wspomagaczem to ja rozumiem :D

Znalazło się super miejsce na dłuższą przerwę z wodopojem :)© JPbike

Biesiada z kąpielą i praniem w potoku, oraz obiadem i piwkiem trwa :)© JPbike

Czas jechać dalej, ponownie pokonujemy ładne krajobrazowo podjazdy i zjazdy© JPbike
W czasie gdy opuszczaliśmy St.Wendel porządnym podjazdem, zauważyłem że Jarka dopadł pokaźny kryzys, w pewnym momencie się zatrzymał. W takiej sytuacji zaproponowałem odpoczynek, albo szukanie miejscówki.
Jarek jednak pokazał że jest twardym bikerem i ruszyliśmy dalej.
W miarę zbliżania się do granicy z Francją nazwy niemieckich miasteczek czasami brzmiały francuskojęzycznie (np. Tholey, Saarlouis, itp.). To nam dodawało motywacji i pewności że uda się wykręcić zaplanowaną dwusetkę :)

No, niezła fura i w 100% sprawna :)© JPbike

Długi zjazd. Można odpocząć :)© JPbike

Kaiser jest wszędzie :)© JPbike
Przejeżdżając przez Saarlouis i mając już upragnione ponad 200 km na licznikach mój kompan zrobił się bardzo głodny, zatrzymaliśmy się przy małym barze przy wylocie z miasta, przy okazji ucięliśmy pogawędkę z właścicielem.
Spojrzałem na mapę – tam za 350 metrowym wzgórzem z charakterystycznymi masztami jest Francja :)

Zapadł zmrok i ruszamy na ostatni podjazd dnia i do granicy© JPbike
I tak po wjechaniu na szczyt pojawił się płaskowyż oświetlony Księżycem, prosta szosa, a po chwili cel szóstego dnia wyprawy – tablica z napisem „FRANCE”. Udało się !
Nadszedł czas na szukanie miejscówki. Zawróciliśmy, po kilometrze dość szybko znalazło się jedno z najlepszych miejsc, trawiaste pole tuż przy szosie, osłonięte paroma krzakami i drzewami, a z drugiej strony mieliśmy widok na wspomniane wysokie maszty i sam Księżyc.
Po rozbiciu obozowiska pora spać, bo jutro czeka nas poznawanie ojczyzny Tour de France :)

W takiej wieczorno-świetlnej scenerii zakończylismy trip przez Niemcy :)© JPbike
WEILBACH – Hochheim am Main – Mainz – Lerchenberg – Stadecken Elsheim – Wolfsheim – St.Johann – Sprendlingen - Badenheim – Wollstein – Furfeld – Obermoschel – Callbach – Meiserheim – Lauterecken – Glanbrucken – Konken – Selchenbach – Niederkirchen – St.Wendel – Winterbach – Tholey – Thalexweier – Lebach – Saarwellingen – Saarlouis – Felsberg – ITTERSDORF (tuż przy granicy D-F)
Dzień piąty, dzień siódmy.
Kategoria ponad 200 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Środa, 17 lipca 2013 • dodano: 09.08.2013 | Komentarze 8
Poranek piątego dnia przebiegł spoko, śniadanko, kawa, wrzutka sprzętu do sakw i myk w dalszą drogę. Podczas tegoż etapu czekał nas przejazd przez częściowo znane mi pagórkowate okolice Frankfurtu nad Menem, pięć lat temu rowerowałem tam, podczas pobytu u ciotki i wujka.

Pobudka ! Miejscówka przy ambonie, w zalesionym wzgórzu© JPbike

Szuterek zjazdowy z naszej noclegowni, tam na dole Fulda© JPbike
Podczas powyższego zjazdu, na uskoku przy belce odwadniającej Jarkowi wypięła się z bagażnika sakwa (urwany dolny zaczep), przymusowy postój na poprawę zamocowania i można było jechać dalej.

Szosa w dalszym ciągu pagórkowata. Mi się podobała© JPbike
Po zrobieniu zakupów w najbliższym markecie spotkaliśmy miłego rowerzystę, troszkę gadki i gość spytał czy pomóc w orientacji, nie trzeba bo wszystko na mojej mapie się zgadzało.

Camping w Nieder-Moos, wypełniony do ostatniego miejsca© JPbike
W pewnym momencie Jarek wyraźnie miał dość podjazdów i zapytał mnie „kiedy to się skończy ?” ...
Uff, kompan odżył, gdy tylko zaczęliśmy pokonywać długi zjazd :)

Przejazd przez kolejne ładne niemieckie miasteczka© JPbike
Po jakimś czasie ponownie pokonywaliśmy kolejne pagóry, było troszkę błądzenia na lokalnych drogach, aż w końcu na horyzoncie pojawiło się oczekiwane przeze mnie nieduże i dobrze mi znane pasmo górskie Hoch Taunus.
Jarek od razu zapytał czy będziemy tam wjeżdżać, na najwyższy 879 metrowy szczyt :)

W drodze do Frankfurtu nad Menem. W oddali wspomniane góry© JPbike
Po dokręceniu do Bad Vilbel skierowałem nas na miłą i znaną mi ścieżkę rowerową wzdłuż rzeczki Nidda. Po drodze trzeba było zarządzić postój, Drogbas zgłaszał zmęczenie upałem i podjazdami, brakło możliwości kąpieli. Pojawiły się pierwsze wątpliwości odnośnie powodzenia wyprawy. Cóż, trzeba być twardym, a nie mientkim. Po jakimś czasie udało się ruszyć dalej, zaliczając dwa postoje przy wodopojach. I tak dojechaliśmy do Frankfurtu nad Menem.
Zaproponowałem przejazd przez centrum i starówkę. Jarek nie chciał, doszło nawet do małej sprzeczki na temat zwiedzania, na szczęście zakończonej pogodzeniem.

Przerwa przy sklepie. Picia mam tyle że to prawie cysterna :)© JPbike
Jak już wspominałem - we Frankfurcie nad Menem mieszkają ciotka z wujkiem. Podczas planowania wyprawy był pomysł na nocleg u rodziny, ale akurat wtedy mieli zaplanowane wakacje nad polskim morzem.
Po zakupach jazda dalej. Znów błądzenie w wydostaniu się na właściwą drogę.
Tak się złożyło że moja intuicja skierowała nas na ścieżki rowerowe prowadzące w góry Hoch Taunus, w sumie dobrze, bo wiedziałem gdzie jesteśmy i gdzie jechać dalej :)

Każdy wodopój był dla nas zbawieniem :)© JPbike

Coś dla zawiedzonych brakiem fotek z centrum Frankfurtu nad Menem© JPbike

Panie i panowie, to własnie w tamtych górach zaliczyłem swój debiut maratonowy :)© JPbike

Jeszcze jedno spojrzenie na Hoch Taunus, dla sentymentu :)© JPbike

Wypaśny sklep rowerowy na rogatkach Frankfurtu nad Menem© JPbike
Ponieważ wcześniej ustaliliśmy że tegoż dnia jeszcze za widna zaczniemy szukać miejscówki na rozbicie obozu, by trochę odpocząć i szybciej iść spać, to po przekroczeniu miasteczka Weilbach skręciliśmy na częściowo zalesione pole i po krótkich poszukiwaniach znalazł się wykoszony skrawek ziemi, całkiem przyjemny. Niepowtarzalną atrakcją był widok podchodzących do lądowania na wielkim frankfurckim lotnisku dużych samolotów. Niemal bez przerwy w ciągu jednej minuty można było podziwiać aż kilka sztuk. Fajne wrażenia :)

Tak, co chwila cos tam leciało w stronę pasa do lądowania :)© JPbike

Miny świadczą że dzień był ciężki. Jeszcze tylko obiadokolacja i spać© JPbike
HARMERZ – Giesel – Hosenfeld – Gedern – Ortenberg – Stockheim – Florstadt – Karben – Bad Vilbel – Frankfurt am Main – Eschborn - Schwalbach am Taunus – Liederbach am Taunus - Marxheim – WEILBACH (2 km za miasteczkiem)
Dzień czwarty, dzień szósty.
Kategoria wyprawy, w towarzystwie, poza PL, ponad 100 km
Wtorek, 16 lipca 2013 • dodano: 07.08.2013 | Komentarze 8
Nauczeni zbyt późnym ruszaniem tym razem dość wcześnie wstaliśmy, po 6 rano, kawa, skromne śniadanko, pakowanie wszystkiego i myk w dalszą drogę.
Zapowiadał się ciepły letni dzień.
Ani ja, ani Jarek nie spodziewaliśmy się że będzie to jeden z cięższych etapów.
Gór, a raczej pokaźnych pagórów na całej trasie mieliśmy pod dostatkiem.

Miejscówka na skraju pola. Dwa razy obok przejechał traktor, nie robiąc nic z naszej obecności© JPbike

Przerwa na drugie śniadanie w Sommerda© JPbike

Bad Langensalza. Jedno z piękniejszych niemieckich miasteczek© JPbike

Klimatyczna starówka w Bad Langensalza© JPbike

Rondo z japońskimi akcentami© JPbike

Kolejne podjazdy ... Dawaj Drogbas !© JPbike
W miarę zbliżania się do Eisenach zrobiło się upalnie, przydałaby się kąpiel, a jakiegoś zbiornika wodnego wokół nie było widać ani na mapie, ani w realu. Po podjechaniu na stację paliw wymyśliliśmy że można byłoby się spryskać myjką ciśnieniową, co od razu i z radochą uczyniliśmy :)

Ale frajda !!! Trzeba jakoś radzić w takie upały :)© JPbike

Przerwa w miłym cieniu, przy dużym wiadukcie. Na zdrowie dla wszystkich zaglądających :)© JPbike

Któryś tam dłuższy podjazd. A ten Drogbas porównywał do tego w Karpaczu Górnym© JPbike

Krajobrazik z trasy© JPbike

Nie powiem - ten górski etap mi się podobał :)© JPbike

Przerwa obiadowa. Miejsce ładne, tylko mrówki dawały o sobie znać© JPbike

Ładnie tam. W oddali gigantyczna hałda© JPbike

Przez większość tegoż dnia właśnie tak i podobnie wyglądała nasza trasa© JPbike

Bez komentarza :)© JPbike

Pozostałość po dawnej granicy Niemiec wschodnich i zachodnich© JPbike

Góry góry - jak widać po fotce, biała koszulka z czerwonymi groszkami mi się należy :)© JPbike
W okolicy 160 kilometra Jarka złapał kryzys. Zaproponowałem rozbicie w okolicy, kompan był na tyle twardy i kręcił dalej po pagórach. Pragnął kąpieli, odkryłem nawet potok, ale chaszcze i brudna woda nie zachęcały. W pewnym momencie, już po minięciu rogatek Fuldy zauważyłem mały cmentarz, pomyślałem że jest tam kran i był.
Na wyprawach trzeba jakoś radzić, więc szybkie mycie i jazda dalej, już po zmierzchu po nocnej Fuldzie.

Centrum Fuldy. Podziwiamy nocne fontanny© JPbike
Po wydostaniu się z miasta Jarka ponownie dobijało zmęczenie górskim etapem i czas szukać miejsca na nocleg. Padło na małe zalesione wzgórze, obok ambony. Tym razem miejscówkę znalazł nabierający wprawy na wyprawach sam Drogbas.
KOLLEDA – Sommerda – Straussfurt – Dachwig – Grafentonna – Bad Langensalza – Behringen – Stockhausen – Eisenach (rogatki miasta) – Fortha – Marksuhl – Vacha – Rasdorf – Hunfeld – Fulda – HARMERZ
Profil trasy 4 etapu, najwyższy punkt ma prawie 400 m.n.p.m.

Dzień trzeci, dzień piąty.
Kategoria w górach, ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Poniedziałek, 15 lipca 2013 • dodano: 05.08.2013 | Komentarze 6
Tegoż poniedziałkowego dnia pobudka była dość wczesna. Zwijanie namiotu i ekwipunku, doczepienie sakw do bagażnika i szybki myk do Torgau, do najbliższego marketu bo w niedzielę w Niemczech takowe sklepy są zamknięte.
Pogoda w końcu się poprawiła, najfajniejsze jest to że przestało wiać nam w twarze.

Przy torach kolejowych pora na śniadanie, najwazniejszy posiłek© JPbike
Po śniadaniu okazało się że znowu zbyt późno wystartowaliśmy i pewnie nici z dwusetki.
No i niespodziewanie na horyzoncie zaczęły się pojawiać pokaźne pagóry, jak się później okazało – takie miłe dla oka i dla mnie, rasowego górala krajobrazy towarzyszyły nam aż do granicy z Francją.

Przejazd przez ładne niemieckie miasteczko© JPbike

W drodze do Lipska. Zaczynają się pagóry© JPbike

Dworzec kolejowy DB w Lipsku© JPbike

W tymże mieście w sumie nie spodziewałem się takiej ilości rowerów© JPbike

Centrum Lipska. Grali tam w siatkówkę plażową© JPbike
Lipsk, duże spoko miasto, w którym można spotkać sporo charakterystycznych budynków z czasów NRD. Przejechaliśmy przez centrum z krótkim postojem, spory tam ruch, nie brakło drobnego zabłądzenia w wydostaniu się na właściwą drogę, w takich sytuacjach czasem ratowała nas nawigacja w telefonie Jarka.

W Niemczech takich słonecznych elektrowni jest sporo© JPbike

Powoli robi się upalnie. Przerwa przy fontannie w ładnym miasteczku Weissenfels© JPbike

Pora na browarka. Bez takowego napoju nie idzie nam żyć :)© JPbike

Jedziemy dalej, po płaskowyżu. Humor mi dopisuje :)© JPbike

Późnopopołudniowa przerwa obiadowa w okazałym miejscu© JPbike

Zjazd 7%. Tutaj wykręciłem bez rozpędu V-maxa :)© JPbike

Freyburg Unstrut - ładne niemieckie winnice i zamek© JPbike

Postój przy sklepie. Nawet pieski mają swój parking :)© JPbike

Mieliśmy okazję zobaczyć jak budują niemieckie szosy - tutaj twarde podłoże© JPbike

Lubię uciekać siłowo na podjazdach i po tym fotka cyknięta na górze z użyciem zoomu :)© JPbike
Kilometry upływały, powoli zapadał zmrok. Jarek bardzo chciał się wykąpać, dokręciliśmy do widocznego na mapie zbiornika wodnego, który okazał się być brudnym i zarośniętym, wiec jadąc dalej dojechaliśmy już po zmierzchu do miejscowości Kolleda, gdzie po 22-tej Drogbas nie wytrzymał i zdecydował się na kąpiel w … rynkowej fontannie, w której pływała sobie rybka :)
I tak dalej, po przekroczeniu rogatek tegoż miasteczka nastąpiło szukanie miejscówki do spania – padło na skraj pola przy rzeczce. Rozbicie obozu poszło sprawnie i czas spać.
TORGAU – Mockrehna – Eilenburg – Taucha – Leipizg – Markranstadt – Lutzen – Weissenfels - Laucha an der Unstrut – Freyburg Unstrut – Billroda – Ostramondra – KOLLEDA (kilka km za miastem)
Dzień drugi, dzień czwarty
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy