top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 172346.76 km
- w tym teren: 62573.10 km
- teren procentowo: 36.31 %
- v średnia: 22.72 km/h
- czas: 314d 07h 05m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156

Zrowerowane Gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2018

Dystans całkowity:1080.95 km (w terenie 347.00 km; 32.10%)
Czas w ruchu:54:55
Średnia prędkość:19.68 km/h
Maksymalna prędkość:70.28 km/h
Suma podjazdów:12514 m
Maks. tętno maksymalne:173 (97 %)
Maks. tętno średnie:148 (83 %)
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:60.05 km i 3h 03m
Więcej statystyk
  • dystans : 92.92 km
  • teren : 15.00 km
  • czas : 05:50 h
  • v średnia : 15.93 km/h
  • v max : 63.07 km/h
  • podjazdy : 1964 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Wyprawa po hak zamiast beskidzkiej wyrypy

    Wtorek, 31 lipca 2018 • dodano: 01.08.2018 | Komentarze 2


    Na drugi tydzień mojego górskiego urlopu przeniosłem się w Beskid Śląski, do miejscówki znanej z Beskidy MTB Trophy - Istebnej. Po drodze, w Katowicach zgarnąłem Dawida, który przyjechał PKP z Gniezna i właśnie zaczął wakacje. Nazajutrz zaplanowałem porządną beskidzką wyrypę z dodatkiem widoczków (podobną do wyrypy z Drogbasem w 2012 roku). Pogodę jak widać na fotkach mieliśmy świetną. Pomijając niemałe ilości wypychu i sprowadzania na najtrudniejszych fragmentach w górnych partiach szlaków (milion luźnych kamieni), wszystko szło OK, do czasu gdy nagle wysoko w górach Dawidowi pękł hak w Peaku... Zapasowego nie miał, no to poszło telefonowanie i pasujący hak mieli w Bielsku Białej. Decyzja prosta - zamieniamy wyrypę na wyprawę. Najpierw trzeba było terenowo zjechać, wjechać (wejść), zjechać na Przełęcz Salmopolską i stamtąd cały czas asfalcikami do celu. W Szczyrku skończył się zjazd, przy sklepiku znajduję leżący sznurek rolniczy i tak dalej przez przeszło 20 km posłużyłem się jako koń pociągowy - nie było tak źle, chociaż kilka podjeżdzików się znalazło :). Powrót mieliśmy asfaltowy z racji późnej pory i sporego kilometrażu. Generalnie nie ma co narzekać - wyszedł niezły górski trip. Relive.

    Zaczynamy długi podjazd zielonym z widoczkami
    Zaczynamy długi podjazd zielonym z widoczkami © JPbike

    Piękno beskidzkich szlaków i MTB :)
    Piękno beskidzkich szlaków i MTB :) © JPbike

    Kamienista masakra, trochę wypychu było
    Kamienista masakra, trochę wypychu było © JPbike

    Na szlaku, na wysokości ok 1100 m
    Na szlaku, na wysokości ok 1100 m © JPbike

    Atak szczytowy na Baranią Górę (1220 m)
    Atak szczytowy na Baranią Górę (1220 m) © JPbike

    Jest pięknie, tylko nadal za dużo chmur
    Jest pięknie, tylko nadal za dużo chmur © JPbike

    Fragment hardcorowego zjazdu zielonym
    Fragment hardcorowego zjazdu zielonym © JPbike

    Piękno beskidzkich szlaków (2)
    Piękno beskidzkich szlaków (2) © JPbike

    No i w takim miejscu micorowi pękł hak. Zapasowego brak
    No i w takim miejscu micorowi pękł hak. Zapasowego brak... © JPbike

    Dotarliśmy do sklepu rowerowego w Bielsku Białej. Tak wygladał mój hol :)
    Dotarliśmy do sklepu rowerowego w Bielsku Białej. Tak wyglądał mój hol :) © JPbike

    Skocznie w Szczyrku (Skalite). Na tej prawej chłopaki trenowali
    Skocznie w Szczyrku (Skalite). Na tej prawej chłopaki trenowali © JPbike

    Przełęcz Salmopolska podjechana, uff... :)
    Przełęcz Salmopolska (934 m) podjechana, uff... :) © JPbike

    Przy sławnej skoczni im. Adama Małysza w Wiśle
    Przy sławnej skoczni im. Adama Małysza w Wiśle © JPbike

    Ostatni zjazd. Do Istebnej, a tam piwko czeka :)
    Ostatni zjazd. Do Istebnej, a tam piwko czeka :) © JPbike





  • dystans : 19.45 km
  • czas : 00:46 h
  • v średnia : 25.37 km/h
  • v max : 58.75 km/h
  • hr max : 166 bpm, 93%
  • hr avg : 133 bpm, 75%
  • podjazdy : 420 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Przełęcz Knurowska

    Niedziela, 29 lipca 2018 • dodano: 29.07.2018 | Komentarze 3


    Start o 18:40. Podjazd z kwatery na ową Przełęcz (3.5 km), stamtąd super kręty zjazd do Knurowa (6 km) i nawrotka - wszystko oczywiście treningowo. Na szczycie fajnie weszło w nogi - chciałbym mieć takie warunki do trenowania pod domem :)
    Relive.

    Na Przełęczy Knurowskiej (846 m)
    Na Przełęczy Knurowskiej (846 m) © JPbike





  • dystans : 21.10 km
  • teren : 8.00 km
  • czas : 01:44 h
  • v średnia : 12.17 km/h
  • podjazdy : 510 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mini gorczańska wyrypa

    Niedziela, 29 lipca 2018 • dodano: 29.07.2018 | Komentarze 6


    Plan na ostatni dzień pobytu w Gorcach był ambitniejszy - wyszło jak wyszło.
    W piątek, jak robiłem trekking po szlakach to zauważyłem tablice informującą że w okolicy są szczątki amerykańskiego ciężkiego bombowca czterosilnikowego typu Liberator, który rozbił się w grudniu 1944 (zginął dowódca, 9 osób przeżyło, skacząc na spadochronach). No to postanowiłem odwiedzić miejsce rozbicia na Pańskiej Przechybce (995 m).

    W drodze do celu. Fajna ta góralska chatka
    W drodze do celu. Fajna ta góralska chatka © JPbike

    Dotarcie z rowerem do szczątków nie jest łatwe - najpierw skończył się asfalcik, po czym trochę spoczko terenu i pojawiły się spore kamienie, schody, masa korzeni, mostki, wysokie pnie odwadniające, kolejne schody, pełno wypychu i w końcu jest cel, przy którym troszkę posiedziałem, poczytałem i obejrzałem szczegóły.

    Szczątki Liberatora
    Szczątki Liberatora "California Rocket" odnalezione © JPbike

    Dalej, poruszając się tzw ścieżką edukacyjną dotarłem (konkretny podjazd) na Magurki (1108 m) i na wieżę widokową.

    Widoczki tradycyjnie kapitalne :)
    Widoczki tradycyjnie kapitalne :) © JPbike

    Pora na zjazd z Magurek
    Pora na zjazd z Magurek © JPbike

    Ponieważ zboczyłem ze znakowanej trasy i na zjeździe pojawiło się takie hardcore
    Ponieważ zboczyłem ze znakowanej trasy i na zjeździe pojawiło się takie hardcore © JPbike

    Jak widać, nie było łatwo pognać w dół - szkody po opadach ogromne. Niemało sprowadzania miałem. Po dotarciu do górnej części Ochotnicy Górnej decyduję się wrócić do noclegowni, ponoć temperatura zbliżała się do upalnych wartości (na wysokości 700 m). No i zdecydowałem że wieczorkiem wybiorę się na krótką szosową przejażdżkę.

    GPS ze Stravy i Relive brak - licznik znów szwankował, pora kupić nowy ...


    Kategoria do 50 km, w górach


  • dystans : 46.00 km
  • teren : 26.00 km
  • czas : 04:10 h
  • v średnia : 11.04 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Cyklokarpaty - Kasina Wielka - DNF

    Sobota, 28 lipca 2018 • dodano: 29.07.2018 | Komentarze 4


    - po prostu chciałem zobaczyć jakie mają trasy w serii Cyklokarpaty
    - dojazd spoczko, w nieco ponad godzinę, po drodze powalające widoczki :)
    - zaparkowałem przy stacji PKP, a tu szok - nadjechał skład z parowozem
    - rejestracja spoczko i bez kolejki
    - po wskoku w teamowe portki stwierdzam że wypasiony licznik nie działa :(
    - decyzja taka że jadę bez licznika, bez smartfona (niedoładowany)
    - stawka mega i giga niewiele mniejsza ilościowo od kaczmarkowej
    - start z czarnej dupy, wszystkie 8 sektorów ruszyli wspólnie
    - pierwsze km spokojne, po asfalcie w dół i łagodnie pod górę
    - wpadamy w konkretny teren i od razu tłoczno się zrobiło
    - podjazd pod Śnieżnicę (1006 m) bardzo ciężki, do tego niemało błotka
    - podjeżdżając tędy, powolutku, acz systematycznie wyprzedzam
    - końcówka wspinaczki to raczej wypych - stromo i korzenie
    - długi zjazd, trochę ślisko i technicznie, kamienie nie ułatwiały sprawy
    - przejazd przez polanki, błoto, wioseczki i pierwszy bufet
    - po tym powyższym stwierdzam że nie jedzie mi się najlepiej, myślę o mega
    - zbyt długi i nudny przelot bocznymi asfalcikami i skręcam na mega
    - zaczynamy długi podjazd na Ćwilin (1072 m)
    - ów podjazd to masakra, koleiny, błoto, kamienie, a końcówka alpinistyczna
    - długi zjazd to kamieniste hardcore najwyższej kategorii - przeżyłem :)
    - kolejne przedzieranie się przez błoto i bardzo widokowe polanki
    - zostałem wyprzedzony przez zwycięzcę giga (Dariusz Batek), czyli słabo jechałem
    - po zjechaniu do Mszany Dolnej drugi bufet (na 36 km trasy)
    - no i PECH - nie mam biegów z tyłu - linka pękła :(
    - staję i pomysłów na naprawę brak, mimo tego jadę (pcham) dalej
    - przed nami ostatni, długi i ciężki podjazd na Lubogoszcz (968 m)
    - wspinając się z buta jest mi ciężko, tracę chęci do dalszej jazdy (wspinaczki)
    - decyduję się na DNF, zjeżdżam w dół i wracam asfaltem do Kasiny Wielkiej
    - droga powrotna jest pod górę, był spacer, a na wypłaszczeniach na twardo kręcenie
    - po dotarciu spory niedosyt i niezadowolenie ze słabej jazdy jest ...

    Zabójczy profil giga - 69 km i 3100 m podjazdów :)
    Zabójczy profil giga - 69 km i 3100 m podjazdów :) © JPbike

    No i po nieudanym wyścigu, trochę błotka nas oblepiło
    No i po nieudanym wyścigu. Trochę błotka nas oblepiło © JPbike

    Kilometry i czas szacunkowe, Relive i GPS ze Stravy brak, bo wiadomo - bez licznika jechałem.




  • dystans : 144.36 km
  • czas : 06:10 h
  • v średnia : 23.41 km/h
  • v max : 70.28 km/h
  • podjazdy : 2113 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Górskie szosowanie

    Czwartek, 26 lipca 2018 • dodano: 27.07.2018 | Komentarze 3


    Tym razem pora na na górskie asfalciki z objazdem trasy Tour de Pologne Amatorów - jeszcze nie startowałem, bo wyścigowy szosowiec ze mnie żaden i nadal nie mam zamiaru tam wystartować.
    No to track gps wgrany do licznika, władowałem do plecaka ekwipunek i start o 9:45.

    Zjazd z Ochotnicy Górnej do Knurowa to frajda z niezliczoną ilością zakrętasów i widoczków :)
    Zjazd z Ochotnicy Górnej do Knurowa to frajda z niezliczoną ilością zakrętasów i widoczków :) © JPbike

    Już na trasie TdP. Tu zjeżdzik do Szaflar
    Już na trasie TdP. Tu zjeżdzik do Szaflar © JPbike

    No :)
    No :) © JPbike

    Most Biały Dunajec - Gliczarów Dolny akurat w remoncie
    Most Biały Dunajec - Gliczarów Dolny akurat w remoncie ... © JPbike

    Słynny i znany z TdP podjazd do Gliczarowa Górnego
    Słynny i znany z TdP podjazd do Gliczarowa Górnego © JPbike

    Pierwsze spotkanie ze sławnym pomnikiem :)
    Pierwsze spotkanie ze sławnym pomnikiem :) © JPbike

    Nachylenie max to 17% - dla mnie, rasowego MTBowca ta ściana nie zrobiła wrażenia :)
    Nachylenie max to 17% - dla mnie, rasowego MTBowca ta ściana nie zrobiła wrażenia :) © JPbike

    Na szczycie podjazdu. Będzie padać czy nie?
    Na szczycie podjazdu. Będzie padać czy nie? © JPbike

    Widoczek z kolejneg zjazdu. Tu w oddali są Tatry, ale znów za dużo chmur nasłali
    Widoczek z kolejnego zjazdu. Tu w oddali są Tatry, ale znów za dużo chmur nasłali © JPbike

    A jednak dopadł mnie deszcz. W ruch poszły przeciwdeszczówki
    A jednak po zjechaniu z Bukowiny Tatrzańskiej dopadł mnie deszcz. W ruch poszły przeciwdeszczówki © JPbike

    Deszczowy biker
    Deszczowy biker © JPbike

    Na szczycie kolejnego podjazdu przestało padać i pojawiły się fajne klimaty w górach
    Na szczycie kolejnego podjazdu przestało padać i pojawiły się fajne klimaty w górach © JPbike

    Jest pięknie :) Zjazd do Łapszanki
    Jest pięknie :) Zjazd do Łapszanki © JPbike

    Po zjechaniu wśród podgórskich łąk i wiosek do mieściny Łapsze Wyżne znudziła mnie dalsza jazda po śladach gps (do objechania całości zostało 6 km z kompletnych 60 km), zatem zboczyłem z trasy w stronę Niedzicy i tamtejszego wielkiego zbiornika zaporowego.

    Zamek w Niedzicy
    Zamek w Niedzicy © JPbike

    Kolejny widokowy podjazd (Sromowce Wyżne)
    Kolejny widokowy podjazd (Sromowce Wyżne) © JPbike

    W Krościenku nad Dunajcem aktywnie jest
    W Krościenku nad Dunajcem aktywnie jest © JPbike

    W Szczawnicy odwiedziłem znanego mi Janosika i wstąpiłem na spaghetti z oscypkiem :)
    W Szczawnicy odwiedziłem znanego mi Janosika i wstąpiłem na spaghetti z oscypkiem :) © JPbike

    Po czym już tylko powrót widokową drogą wzdłuż Dunajca i skręt na 15 km łagodny podjazd do Ochotnicy Górnej.
    Udany szosowy trip zrobiony. Następnego dnia była ponad 25 km piesza wędrówka po gorczańskich szlakach.

    Re-transmisja z górskiego szosowania na Relive - KLIK.





  • dystans : 10.23 km
  • teren : 4.00 km
  • czas : 00:43 h
  • v średnia : 14.27 km/h
  • v max : 45.89 km/h
  • podjazdy : 370 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mini górska pętelka

    Środa, 25 lipca 2018 • dodano: 27.07.2018 | Komentarze 1


    Dzień odpoczynkowy - czułem nogi i szlify po wczorajszym :)
    Start po 19 na najbliższy, krótki, konkretny podjazd i zjazd czerwonym. Relive.

    Niby tylko 1.5 km, ale średnie 13% do góry to już konkret
    Niby tylko 1.5 km, ale średnie 13% do góry to już konkret © JPbike

    Na szczycie (grzbietu) widoczki kapitalne - tu na Gorce
    Na szczycie (grzbietu) widoczki kapitalne - tu na Gorce © JPbike

    A tu na drugą stronę - tam w dole Jezioro Czorsztyńskie
    A tu na drugą stronę - tam w dole Jezioro Czorsztyńskie © JPbike



    Kategoria do 50 km, w górach


  • dystans : 72.63 km
  • teren : 57.00 km
  • czas : 05:59 h
  • v średnia : 12.14 km/h
  • v max : 52.18 km/h
  • podjazdy : 2215 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Gorczańska wyrypa

    Wtorek, 24 lipca 2018 • dodano: 26.07.2018 | Komentarze 4


    Zacząłem wakacje, oczywiście z rowerem. Pierwotnie miał być ponowny wyjazd w Alpy - nie wyszło, zatem wdrożyłem w życie swoje stare pomysły - w Gorce i na Podhale. Zabrałem swoje dwa rumaki - górala i szosówkę. Dojazd bezpośrednio z maratonu w Dziwiszowie do Ochotnicy Górnej był bardzo męczący - w międzyczasie planowałem nocleg w namiocie ale miejsc na ulubionym kempingu w Miłkowie pod Karkonoszami zabrakło. Zatem podróżując przez całą noc 4 razy stawałem by zdrzemnąć w aucie na tylnej kanapie :). Jadąc sławną Zakopianką straciłem mnóstwo czasu - tam gdzie kończy się dwupasmówka to były korki z powodu JEDNEGO skrzyżowania ze światłami gigantyczne na kilka km, ponoć przebudowa to obecnie wielki plac budowy.

    Nazajutrz po wyspaniu się i pożywnym śniadaniu tradycyjnie jak na początek wakacji decyduję się uderzyć w gorczański teren z grubej rury. Do zdobycia początkowo zaplanowałem Gorc (1228 m), terenowe dotarcie do Rabki na pizzę, długi przejazd czerwonym po grzbiecie gór przez Turbacz (1310 m)... Tutejszy górski teren, szczególnie piesze szlaki okazały się trudniejsze do sprawnego kręcenia - ostatnie spore opady poczyniły pełno szkód w postaci masy luźnych kamieni i dużej ilości głębokich kolein (zaliczyłem kilka gleb ze szlifami). Zatem wspomniana pizza w Rabce odpadła i planowaną trasę troszkę skróciłem, ale i tak trip MTB miałem konkretny i taki jaki chciałem :). Najlepsze jest to że 95% trasy kręciłem poza cywilizacją - fajne to uczucie jak na koniec wycieczki się wraca do "żywych" :)

    Z Ochotnicy Dolnej zaczynamy podjazd na Gorc
    Z Ochotnicy Dolnej zaczynamy podjazd na Gorc © JPbike

    Chwilę po zrobieniu powyższej foty aparacik foto upadł na asfalcik - padła optyka i tak dopełnił swojego żywota :(
    To już mój trzeci zniszczony kompaktowy aparacik (...). Zatem reszta poniższych fotek robiona słabym smartfonem.

    Po odbiciu na zielony pieszy nie było łatwo. Dużo wypychu
    Po odbiciu na zielony pieszy nie było łatwo. Dużo wypychu © JPbike

    ... albo takie koleiny o głębokości całych kół
    ... albo takie koleiny o głębokości całych kół © JPbike

    Na ten punkcik w oddali jadę
    Na ten punkcik w oddali jadę © JPbike

    Baza namiotowa
    Baza namiotowa "Gorc". Czyżbym spotkał papieża? :) © JPbike

    Po prostu JEST PIĘKNIE :)
    Po prostu JEST PIĘKNIE :) © JPbike

    Gorc zdobyty :) (Sorry za słabą jakość fotki)
    Gorc zdobyty :) (Sorry za słabą jakość fotki) © JPbike

    Widoczki z wieży kapitalne
    Widoczki z wieży kapitalne © JPbike

    Pora na zjazd niebieskim. Tu szerokosć kiery nie zmieściła się :)
    Pora na zjazd niebieskim. Tu szerokość kiery nie zmieściła się :) © JPbike

    Gnając w dół nie było łatwo. Technika panie, technika :)
    Gnając w dół nie było łatwo. Technika panie, technika :) © JPbike

    Po zjechaniu niebieskim do Rzek czas na długi i łagodny podjazd również niebieskim wzdłuż Kamienickiego Potoku.
    Po drodze trafiły się niefajne niespodzianki ...

    Tu był most. Przeprawiałem się hardcorowo że ta para była pod wrażeniem :)
    Tu był most. Przeprawiałem się hardcorowo że ta para była pod wrażeniem :) © JPbike

    Druga bezmostowa przeszkoda. Grube tu szkody po ulewach
    Druga bezmostowa przeszkoda. Grube tu szkody po ulewach © JPbike

    Na Przełęczy Borek (1009 m). W Gorcach postawili sporo takich stojaków :)
    Na Przełęczy Borek (1009 m). W całych Gorcach postawili sporo takich stojaków :) © JPbike

    W trakcie przerwy na powyższej przełęczy zauważyłem tymczasową tabliczkę informującą że odcinek niebieskiego którym właśnie jechałem jest zamknięty do odwołania ... Stąd te hardcorowe przeprawy przez potok. Mijałem nawet dwie koparki i trzy stojące terenówki z szyldem Gorczańskiego Parku Narodowego. Poza tym była godzina 15 i szybko stwierdziłem że zaplanowanej trasy nie zrobię, obiadu dziś nie będzie. Zależało mi tylko na zdobyciu Turbacza - zatem dalsza jazda to miłe górskie szerokie dukty fajnie poprowadzone na zboczu gór (czerwony szlak rowerowy).

    Fragment kamienistego zjazdu (szlak rowerowy). Wytelepało nieźle :)
    Fragment kamienistego zjazdu (szlak rowerowy). Wytelepało nieźle :) © JPbike

    Stacja narciarska na Tobołczyku (966 m)
    Stacja narciarska na Tobołczyku (966 m) © JPbike

    Fragmencik podjazdu czerwonym po grzbiecie gór na Turbacz
    Fragmencik podjazdu czerwonym po grzbiecie gór na Turbacz © JPbike

    Na wysokości 1200 m
    Na wysokości 1200 m © JPbike

    Szczyt Turbacza (1310 m) zdobyty :)
    Szczyt Turbacza (1310 m) zdobyty :) © JPbike

    Jakby co - Turbacz na rowerze właśnie zdobyłem po raz drugi - wcześniej atakowałem szczyt 13 lipca 2008 :)

    Schronisko pod Turbaczem. Było piwko za 9 zeta :)
    Schronisko pod Turbaczem. Było piwko za 9 zeta :) © JPbike

    Na rozległej Hali Długiej
    Na rozległej Hali Długiej © JPbike

    Tu powinno widać tartzańskie szczyty, ale za dużo chmur nasłali
    Tu powinno widać tatrzańskie szczyty, ale za dużo chmur nasłali © JPbike

    Teraz już tylko zjazd, trochę techniczny na Przełęcz Knurowską
    Teraz już tylko zjazd, trochę techniczny na Przełęcz Knurowską (846 m) © JPbike
     
    No i dotarłem do bazy. Udany trip MTB był, mimo szlifów na nogach i zniszczenia aparacika foto
    No i dotarłem do bazy. Udany trip MTB był, mimo szlifów na nogach i zniszczenia aparacika foto © JPbike

     Przebieg górskiej wyrypy MTB na Relive - KLIK.





  • dystans : 58.64 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 05:05 h
  • v średnia : 11.54 km/h
  • v max : 51.99 km/h
  • hr max : 173 bpm, 97%
  • hr avg : 148 bpm, 83%
  • podjazdy : 2388 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Kaczmarek Electric MTB - Dziwiszów

    Niedziela, 22 lipca 2018 • dodano: 23.07.2018 | Komentarze 6


    Siódmy kaczmarkowy start. Tym razem w górach, przy stacji narciarskiej na Łysej Górze koło Dziwiszowa. Ciężki miałem tydzień, w roboczych dniach nie udało się zrobić żadnego treningu, tradycyjnie już przez przetyranie pracą. Do tego prócz mnie żaden z teamowych kumpli nie dał rady wybrać się na ten jedyny w 100% górski maraton u Kaczmarka.

    Ponieważ ja właśnie zaczynam upragniony górski urlop zarówno z góralem i szosówką, więc dojazd solo i bezpośrednio z Wielkopolski (niecałe 4h jazdy). Okazało się że źle zorganizowałem czas - w efekcie na miejsce dotarłem na 40 min. przed startem i nici z rozgrzewki, czyli tragiczna mieszanka braku systematycznych treningów, niewyspania, zmęczenia podróżą i nieobecności reszty teamowiczów powodowała że stojąc na samym tyle tłocznego (!) 2 sektora jakoś nie miałem chęci do ścigania, ale skoro tu już jestem to muszę jechać.

    Trasa w Dziwiszowie, zresztą znana mi z zeszłego roku wyróżnia się na tle pozostałych kaczmarkowych ścigów znacznie krótszym dystansem - w przypadku giga to niespełna i „zaledwie“ 60 km, za to przewyższenie sięgające 2400 m to już coś dla prawdziwych górskich kolarzy :).

    No to start. Na początek ... kilometrowy podjazd i już mamy 100 m przewyższenia :). Jakoś jedzie mi się nieźle i od razu zaczynam wyprzedzać. Zamontowanie na górskie kręcenie przedniej przerzutki i „blacików“ 32/22 szybko okazuje się dla mnie strzałem w dziesiątkę - na wyższej kadencji lepiej mi się podjeżdża :). Pierwszy zjazd - na razie nie szaleję, jedziemy jeden za drugim, bo tutejsze górskie fragmenty zjazdowe nie są zbyt szerokie i usiane zdradliwymi niespodziankami w postaci pokaźnych korzeni, poopadowej nawierzchni, kolein, luźnych kamieni, kałuż, patyków, gałęzi, no i niewiadomo co czyhało na trawiastych łączkach. Żeby nie było - już na pierwszych zjazdach zauważam gleby, braki w technice u rywali - przez to oczywiście przebijam się do przodu. Po dojechaniu do znajomego, dość długiego szerokiego szuterka podjazdowego stawka znów się zrównuje. Gdy tylko dokręcamy do miejsca gdzie w zeszłym roku był rozjazd to okazuje się że trasa jest zmieniona - pozbawiona morderczego i trawiastego podjazdu pod szybowisko, no i pętlę giga poprowadzili na odrębnym i niepowtarzalnym fragmencie - prawie jak u Golonki, czyli zmiana trasy wyszła na duży plus.
    Jadąc dalej, miałem trochę tasowań - tzn. rywale lepiej lub równo radzili na „łatwych“ odcinkach, a ja od razu ich łykałem na technicznych odcinkach :). Raz zaliczyłem glebkę w błotnej kałuży :). Najbardziej w pamięci utknął pewien arcytechniczny, stromy zjazd po luźnych kamieniach i z koleinami - zjechałem z bananem na twarzy i przy tym załatwiając kilka osób :). W miarę zbliżania się do rozjazdu zaliczałem kolejne lepsze momenty - niemało wiary (głównie ci z mega) powyprzedzałem na ciężkich podjazdach i zjazdach, że zrobiło się pusto za mną. Po skręceniu na dodatkową pętlę giga wiadomo - klasyczna samotność długodystansowca. Trasa prowadziła przez wspomniane szybowisko, tyle że podjeżdżane od innej, dzikiej strony z dodatkiem znanego i super widokowego zjazdu do Jeżowa Sudeckiego. W końcu, po przejechaniu ze 40 km dopada mnie pokaźne odcięcie, zresztą po braku treningów i niewyspania mogłem się tego spodziewać. W efekcie podjazd od Jeżowa w większości robię z buta, chwilami zerkając na licznik, na procenty nachylenia - min 10%, max 18% ... Na szczycie mikro bufet - obsługująca go miła para emerytów mnie ratuje bananami, arbuzami i 3 butelkami wody - pomogło do czasu kolejnego odcięcia, czyli do połowy kolejnego długiego podjazdu - byłem już trupem, że na minutkę stanąłem by złapać normalny oddech i spożyć ostatniego z pięciu teamowych żeli. Włócząc się dalej, raz było butowanie, raz kręcenie głównie siłą woli, marzyłem tylko o dotarciu do mety. No i cały czas dziwiło mnie że nikt mnie nie dogania - czyżbym był ostatnim? na pewno nie, bo motocykla zamykającego stawkę ani widu, ani słychu. Do mety, ulokowanej na szczycie oczywiście w końcu dotarłem mocno dobity, ale jeszcze równo stojący na nogach :). Szybki owocowy bufet, rzut oka na kartkę z wynikami giga - prawie 2 godziny straty do zwycięzcy open i ostatni (niedekorowany) w M4 mówią same za siebie. Po tym czym prędzej zwiałem do auta i spadam urlopować :)

    39/41 - open giga
    8/8 - M4

    Foto by Piotr Łabaziewicz
    Słabe i mało górskie ujęcie wyszło, tak jak mój marny wynik
    Słabe i mało górskie ujęcie wyszło, tak jak mój marny wynik © JPbike

    Re-transmisja z przebiegu trasy giga na Relive - KLIK.





  • dystans : 45.27 km
  • czas : 01:36 h
  • v średnia : 28.29 km/h
  • v max : 43.08 km/h
  • podjazdy : 101 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Tlenik

    Sobota, 21 lipca 2018 • dodano: 21.07.2018 | Komentarze 2


    Start o 9:42. Pętla wokół Warty. Piękna letnia pogoda :)
    Jazda w charakterze rozkrętki przed górskim MTB w Dziwiszowie.



    Kategoria do 50 km, szoska


  • dystans : 143.86 km
  • teren : 1.00 km
  • czas : 05:07 h
  • v średnia : 28.12 km/h
  • v max : 52.51 km/h
  • podjazdy : 449 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Niedzielne pięć godzinek

    Niedziela, 15 lipca 2018 • dodano: 15.07.2018 | Komentarze 7


    Start o 10:08. Piękna pogoda, chociaż trochę wiało. Trasa obmyślona zaraz po pobudce i tracka gps wgrałem do licznika. Najpierw długi trip przez Oborniki, Obrzycko, Ostroróg - kręcąc tędy wiatr troszkę przeszkadzał, ale co tam. Następnie ze sprzyjającymi bocznymi powiewami napierałem w stronę Sierosławia, na ogródek działkowy - tam był obiad i oglądanie finału (kibicowałem Chorwacji...). Powrót po meczu i trochę wydłużonym wariantem by zmieścić się w pięciogodzinnym limicie. Relive.

    Typowa szosa i typowe krajobraziki w trakcie tegoż tripu
    Typowa szosa i typowe krajobraziki w trakcie tegoż tripu © JPbike

    Pałac w Objezierzu
    Pałac w Objezierzu © JPbike

    W Stobnicy niespodzianka - robią rowerówkę na miejscu torów kolejowych
    W Stobnicy niespodzianka - robią rowerówkę na miejscu torów kolejowych © JPbike

    Jeden z moich ulubionych nadwarciańskich mostów - nieczynny, ale szansa na reaktywację jest
    Jeden z moich ulubionych nadwarciańskich mostów - nieczynny, ale szansa na reaktywację jest © JPbike

    Do
    Do "stolicy Portugalii" nie mam zbyt daleko :) © JPbike

    Nad Jeziorem Bytyńskim. Terenik był by tu dotrzeć
    Nad Jeziorem Bytyńskim. Terenik był by tu dotrzeć © JPbike

    Jazda ruchliwą 92-tką nie była taka zła
    Jazda ruchliwą 92-tką nie była taka zła © JPbike



    Kategoria ponad 100 km, szoska