Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.
- przejechane: 177761.50 km
- w tym teren: 64454.10 km
- teren procentowo: 36.26 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 18h 52m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m
Kategorie
-
Bike Maraton - 38
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1125
do 50 km - 1215
do/z pracy - 277
dron - 60
dzień wyścigowy - 249
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 47
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 178
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 287
podium, te szerokie też - 36
podsumowanie - 10
pomiar czasu - 66
ponad 100 km - 233
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 91
Solid MTB - 30
sprzęt - 45
szoska - 439
Uphill race - 8
w górach - 299
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 389
wyprawy - 62
wysokie szczyty - 34
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20
Black Peak
Canyon Endurace
Scott Scale 740
Sztywna Biria
archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2024, Listopad - 6 - 13
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 93
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 94
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14
Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2013
Dystans całkowity: | 2849.78 km (w terenie 167.00 km; 5.86%) |
Czas w ruchu: | 134:20 |
Średnia prędkość: | 21.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.72 km/h |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 113.99 km i 5h 22m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 30 lipca 2013 • dodano: 30.07.2013 | Komentarze 22
Po ponad dwóch tygodniach spędzonych na rowerowych wojażach wróciliśmy cali i zdrowi. Przejechaliśmy w sumie 2435 km, kręciliśmy przez 118 godzin ciągłej jazdy.
Zaplanowaną trasę udało się w całości zrealizować, chociaż drobnego błądzenia nie brakło. Całą trasę, jak i każdy dzień jazdy z obciążeniem zniosłem bez słabszych chwil, z czego się cieszę, nawet klika dni jazdy po niespodziewanie pokaźnych pagórach w Niemczech nie potrafiły mnie zniszczyć ani fizycznie, ani psychicznie, do tego wszystkie premie górskie padły moim łupem, a Jarek w pełni zasłużył na miano sprintera po płaskim :)
Odwiedziliśmy Niemcy, Francję, Belgię i Holandię z całą masą ich miast i miasteczek.
Kulminacją było zdobycie stolicy Francji i zobaczenie na własne oczy finału setnego Tour de France – super przeżycie !
Poznaliśmy jak w rzeczywistości wygląda życie na co dzień na zachodzie Europy, jak i rowerowa infrastrukturę.
Jak to na wyprawach bywa – spotkań ze znajomymi, miejscowymi i przeróżnymi rowerzystami nie zabrakło – wszystkim bardzo dziękuję za miłe wspólne chwile.
Z miejscem na rozbijanie namiotu nie mieliśmy większych problemów, nawet w centrum Paryża coś się znalazło, a najgorzej pod tym względem wypadła Belgia.
No i najważniejsze – wielkie dzięki dla Jarka za wspólne sakwiarskie ponad dwa tygodnie !
Relacje z każdego dnia i garść migawek z podróży poniżej :)
Dzień 1 - Poznań – Żary, 220.91 km - klik do relacji
Dzień 2 - Żary – Torgau, 196.24 km - klik do relacji
Dzień 3 - Torgau – Kolleda, 180.40 km - klik do relacji
Dzień 4 - Kolleda – Harmerz, 185.84 km - klik do relacji
Dzień 5 - Harmerz – Weilbach, 167.14 km - klik do relacji
Dzień 6 - Weilbach – Ittersdorf, 217.15 km - klik do relacji
Dzień 7 - Ittersdorf – L’Epine, 211.85 km - klik do relacji
Dzień 8 - L’Epine – PARYŻ, 234.73 km - klik do relacji
Dzień 9 - zwiedzanie i finał Tour de France, 32.10 km - klik do relacji
Dzień 10 - zwiedzanie, 32.08 km - klik do relacji
Dzień 11 - Paryż – Neufvy sur Aronde, 111.74 km - klik do relacji
Dzień 12 - Neufvy sur Aronde – Bouchavesnes Bergen, 118.93 km - klik do relacji
Dzień 13 - Bouchavesnes Bergen – Oudenaarde, 164.98 km - klik do relacji
Dzień 14 - Oudenaarde – Roosendaal, 145.70 km - klik do relacji
Dzień 15 - Roosendaal – Maasdam, 59.36 km - klik do relacji
Dzień 16 - Maasdam – AMSTERDAM, 136.87 km - klik do relacji
Dzień 17 – mały trip i powrót do PL, 19.30 km - klik do relacji
Wielki trip przez Niemcy© JPbike
Ku mojej uciesze górskie etapy też były :)© JPbike
Francja zdobyta !© JPbike
Gorąco było, picia szybko ubywało. Tankowanie we francuskiej wiosce© JPbike
Tutaj, po 1590 km od domu żeśmy zajechali :)© JPbike
Zasłużone gratulacje pod Łukiem Triumfalnym :)© JPbike
Zobaczyć Tour de France na żywo to jest duże COŚ !© JPbike
Piękne zwieńczenie setnej edycji Tour de France© JPbike
Zaliczyliśmy fragment sławnego Paris-Roubaix© JPbike
Spotkanie z zawodowcem, który ma na koncie udział w TdF !© JPbike
Wiadomo gdzie jesteśmy - w Holandii :)© JPbike
Holenderskie ścieżki rowerowe są dosłownie wszędzie, szkoda że płaskie ;)© JPbike
W Amsterdamie. Czas na toast za udaną wyprawę !© JPbike
Kategoria podsumowanie, wyprawy, poza PL, w towarzystwie
Poniedziałek, 29 lipca 2013 • dodano: 27.10.2013 | Komentarze 6
Próbując coś pospać na betonowym murku i pod gołym niebem to nie pamiętam niestety czy w ogóle coś zdrzemnąłem czy nie. Wiem tylko że przez ten czas dwie osoby szły po owym murku (obaj łysi) i nic nie robili z naszej obecności.
Bardzo wcześnie pozbieraliśmy się i jazda do centrum Amsterdamu, w poszukiwaniu czynnego sklepu na śniadaniową przekąskę.
Godzina 6:21. Gdzieś tu w pobliżu próbowaliśmy spać :)© JPbike
Przeprawa promowa© JPbike
Poniedziałkowy poranek w Amsterdamie© JPbike
Wśród klimatycznych wąskich uliczek© JPbike
I tak troszkę pokręciliśmy, otwarty sklep znaleźliśmy i czas na śniadanie, gdzieś nad kanałem.
Po najedzeniu Amsterdam właśnie budził się do życia, na ścieżkach rowerowych ruch wzrastał, można było spotkać masę rowerzystów jadących do pracy i elegancko odzianych w koszule, ładne sukienki, no i wizytowe buty … :)
Do odjazdu naszego autokaru zostało jeszcze parę godzin. Po dojechaniu na wspomnianą starą przystań zabraliśmy się do demontowania rowerów i pakowania wszystkiego do ohydnie wyglądających pudeł zrobionych z paru kartonów. Mi robota szła sprawnie, chociaż wątpliwości co do wielkości owego pudła miałem. A Jarek miał spore problemy ze zdjęciem opony drutówki i rozkręcaniu bike’a (o tym jak kompan się … #%^&!!#$!^%!!$ to lepiej nie napiszę). Kilka zużytych części zostało na miejscu, a pięknie wykrzywione tylne koło Drogbas ze wściekłością rzucił do kanału. Jarek powiedział nawet: „koniec z wyprawami”. Cały czas próbowałem go uspokajać, ciężko szło.
Nasz cały bagaż. Wejdzie do autokaru, czy nie ?© JPbike
Po spakowaniu wszystkiego przenieśliśmy się na pobliski parking, będący zarazem miejscem odjazdu autokaru i pozostało nam dość długie i nudne oczekiwanie na odjazd do kraju. Jarek co chwila marudził zdaniami typu: „to nie wejdzie do busa”, „co będzie jak nie wejdzie ?”, „to mój najgorszy dzień w życiu”.
Cóż, to były ciężkie chwile dla nas obu ...
W końcu duży bus nadjechał, kierowca był spoko, Jarek szybko się dogadał, ale i tak za nadbagaż musieliśmy dopłacić, spore pudła weszły do luku bez problemów i po wejściu do klimatyzowanej kabiny można było odetchnąć z ulgą :)
Podróż Eurobusem relacji Amsterdam – Legnica (przesiadka) – Poznań trwała ze 19 godzin, w tym czasie puścili nam 3 fajne filmy, można było sobie zdrzemnąć, ogólnie spoko podróż.
Do Poznania dotarliśmy następnego dnia nazajutrz. Na dworzec autobusowy przyjechał po mnie ojciec. Z Jarkiem przybiliśmy sobie mocną piątkę za udaną ponad dwutygodniową wyprawę i stamtąd już do swoich domów.
Natomiast dwa dni później Jarek z Agą wpadli do mnie i kompan zapytał: „gdzie następna wyprawa” ... :)
Dzień szesnasty, podsumowanie i linki do każdego dnia wyprawy.
Kategoria do 50 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Niedziela, 28 lipca 2013 • dodano: 27.10.2013 | Komentarze 4
Noc, pobudka i śniadanie przebiegły bezproblemowo.
Miejsce gdzie rozbiliśmy namiot, kilkanaście metrów od drogi nie robiło wrażenia na przejeżdżających rowerzystach, więc Holandia jest spoko, póki coś się znajdzie.
Nasza ostatnia namiotowa miejscówka© JPbike
Czas się ruszyć na ostatni dłuższy trip naszej wyprawy.
Wszędzie dookoła płaściutko, niektóre miejsca po których żeśmy jechali znajdują się poniżej poziomu morza …
Typowy holenderski krajobrazik© JPbike
Mostu nie ma i przeprawiamy się przez rzekę tunelem© JPbike
Holenderskie ścieżki rowerowe są tak świetnie oznakowane że mapa jest zbędna.
W Rotterdamie. Barki mieszkalne© JPbike
Ci Holendrzy to mają pomysły na przechowanie auta :)© JPbike
Statek muzeum "Rotterdam"© JPbike
Pamiątka z Tour de France© JPbike
Podziwiamy widoki z wielkiego mostu© JPbike
Stary port z muzealnymi eksponatami. Wszystkie zadbane© JPbike
Oryginalny parking rowerowy© JPbike
Jedziemy dalej przyjemną rowerówką przez holenderskie miasteczka© JPbike
Nie wiem jak to zrobili że tutaj nic nie przecieka na rowerówkę :)© JPbike
Na pewnej stacji dostaliśmy darmową kawę :)© JPbike
Spotkanie z rowerowym turystą. Spoko gość :)© JPbike
Jeden z symboli Holandii. Ten jest zamieszkały© JPbike
Ścieżki rowerowe mają nawet własne przejady kolejowe© JPbike
W relacji opisującej dotarcie do Paryża pisałem o tylnym kole Jarka, które popękało przy nyplach i nabrało niezłego bicia bocznego. Dla tych co chcieliby to krzywe kółko zobaczyć – specjalnie nagrałem filmik :)
Takich wodnych widoczków mieliśmy sporo© JPbike
Pełny luzik. Amsterdam już bliziutko :)© JPbike
Tu się wykąpaliśmy i spotkaliśmy parę Polaków© JPbike
Po pokonaniu 2400 km końcowy cel wyprawy osiągnięty :)© JPbike
Pełna kulturka na ciągu knajpkowo-pieszo-rowerowym :)© JPbike
Mój obładowany na tle masy holenderskich mieszczuchów© JPbike
Typowy Amsterdam (1)© JPbike
Typowy Amsterdam (2)© JPbike
Dobijamy do centrum© JPbike
To duże coś za mną to nic innego jak parking rowerowy :)© JPbike
Masakra, ile tu rowerów ?© JPbike
Nie wiem jak w tym gąszczu można odnaleźć swoj rower :)© JPbike
Będąc w centrum Amsterdamu dokręciliśmy do starej przystani, wśród barek mieszkalnych.
Dokładnie ze 100 metrów stąd znajduje się parking, skąd jutro ruszy autokar do Polski.
I tam urządziliśmy dłuższą przerwę na spożycie resztek jedzenia, jakie zostały nam w sakwach.
Czas na toast za udaną wyprawę :)© JPbike
Powoli zapadał zmrok, czas pomyśleć o kartonach do zapakowania ekwipunku i rowerów na jutrzejszą drogę powrotną.
Nie ujechaliśmy daleko i coś na małym osiedlu się znalazło. Przy ładowaniu było wesoło :)
Drogbas melduje zakończenie akcji poszukiwania kartonów :)© JPbike
Po powrocie na starą przystań postanawiamy że osobno pozwiedzamy wieczorny Amsterdam.
Po prostu jeden jedzie, a drugi pilnuje sakw. Pierwszy po nocnych uliczkach pokręcił JPbike.
Wieczorny Amsterdam (1)© JPbike
Wieczorny Amsterdam (2)© JPbike
Gdy nastała kolej na Drogbasa to po pewnej chwili podeszła do mnie właścicielka barki, która dopiero co przyjechała i poinformowała mnie że mam wiać stamtąd. Nieładnie. No to przeniosłem się kawałeczek dalej, a tu kolejna osoba mnie zaczepiła – to stróż parkingowy. Również i ten facet chciał abym opuścił miejsce. Jak Jarek wrócił z nocnego kręcenia i dowiedział się o zaistniałej sytuacji to … #%^&!!#$!^%!. Trudno, kartony ukryliśmy w krzaczorach i pojechaliśmy gdzieś dalej. Zaniosło nas na prom, po przeprawieniu na drugą stronę dokręciliśmy na jakieś osiedle, tuż przy brzegu rzeki i po jakimś czasie postanawiamy zdrzemnąć w samych śpiworach na betonowym murku oporowym :)
MAASDAM – Rotterdam – ... - Amstelveen – AMSTERDAM (cała trasa ścieżkami rowerowymi).
Dzień piętnasty, dzień siedemnasty (ostatni).
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Sobota, 27 lipca 2013 • dodano: 18.10.2013 | Komentarze 3
Po zbudzeniu okazuje się że porządnie i długo sobie pospaliśmy. Tak miało być.
Jarek mówi że słyszy jak pada i widocznie mocno przeżywa pierwsze deszczowe chwile w namiocie.
Dla mnie luz, pamiętam jak w dzieciństwie na wakacjach z rodzicami po ulewie kompletnie zalało nam cały namiot i był potopik. Ach, co to były za czasy :)
Faktycznie, po zajrzeniu na zewnątrz jest mokro, ale nie pada tak mocno.
No to zjedliśmy śniadanie i jeszcze trochę sobie pospaliśmy.
W końcu przestało padać i czas się dalej ruszyć. Podczas pakowania Jarek wiele razy marudził bo wszystko dookoła jest mokre, a tu gałązki, a tu skarpetki, a tu … :) Doszło nawet do tego że wydusił z siebie: "więcej nie wejdę do mokrego namiotu", albo: "może w Amsterdamie jakąś kwaterę wynajmiemy ?". Cóż, tłumaczę kompanowi że to jest wielodniowa wyprawa rowerowa i do takich spartańskich warunków trzeba być przyzwyczajonym.
Godzina 11:40. Na zewnątrz pada. Brakuje tylko plazmy :)© JPbike
Nasza najbardziej zakamuflowana miejscówka© JPbike
Wyruszyliśmy dopiero około 14:30. Czas zrobić zakupy w Lidlu.
Holenderskie ceny żywności podobne do belgijskich i francuskich, również wysokie.
Jak widać, Holandia to raj dla rowerzystów© JPbike
Jedziemy, jedziemy, dzisiejszy dzionek jakoś leniwie upływa© JPbike
Wizyta w rowerowym. Po tylu dniach taszczenia ze 40 kg chciałoby się pomknąć na czymś takim :)© JPbike
Strasznie płaściutko i równiutko tutaj© JPbike
Przerwa przy wale. Będzie Bitburger :)© JPbike
Długi jest ten wiadukt i to wzdłuż autostrady. W Holandii jest sporo takich obiektów© JPbike
Kanały, śluzy, wszystko przemyślane. Nic dziwnego bo spora część kraju leży poniżej poziomu morza© JPbike
Co ten kompan wypatrzył ?© JPbike
Spotkaliśmy polską barkę, kapitana z brodą też pozdrowiliśmy :)© JPbike
Obrzeże Maasdam© JPbike
Tu zakończyliśmy dość krótki trip tegoż dnia. Czas na obozik© JPbike
Takiej kąpieli mi bardzo brakowało :)© JPbike
I tak rozbiliśmy namiot obok, w głębokiej wnęce między ostrzyżonymi krzakami.
Dobrze że Drogbasowi w trakcie jazdy przeszły te mokre niewygody, kompan nabiera wprawy :)
Pora spać, jutro ostatni cel naszej wyprawy – Amsterdam !
ROOSENDAAL – Oud Gastel – Stampersgat – Fijnaart – Heijningen – Helwijk – Klaaswaal – MAASDAM
dzień czternasty, dzień szesnasty.
Kategoria do 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Piątek, 26 lipca 2013 • dodano: 14.10.2013 | Komentarze 8
Noc spędzona bez rozbijania namiotu w barku nie należała do przyjemnych.
Kiepsko, wręcz fatalnie się spało, co jakiś czas to się budziłem, to jakieś robale atakowały …
Poranek był pochmurny, zwiastowało deszczyk i przyjemną temperaturę do jazdy.
Tu, w pustym barku spaliśmy, a raczej próbowaliśmy spać :)© JPbike
Te ptactwo całą noc hałasowało i Drogbas chce im dokopać :D© JPbike
I tak my obaj kompletnie niewyspani zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy się i zaczęło padać …
Nasza miejscówka w parku rekreacyjnym w Oudenaarde© JPbike
Darmowa energia elektryczna, komórki można podładować© JPbike
Trochę popadało i tak oto spędziliśmy barową pogodę :)© JPbike
W końcu, około południa przestało padać, rozpogodziło się i można jechać dalej.
Tegoż dnia mamy w planach dotrzeć do granicy z Holandią, a to wszystko przez brak miejsca na rozbicie dzikiego obozowiska w Belgii. Po drodze robimy zakupy w Lidlu – ceny żywności podobne jak do francuskich, czyli wysokie.
Te pasy po prawej to ścieżki rowerowe, nawet na drodze ekspresowej© JPbike
A tutaj, po lewej to podziwiamy siedzibę BMC Racing© JPbike
W Gent. Nawet podczas remontu rowerówka ma swój pas ruchu (to żółte) !© JPbike
Przerwa obiadowa na przedszkolnym podwórku© JPbike
Zamek Cortewalle w Beveren. Tu odpoczywaliśmy© JPbike
Czarnoskóre mieszkanki nie tylko Antwerpii są ładne i to na rowerkach :)© JPbike
Dotarliśmy do centrum Antwerpii, trzeba tylko przekroczyć Skaldę© JPbike
Wielka ta Skalda, zastanawiamy się gdzie jest jakiś most© JPbike
No właśnie, gdzie jest most ? Na mapie widać a w realu nie ma. Po krótkim czasie oświeciło mnie, bo po drodze widziałem ludzi na rowerach jadących w stronę jakiegoś budynku blisko brzegu rzeki – może tunel ? Okazało się że mam rację. Dużą i bezszelestną windą zjeżdża się 31 metrów w głąb ziemi.
Fajne wrażenia. Jarek był przerażony bo chyba się boi długich i głębokich tuneli :)
Drogbas tutaj wystrzelił do przodu jak torpeda :)© JPbike
Wbrew pozorom Jarek jest przerażony bo jesteśmy 31 metrów pod ziemią© JPbike
Gdy tylko wyjechaliśmy na powierzchnię to oczom od razu ukazała się super klimatyczna starówka.
Jarkowi tak się tam podobało że doszło nawet do tego: „jak wygram w lotto to tutaj się przeprowadzę” :)
Poniżej zapodaję parę fotek owego Starego Miasta w Antwerpii.
Po Antwerpii trochę pokręciliśmy, i też trochę mieliśmy błądzenia w wydostaniu się z dużego miasta na właściwy kierunek, znów pomocna była nawigacja w telefonie Jarka. Po drodze dopadł nas przelotny deszcz, który przeczekaliśmy pod wiaduktem.
Dzień powoli dobiegał końca, czas myśleć o rozbiciu namiotu. Będąc niedaleko granicy z Holandią skusił nas nieduży teren leśny i żeśmy skręcili w głąb lasu. Po ujechaniu ze kilometra jakieś niefajne miejsce wypatrzyliśmy, a tutaj z bocznej ścieżki nadszedł facet z karabinem i poinformował że to posiadłość prywatna …
Drogbas się #%^&!!#$!^%!. I tak trzeba było jechać dalej. Po drodze, już po ciemku zaliczyliśmy standardową kąpiel na małej stacji. W końcu, około północy udało się dotrzeć do granicy belgijsko – holenderskiej i czas szukać miejsca na obozik. W ciemnościach ciężko szło szukanie, była lekka mgła, kilka miejsc nadawało się do bani, a tu blisko szosa, a tu blisko gospodarstwo, a tu jakieś gówno … Dokręciliśmy do rogatek Roosendaal i wreszcie coś się znalazło i świetnie ukryte w gąszczu drzew. Rozbijamy namiot i spać. Do oporu.
OUDENAARDE – Gent – Lochristi – Lokeren – Sint Niklaas – Beveren – Antwerpen – Brasschaat – Wuustwezel – Essen – granica B/NL – Nispen - ROOSENDAAL
Dzień trzynasty, dzień piętnasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Czwartek, 25 lipca 2013 • dodano: 10.10.2013 | Komentarze 8
Pobudka i zwijanie obozowiska na pastwisku u rolnika przebiegły spoczko.
Śniadanie i kawę spożywamy na tarasie i dzięki temu mamy okazję bliżej się poznać.
Okazuje się że mili Francuzi mają kogoś ze swojej rodziny w Polsce !
No, nawet nam zaproponowali byśmy jeszcze jeden dzień u nich spędzili, ale niestety musimy jechać dalej, by dotrzeć zgodnie z planem do Amsterdamu i nigdy nie wiadomo, co nas jeszcze może spotkać na trasie.
Miły początek dnia. Śniadanie u francuskiej rodziny :)© JPbike
Wymieniliśmy się adresami, dostaliśmy po piwku, pożegnaliśmy się i czas kręcić korbami dalej.
Tegoż dnia mamy w planach dotarcie do sławnego Roubaix i przekroczenie granicy francusko - belgijskiej.
I tak ujechaliśmy ze godzinkę i mamy długo oczekiwany widok – na własne oczy widzimy jak pędzi to TGV :)
Wypasiona infrastruktura sławnego TGV© JPbike
Nagrałem również filmik pokazujący prędkość TGV w porównaniu do autostradowej jazdy TIR-ów :)
Na jednym z paru wiaduktów trochę sobie żeśmy posiedzieli i popatrzyli na te pędzące co kilka minut (!!!) składy.
Faktycznie, prędkość mają taką że wystarczy wydusić z siebie dwa-trzy słowa i pociągu już nie widać :)
Ano, jedzie się SUPER :)© JPbike
Centrum Douai. Tu mielismy przyjemny chłodek :)© JPbike
Ładna rowerówka, prawda ? :)© JPbike
Jeden z symboli Francji. Te autko można kupić :)© JPbike
Zdaje się że Drogbas mówi francuskim krowom - "ja wam ..." :D© JPbike
Przerwa bez ograniczenia szybkości spożywania browarka :)© JPbike
Coraz więcej szosonów spotykamy. A my gorsi ? Gonitw tak pod 35 km/h nie brakowało :)© JPbike
Tego miasta nie trzeba przedstawiać. Ja też tam dotarłem na własnych siłach :)© JPbike
Te barierki nie pozwoliły nam honorowo wjechać na sławny welodrom :(© JPbike
Fragmenty welodromu w Roubaix© JPbike
Spotkanie z zawodowcem, który ma na koncie udział w TdF !© JPbike
No i po siedmiu wspaniałych dniach spędzonych we Francji wjechaliśmy do Belgii. Szosa graniczna, którą jechaliśmy nie była w ogóle oznaczona, żadnej tablicy nie było, jedynie inne znaki drogowe i inne tablice rejestracyjne wskazywały zmianę kraju.
Muszę przyznać że Francja widziana z wysokości siodełka rowerowego mi się bardzo spodobała i zapewne tam jeszcze wrócę z rowerem, a najlepiej na alpejsko-pirenejskie podjazdy :)
Nie wiedziałem że w Belgii można spotkać takie cudo sztuki rowerowej© JPbike
Centrum Avelgem© JPbike
Nasza kąpiel. Dziwny język tutaj mają, bo zamiast wody pryskały jakieś płyny :D© JPbike
Już pierwsze belgijskie kilometry, mijane krajobrazy, wioski w których domy rzucają się w oczy - mieszkańcy muszą być bardzo bogaci i sadzą nawet palmy w ogródkach przy domach :) dały nam do zrozumienia że tutaj to będzie bardzo ciężko o jakieś miejsce na obozowisko. Belgia to mały kraj i praktycznie każdy skrawek ziemi, nawet większy i mniejszy lasek jest wykorzystany niemal na maxa.
Po dojechaniu do Oudenaarde powoli zapadał zmrok, zatrzymaliśmy się w dużym parku rekreacyjnym nad jeziorem. Było sporo dyskusji odnośnie noclegu i ostatecznie zdecydowaliśmy się przenocować w … pustym tropikalnym barku i to bez rozbijania namiotu. Po powrocie do Poznania okazało się że to był nasz najgorszy nocleg podczas wyprawy …
BOUCHAVESNES BERGEN – Bapaume – Ecoust Saint Mein – Dury – Tortequesne – Douai – Waziers – Raches – Faumont – Pont a Marcq – Fretin – Peronne en Melantois – Sainghin en Melantois – Villeneuve d’Ascq – Forest sur Marque – Hem – Roubaix – Wattrelos – granica F/B – Estaimpuis - Avelgem – Kerkhove – Berchem – Melden – Leupegem - OUDENAARDE
Dzień dwunasty, dzień czternasty.
Kategoria wyprawy, w towarzystwie, poza PL, ponad 100 km
Środa, 24 lipca 2013 • dodano: 02.10.2013 | Komentarze 3
Pobudka tegoż dzionka o 9.
Śniadanie, pakowanie i można jechać dalej.
Nasza francuska miejscówka podczas dwunastego dnia podróży© JPbike
Po ruszeniu, w dalszym ciągu decydujemy się kierować po strzałkach trasy Paris-Roubaix.
MY to żeśmy tędy pomykali trasą Paris - Roubaix. Premia górska też była :)© JPbike
Po ujechaniu niezłego kawałka trasy kolarskiego klasyka stwierdzam że znaleźliśmy się poza zasięgiem wydrukowanej mapy z naszą trasą do Amsterdamu, więc robię korektę przy pomocy nawigacji w telefonie Jarka i bardzo sprawnie wracamy na zaplanowaną trasę.
Po przejechaniu 1823 km kapcioszek u mnie złapany :)© JPbike
Katedra Notre-Dame w Noyon© JPbike
Nasza klasyczna przerwa na obiad :)© JPbike
Wzdłuż kanału. Tutaj się odświeżyliśmy :)© JPbike
Terenowy fragmencik też był© JPbike
We Francji takich cmentarzy z czasów obu wojen jest sporo© JPbike
Przejazd przez Peronne© JPbike
W pewnym momencie po ujechaniu ponad 110 km, na interwałowym odcinku szosy, odświeżony po kąpieli w kanale Drogbas niespodziewanie zapytał czy możemy szukać miejscówki. Już ? :) OK, nie ma sprawy i skręciłem w głąb dużego pola, by coś znaleźć i po krótkim czasie znalazłem bez problemu kawałek trawnika na skraju pola z paroma drzewami obok. Gdy tylko wróciłem po partnera i dotarliśmy na miejscówkę to niespodziewanie natrafiliśmy na spacerujących właścicieli tutejszego rozległego pola. Gospodarze okazali się super miłymi ludźmi, bez problemu żeśmy się dogadywali i zaproponowali nam miejsce na obozowisko, na ogrodzonym pastwisku.
Dostaliśmy nawet troszkę przekąsek i … dobre piwo !
Noclegownia na pastwisku u rolnika :)© JPbike
NEUFVY SUR ARONDE – Gournay sur Aronde – Ressons sur Matz – Mareuil la Motte – La Plaine – Thiescourt – Noyon – Roiglise – Roye – Marcheleport – Villers Carbonnel – Peronne – BOUCHAVESNES BERGEN
Dzień jedenasty, dzień trzynasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Wtorek, 23 lipca 2013 • dodano: 23.09.2013 | Komentarze 0
Wczorajsza impreza z dużą ilością % i do tego upalne dni, jakie wtedy we Francji panowały spowodowały że zdecydowaliśmy się dłużej pospać i wyruszyć w dalszą trasę wyprawy późniejszą porą. Tegoż dnia po śniadaniu na niebie pojawiły się chmury i odgłosy zwiastujące burzę.
Jarek i Michalina postanowili skorzystać z zaplecza sanitarnego na kempingu obok, przy tym podładowaliśmy telefony, a ja zająłem się zwinięciem obozowiska.
Gdy skończyłem i wpakowałem wszystko do sakw i to zaczęło pokropywać. Ale ulga po tych upałach.
Po pożegnaniu z Michaliną w końcu udało się ruszyć.
Nasza paryska miejscówka. Tu spędzilismy dwie nocki© JPbike
Zanim opuścimy Paryż to koniecznie trzeba jeszcze raz przejechać przez ścisłe centrum i tak też uczyniliśmy.
Łuk Triumfalny w całej okazałości© JPbike
Ślubna sesja zdjęciowa na Polu Marsowym, pod Wieżą Eiffla© JPbike
Nad Paryż nadchodzi oberwanie chmury© JPbike
Lunęła ulewa i schowaliśmy się w przystanku© JPbike
W Paryżu jest mnówsto motocykli i skuterów wszelakiej marki© JPbike
Dzięki wydrukowanym i dość dokładnym mapom, z Paryża wydostajemy się bardzo sprawnie.
Dalsza trasa, przez francuskie wioski i miasteczka przebiega przyjemnie, po opadach temperatura spadła do optymalnych wartości i tak już zostało do końca naszej wyprawy. Tylko jeździć :)
W pewnym momencie przypadkiem zauważamy namalowane na asfalcie strzałki z napisem „RO”, szybko stwierdzamy że to nic innego jak sławny klasyk Paris – Roubaix. Okoliczni mieszkańcy to potwierdzają i robię korektę trasy tak, by jak najdłużej jechać tędy i poczuć się podczas jazdy jak Fabian Cancellara, albo Michał Kwiatkowski :)
Jedzie się tędy wspaniale i do tego znikomy ruch na drodze. Luz :)© JPbike
Te oznaczenie to nic innego jak sławna trasa klasyka Paris - Roubaix :)© JPbike
Super klimatyczna francuska wioska© JPbike
Przerwa na Heinekena. Ja to lubię takie chwile :)© JPbike
Kąpiel Drogbasa na skraju wielkiego pola :)© JPbike
Kościółek w Neufvy sur Aronde© JPbike
Po przekroczeniu stówki i nastaniu wieczorowej pory zaczynamy szukać miejscówki.
Pierwsza, na trawiastym i ogrodzonym pastwisku mi nie pasowała, więc ujechaliśmy kawałek dalej pod górkę i coś w miarę fajnego się znalazło. Drogbas coś tam mówił że słyszał samoloty w okolicy.
Rozbiliśmy namiot, czas na kolacyjkę i pora spać.
PARIS – Sarcelles – Chaumontel – Chantilly – Creil – Rieux – Sacy le Grand – Avrigny – Bailleul le Soc – La Neuville Roy – Moyennneville – NEUFVY SUR ARONDE
Dzień dziesiąty, dzień dwunasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Poniedziałek, 22 lipca 2013 • dodano: 10.09.2013 | Komentarze 4
Drugi i ostatni dzień zwiedzania stolicy Francji. W dalszym ciągu upalnie.
Najważniejszym celem tegoż dnia ma być zdobycie Wieży Eiffla.
Po dość późnej pobudce i śniadaniu zwijamy namiot, który wraz z sakwami sprytnie ukrywamy w krzakach, a my w cywilnych ciuchach ruszamy do centrum, do którego mamy raptem kilka km. Pomykając po paryskich ulicach i rondach zarówno ja i Jarek dość szybko przyzwyczajamy się do poruszania się rowerem w tamtejszych warunkach. Ścieżek rowerowych, a raczej wydzielonych pasów dla rowerów jest sporo.
Typowe paryskie ulice© JPbike
Drogbas zagaduje się z tym spoko gościem (pił browarka) :)© JPbike
A tutaj to próbuję być Paryżaninem na rowerze. Ładne mam łydki, no i te rowerzystki :)© JPbike
Paryskie ronda są tak wielkie że w kadrze ledwo widać fragment :)© JPbike
Masakra, niektóre tamtejsze ronda są wielkości boisk piłkarskich, do tego większość nie ma wydzielonych pasów ruchu, mimo tego kierowcy i rowerzyści poruszają się tędy spoko i bez stłuczek, nie zauważyłem znanego u nas wnerwiania na innych. Normalnie kulturka :)
Nad Sekwaną© JPbike
Główna atrakcja tegoż dnia :)© JPbike
Po dokręceniu pod wieżę rowery przypinamy do stojaka i czas na schodową wspinaczkę widoczkową.
Zanim doszliśmy do klatki schodowej to trzeba było wrócić do rowerów i zostawić moją torbę na kierownicę bo mają tam elektroniczną bramkę, co oznacza że turystów z metalowymi przedmiotami (miałem scyzoryk i multitool), oraz alkoholem (mieliśmy browarki) nie wpuszczają na górę. Faktycznie, niezła jest tam w okolicy zorganizowana ochrona.
Wieżę Eiffla i jej okolice strzegą takie rowerowe patrole© JPbike
W drodze schodami na platformę widoczkową© JPbike
Panoramka z Wieży Eiffla (1)© JPbike
Panoramka z Wieży Eiffla (2)© JPbike
Ten facet pewnie miał hardcorową robotę :)© JPbike
Panoramka z Wieży Eiffla (3)© JPbike
Wspinaczka po schodach kosztuje 5 euro, a wjazd taką windą 20 euro© JPbike
Było fajnie, Wieża Eiffla zdobyta. Złazimy w dół, na piwo :)© JPbike
MY to browarka pijemy nawet w takich wyjątkowych miejscówkach :)© JPbike
Upał taki że sporo czasu zleciało na lenistwie w powyższym miejscu nad wodą. Późnopopołudniową porą zapadła decyzja że jedziemy (ja i Jarek rowerami, a Michalina metrem) do La Defense na zakupy żywnościowe do marketu i wracamy do naszej miejscówki.
Paryskich uliczek c.d.© JPbike
La Defense. Basen, niżej ulica a pod ziemią tunel z główną drogą© JPbike
Po zajechaniu na miejsce i spożyciu pożywnej kolacji czas urządzić imprezę w Paryżu nad stawem i z dużą ilością %.
Do której trwała owa impreza ? Skąd mam wiedzieć, ale wiem że było fajnie :)
A jutro ruszamy w dalszą drogę, do Amsterdamu.
Dzień dziewiąty, dzień jedenasty.
Kategoria wyprawy, w towarzystwie, poza PL, do 50 km
Niedziela, 21 lipca 2013 • dodano: 01.09.2013 | Komentarze 4
Śpiąc tegoż dnia w dusznym i ciasnym korytarzyku zostałem dość wcześnie zbudzony przez dwóch gości, którzy też tam nocowali i właśnie opuszczali mieszkanko. A Jarek mówił mi że spał obok Koreańczyka :) Gospodarz Cedric jeszcze spał, do tego kolejny gostek który dopiero co wrócił chyba z nocnej imprezy coś tam tłumaczył, w sumie nie wiem co. Zarówno mi, jak i Jarkowi to wszystko przestało się podobać i podjęliśmy decyzję że kolejny nocleg poszukamy gdzieś indziej. Śniadanie spożywamy na klatce przed wejściem do owego kiepskiego mieszkanka, sakwy zostawiamy na miejscu, po czym jazda pozwiedzać trochę Paryża i oczywiście gwoźdź naszej wyprawy, czyli kibicowanie podczas finałowego etapu Tour de France.
W Paryżu. Jedziemy zwiedzać i kibicować© JPbike
La Defense. Nowoczesna dzielnica wieżowców© JPbike
A tutaj to się pochwalę że tam byłem :)© JPbike
Ta fotka jest wyjaśnieniem niskiej średniej prędkośći tegoż dnia :)© JPbike
Wieżowce, wiadukty, schody. Trochę tam futurystycznie :)© JPbike
JPbike, rowerowy zdobywca Paryża !© JPbike
Ładny basenik, a pod nim, w tunelu jest główna droga© JPbike
Wiadomo co tam w oddali jest :)© JPbike
Temperatura tegoż niedzielnego dnia zapewne przekroczyła 35 stopni.
Więc na dłuższy czas zatrzymaliśmy się przy owym baseniku w wieżowcowej scenerii :)
Upał straszny i z radochą się tutaj popluskałem :)© JPbike
Zaczynają zjeżdżać na finał TdF przeróżnej maści kolarze© JPbike
Po jakimś czasie trzeba się ruszyć, finał TdF się zbliża ...
Tamtejsze budynki i wieżowce mają przeróżne kształty© JPbike
Architekci to tutaj mają duże pole do popisu :)© JPbike
Z bliska Wielki Łuk to faktycznie jest wielki :)© JPbike
Wydostanie się z La Defense na Pola Elizejskie jest bardzo łatwe i jedzie się w linii prostej :)
Zasłużone gratulacje pod Łukiem Triumfalnym :)© JPbike
Ci kibice TdF stoją tu i tam od wielu ładnych godzin, do tego w upale© JPbike
Tamci w koszulkach SKY chyba czekają na przejazd klosia :D© JPbike
W poszukiwaniu miejsca do kibicowania. Ciężko coś znaleźć© JPbike
Byliśmy bardzo spragnieni. Najdroższe piwko, jakie piliśmy© JPbike
Po długich poszukiwaniach w końcu udało się znaleźć jakieś średnie miejsce do oglądania peletonu.
Zanim tam dotarliśmy (przeciskaliśmy się) to zauważyłem że przy takim niezłym upale brukowano-asfaltowa nawierzchnia wielkiego ronda wokół Łuku Triumfalnego zaczęła się roztapiać, ludzie tam urywali klapki, sandały, a moje opony wręcz się kleiły do nawierzchni :)
Najpierw przejechał długi i barwny korowód sponsorów TdF© JPbike
Barwy Francji. Widowiska czas zacząć :)© JPbike
No i w końcu nadjechał sławny peleton !© JPbike
Ten w żółtym to Froome, a za nim nasz Kwiatkowski !© JPbike
Było co popatrzeć, były ucieczki, zarówno udane i kasowane, żartowałem z Jarkiem coś w stylu "patrz, to grupa Maksa, a tu jedzie z3waza, klosiu, Rodman, josip, a my dwaj na czubie :D".
Po tych wspaniałych emocjach powoli zapadał zmrok i udaliśmy się pod sam Łuk Triumfalny podziwiać niezwykle barwne efekty świetlne, jak i można było popatrzeć na wielkim telebimie momenty dekoracji.
Piękne zwieńczenie setnej edycji Tour de France© JPbike
Po tym wszystkim i spełnionym marzeniu obejrzenia finału TdF na własne oczy zdecydowaliśmy że wrócimy na basenik w La Defense. A tam poza super przyjemnym pluskaniem się w wodzie w tropikalną noc urządziliśmy popijawę z francuskim winem w roli głównej. Michalina, która nam towarzyszyła tegoż dnia, gdzieś znalazła nawet cały karton wafelków do lodów i można było się najeść :)
W końcu trzeba iść spać. Wcześniej przestudiowałem plan miasta i bez problemu znalazłem tereny zielone nad Sekwaną. Więc z Drogbasem udałem się po sakwy do niefajnego mieszkanka i ponownie załadowani żeśmy ruszyli na szukanie miejscówki na rozbicie namiotu. Po krótkich poszukiwaniach i grubo po północy coś znalazłem, między krzakami, nad brudnym stawem, dobrze osłonięte od ulicy i w dodatku obok drogiego kempingu nad Sekwaną.
Rozbicie namiotu, wskok do środka i zaśnięcie poszły sprawnie.
Dzień ósmy, dzień dziesiąty.
Kategoria do 50 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy