Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.
- przejechane: 173053.84 km
- w tym teren: 62796.10 km
- teren procentowo: 36.29 %
- v średnia: 22.72 km/h
- czas: 315d 14h 36m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m
Kategorie
-
Bike Maraton - 38
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1096
do 50 km - 1192
do/z pracy - 276
dron - 58
dzień wyścigowy - 241
Etapówki MTB - 27
Festive 500 - 47
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 175
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 285
podium, te szerokie też - 36
podsumowanie - 10
pomiar czasu - 66
ponad 100 km - 222
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 89
Solid MTB - 29
sprzęt - 43
szoska - 418
Uphill race - 8
w górach - 290
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 380
wyprawy - 55
wysokie szczyty - 34
XC - 31
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20
Black Peak
Canyon Endurace
Scott Scale 740
Sztywna Biria
archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2024, Maj - 8 - 17
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 93
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 94
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14
Wpisy archiwalne w kategorii
wyprawy
Dystans całkowity: | 7017.03 km (w terenie 196.00 km; 2.79%) |
Czas w ruchu: | 359:32 |
Średnia prędkość: | 19.52 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
Suma podjazdów: | 12311 m |
Liczba aktywności: | 52 |
Średnio na aktywność: | 134.94 km i 6h 54m |
Więcej statystyk |
Środa, 17 lipca 2013 • dodano: 09.08.2013 | Komentarze 8
Poranek piątego dnia przebiegł spoko, śniadanko, kawa, wrzutka sprzętu do sakw i myk w dalszą drogę. Podczas tegoż etapu czekał nas przejazd przez częściowo znane mi pagórkowate okolice Frankfurtu nad Menem, pięć lat temu rowerowałem tam, podczas pobytu u ciotki i wujka.
Pobudka ! Miejscówka przy ambonie, w zalesionym wzgórzu© JPbike
Szuterek zjazdowy z naszej noclegowni, tam na dole Fulda© JPbike
Podczas powyższego zjazdu, na uskoku przy belce odwadniającej Jarkowi wypięła się z bagażnika sakwa (urwany dolny zaczep), przymusowy postój na poprawę zamocowania i można było jechać dalej.
Szosa w dalszym ciągu pagórkowata. Mi się podobała© JPbike
Po zrobieniu zakupów w najbliższym markecie spotkaliśmy miłego rowerzystę, troszkę gadki i gość spytał czy pomóc w orientacji, nie trzeba bo wszystko na mojej mapie się zgadzało.
Camping w Nieder-Moos, wypełniony do ostatniego miejsca© JPbike
W pewnym momencie Jarek wyraźnie miał dość podjazdów i zapytał mnie „kiedy to się skończy ?” ...
Uff, kompan odżył, gdy tylko zaczęliśmy pokonywać długi zjazd :)
Przejazd przez kolejne ładne niemieckie miasteczka© JPbike
Po jakimś czasie ponownie pokonywaliśmy kolejne pagóry, było troszkę błądzenia na lokalnych drogach, aż w końcu na horyzoncie pojawiło się oczekiwane przeze mnie nieduże i dobrze mi znane pasmo górskie Hoch Taunus.
Jarek od razu zapytał czy będziemy tam wjeżdżać, na najwyższy 879 metrowy szczyt :)
W drodze do Frankfurtu nad Menem. W oddali wspomniane góry© JPbike
Po dokręceniu do Bad Vilbel skierowałem nas na miłą i znaną mi ścieżkę rowerową wzdłuż rzeczki Nidda. Po drodze trzeba było zarządzić postój, Drogbas zgłaszał zmęczenie upałem i podjazdami, brakło możliwości kąpieli. Pojawiły się pierwsze wątpliwości odnośnie powodzenia wyprawy. Cóż, trzeba być twardym, a nie mientkim. Po jakimś czasie udało się ruszyć dalej, zaliczając dwa postoje przy wodopojach. I tak dojechaliśmy do Frankfurtu nad Menem.
Zaproponowałem przejazd przez centrum i starówkę. Jarek nie chciał, doszło nawet do małej sprzeczki na temat zwiedzania, na szczęście zakończonej pogodzeniem.
Przerwa przy sklepie. Picia mam tyle że to prawie cysterna :)© JPbike
Jak już wspominałem - we Frankfurcie nad Menem mieszkają ciotka z wujkiem. Podczas planowania wyprawy był pomysł na nocleg u rodziny, ale akurat wtedy mieli zaplanowane wakacje nad polskim morzem.
Po zakupach jazda dalej. Znów błądzenie w wydostaniu się na właściwą drogę.
Tak się złożyło że moja intuicja skierowała nas na ścieżki rowerowe prowadzące w góry Hoch Taunus, w sumie dobrze, bo wiedziałem gdzie jesteśmy i gdzie jechać dalej :)
Każdy wodopój był dla nas zbawieniem :)© JPbike
Coś dla zawiedzonych brakiem fotek z centrum Frankfurtu nad Menem© JPbike
Panie i panowie, to własnie w tamtych górach zaliczyłem swój debiut maratonowy :)© JPbike
Jeszcze jedno spojrzenie na Hoch Taunus, dla sentymentu :)© JPbike
Wypaśny sklep rowerowy na rogatkach Frankfurtu nad Menem© JPbike
Ponieważ wcześniej ustaliliśmy że tegoż dnia jeszcze za widna zaczniemy szukać miejscówki na rozbicie obozu, by trochę odpocząć i szybciej iść spać, to po przekroczeniu miasteczka Weilbach skręciliśmy na częściowo zalesione pole i po krótkich poszukiwaniach znalazł się wykoszony skrawek ziemi, całkiem przyjemny. Niepowtarzalną atrakcją był widok podchodzących do lądowania na wielkim frankfurckim lotnisku dużych samolotów. Niemal bez przerwy w ciągu jednej minuty można było podziwiać aż kilka sztuk. Fajne wrażenia :)
Tak, co chwila cos tam leciało w stronę pasa do lądowania :)© JPbike
Miny świadczą że dzień był ciężki. Jeszcze tylko obiadokolacja i spać© JPbike
HARMERZ – Giesel – Hosenfeld – Gedern – Ortenberg – Stockheim – Florstadt – Karben – Bad Vilbel – Frankfurt am Main – Eschborn - Schwalbach am Taunus – Liederbach am Taunus - Marxheim – WEILBACH (2 km za miasteczkiem)
Dzień czwarty, dzień szósty.
Kategoria wyprawy, w towarzystwie, poza PL, ponad 100 km
Wtorek, 16 lipca 2013 • dodano: 07.08.2013 | Komentarze 8
Nauczeni zbyt późnym ruszaniem tym razem dość wcześnie wstaliśmy, po 6 rano, kawa, skromne śniadanko, pakowanie wszystkiego i myk w dalszą drogę.
Zapowiadał się ciepły letni dzień.
Ani ja, ani Jarek nie spodziewaliśmy się że będzie to jeden z cięższych etapów.
Gór, a raczej pokaźnych pagórów na całej trasie mieliśmy pod dostatkiem.
Miejscówka na skraju pola. Dwa razy obok przejechał traktor, nie robiąc nic z naszej obecności© JPbike
Przerwa na drugie śniadanie w Sommerda© JPbike
Bad Langensalza. Jedno z piękniejszych niemieckich miasteczek© JPbike
Klimatyczna starówka w Bad Langensalza© JPbike
Rondo z japońskimi akcentami© JPbike
Kolejne podjazdy ... Dawaj Drogbas !© JPbike
W miarę zbliżania się do Eisenach zrobiło się upalnie, przydałaby się kąpiel, a jakiegoś zbiornika wodnego wokół nie było widać ani na mapie, ani w realu. Po podjechaniu na stację paliw wymyśliliśmy że można byłoby się spryskać myjką ciśnieniową, co od razu i z radochą uczyniliśmy :)
Ale frajda !!! Trzeba jakoś radzić w takie upały :)© JPbike
Przerwa w miłym cieniu, przy dużym wiadukcie. Na zdrowie dla wszystkich zaglądających :)© JPbike
Któryś tam dłuższy podjazd. A ten Drogbas porównywał do tego w Karpaczu Górnym© JPbike
Krajobrazik z trasy© JPbike
Nie powiem - ten górski etap mi się podobał :)© JPbike
Przerwa obiadowa. Miejsce ładne, tylko mrówki dawały o sobie znać© JPbike
Ładnie tam. W oddali gigantyczna hałda© JPbike
Przez większość tegoż dnia właśnie tak i podobnie wyglądała nasza trasa© JPbike
Bez komentarza :)© JPbike
Pozostałość po dawnej granicy Niemiec wschodnich i zachodnich© JPbike
Góry góry - jak widać po fotce, biała koszulka z czerwonymi groszkami mi się należy :)© JPbike
W okolicy 160 kilometra Jarka złapał kryzys. Zaproponowałem rozbicie w okolicy, kompan był na tyle twardy i kręcił dalej po pagórach. Pragnął kąpieli, odkryłem nawet potok, ale chaszcze i brudna woda nie zachęcały. W pewnym momencie, już po minięciu rogatek Fuldy zauważyłem mały cmentarz, pomyślałem że jest tam kran i był.
Na wyprawach trzeba jakoś radzić, więc szybkie mycie i jazda dalej, już po zmierzchu po nocnej Fuldzie.
Centrum Fuldy. Podziwiamy nocne fontanny© JPbike
Po wydostaniu się z miasta Jarka ponownie dobijało zmęczenie górskim etapem i czas szukać miejsca na nocleg. Padło na małe zalesione wzgórze, obok ambony. Tym razem miejscówkę znalazł nabierający wprawy na wyprawach sam Drogbas.
KOLLEDA – Sommerda – Straussfurt – Dachwig – Grafentonna – Bad Langensalza – Behringen – Stockhausen – Eisenach (rogatki miasta) – Fortha – Marksuhl – Vacha – Rasdorf – Hunfeld – Fulda – HARMERZ
Profil trasy 4 etapu, najwyższy punkt ma prawie 400 m.n.p.m.
Dzień trzeci, dzień piąty.
Kategoria w górach, ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Poniedziałek, 15 lipca 2013 • dodano: 05.08.2013 | Komentarze 6
Tegoż poniedziałkowego dnia pobudka była dość wczesna. Zwijanie namiotu i ekwipunku, doczepienie sakw do bagażnika i szybki myk do Torgau, do najbliższego marketu bo w niedzielę w Niemczech takowe sklepy są zamknięte.
Pogoda w końcu się poprawiła, najfajniejsze jest to że przestało wiać nam w twarze.
Przy torach kolejowych pora na śniadanie, najwazniejszy posiłek© JPbike
Po śniadaniu okazało się że znowu zbyt późno wystartowaliśmy i pewnie nici z dwusetki.
No i niespodziewanie na horyzoncie zaczęły się pojawiać pokaźne pagóry, jak się później okazało – takie miłe dla oka i dla mnie, rasowego górala krajobrazy towarzyszyły nam aż do granicy z Francją.
Przejazd przez ładne niemieckie miasteczko© JPbike
W drodze do Lipska. Zaczynają się pagóry© JPbike
Dworzec kolejowy DB w Lipsku© JPbike
W tymże mieście w sumie nie spodziewałem się takiej ilości rowerów© JPbike
Centrum Lipska. Grali tam w siatkówkę plażową© JPbike
Lipsk, duże spoko miasto, w którym można spotkać sporo charakterystycznych budynków z czasów NRD. Przejechaliśmy przez centrum z krótkim postojem, spory tam ruch, nie brakło drobnego zabłądzenia w wydostaniu się na właściwą drogę, w takich sytuacjach czasem ratowała nas nawigacja w telefonie Jarka.
W Niemczech takich słonecznych elektrowni jest sporo© JPbike
Powoli robi się upalnie. Przerwa przy fontannie w ładnym miasteczku Weissenfels© JPbike
Pora na browarka. Bez takowego napoju nie idzie nam żyć :)© JPbike
Jedziemy dalej, po płaskowyżu. Humor mi dopisuje :)© JPbike
Późnopopołudniowa przerwa obiadowa w okazałym miejscu© JPbike
Zjazd 7%. Tutaj wykręciłem bez rozpędu V-maxa :)© JPbike
Freyburg Unstrut - ładne niemieckie winnice i zamek© JPbike
Postój przy sklepie. Nawet pieski mają swój parking :)© JPbike
Mieliśmy okazję zobaczyć jak budują niemieckie szosy - tutaj twarde podłoże© JPbike
Lubię uciekać siłowo na podjazdach i po tym fotka cyknięta na górze z użyciem zoomu :)© JPbike
Kilometry upływały, powoli zapadał zmrok. Jarek bardzo chciał się wykąpać, dokręciliśmy do widocznego na mapie zbiornika wodnego, który okazał się być brudnym i zarośniętym, wiec jadąc dalej dojechaliśmy już po zmierzchu do miejscowości Kolleda, gdzie po 22-tej Drogbas nie wytrzymał i zdecydował się na kąpiel w … rynkowej fontannie, w której pływała sobie rybka :)
I tak dalej, po przekroczeniu rogatek tegoż miasteczka nastąpiło szukanie miejscówki do spania – padło na skraj pola przy rzeczce. Rozbicie obozu poszło sprawnie i czas spać.
TORGAU – Mockrehna – Eilenburg – Taucha – Leipizg – Markranstadt – Lutzen – Weissenfels - Laucha an der Unstrut – Freyburg Unstrut – Billroda – Ostramondra – KOLLEDA (kilka km za miastem)
Dzień drugi, dzień czwarty
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Niedziela, 14 lipca 2013 • dodano: 03.08.2013 | Komentarze 5
Jak się jest u Kornelci, Asiczki i Piotrka to wiadomo że czas bardzo miło upływa :)
Tegoż niedzielnego dzionka tak dobrze się spało, pogaduszki i pyszne śniadanie spowodowały że na dalszą trasę wyruszyliśmy ponad godzinę później.
Pamiątkowa fotka w 100% musi być !© JPbike
Trochę chłodnawo było i znów zmuszeni byliśmy stoczyć walkę z niesprzyjającym w kręceniu na zachód wietrze.
Spodziewałem się że ciężko będzie w takich warunkach trzasnąć dwusetkę z sakwami. Nie myliłem się.
Żegnamy nasz kraj i wkraczamy do Niemiec© JPbike
Pierwszy postój nastąpił w przygranicznym Bad Muskau, w tamtejszym parku z okazałym pałacem, zresztą wcześniej, podczas startowego dnia wyprawy Dookoła Polski miałem okazję zwiedzić tamte okolice.
W parku w Bad Muskau. Dbają tam o wszystko :)© JPbike
Przerwa przy białej ławeczce© JPbike
No i zaczęło się wielkie kręcenie przez całe Niemcy ze wschodu na zachód.
Zarówno w mijanych miasteczkach, jak i poza nimi wszędzie czysto, dbają tam o szczegóły.
A tamtejsze asfalty równe jak stół, no takie że idealnie wycentrowane koła to podstawa :)
Strasznie gładziutko na tych niemieckich szosach :)© JPbike
Popołudniową porą czas na przerwę obiadową, padło na fajną miejscówkę przy wielkim zbiorniku wodnym – Sedlitzer See.
Co jedliśmy – to będzie opisywał mianowany przeze mnie szef kuchni – Drogbas :)
Jak widac - mamy wszystko co potrzeba© JPbike
Po umyciu garów trzeba było pokonać porządny podjazd© JPbike
Po przerwie pomykaliśmy dalej. Mijane krajobrazy nie różniły się zbytnio od tych wielkopolskich.
Nietypowe znaki. Dbają tam o swoich obywateli© JPbike
Las elektrowni wiatrowych - na trasie było ich tysiące© JPbike
Zamek Hartenfels w Torgau© JPbike
Po przekroczeniu Torgau zapadł zmrok i trzeba było się rozglądać za miejscówką na obóz.
Po krótkich poszukiwaniach padło na niefajne miejsce, przy drzewach obok jakiejś fabryki.
Komary nie dawały spokoju, po rozbiciu namiotu i wpakowaniu bagażu do środka czas spać.
ŻARY – Lipniki Łużyckie – Czaple – Łęknica – granica PL/D – Bad Muskau – Spremberg – Sedlitz – Senftenberg – Lauchhammer – Elsterwerda – Bad Liebenwerda – TORGAU (2 km za rogatkami)
Dzień pierwszy, dzień trzeci.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Sobota, 13 lipca 2013 • dodano: 01.08.2013 | Komentarze 11
Nadszedł w końcu ten długo oczekiwany dzień, by rozpocząć swoją drugą w życiu wielodniową wyprawę rowerową z sakwami.
Poranna krzątanina przebiegła sprawnie i po 7-mej mogłem ruszyć spod domu blisko 40 kilogramowym rumakiem na podbój Paryża, obejrzenie finału Tour de France i w końcu zdobycie Amsterdamu.
Jako że wcześniej rozesłałem info znajomym, by mogli pokonać z nami trochę pierwszych kilometrów, to na miejscu zbiórki, w okolicach Strzeszynka oprócz mojego kompana Drogbasa zjawiło się kilku kumpli, wszyscy na szosówkach – klosiu, Marc, z3waza i seba284 – ten ostatni na oslickowanym mtb.
Ekipa eskorty startowej :)© JPbike
No to RUSZYLIŚMY !
Od razu w peletoniku zrobiło się miło i wesoło :)
Klosiu zapragnął chociaż przez chwilę poczuć się wyprawowiczem :)© JPbike
Ciekawostka – prędkość maksymalną tegoż dnia mojego objuczonego rumaka rozwinął sam Mariusz !
No, podjeżdżików nie zabrakło© JPbike
Hura ! Dołączył do nas Super Facet na rowerze – Jurek :)© JPbike
I w takim składzie wspólnie dokręciliśmy do Skrzynek, gdzie szosoni i Seba odłączyli od nas i pognali w drogę powrotną.
Natomiast Jurek57 przejął rolę naszego przewodnika.
Trzeba wspomnieć że tegoż dnia mieliśmy iście wmordewindową jazdę, cóż, trzeba jakoś radzić.
Przerwa przy pałacu w Wąsowie© JPbike
Nowy Tomyśl. Największy wiklinowy kosz świata !© JPbike
Pierwszy wspólny browarek postawił Jurek :)© JPbike
W Nowym Tomyślu Jurek odłączył od nas i od tego momentu, byliśmy zdani na samych siebie.
Teraz już jedziemy sami, we dwójkę, miny takie sobie, to przejdzie :)© JPbike
Skansen parowozów w Wolsztynie© JPbike
Na Ziemi Lubuskiej troszkę interwałów się znalazło© JPbike
Do Żar dokręciliśmy bez problemów, chociaż wspomniany niesprzyjający wiatr i troszkę lubuskich interwałów trochę sił z nas wykrzesały. Średnia prędkość tegoż dnia wyszła niezła jak na sakwiarzy :)
W Żarach. Podziwiamy wypaśne czołgi© JPbike
Rynek w Żarach© JPbike
Przerwa przy ławeczce Telemanna© JPbike
W Żarach mieszkają Kornelcia, Asiczka i Piotrek. Z tymi świetnymi przyjaciółmi oczywiście wcześniej się zagadałem i zatrzymaliśmy się na nockę właśnie tam u nich. Cały wieczór i część nocy a jakże bardzo miło zleciały :)
Dzięki wszystkim za świetnie spędzony pierwszy dzień naszej wyprawy.
POZNAŃ - Kiekrz - Sady - Lusówko - Niepruszewo - Skrzynki - Buk - Niegolewo - Michorzewo - Kuślin - Wąsowo - Nowy Tomyśl - Boruja Kościelna - Wolsztyn - Obra - Świętno - Kolsko - Konotop - Lubięcin - Nowa Sól - Kożuchów - Żagań - ŻARY
Podsumowanie, dzień drugi.
Kategoria ponad 200 km, w towarzystwie, wyprawy
Niedziela, 23 czerwca 2013 • dodano: 25.06.2013 | Komentarze 6
Obudziłem się krótko po 7-mej, całkiem wyspany.
Na zewnątrz piękny poranek, w namiocie warunki iście tropikalne :)
Poranna toaleta, śniadanie, kawa i pakowanie wszystkiego poszły sprawnie.
Nasza miejscówka w okolicy Lędzina© JPbike
Najpierw trzeba było się wydostać z tych chaszczy :)© JPbike
Na promenandzie w Rewalu© JPbike
Trzęsacz ze sławnymi ruinami kościółka© JPbike
Replika Krzyża z Giewontu w Pustkowie© JPbike
Drogbas w drodze na plażę w Pobierowie© JPbike
Na plaży zarządziliśmy postój na drugie śniadanie plus Bosmanik :)
Tymczasem od zachodu nadciągały przeróżne jasne i ciemne chmury ...
Lansik w Pobierowie© JPbike
Przejazd przez most zwodzony w Dziwnowie© JPbike
Na drodze nr 102. Woliński Park Narodowy zaskoczył nas podjazdami :)© JPbike
Przerwa na punkcie widokowym, na Gosaniu© JPbike
Sakwiarskie PURE MTB !© JPbike
Po dojechaniu do Międzyzdrojów i zrobieniu zakupów, z racji braku czasu i zbyt dużego lenistwa na trasie zapadła decyzja że zamiast planowanej jazdy do Szczecina przez Świnoujście, Wolin i wzdłuż Zalewu Szczecińskiego udamy się jedynie do Świnoujścia i stamtąd wracamy do Poznania pociągiem.
Na plaży w Międzyzdrojach. Znowu oddajemy się lenistwu :)© JPbike
Rejs na pokładzie promu "Bielik" :)© JPbike
Przystań jachtowa w Świnoujściu© JPbike
Podziwiamy duże statki. Trochę ich było© JPbike
Niestety, szybko zbliżał się czas odjazdu składu do Pyrlandii, trzeba było wracać na prom i na dworzec kolejowy, a chcieliśmy jeszcze coś tam pozwiedzać włącznie z przekroczeniem granicy polsko-niemieckiej ...
Na dworcu zjawiliśmy się na 5 min przed odjazdem pociągu relacji Świnoujście - Przemyśl.
Wagonu rowerowego nie było, skoro "rezerwacje" mamy to wpakowaliśmy się do pierwszego wagonu, tłoczno było, masakra jakaś, szczegółów oszczędzę, PKP to porażka !
Krótko po 22-tej wylądowaliśmy w Poznaniu i wtedy można było się cieszyć z udanej próby przedwyprawowej.
Miejscówka w Lędzinie - Rewal - Trzęsacz - Pustkowo - Pobierowo - Łukęcin - Dziwnówek - Dziwnów - Międzywodzie - Wisełka - Międzyzdroje - Świnoujście - powrót PKP do Poznania
Kategoria do 100 km, w towarzystwie, wyprawy
Sobota, 22 czerwca 2013 • dodano: 24.06.2013 | Komentarze 12
Przed naszą wyprawą do Paryża trzeba zrobić długodystansową próbę z sakwami.
Brak czasu, praca, praca, więc padło na mocny dwudniowy wyskok nad morze :)
W piątek popołudniu i wieczorem miałem trochę krzątaniny sprzętowej, która uniemożliwiła mi ucięcie drzemki. Cóż, będzie hardcore i próba przetrwania całej doby w siodle. I tak o 0:20 ruszyłem nocnymi ulicami Poznania do Drogbasowej chaty.
Już pierwsze kilometry z obciążeniem od razu przypomniały mi ostatnią wyprawę - Dookoła Polski i dzięki temu nie miałem żadnych problemów z przyzwyczajeniem się do jazdy z załadowanymi sakwami, torbą na kierownicę i worem transportowym. A dla Jarka wyprawa rowerowa to zupełna nowość :)
Gotowi do długodystansowej jazdy (godz.1:37) :)© JPbike
Nocna jazda 11-tką. Fajne diody na środku jezdni© JPbike
Od Obornik miło się jedzie, temperatura przyjemna (17*C). Zaczyna świtać (godz.3:53)© JPbike
W sumie nocny odcinek dość szybko zleciał, tempo mieliśmy dobre i na poziomie 26 km/h :)
Przerwa przy sławnym moście nadnoteckim w mieście klosia :)© JPbike
Wschód słońca nad Notecią (godz.4:35)© JPbike
Jedzie Drogbas Wyprawowicz. Troszkę się ochłodziło i rękawki poszły w ruch© JPbike
Koniec Wielkopolski, tam jedziemy :)© JPbike
Okolice Wałcza. Klimatyczna jazda o poranku (godz.6:22)© JPbike
Między Czaplinkiem a Połczynem Zdrój biegnie najpiękniejszy odcinek© JPbike
W Połczynie Zdrój nastąpiła przerwa na kawę i wizyta w sklepie.
Po przejechaniu 205 km czas na dłuższy postój i uzupełnianie kalorii.
Wtedy obaj zaczęliśmy czuć nogi, to chyba wina mocnego tempa jak na ścigantów przystało.
No, nie wspomnę już że od 5 rano zdarzały mi się momenty zasypiania za kierownicą :)
A na ostatnim odcinku, aż do Kołobrzegu interwałowy charakter szosy w połączeniu z wmordewindem dał nam popalić tak że ostatnie 40 km to była istna męczarnia, zmęczenie i głód narastały.
Kręcąc tędy, czuliśmy się tak jakbyśmy byli non stop na długim podjeździe ...
Ano, zajechałem nad Bałtyk (263 km od domu) :)© JPbike
Nadmorski lansik z pizzą i piwkiem - poszły jak woda :)© JPbike
Planowaliśmy pospać godzinkę, a tak zleciały ... ponad 3 godziny :)© JPbike
Jedziemy dalej wzdłuż wybrzeża na zachód. Most w Dźwirzynie© JPbike
Przeprawa przez Regę w Mrzeżynie© JPbike
Trochę szuterku się znalazło :)© JPbike
A tutaj to zastanawiałem sie czy nie zjechać w dół po klifie ;)© JPbike
W planach był nocleg w takim miejscu, ale zaatakowała nas chmara meszek :(© JPbike
Pięknie tam ! Dzika plaża i zachodzące słońce (godz.20:35)© JPbike
Odcinek nowej rowerówki Mrzeżyno - Pogorzelica to stara wojskowa droga© JPbike
Po takiej nawierzchni to testowaliśmy bagażniki i sakwy - wytrzymały wszystkie wertepy :)© JPbike
I tak po zajechaniu do Pogorzelicy powoli dzień dobiegał końca, czas rozglądać się za miejscówką na nocleg.
Wszędzie pełno cywilizacji i komercji, skierowałem nas w głąb lądu i dość sprawnie udało się coś znaleźć wśród wysokiej trawy i chaszczy. Warunki i ilość komarów znośne (po wskoku w długie portki). Rozbicie namiotu, kolacyjka, piwko poszły sprawnie i poziom zmęczenia mieliśmy taki że błyskawicznie udało się zasnąć ...
Poznań - Suchy Las - Złotniki - Chludowo - Ocieszyn - Oborniki - Dąbrówka Leśna - Ludomy - Połajewo - Przybychowo - Huta - Czarnków - Kuźnica Carnkowska - Trzcianka - Niekursko - Gostomia - Wałcz - Golce - Iłowiec - Machliny - Broczyno - Czaplinek - Stare Drawsko - Połczyn Zdrój - Bolkowo - Tychówko - Wygoda - Białogard - Karlino - Wrzosowo - Dygowo - Kołobrzeg - Grzybowo - Dźwirzyno - Rogowo - Mrzeżyno - Pogorzelica - Niechorze - miejscówka w Lędzinie
KLIK do dnia drugiego.
Kategoria ponad 300 km, w towarzystwie, wyprawy
Niedziela, 19 lipca 2009 • dodano: 29.07.2009 | Komentarze 7
Gdy siódmego dnia wyprawy ledwo zacząłem się budzić, ledwo co otworzyłem oczy to zauważyłem jakiś siedzący przy oknie punkt z żółto-czerwoną koszulką.
Kto to ? Pewnie jakieś widmo ... :)
Po chwili okazało się że to … KOSMA !!!
Poranek w schronisku, Kosma jak widać - daje czadu :)
Po śniadaniu i spakowaniu się byliśmy gotowi do jazdy i zaczęło padać …
Więc troszkę przeczekaliśmy deszcz i w końcu po 12:30 wyruszyliśmy na trasę, obierając kierunek na Ustroń.
Męska część ekipy: Mavic, Matys, Młynarz - same „M” :)
A to żeńska, Kosma tryska humorem po pokonaniu podjazdu :)
Zajechaliśmy do Ustronia, zatrzymaliśmy się najeść i napić wyjątkowego browarka przy fajnym barze „Diabli Dołek”.
Biesiada trwa …
Znów pada, schowaliśmy się pod dachem, dalej biesiadując
W tymże barze spędziliśmy ponad dwie godziny.
Młynarz nawet zdrzemnął sobie :)
W końcu przestało padać, wyszło nawet słońce i ruszyliśmy dalej. Monika zaprowadziła nas na ścieżkę rowerową biegnącą do Wisły z dodatkiem terenu, gdy tam wjechaliśmy to Paweł, który kręcił na szosówce od razu złapał kapcia. Łatanie trwało stosunkowo długo, więc ja i Matys pokręciliśmy na brzeg Wisły.
Mój obładowany rumak w Ustroniu na nadwiślańskim moście
Matys skacze do Wisły :)
Po raz kolejny zaczęło padać, schowaliśmy się pod mostem
To już druga drzemka Młynarza w ciągu jednego dnia :)
W końcu Paweł uporał się z przebitą dętką, wypogodziło się, zdecydowaliśmy się wrócić na asfalt, była już godzina 17, Kosma musiała już wracać. Klik do relacji.
Czułe pożegnanie z kosmą100 :)
Następny kierunek obraliśmy na rodzinne miasto Adama Małysza.
Postój na moście w Wiśle nad Wisłą
Słodko :)
Ekipa siódmego dnia wyprawy, wiadomo gdzie :)
Przy skoczniach w Wiśle-Centrum
Ciekawie do kogo Asiczka smsuje ?
Pewnie do Małysza z prośbą o pomoc w wyborze odpowiednich nart :D
Na krzyżówce w Wiśle niestety, dla mnie nadszedł czas na odłączenie się od ekipy i czas wracać do domu, urlop mi się skończył :(
Po pożegnaniu z Jahoo, Młynarzem, Matysem, Mavicem i Pawłem już samotnie udałem się w kierunku do Bielska-Białej, a ekipa udała się do Istebnej.
Po drodze bardzo chciałem zobaczyć nowe skocznie w Wiśle (Malinka) i Szczyrku (Skalite) i na koniec wspaniałej wyprawy pokonać jeszcze jeden solidny podjazd, więc jechałem we właściwym kierunku.
Skocznia im. Adama Małysza w Wiśle-Malince, imponująca !
Na długim podjeździe
Po wjechaniu na przełęcz, niektórzy na mnie, bikera, który z takim ładunkiem wjechał na 940 metrową wysokość dziwnie patrzyli i pewnie z niedowierzaniem :)
Na Przełęczy Salmopolskiej (940 m)
Natomiast długi, nawet dość długi zjazd do Szczyrku pokonałem bez szaleństw.
Zaczęło się po raz kolejny chmurzyć.
JPbike przy średnich skoczniach w Szczyrku-Skalite
Następnie, dokręcając do Bielska-Białej rozpadało się, włożyłem na siebie pelerynkę i myk w deszczu
Zapadł zmrok – udałem się na dworzec PKP i najpierw osobówka mnie i mojego bike'a zawiozła do Katowic.
Spędziłem tam na dworcu parę nocnych godzin, korzystając z kafejki i nocnego kręcenia :)
Nocny Spodek. Ciekawie czy da się nim odlecieć :)
Skład z przestronnym wagonem rowerowym, który zawiózł mnie do Poznania ruszył o 7:34.
Był już poniedziałek i normalnie powinienem być już w pracy ...
Do Stolicy Wielkopolski dotarłem krótko przed 14.
I tak zakończyła się moja pierwsza wyprawa … SUPER WYPRAWA !!! :)
Wielkie, bardzo wielkie dzięki dla wszystkich, z którymi miałem wielką przyjemność podróżować z sakwami – było super, wspaniała przygoda i … czekam na następną wyprawę :)))))))
CIESZYN - Bażanowice - Goleszów - Ustroń - Wisła - Przełęcz Salmopolska (940 m) - Szczyrk - Buczkowice - BIELSKO-BIAŁA ... i dalej PKP przez Katowice do domu
Dzień szósty ... :)
Kategoria do 100 km, w górach, w towarzystwie, wyprawy
Sobota, 18 lipca 2009 • dodano: 28.07.2009 | Komentarze 5
Ranek szóstego dnia wyprawy przywitał nas upałem … pospaliśmy do 9-tej :)
Po solidnym śniadaniu przygotowanym przez sympatyczną rodzinę Piotrka mieliśmy troszkę krzątaniny sprzętowej … wyprane ciuchy szybko wyschły i w sakwach zrobiłem porządek :)
Po pożegnaniu z rodziną Młynarza wyruszyliśmy na trasę w południe :)
Już po starcie niebo zaczęło się chmurzyć …
Początkowo, jak i większość dzisiejszej trasy kręciliśmy przez pagórkowate tereny Ziemi Opolskiej i Śląskiej …
Jahoo i Młynarz na trasie … :)
W drodze do Głubczyc …
W Głubczycach zatrzymaliśmy się na tamtejszym rynku i wcinaliśmy lodziki :)
Natomiast zanim wyjechaliśmy z tegoż miasta zaczął wiać mocny wiatr w … plecy :)
Niezłe prędkości osiągaliśmy jak na obładowane nasze rumaki :)
Ruiny kościoła w Nowej Cerekwi
Kombajnowa blokada drogi przed Kietrzem :)
Asiczka wykręca ostatnie metry na Ziemii Opolskiej …
… nasz peleton już w województwie śląskim – pędzi w kierunku Raciborza :)
Gdy dojechaliśmy do Raciborza to … zaczęło padać (burza) …
Ulewa …
Nasze przeczekiwanie na stacji paliw aż przestanie lać …
Przestało padać i Młynarz obrał kierunek do swojej sympatycznej rodzinki, mieszkającej w Raciborzu - zatrzymaliśmy się tam, zjedliśmy coś, i kawę wypiliśmy :)
W momencie gdy zbieraliśmy się do dalszej jazdy to … znów spadł deszcz i kolejne przeczekiwanie …
A gdy przestało (nie całkowicie) padać to ruszyliśmy i zatrzymaliśmy się ponownie przy stacji paliw, by cieplej się ubrać i znowu rozpadało się …
Kręcimy dalej … w strugach deszczu :)
Ta rzeka to oczywiście ODRA :)
Następnie teren stawał się coraz bardziej średnio górzysty, były podjazdy i zjazdy …
W Wodzisławiu Śląskim zatrzymaliśmy się przy McDonaldzie zjeść i wypić cos ciepłego, zapadł zmrok, przestało padać …
W Zebrzydowicach, czekając na szczycie podjazdu odebrałem sms-ika od Piotrka: „kapeć” – tym razem Asiczka łatała :)
Nocne przeczekiwanie na Jahoo i Młynarza … „kapeć” :)
Po naprawie ruszamy w kierunku naszego celu dnia – do Cieszyna, gdzie mieliśmy zapewniony nocleg w schronisku … dobijając do tegoż miasta zaczął znów padać deszczyk i w końcu docieramy (o godz. 0:30) na miejsce, gdzie czekał na nas Mavic :)
Nasza noclegownia w schronisku :)
Spać udajemy się po 2-giej w nocy … no cóż to są wakacje … :)))
Trasa: KAZIMIERZ – Lisięcice – Głubczyce – Bernacice – Boguchwałów – Sucha Psina – Nowa Cerekwia – Kietrz – Pietrowice Wielkie – Kornice – Racibórz – Bieńkowice – Krzyżanowice – Wodzisław Śląski – Mszana – Jastrzębie Zdrój – Zebrzydowice – Kończyce Małe – CIESZYN
Dzień piąty, dzień siódmy ... :)
V max – 53.7 km/h
Kategoria ponad 100 km, w towarzystwie, wyprawy
Piątek, 17 lipca 2009 • dodano: 27.07.2009 | Komentarze 8
Piąty dzień naszej wyprawy rozpoczął się od wczesnej pobudki – tradycyjnie to standard, gdy się nocuje pod namiotem :)
Tegoż dnia pogoda była w pełni letnia … zapowiadał się gorący dzień :)
Nasza miejscówka na stoku narciarskim w Lądku Zdrój … ponoć spaliśmy na lekkiej stromiźnie, która powodowała częste zsuwanie w dół na karimatach … :)))
Po zwinięciu obozowiska udaliśmy się do sklepu spożywczego …
… i zajechaliśmy do Parku Zdrojowego, gdzie zjedliśmy śniadanie przy tej fontannie, robiło się coraz cieplej …
… uff gorąco było … więc namoczyliśmy się w fontannie :)
Na trasę wyruszyliśmy po 9:30 i obraliśmy kierunek na Złoty Stok
Zabytkowy most w Lądku Zdrój nad potokiem Biała Lądecka
Zaczął się długi, kręty podjazd, biegnący na Przełęcz Jaworową (705 m), na którym niemal od początku dałem sobie wycisk do góry … a na szczycie przeczekałem sobie na resztę ekipy ponad 10 minut :)
Piotrek napisał o mnie na swoim blogu : „Jacek ma dynamit w nogach …” :)))
A Kosma przysłała mi smsika: „Jacek, zwolnij pod te górki, bo Młynarzowi język wkręca się w szprychy” :)))
Widoczek z podjazdu na Przełęcz Jaworową
Jahoo zjeźdża … bardzo aerodynamicznie :)))
Uliczka w Złotym Stoku …
Kolejka przy Kopalni Złota z JPbike na pokładzie :)
Przy tejże zabytkowej Kopalni spędziliśmy troszkę czasu, odpoczęliśmy, porobiliśmy fotki …
… i zajechał do nas na szosówce Zielak :)
Wyruszając na dalszą trasę - Matys złapał kapcia … pierwszego na wyprawie :)))
Po naprawie ruszamy i Zielak nas naprowadził na boczną drogę biegnącą do Paczkowa
Na skrzyżowaniu pożegnaliśmy się z Zielakiem … i góry zniknęły – na szczęście nie na długo :)
Dojeżdżając do Paczkowa - zauważyłem stojącego na chodniku jakiegoś faceta z aparatem … hmm kto to ? nasz fotoreporter ? :D
Po chwili okazało się że to … Darek !!! – przyjechał pokręcić z nami – każdy z nas się bardzo cieszył :)))
Następnie, kręcąc w piątkę zrobiliśmy rundkę po rynku w Paczkowie, zatrzymując się przy tamtejszym Muzeum Gazownictwa
Dalej jedziemy w kierunku do Otmuchowa, zatrzymując się przy Jeziorze Otmuchowskim, gdzie … Darek naprawia przebitą dętkę :)))
Jezioro Otmuchowskie i zapora
W Otmuchowie zrobiliśmy postój i stamtąd skierowaliśmy się na boczną drogę w kierunku do Nysy … uff gorąco się zrobiło, więc …
… po zajechaniu nad Jezioro Nyskie ja, Młynarz i Matys wskakujemy po ochłodę do wody – ale frajda :)))
Wariaci na wale … :D
Jazda wzdłuż nyskiego wału …
Fajny ten nasz kraj – ekipa wyjeżdża ze wsi Koperniki … a ja mieszkam na os. Kopernika :D
Górskie krajobrazy wróciły … :)))
Jest OK – Matys to potwierdza :)
Na trasie Asiczka ma takich mocno dopingujących Ją kibiców :D
Przerwa w drodze do …
… Głuchołaz :)
W Głuchołazach, mieście, gdzie urodził się Młynarz poznaliśmy tamtejszy rynek, miejsce narodzin, ochrzczenia, zamieszkania Piotrka … :)
Po jakimś czasie znajdujemy się w barze z takim symbolem :)
Po najedzeniu i napiciu się powoli zapadał zmrok, udaliśmy się do babci Piotra, gdzie wypiliśmy kawę i już po ciemku ruszyliśmy dalej … :)
Z Głuchołaz Młynarz nas kieruje na boczną i fajną drogę biegnącą do Prudnika, gdzie dołącza do nas Paweł z Nowej Soli – na szosówce z sakwami :)
Od tamtej chwili niezłe tempo narzuciliśmy, po dotarciu do Głogówka na stacji paliw pożegnaliśmy się z Darkiem, który zdecydował wrócić do swojego domku … klik do Jego relacji :)
A my udaliśmy się do Kazimierza, gdzie mieliśmy nocleg u rodziny Piotrka, dotarliśmy tam po godz. 0:30, najedliśmy się, wypraliśmy cześć ciuchów i wykąpani poszliśmy spać dość póżno :)))
Trasa: Miejscówka w LĄDKU ZDRÓJ – Przełęcz Jaworowa (705 m) – Złoty Stok – Kamienica – Paczków – Stary Paczków – Ścibórz – Otmuchów – Ulanowice – Grądy – Goświnowice – Jędrzychów – Nysa – Biała Nyska – Koperniki – Kijów – Burgrabice – Gierałcice – Głuchołazy – Konradów – Jarnołtówek – Pokrzywna – Prudnik – Laskowice – Wierzch – Mochów – Głogówek – KAZIMIERZ
Dzień czwarty, dzień szósty ... :)
V max – 48.1 km/h
Kategoria ponad 100 km, w górach, w towarzystwie, wyprawy