top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 182493.22 km
- w tym teren: 66001.10 km
- teren procentowo: 36.17 %
- v średnia: 22.63 km/h
- czas: 334d 03h 31m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:31367.11 km (w terenie 9167.42 km; 29.23%)
Czas w ruchu:1536:59
Średnia prędkość:20.41 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:105632 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (82 %)
Suma kalorii:1575 kcal
Liczba aktywności:389
Średnio na aktywność:80.64 km i 3h 57m
Więcej statystyk
  • dystans : 189.18 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 09:33 h
  • v średnia : 19.81 km/h
  • v max : 42.17 km/h
  • podjazdy : 711 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Na Rugię (3/4)

    Sobota, 21 czerwca 2025 • dodano: 30.06.2025 | Komentarze 0


    Sprawna pobudka, sprawne śniadanie z kawą, sprawne pakowanie i ruszamy o 8:50 w powrotną trasę.
    Oczywiście że chciałoby się objechać Rugię dookoła, na to potrzeba więcej wolnego, czyli okazuje się że długi i czterodniowy weekend dla nas, dwóch twardych sztuk bikerów to za mało na takie fajne wyzwanie :)

    Chwilunia nad morzem w Sassnitz
    Chwilunia nad morzem w Sassnitz © JPbike

    Wpadliśmy do U-Boot muzeum, a tam zacumowany brytyjski HMS Otus
    Wpadliśmy do U-Boot muzeum, a tam zacumowany brytyjski HMS Otus © JPbike

    Dość wysokie te klify w Sassnitz
    Dość wysokie te klify w Sassnitz © JPbike

    My na najdalszym punkcie wyprawy. Piona kompanie :)
    My na najdalszym punkcie wyprawy. Piona kompanie :) © JPbike

    Ptactwo ma tam niezłe gniazdo
    Ptactwo ma tam niezłe gniazdo © JPbike

    Klimatyczne zabudowania w Sassnitz
    Klimatyczne zabudowania w Sassnitz © JPbike

    Po ponownym dokręceniu po swoich śladach do Prora czas pozwiedzać gwóźdź programu wyprawy - nieukończony nazistowski ośrodek wypoczynkowy, który ciągnie się wzdłuż wybrzeża na imponującą długość - aż 4.5 km. Cechą charakterystyczną jest to że każdy pokój ma okna skierowane na nadmorski widok. Obecnie część obiektu jest odnowiona i służy oczywiście jako hotel. My głównie skupiliśmy się na niszczejących ruinach.

    Prora - widok na podupadającą część obiektu
    Prora - widok na podupadającą część obiektu © JPbike

    Z bliska też udało się zerknąć
    Z bliska też udało się zerknąć © JPbike

    W trakcie budowy tego lasu w ogóle nie było, upływ czasu zrobił swoje
    W trakcie budowy tego lasu w ogóle nie było, upływ czasu zrobił swoje © JPbike

    Widok ogólny na całość. Wielkość robi wrażenie
    Widok ogólny na całość. Wielkość robi wrażenie © JPbike

    Te betonowe płyty to technologia taka sama jak Greiserówka w WPN
    Te betonowe płyty to technologia taka sama jak Greiserówka w WPN © JPbike

    Odnowiona część obiektu
    Odnowiona część obiektu © JPbike

    No i nadszedł czas na właściwą drogę powrotną w stronę Szczecina, w większości kręciliśmy po swoich śladach. Poza tym pierwotnie planowaliśmy wracać przez Świnoujście, po analizie odległości zrezygnowaliśmy z tego pomysłu.

    Putbus. Centrum tegoż miasteczka obfituje w białe elewacje
    Putbus. Centrum tegoż miasteczka obfituje w białe elewacje © JPbike

    Takie mijane chaty mają swój klimacik
    Takie mijane chaty mają swój klimacik © JPbike

    Typowa i polna szosa na Rugii
    Typowa i polna szosa na Rugii © JPbike

    Ogromne pole makowe - pierwszy raz w życiu to widzę :)
    Ogromne pole makowe - pierwszy raz w życiu to widzę :) © JPbike

    Imponujący wiadukt w Stralsund. Wracamy na stały ląd
    Imponujący wiadukt w Stralsund. Wracamy na stały ląd © JPbike

    Miła ta rowerówka, przerwa na napój limited edition też była :)
    Miła ta rowerówka, przerwa na napój limited edition też była :) © JPbike

    Przed nami ponownie ponad 15-km jazdy po takim bruku
    Przed nami ponownie ponad 15-km jazdy po takim bruku © JPbike

    Anklam. Charakterystyczne zabudowania
    Anklam. Charakterystyczne zabudowania © JPbike

    Polna sielanka późną porą
    Polna sielanka późną porą © JPbike

    Ten to ma gadane z krowami, a po drugiej stronie szosy stał byk :)
    Ten to ma gadane z krowami, a po drugiej stronie szosy stał byk :) © JPbike

    Jest klimacik, tylko korzystać :)
    Jest klimacik, tylko korzystać :) © JPbike

    Spory kilometraż tegoż dnia wyszedł nam dlatego, bo zależało nam na dotarcie do tej samej miejscówki na obozik, co nocowaliśmy pierwszego dnia. Na miejsce dokręciliśmy o 22-tej, na szczęście czerwcowe widno jeszcze trwało i na spokojnie można było się rozlokować, do tego trafił się nam przyjemny pogodowo wieczór, który trzeba było OBOWIĄZKOWO oblać dobrym browarkiem :)

    W tymczasem w nocy odwiedziły nas szopy pracze :)
    A tymczasem w nocy odwiedziły nas szopy pracze :) © JPbike

    TRASA - na stravie.
    KLIK do dnia drugiego, KLIK do dnia czwartego (w przygotowaniu).




  • dystans : 175.33 km
  • teren : 28.00 km
  • czas : 09:30 h
  • v średnia : 18.46 km/h
  • v max : 47.13 km/h
  • podjazdy : 671 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Na Rugię (2/4)

    Piątek, 20 czerwca 2025 • dodano: 29.06.2025 | Komentarze 0


    Noc była troszkę chłodna, ja do tego nieprzywyknięty, zatem pierwsze tegoroczne spanie w namiocie wyszło mi mocno średniawo.
    No to śniadanie i kawa, zwijanie obozowiska i ruszamy o 8:30 w pięknej słonecznej aurze, chociaż w dalszym ciągu troszkę dokuczał nam wmordewind, który postanowił nam towarzyszyć do wjazdu na Rugię, gdzie zmieniliśmy kierunek.
    Pierwsze km-y dla mnie to przyzwyczajanie się do jednobiegowego napędu, z pasji do rasowego MTB ręka moja aż paliła do zmiany biegów ... :)
    Na spokojnie można było pomykać tak między 18 a 24 km/h, a na podjazdach to max 4% dało się podjechać, powyżej tego nachylenia było spacerowanie do szczytu, albo wymyślone po jakimś czasie pchanie mnie przez kompana :)

    No to jazda niemiecką rowerówką z wiatrakami w tle
    No to jazda niemiecką rowerówką z wiatrakami w tle © JPbike

    No, nawigacja skierowała nas tak że niemały fragment trasy przyszło kręcić drogą wojewódzką, na której ruch aut był spory i niestety... trafili się gazeciarze na niemieckich blachach, czyli możliwe że to koniec opowieści o wzorowych niemieckich kierowcach, albo za kierownicą siedział... (no, nie wiem).

    Przerwa na nasz napój z rodzaju limited edition w Anklam :)
    Przerwa na nasz napój z rodzaju limited edition w Anklam :) © JPbike

    Ot, taki urok zbaczania z asfaltowych odcinków
    Ot, taki urok zbaczania z asfaltowych odcinków © JPbike

    Nadrzeczne miłe szuterki też były
    Nadrzeczne miłe szuterki też były © JPbike

    Greifswald. Ładnie tam
    Greifswald. Ładnie tam © JPbike

    Fotka wyprawy, w sam raz do oprawienia w ramkę i na ścianę :)
    Fotka wyprawy, w sam raz do oprawienia w ramkę i na ścianę :) © JPbike

    Po przejechaniu 91km czas na przerwę obiadową w podupadłym parku z atrakcjami w postaci wybiegów ze zwierzakami.

    Trafił się nam najdłuższy brukowany odcinek - aż ponad 15km
    Trafił się nam najdłuższy dotąd brukowany odcinek - aż ponad 15km © JPbike

    Tak dla jasności - spoczko się tędy jechało, bo to stara droga, a obok jest nowa
    Tak dla jasności - spoczko się tędy jechało, bo to stara droga, a obok jest nowa © JPbike

    Stralsund. Głowna przeprawa mostowa na Rugię
    Stralsund. Głowna przeprawa mostowa na Rugię © JPbike

    Rowerzyści, jak i kolej jadą tędy
    Rowerzyści, jak i kolej jadą tędy © JPbike

    Krótka dokumentacja że na Rugii płasko nie jest
    Krótka dokumentacja że na Rugii płasko nie jest © JPbike

    W miejscowości Putbus robimy postój na zakupy. Jadąc dalej, na przejeździe kolejowym z podziwem patrzymy wielkimi oczami na przejeżdżający i super wypucowany skład z parowozem i wagonami w stylu retro - wrażenia takie że aż zapomnieliśmy cyknąć fotkę :)

    Miłe ścieżki rowerowena wyspie też są
    Miłe ścieżki rowerowe na wyspie też są © JPbike

    Nazistowskie ruiny w Prora, czyli dojechaliśmy do celu
    Nazistowskie ruiny w Prora, czyli dojechaliśmy do celu © JPbike

    Zwiedzenie ruin (niestety są ogrodzone 2m płotem) zostawiamy na następny dzionek.

    Dawno mnie nie było w pozycji leżącej na plaży, więc ... :)
    Dawno mnie nie było w pozycji leżącej na plaży, więc ... :) © JPbike

    Na powyższej plaży OBOWIĄZKOWO po browarku - po takim zacnym kilometrażu smakował wyśmienicie :)
    Po tym czas szukać miejscówki na rozbicie namiotów - tym razem nie ma lekko, kręcimy parę ładnych km-ów dalej i szukamy, szukamy, w końcu coś wypatrzyliśmy - pas wykoszonego pola tuż obok pasu lasu. Okazuje się że ów miejsce jest całkiem spoczko, no to się lokujemy w swoich płóciennych chatkach i czas spać.

    Nasza noclegownia na Rugii
    Nasza noclegownia na Rugii © JPbike

    TRASA - na stravie.
    KLIK do dnia pierwszego, KLIK do dnia trzeciego (w przygotowaniu).




  • dystans : 83.90 km
  • teren : 19.00 km
  • czas : 04:25 h
  • v średnia : 19.00 km/h
  • v max : 42.00 km/h
  • podjazdy : 261 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Na Rugię (1/4)

    Czwartek, 19 czerwca 2025 • dodano: 28.06.2025 | Komentarze 1


    Próba sprzętowo - kondycyjna przed wakacyjnym kręceniem po Lofotach.
    Długo-weekendową trasę na niemiecką wyspę Rugia zaproponował i zaplanował kompan, a dokładniej wyznaczył cel w postaci dotarcia do nadmorskiej mieściny Prora i zobaczenia bardzo długiego (aż 4.5 km) nieukończonego nazistowskiego budynku, który miał służyć jako ośrodek wypoczynkowy, ponoć obecnie część kompleksu jest odnowiona.
    No to najpierw zmotoryzowany dojazd do Szczecina, doczepianie ekwipunku wyprawowego i ruszamy o 12:40 w stronę granicy. Aurę mieliśmy piękną, chociaż jazdę utrudniał nam... centralny wmordewind.

    Przedzieramy się wiaduktowo przez centrum Szczecina
    Przedzieramy się wiaduktowo przez centrum Szczecina © JPbike

    Chwila przerwy przy pływającym suchym doku
    Chwila przerwy przy pływającym suchym doku © JPbike

    Centrum Szczecina jest ładne, a obrzeże już niestety nie
    Centrum Szczecina jest ładne, a na obrzeżu różnie bywa © JPbike

    Do granicy PL - D docieramy po 33km i jazda dalej wg nawigacji u kompana po niemieckich rowerówkach, zarówno asfaltowych, betonowych, brukowanych, jak i szutrowych, do tego boczne szosy też były.

    W Niemczech dbają o takie wykoszone pobocza
    W Niemczech dbają o takie wykoszone pobocza © JPbike

    Czasem taki terenowy odcinek się trafił
    Czasem taki terenowy odcinek się trafił © JPbike

    Na takich rowerówkach ależ miło się pomykało
    Na takich rowerówkach ależ miło się pomykało © JPbike

    Chwilunia przerwy nad Zalewem Szczecińskim
    Chwilunia przerwy nad Zalewem Szczecińskim © JPbike

    Jest fajnie, mimo wmordewinda :)
    Jest fajnie, mimo wmordewinda :) © JPbike

    Po dotarciu do Ueckermünde (75km) zaskoczył nas otwarty market, więc robimy małe zakupy. Po tym decydujemy się na poszukiwanie miejscówki na rozbicie obozu.

    Nasze wspaniałe rumaki wyprawowe w pełnej krasie
    Nasze wspaniałe rumaki wyprawowe w pełnej krasie © JPbike

    Ze znalezieniem miejscówki nie mieliśmy problemów - skręt do lasu, po kilkaset metrach się znalazła miła polanka, tyle że... gdy wrzucałem wyższy bieg to nagle TRACH, czyli urywam hak, a przerzutka grubo się mieli i wkręca w szprychy, o uszkodzeniu łańcucha nie wspominając.
    Po dopchaniu na miejsce od razu zabieram się do prymitywnej naprawy - hak zapasowy mam, kilka ogniw łańcucha i spinkę też, a największy problem jest z przerzutką - wózek jest wykrzywiony (udaje się naprostować) i przesunięty w taki sposób, że po rozkręceniu i wielu próbach nie udaje się doprowadzić do stanu używalności, zatem decyduję się stworzyć jednobiegowy napęd za pomocą... sznurka.
    I tak w końcu można jechać dalej - ulga, mina i szok u kompana - bezcenne chwile :)

    Padło napinanie wózka przerzutki, więc sznurek załatwił sprawę
    Padło napinanie wózka przerzutki, więc sznurek załatwił sprawę © JPbike

    Całkiem spoczko miejscówka na obozowisko
    Całkiem spoczko miejscówka na obozowisko © JPbike

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia drugiego (w przygotowaniu).




  • dystans : 52.28 km
  • teren : 27.00 km
  • czas : 03:02 h
  • v średnia : 17.24 km/h
  • v max : 43.38 km/h
  • hr max : 166 bpm, 97%
  • hr avg : 132 bpm, 77%
  • podjazdy : 745 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Trochę MTB-owania po Szwajcarii Połczyńskiej

    Niedziela, 1 czerwca 2025 • dodano: 02.06.2025 | Komentarze 2


    Zagadałem się z kompanem na objazd trasy Mistrzostw Polski w maratonie MTB - w tym sezonie odbędą się w Połczynie Zdroju, w pięknym miejscu położonym w równie pięknej Szwajcarii Połczyńskiej z całą masą niezłych pagórów wokół, to wszystko w odległości 70km od Morza Bałtyckiego i ze 200km od Poznania.
    Co do wyboru trasy - tradycyjnie obraliśmy najdłuższy dystans - 100km i ponad 2500m up.
    Zatem track ze stronki orga ściągnięty, bezproblemowy dojazd na miejsce, wskakujemy w kolarskie portki i ruszamy góralami o 9:55 na trasę.

    Pierwsze km-y przebiegły przez połczyński Park Zdrojowy
    Pierwsze km-y przebiegły przez połczyński Park Zdrojowy © JPbike

    Pagóry zaczeły się właściwie od razu :)
    Pagóry zaczęły się właściwie od razu © JPbike

    Trasa częściowo jest oznakowana
    Trasa częściowo jest oznakowana © JPbike

    Na trasie maratonu (1)
    Na trasie maratonu (1) © JPbike

    Na trasie maratonu (2)
    Na trasie maratonu (2) © JPbike

    Już po ujechaniu kilku km-ów okazuje się że nierzadko gubimy właściwą ścieżkę, nie brakło przedzierania się przez polne wertepy, jak i kręcenia w przeciwnym kierunku. W pewnym momencie docieramy w w to samo miejsce (w sumie aż 5 razy tam byliśmy), które okazuje się być mijanką i ciężko znaleźć właściwy kierunek.
    Wtedy nadjechał nikt inny, jak sama legenda polskiego MTB - Andrzej Kaiser z pomorskiego Bytowa, który wpadł tu na trening. Zagadujemy się i informujemy o gubieniu trasy, a ten wykonuje telefon do znawcy trasy i po chwili kręcimy wspólnie. Kręcąc w towarzystwie takiego wycieniowanego PRO-sa lekko oczywiście nie było :)

    Leśne spotkanie z Kaiserem
    Leśne spotkanie z Kaiserem © JPbike

    Jak widać - w towarzystwie kogoś z czołówki nie ma lekko
    Kręcenie w towarzystwie kogoś z czołówki - wiadomo że lekko nie będzie © JPbike

    Po ujechaniu niemałego fragmentu krętego odcinka trasy i ponownym dokręceniu na wspomnianą mijankę Kaiser też sprawdza ślad gps w swoim wypasionym liczniku, czyli w sumie wszyscy mamy problemy z właściwym nawigowaniem, albo track jest kiepski, albo ten odcinek jest przekombinowany.
    Koniec końców Andrzej jedzie dalej swoje, a my decydujemy udać się udać się na wschód i poszukać dalszą część trasy, co oczywiście skończyło się na kolejnym błądzeniu, przedzieraniu się przez leśne chaszcze, bagienko, ..., mimo tego fajnie się bawiliśmy, bo byliśmy z dala od cywilizacji i sporo leśnej zwierzyny napotykaliśmy z bliskiej odległości :)

    Przeprawa przez bagno
    Przeprawa przez bagno © JPbike

    Kolejny fragment trasy maratonu udaje nam się odnaleźć, tyle że znów kręciliśmy pod prąd, stromy wypych też był, w końcu po dotarciu na szerszy dukt decydujemy się olać objazd trasy na rzecz przyjemnego kręcenia bez planu i tak zostało do końca wycieczki.

    Na brukach podjazdowych
    Na brukach podjazdowych © JPbike

    Jest fajnie, to widać :)
    Jest fajnie, to widać :) © JPbike

    Połczyńskie parasole zaliczone
    Połczyńskie parasole zaliczone © JPbike

    Na wyasfaltowanej dawnej trasie kolejowej do Złocieńca
    Na wyasfaltowanej dawnej trasie kolejowej do Złocieńca © JPbike

    Dystans byłby dłuższy, ale na horyzoncie pojawiły się pokaźne chmury burzowe, które na nasze szczęście dotarły do Połczyna gdy tylko zaczęliśmy się pakować do auta.
    A o tym jak mocno lało w trakcie zmotoryzowanej drogi powrotnej - to temat na blog o ekstremalnych sytuacjach pogodowych, GRUBO oczywiście było. 




  • dystans : 144.38 km
  • teren : 70.00 km
  • czas : 06:46 h
  • v średnia : 21.34 km/h
  • v max : 36.30 km/h
  • podjazdy : 485 m
  • rower : Black Peak
  • Trochę wyrypy MTB w Puszczy Noteckiej

    Sobota, 8 marca 2025 • dodano: 10.03.2025 | Komentarze 2


    W końcu nastał ciepły weekend - to trzeba wykorzystać.
    Mój stary kompan Drogbas podrzucił pomysł na całodniowy trip MTB w postaci pokonania czerwonego szlaku pieszego biegnącego przez piękną Puszczę Notecką.
    Najpierw zmotoryzowany dojazd do Szamotuł, pod jego chatę i ruszamy wspólnie o 9:50 w pięknej słonecznej aurze i miłych kilkunastu stopniach Celsjusza.
    Aż tak szczegółowo nie ma co pisać - na całej trasie było wszystko, czego oczekiwaliśmy - piękny leśny klimat, urocze jeziora i rzeki, każdy rodzaj nawierzchni i wertepów odpowiednich do jazdy na MTB, a resztę opowiedzą poniższe fotki :)

    No to jazda. Jak dobrze pokręcić wspólnie :)
    No to jazda. Jak dobrze pokręcić wspólnie :) © JPbike

    Z widokiem na średniowieczny zamek z XXI wieku
    Z widokiem na średniowieczny zamek z XXI wieku © JPbike

    Euforia rowerowej radochy po wjechaniu do Puszczy Noteckiej :)
    Euforia rowerowej radochy po wjechaniu do Puszczy Noteckiej :) © JPbike

    Jest pięknie, tylko pomykać
    Jest pięknie, tylko pomykać © JPbike

    Fajny napotkany lokales. Głaskanko obowiązkowe :)
    Fajny napotkany lokales. Głaskanko obowiązkowe :) © JPbike

    Jak widać - na trasie dominowała zmienna nawierzchnia
    Jak widać - na trasie dominowała zmienna nawierzchnia © JPbike

    Przez las, przez las, ...
    Przez las, przez las, ... © JPbike

    Kulminacyjna przerwa nad jeziorem. Zdrówko dla zaglądających mego bloga :)
    Kulminacyjna przerwa nad jeziorem. Zdrówko dla zaglądających mego bloga :) © JPbike

    Kręte nadjeziorne singielki też były
    Kręte nadjeziorne singielki też były © JPbike

    Chwilami lekko nie było, ale nam to się podobało :)
    Chwilami lekko nie było, ale nam to się podobało :) © JPbike

    Stromy wypych też był - taki urok pieszych szlaków
    Stromy wypych też był - taki urok pieszych szlaków © JPbike

    Ciąg dalszy miłego leśnego pomykania
    Ciąg dalszy miłego leśnego pomykania © JPbike

    Elemanty Pure MTB też były :)
    Elementy Pure MTB też były :) © JPbike

    Ruiny kopalni węgla brunatnego i brykieciarni w Zatomiu
    Ruiny kopalni węgla brunatnego i brykieciarni w Zatomiu © JPbike

    Klimacik z młodymi brzozami
    Klimacik z młodymi brzozami © JPbike

    W planie była promowa przeprawa przez Wartę, niestety nieczynna (poza godzinami)
    W planie była promowa przeprawa przez Wartę, nieczynna (poza godzinami) © JPbike

    Lansik na starym kolejowym moście
    Lansik na starym kolejowym moście © JPbike

    A to już czas na długi asfaltowy powrót, by zdążyć przed zapadnięciem zmroku
    A to już czas na długi asfaltowy powrót, by zdążyć przed zapadnięciem zmroku © JPbike

    I tak do punktu startowego, do Szamotuł dotarliśmy krótko po 18-tej.
    Obaj zakończyliśmy zacny trip w stanie porządnego zdrowego zmęczenia, czyli to był cały dzień spędzony z pasją :)
    Przebieg trasy - do wglądu na stravie.




  • dystans : 76.35 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 04:07 h
  • v średnia : 18.55 km/h
  • v max : 41.59 km/h
  • podjazdy : 295 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 7

    Czwartek, 18 lipca 2024 • dodano: 11.08.2024 | Komentarze 2


    Klasyczna już pobudka, kawa, śniadanie i ruszamy o 9:08 na dalszą trasę.
    Jak wspominałem w poprzednim wpisie - najpierw pokonujemy całkiem spory odcinek poza R-10, na południe od Jeziora Łebsko.

    Nudne pierwsze kilometry
    Nudne pierwsze kilometry © JPbike

    W Wicku spotkałem Fionę i Shreka :)
    W Wicku spotkałem Fionę i Shreka :) © JPbike

    Klimatyczny szuterek
    Klimatyczny szuterek © JPbike

    Na nadmorskim szlaku R-10 takich płyt jest sporo
    Na nadmorskim szlaku R-10 takich płyt jest sporo © JPbike

    Ku mojej uciesze - podjeżdżiki też były
    Ku mojej uciesze - podjeżdżiki też były © JPbike

    Przekraczamy most nad Łupawą w Rowach
    Przekraczamy most nad Łupawą w Rowach © JPbike

    Na obrzeżach Rowów robimy postój przy ławeczce i niestety bez ulubionego trunku :)
    Informuję kompana że nasza trasa zaczyna mnie coraz bardziej nudzić. Sporo już ujechaliśmy od Torunia, poprzez zachodnie Mazury i wzdłuż wschodniego wybrzeża Bałtyku.
    Drogbas również potwierdza ową nudę, a właściwie nudzi nas ta powtarzalność, szczególnie w szczycie sezonu: "nadmorski kurort - przez las - nadmorski kurort - przez las - ...".
    Zatem bez żalu korygujemy nasz plan - zamiast finiszu wyprawy w Kołobrzegu decydujemy się na metę w Ustce.

    Nabrzeże w Ustce
    Nabrzeże w Ustce © JPbike

    No to bez problemów, bez kolejek, bez tłoku i sprawnie kupujemy bilety na skład IC do WLKP.
    Do odjazdu mamy troszkę czasu, zatem w Ustce, przy zabudowaniach stoczniowych robimy dłuższą przerwę odpoczynkową.

    No i koniec spontanicznej wyprawy. Fajnie było i do nastęnego :)
    No i koniec spontanicznej wyprawy. Fajnie było i do następnego :) © JPbike

    I tak podczas naszej tegorocznej i najbardziej spontanicznej wyprawy przejechaliśmy niezłe 840km w 7 dni.
    Podróż do WLKP wygodnym składem IC relacji Ustka - Przemyśl minęła spoczko. Kompan wysiadł w Obornikach, a ja oczywiście w stolicy Wielkopolski. Do swoich domów dotarliśmy przed północą.

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia szóstego.




  • dystans : 125.10 km
  • teren : 60.00 km
  • czas : 07:09 h
  • v średnia : 17.50 km/h
  • v max : 42.80 km/h
  • podjazdy : 368 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 6

    Środa, 17 lipca 2024 • dodano: 09.08.2024 | Komentarze 2


    Noc spędzona na fajnej miejscówce z zacnym widokiem znad klifu minęła spoczko, mimo faktu że nie byliśmy tam sami - obok zaparkowały dwie fury z wiarą, która chyba wpadła tam na mini nocną imprezkę (bez przesady) i z dodatkiem podziwiania wchodu słońca.
    Po pobudce kompan poinformował mnie że w nocy odzwiedził nas lis, któy podkradł resztki żarcia i siatkę ze śmieciami.
    Zwijamy obozowisko, ruszamy o 8:30, by po niespełna kilometrze spożyć śniadanie i kawę w zadaszonej wiacie, na naszej trasie R-10.

    Wschód słońca znad klifu w Mechelinkach. Fajna miejscówka :)
    Wschód słońca znad klifu w Mechelinkach. Fajna miejscówka :) © JPbike

    Dostrzeżona Stara Torpedownia
    Dostrzeżona Stara Torpedownia © JPbike

    Jazda dalej trasą R-10. Jak widać - z nawierzchnią róźnie bywało...
    Jazda dalej trasą R-10. Jak widać - z nawierzchnią różnie bywało... © JPbike

    ... gładka rowerówka
    ... gładka rowerówka © JPbike

    ... płyty betonowe
    ... płyty betonowe © JPbike

    Bogaty wypas koni
    Bogaty wypas koni © JPbike

    Widoczek nad Zatokę Pucką
    Widoczek nad Zatokę Pucką © JPbike

    Przy brzegu w Pucku
    Przy brzegu w Pucku © JPbike

    Władysławowo. Ten korek jest w kierunku na Hel
    Władysławowo. Ten korek jest w kierunku na Hel © JPbike

    Portowa wizytacja we Władysławowie
    Portowa wizytacja we Władysławowie © JPbike

    W powyższym miejscu spotkaliśmy się ze znajomymi Drogbasa - miło było :)
    Kręcąc dalej R-10, po często zmieniającej się nawierzchni nastawiliśmy się na miłe pokonywanie kolejnych kilometrów, a nie na czasochłonne zwiedzanie przeróżnych nadmorskich atrakcji, zresztą był szczyt sezonu - nie nasze klimaty.

    Czas na przerwę przy plaży w Dębkach
    Czas na przerwę przy plaży w Dębkach © JPbike

    Cofferide w naszym wykonaniu tak właśnie wygląda :)
    Cofferide w naszym wykonaniu tak właśnie wygląda :) © JPbike

    Miły i klimatyczny odcinek w okolicach Łeby
    Miły i klimatyczny odcinek w okolicach Łeby © JPbike

    Wpadliśmy na chwilę do Słowińskiego Parku Narodowego
    Wpadliśmy na chwilę do Słowińskiego Parku Narodowego © JPbike

    W Łebie czas zrobić zakupy żywnościowe i po tym czas na rozbicie obozu.
    Kompan, który już tam nieraz był - wspominał coś o tym że terenowy odcinek R-10 wzdłuż Jeziora Łebsko ma paskudną i bagnistą nawierzchnię, zatem decydujemy się zrobić dłuższy, ale bardziej przejezdny dla sakwiarzy odcinek. Więc kierujemy się asfaltem na południe, by po skręcie w nieduży las znaleźć kolejne fajne miejsce - rozległą polankę otoczoną lasem.

    Miła i przyjemna jest taka miejscówka do przenocowania
    Miła i przyjemna jest taka miejscówka do przenocowania © JPbike

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia piątego, KLIK do dnia siódmego.




  • dystans : 110.65 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 06:31 h
  • v średnia : 16.98 km/h
  • v max : 43.65 km/h
  • podjazdy : 385 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 5

    Wtorek, 16 lipca 2024 • dodano: 06.08.2024 | Komentarze 2


    Noc spędzona kawałek za Krynicą Morską i tuż przy plaży, do tego w słabo osłoniętym miejscu minęła spokojnie. Zatem kawka, śniadanko i szybka kąpiel w morzu. W trakcie zwijania obozowiska kompan poinformował mnie że zamierza kręcić max do 18-tej, co oczywiście tegoż dnia nie udało się - jechaliśmy prawie do 21-tej :)
    Ruszamy o 9:27 wzdłuż wybrzeża trasą R-10 i w pięknej wakacyjnej pogodzie. Tegoż dnia czeka mnie pierwszy w życiu przejazd przez Trójmiasto.

    Nasza nadmorska noclegownia
    Nasza nadmorska noclegownia © JPbike

    Jest pięknie. Tylko kręcić :)
    Jest pięknie. Tylko kręcić :) © JPbike

    Sławny Przekop Mierzei Wiślanej nawiedzony
    Sławny Przekop Mierzei Wiślanej nawiedzony © JPbike

    Przeprawiamy się przez Wisłę
    Przeprawiamy się przez Wisłę © JPbike

    Pierwsze w życiu spojrzenie na gdańskie Stare Miasto :)
    Pierwsze w życiu spojrzenie na gdańskie Stare Miasto :) © JPbike

    Jest pięknie i klimatycznie, o tłoku turystów nie wspomnę :)
    Jest pięknie i klimatycznie, o tłoku turystów nie wspomnę :) © JPbike

    W poszukiwaniu odrobiny miejskiej ochłody :)
    W poszukiwaniu odrobiny miejskiej ochłody :) © JPbike
     
    Jazda trójmiejskim odcinkiem R-10
    Jazda trójmiejskim odcinkiem R-10 © JPbike

    Przemykamy przez Sopot
    Przemykamy przez Sopot © JPbike

    Nie tędy droga, czyli lekko zabłądziliśmy
    Nie tędy droga, czyli lekko zabłądziliśmy © JPbike

    ORP
    ORP "Błyskawica" i żaglowiec "Dar Pomorza" w gdyńskim nabrzeżu © JPbike

    Jak widać na powyższym zdjęciu - nadciągnęły deszczowe chmury z burzowymi odgłosami, zatem słuszna decyzja - robimy postój przy zadaszonym fragmencie, by przeczekać najpierw deszcz, po chwili potężną ulewę. Oj, działo się, grubo lało, lało, widoczność mocno spadła i wiało tak mocno że wracający statek wycieczkowy nie mógł dobić do nabrzeża i kręcił się w kółko do czasu gdy opady zelżały.
    Poza tym jeden gość z Podkarpacia na góralu z bikepackingiem ucinał z nami dość długą pogawędkę. I tak zleciała może cała godzina, może więcej, aż w końcu deszcz ustał i można było ruszać dalej. Zrobiło się troszkę chłodno że trzeba było założyć bluzę i w przypadku kompana, wrażliwego na zmiany temperatury "ogrzać" się łyczkiem z małpki :)

    Ale leje, leje, do tego mocno wieje
    Ale leje, leje, do tego mocno wieje © JPbike

    Gdański port kontenerowy
    Gdyński port kontenerowy © JPbike

    Kręcąc dalej przez Gdynię stopniowo się wypogodziło i zrobiło się przyjemnie.
    Na jakiś czas zboczyliśmy z R-10, by zobaczyć wojskowy port, a tam prócz eksponatowej łodzi podwodnej żadnych atrakcji.
    Zaskakiwały mnie mocno podjazdowe gdyńskie ulice, aż w końcu złapał mnie kryzys głodowy i chwilowy brak sił, ponoć było już po 19-tej i obiadu jeszcze nie jedliśmy. No to chwila odpoczynku przy sklepiku i czas szukać miejscówki na obóz. Po wydostaniu się z miasta Drogbasowi przypomniało się fajne miejsce w którym spał i zanim tam dotarliśmy, małego zabłądzenia nie zabrakło.
    A wspomniane fajne miejsce to arcywidokowy i wysoki klif w Mechelinkach, widać stamtąd całą Mierzeję Helską. No to rozbijamy obóz, spożywamy dużą porcję makaronu z tuńczykiem + PIWO i w końcu można iść spać.

    Zacne i widokowe miejsce do przenocowania (godz. 21:10) :)
    Zacne i widokowe miejsce do przenocowania (godz. 21:10) :) © JPbike

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia czwartego, KLIK do dnia szóstego.




  • dystans : 148.86 km
  • teren : 5.00 km
  • czas : 07:23 h
  • v średnia : 20.16 km/h
  • v max : 42.58 km/h
  • podjazdy : 785 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 4

    Poniedziałek, 15 lipca 2024 • dodano: 04.08.2024 | Komentarze 2


    Klasyczna już pobudka, kawa, śniadanie, sprawne zwijanie obozowiska i ruszamy o 8:45 na dalszą trasę z zamiarem dotarcia nad morze, a dokładniej nad Zatokę Gdańską.
    W skrócie - ten asfaltowy odcinek od Prosny (noclegownia) do Fromborka to prócz miłych pagórków i bliskości z ruską granicą etap głównie przelotowy.

    Pierwsze kilka km-ów pokonywaliśmy po paskudnym asfalcie
    Pierwsze kilka km-ów pokonywaliśmy po paskudnym asfalcie © JPbike

    W Spytajnach dopadł nas deszcz i niespełna pół godz. stopu na przystanku
    W Spytajnach dopadł nas deszcz i niespełna pół godz. stopu na przystanku © JPbike

    Kręcimy po mokrym. Generalnie nuda, ale bez przesady
    Kręcimy po mokrym. Generalnie nuda, ale bez przesady © JPbike

    Na stadionie w Pieniężnie rozegraliśmy kunkursik rzutu karnego :)
    Na stadionie w Pieniężnie rozegraliśmy konkursik rzutu karnego :) © JPbike

    Pozostałości po niedoszłej autostradzie do Królewca
    Pozostałości po niedoszłej autostradzie do Królewca © JPbike

    Ostatnia długa prosta i podjazdowa do Fromborka
    Ostatnia długa prosta i podjazdowa do Fromborka © JPbike

    Katedra we Fromborku, która wygląda jak zamek
    Katedra we Fromborku, która wygląda jak zamek © JPbike

    Na deptaku we Fromborku decydujemy się na jedyny na wyprawie i sławny "paragon grozy" w postaci: 100g frytek, porcja surówek i 3 małe kawałki dorsza za 55zł + piwo za 12zł. Może i drogo, ale przynajmniej cywilizowany obiadek zjedliśmy :)
    W trakcie tejże przerwy było gadanie odnośnie przeprawienia się przez Zalew Wiślany, po spojrzeniu w necie na godziny kursowania statków z pobliskiego Tolkmicka wychodziło na to że przyjdzie nam przenocować gdzieś w pobliżu i rano rejs.
    Wskakujemy na swoje obładowane rowery i na luzie jedziemy zobaczyć fromborski port, a tam niespodzianka - stoi tramwaj wodny i facet który czeka na pasażerów, zagadujemy się i za 50zł od osoby wsiadamy na pokład i tak mamy rejs do Piasków. Fajna sprawa i cel tegoż dnia będzie osiągnięty :)

    Słoneczny rejs po wielkim Zalewie Wiślanym
    Słoneczny rejs po wielkim Zalewie Wiślanym © JPbike

    W porciku w Piaskach. Skomplikowana procedura wyładunku naszego sprzętu :)
    W porciku w Piaskach. Skomplikowana procedura wyładunku naszego sprzętu :) © JPbike

    Granica z ruskimi na Mierzei Wiślanej zaliczona
    Granica z ruskimi na Mierzei Wiślanej zaliczona © JPbike

    Przygraniczna plaża, cel dnia osiągnięty. Małpki też spożyte :)
    Przygraniczna plaża, cel dnia osiągnięty. Małpki też spożyte :) © JPbike

    Jazda dalej na zachód miłą nadmorską rowerówką
    Jazda dalej na zachód miłą nadmorską rowerówką © JPbike

    Szybka dokumentacja jak wygląda tłok w nadmorskim kurorcie - tu Krynica Morska
    Szybka dokumentacja jak wygląda tłok w nadmorskim kurorcie - tu Krynica Morska © JPbike

    W Krynicy Morskiej czas zrobić zakupy żywnościowe w bardzo tłocznym markecie, ale obsługa przy kasie była super sprawna i szybko poszło :)

    Taka kąpiel, po prawie 150km rowerowania z sakwami to sama FRAJDA :)
    Taka kąpiel, po prawie 150km rowerowania z sakwami to sama FRAJDA :) © JPbike

    No i czas szukać miejscówki do przenocowania. Drogbas te rejony troszkę znał, bo kręcił tędy dwukrotnie i proponował skrawek ziemi między rowerówką a plażą. Po drobnych poszukiwaniach coś się znalazło, tylko gryzące owady nie ułatwiały sprawy w sprawnym rozbiciu obozika. Gdy już się udało to szybko wskoczyliśmy do swoich płóciennych domków, kolacyjka i czas spać.

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia trzeciego, KLIK do dnia piątego.




  • dystans : 116.85 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 06:28 h
  • v średnia : 18.07 km/h
  • v max : 44.66 km/h
  • podjazdy : 745 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 3

    Niedziela, 14 lipca 2024 • dodano: 30.07.2024 | Komentarze 3


    Po pobudce wita nas piękna pogoda, zatem śniadanie, kawa i zwijanie obozowiska na miłej polance zleciały sprawnie, po czym ruszamy o 9:28 na mazurski etap wyprawy.
    Planując ową wyprawę początkowo zamierzaliśmy objechać całą MPR (ok. 300km), a jednak to rzeczywistość zweryfikowała nasz plan, ale po kolei.

    Jazda dalej. Zielono mi na Mazurach
    Jazda dalej. Zielono mi na Mazurach © JPbike

    Ilość napotkanych bocianich gniazd - niezliczona
    Ilość napotkanych bocianich gniazd - niezliczona © JPbike

    Jest klimatycznie, kompan to potwierdza
    Jest klimatycznie, kompan to potwierdza © JPbike

    Pagórkowaty wypas krów
    Pagórkowaty wypas krów © JPbike

    Jak widać - na zachodniej części MPR dominuje przeróżna nawierzchnia
    Jak widać - na zachodniej części MPR dominuje przeróżna nawierzchnia © JPbike

    Na powyższej fotce, chwilę wcześniej gdy zaczynałem tędy podjeżdżać, to z naprzeciwka ostro zjeżdżał (chyba) lokales na budżetowym (chyba) góralu i po podjechaniu Drogbas mówił mi że gościowi pękła rama i głośno krzyczał: "O, kur**, kur**, ..." :)

    Jak widać - bydło zażywa ochłody
    Bydło zażywa ochłody © JPbike

    Mała przerwa na zacnym punkcie widokowym
    Mała przerwa na zacnym punkcie widokowym © JPbike

    Takie szuterki są dobre na gravele, zresztą dwóch takich nas wyprzedziło - to widać
    Takie szuterki są dobre na gravele, zresztą dwóch takich nas wyprzedziło - to widać © JPbike

    Dokumentacja piaszczysto - podjazdowa fragmentu MPR
    Dokumentacja piaszczysto - podjazdowa fragmentu MPR © JPbike

    Takie se widoczki też się trafiają
    Takie se widoczki też się trafiają © JPbike

    Załapane mazurskie słoneczniki
    Załapane mazurskie słoneczniki © JPbike

    Przejazd przez Dobę
    Przejazd przez Dobę © JPbike

    Nawierzchnia stara i nowa, czyli na tej trasie jest wszystko
    Nawierzchnia stara i nowa, czyli na tej trasie jest wszystko © JPbike

    Kolejny szuterek z pagórkami
    Kolejny szuterek z pagórkami © JPbike

    Podziwiamy młode boćki
    Podziwiamy młode boćki © JPbike

    Po przejechaniu 55km po niełatwej dla obciążonych bikerów nawierzchni, w wiosce Radzieje robimy przerwę z dodatkiem ulubionego trunku i obaj stwierdzamy że owa część MPR nie przypada nam do gustu, nie tylko z powodu bardzo zmiennego i nierównego podłoża, ale i braku pięknych i częstych widoczków na mazurskie jeziora, zatem postanowiliśmy że po dojechaniu na północny kraniec MPR podejmiemy decyzję odnośnie dalszego kierunku.


    Kanał Mazurski © JPbike

    Jezioro Mamry (by dron)
    Jezioro Mamry widziane od północy (by dron) © JPbike

    Nieukończona śluza Leśniewo Górne. Tu można zobaczyć hitlerowską wronę
    Nieukończona śluza Leśniewo Górne. Tu można zobaczyć hitlerowską wronę © JPbike

    Ten obiekt robi wrażenie. U-Booty w planach miały tędy pływać
    Ten obiekt robi wrażenie. U-Booty w planach miały tędy pływać © JPbike

    Po zwiedzeniu powyższego i niedoszłego obiektu, który nam się podobał, ponoć Drogbas to fan militarnych klimatów - zapadła decyzja że odpuszczamy MPR i kręcimy dalej w stronę Zalewu Wiślanego.

    Jeszcze jeden widoczek na Mazury i jazda nad Bałtyk
    Jeszcze jeden widoczek na Mazury i jazda nad Bałtyk © JPbike

    Czas na przerwę późno-obiadową
    Czas na przerwę późno-obiadową © JPbike

    Kręcimy dalej. Tym razem nawigowaniem w stronę morza zajmuje się Drogbas
    Kręcimy dalej. Tym razem nawigowaniem w stronę morza zajmuje się Drogbas © JPbike

    W stronę zachodzącego słońca. Słabo tam dbają o takie rowerówki
    W stronę zachodzącego słońca. Słabo tam dbają o takie rowerówki © JPbike

    No i czas szukać miejscówki do przenocowania - tym razem było ciężko, same pola wokół i malutkie fragmenciki lasów, w jednym miejscu zaatakowało nas agresywne robactwo, no to szukamy dalej, rozglądamy się i w końcu coś w miarę dobrego się znalazło - fragment między polem kukurydzy a lasem. Rozbijamy obozik, myjemy się wodą z bidonu i szybko wskakujemy do namiotów, by nie zostać pogryzionym i pora spać.

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia drugiego, KLIK do dnia czwartego.