top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 176632.47 km
- w tym teren: 64163.10 km
- teren procentowo: 36.33 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 322d 16h 44m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:30722.04 km (w terenie 9003.42 km; 29.31%)
Czas w ruchu:1503:43
Średnia prędkość:20.43 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:102759 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (82 %)
Suma kalorii:1575 kcal
Liczba aktywności:384
Średnio na aktywność:80.01 km i 3h 54m
Więcej statystyk
  • dystans : 19.72 km
  • teren : 14.00 km
  • czas : 01:40 h
  • v średnia : 11.83 km/h
  • v max : 28.20 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Młynarz Orient

    Sobota, 11 lipca 2009 • dodano: 15.08.2009 | Komentarze 5


    Po dotarciu rowerem do Jasienia i wspaniałym wieczorze, Młynarz bardzo mile zaskoczył nas wszystkich niespodzianką w postaci własnego rajdu na orientację :)
    Rano po śniadaniu i odebraniu mapki, karty startowej i ciasteczka wyruszyliśmy na trasę w 7 osobowym składzie: jahoo, anetka, kosma100, Igorek, WRK97, djk71 i JPbike.

    Przed startem - organizator udziela nam ogólnych informacji o rajdzie


    PK 1 – Mostek na Makówce zdobywamy, szukając od niewłaściwej strony.

    Pełne humoru bikerki - Asiczka i Anetka w akcji :)


    Super specjalista od terenowej jazdy - IGOREK


    Podczas zdobywania PK 2 - trochę błota też było


    Przerwa na lody - przy prawdziwie wiejskim sklepie


    Przy PK 3 - uczestnicy Młynarz Orientu 2009 :)


    Asiczka przy PK 4 - przy wiekowych dębach


    Zdobywając PK 5 - podziwialiśmy pałac w Jasionnej, niestety niszczejący.

    PK 6 – punkt czerpania wody … prawie jak wyspa :)



    PK 7 – leśne skrzyżowanie - zdobyliśmy bez przeszkód.

    Przy PK 8 – moim punkcie :)


    Natomiast szukając PK 9 (jak i PK8) mieliśmy troszkę błądzenia.

    Widoczek z wzniesienia (PK 9)


    Po bezproblemowym zdobyciu PK 10 ruszyliśmy na metę i wszyscy ukończyliśmy zawody z czasem 3:33 i z kompletem punktów !

    Zadowoleni uczestnicy na mecie rajdu :)


    Po odpoczynku nastąpiła uroczysta dekoracja zwycięzców. Ilość nagród była taka że wszyscy byliśmy w szoku: dyplomy, koszulki, mapy, długopisy :)

    Wielkie dzięki należą się dla organizatora za tak wspaniale zorganizowany rajd – w najdrobniejszych szczegółach spisał się jak najlepiej, każdy z uczestników był zadowolony i szczęśliwy – więcej takich chwil !
    Podziękowania należą się również rodzicom Piotrka, jak i Asi – wiadomo za co :)




  • dystans : 46.89 km
  • teren : 2.00 km
  • czas : 02:35 h
  • v średnia : 18.15 km/h
  • v max : 37.60 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Z Kosmą ... c.d. ...

    Środa, 8 lipca 2009 • dodano: 09.07.2009 | Komentarze 6


    Podobnie jak wczoraj i dziś ponownie po południu sam udałem się pod jej pracę.
    Tym razem jechałem po mokrych ulicach Dąbrowy Górniczej, Sosnowca (po drodze mijałem jeden zalany tunel) i Katowic.
    Z racji mniejszej ilości czasu udaliśmy się na krótszą wycieczkę
    A zatem najpierw na Nikiszowiec, przez Mysłowice i na sławny Trójkąt.
    W drodze powrotnej kręciliśmy w niezłym deszczu, po ulicach płynęły strumyki :)

    Nikiszowiec - charakterystyczna zabudowa


    Przy Trójkącie Trzech Cesarzy


    A przed 20-tą udałem się w podróż powrotną już autem do Poznania.



  • dystans : 68.53 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 03:26 h
  • v średnia : 19.96 km/h
  • v max : 42.97 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Kręcenie z Kosmą

    Wtorek, 7 lipca 2009 • dodano: 07.07.2009 | Komentarze 12


    Po pobycie w Krynicy Zdrój przeniosłem się do Dąbrowy Górniczej.
    Wiadomo u kogo się zatrzymałem :)
    A tegoż dnia, korzystając ze szkicu sporządzonego przez Monikę udałem się sam w gąszczu nieznanych mi ulic pod jej pracę i tak dalej to już wspólnie kręciliśmy.

    Ja przy katowickim Spodku - pierwszy raz w życiu


    Przy słynnej Żyrafie


    "Bojowa" twarz Kosmy na mostku :)


    Jak widać ... Kosma potrafi :)


    Przy chorzowskim zoo również byliśmy


    No, tablice na polu golfowym z przestrogą nie pomogły :)


    Odwiedziliśmy również cmentarz żołnierzy niemieckich w Siemianowicach Śląskich


    W drodze na Pogorie ...


    Po wyjątkowym napoju stało się coś jak na etykiecie: "Nigdy nie jeżdżę po alkoholu" :)




  • dystans : 329.90 km
  • czas : 14:00 h
  • v średnia : 23.56 km/h
  • v max : 56.22 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Pierwsza 300-tka :)

    Poniedziałek, 29 czerwca 2009 • dodano: 30.06.2009 | Komentarze 13


    Kraków – Sandomierz – Kraków

    Ta trzysetka była już od kilku miesięcy dokładnie zaplanowana – w najdrobniejszych szczegółach uczynił to Robert, dla niego to był tegoroczny rowerowy cel numer 1 :)
    Początkowo oprócz mnie i autora trasy chętnych było więcej … różnie bywa, w końcu ekipa wyruszyła o 3:40 w dwuosobowym składzie bikestatowiczów na podbój magicznego dystansu.
    Pierwsze 70 km pokonywaliśmy we mgle, dość niezłym tempem.
    Następnie pogoda się poprawiała i po setce mieliśmy już w pełni letnie kręcenie.
    Robiło się cieplej, coraz wyższa temperatura zaczęła dawać nam we znaki, picia ubywało szybko …
    Do półmetka trasy, czyli Sandomierza (165 km, godz. 12:20) dotarliśmy spokojnie, choć w całości poruszaliśmy się dość ruchliwą krajową 79-tką. Zrobiliśmy tam przerwę na pierogi, obejrzeliśmy tamtejszy rynek i jazda w drogę powrotną (przed 14-tą).
    Strasznie gorąco było, w większości kręciliśmy wprost pod słońce, zapewniając sobie kolarską opaleniznę :)
    W drodze powrotnej niemal na każdym podjeździe (sporo było) zostawiałem Roberta z tyłu :)
    Po dwusetce Robertowi ciężej się jechało, postoje były jak zbawienie. Ja jakoś się trzymałem na całej trasie.
    Po 17-tej wokół nas czaiły się ciemne chmury …
    Im później się robiło, tym temperatura stawała się przyjemniejsza, trzysetka się zbliżała.
    No i w końcu się udało !!! :)
    Ostatnie kilometry to jazda po wieczornym Krakowie … do noclegowni dotarłem o 22-tej.
    Co do zmęczenia – jakoś dałem radę, jedynie na ostatnich kilometrach doskwierał mi tyłek.

    Pierwsze kilkadziesiąt km-ów kręciliśmy w takiej mgle ...


    Mglisty poranek na rynku w Koszycach


    O ... robin podjeżdża :)


    Obowiązkowa przerwa na śniadanie w Chwalibogowicach


    Robert przy stawie hodowlanym w Słupii


    Już w Sandomierzu - nad Wisłą :)


    Zamek Kazimierzowski


    Hmm ... uphill ?


    Nadjeżdża zadowolony Robert :)


    Nasza atrakcja w drodze powrotnej :D


    Nasz stan po 254 km ... :)


    Dzięki Robercie za wspólne pobicie 300-tki :)



  • dystans : 112.78 km
  • teren : 70.00 km
  • czas : 06:56 h
  • v średnia : 16.27 km/h
  • v max : 42.66 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Bike Orient 2009 - Ręczno

    Sobota, 27 czerwca 2009 • dodano: 30.06.2009 | Komentarze 3


    Czyli debiut w maratonie rowerowym na orientacje

    Jako że Bike Orient staje się miejscem, gdzie co roku zjeżdżają z różnych zakątków kraju bikestatowicze, wypadało mi się pokazać i zadebiutować w tego typu orientacyjnych zawodach, jak i po raz pierwszy jechać w koszulce BS :)
    Do Ręczna zajechałem po nocnej podróży o 6:30 i do biura po numerki – dostałem numer 53.
    W międzyczasie troszkę popadało … błoto zapewnione :)
    No i oprócz mi znanych osób spotkałem po raz pierwszy paru bikestatowiczek i bikestatowiczów, znanych mi dotychczas z czytania ich blogów.
    Po śniadaniu wszyscy uczestnicy się zebrali, i odebrali mapy I etapu, po spojrzeniu na mapę z punktami nie bardzo wiedziałem od czego zacząć, więc przyłączyłem się do rodzinnej ekipy w następującym składzie: Darek, Anetka, Wiktor, Igor, oraz Monika i oczywiście ja.

    Na pierwszy cel poszedł PK1. Po dotarciu po mokrym asfalcie w pobliże tegoż punktu (gospodarstwo agroturystyczne – lewy brzeg Pilicy) skręciliśmy na trawiastą ścieżkę, słabo widoczną i dotarliśmy do kładki, zza którą był punkt :)
    No i nabyłem pierwsze doświadczenie … trzeba czytać na mapie opisy punktów … bo zamiast przedzierania się przez tamtą mokro trawiastą ścieżkę wystarczyło przejechać przez gospodarstwo agroturystyczne :)

    Kładka tuż przy PK1 ... dość śliska była ...


    Po jedynce ustaliliśmy, że jedziemy w kierunku PK4. Po drodze zatrzymaliśmy się przy sklepie :) Wjechaliśmy do lasu, niezłe błoto było, dobrze ukryty punkt (prawy brzeg strumienia) zdobywamy dzięki paru uczestnikom, co tam również zajechali :)

    W drodze po PK4 ... Igorek przewodzi grupce w trudnym terenie :)


    Przeprawa przez masę piachu ...


    Po zdobyciu czwórki nasza ekipa się rozdziela, Anetka z Igorkiem decydują się na powrót do bazy, a reszta wraz ze mną udaje się na podbój PK2. Tym razem coraz bardziej skupiam się na mapie, jechałem dość szybko, od czasu do czasu się zatrzymując na resztę współzawodników :) Punkt (wał wydmowy przy ścieżce) zdobywamy bez większych problemów i tam troszkę odpoczywamy.

    Darek kasuje "dwójkę"


    Kolejny cel: PK6. Coraz ostrzej kręcę, często zostawiając moich współtowarzyszy z tyłu. W pewnym momencie dość daleko zajechałem i dalej decyduję się jechać samotnie. Niezłe tempo narzuciłem, do punktu (prawy brzeg Pilicy) docieram spoczko ale … jest za drugą stroną Pilicy, nie widziałem żadnej łódki, po chwili zawróciłem. Znów błąd – zapomniałem że na mapie wyraźnie pisze: bród :D

    Po niezdobyciu szóstki udałem się na PK5. Zacząłem odczuwać brak mapnika i kompasu, sporo błądziłem, dużo czasu traciłem, raz pojechałem w kółko :) Punkt (kępa drzew w kształcie okręgu) jednak zdobyłem … przypadkiem :)

    Pilica w drodze po PK5 ...


    Po piątce czas przeprawić się na drugą stronę Pilicy, skorzystałem z wiszącej kładki, do której nie było łatwo dotrzeć. Po przeprawieniu jechałem w kierunku PK10. Kolejne mega błądzenie po piachu w lesie – dobrze że założyłem 2.25 calowe Nobby Nic-y. Punkt (skrzyżowanie dróg) znalazł się podobnie, jak na czwórce – zauważyłem grupkę, która tam odpoczywała, też tam zrobiłem przerwę na batonika.

    To ta wisząca kładka


    Odpoczynek przy PK10 ...


    Gdzie jechać dalej … na 8-tkę, czy 3-tkę ? Odnalezienie tych dwóch punktów sprawiło mi najwięcej kłopotów – głównie nawigacyjnych, nie wspominając o brakach sprzętowych … no cóż w końcu to mój orientacyjny debiut :)

    W Starej skręciłem na niewłaściwą drogę, planowałem jechać zdobyć ósemkę a … zajechałem do krzyżówki na Wólkę Skotnicką i tam po analizie mapy zdecydowałem że jadę po PK3. Zanim zdobyłem ten punkt (Diabla Góra – pomnik) mnóstwo czasu straciłem w tamtejszym Rezerwacie, dwa razy wspinałem się na tą górkę - super trening sobie zafundowałem :)

    Diabla Góra - pomnik


    Po trójce wiadomo – PK8. Udałem się słabo oznakowanym niebieskim szlakiem, którego jednak … zgubiłem :) Rzut na mapę i znalazłem się Porębie (poznałem po nazwie ulicy) i tam na asfalt w kierunku ósemki (szczyt wzniesienia). Podjazd na otwartej przestrzeni był fajny, kolejny trening :) Punkt zdobyłem, wcześniej skręcając na niewłaściwą ścieżkę …

    Szczyt wzniesienia na BO


    Wybiła godz. 18-ta, co dalej ? Na I etapie zdobyłem 7 z 10 pkt. Może udam się na niezdobytą szóstkę ? Zrezygnowałem z tego w czasie jazdy i wróciłem do kładki nad Pilicą. Kręcąc szybko przez las w kierunku bazy … gubię mapę, którą woziłem pomiędzy plecami a plecakiem. Skorzystałem z pomocy miejscowego (jechał na rowerze), z którym kawałek razem kręciliśmy :) No i wpadłem do bazy przed 19-tą. Aby być sklasyfikowanym w dwóch etapach trzeba było jeszcze zaliczyć chociaż jeden punkt na II etapie – Monika mi doradziła zdobycie szesnastki leżącej stosunkowo blisko bazy.

    Jak widać, taka przeprawa przez wiszącą kładkę sprawiła mi przyjemność :)
    Fotka z galerii Bike Orientu


    Jadąc w kierunku PK16 mijałem z przeciwka Damiana z kitą podążających w kierunku mety. Punkt (dawny kamieniołom piaskowca – przy ścieżce) zdobyłem kręcąc się wokół tegoż kamieniołomu. I wróciłem do mety – na BO łącznie zaliczyłem 8 z 19 punktów.

    Przy PK16


    W ogólnych wynikach (trasa długa) uplasowałem się na 73 miejscu z 77 sklasyfikowanych, jest co poprawić za rok :)
    Na dekoracji w kategorii „Najliczniejszy team” nie daliśmy konkurencji żadnych szans – dostałem mapę Ziemii Kłodzkiej, oprócz tego wylosowałem koncentrat napoju energetycznego :)

    Podsumowując mój debiutancki Bike Orient – świetna impreza, wspaniała zabawa, liczne grono bikestatowiczy … i teraz wiem że nie raz się znów tam pojawię :)



  • dystans : 66.24 km
  • teren : 12.00 km
  • czas : 02:54 h
  • v średnia : 22.84 km/h
  • v max : 65.08 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Przez Słowację i do Białej Wody

    Czwartek, 28 maja 2009 • dodano: 28.05.2009 | Komentarze 4


    Tegoż dnia do Szczawnicy przyjechał na wspólne kręcenie ze mną Robert znany na BS jako robin z Krakowa. Pobudka o 7, szybkie śniadanie i już 40 minut później po powitaniu z Nim w centrum Szczawnicy kręciliśmy razem. Ruszyliśmy najpierw do granicy ze Słowacją piękną ścieżką biegnącą wzdłuż Dunajca, o tak wczesnej porze była pusta, więc fajnie się nam kręciło wśród Pienin. Po przekroczeniu granicy obraliśmy kierunek na Lesnicę, a następnie po pokonaniu niezłego podjazdu (12%) odpoczęliśmy na przełęczy (720m) i ostro zjechaliśmy w dół. Po dotarciu przez Haligovce do Czerwonego Klasztoru, gdzie zrobiliśmy postój na fotki, ruszyliśmy na czerwony szlak – wspomnianą ścieżkę wzdłuż Dunajca, pięknie tam :)
    Po powrocie do Szczawnicy zatrzymaliśmy się przy Dunajcu na kawę, robinowi zostało jeszcze trochę czasu, więc postanowiłem zaciągnąć do rezerwatu Biała Woda, gdzie byłem dnia poprzedniego. Robertowi się spodobało i zapewne jeszcze tam wróci. Na koniec jeszcze raz przejechaliśmy fragment ścieżki wzdłuż Dunajca, zaczynał się wtedy ruch, jak i spływy flisackie. Zwieńczeniem wycieczki były lodziki :)

    Na granicy ze Słowacją


    Robin i JPbike :)


    W Słowacji


    Na mnie taki znak nie zrobił większego wrażenia ... a na robinie - widać :)


    Pięknie ... :)


    Początek zjazdu na którym wycisnęliśmy v-max


    W Czerwonym Klasztorze. Widok na Trzy Korony


    Dunajec w pełnej krasie


    Wodospadzik :)


    Dzięki Robercie za wizytę w Szczawnicy, miło było Cię poznać, pokręcić wspólnie i do następnego !



  • dystans : 45.46 km
  • teren : 15.00 km
  • czas : 02:21 h
  • v średnia : 19.34 km/h
  • v max : 57.84 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Z Karlą na Jaworze :)

    Wtorek, 26 maja 2009 • dodano: 26.05.2009 | Komentarze 5


    W ten prawdziwie piękny, prawie letni dzionek nadszedł dla mnie czas na pokręcenie z Karoliną, znaną nam wszystkim jako karla76 :)
    Po dotarciu na umówione miejsce w Nowym Sączu nastąpiło sympatyczne powitanie z Nią, włączyłem pulsometr - od razu tętno 200 - co się dzieje ? Chyba bikerki tak na mnie działają :) Ruszyliśmy i obieramy kierunek na Ptaszkową, po drodze sobie mile gaworząc, humory nam dopisywały :) Później nastąpił skręt w teren, a tu nagle pojawił się bardzo stromy podjazd po stoku narciarskim z wyciągiem – bez większych problemów wjechałem, a Karla, która przez część trawiastego podjazdu wprowadzała Centusia (kręciła po chorobowym, więc zrozumiałe) dała mi brawa na górze – to miłe i bardzo cieszy :) Skąd ja mam tyle siły ? Przecież jestem z półpłaskiej Wielkopolski ... Od tego górnego punktu stoku zaczęła się terenowa jazda po przyjemnym szuterku do góry na Jaworze, jechało się super, miałem nawet czas na robienie fotek Karolinie. Po wjechaniu na szczyt weszliśmy na metalową wieżę widokową – super tam widoczki :) Po odpoczynku nadszedł czas na zjazd niebieskim szlakiem, dość stromy, usiany kamieniami, wąwozikami, liśćmi, korzeniami, powalonymi gałęziami – te przeszkody spowodowały, że nie dało się w całości zjechać. Karla zaliczyła niegroźną glebkę i wylądowała w liściach :) Następnie to już szybki zjazd asfaltem, po jakimś czasie Karla się zatrzymuje i pyta mnie czy chcę jeszcze na podjazd – mówię TAK i jak szalony pognałem do góry (niezła stromizna), zatrzymałem się przy przydrożnej kapliczce na fotkę. Po osiągnięciu kulminacji podjazdu już tylko fajny zjazd do miejsca, gdzie stało moje autko. Zanim wyruszyłem do Szczawnicy to wpadliśmy jeszcze obowiązkowo na lodziki :)

    Karla76 i JPbike - jak widać humory mieliśmy świetne :)


    Pozazdrościć ... (wiadomo komu) :D


    Karla atakuje podjazd po stoku narciarskim :)


    Na górze koniecznie trzeba było uczcić wjazd taką oto fotką :)


    Początek podjazdu na Jaworze ...


    Karolina świetnie daje radę - prawdziwie górska bikerka :)


    Oj … jak fajnie mi się z Tobą jechało :)


    Na wieży widokowej w Jaworzu :)


    Właśnie po to się jeździ w góry !


    Na dość stromym zjeździe z Jaworza


    Przeszkody też były ...


    Karolina podjeżdża na solidnym i pięknie widokowym podjeździe ...


    ... i nadal podjeżdża :)


    Wielkie dzięki Karolinko za taką arcyfajną wycieczkę w góry – chcę więcej takich :)



  • dystans : 120.66 km
  • teren : 12.00 km
  • czas : 05:17 h
  • v średnia : 22.84 km/h
  • v max : 54.69 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Z GraLo na Przechybę

    Poniedziałek, 25 maja 2009 • dodano: 25.05.2009 | Komentarze 4


    Pierwszego dnia mojego urlopu w Szczawnicy postanowiłem wybrać się z Darkiem - na BS znany jako GraLo z Nowego Sącza. Na miejsce spotkania w Gołkowicach Dolnych zajechałem dość szybko drogą wzdłuż Dunajca (37 km i 1:18 godz). Ruszyliśmy do góry, początkowo niezbyt stromo, robiąc krótką przerwę na parkingu w Gaboniu, odtąd zrobiło się dość stromo, a po dotarciu do Doliny Jaworzynki (880m) Darek powoli zaczął mi zostawać w tyle. Nogi nieźle podawały do góry - to cieszy :) Po przekroczeniu 1000m zwolniłem troszkę, nie było sensu szaleć i znów kręciliśmy razem, by po chwili, na końcowym fragmencie ponownie odskoczyć koledze :) I tak wjechaliśmy, przy schronisku odpoczynek. Następnie po spojrzeniu na mapę z trasą sobotniego maratonu ruszyliśmy na zjazd niebieskim szlakiem do Rytra. Oj działo się, co mam napisać na temat wrażeń z tego zjazdu – dla prawdziwych twardzieli, tyle sporych kamieni, nieźle trzęsło kierownicą, niesamowita stromizna, strasznie wąsko ... Prawe kolano lekko obtarłem, aż sam byłem zaskoczony ! Zjeżdżałem tędy na semislickach ! Gdy pojawił się szeroki szuter prowadzący do Rytra to od tej chwili droga powrotna przebiegła spoko i dojechaliśmy do ronda przed Nowym Sączem i tam każdy w swoją drogę. Po drodze zatrzymałem się na lodzika i pepsi.

    JPbike i GraLo na parkingu w Gaboniu :)


    Chwilowy postój. Darek napełnia bidon wodą ze źródełka


    Dawaj GraLo ... szczyt tuż, tuż :)


    Nasze rumaki podczas odpoczynku przy schronisku na Przechybie


    Na pięknym widokowo fragmencie trudnego zjazdu niebieskim szlakiem :)


    Tu, przy tym mostku skończył się trudny zjazd ...
    Zadowoleni zatrzymaliśmy się na wymianę wrażeń, jak i zmyłem w strumyku lekko obtarte prawe kolano :)


    Po szybkim zjeździe ukazał się taki oto widok na zamek w Rytrze


    Przerwa podczas drogi powrotnej do Szczawnicy ...
    Widok z mostu nad Dunajcem - ta wieżyczka w oddali to oczywiście Przechyba :)


    Wielkie dzięki Darku za wspólną wycieczkę i do następnego !

    Puls – pulsometr zwariował, pokazał max 227, a na płaskim czasem 209 :)



  • dystans : 65.41 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 03:26 h
  • v średnia : 19.05 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Kręcenie z Kosmą, jak i z djk71-em – dzień drugi

    Niedziela, 24 maja 2009 • dodano: 25.05.2009 | Komentarze 13


    Po wspaniałym wieczorze (i nocce) spędzonym na zabrzańskiej Helence u Darka (djk71) i jego sypmatycznej rodzinki wyruszyliśmy w składzie: Ja, Monika i Darek
    Zanim wyjechaliśmy z Darka domku to przez jakiś czas szukaliśmy moich okularów – znalazły się w końcu – za drzwiami wejściowymi – to pewnie wina ilości wypitych browarów tamtego wieczoru :D

    Kompletna ekipa w ... Dolomitach :D


    Następnie Darek pokazał mi fajne widokowo tereny - wrócę tam jeszcze kiedyś :)
    Monika podczas szutrowego zjazdu ... :)


    Później po podziwianiu z zewnątrz Kopalni Srebra kierujemy się do Tarnowskich Gór i przypadkiem tuż przy rynku odnajduję "moją" ulicę :)))


    JPbike przy tarnogórskiej studzience :)
    Serdeczne pozdrowionka dla Karolinki :)


    Następny kierunek: pałac w Nakle Śląskim :)


    Dalej to jazda ruchliwą szosą do Piekar Śląskich, po drodze mijaliśmy kopiec ... Darku musimy tam się wybrać kiedyś na mini uphill :)

    W Piekarach zwiedziliśmy Kalwarię - ilość kaplic w jednym miejscu robi wrażenie ...
    Widok na jedną z nich


    Po zwiedzeniu Kalwarii nadszedł czas na rozstanie z Darkiem ...
    A ja i kosma pokręciliśmy mniej ruchliwą drogą w kierunku Dąbrowy Górniczej.
    Tam zostałem przez Nią mile zaskoczony podjazdem na Wzgórze Doroty ...

    Kosma na podjeździe - nieźle dawała radę :)


    Niezły widok prawie ze szczytu Wzgórza Doroty ... :)


    No i znalazło się coś specjalnego dla mnie - dzięki Monika :)


    Na zielonej odwiedziliśmy mini zoo ... :)


    I na koniec zaliczyliśmy przejażdżkę wzdłuż Pogorii IV
    Dla mnie, Poznaniaka ta Pogoria IV jest odrobinę podobna do poznańskiej Malty :)


    Następnie to już na Mydlice, gdzie zjedliśmy pizzę i wypiliśmy coś ... :)

    A o 17-tej wyruszyłem swoim autkiem do Szczawnicy, gdzie zajechałem przed 21-tą i taki górski zachód słońca podziwiałem, raczej zapadający zmrok ... :)


    Wielkie dzięki dla Darka, Anetki, Wiktorka, Igorka i oczywiście Moniki za super spędzony czas z Wami :)

    V max – 46.17 km/h



  • dystans : 128.71 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 06:28 h
  • v średnia : 19.90 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Kręcenie z Kosmą - dzień pierwszy

    Sobota, 23 maja 2009 • dodano: 25.05.2009 | Komentarze 2


    Jako że zaczął mi się tygodniowy urlop, który perfekcyjnie zaplanowałem, rowerowo oczywiście - nadszedł dla mnie w końcu czas na osobiste poznanie i pokręcenie z Moniką, doskonale znaną nam wszystkim jako kosma100
    Po solidnym śniadaniu (bez tego ani rusz na rower) wskoczyliśmy na swoje wspaniałe maszyny zdrowo napędzane siłą mięśni :)
    Pierwsze, co mnie mile zaskoczyło na temat zaplanowanej przez Nią trasy to: profil, czyli będą podjazdy i zjazdy – Kosma w planowaniu tras jest rewelacyjna :)
    Zanim wyruszyliśmy, w jej rowerku trzeba było założyć załataną dętkę i wyregulować v-braki – fachowo jej pomogłem. Poza tym, szykując się do urlopowego wyjazdu, jeszcze w Poznaniu w moim rowerku nr.1 założyłem semislicki.
    Początkowe kilometry dość szybko pokonywaliśmy – wiaterek nam sprzyjał, przez jakiś czas odrobinę popadało, później już było pogodnie z chmurkami, choć wietrznie.
    Dla mnie, poznańskiego bikera który w jej rejonach do tej pory nigdy nie rowerował, każdy kilometr był przyjemnie pokonywany wśród pięknych, półgórskich terenów doskonale nadających się do rowerowych wycieczek – jak dobrze mieć takich znajomych i mocno zakręconych ludzi :)

    Najpierw - o dziwo Monika skierowała się do ... salonu Mazdy - jak to ? :)
    Zostałem obdarowany przez Nią pięknym upominkiem (dzięki bardzo) i ruszyliśmy najpierw do Strzemieszyc i do Sławkowa, później skręciliśmy na czerwony szlak (fajny) prowadzący do Okradzionowa, a następnie przez Rudy, Łazy Błędowskie, Błędów, Chechło dotarliśmy na pustynię ... :)

    Planowanie dalszej trasy ...
    Muszę przyznać że Kosma w tym jest genialna :)


    Pustynia Błędowska ... oj pierwszy raz na własne oczy widziałem coś pustynnopodobnego :)


    Początkowo myślałem że terenu będzie niewiele ... a jednak Kosma wiedziała że lubię teren :)


    Ciekawostka - ilość gleb na terenie:
    kosma100 - zero
    JPbike - dwie

    Nawet znalazły się techniczne fragmenty ... :)


    Monika, mimo że jechała na Kellysku - dzielnie radziła w terenie :)


    Na czarnym szlaku w drodze do Ogrodzieńca ... jadąc tędy można było poczuć górski szlak :)


    JPbike na skałkach :)
    Tutaj zrobiliśmy przerwę na wyjątkowy napój :D


    By w końcu poprzez fajny pagórkowaty teren dotrzeć do ...


    ... Zamku w Ogrodzieńcu - imponujący :)


    Następnie w Podzamczu obowiązkowo wcinamy lodziki :)

    Później jadąc asfaltem kierunkiem obranym przez Monikę zostałem mile zaskoczony najpierw niezłym podjazdem a po chwili tymi skałkami w Niegonowicach :)


    Stąd z Okrąglicy (430m) rozpościera się piękny widok ... :)


    Po zjeździe ze skałek zatrzymując się przy sklepie odbieram smsika od Młynarza z zapytaniem:
    "Czy kosma jest grzeczna ?" :D
    Następnie odwiedzamy cmentarz i kierujemy się na osławioną przez kosmę Pogorie - najpierw przejeżdżamy wzdłuż torów obok jedynki, a następnie zaliczamy trójkę.

    JPbike - kolejny bikestatowicz ściągnięty przez kosmę na Pogorie :)))


    Po szybkim obiadku, przy zachodzącym słonku udaliśmy się na Będzin ...


    ... i dalej dotarliśmy na zabrzańską Helenkę, gdzie spędziliśmy miły wieczór ... :)

    Bardzo piękna wycieczka była – wielkie dzięki kosma100 :)

    V max – 43.38 km/h