top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 182612.49 km
- w tym teren: 66011.10 km
- teren procentowo: 36.15 %
- v średnia: 22.63 km/h
- czas: 334d 09h 24m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

wyprawy

Dystans całkowity:8388.40 km (w terenie 475.00 km; 5.66%)
Czas w ruchu:431:59
Średnia prędkość:19.42 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:18086 m
Liczba aktywności:63
Średnio na aktywność:133.15 km i 6h 51m
Więcej statystyk
  • dystans : 77.92 km
  • teren : 7.00 km
  • czas : 04:09 h
  • v średnia : 18.78 km/h
  • v max : 31.68 km/h
  • podjazdy : 166 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Na Rugię (4/4)

    Niedziela, 22 czerwca 2025 • dodano: 03.07.2025 | Komentarze 3


    No i ostatni dzień naszej mini wyprawy.
    Już sam poranek był bardzo ciepły, co zwiastowało upalny dzionek - faktycznie w szczytowym momencie temp skoczyła do 33°C, o wartościach w pełnym słońcu nie wspomnę...
    Po zwinięciu obozowiska ruszamy o 8:49 i obierając kierunek na Szczecin, do którego na nasze (upalne) szczęście mamy "jedynie" lekko ponad 70km plus dokrętka do zaparkowanego na wschodnim obrzeżu miasta auta.

    Przemykamy przez Ueckermünde
    Przemykamy przez Ueckermünde © JPbike

    Nie ma to jak niedzielny poranek w takim miejscu :)
    Nie ma to jak niedzielny poranek w takim miejscu :) © JPbike

    Jadąc dalej były zarówno miłe boczne asfalciki
    Jadąc dalej były zarówno miłe boczne asfalciki © JPbike

    ... jak i fragmencik po starym niemieckim bruku
    ... jak i fragmencik po starym niemieckim bruku © JPbike

    ... takie szuterki (dawna linia kolejowa biegła tędy)
    ... takie leśne szuterki też były (dawna linia kolejowa biegła tędy) © JPbike

    Spotkanie ze strusiami
    Spotkanie ze strusiami © JPbike

    No i wracamy do kraju
    No i wracamy do kraju © JPbike

    Teraz już tylko jazda długą prostą asfaltową przez Puszczę Wkrzańską, kilka wiosek na obrzeżu Szczecina, jazda paskudnymi ścieżkami rowerowymi (kiepska kostka i korzonkowe wyboje) w stronę centrum, przekraczamy Odrę i tak już dojeżdżamy do końcowego punktu, ogarniamy siebie z potu, pakujemy sprzęt do auta i jazda do Wielkopolski.

    Krótko podsumowując - w cztery dni przejechaliśmy 526km, mimo awarii napędu u mnie (naprawiać i jeździć trzeba umieć), tą mini wyprawę na Rugię można zaliczyć do udanych :)

    TRASA - na stravie.
    KLIK do dnia trzeciego, KLIK do dnia pierwszego.




  • dystans : 189.18 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 09:33 h
  • v średnia : 19.81 km/h
  • v max : 42.17 km/h
  • podjazdy : 711 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Na Rugię (3/4)

    Sobota, 21 czerwca 2025 • dodano: 30.06.2025 | Komentarze 3


    Sprawna pobudka, sprawne śniadanie z kawą, sprawne pakowanie i ruszamy o 8:50 w powrotną trasę.
    Oczywiście że chciałoby się objechać Rugię dookoła, na to potrzeba więcej wolnego, czyli okazuje się że długi i czterodniowy weekend dla nas, dwóch twardych sztuk bikerów to za mało na takie fajne wyzwanie :)

    Chwilunia nad morzem w Sassnitz
    Chwilunia nad morzem w Sassnitz © JPbike

    Wpadliśmy do U-Boot muzeum, a tam zacumowany brytyjski HMS Otus
    Wpadliśmy do U-Boot muzeum, a tam zacumowany brytyjski HMS Otus © JPbike

    Dość wysokie te klify w Sassnitz
    Dość wysokie te klify w Sassnitz © JPbike

    My na najdalszym punkcie wyprawy. Piona kompanie :)
    My na najdalszym punkcie wyprawy. Piona kompanie :) © JPbike

    Ptactwo ma tam niezłe gniazdo
    Ptactwo ma tam niezłe gniazdo © JPbike

    Klimatyczne zabudowania w Sassnitz
    Klimatyczne zabudowania w Sassnitz © JPbike

    Po ponownym dokręceniu po swoich śladach do Prora czas pozwiedzać gwóźdź programu wyprawy - nieukończony nazistowski ośrodek wypoczynkowy, który ciągnie się wzdłuż wybrzeża na imponującą długość - aż 4.5 km. Cechą charakterystyczną jest to że każdy pokój ma okna skierowane na nadmorski widok. Obecnie część obiektu jest odnowiona i służy oczywiście jako hotel. My głównie skupiliśmy się na niszczejących ruinach.

    Prora - widok na podupadającą część obiektu
    Prora - widok na podupadającą część obiektu © JPbike

    Z bliska też udało się zerknąć
    Z bliska też udało się zerknąć © JPbike

    W trakcie budowy tego lasu w ogóle nie było, upływ czasu zrobił swoje
    W trakcie budowy tego lasu w ogóle nie było, upływ czasu zrobił swoje © JPbike

    Widok ogólny na całość. Wielkość robi wrażenie
    Widok ogólny na całość. Wielkość robi wrażenie © JPbike

    Te betonowe płyty to technologia taka sama jak Greiserówka w WPN
    Te betonowe płyty to technologia taka sama jak Greiserówka w WPN © JPbike

    Odnowiona część obiektu
    Odnowiona część obiektu © JPbike

    No i nadszedł czas na właściwą drogę powrotną w stronę Szczecina, w większości kręciliśmy po swoich śladach. Poza tym pierwotnie planowaliśmy wracać przez Świnoujście, po analizie odległości zrezygnowaliśmy z tego pomysłu.

    Putbus. Centrum tegoż miasteczka obfituje w białe elewacje
    Putbus. Centrum tegoż miasteczka obfituje w białe elewacje © JPbike

    Takie mijane chaty mają swój klimacik
    Takie mijane chaty mają swój klimacik © JPbike

    Typowa i polna szosa na Rugii
    Typowa i polna szosa na Rugii © JPbike

    Ogromne pole makowe - pierwszy raz w życiu to widzę :)
    Ogromne pole makowe - pierwszy raz w życiu to widzę :) © JPbike

    Imponujący wiadukt w Stralsund. Wracamy na stały ląd
    Imponujący wiadukt w Stralsund. Wracamy na stały ląd © JPbike

    Miła ta rowerówka, przerwa na napój limited edition też była :)
    Miła ta rowerówka, przerwa na napój limited edition też była :) © JPbike

    Przed nami ponownie ponad 15-km jazdy po takim bruku
    Przed nami ponownie ponad 15-km jazdy po takim bruku © JPbike

    Anklam. Charakterystyczne zabudowania
    Anklam. Charakterystyczne zabudowania © JPbike

    Polna sielanka późną porą
    Polna sielanka późną porą © JPbike

    Ten to ma gadane z krowami, a po drugiej stronie szosy stał byk :)
    Ten to ma gadane z krowami, a po drugiej stronie szosy stał byk :) © JPbike

    Jest klimacik, tylko korzystać :)
    Jest klimacik, tylko korzystać :) © JPbike

    Spory kilometraż tegoż dnia wyszedł nam dlatego, bo zależało nam na dotarcie do tej samej miejscówki na obozik, co nocowaliśmy pierwszego dnia. Na miejsce dokręciliśmy o 22-tej, na szczęście czerwcowe widno jeszcze trwało i na spokojnie można było się rozlokować, do tego trafił się nam przyjemny pogodowo wieczór, który trzeba było OBOWIĄZKOWO oblać dobrym browarkiem :)

    W tymczasem w nocy odwiedziły nas szopy pracze :)
    A tymczasem w nocy odwiedziły nas szopy pracze :) © JPbike

    TRASA - na stravie.
    KLIK do dnia drugiego, KLIK do dnia czwartego.



  • dystans : 175.33 km
  • teren : 28.00 km
  • czas : 09:30 h
  • v średnia : 18.46 km/h
  • v max : 47.13 km/h
  • podjazdy : 671 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Na Rugię (2/4)

    Piątek, 20 czerwca 2025 • dodano: 29.06.2025 | Komentarze 2


    Noc była troszkę chłodna, ja do tego nieprzywyknięty, zatem pierwsze tegoroczne spanie w namiocie wyszło mi mocno średniawo.
    No to śniadanie i kawa, zwijanie obozowiska i ruszamy o 8:30 w pięknej słonecznej aurze, chociaż w dalszym ciągu troszkę dokuczał wmordewind, który postanowił towarzyszyć nam do wjazdu na Rugię, gdzie zmieniliśmy kierunek.
    Pierwsze km-y dla mnie to przyzwyczajanie się do jednobiegowego napędu, z pasji do rasowego MTB ręka moja aż paliła do zmiany biegów ... :)
    Na spokojnie można było pomykać tak między 18 a 24 km/h, a na podjazdach to max 4% dało się podjechać, powyżej tego nachylenia było spacerowanie do szczytu, albo wymyślone po jakimś czasie pchanie mnie przez kompana :)

    No to jazda niemiecką rowerówką z wiatrakami w tle
    No to jazda niemiecką rowerówką z wiatrakami w tle © JPbike

    No, nawigacja skierowała nas tak że niemały fragment trasy przyszło kręcić drogą wojewódzką, na której ruch aut był spory i niestety... trafili się gazeciarze na niemieckich blachach, czyli możliwe że to koniec opowieści o wzorowych niemieckich kierowcach, albo za kierownicą siedział... (no, nie wiem).

    Przerwa na nasz napój z rodzaju limited edition w Anklam :)
    Przerwa na nasz napój z rodzaju limited edition w Anklam :) © JPbike

    Ot, taki urok zbaczania z asfaltowych odcinków
    Ot, taki urok zbaczania z asfaltowych odcinków © JPbike

    Nadrzeczne miłe szuterki też były
    Nadrzeczne miłe szuterki też były © JPbike

    Greifswald. Ładnie tam
    Greifswald. Ładnie tam © JPbike

    Fotka wyprawy, w sam raz do oprawienia w ramkę i na ścianę :)
    Fotka wyprawy, w sam raz do oprawienia w ramkę i na ścianę :) © JPbike

    Po przejechaniu 91km czas na przerwę obiadową w podupadłym parku z atrakcjami w postaci wybiegów ze zwierzakami.

    Trafił się nam najdłuższy brukowany odcinek - aż ponad 15km
    Trafił się nam najdłuższy dotąd brukowany odcinek - aż ponad 15km © JPbike

    Tak dla jasności - spoczko się tędy jechało, bo to stara droga, a obok jest nowa
    Tak dla jasności - spoczko się tędy jechało, bo to stara droga, a obok jest nowa © JPbike

    Stralsund. Głowna przeprawa mostowa na Rugię
    Stralsund. Głowna przeprawa mostowa na Rugię © JPbike

    Rowerzyści, jak i kolej jadą tędy
    Rowerzyści, jak i kolej jadą tędy © JPbike

    Krótka dokumentacja że na Rugii płasko nie jest
    Krótka dokumentacja że na Rugii płasko nie jest © JPbike

    W miejscowości Putbus robimy postój na zakupy. Jadąc dalej, na przejeździe kolejowym z podziwem patrzymy wielkimi oczami na przejeżdżający i super wypucowany skład z parowozem i wagonami w stylu retro - wrażenia takie że aż zapomnieliśmy cyknąć fotkę :)

    Miłe ścieżki rowerowena wyspie też są
    Miłe ścieżki rowerowe na wyspie też są © JPbike

    Nazistowskie ruiny w Prora, czyli dojechaliśmy do celu
    Nazistowskie ruiny w Prora, czyli dojechaliśmy do celu © JPbike

    Zwiedzenie ruin (niestety są ogrodzone 2m płotem) zostawiamy na następny dzionek.

    Dawno mnie nie było w pozycji leżącej na plaży, więc ... :)
    Dawno mnie nie było w pozycji leżącej na plaży, więc ... :) © JPbike

    Na powyższej plaży OBOWIĄZKOWO po browarku - po takim zacnym kilometrażu smakował wyśmienicie :)
    Po tym czas szukać miejscówki na rozbicie namiotów - tym razem nie ma lekko, kręcimy parę ładnych km-ów dalej i szukamy, szukamy, w końcu coś wypatrzyliśmy - pas wykoszonego pola tuż obok pasu lasu. Okazuje się że ów miejsce jest całkiem spoczko, no to się lokujemy w swoich płóciennych chatkach i czas spać.

    Nasza noclegownia na Rugii
    Nasza noclegownia na Rugii © JPbike

    TRASA - na stravie.
    KLIK do dnia pierwszego, KLIK do dnia trzeciego.




  • dystans : 83.90 km
  • teren : 19.00 km
  • czas : 04:25 h
  • v średnia : 19.00 km/h
  • v max : 42.00 km/h
  • podjazdy : 261 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Na Rugię (1/4)

    Czwartek, 19 czerwca 2025 • dodano: 28.06.2025 | Komentarze 2


    Próba sprzętowo - kondycyjna przed wakacyjnym kręceniem po Lofotach.
    Długo-weekendową trasę na niemiecką wyspę Rugia zaproponował i zaplanował kompan, a dokładniej wyznaczył cel w postaci dotarcia do nadmorskiej mieściny Prora i zobaczenia bardzo długiego (aż 4.5 km) nieukończonego nazistowskiego budynku, który miał służyć jako ośrodek wypoczynkowy, ponoć obecnie część kompleksu jest odnowiona.
    No to najpierw zmotoryzowany dojazd do Szczecina, doczepianie ekwipunku wyprawowego i ruszamy o 12:40 w stronę granicy. Aurę mieliśmy piękną, chociaż jazdę utrudniał nam... centralny wmordewind.

    Przedzieramy się wiaduktowo przez centrum Szczecina
    Przedzieramy się wiaduktowo przez centrum Szczecina © JPbike

    Chwila przerwy przy pływającym suchym doku
    Chwila przerwy przy pływającym suchym doku © JPbike

    Centrum Szczecina jest ładne, a obrzeże już niestety nie
    Centrum Szczecina jest ładne, a na obrzeżu różnie bywa © JPbike

    Do granicy PL - D docieramy po 33km i jazda dalej wg nawigacji u kompana po niemieckich rowerówkach, zarówno asfaltowych, betonowych, brukowanych, jak i szutrowych, do tego boczne szosy też były.

    W Niemczech dbają o takie wykoszone pobocza
    W Niemczech dbają o takie wykoszone pobocza © JPbike

    Czasem taki terenowy odcinek się trafił
    Czasem taki terenowy odcinek się trafił © JPbike

    Na takich rowerówkach ależ miło się pomykało
    Na takich rowerówkach ależ miło się pomykało © JPbike

    Chwilunia przerwy nad Zalewem Szczecińskim
    Chwilunia przerwy nad Zalewem Szczecińskim © JPbike

    Jest fajnie, mimo wmordewinda :)
    Jest fajnie, mimo wmordewinda :) © JPbike

    Po dotarciu do Ueckermünde (75km) zaskoczył nas otwarty market, więc robimy małe zakupy. Po tym decydujemy się na poszukiwanie miejscówki na rozbicie obozu.

    Nasze wspaniałe rumaki wyprawowe w pełnej krasie
    Nasze wspaniałe rumaki wyprawowe w pełnej krasie © JPbike

    Ze znalezieniem miejscówki nie mieliśmy problemów - skręt do lasu, po kilkaset metrach się znalazła miła polanka, tyle że... gdy wrzucałem wyższy bieg to nagle TRACH, czyli urywam hak, a przerzutka grubo się mieli i wkręca w szprychy, o uszkodzeniu łańcucha nie wspominając.
    Po dopchaniu na miejsce od razu zabieram się do prymitywnej naprawy - hak zapasowy mam, kilka ogniw łańcucha i spinkę też, a największy problem jest z przerzutką - wózek jest wykrzywiony (udaje się naprostować) i przesunięty w taki sposób, że po rozkręceniu i wielu próbach nie udaje się doprowadzić do stanu używalności, zatem decyduję się stworzyć jednobiegowy napęd za pomocą... sznurka.
    I tak w końcu można jechać dalej - ulga, mina i szok u kompana - bezcenne chwile :)

    Padło napinanie wózka przerzutki, więc sznurek załatwił sprawę
    Padło napinanie wózka przerzutki, więc sznurek załatwił sprawę © JPbike

    Całkiem spoczko miejscówka na obozowisko
    Całkiem spoczko miejscówka na obozowisko © JPbike

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia drugiego (w przygotowaniu).




  • dystans : 76.35 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 04:07 h
  • v średnia : 18.55 km/h
  • v max : 41.59 km/h
  • podjazdy : 295 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 7

    Czwartek, 18 lipca 2024 • dodano: 11.08.2024 | Komentarze 2


    Klasyczna już pobudka, kawa, śniadanie i ruszamy o 9:08 na dalszą trasę.
    Jak wspominałem w poprzednim wpisie - najpierw pokonujemy całkiem spory odcinek poza R-10, na południe od Jeziora Łebsko.

    Nudne pierwsze kilometry
    Nudne pierwsze kilometry © JPbike

    W Wicku spotkałem Fionę i Shreka :)
    W Wicku spotkałem Fionę i Shreka :) © JPbike

    Klimatyczny szuterek
    Klimatyczny szuterek © JPbike

    Na nadmorskim szlaku R-10 takich płyt jest sporo
    Na nadmorskim szlaku R-10 takich płyt jest sporo © JPbike

    Ku mojej uciesze - podjeżdżiki też były
    Ku mojej uciesze - podjeżdżiki też były © JPbike

    Przekraczamy most nad Łupawą w Rowach
    Przekraczamy most nad Łupawą w Rowach © JPbike

    Na obrzeżach Rowów robimy postój przy ławeczce i niestety bez ulubionego trunku :)
    Informuję kompana że nasza trasa zaczyna mnie coraz bardziej nudzić. Sporo już ujechaliśmy od Torunia, poprzez zachodnie Mazury i wzdłuż wschodniego wybrzeża Bałtyku.
    Drogbas również potwierdza ową nudę, a właściwie nudzi nas ta powtarzalność, szczególnie w szczycie sezonu: "nadmorski kurort - przez las - nadmorski kurort - przez las - ...".
    Zatem bez żalu korygujemy nasz plan - zamiast finiszu wyprawy w Kołobrzegu decydujemy się na metę w Ustce.

    Nabrzeże w Ustce
    Nabrzeże w Ustce © JPbike

    No to bez problemów, bez kolejek, bez tłoku i sprawnie kupujemy bilety na skład IC do WLKP.
    Do odjazdu mamy troszkę czasu, zatem w Ustce, przy zabudowaniach stoczniowych robimy dłuższą przerwę odpoczynkową.

    No i koniec spontanicznej wyprawy. Fajnie było i do nastęnego :)
    No i koniec spontanicznej wyprawy. Fajnie było i do następnego :) © JPbike

    I tak podczas naszej tegorocznej i najbardziej spontanicznej wyprawy przejechaliśmy niezłe 840km w 7 dni.
    Podróż do WLKP wygodnym składem IC relacji Ustka - Przemyśl minęła spoczko. Kompan wysiadł w Obornikach, a ja oczywiście w stolicy Wielkopolski. Do swoich domów dotarliśmy przed północą.

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia szóstego.




  • dystans : 125.10 km
  • teren : 60.00 km
  • czas : 07:09 h
  • v średnia : 17.50 km/h
  • v max : 42.80 km/h
  • podjazdy : 368 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 6

    Środa, 17 lipca 2024 • dodano: 09.08.2024 | Komentarze 2


    Noc spędzona na fajnej miejscówce z zacnym widokiem znad klifu minęła spoczko, mimo faktu że nie byliśmy tam sami - obok zaparkowały dwie fury z wiarą, która chyba wpadła tam na mini nocną imprezkę (bez przesady) i z dodatkiem podziwiania wchodu słońca.
    Po pobudce kompan poinformował mnie że w nocy odzwiedził nas lis, któy podkradł resztki żarcia i siatkę ze śmieciami.
    Zwijamy obozowisko, ruszamy o 8:30, by po niespełna kilometrze spożyć śniadanie i kawę w zadaszonej wiacie, na naszej trasie R-10.

    Wschód słońca znad klifu w Mechelinkach. Fajna miejscówka :)
    Wschód słońca znad klifu w Mechelinkach. Fajna miejscówka :) © JPbike

    Dostrzeżona Stara Torpedownia
    Dostrzeżona Stara Torpedownia © JPbike

    Jazda dalej trasą R-10. Jak widać - z nawierzchnią róźnie bywało...
    Jazda dalej trasą R-10. Jak widać - z nawierzchnią różnie bywało... © JPbike

    ... gładka rowerówka
    ... gładka rowerówka © JPbike

    ... płyty betonowe
    ... płyty betonowe © JPbike

    Bogaty wypas koni
    Bogaty wypas koni © JPbike

    Widoczek nad Zatokę Pucką
    Widoczek nad Zatokę Pucką © JPbike

    Przy brzegu w Pucku
    Przy brzegu w Pucku © JPbike

    Władysławowo. Ten korek jest w kierunku na Hel
    Władysławowo. Ten korek jest w kierunku na Hel © JPbike

    Portowa wizytacja we Władysławowie
    Portowa wizytacja we Władysławowie © JPbike

    W powyższym miejscu spotkaliśmy się ze znajomymi Drogbasa - miło było :)
    Kręcąc dalej R-10, po często zmieniającej się nawierzchni nastawiliśmy się na miłe pokonywanie kolejnych kilometrów, a nie na czasochłonne zwiedzanie przeróżnych nadmorskich atrakcji, zresztą był szczyt sezonu - nie nasze klimaty.

    Czas na przerwę przy plaży w Dębkach
    Czas na przerwę przy plaży w Dębkach © JPbike

    Cofferide w naszym wykonaniu tak właśnie wygląda :)
    Cofferide w naszym wykonaniu tak właśnie wygląda :) © JPbike

    Miły i klimatyczny odcinek w okolicach Łeby
    Miły i klimatyczny odcinek w okolicach Łeby © JPbike

    Wpadliśmy na chwilę do Słowińskiego Parku Narodowego
    Wpadliśmy na chwilę do Słowińskiego Parku Narodowego © JPbike

    W Łebie czas zrobić zakupy żywnościowe i po tym czas na rozbicie obozu.
    Kompan, który już tam nieraz był - wspominał coś o tym że terenowy odcinek R-10 wzdłuż Jeziora Łebsko ma paskudną i bagnistą nawierzchnię, zatem decydujemy się zrobić dłuższy, ale bardziej przejezdny dla sakwiarzy odcinek. Więc kierujemy się asfaltem na południe, by po skręcie w nieduży las znaleźć kolejne fajne miejsce - rozległą polankę otoczoną lasem.

    Miła i przyjemna jest taka miejscówka do przenocowania
    Miła i przyjemna jest taka miejscówka do przenocowania © JPbike

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia piątego, KLIK do dnia siódmego.




  • dystans : 110.65 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 06:31 h
  • v średnia : 16.98 km/h
  • v max : 43.65 km/h
  • podjazdy : 385 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 5

    Wtorek, 16 lipca 2024 • dodano: 06.08.2024 | Komentarze 2


    Noc spędzona kawałek za Krynicą Morską i tuż przy plaży, do tego w słabo osłoniętym miejscu minęła spokojnie. Zatem kawka, śniadanko i szybka kąpiel w morzu. W trakcie zwijania obozowiska kompan poinformował mnie że zamierza kręcić max do 18-tej, co oczywiście tegoż dnia nie udało się - jechaliśmy prawie do 21-tej :)
    Ruszamy o 9:27 wzdłuż wybrzeża trasą R-10 i w pięknej wakacyjnej pogodzie. Tegoż dnia czeka mnie pierwszy w życiu przejazd przez Trójmiasto.

    Nasza nadmorska noclegownia
    Nasza nadmorska noclegownia © JPbike

    Jest pięknie. Tylko kręcić :)
    Jest pięknie. Tylko kręcić :) © JPbike

    Sławny Przekop Mierzei Wiślanej nawiedzony
    Sławny Przekop Mierzei Wiślanej nawiedzony © JPbike

    Przeprawiamy się przez Wisłę
    Przeprawiamy się przez Wisłę © JPbike

    Pierwsze w życiu spojrzenie na gdańskie Stare Miasto :)
    Pierwsze w życiu spojrzenie na gdańskie Stare Miasto :) © JPbike

    Jest pięknie i klimatycznie, o tłoku turystów nie wspomnę :)
    Jest pięknie i klimatycznie, o tłoku turystów nie wspomnę :) © JPbike

    W poszukiwaniu odrobiny miejskiej ochłody :)
    W poszukiwaniu odrobiny miejskiej ochłody :) © JPbike
     
    Jazda trójmiejskim odcinkiem R-10
    Jazda trójmiejskim odcinkiem R-10 © JPbike

    Przemykamy przez Sopot
    Przemykamy przez Sopot © JPbike

    Nie tędy droga, czyli lekko zabłądziliśmy
    Nie tędy droga, czyli lekko zabłądziliśmy © JPbike

    ORP
    ORP "Błyskawica" i żaglowiec "Dar Pomorza" w gdyńskim nabrzeżu © JPbike

    Jak widać na powyższym zdjęciu - nadciągnęły deszczowe chmury z burzowymi odgłosami, zatem słuszna decyzja - robimy postój przy zadaszonym fragmencie, by przeczekać najpierw deszcz, po chwili potężną ulewę. Oj, działo się, grubo lało, lało, widoczność mocno spadła i wiało tak mocno że wracający statek wycieczkowy nie mógł dobić do nabrzeża i kręcił się w kółko do czasu gdy opady zelżały.
    Poza tym jeden gość z Podkarpacia na góralu z bikepackingiem ucinał z nami dość długą pogawędkę. I tak zleciała może cała godzina, może więcej, aż w końcu deszcz ustał i można było ruszać dalej. Zrobiło się troszkę chłodno że trzeba było założyć bluzę i w przypadku kompana, wrażliwego na zmiany temperatury "ogrzać" się łyczkiem z małpki :)

    Ale leje, leje, do tego mocno wieje
    Ale leje, leje, do tego mocno wieje © JPbike

    Gdański port kontenerowy
    Gdyński port kontenerowy © JPbike

    Kręcąc dalej przez Gdynię stopniowo się wypogodziło i zrobiło się przyjemnie.
    Na jakiś czas zboczyliśmy z R-10, by zobaczyć wojskowy port, a tam prócz eksponatowej łodzi podwodnej żadnych atrakcji.
    Zaskakiwały mnie mocno podjazdowe gdyńskie ulice, aż w końcu złapał mnie kryzys głodowy i chwilowy brak sił, ponoć było już po 19-tej i obiadu jeszcze nie jedliśmy. No to chwila odpoczynku przy sklepiku i czas szukać miejscówki na obóz. Po wydostaniu się z miasta Drogbasowi przypomniało się fajne miejsce w którym spał i zanim tam dotarliśmy, małego zabłądzenia nie zabrakło.
    A wspomniane fajne miejsce to arcywidokowy i wysoki klif w Mechelinkach, widać stamtąd całą Mierzeję Helską. No to rozbijamy obóz, spożywamy dużą porcję makaronu z tuńczykiem + PIWO i w końcu można iść spać.

    Zacne i widokowe miejsce do przenocowania (godz. 21:10) :)
    Zacne i widokowe miejsce do przenocowania (godz. 21:10) :) © JPbike

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia czwartego, KLIK do dnia szóstego.




  • dystans : 148.86 km
  • teren : 5.00 km
  • czas : 07:23 h
  • v średnia : 20.16 km/h
  • v max : 42.58 km/h
  • podjazdy : 785 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 4

    Poniedziałek, 15 lipca 2024 • dodano: 04.08.2024 | Komentarze 2


    Klasyczna już pobudka, kawa, śniadanie, sprawne zwijanie obozowiska i ruszamy o 8:45 na dalszą trasę z zamiarem dotarcia nad morze, a dokładniej nad Zatokę Gdańską.
    W skrócie - ten asfaltowy odcinek od Prosny (noclegownia) do Fromborka to prócz miłych pagórków i bliskości z ruską granicą etap głównie przelotowy.

    Pierwsze kilka km-ów pokonywaliśmy po paskudnym asfalcie
    Pierwsze kilka km-ów pokonywaliśmy po paskudnym asfalcie © JPbike

    W Spytajnach dopadł nas deszcz i niespełna pół godz. stopu na przystanku
    W Spytajnach dopadł nas deszcz i niespełna pół godz. stopu na przystanku © JPbike

    Kręcimy po mokrym. Generalnie nuda, ale bez przesady
    Kręcimy po mokrym. Generalnie nuda, ale bez przesady © JPbike

    Na stadionie w Pieniężnie rozegraliśmy kunkursik rzutu karnego :)
    Na stadionie w Pieniężnie rozegraliśmy konkursik rzutu karnego :) © JPbike

    Pozostałości po niedoszłej autostradzie do Królewca
    Pozostałości po niedoszłej autostradzie do Królewca © JPbike

    Ostatnia długa prosta i podjazdowa do Fromborka
    Ostatnia długa prosta i podjazdowa do Fromborka © JPbike

    Katedra we Fromborku, która wygląda jak zamek
    Katedra we Fromborku, która wygląda jak zamek © JPbike

    Na deptaku we Fromborku decydujemy się na jedyny na wyprawie i sławny "paragon grozy" w postaci: 100g frytek, porcja surówek i 3 małe kawałki dorsza za 55zł + piwo za 12zł. Może i drogo, ale przynajmniej cywilizowany obiadek zjedliśmy :)
    W trakcie tejże przerwy było gadanie odnośnie przeprawienia się przez Zalew Wiślany, po spojrzeniu w necie na godziny kursowania statków z pobliskiego Tolkmicka wychodziło na to że przyjdzie nam przenocować gdzieś w pobliżu i rano rejs.
    Wskakujemy na swoje obładowane rowery i na luzie jedziemy zobaczyć fromborski port, a tam niespodzianka - stoi tramwaj wodny i facet który czeka na pasażerów, zagadujemy się i za 50zł od osoby wsiadamy na pokład i tak mamy rejs do Piasków. Fajna sprawa i cel tegoż dnia będzie osiągnięty :)

    Słoneczny rejs po wielkim Zalewie Wiślanym
    Słoneczny rejs po wielkim Zalewie Wiślanym © JPbike

    W porciku w Piaskach. Skomplikowana procedura wyładunku naszego sprzętu :)
    W porciku w Piaskach. Skomplikowana procedura wyładunku naszego sprzętu :) © JPbike

    Granica z ruskimi na Mierzei Wiślanej zaliczona
    Granica z ruskimi na Mierzei Wiślanej zaliczona © JPbike

    Przygraniczna plaża, cel dnia osiągnięty. Małpki też spożyte :)
    Przygraniczna plaża, cel dnia osiągnięty. Małpki też spożyte :) © JPbike

    Jazda dalej na zachód miłą nadmorską rowerówką
    Jazda dalej na zachód miłą nadmorską rowerówką © JPbike

    Szybka dokumentacja jak wygląda tłok w nadmorskim kurorcie - tu Krynica Morska
    Szybka dokumentacja jak wygląda tłok w nadmorskim kurorcie - tu Krynica Morska © JPbike

    W Krynicy Morskiej czas zrobić zakupy żywnościowe w bardzo tłocznym markecie, ale obsługa przy kasie była super sprawna i szybko poszło :)

    Taka kąpiel, po prawie 150km rowerowania z sakwami to sama FRAJDA :)
    Taka kąpiel, po prawie 150km rowerowania z sakwami to sama FRAJDA :) © JPbike

    No i czas szukać miejscówki do przenocowania. Drogbas te rejony troszkę znał, bo kręcił tędy dwukrotnie i proponował skrawek ziemi między rowerówką a plażą. Po drobnych poszukiwaniach coś się znalazło, tylko gryzące owady nie ułatwiały sprawy w sprawnym rozbiciu obozika. Gdy już się udało to szybko wskoczyliśmy do swoich płóciennych domków, kolacyjka i czas spać.

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia trzeciego, KLIK do dnia piątego.




  • dystans : 116.85 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 06:28 h
  • v średnia : 18.07 km/h
  • v max : 44.66 km/h
  • podjazdy : 745 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 3

    Niedziela, 14 lipca 2024 • dodano: 30.07.2024 | Komentarze 3


    Po pobudce wita nas piękna pogoda, zatem śniadanie, kawa i zwijanie obozowiska na miłej polance zleciały sprawnie, po czym ruszamy o 9:28 na mazurski etap wyprawy.
    Planując ową wyprawę początkowo zamierzaliśmy objechać całą MPR (ok. 300km), a jednak to rzeczywistość zweryfikowała nasz plan, ale po kolei.

    Jazda dalej. Zielono mi na Mazurach
    Jazda dalej. Zielono mi na Mazurach © JPbike

    Ilość napotkanych bocianich gniazd - niezliczona
    Ilość napotkanych bocianich gniazd - niezliczona © JPbike

    Jest klimatycznie, kompan to potwierdza
    Jest klimatycznie, kompan to potwierdza © JPbike

    Pagórkowaty wypas krów
    Pagórkowaty wypas krów © JPbike

    Jak widać - na zachodniej części MPR dominuje przeróżna nawierzchnia
    Jak widać - na zachodniej części MPR dominuje przeróżna nawierzchnia © JPbike

    Na powyższej fotce, chwilę wcześniej gdy zaczynałem tędy podjeżdżać, to z naprzeciwka ostro zjeżdżał (chyba) lokales na budżetowym (chyba) góralu i po podjechaniu Drogbas mówił mi że gościowi pękła rama i głośno krzyczał: "O, kur**, kur**, ..." :)

    Jak widać - bydło zażywa ochłody
    Bydło zażywa ochłody © JPbike

    Mała przerwa na zacnym punkcie widokowym
    Mała przerwa na zacnym punkcie widokowym © JPbike

    Takie szuterki są dobre na gravele, zresztą dwóch takich nas wyprzedziło - to widać
    Takie szuterki są dobre na gravele, zresztą dwóch takich nas wyprzedziło - to widać © JPbike

    Dokumentacja piaszczysto - podjazdowa fragmentu MPR
    Dokumentacja piaszczysto - podjazdowa fragmentu MPR © JPbike

    Takie se widoczki też się trafiają
    Takie se widoczki też się trafiają © JPbike

    Załapane mazurskie słoneczniki
    Załapane mazurskie słoneczniki © JPbike

    Przejazd przez Dobę
    Przejazd przez Dobę © JPbike

    Nawierzchnia stara i nowa, czyli na tej trasie jest wszystko
    Nawierzchnia stara i nowa, czyli na tej trasie jest wszystko © JPbike

    Kolejny szuterek z pagórkami
    Kolejny szuterek z pagórkami © JPbike

    Podziwiamy młode boćki
    Podziwiamy młode boćki © JPbike

    Po przejechaniu 55km po niełatwej dla obciążonych bikerów nawierzchni, w wiosce Radzieje robimy przerwę z dodatkiem ulubionego trunku i obaj stwierdzamy że owa część MPR nie przypada nam do gustu, nie tylko z powodu bardzo zmiennego i nierównego podłoża, ale i braku pięknych i częstych widoczków na mazurskie jeziora, zatem postanowiliśmy że po dojechaniu na północny kraniec MPR podejmiemy decyzję odnośnie dalszego kierunku.


    Kanał Mazurski © JPbike

    Jezioro Mamry (by dron)
    Jezioro Mamry widziane od północy (by dron) © JPbike

    Nieukończona śluza Leśniewo Górne. Tu można zobaczyć hitlerowską wronę
    Nieukończona śluza Leśniewo Górne. Tu można zobaczyć hitlerowską wronę © JPbike

    Ten obiekt robi wrażenie. U-Booty w planach miały tędy pływać
    Ten obiekt robi wrażenie. U-Booty w planach miały tędy pływać © JPbike

    Po zwiedzeniu powyższego i niedoszłego obiektu, który nam się podobał, ponoć Drogbas to fan militarnych klimatów - zapadła decyzja że odpuszczamy MPR i kręcimy dalej w stronę Zalewu Wiślanego.

    Jeszcze jeden widoczek na Mazury i jazda nad Bałtyk
    Jeszcze jeden widoczek na Mazury i jazda nad Bałtyk © JPbike

    Czas na przerwę późno-obiadową
    Czas na przerwę późno-obiadową © JPbike

    Kręcimy dalej. Tym razem nawigowaniem w stronę morza zajmuje się Drogbas
    Kręcimy dalej. Tym razem nawigowaniem w stronę morza zajmuje się Drogbas © JPbike

    W stronę zachodzącego słońca. Słabo tam dbają o takie rowerówki
    W stronę zachodzącego słońca. Słabo tam dbają o takie rowerówki © JPbike

    No i czas szukać miejscówki do przenocowania - tym razem było ciężko, same pola wokół i malutkie fragmenciki lasów, w jednym miejscu zaatakowało nas agresywne robactwo, no to szukamy dalej, rozglądamy się i w końcu coś w miarę dobrego się znalazło - fragment między polem kukurydzy a lasem. Rozbijamy obozik, myjemy się wodą z bidonu i szybko wskakujemy do namiotów, by nie zostać pogryzionym i pora spać.

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia drugiego, KLIK do dnia czwartego.




  • dystans : 167.19 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 07:58 h
  • v średnia : 20.99 km/h
  • v max : 49.71 km/h
  • podjazdy : 789 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 2

    Sobota, 13 lipca 2024 • dodano: 28.07.2024 | Komentarze 3


    W nocy nieźle lało, zatem był test wodoodporności mojego kilkunastoletniego namiotu - spadło na mnie w sumie raptem kilkanaście kropel, a rano na podłodze pojawiła się kałuża o średnicy 15 cm, zatem całkiem spoczko i można było na luzie wypić kawę, zjeść śniadanie i zwijać obozowisko.

    Poranek na naszym obozowisku. Fajna miejscówka
    Poranek na naszym obozowisku. Fajna miejscówka © JPbike

    No i ruszyliśmy o 9:25, mając lekko mżawkową aurę i przyjemne 18°C.
    Główny cel tegoż dnia - dotarcie do Mrągowa, gdzie zaczyna się Mazurska Pętla Rowerowa.

    Kręcimy w mżawkowych klimatach
    Kręcimy w mżawkowych klimatach © JPbike

    Pałac Oehlrichów w Turzy Małej
    Pałac Oehlrichów w Turzy Małej © JPbike

    Po skręceniu na szuter mamy dokumentację jak mocno w nocy lało :)
    Po skręceniu na szuter mamy dokumentację jak mocno w nocy lało :) © JPbike

    Po przejechaniu 29km czas na przerwę, wypogodziło się i tak już zostało do końca dnia.

    Zamek w Nidzicy
    Zamek w Nidzicy © JPbike

    Dziedziniec zamkowy. Jest średniowieczny klimat
    Dziedziniec zamkowy. Jest średniowieczny klimat © JPbike

    By nie było nudno - w starciu Luke Skywalker vs Lord Darth Vader :)
    By nie było nudno - w starciu: Luke Skywalker vs Lord Darth Vader :) © JPbike

    Po ujechaniu paru km z Nidzicy mijamy "wodne" wioski: Napiwoda, Moczysko, Zimna Woda :)

    Kompan zapewne pomyślał o swoim kocie :)
    Kompan zapewne pomyślał o swoim kocie :) © JPbike

    Po 105km, w Pasymiu, nad jeziorem robimy przerwę obiadową + pogaduszki z lokalesem.

    Ponad 10km przyszło nam jechać taką pokolejową rowerówką
    Ponad 10km przyszło nam jechać taką pokolejową rowerówką © JPbike

    Mazurskie pagórki, typowy krajobraz jaki mijaliśmy
    Mazurskie pagórki, typowy krajobraz jaki mijaliśmy © JPbike

    Kolejny szuterek, którędy dalsza droga?
    Kolejny szuterek, którędy dalsza droga? © JPbike

    Po dojechaniu do celu dnia - do Mrągowa czas zrobić zakupy, bo jutro niedziela. Kręcąc dalej w stronę tamtejszego Jeziora Czos, zarówno owe miasto, jak i dość wąski przyjeziorny ciąg pieszo - rowerowy nie zrobiły na nas wrażenia, chyba dlatego że to nie nasze (tłoczne) klimaty.

    No i dotarliśmy do Mrągowa, na nadjeziorny zachód słońca i kąpiel
    No i dotarliśmy do Mrągowa, na nadjeziorny zachód słońca i kąpiel © JPbike

    Czas szukać miejscówki do spania. Po sprawnym wyjechaniu z miasta od razu znaleźliśmy się na oznakowanym szlaku MPR, na którym dominował głównie słabo wyrównany szuterek. No to ujechaliśmy parę km i przy powoli zapadającym zmroku, po zboczeniu z trasy niełatwo udało nam się coś niezłego znaleźć - polankę z widokiem na pagórki, rozbijamy namioty i czas spać, zwłaszcza po najdłuższej kilometrówce tejże wyprawy.

    Nocleg z widokiem na Księżyc (godz. 21:50)
    Nocleg z widokiem na Księżyc (godz. 21:50) © JPbike

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia pierwszego, KLIK do dnia trzeciego.