Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.
- przejechane: 177761.50 km
- w tym teren: 64454.10 km
- teren procentowo: 36.26 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 18h 52m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m
Kategorie
-
Bike Maraton - 38
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1125
do 50 km - 1215
do/z pracy - 277
dron - 60
dzień wyścigowy - 249
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 47
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 178
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 287
podium, te szerokie też - 36
podsumowanie - 10
pomiar czasu - 66
ponad 100 km - 233
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 91
Solid MTB - 30
sprzęt - 45
szoska - 439
Uphill race - 8
w górach - 299
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 389
wyprawy - 62
wysokie szczyty - 34
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20
Black Peak
Canyon Endurace
Scott Scale 740
Sztywna Biria
archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2024, Listopad - 6 - 13
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 93
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 94
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14
Wpisy archiwalne w kategorii
poza PL
Dystans całkowity: | 8789.76 km (w terenie 1224.00 km; 13.93%) |
Czas w ruchu: | 466:33 |
Średnia prędkość: | 18.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
Suma podjazdów: | 51196 m |
Maks. tętno maksymalne: | 171 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 131 (76 %) |
Liczba aktywności: | 89 |
Średnio na aktywność: | 98.76 km i 5h 14m |
Więcej statystyk |
Piątek, 26 lipca 2019 • dodano: 06.08.2019 | Komentarze 6
Pomysł pokonania szosowej trasy wokół Tatr zrodził się w trakcie całodniowego wypadu z Drogbasem jesienią 2012 na słowacką Kralovą Holę. No to poczytałem trochę o tej trasie, przejrzałem tracki gps i pozostało jedynie znaleźć na to czas. Tak się złożyło że w tym tygodniu miałem urlop i po zagadaniu się z Anią i Jarkiem wyruszyłem spontanicznie na kilkudniowy pobyt w okolice Tatr.
Moi towarzysze również zabrali swoje szosówki, ponoć też od dawna byli chętni na takie długodystansowe szosowe wyzwanie wokół tatrzańskich szczytów. No to po śniadaniu ruszyliśmy po 8 rano spod Murzasichla. Pierwsze km nie były łatwe - a to podjazd, a to spory ruch zmotoryzowanych turystów udających się wiadomo gdzie. Po wjechaniu do Słowacji kręciło się trochę lepiej, ale i tak z racji szczytu sezonu trafił się nam niemały ruch aut, no i roboty drogowe też były - trzeba było się skupiać na jeździe. Po pierwszej dłuższej przerwie zrobiło się dość gorąco i to mimo sporej wysokości. Dalsze km przebiegły spoczko - a to widoczki, a to podjazdy i zjazdy ze znośnym nachyleniem, ruch raz mniejszy, raz większy. No i niestety trafił się nam incydent ze słowackim kierowcą - jeden taki nie wiedzieć czemu nagle się zatrzymał tuż przed nami, widocznie przeszkadzała mu nasza jazda obok siebie mimo że miał cały wolny lewy pas. Natomiast południowo-zachodni odcinek szosy biegnie przez cywilizowane rejony, co za tym idzie mniej przyjemny. Po jakimś czasie pojawiły się wątpliwości czy zdołamy pokonać całą trasę za widna - nawigacja w moim liczniku pokazywała coraz późniejszą godzinę dotarcia do miejsca startu. W końcu ja, jako główny sprawca wycieczki, na 130 km decyduję się na odłączenie od ekipy, by nie zamęczać ich dalej i udam się po auto. I tak dalej te pozostałe ponad 70 km pokonałem sam - łatwo nie było, bo kolejne podjazdy czekały. Pod noclegownie zajechałem tuż przed 21-tą, szybki wskok do auta i po 22-tej zgarnąłem w słowackiej mieścinie Anię, Jarka i ich szosówki i tak już spoko wróciliśmy do Murzasichla. Mimo wszystko wypad wokół Tatr w moim wykonaniu uważam za udany - zapewne powtórzę, ale w mniej turystycznym terminie.
Odcinek do granicznej Łysej Polany - wiadomo skąd ten korek © JPbike
To już po słowackiej stronie. Ładnie tam :) © JPbike
Tylko pomykać wśród tatrzańskich szczytów © JPbike
Przerwa w Tatrzańskiej Łomnicy © JPbike
Moi towarzysze na trasie © JPbike
Panoramka na Niżne Tatry z Kralovą Holą w tle © JPbike
Kolejne kilometry, kolejne widoczki © JPbike
Fajna szopa, w sam raz na kanapkę :) © JPbike
W trakcie długiego zjazdu © JPbike
Południowo-zachodni odcinek trasy jest mniej ciekawy, ale ja nie narzekam :) © JPbike
Zachodni kraniec trasy - zaraz będzie długi podjazd © JPbike
Zabrakło mi picia, więc... :) © JPbike
Dotarłem do granicy, ale do noclegowni jeszcze mam daleko... © JPbike
Kategoria ponad 200 km, szoska, w górach, w towarzystwie, poza PL
Wtorek, 1 stycznia 2019 • dodano: 03.01.2019 | Komentarze 4
Nowy Rok - zatem wypada pokręcić :)
W Złotym Stoku aura brzydka - deszcz raz pada, raz nie pada, no i wieje.
Start o 11:15, w planie 2 godziny kręcenia, bo tegoż dnia wracamy do Wielkopolski.
Trasa to głównie rundka po miłych czeskich asfaltach i powrót przez Paczków. Relive.
Ależ tegoż dnia wiało mocno - podmuchy takie że była walka o utrzymanie równowagi.
Defekty też były - Jarek złapał kapcia, na 1 km przed noclegownią zerwał łańcuch.
Fajne są te czeskie asfalciki z widoczkami :) © JPbike
Kategoria do 50 km, poza PL, w towarzystwie
Piątek, 21 lipca 2017 • dodano: 24.07.2017 | Komentarze 10
Tegoż dnia padł pomysł na zrobienie sporego wysokogórskiego tripu (raczej wyrypy) przez piękną Szwajcarię. Fotorelacja starczy by pokazać to co przeżyliśmy na trasie - było niemal wszystko, łatwe i ciężkie podjazdy, takowe zjazdy, wypych i sprowadzanie, miłe szuterki, troszeczkę asfaciku, piękne szwajcarskie miasteczko, rozległa górska przestrzeń, alpejskie super widoczki - czego chcieć więcej ? :)
Zaczynamy solidny alpejski podjazd © JPbike
Po odbiciu na właściwy szlak trzeba było atakować ze 15%-25% do góry © JPbike
Arcywidoczek :) Tam w oddali popadało, nas też parę kropel dosięgło :) © JPbike
Przy takim nachyleniu nie wszędzie dało się podjeżdżać i był wypych © JPbike
Nie ma to jak taka boska chwila odpoczynku :) © JPbike
No i wjechane na 2694m. Lubię takie chwile :) © JPbike
Pora na zjazd. Stromy i wymagający © JPbike
Stromego zjazdu c.d. plus widoczek :) © JPbike
Mina Drogbasa mówi że zjazd był wymagający © JPbike
Pora na miły szwajcarski szuterek zjazdowy © JPbike
... i taki singielek :) © JPbike
Po zjechaniu było trochę km-ów po takiej rowerówce. Szwajcaria to bardzo bogaty kraj © JPbike
Pięknie tam :) © JPbike
Wjeżdżamy do Pontresiny © JPbike
Owe miasteczko nas zszokowało - wszystko czyste i full zadbane © JPbike
Fajnie się tędy kręci :) © JPbike
Szwajcarskie prawie czterotysięczniki © JPbike
Klimatyczny wodospad. Tutaj dopadł nas deszcz i schowaliśmy się na parę minut © JPbike
Fajny singielek podjazdowy © JPbike
Troszkę deszczowej jazdy (chociaż tego nie widać) :) © JPbike
Zaczynamy długi, mozolny i arcywidokowy podjazd © JPbike
Przygoda z bykiem. Trzeba było go przepędzać :) © JPbike
Chwila przerwy :) © JPbike
Alpejski majestat gór :) © JPbike
... :) © JPbike
Wysokogórskie bajorko (ponad 2400m) :) © JPbike
Fotka dnia. Było super warto się męczyć na podjazdach dla takiej chwili :) © JPbike
Taka tam wysokogórska jazda :) © JPbike
Okazało się że nasz ostatni zjazd to szlak pieszy i raczej to był spacer nad przepaścią © JPbike
Nie powiem, idąc z rowerem tędy przeżyliśmy mrożące krew w żyłach momenty © JPbike
Spotkać z rowerem takie wysokogórskie łańcuchy to już COŚ :) © JPbike
Jak tędy przejechać ? © JPbike
Lepiej tędy nie ryzykować, nawet gdy się jest wytrawnym technikiem zjazdowym © JPbike
Po zejściu już tylko luzik asfaltowy zjazd do naszego miesteczka © JPbike
No dobra, sprowadzając na powyższym szlaku pieszym nad przepaścią przez moment zgubiliśmy właściwą ścieżkę i lekko zabłądziliśmy - w efekcie schodząc z rowerem po kamieniach pośliznąłem się i ... puk w twarz :(
Rower cały, tylko kierownicę trzeba było naprostować.
Szlify na twarzy zaliczone © JPbike
Alpejskie szuterki są bardzo wymagające - tylna opona w ciągu kilku dni trochę straciła klocki © JPbike
Na koniec alpejskich super przygód - w sumie pokręciliśmy po górach 292 km i 8796 m w pionie :)
Sobota w Livigno była dniem regeneracyjnym. Na głównym deptaku wiary jak na Krupówkach.
Natomiast w niedzielę czas na powrót do PL - spoczko jazda, 16 godzinna. Udany urlop !
Kategoria do 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Czwartek, 20 lipca 2017 • dodano: 21.07.2017 | Komentarze 11
Dzień "lajtowy" na urlopie - nie jesteśmy już młodzieniaszkami by codziennie robić w terenie 100 km i 3000 m podjazdów :)
Padł pomysł na odwiedzenie Bike Parku Mottolino. Zatem najpierw obcykany w poniedziałek asfaltowy podjazd na Passo Eira (2208m) i stamtąd już tylko krótka wspinaczka na górną stację wyciągu i decydujemy że zjedziemy jednym z "łatwiejszych" singli, ponoć większość co korzysta z owego bikeparku to sami zjazdowcy, freerideowcy, itp.
Końcówka podjazdu na Mottolino jest ciężka ale widokowa :) © JPbike
Karnet na 4h korzystania z wyciągu to 100zł, my wjechaliśmy gratis i na własnych siłach :) © JPbike
Punkt startowy Bike Parku Mottolino. Większość co zjeżdżała to sami zjazdowcy, a my gorsi ? :) © JPbike
Ponad 4 km singiel (niebieski) był fajny i troszkę techniczny że udało mi się cyknąć jedyną fotkę © JPbike
Po zjechaniu pora na lans wzdłuż i wszerz Livigno © JPbike
Ładne i zadbane miasteczko, do tego w strefie wolnocłowej :) © JPbike
Lajtu c.d © JPbike
Na koniec obowiązkowa fota przy sławnym napisie :) © JPbike
Kategoria do 50 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Środa, 19 lipca 2017 • dodano: 20.07.2017 | Komentarze 10
Tegoż dnia czas zrobić solidny terenowo alpejski górski trip.
Poszukałem fajnego tracka na gpsies.com, zgrałem do licznika i można jechać.
Nie ma co się szczegółowo rozpisywać - fotorelacja wystarczy :)
Nad Lago di Livigno. Pełno tam na dole napisów z kamieni :) © JPbike
Zaczynamy pierwszy solidny podjazd © JPbike
Szuterek spoczko, nachylenie nierzadko przekraczało 15%, na przełożeniu 34/40 dałem radę © JPbike
Końcówka podjazdu jest miła i przyjemna :) © JPbike
Wysoko i arcywidokowo - lubię to :) © JPbike
Kolejna próba dogadania się z alpejską fajną krową :) © JPbike
Po wjechaniu na 2300 m pora na zjazd, na początek bez szaleństw © JPbike
... :) © JPbike
Fotka dnia. Wypasiony singielek zjazdowy. W tle Lago di San Giacomo © JPbike
Singielka zjazdowego c.d. :) © JPbike
Ale tu ładnie :) © JPbike
... (2) :) © JPbike
Ten singielek robi wrażenie i wymaga skupienia :) © JPbike
Pięknie tam. Na dole Lago di Livigno © JPbike
... (3) :) © JPbike
... (4) :) © JPbike
Fajnie tutaj wodospadzik nas opryskał :) © JPbike
Czas na drugi podjazd. Dość ciężki © JPbike
Po trawie też się jechało © JPbike
Widokowa końcówka podjazdu © JPbike
No i druga przełęcz podjechana. My w koszulkach Sudety MTB Challenge :) © JPbike
Rozległa wysokogórska polana (2300 m). To już Szwajcaria :) © JPbike
... (5) :) © JPbike
Czas na drugi długi zjazd © JPbike
Alpejskie singielki © JPbike
... (6) :) © JPbike
Ku mojej uciesze znalazł się taki golonkowy zjazd :) © JPbike
... (7) :) © JPbike
Fajny singielek wzdłuż potoku © JPbike
Singielka c.d. © JPbike
No i Drogbasa dopadła spora bomba ... © JPbike
Lago di San Giacomo © JPbike
Ostatni podjazd (nieplanowany) © JPbike
... (8) :) © JPbike
W oczekiwaniu na kompana walczącego z bombą użyłem samowyzwalacza © JPbike
... (9) :) © JPbike
No i zjechaliśmy. Kolejny udany górski trip za nami :) © JPbike
Kategoria do 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Wtorek, 18 lipca 2017 • dodano: 19.07.2017 | Komentarze 2
Po super wypasionym wczorajszym tripie czas na coś "luźniejszego" :)
Padł pomysł na zdobycie stacji narciarskiej i mountainbikerowej też - Carosello 3000.
Livigno to dobre miejsce na zgrupowania zawodowych grup kolarskich - wczoraj spotkaliśmy ekipę CCC, pojedyncze sztuki z Bory i Astany, a dziś była okazja zamienić parę zdań z Bartoszem Banachem.
Lajtowa ścieżka rowerowa w Livigno. Drogbas gada z łydkami :) © JPbike
Na początek mamy całkiem miły szuterek podjazdowy © JPbike
Im wyżej tym widoczki ciekawsze © JPbike
Nic, tylko podjeżdżać :) © JPbike
Ale frajda ! © JPbike
Powiem Wam - to cały Drogbas :) © JPbike
Na parę km przed szczytem zrobiło się baardzo stromo © JPbike
Na moją komendę "biegiem do góry bo mam w plecaku piwo" kompan reaguje posłusznie :) © JPbike
Tak, tą ścieżką na dole podjeżdżaliśmy © JPbike
Żeby nie było - tu nachylenie dochodziło do 28% ! © JPbike
JPbike i majestat alpejskich szczytów :) © JPbike
A to kolejny drogbasowy majestat gór :) © JPbike
No i podjechaliśmy. Hmm ... plażowa budka na wysokości 2675 m? :) © JPbike
Fotka dnia. Tam na dole mieszkamy :) © JPbike
Bez komentarza :) © JPbike
Czas na fun - zjazd wyprofilowanym singlem © JPbike
Jazda tędy w dół to fajna sprawa :) © JPbike
... (1) :) © JPbike
... (2) :) © JPbike
... (3) :) © JPbike
Jak zwykle wybieram trudniejsze warianty zjazdu :) © JPbike
Znalazło się nawet i takie rondo :) © JPbike
No i zjechaliśmy. Pora na pizzę i pifko :) © JPbike
Kategoria do 50 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Poniedziałek, 17 lipca 2017 • dodano: 18.07.2017 | Komentarze 15
Ano, upragnione urlopowanie z rowerem rozpoczęte :)
Tym razem wybrałem się z Drogbasem do alpejskiego Livigno. Urlopowa decyzja zapadła na przełomie roku, a nocleg załatwiłem w lutym. Dojazd autem poprzedniego dnia z Poznania do Livigno (przez Niemcy, Austrię i Włochy, w sumie prawie 1200 km) zajął nam wraz z postojami 17 godzin - po dojechaniu do kwatery padłem i od razu spać :)
Podczas pierwszego dnia urlopu w Alpach obaj postanowiliśmy że uderzamy w góry z grubej rury - najpierw asfaltowo przez Bormio, na sławną kolarsko przełęcz Passo dello Stelvio (2758 m) i po tym czas na alpejski terenowy full konkretny powrót - zresztą pokażna fotorelacja wystarczy by pokazać jakie świetne przeżycia na trasie mieliśmy :)
Poniedziałkowy poranek w Livigno wita nas bajkową pogodą :) © JPbike
Zaczynamy pierwszy podjazd - Drogbas lubi takie momenty :) © JPbike
Pierwsza przełęcz zdobyta (Passo Eira, 2208 m), pora na krótki zjazd © JPbike
Przez jakiś czas miałem towarzystwo takiej bikerki - zwróćcie uwagę na jej łydki :) © JPbike
Pięknie tam :) © JPbike
Druga przełęcz zdobyta i czas na długi zjazd do Bormio © JPbike
Pięknie tam (2) :) © JPbike
Przez klimatyczne włoskie miasteczko ... © JPbike
Po zjechaniu czas na 19 km podjazd na słynne Passo dello Stelvio © JPbike
Ta serpentynka leży na wysokości naszej Śnieżki (1602 m) :) © JPbike
Takich "mrocznych" tuneli jest po drodze kilka. Miły chłodek tam był :) © JPbike
Za czekanie na kompana (formy u niego brak) mam zapewnione browary :) © JPbike
"Galleryjnych" tuneli tutaj jest kilka © JPbike
Dawaj Drogbas, buduj formę ! © JPbike
W trakcie podjeżdżania Jarek spotkał i pogadał z samym dyrektorem sportowym grupy CCC.
Normalnie szok z tymi traktorami (kolekcjonerzy) :) © JPbike
Pięknie to wygląda, oczywiście tędy się wspinaliśmy :) © JPbike
Napisy z tegorocznego Giro i klimatyczna kapliczka © JPbike
Stąd jeszcze 5 km asfaltowej wspinaczki na Stelvio © JPbike
Pora na krótką przerwę przed atakiem szczytowym :) © JPbike
Bez komentarza że aż żałuję że sprzedałem swojego pięknego zielonego malucha ... © JPbike
To już ostatnie kilkaset metrów. Dawaj kompanie, nie ma lipy ! © JPbike
No i podjechane. Kolejna radosna chwila w moim życiorysie :) © JPbike
Kolejne kolarskie marzenie spełnione :) © JPbike
Ale tam arcywidokowo :) Ten podjazd albo zjazd (z drugiej strony przełęczy) pokonamy innym razem :) © JPbike
Dwóch zdrowo szurniętych wariatów gdzieś wysoko w Alpach :) © JPbike
Na przełęczy pełna komercja. Tylko co tam robi pluszowy dzik ? © JPbike
Czas na terenowy powrót do Livigno. Strasznie tu stromy fragment © JPbike
Nasz kolejny rekord wysokości z rowerem pobity :) © JPbike
Jeszcze jedno spojrzenie na Stelvio z góry © JPbike
Się zaczęła frajda Alpy Pure MTB © JPbike
Alpejskie singielki (1) © JPbike
Alpejskie singielki (2) © JPbike
Asfaltowa chwilunia w Szwajcarii. Tegoroczne Giro też tędy jechało © JPbike
Alpejskie singielki (3) © JPbike
Z tankowaniem pustych bidonów nie mieliśmy problemo :) © JPbike
Alpejskie singielki (4) © JPbike
Kolejna przełęcz zdobyta (wypych przy 22% był) © JPbike
Alpejskie singielki (5) © JPbike
Na rowerze jeżdżę przez cały rok, zatem tu nie miałem problemów :) © JPbike
Ojej, ale majestat gór © JPbike
Alpejskie singielki (6) © JPbike
Jak się kocha MTB to pomykanie tędy jest czystą przyjemnością :) © JPbike
Te wypasione do MTB singielki zjazdowe wymagają 100% skupienia by nie spaść w przepaść ... © JPbike
No i ... Jarek na wąskim fragmencie z luźnymi kamieniami popełnił błąd z podpórką i zsunął się w dół ...
Uff, po stoczeniu w dół rower cały, kompan żyje, takie wypadki są wpisane w taki sport © JPbike
Klimatyczny potok. Jarek tutaj mógł przemyć rany © JPbike
Na ostatnich km pogoda się troszkę popsuła i zaczęło padać © JPbike
Deszczowy przejazd przez zaporę przy Lago di Cancano © JPbike
Ostatni podjazd. Natrafiliśmy na trasę pewnego maratonu © JPbike
Wiadomo - pogoda w górach zmienna jest © JPbike
Ani szczypiące rany, ani tutejsze ponad 20% nie zepsuły nam humoru :) © JPbike
Ojej, straszna tu przepaść © JPbike
Alpejskie singielki (7) © JPbike
Próbujemy znaleźć wspólny język z tą alpejską krową :) © JPbike
Ostatnia i nie wiem już która przełęcz zdobyta © JPbike
Po zjechaniu myk przez taką dolinkę © JPbike
Na koniec super tripu mamy taki ze 3 km singiel wprost do Livigno © JPbike
Dojechaliśmy do celu. Tegoż dnia byliśmy na rowerach od 9:30 do 21:00 ! © JPbike
Kategoria ponad 100 km, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty, poza PL
Poniedziałek, 26 września 2016 • dodano: 26.09.2016 | Komentarze 5
Zaległy urlop, który postanowiłem spędzić w górach :)
Tak, w Karkonosze zabrałem swoje dwa rowery - mtb i szoskę.
Tegoż dnia panowała piękna jesienna pogoda - słonecznie i 15°C. Postanowiłem na swojej szosce zadebiutować w górskim kręceniu. Traskę obczaiłem na gpsies.com i zgrałem do licznika. Start przed 10. Na początek podjazd do Karpacza Górnego i zjazd do Borowic. Już na pierwszym zjeździe z łukami nie czuję się pewnie, bo nie wiem jaka jest granica przyczepności na wąskich oponkach (czasy zjazdów na stravie słabiutkie miałem - wolę MTB :)). Po dotarciu do Borowic czas na podjazd Drogą Sudecką i dalej na sławną Przełęcz Karkonoską - odżyły wspomnienia z wyprawy do Rzymu (pozdro dla Drogbasa) :)
Ach, te motywujące napisy na podjeździe na Przełęcz Karkonoską :) © JPbike
Całość podjechana, najlżejsze przełożenie 34/32 ledwo mi starczyło © JPbike
No, na stravie zobaczyłem że 4 km konkret podjazd pokonałem 7 min gorzej od ... Kwiatkowskiego :)
Oj, będzie dłuuugi zjazd. Bezrękawnik i długie rękawiczki przydały się, bo zimno było w dół © JPbike
Łaba w Spindleruv Mlyn © JPbike
Fajnie i klimatycznie się tędy mknie lekko w dół © JPbike
Po dojechaniu do czeskiego Lanov i podążając dalej po śladzie gps ... trafiam na teren, a mówili że to szosowa pętla. No to olewam gps, sprawdzam navi w smartfonie i wracam na główną drogę. Na pewnym rondzie skręcam nie tędy ... W efekcie pokręciłem sobie miłą boczną szosą przez dwie klimatyczne czeskie wioski i po paru km zorientowałem się że jadę wprost na południe i nawrotka ... :)
Uroczy widoczek z trasy. W tle Cerna Hora (1299 m) © JPbike
Takich wagoników wiozących górskie urobiska (?) jeszcze nie widziałem © JPbike
Przejazd przez Horni Marsov, lekko tu pod górkę © JPbike
Początek konkret podjazdu na Okraj (od czeskiej strony) © JPbike
Końcówka podjazdu (980 m). Robi się złota jesień w górach :) © JPbike
Zjazd z Okraju w stronę Kowar przebiegł spoko - wspomnę tylko że czas zjazdu na stravie tragiczny ...
To był fajny górski szosowy trip, ale i tak MTB jest lepsze dla mnie :) © JPbike
I tak o 16 dojechałem do noclegowni bez większego zmęczenia, 4 batoniki i 2 bidony z izo starczyły mi :)
Kategoria wysokie szczyty, ponad 100 km, szoska, w górach, poza PL
Sobota, 26 lipca 2014 • dodano: 28.10.2014 | Komentarze 7
Po odespaniu, zrobieniu zakupów i śniadaniu wybraliśmy się pieszo we wiadomym kierunku - do Watykanu. W sumie to raptem kilka km spaceru. Przy okazji okazało się że mieszkaliśmy bliziutko sklepów rowerowych, więc nie mieliśmy problemu ze zdobyciem kartonów do rowerów na podróż powrotną do kraju.
Tutaj nasze rumaki spędziły rzymską noc © JPbike
Do Watykanu szliśmy wzdłuż Tybru i wśród zabytkowych mostów © JPbike
Kolejne stare mosty i widok na Zamek Św. Anioła © JPbike
Główna ulica do Watykanu © JPbike
Z cyklu - ja tam byłem :) © JPbike
Jak widać, troszkę tam popadywało, było przyjemnie ciepło. Kolejka ludzi z całego świata do wnętrza bazyliki oczywiście była i sprawnie się poruszała w stronę bramek i ochrony. Przeszliśmy bez problemów, nie było piknięcia, mimo że nadal mam blachę w obojczyku :). Przy wejściu do bazyliki spotkała mnie niemiła chwila - ochrona nie chciała mnie wpuścić bo okazało się że miałem za krótkie spodenki, a powinny być poniżej kolan. No to Drogbas poszedł sam pozwiedzać, a ja w oczekiwaniu aż kompan wyjdzie wymyśliłem że opuszczę spodenki :). Jak Jarek wrócił to chciał abym założył jego spodenki, nie było gdzie się przebrać, więc opuściłem spodenki tak by zwisały poniżej kolan i faktycznie udało się bez problemu wejść do środka :)
Po zwiedzeniu bazyliki wypogodziło się i wróciliśmy do mieszkania, po drodze wstępując po wspomniane kartony.
Włoska przerwa obiadowa :) © JPbike
Pod wieczór czas trochę pozwiedzać na rowerze Wieczne Miasto i obadać drogę z kwatery na dworzec autobusowy.
Sporo zabytków mijaliśmy po drodze, problem w tym że nie studiowałem przewodników i nie wiedziałem co było czym :)
Taki tam jedyny dokument że po Rzymie rowerowaliśmy :) © JPbike
I tak kręciliśmy, kręciliśmy po takich se rzymskich ulicach, aż w końcu i w trakcie szukania drogi do dworca autobusowego pięknie pobłądziliśmy, tak daleko że tyle czasu zleciało i ... !#^!!#!$^! :). Po drodze, już po ciemku trafiliśmy nawet na jakąś policyjną akcję (!). W końcu się udało dojechać na właściwe miejsce i przy tym coraz lepiej poznawałem kolejne rzymskie ulice.
Godzina 21:30. Przyjemny ciepły wieczór przy Koloseum © JPbike
Troszkę nocnego Rzymu © JPbike
I tak dojechaliśmy do kwatery, wyszedł spory kilometraż stąd na dworzec.
Rowerów nie chcieliśmy znów zostawiać na zewnątrz, więc sprytnie się udało je wnieść na górę.
Natomiast niedzielny dzionek przeznaczyliśmy na pieszą pielgrzymkę by spotkać się z papieżem Franciszkiem.
Niedzielne południe na Placu Św. Piotra © JPbike
Tłumy, tłumy, do tego upalnie © JPbike
No i doczekaliśmy się :) Papież Franciszek pozdrawia ! © JPbike
Po powrocie do mieszkania czas na rozkręcanie rowerów, pakowanie wszystkiego osobno i szczelnie do każdego zakamarka kartonów. Poszło nam sprawnie, tylko jedno ale ... niespodziewanie zjawił się gospodarz i gdy tylko zobaczył nasz porozkręcany sprzęt to widocznie się zaniepokoił, coś po włosku tłumaczył oczywiście na temat rowerów i zadzwonił do swojego polskiego pośrednika, Drogbas wyjaśnił wszystko i gospodarz sobie poszedł. Po spakowaniu mieliśmy burzę mózgów na temat jak dotrzeć z takimi ciężkimi kartonami ze 10 km na miejsce odjazdu autokaru.
Zatem w poniedziałek wczesnym rankiem się zaczęły najbardziej stresujące chwile. Do kartonów mieliśmy słabo umocowane od spodu deseczki z kółeczkami, które szybko zaczęły odpadać i ...!#^!!#!$^!. Taszczenie tego piechotą odpadało i pozostało załapanie taxi. Udało się załapać skodę kombi, ale ... taksówkarz w trakcie jazdy coś tam tłumaczył ze "będzie podwójnie" i po dojechaniu na miejsce chciał za taki kurs aż 70 euro !!! (o tym jak my dwaj się !#^!!#!$^! to nie napiszę, szkoda słów). Jak nadjechał nasz bezpośredni autokar to kierowca dopalający papieroska na widok naszych brzydkich kartonów uśmiechnął się i "k***a, co to jest ?" :) Kolejna dopłata za nadbagaż, wskok do klimatyzowanej kabiny i ponad 24 godziny jazdy do Poznania. Po dojechaniu na miejsce Jarek kolejny raz powiedział że kończy z wyprawami ... :)
I tak oto zakończyła się nasza druga wspólna sakwiarska wyprawa rowerowa.
Dzień czternasty, podsumowanie.
Kategoria do 50 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Piątek, 25 lipca 2014 • dodano: 25.10.2014 | Komentarze 2
Noc, pobudka, śniadanie jakoś minęły nam i czas zwiać stamtąd.
Jarek nadal był #^&!!#$!^%!!, nie miał chęci do jazdy, powiedział nawet że kończy z wyprawami. Mimo tego ruszyliśmy dalej bo Rzym coraz bliżej ...
Ostatnia namiotowa miejscówka. Niby ładnie, w rzeczywistości wśród chaszczy i błotka © JPbike
Włoski klimacik i mijany szoson, mówimy nawzajem "ciao" :) © JPbike
Drogbas wręcz uwielbia zjazdy, to widać i ucieka mi :) © JPbike
Po zjechaniu do pewnej krzyżówki okazuje się że trafiliśmy nie na tą drogę co planowałem. Mapa drogowa jaką mieliśmy zaczynała mnie !!#$!^%!. Trudno i trzeba było trochę nadłożyć km-ów. Przynajmniej mieliśmy kolejne ładne widoczki, takie jakie widać poniżej na fotkach ...
Trip wśród skałek i tunelików © JPbike
Takie tam zakrętasiki, górki i wiadukt © JPbike
No i są wąwoziki :) © JPbike
Mijane jeziorka i winnice też były © JPbike
Po dojechaniu do Attigliano zrobiliśmy postój na którym Jarek, widząc same górki wokół zaproponował abyśmy odpuścili tę walkę z czasem by tegoż dnia dotrzeć do Rzymu i byśmy zrezygnowali z wynajętej właśnie od tego dnia kwatery. Nie zgodziłem się. Ruszyliśmy dalej i okazało się że wg mapy zamiast bocznej prostej była kręta i konkretnie podjazdowa, co oczywiście mi nie pasowało. Zjechaliśmy z powrotem w dół na inną dróżkę, która z kolei się skończyła, a obok była autostrada. Upał wtedy był niezły. Zerknąłem na mapę i powiedziałem kompanowi że poddaję się w dalszym nawigowaniu. Mijała chwila, wróciliśmy do Attigliano, do marketu po piwo, Drogbas postawił i do tego przy kasie poznał miłą dziewczynę z Katowic co tam pracuje. No to opowiedzieliśmy jej o naszej wyprawie i dowiedzieliśmy się że większość dróg wokół prowadzi na autostradę, a z tymi bocznymi to trzeba byłoby się nieźle nakombinować jazdą wokół. Na szczęście pociągi tędy też jeżdżą i jesteśmy uratowani ! :) Dziewczyna ze Śląska napisała nam po włosku na kartce byśmy nie mieli problemów z zakupem biletów i faktycznie po bezproblemowym dotarciu na dworzec poszło gładko, nawet cena przejazdu nie powalała (100 km z rowerem za mniej niż 8 euro od osoby). W oczekiwaniu na nasz skład (jakieś 2 godziny) obaj odzyskaliśmy w miarę dobry humor :)
Tu mieliśmy dość kręcenia po górkach w upale i czekamy na pociąg © JPbike
Włoskie koleje są spoko, to widać © JPbike
W trakcie podróży Drogbas ucinał sobie drzemkę, a ja podziwiałem krajobrazy, faktycznie wokół same góry. Poza tym jak skład wjeżdżał do jednego z wielu tuneli to pierwszy raz w życiu odczułem nagły skok ciśnienia w przedziale. Wszystko przez to że okno było otwarte, a uszy moje ściskało. W sumie ciekawe przeżycie :)
Tutaj Pendolino nie robi wrażenia, a u nas dopiero takie będą :) © JPbike
Zaprawdę powiadam Wam że Rzym już od pierwszego spojrzenia nie zrobił na mnie większego wrażenia. Kręcąc ruchliwymi ulicami od dworca w stronę wynajętej kwatery odczuwałem typowe zachodnie miasto, wielokulturową mieszankę mieszkańców i pełno turystów z całego świata. Tylko te sławne starożytne zabytki jak najbardziej ratują sytuację, więc ...
Cel wyprawy osiągnięty ! © JPbike
Do wynajętej kwatery dokręciliśmy bez większych problemów i na ponad godzinę przed czasem umówionego spotkania z gospodarzem. W trakcie oczekiwania na sąsiedniej ławeczce siedzieli ... podpici Polacy :). Trochę podgadaliśmy (chyba o tym jak oni tam żyją). W końcu zjawił się gospodarz, miły Włoch, rowerów nie pozwolił wnieść na górę, więc po zdjęciu sakw przypięliśmy je (z obawami) do płotka obok masy skuterów i chodem do spoko mieszkania. Zatem rozpakowanie, kąpiel, piesze wieczorne rozeznanie okolicy, zakup browarów i na tym zakończyła się nasza wyprawowa jazda do Wiecznego Miasta.
Wreszcie w rzymskiej kwaterze. Można oblewać ile się chce :) © JPbike
Dzień trzynasty, ostatnie 3 dni.
Kategoria do 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy