top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 176463.50 km
- w tym teren: 64128.10 km
- teren procentowo: 36.34 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 322d 10h 16m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

ponad 100 km

Dystans całkowity:28341.45 km (w terenie 4570.00 km; 16.12%)
Czas w ruchu:1227:36
Średnia prędkość:23.09 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:85007 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (86 %)
Liczba aktywności:230
Średnio na aktywność:123.22 km i 5h 20m
Więcej statystyk
  • dystans : 125.10 km
  • teren : 60.00 km
  • czas : 07:09 h
  • v średnia : 17.50 km/h
  • v max : 42.80 km/h
  • podjazdy : 368 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 6

    Środa, 17 lipca 2024 • dodano: 09.08.2024 | Komentarze 2


    Noc spędzona na fajnej miejscówce z zacnym widokiem znad klifu minęła spoczko, mimo faktu że nie byliśmy tam sami - obok zaparkowały dwie fury z wiarą, która chyba wpadła tam na mini nocną imprezkę (bez przesady) i z dodatkiem podziwiania wchodu słońca.
    Po pobudce kompan poinformował mnie że w nocy odzwiedził nas lis, któy podkradł resztki żarcia i siatkę ze śmieciami.
    Zwijamy obozowisko, ruszamy o 8:30, by po niespełna kilometrze spożyć śniadanie i kawę w zadaszonej wiacie, na naszej trasie R-10.

    Wschód słońca znad klifu w Mechelinkach. Fajna miejscówka :)
    Wschód słońca znad klifu w Mechelinkach. Fajna miejscówka :) © JPbike

    Dostrzeżona Stara Torpedownia
    Dostrzeżona Stara Torpedownia © JPbike

    Jazda dalej trasą R-10. Jak widać - z nawierzchnią róźnie bywało...
    Jazda dalej trasą R-10. Jak widać - z nawierzchnią różnie bywało... © JPbike

    ... gładka rowerówka
    ... gładka rowerówka © JPbike

    ... płyty betonowe
    ... płyty betonowe © JPbike

    Bogaty wypas koni
    Bogaty wypas koni © JPbike

    Widoczek nad Zatokę Pucką
    Widoczek nad Zatokę Pucką © JPbike

    Przy brzegu w Pucku
    Przy brzegu w Pucku © JPbike

    Władysławowo. Ten korek jest w kierunku na Hel
    Władysławowo. Ten korek jest w kierunku na Hel © JPbike

    Portowa wizytacja we Władysławowie
    Portowa wizytacja we Władysławowie © JPbike

    W powyższym miejscu spotkaliśmy się ze znajomymi Drogbasa - miło było :)
    Kręcąc dalej R-10, po często zmieniającej się nawierzchni nastawiliśmy się na miłe pokonywanie kolejnych kilometrów, a nie na czasochłonne zwiedzanie przeróżnych nadmorskich atrakcji, zresztą był szczyt sezonu - nie nasze klimaty.

    Czas na przerwę przy plaży w Dębkach
    Czas na przerwę przy plaży w Dębkach © JPbike

    Cofferide w naszym wykonaniu tak właśnie wygląda :)
    Cofferide w naszym wykonaniu tak właśnie wygląda :) © JPbike

    Miły i klimatyczny odcinek w okolicach Łeby
    Miły i klimatyczny odcinek w okolicach Łeby © JPbike

    Wpadliśmy na chwilę do Słowińskiego Parku Narodowego
    Wpadliśmy na chwilę do Słowińskiego Parku Narodowego © JPbike

    W Łebie czas zrobić zakupy żywnościowe i po tym czas na rozbicie obozu.
    Kompan, który już tam nieraz był - wspominał coś o tym że terenowy odcinek R-10 wzdłuż Jeziora Łebsko ma paskudną i bagnistą nawierzchnię, zatem decydujemy się zrobić dłuższy, ale bardziej przejezdny dla sakwiarzy odcinek. Więc kierujemy się asfaltem na południe, by po skręcie w nieduży las znaleźć kolejne fajne miejsce - rozległą polankę otoczoną lasem.

    Miła i przyjemna jest taka miejscówka do przenocowania
    Miła i przyjemna jest taka miejscówka do przenocowania © JPbike

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia piątego, KLIK do dnia siódmego.




  • dystans : 110.65 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 06:31 h
  • v średnia : 16.98 km/h
  • v max : 43.65 km/h
  • podjazdy : 385 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 5

    Wtorek, 16 lipca 2024 • dodano: 06.08.2024 | Komentarze 2


    Noc spędzona kawałek za Krynicą Morską i tuż przy plaży, do tego w słabo osłoniętym miejscu minęła spokojnie. Zatem kawka, śniadanko i szybka kąpiel w morzu. W trakcie zwijania obozowiska kompan poinformował mnie że zamierza kręcić max do 18-tej, co oczywiście tegoż dnia nie udało się - jechaliśmy prawie do 21-tej :)
    Ruszamy o 9:27 wzdłuż wybrzeża trasą R-10 i w pięknej wakacyjnej pogodzie. Tegoż dnia czeka mnie pierwszy w życiu przejazd przez Trójmiasto.

    Nasza nadmorska noclegownia
    Nasza nadmorska noclegownia © JPbike

    Jest pięknie. Tylko kręcić :)
    Jest pięknie. Tylko kręcić :) © JPbike

    Sławny Przekop Mierzei Wiślanej nawiedzony
    Sławny Przekop Mierzei Wiślanej nawiedzony © JPbike

    Przeprawiamy się przez Wisłę
    Przeprawiamy się przez Wisłę © JPbike

    Pierwsze w życiu spojrzenie na gdańskie Stare Miasto :)
    Pierwsze w życiu spojrzenie na gdańskie Stare Miasto :) © JPbike

    Jest pięknie i klimatycznie, o tłoku turystów nie wspomnę :)
    Jest pięknie i klimatycznie, o tłoku turystów nie wspomnę :) © JPbike

    W poszukiwaniu odrobiny miejskiej ochłody :)
    W poszukiwaniu odrobiny miejskiej ochłody :) © JPbike
     
    Jazda trójmiejskim odcinkiem R-10
    Jazda trójmiejskim odcinkiem R-10 © JPbike

    Przemykamy przez Sopot
    Przemykamy przez Sopot © JPbike

    Nie tędy droga, czyli lekko zabłądziliśmy
    Nie tędy droga, czyli lekko zabłądziliśmy © JPbike

    ORP
    ORP "Błyskawica" i żaglowiec "Dar Pomorza" w gdyńskim nabrzeżu © JPbike

    Jak widać na powyższym zdjęciu - nadciągnęły deszczowe chmury z burzowymi odgłosami, zatem słuszna decyzja - robimy postój przy zadaszonym fragmencie, by przeczekać najpierw deszcz, po chwili potężną ulewę. Oj, działo się, grubo lało, lało, widoczność mocno spadła i wiało tak mocno że wracający statek wycieczkowy nie mógł dobić do nabrzeża i kręcił się w kółko do czasu gdy opady zelżały.
    Poza tym jeden gość z Podkarpacia na góralu z bikepackingiem ucinał z nami dość długą pogawędkę. I tak zleciała może cała godzina, może więcej, aż w końcu deszcz ustał i można było ruszać dalej. Zrobiło się troszkę chłodno że trzeba było założyć bluzę i w przypadku kompana, wrażliwego na zmiany temperatury "ogrzać" się łyczkiem z małpki :)

    Ale leje, leje, do tego mocno wieje
    Ale leje, leje, do tego mocno wieje © JPbike

    Gdański port kontenerowy
    Gdyński port kontenerowy © JPbike

    Kręcąc dalej przez Gdynię stopniowo się wypogodziło i zrobiło się przyjemnie.
    Na jakiś czas zboczyliśmy z R-10, by zobaczyć wojskowy port, a tam prócz eksponatowej łodzi podwodnej żadnych atrakcji.
    Zaskakiwały mnie mocno podjazdowe gdyńskie ulice, aż w końcu złapał mnie kryzys głodowy i chwilowy brak sił, ponoć było już po 19-tej i obiadu jeszcze nie jedliśmy. No to chwila odpoczynku przy sklepiku i czas szukać miejscówki na obóz. Po wydostaniu się z miasta Drogbasowi przypomniało się fajne miejsce w którym spał i zanim tam dotarliśmy, małego zabłądzenia nie zabrakło.
    A wspomniane fajne miejsce to arcywidokowy i wysoki klif w Mechelinkach, widać stamtąd całą Mierzeję Helską. No to rozbijamy obóz, spożywamy dużą porcję makaronu z tuńczykiem + PIWO i w końcu można iść spać.

    Zacne i widokowe miejsce do przenocowania (godz. 21:10) :)
    Zacne i widokowe miejsce do przenocowania (godz. 21:10) :) © JPbike

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia czwartego, KLIK do dnia szóstego.




  • dystans : 148.86 km
  • teren : 5.00 km
  • czas : 07:23 h
  • v średnia : 20.16 km/h
  • v max : 42.58 km/h
  • podjazdy : 785 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 4

    Poniedziałek, 15 lipca 2024 • dodano: 04.08.2024 | Komentarze 2


    Klasyczna już pobudka, kawa, śniadanie, sprawne zwijanie obozowiska i ruszamy o 8:45 na dalszą trasę z zamiarem dotarcia nad morze, a dokładniej nad Zatokę Gdańską.
    W skrócie - ten asfaltowy odcinek od Prosny (noclegownia) do Fromborka to prócz miłych pagórków i bliskości z ruską granicą etap głównie przelotowy.

    Pierwsze kilka km-ów pokonywaliśmy po paskudnym asfalcie
    Pierwsze kilka km-ów pokonywaliśmy po paskudnym asfalcie © JPbike

    W Spytajnach dopadł nas deszcz i niespełna pół godz. stopu na przystanku
    W Spytajnach dopadł nas deszcz i niespełna pół godz. stopu na przystanku © JPbike

    Kręcimy po mokrym. Generalnie nuda, ale bez przesady
    Kręcimy po mokrym. Generalnie nuda, ale bez przesady © JPbike

    Na stadionie w Pieniężnie rozegraliśmy kunkursik rzutu karnego :)
    Na stadionie w Pieniężnie rozegraliśmy konkursik rzutu karnego :) © JPbike

    Pozostałości po niedoszłej autostradzie do Królewca
    Pozostałości po niedoszłej autostradzie do Królewca © JPbike

    Ostatnia długa prosta i podjazdowa do Fromborka
    Ostatnia długa prosta i podjazdowa do Fromborka © JPbike

    Katedra we Fromborku, która wygląda jak zamek
    Katedra we Fromborku, która wygląda jak zamek © JPbike

    Na deptaku we Fromborku decydujemy się na jedyny na wyprawie i sławny "paragon grozy" w postaci: 100g frytek, porcja surówek i 3 małe kawałki dorsza za 55zł + piwo za 12zł. Może i drogo, ale przynajmniej cywilizowany obiadek zjedliśmy :)
    W trakcie tejże przerwy było gadanie odnośnie przeprawienia się przez Zalew Wiślany, po spojrzeniu w necie na godziny kursowania statków z pobliskiego Tolkmicka wychodziło na to że przyjdzie nam przenocować gdzieś w pobliżu i rano rejs.
    Wskakujemy na swoje obładowane rowery i na luzie jedziemy zobaczyć fromborski port, a tam niespodzianka - stoi tramwaj wodny i facet który czeka na pasażerów, zagadujemy się i za 50zł od osoby wsiadamy na pokład i tak mamy rejs do Piasków. Fajna sprawa i cel tegoż dnia będzie osiągnięty :)

    Słoneczny rejs po wielkim Zalewie Wiślanym
    Słoneczny rejs po wielkim Zalewie Wiślanym © JPbike

    W porciku w Piaskach. Skomplikowana procedura wyładunku naszego sprzętu :)
    W porciku w Piaskach. Skomplikowana procedura wyładunku naszego sprzętu :) © JPbike

    Granica z ruskimi na Mierzei Wiślanej zaliczona
    Granica z ruskimi na Mierzei Wiślanej zaliczona © JPbike

    Przygraniczna plaża, cel dnia osiągnięty. Małpki też spożyte :)
    Przygraniczna plaża, cel dnia osiągnięty. Małpki też spożyte :) © JPbike

    Jazda dalej na zachód miłą nadmorską rowerówką
    Jazda dalej na zachód miłą nadmorską rowerówką © JPbike

    Szybka dokumentacja jak wygląda tłok w nadmorskim kurorcie - tu Krynica Morska
    Szybka dokumentacja jak wygląda tłok w nadmorskim kurorcie - tu Krynica Morska © JPbike

    W Krynicy Morskiej czas zrobić zakupy żywnościowe w bardzo tłocznym markecie, ale obsługa przy kasie była super sprawna i szybko poszło :)

    Taka kąpiel, po prawie 150km rowerowania z sakwami to sama FRAJDA :)
    Taka kąpiel, po prawie 150km rowerowania z sakwami to sama FRAJDA :) © JPbike

    No i czas szukać miejscówki do przenocowania. Drogbas te rejony troszkę znał, bo kręcił tędy dwukrotnie i proponował skrawek ziemi między rowerówką a plażą. Po drobnych poszukiwaniach coś się znalazło, tylko gryzące owady nie ułatwiały sprawy w sprawnym rozbiciu obozika. Gdy już się udało to szybko wskoczyliśmy do swoich płóciennych domków, kolacyjka i czas spać.

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia trzeciego, KLIK do dnia piątego.




  • dystans : 116.85 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 06:28 h
  • v średnia : 18.07 km/h
  • v max : 44.66 km/h
  • podjazdy : 745 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 3

    Niedziela, 14 lipca 2024 • dodano: 30.07.2024 | Komentarze 3


    Po pobudce wita nas piękna pogoda, zatem śniadanie, kawa i zwijanie obozowiska na miłej polance zleciały sprawnie, po czym ruszamy o 9:28 na mazurski etap wyprawy.
    Planując ową wyprawę początkowo zamierzaliśmy objechać całą MPR (ok. 300km), a jednak to rzeczywistość zweryfikowała nasz plan, ale po kolei.

    Jazda dalej. Zielono mi na Mazurach
    Jazda dalej. Zielono mi na Mazurach © JPbike

    Ilość napotkanych bocianich gniazd - niezliczona
    Ilość napotkanych bocianich gniazd - niezliczona © JPbike

    Jest klimatycznie, kompan to potwierdza
    Jest klimatycznie, kompan to potwierdza © JPbike

    Pagórkowaty wypas krów
    Pagórkowaty wypas krów © JPbike

    Jak widać - na zachodniej części MPR dominuje przeróżna nawierzchnia
    Jak widać - na zachodniej części MPR dominuje przeróżna nawierzchnia © JPbike

    Na powyższej fotce, chwilę wcześniej gdy zaczynałem tędy podjeżdżać, to z naprzeciwka ostro zjeżdżał (chyba) lokales na budżetowym (chyba) góralu i po podjechaniu Drogbas mówił mi że gościowi pękła rama i głośno krzyczał: "O, kur**, kur**, ..." :)

    Jak widać - bydło zażywa ochłody
    Bydło zażywa ochłody © JPbike

    Mała przerwa na zacnym punkcie widokowym
    Mała przerwa na zacnym punkcie widokowym © JPbike

    Takie szuterki są dobre na gravele, zresztą dwóch takich nas wyprzedziło - to widać
    Takie szuterki są dobre na gravele, zresztą dwóch takich nas wyprzedziło - to widać © JPbike

    Dokumentacja piaszczysto - podjazdowa fragmentu MPR
    Dokumentacja piaszczysto - podjazdowa fragmentu MPR © JPbike

    Takie se widoczki też się trafiają
    Takie se widoczki też się trafiają © JPbike

    Załapane mazurskie słoneczniki
    Załapane mazurskie słoneczniki © JPbike

    Przejazd przez Dobę
    Przejazd przez Dobę © JPbike

    Nawierzchnia stara i nowa, czyli na tej trasie jest wszystko
    Nawierzchnia stara i nowa, czyli na tej trasie jest wszystko © JPbike

    Kolejny szuterek z pagórkami
    Kolejny szuterek z pagórkami © JPbike

    Podziwiamy młode boćki
    Podziwiamy młode boćki © JPbike

    Po przejechaniu 55km po niełatwej dla obciążonych bikerów nawierzchni, w wiosce Radzieje robimy przerwę z dodatkiem ulubionego trunku i obaj stwierdzamy że owa część MPR nie przypada nam do gustu, nie tylko z powodu bardzo zmiennego i nierównego podłoża, ale i braku pięknych i częstych widoczków na mazurskie jeziora, zatem postanowiliśmy że po dojechaniu na północny kraniec MPR podejmiemy decyzję odnośnie dalszego kierunku.


    Kanał Mazurski © JPbike

    Jezioro Mamry (by dron)
    Jezioro Mamry widziane od północy (by dron) © JPbike

    Nieukończona śluza Leśniewo Górne. Tu można zobaczyć hitlerowską wronę
    Nieukończona śluza Leśniewo Górne. Tu można zobaczyć hitlerowską wronę © JPbike

    Ten obiekt robi wrażenie. U-Booty w planach miały tędy pływać
    Ten obiekt robi wrażenie. U-Booty w planach miały tędy pływać © JPbike

    Po zwiedzeniu powyższego i niedoszłego obiektu, który nam się podobał, ponoć Drogbas to fan militarnych klimatów - zapadła decyzja że odpuszczamy MPR i kręcimy dalej w stronę Zalewu Wiślanego.

    Jeszcze jeden widoczek na Mazury i jazda nad Bałtyk
    Jeszcze jeden widoczek na Mazury i jazda nad Bałtyk © JPbike

    Czas na przerwę późno-obiadową
    Czas na przerwę późno-obiadową © JPbike

    Kręcimy dalej. Tym razem nawigowaniem w stronę morza zajmuje się Drogbas
    Kręcimy dalej. Tym razem nawigowaniem w stronę morza zajmuje się Drogbas © JPbike

    W stronę zachodzącego słońca. Słabo tam dbają o takie rowerówki
    W stronę zachodzącego słońca. Słabo tam dbają o takie rowerówki © JPbike

    No i czas szukać miejscówki do przenocowania - tym razem było ciężko, same pola wokół i malutkie fragmenciki lasów, w jednym miejscu zaatakowało nas agresywne robactwo, no to szukamy dalej, rozglądamy się i w końcu coś w miarę dobrego się znalazło - fragment między polem kukurydzy a lasem. Rozbijamy obozik, myjemy się wodą z bidonu i szybko wskakujemy do namiotów, by nie zostać pogryzionym i pora spać.

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia drugiego, KLIK do dnia czwartego.




  • dystans : 167.19 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 07:58 h
  • v średnia : 20.99 km/h
  • v max : 49.71 km/h
  • podjazdy : 789 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 2

    Sobota, 13 lipca 2024 • dodano: 28.07.2024 | Komentarze 3


    W nocy nieźle lało, zatem był test wodoodporności mojego kilkunastoletniego namiotu - spadło na mnie w sumie raptem kilkanaście kropel, a rano na podłodze pojawiła się kałuża o średnicy 15 cm, zatem całkiem spoczko i można było na luzie wypić kawę, zjeść śniadanie i zwijać obozowisko.

    Poranek na naszym obozowisku. Fajna miejscówka
    Poranek na naszym obozowisku. Fajna miejscówka © JPbike

    No i ruszyliśmy o 9:25, mając lekko mżawkową aurę i przyjemne 18°C.
    Główny cel tegoż dnia - dotarcie do Mrągowa, gdzie zaczyna się Mazurska Pętla Rowerowa.

    Kręcimy w mżawkowych klimatach
    Kręcimy w mżawkowych klimatach © JPbike

    Pałac Oehlrichów w Turzy Małej
    Pałac Oehlrichów w Turzy Małej © JPbike

    Po skręceniu na szuter mamy dokumentację jak mocno w nocy lało :)
    Po skręceniu na szuter mamy dokumentację jak mocno w nocy lało :) © JPbike

    Po przejechaniu 29km czas na przerwę, wypogodziło się i tak już zostało do końca dnia.

    Zamek w Nidzicy
    Zamek w Nidzicy © JPbike

    Dziedziniec zamkowy. Jest średniowieczny klimat
    Dziedziniec zamkowy. Jest średniowieczny klimat © JPbike

    By nie było nudno - w starciu Luke Skywalker vs Lord Darth Vader :)
    By nie było nudno - w starciu: Luke Skywalker vs Lord Darth Vader :) © JPbike

    Po ujechaniu paru km z Nidzicy mijamy "wodne" wioski: Napiwoda, Moczysko, Zimna Woda :)

    Kompan zapewne pomyślał o swoim kocie :)
    Kompan zapewne pomyślał o swoim kocie :) © JPbike

    Po 105km, w Pasymiu, nad jeziorem robimy przerwę obiadową + pogaduszki z lokalesem.

    Ponad 10km przyszło nam jechać taką pokolejową rowerówką
    Ponad 10km przyszło nam jechać taką pokolejową rowerówką © JPbike

    Mazurskie pagórki, typowy krajobraz jaki mijaliśmy
    Mazurskie pagórki, typowy krajobraz jaki mijaliśmy © JPbike

    Kolejny szuterek, którędy dalsza droga?
    Kolejny szuterek, którędy dalsza droga? © JPbike

    Po dojechaniu do celu dnia - do Mrągowa czas zrobić zakupy, bo jutro niedziela. Kręcąc dalej w stronę tamtejszego Jeziora Czos, zarówno owe miasto, jak i dość wąski przyjeziorny ciąg pieszo - rowerowy nie zrobiły na nas wrażenia, chyba dlatego że to nie nasze (tłoczne) klimaty.

    No i dotarliśmy do Mrągowa, na nadjeziorny zachód słońca i kąpiel
    No i dotarliśmy do Mrągowa, na nadjeziorny zachód słońca i kąpiel © JPbike

    Czas szukać miejscówki do spania. Po sprawnym wyjechaniu z miasta od razu znaleźliśmy się na oznakowanym szlaku MPR, na którym dominował głównie słabo wyrównany szuterek. No to ujechaliśmy parę km i przy powoli zapadającym zmroku, po zboczeniu z trasy niełatwo udało nam się coś niezłego znaleźć - polankę z widokiem na pagórki, rozbijamy namioty i czas spać, zwłaszcza po najdłuższej kilometrówce tejże wyprawy.

    Nocleg z widokiem na Księżyc (godz. 21:50)
    Nocleg z widokiem na Księżyc (godz. 21:50) © JPbike

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia pierwszego, KLIK do dnia trzeciego.




  • dystans : 100.04 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 05:14 h
  • v średnia : 19.12 km/h
  • v max : 48.99 km/h
  • podjazdy : 599 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mazursko - bałtycki spontan. Dzień 1

    Piątek, 12 lipca 2024 • dodano: 26.07.2024 | Komentarze 2


    W wakacyjnym sezonie 2024, wraz ze starym kompanem Drogbasem nie mieliśmy ambitnych planów wyprawowych, zatem na spontanie wymyśliłem tygodniowy wypad na Mazury, nad Zalew Wiślany i kręcenie nadbałtycką trasą R-10 z wschodu na zachód. Ponoć prócz wyścigu w Nidzicy i spacerowego epizodu na molo w Sopocie, to tej pory nie byłem w tamtych okolicach.
    No to spotkaliśmy się przy stadionowej ciuchci Kolejorza i jazda wspólnie na poznański dworzec kolejowy, by stamtąd w okolicach południa wyruszyć składem Regio do Torunia.
    Po dwugodzinnej podroży i epizodycznym przejeździe przez Stare Miasto zaczęliśmy wielokilometrowe kręcenie, głównie bocznymi asfalcikami, jak i szutrowymi duktami w stronę Mazur, po drodze mijając typowe polskie wioski i miasteczka, jak i zaskakiwało nas pagórkowate ukształtowanie terenu, z wzniesieniami sięgającymi prawie 200m.n.p.m.

    Przekraczamy Wisłę w Toruniu
    Przekraczamy Wisłę w Toruniu © JPbike

    Szutrowa dokumentacja. Raz było fajnie, raz niefajnie
    Szutrowa dokumentacja. Raz było fajnie, raz niefajnie © JPbike

    Dobry humor na trasie to podstawa
    Dobry humor na trasie to podstawa © JPbike

    Typowy widok z pierwszego dnia wyprawy
    Typowy widok z pierwszego dnia wyprawy © JPbike

    Jeden z ładniejszych (i najwyższych) widoków
    Jeden z ładniejszych (i najwyższych) widoków © JPbike

    Z racji popołudniowego startu i dość upalnych warunków postanowiliśmy że tegoż dnia zrobimy przynajmniej stówkę i czas szukać miejscówki do przenocowania. Po zerknięciu na mapę i wyczajeniu jeziora skręciliśmy na przyjemny i leśny dukt, by po 5 km dotrzeć na wspomniany zbiornik wodny i troszkę trwało szukanie dobrego skrawka ziemi tuż przy brzegu jeziora. I tak przy powoli zapadającym zmroku rozbijamy namioty, kąpiemy się w czystym jeziorze (ale frajda :)), łykamy browarki i czas spać.

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia drugiego.




  • dystans : 100.42 km
  • czas : 03:28 h
  • v średnia : 28.97 km/h
  • v max : 44.64 km/h
  • podjazdy : 239 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Do kompana na mecz

    Niedziela, 16 czerwca 2024 • dodano: 17.06.2024 | Komentarze 5


    Zagadałem się z kompanem na wspólne oglądanie meczu naszych z Oranjes, zresztą obaj byliśmy ciekawi jak wypadnie nasza reprezentacja.
    Postanowiłem że tegoż dnia wykręcę stówkę, więc dojazd do Szamotuł przebiegł troszkę wydłużoną drogą (przez Dopiewo) i tak pod chatę Drogbasa zajechałem, mając 55 km i średnią prawie 30 km/h (wiaterek troszkę pomógł).
    U kompana zapadła decyzja odnośnie naszej tegorocznej wakacyjnej wyprawy - jedziemy na Mazury i robimy tamtejszą ze 300km rundę wokół wielkich jezior, po czym jazda dalej, nad Bałtyk i wracamy wzdłuż wybrzeża na zachód.
    A propo meczu - bez Lewego nasi chłopaki dali radę z wyżej notowanym rywalem, starali się, próbowali i było blisko do niespodzianki, więc szacun za walkę.
    Natomiast powrót przebiegł w taki sposób by zrobić 45km, co elegancko mi się udało i bez kombinowania typu dokrętka :)


    Kategoria ponad 100 km, szoska


  • dystans : 103.20 km
  • teren : 85.00 km
  • czas : 04:58 h
  • v średnia : 20.78 km/h
  • v max : 52.83 km/h
  • hr max : 168 bpm, 98%
  • hr avg : 148 bpm, 86%
  • podjazdy : 952 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Solid MTB Owińska

    Niedziela, 19 maja 2024 • dodano: 25.05.2024 | Komentarze 3


    Solidowy wyścig MTB w Owińskach, czyli z trasą na domowym podwórku od dawna planowałem i oczywiście wystartowałem.
    Z racji że najdłuższy dystans PRO ma jedynie 40km, co mnie nie satysfakcjonowało - więc postanowiłem że na miejsce startu dojadę (i wrócę) rowerem, i to wariantem głównie terenowym - w tej sprawie kładka nad Wartą w Owińskach jest świetnym pomysłem :)
    Tegoż dnia z piękną i słoneczną pogodą ruszyłem spod domu ok 9-tej, na prawie 30km dojazdówkę. No i niestety - z niewiadomego mi powodu nienajlepiej mi się kręciło, nawet zapas czasu i dwa postoje na żelki nie pomogły, trudno, bywa i tak.
    Przed wskokiem do 2 sektora spotykam Staszka z naszego ex-teamu - ten to nieźle przytył, jak i zamieniam parę słów z Kaśką, oczekiwanie na start i można ruszać na trasę, prawie taką samą jak rok temu - głównie w rejonie stoków Dziewiczej Góry.
    Po odpaleniu stawki o dziwo troszkę odżyłem, jedzie się spoko, choć mocy by powalczyć o wynik wyraźnie brakuje mi, na szybkim odcinku jadę w peletoniku ze średniakami.
    Gdy tylko pojawiają się pierwsze odcinki wymagające techniki (korzonki) to od razu i z łatwością załatwiam kilka rywali naraz - w takich momentach pełne zawieszenie i moja krew MTB-owska robią świetną robotę :)
    Dalsza jazda po zakrętasach i zawijasach na stokach Dziewiczej Góry w stylu lżejszego XC to w 100% jechałem swoje i szybko znalazłem się w swoim miejscu stawki.
    Niestety, już na jednym z pierwszych i bardzo szybkich zjazdów z tejże góry przeszarżowałem z szalonymi możliwościami zjazdowymi fulla, że wybiło mnie z toru jazdy i przy dużej prędkości wjechałem w drzewo, przy tym nieźle podbijając swój lewy bark do tego stopnia że ptaszki w głowie mi przeleciały. I tak zleciała może minuta zanim ruszyłem dalej, rower na szczęście nie doznał uszkodzeń, prócz wykrzywionej kierownicy.
    Kręcąc dalej oczywiście trzeba było troszkę zwolnić i sprawdzić czy uszkodzenia cielesne pozwolą mi dojechać do mety - tu znów miałem sporo szczęścia, bo troszkę bolący bark aż tak bardzo nie przeszkadzał w terenowym pomykaniu.
    Jadąc dalej bez większych problemów doganiam grupkę, którą wcześniej powyprzedzałem - wszyscy mieli problemiki z pokonywaniem odcinka „Aleja zwalonych pni“ - tu mój full z 120mm skokiem pokazał na co go stać, następnie mknąc w stronę rozjazdu i po wjechaniu na 2 rundę pomykałem już sam i tak już zostało do mety, bo druga runda przebiegła praktycznie bez historii.
    Aha, wypada wspomnieć że na pierwszej rundzie tylko pięciu najlepszych z krótszego dystansu FUN (startowali 8min po nas) zdołało mnie dogonić, czyli progresik jest i to mnie cieszy :)

    41/73 - open PRO
    13/29 - M4

    Strata do zwycięzcy (Hubert Semczuk) - 21:18 min, do M4 (Jędrzej Wencka) - 17:47 min

    Genialne fotki by Macko Maj i Tomasz Szwajkowski.
    Przedstartowe chwile
    Przedstartowe chwile © JPbike

    W akcji (1)
    W akcji (1) © JPbike

    W akcji (2)
    W akcji (2) © JPbike

    No i przede mną pozostała jeszcze jazda powrotna do domu, tą samą trasą co dojechałem. Byłby spoczko rozjeżdzik, gdyby nie to że między Moraskiem a Strzeszynkiem dopadła mnie niezła ulewa, oczywiście solidnie zmokłem, pot z wyścigu fajnie spłynął z mego ciała, a fulla nieźle uwaliłem błotkiem.
    Dopiero jak przed prysznicem zdejmowałem mokre i uświnione ciuszki, to dotarło do mnie że kraksa z drzewem była mocna - bark zaczął pobolewać, ilość siniaków niezła, na szczęście to tylko stłuczenia i czeka mnie kilka(naście?) dni przerwy od roweru.



  • dystans : 108.36 km
  • czas : 03:43 h
  • v średnia : 29.16 km/h
  • v max : 40.32 km/h
  • podjazdy : 204 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Sobotnia stówka

    Sobota, 11 maja 2024 • dodano: 11.05.2024 | Komentarze 2


    Najpierw odsypianie - do południa i na rower o 14:32.
    Aura trochę słoneczna, trochę wietrzna i ze spoko 18°C.
    Początkowo planowałem zrobić 2h tlen, następnie w trakcie jazdy może będzie 2.5h albo 3h, aż w końcu skończyło się na stówce z trasą przeważnie wśród podpoznańskich pól.

    Dom - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Sowiniec - Baranowo - Żabno - Grzybno - Konstantynowo - Nowinki - Drużyna - Borkowice - Bolesławiec - Dymaczewo Stare i Nowe - Łódź - Witobel - Stęszew - Krąplewo - Joanka - Trzcielin - Dopiewo - Fiałkowo - Więckowice - Lusówko - Lusowo - Batorowo - Wysogotowo - Lasek Marceliński - Dom

    Wiosenna szoska z perspektywy asfaltu
    Wiosenna szoska z perspektywy asfaltu © JPbike

    Między stawami w Grzybnie
    Między stawami w Grzybnie © JPbike

    Rzepakowe ostatki
    Rzepakowe ostatki © JPbike


    Kategoria ponad 100 km, szoska


  • dystans : 102.96 km
  • czas : 04:49 h
  • v średnia : 21.38 km/h
  • v max : 72.25 km/h
  • hr max : 159 bpm, 92%
  • hr avg : 129 bpm, 75%
  • podjazdy : 2148 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Czeskie górskie szosowanie

    Czwartek, 2 maja 2024 • dodano: 04.05.2024 | Komentarze 2


    Majówka, zatem na te kilka dni wolnego wybrałem się do przyjaciół poznanych na bikestats.pl i mieszkających w pięknym miejscu - u podnóża Gór Opawskich.
    Jak zwykle - na początek uderzam z grubej rury, bo dawno mnie nie było w górach (ostatnio we wrześniu), więc obrałem cel - najpierw na szczyt Pradziada (1491m) , z podjazdem najwyższej kategorii HC, a następnie weszło kilka "mniejszych" podjazdów, o długich i szybkich zjazdach nie wspominając.
    Całość fajnie się kręciło, chociaż trochę podjazdowej formy mi brakło, jak i wypada napisać że tegoż dnia nieźle wiało, szczególnie boczne podmuchy na polanach spychały mnie na środek jezdni, a na (tłocznym) szczycie Pradziada oczywiście mocno i chłodno (11°C) dmuchało.
    I tak w sumie tegoż dnia pykła fajna górska stówka z zacnymi ponad 2km w pionie.

    No, nie ma lekko pod górę. Ale co tam, ja lubię podjazdy i już :)
    No, nie ma lekko pod górę. Ale co tam, ja lubię podjazdy i już :) © JPbike

    W takich klimatach to szoskę da się lubić
    W takich klimatach to szoskę da się lubić © JPbike

    Fragment właściwego podjazdu na szczyt
    Fragment właściwego podjazdu na szczyt © JPbike

    Pradziad kolejny raz zdobyty
    Pradziad kolejny raz zdobyty © JPbike

    Klimatyczny górski las i gładki asfalcik
    Klimatyczny górski las i gładki czeski asfalcik © JPbike

    Przejazd przez Rejviz
    Przejazd przez Rejviz © JPbike

    Ostatnia przełęcz zdobyta, pora na długi zjazd i ... PIWO :)
    Ostatnia przełęcz zdobyta, pora na długi zjazd i ... PIWO :) © JPbike


    Trasa jest na stravie - KLIK.