Info o mnie.
- przejechane: 183891.30 km
- w tym teren: 66337.10 km
- teren procentowo: 36.07 %
- v średnia: 22.61 km/h
- czas: 337d 01h 48m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

Kategorie
-
Bike Maraton - 39
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1181
do 50 km - 1232
do/z pracy - 278
dron - 64
dzień wyścigowy - 250
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 55
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 179
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 288
podium, te szerokie też - 36
podsumowanie - 11
pomiar czasu - 67
ponad 100 km - 244
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 107
Solid MTB - 30
sprzęt - 49
szoska - 454
Uphill race - 8
w górach - 313
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 400
wyprawy - 70
wysokie szczyty - 35
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20

Black Peak

Canyon Endurace



archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2025, Sierpień - 11 - 19
2025, Lipiec - 8 - 16
2025, Czerwiec - 9 - 20
2025, Maj - 10 - 20
2025, Kwiecień - 8 - 21
2025, Marzec - 10 - 24
2025, Luty - 8 - 16
2025, Styczeń - 7 - 13
2024, Grudzień - 15 - 38
2024, Listopad - 7 - 15
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 95
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 96
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14

















Wpisy archiwalne w kategorii
wyprawy
Dystans całkowity: | 8767.44 km (w terenie 475.00 km; 5.42%) |
Czas w ruchu: | 452:49 |
Średnia prędkość: | 19.36 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
Suma podjazdów: | 22837 m |
Liczba aktywności: | 66 |
Średnio na aktywność: | 132.84 km i 6h 51m |
Więcej statystyk |
Środa, 12 lipca 2023 • dodano: 06.08.2023 | Komentarze 3
W nocy ponownie coś tam popadało, a poranek mamy słoneczny. Pobudka i śniadanie zeszły nam sprawnie. Natomiast w trakcie pakowania u kompana było trochę stresu i pośpiechu, bo po pierwsze - bikepacking zajmuje więcej czasu od wersji sakwiarskiej (mojej), a po drugie - tutejszy prom mamy o 10:30 (kursuje co godzinę). Koniec końców zdążyliśmy i można było rozpocząć trzeci dzień wyprawy bez opóźnienia.

Fajny i widokowy rejs po Sognefjordzie © JPbike

Typowa i piękna norweska wioska (Solvorn) nad fiordem © JPbike

Opuszczając prom trzeba było pokonać solidny podjazd © JPbike

W drodze do Sogndal © JPbike
W mieście Sogndal robimy pitstop na zakupy żywnościowe.

Jazda (ponownie) wzdłuż Sognefjordu. Cała droga nasza - obok jest tunel dla aut © JPbike

Przejazd przez Hermansverk © JPbike

Jak widać - pogoda zaczęła się zmieniać, deszczyk i nas też dopadł © JPbike

Drugi tegoż dnia rejs promem (Hella - Dragsvik) © JPbike

Mimo zmiennej aury cały czas jest pięknie :) © JPbike

Uroczo tam (Sværafjorden) © JPbike
Po przejechaniu 77km, w miejscu gdzie skończył się fiord (Vetlefjorden) i zaczyna się długi podjazd, w przystanku autobusowym robimy przerwę obiadową.
W międzyczasie mijają nas dwie dziewczyny na wyprawowych kolarkach - później okaże się że tegoż i następnego dnia jeszcze parę razy będziemy się mijać - to były fajne chwile :)

Zaczynamy solidną wspinaczkę w takiej cudnej scenerii © JPbike

Uroki norweskich hytt © JPbike

Klimatyczny norweski las © JPbike

Serpentynowa wspinaczka (by dron) © JPbike

Chwilunia przerwy z porcją superwidoczków :) © JPbike

Dawaj JPbike!!! Fota od kompana :) © JPbike

No i podjechane (720m). Można odsapnąć © JPbike

Tak, tędy podjeżdżaliśmy :) © JPbike

Jest pięknie nad tym górskim jeziorem (Nystølsvatnet) © JPbike

Surowe norweskie piękno. Te hytty (po prawej) fajnie wtapiają w otoczenie © JPbike

Surowe norweskie piękno (2) © JPbike

Kolejne fajne spotkanie z owcami :) © JPbike

Surowe norweskie piękno (3) © JPbike

Pojawiły się drzewa, co oznacza że zaczynamy zjazd © JPbike
No i pozjeżdżaliśmy sobie wśród klimatycznych niskich drzew i uroczych górskich potoków.
Czas szukać miejscówki do przenocowania - po dojechaniu do wioski Lyngstadbotnen od razu się coś znalazło, czyli boisko piłkarskie ze słabą (szutrową) nawierzchnią, obok znajdowała się rzeka, w której można było się umyć, w moim przypadku nago :)
Wspólne piwko, kolacja i można iść spać po kolejnym fajnym dniu wśród fiordów i gór.

Nasza spoczko miejscówka na boisku piłkarskim © JPbike
TRASA (na stravie)
KLIK do dnia drugiego, KLIK do dnia czwartego
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy
Wtorek, 11 lipca 2023 • dodano: 03.08.2023 | Komentarze 3
Po pobudce kompan mówił że w nocy padało - faktycznie po wyjściu z namiotu mokro wszędzie.
Z racji że nocowaliśmy na terenie strzelnicy myśliwskiej i nikt z gospodarzy nie przyjechał, więc nazajutrz mogliśmy troszkę wysuszyć namioty i zjeść śniadanie z obowiązkową każdego dnia kawą w zadaszonej wiacie przeznaczonej do ćwiczebnego strzelania.
Na dalszą trasę ruszyliśmy o 10:06, pogoda tegoż dnia zrobiła się typowo skandynawska - czyli mieszanka chmur, przelotnych deszczów i z temperaturą na poziomie 15°C (idealna na długie podjazdy).
Tegoż dnia w większości kręciliśmy jedną z najbardziej scenicznych dróg świata - norweską drogą nr 55, którą szczególnie polecamy każdemu, kto pragnie zobaczyć imponujące, piękne i surowe górskie skandynawskie klimaty :)

No to zaczynamy stopniową wspinaczkę © JPbike

Przy norweskich drogach takich mniejszych i większych skałek jest pełno © JPbike

Lekko nie było, ale dla widoczków jakie nas czekają - WARTO :) © JPbike

Chwilunia przerwy na punkcie widokowym Leirdalen © JPbike

Wjeżdżamy w krainę górskich szczytów z chmurami © JPbike

Klimaty na ponad 1000m wysokości © JPbike

Nie brakło spotkania z owcami, nawet ptak załapał się w kadr :) © JPbike

Imponująca sceneria © JPbike

Wysoko, coraz wyżej © JPbike

To się nazywa spełnianie wyprawowych marzeń :) © JPbike

Ależ żeśmy wysoko zajechali, co z tego że chłodno jest :) © JPbike

Najwyższy punkt wyprawy zdobyty © JPbike

Po osiągnięciu szczytu mamy trochę jazdy po takim pięknym i surowym pół-płaskowyżu © JPbike

Za kompanem super atrakcja - lodowiec w Parku Narodowym Jotunheimen © JPbike

Tak, to droga którą jechaliśmy © JPbike

Ciekawi jesteśmy ile śniegu leży tutaj zimową porą :) © JPbike

Jest pięknie :) © JPbike

Czas na ponad 20km zjazd © JPbike

Z takich chwil to tylko korzystać © JPbike

Nasza zjazdowa sceneria © JPbike

Przerwa obiadowa na przydrożnym parkingu © JPbike

Zaczęło padać - byliśmy na to przygotowani :) © JPbike

Po posileniu się jazda dalej w dół, aż do samego fiordu © JPbike

Nasza sceneria zjazdowa z dodatkiem deszczu © JPbike

No i zjechane. Fajnie tak gnać w dół ponad 20km z wysokości 1300m do poziomu morza :) © JPbike

Nad Sognefjordem - najdłuższym fiordem, o długości aż 203km © JPbike
W Skjolden robimy zakupy i jazda boczną drogą wzdłuż wielkiego fiordu. Przestało padać.

Widoczek na Sognefjord © JPbike

W tym tunelu oświetlenia brak - mocne wrażenia gwarantowane :) © JPbike
No i dojechaliśmy do wioski Ornes, w której kończy się droga i dalej trzeba się przeprawić promem - po sprawdzeniu rozkładu kursowania okazuje się że nie zdążyliśmy i najbliższy rejs będzie następnego dnia rano.
Dla nas to nic straconego, ponad stówkę na liczniku mamy i można spoczko szukać miejscówki na obozowisko - po krótkich poszukiwaniach rozbijamy namioty przy dość stromej skarpie nad drogą.

Całkiem fajne obozowisko się trafiło, do tego z widokiem na fiord © JPbike

Dronowy widoczek na Sognefjord - faktycznie jest wielki © JPbike

Dzień był bardzo interesujący i pełen fajnych przeżyć - zatem browarek smakował super :) © JPbike
TRASA (na stravie)
KLIK do dnia pierwszego, KLIK do dnia trzeciego
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy, wysokie szczyty
Poniedziałek, 10 lipca 2023 • dodano: 26.07.2023 | Komentarze 4
Trzecia wielodniowa wyprawa rowerowa z Drogbasem udanie zrealizowana.
Tym razem padło na norweskie fiordy i góry, czyli lekko nie było, zwłaszcza że tamtejsze podjazdy często zaczynają się na... poziomie morza, a szczyty nierzadko przekraczają 1000m wysokości, a z takim sakwiarskim obciążeniem mój obładowany rumak ważył ponad 40 kg :)
Norwegia to spory powierzchniowo górzysty kraj, zatem z racji ograniczonego wolnego czasu (2 tygodnie) - wybraliśmy wariant z samochodowym dojazdem na miejsce startu/mety i stamtąd pokonywaliśmy w ciągu 8 dni ponad 900km rundę z imponującym 11400m przewyższeniem.
Pogodę jak na Skandynawię przystało, mieliśmy bardzo zmienną, w trakcie całego pobytu było dosłownie wszystko co jest związane ze zmieniającą się aurą - brakowało tylko opadów śniegu i... upałów :)
W temacie miejscówek do przenocowania - w Norwegii, Szwecji i Finlandii rozbijanie namiotów na dziko jest legalne, czyli luzik był :)
No i najważniejsze - towarzyszący mi kompan Jarek spisał się świetnie, za co dziękuję - bez niego nie dałbym rady sam spełnić swojego marzenia, jakim właśnie była ta wyprawa po krainie fiordów :)
Rozgrzewka - okolice Skabu, 54.54km, 1320m up - KLIK do relacji
Dzień 1 - Skabu - 12km za Lom, 125.29km, 1196m up - KLIK do relacji
Dzień 2 - Lom - Ornes, 105.79km, 1605m up - KLIK do relacji
Dzień 3 - Ornes - Lyngstadbotnen, 111.42km, 1444m up - KLIK do relacji
Dzień 4 - Lyngstadbotnen - 6km przed Sandane, 104.39km, 912m up - KLIK do relacji
Dzień 5 - Sandane - 2km za Videseter, 109.93, 1900m up - KLIK do relacji
Dzień 6 - Videseter - przed Trollstigen, 124.27km, 1992m up - KLIK do relacji
Dzień 7 - Trollstigen - Dovre, 138.86, 1197m up - KLIK do relacji
Dzień 8 - Dovre - Skabu, 91.13km, 1159m up - KLIK do relacji
Rozjazd - Rallarvegen, 106.26km , 1296m up - KLIK do relacji

No to jedziemy. Drogi w Norwegii są spoko © JPbike

Norweski klimacik © JPbike

W miarę nabierania wysokości krajobrazy są fantastyczne © JPbike

Ten widok robi wrażenie :) © JPbike

Jak tam pięknie :) © JPbike

Nad Sognefjordem (fiord o długości aż 203km) © JPbike

Na całej trasie przepraw promowych mieliśmy cztery © JPbike

Ta urocza droga to alternatywa dla rowerów, obok biegnie tunel © JPbike

Wzdłuż i wszerz fiordów - tylko pomykać :) © JPbike

Kolejna wspinaczka zaliczona © JPbike

Na norweskich drogach takie spotkania to normalka © JPbike

Norweski klimacik (2) © JPbike

Takich wspinaczek mieliśmy sporo - siła musi być :) © JPbike

Dokumentacja jak bardzo tutejsze góry wyrastają z wody :) © JPbike

Typowe asfalty na północy © JPbike

Tuneli też było sporo - jedne straszyły, drugie to przyjemność :) © JPbike

Widoczek na fiord z podjazdu © JPbike

Za kompanem imponująca jest ta góra z lodowcem © JPbike

Nasza najfajniejsza miejscówka do przenocowania :) © JPbike

Śniegu nie brakowało © JPbike

Surowe skandynawskie piękno © JPbike

Bez komentarza :) © JPbike

Geirangerfjord - faktycznie najpiękniejszy :) © JPbike

Przejazd wśród plantacji truskawek © JPbike

Droga Trolli zdobyta - piona kompanie :) © JPbike

Sławny znak "Uwaga Trolle" - fota z dedykacją dla Trollkinga :) © JPbike

Wielkość tych gór cały czas imponowała © JPbike

Uwaga łosie - tych zwierzaków niestety nie spotkaliśmy © JPbike

No i zaplanowana runda domknięta, czas na toast :) © JPbike

Nasza hytta na koniec wyprawy - przytulna chatka :) © JPbike
Kategoria podsumowanie, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy
Poniedziałek, 10 lipca 2023 • dodano: 31.07.2023 | Komentarze 4
No i w końcu zaczęła się długo wyczekiwana tytułowa wyprawa.
Poranna krzątanina śniadaniowo - sprzętowa przebiegła sprawnie i o 9:45 ruszyliśmy spod bazy na kempingu w Skabu i mając tegoż dnia piękną pogodę z temperaturką na poziomie 25°C - dla Norwegów to upalne wartości :)
Wypada dodać - wczorajszego dnia wieczorem gospodarzowi kempingu wręczyliśmy polską wódkę, byśmy mogli tam spokojnie zostawić auto na tydzień :)

My gotowi, przybijanie piona na powodzenie i można ruszać :) © JPbike

Wyprawę zaczynamy ze sporej wysokości, na początek długi zjazd w górskich klimatach © JPbike

Po 20km szybkiego zjazdu czas na jazdę w dolinie rzeki Gudbrandsdalslågen © JPbike

W Norwegii dominują drewniane domy i widoczne za kompanem szerokie studzienki © JPbike

Jest OK - Drogbas to potwierdza :) © JPbike

Kajakarze górscy w akcji © JPbike

Drogbas to miłośnik wszelakich zwierzaków - tu coś przekazuje koniom :) © JPbike
Po przejechaniu ponad 50km dotarliśmy do Otty - miasta w którym zaczynamy i za tydzień będziemy kończyć naszą rundę.

No to jazda. Norweskie drogi są spoczko © JPbike

Uroki norweskich hytt © JPbike

Porządny i widokowy podjazd na bocznej drodze © JPbike

Po podjechaniu oczywiście jest zjazd. Jedziemy w stronę tych ośnieżonych gór © JPbike

Wzdłuż szerokiej rzeki Otty © JPbike

Tunel z zakazem dla rowerów, alternatywą dla nas jest ścieżka obok (by dron) © JPbike
Po przejechaniu 94km, obok powyższego tunelu czas na przerwę obiadową.

Przerwa obiadowa w toku :) © JPbike

Norweski klimacik - w Lom © JPbike
W Lom robimy pitstop na zakupy żywnościowe.
Przy okazji zamieniłem kilka słów z dziewczyną - też na rowerze z sakwami.

Stavkirke (kościół klepkowy) w Lom © JPbike

Fragment szutrowej bocznej drogi. Jedziemy w górę rzeki Bøvra © JPbike
Po przejechaniu ponad 120km czas szukać miejscówki do przenocowania.
Najpierw badamy teren blisko rwącej rzeki - jest nierówno i podmokle, zatem całkiem spoczko miejsce znajdujemy kawałek dalej, w pobliżu naszej dalszej drogi, na terenie obok strzelnicy. Rozbijamy namioty, posilamy się i czas spać.

Pierwsza norweska miejscówka - całkiem spoczko © JPbike
TRASA (na stravie)
KLIK do podsumowania, KLIK do dnia drugiego
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy
Niedziela, 4 czerwca 2023 • dodano: 13.06.2023 | Komentarze 4
Moje pierwsze w życiu nocowanie tuż przy brzegu morza zleciało szybko, pewnie dlatego że poprzedniego dnia łatwo zasnąłem głównie dzięki zmęczeniu sporym kilometrażem. Jedyną niedogodnością było to że spaliśmy na nierównym podłożu.
No to po pobudce czas na nadmorski oddech, kawę, śniadanie i można ruszać w dalszą drogę. Pogodę ponownie mieliśmy piękną, do tego ze sprzyjającym wiatrem - co okazało się pomocne by zdążyć do Szczecina na zaplanowany powrotny pociąg.

Poranek na naszej nadmorskiej miejscówce © JPbike

Nie ma to jak poranna kawa nad Bałtykiem :) © JPbike

Na prawie pustym deptaku w Świnoujściu © JPbike

Jak widać - Świnoujście wyrasta na luksusowy kurort © JPbike

Fajna przerwa przy Świnie :) © JPbike

Tu podziwialiśmy prom, którym dotrzemy do Skandynawii © JPbike

Rejs na pokładzie promu "Bielik" © JPbike

Na fragmencie nadmorskiej trasy rowerowej R10 © JPbike

Niezły podjazd w Wolińskim Parku Narodowym © JPbike

Fajna asfaltowa rowerówka w okolicach Wolina © JPbike

Pozostałości po wiatraku typu holenderskiego © JPbike
Przed Wolinem, na odcinku z nierównych płyt betonowych zauważam że moja tylna sakwa zwisa krzywo, szybka analiza awarii - odpadła śrubka mocująca zaczep (dobra nauczka by wiedzieć co jest potrzebne jako zapasowa część) i robimy krótki postój na prowizoryczną naprawę za pomocą niezawodnej opaski.

Przymusowy postój na serwis sakwy © JPbike
W Wolinie postój przy sklepiku, jak się później okazało - aż do samego Szczecina więcej się nie zatrzymaliśmy, bo funkcja w nawigacji "czas dotarcia do celu" wskazywała że niewiele czasu mamy na postoje i obaj postanowiliśmy że będziemy cały czas pomykać non stop, by zdążyć na nasz pociąg, który odjeżdża o 17:27 - co oczywiście się udało, brawo MY :)

Po wschodniej stronie Zalewu Szczecińskiego spory odcinek biegnie w takich klimatach i po gładkiej szutrówce © JPbike

Przez klimatyczny las ... © JPbike

... i ponownie przy brzegu Zalewu © JPbike
Im bliżej Szczecina, tym ruch rowerzystów większy, w tym niemało na elektrykach ...
Gdy skończył się bardzo długi szutrowy odcinek to na chwilę żeśmy się zatrzymali, i to z uśmiechem bo daliśmy czadu kręcąc aż 75km bez postoju i zauważyliśmy że nasze obładowane rumaki strasznie się zakurzyły :)

Jazda po szczecińskich wiaduktach © JPbike

Widoczek na Morskie Centrum Nauki - w kształcie statku © JPbike
I tak dotarliśmy na szczeciński dworzec kolejowy na 15 min przed odjazdem naszego składu, UFF :)
Podróż do domów przebiegła spoczko, obaj mogliśmy odpocząć i podzielić się wrażeniami.
Ogólnie próba przedwyprawowa nam się udała, a trasa wokół Zalewu Szczecińskiego jest piękna i dla każdego.
TRASA (na stravie).
KLIK do poprzedniego dnia.
Kategoria ponad 100 km, w towarzystwie, wyprawy
Sobota, 3 czerwca 2023 • dodano: 12.06.2023 | Komentarze 4
W dość chłodną noc z temperaturką na poziomie kilku st.C dało się coś tam przyzwoicie pospać w namiocie - w moim przypadku to po prostu padłem ze zmęczenia (po ciężkim roboczym tygodniu) i wystarczyło mi się okryć prawie w całości niezawodnym śpiworem typu mumia.
No to pobudka, poranna kawa ze śniadaniem, sprawne zwijanie obozowiska (mamy w tym wprawę) i w pięknej słonecznej pogodzie, choć aż tak ciepło nie było (od 12°C do 23°C) i z dodatkiem wiatru na otwartych przestrzeniach ruszamy w dalszą drogę z celem w postaci dotarcia przez niemiecką część Zalewu Szczecińskiego do Świnoujścia, by następną miejscówkę na noc znaleźć nad Bałtykiem - co oczywiście nam się udało :)

Nasze obozowisko, gdzieś w lesie © JPbike

Mój rumak to stara klasyka wyprawowa z sakwami, a kompana to modny ostatnio bikepacking © JPbike

No to jazda. Drogbas widocznie pędzi na Police :) © JPbike

Na przystani jachtowej w Trzebieży © JPbike

Fajnie tak zobaczyć spore jachty od spodu © JPbike

Zalew Szczeciński faktycznie jest ogromny (by dron) © JPbike

Jest fajnie i przyjemnie, to widać :) © JPbike

Klimacik w Nowym Warpnie © JPbike

Chwilunia, by złapać głęboki oddech nad wielką wodą © JPbike

Przekraczamy granicę © JPbike

Pierwsze niemieckie km-y to płyty betonowe © JPbike

Jak i takie fajne ścieżki rowerowe z dala od aut © JPbike

Niemieckie szuterki też były © JPbike

W Ueckermünde jest plaża dla nudystów. Zajrzałem tam :) © JPbike

Przekraczamy mini most zwodzony © JPbike

Nasza super miejscówka obiadowa w Mönkebude (by dron) © JPbike

Urok wyprawowego mycia garów :) © JPbike

Fajne są takie widoczki (z drona) :) © JPbike

Pomykamy po gładkim szuterku © JPbike

Jadąc tędy to tylko pomykać i podziwiać przyrodę wokół © JPbike

Ponownie po betonowych płytach, nam dało się tędy spoko jechać © JPbike

Klimatyczne późne popołudnie w Anklam © JPbike

Przekraczamy most w Anklam © JPbike

Fragment umarłego lasu © JPbike

Wjeżdżamy na Wyspę Uznam © JPbike

Przerwa w Usedom © JPbike

Przez las, przez las, ... © JPbike

Klimatyczna sielanka na niemieckim bocznym asfalciku © JPbike
Gdy tylko zbliżaliśmy się do naszej granicy to troszkę zaskoczyły nas solidne podjazdy, jak i przejazd przez pole golfowe, przed którym trzeba samodzielnie otworzyć/zamknąć bramę. Po dotarciu do przygranicznego Ahlbeck - zaskoczyło mnie położenie tegoż miasteczka - same góreczki wokół i mnóstwo leśnej przestrzeni.

Wracamy do kraju. Jak widać - kostka brukowa inna © JPbike

Ostatnio rzadko bywam nad Bałtykiem, więc coś tam nadrobiłem :) © JPbike
Po zrobieniu zakupów czas szukać miejscówki - kompan w tym spisał się wyśmienicie i znalazł coś fajnego z widokiem na morze. Dochodziła godzina 22-ta, słońce już zaszło, rozbijamy namioty, posilamy się i czas spać.
TRASA (na stravie).
KLIK do dnia poprzedniego.
KLIK do dnia następnego.
Kategoria dron, ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Piątek, 2 czerwca 2023 • dodano: 12.06.2023 | Komentarze 2
Przed wyprawą po norweskich fiordach trzeba zrobić próbę, głównie sprzętową.
Tegoż piątkowego dnia, gdy tylko popołudniem wróciłem z pracy i zjadłem obiad to przyjechał po mnie Drogbas i tak wspólnie ruszyliśmy swoimi załadowanymi rumakami na poznański Dworzec Główny, po drodze robiąc małą przerwę przy Arenie.
I tak o 18:32 całkiem wygodny skład ruszył, obierając kierunek na Szczecin Główny. Podróż trwała przeszło 4h, bo remonty na tejże linii trwają, m.in. w Krzyżu Wielkopolskim staliśmy ze ponad 20min - można wtedy było skoczyć do sklepu, co mój kompan uczynił :)
W końcu dotarliśmy do Szczecina o 22:50, zaraz po wyjściu z pociągu zrobiło się tak zimno i trochę żałowaliśmy że nie mamy zimowych portków kolarskich - najniższa zanotowana temp, tegoż późnego wieczoru to 4°C ...
Po wyjechaniu z dworca małe zwiedzanko zaliczamy, odpalam nawigację, jazda przez spoko centrum Szczecina i dalej po naszej tytułowej trasie. Po drodze był m.in. przejazd szutrówką przez jakiś park, może fajny, ale byliśmy tam w nocy :)
Z miasta udało nam się spoko wydostać, przejeżdżamy przez sąsiadujące Pilchowo i czas szukać miejscówki do przenocowania. Skręcamy w boczny asfalcik przez las i po krótkich poszukiwaniach coś się znalazło. Rozbijanie namiotów w świetle czołówek poszło nam sprawnie i czas spać.

Dobijamy do Szczecina © JPbike

Jak widać - nasza trasa jest oznakowana © JPbike

Wieczorny widoczek na szczecińskie dźwigozaury i Morskie Centrum Nauki © JPbike

Iluminacja gmachu filharmonii © JPbike
TRASA (na stravie).
KLIK do dnia następnego.
Kategoria do 50 km, nocne, w towarzystwie, wyprawy
Środa, 30 lipca 2014 • dodano: 30.07.2014 | Komentarze 25
Druga z rzędu ponad dwutygodniowa sakwiarska wyprawa z Drogbasem dobiegła końca. Można powiedzieć że poziom zrealizowania tego co zaplanowałem waha się w przedziale 60 – 75%.
Tym razem udaliśmy się do Rzymu, po drodze zmierzyliśmy się z niezliczoną ilością nie tylko alpejskich podjazdów, do tego na rowerach ważących z ponad 40 kg i obładowanymi z przodu i z tyłu sakwami plus wór transportowy.
Pokonaliśmy w sumie 2035 km. Plan był taki – dziennie 160 km, mając po drodze do pokonania dwie sławne przełęcze (Hochtor 2504 m i Passo dello Stelvio 2757m). Pierwszą udało się zdobyć i … niestety okazało się że przeliczyliśmy się z ilością i trudnością podjazdów, do tego ciężkie rowery, nieźle grzejące słońce, brak większej ilości wolnego czasu, problemy z bolącymi kolanami na długich i siłowych podjazdach wykrzesały z nas tyle sił, że po dojechaniu do włoskiego kurortu Cortina d’Ampezzo trzeba było podjąć ciężką decyzję o rezygnacji z zaplanowanej trasy i kolejnych fantastycznych alpejskich arcywidoków. Musieliśmy skrócić drogę do Rzymu przez wybrzeże Adriatyku i stamtąd na południe do samego celu. A to z kolei i posługując się głównie samochodową mapą Włoch poskutkowało niezliczoną ilością błądzenia i jazdy bardzo ruchliwymi głównymi drogami, jeszcze do tego trzeba było pokonywać kolejne niespodziewane podjazdy i to nierzadko w upale. W końcu, na 100 km przed Rzymem wsiedliśmy do pociągu. W ostatnich dniach podróży dochodziło również do wielu nerwowych sytuacji jak i drobnych kłótni, mimo tego dotrwaliśmy razem do końca.
Największym błędem jakie popełniłem w przygotowaniach było zamontowanie kasety 11-28, zresztą wystarczy sobie wyobrazić ile musiałem wkładać sił na pokonanie z sakwami np. Przełęczy Karkonoskiej, albo ponad 30 km do góry ze średnimi 12% na Hochtor i na Grossglockner …
Niespodziewane pozytywy też były – poza powalającymi górskimi arcywidokami i pobiciem rekordu prędkości (83.56 km/h), mieliśmy okazje zjeżdżać w dół ponad 100 km, spotkaliśmy niemało rowerowych podróżników, w tym dwóch kolegów z łódzkiego (2 dni kręciliśmy w czwórkę) i sympatyczną Niemkę (fragment przejechaliśmy wspólnie), jak i mijaliśmy całą masę górskich szosonów z pozdrowieniami :)
Z odwiedzonych krajów – Czechy, Austria, Włochy, San Marino i oczywiście Watykan, w którym nie zabrakło niedzielnego spotkania z papieżem Franciszkiem i odwiedzin grobu Świętego Jana Pawła II.
Z miejscem na rozbijanie namiotu nie mieliśmy większych problemów, raz zdarzyło się nam spać na wysokości aż 2100 m.n.p.m. Natomiast w Rzymie czekała na nas wynajęta spoko kwatera.
Zadowolony to jestem głównie z zobaczenia na własne oczy prawdziwego oblicza Alp widzianych z wysokości siodełka rowerowego (jeszcze tam wrócę), jak i zwiedzenia Watykanu, a z resztą to różnie bywało, takie życie.
No i wielkie dzięki dla Jarka za towarzyszenie przez cały czas trwania wyprawy.
Dzień 1 – Poznań – Dziwiszów, 251.39 km - klik do relacji
Dzień 2 – Dziwiszów – Velenice, 133.35 km - klik do relacji
Dzień 3 – Velenice – Pocepice, 151.09 km - klik do relacji
Dzień 4 – Pocepice – Rozmberk nad Vltavou, 171.96 km - klik do relacji
Dzień 5 – Rozmberk nad Vltavou - Roith, 151.95 km - klik do relacji
Dzień 6 – Roith – Muhlbach am Hochkonig, 121.27 km - klik do relacji
Dzień 7 – Muhlbach am Hochkonig – przed Grossglockner, 103.02 km - klik do relacji
Dzień 8 – Przed Grossglockner – Innichen San Candido, 103.43 km - klik do relacji
Dzień 9 - Innichen San Candido – Bes, 134.75 km - klik do relacji
Dzień 10 – Bes – Riva, 188.30 km - klik do relacji
Dzień 11 – Riva – Rimini, 163.26 km - klik do relacji
Dzień 12 – Rimini – Santa Lucia, 119.67 km - klik do relacji
Dzień 13 – Santa Lucia – Izzalini, 121.39 km - klik do relacji
Dzień 14 – Izzalini – Attigliano – koleją do Rzymu, 76.50 km - klik do relacji
Dzień 15 – Trochę zwiedzania i więcej błądzenia, 44.17 km - klik do relacji
Dzień 16 – Nierowerowy, wizyta u papieża
Dzień 17 – Powrót do PL, 24h jazdy autokarem

Atakuję sławny podjazd na graniczną Przełęcz Karkonoską © JPbike

Praga zdobyta. Nad Wełtawą i most Karola w tle © JPbike

Jazda przez południowe Czechy biegła przez masę pięknych pagórów © JPbike

To już w Austrii. Deszczowych jazd na wyprawie mieliśmy kilka © JPbike

W Linz nad Dunajem. Jak widać, jest OK :) © JPbike

Wjeżdżamy w upragnione Alpy. Nad Hallstattersee © JPbike

Jak widać, te góry robią wrażenie © JPbike

W Bischofshofen. Kolejna skocznia zdobyta :) © JPbike

Zaczynają się najprawdziwsze alpejskie podjazdy. Lubię to :) © JPbike

Jazda w pięknej dolinie, w takiej scenerii to tylko kręcić :) © JPbike

Atakuję słynną Hochalpenstrasse, ponad 30 km do góry ! © JPbike

To coś robi wielkie wrażenie ! © JPbike

Najlepsza fotka z naszej wyprawy :) © JPbike

Wysokogórski biker. Strasznie tu wysoko i czadowo :) © JPbike

Tuż przed Hochtorem. Spotkanie z lipcowym śniegiem :) © JPbike

Pierwszy w życiu nasz nocleg na wysokości 2100 m.n.p.m © JPbike

Dojechaliśmy nad lodowiec Pasterze. W tle szczyt Grossglockner (3798 m) © JPbike

Piękny i długi alpejski zjazd © JPbike

Wjeżdżamy w Dolomity © JPbike

Górskiej jazdy po fajnym i gładkim szuterku nie zabrakło © JPbike

Fajnie się tędy pomyka w dół :) © JPbike

Cortina d'Ampezzo, typowy alpejski kurort © JPbike

Tu już zboczyliśmy z planowanej trasy. Sporo tuneli było do pokonania © JPbike

W okolicach adriatyckiego wybrzeża kręciliśmy w czwórkę i to dość szybko © JPbike

Dojechałem nad Adriatyk © JPbike

Kolejne niespodziewane podjazdy © JPbike

Widokowe zjazdy © JPbike

Dyskusja nad dalszą trasą z sympatyczną Niemką © JPbike

Perugia. Sporo włoskich miast i miasteczek leży na górce © JPbike

Tu mieliśmy dość kręcenia po górkach w upale i czekamy na pociąg © JPbike

Cel wyprawy osiągnięty ! © JPbike

Z cyklu - ja tam byłem :) © JPbike

Troszkę nocnego Rzymu © JPbike

Tłumy na Placu Św. Piotra © JPbike

Spotkanie z papieżem Franciszkiem © JPbike
Kategoria podsumowanie, w górach, w towarzystwie, wyprawy
Sobota, 26 lipca 2014 • dodano: 28.10.2014 | Komentarze 7
Po odespaniu, zrobieniu zakupów i śniadaniu wybraliśmy się pieszo we wiadomym kierunku - do Watykanu. W sumie to raptem kilka km spaceru. Przy okazji okazało się że mieszkaliśmy bliziutko sklepów rowerowych, więc nie mieliśmy problemu ze zdobyciem kartonów do rowerów na podróż powrotną do kraju.

Tutaj nasze rumaki spędziły rzymską noc © JPbike

Do Watykanu szliśmy wzdłuż Tybru i wśród zabytkowych mostów © JPbike

Kolejne stare mosty i widok na Zamek Św. Anioła © JPbike

Główna ulica do Watykanu © JPbike

Z cyklu - ja tam byłem :) © JPbike
Jak widać, troszkę tam popadywało, było przyjemnie ciepło. Kolejka ludzi z całego świata do wnętrza bazyliki oczywiście była i sprawnie się poruszała w stronę bramek i ochrony. Przeszliśmy bez problemów, nie było piknięcia, mimo że nadal mam blachę w obojczyku :). Przy wejściu do bazyliki spotkała mnie niemiła chwila - ochrona nie chciała mnie wpuścić bo okazało się że miałem za krótkie spodenki, a powinny być poniżej kolan. No to Drogbas poszedł sam pozwiedzać, a ja w oczekiwaniu aż kompan wyjdzie wymyśliłem że opuszczę spodenki :). Jak Jarek wrócił to chciał abym założył jego spodenki, nie było gdzie się przebrać, więc opuściłem spodenki tak by zwisały poniżej kolan i faktycznie udało się bez problemu wejść do środka :)
Po zwiedzeniu bazyliki wypogodziło się i wróciliśmy do mieszkania, po drodze wstępując po wspomniane kartony.

Włoska przerwa obiadowa :) © JPbike
Pod wieczór czas trochę pozwiedzać na rowerze Wieczne Miasto i obadać drogę z kwatery na dworzec autobusowy.
Sporo zabytków mijaliśmy po drodze, problem w tym że nie studiowałem przewodników i nie wiedziałem co było czym :)

Taki tam jedyny dokument że po Rzymie rowerowaliśmy :) © JPbike
I tak kręciliśmy, kręciliśmy po takich se rzymskich ulicach, aż w końcu i w trakcie szukania drogi do dworca autobusowego pięknie pobłądziliśmy, tak daleko że tyle czasu zleciało i ... !#^!!#!$^! :). Po drodze, już po ciemku trafiliśmy nawet na jakąś policyjną akcję (!). W końcu się udało dojechać na właściwe miejsce i przy tym coraz lepiej poznawałem kolejne rzymskie ulice.

Godzina 21:30. Przyjemny ciepły wieczór przy Koloseum © JPbike

Troszkę nocnego Rzymu © JPbike
I tak dojechaliśmy do kwatery, wyszedł spory kilometraż stąd na dworzec.
Rowerów nie chcieliśmy znów zostawiać na zewnątrz, więc sprytnie się udało je wnieść na górę.
Natomiast niedzielny dzionek przeznaczyliśmy na pieszą pielgrzymkę by spotkać się z papieżem Franciszkiem.

Niedzielne południe na Placu Św. Piotra © JPbike

Tłumy, tłumy, do tego upalnie © JPbike

No i doczekaliśmy się :) Papież Franciszek pozdrawia ! © JPbike
Po powrocie do mieszkania czas na rozkręcanie rowerów, pakowanie wszystkiego osobno i szczelnie do każdego zakamarka kartonów. Poszło nam sprawnie, tylko jedno ale ... niespodziewanie zjawił się gospodarz i gdy tylko zobaczył nasz porozkręcany sprzęt to widocznie się zaniepokoił, coś po włosku tłumaczył oczywiście na temat rowerów i zadzwonił do swojego polskiego pośrednika, Drogbas wyjaśnił wszystko i gospodarz sobie poszedł. Po spakowaniu mieliśmy burzę mózgów na temat jak dotrzeć z takimi ciężkimi kartonami ze 10 km na miejsce odjazdu autokaru.
Zatem w poniedziałek wczesnym rankiem się zaczęły najbardziej stresujące chwile. Do kartonów mieliśmy słabo umocowane od spodu deseczki z kółeczkami, które szybko zaczęły odpadać i ...!#^!!#!$^!. Taszczenie tego piechotą odpadało i pozostało załapanie taxi. Udało się załapać skodę kombi, ale ... taksówkarz w trakcie jazdy coś tam tłumaczył ze "będzie podwójnie" i po dojechaniu na miejsce chciał za taki kurs aż 70 euro !!! (o tym jak my dwaj się !#^!!#!$^! to nie napiszę, szkoda słów). Jak nadjechał nasz bezpośredni autokar to kierowca dopalający papieroska na widok naszych brzydkich kartonów uśmiechnął się i "k***a, co to jest ?" :) Kolejna dopłata za nadbagaż, wskok do klimatyzowanej kabiny i ponad 24 godziny jazdy do Poznania. Po dojechaniu na miejsce Jarek kolejny raz powiedział że kończy z wyprawami ... :)
I tak oto zakończyła się nasza druga wspólna sakwiarska wyprawa rowerowa.
Dzień czternasty, podsumowanie.
Kategoria do 50 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Piątek, 25 lipca 2014 • dodano: 25.10.2014 | Komentarze 2
Noc, pobudka, śniadanie jakoś minęły nam i czas zwiać stamtąd.
Jarek nadal był #^&!!#$!^%!!, nie miał chęci do jazdy, powiedział nawet że kończy z wyprawami. Mimo tego ruszyliśmy dalej bo Rzym coraz bliżej ...

Ostatnia namiotowa miejscówka. Niby ładnie, w rzeczywistości wśród chaszczy i błotka © JPbike

Włoski klimacik i mijany szoson, mówimy nawzajem "ciao" :) © JPbike

Drogbas wręcz uwielbia zjazdy, to widać i ucieka mi :) © JPbike
Po zjechaniu do pewnej krzyżówki okazuje się że trafiliśmy nie na tą drogę co planowałem. Mapa drogowa jaką mieliśmy zaczynała mnie !!#$!^%!. Trudno i trzeba było trochę nadłożyć km-ów. Przynajmniej mieliśmy kolejne ładne widoczki, takie jakie widać poniżej na fotkach ...

Trip wśród skałek i tunelików © JPbike

Takie tam zakrętasiki, górki i wiadukt © JPbike

No i są wąwoziki :) © JPbike

Mijane jeziorka i winnice też były © JPbike
Po dojechaniu do Attigliano zrobiliśmy postój na którym Jarek, widząc same górki wokół zaproponował abyśmy odpuścili tę walkę z czasem by tegoż dnia dotrzeć do Rzymu i byśmy zrezygnowali z wynajętej właśnie od tego dnia kwatery. Nie zgodziłem się. Ruszyliśmy dalej i okazało się że wg mapy zamiast bocznej prostej była kręta i konkretnie podjazdowa, co oczywiście mi nie pasowało. Zjechaliśmy z powrotem w dół na inną dróżkę, która z kolei się skończyła, a obok była autostrada. Upał wtedy był niezły. Zerknąłem na mapę i powiedziałem kompanowi że poddaję się w dalszym nawigowaniu. Mijała chwila, wróciliśmy do Attigliano, do marketu po piwo, Drogbas postawił i do tego przy kasie poznał miłą dziewczynę z Katowic co tam pracuje. No to opowiedzieliśmy jej o naszej wyprawie i dowiedzieliśmy się że większość dróg wokół prowadzi na autostradę, a z tymi bocznymi to trzeba byłoby się nieźle nakombinować jazdą wokół. Na szczęście pociągi tędy też jeżdżą i jesteśmy uratowani ! :) Dziewczyna ze Śląska napisała nam po włosku na kartce byśmy nie mieli problemów z zakupem biletów i faktycznie po bezproblemowym dotarciu na dworzec poszło gładko, nawet cena przejazdu nie powalała (100 km z rowerem za mniej niż 8 euro od osoby). W oczekiwaniu na nasz skład (jakieś 2 godziny) obaj odzyskaliśmy w miarę dobry humor :)

Tu mieliśmy dość kręcenia po górkach w upale i czekamy na pociąg © JPbike

Włoskie koleje są spoko, to widać © JPbike
W trakcie podróży Drogbas ucinał sobie drzemkę, a ja podziwiałem krajobrazy, faktycznie wokół same góry. Poza tym jak skład wjeżdżał do jednego z wielu tuneli to pierwszy raz w życiu odczułem nagły skok ciśnienia w przedziale. Wszystko przez to że okno było otwarte, a uszy moje ściskało. W sumie ciekawe przeżycie :)

Tutaj Pendolino nie robi wrażenia, a u nas dopiero takie będą :) © JPbike
Zaprawdę powiadam Wam że Rzym już od pierwszego spojrzenia nie zrobił na mnie większego wrażenia. Kręcąc ruchliwymi ulicami od dworca w stronę wynajętej kwatery odczuwałem typowe zachodnie miasto, wielokulturową mieszankę mieszkańców i pełno turystów z całego świata. Tylko te sławne starożytne zabytki jak najbardziej ratują sytuację, więc ...

Cel wyprawy osiągnięty ! © JPbike
Do wynajętej kwatery dokręciliśmy bez większych problemów i na ponad godzinę przed czasem umówionego spotkania z gospodarzem. W trakcie oczekiwania na sąsiedniej ławeczce siedzieli ... podpici Polacy :). Trochę podgadaliśmy (chyba o tym jak oni tam żyją). W końcu zjawił się gospodarz, miły Włoch, rowerów nie pozwolił wnieść na górę, więc po zdjęciu sakw przypięliśmy je (z obawami) do płotka obok masy skuterów i chodem do spoko mieszkania. Zatem rozpakowanie, kąpiel, piesze wieczorne rozeznanie okolicy, zakup browarów i na tym zakończyła się nasza wyprawowa jazda do Wiecznego Miasta.

Wreszcie w rzymskiej kwaterze. Można oblewać ile się chce :) © JPbike
Dzień trzynasty, ostatnie 3 dni.
Kategoria do 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy