Info o mnie.
- przejechane: 185495.88 km
- w tym teren: 66870.10 km
- teren procentowo: 36.05 %
- v średnia: 22.59 km/h
- czas: 340d 09h 12m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m
Kategorie
-
Bike Maraton - 39
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1195
do 50 km - 1238
do/z pracy - 278
dron - 67
dzień wyścigowy - 251
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 55
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 180
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 290
podium, te szerokie też - 37
podsumowanie - 11
pomiar czasu - 67
ponad 100 km - 247
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 112
Solid MTB - 30
sprzęt - 49
szoska - 456
Uphill race - 8
w górach - 319
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 404
wyprawy - 74
wysokie szczyty - 35
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20

Black Peak

Accent Peak 29
Canyon Endurace
Sztywna Biria
archiwum
Scott Scale 740
TREK 8500
Kross Action
Accent Tormenta 1
Accent Tormenta 2
Accent Tormenta 3
Archiwum
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2025, Listopad - 2 - 0
2025, Październik - 8 - 0
2025, Wrzesień - 8 - 0
2025, Sierpień - 13 - 23
2025, Lipiec - 12 - 20
2025, Czerwiec - 9 - 20
2025, Maj - 10 - 20
2025, Kwiecień - 8 - 21
2025, Marzec - 10 - 24
2025, Luty - 8 - 16
2025, Styczeń - 7 - 13
2024, Grudzień - 15 - 38
2024, Listopad - 7 - 15
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 95
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 96
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14
Wpisy archiwalne w kategorii
w górach
| Dystans całkowity: | 20672.99 km (w terenie 9232.00 km; 44.66%) |
| Czas w ruchu: | 1226:59 |
| Średnia prędkość: | 16.82 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
| Suma podjazdów: | 274487 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 179 (102 %) |
| Maks. tętno średnie: | 166 (94 %) |
| Suma kalorii: | 3943 kcal |
| Liczba aktywności: | 316 |
| Średnio na aktywność: | 65.42 km i 3h 53m |
| Więcej statystyk | |
Środa, 12 czerwca 2013 • dodano: 12.06.2013 | Komentarze 10
Wziąłem kilka dni urlopu i wyrwałem się w rejon Karkonoszy :)
Po zajechaniu do noclegowni z pięknym widokiem na Śnieżkę i najedzeniu się, popołudniową porą wyruszyłem się zapoznać z nowymi fragmentami sobotniego maratonu.
- podjazd asfaltowy do Karpacza Górnego wszedł spoko
- zjazd klasykiem, zielonym do Borowic po telewizorach, czasem po strumyczku
- dojazd do Dwóch Mostów znaną mi asfaltową wspinaczką
- zjazd premierowym odcinkiem, tylko dla giga, początkowo hardcore :)
- ponowny dojazd do Drogi Sudeckiej znanym mi fragmentem
- wspinaczka po nowiutkim asfalciku, do Drogi Chomontowej - spoko, momentami stromo
- nowy zjazd z Chomontowej, żółtym – hardcore i tam nie ma miejsca na błędy techniczne :)
- powrót asfaltowo-szutrowo-asfaltowy (ER2, czerwonym i w dół przez stadion w Karpaczu)
Więcej nie będę pisał – to będzie esencja MTB, chłopaki tworzący trasę dobrze wiedzą co robią :)
Foteczki oczywiście są. Samowyzwalacz miał ciężką pracę. 2 razy aparat wypadł z plecaka, przeżył :)

HURA !!! Jak dobrze znów być w górach :)© JPbike

Zjazd zielonym do Borowic, po RTV, AGD i strumyczku :)© JPbike

Nowość. Dla giga. Zjazd z Dwóch Mostów© JPbike

Wspinaczka po równiutkim jak stół asfalciku do Chomontowej© JPbike

Zjazd żółtym. Istne hardcore, mi się podoba :)© JPbike
Przewyższenie – 1410 m
Niedziela, 19 maja 2013 • dodano: 19.05.2013 | Komentarze 14
Rankiem obudziłem się dobrze wyspany, pora na skromne śniadanko i myk do Złotego Stoku, miejscówki od kilku już lat otwierającej prawdziwe górskie ściganie u GG.
Przed startem robię kilkukilometrową rozgrzewkę na miłym podjazdowym szuterku (zjazd do mety). W sektorze tradycyjnie luz, śmiechy i przybijanie żółwików z masą znajomych. Dość blisko czołówki stoję i start. Przez pierwsze kilka km podjazdu na Jawornik Wielki wszystko gra tak jak powinno, zbytnio nie tracę pozycji. Trwa to do chwili gdy tętno skoczyło ponad 170 i mimo lekkiego zwolnienia nie chce spaść. Znając siebie wiem że z takim szybkim pikaniem może nastąpić zgon w drugiej części trasy. Zwalniam i oczywiście tracę stopniowo pozycje, w tym klosiu mnie wyprzedza i powolutku się oddala. Po wjechaniu na szczyt, tuż przed technicznym zjazdem jeden mnie wyprzedza, co powoduje że na stromym zjeździe zostałem przyblokowany i zmuszony jestem zjeżdżać całość w dół stanowczo za wolno jak na moje możliwości … Gdy tylko się poszerza i zaczyna długi szutrowy zjazd to cisnę w dół ile wlezie, okazuje się że nic tędy nie zyskuję i znowu coś tracę. Nie dziwię się, bo szybkie, szerokie i szutrowe zjazdy z łukami nie służą mojemu bardzo zwrotnemu Trekowi, są nawet problemy z podsterownością (zarzucanie przodem) i na wszystkich takich odcinkach, jakich tutaj jest sporo, aż do mety zmuszony jestem skupiać się na jeździe i by nie wyglebić. Na jednej zjazdowej nawrotce zaliczam nawet glebę z obtarciem łokcia przez wpadnięcie w banalną koleinę i po tym mówię sobie: „chłopie co jest z tobą ?, nie umiesz jeździć na rowerze ?” Dopiero po zjechaniu długiej i nudnej szutrówki zaczynam jakoś jechać, tętno się stabilizuje, tempo się zrównuje, czasem coś tam zyskuję. I tak dojeżdżam do bufetu z pomiarem czasu, staję tam i tankuję, bo picia w bidonach szybko ubywa, przy okazji biorę darmowy żel, który dał mi trochę powera na dalszą pętlę giga. Kawałek dalej, na kolejnym podjeździe dogania mnie dwóch, w tym były kolega teamowy (Maciej R.) i tak przez dłuższy czas jedziemy blisko siebie, co jakiś czas jeden z nas trzech się oddala i przybliża. Zauważam że na ciężkich podjazdach radzę sobie całkiem nieźle w stosunku do tych co mnie gonili na łatwiejszych podjazdach, a na półpłaszczyznach jedzie mi się gorzej i moi towarzysze uciekają. Gdy tylko w końcu docieram do sławnego już zjazdu czerwonym do Orłowca to przypominam sobie że rok temu właśnie tam złapałem dwa kapcie przez mocne walnięcie w kamienie. Tym razem udaje się zjechać szybko i sprawnie z jedną podpórką przy strumyku. Kolejny bufet i ponownie tankuję. Długi podjazd na ponad 800 metrową wysokość poszedł spoko i zaczynam wyprzedzać Megowców. Po pokonaniu nowego odcinka atak na Borówkową rozpoczęty. Całość podjechana, a jeden gigowiec przede mną na każdej stromiźnie robi butowanie. Pora na najtrudniejszy zjazd z masą kamieni, skałek i korzeni – całość poszła sprawnie :) Nawet nadgarstki zbytnio nie ucierpiały przez mocne trzęsawisko (dzięki wykonywanej pracy).
A po zjechaniu z Borówkowej, przy bufecie spotykam MaciejaBrace i pytam: "czy widziałeś klosia ?" i dostałem odpowiedź: "tak, jakieś 20 minut temu", a ja na to (po cichu) "ile ? łe jezu !" … Dostaję wtedy nie tylko szoku, ale i dobicia psychicznego, które jednak mnie nie złamało w pokonywaniu ostatniego i najcięższego podjazdu, na którym twardo kręcę do góry. Coś mnie jednak zatrzymało na końcowej ściance („dziś nóżki nie podają tak jak powinny”). W końcu trochę półwypłaszczenia i długi zjazd do mety, będący zarazem końcowym odcinkiem mini. Gdzieś tam strzałki mnie dezorientują i wraz z jednym gościem skręcam w nie tą ścieżkę i nawrotka po 300 metrach, przy tym tracę trzy pozycje. W końcu już tylko szybki szuterek wprost do mety, bez emocji pokonany. Po końcowej kresce podszedł do mnie Mariusz, faktycznie końcowe wyniki potwierdziły 20 minutową porażkę i to w górach ...
Po prostu to nie był mój dzień i tyle.
75/153 - open giga
32/69 - M3
Strata do zwycięzcy, jak i M3 (Bogdan Czarnota) - 1:23:21
Z jazdy i wyniku to średnio zadowolony jestem, liczyłem na stratę z rzędu godziny ...
Za sukces uznaję przejechanie całej trasy bez problemów kryzysowo - skurczowo - sprzętowych.
52 (23 M3) - klosiu - 4:42:23
75 (32 M3) - JPbike - 5:02:52
104 (46 M3) - jacgol - 5:24:28
121 (37 M2) - Marc - 5:40:30
138 (22 M4) - z3waza - 6:05:56 (1 guma)
145 (23 M4) - biniu - 6:18:45

MTB Marathon Złoty Stok 2013. Szaleniec zjazdowy :)© JPbike
Foto by Ela Cirocka.

Mknę gdzieś na końcówce© JPbike
Puls - max 174, średni 148
Przewyższenie - 2550 m (a mój licznik pokazał 2801 m :))
Kategoria maratony, MTB Marathon, w górach, dzień wyścigowy
Sobota, 18 maja 2013 • dodano: 19.05.2013 | Komentarze 4
Po popołudniowym dotarciu do agronoclegowni w Kozielnie wyruszyliśmy w czteroosobowym składzie (klosiu, MaciejBrace, Marc i ja) do Złotego Stoku i po wizycie w biurze zawodów padło na zrealizowanie pomysłu objechania pętli mini.

Startujemy na długi podjazd w doskonałych humorach :)© JPbike
Podjazd na Jawornik Wielki (870 m) trzech pokonało sprawnie (ja, klosiu i Marc), a zaczynający w tym sezonie górskie jazdy MaciejBrace zawrócił i udał się w drogę do Kozielna.

Końcówka 9 km podjazdu. Ładna stromizna© JPbike

Na szczycie Jawornika Wielkiego nagroda w postaci arcywidoczków :)© JPbike
Natomiast techniczny zjazd czerwonym, chociaż krótki również sprawnie poszedł.
Kawałek dalej zaskoczyły mnie pokaźne koleiny z błotnymi fragmentami, wyrobione przez drwali i trzeba było się skupiać, by nie wyglebić :)

Ano, mnkiemy dalej. Troszeczkę mountain błotka nie brakło :)© JPbike
Po dotarciu do rozjazdu kierującego mini do mety zaskoczył nas stromy, acz krótki zjazd i znów poszło sprawnie, po czym pomknęliśmy w po strzałkach w stronę mety. Po drodze spotykając znajome twarze (m.in ktone). Natomiast na szerokim i luźno posypanym szuterku (3 km zjazdu do mety) zauważyłem że klosiu na dużych kołach rozwijał szalone prędkości, a ja musiałem się skupiać na maxa by nie wpaść w poślizg na zakrętach ...
Po dojechaniu do zaparkowanego auta stwierdziłem że nigdy w życiu nie skuszę się wystartować na mini, strasznie za krótkie dla mnie :)
Przewyższenie - 572 m
Kategoria w górach, w towarzystwie, do 50 km
Niedziela, 5 maja 2013 • dodano: 07.05.2013 | Komentarze 8
Ostatniego dnia naszej górskiej majówki nastąpiła wisienka na torcie, czyli sławne już Rychlebskie ścieżki. Dla mnie to już czwarty wyskok by zażyć prawdziwej frajdy w kolarstwie górskim. W trakcie dojazdu autem do Cernej Vody troszkę popadało i przestało jak tylko zajechaliśmy na miejsce :) Z Mariuszem zdecydowałem że pokonamy je trzykrotnie, a Marek skusił się dwukrotnie.
W porównaniu do zeszłego roku sporo się tam pozmieniało, pojawił się nowy parking, stara chałupa przerobiona na bar i sklep z pamiątkami i akcesoriami, jest nawet darmowa myjka ciśnieniowa. Nie wspomnę już o nowym odcinku zjazdowym o świetnej nazwie "superflow" z fantastycznie wyprofilowanymi zakrętami, hopkami.

Po opadach trochę ciężko się podjeżdżało© JPbike

Techniczna wspinaczka. Fajne kładki :)© JPbike

Podczas podjeżdżania sporo endurowców żeśmy wyprzedzali© JPbike

Na najwyższym punkcie rychlebskich ścieżek. Początek hardcorowego Walesa© JPbike

Wales po deszczu to podwójne hardcore :)© JPbike

Coś nowego - start do superflow !© JPbike

Frajda wręcz nieziemska :)© JPbike

W takie zakręty można wchodzić bez naciskania klamek :)© JPbike

Końcówka najlepszego odcinka. Zaliczyłem tam nawet uślizg z glebką :)© JPbike

Wypasiony parking dla rasowych MTB :)© JPbike

Klasyczna przerwa na czeskiego browarka© JPbike

Kolejny podjazd. Uwielbiam taki widok :)© JPbike

Na klasycznym odcinku© JPbike

Coś ekstra. Sunę po głazie wielkości wieloryba :)© JPbike

Błotka oczywiście nie zabrakło i po zabawie czas umyć rowerki© JPbike
Na koniec wystarczy dodać że świetnie się tam bawiliśmy przez okrągłe 5 godzin :)
Przewyższenie - 1482 m
Kategoria do 100 km, w górach, w towarzystwie, poza PL
Sobota, 4 maja 2013 • dodano: 07.05.2013 | Komentarze 3
Tegoż dnia w końcu się wypogodziło i można było wyskoczyć na upragnioną stówkę z górkami. Trasa została wymyślona przez Mariusza, jako cel wyznaczył południowo-wschodni graniczny kraniec Ziemi Kłodzkiej, na mapie widnieje tam punkt mierzący ponad 1100 m.n.p.m. Lubię TO :)

W drodze do Javornika© JPbike

Dotarliśmy do ruin zamku Rychleby© JPbike

Widok ogólny na dziedziniec zamkowy© JPbike

Ano, jak widać, dobrze się bawimy na majówce w górach :)© JPbike

Ładnie tam. Podjazd czerwonym na Przełęcz Gierałtowską© JPbike

Po górskich polanach też żeśmy pomykali© JPbike

Chwila odpoczynku po długim i przyjemnym podjeździe na czeskiej cyklotrasie© JPbike

Końcówka wspinaczki na żółtym, przez poroztopowe błotko :)© JPbike

Najwyższy punkt trasy - graniczny Smrk (1109 m). Krajobraz świeżo po roztopach© JPbike

Gdzieś wysoko w górach przedzieram się przez graniczne bagno :)© JPbike

Długi zjazd do Bielic, i to z fragmentami śniegu :)© JPbike
I tak zjechaliśmy do Starego Gierałtowa, gdzie nastąpiła przerwa na złocisty napój.
Po tym kolejna wspinaczka, podczas której zgubiliśmy szlak, trochę błądzenia i trafiliśmy na graniczny zielony.

Kolejna wspinaczka. Miny kumpli wskazują na stromy podjazd :)© JPbike

Fragment zielonego granicznego szlaku© JPbike

Na czeskim niebieskim. Stromizna nie do podjechania© JPbike

Na trasie Rychlebskiej 30 MTB© JPbike

Borówkowa jeszcze raz i zjaaazd !© JPbike
Na koniec deser MTB - techniczny zjazd czerwonym. W jednym arcytrudnym i stromym miejscu pousuwałem zwalisko gałęzi i dzięki temu każdy z nas całość zjechał sprawniej i nabrał wprawy na tamtejszy golonkowy ścig (19 maja) :)
Ostatnie kilometry to jazda w dół czeskim czerwonym, przez Bila Voda i do noclegowni.
To był bardzo udany rowerowo dzień !
Przewyższenie - 2195 m !
Kategoria ponad 100 km, w górach, w towarzystwie, poza PL
Czwartek, 2 maja 2013 • dodano: 07.05.2013 | Komentarze 5
Bezpośrednio po maratonie w Murowanej Goślinie i odświeżeniu się, wczesnym wieczorkiem wyruszyliśmy na resztę majówki w trzyosobowym składzie (ja, klosiu i Marc) w jedynym słusznym kierunku - w GÓRY !
A dokładniej do Kozielna, położonego niedaleko Złotego Stoku.
Nazajutrz pogoda nie rozpieszczała, trochę popadało, góry słabo było widać przez mgłę. To nic, wskoczyliśmy w kolarskie portki, rowery nasmarowane i myk na rozjazdową trasę, oczywiście z konkretnymi górkami.

W czeskim Bila Voda. Pogoda średnia, ale można kręcić© JPbike

Miły podjazd. Przyjemnie się grzaliśmy :)© JPbike

Powyżej 450 m zrobiło się mgliście. Fajny klimacik© JPbike

Podjeżdżamy czeskim zielonym© JPbike

Przy Vysokim Kamieniu© JPbike

Wdrapaliśmy się na szczyt (700 m), widoczność okolicy zerowa, ale humory są bo jesteśmy w górach :)© JPbike

Jazda czerwonym na Borówkową. Leśny klimat jak w mrocznym filmie :)© JPbike

Niektóre podjazdy gotowały nie tylko nas, ale i obiektyw mojego aparatu :)© JPbike

Na Borówkowej kulminacyjne chwile - czeski browarek !© JPbike

Pora na techniczny zjazd czerwonym© JPbike

Klosiu testuje swojego 29-era na zjazdowych korzonkach© JPbike
Korzystając z okazji postanowiłem sprawdzić jak zjeżdża i podjeżdża się na dużych kołach.
Tak jak myślałem - łagodniej wybiera korzonkowe nierówności, gorzej ze zwrotnością.

Na mokrych korzonkach Marc wyglebił i trochę przymusowego postoju zleciało© JPbike

Ten patykowaty fragment spowodował że urwałem hak. Zapasowy zawsze ze sobą wożę i po problemie© JPbike

Niezła mgła, ale i tak jest fajnie !© JPbike
Na koniec wjechaliśmy na Przełęcz Jawornicką (750 m) i stamtąd długi zjazd znanym z maratonu duktem do Złotego Stoku. Mknąc w dół po kamyczkach, błotku i kałużach zarówno my, jak i nasze rumaki nabraliśmy konkretnego wyglądu że po zjechaniu pod formacje skalne staliśmy się atrakcją widokową dla jakiejś wycieczki :)
Po chwili już tylko powrót do Kozielna, mycie rowerów i jazda do przygranicznego sklepiku po hektolitry czeskiego pilsa.
Przewyższenie - 1035 m
Kategoria do 50 km, w górach, w towarzystwie, poza PL
Sobota, 29 września 2012 • dodano: 30.09.2012 | Komentarze 12
Na golonkowy finał sezonu 2012 zajechaliśmy w trzyosobowym składzie ProGoggli – Jarekdrogbas, JPbike i z3waza, który przyjechał wraz z biniem.
Pogodę mieliśmy wręcz idealną do ścigania w górach – słonecznie, ani za zimno, ani za ciepło. W sektorach luz, mimo tego że na giga zdecydowało się ponad 200 osobników. Dużo.
Pierwsze asfaltowe kilometry przebiegły „spokojnym tempem”, przy okazji mogłem się przywitać z Che i pozamienialiśmy się kilkoma zdaniami :). Po chwili zaczął się konkretny podjazd, tętno i tempo skoczyło. Doszedłem Drogbasa i na jakiś czas zostawiłem za plecami towarzysza tygodniowego urlopowania w Beskidach. Przez bardzo długi czas stawka nie mogła się rozciągnąć, jechałem w sporej grupie, m.in. z karmi, który pomykał po górkach na nowiutkim fullu na dużych kołach i na moich oczach dwukrotnie wyglebił :) A na długim zjeździe do Koniakowa mijałem AdAmUsO łatającego kapcioszka. Dopiero na super stromym podjeździe po betonowych płytach stawka Gigowców się zaczęła rozciągać. Natomiast podjazd na Ochodzitą (895m) poszedł sprawnie z wyjątkiem momentu zablokowania przez zjeżdżające auto. Po zjechaniu z tejże widokowej góry kolejny długi podjazd, gdzieś tam doszedł mnie Drogbas i swoim szarpanym tempem ładnie mnie załatwił i powolutku znikał z pola widzenia. Co jest ? Kryzys ? Nie. Ale od tamtego momentu mój taki tam tegoroczny power w nogach już nie był taki dobry i przełączyłem się w tryb oszczędzania i dojechania do mety. Więcej traciłem niż zyskałem. Pchania Treka na pokaźnych terenowych stromiznach nie zabrakło. Nie napiszę że cały maraton jechałem bez żeli (!). Jeszcze przed rozjazdem mega/giga trochę błota leżało, czasami trzeba było się skupiać na jeździe, doświadczenia z Trophy się przydały. Poza tym mijałem sleca serwisującego bike’a (hak). Jazda przez dodatkową pętlę giga (obcykaną dzień wcześniej) przebiegła spoko. Defekciarze AdAmUsO i slec mnie wyprzedzili, z czego ten pierwszy na pokaźnej stromiźnie zaliczył glebę (zresztą Drogbas też !), a ja sobie bez napinki pomykałem w stronę mety :) Mijane widoki na rozległych polanach powalały (na całej trasie !). Po przekroczeniu naszej granicy, na asfaltowym odcinku wzdłuż Olzy utworzyliśmy czteroosobowy pociąg. W końcu końcówka wraz z dojazdem do słynnych korzonek i zarazem połączenie z Megowcami. Trochę niebieskich się zjawiło, tłok wzrósł. Przejazd tędy nie sprawił mi problemów. Przez moment zdziwiłem się że za mną jechał Seba Swat, okazało się że ciągnął swego tatę. Przed korzonkami ścianka nie do podjechania. Pora na emocjonującą dla wszystkich (kibiców i zawodników) chwilę – zjazd korzonkami :) Trochę dziwnie się poczułem, tak jakby bez stresu, bez strachu :) Do sławnej ścianki dojechałem spoko, chyba za szybko bo przed stromizną skręciłem zbyt dużym łukiem i wjechałem w niedobry tor zjazdu, w efekcie w połowie korzonek wyglebiłem w bok i na oczach tłumów :) Poszło bez komplikacji, poza obtarciem na piszczeli i spadnięciem łańcucha. I tak do mety dojechałem z niedosytem, ale całkiem zadowolony z zaliczenia generalki giga u Golonki, czyli 6 startów.
106/201 open giga
45/74 M3
Strata do zwycięzcy (Adrian Brzózka) – 1:23:47, do M3 (Ondrej Fojtik) – 1:19:47
W sumie po tygodniu górskiego urlopowania wydawało mi się że fajny istebniański maraton jechałem na własnym podwórku i trasa mnie niczym nie zaskoczyła, nawet przewyższenie na giga (2382 m) jest mało golonkowe :)
Jarekdrogbas (cieszył się :)) wlał mi niecałe 8 minut. Mało :D, uwzględniając to że drugą połowę jechałem raczej tempem turystyczno szybkim i tradycyjnie z wariactwami na trudniejszych zjazdach (niewiele takich było), a na każdym z czterech bufetów stawałem przynajmniej na pół minuty :)
87 (35 M3) – Jarekdrogbas – 4:43:47
106 (45 M3) – JPbike – 4:51:33
164 (27 M4) – z3waza – 5:34:48
Załapałem się nawet do Topshotów w Bikelife :)

Pure MTB w Beskidach !© JPbike
Foto by BoLek.

Atak na Ochodzitą !© JPbike
Natomiast moja glebka na korzonkach wyglądała o tak :
Fotki autorstwa Bartka Sufina.

Nawet wytrawni technicy miewają problemy zjazdowe ;)© JPbike
Po zawodach na mecie m.in. czekali na mnie rodzice, którzy przyjechali do Wisły.
Przy okazji pogadałem z mambą z jedną sprawną ręką po otb w Piwnicznej (wracaj do sprawności rowerowej !).
Po jakimś czasie i odświeżeniu się załapaliśmy na dekorację generalki i czas skoczyć do istebniańskiej knajpy, która pękała w szwach, towarzystwo było zacne, m.in. wspólne browarki z CheEvarą :), dowiedzieliśmy się od Sebastiana Swata że jego 29’er waży niecałe 8 kilo :) To nam jednak nie wystarczyło, więc skoczyliśmy na ostatni bufet sezonu u Grześka i kolejne pogaduszki z browarkami poszły :)
To się nazywa udany dzień spędzony z pasją !
Puls – max 171, średni 150
Przewyższenie – 2382 m
Kategoria maratony, MTB Marathon, w górach, dzień wyścigowy
Piątek, 28 września 2012 • dodano: 28.09.2012 | Komentarze 2
Wrześniowy urlop w Beskidach (4)
Czwartek był dniem odpoczynku po hardcorowej dwusetce.
W dzień przedmaratonowy wyruszyliśmy objechać nową dodatkową pętlę giga, w większości poprowadzoną po czeskiej stronie. W sumie fajna trawersowa trasa z jednym konkretnym podjazdem na 840 metrową górę i z dwoma porządnymi zjazdami.
Natrafiliśmy na gościa znakującego trasę i część końcówki maratonu musieliśmy radzić sami.

Treki dwa i miły czeski szuterek :)© JPbike

Stromy i arcywidokowy zjazd© JPbike
Zgubki i drobnego błądzenia nie zabrakło przy dojeździe do słynnych istebniańskich korzonek.
Przy owych korzonkach pora poćwiczyć (kolejny raz) zjazd i … ZJECHAŁEM ! :)
Jarekdrogbas wymiękł i ostatecznie zrezygnował z technicznej próby.
Nie napiszę ile nerwów i adrenaliny kosztuje tamten zjazd ścianką, po udanej próbie postanowiłem jeszcze raz zjechać i na samym dole nie zdążyłem skręcić i wylądowałem prawą stroną wraz z rowerem w bagnie, ale z bananem na twarzy :)
Oczywiście konkretnie się uwaliłem błotem i konieczna była kąpiel w strumieniu :)

Korzonki na ściance wreszcie pokonane !© JPbike

Na stadionie w Istebnej wszystko gotowe© JPbike

Taki widoczek mamy z noclegowni. Robi sie kolorowo :)© JPbike
Przewyższenie – 1210 m
Kategoria do 50 km, poza PL, w górach, w towarzystwie
Środa, 26 września 2012 • dodano: 27.09.2012 | Komentarze 15
Wrześniowy urlop w górach – dzień kulminacyjny :)
W końcu mam na koncie dwusetkę z porządnymi górkami i prawie 4 km w pionie !
Jakiś czas temu przeglądając blogi natrafiłem właśnie na kolejną górę, na którą można wjechać rowerem bez ograniczeń i leżącą w środkowej części Słowacji, w Tatrach Niżnych - Kralovą Holę (Królewska Hala), która mierzy imponujące 1946 m.n.p.m.
Wiadomo jak to ze mną bywa - prędzej czy później nadejdzie dzień by ją zdobyć :)
Plan był taki – wystartować spod granicy w Łysej Polanie, zdobyć szczyt i wrócić tą samą trasą.

Dzień zaczął się pobudką o 6 rano ...© JPbike
Dojazd autem z Istebnej do Łysej Polany (ponad 160 km) zajął nam około 3 godzin.

Parking (20 zł !) przed szlakiem na Morskie Oko wypełnił się do ostatniego miejsca© JPbike
Na trasę ruszyliśmy o 10:30. Żadnej mapy nie miałem, tylko wydrukowane fragmenty.
Od razu po wjechaniu do Słowacji zaskoczył nas spokój, dobry asfalcik, wspaniała przestrzeń, wokół same góry i znikoma ilość turystów, a u nas tłok i pełna komercja w rejonie Tatr.

Widać ... sama przyjemnosć :)© JPbike

Na wysokości około 1000 m. Nie ma to jak jazda wśród gór :)© JPbike

Słowackie Tatry również są piękne !© JPbike

Ten szczyt to Łomnica (2634 m) :)© JPbike

Spory kawał drogi jechaliśmy trasą Tatry Tour. Kiedyś się skuszę ... :)© JPbike

Długi i prosty zjazd do Popradu. Wiało strasznie z boku ...© JPbike

Pozazdrościć takiego widoku mieszkańcom Popradu :)© JPbike

Jazda wśród kolejnych górek i przełęczy ...© JPbike

Jedna z wielu przerw na uzupełnienie energii© JPbike

To już pełen górski konkret !© JPbike

Jak to w górach bywa - pogoda często się zmienia© JPbike

Ciekawy wiadukt kolejowy© JPbike

Na południowym krańcu trasy pierwsze spojrzenie na cel. Szczyt niestety spowity w chmurach© JPbike

Miasteczko Sumiac - właśnie od tędy zaczyna się właściwy atak na szczyt© JPbike

No ... :)© JPbike

Początkowo jakieś 5 km jedzie się po dobrym szuterku do góry© JPbike

Na wysokości ok 1300 m. Powoli zbliżamy się do chmur :)© JPbike

Na 1450 m zaczyna się stary asfalt z barierkami by nie spaść w dół© JPbike

Nie dziwcie się że na CAŁEJ trasie ani razu nie odwiedziliśmy słowackiego sklepu :)© JPbike

Tutaj wysokość Śnieżki została pokonana :)© JPbike

Końcówka podjazdu na wysokości 1800 m. Szczyt z budynkiem spowity chmurami© JPbike

To już przedostatnia serpentyna. Zaczyna strasznie wiać ...© JPbike

Upragniony cel osiągnięty ! :)© JPbike

Na szczycie huragan taki że omal nas nie zdmuchnęło !© JPbike

Jak mocno hulał wind ? Właśnie TAK !© JPbike

Rekord wysokości pobity ! Wyżej to już tylko w ALPY :)© JPbike

Tylko tutaj można było wytrzymać huragan i odpocząć. Temperatura na górze spadła do 8 stopni© JPbike
Na szczyt udało się wjechać na krótko przed 18-tą, mając 107 km i ok 2500 m w pionie.
Najcięższy jest oczywiście ostatni podjazd - 12 km i ok 1200 m przewyższenia.

Na szczycie znajduje się budynek przekażnikowy TV z wieżą© JPbike

Wracamy w dół. Jeszcze jedno spojrzenie na szczyt i długi downhill :)© JPbike

Czegoś takiego jeszcze nie widziałem :)© JPbike

Po zjechaniu temperatura skoczyła do 17 stopni, ściemniło się, zakładamy lampki i myk w drogę powrotną© JPbike
Podczas drogi powrotnej jazda przebiegła w świetle księżyca i fantastycznych zarysów gór, szczególnie jak się przejeżdżało w rejonie Tatr.
Na trasie jedyną awarią było złapanie laczka u mnie w banalnym miejscu - na rondzie w Popradzie :)
W końcu, strasznie zmęczeni, ale szczęśliwi doturlaliśmy do zaparkowanego auta na krótko przed północą i czekała nas jeszcze prawie 3 godzinna jazda autem do noclegowni, do której dojechaliśmy o 3 w nocy, a spać żeśmy poszli o 4.
W sumie 21 godzin w podróży !
Cała jazda przez 10 przełęczy (chyba, bo nie liczyłem przez te widoczki :)) to było istne hardcore ! Ale warto było !
Podczas jazdy i po zrealizowaniu hardcorowej wycieczki wielokrotnie się zastanawialiśmy, czy my jeszcze jesteśmy normalni i czy nie przyda nam się leczenie :D
Fotorelacja Jarka - KLIK.
Łysa Polana (PL-SK) - Tatranska Javorina - Zdlar - Tatranska Kotlina - Tatranska Lomnica - Stary Smokovec - Poprad - Hranovnica - Vernar - Telgart - Sumiac - Kralova Hola - ... powrót tą samą trasą
Przewyższenie – 3932 m !
Kategoria ponad 200 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Wtorek, 25 września 2012 • dodano: 25.09.2012 | Komentarze 2
Wrześniowy urlop w Beskidach (3)
Po wczorajszym dużym tripie pora na luźną jazdę.
Po zjechaniu do Istebnej (ale zjaaazd !) zaplanowaliśmy ćwiczenia na słynnych istebniańskich korzonkach tuż przed metą. Jarek w tym celu nawet założył drugie koła z NN-ami, a ja pozostałem przy RR-ach. Ale okazało się że rano lało i ryzyko zaliczania konkretnych gleb po mokrych korzeniach znacznie wzrosło. Mimo tego spróbowaliśmy zaryzykować i ostatecznie zrezygnowaliśmy.
Ciekawie jak pójdzie w sobotę na maratonie, bo tamta super korzenna ścianka wciąż nie daje mi spokoju i do tego zawsze są tłumy kibiców :)
Poza tym, miejscowi bikerzy ostatnio utworzyli tam 4 km pętlę XC (150 m w pionie) i po przejechaniu zaledwie 500 m żeśmy zrezygnowali z racji błota i śliskich kładek drewnianych, zresztą na jednej Drogbas wymiękł i glebę zaliczył.
Dalsza jazda to „lajtowe” kręcenie beskidzkimi asfaltami do Trójstyku, gdzie znajduje się styk trzech granic (PL,CZ,SK), trochę czasu tam zleciało (m.in. na piwko) i po tym jazda powrotna przez okoliczne beskidzkie wioski.
O tym że tamtejsze stromizny są super wymagające i często sięgają 25% nachylenia świadczy fakt że na 2 km przed noclegownią (740m) Jarka kompletnie odcięło i konieczny był odpoczynek.

Zagęszczenie takich znaków jest spore jak dla Wielkopolanina :)© JPbike

Przy trójstyku. Klimatyczna miejscówka© JPbike

Drogbas to ma spore powodzenie wśród zwierzaków :)© JPbike

W górskich wioskach takich niezwykłych pojazdów jest sporo© JPbike

Na koniec masakra podjazdowa - 4 km i 200 m w pionie, za to widoczki ... :)© JPbike
Przewyższenie – 720 m
Kategoria do 50 km, w górach, w towarzystwie







