top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177761.50 km
- w tym teren: 64454.10 km
- teren procentowo: 36.26 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 18h 52m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w górach

Dystans całkowity:19196.04 km (w terenie 8978.00 km; 46.77%)
Czas w ruchu:1144:36
Średnia prędkość:16.74 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:251136 m
Maks. tętno maksymalne:179 (102 %)
Maks. tętno średnie:166 (94 %)
Suma kalorii:3943 kcal
Liczba aktywności:296
Średnio na aktywność:64.85 km i 3h 52m
Więcej statystyk
  • dystans : 40.67 km
  • teren : 24.00 km
  • czas : 02:18 h
  • v średnia : 17.68 km/h
  • v max : 54.05 km/h
  • podjazdy : 785 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • "Luźniejsze" MTB-owanie

    Niedziela, 5 maja 2024 • dodano: 10.05.2024 | Komentarze 2


    Wczorajszego wieczora było ognisko z kiełbaskami i dużą ilością browarków, co za tym idzie - następnego dnia wypada "luźniej" pokręcić by te % wyparowały :)
    Start o 11:24, w troszkę pochmurnej aurze i 21°C.
    Najpierw do Głuchołaz i jazda trasą maratonu do Podlesia, następnie znany mi asfaltowo - terenowy i solidny podjazd do Rejviz, po czym następuje miłe i widokowe kręcenie na Prameny Opavice (780m), dalej trawersowanie szerokim duktem zbocza pokaźnej Góry Poprzecznej (Příčný vrch) z wizytacją przy ruinach zamku Edelštejn, po czym czas na powrót przez Zlaté Hory, Jarnołtówek i Skowronków.

    Ostatniego dnia majówki w górach dominowały takie szuterki
    Ostatniego dnia majówki w górach dominowały takie szuterki © JPbike

    Cudny widoczek z podjazdu do Rejviz
    Cudny widoczek z podjazdu do Rejviz © JPbike

    Myk, myk przez klimatyczny górski las
    Myk, myk przez klimatyczny górski las © JPbike

    Kolejna porcja superwidoczków
    Kolejna porcja superwidoczków © JPbike

    Ruiny zamku Edelštejn
    Ruiny zamku Edelštejn © JPbike

    Smakowity i techniczny zjazd na koniec majówki w górach :)
    Smakowity i techniczny zjazd na koniec majówki w górach :) © JPbike




  • dystans : 80.22 km
  • czas : 03:17 h
  • v średnia : 24.43 km/h
  • v max : 63.44 km/h
  • podjazdy : 1096 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Czeski rozjazd

    Sobota, 4 maja 2024 • dodano: 08.05.2024 | Komentarze 4


    Start o 11:38, piękna pogoda, słabiutki wiatr i fajne 27°C.
    Kolejnego dnia majówki w Górach Opawskich obrałem przyjemną czeską szosową rundę z dwoma długimi podjazdami (oba na ponad 700m) i małym ruchem aut -  tylko pomykać tędy z czystą przyjemnością :)

    Nic, tylko pomykać
    Nic, tylko pomykać © JPbike

    Czeski boczny asfalcik
    Czeski boczny asfalcik (1) © JPbike

    Czeski boczny asfalcik
    Czeski boczny asfalcik (2) © JPbike

    Piękna wiosna w górach
    Piękna wiosna w górach © JPbike


    Trasa jest na stravie - KLIK.




  • dystans : 53.78 km
  • teren : 34.00 km
  • czas : 03:39 h
  • v średnia : 14.73 km/h
  • v max : 65.29 km/h
  • hr max : 167 bpm, 97%
  • hr avg : 129 bpm, 75%
  • podjazdy : 1510 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Opawskie i zacne MTB-owanie

    Piątek, 3 maja 2024 • dodano: 07.05.2024 | Komentarze 3


    W końcu nadszedł czas na pierwszy i upragniony test karbonowego fulla w prawdziwym górskim terenie.
    Start o 10:57, w pięknej słonecznej pogodzie. Na początek boczny asfalcik przez Skowronków, Jarnołtówek i Pokrzywną, po czym skręt na długi podjazdowy szuterek Cichą Doliną w stronę Przełęczy Mokrej, po drodze mijam niemałą ilość piechurskiej wiary (wiadomo, piękna pogoda i święto). Końcówka podjazdu jest chwilami masakryczna, wąska i z koleinami - 2 butowania niestety zaliczone. Po wjechaniu na wspomnianą Przełęcz decyduję się wjechać na Srebrną Kopę (785m) - poszło spoko, tylko ta duża ilość wiary mnie skutecznie zniechęca do cyknięcia fajnych fotek, jak i zdobycia sąsiadującej Biskupiej Kopy, zatem zjeżdżam w dół czeskim duktem i asfaltem w stronę Petrovic i czas na długi podjazd Drogą Drwali po starym, zniszczonym asfalciku, by po przekroczeniu głównej szosy wjechać na mocny podjazd czerwonym prowadzącym na najwyższy szczyt Gór Opawskich (Příčný vrch 975m), po drodze zaliczając pitstopik z wdrapaniem się na widokowe skałki.
    Teraz czas na długi zjazd, również czerwonym, a następnie żółtym do Dolní Údolí. Na owym zjeździe dominuje głównie szeroki szuter z widokowym, powycinkowym i wymagającym techniki MTB wąskim odcinkiem - to tam ja i mój full byliśmy w swoich żywiołach, a szczególnie regulowana sztyca w pełni spełniła swoje zadanie na długich zjazdach - dzięki temu moje niemłode już plecy mogły odpocząć :)
    I tak na koniec została mi już jazda przez Podlesie w stronę Głuchołaz znaną mi dobrze trasą tutejszego maratonu z super atrakcją w postaci zjazdu krętymi Złotymi Ścieżkami - to tam poczułem sporą różnicę w pomykaniu na fullu i hardtailu.
    Pomijając tłok piechurów w polskiej części Gór Opawskich to był kolejny fajny i udany górski trip MTB, a górska jazda na fullu to po prostu BAJKA :)

    No, nareszcie na fullu w górach :)
    No, nareszcie na fullu w górach :) © JPbike

    Na trasie wodopojów miałem pod dostatkiem
    Na trasie wodopojów miałem pod dostatkiem © JPbike

    Piękna wiosna w górach - tylko kręcić :)
    Piękna wiosna w górach - tylko kręcić :) © JPbike

    Rasowy MTB-owiec na rasowym górskim terenie
    Rasowy MTB-owiec na rasowym górskim terenie © JPbike

    Niewyróżniający się Příčný Vrch (975m) kolejny raz zdobyty
    Niewyróżniający się Příčný vrch (975m) kolejny raz zdobyty © JPbike

    Takie szczęśliwe chwile ja to rozumiem :)
    Takie szczęśliwe chwile ja to rozumiem :) © JPbike

    Widokowo tam i czas na zjazd
    Widokowo tam i czas na zjazd © JPbike

    Z cyklu:
    Z cyklu: "JPbike w swoim żywiole" :) © JPbike

    Technika panie, technika zjazdowa
    Technika panie, technika zjazdowa © JPbike

    W dół wzdłuż stoku narciarskiego. Opuszczona sztyca robi robotę
    W dół wzdłuż stoku narciarskiego. Opuszczona sztyca robi robotę © JPbike

    Klasyka z JPbike'owymi klonami na Złotych Ścieżkach
    Klasyka z JPbike'owymi klonami na Złotych Ścieżkach © JPbike




  • dystans : 46.12 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 02:40 h
  • v średnia : 17.30 km/h
  • v max : 53.84 km/h
  • hr max : 168 bpm, 97%
  • hr avg : 146 bpm, 84%
  • podjazdy : 1218 m
  • rower : Black Peak
  • Gold Hill MTB Maraton - Głuchołazy

    Niedziela, 3 września 2023 • dodano: 07.09.2023 | Komentarze 2


    Drugi z rzędu start w tymże maratonie, zaliczanym do Pucharu Polski.
    W zeszłorocznym starcie niespodziewanie zdobyłem pudło w kategorii Amator na królewskim dystansie (giga), a w tym sezonie niestety na giga mogli jechać wyłącznie ci z licencją. Powód łatwy do zrozumienia - mała ilość chętnych Amatorów do jazdy na najdłuższym dystansie, czyli dla mnie szkoda.

    No to krótko po godzinie 12:10 następuje start ponad 50 osobowej stawki mega, w której znalazłem się i ja. Do pokonania mamy 2 rundy po 23km każda.
    Na początek niezły podjazd i szybko stwierdzam że brak systematyczności treningowej robi swoje, czyli nie ma mowy o jakimś tam fajnym wyniku - w efekcie w pierwszy terenowy odcinek wjeżdżam będąc w drugiej połowie stawki dystansu mega.
    Na pierwszym i stromym podjeździe blokują mnie i muszę zbutować. Szybko dogania nas czołówka z krótszego dystansu - tych z Classica na pierwszej rundzie wyprzedziło mnie raptem kilkanaście osób, czyli aż tak źle z formą nie jest.
    Jadąc dalej po znanej mi dobrze trasie tasuję się z paroma rywalami, którzy po chwili wyraźnie mi powoli uciekają. Trudno, jadę swoje. Po dojechaniu do ciekawszej sekcji zjazdowej (korzonki na zboczu Przedniej Kopy i w dół po Złotych Ścieżkach) uruchamiam swoje możliwości i cisnę w dół na maxa - w efekcie pod koniec w/w ścieżek doganiam grupkę wspomnianych rywali.
    No i kończymy pierwszą rundę. Po wjechaniu na drugą zaskakuje mnie troszkę zmieniony fragment trasy - zamiast długiego podjazdu jedziemy wymagającym i podjazdowym fragmentem wczorajszej trasy XC - ku mojej uciesze powoduje to że bez problemu załatwiam wszystkich wspomnianych rywali - jeździć trzeba umieć i to z głową :)
    Dalsza jazda przebiegła już bez zmian w stawce - nikt mnie nie dogonił, ani nikogo nie udało mi się dojść. Za to na mijance natrafiłem na rasowego gigowca z JBG2 - ten pokonywał trzecią rundę i tempo miał takie że musiałem troszkę przyspieszyć, by na mecie nie dostać dubla.
    No to jeszcze raz frajda MTB w postaci zjazdu po korzonkach i po wspomnianych krętych ścieżkach, na końcówce poczułem ubytek sił, jeszcze jeden podjeździk w zdrojowej części Głuchołaz i jest zjazd wprost do mety.
    A zwycięzca giga (tak ten z JBG2) przyjechał niecałe 4 minuty za mną, uff, udało się... :)

    31/52 - open mega
    10/15 - Masters II

    Strata do zwycięzcy mega (Leszek Jaśkiewicz) - 47:46 min
    Strata do zwycięzcy Masters II (Krzysztof Paluszek) - 32:02 min

    W akcji na półmetku mega
    W akcji na półmetku mega © JPbike




  • dystans : 45.46 km
  • teren : 27.00 km
  • czas : 02:41 h
  • v średnia : 16.94 km/h
  • v max : 50.86 km/h
  • podjazdy : 1091 m
  • rower : Black Peak
  • Opawska rozgrzewka przedwyścigowa

    Sobota, 2 września 2023 • dodano: 06.09.2023 | Komentarze 2


    Początek września to dla mnie drugi z rzędu wyjazd na kolarski weekend MTB w Głuchołazach. Zakwaterowałem się oczywiście u fantastycznych przyjaciół mieszkających pod owym miastem położonym u stóp Gór Opawskich.

    Sobota to dzień w którym odbywa się wyścig XC w ramach Pucharu Polski - tym razem nie skusiłem się na start, głównie z powodu braku systematyczności treningowej i braku dłuższego wolnego - oczywiście przez pracę.

    Zatem tegoż dnia ruszyłem o 11:50 najpierw do Podlesia (miła sielanka z widoczkami), a następnie trasą jutrzejszego maratonu, którą doskonale znałem jak własne domowe podwórko. Po drodze oczywiście były atrakcje MTB - szybki zjazd drogą krzyżową z poprzecznymi belkami, kilka podjazdów, techniczny zjazd po korzonkach z Przedniej Kopy, no i najlepsze - długi zjazd po krętych i wyprofilowanych Złotych Ścieżkach do samych Głuchołaz.
    Będąc w miasteczku zawodów odebrałem numerek na jutrzejszy maraton i właśnie trwał wyścig XC Elity kobiet i Juniorek - oczywiście pokibicowałem im. Dziewczyny na wypasionych sprzętach nieźle wymiatały - w sumie fajny widok i było co popatrzeć :)

    No i pora powoli wracać do bazy - stwierdziłem że było mi mało kręcenia po górkach, więc udałem się ponownie w stronę Podlesia i ponownie częściowo trasą maratonu do granicy z Czechami, po czym skierowałem się na asfaltowy podjazd prowadzący na 700m przełęcz i dalej wspinaczka czeskim zielonym na Biskupią Kopę (890m). Na tamtejszych szlakach, tych bliżej tegoż szczytu tłoczno było - piękna pogoda i końcówka wakacji robią swoje.
    W trakcie zjeżdżania postanowiłem pomknąć w dół nieznaną mi do tej pory ścieżką prowadzącą do Cichej Doliny - w górnych partiach jest stromo, technika MTB się przydaje, a w średnich i dolnych jest miły i szybki szuterek z przejazdami przez strumyki - na jednym zaliczyłem glebę ze szlifami. Po dotarciu do Pokrzywnej już tylko spoczko powrót do bazy przez Jarnołtówek i Skowronków.

    Powrót starego MTB-owca na oznaczone trasy - lubię takie chwile :)
    Powrót starego MTB-owca na oznaczone trasy - lubię takie chwile :) © JPbike

    W akcji na Złotych Ścieżkach
    W akcji na Złotych Ścieżkach © JPbike

    Na czeskim zielonym, wspinaczka na Biskupią Kopę
    Na czeskim zielonym, wspinaczka na Biskupią Kopę © JPbike


    Kategoria w górach, do 50 km


  • dystans : 81.11 km
  • czas : 03:36 h
  • v średnia : 22.53 km/h
  • v max : 66.00 km/h
  • hr max : 154 bpm, 89%
  • hr avg : 123 bpm, 71%
  • podjazdy : 1235 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Rozjazdowa szosa z górkami

    Poniedziałek, 14 sierpnia 2023 • dodano: 20.08.2023 | Komentarze 3


    Po dwóch jazdach MTB tym razem czas na szoskę.
    Start o 10:53, aura upalna (31°C) - trudno, jechać trzeba póki wolny dzionek.
    Najpierw krótki i zacny podjazd z agro-noclegowni na Kapellę i długi zjazd przez Dziwiszów do Jeleniej Góry. Przez miasto udaje mi się spoko przejechać i kieruję się przez Staniszów do Sosnówki, po czym zaczynamy porządny podjazd do Borowic i dalej do Karpacza.
    W sławnej turystycznej mieścinie pod Śnieżką szczyt sezonu - czyli tłumy, tłumy, dobrze że miałem przejazd główną ulicą z górki. Zjeżdżając tędy oczywiście nie zabrakło pewnego lansera - gruby facet na ciężkim chopperze (motocykl, nie rower) w białej koszulce i w kasku podobnym do tych adolfowych - zjeżdżał przede mną tak na pokaz i skręcił oczywiście na główny deptak w centrum :)
    Po skręcie na Skalne Osiedle zatrzymało mnie wahadełko - remont w szczycie sezonu, czyli norma w kraju.
    Dalsza jazda przebiegła spoczko i bocznymi asfalcikami przez Ściegny, Bukowiec, Krogulec, Karpniki (zamek odwiedziłem), Janowice Wielkie, Radomierz, Kaczorów, Wojcieszów (pit stop na lodzika i pepsi) i podjazdowo do Podgórek (nówka asfalcik).

    Zacne i dopingujące napisy z etapu TdP w Sosnówce Górnej
    Zacne i dopingujące napisy z etapu TdP w Sosnówce Górnej © JPbike

    W Sosnówce zwiedziłem zrujnowaną rotundę powstałą w 1982 roku
    W Sosnówce zwiedziłem zrujnowaną rotundę powstałą w 1982 roku © JPbike

    Przy Zamku w Karpnikach
    Przy Zamku w Karpnikach © JPbike




  • dystans : 52.24 km
  • teren : 37.00 km
  • czas : 03:52 h
  • v średnia : 13.51 km/h
  • v max : 65.27 km/h
  • hr max : 164 bpm, 95%
  • hr avg : 132 bpm, 76%
  • podjazdy : 1502 m
  • rower : Black Peak
  • Olbrzymy i Karkonoska

    Niedziela, 13 sierpnia 2023 • dodano: 17.08.2023 | Komentarze 5


    W końcu udało mi się na dłużej wybrać pokręcić po Paśmie Rowerowym Olbrzymy, czyli po świetnych, krętych singlach poprowadzonych wśród dużych skałek i klimatycznych karkonoskich lasów - jest na nich wszystko co potrzebne do rasowego MTB-owania.
    Jako miejsce startu wybrałem Michałowice i od razu... jazda na najtrudniejszą pętlę, z zacnymi odcinkami - Doppler, Zmora, Skarbek, Rokitnik, Leszy - w sumie to 20km jazdy Pure MTB - czyli wyszalałem się w swoim żywiole :)
    Po małej przerwie przy zaparkowanym aucie decyduje się zrobić porządny podjazd - na znaną Przełęcz Karkonoską (1198m) przez Przesiekę. Na właściwym podjeździe asfalt jest paskudny, od wieków nieremontowany i wystawiony na pastwę losu (pełno dziur, wybojów), mimo tego spotkałem kilku szosonów na wypasionym sprzęcie z karbonowymi kołami. Wspinaczka w moim wykonaniu weszła średnio - jak zwykle braki w systematyczności robią swoje, ważne że na szczyt wjechałem bez zadyszki i z uśmieszkiem :)
    No to pora na zjazd, z częstym używaniem hamulców (dziury, uskoki, jak i piesi turyści), przed Przesieką skręcam ponownie na Olbrzymy - znów się fajnie wyszalałem na odcinkach Czart i Skrzat, po czym wróciłem do auta nieźle wyjeżdżony.
    Suma summarum - to był super dzień spędzony z pasją MTB na stokach Karkonoszy, zapewne mnóstwo razy będę wracał na te single, fajnie byłoby przejechać całość, trzeba tylko zapamiętać/zapisać nazwy kolejno pokonywanych odcinków.

    W akcji. Napieram na Olbrzymach
    W akcji. Napieram na Olbrzymach © JPbike

    Technikę MTB ja to mam we krwi :)
    Technikę MTB ja to mam we krwi :) © JPbike

    Zjazdowo - skałkowe klimaty MTB
    Zjazdowo - skałkowe klimaty MTB © JPbike

    Stromy ten uskok, zatem dupa za siodełko i myk w dół
    Stromy ten uskok, zatem dupa za siodełko i myk w dół © JPbike

    Moja klasyka z
    Moja klasyka z "klonami" na wyprofilowanym zakręcie © JPbike

    Któryś już raz Przelęcz Karkonoska zdobyta :)
    Któryś już raz Przełęcz Karkonoska zdobyta :) © JPbike

    Zjazdowo - skałkowe klimaty MTB (2)
    Zjazdowo - skałkowe klimaty MTB (2) © JPbike


    Kategoria do 100 km, w górach


  • dystans : 22.66 km
  • teren : 13.00 km
  • czas : 01:32 h
  • v średnia : 14.78 km/h
  • v max : 68.59 km/h
  • podjazdy : 607 m
  • rower : Black Peak
  • Małe, ale zacne kaczawskie MTB

    Sobota, 12 sierpnia 2023 • dodano: 16.08.2023 | Komentarze 3


    Długi sierpniowy weekend - w planie miałem kilka opcji wyjazdowych.
    Koniec końców wybrałem się do spoko agroturystyki w Podgórkach, gdzie zasięgu komórkowego nie było :)
    Tegoż dnia, późnopopołudniową porą zaplanowałem ze 50 km rundę MTB z zaliczeniem dwóch singli wchodzących w skład Kaczawskich Single Tracków.
    Położenie mojej noclegowni jest takie że na dzień dobry (raczej dobre popołudnie, czy jakoś tak) do pokonania był podjazd na Kapellę - niespełna 2 km i prawie 90m w pionie - brak regularnego kręcenia u mnie szybciutko zrobiło swoje, szybciutko dostałem zadyszki i równie szybciutko podjąłem decyzję że całej zaplanowanej trasy nie zrobię.
    No to pierwszy zaplanowany odcinek singli - Okole (ok 10km) obcykany i jest całkiem fajny. Przy okazji wdrapałem się na platformę widokową na najwyższym punkcie trasy (725m, foto poniżej).
    Następnie troszeczkę zjazdowego asfaltu i ciężki podjazd (max 18%) po polance (+ krótki asfalcik) na znaną Łysą Górę (708 m), na szczycie odpoczynek i podziwianie panoramki na Karkonosze.
    Jak wspominałem - zaplanowanej trasy nie zrobię - a jeśli się skusiłbym, to pewnie wróciłbym do agroturystyki w trakcie ciszy nocnej (po 23-tej). Zatem wróciłem do Podgórek w całości szybkim i przyjemnym zjazdem, dwa zimne piwka (trzeba było skoczyć autem do sklepu), kolacja i czas spać, bo następnego dnia szykuję dla siebie coś ekstra MTB :)

    Nareszcie znów w górach - uwielbiam takie chwile :)
    Nareszcie znów w górach - uwielbiam takie chwile :) © JPbike

    W akcji na krętym kaczawskim singlu Okole
    W akcji na krętym kaczawskim singlu Okole © JPbike

    Na fajnym fragmencie podjazdowym ze skałkami
    Na fajnym fragmencie podjazdowym ze skałkami © JPbike

    Piękny widoczek ze szczytu Okole (725m), w tle Karkonosze
    Piękny widoczek ze szczytu Okole (725m), w tle Karkonosze © JPbike

    Klimatyczny zjazd z Okola
    Klimatyczny zjazd z Okola © JPbike

    Spotkane na podjeździe - Żuk, Cadillac i Gaz 69
    Spotkane na podjeździe - Żuk, Cadillac i Gaz 69 © JPbike

    Dokręcam na szczyt Łysej Góry z balotami w tle
    Dokręcam na szczyt Łysej Góry z balotami w tle © JPbike


    Kategoria do 50 km, w górach


  • dystans : 106.26 km
  • teren : 56.00 km
  • czas : 05:06 h
  • v średnia : 20.84 km/h
  • v max : 65.80 km/h
  • podjazdy : 1296 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Rallarvegen

    Środa, 19 lipca 2023 • dodano: 23.09.2023 | Komentarze 4


    Gdy tylko dowiedziałem się już jakiś czas temu o tytułowej trasie rowerowej to wiedziałem że koniecznie muszę się tam wybrać :)

    W skrócie Rallarvegen to szutrowa droga budowlana/dojazdowa w środkowej Norwegii, powstała w latach 1902-1904 w związku z budową linii kolejowej do Bergen, od 1974 jest popularna jako ścieżka rekreacyjna dla rowerzystów, głównie w sezonie letnim, bo z racji położenia na dużej wysokości zimą tam zalega dużo śniegu.

    No to ruszyliśmy o 10:38 spod naszego domku na kempingu w Geilo, przy dość chłodnej pogodzie - grube zachmurzenie i średnio jedynie 8°C, czyli trzeba było się odziać prawie na zimowo i to w środku lata :)
    Najpierw ze 25 km dojazd główną drogą, trochę podjazdowo i z niesprzyjającym wiatrem do Haugastøl.
    No i jazda ową ścieżką - jak jest tam pięknie to wystarczy zerknąć na poniższe foto-story :)


    W drodze do Haugastøl
    W drodze do Haugastøl © JPbike

    Przy punkcie startowym, na zacnej wysokości
    Przy punkcie startowym, na zacnej wysokości © JPbike

    Sporo tu rowerów do wypożyczenia
    Sporo tu rowerów do wypożyczenia © JPbike

    Tak, tędy jedziemy
    Tak, tędy jedziemy © JPbike

    No to jazda, po takim fajnym szuterku i wzdłuż linii kolejowej
    No to jazda, po takim fajnym szuterku i wzdłuż linii kolejowej © JPbike

    Ale tam pięknie i klimatycznie :)
    Ale tam pięknie i klimatycznie :) © JPbike

    Nadwodne przeprawy też są
    Nadwodne przeprawy też są © JPbike

    Imponująca ta formacja skalna
    Imponująca jest ta formacja skalna © JPbike

    Jest pięknie :)
    Jest pięknie :) © JPbike

    Jak widać - kompanowi troszkę chłodno, ale daje radę :)
    Jak widać - kompanowi troszkę chłodno, ale daje radę :) © JPbike

    Jest pięknie (2) :)
    Jest pięknie (2) :) © JPbike

    Pionowe wodospady też są
    Pionowe wodospady też są © JPbike

    Kręcimy bliziutko wody
    Kręcimy bliziutko wody © JPbike

    Załapany pociąg - nowoczesne składy mają
    Załapany pociąg - nowoczesne składy mają © JPbike

    Ta betonowa
    Ta betonowa "rura" to nic innego jak tunel kolejowy © JPbike

    Ten szuterek po lewej to dawny przebieg linii kolejowej
    Ten szuterek po lewej to dawny przebieg linii kolejowej © JPbike

    Jak widać - trafiały się grupki do wyprzedzenia :)
    Jak widać - trafiały się grupki do wyprzedzenia :) © JPbike

    Dojechaliśmy do wioski Finse, lezącej na 1222 m.n.p.m
    Dojechaliśmy do wioski Finse, lezącej na 1222 m.n.p.m © JPbike

    Fajna ta konstrukcja połączenia budynków przydworcowych
    Fajna ta konstrukcja połączenia budynków przydworcowych © JPbike

    Zacne i gotowe do użycia są te maszyny do odśnieżania
    Zacne i gotowe do użycia są te maszyny do odśnieżania © JPbike

    Będąc w powyższej wiosce temperatura spadła do 5°C, zrobiliśmy przerwę w osłoniętym miejscu. Byliśmy już troszkę wychłodzeni, więc czas wracać, tą samą drogą, tyle że lekko w dół. Całość Rallarvegen ma ok 80km - czyli ja tam kiedyś wrócę, by przejechać całość :)

    Atrakcja w drodze powrotnej :)
    Atrakcja w drodze powrotnej :) © JPbike

    No i fajne są takie spotkania :)
    No i fajne są takie spotkania :) © JPbike

    TRASA (na stravie)
    KLIK do podsumowania norweskich wakacji




  • dystans : 91.13 km
  • czas : 05:13 h
  • v średnia : 17.47 km/h
  • v max : 56.53 km/h
  • podjazdy : 1159 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Norweskie fiordy i góry - dzień 8

    Poniedziałek, 17 lipca 2023 • dodano: 10.09.2023 | Komentarze 2


    No i nadszedł ostatni dzień tytułowej wyprawy.
    Pobudka, śniadanie i zwijanie obozowiska przy boisku piłkarskim spoczko zleciały i o 9:28 ruszamy w drogę, w spoczko skandynawskiej aurze i z temperaturką na poziomie komfortowych na rower 18°C.
    Generalnie to był spoczko dzień :)

    Drewniany kościółek pokryty łupkiem w Dovre
    Drewniany kościółek pokryty łupkiem w Dovre © JPbike

    Z Dovre wydostajemy się taką boczną drogą
    Z Dovre wydostajemy się taką boczną drogą © JPbike

    Podjeżdżam na bocznym norweskim asfalciku
    Podjeżdżam na bocznym norweskim asfalciku © JPbike

    Ponownie na głównej drodze E6, do Otty
    Na głównej drodze E6, do Otty © JPbike

    Ponownie na bocznej szosie. Jak widać - kompan uwielbia zjazdy w pozycji aero :)
    Ponownie na bocznej szosie. Jak widać - kompan uwielbia zjazdy w pozycji aero :) © JPbike

    Po dojechaniu do Otty kierujemy się oczywiście do sklepu, by zakupić BROWARY :)

    No i zaplanowana runda domknięta, czas na toast :)
    No i zaplanowana runda domknięta, czas na toast :) © JPbike

    Przed nami został już tylko 30km znany nam odcinek do miasta Vinstra, w którym robimy ostatnie na wyprawie zakupy i po tym czeka nas ze 20km wspinaczka z ponad 500m przewyższeniem - daliśmy radę, bo ów podjazd dobrze poznaliśmy wcześniej :)
    Poza tym, w trakcie robienia zakupów zauważam że w moim tylnym kole pękła szprycha - zapewne przez duże sakwiarskie obciążenie. Na szczęście ta drobna awaria nie miała wpływu na dalszą jazdę - koło co prawda lekko bije, ale spoczko jechać się da.

    W Norwegii jest sporo ciekawych konstrukcji tunelowo - mostowych
    W Norwegii jest sporo ciekawych konstrukcji tunelowo - mostowych © JPbike

    Drewniany kościółek w Kvikne
    Drewniany kościółek w Kvikne © JPbike

    No i dojechaliśmy do końcowego punktu wyprawy
    No i dojechaliśmy do końcowego punktu wyprawy © JPbike

    Po dokręceniu na camping, na którym zostawiliśmy auto fajnie było usłyszeć od kompana: "Jestem szczęśliwy" :)
    Zagadujemy się z gospodarzem i bez problemu dostajemy na jedną noc małą, skromną hyttę. Po odświeżeniu się, posileniu się i zrobieniu prania czas na wspólne pogaduszki nie tylko o mijającej wyprawie, przy tym oczywiście spożywając odpowiednie ilości browarków :)

    Nasza hytta na koniec wyprawy - przytulna chatka :)
    Nasza hytta na koniec wyprawy - przytulna chatka :) © JPbike

    We wnętrzu fajnej hytty. Czas na browarowanie :)
    We wnętrzu fajnej hytty. Czas na browarowanie :) © JPbike

    TRASA (na stravie)
    KLIK do dnia siódmego, KLIK do podsumowania