Info o mnie.
- przejechane: 183983.68 km
- w tym teren: 66405.10 km
- teren procentowo: 36.09 %
- v średnia: 22.60 km/h
- czas: 337d 07h 39m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

Kategorie
-
Bike Maraton - 39
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1181
do 50 km - 1233
do/z pracy - 278
dron - 64
dzień wyścigowy - 251
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 55
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 180
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 288
podium, te szerokie też - 37
podsumowanie - 11
pomiar czasu - 67
ponad 100 km - 244
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 108
Solid MTB - 30
sprzęt - 49
szoska - 454
Uphill race - 8
w górach - 315
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 400
wyprawy - 70
wysokie szczyty - 35
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20

Black Peak

Canyon Endurace



archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2025, Sierpień - 13 - 19
2025, Lipiec - 8 - 16
2025, Czerwiec - 9 - 20
2025, Maj - 10 - 20
2025, Kwiecień - 8 - 21
2025, Marzec - 10 - 24
2025, Luty - 8 - 16
2025, Styczeń - 7 - 13
2024, Grudzień - 15 - 38
2024, Listopad - 7 - 15
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 95
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 96
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14

















Wpisy archiwalne w kategorii
poza PL
Dystans całkowity: | 10278.49 km (w terenie 1403.00 km; 13.65%) |
Czas w ruchu: | 544:58 |
Średnia prędkość: | 18.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
Suma podjazdów: | 67556 m |
Maks. tętno maksymalne: | 171 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 136 (80 %) |
Liczba aktywności: | 105 |
Średnio na aktywność: | 97.89 km i 5h 11m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 20 lipca 2017 • dodano: 21.07.2017 | Komentarze 11
Dzień "lajtowy" na urlopie - nie jesteśmy już młodzieniaszkami by codziennie robić w terenie 100 km i 3000 m podjazdów :)
Padł pomysł na odwiedzenie Bike Parku Mottolino. Zatem najpierw obcykany w poniedziałek asfaltowy podjazd na Passo Eira (2208m) i stamtąd już tylko krótka wspinaczka na górną stację wyciągu i decydujemy że zjedziemy jednym z "łatwiejszych" singli, ponoć większość co korzysta z owego bikeparku to sami zjazdowcy, freerideowcy, itp.

Końcówka podjazdu na Mottolino jest ciężka ale widokowa :) © JPbike

Karnet na 4h korzystania z wyciągu to 100zł, my wjechaliśmy gratis i na własnych siłach :) © JPbike

Punkt startowy Bike Parku Mottolino. Większość co zjeżdżała to sami zjazdowcy, a my gorsi ? :) © JPbike

Ponad 4 km singiel (niebieski) był fajny i troszkę techniczny że udało mi się cyknąć jedyną fotkę © JPbike

Po zjechaniu pora na lans wzdłuż i wszerz Livigno © JPbike

Ładne i zadbane miasteczko, do tego w strefie wolnocłowej :) © JPbike

Lajtu c.d © JPbike

Na koniec obowiązkowa fota przy sławnym napisie :) © JPbike
Kategoria do 50 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Środa, 19 lipca 2017 • dodano: 20.07.2017 | Komentarze 10
Tegoż dnia czas zrobić solidny terenowo alpejski górski trip.
Poszukałem fajnego tracka na gpsies.com, zgrałem do licznika i można jechać.
Nie ma co się szczegółowo rozpisywać - fotorelacja wystarczy :)

Nad Lago di Livigno. Pełno tam na dole napisów z kamieni :) © JPbike

Zaczynamy pierwszy solidny podjazd © JPbike

Szuterek spoczko, nachylenie nierzadko przekraczało 15%, na przełożeniu 34/40 dałem radę © JPbike

Końcówka podjazdu jest miła i przyjemna :) © JPbike

Wysoko i arcywidokowo - lubię to :) © JPbike

Kolejna próba dogadania się z alpejską fajną krową :) © JPbike

Po wjechaniu na 2300 m pora na zjazd, na początek bez szaleństw © JPbike

... :) © JPbike

Fotka dnia. Wypasiony singielek zjazdowy. W tle Lago di San Giacomo © JPbike

Singielka zjazdowego c.d. :) © JPbike

Ale tu ładnie :) © JPbike

... (2) :) © JPbike

Ten singielek robi wrażenie i wymaga skupienia :) © JPbike

Pięknie tam. Na dole Lago di Livigno © JPbike

... (3) :) © JPbike

... (4) :) © JPbike

Fajnie tutaj wodospadzik nas opryskał :) © JPbike

Czas na drugi podjazd. Dość ciężki © JPbike

Po trawie też się jechało © JPbike

Widokowa końcówka podjazdu © JPbike

No i druga przełęcz podjechana. My w koszulkach Sudety MTB Challenge :) © JPbike

Rozległa wysokogórska polana (2300 m). To już Szwajcaria :) © JPbike

... (5) :) © JPbike

Czas na drugi długi zjazd © JPbike

Alpejskie singielki © JPbike

... (6) :) © JPbike

Ku mojej uciesze znalazł się taki golonkowy zjazd :) © JPbike

... (7) :) © JPbike

Fajny singielek wzdłuż potoku © JPbike

Singielka c.d. © JPbike

No i Drogbasa dopadła spora bomba ... © JPbike

Lago di San Giacomo © JPbike

Ostatni podjazd (nieplanowany) © JPbike

... (8) :) © JPbike

W oczekiwaniu na kompana walczącego z bombą użyłem samowyzwalacza © JPbike

... (9) :) © JPbike

No i zjechaliśmy. Kolejny udany górski trip za nami :) © JPbike
Kategoria do 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Wtorek, 18 lipca 2017 • dodano: 19.07.2017 | Komentarze 2
Po super wypasionym wczorajszym tripie czas na coś "luźniejszego" :)
Padł pomysł na zdobycie stacji narciarskiej i mountainbikerowej też - Carosello 3000.
Livigno to dobre miejsce na zgrupowania zawodowych grup kolarskich - wczoraj spotkaliśmy ekipę CCC, pojedyncze sztuki z Bory i Astany, a dziś była okazja zamienić parę zdań z Bartoszem Banachem.

Lajtowa ścieżka rowerowa w Livigno. Drogbas gada z łydkami :) © JPbike

Na początek mamy całkiem miły szuterek podjazdowy © JPbike

Im wyżej tym widoczki ciekawsze © JPbike

Nic, tylko podjeżdżać :) © JPbike

Ale frajda ! © JPbike

Powiem Wam - to cały Drogbas :) © JPbike

Na parę km przed szczytem zrobiło się baardzo stromo © JPbike

Na moją komendę "biegiem do góry bo mam w plecaku piwo" kompan reaguje posłusznie :) © JPbike

Tak, tą ścieżką na dole podjeżdżaliśmy © JPbike

Żeby nie było - tu nachylenie dochodziło do 28% ! © JPbike

JPbike i majestat alpejskich szczytów :) © JPbike

A to kolejny drogbasowy majestat gór :) © JPbike

No i podjechaliśmy. Hmm ... plażowa budka na wysokości 2675 m? :) © JPbike

Fotka dnia. Tam na dole mieszkamy :) © JPbike

Bez komentarza :) © JPbike

Czas na fun - zjazd wyprofilowanym singlem © JPbike

Jazda tędy w dół to fajna sprawa :) © JPbike

... (1) :) © JPbike

... (2) :) © JPbike

... (3) :) © JPbike

Jak zwykle wybieram trudniejsze warianty zjazdu :) © JPbike

Znalazło się nawet i takie rondo :) © JPbike

No i zjechaliśmy. Pora na pizzę i pifko :) © JPbike
Kategoria do 50 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Poniedziałek, 17 lipca 2017 • dodano: 18.07.2017 | Komentarze 15
Ano, upragnione urlopowanie z rowerem rozpoczęte :)
Tym razem wybrałem się z Drogbasem do alpejskiego Livigno. Urlopowa decyzja zapadła na przełomie roku, a nocleg załatwiłem w lutym. Dojazd autem poprzedniego dnia z Poznania do Livigno (przez Niemcy, Austrię i Włochy, w sumie prawie 1200 km) zajął nam wraz z postojami 17 godzin - po dojechaniu do kwatery padłem i od razu spać :)
Podczas pierwszego dnia urlopu w Alpach obaj postanowiliśmy że uderzamy w góry z grubej rury - najpierw asfaltowo przez Bormio, na sławną kolarsko przełęcz Passo dello Stelvio (2758 m) i po tym czas na alpejski terenowy full konkretny powrót - zresztą pokażna fotorelacja wystarczy by pokazać jakie świetne przeżycia na trasie mieliśmy :)

Poniedziałkowy poranek w Livigno wita nas bajkową pogodą :) © JPbike

Zaczynamy pierwszy podjazd - Drogbas lubi takie momenty :) © JPbike

Pierwsza przełęcz zdobyta (Passo Eira, 2208 m), pora na krótki zjazd © JPbike

Przez jakiś czas miałem towarzystwo takiej bikerki - zwróćcie uwagę na jej łydki :) © JPbike

Pięknie tam :) © JPbike

Druga przełęcz zdobyta i czas na długi zjazd do Bormio © JPbike

Pięknie tam (2) :) © JPbike

Przez klimatyczne włoskie miasteczko ... © JPbike

Po zjechaniu czas na 19 km podjazd na słynne Passo dello Stelvio © JPbike

Ta serpentynka leży na wysokości naszej Śnieżki (1602 m) :) © JPbike

Takich "mrocznych" tuneli jest po drodze kilka. Miły chłodek tam był :) © JPbike

Za czekanie na kompana (formy u niego brak) mam zapewnione browary :) © JPbike

"Galleryjnych" tuneli tutaj jest kilka © JPbike

Dawaj Drogbas, buduj formę ! © JPbike
W trakcie podjeżdżania Jarek spotkał i pogadał z samym dyrektorem sportowym grupy CCC.

Normalnie szok z tymi traktorami (kolekcjonerzy) :) © JPbike

Pięknie to wygląda, oczywiście tędy się wspinaliśmy :) © JPbike

Napisy z tegorocznego Giro i klimatyczna kapliczka © JPbike

Stąd jeszcze 5 km asfaltowej wspinaczki na Stelvio © JPbike

Pora na krótką przerwę przed atakiem szczytowym :) © JPbike

Bez komentarza że aż żałuję że sprzedałem swojego pięknego zielonego malucha ... © JPbike

To już ostatnie kilkaset metrów. Dawaj kompanie, nie ma lipy ! © JPbike

No i podjechane. Kolejna radosna chwila w moim życiorysie :) © JPbike

Kolejne kolarskie marzenie spełnione :) © JPbike

Ale tam arcywidokowo :) Ten podjazd albo zjazd (z drugiej strony przełęczy) pokonamy innym razem :) © JPbike

Dwóch zdrowo szurniętych wariatów gdzieś wysoko w Alpach :) © JPbike

Na przełęczy pełna komercja. Tylko co tam robi pluszowy dzik ? © JPbike

Czas na terenowy powrót do Livigno. Strasznie tu stromy fragment © JPbike

Nasz kolejny rekord wysokości z rowerem pobity :) © JPbike

Jeszcze jedno spojrzenie na Stelvio z góry © JPbike

Się zaczęła frajda Alpy Pure MTB © JPbike

Alpejskie singielki (1) © JPbike

Alpejskie singielki (2) © JPbike

Asfaltowa chwilunia w Szwajcarii. Tegoroczne Giro też tędy jechało © JPbike

Alpejskie singielki (3) © JPbike

Z tankowaniem pustych bidonów nie mieliśmy problemo :) © JPbike

Alpejskie singielki (4) © JPbike

Kolejna przełęcz zdobyta (wypych przy 22% był) © JPbike

Alpejskie singielki (5) © JPbike

Na rowerze jeżdżę przez cały rok, zatem tu nie miałem problemów :) © JPbike

Ojej, ale majestat gór © JPbike

Alpejskie singielki (6) © JPbike

Jak się kocha MTB to pomykanie tędy jest czystą przyjemnością :) © JPbike

Te wypasione do MTB singielki zjazdowe wymagają 100% skupienia by nie spaść w przepaść ... © JPbike
No i ... Jarek na wąskim fragmencie z luźnymi kamieniami popełnił błąd z podpórką i zsunął się w dół ...

Uff, po stoczeniu w dół rower cały, kompan żyje, takie wypadki są wpisane w taki sport © JPbike

Klimatyczny potok. Jarek tutaj mógł przemyć rany © JPbike

Na ostatnich km pogoda się troszkę popsuła i zaczęło padać © JPbike

Deszczowy przejazd przez zaporę przy Lago di Cancano © JPbike

Ostatni podjazd. Natrafiliśmy na trasę pewnego maratonu © JPbike

Wiadomo - pogoda w górach zmienna jest © JPbike

Ani szczypiące rany, ani tutejsze ponad 20% nie zepsuły nam humoru :) © JPbike

Ojej, straszna tu przepaść © JPbike

Alpejskie singielki (7) © JPbike

Próbujemy znaleźć wspólny język z tą alpejską krową :) © JPbike

Ostatnia i nie wiem już która przełęcz zdobyta © JPbike

Po zjechaniu myk przez taką dolinkę © JPbike

Na koniec super tripu mamy taki ze 3 km singiel wprost do Livigno © JPbike

Dojechaliśmy do celu. Tegoż dnia byliśmy na rowerach od 9:30 do 21:00 ! © JPbike
Kategoria ponad 100 km, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty, poza PL
Poniedziałek, 26 września 2016 • dodano: 26.09.2016 | Komentarze 5
Zaległy urlop, który postanowiłem spędzić w górach :)
Tak, w Karkonosze zabrałem swoje dwa rowery - mtb i szoskę.
Tegoż dnia panowała piękna jesienna pogoda - słonecznie i 15°C. Postanowiłem na swojej szosce zadebiutować w górskim kręceniu. Traskę obczaiłem na gpsies.com i zgrałem do licznika. Start przed 10. Na początek podjazd do Karpacza Górnego i zjazd do Borowic. Już na pierwszym zjeździe z łukami nie czuję się pewnie, bo nie wiem jaka jest granica przyczepności na wąskich oponkach (czasy zjazdów na stravie słabiutkie miałem - wolę MTB :)). Po dotarciu do Borowic czas na podjazd Drogą Sudecką i dalej na sławną Przełęcz Karkonoską - odżyły wspomnienia z wyprawy do Rzymu (pozdro dla Drogbasa) :)

Ach, te motywujące napisy na podjeździe na Przełęcz Karkonoską :) © JPbike

Całość podjechana, najlżejsze przełożenie 34/32 ledwo mi starczyło © JPbike
No, na stravie zobaczyłem że 4 km konkret podjazd pokonałem 7 min gorzej od ... Kwiatkowskiego :)

Oj, będzie dłuuugi zjazd. Bezrękawnik i długie rękawiczki przydały się, bo zimno było w dół © JPbike

Łaba w Spindleruv Mlyn © JPbike

Fajnie i klimatycznie się tędy mknie lekko w dół © JPbike
Po dojechaniu do czeskiego Lanov i podążając dalej po śladzie gps ... trafiam na teren, a mówili że to szosowa pętla. No to olewam gps, sprawdzam navi w smartfonie i wracam na główną drogę. Na pewnym rondzie skręcam nie tędy ... W efekcie pokręciłem sobie miłą boczną szosą przez dwie klimatyczne czeskie wioski i po paru km zorientowałem się że jadę wprost na południe i nawrotka ... :)

Uroczy widoczek z trasy. W tle Cerna Hora (1299 m) © JPbike

Takich wagoników wiozących górskie urobiska (?) jeszcze nie widziałem © JPbike

Przejazd przez Horni Marsov, lekko tu pod górkę © JPbike

Początek konkret podjazdu na Okraj (od czeskiej strony) © JPbike

Końcówka podjazdu (980 m). Robi się złota jesień w górach :) © JPbike
Zjazd z Okraju w stronę Kowar przebiegł spoko - wspomnę tylko że czas zjazdu na stravie tragiczny ...

To był fajny górski szosowy trip, ale i tak MTB jest lepsze dla mnie :) © JPbike
I tak o 16 dojechałem do noclegowni bez większego zmęczenia, 4 batoniki i 2 bidony z izo starczyły mi :)
Kategoria wysokie szczyty, ponad 100 km, szoska, w górach, poza PL
Sobota, 26 lipca 2014 • dodano: 28.10.2014 | Komentarze 7
Po odespaniu, zrobieniu zakupów i śniadaniu wybraliśmy się pieszo we wiadomym kierunku - do Watykanu. W sumie to raptem kilka km spaceru. Przy okazji okazało się że mieszkaliśmy bliziutko sklepów rowerowych, więc nie mieliśmy problemu ze zdobyciem kartonów do rowerów na podróż powrotną do kraju.

Tutaj nasze rumaki spędziły rzymską noc © JPbike

Do Watykanu szliśmy wzdłuż Tybru i wśród zabytkowych mostów © JPbike

Kolejne stare mosty i widok na Zamek Św. Anioła © JPbike

Główna ulica do Watykanu © JPbike

Z cyklu - ja tam byłem :) © JPbike
Jak widać, troszkę tam popadywało, było przyjemnie ciepło. Kolejka ludzi z całego świata do wnętrza bazyliki oczywiście była i sprawnie się poruszała w stronę bramek i ochrony. Przeszliśmy bez problemów, nie było piknięcia, mimo że nadal mam blachę w obojczyku :). Przy wejściu do bazyliki spotkała mnie niemiła chwila - ochrona nie chciała mnie wpuścić bo okazało się że miałem za krótkie spodenki, a powinny być poniżej kolan. No to Drogbas poszedł sam pozwiedzać, a ja w oczekiwaniu aż kompan wyjdzie wymyśliłem że opuszczę spodenki :). Jak Jarek wrócił to chciał abym założył jego spodenki, nie było gdzie się przebrać, więc opuściłem spodenki tak by zwisały poniżej kolan i faktycznie udało się bez problemu wejść do środka :)
Po zwiedzeniu bazyliki wypogodziło się i wróciliśmy do mieszkania, po drodze wstępując po wspomniane kartony.

Włoska przerwa obiadowa :) © JPbike
Pod wieczór czas trochę pozwiedzać na rowerze Wieczne Miasto i obadać drogę z kwatery na dworzec autobusowy.
Sporo zabytków mijaliśmy po drodze, problem w tym że nie studiowałem przewodników i nie wiedziałem co było czym :)

Taki tam jedyny dokument że po Rzymie rowerowaliśmy :) © JPbike
I tak kręciliśmy, kręciliśmy po takich se rzymskich ulicach, aż w końcu i w trakcie szukania drogi do dworca autobusowego pięknie pobłądziliśmy, tak daleko że tyle czasu zleciało i ... !#^!!#!$^! :). Po drodze, już po ciemku trafiliśmy nawet na jakąś policyjną akcję (!). W końcu się udało dojechać na właściwe miejsce i przy tym coraz lepiej poznawałem kolejne rzymskie ulice.

Godzina 21:30. Przyjemny ciepły wieczór przy Koloseum © JPbike

Troszkę nocnego Rzymu © JPbike
I tak dojechaliśmy do kwatery, wyszedł spory kilometraż stąd na dworzec.
Rowerów nie chcieliśmy znów zostawiać na zewnątrz, więc sprytnie się udało je wnieść na górę.
Natomiast niedzielny dzionek przeznaczyliśmy na pieszą pielgrzymkę by spotkać się z papieżem Franciszkiem.

Niedzielne południe na Placu Św. Piotra © JPbike

Tłumy, tłumy, do tego upalnie © JPbike

No i doczekaliśmy się :) Papież Franciszek pozdrawia ! © JPbike
Po powrocie do mieszkania czas na rozkręcanie rowerów, pakowanie wszystkiego osobno i szczelnie do każdego zakamarka kartonów. Poszło nam sprawnie, tylko jedno ale ... niespodziewanie zjawił się gospodarz i gdy tylko zobaczył nasz porozkręcany sprzęt to widocznie się zaniepokoił, coś po włosku tłumaczył oczywiście na temat rowerów i zadzwonił do swojego polskiego pośrednika, Drogbas wyjaśnił wszystko i gospodarz sobie poszedł. Po spakowaniu mieliśmy burzę mózgów na temat jak dotrzeć z takimi ciężkimi kartonami ze 10 km na miejsce odjazdu autokaru.
Zatem w poniedziałek wczesnym rankiem się zaczęły najbardziej stresujące chwile. Do kartonów mieliśmy słabo umocowane od spodu deseczki z kółeczkami, które szybko zaczęły odpadać i ...!#^!!#!$^!. Taszczenie tego piechotą odpadało i pozostało załapanie taxi. Udało się załapać skodę kombi, ale ... taksówkarz w trakcie jazdy coś tam tłumaczył ze "będzie podwójnie" i po dojechaniu na miejsce chciał za taki kurs aż 70 euro !!! (o tym jak my dwaj się !#^!!#!$^! to nie napiszę, szkoda słów). Jak nadjechał nasz bezpośredni autokar to kierowca dopalający papieroska na widok naszych brzydkich kartonów uśmiechnął się i "k***a, co to jest ?" :) Kolejna dopłata za nadbagaż, wskok do klimatyzowanej kabiny i ponad 24 godziny jazdy do Poznania. Po dojechaniu na miejsce Jarek kolejny raz powiedział że kończy z wyprawami ... :)
I tak oto zakończyła się nasza druga wspólna sakwiarska wyprawa rowerowa.
Dzień czternasty, podsumowanie.
Kategoria do 50 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Piątek, 25 lipca 2014 • dodano: 25.10.2014 | Komentarze 2
Noc, pobudka, śniadanie jakoś minęły nam i czas zwiać stamtąd.
Jarek nadal był #^&!!#$!^%!!, nie miał chęci do jazdy, powiedział nawet że kończy z wyprawami. Mimo tego ruszyliśmy dalej bo Rzym coraz bliżej ...

Ostatnia namiotowa miejscówka. Niby ładnie, w rzeczywistości wśród chaszczy i błotka © JPbike

Włoski klimacik i mijany szoson, mówimy nawzajem "ciao" :) © JPbike

Drogbas wręcz uwielbia zjazdy, to widać i ucieka mi :) © JPbike
Po zjechaniu do pewnej krzyżówki okazuje się że trafiliśmy nie na tą drogę co planowałem. Mapa drogowa jaką mieliśmy zaczynała mnie !!#$!^%!. Trudno i trzeba było trochę nadłożyć km-ów. Przynajmniej mieliśmy kolejne ładne widoczki, takie jakie widać poniżej na fotkach ...

Trip wśród skałek i tunelików © JPbike

Takie tam zakrętasiki, górki i wiadukt © JPbike

No i są wąwoziki :) © JPbike

Mijane jeziorka i winnice też były © JPbike
Po dojechaniu do Attigliano zrobiliśmy postój na którym Jarek, widząc same górki wokół zaproponował abyśmy odpuścili tę walkę z czasem by tegoż dnia dotrzeć do Rzymu i byśmy zrezygnowali z wynajętej właśnie od tego dnia kwatery. Nie zgodziłem się. Ruszyliśmy dalej i okazało się że wg mapy zamiast bocznej prostej była kręta i konkretnie podjazdowa, co oczywiście mi nie pasowało. Zjechaliśmy z powrotem w dół na inną dróżkę, która z kolei się skończyła, a obok była autostrada. Upał wtedy był niezły. Zerknąłem na mapę i powiedziałem kompanowi że poddaję się w dalszym nawigowaniu. Mijała chwila, wróciliśmy do Attigliano, do marketu po piwo, Drogbas postawił i do tego przy kasie poznał miłą dziewczynę z Katowic co tam pracuje. No to opowiedzieliśmy jej o naszej wyprawie i dowiedzieliśmy się że większość dróg wokół prowadzi na autostradę, a z tymi bocznymi to trzeba byłoby się nieźle nakombinować jazdą wokół. Na szczęście pociągi tędy też jeżdżą i jesteśmy uratowani ! :) Dziewczyna ze Śląska napisała nam po włosku na kartce byśmy nie mieli problemów z zakupem biletów i faktycznie po bezproblemowym dotarciu na dworzec poszło gładko, nawet cena przejazdu nie powalała (100 km z rowerem za mniej niż 8 euro od osoby). W oczekiwaniu na nasz skład (jakieś 2 godziny) obaj odzyskaliśmy w miarę dobry humor :)

Tu mieliśmy dość kręcenia po górkach w upale i czekamy na pociąg © JPbike

Włoskie koleje są spoko, to widać © JPbike
W trakcie podróży Drogbas ucinał sobie drzemkę, a ja podziwiałem krajobrazy, faktycznie wokół same góry. Poza tym jak skład wjeżdżał do jednego z wielu tuneli to pierwszy raz w życiu odczułem nagły skok ciśnienia w przedziale. Wszystko przez to że okno było otwarte, a uszy moje ściskało. W sumie ciekawe przeżycie :)

Tutaj Pendolino nie robi wrażenia, a u nas dopiero takie będą :) © JPbike
Zaprawdę powiadam Wam że Rzym już od pierwszego spojrzenia nie zrobił na mnie większego wrażenia. Kręcąc ruchliwymi ulicami od dworca w stronę wynajętej kwatery odczuwałem typowe zachodnie miasto, wielokulturową mieszankę mieszkańców i pełno turystów z całego świata. Tylko te sławne starożytne zabytki jak najbardziej ratują sytuację, więc ...

Cel wyprawy osiągnięty ! © JPbike
Do wynajętej kwatery dokręciliśmy bez większych problemów i na ponad godzinę przed czasem umówionego spotkania z gospodarzem. W trakcie oczekiwania na sąsiedniej ławeczce siedzieli ... podpici Polacy :). Trochę podgadaliśmy (chyba o tym jak oni tam żyją). W końcu zjawił się gospodarz, miły Włoch, rowerów nie pozwolił wnieść na górę, więc po zdjęciu sakw przypięliśmy je (z obawami) do płotka obok masy skuterów i chodem do spoko mieszkania. Zatem rozpakowanie, kąpiel, piesze wieczorne rozeznanie okolicy, zakup browarów i na tym zakończyła się nasza wyprawowa jazda do Wiecznego Miasta.

Wreszcie w rzymskiej kwaterze. Można oblewać ile się chce :) © JPbike
Dzień trzynasty, ostatnie 3 dni.
Kategoria do 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy
Czwartek, 24 lipca 2014 • dodano: 25.10.2014 | Komentarze 2
Noc, pobudka, śniadanie i zwijanie się poszły sprawnie.
Od czasu, gdy odbiliśmy się od adriatyckiego wybrzeża to humory mieliśmy średnie.
A to przez presję czasu, a to przez nieplanowaną trasę, co za tym idzie nie wiedzieliśmy co nas będzie spotykać w drodze do Rzymu.

Nasza nieźle zakamuflowana krzaczorami miejscówka © JPbike

Kręcimy dalej na południe. Krajobraz taki że nie wiem czy to Włochy czy Polska :) © JPbike
Już podczas pierwszego postoju spotkaliśmy rowerzystkę z sakwami - to Tanja z Berlina. Jarek troszkę zna niemiecki i trochę sobie pogadali. Mówiła m.in. że my wyglądamy jak PROsi :). Tanja pokazała mi wydrukowaną mapę podroży, robiła rundkę po środkowych Włochach. Podczas postoju przy markecie Tanja poprosiła mnie bym zerknął na stan napędu jej nietypowego i rzadkiego roweru - masakra, łańcuch miała tak rozciągnięty że nie wiem :)
A gdy wyszedłem z zakupami to Jarka zagadywał miejscowy emeryt, chyba fan kolarstwa, później jeszcze do rozmów dołączyła młoda para - ogólnie było wesoło :)

Nie ujechaliśmy daleko i już mamy miłe towarzystwo :) © JPbike

Trip przez włoskie miasteczka © JPbike
Po dojechaniu do obrzeża Perugii nasze drogi się krzyżowały i czas na miłe pożegnanie z sympatyczną Tanją.

Przerwa na browarka. W cieniu bo gorąco © JPbike

Kolejny konkret podjazd. Będzie padać © JPbike

Perugia. Sporo włoskich miast i miasteczek leży na górce © JPbike

Klimatyczna uliczka w Perugii © JPbike

Jeden z symboli Italii © JPbike

Bez komentarza :) © JPbike

Deszczykowa jazda po pagórach © JPbike

Parujący krajobraz widziany z boku © JPbike

Rozpadało się na dłużej i tu sobie posiedzieliśmy, obiad też tu był © JPbike

Zabytkowa część Todi © JPbike

Drogbas tam w dół rozpędził się na wyboistej (!) drodze ponad 80 km/h ! © JPbike

Taki tam zamek po drodze © JPbike
Się zaczął kolejny, niespodziewanie długi i konkretny podjazd na bocznej drodze. Ledwo co przekroczyliśmy 110 km a Jarek nagle mocno osłabł, a ja byłem tym stanem rzeczy zdziwiony. Trudno, bywa. No to zaczęliśmy szukać miejscówki, mijane na podjeździe kolejne skrawki ziemi z różnych powodów odpadały. Małej kłótni nie brakło. Raz Jarkowi było tak źle że rzucił rower na środku drogi i przy tym łamiąc róg na kierownicy. W końcu, po podjechaniu na jeden z setki okolicznych szczytów udało się coś znaleźć. Paskudne miejsce, przy przeoranym polu i w dodatku na błotnistym podłożu. Drogbas był #^&!!#$!^%!!, więc końcówkę tego dnia uznałem za najgorsze chwile naszej wyprawy.
Dzień dwunasty, dzień czternasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy
Środa, 23 lipca 2014 • dodano: 22.10.2014 | Komentarze 0
Gdy się zbudziłem, wyszedłem z namiotu by zrobić porządek w sakwach to zastanawiałem się czemu tak długo Drogbas dalej spał. Jak się obudził to wyglądał nie najlepiej i nie miał chęci by jechać dalej, wymyślił nawet że może by skorzystać z pociągu do Rzymu. Początkowo nie miałem pojęcia co jest grane. Okazało się że w nocy musiało nieźle napadać, mimo że rano chaszcze wokół były suche. W namiocie, na części gdzie spał Jarek przeciekało na podłogę i kompan chyba przez to nie mógł zasnąć. Sprawdziliśmy namiot od spodu i nic podejrzanego nie znaleźliśmy. Po tym też zacząłem myśleć nad wariantem dalszej jazdy do Rzymu. W końcu jednak udało się pozwijać obozik i ruszyć dalej. No i się zaczęły upały, które jak się później okazało, poza jednym wyjątkiem towarzyszyły nam już do samego końca wyprawy.

Wjeżdżamy do San Marino © JPbike

Główna droga w małym państwie jest konkretnym podjazdem © JPbike

Wjeżdżając pod górkę można dostrzec w oddali Adriatyk © JPbike

Widok na Monte Titano (756 m) © JPbike
Jeszcze w trakcie początkowych km Jarek mocno zostawał w tyle, nie jest z nim dobrze - pomyślałem. Podczas odpoczynku by odsapnąć kompan informuje mnie że musi uciąć 2-3 h drzemkę. No to po podjechaniu i wydostaniu się z miasta zjechaliśmy na niefajne miejsce na postój. Jarkowi nie udało się pospać, nie miał humoru i zaczynał nawet żałować że w ogóle wybrał się na tą wyprawę. To były ciężkie chwile. Mimo tego ruszyliśmy dalej.

Kręcimy dalej. Jak się później okazało - takie górzyste okolice mieliśmy aż do Rzymu © JPbike

Takich zabytków na szczytach było sporo © JPbike

Przerwa na obiad. Ładnie tam, chociaż w Alpach było ładniej :) © JPbike
Po powyższej przerwie Jarek odżył, ulżyło nam i można było spokojnie kręcić dalej :)

Wjechaliśmy do sławnej Toskanii (prowincja Arezzo) © JPbike

Nie spodziewałem się że tego dnia będziemy wjeżdżać na taką wysokość © JPbike
Na szczycie musiałem trochę poczekać na Jarka, a ten jak dojechał to był na mnie zły bo po drodze nie wiedział czy jedzie dobrym kierunkiem i coś tam tłumaczył że ma dodatkowy balast w postaci namiotu. Na pytanie odnośnie przełożenia namiotu do mnie - odmówił.

Widokowy zjazd © JPbike
Po zjechaniu do doliny, skierowaliśmy się zgodnie z mapą na długą prostą. Po drodze mieliśmy ochotę na pizzę, ale okoliczne knajpki właśnie zamykali, ledwo zdążyliśmy przed zamknięciem sklepu kupić pieczywo. I tak kręciliśmy dalej, szukając miejscówki. Po krótkich poszukiwaniach coś się znalazło tuż przy drodze i obrośnięte krzaczorami wokół. Zatem po rozbiciu namiocika jeszcze kolacyjka i spać.
Dzień jedenasty, dzień trzynasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy
Poniedziałek, 21 lipca 2014 • dodano: 14.10.2014 | Komentarze 3
Nazajutrz Drogbas poinformował mnie że coś tam w nocy popadywało, faktycznie poranek był pochmurny, a chaszcze wokół mokre. Więc zwinęliśmy namiot i przenieśliśmy się do poniższego miejsca na boisku.

Pochmurny poranek, godz. 6:52. Tu się schowaliśmy © JPbike

Czas na śniedanie, smarowanie napędu i można kręcić dalej © JPbike
No i ruszyliśmy, w dalszym ciągu cały czas lekko w dół i wśród widocznych na poniższych fotkach górskich krajobrazów.




W końcu się wypłaszczyło i bez rewelacji dojechaliśmy do okolic Wenecji.

Okolice Wenecji. Typowe włoskie miasteczko © JPbike
Gdy tylko zbliżyliśmy się do wybrzeża to w Mestre się zaczęło kolejne błądzenie i szukanie właściwej drogi.
I tak trochę czasu zleciało, w końcu się udało trafić na tą drogę, i nagle zauważyliśmy przy barze dwóch Polaków i to też rowerowych podróżników. Po poznaniu się - to Robert i Wojtek z Łódzkiego i okazało się że tez jadą w stronę Rzymu i po tym jeszcze dalej, pozazdrościć im tyle wolnego czasu (studenci). Więc zagadujemy się na wspólną dalszą jazdę. Droga przed nami okazała się bardzo długą prostą i to płaską, napieraliśmy wprost konkretnie i ze zmianami. Najbardziej z takiego tempa zadowolony był oczywiście Drogbas :)

Jak dobrze spotkać rodaków i to też rowerowych wyprawowiczów :) © JPbike

W okolicach adriatyckiego wybrzeża kręciliśmy w czwórkę i to dość szybko © JPbike

Przerwa obiadowa przy opuszczonym warsztacie. Znalazłem tam klasyczną ramę na szoskę, tylko jak zabrać ? © JPbike

Tu, w pobliżu naszej drogi wspólnie rozbiliśmy obóz. Spoko miejscówka © JPbike
Dzień dziewiąty, dzień jedenasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy