Info o mnie.
- przejechane: 183891.30 km
- w tym teren: 66337.10 km
- teren procentowo: 36.07 %
- v średnia: 22.61 km/h
- czas: 337d 01h 48m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

Kategorie
-
Bike Maraton - 39
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1181
do 50 km - 1232
do/z pracy - 278
dron - 64
dzień wyścigowy - 250
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 55
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 179
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 288
podium, te szerokie też - 36
podsumowanie - 11
pomiar czasu - 67
ponad 100 km - 244
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 107
Solid MTB - 30
sprzęt - 49
szoska - 454
Uphill race - 8
w górach - 313
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 400
wyprawy - 70
wysokie szczyty - 35
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20

Black Peak

Canyon Endurace



archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2025, Sierpień - 11 - 19
2025, Lipiec - 8 - 16
2025, Czerwiec - 9 - 20
2025, Maj - 10 - 20
2025, Kwiecień - 8 - 21
2025, Marzec - 10 - 24
2025, Luty - 8 - 16
2025, Styczeń - 7 - 13
2024, Grudzień - 15 - 38
2024, Listopad - 7 - 15
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 95
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 96
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14

















Wpisy archiwalne w kategorii
ponad 100 km
Dystans całkowity: | 30114.21 km (w terenie 4727.00 km; 15.70%) |
Czas w ruchu: | 1309:59 |
Średnia prędkość: | 22.99 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
Suma podjazdów: | 95088 m |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 148 (86 %) |
Liczba aktywności: | 244 |
Średnio na aktywność: | 123.42 km i 5h 22m |
Więcej statystyk |
Sobota, 1 marca 2014 • dodano: 01.03.2014 | Komentarze 9
Od 12 i przy bardzo fajnej pogodzie, no takiej że wyruszyłem na trasę odziany w krótkie gacie (z nogawkami), krótką koszulkę, na to zwykłą bluzę, no i letnie rękawiczki z długimi. Dojazd na Dziewiczą najkrótszym wariantem - Rusałka, Sołacki, obrzeże Cytadeli, most Lecha, rejon dawnej Strzelnicy, Koziegłowy i Kicin (20 km).
Się zaczęło przepalanko na tamtejszych rundkach XC. Na pierwszym kółku dwa razy zabłądziłem, a to przez liście zakrywające ścieżkę, ogólnie było suchutko. Tętno elegancko skoczyło do moich sportowych wartości, cały czas samopoczucie miałem świetne, co mnie dziwiło jak na początek treningów przepalankowych :) Mój nowy 27.5-er dosłownie wymiatał zarówno pod górę, jak i w dół, w zakręty zarówno te szybkie jak i ciasne wchodził tak miło że banan z twarzy nie schodził :) W sumie pokonałem 4 kółka, na początek starczy. Po tym udałem się najpierw duktami Zielonki (raz musiałem pokonać spory błotny podkład), asfaltami przez Mielno, Wierzonkę (mijałem tatę Grigora na czerwonym rowerze), Karłowice, Kowalskie, Biskupice, częściowo trasą poznańskiego BM i dalej znanym mi terenowym odcinkiem z pagórkami do Pobiedzisk i tak zajechałem pod rezydencję Asi i Marcina z córkami na kawkę i przepyszny sernik, którego wyżarłem ze połowę :) Było bardzo miło :)
Przytrafiła mi się również pierwsza w życiu próba na rolkach - dwie pierwsze próby zakończyły się problemami z utrzymaniem równowagi i w obu przypadkach wypadłem z rolek. Trzecia próba była już udana i szybko złapałem rytm kręcenia w miejscu :)

Błyskawicznie opanowałem jazdę na rolkach. Tu nawet kręcę idealnie prosto :) © JPbike

Fotki JPbike'a pozującego przy nowym rowerku jeszcze nie było, więc jest :) © JPbike
Zarówno Marcin, jak i Asia, oraz ich sąsiad biniu wypróbowali mojego nowego rumaka. Po tym jeszcze ciepła herbatka i nastał czas na 37 km powrót do domu. Wspaniały sernik dał mi tyle energii, że tak fajnie się pomykało na terenowo (z dziurami) - asfaltowej nawierzchni. Po dokręceniu nad Maltę zapadały już ciemności, a ja bez lampek i pozostał mi głównie chodnikowy trip pod dom, do którego dotarłem zadowolony z udanego rowerowo-towarzyskiego dnia o 18:20.
No i jest pierwsza stówka w sezonie 2014 :)
Puls - max 175, średni 140
Przewyższenie - 1045 m, z czego 650 m na Dziewiczej XC :)
Kategoria ponad 100 km
Niedziela, 1 grudnia 2013 • dodano: 01.12.2013 | Komentarze 14
Tradycją stało się organizowanie bikestatsowych zawodów.
Dla wszystkich uczestników to świetna zabawa w doborowym gronie, jak i dobra okazja by poznać swoją aktualną kondycję.
Tym razem Asia z Marcinem i córkami, oraz znakujący pętelkę Sebastian zorganizowali II Otwarte Mistrzostwa Pobiedzisk w MTB.
Dla mnie ten dzionek zaczął się dość wcześnie, pobudką o 7:30.
Średnio kolarskie śniadanie wciąłem i można jechać nad urocze Jezioro Brzostek.
Najpierw spod domu na pobliski Stadion Lecha, tam zajechał z Buku super facet na rowerze – Jurek.
We dwójkę kręciliśmy przez miasto nad Maltę, gdzie zajechali również Krzychu i Mariusz.
I tak czteroosobowy peletonik ruszył po błotnisto-terenowo-asfaltowej nawierzchni na miejsce spotkania.
Pomykając tędy były chwilowe sprinty, nawet Jurek dawał czadu, rewelacja jak na tak starego faceta :)
Wiatr tak nam sprzyjał że nad Jezioro Brzostek zajechaliśmy miło, przyjemnie i bez zadyszki.

Humory na dojazdówce dopisują. To widać :)© JPbike

Zajechaliśmy na miejsce. Imprezę czas zacząć© JPbike

O takie piękne pucharki będziemy walczyć© JPbike
Próbne okrążenie – Pięciokilometrowa fajna pętelka taka sama jak rok temu, z tą różnicą że tegoż dnia mieliśmy parę fragmentów ze sporymi podkładami grząskiego błota. Przejechanie tędy bez glebki/podpórki dawało satysfakcje - urok MTB. No i nie zabrakło widoku z zerwanymi oznaczeniami, a w jednym miejscu ktoś obrócił strzałkę ...

Ekipa ścigantów na chwilę przed odpaleniem© JPbike
1 okrążenie – Ruszyłem bez napinki z tyłu stawki, by po krótkim czasie znaleźć się na 5 pozycji, za z3wazą, klosiem, krzychem i Rodmanem. Na arcybłotnym odcinku raz mocno zachwiało równowagą, wybroniłem się dzięki technice. Mariusz widocznie zaatakował, zaczął liderować i uciekać (sprawka 29”, czy jego nóg ?). I tak utworzyła się trzyosobowa grupka (krzychu, Rodman i ja). Po drodze wyprzedziliśmy z3wazę. Na zjeździe, tuż przed linią mety wyprzedziłem Rodmana.

Zacięta i wyrównana rywalizacja na całego :)© JPbike

To tu wyprzedziłem Rodmana© JPbike
2 okrążenie – Jadę tuż przed krzychem, a Rodman czai się za mną raz blisko, raz troszkę dalej. Pamiętając że rok temu porządnie się przepaliłem na ostatnim kółku, tym razem na tym okrążeniu cały czas kontroluję sytuację i tętno (bez pulsaka, na wyczucie). Gdzieś na końcówce tegoż kółka wyprzedzam krzycha i 2 pozycję mam w kieszeni, ale wiem że łatwo nie będzie.
3 okrążenie – Wyciskam z siebie sporo, momentami nieźle się grzeję. Jadący ze sekundę lub dwie za mną Krzychu widocznie walczy na całego. W pewnym momencie przede mną pojawia się sylwetka klosia ! Podejmuję atak z całych sił, ciężko idzie, omal nie łapię skurczów. A na najstromszym podjeździku uświniony błotem łańcuch się zaciąga i zmuszony jestem na szczyt zbutować. Dogania i wyprzedza mnie krzychu, który po krótkiej chwili również ma problemy z zaciągającym łańcuchem i czającymi się skurczami, co skrzętnie wykorzystuję i wyprzedzam kolegę. Cisnę i tak oto dowożę do mety wicemistrzostwo Pobiedzisk :)

Pierwsza czwórka świeżo po rywalizacji© JPbike

Jurek polał do pucharków coś wyskokowego i NA ZDROWIE :)© JPbike

Ognisko, kiełbaski, zupka, placek, wesołe pogaduszki - czego chcieć więcej ? :)© JPbike

Klimatyczna miejscówka. Było SUPER FAJNIE !© JPbike
Powrót z zawodów okazał się masakrycznie ciężki. Ja, klosiu i krzychuuu86 musieliśmy stoczyć walkę z pokaźnym wmordewindem, taplanie w błotku też było. Jak na twardzieli przystało, udało nam się spoko dotrzeć do Pyrlandii.
Podsumowując – kolejne świetne zawody perfekcyjnie zorganizowane, nawet niefajna pogoda nie popsuła super zabawy.
Dzięki wszystkim za wspólne chwile, do następnej imprezy, wiadomo jakiej :)
Galeria 57 fotek z mojego aparacika - jest TUTAJ.
Kategoria podium, te szerokie też, bikestatsowe zawody, ponad 100 km, w towarzystwie, XC
Niedziela, 25 sierpnia 2013 • dodano: 26.08.2013 | Komentarze 2
Uklejnica - Poznań.
Start o 14:30, w domu o 22:40.
Jazda bez przygód, bez błądzenia.
Testowałem metodę postojów co 30-35 km i dojechałem bez zmęczenia.
No i najważniejsze - wiaterek mi sprzyjał :)
Kategoria ponad 100 km
Niedziela, 28 lipca 2013 • dodano: 27.10.2013 | Komentarze 4
Noc, pobudka i śniadanie przebiegły bezproblemowo.
Miejsce gdzie rozbiliśmy namiot, kilkanaście metrów od drogi nie robiło wrażenia na przejeżdżających rowerzystach, więc Holandia jest spoko, póki coś się znajdzie.

Nasza ostatnia namiotowa miejscówka© JPbike
Czas się ruszyć na ostatni dłuższy trip naszej wyprawy.
Wszędzie dookoła płaściutko, niektóre miejsca po których żeśmy jechali znajdują się poniżej poziomu morza …

Typowy holenderski krajobrazik© JPbike

Mostu nie ma i przeprawiamy się przez rzekę tunelem© JPbike
Holenderskie ścieżki rowerowe są tak świetnie oznakowane że mapa jest zbędna.

W Rotterdamie. Barki mieszkalne© JPbike

Ci Holendrzy to mają pomysły na przechowanie auta :)© JPbike

Statek muzeum "Rotterdam"© JPbike

Pamiątka z Tour de France© JPbike

Podziwiamy widoki z wielkiego mostu© JPbike

Stary port z muzealnymi eksponatami. Wszystkie zadbane© JPbike

Oryginalny parking rowerowy© JPbike

Jedziemy dalej przyjemną rowerówką przez holenderskie miasteczka© JPbike

Nie wiem jak to zrobili że tutaj nic nie przecieka na rowerówkę :)© JPbike

Na pewnej stacji dostaliśmy darmową kawę :)© JPbike

Spotkanie z rowerowym turystą. Spoko gość :)© JPbike

Jeden z symboli Holandii. Ten jest zamieszkały© JPbike

Ścieżki rowerowe mają nawet własne przejady kolejowe© JPbike
W relacji opisującej dotarcie do Paryża pisałem o tylnym kole Jarka, które popękało przy nyplach i nabrało niezłego bicia bocznego. Dla tych co chcieliby to krzywe kółko zobaczyć – specjalnie nagrałem filmik :)

Takich wodnych widoczków mieliśmy sporo© JPbike

Pełny luzik. Amsterdam już bliziutko :)© JPbike

Tu się wykąpaliśmy i spotkaliśmy parę Polaków© JPbike

Po pokonaniu 2400 km końcowy cel wyprawy osiągnięty :)© JPbike

Pełna kulturka na ciągu knajpkowo-pieszo-rowerowym :)© JPbike

Mój obładowany na tle masy holenderskich mieszczuchów© JPbike

Typowy Amsterdam (1)© JPbike

Typowy Amsterdam (2)© JPbike

Dobijamy do centrum© JPbike

To duże coś za mną to nic innego jak parking rowerowy :)© JPbike

Masakra, ile tu rowerów ?© JPbike

Nie wiem jak w tym gąszczu można odnaleźć swoj rower :)© JPbike
Będąc w centrum Amsterdamu dokręciliśmy do starej przystani, wśród barek mieszkalnych.
Dokładnie ze 100 metrów stąd znajduje się parking, skąd jutro ruszy autokar do Polski.
I tam urządziliśmy dłuższą przerwę na spożycie resztek jedzenia, jakie zostały nam w sakwach.

Czas na toast za udaną wyprawę :)© JPbike
Powoli zapadał zmrok, czas pomyśleć o kartonach do zapakowania ekwipunku i rowerów na jutrzejszą drogę powrotną.
Nie ujechaliśmy daleko i coś na małym osiedlu się znalazło. Przy ładowaniu było wesoło :)

Drogbas melduje zakończenie akcji poszukiwania kartonów :)© JPbike
Po powrocie na starą przystań postanawiamy że osobno pozwiedzamy wieczorny Amsterdam.
Po prostu jeden jedzie, a drugi pilnuje sakw. Pierwszy po nocnych uliczkach pokręcił JPbike.

Wieczorny Amsterdam (1)© JPbike

Wieczorny Amsterdam (2)© JPbike
Gdy nastała kolej na Drogbasa to po pewnej chwili podeszła do mnie właścicielka barki, która dopiero co przyjechała i poinformowała mnie że mam wiać stamtąd. Nieładnie. No to przeniosłem się kawałeczek dalej, a tu kolejna osoba mnie zaczepiła – to stróż parkingowy. Również i ten facet chciał abym opuścił miejsce. Jak Jarek wrócił z nocnego kręcenia i dowiedział się o zaistniałej sytuacji to … #%^&!!#$!^%!. Trudno, kartony ukryliśmy w krzaczorach i pojechaliśmy gdzieś dalej. Zaniosło nas na prom, po przeprawieniu na drugą stronę dokręciliśmy na jakieś osiedle, tuż przy brzegu rzeki i po jakimś czasie postanawiamy zdrzemnąć w samych śpiworach na betonowym murku oporowym :)
MAASDAM – Rotterdam – ... - Amstelveen – AMSTERDAM (cała trasa ścieżkami rowerowymi).
Dzień piętnasty, dzień siedemnasty (ostatni).
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Piątek, 26 lipca 2013 • dodano: 14.10.2013 | Komentarze 8
Noc spędzona bez rozbijania namiotu w barku nie należała do przyjemnych.
Kiepsko, wręcz fatalnie się spało, co jakiś czas to się budziłem, to jakieś robale atakowały …
Poranek był pochmurny, zwiastowało deszczyk i przyjemną temperaturę do jazdy.

Tu, w pustym barku spaliśmy, a raczej próbowaliśmy spać :)© JPbike

Te ptactwo całą noc hałasowało i Drogbas chce im dokopać :D© JPbike
I tak my obaj kompletnie niewyspani zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy się i zaczęło padać …

Nasza miejscówka w parku rekreacyjnym w Oudenaarde© JPbike

Darmowa energia elektryczna, komórki można podładować© JPbike

Trochę popadało i tak oto spędziliśmy barową pogodę :)© JPbike
W końcu, około południa przestało padać, rozpogodziło się i można jechać dalej.
Tegoż dnia mamy w planach dotrzeć do granicy z Holandią, a to wszystko przez brak miejsca na rozbicie dzikiego obozowiska w Belgii. Po drodze robimy zakupy w Lidlu – ceny żywności podobne jak do francuskich, czyli wysokie.

Te pasy po prawej to ścieżki rowerowe, nawet na drodze ekspresowej© JPbike

A tutaj, po lewej to podziwiamy siedzibę BMC Racing© JPbike

W Gent. Nawet podczas remontu rowerówka ma swój pas ruchu (to żółte) !© JPbike

Przerwa obiadowa na przedszkolnym podwórku© JPbike

Zamek Cortewalle w Beveren. Tu odpoczywaliśmy© JPbike

Czarnoskóre mieszkanki nie tylko Antwerpii są ładne i to na rowerkach :)© JPbike

Dotarliśmy do centrum Antwerpii, trzeba tylko przekroczyć Skaldę© JPbike

Wielka ta Skalda, zastanawiamy się gdzie jest jakiś most© JPbike
No właśnie, gdzie jest most ? Na mapie widać a w realu nie ma. Po krótkim czasie oświeciło mnie, bo po drodze widziałem ludzi na rowerach jadących w stronę jakiegoś budynku blisko brzegu rzeki – może tunel ? Okazało się że mam rację. Dużą i bezszelestną windą zjeżdża się 31 metrów w głąb ziemi.
Fajne wrażenia. Jarek był przerażony bo chyba się boi długich i głębokich tuneli :)

Drogbas tutaj wystrzelił do przodu jak torpeda :)© JPbike

Wbrew pozorom Jarek jest przerażony bo jesteśmy 31 metrów pod ziemią© JPbike
Gdy tylko wyjechaliśmy na powierzchnię to oczom od razu ukazała się super klimatyczna starówka.
Jarkowi tak się tam podobało że doszło nawet do tego: „jak wygram w lotto to tutaj się przeprowadzę” :)
Poniżej zapodaję parę fotek owego Starego Miasta w Antwerpii.





Po Antwerpii trochę pokręciliśmy, i też trochę mieliśmy błądzenia w wydostaniu się z dużego miasta na właściwy kierunek, znów pomocna była nawigacja w telefonie Jarka. Po drodze dopadł nas przelotny deszcz, który przeczekaliśmy pod wiaduktem.
Dzień powoli dobiegał końca, czas myśleć o rozbiciu namiotu. Będąc niedaleko granicy z Holandią skusił nas nieduży teren leśny i żeśmy skręcili w głąb lasu. Po ujechaniu ze kilometra jakieś niefajne miejsce wypatrzyliśmy, a tutaj z bocznej ścieżki nadszedł facet z karabinem i poinformował że to posiadłość prywatna …
Drogbas się #%^&!!#$!^%!. I tak trzeba było jechać dalej. Po drodze, już po ciemku zaliczyliśmy standardową kąpiel na małej stacji. W końcu, około północy udało się dotrzeć do granicy belgijsko – holenderskiej i czas szukać miejsca na obozik. W ciemnościach ciężko szło szukanie, była lekka mgła, kilka miejsc nadawało się do bani, a tu blisko szosa, a tu blisko gospodarstwo, a tu jakieś gówno … Dokręciliśmy do rogatek Roosendaal i wreszcie coś się znalazło i świetnie ukryte w gąszczu drzew. Rozbijamy namiot i spać. Do oporu.
OUDENAARDE – Gent – Lochristi – Lokeren – Sint Niklaas – Beveren – Antwerpen – Brasschaat – Wuustwezel – Essen – granica B/NL – Nispen - ROOSENDAAL
Dzień trzynasty, dzień piętnasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Czwartek, 25 lipca 2013 • dodano: 10.10.2013 | Komentarze 8
Pobudka i zwijanie obozowiska na pastwisku u rolnika przebiegły spoczko.
Śniadanie i kawę spożywamy na tarasie i dzięki temu mamy okazję bliżej się poznać.
Okazuje się że mili Francuzi mają kogoś ze swojej rodziny w Polsce !
No, nawet nam zaproponowali byśmy jeszcze jeden dzień u nich spędzili, ale niestety musimy jechać dalej, by dotrzeć zgodnie z planem do Amsterdamu i nigdy nie wiadomo, co nas jeszcze może spotkać na trasie.

Miły początek dnia. Śniadanie u francuskiej rodziny :)© JPbike
Wymieniliśmy się adresami, dostaliśmy po piwku, pożegnaliśmy się i czas kręcić korbami dalej.
Tegoż dnia mamy w planach dotarcie do sławnego Roubaix i przekroczenie granicy francusko - belgijskiej.
I tak ujechaliśmy ze godzinkę i mamy długo oczekiwany widok – na własne oczy widzimy jak pędzi to TGV :)

Wypasiona infrastruktura sławnego TGV© JPbike
Nagrałem również filmik pokazujący prędkość TGV w porównaniu do autostradowej jazdy TIR-ów :)
Na jednym z paru wiaduktów trochę sobie żeśmy posiedzieli i popatrzyli na te pędzące co kilka minut (!!!) składy.
Faktycznie, prędkość mają taką że wystarczy wydusić z siebie dwa-trzy słowa i pociągu już nie widać :)

Ano, jedzie się SUPER :)© JPbike

Centrum Douai. Tu mielismy przyjemny chłodek :)© JPbike

Ładna rowerówka, prawda ? :)© JPbike

Jeden z symboli Francji. Te autko można kupić :)© JPbike

Zdaje się że Drogbas mówi francuskim krowom - "ja wam ..." :D© JPbike

Przerwa bez ograniczenia szybkości spożywania browarka :)© JPbike

Coraz więcej szosonów spotykamy. A my gorsi ? Gonitw tak pod 35 km/h nie brakowało :)© JPbike

Tego miasta nie trzeba przedstawiać. Ja też tam dotarłem na własnych siłach :)© JPbike

Te barierki nie pozwoliły nam honorowo wjechać na sławny welodrom :(© JPbike

Fragmenty welodromu w Roubaix© JPbike

Spotkanie z zawodowcem, który ma na koncie udział w TdF !© JPbike
No i po siedmiu wspaniałych dniach spędzonych we Francji wjechaliśmy do Belgii. Szosa graniczna, którą jechaliśmy nie była w ogóle oznaczona, żadnej tablicy nie było, jedynie inne znaki drogowe i inne tablice rejestracyjne wskazywały zmianę kraju.
Muszę przyznać że Francja widziana z wysokości siodełka rowerowego mi się bardzo spodobała i zapewne tam jeszcze wrócę z rowerem, a najlepiej na alpejsko-pirenejskie podjazdy :)

Nie wiedziałem że w Belgii można spotkać takie cudo sztuki rowerowej© JPbike

Centrum Avelgem© JPbike

Nasza kąpiel. Dziwny język tutaj mają, bo zamiast wody pryskały jakieś płyny :D© JPbike
Już pierwsze belgijskie kilometry, mijane krajobrazy, wioski w których domy rzucają się w oczy - mieszkańcy muszą być bardzo bogaci i sadzą nawet palmy w ogródkach przy domach :) dały nam do zrozumienia że tutaj to będzie bardzo ciężko o jakieś miejsce na obozowisko. Belgia to mały kraj i praktycznie każdy skrawek ziemi, nawet większy i mniejszy lasek jest wykorzystany niemal na maxa.
Po dojechaniu do Oudenaarde powoli zapadał zmrok, zatrzymaliśmy się w dużym parku rekreacyjnym nad jeziorem. Było sporo dyskusji odnośnie noclegu i ostatecznie zdecydowaliśmy się przenocować w … pustym tropikalnym barku i to bez rozbijania namiotu. Po powrocie do Poznania okazało się że to był nasz najgorszy nocleg podczas wyprawy …
BOUCHAVESNES BERGEN – Bapaume – Ecoust Saint Mein – Dury – Tortequesne – Douai – Waziers – Raches – Faumont – Pont a Marcq – Fretin – Peronne en Melantois – Sainghin en Melantois – Villeneuve d’Ascq – Forest sur Marque – Hem – Roubaix – Wattrelos – granica F/B – Estaimpuis - Avelgem – Kerkhove – Berchem – Melden – Leupegem - OUDENAARDE
Dzień dwunasty, dzień czternasty.
Kategoria wyprawy, w towarzystwie, poza PL, ponad 100 km
Środa, 24 lipca 2013 • dodano: 02.10.2013 | Komentarze 3
Pobudka tegoż dzionka o 9.
Śniadanie, pakowanie i można jechać dalej.

Nasza francuska miejscówka podczas dwunastego dnia podróży© JPbike
Po ruszeniu, w dalszym ciągu decydujemy się kierować po strzałkach trasy Paris-Roubaix.

MY to żeśmy tędy pomykali trasą Paris - Roubaix. Premia górska też była :)© JPbike
Po ujechaniu niezłego kawałka trasy kolarskiego klasyka stwierdzam że znaleźliśmy się poza zasięgiem wydrukowanej mapy z naszą trasą do Amsterdamu, więc robię korektę przy pomocy nawigacji w telefonie Jarka i bardzo sprawnie wracamy na zaplanowaną trasę.

Po przejechaniu 1823 km kapcioszek u mnie złapany :)© JPbike

Katedra Notre-Dame w Noyon© JPbike

Nasza klasyczna przerwa na obiad :)© JPbike

Wzdłuż kanału. Tutaj się odświeżyliśmy :)© JPbike

Terenowy fragmencik też był© JPbike

We Francji takich cmentarzy z czasów obu wojen jest sporo© JPbike

Przejazd przez Peronne© JPbike
W pewnym momencie po ujechaniu ponad 110 km, na interwałowym odcinku szosy, odświeżony po kąpieli w kanale Drogbas niespodziewanie zapytał czy możemy szukać miejscówki. Już ? :) OK, nie ma sprawy i skręciłem w głąb dużego pola, by coś znaleźć i po krótkim czasie znalazłem bez problemu kawałek trawnika na skraju pola z paroma drzewami obok. Gdy tylko wróciłem po partnera i dotarliśmy na miejscówkę to niespodziewanie natrafiliśmy na spacerujących właścicieli tutejszego rozległego pola. Gospodarze okazali się super miłymi ludźmi, bez problemu żeśmy się dogadywali i zaproponowali nam miejsce na obozowisko, na ogrodzonym pastwisku.
Dostaliśmy nawet troszkę przekąsek i … dobre piwo !

Noclegownia na pastwisku u rolnika :)© JPbike
NEUFVY SUR ARONDE – Gournay sur Aronde – Ressons sur Matz – Mareuil la Motte – La Plaine – Thiescourt – Noyon – Roiglise – Roye – Marcheleport – Villers Carbonnel – Peronne – BOUCHAVESNES BERGEN
Dzień jedenasty, dzień trzynasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Wtorek, 23 lipca 2013 • dodano: 23.09.2013 | Komentarze 0
Wczorajsza impreza z dużą ilością % i do tego upalne dni, jakie wtedy we Francji panowały spowodowały że zdecydowaliśmy się dłużej pospać i wyruszyć w dalszą trasę wyprawy późniejszą porą. Tegoż dnia po śniadaniu na niebie pojawiły się chmury i odgłosy zwiastujące burzę.
Jarek i Michalina postanowili skorzystać z zaplecza sanitarnego na kempingu obok, przy tym podładowaliśmy telefony, a ja zająłem się zwinięciem obozowiska.
Gdy skończyłem i wpakowałem wszystko do sakw i to zaczęło pokropywać. Ale ulga po tych upałach.
Po pożegnaniu z Michaliną w końcu udało się ruszyć.

Nasza paryska miejscówka. Tu spędzilismy dwie nocki© JPbike
Zanim opuścimy Paryż to koniecznie trzeba jeszcze raz przejechać przez ścisłe centrum i tak też uczyniliśmy.

Łuk Triumfalny w całej okazałości© JPbike

Ślubna sesja zdjęciowa na Polu Marsowym, pod Wieżą Eiffla© JPbike

Nad Paryż nadchodzi oberwanie chmury© JPbike

Lunęła ulewa i schowaliśmy się w przystanku© JPbike

W Paryżu jest mnówsto motocykli i skuterów wszelakiej marki© JPbike
Dzięki wydrukowanym i dość dokładnym mapom, z Paryża wydostajemy się bardzo sprawnie.
Dalsza trasa, przez francuskie wioski i miasteczka przebiega przyjemnie, po opadach temperatura spadła do optymalnych wartości i tak już zostało do końca naszej wyprawy. Tylko jeździć :)
W pewnym momencie przypadkiem zauważamy namalowane na asfalcie strzałki z napisem „RO”, szybko stwierdzamy że to nic innego jak sławny klasyk Paris – Roubaix. Okoliczni mieszkańcy to potwierdzają i robię korektę trasy tak, by jak najdłużej jechać tędy i poczuć się podczas jazdy jak Fabian Cancellara, albo Michał Kwiatkowski :)

Jedzie się tędy wspaniale i do tego znikomy ruch na drodze. Luz :)© JPbike

Te oznaczenie to nic innego jak sławna trasa klasyka Paris - Roubaix :)© JPbike

Super klimatyczna francuska wioska© JPbike

Przerwa na Heinekena. Ja to lubię takie chwile :)© JPbike

Kąpiel Drogbasa na skraju wielkiego pola :)© JPbike

Kościółek w Neufvy sur Aronde© JPbike
Po przekroczeniu stówki i nastaniu wieczorowej pory zaczynamy szukać miejscówki.
Pierwsza, na trawiastym i ogrodzonym pastwisku mi nie pasowała, więc ujechaliśmy kawałek dalej pod górkę i coś w miarę fajnego się znalazło. Drogbas coś tam mówił że słyszał samoloty w okolicy.
Rozbiliśmy namiot, czas na kolacyjkę i pora spać.
PARIS – Sarcelles – Chaumontel – Chantilly – Creil – Rieux – Sacy le Grand – Avrigny – Bailleul le Soc – La Neuville Roy – Moyennneville – NEUFVY SUR ARONDE
Dzień dziesiąty, dzień dwunasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy
Środa, 17 lipca 2013 • dodano: 09.08.2013 | Komentarze 8
Poranek piątego dnia przebiegł spoko, śniadanko, kawa, wrzutka sprzętu do sakw i myk w dalszą drogę. Podczas tegoż etapu czekał nas przejazd przez częściowo znane mi pagórkowate okolice Frankfurtu nad Menem, pięć lat temu rowerowałem tam, podczas pobytu u ciotki i wujka.

Pobudka ! Miejscówka przy ambonie, w zalesionym wzgórzu© JPbike

Szuterek zjazdowy z naszej noclegowni, tam na dole Fulda© JPbike
Podczas powyższego zjazdu, na uskoku przy belce odwadniającej Jarkowi wypięła się z bagażnika sakwa (urwany dolny zaczep), przymusowy postój na poprawę zamocowania i można było jechać dalej.

Szosa w dalszym ciągu pagórkowata. Mi się podobała© JPbike
Po zrobieniu zakupów w najbliższym markecie spotkaliśmy miłego rowerzystę, troszkę gadki i gość spytał czy pomóc w orientacji, nie trzeba bo wszystko na mojej mapie się zgadzało.

Camping w Nieder-Moos, wypełniony do ostatniego miejsca© JPbike
W pewnym momencie Jarek wyraźnie miał dość podjazdów i zapytał mnie „kiedy to się skończy ?” ...
Uff, kompan odżył, gdy tylko zaczęliśmy pokonywać długi zjazd :)

Przejazd przez kolejne ładne niemieckie miasteczka© JPbike
Po jakimś czasie ponownie pokonywaliśmy kolejne pagóry, było troszkę błądzenia na lokalnych drogach, aż w końcu na horyzoncie pojawiło się oczekiwane przeze mnie nieduże i dobrze mi znane pasmo górskie Hoch Taunus.
Jarek od razu zapytał czy będziemy tam wjeżdżać, na najwyższy 879 metrowy szczyt :)

W drodze do Frankfurtu nad Menem. W oddali wspomniane góry© JPbike
Po dokręceniu do Bad Vilbel skierowałem nas na miłą i znaną mi ścieżkę rowerową wzdłuż rzeczki Nidda. Po drodze trzeba było zarządzić postój, Drogbas zgłaszał zmęczenie upałem i podjazdami, brakło możliwości kąpieli. Pojawiły się pierwsze wątpliwości odnośnie powodzenia wyprawy. Cóż, trzeba być twardym, a nie mientkim. Po jakimś czasie udało się ruszyć dalej, zaliczając dwa postoje przy wodopojach. I tak dojechaliśmy do Frankfurtu nad Menem.
Zaproponowałem przejazd przez centrum i starówkę. Jarek nie chciał, doszło nawet do małej sprzeczki na temat zwiedzania, na szczęście zakończonej pogodzeniem.

Przerwa przy sklepie. Picia mam tyle że to prawie cysterna :)© JPbike
Jak już wspominałem - we Frankfurcie nad Menem mieszkają ciotka z wujkiem. Podczas planowania wyprawy był pomysł na nocleg u rodziny, ale akurat wtedy mieli zaplanowane wakacje nad polskim morzem.
Po zakupach jazda dalej. Znów błądzenie w wydostaniu się na właściwą drogę.
Tak się złożyło że moja intuicja skierowała nas na ścieżki rowerowe prowadzące w góry Hoch Taunus, w sumie dobrze, bo wiedziałem gdzie jesteśmy i gdzie jechać dalej :)

Każdy wodopój był dla nas zbawieniem :)© JPbike

Coś dla zawiedzonych brakiem fotek z centrum Frankfurtu nad Menem© JPbike

Panie i panowie, to własnie w tamtych górach zaliczyłem swój debiut maratonowy :)© JPbike

Jeszcze jedno spojrzenie na Hoch Taunus, dla sentymentu :)© JPbike

Wypaśny sklep rowerowy na rogatkach Frankfurtu nad Menem© JPbike
Ponieważ wcześniej ustaliliśmy że tegoż dnia jeszcze za widna zaczniemy szukać miejscówki na rozbicie obozu, by trochę odpocząć i szybciej iść spać, to po przekroczeniu miasteczka Weilbach skręciliśmy na częściowo zalesione pole i po krótkich poszukiwaniach znalazł się wykoszony skrawek ziemi, całkiem przyjemny. Niepowtarzalną atrakcją był widok podchodzących do lądowania na wielkim frankfurckim lotnisku dużych samolotów. Niemal bez przerwy w ciągu jednej minuty można było podziwiać aż kilka sztuk. Fajne wrażenia :)

Tak, co chwila cos tam leciało w stronę pasa do lądowania :)© JPbike

Miny świadczą że dzień był ciężki. Jeszcze tylko obiadokolacja i spać© JPbike
HARMERZ – Giesel – Hosenfeld – Gedern – Ortenberg – Stockheim – Florstadt – Karben – Bad Vilbel – Frankfurt am Main – Eschborn - Schwalbach am Taunus – Liederbach am Taunus - Marxheim – WEILBACH (2 km za miasteczkiem)
Dzień czwarty, dzień szósty.
Kategoria wyprawy, w towarzystwie, poza PL, ponad 100 km
Wtorek, 16 lipca 2013 • dodano: 07.08.2013 | Komentarze 8
Nauczeni zbyt późnym ruszaniem tym razem dość wcześnie wstaliśmy, po 6 rano, kawa, skromne śniadanko, pakowanie wszystkiego i myk w dalszą drogę.
Zapowiadał się ciepły letni dzień.
Ani ja, ani Jarek nie spodziewaliśmy się że będzie to jeden z cięższych etapów.
Gór, a raczej pokaźnych pagórów na całej trasie mieliśmy pod dostatkiem.

Miejscówka na skraju pola. Dwa razy obok przejechał traktor, nie robiąc nic z naszej obecności© JPbike

Przerwa na drugie śniadanie w Sommerda© JPbike

Bad Langensalza. Jedno z piękniejszych niemieckich miasteczek© JPbike

Klimatyczna starówka w Bad Langensalza© JPbike

Rondo z japońskimi akcentami© JPbike

Kolejne podjazdy ... Dawaj Drogbas !© JPbike
W miarę zbliżania się do Eisenach zrobiło się upalnie, przydałaby się kąpiel, a jakiegoś zbiornika wodnego wokół nie było widać ani na mapie, ani w realu. Po podjechaniu na stację paliw wymyśliliśmy że można byłoby się spryskać myjką ciśnieniową, co od razu i z radochą uczyniliśmy :)

Ale frajda !!! Trzeba jakoś radzić w takie upały :)© JPbike

Przerwa w miłym cieniu, przy dużym wiadukcie. Na zdrowie dla wszystkich zaglądających :)© JPbike

Któryś tam dłuższy podjazd. A ten Drogbas porównywał do tego w Karpaczu Górnym© JPbike

Krajobrazik z trasy© JPbike

Nie powiem - ten górski etap mi się podobał :)© JPbike

Przerwa obiadowa. Miejsce ładne, tylko mrówki dawały o sobie znać© JPbike

Ładnie tam. W oddali gigantyczna hałda© JPbike

Przez większość tegoż dnia właśnie tak i podobnie wyglądała nasza trasa© JPbike

Bez komentarza :)© JPbike

Pozostałość po dawnej granicy Niemiec wschodnich i zachodnich© JPbike

Góry góry - jak widać po fotce, biała koszulka z czerwonymi groszkami mi się należy :)© JPbike
W okolicy 160 kilometra Jarka złapał kryzys. Zaproponowałem rozbicie w okolicy, kompan był na tyle twardy i kręcił dalej po pagórach. Pragnął kąpieli, odkryłem nawet potok, ale chaszcze i brudna woda nie zachęcały. W pewnym momencie, już po minięciu rogatek Fuldy zauważyłem mały cmentarz, pomyślałem że jest tam kran i był.
Na wyprawach trzeba jakoś radzić, więc szybkie mycie i jazda dalej, już po zmierzchu po nocnej Fuldzie.

Centrum Fuldy. Podziwiamy nocne fontanny© JPbike
Po wydostaniu się z miasta Jarka ponownie dobijało zmęczenie górskim etapem i czas szukać miejsca na nocleg. Padło na małe zalesione wzgórze, obok ambony. Tym razem miejscówkę znalazł nabierający wprawy na wyprawach sam Drogbas.
KOLLEDA – Sommerda – Straussfurt – Dachwig – Grafentonna – Bad Langensalza – Behringen – Stockhausen – Eisenach (rogatki miasta) – Fortha – Marksuhl – Vacha – Rasdorf – Hunfeld – Fulda – HARMERZ
Profil trasy 4 etapu, najwyższy punkt ma prawie 400 m.n.p.m.

Dzień trzeci, dzień piąty.
Kategoria w górach, ponad 100 km, poza PL, w towarzystwie, wyprawy