top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 172623.71 km
- w tym teren: 62669.10 km
- teren procentowo: 36.30 %
- v średnia: 22.72 km/h
- czas: 314d 19h 34m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156

Zrowerowane Gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

Gogol MTB

Dystans całkowity:2769.91 km (w terenie 2510.90 km; 90.65%)
Czas w ruchu:118:19
Średnia prędkość:23.41 km/h
Maksymalna prędkość:59.99 km/h
Suma podjazdów:18075 m
Maks. tętno maksymalne:180 (101 %)
Maks. tętno średnie:169 (95 %)
Suma kalorii:9030 kcal
Liczba aktywności:62
Średnio na aktywność:44.68 km i 1h 54m
Więcej statystyk
  • dystans : 95.51 km
  • teren : 93.00 km
  • czas : 04:51 h
  • v średnia : 19.69 km/h
  • v max : 52.09 km/h
  • hr max : 174 bpm, 96%
  • hr avg : 141 bpm, 78%
  • podjazdy : 1707 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Maraton Połczyn-Zdrój

    Niedziela, 3 maja 2015 • dodano: 04.05.2015 | Komentarze 10


    W końcu coś co lubię najbardziej - prawdziwe giga :). W tym sezonie najodleglejszy od domu (200 km) maraton organizowany przez Gogola był rundą Pucharu Polski, zatem ściganie z krajową czołówką MTB mamy zagwarantowane. Dojazd na miejsce przebiegł spoko i w towarzystwie Ani i Drogbasa. Rejestracja w biurze bez kolejki i przypadł mi najwyższy w stawce giga numerek (42 - tyle dokładnie wystartowało na królewskim dystansie, w tym 3 kobiety). Z racji startu giga o 10, czasu na rozgrzewkę brakowało (ledwo 1 km).
    Na starcie z przodu same asy polskiego MTB - np. niemal komplet ekipy JBG2, no to mamy pozamiatane, myśli miałem jedne - nie być ostatnim na mecie, w 100% robić swoje i ukończyć z satysfakcją te ciężkie 95 km i ponad 1700 m w pionie.
    Na temat świetnej, pięknej krajobrazowo i wymagającej trasy (cały czas góra - dół, niemal zupełnie jak w górach) to nie muszę pisać bo startowałem tam w zeszłym roku. Dodam jedynie że w obecnej edycji mieliśmy piękną słoneczną pogodę, błotka po opadach nie brakowało, co poza dłuższym o 10 km dystansie podniosło poziom trudności, zresztą do tego byłem przygotowany psychicznie :).
    Zaraz po starcie czołówka nadała takie piekielne tempo że już na pierwszym podjeździe nie było ich widać. Na jednym z pierwszych zjazdów wypadł mi bidon i musiałem stanąć. Drogbasowi poszło lepiej i znikł mi gdzieś z przodu. Pierwsze parę km to pomykanie z kilkoma osobami, m.in Andrzejem Jackowskim i Arkiem Susiem. Po pewnym czasie zostałem sam za nimi, bo przez bardzo długi czas nie mogłem wejść na swoje wyścigowe obroty. W głowie różne myśli typu: "Śrem to był zły pomysł ?", "Czy ja dobrze czy źle trenuję ?", "Może rozkręcę się wreszcie ...". Doszedł mnie Rafał Tomasiewicz z BTS i od tego momentu jechałem raz bliżej, raz dalej za nim. Odcinek ten nierzadko porządnie dawał nam w kość, raz śliskie błoto, raz koleiny o głębokości dochodzącej do 40 cm (!), no i nierzadko trafiały się nieprzejezdne fragmenty i był wypych/przenoszenie z taplaniem w błotku :). Jadąc tędy cały czas nikogo przed i za nami. Aż wreszcie dopiero po 50 km złapałem swój maratonowy rytm, wyprzedziłem Rafała i pomknąłem sam do przodu. Utracone minuty w pierwszej połowie giga sporo mnie kosztowały i to tak że do mety tylko jednego gigowca udało się wyprzedzić (zresztą gość się zatrzymał by odpocząć, czyli było ciężko). Po 70 km dublowanie megowców się zaczęło, w moim przypadku łyknąłem ze 15 osób. Raz udało się zabłądzić i minutka w dół. Do mety dojechałem bez emocji, cieszyła mnie satysfakcja z ukończenia ciężkiego giga bez kryzysu, dostałem nawet brawa od miejscowych włodarzy :)

    29/39 - open giga
    6/9 - M3

    Strata do zwycięzcy (Mariusz Kozak) - 1:13:50, do M3 (Przemek Ebertowski) - 1:01:12, przepaść !
    W sumie nie było tak źle, wiadomo że na takim ciężkim giga jeżdżą najlepsi i twardziele.

    JPbike vs Drogbas - moje straty
    1 międzyczas - 9:57 min
    2 międzyczas - 11:40 min
    meta - 11:19 min, czyli końcówkę miałem dobrą, hura ! :)

    Foto by Piotr G. Ujęć z trasy ze mną brak, a szkoda ...
    Przed startem. Jak widać - perspektywa 4-5 godz. jazdy w terenie mnie cieszy :)
    Przed startem. Jak widać - perspektywa 4-5 godz jazdy w terenie mnie cieszy :) © JPbike






  • dystans : 72.50 km
  • teren : 60.00 km
  • czas : 02:44 h
  • v średnia : 26.52 km/h
  • v max : 51.75 km/h
  • hr max : 175 bpm, 97%
  • hr avg : 152 bpm, 84%
  • podjazdy : 580 m
  • rower : Scott Scale 740
  • BikeCrossMaraton Dolsk

    Niedziela, 12 kwietnia 2015 • dodano: 12.04.2015 | Komentarze 17


    Dojazd na maratonową inaugurację przebiegł w towarzystwie Macieja. Jako że dzień wcześniej odebrałem parę numerków, nie musieliśmy się sprężać przedstartowo. Zatem wskok w kolarskie portki i jazda na rozgrzewkę. Z teamu sporo nas się zjawiło – Asia (kibic), Olga (kibic), Sylwia (mini), Adrian, Dawid, Jarek, Paweł (mini), Mariusz, Marcin, Wojtek i ja. Pogodę mieliśmy typowo wielkopolsko - kwietniową, czyli słońce i wiatr, było nieco ponad 10°C.

    Jako że w zeszłym sezonie byłem szósty w generalce M3, to na luziku wpakowałem się do elitarnego 1 sektora i uciąłem sobie pogawędkę z Arkiem z Bydzi. Ów pierwszy sektor niewiele mógł zdziałać, by mieć dobrą pozycję na pierwszych kilometrach bo najpierw trzeba było zrobić „honorową” rundkę na rynek. Jadąc tędy tradycyjnie nerwowo było, raz ostro, raz hamowanie, raz ktoś się spinał i wjeżdżał między koła, a Ci z tyłów za wszelką cenę chcieli znaleźć się z przodu. W końcu start. Na początek podjazd na punkt widokowy. Drogbas błyskawicznie przebił się z tyłów stawki i podążał zgodnie z planem tuż za mną. Doświadczenie podpowiadało mi abym nie szarżował bo łatwo w tym tłoku o kraksę. Nie trzeba było długo czekać na widowiskową i identyczną jak na szosowych finiszach kraksę – tym razem ofiarą był Michał – spiął się z gościem z Colexa i omal nie przeleciał przez metalowe barierki, całe szczęście że skończyło się na obtarciach i obaj dotarli do mety. Po pokonaniu pseudo sekcji XC na górce, się zaczęło wraz z jadącym przede mną Drogbasem wspólne przebijanie się do przodu i tworzenie grupek. Raz, przy mocnym depnięciu wyskoczył mi but i rana na piszczeli zaliczona. I tak gnając dalej, utworzyła się spora grupa. Po jakimś czasie stwierdziłem że nie radzę dobrze na czubie, a Jarek widocznie był w lepszej dyspozycji, bo jechał z przodu. I tak właśnie się zaczęła dla mnie męczarnia w utrzymaniu się w grupie. Bywało i tak że parę razy spora grupa się rozdzielała i po jakimś czasie ponownie sklejała, albo sam musiałem doganiać. Walczyłem jak mogłem. Przy pierwszym bufecie zauważyłem znajomego kibica – to Darek. Na asfaltowym odcinku i ze sprzyjającym wiatrem podjąłem jedyny najbardziej udany atak w postaci przeskoczenia z grupki ogonowej do grupki czołowej – pozycja czasowca, 50 km/h na liczniku i zadanie wykonane tuż przed skrętem na terenowy podjeździk :). Po średnio udanym przejeździe przez sekcję takich tam interwałów zaczęła się orka pod wiatr. Najpierw trochę lasu, dawałem zmiany w kilkuosobowej grupce, po tym skoczyliśmy na otwarty asfalt i trzeba było współpracować, średnio nam szło. No i wtedy Drogbas wraz ze swoją grupką zaczął się oddalać. Pomykając tamtą częścią trasy trzeba wspomnieć o niemałej ilości tych z czołówki co łapali kapcia. Ponownie przejazd pseudo sekcją XC – tam zauważyłem że na podjazdach jestem najgorszy z grupki :( (przynajmniej wiem o zaległościach w treningach). Po przelocie na zachodnią część trasy zacząłem powolutku tracić powera w nogach i w końcu odpadłem z grupki po przejechaniu ok. 50 km trasy. I tak zacząłem samotne parcie przez wertepiasto - piaszczysty las, trwało to dość długo, co mnie nawet troszkę dziwiło, do tego dogoniłem dwóch z czołówki co chyba zdychali. Na pewnym zakręcie zauważyłem brak obstawy, a tam na wprost w oddali widać było mknących paru kolarzy, nawet dobrze znałem tamto miejsce – w ten sposób można było nielegalnie skrócić trasę aż kilka km !. W końcu doszła mnie grupa, w której znajdował się niespodziewanie Dawid, podczepiłem się i tak na ogonie niełatwo utrzymałem się z nimi do asfaltowego szczytu podjazdu za wiaduktem kolejowym. Dalej znów brakło mocy w nogach, nawet tylny wiatr nie pomagał i znów parłem sam, jednego udało się łyknąć. Na 2.5 km przed metą widocznie przegapiłem strzałkę co spowodowało nadłożenie dodatkowych ze 400 – 500 metrów, zresztą dwóch gości za mną zrobiło to samo. No i wpadliśmy na miniowców, sporo ich było. Po drodze mijałem spacerującego do mety z kapciem Mariusza. Ostatni podjazd, wyprzedził mnie jeden, asfaltowy zjazd w dół i jest meta, na której satysfakcji niestety brakowało.

    79/185 – open mega
    25/65 – M3

    Strata do zwycięzcy (Paweł Górniak) – 22:08, do M3 (Maciej Kasprzak) – podobnie.
    Trasa ta sama co rok temu, mój czas lepszy tylko o minutkę, a miejsca znacznie gorsze ... :(
    Kwietniowa forma jest taka sama jak rok temu, nawet strata do zwycięzcy jest niemal identyczna jak w Dolsku 2014.

    57 (15 M3) – Jarekdrogbas – 2:39:59
    67 (23 M2) – daVe – 2:42:29
    79 (25 M3) – JPbike – 2:44:34
    96 (31 M3) – josip – 2:48:48
    106 (27 M4) - z3waza - 2:51:20
    146 (42 M2) – duda – 3:05:21 (guma)
    148 (56 M3) – blindman – 3:06:18


    Fotki by: mikadarek, Mirek Sell, Joanna Horemska i fan-klub Drogbasa :)
    Pozdrowienia z trasy. Mam się dobrze, ale i tak muszę ostro gnać :)
    Pozdrowienia z trasy. Mam się dobrze, ale i tak muszę ostro gnać :) © JPbike


    Element do poprawienia, by nie podjeżdżać ostatni :)
    Element do poprawienia by nie podjeżdżać ostatni :) © JPbike


    Jadąc w grupkach to niestety tegoż dnia nie szło mi dobrze
    Jadąc w grupkach to niestety tegoż dnia nie szło mi dobrze © JPbike


    Świeżo po przekroczeniu mety
    Świeżo po przekroczeniu mety ... © JPbike


    Chwila dla fotoreporterów :)
    Chwila dla fotoreporterów :) © JPbike








  • dystans : 20.49 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 00:58 h
  • v średnia : 21.20 km/h
  • v max : 33.90 km/h
  • podjazdy : 245 m
  • rower : Scott Scale 740
  • VII Wyścig Przełajowy im. Marka i Zbyszka

    Niedziela, 8 marca 2015 • dodano: 08.03.2015 | Komentarze 13


    Finał cyklu Cyclocross Wielkopolska 2015 – komplet 3 wyścigów zaliczony.

    Dojazd na miejsce, na poznańskie TKKF przebiegł rowerowo. Tegoż dnia mieliśmy wspaniałą i wiosenną pogodę, dokładnie taką samą jak rok temu. Z teamowej paczki sporo nas się pojawiło – Adrian, Dawid, Jarek, Wojtek i ja. Naszych hucznych kibiców nie brakowało – byli: Asia, Ola, Marek i Zbyszek z synem.

    W trakcie rozgrzewki nie miałem żadnych problemów na każdym metrze pętli. Po pierwsze – była taka sama jak w zeszłym roku, no poza tym że rampę zamienili na płotki do przebiegnięcia, po drugie – całkiem dobrze opanowałem sztukę zsiadania i wskakiwania na siodło w ruchu, po trzecie – to był pierwszy wyścig w którym jechałem drugi raz z rzędu na swoim 27.5-erze. Starczy, dodam jeszcze że było tak ciepło – bez wahania zdecydowałem się na krótkie spodenki, a niektórzy jechali całkiem na krótko. Witaj wiosno ! :).

    Po 12:30 pora na start łączonego wyścigu Elity i Mastersów. Dzięki poprzednim startom w CX miejsce w sektorze miałem dobre – trzeci rząd. Dawid też podobnie, a resztę teamowiczów ustawili gdzieś w ogonie. No i poszli. Nie mam specjalizacji w atomowych odpaleniach, więc na pierwszych metrach straciłem ze 10 miejsc, do tego na sławnej już ściance przyblokowali mnie :(. Na szczęście to był mój jedyny słabszy moment w całym wyścigu. Dość szybko złapałem swój rytm i równie szybko zacząłem odrabiać te utracone na stracie pozycje. Nie było większych problemów z wyprzedzaniem na pierwszym i tłocznym kółku. Blisko przede mną napierał Dawid, zresztą walczący o dekorowaną generalkę. Gdzieś na początku wyprzedził mnie Hulaj będący w minimalnie lepszej dyspozycji, albo ja przesadziłem wczoraj z kilometrami ;), i tak dalej przez cały wyścig walczyłem z nim, by nie odjechał mi daleko. Średnio wyszło. Na jednym z początkowych okrążeń pech dopadł Dawida – zerwał łańcuch, jaka szkoda :(. Mijały kolejne okrążenia. Jechałem swoje, zyskałem jedno oczko, a mnie załatwiło trzech startujących z ogona (w tym Witkiewicz). Od końca trzeciego kółka dublowanie w moim wykonaniu się zaczęło, więc forma moja spoko :). I tak dalej, do samej mety cały czas kontrolowałem sytuację przede i za mną. Teamowych kolegów wypatrywałem na mijankach – jechali za mną raz bliżej, raz dalej i widocznie walczyli póki mogli. Sławną ściankę za każdym razem brałem z rozpędu i na blaciku – szło sprawnie. Natomiast biegając po długich schodach zużywało się najwięcej sił. Dodatkowej motywacji do walki dodawali mi hucznie i głośno kibicujący Asia, Ola, Dawid i Marek. Dubla tradycyjnie nie zabrakło – Borys Góral i Sylwek Swat dokonali tego na 2-3 okrążenia przed metą, a na przedostatnim kółku załatwił mnie Sławek Spławski. W końcu meta, którą przekroczyłem jako niezagrożony lider teamowej paczki i mając na koncie 11 okrążeń.

    18/58 - open Elita/Masters
    10/38 - Masters

    Generalka CX - 7 miejsce.
    W porównaniu do zeszłorocznego wyścigu (taki sam dystans) poprawiłem się o 3 minuty - jest progres :)

    Fotki by Paweł Szczupał.
    Przełaje to jazda na 100% jak w XC
    Przełaje to jazda na 100% jak w XC, © JPbike


    Bieganie po schodach
    ... bieganie po schodach, © JPbike


    Jak i efektowne skoki przez przeszkody :)
    ... jak i efektowne skoki przez przeszkody :) © JPbike


    Na koniec ładna teamowa fotka od josipa.
    Grupowe po zawodach
    Grupowe foto po zawodach © Josip





  • dystans : 17.36 km
  • teren : 17.36 km
  • czas : 00:57 h
  • v średnia : 18.27 km/h
  • v max : 34.91 km/h
  • hr max : 173 bpm, 96%
  • hr avg : 162 bpm, 90%
  • podjazdy : 290 m
  • rower : Scott Scale 740
  • CX Wągrowiec

    Niedziela, 22 lutego 2015 • dodano: 22.02.2015 | Komentarze 11


    Drugi wyścig przełajowy w sezonie za nami. Tym razem rowerowa gonitwa z dodatkiem bieganiny zawitała do znanego z Thule Cup XC Wągrowca. Dojazd spoko, pogoda też spoko (sucho, chmurzasto i 5°C). Z teamu zjawiły się dwie sztuki - ja i daVe. Suchutka pętla o długości mniej niż 2 km ułożona została na ścieżkach znanych mi doskonale z XC. Podjazdów i zjazdów nie brakło, były niezłe koleiny i korzonki bardziej preferujące górale z amorkami niż klasyczne przełajówki, a miejsc do pobiegania było aż 4 - te barierki ze Skoków ustawione osobno i do tego doszły 2x schody przy stadionie, i jeszcze orgi zafundowali nam stromą i ze 30 metrową wydeptaną ściankę nie do podjechania - to tam, podczas wbiegania z rowerem się osiągało HR max :) Jednym zdaniem - konkret CX !

    Ponieważ stary ze mnie wyścigowy wyjadacz, co za tym idzie bez problemów dobrałem ubiór stosowny do warunków i przepałki - podkoszulek z krótkim, krótkie spodenki i takową koszulkę, rękawki, a nogawki obcięte do 3/4, które ładniutko odsłaniały moje łydki, do tego letnie długie rękawiczki, buff na głowę i letni kask - jak się okazało, przez cały czas ścigu czułem się komfortowo w temperaturze 5°C. Ba, nogawki już na drugim okrążeniu od wertepów i wskoków na siodło znów się zsunęły, olałem to i praktycznie przez cały wyścig gnałem w krótkich gatkach :) Dobra, dość tych pierdoł o ubieraniu - to kwestia warunków, przyzwyczajenia i gustu.

    Po niefajnej sytuacji startowej w Skokach, tym razem dostaliśmy swoje i odpowiednie miejsca w sektorze. No i poszli ! Pierwsze kółko to wiadomo - walka o miejsce na pętli i staranie się, by nie doszło do kraksy. W tym tłoku miałem momencik - omal nie doszło do bocznego zderzenia, doświadczenie procentuje. Po przejechaniu pół pierwszego kółka stwierdziłem że start miałem średni, bo kilka sztuk przede mną aż nadto przeceniło swoje możliwości i szybko zaczęli słabnąć, albo ja dobrze tegoż dnia jechałem :), co za tym idzie od tego właśnie momentu miło łykałem stopniowo jednego za drugim (m.in. Zarańskiego, Hulaja). I tak dalej kręciłem w 100% swoje, bezproblemowo przy tym pokonując owe biegowe przeszkody. Tempo jakie sobie nadawałem musiało być niezłe skoro zacząłem dublować już od trzeciego okrążenia, a na jednej mijance przez kilka okrążeń mijałem te same twarze. Lekko to oczywiście nie było, bo owa długa ścianka do wbiegnięcia na kolejnych okrążeniach pożerała całą masę sił. No i powolutku traciłem powera, szczęście w nieszczęściu było - dostałem niestety dubla od zwycięzcy open - cyborga Borysa Górala i na ostatnim kółku od zwycięzcy Mastersów (Sławek Spławski), wypracowana przewaga okazała się niezła że dojechałem do mety z satysfakcjonującym czasem, a zwycięzcy ze Skoków (Patryk Adamkiewicz) nie dałem szans na kolejnego dubla :)
    Dobry początek sezonu, ale i tak trenujemy ciężko dalej !

    14/41 - open Elita/Masters
    7/27 - Masters

    Fotki by oficjalny profil miasta Wągrowiec.
    Fotka niestety z rozgrzweki. Może być :)
    Fotka niestety z rozgrzewki. Może być :) © JPbike


    Niezależnie czy to w biegu, czy to w siodle - atakuję na maxa :)
    Niezależnie czy to w biegu, czy to w siodle - atakuję na maxa :) © JPbike


    Na takich zakrętasach czuję się jak rybka w wodzie. Zaraz łyknę kolejnego :)
    Na takich zakrętasach czuję się jak rybka w wodzie. Zaraz łyknę kolejnego :) © JPbike


    Mój rekord pobity - w krótkich spodenkach już 22 lutego :)
    Mój rekord pobity - w krótkich spodenkach już 22 lutego :) © JPbike





  • dystans : 19.87 km
  • teren : 19.87 km
  • czas : 01:01 h
  • v średnia : 19.54 km/h
  • v max : 36.58 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • CX Skoki

    Niedziela, 8 lutego 2015 • dodano: 08.02.2015 | Komentarze 16


    Ściganie w sezonie 2015 rozpoczęte w moim wykonaniu. Tym razem Gogol zorganizował w Skokach wyścig przełajowy. Dojazd na miejsce przebiegł w towarzystwie Dawida, którego zgarnąłem po drodze. Z teamowej paczki zjawili się również Asia z Marcinem. Piękną, słoneczną i zimową pogodę mieliśmy na miejscu, śniegu i lodu oczywiście nie brakowało. Przyjemna, prawie płaska i z kilkoma zmarszczkami dwukilometrowa rundka z wieloma zakrętasami i jednym odcinkiem z przeszkodami do przebiegnięcia ułożona została w całości w lesie, dzięki temu nie było czuć lodowatego wiaterku.
    No, na ten wyścig postanowiłem że wystartuję na sztywnym 26-erze i byłem ciekaw jak poradzę :)

    Tak się złożyło że cała teamowa paczka ProGoggli wystartowała z ogona łączonego wyścigu Elity i Mastersów, co niestety oznaczało że będzie ciężko przebić się do przodu, zwłaszcza że miejsc do wyprzedzania niewiele, a sporo zakrętasów było śliskich. Faktycznie, pierwsze kółko to w moim wykonaniu porażka, sporo straciłem, robiłem co mogłem i ze smutkiem patrzyłem jak czub szybko się rozciąga i oddala. To nic, przyjechałem tu na dobry trening. Od połowy drugiego kółka można było jechać swoje i wziąłem się do stopniowego wyprzedzania. Nie było łatwo, szczególnie zakręty na ubitym śniegu i w wyrytej ziemi wymagały uwagi i skupienia. Dawid przez cały czas jechał raz bliżej, raz dalej za mną. W jednym momencie musiałem na kosztowną sekundkę stanąć bo nogawka się zsunęła, a w drugim momencie widziałem jak Marcin stał gdzieś na poboczu. I tak dalej napierałem, napierałem jak mogłem, dosyć długo trwało doganianie i wyprzedzanie kolejnych rywali, bo wyścig był taki kameralny, ale fajny. Natomiast na półmetku ściganiny nastąpiła zmiana pogody - ścigaliśmy się w miło prószącym śniegu, po czym znów wyszło słońce. Aha, odcinek z przeszkodami do przebiegnięcia oprócz potknięcia na pierwszym kółku za każdym razem udawało mi się pokonać sprawnie i równie sprawnie wskoczyć na siodło w biegu. Efektownej gleby nie zabrakło - na początku kolejnego okrążenia chciałem wejść w zakręt po ubitym śniegu z większą prędkością i ... :). Dubla niestety nie zabrakło - na moje szczęście tylko zwycięzca Elity (Patryk Adamkiewicz) tego dokonał :). Gdy zaczęły się ostatnie okrążenia to pętla zaczęła się robić coraz bardziej śliska, było tyle uślizgów, że tylko dzięki moim umiejętnościom kilka razy omal nie wyglebiłem :). Plecy moje również zaczęły się odzywać, chyba przez inną pozycję na sztywnym. W końcu meta, którą przekroczyłem całkiem zadowolony z dobrego zimowego wyścigowego treningu. Sztywny dał radę, zastrzeżenia miałem tylko do trochę zajechanego napędu, ale na takiej trasie używałem tylko blacika 38 i jedynie 3 przełożeń w kasecie 11-28. Tak czy siak podobało mi się i za dwa tygodnie jadę CX Wągrowiec - to postanowione ! :).

    17/38 - open Elita/Masters
    12/26 - Masters

    Po wyścigu, w budynku Gimnazjum był spoko makaronik, pogaduszki, zostaliśmy do dekoracji i gruppen fotki.
    W sumie to był miło spędzony dzień, z pasją :)

    Fotki by: JoannaZygmunta, Skrzy Mi Foto, Hania Marczak.
    W akcji. Ładna zimowa sceneria :)
    W akcji. Ładna zimowa sceneria :) © JPbike


    Wiadć że przełaje to nie moja bajka, ale zabawa przednia :)
    Widać że przełaje to nie moja bajka, ale zabawa przednia :) © JPbike


    Pogoda zadbała o urozmaicenie - na przemian słońce, śnieg, słońce :)
    Pogoda zadbała o urozmaicenie - na przemian słońce, śnieg, słońce :) © JPbike


    Gonię kolejnego rywala w padającym śniegu
    Gonię kolejnego rywala w padającym śniegu © JPbike


    Moja gleba i zaraz po tym dostaję dubla od Patryka
    Moja gleba i zaraz po tym dostaję dubla od Patryka © JPbike


    Dawid czai się za mną, po to się trenuje dla takiej barwnej rywalizacji :)
    Dawid czai się za mną, po to się trenuje dla takiej barwnej rywalizacji :) © JPbike


    Kolejne okrązenie. W sumie walnąłem 10 kółek po 2 km
    Kolejne okrążenie. W sumie walnąłem 10 kółek po 2 km © JPbike


    Podium teamowej paczki :)
    Podium teamowej paczki :) © JPbike





  • dystans : 61.57 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 02:02 h
  • v średnia : 30.28 km/h
  • v max : 59.99 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • BikeCrossMaraton Łopuchowo

    Niedziela, 5 października 2014 • dodano: 06.10.2014 | Komentarze 5


    Na ostatni tegoroczny maraton u Gogola udałem się z misją wywalczenia dekorowanego miejsca w generalce. Dojazd na miejsce z Maciejem i sporo przed czasem. Rozgrzewkę zacząłem na godzinę przed startem, dość chłodnawo było, ważne że październikowe słoneczko miło przygrzewało. Z teamowej paczki zjawiło się nas niemało - Asia, Jacek, Marcin, Marek, Wojtek, Zbyszek i Zbyszek, dodajmy do tego naszych kibiców w postaci Oli, moich rodziców i znakomitego Jurka.
    Stojąc w luźnym pierwszym sektorze bacznie wypatruję obecnych rywali walczących o generalkę - są wszyscy co zajmują miejsca przede mną, a z tych co jeszcze mogą mi dokopać to zjawiło się jedynie trzech mniej-więcej na moim poziomie - Dawid z GKKG, Artur z XC-MTB i Rafał J., uff, ulżyło mi :)
    Taktyka na piekielnie szybki wyścig jest prosta - jak najdłużej i w trupa utrzymać się jak najbliżej czołówki, później walczyć tak by straty czasowe na mecie były jak najmniejsze.
    Po ruszeniu i paru asfaltowych km udaje mi się załapać do czołowej grupy - niemal wszystkich znam z widzenia. Tempo oczywiście konkretne, no takie że z trudem daję radę jechać z tętnem 170-180 w ogonie i dwa razy omal nie odpadłem. Raz gdy muszę z Rafałem z całych sił ponownie gonić czołówkę, przed nami w poprzek drogi przebiegają trzy sarenki. Po 19-20 km takiego mocnego napierania w czołowej grupie powoli zaczynam odstawać i równie powolutku tracę kontakt z czołówką. Jeszcze nie nadszedł czas na te wysokie progi, zresztą taka jazda w czołowej grupie dla mnie to było duże osiągnięcie. Po krótkim czasie i jakieś 100 m przede mną kilku też odpada z czuba - jeden młody, Artur i Rafał, więc sytuację mam pod kontrolą. Na końcowym asfalcie zauważam że dogania mnie spora grupa. I tak w pojedynkę kończę pierwszą rundę (31 km) z niezłym czasem - 59:37, po czym mądrze zwalniam, biorę żela i zostaję wchłonięty przez sporą grupę, w której jadą m.in josip, z3waza i biniu. Początkowo wiozę się w tyłach grupy, po czym stwierdzam że Ci współtowarzysze jadą za wolno jak dla mnie. Bez wahania przesuwam się na czub i daję nawet kilka mocnych zmian, niektóre powodują rozrywanie peletonika :) Łatwa, płaska trasa z twardą nawierzchnią i paroma zmarszczkami nie pozwala na jakiś atak by się urwać. Nawet piaszczyste fragmenciki na niewiele zdają, chociaż pod koniec zauważyłem że grupa się skurczyła. I tak docieramy wspólnie na końcowy asfalt, a tam żaden z nas nie jest w stanie wystrzelić z procy, wszyscy dajemy z siebie full mocy, a ta paskudna nawrotka na stadion nie pozwala na super finisz. Na metę wjeżdżam szósty w czubie grupy i jako teamowy lider.

    22/132 - open mega
    11/56 - M3

    Strata do zwycięzcy jak i M3 (Mateusz Mróz) - 9:06, do pudła - 8:14
    Zatem komplet 8 maratonów u Gogola w sezonie 2014 zaliczony.
    W generalce chyba jestem 6-ty, czekam na oficjalną tabelę ... :)

    22 (11 M3) - JPbike - 2:02:48
    24 (12 M3) - josip - 2:02:52
    32 (6 M4) - z3waza - 2:04:17
    54 (24 M3) - jacgol - 2:11:18
    58 (26 M3) - zbych741 - 2:11:35
    60 (28 M3) - Marc - 2:12:01
    106 (16 M4) - toadi69 - 2:32:12

    130 (1 K4) - JoannaZygmunta - 3:11:04

    Foto by Tomasz Szwajkowski.
    Końcówka pierwszej rundy. Walczę w pojedynkę
    Końcówka pierwszej rundy. Walczę w pojedynkę © JPbike


    Foto by XC-MTB.info.
    Pracuję na czubie. Płasko, szybko, w peletonie - takie to Łopuchowo :)
    Pracuję na czubie. Płasko, szybko, w peletonie - takie to Łopuchowo :) © JPbike


    Puls - max 181, średni 162
    Przewyższenie - 494 m




  • dystans : 65.14 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 02:30 h
  • v średnia : 26.06 km/h
  • v max : 55.11 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • BikeCrossMaraton Wałcz

    Niedziela, 24 sierpnia 2014 • dodano: 24.08.2014 | Komentarze 6


    Na przedostatni maraton u Gogola, do Wałcza wybraliśmy się w trójkę – josip, zbych741 i ja, zjawili się również JoannaZygmunta, z3waza, daVe z Sylwią, oraz przyjechali turystycznie Jurek57 i rmk. W sumie miła paczka BS-owiczy :)
    Zapisy spoko, rozgrzewka spoko i wskok do czołowego sektora, pogaduchy, śmiechy i można ruszać. W Wałczu jeszcze nie startowałem, więc kolejne nowe ścieżki i pagóreczki mam do pokonania. Od razu ostro, nie szarżuję, jadę zachowawczo i bardzo szybko znajduję się w swoim starym miejscu w peletonie. Josip też. Rasowa czołówka tradycyjnie stopniowo odjeżdża, a za nimi szybko tworzy się spora, bo ze 20-25 osobowa grupa i tak dopóki jest szeroko i półpłasko to przez jakiś czas gnamy wspólnie i ze zmianami po szuterku, piachu, wertepach, fragmentach asfaltowych. Raz i krótkotrwale dopadł nas deszczyk. Gdy tylko wjechaliśmy na podjeździki, zjeżdziki i singielki w rejonie Bukowej Góry to do akcji wkroczyli Ci do lepiej radzą technicznie (ja też) i spora grupa zaczęła się rozpadać na kilka mniejszych. Na jednym z kilku stromych podjeździków poprzedzający mnie przyblokowali i z fragment buta, zresztą później jeszcze 2 razy znów mnie przystopowali. Na 18 km trasy widzę zwalniającego josipa – na mecie dowiedziałem się że 4 razy dopompowywał tylne tubeless, co za pech. Napierając dalej, w mojej części stawki kilka razy dochodzi do tasowań, zdarza się że doganiamy kogoś z czołówki. Jedyne problemiki sprawiają piaszczyste odcinki. Po 32 km wjazd na 2 rundę mega. Dość szybko doganiamy ogon mini. Jadę tędy najpierw z jednym od Rybek, który na płaskim mnie ładnie ciągnie, a na krętych i trudniejszych odcinkach jest na odwrót, a następnie podczepiamy się do czterech dościgniętych. Na najfajniejszym odcinku, na stokach Bukowej Góry ponownie mogę rozwinąć swoje umiejętności mtb. Idzie sprawnie, coś tam zyskuję, ale niestety ów odcinek jest dość krótki jak dla mnie i ponownie trzeba było utworzyć grupkę do wspólnego parcia po szerokim i półpłaskim leśnym dukcie. Po drodze i cały czas dublujemy tych z mini, sporo ich jest. I tak gnamy w stronę mety. W mojej grupce znalazł się m.in. Arek Suś który oprócz wspomnianego gościa od Rybek nieźle zasuwa z przodu póki płasko. W pewnym momencie ze zdziwieniem wyprzedzam Asię – jechała mega, a zjechała na mini. 6 km do mety, tempo w grupce nadal mocne, powolutku u mnie power w nogach przestaje pracować pełną parą, jednego gościa łapie skurcz. No i powoli zaczynam odpadać od kilku współtowarzyszy. Dalej już sam i niezagrożony wpadam na metę.

    33/108 - open mega
    11/39 - M3

    Strata do zwycięzcy (Alex Dorożała) - 20:33, do M3 - 17:42, do pudła M3 (Ryba) - 12:23
    Wynik spoko, poziom zadowolenia z jazdy - 75% (ciągle pracuję nad tym :))
    W generalce M3 zrobiło się duże napięcie - nawet 6 miejsce jest zagrożone, w Łopuchowie walimy w trupa !

    33 (11 M3) - JPbike - 2:30:46
    68 (17 M4) - z3waza - 2:48:45
    72 (24 M3) - zbych741 - 2:49:29
    74 (25 M3) - josip - 2:52:09 (kilka dopompowań)
    86 (23 M2) - daVe - 2:59:23

    Fotki by Hania Marczak, Jurek57, Wktr Wałcz.
    Start mega. Nawrotka i pełen ogień !
    Start mega. Nawrotka i pełen ogień ! © JPbike

    Jacek , goni ... !
    Ostra gonitwa. Tu za Januszem Przybyszem. Scotty rządzą :) © Jurek57

    Przyblokowali mnie. Nie lubię takiego wypychu
    Przyblokowali mnie. Nie lubię takiego wypychu © JPbike

    Cisnę pod górkę !
    Cisnę pod górkę ! © JPbike

    Finiszujemy !
    Finiszujemy ! © JPbike

    Puls - max 174, średni 159
    Przewyższenie - 780 m




  • dystans : 74.29 km
  • teren : 64.00 km
  • czas : 02:40 h
  • v średnia : 27.86 km/h
  • v max : 56.57 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • BikeCrossMaraton Suchy Las

    Niedziela, 10 sierpnia 2014 • dodano: 10.08.2014 | Komentarze 6


    Po wakacyjnej przerwie, podczas której natrzaskałem z sakwami przeszło 2 tysiące km i to z dodatkiem alpejskich superwidoczków czas wrócić do ścigania, a zwłaszcza do ciężkiej walki o pierwszą w życiu dekorowaną generalkę, i to w wieku 39 lat :)
    Po spoczko dojechaniu do Suchego Lasu i zrobieniu rozgrzewki wskok do czołowego sektora. A jakże miło jest spotkać znane twarze, nawet najgroźniejszych rywali :)
    Start mega punktualnie o 11. Rundy honorowej jednak nie było. Po skręceniu w rejon moraskich ścieżek wyprzedzam josipa, następuje ostra jazda w kurzu, tłok średni, są pierwsze glebki i potknięcia na piaszczystych fragmencikach. Po wertepiastym zjeździe z wodociągów dość szybko formuje się spora grupa z paroma znanymi mi twarzami, m.in. z Januszem Przybyszem, z którym współpracowałem przez cały ścig. Napierając tędy okazuje się że trasa jest troszkę zmieniona, jedziemy cały czas szybkimi szuterkami w stronę nadwarciańskiego szlaku, po drodze mając jedynie zaledwie 50-100 m asfaltu. W pewnym momencie podkręcam tempo w grupie, co oczywiście powoduje przetasowania w stawce, m.in. Mr. Dymecki zostaje z tyłu. Samopoczucie mam OK., więc jest dobrze i można gnać. Na pierwszej części nadwarciańskiego kolejne tasowania, m.in. wyprzedza nas grupka prowadzona przez josipa, dołączamy, i tak w 9 osobowym peletoniku atakujemy brukowany podjazd do Radojewa, bez zmian w stawce. Po dokręceniu do Biedruska owa grupa w dalszym ciągu gna wspólnie. Nagle, na poligonowym asfalcie coś niespodziewanie pryska we mnie spod tylnego koła 29” bestii josipa – to mleczko i kolega teamowy traci ciśnienie w kole i odpada z grupy. A szkoda, mogłoby być ciekawie na finiszu … Przed ruinami kościoła skręcamy na poligonowy teren, mając cały czas czołgowe muldy góra-dół, trochę piasku, solidne wertepy i jedna błotna kałuża po osie w którą z impetem wjeżdżam, oblepiając się przy tym błotkiem :) Napierając tędy moja grupa zaczyna się rozciągać, kurczyć i ponownie sklejać. No i zaskakuje nas znów zmieniona końcówka, mocno pofałdowana i do tego prowadząca wertepami wprost na metę. Po wjechaniu na 2 rundę mega, za bufetem mijam kibicującą Asię. Ponownie myk moraskimi ścieżkami, zjazd z wodociągów i po tym zaczyna się robić ciekawie w mojej części peletonika. Tempo wzrosło przez jednego ze Strefy Sportu (po defekcie). Najpierw na podjeździe, z grupy odpada dwóch, po chwili kolejni nie wytrzymują mocnego parcia, bez problemów doganiamy i wyprzedzamy parę sztuk, na nadwarciańskim udanie uruchamiam swoje łydy by dospawać do reszty grupki ze Strefą Sportu na czele. Podjazd do Radojewa, ku mojej uciesze wjeżdżam sprawnie i w czołówce grupy. I tak do Biedruska docieramy w piątkę mocnych. O zgrozo, znowu mam przerąbane, bo 4 sztuki to M3, a sił powoli ubywa. Na porządnym poligonowym terenie trochę zaczęło się dziać, najpierw dublowanko ogona mini, po czym ta piątka mocnych się rozciąga, jadę gdzieś pośrodku. No i będąc troszkę zszokowanym wyprzedzam tędy Mateusza Mroza, a po chwili samego Rybę (obu prawdopodobnie złapał kryzys). Na ostatnim km zostaliśmy w trójkę, Janusz Przybysz mnie przyjacielsko przepuszcza, podejmuję niestety nieudany atak na finiszu o jedno oczko open i M3. Po przekroczeniu kreski oczywiście czas na uciski :) To był wysoki poziom ściganiny, tak trzymać !

    34/134 - open mega
    13/53 - M3

    Strata do zwycięzcy (Alex Dorożała) - 19:25, do M3 - 19:24, do pudła M3 - 16:03
    Obsada wyścigu niezła, więc nie mam zastrzeżeń do swojej jazdy i wyniku. Power mógłby być większy :)
    Odnośnie generalki M3, to miejsce 4-6 jest realne, o pudło będzie bardzo ciężko.

    34 (13 M3) - JPbike - 2:40:15
    54 (19 M3) - josip - 2:47:36 (kilka dopompowań)
    71 (12 M4) - z3waza - 2:56:32
    93 (37 M3) - zbych741 - 3:04:05
    96 (29 M2) - duda - 3:04:37

    Fotki by Hania Marczak i pożyczona od Zbyszka.
    No to startujemy !
    No to startujemy ! © JPbike

    Wjazd na 2 rundę mega. Wkrótce tempo wzrośnie i tamci za mną odpadną :)
    Wjazd na 2 rundę mega. Wkrótce tempo wzrośnie i tamci za mną odpadną :) © zbych741

    Puls - max 179, średni 160
    Przewyższenie - 750 m




  • dystans : 56.83 km
  • teren : 56.00 km
  • czas : 02:26 h
  • v średnia : 23.35 km/h
  • v max : 44.87 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • BikeCrossMaraton Binduga

    Niedziela, 6 lipca 2014 • dodano: 06.07.2014 | Komentarze 9


    W zasadzie to był słaby maraton w moim wykonaniu, przegrałem walkę o fajny wynik na własnym podwórku głównie z upałem, zresztą kilka poprzednich wyścigów w mojej karierze odbywających się przy temperaturze w okolicach 30°C też za każdym razem kończyłem na fatalnych i niezadowalających miejscach zarówno open, jak i w M3. Widocznie mój organizm nie toleruje wysokotemperaturowego ścigania. Chyba czas z tym skończyć, w taki upał to wolę turystycznie pokręcić, albo do basenika na działkę i do tego zimny browarek !

    Po zajechaniu na miejsce i załatwieniu formalności witam się z resztą ProGoggli, ospale idzie szykowanie wszystkiego i niewiele czasu zostaje na rozgrzewkę, podczas której tętno błyskawicznie szybuje na górne wartości – od razu wiem że będzie ciężko. Trudno. W tyłach pierwszego sektora staję obok josipa, trochę gadamy, stwierdzamy że stawka mega jest niezła i o pudło będzie bardzo ciężko, a krzychuuu86 ustawił się kilka rzędów z przodu. No i poszli. Na początek ze 2-3 km dość szeroka runda rozciągająca. Dla mnie jazda tędy to tragedia, nie mogę złapać rytmu, wyprzedza mnie tylu że nie wiem, tumany kurzu spore, przez chwilę mam problem z łapaniem oddechu. Wyprzedza mnie z3waza i z trudem łapię plecy teamowego kolegi. I tak wjeżdżamy na ciekawszy nadwarciański odcinek. Pierwsze parę km w dalszym ciągu nie mogę wejść na obroty i cały czas pomykam za Marcinem. W końcu coś tam zaczynam jechać i wyprzedzam z3w, po czym przez niemały czas jeden w koszulce lidera Skandii mnie spowalnia na krętym odcinku. Doszło nawet do tego że na stromym odcinku dół-góra ów gość mnie przystopował. W końcu, na szerszym fragmencie udanie atakuję i mogę jechać swoje. Idzie nie tak jak chciałbym. Sporo już straciłem, a szkoda, tylko deszcz, ewentualnie ochłodzenie sprawiłby przyrost mocy we mnie. Jeszcze na nadwarciańskim zauważam Mateusza Mroza ruszającego chyba po defekcie i wyprzedza mnie o zgrozo Grzesiek Napierała z M6. Pierwsze podjazdy idą średnio, a na piaszczystych fragmentach zakopuję się i buta. Doganiam i wyprzedzam Staśka Walkowiaka, po czym jest pierwszy bufet z orzeźwiającą kurtyną wodną, ale ochłoda :) Dalej to właściwie nudne szuterki, nic ciekawego nie dzieje się, jakieś pojedyncze sztuki zarówno przede mną, jak i za mną się tasują, jak i udaje mi się zyskać pojedyncze oczka. Po dokręceniu do Trojanki jest efektowny przejazd przez rzeczkę z masą kibiców i fotografów – ale frajda i sprawnie przejeżdżam przez wodę ponad suport. Po tym piaszczysta masakra z muldami – ponad połowę nie daje się tędy przejechać i trzeba to przebiec. I tak bez rewelacji wjeżdżam na drugą rundę mega. Tworzy się trzyosobowa grupka od której udaje mi się odskoczyć na tradycyjnie technicznym fragmencie dół-góra i pruję dalej solo po fajnych zakrętasach z wyprofilowanymi bandami. Doganiam i wyprzedzam kolegę z BTS Budzyń, po jakimś czasie na ciężkiej podjazdowej sekcji Grzesiek Napierała jest mój. Na ponownym bufecie z kurtyną wodną mała porcja ochłody. Ogon mini doścignięty. I to by było na tyle, znowu jedzie mi się przeciętnie, do tego znowu te nudne szuterki, utworzyła się spora grupka składająca się z tych co tasowaliśmy się wcześniej. Przez jakiś czas to ja ciągnę peletonik, po tym są drobne zmiany i w końcu, na dłuższym zjeździe w stronę Trojanki najpierw Napierała odrywa się do przodu, a ja z jednym z Agrochestu udanie tworzymy grupę pościgową. Na rzecznej przeprawie kolega z Agrochestu decyduje się przenieść rower, ja jadę i z impetem wyprzedzam go w wodzie :) Ponownie paskudna i piaszczysta sekcja – tam w biegu wyprzedzam Napierałę, a na ostatnim podjeździku jeszcze jednego gościa w Discovery z M3 doganiam, zrównujemy się i tak pozostaje nam sprinterski finisz, który niestety przegrywam na dobicie w upalny dzień. Małe pozytywy były – uciski dłoni były od tych co na 2 rundzie mega się cięliśmy do końca.

    42/146 – open mega
    16/60 – M3

    Strata do zwycięzcy (Kacper Szczepaniak) – 24:00, do M3 – 23:26, do pudła M3 – 19:28
    Zadowolenia z jazdy i wyniku brak, jedynie na 2 rundzie i to tylko na nadwarciańskim szło przyzwoicie.

    16 (9 M2) – krzychuuu86 – 2:15:25
    32 (11 M3)- josip – 2:21:32
    42 (16 M3) – JPbike – 2:26:27
    56 (23 M3) - blindman - 2:32:02
    90 (17 M4) – z3waza – 2:46:14
    DNF – zbych741

    145 (3 K4) – JoannaZygmunta – 3:50:51

    Foto by Halina Przybylska.
     Atrakcja Bindugi. Po twarzy widac że jednak walczyłem :)
    Atrakcja Bindugi. Po twarzy widac że jednak walczyłem :) © JPbike


    Puls - max 177, średni 164
    Przewyższenie - 520 m




  • dystans : 67.66 km
  • teren : 57.00 km
  • czas : 02:41 h
  • v średnia : 25.21 km/h
  • v max : 55.11 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • BikeCrossMaraton Wyrzysk

    Niedziela, 15 czerwca 2014 • dodano: 15.06.2014 | Komentarze 12


    Trzeci (po Połczynie-Zdrój i Krzywej Wsi) i zarazem ostatni z najbardziej pagórzystych maratonów w sezonie u Gogola. Dojazd do Wyrzyska spoko i w towarzystwie Macieja. Na miejscu sporo ProGoggli – oprócz mnie są: Asia, Krzychu, Marcin, Marek, Mariusz, Paweł i Zbigniew. Sześciokilometrowa rozgrzewka typu gdzieś tam na górkę i nawrotka mi wystarczyła. Start mega opóźniony 15 min. No i poszli. Ruszałem z pierwszej linii i od razu na ponad 4 km asfaltowym odcinku z podjazdem i zjazdem załapałem się na tempo czołówki. W sumie bardzo ciekawe przeżycie :) Po skręcie w teren trochę w stawce się pomieszało, Krzychu atakuje i od tej pory do mety nie oddaje pozycji teamowego lidera. Na pierwszym terenowym podjeździe jakoś dobrze mi się podjeżdża, bez problemu wyprzedzam Mr. Dymeckiego i Staśka Walkowiaka, uzyskuję jakąś przewagę i po krótkim czasie, kręcąc na bardzo fajnym krętym odcinku w rejonie Dębowej Góry zrównuję się z Markiem Replińskim (w XC też rywalizujemy). Na superowych i krętych zjazdach zauważam że mój Scott świetnie i stabilnie wchodzi w zakręty z dużą szybkością i od razu za mną robi się spora pusta przestrzeń :) Jeszcze przed podjechaniem na najwyższy punkt trasy dochodzi do nas jeden gość i tak we trzech zjeżdżamy do asfaltowego fragmentu, po tym czas na najdłuższy podjazd, porównywalny z prawdziwie mountainowymi :) Kręcimy siłowo do góry, idzie nam sprawnie, na szczycie kolejny gość do nas dołącza, a zjeżdżając tamtędy jeszcze czterech nas dogania i tak od tego momentu utworzyła się ośmioosobowa grupka, w której aż 6 osób jest z M3, no to mam przerąbane :) To nic, trzeba walczyć i gnamy dalej, godnym tempem. Na polnym i wietrznym odcinku pierwszy gość nie wytrzymuje tempa i odpada. Jedzie mi się zaskakująco dobrze. I tak siedmiu wjeżdża na 2 rundę mega. Na super odcinku w rejonie Dębowej Góry odpada drugi, z teamu ASE. Po zjechaniu i pokonaniu fragmentu asfaltowego ponowny atak na najdłuższym podjeździe, tam odpada kolejny (Arek Suś), a ja wciąż daję radę utrzymać się w grupce. Zaczynamy dublować ogon mini. Zostało nas pięciu. Po zjechaniu do bufetu przed brukowanym podjazdem dziewczyna nie daje rady obsłużyć nas wszystkich bananami, dla mnie zabrakło, muszę mocno zwolnić. Niefortunnie i z trudem łapię banana, co poskutkowało glebą ze szlifami na łokciu i spadnięciem łańcucha. Po tym nie pozostaje mi nic innego jak gonić moją grupkę, idzie naprawdę ciężko, sporo sił zużywam. W końcu, po kilku km samotnej gonitwy udało się ! Ulga jest, ale i tak wiem że sił na sprinterski finisz może zabraknąć. Do mety kolejno 10 km, łapią mnie minimalne skurcze w nogach, 5 km, nadal gnamy jak szaleni i nikt nie odpuszcza. Nagle na pewnym zjeździe zaskakuje nas piaskownica na całej szerokości, oczywiście powoduje to spore zamieszanie, udaje mi się sprawnie ten kopny fragment przejechać, jeden z Colexu utyka w piasku, a trzech poprzedzających mi ucieka na kilkanaście sekund, po tym wszystkie moje zapasy sił poszły w ruch i do końcowej kreski docieram niezagrożony. Udany mocny wyścig, bez słabszych chwil, a średnia jak na pagórzystą trasę wymiata :)

    18/89 – open mega
    5/40 – M3

    Strata do zwycięzcy (Michał Przybytek) – 15:43, do M3 – 10:05, do pudła M3 … 20 sekund !
    Do wyniku i jazdy nie mam większych zastrzeżeń, na tyle mnie było stać :)

    14 (8 M2) – krzychuuu86 – 2:39:32
    18 (5 M3) – JPbike – 2:41:55
    34 (12 M3) – klosiu – 2:51:38
    41 (8 M4) – z3waza – 2:58:51
    58 (23 M3) – zbych741 – 3:08:28
    70 (29 M3) – Marc – 3:20:29
    79 (21 M2) – mlodzik – 3:42:30 (2 gumy)

    Foto by NaszWyrzysk.pl, Mirek Sell, Hania Marczak.
    Coraz częściej u Gogola mam zaszczyt startować z pierwszej linii :)
    Coraz częściej u Gogola mam zaszczyt startować z pierwszej linii :) © JPbike

    Nowe super doświadczenie - pierwsze kilometry w czołówce :)
    Nowe super doświadczenie - pierwsze kilometry w czołówce :) © JPbike

    Już na mecie. Widać że było ostro i szybko jak na pagóry :)
    Już na mecie. Widać że było ostro i szybko jak na pagóry :) © JPbike

    Dzielenie się wrażeniami. Tu z Markiem Replińskim
    Dzielenie się wrażeniami. Tu z Markiem Replińskim © JPbike

    Trzech najmocniejszych ProGoggli dba o uzupełnianie spalonych kalorii :)
    Trzech najmocniejszych ProGoggli dba o uzupełnianie spalonych kalorii :) © JPbike

    Puls – max 173, średni 157
    Przewyższenie – 1150 m