top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177685.47 km
- w tym teren: 64443.10 km
- teren procentowo: 36.27 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 15h 28m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

  • dystans : 45.86 km
  • teren : 32.00 km
  • czas : 02:09 h
  • v średnia : 21.33 km/h
  • v max : 38.89 km/h
  • hr max : 156 bpm, 90%
  • hr avg : 136 bpm, 79%
  • podjazdy : 339 m
  • rower : Black Peak
  • Terenowy trening

    Niedziela, 25 czerwca 2023 • dodano: 26.06.2023 | Komentarze 2


    - po pobudce i śniadaniu było trochę majstrowania przy Black Peaku
    - po przejechaniu MTB-owskich 1380km zamiana łańcucha
    - tylną piastę i bębenek wyczyściłem, suport wymieniony na nowy
    - tylny hamulec odpowietrzony, klocki po Trophy są jeszcze w miarę spoko
    - no i pooglądałem w TV wyścig XC w Krynicy Zdrój - oj, pamiętam Górę Parkową :)
    - i tak w sumie sporo czasu zleciało, ruszyłem w końcu o 16:27
    - trasa to ścieżki i dukty w Marcelińskim, nad Rusałką i wokół Kierskiego
    - trochę ospale się kręciło - może zbyt parna aura, może zmęczenie tymi 158km
    - po zrobionym treningu słuszna nagroda - 2 zimne browary weszły smakowicie :)


    Kategoria do 50 km


  • dystans : 158.63 km
  • czas : 05:52 h
  • v średnia : 27.04 km/h
  • v max : 59.56 km/h
  • podjazdy : 526 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Nieplanowane sobotnie szosowanie

    Sobota, 24 czerwca 2023 • dodano: 24.06.2023 | Komentarze 2


    - tegoż dnia po pobudce miałem w planie MTB-owanie w WPN ...
    - poranna wymiana wiadomości z kompanem, i ...
    - Drogbas miał w planie jedynie kurs do rowerowego po spinkę 11-rzędową
    - tak wyszło że nieplanowanie zagadaliśmy się na wspólne szosowanie
    - start o 11:01 (26°C), piękna letnia pogoda, chociaż wietrzna
    - najpierw jadę przez Przeźmierowo, ścieżką wzdłuż Kierskiego
    - zgodnie z planem - natrafiam na jadącego z przeciwka kompana
    - no to jazda wspólnie, na początek w stronę rowerowego na Miodowej
    - po zajechaniu na miejsce - obaj stwierdzamy że dawno nas tu nie było :)
    - spinka 11-rzędowa zakupiona, ruszamy dalej, spontanem i głównie na północ
    - kręcąc tędy zapada decyzja że robimy postój przy starej chacie Drogbasa
    - obecny stan owej chaty - do rozbiórki, a ogródek pozarastany ...
    - odpoczywając z dodatkiem piwka - same sentymentalne wspomnienia odżyły
    - najgorsze jest to że niemal wszystkie drzewa oznaczyli ... do wycinki :(
    - ruszamy dalej, przez Suchy Las, Morasko i rowerówką do Biedruska
    - przekraczamy Wartę i myk do Murowanej Gośliny - znów wspomnienia, z MTB Marathon
    - od Murowanej Gośliny ciśniemy pod wiatr i ze zmianami do Obornik
    - sławna już rowerówka (Słonawy - Stobnica) kolejny raz zaliczona :)
    - czuć już km-y w nogach, przez Obrzycko docieramy rowerówką do Szamotuł
    - w nowszej chacie Drogbasa przerwa na kawę z ciachem + głaskanie kota kompana :)
    - na koniec został mi jeszcze 43km powrót solo do domu - ze sprzyjającym wiatrem
    - ależ to był fajnie spędzony sobotni dzionek :)
    - a za tydzień ... ostatnia i górska próba przedwyprawowa

    Nad Jeziorem Kierskim aktywnie, bo wietrznie
    Nad Jeziorem Kierskim aktywnie, bo wietrznie © JPbike

    Kompan ćwiczy trzymanie mojego aparacika w ruchu :)
    Jest fajnie :) Kompan ćwiczy trzymanie aparacika foto w ruchu :) © JPbike

    To nie dżungla, tylko stary i zacny ogródek Drogbasa
    To nie dżungla, tylko stary i zacny ogródek Drogbasa © JPbike

    Sentymentalne przybijanie piątaka z drzewem, które kompan zna od małego
    Sentymentalne przybijanie piątaka z drzewem, które kompan zna od małego © JPbike

    Przejazd przez Murowaną Goślinę
    Przejazd przez Murowaną Goślinę © JPbike

    Kolejne ujęcie na rowerówce z barierkami (Słonawy - Stobnica)
    Kolejne ujęcie na rowerówce z barierkami (Słonawy - Stobnica) © JPbike




  • dystans : 80.47 km
  • czas : 02:43 h
  • v średnia : 29.62 km/h
  • v max : 44.13 km/h
  • podjazdy : 205 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Niedzielna szoska

    Niedziela, 18 czerwca 2023 • dodano: 22.06.2023 | Komentarze 3


    - po etapówce Trophy czas na "odpoczynek"
    - na rower wsiadłem po 6 dniach niejeżdżenia
    - start o 11:40 (27°C), spontan po południowo-zachodnich rewirach
    - całkiem przyjemnie się pomykało, do tego ruch aut mały
    - odliczanie do skandynawskich wakacji rozpoczęte ... :)


    Kategoria szoska, do 100 km


  • dystans : 52.06 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 03:42 h
  • v średnia : 14.07 km/h
  • v max : 63.16 km/h
  • hr max : 159 bpm, 92%
  • hr avg : 137 bpm, 79%
  • podjazdy : 1976 m
  • rower : Black Peak
  • Strefa MTB Trophy - etap 4

    Niedziela, 11 czerwca 2023 • dodano: 19.06.2023 | Komentarze 2


    No i mamy ostatni etap do pokonania - zastanawiałem się co tym razem na finałowej trasie orgi nam uszykowali - po przejechaniu tegoż etapu stwierdzam jedno - było dosłownie wszystko do Pure MTB i by osiągnąć wynik, trzeba było z siebie sporo wycisnąć zarówno z siły, jak i z techniki.

    Start i metę ulokowano przy Pałacu Jedlinka w Jedlinie-Zdrój, znajduje się tam również browar, aż mnie kusiło ... :)

    Po ruszeniu jazda niedługim asfaltem, oczywiście podjazdowym i wjeżdżamy na teren z duktem prowadzącym na szczyt Borowej (853m). Ów podjazd jest dość ciężki, kręciliśmy w tłoku i przez to dwa strome fragmenty musiałem zbutować (przyblokowali mnie).
    Po zdobyciu szczytu z nową wieżą widokową czas na techniczny zjazd, na którym poprzedzający mnie zawodnicy narobili bałaganu z wyborem różnego toru zjazdowego i nie dałem rady czysto i z frajdą zjechać całości.

    Po tym mamy jazdę typu góra-dół na sporej wysokości i powolutku stawka się rozciąga, wyprzedzam póki jest miejsce i power, przy tym zauważam że w mojej części peletonika jedzie niemało dziewczyn - fajna sprawa :)

    Na jednym technicznym zjeździe z luźnymi kamyczkami sporo przede mną butuje, a ja zjeżdżam do chwili przyblokowania mnie (znowu) i nagle niespodziewany ostry skręt na wąski singielek, który okazuje się znanym z 2 etapu tym super długim i wąskim singlem poprowadzonym po stromym zboczu, tyle że w odwrotnym kierunku, co za tym idzie - leciutko podjazdowym.

    Pomykając tędy szybko utworzyła się kilkuosobowa grupka, ja znalazłem się w ogonie, o wyprzedzaniu nie ma mowy - jest wąsko, a po lewej leśna przepaść.
    I tak parę kilometrów pokonaliśmy w grupce, przy tym tempo było dla mnie za wolne - dzięki temu troszkę odpocząłem.

    Po wjechaniu na szerszy dukt od razu szybki zjazd, przekraczamy szosę i czas na długi podjazd, zresztą znany mi nie tylko z 2 etapu (odwrotny kierunek), ale i z pewnej majówkowej wycieczki.
    Już na początku tegoż podjazdu czułem że mam zapas sił, więc zaatakowałem, wyprzedzając kilka osób naraz i resztę całego podjazdu pokonałem solo, po drodze jeszcze 3 osoby udało mi się dojść i wyprzedzić - to były moje najlepsze chwile na tym etapie :)

    Po wjechaniu na wysokie partie i minięciu bufetu przy Andrzejówce jeszcze trochę wspinaczki na 903m szczyt i techniczny zjazd, po czym następuje długi, szybki i szutrowy zjazd do Sokołowska - ten odcinek jest znany mi z 1 etapu i zaczynamy długi podjazd z narastającym nachyleniem - moje tempo już (niestety) trochę spadło.

    No to szczyt osiągnięty, ponownie szybki, szutrowy zjazd, ostatni bufet i czas na tzw. mocno dającą w kość golonkową końcówkę - czyli wysysające mnóstwo sił ostatnie podjazdy i wymagające zjazdy - jadąc tędy faktycznie było już ciężko, do tego troszkę tasowania w stawce też było, jak i zaczęliśmy wyprzedzać tych z krótszego dystansu (Adventure).

    Przedostatni i najbardziej hardcorowy na całej etapówce fragment zjazdu odpuszczam, nawet przy zejściu z rowerem były problemy, bo to niemal pionowa ścianka usiana pokaźnymi korzeniami, a na dole czekała na ofiary karetka ... :)

    No i został do pokonania jeszcze jeden niedługi i ciężki podjazd z momentami typu: „mam nadzieję żę to już koniec podjazdu, no nie, jeszcze kawałek pod górę...“ :)
    W końcu zjazd do mety, najpierw szeroki, z paroma kałużami do ominięcia, po czym wpadamy na wyprofiowany i bardzo kręty singielek na polance, prowadzący wprost na końcową kreskę i etapówka ukończona, koszulka finishera zdobyta i dostałem karteczkę z napisem "BEER" :)
    A co sobie powiedziałem na mecie: „Szkoda że to już koniec, pewnie za rok wracam“ :)

    79/132 - open classic
    31/55 - M4

    Generalka
    73/122 - open classic
    31/51 - M4

    Foto powered by BIKELIFE
    Tłoczno na (pierwszym) podjeździe
    Tłoczno na (pierwszym) podjeździe © JPbike

    W akcji na górskim szuterku
    W akcji na górskim szuterku © JPbike

    Zacne są te wąskie singielki :)
    Zacne są te wąskie singielki :) © JPbike

    Kolejna koszulka Finishera w mojej kolekcji :)
    Kolejna koszulka Finishera w mojej kolekcji :) © JPbike




  • dystans : 65.10 km
  • teren : 63.00 km
  • czas : 04:29 h
  • v średnia : 14.52 km/h
  • v max : 56.62 km/h
  • hr max : 166 bpm, 96%
  • hr avg : 142 bpm, 82%
  • podjazdy : 2239 m
  • rower : Black Peak
  • Strefa MTB Trophy - etap 3

    Sobota, 10 czerwca 2023 • dodano: 15.06.2023 | Komentarze 2


    Czas na królewski etap, poprowadzony w Górach Sowich, z trasą trochę mi znaną z tutejszych maratonów, jak i z etapówki Sudety MTB Challenge.

    Tegoż dnia po wczorajszym deszczowym dniu wyszło słońce, a wysokie partie gór były lekko spowite w chmurach - to dodawało super klimatu, szczególnie jak się wjeżdżało tam wysoko.

    Punkt 10-ta startujemy. Znając swoją obecną formę ruszam tradycyjnie z drugiej połowy stawki. Na początek długi, szeroki podjazd na którym każdy jedzie swoje i powoli następuje selekcja, troszkę udaje mi się powyprzedzać. Krótki, acz błotny zjazd do Rzeczki - lekko wyglebiłem, bo przy sporej prędkości nie zauważyłem przeszkody do ominięcia (zwalone gałęzie).
    No i zaczynamy najcięższy podjazd - na Wielką Sowę (1015m) - od razu stroma ściana, nachylenie często przekracza 15%, a na najstromszym fragmencie niemal wszyscy butują, a ja jadę - to dla mnie były fajne chwile (choć wyczerpujące).

    Na szczycie leciutka mgła, miły chłodek i trochę turystów, w tym grupa głośnych kibiców - jeden gość do wydawania hałasu użył akumulatorowej wiertarki :)
    Czas na zjazd - grube hardcore, jest wąsko, stromo, kręto, pełno pokaźnych i mokrych korzeni i kamieni - obyło się bez gleby, za to zaliczyłem tam sporą ilość podpórek i dwa fragmenty musiałem zbutować w dół, a na niższych i nadal stromych partiach tegoż zjazdu ręce aż bolały od mocnego zaciskania klamek hamulcowych.
    Po zjechaniu zrobiło się pochmurno i mamy kolejny długi podjazd - szeroki i przyjemny. Po podjechaniu, na 19km trasy osiągnęliśmy 1000m przewyższenia - grubo i taki jest urok Pure MTB :)

    Mijamy bufet i się zaczęła seria super zjazdów, dość długich i wymagających, a ten prowadzący na najniższy punkt trasy zapadł mi w pamięci - fajny i kręty singielek poprowadzony w lesie z jesiennym klimatem (duża ilość liści).
    Po tym oczywiście trzeba podjeżdżać, znów długo i na sporą wysokość - sił u mnie już ciut mniej, ale daję radę kręcić prawie bez utraty pozycji.
    No i żałowałem że przed wyjazdem na ową etapówkę nie zamontowałem mniejszej tarczy w korbie (32 zamiast 34), bo po drodze mieliśmy dwie strome ściany do pokonania (z buta niestety).
    Po wspięciu się na ponad 900m ponownie jazda w chmurzastych klimatach, raz na krótko spadł deszczyk, po czym wypogodziło się, niedługi zjazd i miłe spotkanie z kibicującym kolegą rówieśnikiem Darkiem z teamu STS - przybijamy piątaka :)

    Bufet, jeszcze trochę wspinaczki i czas na długi, widokowy zjazd do Sokolca, po czym asfaltowy podjazd do Rzeczki, skręt na stok narciarski, oczywiście mocno podjazdowy.
    Po wjechaniu została już tylko długa i przyjemna jazda lekko w dół po widokowej polance i przez las po półpłaskim i w końcu szybki, szutrowy zjazd wprost do mety w Głuszycy.
    A gdy tylko posiliłem się na bufecie przy mecie i podjechałem do auta to zaczęło padać...

    83/130 - open classic
    33/52 - M4

    Foto powered by BIKELIFE.
    Ale tam widokowo, czyli kolarstwa górskiego smak najlepszy :)
    Ale tam widokowo, czyli kolarstwa górskiego smak najlepszy :) © JPbike

    Niezłe i mocne są te podjazdy po stoku narciarskim
    Niezłe i mocne są te podjazdy po stoku narciarskim © JPbike




  • dystans : 53.52 km
  • teren : 46.00 km
  • czas : 03:22 h
  • v średnia : 15.90 km/h
  • v max : 57.00 km/h
  • hr max : 157 bpm, 91%
  • hr avg : 135 bpm, 78%
  • podjazdy : 1793 m
  • rower : Black Peak
  • Strefa MTB Trophy - etap 2

    Piątek, 9 czerwca 2023 • dodano: 14.06.2023 | Komentarze 2


    Drugiego dnia tejże etapówki pogodynki nie kłamały - deszcz, deszcz, ...

    Po wskoku na górala najpierw i w ramach rozgrzewki dojazd z Głuszycy do sąsiadującej Łomnicy, gdzie ulokowali start 2 etapu.

    Punkt 10-ta start, w deszczu oczywiście, dobrze że temperatura jest dobra do ścigania - średnio 15°C i można jechać, będąc odzianym na krótko.
    Na początek ze 3km asfaltowy podjazd, na którym stopniowo przesuwam się do przodu, w stronę swojego miejsca w stawce, po czym wpadamy w górski teren i wszyscy powoli nabieramy błotnistego wyglądu :)
    Dość szybko przekonuję się że tegoż dnia nie jedzie mi się tak jak chciałbym - wyprzedzanie idzie opornie, tętno jest troszkę niższe od zakładanego, zatem decyduję się resztę trasy przejechać zachowawczo, byle zachować jakieś siły na jutrzejszy królewski etap.

    Na pierwszej części trasy, która na sporym fragmencie pokrywa się ze wczorajszym etapem kręcimy w sporych grupach, każdy robi swoje (to lubię), gdy pojawia się singlowe zwężenie to oczywiście tworzą się koreczki, jeden stromy odcinek musimy z buta pokonać (bo ktoś z przodu za wolno podjeżdżał). Ciągły, ale nie intensywny deszcz dla nas nie jest problemem na podjazdach. W górnych partiach, na poziomie powyżej 700m zrobiło się półmgliście i klimatycznie.
    Pierwsze zjazdy powodują selekcję - na mokrych szutrach z kałużami jedni mkną w dół wolniej, a drudzy (w tym ja) szybciej, przy dużych prędkościach co chwilę trzeba wycierać szybko ochlapujące się okulary. Na krótkim, stromym i technicznym zjeździe nie miałem jak wytrzeć zamazanych okularów, zmuszony byłem stanąć i zejść w dół po troszkę śliskim błotku.

    I tak mijają kolejne górskie kilometry, raz troszkę długo pod górę, raz troszkę szybko w dół, hardcorowych zjazdów tym razem nie było, przy tym ilość błota jest coraz większa, moje opony nie bardzo nadawały się na takie warunki, co za tym idzie - na szybkich łukach i zakrętach ślizganie było.

    Z ciekawych odcinków na drugiej części trasy to mieliśmy do pokonania znany mi długi, kręty, wąski i wymagający singielek lekko zjazdowy, poprowadzony po stromym zboczu.
    Natomiast co do rywalizacji - całą drugą połowę przejechałem swoje i to tak by nie zajechać się i dodam małe „niestety“ bo kilka pozycji straciłem.
    A metę ulokowali nietypowo, bo poprzedzoną krótkim, acz dającym w kość podjeździe pod obiekt restauracyjny.

    78/134 - open classic
    31/54 - M4

    Foto powered by BIKELIFE.
    Zjazdy, zjazdy, błotne zjazdy
    Zjazdy, zjazdy, błotne zjazdy, ... © JPbike

    Takie dugie i wąskie singielki są SUPER
    Takie długie i wąskie singielki są SUPER © JPbike

    No, lekko nie było, ale to po prostu jest Trophy MTB :)
    No, lekko nie było, ale to po prostu jest Trophy :) © JPbike




  • dystans : 59.62 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 03:46 h
  • v średnia : 15.83 km/h
  • v max : 54.33 km/h
  • hr max : 165 bpm, 95%
  • hr avg : 149 bpm, 86%
  • podjazdy : 1887 m
  • rower : Black Peak
  • Strefa MTB Trophy - etap 1

    Czwartek, 8 czerwca 2023 • dodano: 14.06.2023 | Komentarze 2


    Kolejny w mojej amatorskiej karierze start w etapówce MTB.
    W tym sezonie padło na Strefę MTB Trophy z bazą w Głuszycy, organizowaną przez starego znajomego Grzegorza Golonko - kto u niego jeździł, ten wie jakie zacne trasy MTB robi.

    Dojazd solo poprzedniego dnia wieczorkiem, odbiór pakietu startowego i myk na swoją kwaterę, w Jedlinie-Zdrój, oddaloną od zawodów o 8km.

    Nazajutrz, w górach wita nas piękna słoneczna pogoda z całkiem miłą temperaturką na poziomie 23°C - tylko pomykać, i to z pasją MTB :)

    Przed startem krótka rozgrzewka zrobiona, zamieniam parę zdań z częstym bywalcem etapówek (Piotrem „Pyra“) i punkt 10-ta ruszają wspólnie oba dystanse - krótszy Adventure i dłuższy (mój) Classic.

    Startuję (tradycyjnie) z tyłów. Na początek dość długi i całkiem szeroki podjazd - samopoczucie mam dobre, powoli łapię swój rytm i stopniowo wyprzedzam kolejnych. Gdy tylko pojawiają się zwężenia i singielki to od razu się korkuje, nic dziwnego bo wszyscy jadą na świeżaka, a czas na selekcję przyjdzie - wiedziałem że tak będzie i tak było.

    Trasa oczywiście trzyma się golonkowego poziomu - jest wszystko czego się spodziewałem, czyli długie podjazdy, piękne widoczki na polankach w górnych partiach, kręte single, dzikie odcinki po trawie, kamienie, korzenie, no i hardcorowe zjazdy - na tych ostatnich bawiłem się przednio :)

    Pierwsza cześć trasy w moim wykonaniu przebiegła w towarzystwie dość dużej ilości współrywali - większość pokonałem, a druga to popis swoich tegorocznych możliwości, do tego ze świetnym samopoczuciem - co mnie dziwiło :)
    To właśnie na drugiej i dość wymagającej części trasy cały czas stopniowo doganiałem i wyprzedzałem kolejnych rywali, a na grubych i stroooomych zjazdach wymagających wychylania dupy za siodełko wręcz wymiatałem i to z uśmiechem - moja stara szkoła MTB :)

    Aż tak kolorowo nie było - na końcówce ostatniego podjazdu czułem narastające zmęczenie i troszkę zwolniłem, przy tym kontrolując sytuację. A na ostatnim zjeździe (asfaltowo - trawiastym) odpuściłem ostre pomykanie, bo jeszcze trzy etapy zostały do przejechania - siły muszą być. I tak już spoko dotarłem do mety ulokowanej na stadionie w Głuszycy

    76/140 - open classic
    30/56 - M4

    Fotki autorstwa najlepszych fotografów MTB - chłopaków z BIKELIFE.
    No to START!
    No to START! © JPbike

    Ja w akcji, czyli stay wyjadacz cieżkich tras MTB :)
    Ja w akcji, czyli stary wyjadacz cieżkich tras MTB :) © JPbike




  • dystans : 137.15 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 06:58 h
  • v średnia : 19.69 km/h
  • v max : 37.68 km/h
  • podjazdy : 314 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Dookoła Zalewu Szczecińskiego - dzień 2

    Niedziela, 4 czerwca 2023 • dodano: 13.06.2023 | Komentarze 4


    Moje pierwsze w życiu nocowanie tuż przy brzegu morza zleciało szybko, pewnie dlatego że poprzedniego dnia łatwo zasnąłem głównie dzięki zmęczeniu sporym kilometrażem. Jedyną niedogodnością było to że spaliśmy na nierównym podłożu.
    No to po pobudce czas na nadmorski oddech, kawę, śniadanie i można ruszać w dalszą drogę. Pogodę ponownie mieliśmy piękną, do tego ze sprzyjającym wiatrem - co okazało się pomocne by zdążyć do Szczecina na zaplanowany powrotny pociąg.

    Poranek na naszej nadmorskiej miejscówce
    Poranek na naszej nadmorskiej miejscówce © JPbike

    Nie ma to jak poranna kawa nad Bałtykiem
    Nie ma to jak poranna kawa nad Bałtykiem :) © JPbike

    Na prawie pustym deptaku w Świnoujściu
    Na prawie pustym deptaku w Świnoujściu © JPbike

    Jak widać - Świnoujście wyrasta na luksusowy kurort
    Jak widać - Świnoujście wyrasta na luksusowy kurort © JPbike

    Fajna przerwa przy Świnie :)
    Fajna przerwa przy Świnie :) © JPbike

    Tu podziwialiśmy prom, którym dotrzemy do Skandynawii
    Tu podziwialiśmy prom, którym dotrzemy do Skandynawii © JPbike

    Rejs na pokładzie promu
    Rejs na pokładzie promu "Bielik" © JPbike

    Na fragmencie nadmorskiej trasy rowerowej R10
    Na fragmencie nadmorskiej trasy rowerowej R10 © JPbike

    Niezły podjazd w Wolińskim Parku Narodowym
    Niezły podjazd w Wolińskim Parku Narodowym © JPbike

    Fajna asfaltowa rowerówka w okolicach Wolina
    Fajna asfaltowa rowerówka w okolicach Wolina © JPbike

    Pozostałości po wiatraku typu holenderskiego
    Pozostałości po wiatraku typu holenderskiego © JPbike

    Przed Wolinem, na odcinku z nierównych płyt betonowych zauważam że moja tylna sakwa zwisa krzywo, szybka analiza awarii - odpadła śrubka mocująca zaczep (dobra nauczka by wiedzieć co jest potrzebne jako zapasowa część) i robimy krótki postój na prowizoryczną naprawę za pomocą niezawodnej opaski.

    Przymusowy postój na serwis sakwy
    Przymusowy postój na serwis sakwy © JPbike

    W Wolinie postój przy sklepiku, jak się później okazało - aż do samego Szczecina więcej się nie zatrzymaliśmy, bo funkcja w nawigacji "czas dotarcia do celu" wskazywała że niewiele czasu mamy na postoje i obaj postanowiliśmy że będziemy cały czas pomykać non stop, by zdążyć na nasz pociąg, który odjeżdża o 17:27 - co oczywiście się udało, brawo MY :)

    Po wschodniej stronie Zalewu Szczecińskiego spory odcinek biegnie w takich klimatach i po gładkiej szutrówce
    Po wschodniej stronie Zalewu Szczecińskiego spory odcinek biegnie w takich klimatach i po gładkiej szutrówce © JPbike

    Przed klimatyczny las
    Przez klimatyczny las ... © JPbike

    ... i ponownie przy brzegu Zalewu
    ... i ponownie przy brzegu Zalewu © JPbike

    Im bliżej Szczecina, tym ruch rowerzystów większy, w tym niemało na elektrykach ...
    Gdy skończył się bardzo długi szutrowy odcinek to na chwilę żeśmy się zatrzymali, i to z uśmiechem bo daliśmy czadu kręcąc aż 75km bez postoju i zauważyliśmy że nasze obładowane rumaki strasznie się zakurzyły :)

    Jadza po szczecińskich wiaduktach
    Jazda po szczecińskich wiaduktach © JPbike

    Widoczek na Morskie Centrum Nauki - w kształcie statku
    Widoczek na Morskie Centrum Nauki - w kształcie statku © JPbike

    I tak dotarliśmy na szczeciński dworzec kolejowy na 15 min przed odjazdem naszego składu, UFF :)
    Podróż do domów przebiegła spoczko, obaj mogliśmy odpocząć i podzielić się wrażeniami.
    Ogólnie próba przedwyprawowa nam się udała, a trasa wokół Zalewu Szczecińskiego jest piękna i dla każdego.

    TRASA (na stravie).
    KLIK
    do poprzedniego dnia.




  • dystans : 170.00 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 08:49 h
  • v średnia : 19.28 km/h
  • v max : 46.26 km/h
  • podjazdy : 487 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Dookoła Zalewu Szczecińskiego - dzień 1

    Sobota, 3 czerwca 2023 • dodano: 12.06.2023 | Komentarze 4


    W dość chłodną noc z temperaturką na poziomie kilku st.C dało się coś tam przyzwoicie pospać w namiocie - w moim przypadku to po prostu padłem ze zmęczenia (po ciężkim roboczym tygodniu) i wystarczyło mi się okryć prawie w całości niezawodnym śpiworem typu mumia.
    No to pobudka, poranna kawa ze śniadaniem, sprawne zwijanie obozowiska (mamy w tym wprawę) i w pięknej słonecznej pogodzie, choć aż tak ciepło nie było (od 12°C do 23°C) i z dodatkiem wiatru na otwartych przestrzeniach ruszamy w dalszą drogę z celem w postaci dotarcia przez niemiecką część Zalewu Szczecińskiego do Świnoujścia, by następną miejscówkę na noc znaleźć nad Bałtykiem - co oczywiście nam się udało :)

    Nasze obozowisko, gdzieś w lesie
    Nasze obozowisko, gdzieś w lesie © JPbike

    Mój rumak to stara klasyka wyprawowa z sakwami, a kompana do modny ostatnio bikepacking
    Mój rumak to stara klasyka wyprawowa z sakwami, a kompana to modny ostatnio bikepacking © JPbike

    No to jazda. Drogbas widocznie pędzi na Police :)
    No to jazda. Drogbas widocznie pędzi na Police :) © JPbike

    Na przystani jachtowej w Trzebieży
    Na przystani jachtowej w Trzebieży © JPbike

    Fajnie tak zobaczyć spore jachty od spodu
    Fajnie tak zobaczyć spore jachty od spodu © JPbike

    Zalew Szczeciński faktycznie jest ogromny (by dron)
    Zalew Szczeciński faktycznie jest ogromny (by dron) © JPbike

    Jest fajnie i przyjemnie, to widać :)
    Jest fajnie i przyjemnie, to widać :) © JPbike

    Klimacik w Nowym Warpnie
    Klimacik w Nowym Warpnie © JPbike

    Chwilunia, by złapać głęboki oddech nad wielką wodą
    Chwilunia, by złapać głęboki oddech nad wielką wodą © JPbike

    Przekraczamy granicę
    Przekraczamy granicę © JPbike

    Pierwsze niemieckie km-y to płyty betonowe
    Pierwsze niemieckie km-y to płyty betonowe © JPbike

    Jak i takie fajne ścieżki rowerowe z dala o aut
    Jak i takie fajne ścieżki rowerowe z dala od aut © JPbike

    Niemieckie szuterki też były
    Niemieckie szuterki też były © JPbike

    W Ueckermünde jest plaża dla nudystów. Zajrzałem tam :)
    W Ueckermünde jest plaża dla nudystów. Zajrzałem tam :) © JPbike

    Przekraczamy mini most zwodzony
    Przekraczamy mini most zwodzony © JPbike

    Nasza super miejscówka obiadowa w Mönkebude (by dron)
    Nasza super miejscówka obiadowa w Mönkebude (by dron) © JPbike

    Urok wyprawowego mycia garów :)
    Urok wyprawowego mycia garów :) © JPbike

    Fajne są takie widoczki (z drona) :)
    Fajne są takie widoczki (z drona) :) © JPbike

    Pomykamy po gładkim szuterku
    Pomykamy po gładkim szuterku © JPbike

    Jadąc tędy to tylko pomykać i podziwiać przyrodę wokół
    Jadąc tędy to tylko pomykać i podziwiać przyrodę wokół © JPbike

    Ponownie po betonowych płytach, nam dało się tędy spoko jechać
    Ponownie po betonowych płytach, nam dało się tędy spoko jechać © JPbike

    Klimatyczne późne popołudnie w Anklam
    Klimatyczne późne popołudnie w Anklam © JPbike

    Przekraczamy most w Anklam
    Przekraczamy most w Anklam © JPbike

    Fragment umarłego lasu
    Fragment umarłego lasu © JPbike

    Wjeżdżamy na Wyspę Uznam
    Wjeżdżamy na Wyspę Uznam © JPbike

    Przerwa w Usedom
    Przerwa w Usedom © JPbike

    Przez las, przez las
    Przez las, przez las, ... © JPbike

    Klimatyczna sielanka na niemieckim bocznym asfalciku
    Klimatyczna sielanka na niemieckim bocznym asfalciku © JPbike

     Gdy tylko zbliżaliśmy się do naszej granicy to troszkę zaskoczyły nas solidne podjazdy, jak i przejazd przez pole golfowe, przed którym trzeba samodzielnie otworzyć/zamknąć bramę. Po dotarciu do przygranicznego Ahlbeck - zaskoczyło mnie położenie tegoż miasteczka - same góreczki wokół i mnóstwo leśnej przestrzeni.

    Wracamy do kraju. Jak widać - kostka brukowa inna :)
    Wracamy do kraju. Jak widać - kostka brukowa inna © JPbike

    Ostatnio rzadko bywam nad Bałtykiem, więc
    Ostatnio rzadko bywam nad Bałtykiem, więc coś tam nadrobiłem :) © JPbike

    Po zrobieniu zakupów czas szukać miejscówki - kompan w tym spisał się wyśmienicie i znalazł coś fajnego z widokiem na morze. Dochodziła godzina 22-ta, słońce już zaszło, rozbijamy namioty, posilamy się i czas spać.

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia poprzedniego.
    KLIK do dnia następnego.




  • dystans : 17.92 km
  • teren : 5.00 km
  • czas : 01:03 h
  • v średnia : 17.07 km/h
  • v max : 29.51 km/h
  • podjazdy : 105 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Dookoła Zalewu Szczecińskiego - dzień 0.5

    Piątek, 2 czerwca 2023 • dodano: 12.06.2023 | Komentarze 2


    Przed wyprawą po norweskich fiordach trzeba zrobić próbę, głównie sprzętową.
    Tegoż piątkowego dnia, gdy tylko popołudniem wróciłem z pracy i zjadłem obiad to przyjechał po mnie Drogbas i tak wspólnie ruszyliśmy swoimi załadowanymi rumakami na poznański Dworzec Główny, po drodze robiąc małą przerwę przy Arenie.
    I tak o 18:32 całkiem wygodny skład ruszył, obierając kierunek na Szczecin Główny. Podróż trwała przeszło 4h, bo remonty na tejże linii trwają, m.in. w Krzyżu Wielkopolskim staliśmy ze ponad 20min - można wtedy było skoczyć do sklepu, co mój kompan uczynił :)
    W końcu dotarliśmy do Szczecina o 22:50, zaraz po wyjściu z pociągu zrobiło się tak zimno i trochę żałowaliśmy że nie mamy zimowych portków kolarskich - najniższa zanotowana temp, tegoż późnego wieczoru to 4°C ...
    Po wyjechaniu z dworca małe zwiedzanko zaliczamy, odpalam nawigację, jazda przez spoko centrum Szczecina i dalej po naszej tytułowej trasie. Po drodze był m.in. przejazd szutrówką przez jakiś park, może fajny, ale byliśmy tam w nocy :)
    Z miasta udało nam się spoko wydostać, przejeżdżamy przez sąsiadujące Pilchowo i czas szukać miejscówki do przenocowania. Skręcamy w boczny asfalcik przez las i po krótkich poszukiwaniach coś się znalazło. Rozbijanie namiotów w świetle czołówek poszło nam sprawnie i czas spać.

    Dobijamy do Szczecina
    Dobijamy do Szczecina © JPbike

    Jak widać - nasza trasa jest oznakowana
    Jak widać - nasza trasa jest oznakowana © JPbike

    Wieczorny widoczek na szczecińskie dźwigozaury i Morskie Centrum Nauki
    Wieczorny widoczek na szczecińskie dźwigozaury i Morskie Centrum Nauki © JPbike

    Iluminacja gmachu filharmonii
    Iluminacja gmachu filharmonii © JPbike

    TRASA (na stravie).
    KLIK do dnia następnego.