top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 186283.91 km
- w tym teren: 67148.10 km
- teren procentowo: 36.05 %
- v średnia: 22.57 km/h
- czas: 342d 00h 44m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156 tn-IMG-6357

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

  • dystans : 58.66 km
  • czas : 01:58 h
  • v średnia : 29.83 km/h
  • v max : 41.18 km/h
  • podjazdy : 170 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Tlenik

    Środa, 23 sierpnia 2017 • dodano: 23.08.2017 | Komentarze 3


    Start o 18:05. Klasyk tlenowy z odbiciem przez Daszewice, wszystko po to by zmieścić się w 2h kręcenia bo szosówka jest za szybka dla mnie, rasowego mtb-owca. Na mojej trasie w dwóch miejscach natrafiłem na remonty - w obu przypadkach budują ronda. Poza tym czuć już krótsze dni.



    Kategoria do 100 km, szoska


  • dystans : 23.47 km
  • czas : 00:59 h
  • v średnia : 23.87 km/h
  • podjazdy : 98 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Do Drogbasa

    Poniedziałek, 21 sierpnia 2017 • dodano: 21.08.2017 | Komentarze 0


    Start o 18. Jazda głównie uliczna, zielona fala na skrzyżowaniach mi sprzyjała.
    Pierwsza wizyta u Jarka po powrocie z wakacji w Alpach - wspomnień co niemiara :)


    Kategoria do 50 km


  • dystans : 43.74 km
  • teren : 19.00 km
  • czas : 01:57 h
  • v średnia : 22.43 km/h
  • v max : 44.05 km/h
  • hr max : 147 bpm, 82%
  • hr avg : 119 bpm, 66%
  • podjazdy : 192 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Rozjazdowy powrót

    Niedziela, 20 sierpnia 2017 • dodano: 21.08.2017 | Komentarze 0


    Po dość szybkim maratonie nie pobyłem długo w miasteczku zawodów.
    Po ruszeniu w drogę powrotną (tą samą co dojechałem) przez pierwsze kilkanaście km nogi bolały, do tego było trochę walki z wmordewindem. W Antoninku postój przy sklepiku i okazuje się że nie byłem jedynym co skusił się na taki długi dojazd i powrót - mijało mnie wtedy czterech bikerów, w tym dwie znane twarze od rybek. W okolicach Malty trochę odżyłem i tak spoczko dojechałem pod dom, chociaż zmęczenie kilometrami było odczuwalne.



    Kategoria do 50 km


  • dystans : 46.58 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 01:48 h
  • v średnia : 25.88 km/h
  • v max : 46.19 km/h
  • hr max : 175 bpm, 98%
  • hr avg : 158 bpm, 88%
  • podjazdy : 406 m
  • rower : Scott Scale 740
  • BikeCrossMaraton Pobiedziska

    Niedziela, 20 sierpnia 2017 • dodano: 20.08.2017 | Komentarze 9


    Pobiedziska, miasto w którym mieszka moja ulubiona rowerowa para - Asia z Marcinem, tym razem zadebiutowało na mapie maratonów u Gogola. Pierwotnie 56 km trasa zapowiadała się świetnie, gdyby nie ostatnie skutki burz, nawałnic i wichur które spowodowały że ostatecznie organizatorzy skrócili trasę mega do 45 km. To z kolei spowodowało że na miejsce startu zdecydowałem udać się prosto spod domu rowerem (równe 40 km). Wyszła fajna rozgrzewka, która w połączeniu z wyścigiem i powrotem zsumowała niedzielny kilometraż do świetnych 139 km - pora zbudować formę na ostatnie wyścigi w sezonie - nie mam zamiaru tanio sprzedać skóry :)

    Mój team, Unit Martombike Team wystawił ... jedną sztukę, czyli oczywiście mnie :) Powitania, pogaduszki z kumplami i myk do 1 sektora. Tym razem puszczali nas nietypowo, bo po kilkanaście sztuk w 30 sekundowych odstępach - wszystko po to że na pierwszych km po skręcie w teren jest singiel (OS Z3wazy). Moim zdaniem słuszna decyzja, bo w przeciwnym przypadku byłoby olbrzymie zakorkowanie. Ja klasycznie ruszyłem w ostatniej grupce pierwszo-sektorowców. Zastanawiało mnie tylko czy prawidłowo będą mierzyć wszystkim czasy, bo na mecie okazało się że czas z licznika mam 2 minuty lepszy od oficjalnego - drobiazg dla mnie, zresztą z walki o dekorowaną generalkę M4 wypadłem już po Mosinie, bo konkurencję w kategorii mam silną.

    I tak po ruszeniu od razu mogłem robić swoje. Dzięki długiej, bo bagatela aż 48 km rozgrzewce kręciłem z rozgrzanymi mięśniami, ale szybko przekonałem się że powera w nogach by przebić się na czub grupki wyraźnie mi brakuje i w efekcie cały czas cisnę w ogonie grupki (nie ostatni). Na solidnym singlowym wertepie zaliczam jeden z dwóch kluczowych momentów w wyścigu - spada mi łańcuch z blacika (pora założyć prowadnicę). Dalej to przede mną zrobiła się przestrzeń, gonię, gonię jak mogę i nie daję rady dogonić towarzyszy z grupki, do tego na otwartej przestrzeni szybko dostrzegam goniącą mnie grupę z czuba 2 sektora. Trasa okazuje się po części mi znajoma - raz z poznańskiego bikemaratonu, raz z Mistrzostw Pobiedzisk XC, raz z kostrzyńskiego maratonu. Na szczycie Kociałkowej Górki miły moment - ogniście kibicuje mi seba. Na najdłuższej otwartej prostej doganiam bikerkę z Rooweromani, proponuję koło i tak zrobiła. Razem dokręcamy do bufetu, dogania nas młody ze Strefysportu.pl, zaczyna się troszkę techniczna sekcja zjazdowo-podjazdowa, cisnę swoje, coś tam zyskuję. Na odcinku wokół pięknego Brzostka sporo się działo - dogania mnie jeden, a za mną zauważam że blisko jedzie spora grupa, nie zamierzam łatwo się poddać i walczę jak mogę. Urozmaicony teren PK Promno mi sprzyja i to tak że tworzymy czteroosobową grupkę (ja, wspomniany jeden, dwóch ze Strefysportu.pl) i współpracując skutecznie uciekamy reszcie, szczególnie ja sam mocno i na czubie zapracowałem się na szybkim odcinku, tuż przed wjazdem na 2 rundę mega. Na sławnym „OS Z3wazy“ przewagę powiększyliśmy. I tak dalej kilkanaście km-ów 2 rundy przebiegły wspólnie ze wspomnianymi towarzyszami. W rejonie Kociej lekkie zaskoczenie - doganiamy trzech (w tym Mateusza Mroza, który jednak ciągnął swojego kolegę z teamu). I tak powiększona grupa ciśnie dalej, od czasu do czasu się rozciąga i ponownie skleja (sprawka mocnej łydy Mroza). No i zaliczam drugi kluczowy moment - nad Brzostkiem znów spada mi łańcuch (znam już przyczynę), mimo że z defekcikiem poradziłem sobie w parę sekund to dalej nie daję rady dogonić współtowarzyszy, po prostu troszkę powietrza ze mnie zeszło, trudno. Się zaczęło coraz liczniejsze wyprzedzanie miniowców, na ostatniej długiej prostej walczę już z trudem, przy szybkości ze 35 km/h jeszcze dwóch z mega mnie załatwia i w końcu wpadam na metę. Okazuje się że przez te stopniowe i grupkowe puszczanie zawodników trochę bałaganu z końcowymi wynikami się porobiło.

    48/127 - open mega
    13/27 - M4

    Strata do zwycięzcy (Hubert Semczuk) - 11:07 min, do M4 (Marcin Sapa, ex szosowiec) - 10:48 min
    Strata open najniższa w sezonie, ale z czego tu się cieszyć na takim dość szybkim i krótkim mega ?

    Foto by Joanna Horemska, Hania Marczak, Jacek Głowacki.
    Przedstartowe chwile. Uśmiech do pani fotograf (Asi) :)
    Przedstartowe chwile. Uśmiech do pani fotograf (Asi) :) © JPbike

    Start. Od razu poszedł ogień !
    Start. Od razu poszedł ogień ! © JPbike

    Tam gdzie PURE MTB to atakuję na całego :)
    Tam gdzie PURE MTB to atakuję na całego :) © JPbike

    Gruppen współpraca na 2 rundzie mega
    Gruppen współpraca na 2 rundzie mega © JPbike

    Filmik z ostrego zakrętu na 2 rundzie mega (goniłem wtedy grupkę) autorstwa kibicującego seby.






  • dystans : 48.78 km
  • teren : 25.00 km
  • czas : 02:10 h
  • v średnia : 22.51 km/h
  • v max : 48.52 km/h
  • hr max : 150 bpm, 84%
  • hr avg : 113 bpm, 63%
  • podjazdy : 276 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Najdłuższa rozgrzewka przedstartowa :)

    Niedziela, 20 sierpnia 2017 • dodano: 20.08.2017 | Komentarze 0


    Uzbierało się tyle sensownych powodów że na gogolowski maraton w Pobiedziskach udam się rowerem:
    - zaległości treningowo - kilometrowe mam duże :)
    - u Gogola już po Mosinie wiedziałem że wypadłem z gry o końcowe top 6 w M4
    - koledzy z mojego teamu nie byli chętni na ów maraton
    - po ostatnich anomaliach pogodowych orgi musieli skrócić trasę mega do 45 km
    - moje auto to już złom i nie chce mi się siadać za kierownicą :)

    Ruszyłem w elegancki i delikatnie chłodniutki ranek (o 8:20). Bardzo miło się kręciło przez jeszcze senne moje miasto. Będąc tuż przed Parkiem Krajobrazowym Promno dołączył do mnie gość z mini i tak dojechaliśmy razem do miasteczka zawodów. Zrobiłem jeszcze dodatkową rozgrzewkę na pierwszych paru km trasy - wliczając w to sławny "OS Z3wazy".



    Kategoria do 50 km


  • dystans : 32.25 km
  • teren : 24.00 km
  • czas : 01:22 h
  • v średnia : 23.60 km/h
  • podjazdy : 99 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Rozruch

    Sobota, 19 sierpnia 2017 • dodano: 19.08.2017 | Komentarze 4


    Kilka dni przerwy od treningów - z różnych powodów tak wyszło.
    Ruszyłem w południe. Jutro maratonik u Gogola w Pobiedziskach, zatem dziś tytułowe kręcenie bez spiny przez Marceliński, Rusałkę i ścieżki w rejonie Strzeszynka.

    Przez okolice kąpieliska, gastronomii i takich tam w Strzeszynku rzadko ostatnio kręcę, częściej bywam w krzaczorach, więc zawitałem pooglądać co tam pozmieniali.

    Rzeźba
    Rzeźba "Królik, który widział jutro" :) © JPbike



    Kategoria do 50 km


  • dystans : 60.93 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 04:45 h
  • v średnia : 12.83 km/h
  • v max : 56.78 km/h
  • hr max : 168 bpm, 94%
  • hr avg : 145 bpm, 81%
  • podjazdy : 2526 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Kaczmarek Electric Dziwiszów

    Niedziela, 13 sierpnia 2017 • dodano: 15.08.2017 | Komentarze 7


    W końcu cykl Kaczmarek Electric MTB organizujący maratony głównie na terenie Wielkopolski i Lubuskiego odważył się na słuszny krok - w prawdziwych górach. Tym razem w nowej lokalizacji, w Dziwiszowie koło Jeleniej Góry, a właściwie na rozległej górskiej polanie, przy stacji narciarskiej Łysa Góra. Po tamtejszych Górach Kaczawskich, którędy poprowadzili trasę, do tej pory kręciłem terenowo tylko raz, pora to nadrobić :)

    Tegoż dnia Unit Martombike Team wystawił liczny skład - mnie, Adriana, Wojtka, Przemysława, Marcina i Tomka, nawet w miasteczku zawodów zjawiło rzucające się w oczy stoisko Martombike, producenta naszych świetnych kolarskich ciuszków. Pogoda w 100% dopisała kolarsko, zarówno pod względem temperatury, nasłonecznienia i chmurek.

    Na temat przedwyścigowych opisów trasy różnych autorów, to żaden na mnie nie zrobił wrażenia poza tym że giga ma do pokonania „zaledwie“ 60 km i pokaźne 2300 m podjazdów (mi wyszło jeszcze więcej, o tym w opisie).

    Rozgrzewkę odbyłem krótką (5 km) ale wystarczającą. Jako jedyny z teamu startowałem z pierwszego sektora, a tradycyjnie już z jego ogona, zresztą czekanie ze 40 min w czubie jest dla mnie bez sensu. Po ruszeniu od razu solidny i krótki podjazd na ... najwyższy punkt trasy. Jadę swoje, nic nie tracę, ani nic nie zyskuje, zauważam że nie jadę ostatni z jedynki - za mną jest kilkanaście osób. Po wjechaniu na kaczawski teren się zaczęła zabawa MTB. W mojej części stawki szybko się porozciągało i od razu mogłem robić swoje górskie umiejętności, na podjazdach szło przeciętnie, a na tych trudniejszych zjazdach z dodatkiem błotka - póki szerokość ścieżki pozwalała to szybko przebijałem się do przodu. Problemy z trakcją na błotnych odcinkach sprawiały mi tylko nieodpowiednie i starte w połowie Racing Ralphy - w sumie na całym giga zaliczyłem mnóstwo poślizgów i zero gleb, chociaż momenty były.
    Aż tak kolorowo na pierwszych km nie było - kilka razy mnie przyblokowywali i zgodnie z moimi przewidywaniami szybko doszli nas ci z dwójki. Po zjechaniu na miły i widokowy szuterek głównie podjazdowy z domieszką starego asfalcika dogania mnie Adrian, pyta „jak tam“, mówię że dopiero się rozkręcam i faktycznie cały ów szeroki odcinek pokonujemy razem, trochę gaworzymy, kilka rywali załatwiamy, po drodze podziwiając widoczki :). Zauważam również że i Wojtek jedzie blisko za nami, to daje mi do myślenia że tegoż dnia nie będzie z mojej strony super wyniku. Na szczycie, będącym rozjazdem mini wcinam pierwszego z czterech żeli, Adrian ku mojemu zdumieniu gna w dół tak, że mi odjeżdża, po chwili wpadamy na superbłotny fragment z koleinami - było tyle tańcowania że ostatecznie tracę kontakt (nie wzrokowy) z kolegą teamowym. Po tym sekcja zjazdowo - asfaltowo (wioska) - podjazdowa i wpadamy na długi, superciężki (max 22%), trawiasty podjazd na arcywidokową Górę Szybowcową (lotnisko). Na moim 1x10 (34/40) z trudem udało się całość podjechać. Podjeżdżając tędy zarówno przede mną widziałem grupkę z Adrianem, jak i za mną z Wojtkiem - obaj w odległości ze 100m ode mnie. Na szczycie bufet, samoloty, widoczki i czas na zjazd - tak się zdekoncentrowałem że nie zauważyłem skrętu w las i w efekcie zjechałem kilkaset metrów wprost po polanie dół ... Oczywiście po zorientowaniu się że jadę nie tędy następuje nawrotka, muszę zrobić wypych i przewyższenia u mnie wzrosły. Okazuje się że nie jestem sam co się tędy gubi - w trakcie wypychu jeszcze dwie osoby robią to samo, poza tym mogłem popatrzeć jak Przemysław podjeżdża w licznej grupce. Gdy do końca wypychu zostało mi ze 50m to Wojtek właśnie wjeżdżał we właściwy skręt. I tak ładne ciężko wypracowane kilka minut straciłem. Po wjechaniu na właściwą ścieżkę wtapiam się w kilkuosobową grupkę i po pokonaniu odcinka przez las oczom ukazał się arcywidokowy zjazd, choć z ciężką nawierzchnią (wykoszone chaszcze z wertepami). Zjechane sprawnie, z jednym momentem bliskim OTB. Kolejny podjazd z fragmentem do wypychu, znów kawałek ciężkiej nawierzchniowo polany i czas na techniczny zjazd (stara rowerowa trasa DH) - zaszalałem co poskutkowało ucieczką z grupki, dogoniłem Wojtka (akurat glebnął na skośnym korzeniu), no i zaliczyłem lekkie „puk“ w drzewo (przez rozsypane kamienie). Na dolnej części zjazdu ponownie paskudne wykoszone chaszcze nie ułatwiały sprawy - zaliczone dwa postoje bo spadł mi łańcuch i znów muszę gonić wspomnianą grupkę z josipem. Skutecznie poszło. Po tym gruppen podjazd dość wąski, leśny i przyjemny z ostrą końcówką prowadzący ponownie na Górę Szybowcową. Wyprzedził mnie wtedy mocny rywal z M4 - M. Zabłocki z VW (po defekcie). Po wjechaniu, na mijance zauważam kilka znanych twarzy z czołówki - czyli giga ponownie będzie wjeżdżało na lotnisko po tej ciężkiej trawie (w sumie czterokrotnie zdobywaliśmy ową górę). Techniczny zjazd z tędy poszedł sprawnie i długo oczekiwany rozjazd mega/giga - z mojej grupki dwóch skręciło na ten cięższy dystansicho, z czego jeden po 2 km ... zawrócił :) I tak nastąpiła jazda po znanych mi już ścieżkach, w większości pomykałem już sam. Zastanawiało mnie tyko gdzie jest Wojtek - wypatrzyłem go za mną po paru km na dłuższym podjeździe na odkrytym terenie. Stopniowo czułem narastające zmęczenie, ubytek powera i mikroskurcze w nogach - brak spożytego przed startem magnezu z B6 zrobiło swoje. W końcu wspomniany trawiasty podjazd - niestety, odcinek z największą stromizną zbutowałem. Na następny ciężki górski maraton zmodyfikuję napęd na lżejsze przełożenia (32/46), zresztą już w Alpach przekonałem się o tym. Kolejne gigowskie kilometry poszły sprawnie, aż w końcu na końcówce zjazdu doszedłem dwie znane mi sylwetki - kolega z Cellfastu i Kasię H.M. Gdy tylko zaczął się ostatni podjazd na lotniskową górę to zaatakował mnie skurcz w prawej nodze, tak silny że musiałem na minutkę stanąć, tracąc przy tym jedną pozycję. Później wyprzedził mnie jeszcze jeden gość, zostałem dogoniony przez josipa, któremu po technicznym zjeździe poinformowałem o moich skurczach i by jechał dalej swoje - tak zrobił. W tamtym momencie pokonywaliśmy przedostatni podjazd, trochę rywalizacyjnie się zrobiło - wyprzedzamy ostatniego z mega, z zaskoczenia i niewiadomo skąd załatwia nas Gosia Zellner, Wojtek widocznie wyciska z siebie ostatnie podkłady sił, a ja będąc już solidnie zmęczony doganiam i wyprzedzam jednego rywala. Jeszcze tylko potwornie śliski i superbłotny płaski fragment i na koniec podjazd z zawijasami po stoku narciarskim, byłem tam gorąco dopingowany przez teamową wiarę i w końcu szczytowy wjazd na metę. Oj, było ciężko, ale dostałem w kość tak jak chciałem :)

    54/62 - open giga
    7/11 - M4

    Strata do zwycięzcy (Przemek Rozwałka) - 1:24:47 godz, do M4 (Tomek Jaworski) - 53:27 min
    Poziom na giga u Kaczmarka jest kosmiczny, co przy mojej fizycznej pracy nawet nie zbliżę się do połowy stawki ...
    Strata do szerokiego pudła - 13:19 min, grubo, zatem gdybania nie będzie i z radochą otwieram litrowy browar :)

    Fotki by DGR Racing Team, Karolina Zając, Foto MTB.
    Start. Nie ostatni z pierwszego sekrota ruszałem :)
    Start. Nie ostatni z pierwszego sektora ruszałem © JPbike

    W akcji. Trochę błotka tam było :)
    W akcji. Trochę błotka tam było :) © JPbike

    Nie ma to jak teamowy doping na końcowych i podjazdowych metrach :)
    Nie ma to jak teamowy doping na końcowych i podjazdowych metrach :) © JPbike

    Jest meta. Nie pamiętam czy kiedykolwiek miałem maraton z metą na górce :)
    Jest meta. Nie pamiętam czy kiedykolwiek miałem maraton z metą na górce :) © JPbike

    Dokumentacja jakby ktoś pytał o ilosć błota :)
    Dokumentacja jakby ktoś pytał o ilość błota :) © JPbike





  • dystans : 28.85 km
  • czas : 01:12 h
  • v średnia : 24.04 km/h
  • v max : 72.64 km/h
  • podjazdy : 469 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Podgórski rozruch

    Sobota, 12 sierpnia 2017 • dodano: 14.08.2017 | Komentarze 3


    Po dojechaniu i zakwaterowaniu się w Wojcieszowie zmontowaliśmy ekipę Unitów Martomów na górską rozgrzewkę przed jutrzejszym maratonem. Plan na tytułowe kręcenie - jedziemy bocznym i widokowym asfalcikiem na miejsce startu i mety, do stacji narciarskiej na Łysej Górze.

    Na najwyższym punkcie rozgrzewki (690 m). Mój sprawdzony patent na uśmiane twarze działa od lat :)
    Na najwyższym punkcie rozgrzewki (690 m). Mój sprawdzony patent na uśmiane twarze działa od lat :) © JPbike

    Po drodze były takie oto widoczki
    Po drodze między innymi były takie oto widoczki :) © JPbike

    Testowaliśmy różne aero pozycje zjazdowe
    Testowaliśmy również różne aero pozycje zjazdowe ... © JPbike





  • dystans : 56.14 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 02:20 h
  • v średnia : 24.06 km/h
  • v max : 48.56 km/h
  • hr max : 170 bpm, 95%
  • hr avg : 129 bpm, 72%
  • podjazdy : 356 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Przedwieczorny trening

    Środa, 9 sierpnia 2017 • dodano: 09.08.2017 | Komentarze 0


    Start o 18:34. W niedzielę górski maraton, więc trening musi być !
    Nadwarciański, 3x Osowa Góra i powrót mixem szlakowym.



    Kategoria do 100 km


  • dystans : 104.24 km
  • czas : 03:51 h
  • v średnia : 27.08 km/h
  • v max : 52.65 km/h
  • podjazdy : 577 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Niedzielna i wietrzna stówka

    Niedziela, 6 sierpnia 2017 • dodano: 06.08.2017 | Komentarze 5


    Pierwotnie tegoż dnia miał być powakacyjny powrót na maratonowe trasy - Suchy Las u Gogola, który jednak organizatorzy przełożyli na końcówkę września. Skoro miałem cały dzień wolny to wdrożyłem w życie zaplanowaną jakiś czas temu szosową i tlenową wycieczkę przez Sierakowski Park Krajobrazowy.
    Start i meta w Pniewach - dojazd oczywiście autem.
    Trasa okazała się piękna i przyjemna - same pofałdowania, lasy, pola, jeziora, pagóry, wioski, miasteczka, no i znikomy ruch aut. Żeby nie było tak kolorowo - w kilku miejscach asfalt był fatalny że ... złapałem kapcioszka, ale czy rasowy mtb-owiec miałby się tym przejmować ? :)
    Pogoda i temperatura dopisały kolarsko - tylko ten nieźle wiejący z zachodu wiatr przez ponad połowę trasy utrudniał mi szybkie pomykanie - w efekcie na ostatnich km było mi już ciężko w nogach. Niemniej tlenowa wycieczka była udana i będę częściej w tamte okolice wpadał na długie szosowe tripy, zresztą Jurek potwierdzi że warto :)

    Na dzień dobry mój IDEALNY zestaw :)
    Na dzień dobry mój IDEALNY zestaw :) © JPbike

    Nad Jeziorem Pniewy
    Nad Jeziorem Pniewy © JPbike

    Ja, rower, boczne asfalciki i znikomy ruch - tak to mogę z uśmiechem szosować :)
    Ja, rower, boczne asfalciki i znikomy ruch - tak to mogę z uśmiechem szosować :) © JPbike

    Miłe widoczki z trasy - jeziora i lasy
    Miłe widoczki z trasy - jeziora i lasy © JPbike

    Urok zachodnich krańców Wielkopolski
    Urok zachodnich krańców Wielkopolski © JPbike

    Pozdrowienia dla Jurka i wszystkich co tam byli :)
    Pozdrowienia dla Jurka i wszystkich co tam byli :) © JPbike

    Fontanna na Rynku w Międzychodzie
    Fontanna na Rynku w Międzychodzie © JPbike

    Warta w Międzychodzie. Widać że wiało
    Warta w Międzychodzie. Widać że wiało © JPbike

    GPS nie zawsze działa jak należy - trafiłem w teren i 2 km nadłożone
    GPS nie zawsze działa jak należy - trafiłem w teren i 2 km nadłożone © JPbike

    Fajny odcinek - po lewej Puszcza Notecka, po prawej rozlewiska Warty
    Fajny odcinek - po lewej Puszcza Notecka, po prawej rozlewiska Warty © JPbike

    Uroku zachodniej Wielkopolski c.d. :)
    Uroku zachodniej Wielkopolski c.d. :) © JPbike

    Na koniec sławny już Punkt Widokowy w Łężeczkach
    Na koniec sławny już Punkt Widokowy w Łężeczkach © JPbike



    Kategoria ponad 100 km, szoska