top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 185785.60 km
- w tym teren: 66988.10 km
- teren procentowo: 36.06 %
- v średnia: 22.58 km/h
- czas: 341d 00h 38m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156 tn-IMG-6357

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:32327.94 km (w terenie 9179.42 km; 28.39%)
Czas w ruchu:1588:29
Średnia prędkość:20.35 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:115874 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (82 %)
Suma kalorii:1575 kcal
Liczba aktywności:398
Średnio na aktywność:81.23 km i 3h 59m
Więcej statystyk
  • dystans : 208.69 km
  • teren : 90.00 km
  • czas : 07:53 h
  • v średnia : 26.47 km/h
  • v max : 47.56 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Pierścień Dookoła Poznania vol.4

    Niedziela, 2 września 2012 • dodano: 02.09.2012 | Komentarze 11


    Czwarte starcie z Pierścieniem Poznańskim, trzecie wraz z Drogbasem.
    Start spod domu o 7:30, a wspólna jazda od 8, poczynając od Strzeszynka.
    Kierunek jazdy - zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
    Początkowe kilometry przebiegły w mniej lub bardziej gęstej mgle.
    Pierwszy krótki postoik w Murowanej Goślinie, zdziwiłem się na widok kapiącego potu od twarzy Jarka - tempo faktycznie ostre narzuciliśmy.
    Może uda się pobić nasz dotychczasowy rekord avs Pierścienia (26.66 km/h w moim przypadku).
    Mknąc przez Puszczę Zielonkę mielismy fajne leśno-jesienne wrażenia zapachowe.
    Drugi postój, na batoniki, banany i takie tam bo śniadanie miałem słabe, żeśmy zrobili w budce w Hucisce i wpadłem na pomysł - zadzwonimy do z3wazy i tak zagadaliśmy się na spotkanie nad Jeziorem Dębiniec.
    Pomykając dalej po starych betonowych płytach Jarek przede mną pochwalił się że był lepszy ode mnie w golonkowej Murowanej Goślinie, a ja na to - "czekaj, ja Ci jeszcze pokażę" ;) Po tym sporo śmiechu i ... prędkość wzrosła :)
    Po dojechaniu na umówione miejsce zauroczyła nas czyściutka woda w jeziorze.
    Troszeczkę tam poczekaliśmy na Asię i Marcina z córkami.
    A Ci wspaniali teamowi znajomi zafundowali nam złocisty napój, który chodził po mojej głowie od ponad godziny :)
    Na miejscu trochę wesołej gadki i zostaliśmy zaproszeni do Pobiedzisk na kawę. Oczywiście skorzystaliśmy :)
    W stajni Asi i Marcina stało mnóstwo rumaków, przy okazji ręcznie zważyłem karbonową szosówkę JoannyZygmunty - waga piórkowa robi wrażenie ! No i przejechałem się :)
    Trochę czasu wtedy zleciało, ważne że były to miło spędzone chwile !
    Pora ruszyć dalej, częściowo poza trasą Pierścienia. W Kostrzynie przez słabe oznakowanie tradycyjnie zgubiliśmy szlak, który udało się odnaleźć po nadłożeniu części asfaltowej szosy.
    W Tulcach znów mała zgubka i nawrotka, na szczęście ostatnia.
    Dalsza jazda do Kórnika przebiegła spoko i szybko. W miasteczku, gdzie znajduje się sławny zamek zrobiliśmy zakupy z piwem w roli głównej. Browar został spożyty w wyjątkowym miejscu - w zacumowanej łódce.
    Przez wygodne i przyjemne warunki odpoczynku znowu sporo czasu zleciało :)
    Kolejne napieranie południowym krańcem trasy. Nadal ostro i ze zmianami co 2 km.
    Na odcinku Rogalin - Rogalinek zaskoczył nas rowerzysta na trekkingu i w zwykłym stroju, po wyprzedzeniu usiadł nam na kole i mimo zwiększenia tempa utrzymał się do końca. Skubaniec !
    I tak wymęczeni mocnym deptaniem w korby zarządziliśmy postój przed Mosiną, wtedy miałem na liczniku 140 km i dobrą średnią - 27.98 km/h :)
    W Mosinie zakup izotoników i przypadkowo spotkałem dawno nie widzianą Ankę, trochę pogadaliśmy.
    No, jeszcze przed Mosiną zarówno mi, jak i Drogbasowi zaczęły odzywać się nogi, a konkretnie moc zanikała na podjazdach. Cóż, przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka.
    Podjazd na Osową Górę poszedł słabo. Na szczycie znów przerwa, by spożyć izo.
    Przejazd przez WPN spoko, chociaż z siłowego kręcenia jazda stopniowo zamieniała się w poruszanie siłą woli i można było się pożegnać z pierścieniowym rekordem avs. Dodatkowo sprawę mocno utrudniała nieźle pofałdowana rzeźba terenu. Przy Źródełku Żarnowiec kolejny stop i coraz gorzej wyglądaliśmy ;)
    I w takim słabym stanie jakoś doturlaliśmy do Kiekrza, gdzie zaczynaliśmy Pierścień.
    Wraz z bonusowymi km do Pobiedzisk i błądzeniem na wschodzie - wyszło 177 km.
    W Kiekrzu za kolejne wspólne pokonanie Pierścienia przybiliśmy piątkę i została zakupiona ostatnia porcja browara, który został wchłonięty tradycyjnie w dobrym miejscu, tym razem na pomoście w Strzeszynku.
    A tam fajne barwy zachodu słońca. Była wtedy godzina 19.
    Stamtąd wracałem już sam przy zapadających ciemnościach i już na resztkach mocy w nogach przekroczyłem domowy próg o 20:15.
    Była to dla mnie czwarta dwusetka strzelona w przeciągu miesiąca i 16 w rowerowym życiorysie.
    Nie wiem jakim cudem udało się uzyskać niezłą średnią jak na brak mocy w końcówce i urozmaiconą trasę Pierścienia :)


    Jakieś tam fotki może będą. Swojego aparatu foto nie brałem, dostał wolne :)


    Przewyższenie - 960 m



  • dystans : 208.94 km
  • teren : 7.00 km
  • czas : 09:19 h
  • v średnia : 22.43 km/h
  • v max : 53.24 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Do Lubska z Jurkiem

    Sobota, 25 sierpnia 2012 • dodano: 27.08.2012 | Komentarze 9


    Bardzo chciałem się wybrać rowerem do rowerowych przyjaciół - Asiczki i Piotrka.
    Szczególnie zależało mi na osobistym poznaniu ich wspaniałej córeczki - Kornelii :)

    Wieści o moim wypadzie musiały się rozejść bo dość szybko znalazł się chętny towarzysz, mieszkaniec Buku - Jurek :)

    Po typowo maratonowym śniadaniu wystartowałem spod domu o 6 rano, mając mgliste i bezwietrzne klimaty z bardzo dobrą temperaturą do jazdy, ponad 15 stopni.

    Troszkę mglisty poranek w drodze do Buku © JPbike

    Bikestatowicze Jurek57 i JPbike © JPbike

    Pałac w Wąsowie © JPbike

    Jurek napiera :) © JPbike

    W miarę upływu czasu i kolejnych kilometrów zaczynało się wypogadzać i można było zdjąć rękawki.

    Jeden z wielu zabtykowych parowozów w Wolsztynie © JPbike

    Po przekroczeniu granicy Wielkopolski z Lubuskim Jurkowi stopniowo zaczynały dawać we znaki upływające kilometry i niesprzyjający wiaterek. Od tego momentu postojów zarówno przy sklepach, jak i byle gdzie mieliśmy sporo.
    Postanowiłem swojego towarzysza motywować do dalszej jazdy i się udało :)
    Ciężkich momentów dla Jurka nie brakło, dwa razy zastanawiałem się czy nie ściągnąć wozu technicznego z Lubska :)

    Jedzie bardzo dzielny facet ! © JPbike

    Jurek zapragnął Odrę przekroczyć promem, więc ... © JPbike

    No to mamy fajny rejs :) © JPbike

    Najprawdziwsze podjazdy też się zdarzały © JPbike

    Pałac w Zaborze © JPbike

    Jurek w barwach Szwajcarii szuka grzybów w lubuskim lesie :) © JPbike

    Nie obyło się bez terenu. Trochę tam pobłądziliśmy :) © JPbike

    Jazdy po świeżutkiej obwodnicy nie zabrakło. Tutaj mieliśmy pod górkę i pod wiatr © JPbike

    Jeden w wielu postojów rozciągających :) © JPbike

    W pewnym momencie, jak Jurek kupował w sklepie kolejne litry picia wysłałem smsa do Piotrka:
    "Jurek heroicznie walczy by dojechać do celu"
    Mlynarz na to - "To prawdziwy bohater :D"

    W końcu, kilkanaście km przed Lubskiem z przeciwka nadjechał Młynarz i od razu zafundował nam zimne piwo !
    To chyba Jurka uratowało i widać było jak się cieszył :)

    Radosna chwila ! Piwo poszło jak woda :) © JPbike

    To już ostatnia długa prosta. Dawaj Jurek ! © JPbike


    Do celu dojechaliśmy o 19:35 i tam powitanie z Kornelią i Asiczką :)

    Wujek Jacek - "cześć, jestem wujkiem Jackiem"
    Kornelia - :) (śliczny uśmiech)
    Wujek Jacek - "jak podrośniesz to pojeździmy po górkach"
    Kornelia - :))))))) (szeroki i prześliczny uśmiech)


    Wieczór i część nocy a jakże miło zleciała :)

    Czas na głębokie pokłony dla BOHATERA Jurka :) © JPbike




  • dystans : 100.20 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 04:31 h
  • v średnia : 22.18 km/h
  • v max : 48.52 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Stuprocentowy spontan z Drogbasem

    Sobota, 18 sierpnia 2012 • dodano: 19.08.2012 | Komentarze 14


    Pierwotnie na ten sobotni dzionek planowałem wyjazd na grabkową Szklarską Porębę i jakoś nic z tego nie wyszło, z kolei golonkowy Korbielów po prostu leży za daleko i szkoda kasy, zwłaszcza że moje tegoroczne wyniki na maratonach wg mnie są poniżej oczekiwań. Trudno.
    Więc pospałem sobie do południa i nagle przyszedł sms od Jarka z propozycją wspólnego wyjścia na rower popołudniową porą.
    Ruszyłem o 14:40 i spotkanie nastąpiło w Strzeszynku. Chwila namysłu „gdzie jedziemy” :)
    Padło na Puszczę Zielonkę przez poligon. Na wojskowym terenie kręciliśmy trasą sucholeskiego maratonu, tyle że po dokręceniu na krzyżówkę zamiast na asfalt pognaliśmy prosto, po drodze zastawiając się dlaczego Gogol tędy nie poprowadził trasy. Dość szybko żeśmy dostali odpowiedź – świeżo przesuszony po błocie teren przeznaczony dla czołgów zrobił się super wymagający, wielokrotnie trzeba było się podpierać, pchać, kilka razy wjechałem w super grząskie błotko, po tym oblepieniu opony znacznie poszerzyły szerokość i waga wzrosła :)

    Tędy jechaliśmy. W 100% poligonowe MTB © JPbike

    E tam, takie zapadające błotko dla mnie niestraszne :) © JPbike

    Po takiej przeprawie nieźle się zagotowaliśmy i czas na kilkunastominutowy odpoczynek, jeszcze na poligonie.
    Następnie jazda na nadwarciański szlak, tedy pognaliśmy do Promnic, przez nadwarciański most i dalej już asfaltem do Murowanej Gośliny na sławne wśród maratończyków Osiedle Zielone Wzgórza. Na ryneczku zakup browara i zapadła decyzja że mkniemy na golonkową trasę nadwarciańską, ale i dość szybko skręciliśmy w kierunku znanej z kwietniowego maratonu kładki nad rzeczką, po drodze trzeba było pokonać pokaźne piaszczyste fragmenty.
    Po dojechaniu okazało się że kładki nie ma i od razu w jazda w bród. Ale fajnie ! Spd-y i skarpetki namoczone :)

    Mycie spd-ów naturalną metodą :) © JPbike

    Na tamtejszej polance, gdzie panował przyjemny popołudniowy klimat pora na picie browara, na bosaka – prawie jak na wakacjach, brakowało tylko grilla i namiotu :) Trochę czasu zleciało.
    Dalej to jechaliśmy na azymut w kierunku rzeki Warty i jazda maratonową trasą. A tam lekki szok. Ścieżka wyglądała na mocno zdziczałą, zarośniętą tak, jakby od lat nikt tędy nie jeździł. Poza tym aż do wyjechania z lasu leżała cała masa powalonych gałęzi i pni. Niektóre przeszkody przerastały nasze wyobraźnie …

    Najbardziej hardcorowa przeprawa (wysokość przeszkody - 2 m) :) © JPbike

    Po krótkim namyśle okazało się że trafiliśmy w miejsce, gdzie przeszedł najsilniejszy środek pokaźnej wichury.

    Powyginało biedne drzewa ... © JPbike

    W sumie przejechanie tego nadwarciańskiego odcinka maratonowego o długości kilku km sporo sił z nas wykrzesało, więc słusznie zdecydowaliśmy o rezygnacji z jazdy do Puszczy Zielonki.
    Dodam jeszcze że na skraju lasu postawili tablicę z napisem „Poligon Wojskowy” !
    Jadąc dalej w pewnym momencie poczuliśmy zapach ogniska i zrodził się pomysł na własne ognicho.
    Dalsza jazda przebiegła nadwarciańskim do mostu, przez Biedrusko (przerwa na izotoniki), poligonową szosą, Suchy Las, do sklepu po kiełbachę i piwo, w końcu do chaty Drogbasa, gdzie na niewielkim, skrawku ziemi urządziliśmy ognisko z pieczeniem kiełbasek. Popijane piwkiem smakowały jak nigdy :)

    Po terenowym kręceniu czas na coś takiego :) © JPbike

    Zapadł zmrok, ognisko dalej się paliło, przy tym udało się dokładnie wysuszyć spd-y i skarpetki.
    Do domu dojechałem po 22:30. By dokręcić do setki zrobiłem małe kółeczko po osiedlowych uliczkach :)

    Generalnie to było doskonale spędzone popołudnie na rowerze i wieczór. Więcej takich !

    Czy ktoś jest chętny na popołudniowo nocną stówkę, a po tym ognisko z kiełbaskami i piwem u Drogbasa ?
    Jakby tego było mało to … można nawet namiot rozbić i „regenerować” się do białego rana :)

    Przewyższenie - 606 m



  • dystans : 6.57 km
  • czas : 00:20 h
  • v średnia : 19.71 km/h
  • v max : 28.11 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Kółeczko nad Maltą

    Czwartek, 16 sierpnia 2012 • dodano: 16.08.2012 | Komentarze 0


    Korzystając z okazji że Djablica jest w Poznaniu przelotem z Berlina do Gdańska i do tego jej bike od tygodnia stał u mnie, to zaraz po pracy i szybkim obiedzie ruszyłem furą załadowaną dwoma rowerami na umówione miejsce na Starówce i myk nad Maltę, gdzie wspólnie zrobiliśmy jedno przyjemne kółko wokół jeziora.
    Oj, nie pamiętam kiedy ostatnio kręciłem tędy na luzie :)

    Z Djablicą, nad Maltą © JPbike

    JPbike - pogromca terenu ze ścieżek rowerowych też ładnie korzysta :) © JPbike

    Chciałoby się więcej pokręcić, ale zbliżała się pora odjazdu składu do Trójmiasta.
    Na peronie zjawiliśmy się na kilka minut przed ruszeniem pociągu.
    W sumie dobrze wykorzystałem resztki wolnego czasu po pracy :)



  • dystans : 274.60 km
  • czas : 09:13 h
  • v średnia : 29.79 km/h
  • v max : 53.71 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Nad MORZE !

    Sobota, 4 sierpnia 2012 • dodano: 05.08.2012 | Komentarze 26


    Trend wycieczek BS-owiczów nad morze trwa !
    A tak na serio to wystarczyło spojrzenie na ultra krótki wpis u Marc'a i od razu zrodził się w mojej głowie szalony pomysł, czyli wystartujemy dokładnie o północy i po dotarciu nad Bałtyk zapadnie decyzja czy kręcimy dalej i przy tym fajnie byłoby pobić kilometrowe rekordy życiowe.

    Zbiórka nastąpiła na krótko przed północą na Rondzie Obornickim.
    Ku mojemu zdumieniu zjawiło się aż siedem wariatów chętnych na takie szaleństwa :)

    Ekipa ProGoggli gotowa do nocno-porannej jazdy © JPbike

    Skład ekipy: Marek, Jacek, Zbyszek, Mariusz, Marcin, Jarek i ja.
    Wszyscy przyjechali na szosach, Zbyszek na góralu z szosowymi kółkami, a ja na sztywnym góralu z oponkami semi 2".
    No to mam pozamiatane !

    Pomysłodawca trasy© JPbike

    Jak widać, zamiast bukłaka zamontowałem do siodełka dodatkowy koszyk na dwa bidony, a to dlatego by ręcznik upchać do plecaka, wiadomo ... plażowanie :)

    No to jazda. Dokładnie o północy nastąpił start.
    Od razu szosoni spowodowali ostre tempo - grubo ponad 30 km/h.

    Godzina 2:12. Postój w Czarnkowie na nadnoteckim moście © JPbike

    W sumie nocny odcinek przebiegł pod dyktando ciągle mocnego napierania.
    Po drodze mieliśmy mnóstwo mniej i bardziej gęstych mglistych klimatów, przez dłuższy czas kręciliśmy bez okularów.
    W Trzciance Jacgol który musiał wracać i toadi69 odłączyli od nas i wyruszyli w drogę powrotną.
    I tak pozostała piątka ruszyła dalej, ze zmianami nadal ostro napierając.

    Godzina 4:54. Słaba fotka, a to przez szalone tempo i mgłę. © JPbike

    Ruiny Zamku Drahim © JPbike

    Po przekroczeniu 150 km zacząłem odstawać szalonym szosonom, przy tym spojrzałem na średnią - 31.2 km/h !

    Podjazd za Połczynem Zdrój. Wypogodziło się :) © JPbike

    Przerwa na izobroniki, jakieś 40-50 km przed Bałtykiem © JPbike

    Cel osiągnięty ! © JPbike

    No tak - chłopaki uciekają z nadmorskiego kadru :) © JPbike

    Najważniejsza fotka w relacji :) © JPbike

    Klosiu nawet sobie pojeżdził szosówką po plaży :) © JPbike

    Na kołobrzeskiej promenadzie © JPbike

    Po nadmorskim lansiku pora coś zjeść i wypić piwo.
    Przez szalone tempo sporo sił mi ubyło i zdecydowałem dalej nie katować się.
    Jarekdrogbas również zdecydował z Kołobrzegu wracać pociągiem.
    A pozostała trójka - klosiu, Marc i z3waza udali się dalej, zresztą opiszą na swoich blogach.

    Czas na opalanko i Bosmana :) © JPbike

    Lans na kołobrzeskiej przystani © JPbike

    Po kilku godzinach plażowania i lansiku, przed 18 skład ruszył i do Pyrlandii dotarliśmy przed 23.

    POZNAŃ - Suchy Las - Złotniki - Chludowo - Ocieszyn - Oborniki - Dąbrówka Leśna - Ludomy - Połajewo - Przybychowo - Huta - Czarnków - Kuźnica Carnkowska - Trzcianka - Niekursko - Gostomia - Wałcz - Golce - Iłowiec - Machliny - Broczyno - Czaplinek - Stare Drawsko - Połczyn Zdrój - Bolkowo - Tychówko - Wygoda - Białogard - Karlino - Wrzosowo - Dygowo - KOŁOBRZEG



  • dystans : 41.99 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 01:57 h
  • v średnia : 21.53 km/h
  • v max : 39.39 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Z Drogbasem. Raz ostro, raz lajtowo

    Wtorek, 24 lipca 2012 • dodano: 24.07.2012 | Komentarze 2


    Z Jarkiem nie widziałem się ponad 2 tygodnie, więc pora się spotkać, pogadać, pojeździć i wspólnego browarka spożyć.
    Zaczęliśmy od Rusałki, o osiemnastej. Na początek kurs na terenową Rundę.
    W pewnym momencie Drogbas zaskoczył mnie kolejnym i nieznanym singlem.
    Po tym kręciliśmy terenową drogbasową Rundą w odwrotnym kierunku.
    W Kiekrzu przerwa na złocisty izobronik, przy tym trochę czasu zleciało na rozmowach o przeszłości, o rowerach i o przyszłości. Następnie postanowiliśmy obadać możliwość jazdy jak najbliżej brzegu Jeziora Kierskiego, całkiem udało nam się. Na pewnej i pokaźnej koleinie zjazdowej zaliczyłem glebę i szlify na kolanie oraz łydce zaliczone.
    Po jakimś czasie ponownie przerwę przy torach zrobiliśmy i po tym już osobno myk do swoich domów.
    W sumie miło spędzone późne popołudnie i wieczór.

    Przewyższenie - 315 m, ładnie żeśmy poszaleli po skarpach :)



  • dystans : 36.58 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 02:33 h
  • v średnia : 14.35 km/h
  • v max : 63.90 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Mocno górski rozjazd

    Niedziela, 8 lipca 2012 • dodano: 13.07.2012 | Komentarze 6


    Po wieczorno-nocnych % trzeba było ruszyć tyłki w taki sposób, aby być gotów do jazdy od 10 rano, najlepiej na Śnieżnik !
    Marcin ze Zbyszkiem prawdopodobnie (bo spałem) bez szeptu (Jarek też nic nie słyszał) i o bladym świcie wyruszyli w drogę powrotną do Wielkopolski.
    Reszta pozostałych w kwaterze ProGoggli była umówiona na rozjazd z Mateuszem Rybczyńskim (Ryba) i dwoma damami – Igą i Anią. I owszem, w takim dziewięcioosobowym składzie w końcu ruszyliśmy. Rolę przewodnika podjął Wojtek.
    Od razu nastąpił długi i porządny podjazd w rejonie kompleksu narciarskiego Czarna Góra – widoki z podjazdu kapitalne. A następnie czerwonym atak na Schronisko pod Śnieżnikiem, gdzie urządziliśmy dłuższy popas, przy tym spożywając czeski browar. Na etykietce tegoż piwa (Opat) znalazło się zdjęcie przypominające samego klosia :D
    Droga w dół to najpierw zjazd trasą maratonu (w przeciwnym kierunku). Zjeżdżając tędy, ekipie przytrafiły się trzy gumy, a po usunięciu awarii z ogumieniem i ruszeniu na szybki szutrowy zjazd gdzieś tam wypadł mi z plecaka aparat (!). Zawróciłem i pieszo poszedłem szukać. Drogbas i Ryba dołączyli. Bezskutecznie :(
    Całe szczęście że w końcu się znalazł – to zasługa dzielnej Ani :)
    Nie powiem ile w sumie mój czteroletni Olympus SP560UZ przeżył upadków i mocnych szlifów – mimo tego nadal robi dobrze fotki.
    Po takowych przygodach żeśmy szybko zjechali w pobliże Międzygórza i w tymże uroczym miasteczku nastąpił postój przy sklepie.
    Ryba i Iga jechali na wypasionych 29’erach - szybkości, jakie osiągali nie tylko na szutrowych zjazdach robiły spore wrażenie … :)
    W końcu nastała pora pokonać drugi i porządny podjazd biegnący na Przełęcz Puczaczówka i po przerwie na wspólną fotkę to już tylko szybki myk w dół po fajnych serpentynach wprost do noclegowni.

    To zaszczyt jechać po górkach ze zwycięzcą mega M3 - Rybą :) © JPbike

    Wysoko i arcywidkokowo - chyba tam jedziemy :) © JPbike

    Drogbasowi coś strzeliło do głowy i to rodem z Wielkopolski :) © JPbike

    Zaczynamy atak na Polanę pod Śnieżnikiem © JPbike

    Ładny szutrerek i Schronisko pod Śnieżnikiem © JPbike

    Kulminacyjna chwila podczas górskiego rozjazdu :) © JPbike

    Guma klosia ... © JPbike

    Kolejny kapeć - tym razem Drogbasa © JPbike

    Asfalcikowy lansik ... © JPbike

    Przerwa w Międzygórzu © JPbike

    Końcowka podjazdu z powalającymi widokami © JPbike

    Niektórzy sobie pościgali :) © JPbike

    Najdzielniejsza osoba w ekipie i w dodatku znalazła mój aparat - Ania we własnej osobie :) © JPbike

    Ekipa w komplecie © JPbike

    Puls – max 170, średni 128
    Przewyższenie – 1380 m



  • dystans : 11.00 km
  • czas : 00:29 h
  • v średnia : 22.76 km/h
  • v max : 55.00 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Zjazd na start i powrót z mety :)

    Sobota, 7 lipca 2012 • dodano: 13.07.2012 | Komentarze 0


    Przewyższenie 250 m na odcinku 5.5 km mówi samo za siebie :)
    Przygód na podjeździe nie brakło - josip zerwał łańcuch, a Jarekdrogbas po chwilowym zatrzymaniu przewrócił się z winy spd-ów i poskutkowało to wykrzywieniu tylnej traczy hamulcowej w ścigaczu Marca.

    A co robiliśmy wieczorem - wystarczy zerknąć na wpis z3wazy :)



  • dystans : 48.66 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 02:49 h
  • v średnia : 17.28 km/h
  • v max : 52.85 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Okrajowy rozjazd

    Niedziela, 24 czerwca 2012 • dodano: 27.06.2012 | Komentarze 4


    Wczoraj wieczorem udało się w miarę naprostować wykrzywioną tarczę, a właściwie to bloom ochoczo zajął się tą sprawą :) Łatwo to nie było i nadal troszkę tarcza ocierała o klocki, nazajutrz jak wytrzeźwiałem to postanowiłem zamienić przednią na tył i na odwrót, a to dlatego bo z przodu porządnie spaliłem klocki i miały mniejszą grubość, po przymusowym serwisie można było wybrać się na górski rozjazd pomaratonowy.
    Wyruszyliśmy w pięcioosobowym składzie - Jacgol, JPbike, klosiu, Marc i toadi69.
    Wybraliśmy jazdę na Przełęcz Okraj znaną mi trasą ER2, na szczycie czeski browar i dalej trochę kręcenia po sporym wysokościowo (1100 m) i arcywidokowym Grzbiecie Lasockim, po czym zjechaliśmy w dół fajnym żółtym do Jarkowic, tam odłączyłem się od kumpli i dojechałem asfaltowo przez Rozdroże Kowarskie (787 m) i Kowary do noclegowni w Ścięgnach. Po tym czas wracać do Pyrlandii.

    Ekipa rozjazdowa plus żabka, którą klosiu mi przedstawia :) © JPbike

    Na Okraju, po czeskiej stronie był BROWAR :) © JPbike

    Pięknie i widziane znad Grzbietu Lasockiego © JPbike

    :) © JPbike

    Panoramka na Karkonosze © JPbike

    Przewyższenie - 1225 m



  • dystans : 96.23 km
  • teren : 63.00 km
  • czas : 04:20 h
  • v średnia : 22.21 km/h
  • v max : 52.85 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Spontaniczny i konkretny trening

    Piątek, 8 czerwca 2012 • dodano: 08.06.2012 | Komentarze 3


    Zagadałem się dosłownie w ostatniej chwili z Jarkiem odnośnie wspólnej jazdy. Obaj ustaliliśmy że pomkniemy w stronę Puszczy Zielonki, a po treningu wspólnie obejrzymy inauguracyjny mecz Euro 2012.
    W drodze do Jarka, przy Stadionie Miejskim ruch taki se, kilka Irlandczyków napotkałem. Po dojechaniu pod chatę drogbasową ruszyliśmy najpierw do Moraska i tam wykonaliśmy jedną tamtejszą i niepełną rundę XC, po czym żeśmy pomknęli wyłącznie terenem w stronę poligonu, po drodze zaliczając mountainbikerowe szaleństwa na stokach tamtejszego grodziska wczesnośredniowiecznego (sporo potu wylaliśmy). Dalej to była fajna i wymagająca jazda po ubito-piaszczysto-hopkowatych duktach przeznaczonych dla czołgów :) Pomykając tędy oczywiście nie brakowało efektownych, acz krótkich lotów na hopkach :) Po wyjechaniu z poligonu nastąpiła teleportacja w stronę nadwarciańskiego szlaku i myk na północ. Na prawobrzeżnym brzegu Warty Jarek skierował nas na fajną i krętą ścieżkę biegnącą do Owińsk, w których zarządziliśmy przerwę na izotonika i lodzika. Po tym już tylko kręcenie w stronę Puszczy Zielonki i bezskuteczne poszukiwanie singla, po którym biegł ostatni golonkowy ścig. Po dokręceniu czarnym szlakiem do stóp sławnej kolarsko Dziewiczej Góry rozpoczęliśmy pokonywanie jednej tamtejszej rundy XC (ja miałem wtedy 50 km w nogach). Runda XC poszła sprawnie, chociaż sporo trzeba było się wysilać. Po szalonym zjechaniu killerem w dół pora na odpoczynek i ... podjazd killerem (wykonany :)). W końcu czas na drogę powrotną, by spoko zdążyć na mecz. Kręciliśmy czerwonym i niebieskim szlakiem, następnie asfalcikiem do Bolechowa (pit stop przy sklepie) i w końcu ponownie nadwarciańskim, po drodze robiąc postój na spożycie browara i pogaduszki. Do Radojewa dokręciliśmy porządnym i dającym w kość leśno-polnym podjazdem, stamtąd już tylko pomykanie resztkami sił (serio !) przez podjazdy na Morasku w stronę Suchego Lasu (pit stop przy sklepach po sos do makaronu i PILSA). W końcu obaj dotarliśmy do domu Jarka, gdzie czekała na nas Aga i tak wspólnie obejrzeliśmy z emocjami pierwszy mecz Euro 2012. Natomiast trasa w stronę mojego domu przebiegła przez Rusałkę i Lasek Marceliński, częściowo w towarzystwie Jarka i Agi (!).
    Generalnie - fajnie spędzony dzień i oby więcej takich :)

    Przewyższenie - 854 m