top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 185785.60 km
- w tym teren: 66988.10 km
- teren procentowo: 36.06 %
- v średnia: 22.58 km/h
- czas: 341d 00h 38m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156 tn-IMG-6357

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:32327.94 km (w terenie 9179.42 km; 28.39%)
Czas w ruchu:1588:29
Średnia prędkość:20.35 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:115874 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (82 %)
Suma kalorii:1575 kcal
Liczba aktywności:398
Średnio na aktywność:81.23 km i 3h 59m
Więcej statystyk
  • dystans : 84.69 km
  • teren : 70.00 km
  • czas : 04:17 h
  • v średnia : 19.77 km/h
  • v max : 44.95 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Terenowa Runda JPbike'a

    Niedziela, 2 marca 2014 • dodano: 02.03.2014 | Komentarze 13


    Zagadałem się z Markiem na niedzielny trening, do WPN, na moją terenową rundę. Po zajechaniu na miejsce spotkania obaj ruszyliśmy na nadwarciański szlak (spory ruch) w stronę Puszczykowskich Gór i tam zaczęło się właściwe pokonywanie ze 50 km niełatwej kondycyjno-technicznej rundy. W okolicach Wir dałem Marcowi się przejechać na 27.5-erze - od razu wyczuł różnice w porównaniu do 26-era. Po pokonaniu podjazdo-zjazdów w Szreniawie zauważyłem że zwalnianie blokady skoku Foxa nie reaguje, zatrzymaliśmy się nad Jarosławieckim i po różnych próbach stwierdziłem że coś się zacięło w mechanizmie przy amorku. Trudno, sprawdzę po powrocie. Dla mnie pomykanie w terenie sztywniakiem to nie problem i kręciliśmy dalej :) Frajda MTB była zarówno na singlu nad Jarosławieckim, na czarnym wzdłuż Dymaczewskiego, no i na sławnych Sinusoidach, nawet gorszy komfort jazdy po korzonkach i wertepach na zablokowanym amorku nie psuł mi humoru. Kolejne podjazdy i techniczne zjazdy, w Ludwikowie i w pobliżu Osowej Góry - tam Marek znacznie mi odstawał bo miał niesprawny tylny hamulec. Postój na coca-colę i batonika nastąpił przy sklepie na podjeździe w Pożegowie. Po tym zjazd i podjazd trasą mosińskiego XC - ten drugi stromy podjazd udało mi się podjechać (hura !). Następnie zjazd polanką po stoku, opuszczona stacja PKP (dwie drezyny stały), Kociołek, rejon Sarnich Dołów (troszkę zabłądziłem przez masę liści), czerwonym wokół Góreckiego, techniczny singiel w Pojnikach, rejon Puszczykowa Starego (fantazyjne rezydencje tam stawiają), żółtym przez Puszczykowskie Góry i w końcu powrót ponownie nadwarciańskim (spory ruch). Do domu dojechałem bez większego zmęczenia i zadowolony z kolejnego mocno terenowego napierania.
    Dzięki Marek, dałeś radę na ciężkiej trasie !

    Dwóch teamowych kumpli i Scotty dwa w WPN :)
    Dwóch teamowych kumpli i Scotty dwa w WPN :) © JPbike


    Po powrocie, spożyciu obiadu i odświeżeniu się od razu zabrałem się za serwis blokady Foxa - po odkręceniu linki, niebieskiego kółeczka bez problemu znalazłem powód - sprężynka napinająca owe kółeczko wyskoczyła z właściwej dziurki i po problemie :)

    Puls - max 163, średni 132
    Przewyższenie - 740 m




  • dystans : 66.54 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 04:26 h
  • v średnia : 15.01 km/h
  • v max : 55.73 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Noworoczny wypad na Pogórze Kaczawskie

    Środa, 1 stycznia 2014 • dodano: 02.01.2014 | Komentarze 12


    Mamy pierwszy dzień stycznia, kto by pomyślał że tegoż dnia da się zbudzić o 5:40, zjeść skromne i pożywne śniadanie, wpakować do auta rowery i jazda 200 km pustawą drogą (z wiadomego względu :)) z Poznania do Złotoryi, na Pogórze Kaczawskie i tam pojeździć sobie ze 5 godzin na rowerze po górkach ?
    A jednak pogoda na przełomie roku sprawiła nam, rowerzystom sporą niespodziankę, co skrzętnie postanowił wykorzystać Mariusz, który wpadł na kuszący pomysł - najpierw się zastanawiałem, po czym bez wahania skusiłem się na taki oto noworoczny wyjazd na nieznane nam rowerowo do tej pory Pogórze Kaczawskie, a dokładniej do Parku Krajobrazowego Chełmy z atrakcjami w postaci Krainy Wygasłych Wulkanów.

    Po spoko zajechaniu na miejsce, na parking przy zboczach Wilczej Góry, przed 10-tą, przy temp. na poziomie zera i przymrozku w zacienionych miejscach od razu ruszyliśmy na porządny podjazd.

    Wilcza Góra (367 m) na dzień dobry :)
    Wilcza Góra (367 m) na dzień dobry :) © JPbike


    Gdzie jest szlak ? Pomoc miejscowych jest nieodzowna :)
    Gdzie jest szlak ? Pomoc miejscowych jest nieodzowna :) © JPbike


    Po czym skierowaliśmy się na czerwony szlak, który towarzyszył nam przez dłuższy czas.
    Niektóre podjazdy były bardzo przyjemne, a inne ciężkie, młynki poszły w ruch (u mnie 24/32).
    Stare oznaczenia tegoż szlaku czasem nam znikały, drobne zgubki były, to nic, fajnie odkrywać nowe okolice.

    Skansen Górniczo-Hutniczy w Leszczynie
    Skansen Górniczo-Hutniczy w Leszczynie © JPbike


    Na trasie mijaliśmy sporo starych poniemieckich obiektów
    Na trasie mijaliśmy sporo starych poniemieckich obiektów © JPbike


    Wpadamy w podgórski teren
    Wpadamy w podgórski teren © JPbike


    Jazda tędy na góralu w taką piękną pogodę to sama przyjemność :)
    Jazda tędy na góralu w taką piękną pogodę to sama przyjemność :) © JPbike


    W Stanisławowie. Czasem pomykalismy po czymś takim białym :)
    W Stanisławowie. Czasem pomykalismy po czymś takim białym :) © JPbike


    Klosiu z bananem na twarzy pokonuje mało uczęszczany szlak
    Klosiu z bananem na twarzy pokonuje mało uczęszczany szlak © JPbike


    Pięknie tam :)
    Pięknie tam :) © JPbike


    Nic, tylko pomykać :)
    Nic, tylko pomykać :) © JPbike


    W pewnym momencie zgubiliśmy szlak, w efekcie dokręciliśmy na to samo miejsce gdzie zaczynaliśmy podjazd :)
    Tak się złożyło że postanowiliśmy ponownie wjechać na tą samą górę (Górzec, 445 m) najpierw niebieskim, a następnie zielonym, który okazał się wybitnie podjazdową drogą krzyżową. Stromizna konkretna, heroicznie walczyliśmy by wjechać, udało się (pomijając chwilkę stopu na środkową fotke i dwie podpóreczki), ciężko było, a na szczycie można było się poczuć jak napis jednej z ostatnich stacji (Jezus przybity do krzyża) :)

    Droga Kalwaryjska na Górzec (445 m)
    Droga Kalwaryjska na Górzec (445 m)
    Droga Kalwaryjska na Górzec (445 m)

    Na szczycie Górca (445 m) trafiły się nam takie arcywidoczki
    Na szczycie Górca (445 m) trafiły się nam takie arcywidoczki © JPbike


    Po jakimś czasie okazuje się że dość krótki styczniowy dzień zmusza nas do skrócenia trasy i w Myśliborzu rozpoczęliśmy drogę powrotną żółtym szlakiem. Temperatura po 13-tej skoczyła do 6°C  (w słońcu pewnie więcej) co oczywiście spowodowało że niektóre fragmenty były błotniste, ale i tak było wesoło :)

    Skalne ściany w Wąwozie Myśliborskim
    Skalne ściany w Wąwozie Myśliborskim © JPbike


    Nasz szlak (żółty) czasem biegł tędy :)
    Nasz szlak (żółty) czasem biegł tędy :) © JPbike


    Dobijamy do Czartowskiej Skały (463 m)
    Dobijamy do Czartowskiej Skały (463 m) © JPbike


    Spojrzenie z bliska na wygasły wulkan
    Spojrzenie z bliska na wygasły wulkan © JPbike


    Na ponad 400 m płaskowyżu. Stamtąd dostrzegliśmy Śnieżkę (poza kadrem)
    Na ponad 400 m płaskowyżu. Stamtąd dostrzegliśmy Śnieżkę (poza kadrem) © JPbike


    I tak naładowani bardzo fajnym styczniowym tripem po górkach zajechaliśmy wprost w dół do zaparkowanej fury.
    Droga powrotna do Pyrlandii przebiegła spoko - w domu zameldowałem się o 19. Udany rowerowy początek roku :)

    Przewyższenie - 1467 m




  • dystans : 87.36 km
  • teren : 72.00 km
  • czas : 04:07 h
  • v średnia : 21.22 km/h
  • v max : 47.56 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Terenowa Runda JPbike'a

    Czwartek, 26 grudnia 2013 • dodano: 26.12.2013 | Komentarze 10


    Kolejny wypad na moją treningową rundę pasującą do określenia MTB Wielkopolska :)

    Tym razem miałem przyjemność wykonać dobry terenowy trening z Krzychem.

    Znad miejsca zbiórki żeśmy pognali na nadwarciański i tak do Puszczykowa.

    Stamtąd zaczęła się jazda po właściwej rundzie. Mamy do pokonania sporą ilość tamtejszych wzniesień i wertepów. Lekko to nie będzie.

    Stromą ściankę przy Jarosławieckim Krzychu pokonał sprawnie (niektórzy doznawają mocnej adrenaliny ;)).

    Na śliskim singlu (masa liści i patyków) wzdłuż Jarosławieckiego zaliczyłem uślizgową glebę.

    Po tym teleportacja na sławny czarny wzdłuż Dymaczewskiego - tam były dobre szaleństwa ;)

    Aha, pomykając na owym technicznym czarnym mijaliśmy gościa na wypasionej przełajówce !

    W trakcie podjeżdżania ulicą Podgórną natrafiliśmy na nieprzejezdny fragment z tonami błota.

    Na Sinusoidach kolejna dawka emocji mountainbikerowych.

    Wspinaczka do Ludwikowa spox, a zjazd bardzo śliski i pełne skupienie, ofiar nie było :)

    Uphill na Osową Górę pokonany sprawnie i myk na pętelkę mosińskiego XC - było fajnie.

    Zjazd po polance to frajda szybkościowa z mocną chwilą - raz zbyt wysoko pofrunąłem na uskoku ;)

    Na opuszczonej stacji PKP chwila postoju na pamiątkową fotkę (patrz niżej).

    Nad klimatycznym Kociołkiem super parujący efekt - rzadki widok (fotka niżej).

    Przejazd przez rejon Sarnich Dołów ciężki, po masie liści i patyków, no i raz zabłądziłem.

    Czerwonym wokół Góreckiego - wzdłuż skarpy OK, a na szerszym odcinku masa spacerowiczy.

    Techniczny singiel w Pojnikach śliski, sporo potknięć i uślizgów mieliśmy.

    Po tym konkretnym treningu zjechaliśmy do Puszczykowa i trzeba było skoczyć do sklepu po bronki.

    Nad Wartą przerwa na owy złoty napój i pogaduszki o tym i tamtym.

    Na koniec my dwaj nadal mocno kręciliśmy korbami nadwarciańskim i znad Dębiny już sam do domu.


    Chwila na odsapnięcie przy torach. Trening był konkretny :)
    Chwila na odsapnięcie przy torach. Trening był konkretny :) © JPbike


    Parujący Kociołek, tego jeszcze nie widzieliśmy
    Parujący Kociołek, tego jeszcze nie widzieliśmy © JPbike


    Puls - max 173, średni 142

    Przewyższenie - 703 m





  • dystans : 91.20 km
  • teren : 5.00 km
  • czas : 03:16 h
  • v średnia : 27.92 km/h
  • v max : 46.58 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Mocne parcie z Drogbasem

    Niedziela, 22 grudnia 2013 • dodano: 22.12.2013 | Komentarze 0


    Zagadałem się z Jarkiem na wspólny trening.

    Początkowo w planach było zrobienie 4h, ale popadało i nastąpiło opóźnienie wraz z redukcją do 3h. Udaliśmy się na klasyczną Drogbasową 50-tkę plus przejazd przez poligon. Całość bez postoju. Praktycznie na całej długości napieraliśmy po mokrym, od czasu do czasu opryskiwały nas różne świństwa mimo błotników.

    Wiatr nieźle dawał popalić, szczególnie na drugiej części trasy, na interwałowym ukształtowaniu szosy. Oj bolały nogi ...

    Ostatnie 10 km do domu to włóczyłem się już zupełnie bez pary w nogach i do tego z wmordewindem.


    Dom - Ławica - Wola - Strzeszynek - Kiekrz - Rokietnica - Rostworowo - Żydowo - Przecław - Pamiątkowo - Lulinek - Lulin - Nieczajna - Kowalewko - Wargowo - Zielątkowo - Golęczewo - Sobota - Złotniki - przez poligon - Biedrusko - Radojewo - Morasko - Suchy Las - Strzeszyn - Wola - Ławica - Lasek Marceliński - dom





  • dystans : 104.40 km
  • teren : 45.00 km
  • czas : 04:57 h
  • v średnia : 21.09 km/h
  • v max : 59.09 km/h
  • rower : TREK 8500
  • II Otwarte Mistrzostwa Pobiedzisk XC

    Niedziela, 1 grudnia 2013 • dodano: 01.12.2013 | Komentarze 14


    Tradycją stało się organizowanie bikestatsowych zawodów.
    Dla wszystkich uczestników to świetna zabawa w doborowym gronie, jak i dobra okazja by poznać swoją aktualną kondycję.
    Tym razem Asia z Marcinem i córkami, oraz znakujący pętelkę Sebastian zorganizowali II Otwarte Mistrzostwa Pobiedzisk w MTB.

    Dla mnie ten dzionek zaczął się dość wcześnie, pobudką o 7:30.
    Średnio kolarskie śniadanie wciąłem i można jechać nad urocze Jezioro Brzostek.
    Najpierw spod domu na pobliski Stadion Lecha, tam zajechał z Buku super facet na rowerze – Jurek.
    We dwójkę kręciliśmy przez miasto nad Maltę, gdzie zajechali również Krzychu i Mariusz.
    I tak czteroosobowy peletonik ruszył po błotnisto-terenowo-asfaltowej nawierzchni na miejsce spotkania.
    Pomykając tędy były chwilowe sprinty, nawet Jurek dawał czadu, rewelacja jak na tak starego faceta :)
    Wiatr tak nam sprzyjał że nad Jezioro Brzostek zajechaliśmy miło, przyjemnie i bez zadyszki.

    Humory na dojazdówce dopisują. To widać :) © JPbike

    Zajechaliśmy na miejsce. Imprezę czas zacząć © JPbike

    O takie piękne pucharki będziemy walczyć © JPbike


    Próbne okrążenie – Pięciokilometrowa fajna pętelka taka sama jak rok temu, z tą różnicą że tegoż dnia mieliśmy parę fragmentów ze sporymi podkładami grząskiego błota. Przejechanie tędy bez glebki/podpórki dawało satysfakcje - urok MTB. No i nie zabrakło widoku z zerwanymi oznaczeniami, a w jednym miejscu ktoś obrócił strzałkę ...

    Ekipa ścigantów na chwilę przed odpaleniem © JPbike


    1 okrążenie – Ruszyłem bez napinki z tyłu stawki, by po krótkim czasie znaleźć się na 5 pozycji, za z3wazą, klosiem, krzychem i Rodmanem. Na arcybłotnym odcinku raz mocno zachwiało równowagą, wybroniłem się dzięki technice. Mariusz widocznie zaatakował, zaczął liderować i uciekać (sprawka 29”, czy jego nóg ?). I tak utworzyła się trzyosobowa grupka (krzychu, Rodman i ja). Po drodze wyprzedziliśmy z3wazę. Na zjeździe, tuż przed linią mety wyprzedziłem Rodmana.

    Zacięta i wyrównana rywalizacja na całego :) © JPbike

    To tu wyprzedziłem Rodmana © JPbike

    2 okrążenie – Jadę tuż przed krzychem, a Rodman czai się za mną raz blisko, raz troszkę dalej. Pamiętając że rok temu porządnie się przepaliłem na ostatnim kółku, tym razem na tym okrążeniu cały czas kontroluję sytuację i tętno (bez pulsaka, na wyczucie). Gdzieś na końcówce tegoż kółka wyprzedzam krzycha i 2 pozycję mam w kieszeni, ale wiem że łatwo nie będzie.

    3 okrążenie – Wyciskam z siebie sporo, momentami nieźle się grzeję. Jadący ze sekundę lub dwie za mną Krzychu widocznie walczy na całego. W pewnym momencie przede mną pojawia się sylwetka klosia ! Podejmuję atak z całych sił, ciężko idzie, omal nie łapię skurczów. A na najstromszym podjeździku uświniony błotem łańcuch się zaciąga i zmuszony jestem na szczyt zbutować. Dogania i wyprzedza mnie krzychu, który po krótkiej chwili również ma problemy z zaciągającym łańcuchem i czającymi się skurczami, co skrzętnie wykorzystuję i wyprzedzam kolegę. Cisnę i tak oto dowożę do mety wicemistrzostwo Pobiedzisk :)

    Pierwsza czwórka świeżo po rywalizacji © JPbike

    Jurek polał do pucharków coś wyskokowego i NA ZDROWIE :) © JPbike

    Ognisko, kiełbaski, zupka, placek, wesołe pogaduszki - czego chcieć więcej ? :) © JPbike

    Klimatyczna miejscówka. Było SUPER FAJNIE ! © JPbike

    Powrót z zawodów okazał się masakrycznie ciężki. Ja, klosiu i krzychuuu86 musieliśmy stoczyć walkę z pokaźnym wmordewindem, taplanie w błotku też było. Jak na twardzieli przystało, udało nam się spoko dotrzeć do Pyrlandii.

    Podsumowując – kolejne świetne zawody perfekcyjnie zorganizowane, nawet niefajna pogoda nie popsuła super zabawy.
    Dzięki wszystkim za wspólne chwile, do następnej imprezy, wiadomo jakiej :)

    Galeria 57 fotek z mojego aparacika - jest TUTAJ.



  • dystans : 53.37 km
  • teren : 27.00 km
  • czas : 02:41 h
  • v średnia : 19.89 km/h
  • v max : 47.56 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Kokoryczowe Wzgórze

    Niedziela, 17 listopada 2013 • dodano: 17.11.2013 | Komentarze 24


    Ostatnimi czasy doszła do mnie bardzo dobra wiadomość – chłopaki, Ci sami co stworzyli znane już Moraskie Ścieżki zaczęli budować kolejną pętelkę XC. Tym razem padło na Kokoryczowe Wzgórze w Radojewie (klik dla niezorientowanych).
    No to pochmurnego listopadowego dzionka udałem się właśnie tam przetestować efekty ich ogromu pracy na niewielkim skrawku pagórkowatego terenu, mniejszym od wspomnianego moraskiego.

    Dojazd do Radojewa przebiegł mocno terenowo, w sam raz dla mnie. Od Cytadeli aż na znany z sucholeskiego maratonu stary brukowany podjazd do Radojewa kręciłem w całości jak najbliżej brzegu Warty, z czego aż 7 km duktu i singielka było dla mnie nowością.

    Owe nowe i powstające ścieżki bez problemu odnalazłem i od razu jazda zapoznawcza raz do góry, raz w dół, masa zakrętasów, technicznych fragmencików, ścianki, hopki itp. …
    Po dojechaniu pod ruiny zameczka oczom moim ukazał się techniczny i bardzo wąski zjazd, od razu się odważyłem, myk w dół poszedł spoko, adrenalina była :)
    Chwilunię później spotkałem dobrych znajomych – budowniczych pętelki, braci Niewiada i tak dalej udaliśmy się najpierw ponownie pod ruiny, a tam wspólnie głowiliśmy się nad wariantem dojazdu do wspomnianego i najtrudniejszego zjazdu. Następnie chłopaki oprowadzili mnie po roboczej wersji całej pętli mającej tak około 3 – 3.5 km. Wrażenia jakie przywiozłem stamtąd – pozytywne i będzie gdzie solidnie się zmęczyć i poćwiczyć technikę. Dodam jeszcze że ukształtowanie pętli jest takie że aż w 90% jechałem na najmniejszej zębatce w korbie (24).
    Na koniec postanowiłem pomóc kolegom w wyznaczeniu i oczyszczeniu z masy liści ścieżki podjazdowej. Trochę czasu popracowaliśmy i tym oto sposobem zaliczyłem swój skromny udział w tworzeniu świetnej do trenowania kolarstwa górskiego kolejnej pętli XC.

    Powrót do domu przebiegł bez rewelacji, najkrótszym wariantem, zaczęło mżyć.

    Przewyższenie – 530 m



  • dystans : 204.90 km
  • teren : 90.00 km
  • czas : 08:19 h
  • v średnia : 24.64 km/h
  • v max : 65.82 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Pierścień Dookoła Poznania vol.6

    Niedziela, 20 października 2013 • dodano: 20.10.2013 | Komentarze 9


    Szóste w karierze starcie z urozmaiconym Pierścieniem Poznańskim.
    Na wieść o tym długim jesiennym tripie rozesłałem info znajomym ...
    Rano odrobinę się zaspałem, co spowodowało że na miejscu zbiórki zjawiłem się o 8:15 zamiast planowanej 7:30. Ostateczny skład ekipy ograniczył się do dwóch sztuk - mnie i Drogbasa, czyli twardzieli, co oznaczało że będzie szybsza jazda :)
    Tym razem obraliśmy kierunek jazdy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara.

    Jak miło walnąć Pierścień w jesiennych barwach :) © JPbike

    Tropikalne akcenty w Zborowie :) © JPbike

    Po takich duktach to super się pomyka © JPbike

    W WPN to zboczyliśmy z trasy na ciekawsze ścieżki © JPbike

    Dłusza przerwa nr.1. Rozlokowaliśmy się jak na wyprawie :) © JPbike

    Na starej stacji Jarek podziwiał barwy jesieni © JPbike

    ... a ja z radości poskakałem na swoim terenowym rewirze :) © JPbike

    W Pożegowie postawili coś oto takiego. WPN kocha rowerzystów :) © JPbike

    W Mosinie, na jednym skrzyżowaniu przeżyłem chwile grozy. Chciałem szybko przekroczyć szosę między auta oczekujące przy zakręcie na zielone światło, gdy nagle i z niezłą prędkością na drugim pasie nadjechała Toyotka jadąca wprost i gdyby nie wyrobiony na trasach mtb zmysł szybkiego reagowania to doszłoby do kraksy ...
    Do małego kontaktu jednak doszło, kierowca w porę wyhamował, auto prawym przodem uderzyło w mój pedał i wyrzuciło mnie na krawężnik. Kierowca był spoko, szybko się dogadaliśmy. Rower na szczęście cały, łokieć troszkę pobolewał, na kolanie pojawiło się obtarcie które odkryłem dopiero po powrocie do domu :)

    Ciekawy i artystyczny mural © JPbike

    Szosowy trip przez południowe krańce Pierścienia © JPbike

    Na półmetku trasy, za Kórnikiem nad jeziorem czas na drugą dłuższą przerwę.

    Przekraczamy bramę w Kostrzynie © JPbike

    Takie znaki u nas to rzadkość, ważne że są :) © JPbike

    W sumie cały południowo wschodni odcinek Pierścienia przebiegł szybko i do tego wiaterek nam sprzyjał.
    No i wypada napisać że pierścieniowe oznakowanie na całej trasie zostało odnowione.
    Przed Bednarami czas na trzecią przerwę, upływające kilometry zaczęliśmy czuć.

    Trip przez Puszczę Zielonkę © JPbike

    Po przejechaniu 145 km dopadł mnie kryzysik, który zażegnałem 10 km dalej.
    W Murowanej Goślinie zatankowałem puste od pół godziny bidony. Jarek nieźle czuł nogi.
    Jeszcze tylko przejazd przez poligon, Kiekrz i myk na miejsce porannej zbiórki, zaczynało się ściemniać.

    W Strzeszynku. Kolejny raz Pierścień pokonany, czas przybić piątkę :) © JPbike

    Do domu zajechałem już po ciemku, przed 19-tą. Dzień dobrze spędzony rowerowo. Dzięki Drogbasie :)

    Wliczając czerwcową trzysetkę, dzisiejszy trip to moja siódma tegoroczna dwusetka !

    Przewyższenie - 1025 m



  • dystans : 57.10 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 03:32 h
  • v średnia : 16.16 km/h
  • v max : 40.35 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Teamowe kręcenie na moraskich ścieżkach

    Sobota, 19 października 2013 • dodano: 19.10.2013 | Komentarze 7


    Zagadałem się z Mariuszem na moraskie ścieżki.
    Rano chłodnawo, wskoczyłem w odpowiedni ubiór i jazda na szczyt Góry Moraskiej.
    Dojazd przez Marceliński, Rusałkę, Strzeszynek, Jelonek i Suchy Las.
    Najpierw z klosiem pokonaliśmy najdłuższy superkręty singiel - FRAJDA !
    Po jakimś czasie na parking zajechali Asia z Marcinem i czas na wspólną jazdę.

    Zgrana i wesoła ekipa gotowa na moraskie ścieżki :) © JPbike

    Piękna jesień z rowerzystami - to jest to :) © JPbike

    W moim wykonaniu wszystko szło sprawnie, nawet zajechane RR-y nie sprawiały problemów z trakcją. Mariusz i Marcin też dobrze radzili, natomiast Asia dzielnie walczyła z wszelakimi zakrętasami, podjeżdzikami i zjeżdzikami. Postępy były, tak trzymać. Wszystko szło w dobrym kierunku, aż nagle na szybkim i prostym zjeździe zakończonym sztucznie usypanymi hopami jadąca ze 10 m przede mną rozpędzona Asia ku mojemu zdumieniu wjechała centralnie na ową hopę i będąc zszokowanym zobaczyłem ją lecącą w przestworza na wysokość ze 50 cm. Normalnie szok ! Niestety, lot był pechowy, bo kilka metrów za ową hopą była druga hopa przeznaczona do lądowania, a Asia wylądowała tuż przed nią i nieprzyjemnie wyglądające OTB zaliczone :(

    Na tej hopie Asia wykonała pechowy lot :( © JPbike

    Trochę czasu zleciało by JoannaZygmunta doszła do siebie. Obrażenia były i to takie że nie pozwoliły na dalszą jazdę.
    I tak dalej pospacerowaliśmy do zaparkowanego auta.

    Następnie ja z klosiem udaliśmy się trochę pokręcić na poligonowy teren.
    M.in. poćwiczyliśmy na stromych wzniesieniach grodziska wczesnośredniowiecznego.

    Jesienne ćwiczenia zjazdowe klosia © JPbike

    Natomiast w drodze powrotnej, nad Rusałką spotkałem Dawida i troszkę sobie pogadaliśmy.



  • dystans : 31.39 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 03:03 h
  • v średnia : 10.29 km/h
  • v max : 51.40 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Super beskidzki rozjazd

    Niedziela, 22 września 2013 • dodano: 25.09.2013 | Komentarze 6


    Po istebniańskim maratonie czas na rozjazd, koniecznie z czymś mocnym :)
    Pisałem już że w tej samej kwaterze co ja i k4r3l przebywali również magdafisz, ktone, Jarek Wójcik, nowo poznani Albert i Tomek, do tego jeszcze był Marek Witkiewicz. To już sporo kolarskiej braci, to fajnie :)
    Odnośnie trasy to zagadaliśmy się najpierw wjechać na Baranią Górę i stamtąd wykombinować jakiś ciekawy wariant zjazdowy.
    Więcej pisać nie muszę, obrazki pokażą że było ostro zarówno pod górę, jak i w dół :)

    JPbike w górach z rowerem w 100% jest sobą ! © JPbike

    Sporo nas jest. W grupie raźniej i wesoło :) © JPbike

    Przez beskidzkie polany © JPbike

    Właśnie dla takich widoczków się jeżdzi w wysokie mountainy :) © JPbike

    Czarny szlak podjazdowy. Hardcore (1) :) © JPbike

    Dobijamy do celu. Szczyt Baraniej Góry (1220 m) © JPbike

    Na szczycie wieży mgliście i widoczków niet © JPbike

    Niebieski szlak zjazdowy. Hardcore (2) :) © JPbike

    Ot, cały urok beskidzkich szuterków :) © JPbike

    Na czerwonym w okolicy Stecówka - Przełęcz Szarcula. Hardcore (3) :) © JPbike

    Parę przygód było na zjeździe niebieskim - raz zaliczyłem mini OTB i dłoń lekko podbiłem, a Jarek W. urwał hak.
    Po dokręceniu pod kwaterę byliśmy giga zadowoleni z hardcorowego rozjazdu !
    W końcu, po 15-tej ruszyłem furą do Poznania i po 7 godzinach zameldowałem się w domu.
    W sumie ten sobotni błotno-asfaltowy maraton, niedzielny mocno beskidzki rozjazd i długa podróż autem spowodowały że przez cały poniedziałek i pół wtorku miałem ... zakwasy :)

    Przewyższenie - 1025 m



  • dystans : 47.96 km
  • teren : 35.00 km
  • czas : 02:01 h
  • v średnia : 23.78 km/h
  • v max : 39.39 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Trening z teamowymi kumplami

    Środa, 11 września 2013 • dodano: 11.09.2013 | Komentarze 4


    Umówiłem się z Josipem i Marcem na wspólną jazdę.
    Zbiórka nastąpiła o 18 nad Rusałką i tak żeśmy dość mocno pognali na Rundę Drogbasa z tą różnicą że zamiast jazdy po skarpie wzdłuż Kierskiego poprowadziłem kumpli na rundkę wokół tegoż jeziora. Chłopakom ten wariant się podobał, przy okazji Marc pokazał nieznaną mi stromą ściankę zjazdową prowadzącą wprost na przystań żaglówek. Po okrążeniu ponownie napieraliśmy Rundą Drogbasa. I tak przy powoli zapadającym zmroku dokręciliśmy do torów za Rusałką, gdzie się rozdzieliliśmy.
    Udany trening po pracy. Dzięki chłopaki :)

    Puls - max 163, średni 133
    Przewyższenie - 310 m