top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 184330.57 km
- w tym teren: 66484.10 km
- teren procentowo: 36.07 %
- v średnia: 22.60 km/h
- czas: 338d 00h 31m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156 tn-IMG-6357

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:32056.11 km (w terenie 9179.42 km; 28.64%)
Czas w ruchu:1573:51
Średnia prędkość:20.37 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:113009 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (82 %)
Suma kalorii:1575 kcal
Liczba aktywności:395
Średnio na aktywność:81.15 km i 3h 59m
Więcej statystyk
  • dystans : 94.04 km
  • teren : 65.00 km
  • czas : 04:03 h
  • v średnia : 23.22 km/h
  • v max : 55.11 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Teamowo i nadwarciańsko

    Niedziela, 29 czerwca 2014 • dodano: 29.06.2014 | Komentarze 11


    Wojtek rzucił hasło na niedzielny dłuższy teren wraz z objazdem Binduga MTB Maraton. Na miejscu zbiórki, przy czołgach na Cytadeli zjawiło się czterech ProGoggli - josip, klosiu, Marc i ja.
    Ruszyliśmy nadwarciańskim, od razu bardzo ostro, a właściwie to josip na swoim nowiutkim i karbonowym 29-erze nadawał konkretne tempo, no takie że by utrzymać jego tempo to musiałem się sprężać jak na maratonie i od czasu do czasu trzeba było zwalniać by ponownie sklejać czteroosobowy peletonik :)
    Po zajechaniu na przystań kajakową "Binduga" czas zapoznać się z najciekawszą częścią maratonu, zresztą dobrze znaną golonkowcom. Ów nadwarciański odcinek przerósł nasze oczekiwania - góra-dół, lewo-prawo i można się poczuć jak na mini rollercoasterze, pełno fajnie wyprofilowanych zakrętów, są nawet nowe ścieżki omijające fragmenty gdzie trzeba wnosić rowerki.
    Tak się na tym świetnym odcinku nakręciliśmy, że nie wiadomo jak i kiedy przegapiliśmy skręt na właściwą trasę maratonu, co spowodowało że po gadce z miejscowymi (%) przy sklepie w Łukowie okazało się że dotarliśmy prawie do Obornik :)
    Dalej pozostała nam droga powrotna nadwarciańskim szlakiem przez Starczanowo, Mściszewo i dalej tak samo jak na dojazdówce. Kręcąc korbami tędy, josip ponownie nadawał ostre tempo, takie że parokrotnie szybko tworzyły się dwie dwuosobowe grupki (josip i ja oraz klosiu i Marc) i tak nadwarciańskim, Radojewo, zaczęło padać, ul. Poligonowa i parę ścieżek na Morasku dojechaliśmy do cywilizowanej części Poznania i w końcu każdy w swoją stronę, w deszczu :)

    Na nadwarciańskim. Jak dobrze znów wspólnie potrenować w terenie :)
    Na nadwarciańskim. Jak dobrze znów wspólnie potrenować w terenie :) © JPbike

    Tutaj, nad Wartą będzie start i meta
    Tutaj, nad Wartą będzie start i meta © JPbike

    Pamiątkowa fotka musi być !
    Pamiątkowa fotka musi być ! © JPbike

    Sławny i znany golonkowcom mostek nad Trojanką
    Sławny i znany golonkowcom mostek nad Trojanką © JPbike

    Prawie jak w dżungli amazońskiej :)
    Prawie jak w dżungli amazońskiej :) © JPbike

    Jazdy w strumyku nie brakło. Ale frajda !
    Jazdy w strumyku nie brakło. Ale frajda ! © JPbike

    Tu też fajnie. Ja podjechałem :)
    Tu też fajnie. Ja podjechałem :) © JPbike

    Wzdłuż warty dokręciliśmy za daleko :) Wiejskie klimaty w Łukowie
    Wzdłuż Warty dokręciliśmy za daleko :) Wiejskie klimaty w Łukowie © JPbike

    Przerwa na tankowanie i takie tam :)
    Przerwa na tankowanie i takie tam :) © JPbike

    W drodze powrotnej tempo było zabójcze - a to przez tego faceta na nowym 29-erze :)
    W drodze powrotnej tempo było zabójcze - a to przez tego faceta na nowym 29-erze :) © JPbike

    Dobry terenowy trening, do następnego chłopaki !

    Przewyższenie - 560 m




  • dystans : 74.35 km
  • teren : 45.00 km
  • czas : 03:32 h
  • v średnia : 21.04 km/h
  • v max : 50.72 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • WPN z ekipą

    Sobota, 7 czerwca 2014 • dodano: 07.06.2014 | Komentarze 5


    Zagadałem się z Darkiem na pokazanie pętelki mosińskiego XC i trip po ścieżkach WPN. Mi oczywiście i z przyjemnością przypadła rola przewodnika.
    Wyjazd z chaty dość wczesny, po 8:30. Dołączył do mnie również Jarekdrogbas.
    I tak przez Luboń, Komorniki i Greiserówkę dokręciliśmy pod wieżę widokową na Osowej Górze. Oprócz Darka zjawili się Mateusz i Patryk.
    Na początek pokonaliśmy całą rundę XC. Na dolnej części trasy DH zaliczyłem nawet głupią glebkę na piaszczystym fragmenciku i rysa na piszczeli jest :)
    Udało mi się nawet podjechać najgorszy podjeżdzik, za to poległem na drugim, również ciężkim ...
    Po zapoznaniu udaliśmy się w głąb lasu WPN, na te ciekawsze ścieżki.
    Kolejno - zjazd polanką, stacja PKP, Kociołek, podjazd do Ludwikowa, ...
    W pewnym momencie Drogbas stwierdził ubytek ciśnienia w tylnym kole.
    Przymusowy postój na wymianę dętki przy żródełku i Jarek zdecydował się na powrót do chaty.
    Następnie pokazałem kolegom rundkę Sinusoidy XC, nawet w czerwcu jest miło przejezdna :)
    Po tym ponownie Ludwikowo, techniczne zjazdy, w stronę Góreckiego i na super singiel w Pojnikach.
    Dalej czerwonym w stronę Puszczykowa i wspinaczka szosą na szczyt Osowej Góry.
    Na koniec wspólnego tripu jeszcze raz mosińskie XC i po tym wróciłem nadwarciańskim do domu.
    Dzięki chłopaki za wizytę. Było fajnie wspólnie pokręcić, szkoda tylko drogbasowego defektu.

    Klimacik prawie jak w dżungli ;)
    Klimacik prawie jak w dżungli ;) © JPbike

    W Ludwikowie podziwiamy drogbasowy serwis kapcioszkowy :)
    W Ludwikowie podziwiamy drogbasowy serwis kapcioszkowy :) © JPbike

    Przednia zabawa mtb na rewelacyjnym singielku w Pojnikach
    Przednia zabawa mtb na rewelacyjnym singielku w Pojnikach © JPbike

    Po wspólnym napieraniu czas na gruppen fotkę :)
    Po wspólnym napieraniu czas na gruppen fotkę :) © JPbike

    Puls - max 168, średni 134
    Przewyższenie - 910 m




  • dystans : 44.19 km
  • teren : 35.00 km
  • czas : 02:00 h
  • v średnia : 22.09 km/h
  • v max : 38.04 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Luźny trening z atrakcją

    Czwartek, 22 maja 2014 • dodano: 22.05.2014 | Komentarze 4


    Udało się wyjść o 17:30, po pracy i zarazem po obejrzeniu na Giro świetnej jazdy Rafała Majki. W niedzielę esencja MTB - kultowy już Karpacz, więc dziś tylko luźna jazda, nie do końca :) Tegoż dnia byłem zagadany z Dawidem, na wspólną przejażdżkę i browarek w Strzeszynku. W drodze nad Rusałkę mijałem Michała Górniaka podążającego na szosie, na Tor Poznań. Zgodnie z planem, w Strzeszynku się spotkaliśmy, oprócz daVe'a byli jeszcze duda i dwie bikerki - na Morasku trenowali.
    Kasia zapragnęła przejażdżki na moim 27.5-erze, nie odmówiłem :)
    Po czym męska część ekipy udała się na atrakcję dnia - browarek na świeżym powietrzu, PYCHOTA ! :)
    W końcu ruszyliśmy na wspólny trip, duda pognał w swoją stronę, a daVe ze mną na terenową Rundę Drogbasa.
    No i jadąc tędy nierzadko narzucałem godne tempo i kontrolując przy tym na wyczucie tętno.
    Po dokręceniu nad Rusałkę każdy z nas udał się w swoją stronę. To był miły dzień :)

    Przewyższenie - 260 m




  • dystans : 149.56 km
  • teren : 35.00 km
  • czas : 05:47 h
  • v średnia : 25.86 km/h
  • v max : 49.26 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Do Pniew + mocny trening siły

    Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 • dodano: 21.04.2014 | Komentarze 10


    Rzuciłem hasło nie tylko teamowej paczce o wielkoponiedziałkowym dużym tripie do Pniew, gdzie 11 maja odbędą się Mistrzostwa Wielkopolski w kolarstwie górskim. No i na miejscu zbiórki o 10:30 w Strzeszynku zjawiły się dwie sztuki kolarzy i w dodatku najwytrwalsze - ja i Jarekdrogbas. W sumie nic dziwnego, bo trasa dojazdowa to głównie asfalty i otwarta przestrzeń, dodajmy do tego że tegoż dnia wiało ze wschodu, co oznaczało mocno siłowy i to ponad 50 km powrót na startowym rowerze mtb. Ale co tam, trenować trzeba póki wolne i tyle.

    Drogbas poinformował mnie że ma czas do 16. Szybka kalkulacja, mała korekta trasy i ostro ruszyliśmy, mając sprzyjający wiatr. Pomykając w stronę Lusówka Jarek na ledwo 10 kg Canyonie z lekkimi 29" kołami zaliczył kilka nieudanych sprinterskich prób urwania się ode mnie pomykającego na 11.6 kg Scale z ciężkimi 27.5" kołami, nie dałem się i power jakiś mam ;) W Jankowicach skręciłem na terenowy niby skrócik, ale byliśmy już tak rozpędzeni że przegapiliśmy skręt, w efekcie dojechaliśmy mocno terenowo do Kalw i stamtąd już drogą wojewódzką przez Buk i Duszniki, po drodze zaliczając nieudaną próbę skontaktowania się z Jurkiem na wspólną przejażdżkę. I tak dalej przez Podrzewie, Lubosinę i Konin szybko dotarliśmy na miejsce, do Księżych Gór. Zajęło nam to od Strzeszynka z lekkim nadłożeniem drogi nieco ponad 2 godziny i z niezłą jak na mtb średnią 29 km/h.
    Po przerwie czas się zapoznać i zabawić na tamtejszej i znanej mi 4.5 km pętelce. Było suchutko, pełno zakrętasów, typowych jak na leśne podłoże muld, kilka niezłych podjazdów, poziom trudności kondycyjnej jest taki że nawet na zjazdach z trudem udawało mi się ledwo osiągnąć 30 km/h, no i nowych przeszkód nie zabrakło - modnych zjeździków po kamieniach i dropów z 20-25 cm hopkami.
    Zabawiliśmy się przednio przez półtora pętli i czas wracać, wmordewindowo i siłowo oczywiście. No i parliśmy mocno cały czas do przodu i ze zmianami, najpierw z boczno czołowym, a następnie czołowym wiatrem. Po drodze robiąc jedną krótką przerwę na pierwsze w sezonie lodziki :) Po jakimś czasie obaj stwierdziliśmy że walka z wiatrem nie była aż taka ciężka, power w nogach nadal się trzymał, sygnałów kryzysowych brak, nawet na mocno branych podjazdach w Kiekrzu. O 16:10 dojechaliśmy do końcowego wspólnego celu, średnia tam+pętelki XC+powrót wyniosła ponad 26 km/h - dobra siłowa robota na mtb wykonana !
    Zanim dotarłem do domu to po drodze postanowiłem jeszcze wpaść do chaty Drogbasa na krótki odpoczynek w ogródku.

    Przełożenie blat-ośka, wiatr w plecy i non stop cała naprzód !
    Przełożenie blat-ośka, wiatr w plecy i non stop cała naprzód ! © JPbike

    Atrakcja w Dusznikach, spotkanie z rydwanem :)
    Atrakcja w Dusznikach, spotkanie z rydwanem :) © JPbike

    Wiosna na całego, miło i przyjemnie się kręci :)
    Wiosna na całego, miło i przyjemnie się kręci :) © JPbike

    Picie na dużym tripie to podstawa !
    Picie na dużym tripie to podstawa ! © JPbike

    Na miejsce zajechaliśmy szybko jak na mtb i luzik czas na takie coś :)
    Na miejsce zajechaliśmy szybko jak na mtb i luzik czas na takie coś :) © JPbike

    Najstromszy podjazd pokonaliśmy sprawnie i z uśmieszkiem :)
    Najstromszy podjazd pokonaliśmy sprawnie i z uśmieszkiem :) © JPbike

    Czas na zabawę PURE MTB !
    Czas na zabawę PURE MTB ! © JPbike

    Coś nowego. Tu żeśmy sobie odlotowo poskakali :)
    Coś nowego. Tu żeśmy sobie odlotowo poskakali :) © JPbike

    A tu to wybijam się w przestworza, 19.5 lub 20.0 dla mnie :)
    A tu to wybijam się w przestworza, 19.5 lub 20.0 dla mnie :) © JPbike

    Przewyższenie - 912 m
    Waga po treningu - 67 kg




  • dystans : 2.96 km
  • czas : 00:22 h
  • v średnia : 8.07 km/h
  • v max : 13.07 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Z Oliwią wokół bloku :)

    Czwartek, 3 kwietnia 2014 • dodano: 03.04.2014 | Komentarze 6


    Oliwia ku mojej uciesze nauczyła się jeździć na rowerku bez bocznych kółek :)
    Taką okazję trzeba uczcić wspólną przejażdżką, na początek tytułowa pętelka.
    Dokręciliśmy do Grunwaldzkiej i tam zarządziliśmy odwrót.
    Jak na pierwszy raz to starczy dla niej.
    Było fajnie, chociaż przyznaje że dla nas obu stresik był, musiałem uważać na auta, na krawężniki, na odpowiednie momenty hamowania, no i pilnować by nie doszło do wywrotki. Cóż, początki zawsze są trudne.

    Pierwsza wspólna przejażdżka :)
    Pierwsza wspólna przejażdżka :) © JPbike





  • dystans : 51.42 km
  • teren : 15.00 km
  • czas : 02:39 h
  • v średnia : 19.40 km/h
  • v max : 36.12 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Żary, wieża i wielka ucieczka

    Niedziela, 23 marca 2014 • dodano: 25.03.2014 | Komentarze 13


    Na niedzielny dzionek Młynarz zaplanował kolejne atrakcje, zwiedzane na rowerze.
    W nocy popadało i ochłodziło się, po wskoczeniu w ciut cieplejsze ciuszki kolarskie można było ruszyć. Najpierw krótkie, acz ciekawe zwiedzanie centrum Żar, po czym przelot do uroczego Zielonego Lasu, gdzie znajduje się najwyższe wzniesienie woj. lubuskiego - Góra Żarska (227 m) i ciekawa zabytkowa wieża. Po zjechaniu w dół fajnym zjazdem mtb kręciliśmy dalej przez lasy i wioski w kierunku Żagania. Po dokręceniu, na miejscu zjawili się również Kornelia z Asią, a tam właśnie odbywały się uroczystości 70 rocznicy wielkiej ucieczki alianckich jeńców z tamtejszego obozu "Stalag Luft III", rozsławionej filmem z 1963, ze Steve McQueen'em (do obejrzenia tutaj). Było co popatrzeć na to historyczne widowisko i prezentację sprzętu wojskowego z Rudym w roli głównej. Droga powrotna do Żar przebiegła podobnie jak dojazdowa, obiadek, kawa, wizyta na ogródku działkowym (lunął deszcz), no i atrakcja dla Kornelii - na jej rowerku kolejno Piotrek, Asia i ja urządziliśmy pokaz widowiskowych glebek i lotów przez kierownicę, zapewniając przy tym sporą dawkę śmiechu :)

    Zwiedzamy centrum Żar wprost z siodełka
    Zwiedzamy centrum Żar wprost z siodełka © JPbike


    Fragment murów obronnych w Żarach
    Fragment murów obronnych w Żarach © JPbike


    Zamek i pałac
    Zamek i pałac © JPbike


    Przypałacowy park
    Przypałacowy park © JPbike


    Podjeżdżamy w Zielonym Lesie
    Podjeżdżamy w Zielonym Lesie © JPbike


    Wieża Bismarcka
    Wieża Bismarcka © JPbike


    Fragment wnętrza wieży
    Fragment wnętrza wieży © JPbike


    Kuszące schody (zjechałbym) do obeliska
    Kuszące schody (zjechałbym) do obeliska © JPbike


    Fajny zjazd, prawie jak w górach :)
    Fajny zjazd, prawie jak w górach :) © JPbike


    Pomykamy lubuskimi lasami do Żagania
    Pomykamy lubuskimi lasami do Żagania © JPbike


    Czołg
    Rudy cieszy się olbrzymią popularnością. Ten jest na chodzie © JPbike


    Jeńcy w obozie
    Jeńcy w obozie "Stalag Luft III" © JPbike


    Ci zapewne myślą o ucieczce tunelem
    Ci zapewne myślą o ucieczce tunelem "Harry" © JPbike


    Obóz hitlerowców
    Obóz hitlerowców © JPbike


    Gestapo też było
    Gestapo też było © JPbike


    Jeńcy złapani, a szkoda
    Jeńcy złapani, a szkoda © JPbike


    Fajny rowerowy akcent z równie fajną przyczepką :)
    Fajny rowerowy akcent z równie fajną przyczepką :) © JPbike





  • dystans : 46.55 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 02:25 h
  • v średnia : 19.26 km/h
  • v max : 33.19 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Kręcenie z Młynarzem :)

    Sobota, 22 marca 2014 • dodano: 24.03.2014 | Komentarze 4


    Na owy marcowy weekend wyrwałem się z rowerem odwiedzić Kornelcię, Asiczkę i Piotrka - do Żar. Od ostatniej wizyty Kornelcia podrosła, w trakcie wskakiwania w kolarskie portki nawet chciała jechać z nami, pokazując mi swój różowy kask :) Młynarz dobrze zna moje preferencje co to wyboru tras - tym razem padło na ciekawy i urozmaicony krajobrazowo zielony szlak biegnący w okolicy Żar i Jasienia.
    I tak miło sobie kręciliśmy duktami wśród lubuskich lasów, pagórków, strumyków, starych wiaduktów i wiosek, po drodze oczywiście nie mogło zabraknąć zarówno gaworzenia o tym i tamtym, jak i klasycznej przerwy na wspólnego browarka w zacisznym miejscu, z dala od cywilizacji :) Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy :) Po dokręceniu do Jasienia urządziliśmy przerwę na kanapki, po tym czas na drogę powrotną, podczas której na podjeździe Młynarza dopadła kolka wysiłkowa - długa przerwa od roweru dała mu znać. Dobijając ostatnie kilometry na horyzoncie pojawiła się duża ciemna chmura zwiastująca deszcz. I tak dojechaliśmy zadowoleni z wspólnego kręcenia do domu, gdzie czekały na nas jego dziewczyny. Wieczór równie bardzo miło zleciał :)

    Jak dobrze znów pojeździć wspólnie :)
    Jak dobrze znów pojeździć wspólnie :) © JPbike


    Wśród lubuskich lasów
    Wśród lubuskich lasów © JPbike


    Dla nas takie chwile to już tradycja od pierwszego spotkania :)
    Dla nas takie chwile to już tradycja od pierwszego spotkania :) © JPbike


    Pięknie ukształtowane rzeczki
    Pięknie ukształtowane rzeczki © JPbike


    Przez klimatyczne stare wiadukty kolejowe
    Przez klimatyczne stare wiadukty kolejowe © JPbike


    Lubuska wioska. Młynarz i Ursus
    Lubuska wioska. Młynarz i Ursus © JPbike


    Na starym poniemieckim cmentarzu. To drzewo jest młodsze od metalu
    Na starym poniemieckim cmentarzu. To drzewo jest młodsze od metalu © JPbike


    Spotkaliśmy całe stado żab. Trzeba było slalomować by ich nie rozjechać
    Spotkaliśmy całe stado żab. Trzeba było slalomować by ich nie rozjechać © JPbike





  • dystans : 84.69 km
  • teren : 70.00 km
  • czas : 04:17 h
  • v średnia : 19.77 km/h
  • v max : 44.95 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Terenowa Runda JPbike'a

    Niedziela, 2 marca 2014 • dodano: 02.03.2014 | Komentarze 13


    Zagadałem się z Markiem na niedzielny trening, do WPN, na moją terenową rundę. Po zajechaniu na miejsce spotkania obaj ruszyliśmy na nadwarciański szlak (spory ruch) w stronę Puszczykowskich Gór i tam zaczęło się właściwe pokonywanie ze 50 km niełatwej kondycyjno-technicznej rundy. W okolicach Wir dałem Marcowi się przejechać na 27.5-erze - od razu wyczuł różnice w porównaniu do 26-era. Po pokonaniu podjazdo-zjazdów w Szreniawie zauważyłem że zwalnianie blokady skoku Foxa nie reaguje, zatrzymaliśmy się nad Jarosławieckim i po różnych próbach stwierdziłem że coś się zacięło w mechanizmie przy amorku. Trudno, sprawdzę po powrocie. Dla mnie pomykanie w terenie sztywniakiem to nie problem i kręciliśmy dalej :) Frajda MTB była zarówno na singlu nad Jarosławieckim, na czarnym wzdłuż Dymaczewskiego, no i na sławnych Sinusoidach, nawet gorszy komfort jazdy po korzonkach i wertepach na zablokowanym amorku nie psuł mi humoru. Kolejne podjazdy i techniczne zjazdy, w Ludwikowie i w pobliżu Osowej Góry - tam Marek znacznie mi odstawał bo miał niesprawny tylny hamulec. Postój na coca-colę i batonika nastąpił przy sklepie na podjeździe w Pożegowie. Po tym zjazd i podjazd trasą mosińskiego XC - ten drugi stromy podjazd udało mi się podjechać (hura !). Następnie zjazd polanką po stoku, opuszczona stacja PKP (dwie drezyny stały), Kociołek, rejon Sarnich Dołów (troszkę zabłądziłem przez masę liści), czerwonym wokół Góreckiego, techniczny singiel w Pojnikach, rejon Puszczykowa Starego (fantazyjne rezydencje tam stawiają), żółtym przez Puszczykowskie Góry i w końcu powrót ponownie nadwarciańskim (spory ruch). Do domu dojechałem bez większego zmęczenia i zadowolony z kolejnego mocno terenowego napierania.
    Dzięki Marek, dałeś radę na ciężkiej trasie !

    Dwóch teamowych kumpli i Scotty dwa w WPN :)
    Dwóch teamowych kumpli i Scotty dwa w WPN :) © JPbike


    Po powrocie, spożyciu obiadu i odświeżeniu się od razu zabrałem się za serwis blokady Foxa - po odkręceniu linki, niebieskiego kółeczka bez problemu znalazłem powód - sprężynka napinająca owe kółeczko wyskoczyła z właściwej dziurki i po problemie :)

    Puls - max 163, średni 132
    Przewyższenie - 740 m




  • dystans : 66.54 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 04:26 h
  • v średnia : 15.01 km/h
  • v max : 55.73 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Noworoczny wypad na Pogórze Kaczawskie

    Środa, 1 stycznia 2014 • dodano: 02.01.2014 | Komentarze 12


    Mamy pierwszy dzień stycznia, kto by pomyślał że tegoż dnia da się zbudzić o 5:40, zjeść skromne i pożywne śniadanie, wpakować do auta rowery i jazda 200 km pustawą drogą (z wiadomego względu :)) z Poznania do Złotoryi, na Pogórze Kaczawskie i tam pojeździć sobie ze 5 godzin na rowerze po górkach ?
    A jednak pogoda na przełomie roku sprawiła nam, rowerzystom sporą niespodziankę, co skrzętnie postanowił wykorzystać Mariusz, który wpadł na kuszący pomysł - najpierw się zastanawiałem, po czym bez wahania skusiłem się na taki oto noworoczny wyjazd na nieznane nam rowerowo do tej pory Pogórze Kaczawskie, a dokładniej do Parku Krajobrazowego Chełmy z atrakcjami w postaci Krainy Wygasłych Wulkanów.

    Po spoko zajechaniu na miejsce, na parking przy zboczach Wilczej Góry, przed 10-tą, przy temp. na poziomie zera i przymrozku w zacienionych miejscach od razu ruszyliśmy na porządny podjazd.

    Wilcza Góra (367 m) na dzień dobry :)
    Wilcza Góra (367 m) na dzień dobry :) © JPbike


    Gdzie jest szlak ? Pomoc miejscowych jest nieodzowna :)
    Gdzie jest szlak ? Pomoc miejscowych jest nieodzowna :) © JPbike


    Po czym skierowaliśmy się na czerwony szlak, który towarzyszył nam przez dłuższy czas.
    Niektóre podjazdy były bardzo przyjemne, a inne ciężkie, młynki poszły w ruch (u mnie 24/32).
    Stare oznaczenia tegoż szlaku czasem nam znikały, drobne zgubki były, to nic, fajnie odkrywać nowe okolice.

    Skansen Górniczo-Hutniczy w Leszczynie
    Skansen Górniczo-Hutniczy w Leszczynie © JPbike


    Na trasie mijaliśmy sporo starych poniemieckich obiektów
    Na trasie mijaliśmy sporo starych poniemieckich obiektów © JPbike


    Wpadamy w podgórski teren
    Wpadamy w podgórski teren © JPbike


    Jazda tędy na góralu w taką piękną pogodę to sama przyjemność :)
    Jazda tędy na góralu w taką piękną pogodę to sama przyjemność :) © JPbike


    W Stanisławowie. Czasem pomykalismy po czymś takim białym :)
    W Stanisławowie. Czasem pomykalismy po czymś takim białym :) © JPbike


    Klosiu z bananem na twarzy pokonuje mało uczęszczany szlak
    Klosiu z bananem na twarzy pokonuje mało uczęszczany szlak © JPbike


    Pięknie tam :)
    Pięknie tam :) © JPbike


    Nic, tylko pomykać :)
    Nic, tylko pomykać :) © JPbike


    W pewnym momencie zgubiliśmy szlak, w efekcie dokręciliśmy na to samo miejsce gdzie zaczynaliśmy podjazd :)
    Tak się złożyło że postanowiliśmy ponownie wjechać na tą samą górę (Górzec, 445 m) najpierw niebieskim, a następnie zielonym, który okazał się wybitnie podjazdową drogą krzyżową. Stromizna konkretna, heroicznie walczyliśmy by wjechać, udało się (pomijając chwilkę stopu na środkową fotke i dwie podpóreczki), ciężko było, a na szczycie można było się poczuć jak napis jednej z ostatnich stacji (Jezus przybity do krzyża) :)

    Droga Kalwaryjska na Górzec (445 m)
    Droga Kalwaryjska na Górzec (445 m)
    Droga Kalwaryjska na Górzec (445 m)

    Na szczycie Górca (445 m) trafiły się nam takie arcywidoczki
    Na szczycie Górca (445 m) trafiły się nam takie arcywidoczki © JPbike


    Po jakimś czasie okazuje się że dość krótki styczniowy dzień zmusza nas do skrócenia trasy i w Myśliborzu rozpoczęliśmy drogę powrotną żółtym szlakiem. Temperatura po 13-tej skoczyła do 6°C  (w słońcu pewnie więcej) co oczywiście spowodowało że niektóre fragmenty były błotniste, ale i tak było wesoło :)

    Skalne ściany w Wąwozie Myśliborskim
    Skalne ściany w Wąwozie Myśliborskim © JPbike


    Nasz szlak (żółty) czasem biegł tędy :)
    Nasz szlak (żółty) czasem biegł tędy :) © JPbike


    Dobijamy do Czartowskiej Skały (463 m)
    Dobijamy do Czartowskiej Skały (463 m) © JPbike


    Spojrzenie z bliska na wygasły wulkan
    Spojrzenie z bliska na wygasły wulkan © JPbike


    Na ponad 400 m płaskowyżu. Stamtąd dostrzegliśmy Śnieżkę (poza kadrem)
    Na ponad 400 m płaskowyżu. Stamtąd dostrzegliśmy Śnieżkę (poza kadrem) © JPbike


    I tak naładowani bardzo fajnym styczniowym tripem po górkach zajechaliśmy wprost w dół do zaparkowanej fury.
    Droga powrotna do Pyrlandii przebiegła spoko - w domu zameldowałem się o 19. Udany rowerowy początek roku :)

    Przewyższenie - 1467 m




  • dystans : 87.36 km
  • teren : 72.00 km
  • czas : 04:07 h
  • v średnia : 21.22 km/h
  • v max : 47.56 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Terenowa Runda JPbike'a

    Czwartek, 26 grudnia 2013 • dodano: 26.12.2013 | Komentarze 10


    Kolejny wypad na moją treningową rundę pasującą do określenia MTB Wielkopolska :)

    Tym razem miałem przyjemność wykonać dobry terenowy trening z Krzychem.

    Znad miejsca zbiórki żeśmy pognali na nadwarciański i tak do Puszczykowa.

    Stamtąd zaczęła się jazda po właściwej rundzie. Mamy do pokonania sporą ilość tamtejszych wzniesień i wertepów. Lekko to nie będzie.

    Stromą ściankę przy Jarosławieckim Krzychu pokonał sprawnie (niektórzy doznawają mocnej adrenaliny ;)).

    Na śliskim singlu (masa liści i patyków) wzdłuż Jarosławieckiego zaliczyłem uślizgową glebę.

    Po tym teleportacja na sławny czarny wzdłuż Dymaczewskiego - tam były dobre szaleństwa ;)

    Aha, pomykając na owym technicznym czarnym mijaliśmy gościa na wypasionej przełajówce !

    W trakcie podjeżdżania ulicą Podgórną natrafiliśmy na nieprzejezdny fragment z tonami błota.

    Na Sinusoidach kolejna dawka emocji mountainbikerowych.

    Wspinaczka do Ludwikowa spox, a zjazd bardzo śliski i pełne skupienie, ofiar nie było :)

    Uphill na Osową Górę pokonany sprawnie i myk na pętelkę mosińskiego XC - było fajnie.

    Zjazd po polance to frajda szybkościowa z mocną chwilą - raz zbyt wysoko pofrunąłem na uskoku ;)

    Na opuszczonej stacji PKP chwila postoju na pamiątkową fotkę (patrz niżej).

    Nad klimatycznym Kociołkiem super parujący efekt - rzadki widok (fotka niżej).

    Przejazd przez rejon Sarnich Dołów ciężki, po masie liści i patyków, no i raz zabłądziłem.

    Czerwonym wokół Góreckiego - wzdłuż skarpy OK, a na szerszym odcinku masa spacerowiczy.

    Techniczny singiel w Pojnikach śliski, sporo potknięć i uślizgów mieliśmy.

    Po tym konkretnym treningu zjechaliśmy do Puszczykowa i trzeba było skoczyć do sklepu po bronki.

    Nad Wartą przerwa na owy złoty napój i pogaduszki o tym i tamtym.

    Na koniec my dwaj nadal mocno kręciliśmy korbami nadwarciańskim i znad Dębiny już sam do domu.


    Chwila na odsapnięcie przy torach. Trening był konkretny :)
    Chwila na odsapnięcie przy torach. Trening był konkretny :) © JPbike


    Parujący Kociołek, tego jeszcze nie widzieliśmy
    Parujący Kociołek, tego jeszcze nie widzieliśmy © JPbike


    Puls - max 173, średni 142

    Przewyższenie - 703 m