top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 185785.60 km
- w tym teren: 66988.10 km
- teren procentowo: 36.06 %
- v średnia: 22.58 km/h
- czas: 341d 00h 38m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156 tn-IMG-6357

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:32327.94 km (w terenie 9179.42 km; 28.39%)
Czas w ruchu:1588:29
Średnia prędkość:20.35 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:115874 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (82 %)
Suma kalorii:1575 kcal
Liczba aktywności:398
Średnio na aktywność:81.23 km i 3h 59m
Więcej statystyk
  • dystans : 23.92 km
  • teren : 8.00 km
  • czas : 01:15 h
  • v średnia : 19.14 km/h
  • v max : 31.07 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Noworoczne spotkanie rowerzystów

    Czwartek, 1 stycznia 2015 • dodano: 01.01.2015 | Komentarze 4


    To już jest tradycja, zapoczątkowana przez znanego doskonale redaktora Kurka, by 1 stycznia o 13-tej wszelkiej maści rowerzyści nie tylko z Wielkopolski spotykali się nad Rusałką, już po raz 15-ty, by wspólnie i rowerowo powitać Nowy Rok i poskładać sobie życzenia. Dla mnie to dopiero druga obecność, ostatnio byłem tam w 2013.

    Oczywiście, tegoż dnia byłem stanie lekkiego sylwestrowego kaca, a co ? :) Spod domu ruszyłem po 12, miałem trochę zapasu czasu i na miejsce spotkania dojechałem wydłużonym wariantem. Z ProGoggli zjawiło się nas kilku - ja, Dawid z Sylwią, Krzychu, Marcin, Mariusz i paru kumpli z BS - Jakub, Kamil, Sławek i całe mnóstwo znanych mi twarzy - niemal z każdym były wspólne życzenia, śmiechy i uciski dłoni, nawet w trakcie wspólnej przejażdżki wokół jeziora :)

    Ekipa ProGoggli w bardzo dobrych humorach :)
    Ekipa ProGoggli w bardzo dobrych humorach :) © JPbike

    Obecny na rowerze był prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak
    Obecny na rowerze był prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak © JPbike

    Rowerowe Ferrari też się zjawiło :)
    Rowerowe Ferrari też się zjawiło :) © JPbike

    Świetni koledzy w akcji :)
    Świetni koledzy w akcji :) © JPbike

    Spory peletonik. Błotka jak w MTB nie brakowało
    Spory peletonik. Błotka jak w MTB nie brakowało © JPbike


    Pozostałe fotki z mojego aparacika są tutaj.




  • dystans : 101.33 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 04:36 h
  • v średnia : 22.03 km/h
  • v max : 50.62 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • III Otwarte Mistrzostwa Pobiedzisk XC

    Niedziela, 7 grudnia 2014 • dodano: 07.12.2014 | Komentarze 11


    Trzecie z kolei zawody organizowane przez Asię i Marcina oraz Sebę.
    Również trzeci raz z rzędu postanowiłem dojechać na miejsce rowerem (40 km). Jadąc, w okolicy Cytadeli natrafiłem na Jurka, Remika i tak razem dojechaliśmy na Śródkę, po czym kompani udali się dalej po twardym, a ja na miejsce ustawki przy żródełku nad Maltą. Na miejscu prócz mnie zjawił się Dawid. We dwóch kręciliśmy terenowo-asfaltowo do miasteczka zawodów nad urocze Jezioro Brzostek, nierzadko niezłym tempem, ale co zrobić skoro nas obu ciągnęło naprzód ... :)
    Na miejsce spod Malty dojechaliśmy równo w godzinę i na godzinę przed startem.
    W międzyczasie zjawiali się kolejni uczestnicy. Poziom organizacyjny wysoki !

    Super klimatyczne miasteczko zawodów :)
    Super klimatyczne miasteczko zawodów :) © JPbike

    Rumaki ponumerowane i gotowe do grudniowej przepałki
    Rumaki ponumerowane i gotowe do grudniowej przepałki © JPbike

    Grupowe magazynowanie cennego ciepełka :)
    Grupowe magazynowanie cennego ciepełka :) © JPbike

    Ekipa ProGoggli ma się dobrze
    Ekipa ProGoggli ma się dobrze © JPbike

    Sygnalizacja pełnej gotowości przed rozgrzewkową rundką
    Sygnalizacja pełnej gotowości przed rozgrzewkową rundką © JPbike

    Po zapoznawczym okrążeniu odliczanie do startu, zrzucam kamizelkę i wcinam batonika.
    No to START !

    1 okrążenie - ruszam spokojnie, paru mnie wyprzedza, w pierwszy zakręt wjeżdżam na 7 pozycji. Po chwili wyprzedza mnie josip. No to zaczynam zwiększać tempo i już po 2-3 km przesuwam się na czwartą pozycję, za Sebą, josipem i Jurkiem N. Seba widocznie tegoż dnia jest w znakomitej dyspozycji i zaczyna się oddalać.

    Koniec 1 okrążenia. Mądrze jadący Jurek N. sporo namieszał w czołówce !
    Koniec 1 okrążenia. Mądrze jadący Jurek N. sporo namieszał w czołówce ! © JPbike

    2 okrążenie - pierwsze pół rundki w dalszym ciągu jadę jako czwarty i mając z bliskiej odległości josipa i Jurka N, po czym wyprzedzam najpierw pierwszego, a następnie drugiego i dość szybko uzyskuję nad nimi ze 10 sek przewagi. Próbuję również szybciej jechać by dogonić majaczącego w oddali przede mną Sebę. Bez skutku i zaczynam tracić siły.

    3 okrążenie - Ubytek powera w nogach widocznie daje znać i pozostaje mi kontrolowanie sytuacji i utrzymanie 2 pozycji. Idzie naprawdę ciężko zwłaszcza na ściankach podjazdowych sporo tracę. Łapią mnie nawet skurcze w nowych miejscach. Na ostatniej szybkiej prostej wyprzedza mnie Jurek N. a josip też mnie dogania. Na koniec techniczna szykana góra-dół, zrównujemy się. Na zjeździe desperackim atakiem wyprzedza mnie josip, który po chwili spina się z Jurkiem N, a ja wykorzystuję ich błąd i wicemistrzostwo obronione :)

    Ilustrowana dokumentacja naszej walki na finiszu nawet jest !
    Żażarta walka o 2 miejsce na ostatnich metrach
    Zażarta walka o 2 miejsce na ostatnich metrach © JPbike


    "Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta" - tak wygrałem finisz :) © JPbike

    Całkiem zadowolony ja, było naprawdę ciężko
    Całkiem zadowolony ja, było naprawdę ciężko © JPbike

    Czas na coś takiego :)
    Czas na coś takiego :) © JPbike

    Podium facetów. Wicemistrzostwo obronione
    Podium facetów. Wicemistrzostwo obronione © JPbike

    Wypada wspomnieć że w tegorocznej edycji startowały również bikerki i to dwie !

    Tombola też była
    Tombola też była © JPbike

    I tak po najedzeniu, ogrzaniu się i bardzo miło spędzonym czasie w doborowym towarzystwie czas na drogę powrotną. Tym razem już samotnie. Jakoś ciężkawo się kręciło w stronę domu, nogi bolały, dwa razy musiałem przystopować na banana i suszone daktyle. Do końcowego celu zajechałem już po zmierzchu trochę zmęczony ale zadowolony.
    No i stówka jest !

    Wyjątkowe i cenne trofeum. Zadbałem o takie tam efekty świetlne :)
    Wyjątkowe i cenne trofeum. Zadbałem o takie tam efekty świetlne :) © JPbike

    Dzięki wszystkim i do następnego !




  • dystans : 70.94 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 03:14 h
  • v średnia : 21.94 km/h
  • v max : 44.78 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Terenik z teamowymi kolegami

    Poniedziałek, 10 listopada 2014 • dodano: 10.11.2014 | Komentarze 5


    Wczoraj Dawid rzucił na teamowym FB hasło wspólnej jazdy MTB w tleniku, tylko ja się zgłosiłem. No to w południe żeśmy się wspólnie ustawili przy amfiteatrze na Cytadeli. Dawid miał do dyspozycji 2h i bardzo szybko ustaliliśmy trasę. Gdy właśnie ruszaliśmy to nagle nadjechał Zbyszek i tak w trzech udaliśmy się w stronę brzegu Warty i dalej cały czas ścieżkami blisko rzeki w stronę nadwarciańskiego do Biedruska. Momentami było ostro, szybko i za szybko, ale nie wściekle :)

    Skład ekipy - zbych741, daVe i JPbike. Można pogadać o tym i tamtym :)
    Skład ekipy - zbych741, daVe i JPbike. Można pogadać o tym i tamtym :) © JPbike

    Na nadwarciańskim. Z najwyższym trudem i w ciągłym ruchu cyknąłem taką oto fotkę :)
    Na nadwarciańskim. Z najwyższym trudem i w ciągłym ruchu cyknąłem taką oto fotkę :) © JPbike

    Po dokręceniu do mostu za Biedruskiem nastąpił przelot w stronę Puszczy Zielonki i leśny myk w rejon Dziewiczej Góry.

    Na Dziewiczej było trochę podjeżdżania, grzania i czekania :)
    Na Dziewiczej było trochę podjeżdżania, grzania i czekania :) © JPbike

    Zjazdy na liściastym killerze też były
    Zjazdy na liściastym killerze też były © JPbike

    Na stokach Dziewiczej obowiązkowo zrobiliśmy jedno kółko XC i czas wracać.
    Kręcąc dalej Dawid oprowadził nas do Kozichgłów nieznanymi mi ścieżkami.
    Po tym każdy z nas udał się w swoją stronę. Udana jazda, dzięki chłopaki !
    Aha, bo zapomnę - na ostatnich km dopadł mnie kryzys, zatem to nie był tlenik :)

    Przewyższenie - 471 m




  • dystans : 31.65 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 01:21 h
  • v średnia : 23.44 km/h
  • v max : 35.05 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Mały trip z Kubą

    Niedziela, 2 listopada 2014 • dodano: 03.11.2014 | Komentarze 0


    Udało się w końcu wyrwać na rower męża mojej kuzynki - też sportmena.
    Ale niestety my dwaj w dniu ustawki byliśmy na średnim kacu, do tego Kuba był ograniczony czasowo, więc pozostało nam trochę pomykania po ulicach, nadwarciańskim do Puszczykowa i szybki asfaltowy powrót w stronę domu.




  • dystans : 88.75 km
  • teren : 68.00 km
  • czas : 04:15 h
  • v średnia : 20.88 km/h
  • v max : 53.55 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • WPN z teamowymi kumplami

    Niedziela, 19 października 2014 • dodano: 19.10.2014 | Komentarze 5


    Zagadałem się z Marcinem i Markiem na wspólny niedzielny trip po WPN.
    Piękna słoneczna pogoda tegoż dnia była. Jako że z domu wyszedłem sporo przed czasem to mogłem po drodze zahaczyć o myjkę by zmyć wczorajsze błotko ze Scotta, jak i wybrać wariant przejazdu przez centrum, Łęgi Dębińskie i w końcu nad Wartę.

    W drodze na ustawkę. Słoneczna jesień przy Poznańskiej Pyrze
    W drodze na ustawkę. Słoneczna jesień przy Poznańskiej Pyrze © JPbike

    Ustawka nastąpiła w rzadkim dla nas miejscu - pod mostem Królowej Jadwigi na nadwarciańskim szlaku i stamtąd udaliśmy się owym szlakiem do wrót WPN. Pomykając tędy nierzadko narzucałem mocne tempo, no takie że po dojechaniu do Puszczykowa Marcin zrzucił z siebie kolejne warstwy długich obcisłych, a na Marka chwilę trzeba było poczekać. Po wjechaniu do większego i bardziej pagórzystego lasu jako przewodnik postanowiłem kontrolować tempo, by nie zajechać moich fajnych kumpli :). I tak kręciliśmy duktami wśród fantastycznych słonecznych jesiennych krajobrazów przez Puszczykowskie Góry, żółtym rowerowym, w stronę Szreniawy i niezły podjazd pod wieżę Bierbaumów.

    Przy wieży. Zadowoleni koledzy z teamu :)
    Przy wieży. Zadowoleni koledzy z teamu :) © JPbike

    Następnie zaciągnąłem kumpli na dużą cześć mojej tamtejszej terenowej rundy. Był singielek nad Jarosławieckim, przelot nad Dymaczewskie, sławny czarny szlak. Przerwa na październikowego lodzika i radlerka nastąpiła w Dymaczewie Starym. Podjazd Podgórną, na sinusoidach full frajda, Ludwikowo, zjazd leśnymi schodami (pełno liści). Chłopaki dawali radę !

    Marc i z3waza na swoich 29-erach demonstrują umiejętności techniczne :)
    Marc i z3waza na swoich 29-erach demonstrują umiejętności techniczne :) © JPbike

    I tak dojechaliśmy na szczyt Osowej Góry, a tam poszalałem jeszcze z Marcinem na trasie DH i podjazd Spacerową.
    Przy wieży zjawiła się Asia z córkami i nastąpiło miłe spotkanie z pogaduszkami i ciasteczkami w zacnym gronie.

    Wspólna fotka musi być !
    Wspólna fotka musi być ! © JPbike

    W końcu trzeba ruszyć w powrotną drogę. Marcin tędy wrócił z rodzinką, a ja postanowiłem Marka nie zajeżdżać w trupa i udałem się z nim w stronę Kociołka, wzdłuż Góreckiego (sporo spacerowiczów), ominąłem techniczny singiel przez Pojniki, żółtym, czerwonym do Puszczykowa i na koniec napieraliśmy slalomem (kolejni spacerowicze) nadwarciańskim. Po dojechaniu na Dębinę każdy w swoją stronę.

    Udany rowerowo dzień spędzony w doborowym gronie, do następnego !

    Przewyższenie - 630 m




  • dystans : 38.30 km
  • teren : 31.00 km
  • czas : 01:33 h
  • v średnia : 24.71 km/h
  • v max : 40.96 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Terenik

    Piątek, 26 września 2014 • dodano: 26.09.2014 | Komentarze 0


    Start o 17:35. Marceliński, Rusałka, Strzeszynek i powrót.
    Przed ruszeniem trzeba było wymienić dętkę - kapeć był i bez problemu odkryłem coś malutkiego i ostrego wewnątrz opony.
    Natomiast gdy wracałem, to na wysokości Biskupińskiej natrafiłem na josipa, w efekcie postanowiłem pocisnąć wraz z nim jeszcze jedno kółko po okolicznych ścieżkach. I tak gnaliśmy jeden za drugim póki było widno.




  • dystans : 20.15 km
  • teren : 7.00 km
  • czas : 01:10 h
  • v średnia : 17.27 km/h
  • v max : 40.96 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • MTB Obiszów - rozgrzewka

    Niedziela, 14 września 2014 • dodano: 17.09.2014 | Komentarze 0


    Z Darkiem i Patrykiem. To chyba najdłuższa moja rozgrzewka :)
    Najpierw początkowy fragment trasy i nawrotka, po tym asfaltowo.




  • dystans : 41.09 km
  • teren : 15.00 km
  • czas : 01:59 h
  • v średnia : 20.72 km/h
  • v max : 46.33 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Rekonesansik BM

    Czwartek, 28 sierpnia 2014 • dodano: 28.08.2014 | Komentarze 2


    Szwagier, który jeździ na moim ex-Treku planuje wystartować na poznańskim bikemaratonie, oczywiście na mini. Ostatnio odwiedziliśmy BCM i pożyczyłem mu mój rezerwowy kask. Tegoż dnia zagadałem się z nim na objazd najkrótszego dystansu.
    Z braku czasu nad Maltę dojechałem furą. Szwagier poinformował mnie że się spóźni, więc zrobiłem sobie rozgrzewkowe kółko wokół jeziora. Dawno mnie tam nie było i szczerze powiem że to miejsce nie dla mnie, za dużo wiary. W końcu Michał dojechał, i to z żonką i córką. Gdy we dwójkę ruszyliśmy na rekonesansik to była już późna pora (po 18:40) i nici z przejechania całej trasy. Postanowiłem pokazać głównie te trudniejsze fragmenty ze sławnym zjazdem za Uzarzewem w roli głównej. Na płaskich ścieżkach szwagier radził szybkościowo całkiem nieźle, na podjeżdzikach brał ode mnie lekcje doboru przełożeń, a ów wspomniany zjazd przerósł jego możliwości, głównie przez wąską linię zjazdu i masę kolein od quadów. Po tym dość szybko zapadał zmrok, my bez lampek i musieliśmy się ewakuować najkrótszą droga nad Maltę, gdzie dojechaliśmy już po zmierzchu.




  • rower : Sztywna Biria
  • Poznań - Alpy - Rzym, podsumowanie

    Środa, 30 lipca 2014 • dodano: 30.07.2014 | Komentarze 25


    Druga z rzędu ponad dwutygodniowa sakwiarska wyprawa z Drogbasem dobiegła końca. Można powiedzieć że poziom zrealizowania tego co zaplanowałem waha się w przedziale 60 – 75%.
    Tym razem udaliśmy się do Rzymu, po drodze zmierzyliśmy się z niezliczoną ilością nie tylko alpejskich podjazdów, do tego na rowerach ważących z ponad 40 kg i obładowanymi z przodu i z tyłu sakwami plus wór transportowy.
    Pokonaliśmy w sumie 2035 km. Plan był taki – dziennie 160 km, mając po drodze do pokonania dwie sławne przełęcze (Hochtor 2504 m i Passo dello Stelvio 2757m). Pierwszą udało się zdobyć i … niestety okazało się że przeliczyliśmy się z ilością i trudnością podjazdów, do tego ciężkie rowery, nieźle grzejące słońce, brak większej ilości wolnego czasu, problemy z bolącymi kolanami na długich i siłowych podjazdach wykrzesały z nas tyle sił, że po dojechaniu do włoskiego kurortu Cortina d’Ampezzo trzeba było podjąć ciężką decyzję o rezygnacji z zaplanowanej trasy i kolejnych fantastycznych alpejskich arcywidoków. Musieliśmy skrócić drogę do Rzymu przez wybrzeże Adriatyku i stamtąd na południe do samego celu. A to z kolei i posługując się głównie samochodową mapą Włoch poskutkowało niezliczoną ilością błądzenia i jazdy bardzo ruchliwymi głównymi drogami, jeszcze do tego trzeba było pokonywać kolejne niespodziewane podjazdy i to nierzadko w upale. W końcu, na 100 km przed Rzymem wsiedliśmy do pociągu. W ostatnich dniach podróży dochodziło również do wielu nerwowych sytuacji jak i drobnych kłótni, mimo tego dotrwaliśmy razem do końca.
    Największym błędem jakie popełniłem w przygotowaniach było zamontowanie kasety 11-28, zresztą wystarczy sobie wyobrazić ile musiałem wkładać sił na pokonanie z sakwami np. Przełęczy Karkonoskiej, albo ponad 30 km do góry ze średnimi 12% na Hochtor i na Grossglockner …
    Niespodziewane pozytywy też były – poza powalającymi górskimi arcywidokami i pobiciem rekordu prędkości (83.56 km/h), mieliśmy okazje zjeżdżać w dół ponad 100 km, spotkaliśmy niemało rowerowych podróżników, w tym dwóch kolegów z łódzkiego (2 dni kręciliśmy w czwórkę) i sympatyczną Niemkę (fragment przejechaliśmy wspólnie), jak i mijaliśmy całą masę górskich szosonów z pozdrowieniami :)
    Z odwiedzonych krajów – Czechy, Austria, Włochy, San Marino i oczywiście Watykan, w którym nie zabrakło niedzielnego spotkania z papieżem Franciszkiem i odwiedzin grobu Świętego Jana Pawła II.
    Z miejscem na rozbijanie namiotu nie mieliśmy większych problemów, raz zdarzyło się nam spać na wysokości aż 2100 m.n.p.m. Natomiast w Rzymie czekała na nas wynajęta spoko kwatera.
    Zadowolony to jestem głównie z zobaczenia na własne oczy prawdziwego oblicza Alp widzianych z wysokości siodełka rowerowego (jeszcze tam wrócę), jak i zwiedzenia Watykanu, a z resztą to różnie bywało, takie życie.
    No i wielkie dzięki dla Jarka za towarzyszenie przez cały czas trwania wyprawy.

    Dzień 1 – Poznań – Dziwiszów, 251.39 km - klik do relacji
    Dzień 2 – Dziwiszów – Velenice, 133.35 km - klik do relacji
    Dzień 3 – Velenice – Pocepice, 151.09 km - klik do relacji
    Dzień 4 – Pocepice – Rozmberk nad Vltavou, 171.96 km - klik do relacji
    Dzień 5 – Rozmberk nad Vltavou - Roith, 151.95 km - klik do relacji
    Dzień 6 – Roith – Muhlbach am Hochkonig, 121.27 km - klik do relacji
    Dzień 7 – Muhlbach am Hochkonig – przed Grossglockner, 103.02 km - klik do relacji
    Dzień 8 – Przed Grossglockner – Innichen San Candido, 103.43 km - klik do relacji
    Dzień 9 - Innichen San Candido – Bes, 134.75 km - klik do relacji
    Dzień 10 – Bes – Riva, 188.30 km - klik do relacji
    Dzień 11 – Riva – Rimini, 163.26 km - klik do relacji
    Dzień 12 – Rimini – Santa Lucia, 119.67 km - klik do relacji
    Dzień 13 – Santa Lucia – Izzalini, 121.39 km - klik do relacji
    Dzień 14 – Izzalini – Attigliano – koleją do Rzymu, 76.50 km - klik do relacji
    Dzień 15 – Trochę zwiedzania i więcej błądzenia, 44.17 km - klik do relacji
    Dzień 16 – Nierowerowy, wizyta u papieża
    Dzień 17 – Powrót do PL, 24h jazdy autokarem


    Atakuję sławny podjazd na graniczną Przełęcz Karkonoską
    Atakuję sławny podjazd na graniczną Przełęcz Karkonoską © JPbike

    Praga zdobyta. Nad Wełtawą i most Karola w tle
    Praga zdobyta. Nad Wełtawą i most Karola w tle © JPbike

    Jazda przez południowe Czechy biegła przez masę pięknych pagórów
    Jazda przez południowe Czechy biegła przez masę pięknych pagórów © JPbike

    To już w Austrii. Deszczowych jazd na wyprawie mieliśmy kilka
    To już w Austrii. Deszczowych jazd na wyprawie mieliśmy kilka © JPbike

    W Linz nad Dunajem. Jak widać, jest OK :)
    W Linz nad Dunajem. Jak widać, jest OK :) © JPbike

    Wjeżdżamy w upragnione Alpy. Nad Halstattersee
    Wjeżdżamy w upragnione Alpy. Nad Hallstattersee © JPbike

    Jak widać, te góry robią wrażenie
    Jak widać, te góry robią wrażenie © JPbike

    W Bischofschofen. Kolejna skocznia zdobyta :)
    W Bischofshofen. Kolejna skocznia zdobyta :) © JPbike

    Zaczynają się najprawdziwsze alpejskie podjazdy. Lubię to :)
    Zaczynają się najprawdziwsze alpejskie podjazdy. Lubię to :) © JPbike

    Jazda w pięknej dolinie, w takiej scenerii to tylko kręcić :)
    Jazda w pięknej dolinie, w takiej scenerii to tylko kręcić :) © JPbike

    Atakuję słynną Hochalpenstrasse, ponad 30 km do góry !
    Atakuję słynną Hochalpenstrasse, ponad 30 km do góry ! © JPbike

    To coś robi wielkie wrażenie !
    To coś robi wielkie wrażenie ! © JPbike

    Najlepsza fotka z naszej wyprawy :)
    Najlepsza fotka z naszej wyprawy :) © JPbike

    Wysokogórski biker. Strasznie tu wysoko i czadowo :)
    Wysokogórski biker. Strasznie tu wysoko i czadowo :) © JPbike

    Tuż przed Hochtorem. Spotkanie z lipcowym śniegiem :)
    Tuż przed Hochtorem. Spotkanie z lipcowym śniegiem :) © JPbike

    Pierwszy w życiu nasz nocleg na wysokości 2100 m.n.p.m
    Pierwszy w życiu nasz nocleg na wysokości 2100 m.n.p.m © JPbike

    Dojechaliśmy nad lodowiec Pasterze. W tle szczyt Grossglockner (3798 m)
    Dojechaliśmy nad lodowiec Pasterze. W tle szczyt Grossglockner (3798 m) © JPbike

    Piękny i długi alpejski zjazd
    Piękny i długi alpejski zjazd © JPbike

    Wjeżdżamy w Dolomity
    Wjeżdżamy w Dolomity © JPbike

    Górskiej jazdy po fajnym i gładkim szuterku nie zabrakło
    Górskiej jazdy po fajnym i gładkim szuterku nie zabrakło © JPbike

    Fajnie się tędy pomyka w dół :)
    Fajnie się tędy pomyka w dół :) © JPbike

    Cortina d'Ampezzo, typowy alpejski kurort
    Cortina d'Ampezzo, typowy alpejski kurort © JPbike

    Tu już zboczyliśmy z planowanej trasy. Sporo tuneli było do pokonania
    Tu już zboczyliśmy z planowanej trasy. Sporo tuneli było do pokonania © JPbike

    W okolicach adriatyckiego wybrzeża kręciliśmy w czwórkę i to dość szybko
    W okolicach adriatyckiego wybrzeża kręciliśmy w czwórkę i to dość szybko © JPbike

    Dojechałem nad Adriatyk
    Dojechałem nad Adriatyk © JPbike

    Kolejne niespodziewane podjazdy
    Kolejne niespodziewane podjazdy © JPbike

    Widokowe zjazdy
    Widokowe zjazdy © JPbike

    Dyskusja nad dalszą trasą z sympatyczną Niemką
    Dyskusja nad dalszą trasą z sympatyczną Niemką © JPbike

    Perugia. Sporo włoskich miast i miasteczek leży na górce
    Perugia. Sporo włoskich miast i miasteczek leży na górce © JPbike

    Tu mieliśmy dość kręcenia po górkach w upale i czekamy na pociąg
    Tu mieliśmy dość kręcenia po górkach w upale i czekamy na pociąg © JPbike

    Cel wyprawy osiągnięty !
    Cel wyprawy osiągnięty ! © JPbike

    Z cyklu - ja tam byłem :)
    Z cyklu - ja tam byłem :) © JPbike

    Troszkę nocnego Rzymu
    Troszkę nocnego Rzymu © JPbike

    Tłumy na Placu Św. Piotra
    Tłumy na Placu Św. Piotra © JPbike

    Spotkanie z papieżem Franciszkiem
    Spotkanie z papieżem Franciszkiem © JPbike




  • dystans : 44.17 km
  • czas : 02:45 h
  • v średnia : 16.06 km/h
  • v max : 39.58 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Poznań - Alpy - Rzym, dzień 15,16,17

    Sobota, 26 lipca 2014 • dodano: 28.10.2014 | Komentarze 7


    Po odespaniu, zrobieniu zakupów i śniadaniu wybraliśmy się pieszo we wiadomym kierunku - do Watykanu. W sumie to raptem kilka km spaceru. Przy okazji okazało się że mieszkaliśmy bliziutko sklepów rowerowych, więc nie mieliśmy problemu ze zdobyciem kartonów do rowerów na podróż powrotną do kraju.

    Tutaj nasze rumaki spędziły rzymską noc
    Tutaj nasze rumaki spędziły rzymską noc © JPbike

    Do Watykanu szliśmy wzdłuż Tybru i wśród zabytkowych mostów
    Do Watykanu szliśmy wzdłuż Tybru i wśród zabytkowych mostów © JPbike

    Kolejne stare mosty i widok na Zamek Św. Anioła
    Kolejne stare mosty i widok na Zamek Św. Anioła © JPbike

    Główna ulica do Watykanu
    Główna ulica do Watykanu © JPbike

    Z cyklu - ja tam byłem :)
    Z cyklu - ja tam byłem :) © JPbike

    Jak widać, troszkę tam popadywało, było przyjemnie ciepło. Kolejka ludzi z całego świata do wnętrza bazyliki oczywiście była i sprawnie się poruszała w stronę bramek i ochrony. Przeszliśmy bez problemów, nie było piknięcia, mimo że nadal mam blachę w obojczyku :). Przy wejściu do bazyliki spotkała mnie niemiła chwila - ochrona nie chciała mnie wpuścić bo okazało się że miałem za krótkie spodenki, a powinny być poniżej kolan. No to Drogbas poszedł sam pozwiedzać, a ja w oczekiwaniu aż kompan wyjdzie wymyśliłem że opuszczę spodenki :). Jak Jarek wrócił to chciał abym założył jego spodenki, nie było gdzie się przebrać, więc opuściłem spodenki tak by zwisały poniżej kolan i faktycznie udało się bez problemu wejść do środka :)

    Po zwiedzeniu bazyliki wypogodziło się i wróciliśmy do mieszkania, po drodze wstępując po wspomniane kartony.

    Włoska przerwa obiadowa :)
    Włoska przerwa obiadowa :) © JPbike

    Pod wieczór czas trochę pozwiedzać na rowerze Wieczne Miasto i obadać drogę z kwatery na dworzec autobusowy.
    Sporo zabytków mijaliśmy po drodze, problem w tym że nie studiowałem przewodników i nie wiedziałem co było czym :)

    Taki tam dokument że po Rzymie rowerowaliśmy :)
    Taki tam jedyny dokument że po Rzymie rowerowaliśmy :) © JPbike

    I tak kręciliśmy, kręciliśmy po takich se rzymskich ulicach, aż w końcu i w trakcie szukania drogi do dworca autobusowego pięknie pobłądziliśmy, tak daleko że tyle czasu zleciało i ... !#^!!#!$^! :). Po drodze, już po ciemku trafiliśmy nawet na jakąś policyjną akcję (!). W końcu się udało dojechać na właściwe miejsce i przy tym coraz lepiej poznawałem kolejne rzymskie ulice.

    Godzina 21:30. Przyjemny ciepły wieczór przy Koloseum
    Godzina 21:30. Przyjemny ciepły wieczór przy Koloseum © JPbike

    Troszkę nocnego Rzymu
    Troszkę nocnego Rzymu © JPbike

    I tak dojechaliśmy do kwatery, wyszedł spory kilometraż stąd na dworzec.
    Rowerów nie chcieliśmy znów zostawiać na zewnątrz, więc sprytnie się udało je wnieść na górę.

    Natomiast niedzielny dzionek przeznaczyliśmy na pieszą pielgrzymkę by spotkać się z papieżem Franciszkiem.

    Niedzielne południe na Placu Św. Piotra
    Niedzielne południe na Placu Św. Piotra © JPbike

    Tłumy na Placu Św. Piotra
    Tłumy, tłumy, do tego upalnie © JPbike

    Spotkanie z papieżem Franciszkiem
    No i doczekaliśmy się :) Papież Franciszek pozdrawia ! © JPbike

    Po powrocie do mieszkania czas na rozkręcanie rowerów, pakowanie wszystkiego osobno i szczelnie do każdego zakamarka kartonów. Poszło nam sprawnie, tylko jedno ale ... niespodziewanie zjawił się gospodarz i gdy tylko zobaczył nasz porozkręcany sprzęt to widocznie się zaniepokoił, coś po włosku tłumaczył oczywiście na temat rowerów i zadzwonił do swojego polskiego pośrednika, Drogbas wyjaśnił wszystko i gospodarz sobie poszedł. Po spakowaniu mieliśmy burzę mózgów na temat jak dotrzeć z takimi ciężkimi kartonami ze 10 km na miejsce odjazdu autokaru.

    Zatem w poniedziałek wczesnym rankiem się zaczęły najbardziej stresujące chwile. Do kartonów mieliśmy słabo umocowane od spodu deseczki z kółeczkami, które szybko zaczęły odpadać i ...!#^!!#!$^!. Taszczenie tego piechotą odpadało i pozostało załapanie taxi. Udało się załapać skodę kombi, ale ... taksówkarz w trakcie jazdy coś tam tłumaczył ze "będzie podwójnie" i po dojechaniu na miejsce chciał za taki kurs aż 70 euro !!! (o tym jak my dwaj się !#^!!#!$^! to nie napiszę, szkoda słów). Jak nadjechał nasz bezpośredni autokar to kierowca dopalający papieroska na widok naszych brzydkich kartonów uśmiechnął się i "k***a, co to jest ?" :) Kolejna dopłata za nadbagaż, wskok do klimatyzowanej kabiny i ponad 24 godziny jazdy do Poznania. Po dojechaniu na miejsce Jarek kolejny raz powiedział że kończy z wyprawami ... :)

    I tak oto zakończyła się nasza druga wspólna sakwiarska wyprawa rowerowa.

    Dzień czternasty, podsumowanie.