top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177761.50 km
- w tym teren: 64454.10 km
- teren procentowo: 36.26 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 18h 52m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

dzień wyścigowy

Dystans całkowity:15284.10 km (w terenie 13860.43 km; 90.69%)
Czas w ruchu:833:26
Średnia prędkość:18.34 km/h
Maksymalna prędkość:73.88 km/h
Suma podjazdów:201748 m
Maks. tętno maksymalne:180 (102 %)
Maks. tętno średnie:169 (95 %)
Suma kalorii:15145 kcal
Liczba aktywności:249
Średnio na aktywność:61.38 km i 3h 20m
Więcej statystyk
  • dystans : 47.21 km
  • teren : 41.00 km
  • czas : 02:50 h
  • v średnia : 16.66 km/h
  • v max : 55.90 km/h
  • hr max : 163 bpm, 95%
  • hr avg : 148 bpm, 86%
  • podjazdy : 1194 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Gold Hill MTB Maraton - Głuchołazy

    Niedziela, 8 września 2024 • dodano: 14.09.2024 | Komentarze 2


    Trzeci z rzędu start w tymże maratonie. Ponownie na mega, bo na giga można tylko z licencją PZKol.
    Start wyścigu dość późny - o 12, dzięki czemu można spokojnie się wyspać, zjeść śniadanie, uszykować ścigacza i ruszyć rozgrzewkowo na trasę: noclegownia - jedna góra - miasteczko zawodów - wskok do sektora.
    W trakcie oczekiwania na start okazuje się że gigowców jest więcej od megowców ... :)
    Po odpaleniu stawki i zgodnie z moim przewidywaniem wiedziałem że nie powalczę o dobry wynik. Na pierwszych km-ach, oczywiście podjazdowych cały czas tkwię gdzieś w tyłach stawki. Pozytywnie zaskakuje mnie zmieniony początkowy odcinek trasy - to kręty, spory i fajny fragment podjazdowy po Złotych Ścieżkach - aż kusiło do mocnego depnięcia w pedały :)
    Dość szybko dogania nas czołówka z krótszego Classica i powoduje to że na wąskiej ścieżce robi się tłoczno - to jeden ciśnie, to drugi zamula i niełatwo o wyprzedzanie.
    Po wjechaniu na szersze i doskonale mi znane sekcje zluzowało się na dobre i można jechać swoje. Nie idzie mi tak jak bym chciał, do tego tętno mam zbyt wysokie i przez długi czas nie daję rady złapać swojego wyścigowego tempa, zatem nadal tkwię w tyłach stawki.
    Pocieszające jest to że mój świetny karbonowy full robi genialną robotę, szczególnie na paskudnych wertepach i szybkich szutrowych odcinkach :)
    Po dotarciu na szczyt Przedniej Kopy, skąd zaczyna się najlepszy odcinek - parokilometrowy zjazd do mety, najpierw po korzonkach, następnie po genialnych i krętych Złotych Ścieżkach zaczynam łapać swój wyścigowy rytm i gnam w dół jak szalony, jak i zaczynam stopniowo wyprzedzać kolejnych.
    I tak kończę pierwszą rundę. Początek drugiej to fragmenty znane mi z wczorajszego XC, z długim i wymagającym podjazdem w roli głównej.
    Panująca wysoka temperatura (30°C) zaczęła dawać w kość - w efekcie na bufetach musiałem stawać dwukrotnie, by zatankować puste bidony.
    Kręcąc dalej rozkręciłem się na dobre, brakło tylko więcej pary w nogach, kilka kolejnych rywali udało mi się dojść i wyprzedzić, w tym jeden z M4 odżył i mocno mnie naciskał do samej mety - ostatecznie z nim przegrałem na ostatnim podjeździe tuż przed metą.
    Przed ponownym wjazdem na Przednią Kopę zastanawiałem się czy czołówka z giga pokonująca wtedy trzecią rundę dojdzie mnie i niestety doszła, a właściwie tylko jeden - to sam Krzysztof Łukasik (tak, ten co startował na IO, jak i na MŚ).
    Na koniec jeszcze frajda w postaci wspomnianego krętego zjazdu Złotymi Ścieżkami, jeszcze jeden podjazd, na którym czułem że nogi są mocno zmęczone, wyprzedza mnie drugi z giga i tak już docieram do mety.
    W sumie to był dla mnie całkiem przyzwoity wyścig, możliwe że ostatni w kategorii M4.

    20/36 - open mega
    7/14 - M4

    Strata do zwycięzcy mega (Konrad Barcz) - 53:13 min
    Strata do zwycięzcy M4 (Marek Ardelli) - 43:27 min

    W oczekiwaniu na start
    W oczekiwaniu na start © JPbike

    Myk, myk przez piękny górski las
    Myk, myk przez piękny górski las © JPbike




  • dystans : 12.37 km
  • teren : 11.00 km
  • czas : 01:03 h
  • v średnia : 11.78 km/h
  • v max : 35.99 km/h
  • hr max : 176 bpm, 102%
  • hr avg : 156 bpm, 91%
  • podjazdy : 482 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • XC Głuchołazy

    Sobota, 7 września 2024 • dodano: 12.09.2024 | Komentarze 2


    Nareszcie jakiś wyścig w formacie XCO, czyli najprawdziwszej odmianie kolarstwa górskiego - kto choć raz to jechał, ten wie jak to smakuje :)
    Dla mnie to kolejny start w Głuchołazach, w ramach kolarskiego weekendu CykloOpawy 2024.
    Owe zawody są finałową rundą Pucharu Polski, co oznacza że na miejsce zjechała cała krajowa czołówka MTB, niemal wszyscy z licencją PZKol, zatem fajną sprawą jest to że organizatorzy umożliwiają start Amatorom bez licencji, czyli mi :)

    Kategoria Amator wraz z licencjonowanymi Mastersami startuje jako pierwsza i to o dość wczesnej porze - o 9 rano, co później okazało się że to była dobra pora na mocną jazdę MTB, a to dlatego że po minięciu mety zaczęło się robić upalnie :)

    Ustawianie zawodników na starcie - wyczytują każdego, sędziowie sprawdzają czy numerki są przypięte (na kierownicy i na plecach), najpierw startują Mastersi (4 rundy), minutka (może dwie) oczekiwania i Amatorzy ruszają pokonać trzy wymagające ponad 4km rundy z ponad 160m w pionie i zawierające dosłownie wszystko co wymaga świetnej techniki MTB, jak i znakomitej dyspozycji kondycyjnej danego dnia - ten pierwszy element mam we krwi, a drugiego niestety brakuje mi i to już od jakiegoś czasu ...
    Już po (ostrym) ruszeniu wiedziałem że nie będzie żadnej walki o wynik. Tętno szybko skoczyło w kosmos, moje wyścigowe samopoczucie nie te, chwilę jadę ostatni, na pierwszej ściance podjazdowej ładnie mnie blokują. Na początku rundy jest najdłuższy podjazd - udaje mi się dwóch wyprzedzić i dalej można robić swoje. Na mocno krętym fragmencie góra-dół i z paskudną nawierzchnią wybiło mnie z rytmu, w efekcie wspomniani ci dwaj mnie dogonili, do tego jeden Masters nieźle zamulał i nie chciał przepuścić, jeszcze do tego po raz drugi mnie przyblokowali, tym razem na ściance zjazdowej - zapewne przez te powyższe zdarzenia ponad 30sek straciłem i tak pierwszą rundę kończę jako ostatni.
    Na drugiej rundzie mocno się zluzowało i całą rundę w 100% pokonałem po swojemu, ponownie wyprzedziłem tych dwóch Amatorów i dość sprawnie przejechałem przez wszystkie techniczne przeszkody. No i ku mojemu zaskoczeniu - na końcówce owej rundy dogonił mnie zwycięzca Masters I (Albert, znany mi z gorczańskiej etapówki MTB), po spojrzeniu na jego czasy okrążeń - każde kółko jechał szybciej ode mnie o... 6 minut, masakra :)
    No i ostatnie kółko. Ponownie udało mi się (prawie) sprawnie pokonać po swojemu, jedna glebka zaliczona przez wybicie z rytmu na ściance podjazdowej, jak i udało się wyprzedzić wspomnianego zamulającego Mastersa, który wcześniej na chwilę odżył. Poza tym na trzecim kółku kilku z czołówki Mastersów dali mi dubla.
    I tak docieram do mety, całkiem zadowolony. Mimo nienajlepszego wyścigowego samopoczucia, na takiej bardzo wymagającej trasie bawiłem się przednio, szczególnie że pierwszy raz jechałem XC na karbonowym fullu :)

    7/9 - open Amator

    Strata do najlepszego Amatora - 16:06 min, sporo jak na XC
    Dodam również w tejże kategorii byłem... najstarszy :)

    XC Głuchołazy - w akcji (1)
    XC Głuchołazy - w akcji (1) © JPbike

    XC Głuchołazy - w akcji (2)
    XC Głuchołazy - w akcji (2) © JPbike


    Kategoria dzień wyścigowy, XC


  • dystans : 48.18 km
  • teren : 45.00 km
  • czas : 02:46 h
  • v średnia : 17.41 km/h
  • v max : 50.28 km/h
  • hr max : 163 bpm, 95%
  • hr avg : 144 bpm, 84%
  • podjazdy : 1230 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Chodzież MTB Maraton

    Niedziela, 7 lipca 2024 • dodano: 10.07.2024 | Komentarze 2


    Jak się kocha kolarstwo górskie i się wie kto układał zaiste świetną trasę, do tego w płaskiej z pozoru Wielkopolsce - to na tymże chodzieskim maratonie MTB trzeba BYĆ!

    Po dotarciu na miejsce, odebraniu pakietu startowego, przywitaniu się z paroma znajomymi czasu na rozgrzewkę brakło mi, więc myk od razu do sektora mega.
    Po ruszeniu na super fajną trasę, na której od startu do mety nie było nudy - cały czas coś się działo, raz ostro i szybko, raz podjazd (krótszy i dłuższy), raz zakręt, raz łuk, raz zjazd (ten szybki, jak i ten wymagający techniki MTB), no i wisienka na torcie - cała masa krętych i wyprofilowanych singli, zarówno podjazdowych, jak i zjazdowych, do tego dropy i hopy z odpowiednim oznaczeniem by nie ryzykować. Jakby tego było mało - najwyższy szczyt Gontyniec zdobywaliśmy na mega chyba aż 10 razy (z różnych stron), i jeszcze najważniejsze - w okolicach tegoż szczytu mieliśmy fantastyczny i głośny doping - mimo że jestem niesłyszący, wydawało mi się że coś tam słyszałem :)

    Natomiast o przebiegu mojej rywalizacji niewiele mam do opowiedzenia - początek był mocny i szybki, premię górską poprzedzoną porządnym podjazdem osiągnąłem na 15 miejscu open - to był szczyt moich obecnych możliwości, później musiałem troszkę zluzować i jechać swoje, by nie pozwolić na przedwczesne złapanie kryzysu. W efekcie stopniowo kilka pozycji straciłem. Na drugiej rundzie, której całość pokonałem po swojemu i bez strat, nawet udało mi się wyprzedzić dwóch rywali, i tak spoczko dojechałem do mety.

    20/37 - open mega
    13/24 - M2 (faceci powyżej 35 lat)


    W akcji na krętych i wyprofilowanych singlach. Frajda była :)
    W akcji na krętych i wyprofilowanych singlach. Frajda była :) © JPbike




  • dystans : 60.77 km
  • teren : 57.00 km
  • czas : 04:26 h
  • v średnia : 13.71 km/h
  • v max : 55.78 km/h
  • hr max : 155 bpm, 90%
  • hr avg : 133 bpm, 77%
  • podjazdy : 1725 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Bike Adventure - etap 4

    Niedziela, 30 czerwca 2024 • dodano: 06.07.2024 | Komentarze 3


    No i w końcu czas na finałowy etap z trasą będącą mieszanką świetnych karkonoskich odcinków, w większości mi znanych, co za tym idzie - jazda będzie przewidywalna i była :)
    Po raz czwarty z rzędu nie ma co pisać o przebiegu rywalizacji w moim wykonaniu, ponownie cały czas jechałem gdzieś w tyłach, zależało mi już tylko na tym, aby tą fajną etapówkę ukończyć i przy tym czerpać frajdę z jazdy Pure MTB :)
    Z najbardziej hardcorowych odcinków - był nim gruuuby zjazd z Dwóch Mostów, dobrze mi znany z tutejszych maratonów, z tą różnicą że środkową i dolną jego część (drwale?) mocno podniszczyli ciężkim sprzętem. Nie brakowało również kilka fajnych fragmentów Olbrzymów - pomykając tamtędy szło mi ciut lepiej.
    Gdzieś na parę km przed metą miła niespodzianka - stał tam kompan Drogbas, który tegoż dnia wybrał się na pieszą karkonoską wędrówkę i po etapówce wracaliśmy razem do WLKP.
    Ostatnie km-y to fragmenty znane z 2 etapu, z tą różnicą że bez błotka, a dokręcając ostatnie metry - chłopaki z teamu STS bili mi brawo, meta osiągnięta, wręczają mi medal finishera, Maciej Grabek osobiście mi gratuluje, ogarnęła mnie radocha z ukończenia kolejnej etapówki, jak i lekki smutek że to już koniec fajnej przygody spędzonej w górach z pasją MTB :)

    94/117 - open PRO
    18/20 - M45

    Klasyfikacja generalna
    88/112 - open PRO
    17/20 - M45


    W akcji na karkonoskich trasach
    W akcji na karkonoskich trasach © JPbike

    Uwielbiam takie chwile na mecie :)
    Uwielbiam takie chwile na mecie :) © JPbike




  • dystans : 67.62 km
  • teren : 60.00 km
  • czas : 04:37 h
  • v średnia : 14.65 km/h
  • v max : 57.97 km/h
  • hr max : 159 bpm, 92%
  • hr avg : 134 bpm, 78%
  • podjazdy : 1815 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Bike Adventure - etap 3

    Sobota, 29 czerwca 2024 • dodano: 06.07.2024 | Komentarze 2


    Trzeci i zarazem najdłuższy etap z nową dla mnie trasą poprowadzoną głównie po izerskich szutrach przyszło nam pokonywać w upalnych klimatach (średnio 30°C).
    Tak jak poprzednio - o przebiegu rywalizacji nic ciekawego nie mam do napisania, tradycyjnie już przez cały wyścig tkwiłem w drugiej połowie stawki, czyli po prostu jechałem swoje.
    Trasa moim zdaniem była troszkę nudna, ale nie narzekałem bo taki tutejszy jest teren. Widoczki też były. Jak wspominałem - dominowały szerokie szutry, dobrze tylko że smaczki MTB ratowały hardcorowe zjazdy, trochę ich było i to wymagających, a szczególnie ten ostatni i zarazem dość długi tak mi dał w kość, że ręce bolały od mocnego zaciskania klamek hamulcowych. Natomiast końcówka podobnie jak na 1 etapie to niezły podjazd z metą ulokowaną tuż przy Zakręcie Śmierci.

    104/128 - open PRO
    18/20 - M45


    W akcji na izerskich szuterkach
    W akcji na izerskich szuterkach © JPbike




  • dystans : 54.98 km
  • teren : 54.00 km
  • czas : 04:14 h
  • v średnia : 12.99 km/h
  • v max : 54.75 km/h
  • hr max : 163 bpm, 95%
  • hr avg : 136 bpm, 79%
  • podjazdy : 1698 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Bike Adventure - etap 2

    Piątek, 28 czerwca 2024 • dodano: 03.07.2024 | Komentarze 2


    Po spojrzeniu na mapkę tegoż etapu stwierdziłem jedno - ta trasa to w większości znajoma mi z tutejszych maratonów karkonoska runda, czyli domowe górskie podwórko :)
    Start drugiego etapu (jak i wszystkich pozostałych) nastąpił o 11.
    Na początek solidny i tłoczny podjazd po szrenickim stoku i wpadamy w szybki szuterek ...
    A tak w ogóle o przebiegu rywalizacji w moim wykonaniu ponownie nie ma co opisywać - nadal cały czas tkwiłem w drugiej połowie stawki, nie szły mi żadne próby by jechać szybciej, dobra znajomość trasy nie pomagała, ani nie udało mi się złapać swojego wyścigowego rytmu z dobrym samopoczuciem - trudno, szybko się z tym pogodziłem i cel był prosty - ukończyć tą etapówkę, przy tym dobrze się bawić na technicznych odcinkach :)
    I tak większość grubych zjazdów z podłożem podniszczonym przez opady (koleiny), jak i drwali (masa patyków) sprawnie pokonałem, a wisienka na torcie - pomykanie po wielkich głazach w Paśmie Rowerowym Olbrzymy też dobrze mi szło, poza dwoma momentami - jeden skalny uskok przerasta moje możliwości, a na innym fragmencie wybiło mnie z rytmu i szlify na amorku zaliczone.
    Na końcówce trasy z dużą ilością jazdy góra - dół, na której niestety zacząłem tracić zarówno powera, jak i kilka pozycji, przyszło nam jechać w świeżym błotku, bo faktycznie chwilę wcześniej tędy spadło troszkę deszczu. I tak już bez emocji dojechałem do mety z czasem przejazdu o wiele dłuższym od spodziewanego.

    96/138 - open PRO
    16/22 - M45


    Start 2 etapu. Znajdź mnie :)
    Start 2 etapu. Znajdź mnie :) © JPbike

    W akcji na Olbrzymach
    W akcji na Olbrzymach © JPbike




  • dystans : 57.58 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 03:49 h
  • v średnia : 15.09 km/h
  • v max : 53.65 km/h
  • hr max : 166 bpm, 97%
  • hr avg : 147 bpm, 85%
  • podjazdy : 1668 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Bike Adventure - etap 1

    Czwartek, 27 czerwca 2024 • dodano: 02.07.2024 | Komentarze 2


    Kolejna etapówka MTB w moim kolarskim życiorysie. Tym razem po raz pierwszy skusiłem się na Bike Adventure, organizowaną przez starego znajomego Macieja Grabka i z trasami w Górach Izerskich i Karkonoszach.

    Dojazd do Szklarskiej Poręby poprzedniego dnia wieczorkiem i bezpośrednio z pracy, co oznaczało że przez te 4 dni będę ścigał się niemal bez świeżości i zarazem o dobrym wyniku od razu można zapomnieć - niestety tak było. Cóż, przynajmniej pościgam się dla przyjemności.

    Start 1 etapu dystansu PRO wyznaczyli o dość późnej porze - o 13, zatem na spokojnie można było zjeść śniadanie i szykować się do ruszenia na górskie trasy.
    Już podczas rozgrzewki na trasie kwatera - miasteczko zawodów stwierdzam że nie kręci mi się najlepiej, do tego aurę w górach mamy trochę duszną, trudno.
    Przed odpaleniem stawki robię pogawędkę z Pawłem i czas ruszać.
    Na początek zjazd ulicami w Szklarskiej i wpadamy na izerski teren. Zgodnie z moim przewidywaniem cały czas tkwię w drugiej połowie stawki, nie wychodzą mi próby przebijania się naprzód. Do tego szybko przekonuję się że tutejszy poziom ścigania jest bardzo wysoki, czyli na tejże etapówkę przyjechali sami najlepsi co kochają MTB, jak i ilość wypasionych fulli jest taka że hardtaile można policzyć na palcach ...
    I tak o przebiegu tegoż etapu z niemal nową dla mnie trasą nie ma właściwie co pisać - cały czas jechałem na swojej pozycji, jak i cały czas ciężko było mi złapać swój wyścigowy rytm, a na hardcowowych zjazdach, na których fajnie mi szło i mój full czuł się jak rybka w wodzie troszkę zaskoczyło mnie to że parę rywali zjeżdżało lepiej ode mnie ...
    Natomiast końcówka do samej mety porządnie dała nam w kosć, bo to parokilometrowy podjazd w stronę Zakrętu Śmierci i stamtąd jeszcze troszeczkę pod górę ... :)

    102/151 - open PRO
    18/25 - M45




  • dystans : 103.20 km
  • teren : 85.00 km
  • czas : 04:58 h
  • v średnia : 20.78 km/h
  • v max : 52.83 km/h
  • hr max : 168 bpm, 98%
  • hr avg : 148 bpm, 86%
  • podjazdy : 952 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Solid MTB Owińska

    Niedziela, 19 maja 2024 • dodano: 25.05.2024 | Komentarze 3


    Solidowy wyścig MTB w Owińskach, czyli z trasą na domowym podwórku od dawna planowałem i oczywiście wystartowałem.
    Z racji że najdłuższy dystans PRO ma jedynie 40km, co mnie nie satysfakcjonowało - więc postanowiłem że na miejsce startu dojadę (i wrócę) rowerem, i to wariantem głównie terenowym - w tej sprawie kładka nad Wartą w Owińskach jest świetnym pomysłem :)
    Tegoż dnia z piękną i słoneczną pogodą ruszyłem spod domu ok 9-tej, na prawie 30km dojazdówkę. No i niestety - z niewiadomego mi powodu nienajlepiej mi się kręciło, nawet zapas czasu i dwa postoje na żelki nie pomogły, trudno, bywa i tak.
    Przed wskokiem do 2 sektora spotykam Staszka z naszego ex-teamu - ten to nieźle przytył, jak i zamieniam parę słów z Kaśką, oczekiwanie na start i można ruszać na trasę, prawie taką samą jak rok temu - głównie w rejonie stoków Dziewiczej Góry.
    Po odpaleniu stawki o dziwo troszkę odżyłem, jedzie się spoko, choć mocy by powalczyć o wynik wyraźnie brakuje mi, na szybkim odcinku jadę w peletoniku ze średniakami.
    Gdy tylko pojawiają się pierwsze odcinki wymagające techniki (korzonki) to od razu i z łatwością załatwiam kilka rywali naraz - w takich momentach pełne zawieszenie i moja krew MTB-owska robią świetną robotę :)
    Dalsza jazda po zakrętasach i zawijasach na stokach Dziewiczej Góry w stylu lżejszego XC to w 100% jechałem swoje i szybko znalazłem się w swoim miejscu stawki.
    Niestety, już na jednym z pierwszych i bardzo szybkich zjazdów z tejże góry przeszarżowałem z szalonymi możliwościami zjazdowymi fulla, że wybiło mnie z toru jazdy i przy dużej prędkości wjechałem w drzewo, przy tym nieźle podbijając swój lewy bark do tego stopnia że ptaszki w głowie mi przeleciały. I tak zleciała może minuta zanim ruszyłem dalej, rower na szczęście nie doznał uszkodzeń, prócz wykrzywionej kierownicy.
    Kręcąc dalej oczywiście trzeba było troszkę zwolnić i sprawdzić czy uszkodzenia cielesne pozwolą mi dojechać do mety - tu znów miałem sporo szczęścia, bo troszkę bolący bark aż tak bardzo nie przeszkadzał w terenowym pomykaniu.
    Jadąc dalej bez większych problemów doganiam grupkę, którą wcześniej powyprzedzałem - wszyscy mieli problemiki z pokonywaniem odcinka „Aleja zwalonych pni“ - tu mój full z 120mm skokiem pokazał na co go stać, następnie mknąc w stronę rozjazdu i po wjechaniu na 2 rundę pomykałem już sam i tak już zostało do mety, bo druga runda przebiegła praktycznie bez historii.
    Aha, wypada wspomnieć że na pierwszej rundzie tylko pięciu najlepszych z krótszego dystansu FUN (startowali 8min po nas) zdołało mnie dogonić, czyli progresik jest i to mnie cieszy :)

    41/73 - open PRO
    13/29 - M4

    Strata do zwycięzcy (Hubert Semczuk) - 21:18 min, do M4 (Jędrzej Wencka) - 17:47 min

    Genialne fotki by Macko Maj i Tomasz Szwajkowski.
    Przedstartowe chwile
    Przedstartowe chwile © JPbike

    W akcji (1)
    W akcji (1) © JPbike

    W akcji (2)
    W akcji (2) © JPbike

    No i przede mną pozostała jeszcze jazda powrotna do domu, tą samą trasą co dojechałem. Byłby spoczko rozjeżdzik, gdyby nie to że między Moraskiem a Strzeszynkiem dopadła mnie niezła ulewa, oczywiście solidnie zmokłem, pot z wyścigu fajnie spłynął z mego ciała, a fulla nieźle uwaliłem błotkiem.
    Dopiero jak przed prysznicem zdejmowałem mokre i uświnione ciuszki, to dotarło do mnie że kraksa z drzewem była mocna - bark zaczął pobolewać, ilość siniaków niezła, na szczęście to tylko stłuczenia i czeka mnie kilka(naście?) dni przerwy od roweru.



  • dystans : 50.83 km
  • teren : 50.83 km
  • czas : 02:40 h
  • v średnia : 19.06 km/h
  • v max : 49.40 km/h
  • hr max : 171 bpm, 100%
  • hr avg : 150 bpm, 87%
  • podjazdy : 760 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Solid MTB Stare Strącze

    Niedziela, 7 kwietnia 2024 • dodano: 09.04.2024 | Komentarze 2


    Siedemnasty z rzędu sezon wyścigowy czas start. W tym sezonie, ponoć ostatnim w M4 nie planuję wielu startów, powód jest łatwy do zrozumienia - latka lecą, a ja to zwykły pracownik fizyczny, co za tym idzie - sił i chęci do regularnego i sensownego trenowania mam coraz mniej i pozostaje mi jazda w wyścigach MTB dla przyjemności, satysfakcji i fajnego spędzenia wolnych chwil z pasją :)

    Solidowa miejscówka w Starym Strączu koło Sławy od lat jest mi doskonale znana i z fajnie ułożoną trasą zawierającą wszystko co potrzebne do lokalnego Pure MTB. Dla mnie jedyne zmartwienie jest takie że w tym sezonie orgi zrezygnowali z królewskiego dystansu giga.

    Tegoż wyścigowego dnia aura zafundowała nam letnią temperaturę w pięknych wiosennych klimatach - tylko pomykać :)
    Dojazd solo i troszkę zbyt późny, w efekcie rozgrzewki nie udało się zrobić. Zatem od razu wskok do 2 sektora PRO (odpowiednik mega), powitanko i pogaduszki ze starymi kolegami stojącymi obok i można ruszać.
    Pierwsze km-y poszły tak jak myślałem - słabo, jechałem cały czas w drugiej połowie stawki i przez bardzo długi czas nie byłem w stanie złapać swojego wyścigowego rytmu, do tego przekonałem się że ściganie na fullu to trochę inna jazda - inna geometria ramy i operowanie wszystkimi manetkami we właściwym momencie - oswajanie się z tym wszystkim trochę trwało by wykorzystać pełnię wyścigowych możliwości wypasionego roweru z pełnym zawieszeniem, raz nawet zaliczyłem z tego powodu niezłą glebę na wąskim odcinku i z lądowaniem w piachu - na moje szczęście obyło się bez rys na karbonowej ramie (UFF :)), jedynie kierownicę musiałem naprostować.
    Wracając do rywalizacji na pierwszej rundzie - nie byłem w stanie nikogo z mojego dystansu wyprzedzić, do tego szybko doszli mnie stopniowo ci z krótszego dystansu (FUN) - do rozjazdu wyprzedziło mnie ze ponad 20 sztuk, pocieszające jest to że różnica prędkości nie była duża.
    Po wjeżdzie na drugą rundę na trasie zluzowało się, troszkę złapałem swój rytm, jak i oswojenie się ze swoim fullem - w efekcie jechało mi się już lepiej, stopniowo powyprzedzałem kilka osób - wszystkich na ciężkich podjazdach, a na wertepiastych zjazdach gnałem jak szalony i zawieszenie robiło dobrą robotę :)
    Jedyne czego mi brakowało - większej mocy by jechać szybciej, bo wtedy można było pomyśleć o jakimś tam wyniku. I tak już spoko dokręciłem do mety.

    56/88 - open PRO
    17/30 - M4

    Strata do zwycięzcy (Bartłomiej Oleszczuk) - 40:31 min, do M4 (Marek Ardelli) - 36:35 min

    W akcji (1)
    W akcji (1) © JPbike

    W akcji (2)
    W akcji (2) © JPbike




  • dystans : 46.12 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 02:40 h
  • v średnia : 17.30 km/h
  • v max : 53.84 km/h
  • hr max : 168 bpm, 97%
  • hr avg : 146 bpm, 84%
  • podjazdy : 1218 m
  • rower : Black Peak
  • Gold Hill MTB Maraton - Głuchołazy

    Niedziela, 3 września 2023 • dodano: 07.09.2023 | Komentarze 2


    Drugi z rzędu start w tymże maratonie, zaliczanym do Pucharu Polski.
    W zeszłorocznym starcie niespodziewanie zdobyłem pudło w kategorii Amator na królewskim dystansie (giga), a w tym sezonie niestety na giga mogli jechać wyłącznie ci z licencją. Powód łatwy do zrozumienia - mała ilość chętnych Amatorów do jazdy na najdłuższym dystansie, czyli dla mnie szkoda.

    No to krótko po godzinie 12:10 następuje start ponad 50 osobowej stawki mega, w której znalazłem się i ja. Do pokonania mamy 2 rundy po 23km każda.
    Na początek niezły podjazd i szybko stwierdzam że brak systematyczności treningowej robi swoje, czyli nie ma mowy o jakimś tam fajnym wyniku - w efekcie w pierwszy terenowy odcinek wjeżdżam będąc w drugiej połowie stawki dystansu mega.
    Na pierwszym i stromym podjeździe blokują mnie i muszę zbutować. Szybko dogania nas czołówka z krótszego dystansu - tych z Classica na pierwszej rundzie wyprzedziło mnie raptem kilkanaście osób, czyli aż tak źle z formą nie jest.
    Jadąc dalej po znanej mi dobrze trasie tasuję się z paroma rywalami, którzy po chwili wyraźnie mi powoli uciekają. Trudno, jadę swoje. Po dojechaniu do ciekawszej sekcji zjazdowej (korzonki na zboczu Przedniej Kopy i w dół po Złotych Ścieżkach) uruchamiam swoje możliwości i cisnę w dół na maxa - w efekcie pod koniec w/w ścieżek doganiam grupkę wspomnianych rywali.
    No i kończymy pierwszą rundę. Po wjechaniu na drugą zaskakuje mnie troszkę zmieniony fragment trasy - zamiast długiego podjazdu jedziemy wymagającym i podjazdowym fragmentem wczorajszej trasy XC - ku mojej uciesze powoduje to że bez problemu załatwiam wszystkich wspomnianych rywali - jeździć trzeba umieć i to z głową :)
    Dalsza jazda przebiegła już bez zmian w stawce - nikt mnie nie dogonił, ani nikogo nie udało mi się dojść. Za to na mijance natrafiłem na rasowego gigowca z JBG2 - ten pokonywał trzecią rundę i tempo miał takie że musiałem troszkę przyspieszyć, by na mecie nie dostać dubla.
    No to jeszcze raz frajda MTB w postaci zjazdu po korzonkach i po wspomnianych krętych ścieżkach, na końcówce poczułem ubytek sił, jeszcze jeden podjeździk w zdrojowej części Głuchołaz i jest zjazd wprost do mety.
    A zwycięzca giga (tak ten z JBG2) przyjechał niecałe 4 minuty za mną, uff, udało się... :)

    31/52 - open mega
    10/15 - Masters II

    Strata do zwycięzcy mega (Leszek Jaśkiewicz) - 47:46 min
    Strata do zwycięzcy Masters II (Krzysztof Paluszek) - 32:02 min

    W akcji na półmetku mega
    W akcji na półmetku mega © JPbike