Info o mnie.
- przejechane: 182612.49 km
- w tym teren: 66011.10 km
- teren procentowo: 36.15 %
- v średnia: 22.63 km/h
- czas: 334d 09h 24m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

Kategorie
-
Bike Maraton - 38
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1172
do 50 km - 1228
do/z pracy - 278
dron - 64
dzień wyścigowy - 249
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 55
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 178
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 288
podium, te szerokie też - 36
podsumowanie - 10
pomiar czasu - 67
ponad 100 km - 240
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 100
Solid MTB - 30
sprzęt - 49
szoska - 448
Uphill race - 8
w górach - 304
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 395
wyprawy - 66
wysokie szczyty - 35
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20

Black Peak

Canyon Endurace



archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2025, Czerwiec - 9 - 20
2025, Maj - 10 - 20
2025, Kwiecień - 8 - 21
2025, Marzec - 10 - 24
2025, Luty - 8 - 16
2025, Styczeń - 7 - 13
2024, Grudzień - 15 - 38
2024, Listopad - 7 - 15
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 95
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 96
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14

















Wpisy archiwalne w kategorii
w górach
Dystans całkowity: | 19471.48 km (w terenie 9036.00 km; 46.41%) |
Czas w ruchu: | 1159:51 |
Średnia prędkość: | 16.75 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
Suma podjazdów: | 256839 m |
Maks. tętno maksymalne: | 179 (102 %) |
Maks. tętno średnie: | 166 (94 %) |
Suma kalorii: | 3943 kcal |
Liczba aktywności: | 301 |
Średnio na aktywność: | 64.69 km i 3h 51m |
Więcej statystyk |
Sobota, 8 sierpnia 2020 • dodano: 13.08.2020 | Komentarze 2
Trzeciego dnia zacnej etapówki po pobudce i śniadaniu samopoczucie miałem dobre, do tego ponownie piękna letnia pogoda zachęcała do górskich aktywności.
Po dojechaniu do bazy zawodów, zrobiłem bardzo krótką rozgrzewkę i uciąłem pogawędkę z zaprzyjaźnioną ekipą Cellfastów (pod nazwą Bryza MTB Team).
Start do tegoż długiego i ciężkiego etapu mieliśmy o 10-tej. No i poszli. Najpierw główną drogą w dół i skręcamy na potwornie ciężki i stromy asfalt podjazdowy na Twarogi (momentami aż 30% !!!) - oczywiście od razu następuje tam selekcja. Uff, ale masakra była, ale daję radę to podjechać w swoim miejscu.

Ależ solidny jest ten podjazd na Twarogi © JPbike
Wpadamy w gorczański teren i ... już na pierwszym zjeżdziku wypada mi podsiodłówka z dętką, multitoolem, zapasowym hakiem przerzutki i paroma drobiazgami serwisowymi, zatrzymuję się po paru metrach i ... nie mogę jej odnaleźć, bo wpadła gdzieś w gęste krzaczory, tak zleciała minuta, paręnaście osób mnie minęło, olewam poszukiwania i jadę dalej. Po chwili wpadłem na pomysł że po zawodach podjadę tam autem by ją poszukać - tak zrobiłem ale ... nie znalazłem jej :(

Wysoko i arcywidokowo tam :) © JPbike
Zaczął się długi (6 km) i ciężki podjazd na kolejną wieżę, na szczyt Gorc (1228m). Kręciłem tędy swoje, parę osób co mnie minęli udaje mi się wyprzedzić. Końcówka na szczyt to wąski singielek między choinkami. Po wjechaniu pora na zjazd - początkowo techniczny singiel (2 osoby wyprzedzone), po czym następuje szybki szutrowy zjazd z kamienistymi fragmentami i dużą ilością mijanych i aktywnych turystów i górskich biegaczy.

Szaleniec zjazdowy i dobrze mi z tym :) © JPbike
Końcówka owego długiego zjazdu to stromy, szybki i kręty asfalt, do tego z widoczkami i zaczynamy kolejny podjazd, początkowo asfalcik, następnie płyty dziurkowane i znów asfalcik - wszystko z konkretnym nachyleniem, zresztą te 20% przestało mnie już dziwić :). Udaje mi się dojść i wyprzedzić ze dwie osoby. Wpadamy w super widokowy teren z super klimatycznie umiejscowionym bufetem - oczywiśce robię tam pit stop na tankowanie bidonów i obsługa mnie orzeźwiająco polewa wodą - musiało być upalnie :). Spotykam tam i Łukasza, znów koledze coś nie wyszło. Zaraz za bufetem trzeba pokonać trawiastą ścianę.

Ot, cały urok gorczańskich podjazdów :) © JPbike
Przed szczytem dochodzę 3 rywali, zaczyna się techniczny zjazd z kamieniami i koleinami - zaszalałem tak że z łatwością wyprzedzam ich i mijam defekciarza. Po zjechaniu na główną ulicę w Ochotnicy rozjazd i czas pokonać dodatkową rundę HELL - pierwszą połowę owej rundy znałem, bo 2 lata temu byłem tam na wakacjach, a 12 lat temu pokonywałem z rowerem czerwony szlak po grzbiecie - dzięki temu wiedziałem czego się spodziewać. Kręcąc tędy nikt mnie nie dogonił, chociaż na otwartych przestrzeniach widać było jak mnie 2 osoby gonią (nie dali rady), za to ja mam przed sobą rywala do dogonienia. Po przekroczeniu Przełęczy Knurowskiej (bufet) jeszcze trochę znanego mi podjazdu i skręt na nieznany mi odcinek - krótki zjazd i podjazd zamieniający się w ścianę - wyprzedzam wspomnianego rywala, fragment ściany butuję a resztę stromizny w siodle i tak uparcie brnę do góry - idzie mi to tak sprawnie że bez problemu doganiam wypychających swe rumaki dwóch kolejnych rywali ze znanych teamów - wtedy przekonuję się że naprawdę mam dobry dzień i być może na mecie będzie fajny wynik :)
Po osiągnięciu ponad 1000m wysokości czas na zjazd - szeroki, z domieszką kamieni i kolein, pomknąłem w dół swoje i po tym podjazd, tradycyjnie już ciężki, przy tym dogoniłem kolejnego rywala (też z M4). Po wjechaniu czas na zjazd fragmentem odcinka czwartkowego uphilla - w jednym miejscu mało brakowało abym zgubił trasę. Po zjechaniu ostatni bufet i zaczynamy ze 6 km ciężką wspinaczkę ponownie na Gorc. Idzie mi całkiem sprawnie, wyprzedzam kolejnego gościa, dwa odcinki z luźnymi kamieniami butuję, zaczynam wyprzedzać pojedyncze osoby z krótszego dystansu.

Ostatni podjazd 3 etapu. Te widoczki ... :) © JPbike
W końcu osiągam szczyt (właściwie zbocze z super widoczkiem), z ulgą i radochą zaczynam długi, prawie 9 km zjazd do samej mety - oczywiście w 100% zaszalałem swoje, fragmenty techniczne były, końcówka już asfaltowa i jest meta.
Od razu spiker mnie wita i sprawdzamy mój wynik - przerósł moje oczekiwania, nie powiem jak się ucieszyłem :)
12/46 - open HELL
4/18 - M4
Strata do zwycięzcy open (Łukasz Klimaszewski) - 57:37 min, do M4 (Damian Bartoszek) - 51:10 min
Generalka open - awans z 21 na 17 miejsce, w M4 - awans z 8 na 6 miejsce
Kategoria dzień wyścigowy, Etapówki MTB, w górach
Piątek, 7 sierpnia 2020 • dodano: 12.08.2020 | Komentarze 2
Po pobudce zaglądam zza okna - mgliste klimaty, które jednak z każdą minutą zaczynały znikać na rzecz słonecznej i upalnej pogody w Gorcach - w takich właśnie warunkach przyszło nam ścigać podczas drugiego dnia zmagań.
Wspólny start dwóch dystansów (HARD i HELL) mieliśmy o 11-tej. Mając zapas czasu, spokojnie mogłem się ogarnąć do startu. Od tego etapu dostajemy lokalizatory gps - dzięki temu w internecie można było nas śledzić na żywo.
Rozgrzewka krótka, bo tylko 4 km. No i poszli. Na początek ze 4 km lekki zjazd główną ulicą w Ochotnicy Dolnej - prędkości peletonu przekraczały ponad 50 km/h, u mnie przy kadencji max 129 rpm :)
No i wpadamy w ciężki podjazdowy teren z dodatkiem betonowych płyt, błotka i kamieni - od razu solidne tasowanko i każdy z nas ląduje w swoim miejscu. Powolne przebijanie się do przodu idzie mi sprawnie, chociaż chciałoby się więcej, ale o siły na pozostałe etapy trzeba dbać. Pierwszy techniczny zjazd z błotkiem, strumyczkiem, kamieniami i koleinami zlatuje spoko, tasuję się z Anią Tomicą (wczoraj na uphillu była szybsza ode mnie o minutę). No i przekraczamy szeroki i piękny Dunajec, by po pokonaniu płaskiego asfaltowego odcinka wzdłuż rzeki (Ania z paroma gośćmi mnie tam załatwiła i dalej już jej nie dogoniłem) rozpocząć długi i konkretny podjazd na Koziarz (943m), gdzie znajduje się tytułowa wieża widokowa. Nie powiem jak na tym podjeździe było ciężko, nierzadko nachylenie sięgało 20% (!), do tego niełatwy teren, chociaż dość szeroki nie ułatwiał sprawy, mimo tego udaje mi się wyprzedzić ze 3 osoby, z którymi później przez spory czas się tasowaliśmy. Pierwsze butowania zaliczone - a to przez błotko, przydałby się oponki z klockami, bo moje Maxxisy Ikony buksowały. Po dokręceniu na szczyt (właściwie tuż obok) czas na długi zjazd, z elementami techniki MTB. Ów zjazd nie był w całości, bo poprzeplatany krótkimi podjeżdzikami i superszybkimi odcinkami po betonowej nawierzchni poprowadzonymi po grzbiecie i te super widoczki :)
Kręcąc tędy nie wiedzieć czemu utworzyła się chyba 8 osobowa grupka - okazało się że wydawało im się że pogubili trasę, do tego spotykam Łukasza (nie miał dnia). Na trudnym zjeździe z masą kamieni grupka szybko się rozpadła, ja uciekłem im (technika, technika).
Po zjechaniu ponownie pomykamy asfaltówką wzdłuż Dunajca z zaliczeniem bufetu i ponownym przekroczeniu rzeki. Po tym czas na kolejny długi i ciężki podjazd - kolejno asfalt, płyty i gorczański teren (widoczki, widoczki). Jedzie mi się pod górę całkiem, całkiem i tasuję się z dwoma wspomnianymi wcześniej gośćmi, wyprzedza nas lider królewskigo dystansu (Damian Bartoszek), ponoć miał defekt. Zaczynamy stopniowo wyprzedzać ostatnich zawodników z najkrótszego dystansu (FUN). W górnych partiach owego podjazdu zaczynam czuć pierwsze objawy narastającego zmęczenia, żele od Unit dają radę. Od tego momentu jadę już sam - jak się okazało, trwało to do samej mety. Techniczny zjazd do Ochotnicy Dolnej zlatuje sprawnie, trochę asfalcika, w miasteczku zawodów przekraczam matę, będącą zarazem metą dystansu HARD (w wynikach byłbym 16 open i 4 M4) i... przegapiam skręt na rundę HELL, zlatuje tak ze minutka, zaliczam bufet na zatankowanie i jazda pokonać ostatni odcinek z dwoma podjazdami. Na pierwszym (max 21%), w pełnym słońcu i 32°C trochę butuję, trochę jadę, no i udaje się dostrzec przede mną 2 osoby. Krótki zjazd i zaczynam ostatni i długi podjazd, początkowo po asfalcie, by następnie ponownie wpaść na wymagający gorczański teren. Ów podjazd do była potworna masakra, zmęczenie u mnie spore, nachylenie znów dochodziło do 20%, kilka butowań i sekundowych postojów na złapanie oddechu zaliczone. Jednego gościa (też walczył ze zmęczeniem i butował) prawie udaje mi się dojść. Po osiągnięciu 936m skręcamy na zjazd, szeroki i z dodatkiem kolein i błotka. Wspomniany gość zwiał mi w dół. Z profilu trasy pamiętałem że jakieś tam podjeżdziki jeszcze będą i były - jedne ciężkie, inne lżejsze, do tego znów te widoczki i fajna jazda po grzbiecie. No i łapie mnie skurcz mięśnia dwugłowego uda na stromym podjeździku. W końcu ostatni zjazd, porządny i techniczny, z masą kamieni, wpadam na asfalcik i tak już spoczko docieram do mety. W sumie ten etap to dla mnie było piekło podjazdowe.
20/48 - open HELL
7/19 - M4
Strata do zwycięzcy open (Łukasz Klimaszewski) - 58:33 min, do M4 (Szymon Zacharski) - 40:49 min
Generalka open - awans z 27 na 21 miejsce, w M4 - awans z 12 na 8 miejsce

Technika zjazdowa (1) © JPbike

Technika zjazdowa (2) © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, Etapówki MTB, w górach
Czwartek, 6 sierpnia 2020 • dodano: 10.08.2020 | Komentarze 2
Asfaltowo z Ochotnicy Górnej w stronę Przełęczy Knurowskiej.
Do tego na 30 min przed startem złapałem kapcioszka z przodu...
Czwartek, 6 sierpnia 2020 • dodano: 12.08.2020 | Komentarze 0
... po uphillu trzeba jakoś zjechać do bazy zawodów.
Czwartek, 6 sierpnia 2020 • dodano: 10.08.2020 | Komentarze 2
W tym sezonie jak wszyscy wiedzą - przez jakąś pandemię porobiło się z organizacją etapówek, jedni przełożyli na przyszły sezon, inni zmienili tegoroczne terminy. Na tytułową i czterodniową etapówkę MTB rozgrywaną w sercu pięknych Gorców zapisałem się jeszcze w zeszłym roku. Pierwotnie owa etapówka miała być rozegrana pod koniec maja - ostatecznie udało się zorganizować w pierwszej połowie sierpnia - idealnie by wpasować w mój wakacyjny urlop.
Po dotarciu do Ochotnicy Dolnej by odebrać pakiet startowy - trzeba było przejść przez reżim sanitarny - prócz maseczek mierzyli temperaturę i wypełnialiśmy pismo związane z covidem.
Pierwszy etap najdłuższego dystansu (HELL) to niespełna 7 km czasówka podjazdowa prowadząca na szczyt Magurki (1108m). Mój start zaplanowali na godz. 15:29 (co minutę puszczali nas), czyli najpóźniej w mej dotychczasowej karierze wyścigowej :)
No to luz, panowała piękna słoneczna pogoda i po 14-tej ruszam na rozgrzewkę, na „lekki“ asfaltowy podjazd po jakimś czasie zauważyłem że tętno moje jest dość wysokie, do tego z przedniego koła zaczyna ubywać ciśnienia, a przedwczoraj dolewałem mleczka...
Na szczęście, do wozu technicznego mam w dół i udaje mi się dotrzeć bez prowadzenia roweru. Od razu decyduję się na założenie dętki - trochę nerwów było, szybko się pobrudziłem mleczkiem, do tego okazuje się że wentyl jest wykrzywiony, a działo się to na niespełna pół godziny przed moim startem. Uff, w końcu udało się i można startować.
Przed startem spotykam paru znajomych i nastała moja godzina startu. Jakoś na luzie ruszyłem, bo wiem że właściwe ściganie będzie od jutra. Na początek ze 600m asfaltu i wpadam w ciężki podjazdowy teren z porządnym nachyleniem dochodzącym do 20%, do tego po trawie. Jest ciężko, tętno moje wysokie, ale jakoś daję radę. Po chwili trasa biegnie szutrami przez dający miły cień gorczański las z co jakiś czas pojawiającymi się polankami i super widoczkami. Po ujechaniu ze 3.5 km dochodzę jednego z wcześniej startujących gości, a drugiego mam w zasięgu wzroku (nie dogoniłem go), natomiast za mną na razie nie widzę nikogo, czyli jest spoko. Trasa nadal jest ciężka podjazdowo, na fragmencie z luźnymi kamieniami potykam się i muszę zbutować, zresztą większość też tak miała. Doszedł mnie zdobywca 3 miejsca M4, a ja wyprzedzam z kolei trzeciego gościa. Kilka krótkich odcinków z wypłaszczeniami też się trafiało - można było odsapnąć. No i końcówka, kilka błotnych kałuż, wjeżdżamy na ponad 1000m po półpłaskim odcinku i jest meta tuż przy wieży widokowej na szczycie - byłem tam 2 lata temu.
Całkiem udany uphill zaliczony, chociaż czułem że czegoś mi brakło by jechać na 100% swoich możliwości podjazdowych.
27/55 - open HELL
12/23 - M4
Strata do zwycięzcy open, jak i M4 (Damian Bartoszek) - 9 min i 20 sek
W stawce rywali z M4 jest ciasno - zapowiada się ciekawa walka ... :)

Dajesz, dajesz, dajesz !!! © JPbike

Ostatnie metry podjazdu. Pięknie tam w górach :) © JPbike

Widoczek z wieży Magurki © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, Etapówki MTB, Uphill race, w górach
Wtorek, 4 sierpnia 2020 • dodano: 05.08.2020 | Komentarze 3
Wakacyjny wyjazd w góry do Falsztyna, połączony ze startem w etapówce - Ochotnica MTB 4 Towers.
Jak zwykle ostro zaczynam - po pobudce i solidnym śniadaniu ruszyłem na „rozgrzewkę“, na najwyższy szczyt Gorców - Turbacz (1310m).
Na trasie było wszystko do relaksu i MTB-owania - miła rowerówka wokół Jeziora Czorsztyńskiego i wzdłuż Dunajca, długi podjazd na szczyt z dodatkiem twardego podłoża, kolein poopadowych, wypychu, kamieni i korzeni, postój przy schronisku, zarówno te szybkie, jak i wymagające techniki zjazdy, no i widoczki dzięki którym chce się żyć i kręcić po górach :)
Pogoda dopisała, idealna kolarsko temperaturka panowała, jedynie nad górami, szczególnie Tatrami wisiało za dużo chmur.

Falsztyn z widokiem na Gorce. Ładnie tam :) © JPbike

Widoczek na Pieniny © JPbike

Zjazd zielonym do Frydmana, trochę tu błotka © JPbike

Na trasie Velo Dunajec wokół Czorsztyńskiego © JPbike

Tu Białka wpada do Jeziora Czorsztyńskiego © JPbike

Ta rowerówka wzdłuż Dunajca - super sprawa :) © JPbike

Pora na długą wspinaczkę od Łopusznej. Swojskie klimaty © JPbike

Widoczek na Tatry, tylko ta masa chmur ... © JPbike

Odpowiedni napój w odpowiednim miejscu :) © JPbike

Schronisko na Turbaczu im. Władysława Orkana © JPbike

Na Hali Długiej pod Turbaczem. Ta mgła dawała fajne uczucie chłodka :) © JPbike

Mgliste klimaty w wysokich partiach © JPbike
W planach miałem więcej terenowego kręcenia, ale ... siły na etapówkę muszą być.
Więc po dotarciu na Przełęcz Knurowską zjechałem krętym asfaltem w dół i myk do noclegowni.

Znów nad Czorsztyńskim. Pogoda się psuje, godzinę po dotarciu do bazy zaczeło padać © JPbike
Kategoria do 100 km, dron, w górach, wysokie szczyty
Niedziela, 5 lipca 2020 • dodano: 07.07.2020 | Komentarze 6
Jak w trakcie wyścigowego weekendu ekipa górskich ścigantów przebywa w jednym miejscu to następnego dnia musi być rozjazd, najlepiej z dodatkiem integracji.
Zatem zbiórka o 10, było nas kilkunastu sztuk - wiek nie ma znaczenia, liczą się chęci i pasja pure MTB :)
Udaliśmy się na nowo powstałe single do MTB - Single Track Szklarska.
Po jakimś czasie ekipa się skurczyła - młodzież pognała, a ci starsi pasjonaci MTB (w tym ja) kręcili swoje, przy tym świetnie się bawiąc. Po kolejnym czasie ja wraz z dwoma fajnymi kolegami udałem się poza wspomniane ścieżki by zażyć prawdziwego MTB. To był super rozjazd :)

Kręcimy. Humory dopisują :) © JPbike

Widać jakie świetne są te single :) © JPbike

Ruiny dawnego zakładu przeróbki kamienia © JPbike

Wysoko w Górach Izerskich też jest pięknie © JPbike

Świetne kładki, można powiedzieć że to rowerowy raj :) © JPbike

Tu jest co robić i zarazem bawić się na MTB znakomicie © JPbike

Gruppen fotka musi być :) © JPbike

Przerwa na Wysokim Kamieniu (1058m) © JPbike

Odwiedziliśmy w Piechowicach tablicę pamiątkową o Marku Galińskim © JPbike

Nie brakło drobnego błądzenia bo skończyła się ścieżka © JPbike

Ostatnie km-y pokonywaliśmy z uczestnikami Szosowego Klasyka © JPbike
Kategoria do 50 km, w górach, w towarzystwie
Sobota, 4 lipca 2020 • dodano: 07.07.2020 | Komentarze 0
W dół z kwatery, przez miasto i podjazd do Ski Arena Szrenica.
Sobota, 4 lipca 2020 • dodano: 07.07.2020 | Komentarze 0
Najpierw w dół i następnie pod górę i ... zimne piwko :)
Sobota, 4 lipca 2020 • dodano: 07.07.2020 | Komentarze 7
W końcu ruszył sezon wyścigów MTB, dla mnie trzynasty z rzędu.
Tak się złożyło że na inaugurację padło od razu solidne wyzwanie - do pokonania 100 km i 3km w pionie poprowadzone po stokach Karkonoszy. Do Szklarskiej Poręby zajechałem na weekend i wraz z ekipą ulokowaliśmy się w wysoko położonym apartamencie.
Koronawirus spowodował że trochę się pozmieniało w organizacji - start giga mieliśmy już o 9 rano, całe miasteczko zawodów rozlokowali na sporej przestrzeni, start i meta w innym miejscu, do sektorów wpuszczali max 150 osób i tylko w maseczkach (lub kominach).
Nazajutrz wita nas piękna, słoneczna pogoda i z idealną do ścigania temperaturą. Po średnim wyspaniu się i zjedzeniu michy makaronu zrobiłem spokojną rozgrzewkę po porannych ulicach tegoż górskiego miasta. Przed startem fajnie było spotkać paru znajomych, w tym Bartka Miklera i Basię Borowiecką. No i wypatrzyłem mnóstwo znanych nazwisk z czołówki polskiego MTB - czyli dla mnie będzie ciężko o wynik. Tegoroczna trasa jest mocno zmieniona w porównaniu do zeszłorocznej, ale i tak konkretna i będzie co robić :)
No i 96 osobowa stawka królewskiego dystansu ruszyła. Ja oczywiście z ogona startowałem. Od razu podjazd, zjazd i powoli przebijam się w stronę swojego miejsca w stawce. Jadąc dalej paru znanych mi twarzy pomyka przede i za mną. Dość szybko pojawiają się single i techniczne zjazdy - na jednym z pierwszych nie wiedzieć czemu Damian z VW wyprzedzając mnie, powoduje że zaliczam glebkę na bok (patrz foto poniżej) - szlify na nodze zaliczone, no i przerzutka się rozregulowała - przez to zostałem pozbawiony młynka 50z i przez całą resztę trasy najcięższe podjazdy z nachyleniem dochodzącym do 20% przyszło mi pokonywać na przełożeniu 32/42. Jakby co - Damiana później wyprzedziłem i kolega zaliczył DNF. Kręcąc dalej trasa mnie zaskakuje niezłym poziomem trudności, np. przejazd po zboczu wzdłuż Kamiennej i usianym pokaźnymi kamieniami, po tym ostra i długa sztajfa podjazdowa, do tego co jakiś czas wyłaniają się super widoki na karkonoskie szczyty. Na mijanych bufetach obsługa jest profesjonalna - nie ma samoobsługi i sprawnie nam podają to co trzeba - mają nawet dobre wafelki z kremem o smaku krówki :)
Jadąc dalej, stawka giga nadal nie jest porozciągana, zarówno na odcinkach wymagających raz siły, raz techniki, raz ..., co jakiś czas ktoś się tasuje, ktoś przyspiesza, ktoś zwalnia. No i wpadamy na atrakcję MTB, czyli na fajne single (Pasmo Rowerowe Olbrzymy) - w większości mieliśmy tędy pod górę. O ile nachylenie nie powala, to ilość zakrętasów, hopek, kamiennych przeszkód (niektóre mocno podnosiły poziom adrenaliny) powodowała że nie było łatwo i szybko tędy jechać - królowały siła i technika. Mi udało się tędy dość sprawnie przejechać (trzy podpórki na kamiennych uskokach zaliczone), a na ostatnim odcinku zwanym Doplerem zrobiło się tłoczno i utworzyła się spora grupa. Po wjechaniu na najdłuższy, szeroki i szutrowy podjazd ponownie się zaczęła selekcja i doszło nas kilka osób z czołówki mega (różnica prędkości mała, cieszy mnie to), a my zaczęliśmy wyprzedzać tych z najkrótszego dystansu (fun). W 100% jechałem tędy swoje i ku uciesze - sprawnie cisnąłem do góry, przy tym zyskując parę miejsc. Po tym techniczny zjazd, trochę szutrów i niezły podjazd tuż przed wjazdem na drugą rundę giga - tam porządnie zaatakowałem, łykając kilka rywali naraz - jak się później okazało znalazłem się właśnie w swoim miejscu, które z trudem dowiozłem do mety.
No i ponownie przyszło jechać ze 50 km po śladach, jak i zaczęło się wyprzedzanie tych z classica. Jechałem tędy już sam, od czasu do czasu tasując się z trzema rywalami, z czego jeden to weteran Jan Zozuliński (ostatecznie na mecie był 3 min za mną). Poziom zmęczenia, szczególnie na takiej ciężkiej trasie zaczął narastać, ale jako stary ze mnie maratonowy wyjadacz wiedziałem co robić by wpaść na metę z satysfakcją :). Ponownie pokonywane kręte single (Dopler, Zmora, itp) tym razem szły już ciężej, zmęczenie i dekoncentracja spowodowały że „aż“ dwukrotnie zaliczyłem tam glebki na kamiennych fragmentach (bez strat sprzętowo - cielesnych). W końcu jeszcze długi podjazd, tabliczka „5 km do mety“ i już bez przygód, bez większego bólu różnych części ciała, bez większego kryzysu i z radochą docieram do mety po 6h i 52min spędzonych na takim wymagającym kondycji i techniki ultra maratonie :)
32/60 - open giga
6/15 - M4
Z 96 osób startujących na giga, aż 35 nie ukończyło - musiało być ultra ciężko :)
Wynik oczywiście mnie miło zaskoczył, a wydawało mi się że słabo jechałem :)
Strata do zwycięzcy (Karol Rożek) - 1h 49min. Do M4 (Bartosz Huzarski) - 45min

Nieładnie tak mnie spychać na bok ... © JPbike

W akcji. Techniczne trasy są w sam raz dla mnie :) © JPbike

Ot, cały urok MTB na podkarkonoskich ścieżkach © JPbike

Tuż przed metą. Nawet nie wyglądam na zajechanego :) © JPbike
Kategoria Bike Maraton, dzień wyścigowy, maratony, w górach