Info o mnie.
- przejechane: 185495.88 km
- w tym teren: 66870.10 km
- teren procentowo: 36.05 %
- v średnia: 22.59 km/h
- czas: 340d 09h 12m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m
Kategorie
-
Bike Maraton - 39
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1195
do 50 km - 1238
do/z pracy - 278
dron - 67
dzień wyścigowy - 251
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 55
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 180
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 290
podium, te szerokie też - 37
podsumowanie - 11
pomiar czasu - 67
ponad 100 km - 247
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 112
Solid MTB - 30
sprzęt - 49
szoska - 456
Uphill race - 8
w górach - 319
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 404
wyprawy - 74
wysokie szczyty - 35
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20

Black Peak

Accent Peak 29
Canyon Endurace
Sztywna Biria
archiwum
Scott Scale 740
TREK 8500
Kross Action
Accent Tormenta 1
Accent Tormenta 2
Accent Tormenta 3
Archiwum
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2025, Listopad - 2 - 0
2025, Październik - 8 - 0
2025, Wrzesień - 8 - 0
2025, Sierpień - 13 - 23
2025, Lipiec - 12 - 20
2025, Czerwiec - 9 - 20
2025, Maj - 10 - 20
2025, Kwiecień - 8 - 21
2025, Marzec - 10 - 24
2025, Luty - 8 - 16
2025, Styczeń - 7 - 13
2024, Grudzień - 15 - 38
2024, Listopad - 7 - 15
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 95
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 96
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14
Wpisy archiwalne w kategorii
w górach
| Dystans całkowity: | 20672.99 km (w terenie 9232.00 km; 44.66%) |
| Czas w ruchu: | 1226:59 |
| Średnia prędkość: | 16.82 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
| Suma podjazdów: | 274487 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 179 (102 %) |
| Maks. tętno średnie: | 166 (94 %) |
| Suma kalorii: | 3943 kcal |
| Liczba aktywności: | 316 |
| Średnio na aktywność: | 65.42 km i 3h 53m |
| Więcej statystyk | |
Wtorek, 26 lipca 2016 • dodano: 03.08.2016 | Komentarze 4
Trzeci dzień etapówki przywitał nas piękną pogodą. W race booku pisali że to będzie trudny fizycznie i obfity w techniczne odcinki etap - fajnie, będzie co robić na trasie.
Po starcie mamy ponad 10 km niezbyt wymagającą wspinaczkę. Podjeżdżając tędy, sporo tasowań w stawce było, Drogbasa cały czas miałem w zasięgu wzroku. Uwagę przykuła pewna para mix - facet ciągnął pod górkę swoją partnerkę elastyczną linką :). Po wjechaniu na znaczną wysokość nagle skręt na krótki wypych i osiągamy Czernicę (1083 m). Od tamtędy się zaczęła mocno techniczna jazda - najpierw wysokogórska, kręta i usiana masą korzeni ścieżka, następnie kolejny trudny i fajny zjazd, po tym troszkę szutrów i wjechaliśmy w bagatela 20 kilometrową graniczną wąską ścieżkę o naprawdę trudnej nawierzchni. Jadąc tędy raz pod górę raz w dół, wraz z kompanem sporo się namęczyliśmy - ilość rozsianych kamieni i korzeni zmuszała nas do pełnej koncentracji i ciężko było łapać rytm, a co dopiero rozwinąć jakąś prędkość. Dobrze ze w połowie tegoż odcinka był bufet i można było chwilę odetchnąć od strasznych wertepów. Chyba czas pomyśleć o fullu :). Na drugiej części tegoż granicznego odcinka Drogbas mi uciekł jak dogoniła nas znajoma z wczoraj para mix od Gomoli, oraz było parę wypychu na stromiznach. Po tej ciężkiej przeprawie docieramy do bufetu, a tam czekał na mnie kompan i Czesi naprawiali rower Arka z Bydzi. Teraz czas na kultowe już miejsce - ciężki podjazd na Górę Borówkową i techniczny zjazd stamtąd równie kultowym czerwonym szlakiem. Podjeżdżając tędy Jarek w końcu się rozkręcił i zgodnie z moim przewidywaniem (i obawianiem) był lepszy ode mnie. Ja z kolei doszedłem go na końcówce owego trudnego zjazdu, czyli byliśmy parą typu mieszanka wybuchowa (on lepszy na podjazdach, ja lepszy na technicznych zjazdach) :). Po tym podjazd na Przełęcz Jaworową i pora na nieznany nam odcinek po miłych szuterkach i cały czas stopniowo wytracaliśmy wysokość. Napieraliśmy tędy znów ze wspomnianą parą mix. W pewnym momencie coś z tyłu mnie niepokoiło, bo coś ocierało o łydkę - myślałem że znów mleczko pryska, stanąłem - a tu ulga bo gałązka wkręciła się w szprychy. I tak dokręciliśmy do ostatniego bufetu, ulokowanego przy drodze krajowej nr 46, po drodze mając wspaniałe widoki. I wtedy nastąpił dla mnie pierwszy, na szczęście nieznaczny kryzys na etapówce, do tego doszła nas konkurencyjna para Austriaków. Do mety jeszcze 15 km, w tym kilka km podjazdu. Jarek cały czas kontrolował sytuację, na każdym zakręcie i łuku, swoim słynnym szarpanym tempem sprawdzał odległość od austriackich rywali i namawiał mnie bym walczył - robiłem co mogłem. Na złość dogoniło nas kilku i kolejna para, no tak i powiedziałem że jestem w dołku. A jednak mieliśmy spore szczęście, bo Ci co nas przed chwilą wyprzedzili przegapili właściwy skręt i znów, na ostatnim stromym fragmencie trzeba było stoczyć walkę łeb w łeb. Na szczyt Góry Kalwarii, przy kapliczce wjechałem niestety przedostatni z grupki i prawie zdychałem. Znów szczęście nam sprzyjało, bo nastąpił hardcorowy zjazd będący zarazem drogą krzyżową. Drogbas nareszcie się odblokował zjazdowo i ku mojej uciesze sprawnie szalał w dół. To właśnie dzięki temu technicznemu zjazdowi udało się wyprzedzić konkurencyjną parę (Trybiki 68) i jeszcze do tego, już na uliczce w Bardzie załatwiliśmy wspomnianych Austriaków, na ostatnich metrach gorąco kibicował nam Gogol i z radochą przekroczyliśmy metę :)
8/15 (+3 dnf) - team MAN
14/39 (+4 dnf) - open team
Generalka MAN - spadek z 8 na 9 miejsce
Foto by Bikelife.

W akcji. Na takich ścieżkach to jestem w swoim żywiole :) © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, Etapówki MTB, w górach, w towarzystwie
Poniedziałek, 25 lipca 2016 • dodano: 02.08.2016 | Komentarze 4
Rano po śniadaniu dowiadujemy się że z powodu całonocnego deszczu trasa pierwszego etapu została skrócona z 66 do 50 km, czyli nie będzie znanego mi technicznego zjazdu czerwonym od schroniska pod Śnieżnikiem, orgi skasowali również fragment granicznego zielonego szlaku.
Stojąc w sektorze, pogaworzyliśmy z kolegą, również z Poznania - m.in. dowiedziałem się że zagląda na mój blog, to miłe :). Tuż przed odpaleniem stawki spotykamy samego Gogola - też startował na tej etapówce (krótszy dystans).
No to o 10 start. Na początek długi i porządny podjazd zielonym na Przełęcz Puchaczówka. Trochę tłoczno było, ale bez przesady, bo wszyscy dostojnie wspinali się pod górę. Kompan mój już na początku podjazdu uruchomił łydę i po kilku minutach nie było go widać, zresztą spodziewałem (i obawiałem) się tego :). Po spoko wjechaniu nastąpił jeszcze jeden szeroki podjazd, po tym równie szeroki zjazd - bez technicznych fajerwerków i czasem trzeba było dokręcać na blaciku. Zjeżdżając tędy wyprzedziłem dwóch charakterystycznych gości - jeden na góralu z jednym biegiem (długowłosy Anglik z pokaźną brodą), a drugi to Estończk na fatbiku - w obu przypadkach po prostu zabrakło im szybkiego przełożenia :). Po zjechaniu do Międzygórza i krótkiej wizycie przy bufecie czas pokonać kolejny długi i porządny podjazd. Właśnie od tędy trochę zaczęło sie dziać w moim wykonaniu - najpierw zrównuję się z Anetą Imielską (zwyciężczyni etapówki solo), po czym wyprzedzam parę sztuk, w tym kolegów z Cellfastu (Andrzej Jackowski, Artur Zarański) i w końcu spoczko dochodzę Drogbasa, no to luz :). Po tym wtapiam się w tempo kompana, teamowa współpraca musi być. Po krótkim czasie, na pięknym widokowo wypłaszczeniu dołączają do nas Andrzej i Artur - odtąd kręcimy we czwórkę jak na czterech Wielkopolan przystało. Dokręciliśmy do znanego mi krótkiego wypychu na zielony graniczny szlak i jak się okazało - ów szlak był jedynym technicznym odcinkiem etapu. Andrzej zwiał, Artur został w tyłach, a ja pilnowałem siebie bym nie uciekł Jarkowi na tym odcinku. Krótka wizyta na drugim bufecie i nudny, bo gładko asfaltowy zjazd z serpentynami do krzyżówki z niebieskim szlakiem podjazdowym, prowadzącym na 1001 metrową Przełęcz Suchą - kompan jeszcze nie złapał swojego podjazdowego rytmu, zatem na szczycie zaczekałem ze minutkę, oczywiście pare osób mnie wtedy minęło. Po tym już tylko długi asfaltowo - szutrowo - trawiasto - asfaltowy zjazd wprost na metę. Jarek dosłownie tędy zaszalał jak kamikadze. Gnał ostro, przeskakiwał przez rynienki odwadniające, a ja musiałem się sprężać jak diabli, raz nie nadążyłem i mocno dobiłem tylnym kołem o ową rynienkę. Szaleńcza jazda kompana w dół pozwoliła nam wyprzedzić kilku rywali. Na ostatnim kilometrze zauważyłem że tył jest miękki (mleczko na szczęście zadziałało) i by dogonić Drogbasa uruchomiłem wszystkie rezerwy mocy aby wyprzedzić wyjątkowo mocną parę mix (późniejsi zwycięzcy etapówki). Udało się i z radochą wpadliśmy na metę w Stroniu Śląskim.
7/15 (+3 dnf) - team MAN
15/39 (+4 dnf) - open team
Generalka MAN - awans z 11 na 8 miejsce
Foto by Bikelife, Sportograf.

Relaksik przedstartowy :) © JPbike

Pierwszy podjazd pokonany, pora gonić kompana ... © JPbike

Tak, to oczywiście szalona końcówka etapu :) © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, Etapówki MTB, w górach, w towarzystwie
Niedziela, 24 lipca 2016 • dodano: 01.08.2016 | Komentarze 3
Stronie Śląskie - Sienna.
Idealna rozgrzewka, bo non stop pod górkę :)
Kategoria do 50 km, w górach, w towarzystwie
Niedziela, 24 lipca 2016 • dodano: 01.08.2016 | Komentarze 4
Najważniejszy wyścig w sezonie i moja druga w kolarskim życiorysie etapówka MTB. Wraz z moim kompanem Drogbasem zapisaliśmy się na to Pure MTB już w grudniu zeszłego roku, wybraliśmy kategorię MAN, czyli dwóch facetów, których suma wieku nie przekracza 80 lat.
Przyznam że przez ten cały czas przygotowywania się do tej etapówki miałem obawy, czy na poszczególnych etapach, uda się dotrzymywać kroku kompanowi, który miał lepsze warunki czasowe do trenowania, no i na wszystkich wspólnych dotychczasowych wyścigach w sezonie mnie objeżdżał. Wiele razy zastanawiałem się na przepisaniu do kategorii solo. Jarek jednak cały czas mnie zapewniał że nie odpuści mi kroku. Koniec końców wystartowaliśmy zgodnie z planem, czyli wspólnie.
Najpierw trzeba było dotrzeć furą do Stronia Śląskiego, odebrać pakiety startowe i rozlokować się na dwie noce w miejscowej szkole. A tam wszystkie napisy informacyjne są po angielsku, nic dziwnego, bo od lat na ową coroczną etapówkę zjeżdża sporo kolarskiej wiary nie tylko z Europy.
Na początek mamy 37 km prolog, czyli czasówkę (dla mnie nowość). Start naszej kolejki zaplanowali o godz. 14:06. Po dojechaniu do Siennej, na miejsce startu, u stóp sporego kompleksu sportowo-wypoczynkowego „Czarna Góra“ mieliśmy sporo czasu, zatem można było przywitać się i pogadać z wieloma znajomymi, niektórych nie widziałem kilka lat np. Damiana (DMK77) i Tomka (ktone), jak i poznać nowe twarze - jak miło spotkać ludzi z wspólną pasją :)
No i w końcu wybiła nasza godzina. Lekka adrenalina, przybijanie żółwików, modlitwa by ukończyć w jednym kawałku :). Drogbas ostro ruszył, ja usiadłem na kole i tak pokonywaliśmy pierwsze km sporego i szutrowego podjazdu, po drodze raz kogoś dogoniliśmy, raz ktoś lepszy nas wyprzedzał. Już po kilku km podjeżdżania Jarek wyraźnie zwolnił, co mnie zdziwiło (później tłumaczył że tegoż dnia nie czuł się najlepiej na uphillach). Do mety etapówki daleko, wmówiłem kompanowi że najważniejsze jest ukończenie, zatem dostosowałem do niego tempo. Pierwszy zjazd jak na Golonkę przystało - od razu gruby i z ostrymi wykrzyknikami (sprowadzaliśmy, ryzyko otb z lądowaniem na głazie spore). Kolejne km zjazdu to raz mniej, raz bardziej techniczne odcinki - coraz pewniej je pokonywałem. Na jednym nie zabrakło momentu - zostałem lekko przyblokowany przez poprzedzającego gościa i centralnie zahaczyłem przednim kołem w głazik i poszło klasyczne otb - lekko walnąłem dolną wargą w kamień (bez rozlewu krwi), zresztą Jarek też glebnął i pierwsze szlify zaliczone :). I tak zjechaliśmy do bufetu w Międzygórzu, po tym jeszcze jeden długi i porządny podjazd, na którym Drogbas ponownie podjeżdżał wolniej ode mnie, zaczekałem chwilunię na szczycie i nastąpił trudny, wąski zjazd wśród borówek, obaj nie ryzykowaliśmy zbytnio. Po tym już tylko szybki, szeroki i luźno szutrowy zjazd wprost na metę w Stroniu Śląskim.
11/17 (+1 dnf) - team MAN
23/42 (+1 dnf) - open team (wszystkie pary)

Na mecie prologu. My całkiem zadowoleni :) © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, Etapówki MTB, w górach, w towarzystwie
Sobota, 23 lipca 2016 • dodano: 31.07.2016 | Komentarze 3
Się zaczęła tygodniowa górska wyrypa MTB z Drogbasem :)
Na miejsce, na camping w Miłkowie zajechaliśmy w piątek bardzo późną porą. Nazajutrz po śniadaniu czas coś luźnego pokręcić przed jutrzejszą etapówką. Padło na szlak ER2 na Okraj i po tym zjazd Tabaczaną ścieżką. Zawitaliśmy również na skocznię „Orlinek“, gdzie obowiązkowo czeskiego browarka miło spożyliśmy. Po tym pora na obiad, myk w dół i pełny luz do końca dnia na polu namiotowym.

Długi i miły podjazd (ER2) na Okraj © JPbike

Najwyższy punkt dzisiejszej traski (zielony szlak) © JPbike

Hardcore na Tabaczanej ścieżce - tędy biegnie 4 etap Sudety Challenge :) © JPbike

Orlinek zdobyty. Trochę tam zalało, może skoczyć na nartach wodnych ? :) © JPbike
Kategoria do 50 km, w górach, w towarzystwie
Niedziela, 29 maja 2016 • dodano: 31.05.2016 | Komentarze 5
- start o 10 spod Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdrój
- prócz mnie i Dawida kręcił z nami Rafał Przybylski
- trasa wymyślona przeze mnie po przestudiowaniu mapy
- na początek kurs na Szczytnik, na tamtejszy zamek
- następnie długa wspinaczka szlakiem ER2 i zjazd/podjazd/zjazd żółtym rowerowym
- stroma wspinaczka żółtym pieszym do schroniska i tam przerwa
- trochę fajnego błądzenia po miłych szuterkach
- zjazd do Dusznik-Zdrój i wspinaczka na Jamrozową Polanę
- chwile lansowania przy strzelnicy biathlonowej
- powrót (zjazd) do zaparkowanego auta i czas wracać do Wielkopolski
- owa wycieczka była bardzo fajna, dzięki koledzy :)

Ładnie tam © JPbike

Ekipa Wielkopolan na platformie widokowej przy Zamku Leśna na Szczytniku (589 m) © JPbike

Długi i przyjemny podjazd na szlaku ER2 © JPbike

Nasza kulminacja wysokościowa (820 m) © JPbike

Nie byłbym sobą, gdybym nie zademonstrował kolegom PURE MTB :) © JPbike

Najstromszy podjazd wycieczki (24%) © JPbike

Przy schronisku "Pod Muflonem". Czas na kawę z dodatkiem widoczków © JPbike

Na tych górskich szuterkach jest fajnie - to widać :) © JPbike

Zdarzyło nam się przeprawiać poza ścieżkami :) © JPbike

Myk, myk, myk © JPbike

Pora na taki zjazd wprost do Dusznik-Zdrój © JPbike

Ostatnia atrakcja wycieczki. Ćwiczę niewidzialnym karabinem :) © JPbike
Kategoria do 100 km, w górach, w towarzystwie
Sobota, 28 maja 2016 • dodano: 30.05.2016 | Komentarze 8
Trzeci start w cyklu MTB PFKA CUP - tym razem w górskim kurorcie.
Parogodzinny dojazd przebiegł w dobrym humorze i z Dawidem, który mocno postanowił powalczyć o cenne punkty do generalki. Zresztą dla kolegi z gnieźnieńskich rejonów to był pierwszy wyjazd z rowerem w góry :). Jeszcze w trakcie dojazdu obaj zdecydowaliśmy że załatwimy nocleg, by następnego dnia wspólnie pokręcić po okolicznych górach, ponoć i ja w tamtych rejonach jeszcze nie kręciłem turystycznie na mtb. Mały wyjątek stanowi trzeci i czwarty etap Wyprawy Dookoła Polski.
Pogodę na miejscu mieliśmy niemal idealną do ścigania. Po rozgrzewce i przejechaniu jednego okrążenia mającej niespełna 3 km pętelki wytyczonej w Parku Zdrojowym najbardziej zaskoczyła nie tylko nas wyjątkowo stroma i zbyt długa ścianka podjazdowa o nachyleniu sięgającym 28% - nawet na świeżaka nie dało się podjechać całości, będzie ciężki wypych i w trakcie wyścigu był na każdym okrążeniu (hr max). Po tym troszkę jazdy lekko pod górę z dodatkiem ostrych zakrętów, osiągamy kulminację wysokościową (620 m) i następuje raz mniej raz bardziej techniczna sekcja zjazdowa z zakrętami w stronę parkowej alejki i tak do mety. Ogólnie poza wspomnianą ścianką spoko pętelka, z potencjałem do dalszego rozwoju, ponoć w tym miejscu zawody zorganizowali po raz pierwszy i słyszałem że są tam chęci na dalszy rozwój Cross Country, a to zobaczymy.
Organizatorzy zdecydowali się na wspólny wyścig Mastersów, Juniorów i Elity, do tego start już o 12:30. Sam start tradycyjnie nie wyszedł mi, nie byłem dostatecznie rozgrzany, ani w nogach nie miałem porządnego powera, by na pierwszych metrach prowadzących asfaltowo pod górę przebić się jak najbliżej czuba. W efekcie już przed wspomnianą ścianką podjazdową praktycznie ląduję w swoim miejscu stawki. Jedynie na pierwszym kółku miałem dwa momenty wyprzedzania, raz micor jadący przede mną popełnił błąd techniczny, raz udało się wyprzedzić dwóch na półpłaskim odcinku. Drugie i trzecie kółko poszło bez rewelacji - jeden Masters i jeden z Elity mnie załatwili. W trakcie trzeciego okrążenia zacząłem się rozkręcać, jak i miałem gorący moment - na szybkim zjeździe omal nie wyglebiłem przez pokaźny krawężnik. Czwarte i zarazem ostatnie kółko minęło bez zmian w stawce. Po przekroczeniu mety od razu stwierdziłem że mógłbym pokonać jeszcze 2 okrążenia ... :)
14/21 - open Elita, Juniorzy i Masters
3/4 - Masters II
Strata do zwycięzcy wyścigu - 6:58, do Masters II - 4:42
Dawid zajął w Elicie 5 miejsce, poza pucharkiem trochę kasy zarobił :)
Dekorowana generalka w tym cyklu zapewniona - finał 3 lipca w Pniewach

W akcji :) © JPbike

Sukcesik sprzed roku (też 3 miejsce) powtórzony - chyba polubię te Duszniki-Zdrój :) © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, Gogol MTB, w górach, XC, podium, te szerokie też
Sobota, 28 maja 2016 • dodano: 30.05.2016 | Komentarze 0
Po wyścigu zarówno ja i micor stwierdziliśmy że nie czujemy większego zmęczenia, więc jeszcze tego dnia coś tam pokręcimy. Po udanej dla nas dekoracji udaliśmy się najpierw po zakupy (m.in. zapas browarów:)), a następnie do noclegowni, do Studziennej w Górach Stołowych, do wioski oddalonej z dala od cywilizacji, w której zasięg komórkowy jest tam tragiczny.
Sęk w tym że pojawiły się chmury i słychać było odgłosy burz, no i zaczęło padać ...

Leje, leje, ... © JPbike
W końcu, o 19-tej przestało padać i pada decyzja - jedziemy obczaić odcinek czerwonego szlaku.

Jazda w głąb klimatycznego i górskiego lasu © JPbike

Fragment czerwonego na Rogacz. Z powrotem tędy zjechałem, techniczna frajda była :) © JPbike

Szczyt Rogacza, 684 m.n.p.m © JPbike

Mokro tam, ale i tak jest fajnie, bo to PURE MTB ! © JPbike

Strasznie tu ślisko na mokrych korzonkach, micor zaliczył glebkę :) © JPbike

Główna atrakcja - Skalne Grzyby © JPbike

Koniec technicznego zjazdu. Widać jak ciemno w lesie mieliśmy © JPbike
Generalnie krótki, acz treściwy trip MTB, wrócilismy umorusani i zadowoleni :)
Kategoria do 50 km, w górach, w towarzystwie
Niedziela, 17 kwietnia 2016 • dodano: 17.04.2016 | Komentarze 9
Wreszcie wyskok w GÓRY !
W końcu udało się zagadać z kompanem na porządny trening w górach z elementami przyjemnościowymi (oddawanie się pasji MTB i takie tam). Do sobotniego wieczoru nie byliśmy pewni wyjazdu, a to przez różne prognozy pogody - do tego się ma miejscowych znajomych, wystarczył telefon do Marka A. i nazajutrz o 6 rano można było wpakować rowery do drogbasowej fury i myk z radochą do Złotego Stoku. Jedyne obawy miałem takie - czy dotrzymam kroku na długich podjazdach systematycznie trenującemu Jarkowi (w tym roku wykręcił już 4800 km, a ja "zaledwie" 2350 km ... :).
Postanowiliśmy że pokonamy połączenie trasy golonkowego mega z czeską Rychlebską 30 MTB i musi być minimum 2000 m w pionie.

Po ruszeniu od razu mamy długi podjazd. Pięknie tam :) © JPbike

Na znanym z GG podjeździe na Jawornik Wielki zrobili taki oto gładki szuterek © JPbike

Jak dobrze znów wybrać się w góry :) © JPbike

W górnych partiach to już pure MTB i można było obcować się z efektami potęgi sił natury © JPbike

Fragment zjazdu technicznym czerwonym do Orłowca. Poszło sprawnie :) © JPbike

Kolejny długi podjazd. Trochę klimatycznego błotka się znalazło © JPbike

Uphillując tegoż dnia, starałem się dotrzymać kroku Drogbasowi, nie było łatwo :) © JPbike

Taki tam kwietniowy widoczek z górkami i kościółkiem © JPbike

Pora na konkretną wspinaczkę na Borówkową. Podjechane w całości :) © JPbike

Nie ma to jak czeski browarek na wysokości 900 m.n.p.m. © JPbike

Fragmencik zjazdu z Borówkowej. Dla Drogbasa były to pierwsze górskie przeżycia na Canyonie :) © JPbike

Ach te czeskie i gładkie asfalciki. Trzeba będzie tu pokręcić szoską :) © JPbike

Zamek Jansky Vrch w Javorniku © JPbike

Super punkt widokowy na trasie Rychlebskiej 30 MTB © JPbike
W końcu, po pokonaniu 55 km i osiągnięciu planowanych ponad 2000 m w pionie, tuż przed ostatnim i stromym atakiem na szczyt Borówkowej (tak, dziś dwa razy tą górę zdobywaliśmy) nogi moje utraciły powera i zmuszony byłem pospacerować na odcinkach z nachyleniem od 13% wzwyż. Na szczęście kryzysu nie było (mimo słabego śniadania). Zdecydowaliśmy że po zjechaniu z Borówkowej wracamy, a zaplanowany wcześniej ostatni ciężki podjazd wraz długim zjazdem na rynek w Złotym Stoku odpuszczamy.
Czyli przede mną czeka trochę pracy, by na lipcowym Sudety MTB Challenge w miarę dobrze wypaść :)

Na rockgardenie z Borówkowej wręcz zaszalałem :) © JPbike

Końcówka czerwonego z Borówkowej. Mina Drogbasa mówi wszystko :) © JPbike

No i 70 km po górach pokręcone. Zadowolenie jest, tak trzymać ! © JPbike
W sumie udany górski wypad spowodował że trzeba będzie częściej robić takie tripy z dużym przewyższeniem :)
Kategoria do 100 km, w górach, w towarzystwie
Niedziela, 21 czerwca 2015 • dodano: 23.06.2015 | Komentarze 9
Mój dzień wyścigowy nr 100 !
Pojechałem do Jeleniej Góry na giga u Grabka, bo jak na "Sierotę po Golonce" przystało – bardzo cierpię brakiem górskich przepraw MTB u GG :).
Pobudka o 8, słabo się wyspałem, bo okazało się że w hoteliku nie włączyli ogrzewania, co przy temperaturze zewnętrznej poniżej 10°C w pokoju ledwo było 18°C. Od razu pierwsze myśli o tym że jubileuszowy wyścig nie pójdzie dobrze …
Po zajechaniu do Parku Paulinum i zrobieniu krótkiej rozgrzewki bez problemu wypatruję same asy polskiego MTB, sporo ich się zjawiło. Jest nawet Maja i Ania od Krossa. W sumie nic dziwnego, bo to kolejna edycja PP w maratonie, a wkrótce są MŚ w maratonie.
Grabek przydzielił mi 2 sektor. Może być. Tyle że w oczekiwaniu na start okazuje się że ów sektor jest za mały by pomieścić wszystkich, w efekcie startuję z poza barierek.
Sam start zaskoczył wszystkich z ponad 1100 startujących, bo zamiast tradycyjnie puszczać sektory z 1-3 min. przerwami puścili nas wszystkich od razu. Całe szczęście że nie było tak źle – najpierw dwupasmówka tam i nawrotka (niektórzy skracali…), po tym skręt w teren, dość szeroki, więc zatorów w moim przypadku nie było.
Na 3 km wyprzedzam … Maję i Anię :). Pierwsze 10 km to troszkę nudnawy przelot głównie polami i wioskami w stronę Rudaw (nie było mnie jeszcze tam). Tędy pomykamy małymi grupkami. Po nocnych i porannych opadach błotka nie brakowało, zatem dość szybko następuje taplanie i oblepianie wiadomo czym siebie i rumaka :). Okulary wędrują do kieszonki. I tak pomykamy, tasujemy się. Pierwsze podjazdy nie powalają i wchodzą mi spoko. Mija 15-20 km, zastanawiam się gdzie te obiecane 2300 m w pionie na giga ? :). Aż nagle zaskakuje nas długi podjazd zwany Łopatą, początkowo miłym szuterkiem, a końcówka ze 600m to nówka asfalcik i masakryczna ściana o nachyleniu max 20%, oj było bardzo ciężko, ale podjechane. Po tym skręt na dodatkową pętlę giga, która mocno mnie zaskakuje. Początek to wysoko położony odcinek po ciężkiej poopadowej nawierzchni, po tym ewenement jak na Grabka – wyjątkowo długi i techniczny zjazd. Z radochą zaszalałem i błyskawicznie uzyskuję jakąś przewagę. Po zjechaniu to następuje prawdziwa górska jazda. Okazuje się że na podjazdach nie radzę tak dobrze jakbym chciał, kilka sztuk powolutku i stopniowo mnie wtedy wyprzedza. W sumie konkretna dodatkowa 20 km pętla giga poszła sprawnie. Sporo błotnych odcinków i kamienistych zjazdów trzeba było pokonywać. Oponki WCS Shield średnio dawały radę w błotku. W pamięci utknęły mi momenty, jak na trudnych zjazdach wyprzedzałem gościa na wypasionym fullu Scott Spark 27.5 RC – zjeżdżał słabo, że chyba bał się najdrobniejszej ryski na karbonowym cudzie za grubą kasę :).
W końcu ponownie wpadamy na pętlę mega, by najpierw jeszcze raz pokonać Łopatę. Oj, było jeszcze ciężej, z najwyższym trudem udało się podjechać. Po tym, czyli po 50 km zacząłem powoli czuć ubytek powera i narastające zmęczenie, 4 żele niewiele pomogły, widocznie mści się brak długich treningów, brak jazd w górach, no i niewyspanie. Wyprzedza mnie wtedy kumpel z OSOZ (Adam), a na ciężkim podjeździe na najwyższy punkt (przeszło 900 m) załatwiają mnie dwie bikerki (2 i 3 miejsce open). Po tym arcytechniczny, choć odrobinę krótki zjazd po sporych i mokrych kamieniach i korzeniach. Poziom zmęczenia i dekoncentracji powoduje że nie nadążam za wyborem slalomowego toru jazdy i centralne wjeżdżam w pokaźny głazik i OTB zaliczone (bez komplikacji, jedynie siodełko się odchyliło, uff). No i stopniowe dublowanko megowców się zaczęło. Dalszą część trasy przez zmęczenie słabo zapamiętałem, ale wiem że nadal było sporo fajnych przejazdów wśród górek, pagórów, no i masy błota :). Pamiętam również że dwa razy musiałem się zatrzymać by poprawić (dokręcić) odchylone siodełko, jak i ponownie mijałem Adama (czyścił uświniony łańcuch). Ostatnie 10 km to ponownie nudne pomykanie bez przewyższeń wśród pól i wiosek. Tam utraciłem kolejne kilka miejsc open. W końcu docieram do Parku Paulinum, ale najpierw pokaźna błotna przeszkoda – rów wypełniony błotnistą mazią po ośki, w który wjeżdżam z impetem, po tym „atrakcja”, czyli ponad kilometrowy fragment wczorajszej pętelki XC z mokrymi korzeniami i jedną błotną ścianką – byłem już ujechany że glebka tam była :). No i jest meta, a tam podchodzi do mnie Paweł (jechał mega) i pyta chyba coś w rodzaju „co tak długo ?” :)
Pierwsze myśli … „nigdy więcej” … Mija kilkanaście minut … „jadę następne giga w górach” … :)
97/162 - open giga
34/58 - M3
Strata do zwycięzcy (Piotr Brzózka) - 1:27.54, do M3 - 1:06:08
Międzyczasy wskazują że jechałem w okolicy 82-85 pozycji, czyli środek krajowej stawki MTB, średniak ze mnie.
Foto by Kasia Rokosz, Velonews.pl, Tomasz Tomes.

Pierwsze kilometry. Tłoczno i błotniście © JPbike

Napieram. Bez błota nie ma zabawy MTB :) © JPbike

Paskudny ten błotny rów. Urok MTB :) © JPbike
Kategoria Bike Maraton, maratony, w górach, dzień wyścigowy







