Info o mnie.
- przejechane: 184330.57 km
- w tym teren: 66484.10 km
- teren procentowo: 36.07 %
- v średnia: 22.60 km/h
- czas: 338d 00h 31m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

Kategorie
-
Bike Maraton - 39
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1184
do 50 km - 1233
do/z pracy - 278
dron - 64
dzień wyścigowy - 251
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 55
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 180
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 288
podium, te szerokie też - 37
podsumowanie - 11
pomiar czasu - 67
ponad 100 km - 245
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 109
Solid MTB - 30
sprzęt - 49
szoska - 455
Uphill race - 8
w górach - 316
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 401
wyprawy - 71
wysokie szczyty - 35
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20

Black Peak

Canyon Endurace



archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2025, Wrzesień - 3 - 0
2025, Sierpień - 13 - 19
2025, Lipiec - 9 - 16
2025, Czerwiec - 9 - 20
2025, Maj - 10 - 20
2025, Kwiecień - 8 - 21
2025, Marzec - 10 - 24
2025, Luty - 8 - 16
2025, Styczeń - 7 - 13
2024, Grudzień - 15 - 38
2024, Listopad - 7 - 15
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 95
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 96
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14

















Wpisy archiwalne w kategorii
w górach
Dystans całkowity: | 20401.16 km (w terenie 9232.00 km; 45.25%) |
Czas w ruchu: | 1212:21 |
Średnia prędkość: | 16.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
Suma podjazdów: | 271622 m |
Maks. tętno maksymalne: | 179 (102 %) |
Maks. tętno średnie: | 166 (94 %) |
Suma kalorii: | 3943 kcal |
Liczba aktywności: | 313 |
Średnio na aktywność: | 65.18 km i 3h 53m |
Więcej statystyk |
Sobota, 28 lipca 2018 • dodano: 29.07.2018 | Komentarze 4
- po prostu chciałem zobaczyć jakie mają trasy w serii Cyklokarpaty
- dojazd spoczko, w nieco ponad godzinę, po drodze powalające widoczki :)
- zaparkowałem przy stacji PKP, a tu szok - nadjechał skład z parowozem
- rejestracja spoczko i bez kolejki
- po wskoku w teamowe portki stwierdzam że wypasiony licznik nie działa :(
- decyzja taka że jadę bez licznika, bez smartfona (niedoładowany)
- stawka mega i giga niewiele mniejsza ilościowo od kaczmarkowej
- start z czarnej dupy, wszystkie 8 sektorów ruszyli wspólnie
- pierwsze km spokojne, po asfalcie w dół i łagodnie pod górę
- wpadamy w konkretny teren i od razu tłoczno się zrobiło
- podjazd pod Śnieżnicę (1006 m) bardzo ciężki, do tego niemało błotka
- podjeżdżając tędy, powolutku, acz systematycznie wyprzedzam
- końcówka wspinaczki to raczej wypych - stromo i korzenie
- długi zjazd, trochę ślisko i technicznie, kamienie nie ułatwiały sprawy
- przejazd przez polanki, błoto, wioseczki i pierwszy bufet
- po tym powyższym stwierdzam że nie jedzie mi się najlepiej, myślę o mega
- zbyt długi i nudny przelot bocznymi asfalcikami i skręcam na mega
- zaczynamy długi podjazd na Ćwilin (1072 m)
- ów podjazd to masakra, koleiny, błoto, kamienie, a końcówka alpinistyczna
- długi zjazd to kamieniste hardcore najwyższej kategorii - przeżyłem :)
- kolejne przedzieranie się przez błoto i bardzo widokowe polanki
- zostałem wyprzedzony przez zwycięzcę giga (Dariusz Batek), czyli słabo jechałem
- po zjechaniu do Mszany Dolnej drugi bufet (na 36 km trasy)
- no i PECH - nie mam biegów z tyłu - linka pękła :(
- staję i pomysłów na naprawę brak, mimo tego jadę (pcham) dalej
- przed nami ostatni, długi i ciężki podjazd na Lubogoszcz (968 m)
- wspinając się z buta jest mi ciężko, tracę chęci do dalszej jazdy (wspinaczki)
- decyduję się na DNF, zjeżdżam w dół i wracam asfaltem do Kasiny Wielkiej
- droga powrotna jest pod górę, był spacer, a na wypłaszczeniach na twardo kręcenie
- po dotarciu spory niedosyt i niezadowolenie ze słabej jazdy jest ...

Zabójczy profil giga - 69 km i 3100 m podjazdów :) © JPbike

No i po nieudanym wyścigu. Trochę błotka nas oblepiło © JPbike
Kilometry i czas szacunkowe, Relive i GPS ze Stravy brak, bo wiadomo - bez licznika jechałem.
Kategoria dzień wyścigowy, maratony, w górach
Czwartek, 26 lipca 2018 • dodano: 27.07.2018 | Komentarze 3
Tym razem pora na na górskie asfalciki z objazdem trasy Tour de Pologne Amatorów - jeszcze nie startowałem, bo wyścigowy szosowiec ze mnie żaden i nadal nie mam zamiaru tam wystartować.
No to track gps wgrany do licznika, władowałem do plecaka ekwipunek i start o 9:45.

Zjazd z Ochotnicy Górnej do Knurowa to frajda z niezliczoną ilością zakrętasów i widoczków :) © JPbike

Już na trasie TdP. Tu zjeżdzik do Szaflar © JPbike

No :) © JPbike

Most Biały Dunajec - Gliczarów Dolny akurat w remoncie ... © JPbike

Słynny i znany z TdP podjazd do Gliczarowa Górnego © JPbike

Pierwsze spotkanie ze sławnym pomnikiem :) © JPbike

Nachylenie max to 17% - dla mnie, rasowego MTBowca ta ściana nie zrobiła wrażenia :) © JPbike

Na szczycie podjazdu. Będzie padać czy nie? © JPbike

Widoczek z kolejnego zjazdu. Tu w oddali są Tatry, ale znów za dużo chmur nasłali © JPbike

A jednak po zjechaniu z Bukowiny Tatrzańskiej dopadł mnie deszcz. W ruch poszły przeciwdeszczówki © JPbike

Deszczowy biker © JPbike

Na szczycie kolejnego podjazdu przestało padać i pojawiły się fajne klimaty w górach © JPbike

Jest pięknie :) Zjazd do Łapszanki © JPbike
Po zjechaniu wśród podgórskich łąk i wiosek do mieściny Łapsze Wyżne znudziła mnie dalsza jazda po śladach gps (do objechania całości zostało 6 km z kompletnych 60 km), zatem zboczyłem z trasy w stronę Niedzicy i tamtejszego wielkiego zbiornika zaporowego.

Zamek w Niedzicy © JPbike

Kolejny widokowy podjazd (Sromowce Wyżne) © JPbike

W Krościenku nad Dunajcem aktywnie jest © JPbike

W Szczawnicy odwiedziłem znanego mi Janosika i wstąpiłem na spaghetti z oscypkiem :) © JPbike
Po czym już tylko powrót widokową drogą wzdłuż Dunajca i skręt na 15 km łagodny podjazd do Ochotnicy Górnej.
Udany szosowy trip zrobiony. Następnego dnia była ponad 25 km piesza wędrówka po gorczańskich szlakach.
Re-transmisja z górskiego szosowania na Relive - KLIK.
Kategoria ponad 100 km, szoska, w górach
Środa, 25 lipca 2018 • dodano: 27.07.2018 | Komentarze 1
Dzień odpoczynkowy - czułem nogi i szlify po wczorajszym :)
Start po 19 na najbliższy, krótki, konkretny podjazd i zjazd czerwonym. Relive.

Niby tylko 1.5 km, ale średnie 13% do góry to już konkret © JPbike

Na szczycie (grzbietu) widoczki kapitalne - tu na Gorce © JPbike

A tu na drugą stronę - tam w dole Jezioro Czorsztyńskie © JPbike
Wtorek, 24 lipca 2018 • dodano: 26.07.2018 | Komentarze 4
Zacząłem wakacje, oczywiście z rowerem. Pierwotnie miał być ponowny wyjazd w Alpy - nie wyszło, zatem wdrożyłem w życie swoje stare pomysły - w Gorce i na Podhale. Zabrałem swoje dwa rumaki - górala i szosówkę. Dojazd bezpośrednio z maratonu w Dziwiszowie do Ochotnicy Górnej był bardzo męczący - w międzyczasie planowałem nocleg w namiocie ale miejsc na ulubionym kempingu w Miłkowie pod Karkonoszami zabrakło. Zatem podróżując przez całą noc 4 razy stawałem by zdrzemnąć w aucie na tylnej kanapie :). Jadąc sławną Zakopianką straciłem mnóstwo czasu - tam gdzie kończy się dwupasmówka to były korki z powodu JEDNEGO skrzyżowania ze światłami gigantyczne na kilka km, ponoć przebudowa to obecnie wielki plac budowy.
Nazajutrz po wyspaniu się i pożywnym śniadaniu tradycyjnie jak na początek wakacji decyduję się uderzyć w gorczański teren z grubej rury. Do zdobycia początkowo zaplanowałem Gorc (1228 m), terenowe dotarcie do Rabki na pizzę, długi przejazd czerwonym po grzbiecie gór przez Turbacz (1310 m)... Tutejszy górski teren, szczególnie piesze szlaki okazały się trudniejsze do sprawnego kręcenia - ostatnie spore opady poczyniły pełno szkód w postaci masy luźnych kamieni i dużej ilości głębokich kolein (zaliczyłem kilka gleb ze szlifami). Zatem wspomniana pizza w Rabce odpadła i planowaną trasę troszkę skróciłem, ale i tak trip MTB miałem konkretny i taki jaki chciałem :). Najlepsze jest to że 95% trasy kręciłem poza cywilizacją - fajne to uczucie jak na koniec wycieczki się wraca do "żywych" :)

Z Ochotnicy Dolnej zaczynamy podjazd na Gorc © JPbike
Chwilę po zrobieniu powyższej foty aparacik foto upadł na asfalcik - padła optyka i tak dopełnił swojego żywota :(
To już mój trzeci zniszczony kompaktowy aparacik (...). Zatem reszta poniższych fotek robiona słabym smartfonem.

Po odbiciu na zielony pieszy nie było łatwo. Dużo wypychu © JPbike

... albo takie koleiny o głębokości całych kół © JPbike

Na ten punkcik w oddali jadę © JPbike

Baza namiotowa "Gorc". Czyżbym spotkał papieża? :) © JPbike

Po prostu JEST PIĘKNIE :) © JPbike

Gorc zdobyty :) (Sorry za słabą jakość fotki) © JPbike

Widoczki z wieży kapitalne © JPbike

Pora na zjazd niebieskim. Tu szerokość kiery nie zmieściła się :) © JPbike

Gnając w dół nie było łatwo. Technika panie, technika :) © JPbike
Po zjechaniu niebieskim do Rzek czas na długi i łagodny podjazd również niebieskim wzdłuż Kamienickiego Potoku.
Po drodze trafiły się niefajne niespodzianki ...

Tu był most. Przeprawiałem się hardcorowo że ta para była pod wrażeniem :) © JPbike

Druga bezmostowa przeszkoda. Grube tu szkody po ulewach © JPbike

Na Przełęczy Borek (1009 m). W całych Gorcach postawili sporo takich stojaków :) © JPbike
W trakcie przerwy na powyższej przełęczy zauważyłem tymczasową tabliczkę informującą że odcinek niebieskiego którym właśnie jechałem jest zamknięty do odwołania ... Stąd te hardcorowe przeprawy przez potok. Mijałem nawet dwie koparki i trzy stojące terenówki z szyldem Gorczańskiego Parku Narodowego. Poza tym była godzina 15 i szybko stwierdziłem że zaplanowanej trasy nie zrobię, obiadu dziś nie będzie. Zależało mi tylko na zdobyciu Turbacza - zatem dalsza jazda to miłe górskie szerokie dukty fajnie poprowadzone na zboczu gór (czerwony szlak rowerowy).

Fragment kamienistego zjazdu (szlak rowerowy). Wytelepało nieźle :) © JPbike

Stacja narciarska na Tobołczyku (966 m) © JPbike

Fragmencik podjazdu czerwonym po grzbiecie gór na Turbacz © JPbike

Na wysokości 1200 m © JPbike

Szczyt Turbacza (1310 m) zdobyty :) © JPbike
Jakby co - Turbacz na rowerze właśnie zdobyłem po raz drugi - wcześniej atakowałem szczyt 13 lipca 2008 :)

Schronisko pod Turbaczem. Było piwko za 9 zeta :) © JPbike

Na rozległej Hali Długiej © JPbike

Tu powinno widać tatrzańskie szczyty, ale za dużo chmur nasłali © JPbike

Teraz już tylko zjazd, trochę techniczny na Przełęcz Knurowską (846 m) © JPbike

No i dotarłem do bazy. Udany trip MTB był, mimo szlifów na nogach i zniszczenia aparacika foto © JPbike
Przebieg górskiej wyrypy MTB na Relive - KLIK.
Kategoria do 100 km, w górach, wysokie szczyty
Niedziela, 22 lipca 2018 • dodano: 23.07.2018 | Komentarze 6
Siódmy kaczmarkowy start. Tym razem w górach, przy stacji narciarskiej na Łysej Górze koło Dziwiszowa. Ciężki miałem tydzień, w roboczych dniach nie udało się zrobić żadnego treningu, tradycyjnie już przez przetyranie pracą. Do tego prócz mnie żaden z teamowych kumpli nie dał rady wybrać się na ten jedyny w 100% górski maraton u Kaczmarka.
Ponieważ ja właśnie zaczynam upragniony górski urlop zarówno z góralem i szosówką, więc dojazd solo i bezpośrednio z Wielkopolski (niecałe 4h jazdy). Okazało się że źle zorganizowałem czas - w efekcie na miejsce dotarłem na 40 min. przed startem i nici z rozgrzewki, czyli tragiczna mieszanka braku systematycznych treningów, niewyspania, zmęczenia podróżą i nieobecności reszty teamowiczów powodowała że stojąc na samym tyle tłocznego (!) 2 sektora jakoś nie miałem chęci do ścigania, ale skoro tu już jestem to muszę jechać.
Trasa w Dziwiszowie, zresztą znana mi z zeszłego roku wyróżnia się na tle pozostałych kaczmarkowych ścigów znacznie krótszym dystansem - w przypadku giga to niespełna i „zaledwie“ 60 km, za to przewyższenie sięgające 2400 m to już coś dla prawdziwych górskich kolarzy :).
No to start. Na początek ... kilometrowy podjazd i już mamy 100 m przewyższenia :). Jakoś jedzie mi się nieźle i od razu zaczynam wyprzedzać. Zamontowanie na górskie kręcenie przedniej przerzutki i „blacików“ 32/22 szybko okazuje się dla mnie strzałem w dziesiątkę - na wyższej kadencji lepiej mi się podjeżdża :). Pierwszy zjazd - na razie nie szaleję, jedziemy jeden za drugim, bo tutejsze górskie fragmenty zjazdowe nie są zbyt szerokie i usiane zdradliwymi niespodziankami w postaci pokaźnych korzeni, poopadowej nawierzchni, kolein, luźnych kamieni, kałuż, patyków, gałęzi, no i niewiadomo co czyhało na trawiastych łączkach. Żeby nie było - już na pierwszych zjazdach zauważam gleby, braki w technice u rywali - przez to oczywiście przebijam się do przodu. Po dojechaniu do znajomego, dość długiego szerokiego szuterka podjazdowego stawka znów się zrównuje. Gdy tylko dokręcamy do miejsca gdzie w zeszłym roku był rozjazd to okazuje się że trasa jest zmieniona - pozbawiona morderczego i trawiastego podjazdu pod szybowisko, no i pętlę giga poprowadzili na odrębnym i niepowtarzalnym fragmencie - prawie jak u Golonki, czyli zmiana trasy wyszła na duży plus.
Jadąc dalej, miałem trochę tasowań - tzn. rywale lepiej lub równo radzili na „łatwych“ odcinkach, a ja od razu ich łykałem na technicznych odcinkach :). Raz zaliczyłem glebkę w błotnej kałuży :). Najbardziej w pamięci utknął pewien arcytechniczny, stromy zjazd po luźnych kamieniach i z koleinami - zjechałem z bananem na twarzy i przy tym załatwiając kilka osób :). W miarę zbliżania się do rozjazdu zaliczałem kolejne lepsze momenty - niemało wiary (głównie ci z mega) powyprzedzałem na ciężkich podjazdach i zjazdach, że zrobiło się pusto za mną. Po skręceniu na dodatkową pętlę giga wiadomo - klasyczna samotność długodystansowca. Trasa prowadziła przez wspomniane szybowisko, tyle że podjeżdżane od innej, dzikiej strony z dodatkiem znanego i super widokowego zjazdu do Jeżowa Sudeckiego. W końcu, po przejechaniu ze 40 km dopada mnie pokaźne odcięcie, zresztą po braku treningów i niewyspania mogłem się tego spodziewać. W efekcie podjazd od Jeżowa w większości robię z buta, chwilami zerkając na licznik, na procenty nachylenia - min 10%, max 18% ... Na szczycie mikro bufet - obsługująca go miła para emerytów mnie ratuje bananami, arbuzami i 3 butelkami wody - pomogło do czasu kolejnego odcięcia, czyli do połowy kolejnego długiego podjazdu - byłem już trupem, że na minutkę stanąłem by złapać normalny oddech i spożyć ostatniego z pięciu teamowych żeli. Włócząc się dalej, raz było butowanie, raz kręcenie głównie siłą woli, marzyłem tylko o dotarciu do mety. No i cały czas dziwiło mnie że nikt mnie nie dogania - czyżbym był ostatnim? na pewno nie, bo motocykla zamykającego stawkę ani widu, ani słychu. Do mety, ulokowanej na szczycie oczywiście w końcu dotarłem mocno dobity, ale jeszcze równo stojący na nogach :). Szybki owocowy bufet, rzut oka na kartkę z wynikami giga - prawie 2 godziny straty do zwycięzcy open i ostatni (niedekorowany) w M4 mówią same za siebie. Po tym czym prędzej zwiałem do auta i spadam urlopować :)
39/41 - open giga
8/8 - M4
Foto by Piotr Łabaziewicz

Słabe i mało górskie ujęcie wyszło, tak jak mój marny wynik © JPbike
Re-transmisja z przebiegu trasy giga na Relive - KLIK.
Kategoria dzień wyścigowy, Kaczmarek Electric, maratony, w górach
Niedziela, 6 maja 2018 • dodano: 10.05.2018 | Komentarze 7
No i drugi dzień górskiego kręcenia. Ponownie mieliśmy fantastyczną pogodę, z dodatkiem przyjemnego chłodka - w sam raz na porządne podjazdy. Po studiowaniu mapy początkowo zaplanowaliśmy najpierw ponowne odnalezienie wspomnianych wczoraj singli (udane), później do akcji wkroczyły spontaniczne pomysły z racji ograniczonego czasu - zaliczyliśmy konkretny podjazd i zjazd niebieskim, mieliśmy pitstopik w Kamienicy, był przelot szlakami w stronę Przełęczy Płoszczyna (817 m), oraz znane mi z 1 i 2 etapu Sudety MTB Challenge odcinki podjazdowe na Przełęcz Suchą (1002 m) i Czernicę (1083 m).

Chwilunia postoju na naładowanie widoczków :) © JPbike

W końcu nówki single do mtb odnaleźliśmy © JPbike

Szacunek za wykonaną pracę - płynnie się tędy pomyka © JPbike

Zakrętasów, zawijasów tu mnóstwo © JPbike

W wyższych partiach single jeszcze w budowie © JPbike
Krótko podsumowując single - zaliczyliśmy je zarówno pod górę, jak i w dół (w sumie ze 6 km). Dla nas, rasowych MTB-owców to była łatwizna i obaj stwierdziliśmy że to będą ścieżki dla każdego kto jeździ na góralu, prawie jak na tych pod Świeradowem - KLIK do relacji.

Przerwa na lokalny i rzemieślniczy trunek :) © JPbike

Kolejny podjazd. Miły wąwozik © JPbike

Wspinaczka niebieskim szlakiem na Przełęcz Suchą (1002 m) © JPbike

Atakujemy czerwonym szczyt Czernicy © JPbike

Kulminacja wysokościowa dnia © JPbike

Wieża widokowa na szczycie Czernicy (1083 m) © JPbike

Widoczki z wieży kapitalne © JPbike

Przed długim zjazdem do Stronia żółwik za udane dwa dni w górach musi być :) © JPbike
W trakcie zjeżdżania żółtym szlakiem na szerokim szuterku, jeszcze w górnych partiach jakiś spory patyk gruby na 2 cm i długi na 25 cm wkręcił się w moje tylne koło, cud że żadna szprycha ani hak nie poszły, tylko po wyjęciu badyla cosik tylne koło ciężko się kręciło, myślałem że hamulec ociera, ale okazało się że piasta kręci z oporem i kaseta luźno się trzyma - prowizorycznie poluzowałem ośkę i bez szaleństw zjechałem do Stronia Sląskiego, tam przerwa na lodziki i na koniec górskiej wyrypy został nam do pokonania 5 km asfaltowy podjazd do Siennej, odświeżenie się i czas wracać do Wielkopolski. To był udany weekend w górach.
Re-transmisja z przebiegu górskiej trasy na Relive - KLIK
Kategoria do 100 km, w górach, w towarzystwie
Sobota, 5 maja 2018 • dodano: 08.05.2018 | Komentarze 9
Zagadałem się z Dawidem na wspólny wyjazd w GÓRY. No to do wysoko położonej noclegowni w Siennej sprawnie zajechaliśmy w piątek późną porą, powitanie z Wojtkiem i jego rodzinką, po tym czas spać.
Nogi nasze aż paliły się do upragnionego górskiego kręcenia od rana :)
Po obmyślaniu trasy i dyskusją z josipem zdecydowałem że tegoż dnia z piękną słoneczną pogodą i temperaturą na poziomie 15°C zrobimy konkretną górską wyrypę. Padł pomysł że najpierw skoczymy obczaić nowo powstające single do mtb w okolicy, po tym zrobimy atak na Śnieżnik (1425 m) i następnie udamy się na graniczny zielony szlak, dalej w zależności od stopnia zmęczenia podejmiemy dalsze decyzje co do trasy, czyli pełen górski spontan.
Na dzień dobry mieliśmy konkretny asfaltowy podjazd na Janową Górę - dał nam popalić. W poszukiwaniu wspomnianych singli jakoś wyszło tak że pobłądziłem z nawigowaniem - w efekcie po 5 km kręcenia (kilka razy w górę i w dół) wylądowaliśmy w tym samym miejscu gdzie zaczynaliśmy poszukiwania i odpuściliśmy :)

Miły szuterek podjazdowy w stronę Śnieżnika © JPbike

Przerwa na czeski Opat na Hali pod Śnieżnikiem © JPbike

Atak szczytowy. Nie było łatwo :) © JPbike

Bardzo bym chciał tędy podjeżdżać, ale niestety ... :) © JPbike

Końcówka na szczęście jest podjeżdżalna. Turystów tam sporo © JPbike

Na Śnieżniku. Arcywidokowo tam :) © JPbike

Zaczynamy zjazd zielonym granicznym. Ale widoczki ... :) © JPbike

To ja w swoim żywiole :) © JPbike

Nie wszędzie dało się zjeżdżać, taki urok mountainbikerowania © JPbike

Gdzieś tam wysoko było nam wesoło :) © JPbike

Fajna i stara kładka © JPbike

Po przerwie na Przełęczy Płoszczyna (817 m) jazda dalej. Trza było pokonać stromą ścianę © JPbike

Fajny singielek na wysokości ponad 1000 m. Jest fajnie :) © JPbike

Zjazd zielonym w stronę Bielic to Pure MTB :) © JPbike

Pięknie tam że musiałem się zatrzymać :) © JPbike
Po zjechaniu do Bielic udaliśmy się "niestety" asfalcikiem do Stronia Śląskiego na pyszną pizzę i piwko. Po tym czas na podjazd czerwonym szlakiem na Przełęcz Puchaczówka, zresztą znanym mi z tutejszego golonkowego maratonu (2012) i pierwszego etapu Sudety MTB Challenge (2016).

Spotkanie z klasykiem motoryzacji w Stroniu Śląskim © JPbike

Na Przełęczy Puchaczówka (864 m) zdarli asfalt ... © JPbike

Na koniec był uphill na Przekaźnik na Czarnej Górze (1133 m) i hardcorowy zjazd czerwonym © JPbike
No i został nam już tylko zjeździk do noclegowni, a tam chłodne browarki czekały :)
Podsumowując - to był bardzo udany górski terenowy wypad !
Re-transmisja z przebiegu górskiej trasy na Relive - KLIK.
Kategoria do 100 km, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Środa, 20 września 2017 • dodano: 20.09.2017 | Komentarze 3
W sobotę kolejny wyścig - kultowe już Michałki (100 km), zatem będąc na urlopie w górach czas zrobić ostatni porządny trening - padł pomysł na długi (12 km) podjazd na Przełęcz Okraj, ponoć asfaltem od strony Kowar jeszcze nie wspinałem się.
Start o 10:16, chłodek na poziomie poniżej 10°C. Ów podjazd wszedł spoko i nie zrobił na mnie wrażenia, max nachylenie nie przekroczyło 7% (średnia 17.5 km/h). Za to zjazd okazał się bardzo zimny, podkoszulek z długim, bluza i nogawki 3/4 ledwo mnie ochroniły przed wychłodzeniem. Na ostatnich km postanowiłem się trochę rozgrzać na wąskich uliczkach podjazdowych w Ścięgnach i Karpaczu.

W Karkonoszach pochmurna i chłodna aura, trenować trzeba póki wolne © JPbike

Okraj kolejny raz zdobyty, zaraz pora na (zimny) zjazd © JPbike
Wtorek, 19 września 2017 • dodano: 19.09.2017 | Komentarze 2
Rano "regeneracyjny" basen - poza pływaniem były bąbelki, solanki, borowiny, spirala, sztuczna fala i frajda w postaci zjeżdżalni.
Na rower wyszedłem po 13-tej. W planie miałem częściowy objazd trasy Karpacz MTB Marathon 2010 - po podjechaniu do Karpacza Górnego i skręceniu na właściwy teren szybko okazało się że nie nadążam za wgranym starym trackiem gps i w efekcie zjechałem w dół nie tą ścieżką. Olałem pierwotny plan i postanowiłem zrobić tytułowy trening po okolicznych porządnych górach. Poszło sprawnie, wypychu przy max 28% nie brakowało. Ogólnie moja technika na PURE MTB ma się doskonale :)

Ach te karkonoskie szuterki - ja wręcz je uwielbiam :) © JPbike

Zjazd sławnym zielonym do Borowic po kamolcach wielkości AGD i RTV :) © JPbike

Sezon zimowy tuż, tuż, saneczkarze nie próżnują © JPbike
Poniedziałek, 18 września 2017 • dodano: 18.09.2017 | Komentarze 8
Zaległy urlop, który spędzam w Karkonoszach.
Na te kilka dni zabrałem w góry swoje dwa rumaki - górala i szoskę.
Wczoraj udany wyścig więc dziś czas na tytułowy trip po okolicznych górkach, przełęczach, wioskach, miasteczkach, wśród lasów i pól, no i najważniejsze - widoczków. Ruszyłem o 10:30, pogoda dopisała - dużo słońca i znośny chłodek (13°C). Pętla jaką zaplanowałem to kurs kolejno przez Rudawy Janowickie, Pogórze Kaczawskie, Kapella, Jelenia Góra i podnóże Karkonoszy.

Ruszam na podgórskie (z górkami też) rozjazdowe szosowanie © JPbike

Główny deptak w Kowarach © JPbike

W Kowarach jest pełno poniemieckich architektonicznych budynków, w różnym stanie © JPbike

Nie ma to jak boczne podgórskie asfalciki. Tu natrafiłem na fragmencik grabkowego ścigu © JPbike

Panoramka na prawie całe Karkonosze delikatnie zasłonięta przez dwie górki (skojarzenia...) :) © JPbike

Pałac (mocno zaniedbany) w Wojcieszowie © JPbike

Łysa Góra w tle. Tam ścigaliśmy się u Kaczmarka miesiąc temu © JPbike

Na Rynku w Jeleniej Górze © JPbike