top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177234.97 km
- w tym teren: 64392.10 km
- teren procentowo: 36.33 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 323d 19h 08m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w górach

Dystans całkowity:19097.61 km (w terenie 8931.00 km; 46.77%)
Czas w ruchu:1138:25
Średnia prędkość:16.74 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:248850 m
Maks. tętno maksymalne:179 (102 %)
Maks. tętno średnie:166 (94 %)
Suma kalorii:3943 kcal
Liczba aktywności:294
Średnio na aktywność:64.96 km i 3h 53m
Więcej statystyk
  • dystans : 204.04 km
  • czas : 09:19 h
  • v średnia : 21.90 km/h
  • v max : 75.31 km/h
  • podjazdy : 2551 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Dookoła Tatr

    Piątek, 26 lipca 2019 • dodano: 06.08.2019 | Komentarze 6


    Pomysł pokonania szosowej trasy wokół Tatr zrodził się w trakcie całodniowego wypadu z Drogbasem jesienią 2012 na słowacką Kralovą Holę. No to poczytałem trochę o tej trasie, przejrzałem tracki gps i pozostało jedynie znaleźć na to czas. Tak się złożyło że w tym tygodniu miałem urlop i po zagadaniu się z Anią i Jarkiem wyruszyłem spontanicznie na kilkudniowy pobyt w okolice Tatr.

    Moi towarzysze również zabrali swoje szosówki, ponoć też od dawna byli chętni na takie długodystansowe szosowe wyzwanie wokół tatrzańskich szczytów. No to po śniadaniu ruszyliśmy po 8 rano spod Murzasichla. Pierwsze km nie były łatwe - a to podjazd, a to spory ruch zmotoryzowanych turystów udających się wiadomo gdzie. Po wjechaniu do Słowacji kręciło się trochę lepiej, ale i tak z racji szczytu sezonu trafił się nam niemały ruch aut, no i roboty drogowe też były - trzeba było się skupiać na jeździe. Po pierwszej dłuższej przerwie zrobiło się dość gorąco i to mimo sporej wysokości. Dalsze km przebiegły spoczko - a to widoczki, a to podjazdy i zjazdy ze znośnym nachyleniem, ruch raz mniejszy, raz większy. No i niestety trafił się nam incydent ze słowackim kierowcą - jeden taki nie wiedzieć czemu nagle się zatrzymał tuż przed nami, widocznie przeszkadzała mu nasza jazda obok siebie mimo że miał cały wolny lewy pas. Natomiast południowo-zachodni odcinek szosy biegnie przez cywilizowane rejony, co za tym idzie mniej przyjemny. Po jakimś czasie pojawiły się wątpliwości czy zdołamy pokonać całą trasę za widna - nawigacja w moim liczniku pokazywała coraz późniejszą godzinę dotarcia do miejsca startu. W końcu ja, jako główny sprawca wycieczki, na 130 km decyduję się na odłączenie od ekipy, by nie zamęczać ich dalej i udam się po auto. I tak dalej te pozostałe ponad 70 km pokonałem sam - łatwo nie było, bo kolejne podjazdy czekały. Pod noclegownie zajechałem tuż przed 21-tą, szybki wskok do auta i po 22-tej zgarnąłem w słowackiej mieścinie Anię, Jarka i ich szosówki i tak już spoko wróciliśmy do Murzasichla. Mimo wszystko wypad wokół Tatr w moim wykonaniu uważam za udany - zapewne powtórzę, ale w mniej turystycznym terminie.

    Odcinek do granicznej Łysej Polany - wiadomo skąd ten korek
    Odcinek do granicznej Łysej Polany - wiadomo skąd ten korek © JPbike

    To już po słowackiej stronie. Ładnie tam :)
    To już po słowackiej stronie. Ładnie tam :) © JPbike

    Tylko pomykać wsród tatrzańskich szczytów
    Tylko pomykać wśród tatrzańskich szczytów © JPbike

    Przerwa w Tatrzańskiej Łomnicy
    Przerwa w Tatrzańskiej Łomnicy © JPbike

    Moi towarzysze na trasie
    Moi towarzysze na trasie © JPbike

    Panoramka na Niżne Tatry z Kralovą Holą w tle
    Panoramka na Niżne Tatry z Kralovą Holą w tle © JPbike

    Kolejne kilometry, kolejne widoczki
    Kolejne kilometry, kolejne widoczki © JPbike

    Fajna szopa, w sam raz na kanapkę :)
    Fajna szopa, w sam raz na kanapkę :) © JPbike

    W trakcie długiego zjazdu
    W trakcie długiego zjazdu © JPbike

    Południowo-zachodni odcinek trasy jest mniej ciekawy, ale ja nie narzekam :)
    Południowo-zachodni odcinek trasy jest mniej ciekawy, ale ja nie narzekam :) © JPbike

    Zachodni kraniec trasy - zaraz będzie długi podjazd
    Zachodni kraniec trasy - zaraz będzie długi podjazd © JPbike

    Zabrakło mi picia, więc... :)
    Zabrakło mi picia, więc... :) © JPbike

    Dotarłem do granicy, do noclegowni jeszcze mam daleko
    Dotarłem do granicy, ale do noclegowni jeszcze mam daleko... © JPbike





  • dystans : 104.01 km
  • teren : 99.00 km
  • czas : 06:07 h
  • v średnia : 17.00 km/h
  • v max : 54.68 km/h
  • hr max : 169 bpm, 96%
  • hr avg : 142 bpm, 80%
  • podjazdy : 2951 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Ultra Giga Bike Maraton - Szklarska Poręba

    Sobota, 6 lipca 2019 • dodano: 07.07.2019 | Komentarze 3


    W ramach sprawdzenia swojej górskiej formy przed etapówką Sudety MTB Challenge wybrałem się na to wyzwanie MTB - 100 km Ultra Giga Maraton organizowany przez Grabka. Dojazd do Szklarskiej Poręby bezpośredni (pobudka o 4 rano). Na miejscu panowała idealna do ścigania pogoda - sucho, słonecznie, ani za ciepło, ani za zimno.

    Już od dłuższego czasu Karkonosze są dla mnie drugim domowym podwórkiem, zatem po spojrzeniu na przebieg trasy w dużej mierze wiedziałem czego się spodziewać - było dosłownie wszystko co powinno być na prawdziwym długodystansowym maratonie MTB.

    Czasu na rozgrzewkę brakło (ledwo 2 km). Spotkałem teamowego kolegę - Staszka, jak i kumpla ze Śląska - Adama. Start najdłuższego dystansu mieliśmy o 10, zatem w sektorze panował pełny luz, zupełnie jak za czasów świetności golonkowego cyklu MTB Marathon.
    Po ruszeniu stawki, pod górę na stoku narciarskim idzie mi przeciętnie, z trudem łapię swój rytm. Następuje długotrwała i dość szybka jazda po szerokich szuterkach - w mojej części stawki nic specjalnego nie dzieje się, są małe tasowania i tworzenie/rozpadanie grupeczek. Po skręcie na pierwszy długi podjazd - w stronę Dwóch Mostów stwierdzam że nie jedzie mi się najlepiej - nie daję rady dojść rywali przede mną, paru mnie wyprzedza, ale spoko, bo wiem że przed nami jeszcze bardzo długa trasa. Przed szczytem zaskoczenie i to spore, bo mamy skręt na bardzo trudny technicznie zjazd po gęsto usianych kamieniach - nie wiedziałem że Grabek w końcu się skusi na taki hardcorowy zjazd znany z golonkowego maratonu w Karpaczu. W moim przypadku zaskoczenie i brak złapania rytmu MTB spowodowało że zaliczam tam glebkę ze szlifem na kostce, po czym kawałek decyduję nie ryzykować i schodzę pieszo. Dalszą cześć trudnego zjazdu pokonuję w siodle - nie było łatwo i ciężko było się skupić na lawirowaniu góralem między kamieniami. Po zjechaniu kolejne zaskoczenie - wjeżdżamy na dość długi odcinek nowo powstałych krętych i lekko podjazdowych singli do MTB zwanych „Olbrzymy“ - fajna sprawa, chociaż ubita i wertepiasta nawierzchnia nie ułatwiała sprawy w szybkim pomykaniu tędy. Jadąc tamtędy, cały czas utrzymuję pozycję w stawce. Po pokonaniu kilku odcinków wspomnianych singli i zjechaniu do Jagniątkowa, na asfaltowym zakręcie zauważam że w przednim kole ubyło ciśnienia, ale da się jechać. No i na tamtejszym podjeździe wyczuwam że zaczynam łapać swój rytm MTB i wyprzedzanko rozpoczęte. Problemik w tym że powietrze z opony nadal schodzi, mleczko nie chce uszczelnić, zatem robię pit stop na szybkie dopompowanie. Ujechałem ledwo 2 km i znów muszę dopompować, mając nadzieję że będzie OK, ale niestety na 40 km trasy, po pokonaniu korzeniastej ścianki podjazdowej staję i decyduję się na założenie dętki, pierwszy raz od czasu przejścia na mleczko uszczelniające. Założenie i napompowanie poszły sprawnie i ze spokojem, w tym czasie ponad 10 rywali mnie mijało, w tym Adam i Staszek. W sumie przez te 3 postoje straciłem 15 minut. Po ruszeniu jedzie się ciut lepiej, trasa mnie znów zaskakuje - wiele odcinków jest dla mnie nowych, np. na szczycie jakiegoś urwiska, po ścieżce na zboczu wzdłuż rzeki Kamiennej. No i się zaczęło odrabianie strat - średnio co kilka/kilkanaście minut kogoś doganiam i wyprzedzam, ale dla każdego rywala mam szacunek, bo to ultra giga to wyzwanie które się długo pamięta. Na 47 km skręt na 2 rundę giga - i tak jeszcze raz przyszło nam pokonać 40 km rundę - esencję karkonoskiego MTB. Jadąc tamtędy byłem już rozkręcony na maxa, czułem się jak rybka w wodzie, pilnowałem picia i spożywania żeli Unit w odpowiednim czasie, niektórzy wyprzedzani (w tym Staszek) próbowali mi siadać na kole - żaden nie wytrzymał mojego tempa podjazdowego. Po wjechaniu na powrotny odcinek w stronę mety (m.in 7 kilometrowy podjazd) nadal kogoś z giga dochodziłem, w tym kolegów którzy mijali mnie jak robiłem pierwsze dopompowanie, czyli pit stopowe straty odrobione :). Na parę km przed metą znowu trasa zaskakuje i zaczyna troszkę dobijać - co chwila mieliśmy coś w stylu „jeszcze jeden podjazd“ :). Gdy na liczniku pojawiła się cyfra 99 km to czułem już zmęczenie, zaczęła mnie łapać delikatna kolka wysiłkowa, musiałem zwolnić. Na 500 m przed metą doszedł mnie wyprzedzony wcześniej rywal i tak już z satysfakcją mijam końcową kreskę. Relive z ultra giga trasy.

    Po dotarciu do zaparkowanego auta przekonałem się jak wiele musiałem z siebie dać na takim ponad sześciogodzinnym wyzwaniu po górskich wertepach - od razu dolna część pleców i tyłek zaczęły boleć, były problemy ze zrobieniem przysiadów, a nogi zrobiły się jakieś skamieniałe :)

    41/85 - open ultra giga
    13/34 - M4

    Strata do zwycięzcy (Mariusz Kozak) - 1:25 godz., do M4 (Dariusz Poroś) - 57 min.
    Gdyby nie te defekty to po odjęciu straconych 15 min. byłoby 32 open i 9 M4 ...
    Kolejne cenne doświadczenia zdobyte. Ze swojej górskiej formy jestem zadowolony :)

    Foto by Datasport.
    Ja, stary maratonowy wyjadacz właśnie mija metę 100 km górskiego wyzwania na MTB :)
    Ja, stary maratonowy wyjadacz właśnie mijam metę 100 km górskiego wyzwania na MTB :) © JPbike





  • dystans : 35.83 km
  • teren : 15.00 km
  • czas : 02:14 h
  • v średnia : 16.04 km/h
  • v max : 50.55 km/h
  • podjazdy : 895 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Biskupia Kopa i Głuchołazy

    Niedziela, 9 czerwca 2019 • dodano: 10.06.2019 | Komentarze 3


    Tegoż pięknego dnia zgodnie z planem ruszyłem o 9 rano na ponad dwugodzinną górską przejażdżkę i by po raz pierwszy zdobyć tytułową 890 metrową górę, przejechać kawałek przez Czechy i troszkę pozwiedzać Głuchołazy. Natomiast Jurek udał się na swojej pięknej szosówce na wycieczkę po czeskich asfalcikach.
    W skrócie - podobało mi się i jest gdzie kręcić. Relive z trasy.

    Jest pięknie. Na tą górę właśnie jadę
    Jest pięknie. Na tą górę właśnie jadę © JPbike

    Zaczynamy wspinaczkę, początkowo łagodnie, końcówka dość stroma - max 21%
    Zaczynamy wspinaczkę, początkowo łagodnie, końcówka dość stroma - max 21% © JPbike

    Widoczek z traski. Właśnie po to się jeżdzi na MTB w góry :)
    Widoczek z traski. Właśnie po to się jeździ na MTB w góry :) © JPbike

    Szczyt zdobyty. Wieża widokowa - pozwiedzam ją innym razem
    Szczyt zdobyty. Wieża widokowa - pozwiedzam ją innym razem © JPbike

    Hardkorowy zjazd zielonym po czeskiej stronie - PURE MTB
    Hardkorowy zjazd zielonym po czeskiej stronie - PURE MTB © JPbike

    Czeski widoczek
    Czeski widoczek © JPbike

    Rzeźbienie łydek na zjazdowym asfalciku
    Rzeźbienie łydek na zjazdowym asfalciku © JPbike

    Odnowiona zabytkowa kładka w Głuchołazach
    Odnowiona zabytkowa kładka w Głuchołazach © JPbike

    Na terenie Góry Parkowej
    Na terenie Góry Parkowej "odkryłem" fajny singletrack do MTB © JPbike

    Wiejskie klimaty. Wieża kościoła w Konradowie
    Wiejskie i podgórskie klimaty. Wieża kościoła w Konradowie © JPbike

    Stąd mam ze 300m na posesję Młynarza
    Stąd mam ze 300m na posesję Młynarza © JPbike



    Kategoria do 50 km, w górach


  • dystans : 57.86 km
  • teren : 37.00 km
  • czas : 03:59 h
  • v średnia : 14.53 km/h
  • v max : 44.66 km/h
  • podjazdy : 1595 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Wyrypa MTB po Górach Sowich (2)

    Sobota, 4 maja 2019 • dodano: 06.05.2019 | Komentarze 7


    Kolejnego dnia pobytu w Górach Sowich pogoda zrobiła się odrobinkę "cieplejsza" od wczorajszej (przekroczyła 10°C), tylko że prognoza na popołudnie zapowiadała deszcz i spore ochłodzenie (sprawdziła się). Ruszyliśmy z noclegowni o 10:35. Tym razem wymyśliłem trasę prowadzącą do Srebrnej Góry i biegnącą głównie po grzbiecie gór + przejazd zjazdowym singletrackiem (trasy Enduro Srebrna Góra). Natomiast powrót mieliśmy "lżejszy" bo troszkę asfaltowy i z dodatkiem atrakcji w postaci sporych wiaduktów kolejowych. Na ostatnich km zgodnie z prognozą nastąpiło gwałtowne załamanie pogody - najpierw deszcz, spory spadek temperatury i tuż po dotarciu na kwaterę zaczął padać ... śnieg. Relive z trasy.

    Fajnie mieć od pierwszych km porządny podjazd w chłodnej aurze :)
    Fajnie mieć od pierwszych km porządny podjazd w chłodnej aurze :) © JPbike

    Po to się jeździ na MTB w góry :)
    Po to się jeździ na MTB w góry :) © JPbike

    W rezerwacie Bukowa Kalenica
    W rezerwacie Bukowa Kalenica © JPbike

    Kręcenie po grzbiecie gór to raz w dół, raz pod górę, raz hardkor, no i widoczki
    Kręcenie po grzbiecie gór to raz w dół, raz pod górę, raz hardkor, no i widoczki © JPbike

    Szałas z miłosnym akcentem :)
    Szałas z miłosnym akcentem :) © JPbike

    Przerwa ...
    Przerwa ... © JPbike

    Pomykania po grzbiecie gór c.d.
    Pomykania po grzbiecie gór c.d. © JPbike

    Początek długiego singletracka - frajda z jazdy tędy była
    Początek długiego singletracka - frajda z jazdy tędy była © JPbike

    Przy Twierdzy Srebrna Góra
    Przy Twierdzy Srebrna Góra © JPbike

    Pure MTB wokół Twierdzy Srebrnogórskiej
    Pure MTB wokół Twierdzy Srebrnogórskiej © JPbike

    Stroma ulica w Srebrnej Górze
    Stroma ulica w Srebrnej Górze © JPbike

    Na zabytkowym wiadukcie
    Na zabytkowym wiadukcie © JPbike

    Ten mały punkt na górze to ja :)
    Ten mały punkt na górze to ja :) © JPbike

    Asfalciki też były
    Asfalciki też były © JPbike

    Spore te wiadukty kolejowe (Nowa Ruda)
    Spore te wiadukty kolejowe (przed Nową Rudą) © JPbike

    Eksploracja też była
    Eksploracja też była © JPbike

    Przy kolejnym wiadukcie (Ludwikowice Kłodzkie)
    Przy kolejnym wiadukcie (Ludwikowice Kłodzkie) © JPbike

    Ostatni i ciężki podjazd. Nastało załamanie pogody i pada deszcz
    Ostatni i ciężki podjazd. Nastało załamanie pogody i pada deszcz © JPbike

    Po dotarciu do noclegowni zima wróciła :)
    Po dotarciu do noclegowni zima wróciła :) © JPbike





  • dystans : 85.11 km
  • teren : 63.00 km
  • czas : 05:44 h
  • v średnia : 14.84 km/h
  • v max : 60.85 km/h
  • podjazdy : 2416 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Wyrypa MTB po Górach Sowich (1)

    Piątek, 3 maja 2019 • dodano: 05.05.2019 | Komentarze 4


    Tegoż dnia zgodnie z planem postanowiliśmy że zrobimy konkretny górski trip. Padł pomysł na pokonanie zielonego szlaku MTB autorstwa Strefy MTB Sudety. Start spod kwatery o 11:15, pogoda średnia i chłodna (6°C). Szczegółowo nie ma co się rozpisywać - poza chłodną aurą kręcenie po górskim terenie mieliśmy takie jakie chcieliśmy - było dosłownie wszystko co rasowy kolarz górski musi zaliczyć.
    Relive z porządnej trasy MTB.

    W drodze na Wielką Sowę była troszkę mglista aura
    W drodze na Wielką Sowę aura troszkę mglista © JPbike

    Na szczycie dużo wiary i ... prószyło śnieżynkami
    Na szczycie dużo wiary i ... prószyło śnieżynkami © JPbike

    Widoczek ze zjazdu do Walimia
    Widoczek ze zjazdu do Walimia © JPbike

    Fajne oznaczenia trasy maratonu
    Fajne oznaczenia trasy maratonu © JPbike

    Zjazd do Walimia
    Zjazd do Walimia © JPbike

    Odwiedziliśmy Bike Park MTB w Walimiu - frajda była :)
    Odwiedziliśmy Bike Park MTB w Walimiu - frajda była :) © JPbike

    Typowo MTB-owski widoczek
    Typowo MTB-owski widoczek © JPbike

    Grube te procenty zjazdowe
    Grube te procenty zjazdowe © JPbike

    Cesarskie Skały
    Cesarskie Skały © JPbike

    Zjeżdżamy do Głuszycy
    Zjeżdżamy do Głuszycy © JPbike

    Strasznie stromy podjazd - max 23%
    Strasznie stromy podjazd - max 23% © JPbike

    Takie ciężkie wspinaczki my to lubimy :)
    Takie ciężkie wspinaczki my to lubimy :) © JPbike

    Długi i fajny singletrack - Rybnicki Grzbiet
    Długi i fajny singletrack - Rybnicki Grzbiet © JPbike

    Singletracka c.d.
    Singletracka c.d. © JPbike

    Micor napiera w swoim żywiole
    Micor napiera w swoim żywiole © JPbike

    Kolejny długi podjazd zaliczony - na Rogowiec (870 m)
    Kolejny długi podjazd zaliczony - na Rogowiec (870 m) © JPbike

    Na szczycie Turzyna (895 m). Powalone słupy to szkody po huraganie
    Na szczycie Turzyna (895 m). Powalone słupy to szkody po huraganie © JPbike

    Polanka w okolicy Andrzejówki
    Polanka w okolicy Andrzejówki © JPbike

    Na granicznym odcinku - też fajnym
    Na granicznym odcinku - też fajnym © JPbike

    Na ostatnich km wyszlo piękne późnopopołudniowe słońce
    Na ostatnich km wyszlo piękne późnopopołudniowe słońce © JPbike





  • dystans : 11.84 km
  • teren : 9.00 km
  • czas : 00:58 h
  • v średnia : 12.25 km/h
  • v max : 51.57 km/h
  • podjazdy : 499 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Sowiogórska rozgrzewka

    Czwartek, 2 maja 2019 • dodano: 05.05.2019 | Komentarze 3


    Majówki z rowerem czas zacząć. Podobnie jak rok temu - i tym razem udałem się wraz z Dawidem w góry, a dokładnie w rejon Gór Sowich, do Sokolca. Noclegownię mieliśmy jak za czasów PRL - komunistyczny duży budynek, nawet wnętrza są z tamtej epoki.

    Po dotarciu i krótkim odpoczynku, po 19-tej udaliśmy się pokręcić rozgrzewkowo na najwyższą górę w okolicy - Wielką Sowę (1014 m). Wspinaczka szła nam sprawnie, mimo że lekko zabłądziliśmy, jak i nierzadko miękka nawierzchnia dawała nam w kość. Górny fragment pokonywaliśmy po strzałkach maratonu (5 maja jest tu wyścig). Po dotarciu na szczyt krótki postój i zaczynamy zjazd przy zapadających ciemnościach - lampki oczywiście mieliśmy. Nie brakowało hardkora zjazdowego (żółty szlak). Po dokręceniu do asfaltu już tylko krótki podjazd na przełęcz i bardzo szybki zjazd do kwatery. Relive z trasy.

    Na szczycie Wielkiej Sowy. Ja zadowolony bo jestem w górach :)
    Na szczycie Wielkiej Sowy. Ja zadowolony bo jestem w górach :) © JPbike





  • dystans : 74.64 km
  • czas : 03:54 h
  • v średnia : 19.14 km/h
  • v max : 51.45 km/h
  • hr max : 160 bpm, 90%
  • hr avg : 123 bpm, 69%
  • podjazdy : 1287 m
  • rower : Sztywna Biria
  • #Festive500 (8) - zrobione :)

    Poniedziałek, 31 grudnia 2018 • dodano: 01.01.2019 | Komentarze 4


    Nazajutrz ostatniego dnia 2018 roku w Złotym Stoku przywitała nas piękna słoneczna pogoda, delikatny mrozik, no i w wyższych partiach gór spadło troszkę śniegu. Zaplanowałem ze 4 godzin kręcenia i musi być minimum 71 km by zrealizować to #Festive500. Ruszyliśmy o 10:55. Na początek kurs w stronę czeskiej granicy i trochę jazdy po miłych asfalcikach u naszych południowych sąsiadów. Jak tylko zaczynaliśmy długi podjazd na Przełęcz Lądecką to im wyżej, tym śniegu więcej. Dało się jednak spoczko kręcić po białym i śliskim jak na starych wyjadaczy MTB przystało. I tak kolejno dotarliśmy do Lądka Zdrój, Stronia Śląskiego, Kletna, Janowej Góry (ilość śniegu taka że było ciekawie), Siennej i powrót przez Przełęcz Jaworową. W sumie wyszedł nam bardzo udany treningowo dzień w górach. No i swoje drugie Rapha #Festive500 zrobione - w sumie od Wigilii do Sylwestra wykręciłem 504 km i czas by otrzymać kolejną naszywkę :). Relive.



    To w Czechach. Jest pięknie :)
    To w Czechach. Jest pięknie :) © JPbike

    Zaczynamy długi podjazd. Jak tu ładnie :)
    Zaczynamy długi podjazd. Jak tu ładnie :) © JPbike

    Co z tego że ślisko? Dla mnie takie warunki to normalka :)
    Co z tego że ślisko? Dla mnie takie warunki to normalka :) © JPbike

    Im bardziej nabieraliśmy wysokości, tym śniegu więcej
    Im bardziej nabieraliśmy wysokości, tym śniegu więcej © JPbike

    Zima w pełni. Brakowało mi tego :)
    Zima w pełni. Brakowało mi tego :) © JPbike

    Na Przełęczy Lądeckiej (665 m)
    Na Przełęczy Lądeckiej (665 m) © JPbike

    Śniegu w dniu 31 grudnia 2018 niewiele, ale jest :)
    Śniegu w dniu 31 grudnia 2018 niewiele, ale jest :) © JPbike

    My w Lądku Zdrój
    My w Lądku Zdrój © JPbike

    W drodze do Kletna (1)
    W drodze do Kletna (1) © JPbike

    W drodze do Kletna (2)
    W drodze do Kletna (2) © JPbike

    W drodze na Janową Górę było ciekawie
    Na podjeździe na Janową Górę było ciekawie © JPbike

    Kręcić trzeba skoro to droga rowerowa :)
    Kręcić tędy trzeba skoro to droga rowerowa :) © JPbike

    Krzyżówka na Janowej Górze (840 m). Tam w oddali Czarna Góra
    Krzyżówka na Janowej Górze (840 m). Tam w oddali Czarna Góra © JPbike


    Natomiast o północy znad noclegowni w Złotym Stoku mieliśmy taki oto widok :)
    Szczęśliwego Nowego Roku !
    Szczęśliwego Nowego Roku ! © JPbike




  • dystans : 46.09 km
  • czas : 02:09 h
  • v średnia : 21.44 km/h
  • v max : 55.47 km/h
  • hr max : 162 bpm, 91%
  • hr avg : 133 bpm, 75%
  • podjazdy : 846 m
  • rower : Sztywna Biria
  • #Festive500 (7)

    Niedziela, 30 grudnia 2018 • dodano: 30.12.2018 | Komentarze 4


    Na kilka ostatnich dni 2018 roku wyskoczyłem z Jarkiem w góry do Złotego Stoku. W trakcie dojazdu obaj zastanawialiśmy się czy to normalne że pod koniec grudnia na dachu mej fury są rowery zamiast nart :). No i trafiło się nam świetne miejsce noclegowe - wysoko położone i z arcywidoczkiem, w sam raz na sylwestrową noc, do tego właścicielka widocznie lubi kolarzy, skoro tyle nam opowiedziała przy kawie o okolicy, trasach rowerowych, itp :).

    W dniu przyjazdu (sobota) nie wyszło jakieś rowerowanie, za to był parokilometrowy trekking po mokrym szlaku i przy zapadającym zmroku. Nazajutrz przywitała nas deszczowa aura i max 3°C, trudno, kręcić trzeba póki wolne i muszę zrobić w dwa dni te brakujące 120 km do zrealizowania #Festive500. Plan na trasę miałem ambitny - najpierw krajówką nr. 46 do Kłodzka (ruch znośny), później boczną drogą do Bystrzycy Kłodzkiej i stamtąd atak na Puchaczówkę (864 m) i Jaworową (707 m), ale ... po dokręceniu do Kłodzka (Drogbas zerwał łańcuch, był pit-stop) ciągle padało, zmokliśmy i wychłodziliśmy się tak że zapadła decyzja o powrocie po swoich śladach - po dokręceniu do cieplutkiej noclegowni obaj stwierdziliśmy że to była słuszna decyzja bo wiadomo - zdrowie najważniejsze. Relive.



    Warunki w górach w dniu 30 grudnia niespecjalnie rowerowe :)
    Warunki w górach w dniu 30 grudnia niespecjalnie rowerowe :) © JPbike

    Na Przełęczy Kłodzkiej (485 m). To tu mieliśmy jeden z etapu MTB Challenge do Barda
    Na Przełęczy Kłodzkiej (485 m). To tu mieliśmy jeden z etapów MTB Challenge do Barda © JPbike

    Na Moście Gotyckim w Kłodzku
    Na Moście Gotyckim w Kłodzku © JPbike

    Trochę kręcenia po Twierdzy Kłodzko też było
    Trochę kręcenia po Twierdzy Kłodzko też było © JPbike

    Czas wracać. Widać padający śnieg z deszczem
    Czas wracać. Widać padający śnieg z deszczem ... © JPbike

    Mimo paskudnej aury w górach, trip był udany :)
    Mimo paskudnej aury w górach, trip był udany :) © JPbike




  • dystans : 9.31 km
  • teren : 8.00 km
  • czas : 00:38 h
  • v średnia : 14.70 km/h
  • podjazdy : 226 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Rozgrzewka przedstartowa

    Sobota, 13 października 2018 • dodano: 14.10.2018 | Komentarze 0


    Sprawdzanie podjazdowego początku trasy w Sobótce i nawrotka.

    Piękna jesień na stokach Ślęży
    Piękna jesień na stokach Ślęży © JPbike



    Kategoria do 50 km, w górach


  • dystans : 77.78 km
  • teren : 75.00 km
  • czas : 04:27 h
  • v średnia : 17.48 km/h
  • v max : 54.59 km/h
  • hr max : 174 bpm, 98%
  • hr avg : 146 bpm, 82%
  • podjazdy : 2035 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Bike Maraton - Sobótka

    Sobota, 13 października 2018 • dodano: 14.10.2018 | Komentarze 3


    Startów w ogólnopolskim cyklu maratonów u Grabka w tym sezonie nie planowałem, a jednak dobra forma na koniec sezonu, przepiękna i ciepła jesienna aura, oraz fakt że do tej pory nie miałem okazji poznać tras MTB na stokach Ślęży, Wieżycy i Raduni - to właśnie te trzy cechy skusiły mnie na pobudkę sobotniego dnia o 5:30 i wyjazd do Sobótki, oddalonej ode mnie o ponad 200 km.

    Dojazd spoczko, widziane z auta wschód słońca i parujące krajobrazy wśród pól - rewelacja. Rejestracja i odbiór numerka przebiegły szybko i bezproblemowo. Ile wiary skusiło się na ten finałowy maraton u Grabka ... ponad 1200 osób !

    Wspominałem już że dzięki moim bardzo dobrym wynikom w końcówce sezonu organizatorzy przyznali mi elitarny pierwszy sektor. Gdy tylko po rozgrzewce się tam zjawiłem to ów sektor był już zapełniony - a w nim niemal same konie i wycinaki, przynajmniej tak było widać po kolarskich sylwetkach i sprzętach z górnej półki :) Wiecie co - na taki widok nie czułem żadnej presji, bo wiem że przyjechałem tutaj zrobić w 100% swoje :)

    Punkt 11-ta i poszli. Musiałem ruszać z poza barierek, co spowodowało że na pierwszych i podjazdowych km zrobiła się przestrzeń między sporą czołową grupą a ogonem tegoż sektora. Ciężko szło mi wtedy złapanie swojego rytmu. Po skręcie pod Wieżycą na teren z wymagającą nawierzchnią (pełno sztywnych kamieni) na długim (prawie 6 km) podjeździe to łapię swoje tempo podjazdowe i zaczynam powoli wyprzedzać. Szybko przekonuję się że owe przebijanie się do przodu idzie mi opornie, bo to czołowy sektor i wszyscy widocznie mocno cisną i dzielnie walczą. Czyli poziom u Grabka jest bardzo wysoki. Pierwszy zjazd, po singielku, trochę blokowania było i kurzyło strasznie. Dalej to mieliśmy mocne napieranie po półpłaskim - tam gdzie pod górę to zyskiwałem, a tam gdzie płasko to troszeczkę traciłem. No i dojeżdżamy do właściwej 24 km rundy, na giga dwukrotnie pokonywanej. Na szerokim i szybkim zjeździe grupa rywali mi uciekła, a na długim i porządnym podjeździe (chwilami max 20%) to ja ich dogoniłem :). Po tym następuje strasznie wertepiasty singiel zjazdowy, tak pod rowery enduro z 150 mm skokiem zawieszenia, co dla mojego podstarzałego już hardtaila na kołach 27.5 calowych to była masakra, nawet dla mnie, wytrawnego technika - wertepy, ostre zakręty, korzenie, kamienie i uskoki takie że zaliczyłem tam kilka potknięć i podpórek. Napierając dalej to stawka już się porządnie porozciągała i każdy kręcił swoje. No, ułożyli trasę tak że przyszło nam pokonywać dość długi i lekko zjazdowy singletrack z ubitą nawierzchnią z wyprofilowanymi zakrętasami - ależ to była frajda, prawie jak na czeskich Rychlebach :). Tuż przed rozjazdem mega/giga (przed 40 km trasy) wyprzedziły mnie dwa konie z 2 sektora, czyli od razu mi wiadomo - power mój się skończył i jako doświadczony gigowiec przełączyłem się w tryb ekonomiczny, byle tylko ukończyć z satysfakcją owe giga. W sumie cała druga runda przebiegła bez większych problemów, poza dwoma faktami - wyprzedziło mnie stopniowo 3 rywali z giga, no i zaliczyłem glebę na kamienistym i technicznym zjeździe (przez rywala co sprowadzał rower nie tamtędy gdzie trzeba). Owa gleba poskutkowała skurczem, oraz małymi szlifami na kolanie i piszczeli (bolało). Po 55 km trasy zacząłem wyprzedzać ostatnich z mega, a po przejechaniu dwóch powtarzalnych rund to wpadamy na Przełęcz Tąpadła i czas pokonać ucywilizowane ścieżki poprowadzone po stokach Ślęży raz pod górę, raz wymagający zjazdowy singielek, raz płasko, raz w dół - kręcąc tamtędy to poza wyprzedzaniem tych z mega nic ciekawego nie wydarzyło się i w końcu docieram do mety. To była dobra dobitka na koniec sezonu maratonowego :)

    41/64 - open giga
    10/18  - M4

    Strata do zwycięzcy (Wojtek Halejak) -  59:33 min, do M4 (Damian Bartoszek) - 45:47 min
    Oczywiście że ta ekonomiczna jazda na 2 rundzie odbiła się na wyniku, ale i tak z dobrej jazdy z pełnym powerem na 1 rundzie to jestem zadowolony - analizowałem wyniki i gdybym skręcił na mega to szerokie pudło w M4 miałbym :)

    Fotki by Velonews, Endurocorp, Kasia Rokosz
    Dawno mnie nie było na grabkowych trasach. To właśnie w tym cyklu 10 lat temu zaczynałem przygodę z maratonami :)
    Dawno mnie nie było na grabkowych trasach. To właśnie w tym cyklu 10 lat temu zaczynałem przygodę z maratonami

    Na trasie znalazło się coś dla mnie - techniczna ścianka zjazdowa :)
    Na trasie znalazło się coś dla mnie - techniczna ścianka zjazdowa :) © JPbike

    To już końcówka. W takiej jesiennej scenerii i pięknej pogodzie to tylko pomykać :)
    To już końcówka. W takiej jesiennej scenerii i pięknej pogodzie to tylko pomykać :) © JPbike

    Wirtualna re-transmisja z przebiegu trasy giga na Relive - KLIK.