Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.
- przejechane: 177234.97 km
- w tym teren: 64392.10 km
- teren procentowo: 36.33 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 323d 19h 08m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m
Kategorie
-
Bike Maraton - 38
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1120
do 50 km - 1213
do/z pracy - 277
dron - 60
dzień wyścigowy - 249
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 47
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 178
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 287
podium, te szerokie też - 36
podsumowanie - 10
pomiar czasu - 66
ponad 100 km - 232
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 89
Solid MTB - 30
sprzęt - 44
szoska - 435
Uphill race - 8
w górach - 297
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 389
wyprawy - 62
wysokie szczyty - 34
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20
Black Peak
Canyon Endurace
Scott Scale 740
Sztywna Biria
archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2024, Październik - 7 - 13
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 93
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 94
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14
Wpisy archiwalne w kategorii
ponad 100 km
Dystans całkowity: | 28569.93 km (w terenie 4570.00 km; 16.00%) |
Czas w ruchu: | 1236:00 |
Średnia prędkość: | 23.11 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
Suma podjazdów: | 85644 m |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 148 (86 %) |
Liczba aktywności: | 232 |
Średnio na aktywność: | 123.15 km i 5h 19m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 28 grudnia 2015 • dodano: 28.12.2015 | Komentarze 8
Pierwszy wspólny trening z Jarkiem pod kątem przygotowań do przyszłorocznego wyzwania (Sudety MTB Challenge) zaliczony. Zagadałem się z kompanem na dłuższe szosowanie. Trasę wymyślił Drogbas - większość to dobrze znane jemu rejony. Obawy miałem tylko do tego czy uda się całość pokonać za widna (nie udało się), ponoć spod domu ruszyłem przed 12. Od Murowanej Gośliny do samych Wronek to w większości wmordewindowa jazda - to kompan nadawał tempo, ponoć tegoż dnia robił wytrzymałość, a mi pozostało tlenowe napieranie i nabieranie szosowych nawyków jazdy na kole (powiem Wam że nigdy nie będę rasowym szosonem). Trasa całkiem spoko (poza ruchliwym odcinkiem do Obornik), m.in. mijaliśmy wioski co się nazywały "Zielonagóra", "Nowy Kraków", "Piła" :). Na zaledwie kilka km przed Wronkami awaria - u mnie z tyłu kapcioszek, pit stop poszedł sprawnie i szybko, mimo że pompka moja ma zaledwie 14 cm długości. Po osiągnięciu celu niestety nie mieliśmy żadnego czasu na chociaż małe zwiedzanko i od razu nastąpił szybki powrót przez Szamotuły. Wtedy w Pamiątkowie zapadł zmrok, Jarek skierował się w stronę chaty, a ja w drugą stronę, do Przeźmierowa (nie dojechałem tam). No i w moim przypadku zaczęło się kombinowanie jak bezpiecznie dotrzeć do domu, no bo lampek nie zabrałem. Dojechałem, ale innym (dłuższym) wariantem, to była przełajowa jazda głównie po chodnikach, nie brakło przedzierania się w ciemnościach ścieżką wzdłuż Kierskiego (uff, bez strat). W efekcie ostatnie 35 km całkowicie zepsuły mi dobrą szosową średnią (po 110 km było ponad 30 km/h).
Hej Drogbas, dawaj uśmieszek :) © JPbike
My to mamy się OK. Tu przy torze motocrossowym (XC też tu było) w Obornikach © JPbike
Tak wyglądała moja perspektywa niemal na całej trasie. Nuda, ale kręcić trzeba póki wolne © JPbike
To dopiero moja czwarta jazda na szosce i kapcioszek już złapany :) © JPbike
Kategoria szoska, ponad 100 km, w towarzystwie
Niedziela, 20 grudnia 2015 • dodano: 20.12.2015 | Komentarze 10
Po wczorajszym terenowym tripie dziś pora na inną jazdę - szosowanie. Plan był prosty - ponad 3h kręcenia w tlenie. Padło na kurs do Śremu. Słoneczna pogoda nas, rowerzystów miło zaskoczyła - sporo kolarskiej wiary mijałem.
Pierwsze ponad 45 km nie były łatwe - przez niesprzyjający wiaterek. Po drodze z konieczności (remont) nie zabrakło terenika. W Śremie troszkę pokręciłem pooglądać parę zabytków wraz z taką se starówką. Powrót ze sprzyjającym wiaterkiem, tyle że po niespełna 3h jazdy dopadł mnie kryzys głodowy i konieczny był postój przy Żabce na Starołęce. Gdy do domu zostało zaledwie parę km, to przy zachodzącym słońcu traske troszkę wydłużyłem i w końcu trzasnąłem sobie grudniową stówkę :)
Na szoskach miłe warunki do jazdy (oprócz wmordewinderka) © JPbike
Nisko wiszące grudniowe słońce dawało fajne proporcje cienia :) © JPbike
Rowerowy akcent na rondzie w Śremie © JPbike
Ponadstuletnia wieża ciśnień w Śremie (z możliwością zwiedzenia) © JPbike
Warta w Śremie, widok na północ © JPbike
Kategoria szoska, ponad 100 km
Niedziela, 13 września 2015 • dodano: 13.09.2015 | Komentarze 8
Spontanicznie zagadałem się z Jarkiem na tytułową wycieczkę.
Zatem dzień dla mnie zaczął się pobudką o 8 rano, wciąłem makaronik i jazda po kompana. Trafiłem punktualnie, a tam Drogbas jeszcze spał, no tak, okazało się że był po nocnych % :). No to poczekałem ze 10 minut i można było wspólnie kręcić. Na początek szybki kurs na Garbary coś załatwić i w końcu myk nad Maltę. Faktycznie, w pobliżu miejsca startu i mety sporo na poznańskich ulicach nakombinowali, barierki, słupki, policjanci, wolnotariusze, itp. Do miasteczka zawodów zajechaliśmy sporo przed zaplanowanym czasem, zatem na luzie można było spożyć kawę, ciacho i popatrzeć wokół co i jak, tu i ówdzie.
Bez komentarza :) © JPbike
Znany kolega z BS, bobiko był zajęty telefonowaniem © JPbike
Jako że dzień wcześniej Asia dała hasło na FB o wspólnym kibicowaniu w Pobiedziskach, to właśnie zaplanowałem tam wpaść, tyle że niespodziewanie. Zatem znad Malty kręciliśmy na wschód częściowo trasą poznańskiego bikemaratonu. Jadąc tędy, na otwartym mieliśmy trochę walki z wiatrem. Na zjeździe w Katarzynkach dobiłem o kamień tylnym kołem i ciśnienie zeszło, mleczko zadziałało, ale dopiero po kilkunastu minutach i dwóch postojach na dopompowanie. Do Pobiedzisk dotarliśmy krótko po 12:20, objechaliśmy całą główną drogę (tam i z powrotem) a tam parasola z Asią nie było widać, telefon i okazało się że jeszcze nie zajęła swojego miejsca. To nic, zatrzymaliśmy się przy wlotówce do miasta, w międzyczasie spożywając drugie śniadanie.
W końcu nadjechał peleton, a właściwie kolejno w ciągu kilkunastu sekund, najwyżej minutki kolejne grupki i grupy.
No to bierzemy się do kibicowania. Tu czołowa grupka © JPbike
Jadą kolejni. Wprawne oko dostrzeże młodzika :) © JPbike
I pognali w siną dal. Tu można dostrzec zbycha741 :) © JPbike
W sumie spędziliśmy tam ze 20-30 minut. Sporo znajomych można było wypatrzeć, niektórzy nas od razu rozpoznali i machali (pozdrówka!) :). Jednej kraksy nie zabrakło - bikerka chyba się zagapiła i po chwili leżała na naszych oczach (na szczęście bez strat). Po tych emocjach czas jechać dalej, w stronę Puszczy Zielonki, do Wronczyna na kolejną dawkę kibicowania. Znów trafiliśmy tam sporo przed czasem przejazdu czołowej grupy. Cenny czas ten został wykorzystany m.in. na spożycie złotego trunku :).
Kibicowanie w wykonaniu Drogbasa (po wczorajszych %) :) © JPbike
Okazało się że to miejsce to 80 km trasy, czas wskazuje średnią ponad 40 km/h ! © JPbike
Liderzy w akcji. Ten drugi to późniejszy zwycięzca 120 km wyścigu © JPbike
Ładne i barwne ujęcie napierających szosonów © JPbike
Młodzik rządzi ! © JPbike
Jak widać, bardzo dobre miejsce do kibicowania mieliśmy (dwa zakręty) © JPbike
Proszę państwa, oto cały blindman w akcji :) © JPbike
Drogbasowi się nudziło, więc wtopił się w peleton, tak ponad 40 km/h :) © JPbike
W trakcie kibicowania prawie niespodziewanie zjawił się Grigor. No prawie, bo skoro byliśmy na jego rowerowych rewirach to można było się spodziewać takiego fajnego i znanego na BS faceta :)
Takich trzech ziomali :) © JPbike
Powrót przebiegł Pierścieniem przez Puszczę Zielonkę © JPbike
Cała droga powrotna nie była łatwa dla nas obu, i to mimo sprzyjającego wiaterku i miłego lasu. Jarek kręcił na oparach, a ja chyba po wczorajszym treningu nie miałem zbyt wiele powera w nogach.
Mimo sporego zmęczenia obaj dotarliśmy do swoich baz zadowoleni, to najważniejsze :).
Kategoria ponad 100 km, w towarzystwie, w roli kibica
Poniedziałek, 20 lipca 2015 • dodano: 23.07.2015 | Komentarze 5
Pogoda nad Bałykiem tegoż dnia nie była plażowa, wiało od morza, więc ... na rower !
Starzy wmawiali mi abym na powrót do Poznania zdecydował się na PKP. No to postanowiłem skoczyć nadmorskimi duktami z Pustkowa do Kołobrzegu i po dotarciu do celu sprawdzić na tamtejszym dworcu godziny kursowania składów i być może kupię bilet (jeszcze nie mam smartfona, a internet w kwaterze był słabiutki).
W skrócie - o ile miło się pomykało (tam i z powrotem) na odcinku rowerówki na wojskowym terenie (Pogorzelica - Mrzeżyno), to resztę trasy nie zaliczę do przyjemności, wiadomo - tłumy wczasowiczów, duży tłok, na "ścieżkach rowerowych" musiałem setki razy slalomować, wyluzowani piechurzy niemal nie ustępowali miejsca.
A w samym Kołobrzegu jeszcze większa masakra - korki, tłumy niewyobrażane (ostatnia fotka), a na dworcu kolejowym szok - kolejka do kasy sięgała poza budynek, więc natychmiast zarządziłem ewakuację do Pustkowa, bo to nie miejsce dla mnie.
Zdecydowałem również że do Poznania będę... wracał rowerem :)
Fotek malutko, bo mój aparacik za dwie stówki padł (optyka), ostatnia fota z telefonika.
Stary wojskowy bruk nad morzem, podobna nawierzchnia jest podczas Uphilla na Śnieżkę :) © JPbike
Są jeszcze dzikie i niemal bezludne plaże nad Bałtykiem © JPbike
Miły nadmorski szuterek :) © JPbike
Z cyklu - byłem w Kołobrzegu (tłocznym) i spadam stąd, do wioski na piwo © JPbike
Pustkowo - Trzęsacz - Rewal - Niechorze - Pogorzelica - Mrzeżyno - Rogowo - Dźwirzyno - Kołobrzeg - i na odwrót
Kategoria ponad 100 km
Niedziela, 7 grudnia 2014 • dodano: 07.12.2014 | Komentarze 11
Trzecie z kolei zawody organizowane przez Asię i Marcina oraz Sebę.
Również trzeci raz z rzędu postanowiłem dojechać na miejsce rowerem (40 km). Jadąc, w okolicy Cytadeli natrafiłem na Jurka, Remika i tak razem dojechaliśmy na Śródkę, po czym kompani udali się dalej po twardym, a ja na miejsce ustawki przy żródełku nad Maltą. Na miejscu prócz mnie zjawił się Dawid. We dwóch kręciliśmy terenowo-asfaltowo do miasteczka zawodów nad urocze Jezioro Brzostek, nierzadko niezłym tempem, ale co zrobić skoro nas obu ciągnęło naprzód ... :)
Na miejsce spod Malty dojechaliśmy równo w godzinę i na godzinę przed startem.
W międzyczasie zjawiali się kolejni uczestnicy. Poziom organizacyjny wysoki !
Super klimatyczne miasteczko zawodów :) © JPbike
Rumaki ponumerowane i gotowe do grudniowej przepałki © JPbike
Grupowe magazynowanie cennego ciepełka :) © JPbike
Ekipa ProGoggli ma się dobrze © JPbike
Sygnalizacja pełnej gotowości przed rozgrzewkową rundką © JPbike
Po zapoznawczym okrążeniu odliczanie do startu, zrzucam kamizelkę i wcinam batonika.
No to START !
1 okrążenie - ruszam spokojnie, paru mnie wyprzedza, w pierwszy zakręt wjeżdżam na 7 pozycji. Po chwili wyprzedza mnie josip. No to zaczynam zwiększać tempo i już po 2-3 km przesuwam się na czwartą pozycję, za Sebą, josipem i Jurkiem N. Seba widocznie tegoż dnia jest w znakomitej dyspozycji i zaczyna się oddalać.
Koniec 1 okrążenia. Mądrze jadący Jurek N. sporo namieszał w czołówce ! © JPbike
2 okrążenie - pierwsze pół rundki w dalszym ciągu jadę jako czwarty i mając z bliskiej odległości josipa i Jurka N, po czym wyprzedzam najpierw pierwszego, a następnie drugiego i dość szybko uzyskuję nad nimi ze 10 sek przewagi. Próbuję również szybciej jechać by dogonić majaczącego w oddali przede mną Sebę. Bez skutku i zaczynam tracić siły.
3 okrążenie - Ubytek powera w nogach widocznie daje znać i pozostaje mi kontrolowanie sytuacji i utrzymanie 2 pozycji. Idzie naprawdę ciężko zwłaszcza na ściankach podjazdowych sporo tracę. Łapią mnie nawet skurcze w nowych miejscach. Na ostatniej szybkiej prostej wyprzedza mnie Jurek N. a josip też mnie dogania. Na koniec techniczna szykana góra-dół, zrównujemy się. Na zjeździe desperackim atakiem wyprzedza mnie josip, który po chwili spina się z Jurkiem N, a ja wykorzystuję ich błąd i wicemistrzostwo obronione :)
Ilustrowana dokumentacja naszej walki na finiszu nawet jest !
Zażarta walka o 2 miejsce na ostatnich metrach © JPbike
"Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta" - tak wygrałem finisz :) © JPbike
Całkiem zadowolony ja, było naprawdę ciężko © JPbike
Czas na coś takiego :) © JPbike
Podium facetów. Wicemistrzostwo obronione © JPbike
Wypada wspomnieć że w tegorocznej edycji startowały również bikerki i to dwie !
Tombola też była © JPbike
I tak po najedzeniu, ogrzaniu się i bardzo miło spędzonym czasie w doborowym towarzystwie czas na drogę powrotną. Tym razem już samotnie. Jakoś ciężkawo się kręciło w stronę domu, nogi bolały, dwa razy musiałem przystopować na banana i suszone daktyle. Do końcowego celu zajechałem już po zmierzchu trochę zmęczony ale zadowolony.
No i stówka jest !
Wyjątkowe i cenne trofeum. Zadbałem o takie tam efekty świetlne :) © JPbike
Dzięki wszystkim i do następnego !
Kategoria bikestatsowe zawody, podium, te szerokie też, ponad 100 km, w towarzystwie, XC
Niedziela, 28 września 2014 • dodano: 28.09.2014 | Komentarze 4
Start w południe. Plan - ponad 3h parcia szosowo-terenowego. Wykonany z nadwyżką. I tak kręciłem spod domu - Rusałka - Park Sołacki (wafelek w ruchu zjadłem) - obrzeże Cytadeli - Ostrów Tumski - wzdłuż Malty (tłok) - Gruszczyn - żółtym na Dziewiczą (kilka akcentów góra-dół, weszło spoko, na killerze jakieś strzałki i napisy "strome zbocze", a na parkingu jakiś festyn) - czerwonym - niebieskim (kolejny festyn) - Potasze - Trzaskowo - Bolechowo - Promnice - nadwarciański - podjazd bruki do Radojewa - Poligonowa - ul. Morasko - Suchy Las - Biskupińska - Smochowice - Baranowo - Przeźmierowo - Batorowo - Lusowo - czerwonym rowerowym do Lusówka - Sierosław (45 min. pitstop na obiad i dowiedziałem się od taty że Kwiato jest MISTRZEM !) - Lasy Zakrzewskie - Dąbrówka - Skórzewo - Lasek Marceliński - do domu. Aha, bo zapomnę - od Radojewa do Sierosławia to w całości wmordewindowa jazda, powera starczyło, uff :)
Na koniec wpisu można powiedzieć że to był mój ostatni mocny trening w sezonie 2014, jeszcze tylko 2 tleniki w tygodniu, w sobotę spacerek (wolałbym MTB w Istebnej, ale szkoda sił i kasy), a w niedzielę piekielnie szybkie Łopuchowo, które zdecyduje czy zdobędę pierwszą w życiu dekorowaną generalkę ... :)
Przewyższenie - 665 m
Kategoria ponad 100 km
Czwartek, 24 lipca 2014 • dodano: 25.10.2014 | Komentarze 2
Noc, pobudka, śniadanie i zwijanie się poszły sprawnie.
Od czasu, gdy odbiliśmy się od adriatyckiego wybrzeża to humory mieliśmy średnie.
A to przez presję czasu, a to przez nieplanowaną trasę, co za tym idzie nie wiedzieliśmy co nas będzie spotykać w drodze do Rzymu.
Nasza nieźle zakamuflowana krzaczorami miejscówka © JPbike
Kręcimy dalej na południe. Krajobraz taki że nie wiem czy to Włochy czy Polska :) © JPbike
Już podczas pierwszego postoju spotkaliśmy rowerzystkę z sakwami - to Tanja z Berlina. Jarek troszkę zna niemiecki i trochę sobie pogadali. Mówiła m.in. że my wyglądamy jak PROsi :). Tanja pokazała mi wydrukowaną mapę podroży, robiła rundkę po środkowych Włochach. Podczas postoju przy markecie Tanja poprosiła mnie bym zerknął na stan napędu jej nietypowego i rzadkiego roweru - masakra, łańcuch miała tak rozciągnięty że nie wiem :)
A gdy wyszedłem z zakupami to Jarka zagadywał miejscowy emeryt, chyba fan kolarstwa, później jeszcze do rozmów dołączyła młoda para - ogólnie było wesoło :)
Nie ujechaliśmy daleko i już mamy miłe towarzystwo :) © JPbike
Trip przez włoskie miasteczka © JPbike
Po dojechaniu do obrzeża Perugii nasze drogi się krzyżowały i czas na miłe pożegnanie z sympatyczną Tanją.
Przerwa na browarka. W cieniu bo gorąco © JPbike
Kolejny konkret podjazd. Będzie padać © JPbike
Perugia. Sporo włoskich miast i miasteczek leży na górce © JPbike
Klimatyczna uliczka w Perugii © JPbike
Jeden z symboli Italii © JPbike
Bez komentarza :) © JPbike
Deszczykowa jazda po pagórach © JPbike
Parujący krajobraz widziany z boku © JPbike
Rozpadało się na dłużej i tu sobie posiedzieliśmy, obiad też tu był © JPbike
Zabytkowa część Todi © JPbike
Drogbas tam w dół rozpędził się na wyboistej (!) drodze ponad 80 km/h ! © JPbike
Taki tam zamek po drodze © JPbike
Się zaczął kolejny, niespodziewanie długi i konkretny podjazd na bocznej drodze. Ledwo co przekroczyliśmy 110 km a Jarek nagle mocno osłabł, a ja byłem tym stanem rzeczy zdziwiony. Trudno, bywa. No to zaczęliśmy szukać miejscówki, mijane na podjeździe kolejne skrawki ziemi z różnych powodów odpadały. Małej kłótni nie brakło. Raz Jarkowi było tak źle że rzucił rower na środku drogi i przy tym łamiąc róg na kierownicy. W końcu, po podjechaniu na jeden z setki okolicznych szczytów udało się coś znaleźć. Paskudne miejsce, przy przeoranym polu i w dodatku na błotnistym podłożu. Drogbas był #^&!!#$!^%!!, więc końcówkę tego dnia uznałem za najgorsze chwile naszej wyprawy.
Dzień dwunasty, dzień czternasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy
Środa, 23 lipca 2014 • dodano: 22.10.2014 | Komentarze 0
Gdy się zbudziłem, wyszedłem z namiotu by zrobić porządek w sakwach to zastanawiałem się czemu tak długo Drogbas dalej spał. Jak się obudził to wyglądał nie najlepiej i nie miał chęci by jechać dalej, wymyślił nawet że może by skorzystać z pociągu do Rzymu. Początkowo nie miałem pojęcia co jest grane. Okazało się że w nocy musiało nieźle napadać, mimo że rano chaszcze wokół były suche. W namiocie, na części gdzie spał Jarek przeciekało na podłogę i kompan chyba przez to nie mógł zasnąć. Sprawdziliśmy namiot od spodu i nic podejrzanego nie znaleźliśmy. Po tym też zacząłem myśleć nad wariantem dalszej jazdy do Rzymu. W końcu jednak udało się pozwijać obozik i ruszyć dalej. No i się zaczęły upały, które jak się później okazało, poza jednym wyjątkiem towarzyszyły nam już do samego końca wyprawy.
Wjeżdżamy do San Marino © JPbike
Główna droga w małym państwie jest konkretnym podjazdem © JPbike
Wjeżdżając pod górkę można dostrzec w oddali Adriatyk © JPbike
Widok na Monte Titano (756 m) © JPbike
Jeszcze w trakcie początkowych km Jarek mocno zostawał w tyle, nie jest z nim dobrze - pomyślałem. Podczas odpoczynku by odsapnąć kompan informuje mnie że musi uciąć 2-3 h drzemkę. No to po podjechaniu i wydostaniu się z miasta zjechaliśmy na niefajne miejsce na postój. Jarkowi nie udało się pospać, nie miał humoru i zaczynał nawet żałować że w ogóle wybrał się na tą wyprawę. To były ciężkie chwile. Mimo tego ruszyliśmy dalej.
Kręcimy dalej. Jak się później okazało - takie górzyste okolice mieliśmy aż do Rzymu © JPbike
Takich zabytków na szczytach było sporo © JPbike
Przerwa na obiad. Ładnie tam, chociaż w Alpach było ładniej :) © JPbike
Po powyższej przerwie Jarek odżył, ulżyło nam i można było spokojnie kręcić dalej :)
Wjechaliśmy do sławnej Toskanii (prowincja Arezzo) © JPbike
Nie spodziewałem się że tego dnia będziemy wjeżdżać na taką wysokość © JPbike
Na szczycie musiałem trochę poczekać na Jarka, a ten jak dojechał to był na mnie zły bo po drodze nie wiedział czy jedzie dobrym kierunkiem i coś tam tłumaczył że ma dodatkowy balast w postaci namiotu. Na pytanie odnośnie przełożenia namiotu do mnie - odmówił.
Widokowy zjazd © JPbike
Po zjechaniu do doliny, skierowaliśmy się zgodnie z mapą na długą prostą. Po drodze mieliśmy ochotę na pizzę, ale okoliczne knajpki właśnie zamykali, ledwo zdążyliśmy przed zamknięciem sklepu kupić pieczywo. I tak kręciliśmy dalej, szukając miejscówki. Po krótkich poszukiwaniach coś się znalazło tuż przy drodze i obrośnięte krzaczorami wokół. Zatem po rozbiciu namiocika jeszcze kolacyjka i spać.
Dzień jedenasty, dzień trzynasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy
Poniedziałek, 21 lipca 2014 • dodano: 14.10.2014 | Komentarze 3
Nazajutrz Drogbas poinformował mnie że coś tam w nocy popadywało, faktycznie poranek był pochmurny, a chaszcze wokół mokre. Więc zwinęliśmy namiot i przenieśliśmy się do poniższego miejsca na boisku.
Pochmurny poranek, godz. 6:52. Tu się schowaliśmy © JPbike
Czas na śniedanie, smarowanie napędu i można kręcić dalej © JPbike
No i ruszyliśmy, w dalszym ciągu cały czas lekko w dół i wśród widocznych na poniższych fotkach górskich krajobrazów.
W końcu się wypłaszczyło i bez rewelacji dojechaliśmy do okolic Wenecji.
Okolice Wenecji. Typowe włoskie miasteczko © JPbike
Gdy tylko zbliżyliśmy się do wybrzeża to w Mestre się zaczęło kolejne błądzenie i szukanie właściwej drogi.
I tak trochę czasu zleciało, w końcu się udało trafić na tą drogę, i nagle zauważyliśmy przy barze dwóch Polaków i to też rowerowych podróżników. Po poznaniu się - to Robert i Wojtek z Łódzkiego i okazało się że tez jadą w stronę Rzymu i po tym jeszcze dalej, pozazdrościć im tyle wolnego czasu (studenci). Więc zagadujemy się na wspólną dalszą jazdę. Droga przed nami okazała się bardzo długą prostą i to płaską, napieraliśmy wprost konkretnie i ze zmianami. Najbardziej z takiego tempa zadowolony był oczywiście Drogbas :)
Jak dobrze spotkać rodaków i to też rowerowych wyprawowiczów :) © JPbike
W okolicach adriatyckiego wybrzeża kręciliśmy w czwórkę i to dość szybko © JPbike
Przerwa obiadowa przy opuszczonym warsztacie. Znalazłem tam klasyczną ramę na szoskę, tylko jak zabrać ? © JPbike
Tu, w pobliżu naszej drogi wspólnie rozbiliśmy obóz. Spoko miejscówka © JPbike
Dzień dziewiąty, dzień jedenasty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy
Niedziela, 20 lipca 2014 • dodano: 12.10.2014 | Komentarze 0
Nazajutrz po zbudzeniu się, na miejsce (do pasieki) przyjechał gospodarz, Włoch mówiący po niemiecku, był spoko, opowiedzieliśmy skąd i dokąd jedziemy i dowiedzieliśmy się że do okolic Wenecji mamy ze 200 km.
No to śniadanie, zwijanie obozowiska i jazda dalej wśród pięknych Dolomitów. Jest niedziela, więc ruch wszelkiej maści rowerzystów spory.
Urocza rowerówka wśród Dolomitów © JPbike
Fajny kontrast. Kto wie co to jest ? Ja wiem bo byłem tam :) © JPbike
W alpejskich miasteczkach takich pięknych bryczek jest sporo © JPbike
Tak, tędy jedziemy ! © JPbike
Pięknie tam w Dolomitach © JPbike
Toblach. Miejscówka znana fanom narciarstwa biegowego © JPbike
Świetny jest ten szuterek. Delikatnie podjazdowy © JPbike
Bez komentarza (1) :) © JPbike
Nie bylibyśmy sobą, gdyby nie takie frajdowe przeprawy :) © JPbike
Bez komentarza (2) :) © JPbike
Chwila postoju. Nie pamiętam co Drogbas wtedy pił :) © JPbike
Od tego miejsca (ok 1450 m.n.p.m) rozpoczęliśmy długi zjazd, jak się okazało ponad 100 km ! © JPbike
Seria super zakrętasów © JPbike
Bez komentarza (3) :) © JPbike
Cortina d'Ampezzo, typowy alpejski kurort © JPbike
Przez Cortinę (c.d.) © JPbike
Skocznia olimpijska (1956), a na dole urządzili boisko © JPbike
W Cortinie z żalem pożegnaliśmy się z zaplanowaną trasą, jaka szkoda, trudno i myk w stronę Adriatyku.
Przez kolejne włoskie wioski wśród gór © JPbike
Na nieplanowanej trasie sporo tuneli było do pokonania © JPbike
Spojrzenie na tunele z bliska. Najdłuszy miał ponad 2.2 km © JPbike
Jak na niedzielne popołudnie przystało, ruch aut tędy był straszny, z trudem to wytrzymaliśmy.
Podczas krótkiego postoju pierwszy raz w życiu usłyszałem charakterystyczny pomruk z 12 cylindrowego Lamborghini.
Po serii tuneli oczom naszym ukazały się coraz niższe góry, a szkoda © JPbike
W Belluno przerwa na obiad, zakupy (Lidl jednak w niedzielę otwarty) i sporo błądzenia w wydostaniu na właściwą drogę, mapa drogowa w skali 1:600 000 nie ułatwiała sprawy. W końcu jakimś trafem wjechaliśmy na boczną dróżkę, zbliżała się późna pora i czas szukać czegoś do spania.
Wreszcie zboczyliśmy z ruchliwej szosy. Tu jest miło i przyjemnie © JPbike
W Bes. Tu była kolacja, prysznic (w budynku dla piłkarzy) i rozbiliśmy namiocik po drugiej stronie © JPbike
Zatem to był dzień, w którym przedwcześnie zakończyliśmy piękny widokowo alpejski trip.
Dzień ósmy, dzień dziesiąty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy