Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.
- przejechane: 177761.50 km
- w tym teren: 64454.10 km
- teren procentowo: 36.26 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 18h 52m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m
Kategorie
-
Bike Maraton - 38
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1125
do 50 km - 1215
do/z pracy - 277
dron - 60
dzień wyścigowy - 249
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 47
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 178
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 287
podium, te szerokie też - 36
podsumowanie - 10
pomiar czasu - 66
ponad 100 km - 233
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 91
Solid MTB - 30
sprzęt - 45
szoska - 439
Uphill race - 8
w górach - 299
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 389
wyprawy - 62
wysokie szczyty - 34
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20
Black Peak
Canyon Endurace
Scott Scale 740
Sztywna Biria
archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2024, Listopad - 6 - 13
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 93
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 94
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14
Wpisy archiwalne w kategorii
wysokie szczyty
Dystans całkowity: | 2442.17 km (w terenie 731.00 km; 29.93%) |
Czas w ruchu: | 148:13 |
Średnia prędkość: | 16.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.56 km/h |
Suma podjazdów: | 38117 m |
Maks. tętno maksymalne: | 171 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 161 (91 %) |
Liczba aktywności: | 34 |
Średnio na aktywność: | 71.83 km i 4h 21m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 18 lipca 2017 • dodano: 19.07.2017 | Komentarze 2
Po super wypasionym wczorajszym tripie czas na coś "luźniejszego" :)
Padł pomysł na zdobycie stacji narciarskiej i mountainbikerowej też - Carosello 3000.
Livigno to dobre miejsce na zgrupowania zawodowych grup kolarskich - wczoraj spotkaliśmy ekipę CCC, pojedyncze sztuki z Bory i Astany, a dziś była okazja zamienić parę zdań z Bartoszem Banachem.
Lajtowa ścieżka rowerowa w Livigno. Drogbas gada z łydkami :) © JPbike
Na początek mamy całkiem miły szuterek podjazdowy © JPbike
Im wyżej tym widoczki ciekawsze © JPbike
Nic, tylko podjeżdżać :) © JPbike
Ale frajda ! © JPbike
Powiem Wam - to cały Drogbas :) © JPbike
Na parę km przed szczytem zrobiło się baardzo stromo © JPbike
Na moją komendę "biegiem do góry bo mam w plecaku piwo" kompan reaguje posłusznie :) © JPbike
Tak, tą ścieżką na dole podjeżdżaliśmy © JPbike
Żeby nie było - tu nachylenie dochodziło do 28% ! © JPbike
JPbike i majestat alpejskich szczytów :) © JPbike
A to kolejny drogbasowy majestat gór :) © JPbike
No i podjechaliśmy. Hmm ... plażowa budka na wysokości 2675 m? :) © JPbike
Fotka dnia. Tam na dole mieszkamy :) © JPbike
Bez komentarza :) © JPbike
Czas na fun - zjazd wyprofilowanym singlem © JPbike
Jazda tędy w dół to fajna sprawa :) © JPbike
... (1) :) © JPbike
... (2) :) © JPbike
... (3) :) © JPbike
Jak zwykle wybieram trudniejsze warianty zjazdu :) © JPbike
Znalazło się nawet i takie rondo :) © JPbike
No i zjechaliśmy. Pora na pizzę i pifko :) © JPbike
Kategoria do 50 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Poniedziałek, 17 lipca 2017 • dodano: 18.07.2017 | Komentarze 15
Ano, upragnione urlopowanie z rowerem rozpoczęte :)
Tym razem wybrałem się z Drogbasem do alpejskiego Livigno. Urlopowa decyzja zapadła na przełomie roku, a nocleg załatwiłem w lutym. Dojazd autem poprzedniego dnia z Poznania do Livigno (przez Niemcy, Austrię i Włochy, w sumie prawie 1200 km) zajął nam wraz z postojami 17 godzin - po dojechaniu do kwatery padłem i od razu spać :)
Podczas pierwszego dnia urlopu w Alpach obaj postanowiliśmy że uderzamy w góry z grubej rury - najpierw asfaltowo przez Bormio, na sławną kolarsko przełęcz Passo dello Stelvio (2758 m) i po tym czas na alpejski terenowy full konkretny powrót - zresztą pokażna fotorelacja wystarczy by pokazać jakie świetne przeżycia na trasie mieliśmy :)
Poniedziałkowy poranek w Livigno wita nas bajkową pogodą :) © JPbike
Zaczynamy pierwszy podjazd - Drogbas lubi takie momenty :) © JPbike
Pierwsza przełęcz zdobyta (Passo Eira, 2208 m), pora na krótki zjazd © JPbike
Przez jakiś czas miałem towarzystwo takiej bikerki - zwróćcie uwagę na jej łydki :) © JPbike
Pięknie tam :) © JPbike
Druga przełęcz zdobyta i czas na długi zjazd do Bormio © JPbike
Pięknie tam (2) :) © JPbike
Przez klimatyczne włoskie miasteczko ... © JPbike
Po zjechaniu czas na 19 km podjazd na słynne Passo dello Stelvio © JPbike
Ta serpentynka leży na wysokości naszej Śnieżki (1602 m) :) © JPbike
Takich "mrocznych" tuneli jest po drodze kilka. Miły chłodek tam był :) © JPbike
Za czekanie na kompana (formy u niego brak) mam zapewnione browary :) © JPbike
"Galleryjnych" tuneli tutaj jest kilka © JPbike
Dawaj Drogbas, buduj formę ! © JPbike
W trakcie podjeżdżania Jarek spotkał i pogadał z samym dyrektorem sportowym grupy CCC.
Normalnie szok z tymi traktorami (kolekcjonerzy) :) © JPbike
Pięknie to wygląda, oczywiście tędy się wspinaliśmy :) © JPbike
Napisy z tegorocznego Giro i klimatyczna kapliczka © JPbike
Stąd jeszcze 5 km asfaltowej wspinaczki na Stelvio © JPbike
Pora na krótką przerwę przed atakiem szczytowym :) © JPbike
Bez komentarza że aż żałuję że sprzedałem swojego pięknego zielonego malucha ... © JPbike
To już ostatnie kilkaset metrów. Dawaj kompanie, nie ma lipy ! © JPbike
No i podjechane. Kolejna radosna chwila w moim życiorysie :) © JPbike
Kolejne kolarskie marzenie spełnione :) © JPbike
Ale tam arcywidokowo :) Ten podjazd albo zjazd (z drugiej strony przełęczy) pokonamy innym razem :) © JPbike
Dwóch zdrowo szurniętych wariatów gdzieś wysoko w Alpach :) © JPbike
Na przełęczy pełna komercja. Tylko co tam robi pluszowy dzik ? © JPbike
Czas na terenowy powrót do Livigno. Strasznie tu stromy fragment © JPbike
Nasz kolejny rekord wysokości z rowerem pobity :) © JPbike
Jeszcze jedno spojrzenie na Stelvio z góry © JPbike
Się zaczęła frajda Alpy Pure MTB © JPbike
Alpejskie singielki (1) © JPbike
Alpejskie singielki (2) © JPbike
Asfaltowa chwilunia w Szwajcarii. Tegoroczne Giro też tędy jechało © JPbike
Alpejskie singielki (3) © JPbike
Z tankowaniem pustych bidonów nie mieliśmy problemo :) © JPbike
Alpejskie singielki (4) © JPbike
Kolejna przełęcz zdobyta (wypych przy 22% był) © JPbike
Alpejskie singielki (5) © JPbike
Na rowerze jeżdżę przez cały rok, zatem tu nie miałem problemów :) © JPbike
Ojej, ale majestat gór © JPbike
Alpejskie singielki (6) © JPbike
Jak się kocha MTB to pomykanie tędy jest czystą przyjemnością :) © JPbike
Te wypasione do MTB singielki zjazdowe wymagają 100% skupienia by nie spaść w przepaść ... © JPbike
No i ... Jarek na wąskim fragmencie z luźnymi kamieniami popełnił błąd z podpórką i zsunął się w dół ...
Uff, po stoczeniu w dół rower cały, kompan żyje, takie wypadki są wpisane w taki sport © JPbike
Klimatyczny potok. Jarek tutaj mógł przemyć rany © JPbike
Na ostatnich km pogoda się troszkę popsuła i zaczęło padać © JPbike
Deszczowy przejazd przez zaporę przy Lago di Cancano © JPbike
Ostatni podjazd. Natrafiliśmy na trasę pewnego maratonu © JPbike
Wiadomo - pogoda w górach zmienna jest © JPbike
Ani szczypiące rany, ani tutejsze ponad 20% nie zepsuły nam humoru :) © JPbike
Ojej, straszna tu przepaść © JPbike
Alpejskie singielki (7) © JPbike
Próbujemy znaleźć wspólny język z tą alpejską krową :) © JPbike
Ostatnia i nie wiem już która przełęcz zdobyta © JPbike
Po zjechaniu myk przez taką dolinkę © JPbike
Na koniec super tripu mamy taki ze 3 km singiel wprost do Livigno © JPbike
Dojechaliśmy do celu. Tegoż dnia byliśmy na rowerach od 9:30 do 21:00 ! © JPbike
Kategoria ponad 100 km, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty, poza PL
Poniedziałek, 26 września 2016 • dodano: 26.09.2016 | Komentarze 5
Zaległy urlop, który postanowiłem spędzić w górach :)
Tak, w Karkonosze zabrałem swoje dwa rowery - mtb i szoskę.
Tegoż dnia panowała piękna jesienna pogoda - słonecznie i 15°C. Postanowiłem na swojej szosce zadebiutować w górskim kręceniu. Traskę obczaiłem na gpsies.com i zgrałem do licznika. Start przed 10. Na początek podjazd do Karpacza Górnego i zjazd do Borowic. Już na pierwszym zjeździe z łukami nie czuję się pewnie, bo nie wiem jaka jest granica przyczepności na wąskich oponkach (czasy zjazdów na stravie słabiutkie miałem - wolę MTB :)). Po dotarciu do Borowic czas na podjazd Drogą Sudecką i dalej na sławną Przełęcz Karkonoską - odżyły wspomnienia z wyprawy do Rzymu (pozdro dla Drogbasa) :)
Ach, te motywujące napisy na podjeździe na Przełęcz Karkonoską :) © JPbike
Całość podjechana, najlżejsze przełożenie 34/32 ledwo mi starczyło © JPbike
No, na stravie zobaczyłem że 4 km konkret podjazd pokonałem 7 min gorzej od ... Kwiatkowskiego :)
Oj, będzie dłuuugi zjazd. Bezrękawnik i długie rękawiczki przydały się, bo zimno było w dół © JPbike
Łaba w Spindleruv Mlyn © JPbike
Fajnie i klimatycznie się tędy mknie lekko w dół © JPbike
Po dojechaniu do czeskiego Lanov i podążając dalej po śladzie gps ... trafiam na teren, a mówili że to szosowa pętla. No to olewam gps, sprawdzam navi w smartfonie i wracam na główną drogę. Na pewnym rondzie skręcam nie tędy ... W efekcie pokręciłem sobie miłą boczną szosą przez dwie klimatyczne czeskie wioski i po paru km zorientowałem się że jadę wprost na południe i nawrotka ... :)
Uroczy widoczek z trasy. W tle Cerna Hora (1299 m) © JPbike
Takich wagoników wiozących górskie urobiska (?) jeszcze nie widziałem © JPbike
Przejazd przez Horni Marsov, lekko tu pod górkę © JPbike
Początek konkret podjazdu na Okraj (od czeskiej strony) © JPbike
Końcówka podjazdu (980 m). Robi się złota jesień w górach :) © JPbike
Zjazd z Okraju w stronę Kowar przebiegł spoko - wspomnę tylko że czas zjazdu na stravie tragiczny ...
To był fajny górski szosowy trip, ale i tak MTB jest lepsze dla mnie :) © JPbike
I tak o 16 dojechałem do noclegowni bez większego zmęczenia, 4 batoniki i 2 bidony z izo starczyły mi :)
Kategoria wysokie szczyty, ponad 100 km, szoska, w górach, poza PL
Sobota, 19 lipca 2014 • dodano: 01.10.2014 | Komentarze 6
Noc spędzona w namiocie na wysokości ponad 2100 m.n.p.m z temperaturą ledwo ponad 10°C jakoś udało się nam przetrzymać. Wystarczyło włożyć na siebie coś cieplejszego i spoko. Aha, wczoraj wieczorem odkryłem na dnie sakwy żel przeciwbólowy i kolana tym posmarowaliśmy, chyba pomogło. A przed wyprawą mama uszykowała mi parę leków i opatrunków, a ja się wahałem czy to wszystko zabrać... No tak trzeba mamusi słuchać !
No to czas na kawę, śniadanie w alpejskiej scenerii i można zwijać wysokogórski obozik.
Pierwszy w życiu nasz nocleg na wysokości 2100 m.n.p.m © JPbike
Taki widoczek mieliśmy zaraz po wyjściu z namiotu :) © JPbike
Pora jechać dalej. Taka sceneria jest wręcz wymarzona ! © JPbike
Wysoko, coraz wyżej. Przemyślane górskie konstrukcje © JPbike
Chwila na odsapnięcie. Ten szuterek mnie kusi :) © JPbike
Końcówka podjazdu daje niesamowite doznania widokowe :) © JPbike
Ach jak wysoko żeśmy zajechali © JPbike
Koniec podjazdu. Miła tu temperatura, no i te arcywidoczki © JPbike
Dojechaliśmy nad lodowiec Pasterze. W tle szczyt Grossglockner (3798 m) © JPbike
Jak widać - skończyła się nam droga, dopiero na szczycie okazało się że to turystyczna dojazdówka, wczoraj na mijanej krzyżówce wybrałem nie ten kierunek co planowaliśmy. Jarek nawet się nieznacznie &!!#$!^% bo znów musiał się męczyć masakrycznym podjazdem, na szczęście alpejskie arcywidoki szybko uspokoiły kompana, uff :) Przynajmniej zobaczyliśmy z bliska lodowiec i najwyższy szczyt Austrii. Po tych nieplanowanych SUPER atrakcjach można było ruszyć w dalszą drogę, to znaczy na dłuuugi zjazd :)
Zjeżdżamy dłuuugo w dół. Drogbas pędzi i się cieszy :) © JPbike
Bez komentarza :) © JPbike
Tego pięknego Garbusa to my wyprzedziliśmy lekką pytką :) © JPbike
Zjechaliśmy do Heiligenblut © JPbike
Koniec zjazdu, chociaż nadal tu wysoko - ok 950 m.n.p.m © JPbike
Kolejny podjazd. Fotka w sam raz na tapetę :) © JPbike
Jedziemy w stronę granicy © JPbike
Przerwa na obiad © JPbike
Kąpiel w lodowatej wodzie też była, a co ? © JPbike
W trakcie ciszy poobiedniej miałem przemyślenia i wątpliwości odnośnie dalszej jazdy zaplanowaną trasą. Po spojrzeniu na pozostałe wydrukowane fragmenty trasy i odczuciu na własnej skórze że alpejskie podjazdy są trudniejsze niż się spodziewałem, zwłaszcza dla sakwiarzy, to stwierdziłem że ciężko będzie wyrobić się by dotrzeć na czas do Rzymu. Mówi się trudno i równie szybko zaplanowałem opcję skrócenia trasy. Po rozmowie z Jarkiem zapadła decyzja że po drodze kupimy mapę Włoch i się okaże co dalej.
Czasem i takie rowerówki się trafiały © JPbike
Spotkaliśmy Czecha, który tam pracuje i jeździ rowerem. Wspólne piwko też było :) © JPbike
Italia zdobyta ! © JPbike
Powoli wkraczamy w piękne Dolomity © JPbike
Stówka za nami, zjechaliśmy z drogi, kawałek szuterka i od razu mamy miejscówkę noclegową na skraju lasu.
Tu urządziliśmy obozik. Namiocik stanął po zmierzchu © JPbike
Dobre warunki do wysuszenia kolarskich ciuchów © JPbike
Czas na kolację, nawet spoko stół mieliśmy :) © JPbike
I tak odpoczywając, przestudiowaliśmy zakupioną samochodową mapę Włoch - faktycznie że zaplanowanej trasy nie uda się pokonać zgodnie z planem i na czas. Zapadła decyzja że udamy się w stronę adriatyckiego wybrzeża i dalej będziemy przebijać się wprost na południe, do celu wyprawy. Z tego wszystkiego najbardziej nam szkoda że nie zaliczymy sławnej Passo dello Stelvio i uroczego jeziora Garda. Cóż, może innym razem ... :)
Dzień siódmy, dzień dziewiąty.
Kategoria ponad 100 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wyprawy, wysokie szczyty
Piątek, 18 lipca 2014 • dodano: 31.08.2014 | Komentarze 11
Noc, pobudka, śniadanko i zwijanko obozika poszły sprawnie.
W skrócie - to był dzień pełen alpejskich emocji, zresztą fotostory wystarczy :)
Tu spaliśmy. Całkiem fajna miejscówka © JPbike
Od razu długi podjazd. Ten znak wskazuje konkretne parametry :) © JPbike
Wysoko, coraz wyżej. W sam raz dla mnie :) © JPbike
Po długim podjeździe jest i równie długi zjazd. Widokowy oczywiście © JPbike
Naturalna regeneracja w lodowatej wodzie :) © JPbike
Pięknie tam. Tylko jeździć ! © JPbike
Nad Zeller See © JPbike
Jedziemy w stronę Hochalpenstrasse. Napięcie rośnie :) © JPbike
Bramka poboru opłat. Rowerzyści jadą gratis ! © JPbike
Parametry 33km podjazdu. Kuszące :) © JPbike
Podjeżdżając, przy antylawinowym zadaszeniu wjechałem w kałużę z kapiącej wody która okazała się śliska jak lód (mchy), od razu uślizg przedniego koła i gleba ze szlifami zaliczona. To nic, szybko się pozbierałem, nim Jarek dojechał :)
No to wspinamy się. Dawaj Drogbas ! © JPbike
Każdy zakręt ma swoją nazwę. Tu wysokość Śnieżki pokonana :) © JPbike
Bez komentarza, bo widoki rażą :) © JPbike
W pewnym momencie lewe kolano znów dawało o sobie znać przy każdym mocniejszym depnięciu, co przy kasecie 11-28 nietrudno, do tego zaczął mnie łapać kryzys energetyczny, brak pożywnego obiadu przed wspinaczką zrobiło swoje. Jarek mi wtedy zwiał do góry. Wspinając się dalej musiałem często się zatrzymywać, coś zjeść, nawet wysłać smsa do Drogbasa. W końcu pierwszy raz w życiu założyłem opaskę na kolano i po jakimś czasie pomogło częściowo.
Powolutku wkraczamy w krainę wiecznie śnieżnych szczytów © JPbike
To coś robi wielkie wrażenie ! © JPbike
Bez komentarza (2) :) © JPbike
Jedna z nielicznych fotek ze mną typu "od góry" :)© JPbike
Musiałem coś zrobić z bolącym kolanem. Pomogło częściowo © JPbike
Chwila kolejnego odpoczynku. Tu pierwszy raz w życiu pokonaliśmy 2000 m.n.p.m ! © JPbike
Jeszcze trochę ciężkiej wspinaczki i będziemy na górze :) © JPbike
Tędy żeśmy podjeżdżali. Imponujący widok ! © JPbike
Radosna chwila w moim życiu ! © JPbike
Trzeba się pochwalić. Na Fuschertörl 2 (2428 m.n.p.m) © JPbike
Alpejski klimacik w stronę zachodzącego słońca (godz.19:18) © JPbike
Krótki, acz treściwy zjazd w stronę tunelu (ten punkcik w środku) © JPbike
Wysokogórski biker. Strasznie tu wysoko i czadowo :) © JPbike
Tankowanie przy naturalnym źródle wody ze śniegu :) © JPbike
Tuż przed Hochtorem. Spotkanie z lipcowym śniegiem :) © JPbike
Drugi tunel za nami i Hochtor (2504 m.n.p.m) zdobyty ! © JPbike
Alpejski super punkt widokowy, godzina 20:00 © JPbike
Tu to jesteśmy naprawdę zdrowo szurnięci :) © JPbike
Widoczki z przełęczy władowane do pamięci i czas na długi zjazd © JPbike
Na owym zjeździe z Hochtoru, na długiej prostej łukowatej osiągnąłem bez rozpędu 83.56 km/h.
Zatem osobisty rekord v-maxa pobity - czekałem na tą chwilę od 30 czerwca 2008 !
Po zjechaniu do krzyżówki spoglądam na mapę i coś mi nie pasi, Drogbas sugeruje skręt, a ja każę jechać prosto.
Po krótkim czasie okazuje się że musimy pokonywać kolejny i ciężki podjazd - a dlaczego ? O tym w następnej relacji :)
Ponowna i nieplanowana wspinaczka © JPbike
Hmm, skrócona wersja naszej Syrenki ? © JPbike
Imponujący ten wodospad, do tego tuż przy drodze © JPbike
I tak mozolnie się wspinając, po drodze zrobiliśmy postój na kolacyjkę, powoli zapadał zmrok, a my utknęliśmy gdzieś bardzo wysoko w Alpach i czas szukać czegoś do spania. Dojechaliśmy do paru zabudowań, a niżej leży zbiornik wodny z zaporą. Fragmentem szutrówki zjechaliśmy i bez większego problemu udało się znaleźć równy skrawek ziemi przy pustej chacie typu świetlica. No i rozlokowaliśmy się, a wieczorny zarys alpejskich szczytów robił wrażenie.
Dzień szósty, dzień ósmy.
Kategoria wysokie szczyty, wyprawy, w towarzystwie, w górach, poza PL, ponad 100 km
Niedziela, 18 sierpnia 2013 • dodano: 19.08.2013 | Komentarze 13
Poprzedniego dnia do tej samej noclegowni, do Michałowic przyjechał na urlop josip z Olą i dzieciakami, co oczywiście spowodowało że tamten wieczór bardzo miło zleciał przy browarkach i jeszcze jakimś wysokoprocentowym trunku :) No i zagadaliśmy się na niedzielną jazdę, padło na zdobycie Szrenicy (1362 m), dotarcie do nieczynnej kopalni kwarcu "Stanisław" (1050 m), na Wysoki Kamień (1058 m) i na koniec frajda zjazdowa, czyli żółtym w dół, do tej pory mi nieznanym.
Skoro w planie jest Szrenica leżąca na terenie KPN to podobnie jak przy wypadzie na Śnieżkę trzeba było bardzo wcześnie wstać, pierwotnie planowaliśmy pobudkę o 4:30. Ja twardo wtedy spałem i nagle zbudził mnie o 5:30 klosiu.
W głowie mojej jeszcze troszkę szumiały promile, cóż jechać trzeba :)
Skromne śniadanie i na krótko po 6-tej można było ruszyć na tytułowy rozjazd.
Godzina 6:26. Górne Michałowice z pięknymi Karkonoszami w tle© JPbike
I tak jechaliśmy sobie przy wschodzie słońca górskim szuterkiem do Szklarskiej Poręby, na dolną stację wyciągu, a tam pusto, kolorowych śladów po wczorajszym maratonie już nie było. Po czym rozpoczęliśmy właściwą wspinaczkę.
Początkowy fragment czerwonego na Szrenicę jest masakryczny, z niepodjeżdżalnym fragmentem© JPbike
Ów podjazd, od Kamieńczyka to istna ścianka podjazdowa, no i ten wertepiasty bruk© JPbike
Im wyzej tym nawierzchnia lepsza. Ten mały punkcik na drodze to klosiu :)© JPbike
Dobijamy do Hali Szrenickiej© JPbike
Pod schronisko na hali jako pierwszy wjechał josip, po nim ja i na końcu klosiu.
Widocznie zmęczenie mocno górską jazdą w poprzednich dniach dało we znaki mi i Mariuszowi.
Chwila postoju na hali - na wysokości ponad 1200 m.n.p.m© JPbike
To już ostatnie metry na szczyt Szrenicy. Dwaj Mariusz !© JPbike
Przy schronisku. Szrenica na rowerze zdobyta !© JPbike
Na szczycie zjawiliśmy się na krótko po 8-mej, trochę wiało, temperatura oscylowała na poziomie 15 stopni.
Cały ten ze 4 km podjazd czerwonym od razu uznałem za najcięższy ze wszystkich mi znanych.
Na szczycie pora na arcywidoczki :)© JPbike
Moi kumple - wysokogórscy bikerzy z Wielkopolski :)© JPbike
Nadszedł czas na zjazd - od razu ostro, jak się puści klamki to rower przyspiesza gwałtownie.
Brukowano - wertepiasta nawierzchnia nie pozwala na rozwijanie szalonych prędkości.
Palenie klocków hamulcowych mamy zagwarantowane :)
Masakryczny fragment zjazdowy. Wytelepało nieźle© JPbike
Właśnie tam, na szybkim łuku znów miałem problemy z trakcją, Trek zamiast skręcać jechał na wprost (podsterowność), więc zjechałem bez szarżowania do Wodospadu Kamieńczyka, gdzie zatrzymaliśmy się i sprawdziłem przednie koło - po oględzinach stwierdziłem że koło łatwo wychyla się na boki, prawdopodobnie to wina słabszej sztywności amortyzatora w miejscu mocowania do piasty. Jak będę wybierał nowego 27.5" to pewnie skuszę się na sztywne osie, jakie ma klosiu.
Wodospad Kamieńczyka, tu właśnie woda spada w dół© JPbike
Dalej to udaliśmy się szlakiem ER2 wzdłuż torów i następnie w stronę Szklarskiej Drogi, by nią dotrzeć do nieczynnej kopalni kwarcu "Stanisław", po czym jazda na Wysoki Kamień, ponoć w obu miejscach jeszcze mnie nie było.
Ładna szoska i to na wysokości 1000 m.n.p.m© JPbike
Wysokogórski szuterek, tuż przy kopalni© JPbike
Kamieniołom kopalni kwarcu "Stanisław" w prawie całej okazałości© JPbike
Widok z Wysokiego Kamienia. Tam po prawej Szrenica, byliśmy tam :)© JPbike
Po tych wysokogórskich emocjach widokowych czas na długi zjazd żółtym przez Zakręt Śmierci i dalej do Piechowic.
Fragment zjazdu żółtym. Sama przyjemność jazdy mtb !© JPbike
Sam zjazd, o długości ze 5 km dostarczył sporo frajdy, po prostu to była wisienka na torcie !
W Piechowicach postój przy sklepie, a tam po ulicy co chwilę pomykali szosoni.
Na koniec ostatni podjazd - po gładkim asfalciku do kwatery. Czas na pożywne drugie śniadanie i kawę.
Po tym rozjeździe i bardzo udanym weekendzie w Karkonoszach wróciłem z klosiem do stolicy Wielkopolski.
Wykuty tunel na podjeździe do Michałowic© JPbike
Przewyższenie - 1540 m
Kategoria do 50 km, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Piątek, 16 sierpnia 2013 • dodano: 19.08.2013 | Komentarze 4
Zajechałem z Mariuszem do Michałowic na trzydniowe kręcenie po Karkonoszach.
Wczesno-popołudniową porą czas wskoczyć na swoje rumaki i myk w góry.
Pomysł trasy był spontaniczny. Po dojechaniu do Drogi pod Reglami wypatrzyliśmy znane niebieskie strzałki jutrzejszego maratonu i padło na częściowy objazd trasy. Dopóki wisiały oznaczenia to tędy kręciliśmy po górskich szuterkach. Po dokręceniu do zielonego szlaku prowadzącego do Jagniątkowa znikły oznaczenia, ale i tak pognaliśmy tędy w dół. Ów szlak zjazdowy mocno mnie zaskoczył poziomem trudności, iście golonkowym (kamienie, koleiny i jeden pokaźny uskok), miałem nawet wątpliwości czy Grabek tędy puści ścigantów (jak się okazało puścił :)). Następnie mimo braku strzałek w dalszym ciągu jechaliśmy właściwą trasą sobotniego maratonu po przyjemnych szuterkach i długim podjazdem na Dwa Mosty. Tam przerwa i zapadła decyzja by pokonać porządny podjazd - na Przełęcz Karkonoską. Pamiętam że w sierpniu 2007 to właśnie tamtędy zaczynałem swoją przygodę z kolarstwem górskim i wtedy ów ciężki podjazd zdobyłem po kilku postojach, paru wprowadzaniach i z twarzą zabarwioną na czerwono :) A tegoż dnia poszło gładko, nawet pokusiłem się o atak na stromej końcówce, na szczycie urwałem kłosiowi minutkę, może półtorej :) Przy schronisku "Odrodzenie" przerwa na czeskiego browarka i podziwianie arcywidoczków. Po tym pora na zjazd. Asfalt kiepski, z dziurami i wybojami, ale i tak rozpędziłem się tamtędy do 76.87 km/h (o 1 km/h mniej od osobistego rekordu). Gnając tamtędy w dół mijani turyści w popłochu uciekali na boki, jeden z plecakiem schował się nawet w krzaki :) Po zjechaniu już tylko jazda ponownie Drogą pod Reglami do Michałowic, do noclegowni.
Fajny zjazd zielonym do Jagniątkowa© JPbike
Na szczycie Dwóch Mostów (903 m)© JPbike
Przełęcz Karkonoska (1198 m) zdobyta !© JPbike
Klasyczna przerwa z górkami w tle :)© JPbike
Przewyższenie - 1360 m
Kategoria do 50 km, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Niedziela, 16 czerwca 2013 • dodano: 17.06.2013 | Komentarze 14
Szybko zagadaliśmy się co do niedzielnej trasy rozjazdowej.
Padło jednoznacznie - na Śnieżkę (1602 m.n.p.m) !
Pobudka o 4:30, skromne śniadanie, założyłem zapasowy łańcuch i można jechać.
O tak wczesnej porze zarówno temperatura, jak i pogoda nam sprzyjały i to jak :)
Godzina 5:19. Tam, na tą górę po lewej jedziemy :)© JPbike
Podjeżdżając do Karpacza Górnego bardzo przyjemnie się kręciło, a zwłaszcza że ulice były opustoszałe, nóżki moje podawały, widocznie na wczorajszym maratonie nie najeździłem się na maxa :)
I tak wraz z klosiem po wjechaniu do skrętu na sławną brukowaną drogę prowadzącą na sam szczyt zatrzymaliśmy się by poczekać na resztę kumpli, Marka i Zbyszka. A tam chłopaki spuszczają ciśnienie w oponach, by zbytnio nie skakać na podjazdowych kocich łbach, ja pozostałem przy standardowych 2.5 bara. Po czym zaczęliśmy właściwą wspinaczkę na szczyt. Każdy jedzie swoje. Od razu okazuje się że to ja mam najwięcej sił i na luzie uzyskuję jakąś przewagę nad Mariuszem. Oczywiście JPbike takie chwile korzysta na ... chwilowe postoje na fotki :)
To już wysoko, ponad 1000 m przekroczone© JPbike
Tutaj stromo i młynkujemy przez Strzechę Akademicką© JPbike
Wysoko, coraz wyżej. Klosiu - dawaj !© JPbike
Równia pod Śnieżką i zaczynamy ostatni atak na szczyt© JPbike
To JA :) Arcywidoczki powalają :)© JPbike
Na szczyt wjechałem na luzie i równo z klosiem. Trochę powiało na ostatnim fragmencie.
Od noclegowni w Ściegnach na Śnieżkę wyszło ponad 16 km, czas wspinaczki 1:39, 1.1 km w pionie i średnia 9.9 km/h :)
Po krótkim czasie wjechał Marc. Świetny ma doping :)© JPbike
Tego miejsca nie trzeba przedstawiać :)© JPbike
Na szczycie zjawiliśmy się krótko po 7-mej rano, pusto było, temperatura spadła do 11 stopni (odczuwalna niższa), wiał zimny wiatr i wskoczyliśmy w gamexy. Po podziwianiu widoków dookoła zdążyliśmy zmarznąć, zjechaliśmy troszkę niżej by tam zaczekać na Zbyszka. Po drodze spotkaliśmy parę biegaczy. W pewnym momencie Mariusz wpadł na pomysł pokonania czerwonym, dalej żółtym na Okraj i na koniec zjazd zielonym, czyli Tabaczaną Ścieżką zamiast pierwotnie planowanego zjazdu na Przełęcz Karkonoską - od razu przystałem na propozycje :)
Tam pojedziemy. Z daleka ścieżka wygląda okazale. Wrażenie mylące :)© JPbike
W końcu nadjechał i Zbyszek :)© JPbike
No to jedziemy po grzbiecie. Śnieżki od tej strony jeszcze nie widziałem© JPbike
Niecodzienny widok - Zibi wśród wysokiej kosodrzewiny :)© JPbike
W sumie tamten fragment czerwonym przez Czarną Kopę (1407 m) na sporym fragmencie okazuje się trudny do jazdy na rowerze, głównie przez sporą liczbę wysokich schodów i uskoków.
Końcówka zjazdu czerwonym. Przerwa na siku i porzucone rowery :)© JPbike
Po dotarciu do czeskiego schroniska "Jelenka" nastąpił zjazd żółtym, po asfalciku na którym bez rozpędu ja i klosiu osiągnęliśmy max 74 km/h.
Po czym spoczko dotarliśmy na Okraj i tam przerwa na czeski złocisty napój o nietypowej porze (9-ta rano) :)
Pora na zjazd, znaną mi Tabaczaną Ścieżką, tamtędy zjeżdżaliśmy podczas zeszłorocznego maratonu.
Górna część Tabaczanej okazuje się być ciężka do jazdy, a jak ja tędy rok temu zjechałem na maratonie ?© JPbike
Istne hardcore. W ciągu roku ta ścieżka zmieniła swoje oblicze© JPbike
Całe szczęście, w odrobinę niższych partiach można było technicznie zjechać, co oczywiście uczyniłem :)
Technikę zjazdową zawsze trzeba ćwiczyć© JPbike
Ostatni techniczny element - przeprawa przez górski strumień© JPbike
Dalej już tylko myk w dół po szerokim szuterku i to wprost do Karpacza.
Przy skręcie na ostatni zjazd do noclegowni złapałem kapcioszka z tyłu.
W sumie to był udany rozjazd, jak i te pięć dni, które spędziłem z pasją w Karkonoszach, nawet sobotni maraton który wypadł poniżej moich oczekiwań nie zepsuł mi humoru :)
Przewyższenie - 1405 m
Kategoria do 50 km, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Środa, 26 września 2012 • dodano: 27.09.2012 | Komentarze 15
Wrześniowy urlop w górach – dzień kulminacyjny :)
W końcu mam na koncie dwusetkę z porządnymi górkami i prawie 4 km w pionie !
Jakiś czas temu przeglądając blogi natrafiłem właśnie na kolejną górę, na którą można wjechać rowerem bez ograniczeń i leżącą w środkowej części Słowacji, w Tatrach Niżnych - Kralovą Holę (Królewska Hala), która mierzy imponujące 1946 m.n.p.m.
Wiadomo jak to ze mną bywa - prędzej czy później nadejdzie dzień by ją zdobyć :)
Plan był taki – wystartować spod granicy w Łysej Polanie, zdobyć szczyt i wrócić tą samą trasą.
Dzień zaczął się pobudką o 6 rano ...© JPbike
Dojazd autem z Istebnej do Łysej Polany (ponad 160 km) zajął nam około 3 godzin.
Parking (20 zł !) przed szlakiem na Morskie Oko wypełnił się do ostatniego miejsca© JPbike
Na trasę ruszyliśmy o 10:30. Żadnej mapy nie miałem, tylko wydrukowane fragmenty.
Od razu po wjechaniu do Słowacji zaskoczył nas spokój, dobry asfalcik, wspaniała przestrzeń, wokół same góry i znikoma ilość turystów, a u nas tłok i pełna komercja w rejonie Tatr.
Widać ... sama przyjemnosć :)© JPbike
Na wysokości około 1000 m. Nie ma to jak jazda wśród gór :)© JPbike
Słowackie Tatry również są piękne !© JPbike
Ten szczyt to Łomnica (2634 m) :)© JPbike
Spory kawał drogi jechaliśmy trasą Tatry Tour. Kiedyś się skuszę ... :)© JPbike
Długi i prosty zjazd do Popradu. Wiało strasznie z boku ...© JPbike
Pozazdrościć takiego widoku mieszkańcom Popradu :)© JPbike
Jazda wśród kolejnych górek i przełęczy ...© JPbike
Jedna z wielu przerw na uzupełnienie energii© JPbike
To już pełen górski konkret !© JPbike
Jak to w górach bywa - pogoda często się zmienia© JPbike
Ciekawy wiadukt kolejowy© JPbike
Na południowym krańcu trasy pierwsze spojrzenie na cel. Szczyt niestety spowity w chmurach© JPbike
Miasteczko Sumiac - właśnie od tędy zaczyna się właściwy atak na szczyt© JPbike
No ... :)© JPbike
Początkowo jakieś 5 km jedzie się po dobrym szuterku do góry© JPbike
Na wysokości ok 1300 m. Powoli zbliżamy się do chmur :)© JPbike
Na 1450 m zaczyna się stary asfalt z barierkami by nie spaść w dół© JPbike
Nie dziwcie się że na CAŁEJ trasie ani razu nie odwiedziliśmy słowackiego sklepu :)© JPbike
Tutaj wysokość Śnieżki została pokonana :)© JPbike
Końcówka podjazdu na wysokości 1800 m. Szczyt z budynkiem spowity chmurami© JPbike
To już przedostatnia serpentyna. Zaczyna strasznie wiać ...© JPbike
Upragniony cel osiągnięty ! :)© JPbike
Na szczycie huragan taki że omal nas nie zdmuchnęło !© JPbike
Jak mocno hulał wind ? Właśnie TAK !© JPbike
Rekord wysokości pobity ! Wyżej to już tylko w ALPY :)© JPbike
Tylko tutaj można było wytrzymać huragan i odpocząć. Temperatura na górze spadła do 8 stopni© JPbike
Na szczyt udało się wjechać na krótko przed 18-tą, mając 107 km i ok 2500 m w pionie.
Najcięższy jest oczywiście ostatni podjazd - 12 km i ok 1200 m przewyższenia.
Na szczycie znajduje się budynek przekażnikowy TV z wieżą© JPbike
Wracamy w dół. Jeszcze jedno spojrzenie na szczyt i długi downhill :)© JPbike
Czegoś takiego jeszcze nie widziałem :)© JPbike
Po zjechaniu temperatura skoczyła do 17 stopni, ściemniło się, zakładamy lampki i myk w drogę powrotną© JPbike
Podczas drogi powrotnej jazda przebiegła w świetle księżyca i fantastycznych zarysów gór, szczególnie jak się przejeżdżało w rejonie Tatr.
Na trasie jedyną awarią było złapanie laczka u mnie w banalnym miejscu - na rondzie w Popradzie :)
W końcu, strasznie zmęczeni, ale szczęśliwi doturlaliśmy do zaparkowanego auta na krótko przed północą i czekała nas jeszcze prawie 3 godzinna jazda autem do noclegowni, do której dojechaliśmy o 3 w nocy, a spać żeśmy poszli o 4.
W sumie 21 godzin w podróży !
Cała jazda przez 10 przełęczy (chyba, bo nie liczyłem przez te widoczki :)) to było istne hardcore ! Ale warto było !
Podczas jazdy i po zrealizowaniu hardcorowej wycieczki wielokrotnie się zastanawialiśmy, czy my jeszcze jesteśmy normalni i czy nie przyda nam się leczenie :D
Fotorelacja Jarka - KLIK.
Łysa Polana (PL-SK) - Tatranska Javorina - Zdlar - Tatranska Kotlina - Tatranska Lomnica - Stary Smokovec - Poprad - Hranovnica - Vernar - Telgart - Sumiac - Kralova Hola - ... powrót tą samą trasą
Przewyższenie – 3932 m !
Kategoria ponad 200 km, poza PL, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty
Niedziela, 23 września 2012 • dodano: 23.09.2012 | Komentarze 9
Wrześniowy urlop w Beskidach (1)
W końcu się udało wyskoczyć wraz z Jarkiem na cały tydzień w Beskid Śląski, a konkretnie do Istebnej.
Jak dotąd nigdy tam nie byłem turystycznie poza startami w Beskidy MTB Trophy i na maratonie w Istebnej (oba w 2010 r.), więc czas nadrobić zaległości w poznawaniu tamtejszych górskich rejonów.
Trasa, jaką pokonaliśmy pierwszego pełnego dnia - pełen górski konkret !
Olecki Górne (noclegownia, 740m) – Przełęcz Kubalonka (761m)– Przełęcz Szarcula (759m) – Wisła Czarne – czarnym wzdłuż Czarnej Wisełki – Przysłop (970m) – czerwonym na Baranią Górę (1220m) – Malinowska Skała (1152m) – zielonym na Skrzyczne (1257m) – hardcorowy zjazd czerwonym do Buczkowic – Szczyrk – żółtym na Przełęcz Karkoszczonka (729m) – czerwonym przez Kotarz (985m) – Przełęcz Salmopolska (934m) – zjazd asfalcikiem do Wisły Malinki – Wisła Czarne – zapora nad Czerniańskim – konkret podjazd na Przełęcz Szarcula – Przełęcz Kubalonka – Olecki Górne
Wizyta przy Zamku Prezydenta RP© JPbike
Jazda czarnym szlakiem wzdłuż Czarnej Wisełki© JPbike
Na wysokości 1000 m. Ciężko po takich beskidzkich kamieniach jechać ...© JPbike
To juz wysoko. Przejazd przez poprzeczne belki© JPbike
Szczyt Baraniej Góry zdobyty !© JPbike
Widoczek z wieży© JPbike
Drogbas zjeżdża wśród beskidzkiego krajobrazu© JPbike
Mój tyłek w akcji na kamiennych wertepach :)© JPbike
Beskidzki krajobraz. Po prawej Skrzyczne - nasz cel© JPbike
Na Malinowskiej Skale. Spotkanie użytkowników Treka :)© JPbike
Widokowy beskidzki szuterek© JPbike
Skrzyczne zdobyte !© JPbike
Panoramka ze szczytu© JPbike
Jak dobrze znów być z rowerem w górach :)© JPbike
Hardcorowy zjazd. Technika jazdy górą !© JPbike
Sto procent MTB !© JPbike
Nowy stok narciarski. Tędy nasz szlak biegnie :)© JPbike
Beskidy są wymagające i laczek złapany :)© JPbike
Fragment super singla zjazdowego na czerwonym© JPbike
Skocznie w Szczyrku Skalite© JPbike
Okolice Przełęczy Karkoszczonka. Stromizna pokaźna ...© JPbike
Na Kotarzu (985 m)© JPbike
Skocznia Malinka im. Adama Małysza© JPbike
Zaopatrzenie % na wieczorną ucztę ;)© JPbike
Zapora nad Jeziorem Czerniańskim© JPbike
Przewyższenie - 2250 m !
Kategoria do 100 km, w górach, w towarzystwie, wysokie szczyty