top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177761.50 km
- w tym teren: 64454.10 km
- teren procentowo: 36.26 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 18h 52m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

wysokie szczyty

Dystans całkowity:2442.17 km (w terenie 731.00 km; 29.93%)
Czas w ruchu:148:13
Średnia prędkość:16.48 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:38117 m
Maks. tętno maksymalne:171 (97 %)
Maks. tętno średnie:161 (91 %)
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:71.83 km i 4h 21m
Więcej statystyk
  • dystans : 14.48 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 01:13 h
  • v średnia : 11.90 km/h
  • v max : 55.27 km/h
  • hr max : 171 bpm, 97%
  • hr avg : 161 bpm, 91%
  • podjazdy : 1046 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Rowerem na Śnieżkę

    Sobota, 31 sierpnia 2019 • dodano: 01.09.2019 | Komentarze 5


    Kolejna edycja charytatywnego wyścigu „Rowerem na Śnieżkę“ organizowanego przez Rotary Club. Dla mnie to drugi z rzędu start w takiej wspinaczce pod hasłem „Pokonaj siebie, pomóż innym“.

    Do Karpacza wpadłem na kilka dni - trochę górskiego kręcenia i spacerów zaliczyłem.
    Rok temu pogodę w trakcie wyścigu mieliśmy niefajną rowerowo - deszcz, mgła i chłód, natomiast tym razem aura w Karkonoszach aż nadto dopisała - piękne słońce, ponad 25°C (w centrum Karpacza), do tego cała masa górskich super widoczków.

    Po odbiorze pakietu startowego i zrobieniu parokilometrowej rozgrzewki czas ruszyć w pilotowanej kolumnie spod biura zawodów na główny deptak, ustawiłem się w 1/3 stawki, troszkę oczekiwania i punkt 11-ta odpalili prawie 300 osobowy peleton.
    Na początek prawie 5 km asfaltowy podjazd główną ulicą, skręt w stronę Orlinka i miejsce zaburzenia grawitacji, krótki zjazd, ponownie podjazd i skręcamy na te sławne, w dużej mierze paskudne i nierówne bruki prowadzące na sam szczyt Śnieżki.
    Jadąc tędy po asfalciku dość dobrze mi się podjeżdżało - cały czas powoli, acz systematycznie wyprzedzam rywali. Po wjechaniu na Wang i wpadnięciu na teren KPN dość szybko okazuje się że znalazłem się w swoim miejscu stawki, nie wiem tylko czy to grupa top 20, czy top 40. Jak zwykle te wspomniane bruki nie ułatwiały sprawy w sprawnej wspinaczce - prędkość mam raz mniejszą, raz większą, staram się wybierać odpowiedni tor jazdy. Tasuję się wtedy z paroma rywalami. Na Polanie (1067 m) orgi postawili mini bufet - wziąłem, wypiłem i wylałem na siebie butelkę wody, bo pełne słońce chwilami dawało mi w kość na tym podjeździe z nachyleniem rzadko spadającym poniżej 11% (max 19%). Wypada wspomnieć że cały czas mijamy masę turystów udających się pieszo na szczyt - ci kulturę mają na dobrym poziomie i większość nas dopinguje oklaskami. Po dotarciu do Strzechy Akademickiej (1258 m) przed nami niezła ściana do pokonania - dopiero tam użyłem „młynka“ (32/50), no i nie wiem jak to się stało że tuż przed zjazdem do Przełęczy pod Śnieżką (1394 m) przyspieszyłem i bez problemów wyprzedziłem dwóch rywali. Natomiast ów krótki zjazd do Domu Śląskiego dostarczył mi dużo miłych wrażeń - nie dlatego że szybko i sprawnie zjechałem, ale z racji ogromnej liczby turystów i ich oklasków, do tego sporo osób cykało mi fotki :)
    No i został jeszcze do pokonania decydujący dwukilometrowy atak szczytowy. Przed rozpoczęciem tegoż ataku doszedłem kolejnego rywala - a ten widocznie nie zamierzał się łatwo poddać, zatem cisnęliśmy pod górę łeb w łeb i mając przy tym gorący doping z oklaskami od turystów :). Na jakieś 500m przed metą udaje mi się wyprzedzić rywala (z M50) i jeszcze urwać parę cennych sekund, po czym cisnę pod górę na tej paskudnej nawierzchni tak mocno na ile mój power w nogach pozwala i sprawnie wjeżdżam na końcową kreskę.

    18/277 - open
    7/106 - M40

    Wynik oczywiście mnie miło zaskoczył, niezły ze mnie góral z Wielkopolski :)
    Czas podjazdu - 1:13:15 godz - w porównaniu do zeszłego roku poprawiony o ponad 2 minuty
    Strata do zwycięzcy (Łukasz Derheld) - 17:11 min, do M40 (Dawid Duława) - 9:05 min

    Foto by Paulina Hekman.
    Dla takich chwil warto trenować i dać z siebie sporo :)
    Dla takich chwil warto trenować i dać z siebie sporo :) © JPbike

    Na szczycie pełno turystów i rowerzystów, przyjemna temperatura, masa super widoków, pogadałem z kolegami, jedna pani bardzo chciała mieć ze mną fotkę :). Po czym zjechałem do Domu Śląskiego, gdzie był bufet i po jakimś czasie w pilotowanej kolumnie zjechaliśmy do Karpacza. To był super dzień z dużą ilością miłych wrażeń :)





  • dystans : 14.32 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 01:15 h
  • v średnia : 11.46 km/h
  • v max : 49.87 km/h
  • hr max : 166 bpm, 93%
  • hr avg : 156 bpm, 88%
  • podjazdy : 1061 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Rowerem na Śnieżkę

    Sobota, 1 września 2018 • dodano: 03.09.2018 | Komentarze 6


    Pierwotnie nie planowałem tegoż uphillowego startu. Gdy tylko dowiedziałem się że w tym sezonie nie będzie a jakże bardzo udanego dla mnie w dwóch poprzednich sezonach maratonu "Rowerem przez Karkonosze“ (dwie wygrane (klik 1), (klik 2)), to po długim namyśle skusiłem się na ten tytułowy wyścig organizowany przez Rotary Club i mający charakter charytatywny.

    Na Śnieżkę wjeżdżałem wyścigowo dwa razy, w sezonie 2008 i 2009, czyli sporo czasu minęło i czas sprawdzić gdzie obecnie stoję z podjazdową formą :)

    Do Karpacza przyjechałem wraz z rodzicami już we wtorek i dzięki temu porządnie mogłem się powysypiać i pokręcić wycieczkowo-treningowo po okolicznych górach. Do piątkowego popołudnia pogoda dopisywała, a prognozy na dzień startu zapowiadały całodniowy deszcz i nazajutrz w sobotę niestety się sprawdziły, temperatura spadła do 12°C, do tego w górnych partiach Karkonoszy panowała konkretna mgła, dobrze tylko że wiatr odpuścił.

    No to ruszyłem spod noclegowni w deszczyku do biura zawodów, zostawiłem tam plecak z suchymi kolarskimi ciuszkami na zmianę (zbędny nasz balast wwozili do Domu Śląskiego terenówkami). Powitania, pogaduszki z paroma kolegami i jazda w kolumnie na deptak w centrum Karpacza, chwila oczekiwania i START, oczywiście w deszczyku.

    Ruszałem z 1/3 stawki (na mecie sklasyfikowano 254 osób). Pierwsze i asfaltowe ponad 4 km prowadzące do Stacji Narciarskiej „Biały Jar“, skręt na kultowy i znany z TdP ciężki podjazd pod Orlinek, kawałek zjazdu i końcówka do Karpacza Górnego poszły mi przeciętnie - wyprzedzania w mojej części stawki niewiele, po prostu jechałem swoje i stopniowo łapałem swój podjazdowy rytm. No, stroma ściana pod Wang, tu najlżejsze przełożenie 34/40 ledwo mi starcza i wpadamy na te sławne, nierówne i paskudne bruki prowadzące na sam szczyt - nachylenie prawie w ogóle nie spada poniżej 11% (max 19%), od tego momentu elegancko łapię swój rytm i zaczynam stopniowo wyprzedzać jednego za drugim - to cieszy, ale wiem że mocy by zbliżyć się do czołówki jeszcze mi brakuje. Dodatkowo dobra znajomość trasy pozwala mi w pełni kontrolować sytuacje typu: gdzie przycisnąć, gdzie zwolnić by złapać chwilę oddechu, itp. Po przekroczeniu Polany (1067 m) deszczyk ustaje i stopniowo wjeżdżamy w mglistą krainę - w sumie fajny klimat, chociaż widoczków nie ma. I tak brnę do góry, powoli łykając kolejnych rywali, nierówne bruki nie ułatwiają sprawy w utrzymaniu równego tempa. Mijamy Strzechę Akademicką (1258 m), mgła staje się coraz gęstsza, kolejna długa ściana do pokonania - na swoim 34/40 daję radę sprawnie podjechać, przy tym na krótkim wypłaszczeniu dochodzę grupkę rywali. Na zjeździe do Przełęczy pod Śnieżką (1394 m) wyprzedzam kilku naraz, ponoć ów zjazd po brukach w mocno mglistych warunkach wymaga skupienia. No i został jeszcze do pokonania ponad 2 km atak szczytowy po najbardziej paskudnej nawierzchni - poza stromizną szczeliny między brukami są straszne i łatwo o wybicie rytmu. Mgła zamieniła się w mleko - widoczność ledwo 20-30 metrów. Ku mojemu zdumieniu szybko uciekam dopiero co wyprzedzonym paru rywalom i od tego momentu już samotnie atakuję końcówkę. Czuć narastający chłód, a na wschodnim zboczu Śnieżki troszeczkę powiało. Na 500 m przed metą wyprzedza mnie gość niewiadomo skąd i na karbonowym fullu - pogratulowałem mu za lepsze rozłożenie sił ode mnie :). W końcu końcówka morderczego i emocjonującego podjazdu - nagle zrobiło się ślisko, dwa razy tylne koło zabuksowało, w porę nad tym zapanowałem (technika, technika :)) i z radością, oraz przy oklaskach grupki kibiców zdobywam Królową Karkonoszy (1602 m) na rowerze po raz trzeci :)

    To już ostatnie metry ciężkiej wspinaczki. Dawaj! Dawaj! :)
    To już ostatnie metry ciężkiej wspinaczki. Dawaj! Dawaj! :) © JPbike

    Czas podjazdu - 1:15:33 godz - osobisty rekord sprzed 9 lat poprawiony o ponad 8 minut - JESTEM DUMNY :)

    25/254 - open
    8/96 - M40

    Strata do zwycięzcy (Marcin Mokiejewski) - 17:49 min, do M40 (Rafał Ignaczak) - 17:43 min

    Kolejna radosna chwila w moim życiorysie :) Warunki na szczycie - widać :)
    Kolejna radosna chwila w moim życiorysie :) Warunki na szczycie - widać :) © JPbike

    Na szczycie spędziłem krótką chwilę, mleczna mgła, zero widoczków, turystów niewiele i chłód na poziomie 6°C, do tego ja cały przemoknięty. Na szczęście organizator spisał się znakomicie - zorganizował bazę w cieplutkim Domu Śląskim. No to zjazd do Przełęczy pod Śnieżką - wychłodziłem się znacznie, ręce zaczęły sztywnieć. W tłocznej bazie od razu przebieram się w suche portki, wypiłem 3 ciepłe herbatki, zjadłem placka, podzieliłem się wrażeniami z kolegami i tak po jakimś czasie już ogrzani mogliśmy w kolumnie zjechać do Karpacza.

    Podjazdowa re-transmisja na Relive - KLIK.





  • dystans : 29.91 km
  • teren : 15.00 km
  • czas : 01:45 h
  • v średnia : 17.09 km/h
  • v max : 55.51 km/h
  • hr max : 156 bpm, 88%
  • hr avg : 125 bpm, 70%
  • podjazdy : 840 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Okraj - uphill i downhill

    Czwartek, 30 sierpnia 2018 • dodano: 30.08.2018 | Komentarze 6


    Start o 11:10. U stóp Karkonoszy nadal przyjemna do aktywności pogoda, chociaż prognoza zapowiadała popołudniowy deszcz (gdy pisałem tą relacyjke po 16-tej to w Karpaczu właśnie padało). Z racji sobotnio-niedzielnego ścigania zaplanowałem dziś max 2h kręcenia - padło na uphillowanie przez Kowary boczną i nieznaną mi szosą na Rozdroże Kowarskie (787 m) i dalej znaną drogą na Okraj (1046 m). Skoro byłem tam na rowerze górskim to wiadomo że powrót musiał być terenowy - padło na hardcorową Tabaczaną Ścieżkę i miłe szuterki prowadzące wprost na ulicę w Karpaczu, na której miałem kwaterę. Relive.
    Po powrocie spory niedosyt był, czyli jest dobrze. A na sobotę zapowiadają deszczową aurę i 12°C, oraz 6°C na Śnieżce ...

    Klimatyczny wiadukt kolejowy w Kowarach
    Klimatyczny wiadukt kolejowy w Kowarach © JPbike

    Na Okraj wjeżdżałem boczną szosą. Zawody uphillowe też tu były
    Na Okraj wjeżdżałem boczną szosą. Zawody uphillowe też tędy były © JPbike

    Któraś już tam kolejna moja wizytacja na Okraju :)
    Któraś już tam kolejna moja wizytacja na Okraju :) © JPbike

    Terenowy powrót, najpierw wspinaczka na wysokość 1100 m i pora na długi zjazd
    Terenowy powrót, najpierw wspinaczka na wysokość 1100 m i pora na długi zjazd © JPbike

    Hardkor na Tabaczanej. Proporcja zjeżdżania i sprowadzania wyniosła 50/50 procent
    Hardkor na Tabaczanej (fotka wypłaszcza). Proporcja zjeżdżania i sprowadzania wyniosła 50/50 procent © JPbike

    Miły szuterek ze Śnieżką w tle
    Miły szuterek ze Śnieżką w tle © JPbike





  • dystans : 75.23 km
  • teren : 48.00 km
  • czas : 04:29 h
  • v średnia : 16.78 km/h
  • v max : 61.42 km/h
  • podjazdy : 1815 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Karkonosko - izerska wycieczka MTB

    Środa, 29 sierpnia 2018 • dodano: 29.08.2018 | Komentarze 3


    Zaległy urlopik, zatem bez wahania rower na dach auta i myk w góry.
    Ponieważ w sobotę biorę udział w charytatywnym wyścigu "Rowerem na Śnieżkę", a w niedzielę mam kaczmarkowe giga w Zielonej Górze, zatem na kilka dni przed owymi ścigami po górach jeździć trzeba z głową i tak by nie zajechać się, co przy moim zamiłowaniu do dłuższych tras z solidnymi przewyższeniami nie jest sprawą łatwą :)
    Tegoż dnia Karpaczu mieliśmy przepiękną pogodę - słonecznie i z idealną temperaturą do wszelakich górskich aktywności. No to start o 10:47 i zaplanowałem pomykanie głównie po karkonoskich i izerskich szuterkach z kulminacją w postaci odwiedzin przy majestatycznej Kopalni Kwarcu "Stanisław", nie brakowało smaczków w postaci prawdziwego MTB, jak i asfalcikowych podjazdów.
    Generalnie trasa była udana i dzień dobrze spędzony w górach. Relive.

    Urok prawdziwego MTB. Kochasz albo nienawidzisz :)
    Urok prawdziwego MTB. Kochasz albo nienawidzisz :) © JPbike

    Wysoko w gory mnie wywiało. Dla takich widoczków zawsze warto :)
    Wysoko w góry mnie wywiało. Dla takich widoczków zawsze warto :) © JPbike

    Na wysokości 1080 m. Fragment kopalni kwarcu
    Na wysokości 1080 m. Fragment Kopalni Kwarcu "Stanisław" © JPbike

    Widoczek na Karkonosze i Szklarską Porębę z Wysokiego Kamienia
    Widoczek na Karkonosze i Szklarską Porębę z Wysokiego Kamienia © JPbike

    Dawno nie zjeżdżałem ze 10 km szlakiem. Tu fragmencik w dolnych partiach, prawie jak w WLKP :)
    Dawno nie zjeżdżałem ze 10 km szlakiem. Tu fragmencik w dolnych partiach, prawie jak w WLKP :) © JPbike

    Smakowite, karkonoskie PURE MTB zostawiłem na koniec trasy :)
    Smakowite, karkonoskie PURE MTB zostawiłem na koniec trasy :) © JPbike





  • dystans : 92.92 km
  • teren : 15.00 km
  • czas : 05:50 h
  • v średnia : 15.93 km/h
  • v max : 63.07 km/h
  • podjazdy : 1964 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Wyprawa po hak zamiast beskidzkiej wyrypy

    Wtorek, 31 lipca 2018 • dodano: 01.08.2018 | Komentarze 2


    Na drugi tydzień mojego górskiego urlopu przeniosłem się w Beskid Śląski, do miejscówki znanej z Beskidy MTB Trophy - Istebnej. Po drodze, w Katowicach zgarnąłem Dawida, który przyjechał PKP z Gniezna i właśnie zaczął wakacje. Nazajutrz zaplanowałem porządną beskidzką wyrypę z dodatkiem widoczków (podobną do wyrypy z Drogbasem w 2012 roku). Pogodę jak widać na fotkach mieliśmy świetną. Pomijając niemałe ilości wypychu i sprowadzania na najtrudniejszych fragmentach w górnych partiach szlaków (milion luźnych kamieni), wszystko szło OK, do czasu gdy nagle wysoko w górach Dawidowi pękł hak w Peaku... Zapasowego nie miał, no to poszło telefonowanie i pasujący hak mieli w Bielsku Białej. Decyzja prosta - zamieniamy wyrypę na wyprawę. Najpierw trzeba było terenowo zjechać, wjechać (wejść), zjechać na Przełęcz Salmopolską i stamtąd cały czas asfalcikami do celu. W Szczyrku skończył się zjazd, przy sklepiku znajduję leżący sznurek rolniczy i tak dalej przez przeszło 20 km posłużyłem się jako koń pociągowy - nie było tak źle, chociaż kilka podjeżdzików się znalazło :). Powrót mieliśmy asfaltowy z racji późnej pory i sporego kilometrażu. Generalnie nie ma co narzekać - wyszedł niezły górski trip. Relive.

    Zaczynamy długi podjazd zielonym z widoczkami
    Zaczynamy długi podjazd zielonym z widoczkami © JPbike

    Piękno beskidzkich szlaków i MTB :)
    Piękno beskidzkich szlaków i MTB :) © JPbike

    Kamienista masakra, trochę wypychu było
    Kamienista masakra, trochę wypychu było © JPbike

    Na szlaku, na wysokości ok 1100 m
    Na szlaku, na wysokości ok 1100 m © JPbike

    Atak szczytowy na Baranią Górę (1220 m)
    Atak szczytowy na Baranią Górę (1220 m) © JPbike

    Jest pięknie, tylko nadal za dużo chmur
    Jest pięknie, tylko nadal za dużo chmur © JPbike

    Fragment hardcorowego zjazdu zielonym
    Fragment hardcorowego zjazdu zielonym © JPbike

    Piękno beskidzkich szlaków (2)
    Piękno beskidzkich szlaków (2) © JPbike

    No i w takim miejscu micorowi pękł hak. Zapasowego brak
    No i w takim miejscu micorowi pękł hak. Zapasowego brak... © JPbike

    Dotarliśmy do sklepu rowerowego w Bielsku Białej. Tak wygladał mój hol :)
    Dotarliśmy do sklepu rowerowego w Bielsku Białej. Tak wyglądał mój hol :) © JPbike

    Skocznie w Szczyrku (Skalite). Na tej prawej chłopaki trenowali
    Skocznie w Szczyrku (Skalite). Na tej prawej chłopaki trenowali © JPbike

    Przełęcz Salmopolska podjechana, uff... :)
    Przełęcz Salmopolska (934 m) podjechana, uff... :) © JPbike

    Przy sławnej skoczni im. Adama Małysza w Wiśle
    Przy sławnej skoczni im. Adama Małysza w Wiśle © JPbike

    Ostatni zjazd. Do Istebnej, a tam piwko czeka :)
    Ostatni zjazd. Do Istebnej, a tam piwko czeka :) © JPbike





  • dystans : 72.63 km
  • teren : 57.00 km
  • czas : 05:59 h
  • v średnia : 12.14 km/h
  • v max : 52.18 km/h
  • podjazdy : 2215 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Gorczańska wyrypa

    Wtorek, 24 lipca 2018 • dodano: 26.07.2018 | Komentarze 4


    Zacząłem wakacje, oczywiście z rowerem. Pierwotnie miał być ponowny wyjazd w Alpy - nie wyszło, zatem wdrożyłem w życie swoje stare pomysły - w Gorce i na Podhale. Zabrałem swoje dwa rumaki - górala i szosówkę. Dojazd bezpośrednio z maratonu w Dziwiszowie do Ochotnicy Górnej był bardzo męczący - w międzyczasie planowałem nocleg w namiocie ale miejsc na ulubionym kempingu w Miłkowie pod Karkonoszami zabrakło. Zatem podróżując przez całą noc 4 razy stawałem by zdrzemnąć w aucie na tylnej kanapie :). Jadąc sławną Zakopianką straciłem mnóstwo czasu - tam gdzie kończy się dwupasmówka to były korki z powodu JEDNEGO skrzyżowania ze światłami gigantyczne na kilka km, ponoć przebudowa to obecnie wielki plac budowy.

    Nazajutrz po wyspaniu się i pożywnym śniadaniu tradycyjnie jak na początek wakacji decyduję się uderzyć w gorczański teren z grubej rury. Do zdobycia początkowo zaplanowałem Gorc (1228 m), terenowe dotarcie do Rabki na pizzę, długi przejazd czerwonym po grzbiecie gór przez Turbacz (1310 m)... Tutejszy górski teren, szczególnie piesze szlaki okazały się trudniejsze do sprawnego kręcenia - ostatnie spore opady poczyniły pełno szkód w postaci masy luźnych kamieni i dużej ilości głębokich kolein (zaliczyłem kilka gleb ze szlifami). Zatem wspomniana pizza w Rabce odpadła i planowaną trasę troszkę skróciłem, ale i tak trip MTB miałem konkretny i taki jaki chciałem :). Najlepsze jest to że 95% trasy kręciłem poza cywilizacją - fajne to uczucie jak na koniec wycieczki się wraca do "żywych" :)

    Z Ochotnicy Dolnej zaczynamy podjazd na Gorc
    Z Ochotnicy Dolnej zaczynamy podjazd na Gorc © JPbike

    Chwilę po zrobieniu powyższej foty aparacik foto upadł na asfalcik - padła optyka i tak dopełnił swojego żywota :(
    To już mój trzeci zniszczony kompaktowy aparacik (...). Zatem reszta poniższych fotek robiona słabym smartfonem.

    Po odbiciu na zielony pieszy nie było łatwo. Dużo wypychu
    Po odbiciu na zielony pieszy nie było łatwo. Dużo wypychu © JPbike

    ... albo takie koleiny o głębokości całych kół
    ... albo takie koleiny o głębokości całych kół © JPbike

    Na ten punkcik w oddali jadę
    Na ten punkcik w oddali jadę © JPbike

    Baza namiotowa
    Baza namiotowa "Gorc". Czyżbym spotkał papieża? :) © JPbike

    Po prostu JEST PIĘKNIE :)
    Po prostu JEST PIĘKNIE :) © JPbike

    Gorc zdobyty :) (Sorry za słabą jakość fotki)
    Gorc zdobyty :) (Sorry za słabą jakość fotki) © JPbike

    Widoczki z wieży kapitalne
    Widoczki z wieży kapitalne © JPbike

    Pora na zjazd niebieskim. Tu szerokosć kiery nie zmieściła się :)
    Pora na zjazd niebieskim. Tu szerokość kiery nie zmieściła się :) © JPbike

    Gnając w dół nie było łatwo. Technika panie, technika :)
    Gnając w dół nie było łatwo. Technika panie, technika :) © JPbike

    Po zjechaniu niebieskim do Rzek czas na długi i łagodny podjazd również niebieskim wzdłuż Kamienickiego Potoku.
    Po drodze trafiły się niefajne niespodzianki ...

    Tu był most. Przeprawiałem się hardcorowo że ta para była pod wrażeniem :)
    Tu był most. Przeprawiałem się hardcorowo że ta para była pod wrażeniem :) © JPbike

    Druga bezmostowa przeszkoda. Grube tu szkody po ulewach
    Druga bezmostowa przeszkoda. Grube tu szkody po ulewach © JPbike

    Na Przełęczy Borek (1009 m). W Gorcach postawili sporo takich stojaków :)
    Na Przełęczy Borek (1009 m). W całych Gorcach postawili sporo takich stojaków :) © JPbike

    W trakcie przerwy na powyższej przełęczy zauważyłem tymczasową tabliczkę informującą że odcinek niebieskiego którym właśnie jechałem jest zamknięty do odwołania ... Stąd te hardcorowe przeprawy przez potok. Mijałem nawet dwie koparki i trzy stojące terenówki z szyldem Gorczańskiego Parku Narodowego. Poza tym była godzina 15 i szybko stwierdziłem że zaplanowanej trasy nie zrobię, obiadu dziś nie będzie. Zależało mi tylko na zdobyciu Turbacza - zatem dalsza jazda to miłe górskie szerokie dukty fajnie poprowadzone na zboczu gór (czerwony szlak rowerowy).

    Fragment kamienistego zjazdu (szlak rowerowy). Wytelepało nieźle :)
    Fragment kamienistego zjazdu (szlak rowerowy). Wytelepało nieźle :) © JPbike

    Stacja narciarska na Tobołczyku (966 m)
    Stacja narciarska na Tobołczyku (966 m) © JPbike

    Fragmencik podjazdu czerwonym po grzbiecie gór na Turbacz
    Fragmencik podjazdu czerwonym po grzbiecie gór na Turbacz © JPbike

    Na wysokości 1200 m
    Na wysokości 1200 m © JPbike

    Szczyt Turbacza (1310 m) zdobyty :)
    Szczyt Turbacza (1310 m) zdobyty :) © JPbike

    Jakby co - Turbacz na rowerze właśnie zdobyłem po raz drugi - wcześniej atakowałem szczyt 13 lipca 2008 :)

    Schronisko pod Turbaczem. Było piwko za 9 zeta :)
    Schronisko pod Turbaczem. Było piwko za 9 zeta :) © JPbike

    Na rozległej Hali Długiej
    Na rozległej Hali Długiej © JPbike

    Tu powinno widać tartzańskie szczyty, ale za dużo chmur nasłali
    Tu powinno widać tatrzańskie szczyty, ale za dużo chmur nasłali © JPbike

    Teraz już tylko zjazd, trochę techniczny na Przełęcz Knurowską
    Teraz już tylko zjazd, trochę techniczny na Przełęcz Knurowską (846 m) © JPbike
     
    No i dotarłem do bazy. Udany trip MTB był, mimo szlifów na nogach i zniszczenia aparacika foto
    No i dotarłem do bazy. Udany trip MTB był, mimo szlifów na nogach i zniszczenia aparacika foto © JPbike

     Przebieg górskiej wyrypy MTB na Relive - KLIK.





  • dystans : 68.62 km
  • teren : 48.00 km
  • czas : 05:27 h
  • v średnia : 12.59 km/h
  • v max : 51.43 km/h
  • podjazdy : 2322 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Górska wyrypa

    Sobota, 5 maja 2018 • dodano: 08.05.2018 | Komentarze 9


    Zagadałem się z Dawidem na wspólny wyjazd w GÓRY. No to do wysoko położonej noclegowni w Siennej sprawnie zajechaliśmy w piątek późną porą, powitanie z Wojtkiem i jego rodzinką, po tym czas spać.
    Nogi nasze aż paliły się do upragnionego górskiego kręcenia od rana :)

    Po obmyślaniu trasy i dyskusją z josipem zdecydowałem że tegoż dnia z piękną słoneczną pogodą i temperaturą na poziomie 15°C zrobimy konkretną górską wyrypę. Padł pomysł że najpierw skoczymy obczaić nowo powstające single do mtb w okolicy, po tym zrobimy atak na Śnieżnik (1425 m) i następnie udamy się na graniczny zielony szlak, dalej w zależności od stopnia zmęczenia podejmiemy dalsze decyzje co do trasy, czyli pełen górski spontan.

    Na dzień dobry mieliśmy konkretny asfaltowy podjazd na Janową Górę - dał nam popalić. W poszukiwaniu wspomnianych singli jakoś wyszło tak że pobłądziłem z nawigowaniem - w efekcie po 5 km kręcenia (kilka razy w górę i w dół) wylądowaliśmy w tym samym miejscu gdzie zaczynaliśmy poszukiwania i odpuściliśmy :)

    Miły szuterek podjazdowy w stronę Śnieżnika
    Miły szuterek podjazdowy w stronę Śnieżnika © JPbike

    Przerwa na czeski Opat na Hali pod Śnieżnikiem
    Przerwa na czeski Opat na Hali pod Śnieżnikiem © JPbike

    Atak szczytowy. Nie było łatwo :)
    Atak szczytowy. Nie było łatwo :) © JPbike

    Bardzo bym chciał tędy podjeżdżać, ale niestety
    Bardzo bym chciał tędy podjeżdżać, ale niestety ... :) © JPbike

    Końcówka na szczęście jest podjeżdżalna. Turystów tam sporo
    Końcówka na szczęście jest podjeżdżalna. Turystów tam sporo © JPbike

    Na Śnieżniku. Arcywidokowo tam :)
    Na Śnieżniku. Arcywidokowo tam :) © JPbike

    Zaczynamy zjazd zielonym granicznym. Ale widoczki :)
    Zaczynamy zjazd zielonym granicznym. Ale widoczki ... :) © JPbike

    To ja w swoim żywiole :)
    To ja w swoim żywiole :) © JPbike

    Nie wszędzie dało się zjeżdżać, taki urok mountainbikerowania
    Nie wszędzie dało się zjeżdżać, taki urok mountainbikerowania © JPbike

    Gdzieś tam wysoko było nam wesoło :)
    Gdzieś tam wysoko było nam wesoło :) © JPbike

    Fajna i stara kładka
    Fajna i stara kładka © JPbike

    Po przerwie na Przełęczy Płoszczyna (817 m) jazda dalej. Trza było pokonać stromą ścianę
    Po przerwie na Przełęczy Płoszczyna (817 m) jazda dalej. Trza było pokonać stromą ścianę © JPbike

    Fajny singielek na wysokości ponad 1000 m. Jest fajnie :)
    Fajny singielek na wysokości ponad 1000 m. Jest fajnie :) © JPbike

    Zjazd zielonym w stronę Bielic to Pure MTB :)
    Zjazd zielonym w stronę Bielic to Pure MTB :) © JPbike

    Pięknie tam że musiałem się zatrzymać :)
    Pięknie tam że musiałem się zatrzymać :) © JPbike

    Po zjechaniu do Bielic udaliśmy się "niestety" asfalcikiem do Stronia Śląskiego na pyszną pizzę i piwko. Po tym czas na podjazd czerwonym szlakiem na Przełęcz Puchaczówka, zresztą znanym mi z tutejszego golonkowego maratonu (2012) i pierwszego etapu Sudety MTB Challenge (2016).

    Spotkanie z klasykiem motoryzacji w Stroniu Śląskim
    Spotkanie z klasykiem motoryzacji w Stroniu Śląskim © JPbike

    Na Przełęczy Puchaczówka (864 m) zdarli asfalt
    Na Przełęczy Puchaczówka (864 m) zdarli asfalt ... © JPbike

    Na koniec był uphill na Przekażnik na Czarnej Górze (1133 m) i hardcorowy zjazd czerwonym
    Na koniec był uphill na Przekaźnik na Czarnej Górze (1133 m) i hardcorowy zjazd czerwonym © JPbike

    No i został nam już tylko zjeździk do noclegowni, a tam chłodne browarki czekały :)
    Podsumowując - to był bardzo udany górski terenowy wypad !

    Re-transmisja z przebiegu górskiej trasy na Relive - KLIK.





  • dystans : 76.19 km
  • teren : 54.00 km
  • czas : 05:33 h
  • v średnia : 13.73 km/h
  • v max : 66.44 km/h
  • podjazdy : 2095 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Urlop w Alpach - dzień 5

    Piątek, 21 lipca 2017 • dodano: 24.07.2017 | Komentarze 10


    Tegoż dnia padł pomysł na zrobienie sporego wysokogórskiego tripu (raczej wyrypy) przez piękną Szwajcarię. Fotorelacja starczy by pokazać to co przeżyliśmy na trasie - było niemal wszystko, łatwe i ciężkie podjazdy, takowe zjazdy, wypych i sprowadzanie, miłe szuterki, troszeczkę asfaciku, piękne szwajcarskie miasteczko, rozległa górska przestrzeń, alpejskie super widoczki - czego chcieć więcej ? :)

    Zaczynamy solidny alpejski podjazd
    Zaczynamy solidny alpejski podjazd © JPbike

    Po odbiciu na właściwy szlak trzeba było atakować ze 15%-25% do góry
    Po odbiciu na właściwy szlak trzeba było atakować ze 15%-25% do góry © JPbike

    Arcywidoczek :) Tam w oddali popadało, nas też parę kropel dosięgło :)
    Arcywidoczek :) Tam w oddali popadało, nas też parę kropel dosięgło :) © JPbike

    Przy takim nachyleniu nie wszędzie dało się podjeżdżać i był wypych
    Przy takim nachyleniu nie wszędzie dało się podjeżdżać i był wypych © JPbike

    Nie ma to jak taka boska chwila odpoczynku :)
    Nie ma to jak taka boska chwila odpoczynku :) © JPbike

    No i wjechane na 2694m. Lubię takie chwile :)
    No i wjechane na 2694m. Lubię takie chwile :) © JPbike

    Pora na zjazd. Stromy i wymagający
    Pora na zjazd. Stromy i wymagający © JPbike

    Stromego zjazdu c.d. plus widoczek :)
    Stromego zjazdu c.d. plus widoczek :) © JPbike

    Mina Drogbasa mówi że zjazd był wymagający
    Mina Drogbasa mówi że zjazd był wymagający © JPbike

    Pora na miły szwajcarski szuterek
    Pora na miły szwajcarski szuterek zjazdowy © JPbike

    ... i taki singielek :)
    ... i taki singielek :) © JPbike

    Po zjechaniu było trochę km-ów po takiej rowerówce. Szwajcaria to bardzo bogaty kraj
    Po zjechaniu było trochę km-ów po takiej rowerówce. Szwajcaria to bardzo bogaty kraj © JPbike

    Pięknie tam :)
    Pięknie tam :) © JPbike

    Wjeżdżamy do Pontresiny
    Wjeżdżamy do Pontresiny © JPbike

    Owe miasteczko nas zszokowało - wszystko czyste i full zadbane
    Owe miasteczko nas zszokowało - wszystko czyste i full zadbane © JPbike

    Fajnie się tędy kręci :)
    Fajnie się tędy kręci :) © JPbike

    Szwajcarskie prawie czterotysięczniki
    Szwajcarskie prawie czterotysięczniki © JPbike

    Klimatyczny wodospad. Tutaj dopadł nas deszcz i schowaliśmy się na parę minut
    Klimatyczny wodospad. Tutaj dopadł nas deszcz i schowaliśmy się na parę minut © JPbike

    Fajny singielek podjazdowy
    Fajny singielek podjazdowy © JPbike

    Troszkę deszczowej jazdy (chociaż tego nie widać) :)
    Troszkę deszczowej jazdy (chociaż tego nie widać) :) © JPbike

    Zaczynamy długi, mozolny i arcywidokowy podjazd
    Zaczynamy długi, mozolny i arcywidokowy podjazd © JPbike

    Przygoda z bykiem. Trzeba było go przepędzać :)
    Przygoda z bykiem. Trzeba było go przepędzać :) © JPbike

    Chwila przerwy :)
    Chwila przerwy :) © JPbike

    Alpejski majestat gór :)
    Alpejski majestat gór :) © JPbike

    ... :)
    ... :) © JPbike

    Wysokogórskie bajorko (ponad 2400m) :)
    Wysokogórskie bajorko (ponad 2400m) :) © JPbike

    Fotka dnia. Było super warto się męczyć na podjazdach dla takiej chwili :)
    Fotka dnia. Było super warto się męczyć na podjazdach dla takiej chwili :) © JPbike

    Taka tam wysokogórska jazda :)
    Taka tam wysokogórska jazda :) © JPbike

    Okazało się że nasz ostatni zjazd to szlak pieszy i raczej to był spacer nad przepaścią
    Okazało się że nasz ostatni zjazd to szlak pieszy i raczej to był spacer nad przepaścią © JPbike

    Nie powiem, idąc z rowerem tędy przeżyliśmy mrożące krew w żyłach momenty
    Nie powiem, idąc z rowerem tędy przeżyliśmy mrożące krew w żyłach momenty © JPbike

    Spotkać z rowerem takie wysokogórskie łańcuchy to już COŚ :)
    Spotkać z rowerem takie wysokogórskie łańcuchy to już COŚ :) © JPbike

    Jak tędy przejechać ?
    Jak tędy przejechać ? © JPbike

    Lepiej tędy nie ryzykować, nawet gdy się jest wytrawnym technikiem zjazdowym
    Lepiej tędy nie ryzykować, nawet gdy się jest wytrawnym technikiem zjazdowym © JPbike

    Po zejściu już tylko luzik asfaltowy zjazd do naszego miesteczka
    Po zejściu już tylko luzik asfaltowy zjazd do naszego miesteczka © JPbike

    No dobra, sprowadzając na powyższym szlaku pieszym nad przepaścią przez moment zgubiliśmy właściwą ścieżkę i lekko zabłądziliśmy - w efekcie schodząc z rowerem po kamieniach pośliznąłem się i ... puk w twarz :(
    Rower cały, tylko kierownicę trzeba było naprostować.

    Szlify na twarzy zaliczone
    Szlify na twarzy zaliczone © JPbike

    Alpejskie szuterki sąwymagające - tylna opona w ciągu kilku dni trochę straciła klocki
    Alpejskie szuterki są bardzo wymagające - tylna opona w ciągu kilku dni trochę straciła klocki © JPbike

    Na koniec alpejskich super przygód - w sumie pokręciliśmy po górach 292 km i 8796 m w pionie :)
    Sobota w Livigno była dniem regeneracyjnym. Na głównym deptaku wiary jak na Krupówkach.
    Natomiast w niedzielę czas na powrót do PL - spoczko jazda, 16 godzinna. Udany urlop !





  • dystans : 28.04 km
  • teren : 8.00 km
  • czas : 01:53 h
  • v średnia : 14.89 km/h
  • v max : 37.63 km/h
  • podjazdy : 675 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Urlop w Alpach - dzień 4

    Czwartek, 20 lipca 2017 • dodano: 21.07.2017 | Komentarze 11


    Dzień "lajtowy" na urlopie - nie jesteśmy już młodzieniaszkami by codziennie robić w terenie 100 km i 3000 m podjazdów :)
    Padł pomysł na odwiedzenie Bike Parku Mottolino. Zatem najpierw obcykany w poniedziałek asfaltowy podjazd na Passo Eira (2208m) i stamtąd już tylko krótka wspinaczka na górną stację wyciągu i decydujemy że zjedziemy jednym z "łatwiejszych" singli, ponoć większość co korzysta z owego bikeparku to sami zjazdowcy, freerideowcy, itp.

    Końcówka podjazdu na Mottolino jest cieżka ale widokowa :)
    Końcówka podjazdu na Mottolino jest ciężka ale widokowa :) © JPbike

    Karnet na 4h korzystania z wyciągu to 100zł, my wjechaliśmy gratis i na własnych siłach :)
    Karnet na 4h korzystania z wyciągu to 100zł, my wjechaliśmy gratis i na własnych siłach :) © JPbike

    Punkt startowy Bike Parku Mottolino. Co tam że większość co zjeżdżała to sami zjazdowcy, a my gorsi ? :)
    Punkt startowy Bike Parku Mottolino. Większość co zjeżdżała to sami zjazdowcy, a my gorsi ? :) © JPbike

    Ponad 4 km singiel (niebieski) był fajny i troszkę techniczny że udało mi się cyknąć jedną fotkę
    Ponad 4 km singiel (niebieski) był fajny i troszkę techniczny że udało mi się cyknąć jedyną fotkę © JPbike

    Po zjechaniu pora na lans wzdłuż i wszerz Livigno
    Po zjechaniu pora na lans wzdłuż i wszerz Livigno © JPbike

    Ładne i zadbane miasteczko, do tego w strefie wolnocłowej
    Ładne i zadbane miasteczko, do tego w strefie wolnocłowej :) © JPbike

    Lajtu c.d
    Lajtu c.d © JPbike

    Na koniec obowiązkowa fota przy sławnym napisie :)
    Na koniec obowiązkowa fota przy sławnym napisie :) © JPbike





  • dystans : 55.85 km
  • teren : 48.00 km
  • czas : 04:14 h
  • v średnia : 13.19 km/h
  • v max : 48.06 km/h
  • podjazdy : 1557 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Urlop w Alpach - dzień 3

    Środa, 19 lipca 2017 • dodano: 20.07.2017 | Komentarze 10


    Tegoż dnia czas zrobić solidny terenowo alpejski górski trip.
    Poszukałem fajnego tracka na gpsies.com, zgrałem do licznika i można jechać.
    Nie ma co się szczegółowo rozpisywać - fotorelacja wystarczy :)

    Nad Lago di Livigno. Pełno tam na dole napisów z kamieni :)
    Nad Lago di Livigno. Pełno tam na dole napisów z kamieni :) © JPbike

    Zaczynamy pierwszy solidny podjazd
    Zaczynamy pierwszy solidny podjazd © JPbike

    Szuterek spoczko, nachylenie nierzadko przekraczało 15%, na przełożeniu 34/40 dałem radę
    Szuterek spoczko, nachylenie nierzadko przekraczało 15%, na przełożeniu 34/40 dałem radę © JPbike


    Końcówka podjazdu jest miła i przyjemna :)
    Końcówka podjazdu jest miła i przyjemna :) © JPbike

    Wysoko i arcywidokowo - lubię to :)
    Wysoko i arcywidokowo - lubię to :) © JPbike

    Kolejna próba dogadania się z alpejską fajną krową :)
    Kolejna próba dogadania się z alpejską fajną krową :) © JPbike

    Po wjechaniu na 2300m pora na zjazd, na początek bez szaleństw
    Po wjechaniu na 2300 m pora na zjazd, na początek bez szaleństw © JPbike

    ... :)
    ... :) © JPbike

    Fotka dnia. Wypasiony singielek zjazdowy. W tle Lago di San Giacomo
    Fotka dnia. Wypasiony singielek zjazdowy. W tle Lago di San Giacomo © JPbike

    Singielka zjazdowego c.d. :)
    Singielka zjazdowego c.d. :) © JPbike

    Ale tu ładnie :)
    Ale tu ładnie :) © JPbike

    ... (2) :)
    ... (2) :) © JPbike

    Ten singielek robi wrażeniei wymaga skupienia :)
    Ten singielek robi wrażenie i wymaga skupienia :) © JPbike

    Pięknie tam. Na dole Lago di Livigno
    Pięknie tam. Na dole Lago di Livigno © JPbike

    ... (3) :)
    ... (3) :) © JPbike

    ... (4) :)
    ... (4) :) © JPbike

    Fajnie tutaj wodospadzik nas opryskał :)
    Fajnie tutaj wodospadzik nas opryskał :) © JPbike

    Czas na drugi podjad. Dość ciężki
    Czas na drugi podjazd. Dość ciężki © JPbike

    Po trawie też się jechało
    Po trawie też się jechało © JPbike

    Widokowa końcówka podjazdu
    Widokowa końcówka podjazdu © JPbike

    No i druga przełęcz podjechana. My w koszulkach Sudety MTB Challenge :)
    No i druga przełęcz podjechana. My w koszulkach Sudety MTB Challenge :) © JPbike

    Rozległa wysokogórska polana. To już Szwajcaria :)
    Rozległa wysokogórska polana (2300 m). To już Szwajcaria :) © JPbike

    ... (5) :)
    ... (5) :) © JPbike

    Czas na drugi długi zjazd
    Czas na drugi długi zjazd © JPbike

    Alpejskie singielki
    Alpejskie singielki © JPbike

    ... (6) :)
    ... (6) :) © JPbike

    Ku mojej uciesze znalazł się taki golonkowy zjazd :)
    Ku mojej uciesze znalazł się taki golonkowy zjazd :) © JPbike

    ... (7) :)
    ... (7) :) © JPbike

    Fajny singielek wzdłuż potoku
    Fajny singielek wzdłuż potoku © JPbike

    Singielka c.d
    Singielka c.d. © JPbike

    No i Drogbasa dopadła spora bomba
    No i Drogbasa dopadła spora bomba ... © JPbike

    Lago di San Giacomo
    Lago di San Giacomo © JPbike

    Ostatni podjazd
    Ostatni podjazd (nieplanowany) © JPbike

    ... (8) :)
    ... (8) :) © JPbike

    W oczekiwaniu na kompana walczącego z bombą
    W oczekiwaniu na kompana walczącego z bombą użyłem samowyzwalacza © JPbike

    ... (9) :)
    ... (9) :) © JPbike

    No i zjechaliśmy. Kolejny udany górski trip za nami :)
    No i zjechaliśmy. Kolejny udany górski trip za nami :) © JPbike