top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 172847.82 km
- w tym teren: 62727.10 km
- teren procentowo: 36.29 %
- v średnia: 22.71 km/h
- czas: 315d 06h 35m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156

Zrowerowane Gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:960.67 km (w terenie 531.04 km; 55.28%)
Czas w ruchu:49:32
Średnia prędkość:19.39 km/h
Maksymalna prędkość:59.09 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:53.37 km i 2h 45m
Więcej statystyk
  • dystans : 23.04 km
  • teren : 23.04 km
  • czas : 01:06 h
  • v średnia : 20.95 km/h
  • v max : 40.35 km/h
  • rower : TREK 8500
  • XC Wągrowiec

    Niedziela, 13 maja 2012 • dodano: 13.05.2012 | Komentarze 14


    Po pobudce zastanawiałem się czy w ogóle jechać na to XC do Wągrowca, a to dlatego bo dzień wcześniej po upadku zabolał czworogłowy, a nazajutrz z tym nie było lepiej. W takich chwilach przychodzi mi do głowy to jak mawiał Armstrong: „ból przemija, skutki rezygnacji nigdy”. Więc zaryzykowałem, jak się okazało niepotrzebnie, bo podczas pedałowania bólu praktycznie nie czułem. Dobry poziom regeneracji mam :) Po zajechaniu na miejsce, całkiem fajną miejscówkę na takowe zawody (OSiR nad Jeziorem Durowskim) było jasne że będę samotnie reprezentować ProGoggli. Na ponad godzinę przed startem pora na rozgrzewkę. Troszkę chłodno było, mniej niż 15 stopni i po raz pierwszy w życiu użyłem rękawków. Już po pierwszym przejechaniu całej pętli, o długości niespełna 4 km i praktycznie w całości biegnącej po skarpie jeziora poczułem że runda doskonale mi leży. Co było na trasie ? Start i meta wokół stadionu lekkoatletycznego, masa leśnych i krętych singli, 3 strome ścianki i to z trzema wykrzyknikami (tam zyskałem najwięcej :)), 3 strome i podjeżdżalne podjazdy, 1 niepodjeżdżalny fragment skarpy (piach), 3 fragmenty długich prostych (stąd niezła średnia). Po rozgrzewce nagrzałem się tak że rękawki można było zdjąć. No dobra, po ustawieniu wszystkich Mastersów (stałem w 4 rzędzie) wystartowaliśmy i nieźle mi poszło. Błyskawicznie, bo już na pierwszym kilometrze znalazłem się w swoim miejscu. Przez pierwsze 2 okrążenia jechałem w 3 osobowej grupce, po czym znalazłem się na jej czele i zacząłem zwiększać tempo, jeden gość odpadł, a drugi z wielkim trudem dał radę utrzymać się moich pleców prawie do samej mety. Na trzecim okrążeniu lekki szok – zacząłem dublować. Jest dobrze ! Kolejne dwie rundy to mocna jazda w moim wykonaniu – wszystko doskonale szło i na miarę moich możliwości (przerzucanie biegów, hamowanie, wybieranie odpowiedniego toru jazdy, rozkładanie sił). Wspomniany gość (ze starszej kategorii) mocno starał się trzymać moich pleców, raz go zmusiłem do dania zmiany, wymiękł na najbliższym technicznym zjeżdziku :) Ostatnie (szóste) okrążenie pokonałem nadal mocno, jeden z mojej kategorii (startujący z ogona) mnie dogonił i wyprzedził, na końcówce udało się odskoczyć wspomnianemu gościowi i tak minąłem z zadowoleniem linię mety. Bez dubla !

    17/53 - open super masters
    8/19 - masters I

    Strata do zwycięzcy (Zbigniew Górski) – 8 minut i 48 sekund.
    Zarówno ze swojej jazdy i wyniku jestem zadowolony, pojechałem na 100% swoich możliwości :)

    Foto by Grażyna Anna.
    Ostro do przodu na singlach ... © JPbike

    Na korzennej ściance. Widać że coś tam zyskuję :) © JPbike

    Puls – max 177, średni 166
    Przewyższenie – 450 m



  • dystans : 72.74 km
  • teren : 53.00 km
  • czas : 03:28 h
  • v średnia : 20.98 km/h
  • v max : 51.40 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Terenowa runda JPbike'a

    Sobota, 12 maja 2012 • dodano: 12.05.2012 | Komentarze 0


    Start w południe. Nieźle wiało, więc uciekajmy do lasu.
    Przejazd treningowy i ze średnim powerem.
    Po nocnej burzy z wichurą, na całej trasie w WPN leżały tysiące połamanych patyków, gałęzi, jak i kilka powalonych drzew. Niezły trening koncentracji.
    W rejonie Góreckiego powalona choinka (rzadki okaz) okazała się dla mnie zdradliwa, przy próbie ominięcia jej leśnym poboczem nie zdążyłem się wypiąć i gleba z mocnym uderzeniem czworogłowego o róg kierownicy zaliczona. Zabolało :(
    Na szczycie stromego zjeżdzika spotkałem dwóch bikerów, jeden miał banana na twarzy bo udało mu się podjechać, a drugi wprowadzał :) W dalszej jeździe trochę przeszkadzał mi na podjazdach wspomniany ból. Z tego powodu zrezygnowałem z technicznego singla w rejonie Pojnik. Powrót nadwarciańskim. Przy mostku znalazła się największa przeszkoda na jaką napotkałem na swojej trasie - spore drzewo złamało się i upadło na sam mostek, łamiąc przy tym wiele okolicznych gałęzi mniejszych drzew i musiałem przenosić rower dobre 10 metrów.
    Ostatnie kilometry to wmordewindowa jazda uliczkami Lubonia i Poznania.

    Puls - max 159, średni 127
    Przewyższenie - 786 m

    Kategoria do 100 km


  • dystans : 55.23 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 02:42 h
  • v średnia : 20.46 km/h
  • v max : 33.27 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Praca ...

    Piątek, 11 maja 2012 • dodano: 11.05.2012 | Komentarze 0


    Czterodniowy zbiór (poniedziałek-środa i piątek).

    Kategoria do/z pracy


  • dystans : 78.00 km
  • teren : 76.00 km
  • czas : 05:31 h
  • v średnia : 14.14 km/h
  • v max : 57.75 km/h
  • rower : TREK 8500
  • MTB Marathon Złoty Stok

    Sobota, 5 maja 2012 • dodano: 06.05.2012 | Komentarze 11


    Nareszcie nastało długo oczekiwane maratonowe ściganie w górach :)
    Po Murowanej Goślinie miałem zapewniony drugi sektor, a właściwie ledwo się zmieściłem. W oczekiwaniu na start było trochę emocji – a to dlatego bo stałem w czwartym rzędzie od linii startu, wszystko przez garstkę osób w jedynce. Fajnie wtedy widzieć czołówkę :) Przed startem miałem ustaloną z Drogbasem taktykę równomiernego rozłożenia sił. Po ruszeniu stawki Gigowców dość szybko rasowi mocarze zaczęli mnie wyprzedzać i również szybko, bo już na początku porządnego podjazdu na Jawornik Wielki znalazłem się w swoim miejscu, a właściwie przez większość wspinaczki jechałem za Justyną Frączek :) Jako że wspomniany i długi podjazd miałem doskonale obcykany to perfekcyjnie udało się całość podjechać z tętnem na poziomie 160 i przy tym nie tracąc zbytnio wiele pozycji. Po tym pierwszy i krótki techniczny zjazd, pokonany spoko, z jednym potknięciem przez zaczepienie gałązką o kierownicę (bez komplikacji). Dalej to długi i łagodny zjazd, czasem trzeba było dokręcać do niezłych prędkości. W okolicy 15-go kilometra, po wyboistej końcówce zjazdu łańcuch zakleszczył się w korbie tak mocno że w ogóle nie dało się kręcić. Zatrzymałem się, po chwili Jarek ochoczo zjechał i tak razem usiłowaliśmy usunąć usterkę. Udało się uruchomić napęd w Treku dopiero po kilku minutach i do tego po zdjęciu koła :( Sporo osób nas wtedy minęło, w tym klosiu. Po ruszeniu na drugi podjazd pora na odrabianie strat. Nie szło mi tak jak chciałbym. Jarek zaczął mi powolutku odskakiwać. Dalej do połowy trasy giga praktycznie nic ciekawego w moim wykonaniu nie działo się, jechałem sam, klika osobników udało się dojść i wyprzedzić. Na drugim bufecie krótki postój. W końcu na jednym z wielu i ciężkim podjeździe przede mną pojawiła się sylwetka klosia, który na płaszczyźnie wyraźnie przyspieszył i na krótki czas znikł mi z oczu. Mariusza udało się dojść na końcu leśnego zjazdu i tak dalej rozpocząłem bardzo ciężki podjazd na Przełęcz Jaworową. Młynkując tędy (nie wiem czy przełożenie 26/34 to jeszcze młynek :)) nagle dostrzegłem stojącego na poboczu Jarka z małym problemem (zgubił 2 śruby mocujące blat) i dalej znów jechaliśmy razem i blisko siebie, do szczytu. Czas na zjazd czerwonym do Orłowca, technicznym i również obcykanym kilka dni wcześniej. Oczywiście pomknąłem tędy w dół na całego i nagle mocno najpierw przodem, a następnie tyłem dobiłem o niezłej wielkości ostry kamień, tak mocno że tył podskoczył i jakieś 10 metrów jechałem na przednim kole, niewiele brakowało do otb, szybko zareagowałem, wychyliłem się za siodełko i chwile grozy za mną :) Po około 500 metrach mknięcia w dół okazało się że w tylnym kole kapeć złapany :( Zszedłem na bok i operacja wymiany dętki poszła sprawnie i ze spokojem, nawet dobitą dętkę zwinąłem tak by upchać ją do kieszonki. Raptem 20-30 osób mnie wtedy wyminęło, w tym klosiu i josip. Ruszyłem dalej i … po ujechaniu 200 metrów zjazdu kolejny kapeć, tym razem w przednim kole :( Oznaczało to dla mnie koniec walki o jakiś wynik i pozycję teamowego lidera, no chyba że kumplom przytrafi się defekt lub kryzys. Druga wymiana dętki również poszła sprawnie i ze spokojem, kolejne kilkanaście osób mnie załatwiło i wyczułem że znalazłem się w ogonie giga. W końcu udało się ruszyć, na końcu zjazdu, przy bufecie zatankowałem na full bidony i jazda. Kolejny długi podjazd, powolutku szło doganianie i wyprzedzanie pojedynczych zawodników. Na szczycie fajna i gładka szutrówka, na której można było rozwinąć konkretne prędkości (z rozsądkiem). Po zjechaniu do Lutyni czas na wspinaczkę, na kulminację wysokościową – Górę Borówkową. Całość, aż do samego szczytu podjechana, 3 osoby wyprzedzone i wreszcie coś technicznego - kamienisto-korzenny zjazd z tymże szczytu. Początek z wielkimi kamolcami pokonałem spoko by nie złapać kolejnej gumy, a następnie nie wytrzymałem wolnego tempa, poniosło mnie i zaszalałem na dających w kość korzennych wybojach i przy tym kolejne 2 osoby załatwione. W końcu ostatni i bardzo stromy podjazd, rok temu pchałem tędy bike’a a tegoż dnia w całości udało się go podjechać. Na tymże podjeździe kolejne kilka osób udało się wyprzedzić, w tym Tomka. Ostatni i długi zjazd do samej mety pokonałem już bez emocji, po drodze wyprzedzając jeszcze jedną osobę (Grega z OSOZ) i tak wpadłem na metę, po czym od razu poszedłem po darmowe PIWO ! :)

    112/166 – open giga
    49/73 – M3

    Strata do zwycięzcy, jak i M3 (Bogdan Czarnota) – 1:45:40
    W sumie przez defekt i 2 kapcie straciłem 20-25 minut …
    Z jazdy i równomiernego rozłożenia sił jestem zadowolony, z wyniku już nie.
    Trasa okazała się bardziej kondycyjna niż techniczna, całość przejechałem bez kryzysu.

    80 (37 M3) – Jarekdrogbas – 5:05:01
    97 (42 M3) – klosiu – 5:19:17
    108 (47 M3) – josip – 5:25:52
    112 (49 M3) – JPbike – 5:31:11 (defekt z zakleszczonym łańcuchem i 2 gumy)
    142 (59 M3) – Jacgol – 6:16:19 (2 gumy)

    JPbike w akcji :) © JPbike

    Ostatni i stromy podjazd. Dałem radę ! © JPbike

    Puls – max 166, średni 146
    Przewyższenie – 2678 m



  • dystans : 47.12 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 02:41 h
  • v średnia : 17.56 km/h
  • v max : 49.96 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Objazd mini

    Piątek, 4 maja 2012 • dodano: 06.05.2012 | Komentarze 0


    Majówka w górach - dzień 4

    Na dzień przed maratonem i późnopopołudniową porą wyruszyliśmy w trzyosobowym składzie - Jarek, Zbyszek i ja do Złotego Stoku. Na tamtejszym rynku spotkaliśmy Wojtka Gogolewskiego (jedzie mega). Po wizycie w biurze zawodów i zeskanowaniu numerków Zbyszek postanowił nie męczyć się dalej i ruszył w drogę powrotną, a my dwaj mocno czuliśmy niedobór górskiej jazdy i postanowiliśmy objechać dystans mini. Podjazd pod Jawornik Wielki został miło i na mięciutkim przełożeniu pokonany. Na szczycie, na wieży widokowej trochę czasu zleciało na gadu-gadu i spożyciu złocistego trunku. Po tym krótki i techniczny zjazd czerwonym, po napotkaniu żółtej strzałki poruszaliśmy się wg golonkowych oznaczeń. Aż w pewnym momencie przegapiliśmy skręt prowadzący do mety ... Dopiero po ujechaniu ponad 20 km trasy maratonu stwierdziłem że coś nie tak i było jasne że jechaliśmy giga :) Nisko wiszące słońce powoli zapadało i trzeba było zawrócić. Nie mieliśmy pojęcia, gdzie się znajdowaliśmy, po skręceniu na asfalt i wypytaniu miejscowych wszystko jasne - żeśmy dokręcili do wioski Chwalisław, dalej pozostało nam dotarcie do głównej drogi nr 46 i tak przy zapadającym zmroku, oraz częściowej mgle udało się w końcu wrócić do Kozielna.

    Złoty Stok, dzień przed maratonem © JPbike

    Klimatyczna wspinaczka na Jawornik Wielki © JPbike

    Ustalanie taktyki z dodatkiem browara i arcywidoków :) © JPbike

    No to pojechaliśmy mini ... © JPbike

    Przewyższenie - 961 m



  • dystans : 109.61 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 05:33 h
  • v średnia : 19.75 km/h
  • v max : 55.73 km/h
  • rower : TREK 8500
  • W rejon Śnieżnika

    Czwartek, 3 maja 2012 • dodano: 06.05.2012 | Komentarze 3


    Majówka w górach - dzień 3

    Tegoż dnia, po pobudce w rejonie Kozielna coś tam popadywało, mieliśmy trochę majstrowania i czyszczenia przy swoich rowerkach.
    Jakiegoś pomysłu na trasę nie miałem. W końcu zdecydowałem się wybrać na Śnieżnik, wraz z pomysłodawcą trasy - Mariuszem. Reszta kumpli nie przystała na propozycję, bo to jest porządna stówka z porządnymi górkami :)
    I tak dwóch zatwardziałych Gigowców ruszyło w stronę czeskiego Javornika i stamtąd zaczął się asfaltowy podjazd na graniczną Przełęcz Lądecką, pokonany spoko i z pierwszym postojem na szczycie. Następnie skierowaliśmy się na zielony szlak biegnący po sporej wysokości i dalej niebieskim z fragmentem do podejścia prowadzącym na atrakcję turystyczną - ruiny Zamku Karpień. Po zwiedzeniu jazda dalej, nadal niebieskim, momentami szlak wyglądał tak jakby nie był deptany od wieków :) Jak i znalazł się stromy zjazd, oczywiście w moim wykonaniu zjechany. Po zjechaniu (piękne widoczki na trasie !) do Starego Gierałtowa przegapiliśmy skręt na wspomniany niebieski i alternatywnie udaliśmy się na wąski asfaltowy podjazd prowadzący na 1000 metrową wysokość (Przełęcz Sucha), po drodze trafiały się resztki śniegu leżące na poboczu. Po wertepiastym zjeździe pora zdobyć kulminację wycieczki - Śnieżnik, wjeżdżany w dalszym ciągu niebieskim pieszym. Po dokręceniu do wysokości prawie 1000 m znów zagapiliśmy szlak i troszkę zbyt daleko żeśmy zajechali i z racji późnej pory zapadła wspólna decyzja o powrocie i to zaledwie 2-3 km od Śnieżnika. Zjeżdżając po niefajnej nawierzchni Mariusz złapał gumę. Po tym to już tylko bardzo długi i przyjemny zjazd asfaltami w stronę Lądka Zdrój, po drodze zrobiliśmy przerwę na browarka. W Lądku Zdrój dołączył do nas Wojtek i tak w trójkę, po szybkim przejechaniu przez centrum udaliśmy się pokonać ostatni podjazd - na Przełęcz Jaworową (705 m), którego doskonale pamiętam i miło wspominam z piątego dnia Wyprawy Dookoła Polski. Wspinając tędy, Wojtek cały czas prowadził, a my dwaj w nogach mieliśmy już ponad 80 km i prawie 2 km w pionie :) No i wokół czaiły się ciemne chmury, mnie i klosia na całej trasie deszcz oszczędził, szczęściarze z nas :) Na przełęczy josip odłączył od nas i tak dalej zjechaliśmy w dół po mokrym asfalcie do Złotego Stoku i stamtąd już osobno do swoich noclegowni.
    W sumie udana wycieczka z całą masą arcywidoczków, brakło jedynie zdobycia celu.
    Następnym razem się uda, trzeba tylko wcześniej wyjechać, a nie jak tegoż dnia w południe :)

    Na Rozdrożu Zamkowym © JPbike

    Ruiny Zamku Karpień © JPbike

    Tyle pozostało ... © JPbike

    Mieszkańcy zamku leżącego na wysokości 775 m mieli super widoki © JPbike

    Fragment niebieskiego szlaku, jak tędy zjechać ? :) © JPbike

    Arcywidoczki na zjeżdzie :) © JPbike

    Chwila postoju na wysokości 1000 m :) © JPbike

    Darmowe tankowanie :) © JPbike

    Podjazd niebieskim na Śnieżnik ... © JPbike

    Tędy i wysoko żeśmy zajechali i nawrót na drogę powrotną ... © JPbike

    W Lądku Zdrój dołącza do nas Wojtek :) © JPbike

    Wspinaczka na Przełęcz Jaworową rozpoczęta ... © JPbike

    Na szczycie pamiątkowa fota i myk w dół :) © JPbike

    Jadąc już sam do Kozielna mijałem fajnie parujące krajobrazy © JPbike

    Jak i podtopiona przez burzę z gradem droga się trafiła ... © JPbike

    Przewyższenie - 2079 m, to już coś konkretnego !



  • dystans : 95.87 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 04:50 h
  • v średnia : 19.84 km/h
  • v max : 54.29 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Rychlebskie ścieżki

    Środa, 2 maja 2012 • dodano: 06.05.2012 | Komentarze 4


    Majówka w górach - dzień 2

    Drugi w mojej rowerowej karierze wyjazd na wspaniałe do uprawiania kolarstwa górskiego rychlebskie ścieżki. Zresztą ubiegłoroczny, a jakże znakomity wypad właśnie tam okazał się wyjazdem sezonu 2011 :)

    Tym razem ruszyliśmy w siedmioosobowym składzie: Jarekdrogbas, JPbike, klosiu, Maks, Marc, toadi69 i josip, z czego ten ostatni dołączył do nas w miejscowości Cerna Voda, skąd zaczynają się i kończą wspomniane ścieżki.

    Mkniemy w peletoniku do czeskiej granicy © JPbike

    Gładziutki czeski asfalcik. Miło i przyjemnie się tędy kręci :) © JPbike

    W pobliżu grzmiało i tutaj przeczekaliśmy deszcz. Trochę czasu zleciało ... © JPbike

    Docieramy do Cernej Vody. Ładnie tam :) © JPbike

    Kompletny skład. Humory dopisują :) © JPbike

    Otóż TO ! © JPbike

    Najpierw wspinaczka na 800 metrową wysokość ... © JPbike

    Fajne i przemyślane kładki © JPbike

    Jedni jechali, inni spacerowali :) © JPbike

    Fajnie, fajnie, chciałoby się mieć coś takiego blisko domu ... :) © JPbike

    Chwila odpoczynku po technicznej wspinaczce i kontrola sprzętu © JPbike

    Kamienista końcówka podjazdu ... © JPbike

    Na szczycie. Tych czterech odważyło sie na hardcorowy początek zjazdu :) © JPbike

    No i poszli ! Kamolce robią wrażenie :) © JPbike

    Następny etap. Uśmiech Wojtka mówi wszystko :) © JPbike

    Radocha z jazdy tędy spora :) © JPbike

    Ale fajnie ! Zresztą widać to po minie Marka :) © JPbike

    Nie wszędzie jest łatwo ... :) © JPbike

    Czasem trudne fragmenty dla odważnych się zdarzają ... :) © JPbike

    Napierający Mariusz w akcji :) © JPbike

    Czasami i konkretne widoczki się trafiają :) © JPbike

    Jarek zdaje się mówić że to dobre miejsce do ćwiczenia techniki :) © JPbike

    Przerwa na CZESKI BROWAR ! © JPbike

    Pełny relaks :) © JPbike

    Pora na łatwiejszy i tez fajny odcinek. Maks lawiruje między drzewami :) © JPbike

    Nawierzchnia przemyślana i nie da się zgubić ścieżki :) © JPbike

    Niebiańsko-górzyste klimaty w drodze powrotnej :) © JPbike

    Tak jak rok temu - BYŁO SUPER !!!
    Większość trudnych odcinków w moim wykonaniu przejechana, raz od Jarka usłyszałem że za szybko po tych kamieniach pomykam :)
    W porównaniu z zeszłym rokiem trochę tam pozmieniali, dodali kilka nowych i superowych odcinków zjazdowych.
    Powtórzę - już czekam na następny wspólny wyjazd !

    Przewyższenie - 1086 m



  • dystans : 38.02 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 01:58 h
  • v średnia : 19.33 km/h
  • v max : 59.09 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Na Jawornik Wielki

    Wtorek, 1 maja 2012 • dodano: 06.05.2012 | Komentarze 3


    Majówka w górach - dzień 1

    Po dojechaniu do agro-noclegowni w Kozielnie koniecznie trzeba było uczcić rowerowo pierwszy dzień dłuższego wolnego w górach najlepiej porządnym podjazdem, wspólnym browarem spożytym na szczycie i emocjonującym zjazdem w dół :)
    Towarzystwa dotrzymał mi Jarekdrogbas.
    Rzuciłem pomysł na Jawornik Wielki (872 m) podjeżdżany trasą sobotniego maratonu.
    Podjazd pokonaliśmy spoko. Na szczycie trochę czasu zleciało nam na rozmowach, spożywaniu Pilsa, no i zajechali na szczyt również Marc i klosiu, trochę gadki i tak dalej dwie dwuosobowe grupki osobno udały się na zjazdy. W międzyczasie przez szczyt przeszedł przelotny deszcz, Ja i Jarek w porę schroniliśmy się w zadaszonej wieży widokowej. Po jakimś czasie przypadł nam ostry i techniczny zjazd czerwonym do Orłowca, dalej dokręciliśmy do granicy, po tym zjazd czeskim czerwonym do miasteczka Bila Voda i w końcu myk do noclegowni.

    Jak dobrze być znów w górach :) © JPbike

    Tam, gdzieś na dole mieszkaliśmy © JPbike

    Spotkanie teamowych kumpli na szczycie :) © JPbike

    Na Jaworniku Wielkim, na wieży widokowej. Widoczki extra ! © JPbike

    Konkretny i w pełni MTB-owski zjazd czerwonym © JPbike

    Puls - max 176, średni 142
    Przewyższenie - 881 m