top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 172346.76 km
- w tym teren: 62573.10 km
- teren procentowo: 36.31 %
- v średnia: 22.72 km/h
- czas: 314d 07h 05m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156

Zrowerowane Gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:1605.78 km (w terenie 450.00 km; 28.02%)
Czas w ruchu:72:56
Średnia prędkość:22.02 km/h
Maksymalna prędkość:59.62 km/h
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:80.29 km i 3h 38m
Więcej statystyk
  • dystans : 33.13 km
  • teren : 19.00 km
  • czas : 01:27 h
  • v średnia : 22.85 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Przed Złotym Stokiem (4)

    Piątek, 14 maja 2010 • dodano: 14.05.2010 | Komentarze 5


    Wczoraj nie trenowałem bo ... odechciało mi się, za to był browarek :)
    To nic, kręcę dalej - więc na dzień przed trzecią edycją Powerade udałem się na działkę spokojnym tempem. Zimno się zrobiło ...

    Jak pisałem w poprzednim wpisie - ścigacz brudny, więc ... :)
    Myję rower w komfortowych warunkach © JPbike

    Przerwy na kawę i ciacho na świeżym powietrzu nie mogło zabraknąć
    Przerwa po umyciu rowerka © JPbike

    A gdy zacząłem ruszać w drogę powrotną - zaczęło drobno padać ...
    Wróciłem do domu ponownie ubrudzonym ścigaczem - dla mnie to normalne :D

    V max - 34.59 km/h

    Kategoria do 50 km


  • dystans : 45.73 km
  • teren : 1.00 km
  • czas : 01:39 h
  • v średnia : 27.72 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Przed Złotym Stokiem (3)

    Środa, 12 maja 2010 • dodano: 12.05.2010 | Komentarze 7


    Kolejny deszczowy dzień ... jeździć trzeba.
    Wyruszyłem po deszczu, kręcąc na mokrej nawierzchni, obrałem kierunek: Plewiska, Komorniki i jazda przez WPN, czyli Greiserówką - niezwykle przyjemnie tędy się jechało, to zasługa świeżego powietrza po deszczu, ale i tak troszkę popadało.
    Z atrakcji siłowych zaliczyłem podjazd na Osową Górę (szosą od strony Puszczykowa), i po chwili zjazd stamtąd po mokrym asfalcie (ale nachlapało na mnie) do Mosiny i dalej już bez wysilania się do domu przez Puszczykowo, Luboń ...

    Ścigacz jest brudny, czyszczenie będzie w piątek, ale i tak w sobotę zapewnie ponownie uwalę go błotem :D

    V max - 59.09 km/h
    Puls - max 168, średni 132
    Przewyższenie - 208 m

    Kategoria do 50 km


  • dystans : 57.10 km
  • teren : 36.00 km
  • czas : 02:08 h
  • v średnia : 26.77 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Przed Złotym Stokiem (2)

    Wtorek, 11 maja 2010 • dodano: 11.05.2010 | Komentarze 4


    Dwukrotny przejazd "Rundą Drogbasa", tempo średnie - by się nie przemęczyć aż za bardzo. Momentami na krótkich podjazdach mocniej przycisnąłem :)

    W końcu na kilka dni przed startem pojawiła się informacja o trasie w Złotym Stoku - po przejrzeniu zarówno mapki, jak i profilu trasy - wychodzi na to że przyjdzie mi się zmierzyć z jednym z najkrótszych górskich dystansów giga, czyli 66 km, tyle że z pokaźną sumą przewyższeń - 2580 m ... będzie ciężko, jak na Golonkę przystało :)
    Dla porównania - w Karpaczu było 84 km i 2646 m w pionie ...

    V max - 44.20 km/h
    Puls - max 169, średni 135
    Przewyższenie - 232 m

    Kategoria do 100 km


  • dystans : 36.94 km
  • teren : 2.00 km
  • czas : 01:26 h
  • v średnia : 25.77 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Przed Złotym Stokiem (1)

    Poniedziałek, 10 maja 2010 • dodano: 10.05.2010 | Komentarze 5


    W Złotym Stoku jeszcze nie startowałem, więc dla mnie będzie to coś nowego :)
    Po wczorajszych 150 km dziś czas na coś lżejszego - wybrałem rundy wokół Malty.
    Wyruszyłem dość późno, bo po 18:30, po ulewie i oczywiście kręciłem po mokrej nawierzchni. Znikomy wiaterek i świeże powietrze uprzyjemniały mi jazdę, w sumie zrobiłem trzy rundy wokół jeziora.

    V max - 45.64 km/h

    Kategoria do 50 km


  • dystans : 159.30 km
  • teren : 24.00 km
  • czas : 06:04 h
  • v średnia : 26.26 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Treningowo do Chrzypska

    Niedziela, 9 maja 2010 • dodano: 09.05.2010 | Komentarze 13


    Trasę w dość ciekawe okolice Chrzypska (Sierakowski Park Krajobrazowy) obmyśliłem już w lutym i właśnie teraz czas na realizację wycieczki.
    Wyruszyłem po porządnym wyspaniu się, czyli po 11-tej.

    Początkowe kilometry to przejazd standardową trasą do Kiekrza, dalej przez Rokietnicę, Rostworowo, Żydowo, Przecław, Pamiątkowo ...

    Na bocznej drodze do Szamotuł
    Boczne drogi dla rowerzystów są super © JPbike

    W Szamotułach był krótki pitstop przy Żabce po lodzika, którego spożyłem kilkanaście km dalej, za Dobrojewem.

    Na zachodzie kraju nierzadko się spotyka takie stare, poniemieckie i brukowane drogi
    Stary bruk © JPbike

    Po dokręceniu do Nojewa zboczyłem z trasy, by zwiedzić stare, ceglane wiadukty kolejowe, w sumie jest tam kilka takich podobnych obiektów
    Stary wiadukt kolejowy © JPbike

    Dobijam do następnego ...
    Kolejny ceglany wiadukt © JPbike

    Wdrapałem się również na górę, by zobaczyć obecny stan torowiska ...
    Stare, zarośnięte torowisko © JPbike

    A ten wiadukt jest największy - aby z bliska go zobaczyć, trzeba było przedzierać się przez fragment pola, chaszcze, pokrzywy, było warto ...
    Wielki i stary wiadukt © JPbike

    Krajobraz, co mi się spodobał - zupełnie jak na prerii :)
    Prawie jak na prerii © JPbike

    Nie wiem co ja tam robiłem - okazało się że pobłądziłem troszkę
    Biker na polu © JPbike

    Kolejny, stary bruk © JPbike

    Nad Jeziorem Chrzypskim © JPbike

    Jezioro okrążyłem, po drodze był niezły podjazd, by zrobić przerwę na tamtejszym punkcie widokowym w Łężeczkach.

    Punkt Widokowy © JPbike

    Po odpoczynku czas na drogę powrotną. Po drodze na chwilkę wpadłem zobaczyć Pałac w Białokoszu.

    Wiosenna, przyjemna droga do Zajączkowa
    Długa prosta ... © JPbike

    Fragment Pałacu w Zajączkowie
    Pałac w Zajączkowie © JPbike

    Wiosenny krajobraz © JPbike

    Wiosenna szosa © JPbike

    Dalej, po dokręceniu w Podrzewiu do ruchliwej, krajowej 92-tki decyduję się jechać nią 20 km, by następnie skręcić do Lusowa i potem znaną mi dobrze drogą przez Dąbrowę, Skórzewo i Lasek Marceliński do domu. Po 120 km miałem lekki kryzys głodowy - wstąpiłem do najbliższego sklepu i coca-cola, princessa, lodzik postawiły mnie na nogi i do domu dojechałem zadowolony z długiej wycieczki treningowej :)

    V max - 49.96 km/h
    Puls - max 162, średni 133
    Przewyższenie - 585 m

    Kategoria ponad 100 km


  • dystans : 79.20 km
  • teren : 47.00 km
  • czas : 03:32 h
  • v średnia : 22.42 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • WPN - penetracja nowych ścieżek

    Sobota, 8 maja 2010 • dodano: 08.05.2010 | Komentarze 18


    Nie od dziś wiadomo - WPN to mój domowy teren na którym nie brakuje solidnych podjazdów, zjazdów, singletracków, technicznych odcinków - wszystko idealne do treningów.
    Tyle że jeszcze nie spenetrowałem wszystkich tamtejszych ścieżek.

    Wyruszyłem w południe, przez Luboń, nadwarciański szlak, Puszczykowo (wpadłem po lodzika) dobiłem do Mosiny i tam zboczyłem na nieznany mi taki korzenny podjazd na stoku Osowej Góry
    Korzenny podjazd na Osową Górę © JPbike

    Nie było łatwo tędy podjechać, trochę piachu leżało, wjechałem z dwoma potknięciami właśnie na tym piachu ...
    Korzenny podjazd na Osową Górę © JPbike

    Po chwili - fajny, acz krótki singletrack nad "przepaścią" :)
    Singletrack w WPN-ie © JPbike

    Po wjechaniu na szczyt zjeżdżałem dobrze mi znaną i równie ciekawą, krętą ścieżką, jak i miałem troszkę takiej błotnej przeprawy ...
    Trochę błota ... © JPbike

    Zjeżdżając z Osowej przypomniał mi się z czasów dzieciństwa stromy zjeżdzik na którym zimą tylko najodważniejsi zjeżdżali w dół na sankach - ja również :)
    Zjeżdżam w dół © JPbike

    Oto zjeżdzik w całej okazałości - fotka tradycyjnie nie pokazuje rzeczywistej stromizny :)
    Próbowałem też podjechać, dokręciłem prawie do połowy - tylne koło zabuksowało, to sprawka błotnistej nawierzchni i nieodpowiednich opon (jechałem na Hutchinsonach), następnym razem ponowię próbę, tym razem na Nobby-Nic'ach :)
    Stromy zjeżdzik w WPN-ie © JPbike

    Po dwukrotnym zjechaniu (pikuś dla mnie) postanowiłem sprawdzić dokąd biegnie ta urocza leśna szosa - doprowadziła mnie do oznaczeń Pierścienia Dookoła Poznania :)
    Ścieżka w wąwozie © JPbike

    Po zapoznaniu się z nowymi dla mnie i fajnymi ścieżkami ponownie wjechałem na Osową, i ponownie zjechałem w stronę uroczego Kociołka
    Biker i urocze leśne jeziorko © JPbike

    I tak dalej pognałem bez postojów najpierw fragmentem czerwonego, a następnie zachodnim odcinkiem Pierścienia dokręciłem na działkę, gdzie miałem na obiad makaron z sosem pomidorowym, zmyłem błotko z rowerka i wróciłem do domu najkrótszym wariantem.

    V max - 47.56 km/h
    Puls - max 171, średni 131
    Przewyższenie - 379 m

    Kategoria do 100 km


  • dystans : 46.38 km
  • teren : 21.00 km
  • czas : 01:50 h
  • v średnia : 25.30 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Rozruch po regeneracji

    Piątek, 7 maja 2010 • dodano: 07.05.2010 | Komentarze 23


    Po kilkudniowym odpoczynku regeneracyjnym pora szykować się na Złoty Stok.
    Zresztą te parę dni nie były stracone rowerowo:
    - zrobiłem przegląd i dokładne przeczyszczenie posiadanych części z których poskładam nowy/stary bike - zastąpi tego co mi skradziono
    - w końcu nabyłem wypasioną ramę, taką jaką chciałem, na którą zresztą polowałem od lutego i będę miał nowego ścigacza :)

    Na razie niepełna fotka nowego nabytku - cierpliwości :)
    Teraz TREK © JPbike

    Co do trasy - udałem się najpierw standardem, mijałem tam trenującego Alexa Dorożałę (zawodnik CCC), następnie przez Park Sołacki na Cytadelę, troszkę tam pokręciłem, na koniec zrobiłem jedną rundkę wokół Malty i do domu wzdłuż Warty.

    V max - 40.35 km/h
    Puls - max 158, średni 129

    Kategoria do 50 km


  • dystans : 33.23 km
  • teren : 19.00 km
  • czas : 01:19 h
  • v średnia : 25.24 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Wieczorem na grilla

    Niedziela, 2 maja 2010 • dodano: 03.05.2010 | Komentarze 9


    W sumie był to przypadkowy wypad na działkę :)
    Wszystko działo się tak:
    - po 17-tej - przyjazd z Karpacza do domu
    - o 17:45 - SMS do mamy: "Jestem w domu" po chwili odpowiedź: "(...) jesteśmy na działce i przyjedź na kolację z grilla"
    - krótko po 18-tej - gotowy do jazdy i cisnę do Sierosławia, jedzie się przyjemnie, tylko gdzie się podziały te niezłe podjazdy, co rano pokonywałem ? :)
    - przed 19-tą - dojechałem, opowiadam rodzicom maratonowe wrażenia i po chwili na tarasie spożywamy kolację z grilla
    - po 19:45 - wracam spowrotem do domu i docieram przed zmierzchem.

    I tak po raz pierwszy w życiu odbyłem dwie wycieczki w dwóch różnych zakątkach kraju i to w ciągu jednego dnia :)

    V max - 34.90 km/h

    Kategoria do 50 km


  • dystans : 17.96 km
  • czas : 01:04 h
  • v średnia : 16.84 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Regeneracyjne zwiedzanie Karpacza

    Niedziela, 2 maja 2010 • dodano: 03.05.2010 | Komentarze 8


    Jako że na maraton do Karpacza przyjechaliśmy na dwie nocki to w ostatni dzionek przed powrotem do stolicy Wielkopolski wypadało pokręcić regeneracyjne na tamtejszych podjazdo - zjazdach :)
    Już po pobudce zarówno Krzysztof, jak i Zbyszek nieźle czuli nogi po maratonowym wycisku :)
    Spojrzałem za okno - nie pada i ruszamy na regeneracyjno - turystyczną przejażdżkę po Karpaczu.
    W roli przewodnika wystąpił: JPbike :)

    Taki widoczek na Karkonosze mieliśmy z okna :)


    Momentalnie zza chmur wyłoniła się Śnieżka ... efekt niezwykły :)


    No i ruszamy do góry ... ale wysokie szczyty :)


    Dzielny Maks na solidnym podjeździe :)


    Nad zaporą przy zbiorniku Łomnica


    Wodospad Łomnicy


    Kompletny skład BS-owiczy ze stolicy Wielkopolski :)


    Widoczek na szczyt skoczni Orlinek


    Przejeżdżaliśmy również przez miejsce zaburzenia grawitacji - rzeczywiście droga wydaje się podjazdem a rowery same się toczyły - niezłe przeżycie :)

    Ci dwaj faceci odziani w niebiesko-czarne stroje są zachwyceni urokliwym wodospadem :)


    Wygląda na to że mój rower nr.1 się zakochał w takim górskim terenie ... :)


    Kolejny cel - Kościółek Wang, czyli solidny podjazd, obawiałem się czy chłopaki z M4 dają radę - uff wjechali, wspinaczka kosztowała ich masę sił :)


    Zjeżdżając z Wanga spotkaliśmy również regenerującego się Mariusza - jak widać wszyscy mieliśmy świetne humory po wczorajszym maratonie :)


    Dalej to już szybki zjazd w dół z przerwą przy Żabce - byłem spragniony ... browarka :)

    Tą uroczą i piękną widokowo dróżką dojeżdżaliśmy do Karpacza na start maratonu :)


    Chciałem jeszcze podziękować Krzysztofowi i Zbyszkowi za świetnie spędzony czas w górach połączony z maratonowym startem - było wesoło :)

    V max - 53.32 km/h
    Puls - max 151, średni 111
    Przewyższenie - 445 m



  • dystans : 84.21 km
  • teren : 78.00 km
  • czas : 05:31 h
  • v średnia : 15.26 km/h
  • v max : 56.23 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • MTB Marathon Karpacz

    Sobota, 1 maja 2010 • dodano: 02.05.2010 | Komentarze 30


    Maraton w Karkonoszach – główną rolę grała: SUPER TRASA !

    Ten maraton, a właściwie to właśnie trasa kandyduje do jednej z moich najlepszych :)
    Po tym co ostatnio sporo napisali na golonkowym forum na temat zmodyfikowanej trasy na moich ulubionych górskich terenach - wiedziałem że będzie ciekawie i tak było :)

    Do Karpacza zajechałem wraz z dwoma pełnymi humoru Bikestatowiczami – Krzysztofem (Maks) i Zbyszkiem (toadi69) dokładnie o północy, a właściwie do pobliskiej wioski – Ściegny, gdzie mieliśmy zapewniony tani nocleg w … szkole :)
    Pobudka oczywiście wczesna, udaliśmy się o 6:40 na rozgrzewkę do biura zawodów i wróciliśmy na solidne śniadanie. Pochmurno było, karkonoskie szczyty spowite były warstwą chmur. No i jazda na start. Na stadionie poznałem Izę (lemuriza1972), spotkaliśmy się z Jarkiem (Jarekdrogbas) i jego Agą, udałem się do drugiego sektora, który wywalczyłem w Dolsku. W sektorze wypatrywałem Damiana – ustawił się tuż przy linii - właśnie ten facet, po tym że zarówno w Dolsku, jak i w Zgierzu nieźle mu poszło - nie dawał mi spokoju :) Wiedziałem że trzeba będzie cisnąć i wykorzystać swoją przewagę na technicznych odcinkach … :)
    No i start, punktualnie o 10-tej. Pierwsze ponad 4 km tradycyjnie biegły główną asfaltową ulicą do Karpacza Górnego – cisnąłem oczywiście ile fabryka dała, tętno waliło niemal swoje maximum (ponad 180), doszedłem najpierw Mariusza (klosiu), a po chwili … Damiana i oczywiście wyprzedziłem Go :) Po tej asfaltówce zaczął się górski i niemal prawie w całości leśny teren - czyli bezustanna jazda raz do góry, raz w dół :)
    Tyle się działo na tej super, niezwykle trudnej i ułożonej przez znawcę tamtejszych terenów, że trudno mi dokładnie opisać wszystko … :) Skoncentruję się więc na tych ciekawych dla mnie momentach.
    Więc … na jednym z pierwszych, leśnym podjeździe wyprzedził mnie Damian, a chwile później na technicznym, kamienistym zjeździe ja Jego :) gdzieś tam się potknąłem i zaliczyłem JEDYNĄ na całej trasie glebkę, na bok. Momentami tłoku wśród Gigowców nie brakowało, generalnie nie było tak źle. No i zacząłem szaleć właśnie na technicznych zjazdach usianymi masą sporych kamieni, korzeni – moje szaleństwo na tych trudnych odcinkach trwało do samego końca, na widok każdego technicznego zjazdu się … cieszyłem :) Gdzieś, jeszcze przed rozjazdem na dodatkową pętlę giga pojawił się dość stromy podjazd – nieźle mi poszło. Po jakimś czasie wyprzedził mnie Arek – wtedy dotarło do mnie że moja tegoroczna forma jest podobna do zeszłorocznej, a może odrobinę lepsza (zobaczymy):) Damiana za plecami nie widziałem. Z innych ciekawych, przedrozjazdowych odcinków była jazda po … muldach :) Na ok. 30 km nastąpił rozjazd mega/giga – cała dodatkowa pętla w dalszym ciągu niezwykle ciekawie została poprowadzona (raz do góry, raz w dół, czasem stromo) ale i dla mnie zaczęły się drobne problemy … otóż w pewnym momencie podczas redukcji biegu przednia przerzutka nie zadziałała – po spojrzeniu na nią … pękła zewnętrzna blaszka (foto) :( Trudno, zdecydowałem się na ciężką próbę przejechania całej reszty trasy na środkowej tarczy korby (dobrze że przed zawodami zamontowałem kasetę 11-34), na stromych podjazdach ciężko szło, nie brakowało wprowadzania (kołki w SPD-ach znacznie ułatwiały podchodzenie), ale i tak większość rywali też wprowadzała. Drugi problem – skurcze w nogach :( Często próba wjeżdżania na stromy podjazd na twardszym przełożeniu właśnie to powodowała, nie poddałem się, ostatecznie postanowiłem że będę korzystał na ciężkich podjazdach z najmniejszej tarczy korby – by zmienić przełożenie, kosztowało mnie to w sumie kilka, może ze 10 kilkusekundowych postojów. No i zacząłem mieć obawy o to – czy dam radę utrzymać ciężko wypracowaną przewagę nad Damianem – nie udało się :( Po przejechaniu dodatkowej pętli giga, po 60 km zatrzymałem się przy bufecie (na giga było 7 bufetów, skorzystałem z trzech) i właśnie DMK77 mnie dogonił i powolutku, acz systematycznie się oddalał, z powodu obaw o ponowne skurcze nie dałem rady już cisnąc do góry :(
    Wtedy kręciliśmy już z Megowcami i zabawa zaczęła się na nowo, czyli bezustanne dublowanie. Niektórzy na podjazdach odpoczywali, podziwiając widoki :) a po wjechaniu na długi, ciężki i szutrowy podjazd (Droga Chomontowa) na początkowym i stromym fragmencie moim oczom ukazał się widok … grupowego bike walkingu :) Ja oczywiście wjeżdżałem do góry na najwyższy punkt trasy (955m). A na tradycyjnie już technicznym zjeździe z tegoż punktu więcej traciłem, niż zyskałem (wiadomo, tłok Megowców). Końcówka trasy była mi dobrze znana i gdzieś tam, wciąż dublując, rozpoznałem Kingę (karotti). Ostatnie kilometry do mety pokonałem na miarę swoich możliwości, ale bardzo zadowolony z pokonania takiej trudnej, w pełni MTB-owskiej trasy i to niemal bez upadków (oczywiście poza wspomnianą jedyną glebką) :)

    101/244 - open GIGA
    40/87 - M3

    Strata do zwycięzcy open – 1:34:45, M3 – 1:33:14
    Arek i Damian przyjechali odpowiednio 7 i 6 minut przede mną.
    Team BIKEstats (jednoosobowy !) zajmuje 49 miejsce na 99 drużyn – nieźle :)

    Gdyby nie częste skurcze i problem z przerzutką … byłoby lepiej :)
    Ogólnie z osiągniętego wyniku na takiej świetnej i trudnej trasie i do tego przy dużej ilości startujących na giga jestem zadowolony i … czekam już na przyszłoroczny Karpacz :)

    Po maratonie, czekając z Jarkiem w kolejce do myjni poznałem Dototę (czarnaMAMBA), chwilę pogadaliśmy :)
    A po posileniu się makaronem z sosem i Powerade’m pozostało mi czekanie na Zbyszka i Maksa – ten ostatni debiutował na górskim giga i dojechał do mety po … ponad 8 godzinach jazdy :)
    Spotkałem również Przemka i Wojtka.

    Na starcie ... zaraz trzeba będzie cisnąć do góry :)
    Fotka z galerii hobas.team'u
    MTB Marathon Karpacz 2010 © JPbike

    JPbike vs DMK77 - rywalizacja staje się zacięta :)
    MTB Marathon Karpacz 2010 © JPbike

    Pełne skupienie na kamienistym zjeździe
    MTB Matathon Karpacz 2010 © JPbike

    Ostre parcie na górskim terenie, czyli w swoim żywiole :)
    MTB Marathon Karpacz 2010 © JPbike

    No ... tyle się działo że przednia przerzutka nie wytrzymała ...
    No i ... XT padł © JPbike

    Puls – max 182, średni 152
    Przewyższenie – 2646 m