top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 172757.71 km
- w tym teren: 62703.10 km
- teren procentowo: 36.30 %
- v średnia: 22.71 km/h
- czas: 315d 02h 30m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156

Zrowerowane Gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2009

Dystans całkowity:1267.50 km (w terenie 431.00 km; 34.00%)
Czas w ruchu:60:13
Średnia prędkość:21.05 km/h
Maksymalna prędkość:65.08 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:66.71 km i 3h 10m
Więcej statystyk
  • dystans : 52.07 km
  • teren : 26.00 km
  • czas : 02:02 h
  • v średnia : 25.61 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Na działeczkę

    Niedziela, 17 maja 2009 • dodano: 18.05.2009 | Komentarze 9


    ...
    Po sobotnim wypadzie nad morze porządnie sobie pospałem ... do 11-tej :)
    Za oknem piękna, słoneczna pogoda - pierwsze co przyszło do głowy: trzeba pokręcić :)
    Zanim wyruszyłem - stwierdziłem że z obręczy kapała woda ... więc z obu kół zdemontowałem opony z dętkami i wszystko wysuszyłem na nasłonecznionym balkonie, złożyłem spowrotem i napompowałem - cała ta czynność trwała jakieś 20 minut :)
    Po południu pojechałem na działeczkę dłuższym wariantem przez Kiekrz i na miejscu wypiłem kawkę, zjadłem lodzika i ruszyłem w drogę powrotną. Całą traskę jechało się bardzo przyjemnie i najbardziej się cieszyłem tym, że nie czułem żadnego zmęczenia po tych 275 kilometrach :)))

    V max - 56.6 km/h
    Puls - max 171, średni 139

    Kategoria do 100 km


  • dystans : 275.28 km
  • czas : 10:49 h
  • v średnia : 25.45 km/h
  • v max : 53.80 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Z Poznania do Kołobrzegu

    Sobota, 16 maja 2009 • dodano: 17.05.2009 | Komentarze 30


    Pomysł na przejechanie rowerem od domku nad Bałtyk zrodził się już jakiś czas temu. Korzystając z przerwy między maratonami wsiadłem na rower o 6:20 i w drogę. Ilość prowiantu ograniczyłem do minimum co weszła do plecaka - 7 batoników, banan, 1 litr wody w bukłaku, oraz 1.5 litra izotonika w bidonach.
    Prognozy nie były zachęcające - pochmurno, ok. 10-15 st.C, zapowiadały deszcz, trudno, nie odpuściłem kręcenia jak na twardziela przystało :)

    Na wiadukcie kolejowym wyjeźdżam z Poznania.
    Jazda krajową 11-tką do Obornik była trochę stresująca - no te blaszaki...


    Po 40 km ruch maleje, jedzie mi się przyjemnie wśród lasów i pól :)

    Typowa droga w drodze z Poznania nad morze


    Most nad Notecią w Czarnkowie


    Za Trzcianką stuknęła setka pokonana w czasie 3:45 - nieźle :)

    No ... zaczęło padać, a właściwie kropić




    Przed Wałczem płasko to jednak nie było :)
    Na jakiś czas przestało padać


    W Wałczu zatrzymuję się przy sklepiku na loda i wcinam go w przyjemnym miejscu na skraju lasu, po przerwie znów zaczyna padać

    Jeszcze setka do celu :)


    Mig w Czaplinku :)


    Ruiny zamku Drahim w Starym Drawsku


    Ponad 20 kilometrowy kręty odcinek między Czaplinkiem a Połczynem Zdrój jest najpiękniejszy na mojej trasie, biegnący przez dolinę wśród uroczych leśnych jezior i prawie jak w górach :)


    Wciąż pada ... ale pięknie :)


    Tu, na przystanku w Gaworkowie się zatrzymuję na 20 minut i nieźle przemoknięty rozgrzewam się różnymi sposobami.
    Temperatura spadła do poziomu 10 st.C, zaczynam zzziębnąć brrr...


    Pada, aparat chowam do woreczka, ruszam dalej - do morza zostało 70 km i od tego momentu nieźle cisnąłem, każdy podjeźdżik mnie bardzo cieszył - grzałem się :)

    Za Połczynem Zdrój strzela mi dwusetka - czas: 7:37

    W Białogardzie robię dwuminutowy postój na ostatniego batonika, patrzę na przydrożny termometr: 9.2 st.C ... super, a ja w krótkich spodenkach :)
    A na 25 km przed Kołobrzegiem w końcu przestało padać.
    Po wjechaniu do miasta skręcam do marketu i kupuję sałatkę, serek, pieczywo, czekoladę i litrową colę - spożywam to obok sklepu :)
    Następnie nadal zziębnięty i po części przemoknięty jadę na dworzec, nabywam bilety - pociąg do domu mam na 22:30 i na dworcu udaje mi się przez ponad pół godziny trochę rozgrzać i przy zapadającym zmroku jadę zobaczyć upragnione morze :)

    No i zajechałem - po pokonaniu 267 km widzę nasz Bałtyk :)))




    Na kołobrzeskim molo, przy zapadającym zmroku


    Po zmierzchu wracam na dworzec, do odjazdu jeszcze godzina, skład już stał i wsiadam - nareszcie ciepło :)
    Podróż powrotna przebiegła spoczko, zdjąłem mokre skarpetki i podróżowałem na bosaka.
    W domu zameldowałem się o 3 w nocy.

    Rekord jazdy w deszczu pobity - 120 km !

    POZNAŃ - Suchy Las - Złotniki - Chludowo - Ocieszyn - Oborniki - Dąbrówka Leśna - Ludomy - Połajewo - Przybychowo - Huta - Czarnków - Kuźnica Carnkowska - Trzcianka - Niekursko - Gostomia - Wałcz - Golce - Iłowiec - Machliny - Broczyno - Czaplinek - Stare Drawsko - Gaworkowo - Połczyn Zdrój - Bolkowo - Tychówko - Wygoda - Białogard - Karlino - Wrzosowo - Dygowo - KOŁOBRZEG

    Kategoria ponad 200 km


  • dystans : 59.12 km
  • teren : 26.00 km
  • czas : 02:22 h
  • v średnia : 24.98 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Trasą poznańskiego BM ... :)

    Czwartek, 14 maja 2009 • dodano: 14.05.2009 | Komentarze 7


    Wyruszyłem tak jak wczoraj - o 17:50. Najpierw nad Maltę, gdzie sporo ludzi kręciło się wokół jeziora. Następnie pokonywałem trasę poznańskiego bikemaratonu - w specyfikacji 2008, z racji braku czasu przejechałem dystans Mini :)
    O późnej porze, przy stopniowo zachodzącym słońcu jechało się fajnie :)
    W drodze powrotnej obowiązkowo postój przy sklepie na lodzika :)

    Na stromym zjeździku :)


    V max - 42.28 km/h
    Puls - max 165, średni 129

    Kategoria do 100 km


  • dystans : 57.20 km
  • teren : 32.00 km
  • czas : 02:23 h
  • v średnia : 24.00 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Późny wypad do WPN-u

    Środa, 13 maja 2009 • dodano: 13.05.2009 | Komentarze 5


    W poniedziałek i wtorek sporo majstrowałem przy swoich rowerkach :)
    Poza wyczyszczeniem wymieniłem parę części ...

    w Accencie nr.1:
    - założyłem kasetę XT 11-32 z dwiema nowymi koronkami
    - zamontowałem łańcuch LX z 500 km przebiegiem
    - wycentrowałem tylne koło po ostrej jeździe na maratonach ...

    w Accencie nr.2:
    - założyłem nową kasetę Deore 11-32
    - zamontowałem nowy łańcuch Deore
    - w korbie założyłem nową środkową tarczę
    - w tylnej przerzutce SLX zamontowałem kółeczka od XT

    A dziś dość póżno, bo o 17:50 wyszłem pokręcić do WPN-u tradycyjnie już nadwarciańskim szlakiem ...
    Przy okazji udało mi się znaleźć terenowy podjazd na Osową Górę - dość fajny :)

    Na nadwarciańskim na wszystkich trzech mostkach w końcu ponaprawiali dziury i płotki uzupełnili :)


    Podczas kamienistego zjazdu z Osowej Góry ...


    Uroczo wokół Jeziora Góreckiego :)


    V max - 40.05 km/h
    Puls - max 164, średni 131

    Kategoria do 100 km


  • dystans : 20.26 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 01:25 h
  • v średnia : 14.30 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Z wujkiem wśród leśnych jezior

    Niedziela, 10 maja 2009 • dodano: 11.05.2009 | Komentarze 18


    ...
    Po bikemaratonie w Boguszowie-Gorce teleportowałem się na Ziemię Lubuską do swojego wujka, też bikera - zresztą to ja zaraziłem Go cyklozą :)

    W niedzielę po śniadaniu wybraliśmy się w pełni rekreacyjnie na wypadzik wokół pięknych leśnych jezior leżących w Puszczy Rzepińskiej. Niemal cała szosa biegła przez las, wśród zalesionych pagórków - bardzo przyjemnie się kręciło :)

    OK, zaraz wyruszamy :)


    Taką leśną szosą w lesie i wśród jezior jechaliśmy ...


    Przeprawka przez ... :)


    Impresja pomostowa :)


    Kręcimy dalej ...
    Spokojne tempo jazdy pozwalało mi robić mnóstwo fotek :)


    Patrząc na tą fotkę ... Młynarz na pewno wyczuje lubuskie leśne klimaty :)))
    Nierzadko zbaczałem sobie z szosy na leśne podjeżdziki :)


    Urocze miejsce na odpoczynek ... :)


    Osobiście wypróbowałem na podjeżdżiku ważącą 17 kg kozę wujka - faktycznie od razu czuć te kilogramy, a więcej problemów mi sprawiło wpięcie w pedały z noskami ... :)


    Na koniec - mój ulubiony leśny klimat :)


    No i ... 10000 km z BikeStats wykręcone :)))

    V max - 35.89 km/h
    Puls - ... rekreacyjna jazda :)



  • dystans : 53.37 km
  • teren : 51.00 km
  • czas : 02:40 h
  • v średnia : 20.01 km/h
  • v max : 59.10 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Bikemaraton Boguszów-Gorce

    Sobota, 9 maja 2009 • dodano: 10.05.2009 | Komentarze 9


    Oj … pobudka o … 3-ciej. Zajechałem o 7:30 do Boguszowa-Gorce - ładnie położone miasteczko i od razu udałem się odebrać numer startowy do biura zawodów, które znajdowało się na najwyżej położonym stadionie w Polsce (650 m) Na parkingu bez pośpiechu złożyłem rower, troszkę pogadałem ze starszym facetem – chwalił mój rower :) Po 9-tej wyruszyłem się rozgrzać na okoliczną zalesioną górkę i wróciłem na stadion – po drodze niezły był podjazd. Jako że tutaj inaugurowałem sezon u Grabka, który po raz pierwszy wprowadził start sektorowy przypadł mi znów ostatni (szósty) sektor. W sektorze ustawiłem się już o 10:20 i dość blisko z przodu. Czekając na start, tradycyjnie już rozglądałem się na pozostałych w sektorze – większość to sami amatorzy, dopatrzyłem się nawet babci bikerki :)
    Po 11-tej ruszyliśmy – każdy sektor startował co 2 minuty. Ruszyłem spokojnie - wolałem nie ryzykować ze względu na to, że rana na kolanie jeszcze się nie zagoiła. Początek trasy już z górki – większość ostro kręciła - wiadomo ... Na pierwszym podjeździe, gdzie leżało sporo luźnych kamieni działo się, zacząłem wtedy wyprzedzanie, które trwało prawie do mety. Po pierwszym bufecie, gdzie w ruchu wziąłem pół banana, a kubka z piciem nie uchwyciłem - nastąpił mega długi szutrowy zjazd - pięknie poprowadzony w lesie po zboczach stromych górek – nieźle i szybko w dół zsunąłem, później kawałek szybkiej jazdy asfaltem i kolejny dość długi, leśny podjazd – niezbyt stromy (wyjątki były) i dało mi się go pokonać na środkowym blacie i szło mi nieźle, nie wspominając o ciągłym wyprzedzaniu na podjazdach. W połowie trasy był najbardziej stromy około 200 metrowy podjazd – zrobił się wtedy zator i wszyscy z buta go pokonali – ja również. Później trasa biegła na przemian w dół i w górę – w obu przypadkach niezbyt stromo i w dalszym ciągu pięknie biegnącą po zboczach zalesionych górek. Na krótkim, półpłaskim odcinku sięgnąłem do kieszonki po żel, który po części rozlał mi się na klamkach – kokpit zrobił się wtedy kleisty :) Na drugim i trzecim bufecie również nie stanąłem – tylko po łyku wody i pół banana spożytego w ruchu. Zaraz po tym ostatnim bufecie, który znajdował się w połowie długiego podjazdu, który zdawał się nie mieć końca - zaczął się lekki kryzys – nogi nie podawały tak jak powinny :( Widocznie ostro cisnąłem na długich podjazdach, więc zwolniłem trochę. Ostatni długi zjazd, który biegł przez otwartą przestrzeń przejechałem prawie bez kręcenia korbą i podążałem do mety starając się utrzymać tempo. Ciężko było, trzymałem się wtedy na kole jednego zawodnika. Ostatnie 2 km to stromy podjeździk, płasko po zboczu górki i ostatni podjazd wprost na stadion – oczywiście wszędzie wjechałem i w końcu meta.

    114/510 open MEGA
    45/191 – M3

    Gdyby nie wspomniany lekki kryzys – wynik mógłby być lepszy, zwłaszcza że ostatni punkt kontrolny (z trzech) mijałem jako 99-ty ... Ale co tam – jak na start z ostatniego sektora i liczbę zawodników (i zawodniczek) na dystansie mega po raz kolejny jestem zadowolony.
    Zresztą wiadomo - na maratonach startuję dla przyjemności :)
    No i jeszcze jedno – po raz pierwszy wystartowałem pod szyldem BikeStats.pl !

    Co do trasy – dość łatwa, przyjemna, w znacznej większości biegła po zalesionych zboczach gór. Nawierzchnia była również spoczko – szerokie szutry, drobne kamienie, trochę porozrzucanych gałęzi, oczywiście jak to bywa na maratonach - były i trudne fragmenty. Jednym zdaniem: maraton dla każdego.

    Miejsce startu i mety na stadionie w Boguszowie-Gorce


    Na bufecie ... mniam, mniam ...
    Ale tam narobili bałaganu, jak po imprezie :)


    Niezła gonitwa w tymanach kurzu ... :)


    Tuż przed metą ... no prawie bo za chwilę jeszcze jeden podjeżdzik ...


    Już po maratonie - mój posiłek regeneracyjny :)
    Numer startowy odpowiedni do mojego rocznika z jedynką - zarezerwowałem sobie wcześniej


    Puls – max … 201 ? (taką wartość pulsometr pokazał na … zjeżdzie), średni 160



  • dystans : 48.43 km
  • teren : 22.00 km
  • czas : 01:51 h
  • v średnia : 26.18 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Malta i standard ...

    Czwartek, 7 maja 2009 • dodano: 07.05.2009 | Komentarze 10


    W sobotę kolejny start ... tym razem w Boguszowie - Gorce u Grabka ... trzeba się rozkręcać :)
    Najpierw udałem się do chrześniaka na zaległe imieniny, była kawa i pycha ciacho :)
    A następnie pokręciłem nad Maltę, gdzie zrobiłem jedną rundkę wokół jeziora, później przez Ostrów Tumski na Cytadelę, przez Park Sołacki i dalej to już na swój kondycyjny standard ...

    Gojąca się ranka na kolanie już mi nie przeszkadza w zginaniu :)))

    Podjeżdżik na poznańskiej Cytadeli i resztki umocnień fortyfikacyjnych ...


    Nadmaltańska panoramka ... :)


    V max - 45.4 km/h
    Puls - ... (nie zabrałem)

    Kategoria do 50 km


  • dystans : 43.42 km
  • teren : 17.00 km
  • czas : 02:19 h
  • v średnia : 18.74 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Wycieczka w Karkonosze po maratonie

    Sobota, 2 maja 2009 • dodano: 04.05.2009 | Komentarze 9


    Noc na polu namiotowym w Miłkowie była dość chłodna (5 st.C) ... tak spałem w namiocie i jakoś się dało wytrzymać :) Pomaratonowa rana na kolanie zaczęła mi przeszkadzać w zginaniu nogi ... trudno, nie odpuszczę jakiegoś górskiego kręcenia - po to tu w Karkonosze przyjechałem :)
    Jechało mi się raczej przeciętnie ... wiadomo co się dzieje z bikerem dzień po zawodach, dużo postojów robiłem, super widoczki miałem na focenie :)

    Trasa: Karpacz - Karpacz Górny - podjazd i zjazd Drogą Chomontową - Droga Sudecka - Droga Celna - Droga na Dwa Mosty (kamienisty zjazd) - Droga pod Reglami (szlak ER2) - Przesieka - Podgórzyn - Sosnówka - Miłków - Karpacz

    Panoramka z Karpacza Górnego :)


    Na Drodze Chomontowej ...


    Widoczek ze skałek :)


    Dojeżdżam na szczyt ...


    Panoramka z najwyższego punktu Drogi Chomontowej (955m) ... jak pięknie :)))


    A teraz ostry zjazd po szutrze ... 61.70 km/h :)))


    No właśnie - fragment najdłuższego podjazdu wczorajszego maratonu ...


    Następnie podjeżdżałem Drogą Sudecką i zatrzymałem się na batonika w miejscu, gdzie zaczyna się najtrudniejszy w Polsce podjazd na Przełęcz Karkonoską ... sporo piechurów tam się wybierało. Poza tym natrafiłem też na jakieś zmagania szosowców :)

    Resztki śniegu na Drodze Celnej ... ponoć podobną okazję miałem dokładnie rok temu :)


    Widoczkowy zjazd po kamienistym szuterku na Drodze na Dwa Mosty :)


    Dalej już skręciłem na znany mi szlak ER2 i przez Przesiekę fajnie zjechałem asfaltem do Sosnówki, po drodze z przeciwka wspomniani szosowcy podjeżdżali :)
    Póżniej przez Miłków dotarłem do Karpacza (podjazd), gdzie stało auto i do Poznania ...

    Ostatni postój po długim zjeździe, w Sosnówce ...


    V max - 61.70 km/h
    Puls - max 171, średni 128

    Kategoria w górach, do 50 km


  • dystans : 46.39 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 02:45 h
  • v średnia : 16.87 km/h
  • v max : 59.68 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • MTB Marathon Karpacz

    Piątek, 1 maja 2009 • dodano: 03.05.2009 | Komentarze 11


    Nadszedł w końcu oczekiwany przeze mnie czas na prawdziwie górski maraton. Wyjechałem z domu o 5-tej i zajechałem do Karpacza o 9-tej. Po zaparkowaniu auta poszedłem na miejsce zawodów sprawdzić klasyfikację sektorową – znalazłem siebie w drugim sektorze (z trzech) więc będę startował bliziutko czołówki – pierwszy raz w wyższym sektorze :) Poza tym zauważyłem sporą kolejkę na zapisy – większość właśnie tutaj zaczynała golonkowy cykl i z powodu zbyt dużej kolejki start dystansu Giga opóźnił się o 30 min. Kręcąc się po stadionie (świetne miejsce startu) jeszcze w cywilnym stroju dostałem smsika od Jarka typu: gdzie jesteś ... napotkałem Go rozgrzewającego się na ulicy, gdy wracałem do auta się przebrać i po swojego wyścigowego górala. Po wskoczeniu w kolarskie ciuszki wraz z Jarkiem pokręciłem się rozgrzać kilka km typu: podjeździk – zjazd – podjazd. Piękna słoneczna pogoda panowała, kilkanaście stopni Celsjusza, a w noc poprzedzającą dzień maratonu w Karpaczu troszkę napadało – ciekawiło mnie to czy trasa będzie błotnista ... Zjawiło się około 820 zawodniczek i zawodników. Po ustawieniu się w drugim sektorze stanąłem przy samej linii - nie było tam zbyt wielu, raptem kilkadziesiąt – a pierwszy sektor przez długi czas tkwił pusty – gdzie się podziali liderzy ? W końcu się pojawili – było ich znacznie mniej, niż nas. A trzeci sektor, gdzie tkwił widoczny na pierwszym planie Jarek zdawał się nie mieć końca. Nooo i ... START – wszystkie sektory wystartowały wspólnie (oczywiście odpowiednio poustawiane) i zaczął się doskonale mi znany ponad pięciokilometrowy asfaltowy podjazd do Karpacza Górnego – czołówka odjechała, a mi szło do góry raczej przeciętnie, niezbyt dużo traciłem – widocznie ciągle mi za mało górskiego kręcenia ... ostatni raz jeździłem w górach podczas wrześniowego bikemaratonu u Grabka, zresztą mi, na co dzień ciężko pracującemu fizycznie facetowi niełatwo znaleźć czas na górskie treningi ...
    Gdy skończył się asfalt to nastąpił trudny technicznie zjazd, było tłoczno, ciasno, ciężko o wyprzedzanie, raz wznieciliśmy wielką tymanę kurzu – przez chwilę prawie nic nie widziałem ... emocje rosły do pewnej chwili – a mianowicie po przejechaniu ok. 9 km na bardzo kamienistym zjeździe chciałem paru zawodników wyprzedzić – zjechałem na prawo i nagle widzę wystające spod ziemi 20 cm kamienie, próbowałem je przeskoczyć, nic z tego i niezła GLEBA przy ok. 30-35 km/h, gdy upadłem to jeszcze jeden zawodnik o mnie się potknął, szybko się pozbierał i uciekł, a ja wstałem i sprawdziłem szkody: obtarte lewe kolano, lekkie ranki na nodze i lewym łokciu – a rower cały, oprócz przesuniętego pionowo do góry lewego rogu na kierownicy ... Kręciłem dalej, próbując przez 2 km w czasie jazdy przesunąć do właściwej pozycji lewy róg – nie dało się i zatrzymałem się na kamienistym podjeździe, sięgnąłem do kieszonki po imbusa i po 30 sekundach własnego pit stopu pojechałem dalej. Trochę już straciłem, ale co tam, nie poddawałem się. Rana na kolanie zaczęła szczypać – zrezygnowałem wtedy z wycisku i od tej chwili cel był jeden – dojechać do mety najlepiej, jak się da. W dalszym ciągu na trasie czyhały przeróżne techniczne odcinki – cała masa sporych kamieni, sporo trzęsło kierownicą, seria stromych podjazdo - zjazdów, czasem niesamowicie stromych, no takich że nieraz trzeba było pchać rowerki, a najbardziej mi utknęły w pamięci te trudne, kamieniste zjazdy – łatwo było wtedy o wywrotkę przez przednie koło. Były również przeprawy przez strumyki – tam właśnie leżało najwięcej błotka, zaraz za jednym potokiem zaliczyłem glebę – znów przez duże kamienie, bilans: prawa ręka zażyła kąpieli w czarnym błocie :) Na pierwszych dwóch bufetach zatrzymywałem się – w obu przypadkach brałem pół banana i dwa kubki: z Powerade i z wodą – tym z wodą polewałem ranę na kolanie, a na trzecim bufecie, już bez postoju i tylko kubek z wodą – pół łyka i resztę na ranę. Zaraz za ostatnim bufecie (po 33 km) zaczął się najdłuższy podjazd tegoż maratonu – dobrze mi znaną Drogą Chomontową na najwyższy punkt trasy (955 m) – cały czas ledwo 10 km/h ... udało mi się kilku wyprzedzić na tym ciężkim podjeździe. Po dość długim, szybkim i kamienistym zjeździe z tegoż punktu podążałem już bez większych szaleństw do mety, gdzie tuż przy stadionie zamiast prosto zjechać trzeba było przejechać po trawniku kilka ostrych zakrętów typu XC ...
    Po przekroczeniu mety chwilkę odpocząłem i udałem się do ambulansu – zmyli mi ranę na kolanie, poszedłem zjeść makaron z sosem chyba pomidorowym – całkiem mi smakował.
    Po jakimś czasie spotkałem się z Jarkiem i jego dziewczyną, pozamienialiśmy się wrażeniami z maratonu – Jarek zajął trzecie miejsce w swojej kat. M2 na dystansie Mini (4-te w open) – wielkie gratulacje !!!

    I jeszcze coś odnośnie całej trasy – facet (znawca karkonoskich terenów), który układał tą trasę doskonale wiedział co robi – spore podjazdy, masa przeróżnej wielkości kamieni, ostre zjazdy pełne kolein, korzeni, kamieni, przeprawy przez górskie strumyki – zupełnie jak na wzór esencji maratonów MTB. Ci którzy przejechali po raz pierwszy taką trudną trasę mieli okazję w pełni poczuć się prawdziwym zawodnikiem MTB-u – mnie również to cieszy

    110/531 – open MEGA
    31/176 – M3

    Co tu pisać na temat moich wyników – jak na trudną górską trasę, jazdę przez większość trasy z obtartym kolanem, postojem serwisowym … jestem MEGA zadowolony :)))

    Stadion sportowy w Karpaczu – miejsce startu i mety


    Za chwilę wybieramy się na swoje sektory startowe


    Podczas pierwszego zjazdu ... tuż przed wspomnianą glebą


    Na długim podjeździe na Drodze Chomontowej


    Dawaj JPbike !!! :)


    Widać moje obtarte kolano ...


    Na ostatnim długim zjeździe


    Ostatni podjazd na kilkaset metrów przed metą


    Moje obtarte kolano po wizycie w przymaratonowym ambulansie, wcześniej wyglądało gorzej


    Pamiątkowa fotka z Andrzejem Kaiserem :)


    Już po dekoracji ... Jarek z medalem :)


    Puls – max … 210 ? (pulsometr coś nawalił), średni 159