top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177761.50 km
- w tym teren: 64454.10 km
- teren procentowo: 36.26 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 18h 52m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

  • dystans : 3.66 km
  • czas : 00:10 h
  • v średnia : 21.96 km/h
  • podjazdy : 15 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Rozgrzewka przedstartowa

    Niedziela, 27 września 2020 • dodano: 28.09.2020 | Komentarze 2


    Tu i tam po ulicy w Dąbrowie. W towarzystwie Pawła.

    Poza tym wczorajszego dnia chciałem coś pokręcić, ale serwis Peaka trwał do 21...
    - wymieniłem tylną obręcz - było bicie góra-dół od walnięcia w krawężnik lub kamień
    - zamontowałem nówkę tylną przerzutkę (GX Eagle) + nowa linka i pancerz
    - nowy suport, zębatka w korbie (32), kaseta (11-50) i łańcuch (NX Eagle)
    - nowa przednia opona Maxxis Ikon + nowe wentyle i zalanie mleczkiem

    Nowe komponenty zawsze cieszą :)
    Nowe komponenty zawsze cieszą :) © JPbike




  • dystans : 62.12 km
  • czas : 02:08 h
  • v średnia : 29.12 km/h
  • v max : 59.87 km/h
  • podjazdy : 198 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Tlen 2h

    Czwartek, 24 września 2020 • dodano: 24.09.2020 | Komentarze 0


    Start o 17:16 (20°C). "Zapętlona" południowa pętla + Osowa Góra.



    Kategoria do 100 km, szoska


  • dystans : 31.71 km
  • teren : 26.00 km
  • czas : 02:21 h
  • v średnia : 13.49 km/h
  • v max : 47.69 km/h
  • podjazdy : 965 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Rozjazdowa mini wyrypa na Biskupią Kopę

    Niedziela, 20 września 2020 • dodano: 23.09.2020 | Komentarze 3


    Weekend u przyjaciół w Konradowie połączony ze startem w Polanicy Zdrój.
    Po wieczorno - nocnej posiadówie i wyspaniu się, ruszam krótko po 10-tej na tytułową rundkę na najwyższy szczyt w okolicy - Biskupią Kopę (890m). W planie było kręcenie z Piotrem - nie wyszło, natomiast Darek udał się biegowo też na ten sam szczyt - być może uda się nam spotkać gdzieś na trasie - ostatecznie nie udało się.
    Na szczycie raz już byłem rowerem, tym razem postanowiłem obrać trasę korzystając głównie ze znakowanych szlaków i wjechać na ową górę od innej strony - poniższe fotki wystarczą i dodam że na Biskupią Kopę tegoż pięknego dnia pełno pieszej wiary się wybrało, że na zjeździe trzeba było lawirować raz w lewo, raz w prawo, raz dawać po hamulcach. Ale i tak rozjazd, jak i cały weekend był dla mnie udany.

    Jest pięknie. Na tamtą górę w oddali jadę
    Jest pięknie. Na tamtą górę w oddali jadę © JPbike

    Zacny do MTB fragment niebieskiego na Kazalnicę (432m)
    Zacny do MTB fragment niebieskiego na Kazalnicę (432m) © JPbike

    Urocza miejscówka. Żabie Oczko
    Urocza miejscówka - Żabie Oczko © JPbike

    Okazało się że jadę czerwonym nie w tym kierunku
    Okazało się że jadę czerwonym szlakiem nie w tym kierunku ... © JPbike

    Nieplanowana i fajna wodna przeprawa
    Nieplanowana i fajna wodna przeprawa © JPbike

    Graniczny odcinek niebieskiego na Zamkową Górę (508m)
    Graniczny odcinek niebieskiego na Zamkową Górę (508m) © JPbike

    Tu, na fragmencie żółtego na Przełęcz Mokrą (707m) fajnie się podjeżdżało
    Tu, na fragmencie żółtego na Przełęcz Mokrą (707m) fajnie się podjeżdżało © JPbike

    Wypych na stromym i kamienistym fragmencie czerwonego na Biskupią Kopę
    Wypych na stromym i kamienistym fragmencie czerwonego na Biskupią Kopę © JPbike

    Zjazd z Biskupiej Kopy - chwila na widoczki i wracamy do Konradowa
    Zjazd z Biskupiej Kopy - chwila na widoczki i wracamy do Konradowa © JPbike



    Kategoria do 50 km, w górach


  • dystans : 84.35 km
  • teren : 80.00 km
  • czas : 04:03 h
  • v średnia : 20.83 km/h
  • v max : 52.20 km/h
  • podjazdy : 1826 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Bike Maraton Polanica Zdrój

    Sobota, 19 września 2020 • dodano: 21.09.2020 | Komentarze 3


    Szósty start u Grabka w trochę zwariowanym sezonie. Polanica Zdrój miała odbyć się w maju, z wiadomego powodu przenieśli ją na ostatni weekend lata. W tymże uzdrowisku startowałem raz i to dawno temu, w sezonie 2009 - gdyby nie relacja na BS to ciężko byłoby przypomnieć co tam się działo i jaką tam mieli trasę.
    Decyduję się jechać kolejny giga wyścig na starym i zapasowym napędzie - nowe komponenty doszły, tylko brakło chęci i czasu na remoncik Peaka.
    Co tydzień maraton, co w połączeniu z fizyczną pracą, jaką wykonuję od lat, niewyspanie, wychodzenie na treningi w późnych godzinach, do tego dojazdy spod domu na zawody ze 200-300 km - przyznaję się bez bicia że to wszystko daje mi w kość. Dla takiego aktywnego życia trzeba być twardym a nie miękkim.
    Gdy tylko zobaczyłem profil tegorocznej trasy - od razu wiedziałem że to nie będzie maraton pod moje preferencje, o ile dystans jest godny giga (85km) to przewyższenie już nie (1826m), czyli od startu średnio długi podjazd, po tym długo kręcimy na niezłej wysokości tak pod góra - dół, jak i po półpłaskim, na koniec średnio długi i średnio techniczny zjazd do mety.
    Po dotarciu do Polanicy Zdrój (90 km od noclegowni) i szykowaniu sprzętu stwierdzam że nie zabrałem licznika. Na szczęście od elektroniki nie jestem uzależniony i będzie jazda na czuja, jak za dawnych czasów. Zazwyczaj smartfonika nie biorę ze sobą na czas wyścigu - tym razem zabieram tylko po to aby odpalić stravę i mieć po maratonie parametry trasy, prędkości, czasu i przewyższenia.
    Na miejscu piękna słoneczna pogoda i troszkę chłodka - rękawki poszły w ruch. Czasu na rozgrzewkę brakło - zatem był niespełna 2 km dojazd z parkingu do sektora ulokowanego w ładnym Parku Zdrojowym.
    Stawka giga liczyła 63 osoby. Ilość osób w elicie - kilka sztuk, a to dlatego że w ten weekend w Gdyni są Mistrzostwa Polski w maratonie. Dla mnie to dobra sytuacja - wreszcie startują głównie amatorzy i można liczyć na fajny wynik open. A w M4 ... zobaczymy.
    Ruszyłem z samego końca. Na początek krótki myk po ulicach uzdrowiska i wpadamy na trochę długi, szeroki i szutrowy podjazd - powoli, acz systematycznie przesuwam się do przodu w stronę swojego miejsca w stawce. Jedzie mi się średnio, mimo tego na końcowych km owego podjazdu wyprzedzam nawet dużą grupę - są w niej rywale z którymi walczę o generalkę (Krystian Kotlarz i Rafał Szczepuch) i uzyskuję nad nimi wraz z jednym gościem kilkunastosekundową przewagę. W górnych partiach jest półpłaski odcinek z paskudną i wyboistą nawierzchnią - zauważam że Rafał ciągnący grupę zaczyna nas doganiać.
    Skręt na zjazdowy fragment czerwonego szlaku - od razu cisnę w dół po kamieniach na maxa (foto poniżej) i kolejna przewaga nad rywalami uzyskana. No poza Rafałem, który tak jak ja - świetnie zjeżdża. Zaczynamy długą, szybką, nudną i półpłaską (!) jazdę. Rafał mnie wyprzedza, przez jakiś czas trzymam się jego pleców - facet z Quest Team ma niezłą parę w nogach na takich odcinkach. Na domiar złego - na banalnym fragmencie spada mi łańcuch, powoduje to że muszę stanąć i kilka osób mnie tak załatwia. I tak napierając dalej nic specjalnego nie działo się - trasa nie powala mtbowsko, same szerokie i leśne dukty, niedługie podjazdy i zjazdy z nachyleniem rzadko przekraczającymi 10% (poza niektórymi fragmentami), przez większość czasu jadę w grupce z dwoma gośćmi z Mitutoyo AZS Wratislavia, czasem ktoś do nas dołącza i albo ucieka, albo odpada. Zaskoczeniem dla mnie jest niezła jazda Marka Kalagi (też z M4, też robi generalkę) - kolega nie ma sylwetki typowego kolarza MTB, dotychczas przyjeżdżał na metę za mną - tym razem pojechał niezły wyścig, na mecie dołożył mi prawie 6 minut - a nie mówiłem że w kategorii M4 jest ciasno.
    Po skręceniu na 2 rundę giga trochę tłoczno się zrobiło - a to że zaczynamy wyprzedzać do samej mety najpierw tych z classica, a następnie tych z mega, dobrze że jest szeroko i można spoko robić swoje. Kręcąc dalej trasa zaczyna mnie nużyć - las, szerokie dukty, mało solidnych podjazdów i zjazdów, o technice nie wspominając, powoduje że czuję się jakbym jechał kolejne michałkowe giga (w tym sezonie odwołane). Na tejże rundzie miałem dwa niefajne momenty zmuszające mnie do zatrzymania - raz na trawiastym zjeździe spory badyl wkręcił się między tylne widełki a koło - powodując zablokowanie koła (uff, obyło się bez uszkodzeń), no i po raz drugi spadł mi łańcuch (znów na banalnym fragmencie).
    W końcu kończymy 2 rundę giga - a tam na podjeździe dogania mnie wspomniany Krystian, z uśmiechem zamieniamy parę słów i czas pokonać odcinek do mety, nareszcie zjazdowy i nareszcie trochę techniczny (czerwony szlak). Z racji tego że każdego znanego rywala szanuję - pozwalam Krystianowi, który gorzej ode mnie radzi z techniką zjeżdżać przede mną. I tak docieramy do strumyka pokonywanego w bród - Krystianowi nawala napęd i staje (poradził sobie z tym). Dalej to po raz trzeci spada mi łańcuch (!#$%!) i już bez spiny docieram do mety, a tam przybijanie żółwików i dzielenie się wrażeniami z Markiem i Krystianem. Ogólnie to był spoko maraton z taką sobie i dość szybką jak na góry trasą, ale jechać trzeba póki generalka zobowiązuje.

    23/56 - open giga
    9/21 - M4

    Strata do zwycięzcy (Mariusz Kowal) - 34 min, do M4 (Dawid Duława) - 22 min
    To że zająłem "dopiero" 9 miejsce - nie spodziewałem się, przyjechali ci mocni co nie walczą o generalkę, uff :)

    Fotki by Kasia Rokosz, Bartek Zaborowski
    W akcji na jedynym długim podjeżdzie
    W akcji na jedynym długim podjeździe © JPbike

    Dwaj specjaliści od technicznych zjazdów - ten za mną to Rafał z Quest Team
    Dwóch specjalistów od technicznych zjazdów - ten za mną to Rafał z Quest Team © JPbike





  • dystans : 56.87 km
  • czas : 01:56 h
  • v średnia : 29.42 km/h
  • v max : 53.20 km/h
  • hr max : 163 bpm, 93%
  • hr avg : 128 bpm, 73%
  • podjazdy : 291 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Troszkę wietrzne interwały

    Czwartek, 17 września 2020 • dodano: 17.09.2020 | Komentarze 1


    Start o 17:40 (14°C). Pętla północna ze zmarszczkami i wodociągami.



    Kategoria do 100 km, szoska


  • dystans : 50.16 km
  • teren : 36.00 km
  • czas : 02:03 h
  • v średnia : 24.47 km/h
  • v max : 43.04 km/h
  • hr max : 156 bpm, 89%
  • hr avg : 132 bpm, 75%
  • podjazdy : 337 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Terenowy trening

    Wtorek, 15 września 2020 • dodano: 15.09.2020 | Komentarze 0


    Start o 17:25 (24°C). Ścieżki w Marcelińskim, nad Rusałką i wokół Kierskiego.



    Kategoria do 50 km


  • dystans : 23.16 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 01:50 h
  • v średnia : 12.63 km/h
  • v max : 50.24 km/h
  • podjazdy : 483 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Rozjazd z grzybobraniem

    Niedziela, 13 września 2020 • dodano: 15.09.2020 | Komentarze 3


    Dzień po udanym maratonie czas zrobić rozjazd, z Kasią - też startowała (mega) i zajęła 4 miejsce w K3.
    W planie miałem single z Pasma Rowerowego Olbrzymy i wjazd na Przełęcz Karkonoską - skończyło się jedynie na tym pierwszym, bo okazało się że w tutejszych lasach przy samych singlach sporo grzybów się pojawiło. Oczywiście zabraliśmy się do zbierania niezłych okazów do worka - Kasia ma nosa i lepiej ode mnie zna się na grzybach. I tak zamiast kręcenia trochę czasu zleciało na grzybobraniu w paru miejscach, straciłem w lesie orientację, mimo że Karkonoskie tereny trochę znam - w efekcie trochę błądzenia było w poszukiwaniu dojazdu do Drogi na Dwa Mosty i dalej na wspomnianą przełęcz. Grunt że pokręcone i czas wracać do Poznania.

    Na singlach z Pasma Rowerowego Olbrzymy fajnie się pomyka
    Na singlach z Pasma Rowerowego Olbrzymy fajnie się pomyka © JPbike

    Porzucamy rowery i idziemy szukać grzybów
    Porzucamy rowery i idziemy szukać grzybów © JPbike

    Taaakie okazy nam się trafiały
    Taaakie okazy nam się trafiały :) © JPbike

    Trochę tu wąsko na 76 cm kierownicę. Technika panie, technika :)
    Trochę tu wąsko na 76 cm kierownicę. Technika panie, technika :) © JPbike

    Na trasie wczorajszego maratonu - wykrzykników tyle że hej
    Na trasie wczorajszego maratonu - wykrzykników tyle że hej © JPbike





  • dystans : 68.73 km
  • teren : 61.00 km
  • czas : 04:04 h
  • v średnia : 16.90 km/h
  • v max : 54.38 km/h
  • hr max : 172 bpm, 98%
  • hr avg : 147 bpm, 84%
  • podjazdy : 2114 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Bike Maraton Jelenia Góra

    Sobota, 12 września 2020 • dodano: 14.09.2020 | Komentarze 4


    Pierwotnie ów grabkowy maraton miał odbyć się w trakcie majówki, ale... (wiadomo). Poprzednie edycje jeleniogórskiego maratonu poprowadzili trasą przez Rudawy Janowickie, a tym razem organizator bardzo miło mnie zaskoczył - trasą przez karkonoskie stoki, czyli mieszanka świetnych i znanych mi odcinków z wyścigów w Karpaczu i Szklarskiej Porębie.

    Zatem w Karkonosze wpadłem na weekend, nocleg w Sobieszowie i niespełna kilometr od miasteczka zawodów, ulokowanego przy Transgranicznym Centrum Turystyki Aktywnej.

    Na miejscu piękna słoneczna pogoda i znakomita do górskiego ścigania temperatura (średnio 20°C). Krótka rozgrzewka, trochę pogaduszek z Piotrem (Bryza MTB Team) i wskok do sektora giga (69 osób), w którym spotykam również Pawła (mlodzik) i Gosię.

    No i start. Na początek ponad 6 km asfaltówki w stronę Zachełmia, dobrze że podjazdowej - dzięki temu stawka giga się porozciągała i każdy znalazł się w swoim miejscu (nie do końca). Jeszcze przed skrętem w teren czołową grupę miałem w odległości ze 20 sekund przede mną, czyli jest dobrze i zapowiada się dobry wyścig w moim wykonaniu - tak było, ale po kolei :)
    Po wjechaniu w teren sporą grupę utworzyliśmy, jest w niej m.in. zwyciężczyni open kobiet (Marlena Drożdżiok), kilka znanych mi mocnych rywali z M4 (Krystian Kotlarz, Rafał Szczepuch i Piotr Majer). Tasujemy się nawzajem i docieramy do pierwszej z paru sekcji singlowych (Olbrzymy), a tam jeden gość na wypasionym fullu mnie zbyt długo blokuje, w końcu udaje się go wyprzedzić i dalej jadę swoje. Zaczynamy stary i znajomy mi podjazd (Droga na Dwa Mosty) - początkowo stromo, następnie łagodniej. Krystian z paroma gośćmi zaczynają mi się oddalać, a ja doganiam i wyprzedzam Marlenę, mnie z kolei dochodzi Rafał. Zaczyna się techniczny zjazd po nieźle wystających kamieniach - tuż przed skrętem daję znak rywalom że jest stromo i są kamienie - Rafał widocznie nie posłuchał i zalicza glebę - powoduje to że trudniejszy fragment większość z nas schodzi, ja też, a Marlena ku zdziwieniu facetów zjeżdża to (chociaż z podpórkami), Piotr Majer też próbuje zjechać i ktoś go przyblokowuje. W sumie na takim kamienistym fragmencie z sześcioma wykrzyknikami pomieszało się tak że właściwe miejsce w stawce znalazłem właśnie tam :)
    Reszta zjazdu jest też trochę techniczna - luźne kamienie, głazy, strumyczki i trochę trawy. Zjeżdżam to sprawnie, na dole udaje mi się dojść Krystiana i zaczynamy kolejną sekcję singlową, przeważnie podjazdową. Cały czas po tych zakrętasach cisnę i powoli doganiam Krystiana, którego udaje się wyprzedzić - kolega popełnił mały błąd na hopce między drzewami. Od tego momentu rozpoczęła się zacięta rywalizacja między nami :) Możliwości rywala trochę już poznałem - on nieźle jedzie pod górę, za to ja mam przewagę w technice.
    I tak mijają kolejne single z Pasma Rowerowego Olbrzymów poprzeplatane leśnymi karkonoskimi duktami. W pewnym momencie na singlu mijam Rafała (defekt i dnf). Wtedy dostrzegłem szansę na upragnione pudło u Grabka, ciekawiło mnie tylko to ilu jeszcze z M4 jest przede mną.
    Zaczynamy długi podjazd klasykiem - Droga Chomontowa, a tam Gosia mnie dopinguje i cyka fotki. Z racji że ów podjazd doskonale znam, jego nachylenie też, rozłożenie sił też - powoduje to że zaliczam swój Personal Record (wg stravy) na tym odcinku. Przed sobą mam sylwetkę Piotra, a Krystian widocznie mocno walczy, nawet udaje mu się zmniejszyć dystans do mnie. Ja z kolei kontroluję sytuację, a tuż przed szczytem przyspieszam i wyprzedzam dwie osoby - w tym Marlenę, gdy zaczyna się lekko w dół - z całych sił cisnę tak by uzyskać przewagę - udaje mi się to.
    No i zaczęła się dla mnie techniczna uczta - zjazd zielonym do Borowic po kamieniach i głazach wielkości sprzętu AGD i RTV - poleciałem w dół jak wariat. W sumie fajnie że Grabek wreszcie się skusił na ten odcinek znany jedynie z golonkowych tras. I tak do mety Krystiana za moimi plecami już nie zobaczyłem.
    Po zjechaniu cisnę dalej po znanych mi odcinkach, po drodze kolejnego gościa wyprzedzam, jak i znów mijam (w sumie parokrotnie) Gosię pstrykającą foty i kręcącą filmiki. W pewnym momencie zaskakuje mnie nowy odcinek - dziki singielek ze skoszoną trawą i mocno podjazdowy - na zapasowym napędzie z przełożeniem 34/40 z trudem daję radę to podjechać. I tak docieram do rozjazdu. Dojazdówka na 2 rundę giga to kolejny i fajny odcinek Olbrzymów. Zauważam że dogania mnie Marlena - budzi to podziw, dziewczyna ma moc.
    Przed nami ponownie do pokonania 23km runda z 700m przewyższeniem, do tego łączymy się z Classicem w niefajnym do wyprzedzania miejscu - na singlu lekko podjazdowym. Powoduje to że jest tłoczno, ciężko przebijać się do przodu, okrzyki „przepraszam tu giga“, lub „uwaga lewa“ niewiele pomagają - strasznie tam cierpiałem, zresztą to samo przytrafiło się Marlenie jadącej za mną. Gdy wreszcie wyjechaliśmy z tej męki to przez chwilę gadam z Marleną na temat tego tłoku. Classic skręca w lewo, my prosto i znów można jechać swoje. Marlena zaczeła pokazywać mi jak jeżdżą najlepsze bikerki - powoli, acz systematycznie zaczyna mi się oddalać, do tego świetnie radzi w technice. Dalsza jazda to zaczynamy wyprzedzać tych z mega - ci już lepiej ustępują nam miejsca, I tak kolejna porcja singli i duktów, drugi raz Chomontowa - jedzie mi troszkę ciężej, czuć już zmęczenie, ale i tak cały czas wyprzedzam tych z mega, jak i Marlenę mam w zasięgu wzroku - czyli nie jest tak źle.
    Po podjechaniu wiem już że niewiele zdziałam, by kogoś z giga dojść. I tak jeszcze raz technicznie w dół zielonym do Borowic, znane mi dukty, po drodze w dalszym ciągu wyprzedzam kogoś z mega. Raz spada łańcuch i 30 sekund w dół. W okolicach ostatniego bufetu, na ciężkiej ścianie podjazdowej łapią mnie skurcze w nogach, udaje mi się to przezwyciężyć. Wjeżdżamy na odcinek prowadzący do mety - w dużej mierze będącym dla mnie nowością. Kolejno - kręty zjazd, podjazd w Przesiece, kolejny singiel z pasma Olbrzymów, na którym tracę jedno oczko (rywal na szczęście był z M3), kolejny długi i fajny zjazd z dwoma krótkimi, acz ciężkimi podjazdami. Na końcowym i szybkim zjeździe okazuje się że daję radę utrzymać mocne tempo wspomnianego rywala z M3, po drodze wyprzedzamy kolejne parę osób z mega i tak już docieram całkiem zadowolony do mety i zastanawiając się nad wynikiem w M4.

    15/51 - open giga
    4/16 - M4

    Strata do zwycięzcy (Piotr Konwa) - 53 min, do M4 (Dawid Duława) - 16 min
    Do upragnionego pudła M4 straciłem ... niespełna 3 minuty - zdobył je Piotr Majer

    Fotki by Gosia, Kasia Rokosz, Mountain Majk
    W takim humorze zaczynam podjazd Chomontową :)
    W takim humorze zaczynam podjazd Chomontową :) © JPbike

    Ach te podkarkonoskie zjazdy - uwielbiam je :)
    Ach te karkonoskie zjazdy - uwielbiam je :) © JPbike

    Paskudny i ciężki ten trawiasty podjazd. O widoczkach za mną nie wiedziałem :)
    Paskudny i ciężki ten trawiasty podjazd. O widoczkach za mną nie wiedziałem :) © JPbike

    Zjazdowa końcówka trasy. Jak widać - walczyłem by wypaść jak najlepiej :)
    Zjazdowa końcówka trasy. Jak widać - walczyłem by wypaść jak najlepiej :) © JPbike





  • dystans : 57.08 km
  • czas : 01:54 h
  • v średnia : 30.04 km/h
  • v max : 58.59 km/h
  • hr max : 160 bpm, 91%
  • hr avg : 129 bpm, 73%
  • podjazdy : 284 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Interwały

    Czwartek, 10 września 2020 • dodano: 10.09.2020 | Komentarze 4


    Start o 18:09 (14°C). Pętla północna ze zmarszczkami i wodociągami.
    Na szczycie wodociągów stał radiowóz - z mojej obecności zero reakcji, luz :)



    Kategoria do 100 km, szoska


  • dystans : 60.50 km
  • czas : 02:01 h
  • v średnia : 30.00 km/h
  • v max : 47.40 km/h
  • podjazdy : 156 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Tlen 2h

    Środa, 9 września 2020 • dodano: 10.09.2020 | Komentarze 0


    Sart o 17:41 (20°C). "Zapętlona" południowa pętla.



    Kategoria do 100 km, szoska