Info o mnie.
- przejechane: 186283.91 km
- w tym teren: 67148.10 km
- teren procentowo: 36.05 %
- v średnia: 22.57 km/h
- czas: 342d 00h 44m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m
Kategorie
-
Bike Maraton - 39
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1203
do 50 km - 1243
do/z pracy - 278
dron - 68
dzień wyścigowy - 251
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 55
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 180
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 290
podium, te szerokie też - 37
podsumowanie - 11
pomiar czasu - 67
ponad 100 km - 247
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 114
Solid MTB - 30
sprzęt - 50
szoska - 456
Uphill race - 8
w górach - 322
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 404
wyprawy - 74
wysokie szczyty - 35
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20

Black Peak

Accent Peak 29
Canyon Endurace
Sztywna Biria
archiwum
Scott Scale 740
TREK 8500
Kross Action
Accent Tormenta 1
Accent Tormenta 2
Accent Tormenta 3
Archiwum
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2025, Grudzień - 6 - 0
2025, Listopad - 9 - 0
2025, Październik - 8 - 0
2025, Wrzesień - 8 - 0
2025, Sierpień - 13 - 23
2025, Lipiec - 12 - 22
2025, Czerwiec - 9 - 20
2025, Maj - 10 - 20
2025, Kwiecień - 8 - 21
2025, Marzec - 10 - 24
2025, Luty - 8 - 16
2025, Styczeń - 7 - 13
2024, Grudzień - 15 - 38
2024, Listopad - 7 - 15
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 95
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 96
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14
Niedziela, 11 września 2016 • dodano: 13.09.2016 | Komentarze 5
Mistrzostwa Polski w maratonie, zatem będzie okazja, by sprawdzić siebie w porównaniu z nie tylko krajową czołówką MTB, bo ów maraton, organizowany przez Grabka został wpisany do prestiżowej UCI Marathon Series.
Po pobudce na kempingu (średnio się wyspałem), śniadaniu i zwinięciu obozowiska wraz z Dawidem udałem się do Jeleniej Góry, a Drogbas (nie startował) postanowił że pokręci sobie po oznakowanej trasie i przy tym popatrzy, pokibicuje i pofoci.
Start mieliśmy spod samego centrum - na Plac Ratuszowy dojechaliśmy na 20 min przed startem i od razu zaskakuje nas pokaźny tłum, przeszło 1300 kolarskiej wiary :). Grabek przydzielił mi tradycyjnie 2 sektor - okazuje się że bardzo szybko się zapełnił i będę musiał startować z poza barierek (prócz mnie jeszcze sporo ścigantów tędy zaczynało wyścig).
Krótkie przemówienie miejscowych włodarzy i samej Mai, lekkie opóźnienie i można ruszać. Najpierw Elita, po krótkim czasie odpalili 1 sektor (z micorem) i w końcu czas na tłoczny 2 sektor - gdy wreszcie wjechałem wewnątrz barierek to Ci z przodu byli już daleko, no to pozamiatane. Mijam pierwszą kraksę. Pierwsze kilometry pokonujemy po ulicach Jeleniej Góry w stronę Karpacza i po chwili wpadamy na asfaltową ścieżkę rowerową. Gnając tamtędy powolutku wyprzedzam kolejnych, póki starczy miejsca na takie manewry. Pierwsze 15 km to jazda asfaltami i szutrami wśród widokowych pól i wiosek. Jedzie mi się spoko, w dalszym ciągu powoli, acz stopniowo wyprzedzam kolejnych (m.in. micora). Jedynie co mnie zastanawia, to nie wiem gdzie znajduję się w stawce, bo w tym ogólnopolskim cyklu ciężko kogoś znajomego rozpoznać. Zanim wjechaliśmy w porządne góry (Rudawy Janowickie) to raz się zakorkowało - przez banalną przeszkodę o szerokości na jeden rower :). Tuż przed najstromszym podjazdem („łopata“, momentami 20%) dwukrotnie mijam focącego Drogbasa. Ów podjazd wszedł mi sprawnie i bez utraty pozycji, zapewne dlatego że go zapamiętałem z zeszłego roku. W końcu się zaczęła prawdziwa górska jazda, rozkręciłem się na dobre. Na 26 km rozjazd mega/giga i nareszcie miło się zluzowało na trasie. Pierwsze km na dodatkowej pętli giga to najpierw wspinaczka na ponad 800 m, wyprzedzam dwóch i następuje długi zjazd, oczywiście z dodatkiem techniki - zaszalałem i kolejne dwie sztuki rywali załatwione. Myślę sobie że jest dobrze, dużo piję na trasie, ale obawy i są, bo doświadczenie i mój niemal bezzmienny poziom wytrenowania podpowiadają mi że wraz z upływem mocno pokonywanych górskich terenowych km-ów w każdej chwili może nastąpić nagły ubytek powera. Dalsza jazda po fajnie poprowadzonej trasie (raz podjazd, raz zjazd, czasem single, czasem trudne kamieniste zjazdy, czasem wypych na stromych fragmentach) przebiega dla mnie spoko, kilka kolejnych osób wyprzedzam, aż na półmetku giga (po 45 km) czuję wcześniejsze obawy i faktycznie zaczyna mi się ciężej kręcić, czyli następuje dla mnie koniec dobrej jazdy, a szkoda ... W pewnym momencie bidony mam puste, a chce mi się pić - nie czekając aż dotrę do kolejnego bufetu, przy strumyku poprzedzonym niezjeżdżalną ścianką tankuję bidon (prócz mnie jeszcze kilka osób robi to samo). Poczynając od drugi raz pokonywanej „łopaty“ (uff, wjechałem) to ze smutkiem zaczynam powoli i stopniowo tracić ładnie zdobyte wcześniej pozycje :(. Im dalej, tym gorzej ze mną, postoje przy ostatnich bufetach nie pomagają, a ciężkie podjazdy jeszcze nie skończyły się, do tego zmęczenie utrudnia mi sprawne zjeżdżanie z odpowiednią techniką (kilka potknięć zaliczyłem). Były takie myślowe momenty że gdzieś tam napotkam na Drogbasa, co mnie podratuje np. browarem :), a ten wolał oglądać czołówkę giga i ich wyczyny na zjazdach, po czym zwiał wraz z nimi w stronę mety. Włócząc się dalej siłą woli, okazuje się jednak, że nie jestem sam co walczy z sobą - było kilka tasowań z niedobitkami, jak i parę osób się zatrzymało na poboczu. W końcu, na jakieś 10 km przed metą górska jazda ustąpiła półpłaskiej dojazdówce w stronę Parku Paulinum - nadal słabo tędy jechałem, kolejne kilka miejsc w dół i tak po ponad 6 godzinach spędzonych na godnej Mistrzostw Polski trasie dojeżdżam do mety - a tam ani Drogbas, ani Micor nie czekali na mnie przy końcowej kresce, tylko sączyli sobie w miłym miejscu kolejne piwko i właśnie trwała dekoracja najlepszych ...
146/182 - open giga
19/24 - M4
Strata do zwycięzcy open ... ponad 2 godziny, do M4 - ponad godzinę ...
Znając siebie - można było się spodziewać takiego słabego wyniku przy takiej silnej obsadzie.
Analizowałem wyniki na giga i wiem że nawet bez kryzysu osiągnąłbym ledwo 100 pozycję ...
Tylko jedna fotka - cyknął Drogbas, a na dalszej pętli giga do mety nie spotkałem żadnego fotografa ...

Zaraz się zacznie ta osławiona i stroma "łopata" :) © JPbike
Mimo wszystko - te dwa dni zaliczam do tych fajnie spędzonych w górach - dzięki chłopaki :)
Kategoria Bike Maraton, dzień wyścigowy, maratony, w górach
Sobota, 10 września 2016 • dodano: 12.09.2016 | Komentarze 4
Podobnie jak przed rokiem wybrałem się na bardzo aktywny sportowo weekend do Jeleniej Góry. Fajnie że na wspólny wyjazd skusili się równie fajni koledzy - Dawid i Jarek. No to najpierw kurs załadowaną na full moją starą furą z na kemping w Miłkowie, a tam na miejscu piękna pogoda, pełno wolnego miejsca, czyli my z dwoma namiotami i obok raptem 5 kamperów - pełny luz :)
Zatem po rozbiciu obozowiska udaliśmy się do jeleniogórskiego Parku Paulinum i czas kibicować !

Maja Trophy 2016 - Start Elity Kobiet © JPbike

Ależ fajnie tutaj być w doborowym towarzystwie :) © JPbike

Taka tam hardcorowa ścianka :) © JPbike

Dziewczyny dosłownie wymiatały ! © JPbike

Maja, Maja, ... :) © JPbike

Widowiskowy i super korzenny zjazd © JPbike

Miło było zobaczyć Jolandę Neff w akcji :) © JPbike

43 letnia Gunn-Rita Dahle Flesjaa ... wygrała owe zawody ! © JPbike

Naszej Srebrnej Mai kibicowaliśmy po mistrzowsku :) © JPbike
I tak po kobiecych emocjach MTB postanowiliśmy że odpuszczamy kibicowanie facetom, bo czas uciekał, a my CHCEMY też coś tam pokręcić po okolicznych górach. Zatem najpierw obiadek w postaci porcji naleśników, wracamy na kemping, wskok w kolarskie portki i po 17:40 ruszyliśmy na tytułowy rozruch przed jutrzejszym maratonem. Wymyśliłem że udamy się przez Ściegny do Karpacza i pokażemy micorowi sławne karpackie agrafki (na świeżaka miło mi się tędy wspinało i zjeżdżało, glebka była :)), kolejno asfaltowy myk do Karpacza Górnego, zjazd, skręt w stronę Grabowca, techniczny zjazd czerwonym (Drogbas zaliczył glebę ze szlifami) i dalej niebieskim wprost do Miłkowa (zapadał zmrok), zakup browarów na wieczór i takie tam ... :)

Znów rowerkujemy w górach. Uwielbiam takie chwile :) © JPbike

Na podjeździe w Karpaczu © JPbike

Dajemy radę na czerwonym szlaku w okolicy agrafek © JPbike

Nie wszędzie dało się jechać, ale i tak było fajnie i uroczo :) © JPbike

Zbiornik na Łomnicy. Powolutku jesień w górach nabiera barw © JPbike
Kategoria do 50 km, w górach, w roli kibica, w towarzystwie
Środa, 7 września 2016 • dodano: 07.09.2016 | Komentarze 3
Start o 17:30. Mix szlakowy w WPN.
Kategoria do 100 km
Wtorek, 6 września 2016 • dodano: 06.09.2016 | Komentarze 0
Start o 18:30. Zachodnia pętla.
Niedziela, 4 września 2016 • dodano: 06.09.2016 | Komentarze 16
Kilka dni temu pisałem o owej inicjatywie - nadszedł czas na zrealizowanie celu !
Wczorajszego dnia, bezpośrednio po udanym maratonie dotarłem do Żar, do Młynarza i jego żonki i córki :)
Start zaplanowaliśmy grubo przed świtem. Zostałem obudzony po 2:30, kawa, takie tam śniadanko i można ruszać.

Jak dobrze znów pojeżdzić z Młynarzem, i to w szlachetnym celu :) © JPbike

Nocny Rynek w Żarach © JPbike

Jedziemy w stronę Żagania. Krajówka nr 12 cała nasza :) © JPbike

Mimo zarwanej nocy, dobre humory na trasie mają się doskonale :) © JPbike

Klimatyczna uliczka w Żaganiu © JPbike

Wieczorny Żagań © JPbike
Po wydostaniu z powyższego miasta nasza dwuosobowa grupka powiększyła się o lokalnego rowerzystę, który również przyłączył się do wspólnej setki dla Ignasia i na dalszej trasie zrobiło się raźniej, były rozmowy o tym i tamtym, jak i podziwianie świtu. Panująca wtedy temperatura była bardzo przyjemna :)

Na Rynku w Szprotawie (godz. 5:50) © JPbike

Kanalizacyjny akcent rowerowy :) © JPbike

Miły wschód słońca, oczywiście z moim zarysem :) © JPbike

Poranna jazda ... © JPbike

Zjeżdżamy aero do Kożuchowa © JPbike

Fragment murów obronnych w Kożuchowie © JPbike

Przerwa wiadomo na co :) © JPbike

Uliczka w Kożuchowie © JPbike

Zwiedziliśmy ruinę wieży starego kościoła z 1709 roku © JPbike

Kręcimy dalej. Sporo tu fajnych pagórków © JPbike

Takie wiejskie klimaty my to lubimy :) © JPbike

Mirocin Dolny, Średni i tutaj Górny. Podjazdy były :) © JPbike

Bez komentarza :) © JPbike

W Brzeźnicy to mają pomysły na dożynkowe dekoracje :) © JPbike

Most przez Brzeźniczankę remontowany - ja przejechałem tędy :) © JPbike

Wspólna fotka musi być :) © JPbike

Na takim tam płaskowyżu © JPbike
Po zjechaniu do Miodnicy i takich tam długich rozmowach rozstajemy się z naszym towarzyszem, który udał się w swoją stronę. Po krótkim czasie przekraczamy upragnioną setkę dla Ignasia i czas zrobić przerwę w lubuskim lesie na energetyczny blok orzechowy :)

Fajny most nad rzeką Bóbr. Znajdź Młynarza :) © JPbike

Jest miło, ciepło i przyjemnie :) © JPbike

Stary brukowany podjazd © JPbike

Ku mojej uciesze, terenowej jazdy nie zabrakło :) © JPbike

Paryż, Praga ... ja tam byłem rowerem :) © JPbike

Pierwsze oznaki zbliżającej się jesieni © JPbike
I tak w końcu dojechaliśmy zadowoleni bocznymi drogami do Żar, czas na odpoczynek i smaczny obiadek.
Poziom zmęczenia miałem znośny, a senność dopadła mnie jak przekroczyłem próg domu Młynarza :)
No i najważniejsze - dzięki chłopaki za wspólną jazdę dla Ignasia i pokazanie mi uroczych zakątków :)
Kategoria ponad 100 km, w towarzystwie
Sobota, 3 września 2016 • dodano: 05.09.2016 | Komentarze 13
Do Klęki, na maraton organizowany przez znajomą mi rowerową parę - Bożenę i Piotra Łąckich i ich przyjaciół wybrałem się tak po prostu, by miło zaliczyć kolejny wyścig :)
Po dotarciu od razu zaskoczyła mnie świetna organizacja i miła obsługa. Powitania, pogaduszki ze znajomymi, wskok w kolarskie portki i czas na rozgrzewkę - sprawdzałem początek i koniec trasy. Z teamowej paczki - prócz mnie zjawili się Asia (kibic i fotograf) i Marcin (mini).
Przed wpadnięciem do sektora wypatruję znanych mi rywali z M4 - zauważam Przemysława Mikołajczyka (ex pro-szosowiec), który jednak skusił się na mini, no to od razu czuję że mam szansę na pudło :). Oczekiwanie na odpalenie dość kameralnej stawki mega (mniej niż 50 osób), przybijanie żółwików z kolegami od Erki, przyglądanie się ilości znanych kolarsko osobistości i można ruszać. Na początek długa szutrowa prosta. Zaczyna się produkcja kurzu spod kół :). Znani mocarze szybko tworzą czołową grupę, przez 2 km mam ich dość blisko przede mną, po czym mądrze postanawiam jechać swoje i już przed pierwszym skrętem w konkretny teren z dużą ilością piachu tworzymy pięcioosobową grupkę - jednego rozpoznaję (Jerzy Kaźmierczak z M5), dwóch ze Strefasportu.pl i jeden mi nieznany. Pierwsza część pętli - leśny, interwałowy, kręty, z dodatkiem fajnych singli i wąwozów odcinek miło mnie zaskakuje - jedzie mi się tędy dobrze, pomijając jedynie walkę o jak najlepszą przyczepność w piachu. Ten nieznany mi gość dość szybko nie wytrzymuje naszego tempa na solidnych wertepach i odpada. Postanawiam że przez całą pierwszą rundę nie będę podejmował żadnych ataków i kontrolował sytuację, póki ktoś z mega nas nie dogoni (nie dogonił nikt :)). Na 16 km wyprzedza nas zwycięzca mini (Michał Górniak, startowali 5 min po mega), a następnych dwóch (wspomniany Mikołajczyk i jeden z Greenbike) zrobili to dopiero po 25 km, czyli dobrym tempem zasuwaliśmy. Druga część pętli była nie mniej ciekawa krajobrazowo - zawierała przelotówki, jazdę po nadwarciańskim wale (wiało z przedniego boku), jak i miły fragment kręciliśmy tuż przy brzegu Warty. Duże wrażenie zrobiła na mnie praca organizatorów szykujących trasę - zarośnięte chaszczami i trawą fragmenty tak pięknie i szeroko wykosili, normalnie miły szok :). No dobra, wróćmy do ścigania. Zatem w okolicach 30 km, tuż przed wpadnięciem na 2 rundę mega, na szerokim szuterku naszej grupce przyszło pomykać wśród licznej stawki uczestników Parady Rodzinnej - fajny widok :). No to ponownie pokonujemy najfajniejszą mtbowsko część pętli. Zaczynam wyczuwać że dość wymagająca trasa wyraźnie dała w kość moim współtowarzyszom, szczególnie na podjazdach i tych trudniejszych zjazdach to ja wysuwam się na czoło grupki - oczywiście wykorzystuję to, ale bez przesady. W końcu kolega ze Strefasportu.pl (zastanawiałem się czy z jest M4 czy z M5 - z tej drugiej) słabnie i gubimy go. Na bufecie, przed ponownym wjazdem na wały muszę stanąć, by zatankować pusty i jedyny bidon, po czym bez problemu doganiam pozostałych dwóch współtowarzyszy. Po ujechaniu paru km, drugi kolarz ze Strefasportu.pl (M3) zwalnia (dopadły go skurcze, po wyścigu pogadałem z nim), i tak zostałem z Jerzym, który wyraźnie zachował więcej sił i na kilka km przed metą zaczął powolutku mi się oddalać. W końcu i mnie dopada stopniowe zmęczenie, ale bez tragedii i z pełną kontrolą dojeżdżam do mety, a tam od razu dowiaduję że jestem 8 open. SZOK ! :)
8/42 - open mega
1/9 - M4
Strata do zwycięzcy (Maciej Kasprzak) - 17:49 min
Zatem po 125 dniach wyścigowych w końcu coś tam wygrałem, fajne to uczucie :)
Fotki by Joanna Horemska, Grażyna Kaźmierczak.

Moja grupka w akcji. Początek 2 rundy mega © JPbike

Ósmy zawodnik open - zadowolenie JEST :) © JPbike

Cierpliwie czekałem kilka lat na taki moment i doczekałem się :) © JPbike

Dumny JPbike z pucharkiem zawierającym cyferkę PIERWSZY :) © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, maratony, podium, te szerokie też
Czwartek, 1 września 2016 • dodano: 01.09.2016 | Komentarze 5
Start o 18:00. Klasyk tlenowy w odwrotnym kierunku.
Drodzy czytelnicy, mój przyjaciel, swego czasu bardzo aktywny i bardzo znany bikestatowicz Młynarz postanowił pomóc malutkiemu Ignasiowi (szczegóły tutaj).
W najbliższą niedzielę przed świtem wsiadamy na rowery (tak, oczywiście że jadę z nim) i pokonujemy ponad 100 km dla serduszka Ignasia, bo trzeba pomagać i liczymy na pomoc.
Po zrealizowaniu ponad stukilometrowej trasy obaj wrzucimy tutaj relacyjki oczywiście z ładnymi fotkami, zarówno nocnymi, jak i ze wschodu słońca, no i klimatycznych miejsc i wiosek z Ziemi Lubuskiej :)

Urok miłych jazd o zachodzie słońca :) © JPbike
Wtorek, 30 sierpnia 2016 • dodano: 30.08.2016 | Komentarze 0
Start o 17:35. Mix szlakowy w WPN.
Wszystkie OS-y weszły mi sprawnie - to cieszy :)
Kategoria do 100 km
Niedziela, 28 sierpnia 2016 • dodano: 28.08.2016 | Komentarze 6
Maraton w Stęszewie, czyli ponownie (po Mosinie) na moim podwórku treningowym (WPN). Dla mnie to już ostatni w sezonie start u Gogola i ostatnia szansa na jakąś tam zdobycz punktową do generalki.
Po zajechaniu na miejsce wita nas upalna temperatura, nie moje klimaty, ale jechać trzeba. Rozgrzewkę robię solidną (30 min) i wpadam do sektora na kilkanaście minut przed odpaleniem stawki megowców. Chęci do mocnego parcia mam słabsze, zapewne przez wysoką temperaturę i pół-płaską trasę. Z teamowej paczki prócz mnie zjawił się josip (ustawił się w czubie), startował również jacgol (mini).
No i poszli. Od razu ogień, tumany kurzu, szuter, piach, tarka, itp. Idzie mi średnio, sporo znanych mi twarzy mnie wyprzedza, ale wszystko mam pod kontrolą. Z ciekawych zdarzeń - pomykając tędy, Bartosz Kołodziejczyk (2 open) ze 2-3 razy stawał by poprawić coś z napędem, po czym łatwo nas wszystkich załatwiał - taki to ma nogę. Po wjechaniu na ścieżkę prowadzącą w rejon Jarosławieckiego uformowała się spora grupka z dwoma fajnymi kolegami w składzie (Mateusz z Erki i Daniel z GKKG) - na razie jadę na ogonie. Na autostradzie do Wir wchłaniamy starego znajomego - to Arek Suś. Po złapaniu swojego rytmu uruchomiłem łydy i po skręceniu na długi odcinek w stronę Pojnik przesuwam się na czoło grupy i przez spory czas robię za lokomotywę, chyba z lekkim turbo, skoro widocznie zbliżaliśmy się do poprzedzającej nas grupy z josipem w składzie. Po dotarciu w rejon Osowej Góry, na strasznie wybijającej z rytmu polnej nawierzchni dopada mnie lekki ubytek mocy i spadam na ogon grupy. Na ciężkim terenowym podjeździe pod Wodociągi wyprzedzamy Artura Zarańskiego, grupa moja nieznacznie się oddaliła, po tym zjazd Spacerową i podjazd Pożegowską - uphillowanie w wysokiej temperaturze idzie mi średnio. Zjazd po bruku i piachu, skręt w stronę Janosika, uphill tędy sprawny, zjazd i miły przejazd obok uroczego Kociołka, po czym następuje długie napieranie szlakiem Pierścienia wprost do Stęszewa. Grupa z którą jechałem mi uciekła, zatem początkowo napierałem tędy sam, po krótkim czasie doszło mnie trzech (w tym dwóch mocnych z Agrochestu), bez problemu łapię ich mocne tempo, po drodze doganiamy josipa i w takim pięcioosobowym składzie kończymy pierwszą rundę. Ci z Agrochestu (W. Czajka i H. Spławski) nadal mocno cisną, tak mocno że josip znika za plecami i doganiamy porozciąganą już wspomnianą moją grupę, którą wyprzedzam i uciekam póki nogi podają. W Trzebawiu doganiamy jednego z Thule, a H. Spławski odpada, zatem dalej wraz z W. Czajką (też z M4) cisnę tak że ponownie pojawia się szansa na dogonienie poprzedzającej nas grupy z dobrymi zawodnikami. I niestety na tym następuje koniec mojej dobrej jazdy, bo czuję że to jeszcze nie moje progi (szkoda), kryzys murowany, zatem minimalnie zwalniam i znów napieram sam kolejno przez rejon Jarosławieckiego, autostradę w stronę Wir, długą prostą do Pojnik i zółty szlak. Przy tym kontrolując sytuację za mną - faktycznie, na ścieżce wzdłuż asfaltowej drogi dogania mnie kilka kolegów, z którymi wcześniej się tasowałem i podczepiam się ogona. Podjeżdżając pod Wodociągi dopadają mnie mikroskurcze. Odcinek po stokach Osowej Góry, wraz z Janosikiem pokonuję już samotnie i następuje dublowanie ostatnich miniowców. Został jeszcze długi i nudny przelot Pierścieniem. Na jakieś 4-5 km przed metą coraz ciężej mi się jedzie, na otwartej przestrzeni dogania mnie kolejna 4-osobowa grupka z Hałajczakową w składzie, no ładnie. I tak dalej bez przygód docieram do mety, którą mimo wszystko przekraczam z uniesionymi rękoma :)
Można w wielkim skrócie napisać tak że mój przejazd na stęszewskim maratonie był pełnym odzwierciedleniem mojej formy w obecnym sezonie na takich pół-płaskich trasach.
39/103 - open mega
13/30 - M4
Strata do zwycięzcy (Hubert Semczuk) - 17:03 min, do M4 (Przemysław Mikołajczak) - 14:01 min
Foto by Hania Marczak.

Janosik, janosik, czyli porządne górki mi służą :) © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, Gogol MTB, maratony
Niedziela, 28 sierpnia 2016 • dodano: 28.08.2016 | Komentarze 0
Taka tam rundka przez Trzebaw.
Sprawdzałem końcówkę trasy (bardzo szybka).
Kategoria do 50 km







