Info o mnie.
- przejechane: 186283.91 km
- w tym teren: 67148.10 km
- teren procentowo: 36.05 %
- v średnia: 22.57 km/h
- czas: 342d 00h 44m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m
Kategorie
-
Bike Maraton - 39
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1203
do 50 km - 1243
do/z pracy - 278
dron - 68
dzień wyścigowy - 251
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 55
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 180
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 290
podium, te szerokie też - 37
podsumowanie - 11
pomiar czasu - 67
ponad 100 km - 247
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 114
Solid MTB - 30
sprzęt - 50
szoska - 456
Uphill race - 8
w górach - 322
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 404
wyprawy - 74
wysokie szczyty - 35
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20

Black Peak

Accent Peak 29
Canyon Endurace
Sztywna Biria
archiwum
Scott Scale 740
TREK 8500
Kross Action
Accent Tormenta 1
Accent Tormenta 2
Accent Tormenta 3
Archiwum
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2025, Grudzień - 6 - 0
2025, Listopad - 9 - 0
2025, Październik - 8 - 0
2025, Wrzesień - 8 - 0
2025, Sierpień - 13 - 23
2025, Lipiec - 12 - 22
2025, Czerwiec - 9 - 20
2025, Maj - 10 - 20
2025, Kwiecień - 8 - 21
2025, Marzec - 10 - 24
2025, Luty - 8 - 16
2025, Styczeń - 7 - 13
2024, Grudzień - 15 - 38
2024, Listopad - 7 - 15
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 95
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 96
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14
Sobota, 28 lipca 2018 • dodano: 29.07.2018 | Komentarze 4
- po prostu chciałem zobaczyć jakie mają trasy w serii Cyklokarpaty
- dojazd spoczko, w nieco ponad godzinę, po drodze powalające widoczki :)
- zaparkowałem przy stacji PKP, a tu szok - nadjechał skład z parowozem
- rejestracja spoczko i bez kolejki
- po wskoku w teamowe portki stwierdzam że wypasiony licznik nie działa :(
- decyzja taka że jadę bez licznika, bez smartfona (niedoładowany)
- stawka mega i giga niewiele mniejsza ilościowo od kaczmarkowej
- start z czarnej dupy, wszystkie 8 sektorów ruszyli wspólnie
- pierwsze km spokojne, po asfalcie w dół i łagodnie pod górę
- wpadamy w konkretny teren i od razu tłoczno się zrobiło
- podjazd pod Śnieżnicę (1006 m) bardzo ciężki, do tego niemało błotka
- podjeżdżając tędy, powolutku, acz systematycznie wyprzedzam
- końcówka wspinaczki to raczej wypych - stromo i korzenie
- długi zjazd, trochę ślisko i technicznie, kamienie nie ułatwiały sprawy
- przejazd przez polanki, błoto, wioseczki i pierwszy bufet
- po tym powyższym stwierdzam że nie jedzie mi się najlepiej, myślę o mega
- zbyt długi i nudny przelot bocznymi asfalcikami i skręcam na mega
- zaczynamy długi podjazd na Ćwilin (1072 m)
- ów podjazd to masakra, koleiny, błoto, kamienie, a końcówka alpinistyczna
- długi zjazd to kamieniste hardcore najwyższej kategorii - przeżyłem :)
- kolejne przedzieranie się przez błoto i bardzo widokowe polanki
- zostałem wyprzedzony przez zwycięzcę giga (Dariusz Batek), czyli słabo jechałem
- po zjechaniu do Mszany Dolnej drugi bufet (na 36 km trasy)
- no i PECH - nie mam biegów z tyłu - linka pękła :(
- staję i pomysłów na naprawę brak, mimo tego jadę (pcham) dalej
- przed nami ostatni, długi i ciężki podjazd na Lubogoszcz (968 m)
- wspinając się z buta jest mi ciężko, tracę chęci do dalszej jazdy (wspinaczki)
- decyduję się na DNF, zjeżdżam w dół i wracam asfaltem do Kasiny Wielkiej
- droga powrotna jest pod górę, był spacer, a na wypłaszczeniach na twardo kręcenie
- po dotarciu spory niedosyt i niezadowolenie ze słabej jazdy jest ...

Zabójczy profil giga - 69 km i 3100 m podjazdów :) © JPbike

No i po nieudanym wyścigu. Trochę błotka nas oblepiło © JPbike
Kilometry i czas szacunkowe, Relive i GPS ze Stravy brak, bo wiadomo - bez licznika jechałem.
Kategoria dzień wyścigowy, maratony, w górach
Czwartek, 26 lipca 2018 • dodano: 27.07.2018 | Komentarze 3
Tym razem pora na na górskie asfalciki z objazdem trasy Tour de Pologne Amatorów - jeszcze nie startowałem, bo wyścigowy szosowiec ze mnie żaden i nadal nie mam zamiaru tam wystartować.
No to track gps wgrany do licznika, władowałem do plecaka ekwipunek i start o 9:45.

Zjazd z Ochotnicy Górnej do Knurowa to frajda z niezliczoną ilością zakrętasów i widoczków :) © JPbike

Już na trasie TdP. Tu zjeżdzik do Szaflar © JPbike

No :) © JPbike

Most Biały Dunajec - Gliczarów Dolny akurat w remoncie ... © JPbike

Słynny i znany z TdP podjazd do Gliczarowa Górnego © JPbike

Pierwsze spotkanie ze sławnym pomnikiem :) © JPbike

Nachylenie max to 17% - dla mnie, rasowego MTBowca ta ściana nie zrobiła wrażenia :) © JPbike

Na szczycie podjazdu. Będzie padać czy nie? © JPbike

Widoczek z kolejnego zjazdu. Tu w oddali są Tatry, ale znów za dużo chmur nasłali © JPbike

A jednak po zjechaniu z Bukowiny Tatrzańskiej dopadł mnie deszcz. W ruch poszły przeciwdeszczówki © JPbike

Deszczowy biker © JPbike

Na szczycie kolejnego podjazdu przestało padać i pojawiły się fajne klimaty w górach © JPbike

Jest pięknie :) Zjazd do Łapszanki © JPbike
Po zjechaniu wśród podgórskich łąk i wiosek do mieściny Łapsze Wyżne znudziła mnie dalsza jazda po śladach gps (do objechania całości zostało 6 km z kompletnych 60 km), zatem zboczyłem z trasy w stronę Niedzicy i tamtejszego wielkiego zbiornika zaporowego.

Zamek w Niedzicy © JPbike

Kolejny widokowy podjazd (Sromowce Wyżne) © JPbike

W Krościenku nad Dunajcem aktywnie jest © JPbike

W Szczawnicy odwiedziłem znanego mi Janosika i wstąpiłem na spaghetti z oscypkiem :) © JPbike
Po czym już tylko powrót widokową drogą wzdłuż Dunajca i skręt na 15 km łagodny podjazd do Ochotnicy Górnej.
Udany szosowy trip zrobiony. Następnego dnia była ponad 25 km piesza wędrówka po gorczańskich szlakach.
Re-transmisja z górskiego szosowania na Relive - KLIK.
Kategoria ponad 100 km, szoska, w górach
Środa, 25 lipca 2018 • dodano: 27.07.2018 | Komentarze 1
Dzień odpoczynkowy - czułem nogi i szlify po wczorajszym :)
Start po 19 na najbliższy, krótki, konkretny podjazd i zjazd czerwonym. Relive.

Niby tylko 1.5 km, ale średnie 13% do góry to już konkret © JPbike

Na szczycie (grzbietu) widoczki kapitalne - tu na Gorce © JPbike

A tu na drugą stronę - tam w dole Jezioro Czorsztyńskie © JPbike
Wtorek, 24 lipca 2018 • dodano: 26.07.2018 | Komentarze 4
Zacząłem wakacje, oczywiście z rowerem. Pierwotnie miał być ponowny wyjazd w Alpy - nie wyszło, zatem wdrożyłem w życie swoje stare pomysły - w Gorce i na Podhale. Zabrałem swoje dwa rumaki - górala i szosówkę. Dojazd bezpośrednio z maratonu w Dziwiszowie do Ochotnicy Górnej był bardzo męczący - w międzyczasie planowałem nocleg w namiocie ale miejsc na ulubionym kempingu w Miłkowie pod Karkonoszami zabrakło. Zatem podróżując przez całą noc 4 razy stawałem by zdrzemnąć w aucie na tylnej kanapie :). Jadąc sławną Zakopianką straciłem mnóstwo czasu - tam gdzie kończy się dwupasmówka to były korki z powodu JEDNEGO skrzyżowania ze światłami gigantyczne na kilka km, ponoć przebudowa to obecnie wielki plac budowy.
Nazajutrz po wyspaniu się i pożywnym śniadaniu tradycyjnie jak na początek wakacji decyduję się uderzyć w gorczański teren z grubej rury. Do zdobycia początkowo zaplanowałem Gorc (1228 m), terenowe dotarcie do Rabki na pizzę, długi przejazd czerwonym po grzbiecie gór przez Turbacz (1310 m)... Tutejszy górski teren, szczególnie piesze szlaki okazały się trudniejsze do sprawnego kręcenia - ostatnie spore opady poczyniły pełno szkód w postaci masy luźnych kamieni i dużej ilości głębokich kolein (zaliczyłem kilka gleb ze szlifami). Zatem wspomniana pizza w Rabce odpadła i planowaną trasę troszkę skróciłem, ale i tak trip MTB miałem konkretny i taki jaki chciałem :). Najlepsze jest to że 95% trasy kręciłem poza cywilizacją - fajne to uczucie jak na koniec wycieczki się wraca do "żywych" :)

Z Ochotnicy Dolnej zaczynamy podjazd na Gorc © JPbike
Chwilę po zrobieniu powyższej foty aparacik foto upadł na asfalcik - padła optyka i tak dopełnił swojego żywota :(
To już mój trzeci zniszczony kompaktowy aparacik (...). Zatem reszta poniższych fotek robiona słabym smartfonem.

Po odbiciu na zielony pieszy nie było łatwo. Dużo wypychu © JPbike

... albo takie koleiny o głębokości całych kół © JPbike

Na ten punkcik w oddali jadę © JPbike

Baza namiotowa "Gorc". Czyżbym spotkał papieża? :) © JPbike

Po prostu JEST PIĘKNIE :) © JPbike

Gorc zdobyty :) (Sorry za słabą jakość fotki) © JPbike

Widoczki z wieży kapitalne © JPbike

Pora na zjazd niebieskim. Tu szerokość kiery nie zmieściła się :) © JPbike

Gnając w dół nie było łatwo. Technika panie, technika :) © JPbike
Po zjechaniu niebieskim do Rzek czas na długi i łagodny podjazd również niebieskim wzdłuż Kamienickiego Potoku.
Po drodze trafiły się niefajne niespodzianki ...

Tu był most. Przeprawiałem się hardcorowo że ta para była pod wrażeniem :) © JPbike

Druga bezmostowa przeszkoda. Grube tu szkody po ulewach © JPbike

Na Przełęczy Borek (1009 m). W całych Gorcach postawili sporo takich stojaków :) © JPbike
W trakcie przerwy na powyższej przełęczy zauważyłem tymczasową tabliczkę informującą że odcinek niebieskiego którym właśnie jechałem jest zamknięty do odwołania ... Stąd te hardcorowe przeprawy przez potok. Mijałem nawet dwie koparki i trzy stojące terenówki z szyldem Gorczańskiego Parku Narodowego. Poza tym była godzina 15 i szybko stwierdziłem że zaplanowanej trasy nie zrobię, obiadu dziś nie będzie. Zależało mi tylko na zdobyciu Turbacza - zatem dalsza jazda to miłe górskie szerokie dukty fajnie poprowadzone na zboczu gór (czerwony szlak rowerowy).

Fragment kamienistego zjazdu (szlak rowerowy). Wytelepało nieźle :) © JPbike

Stacja narciarska na Tobołczyku (966 m) © JPbike

Fragmencik podjazdu czerwonym po grzbiecie gór na Turbacz © JPbike

Na wysokości 1200 m © JPbike

Szczyt Turbacza (1310 m) zdobyty :) © JPbike
Jakby co - Turbacz na rowerze właśnie zdobyłem po raz drugi - wcześniej atakowałem szczyt 13 lipca 2008 :)

Schronisko pod Turbaczem. Było piwko za 9 zeta :) © JPbike

Na rozległej Hali Długiej © JPbike

Tu powinno widać tatrzańskie szczyty, ale za dużo chmur nasłali © JPbike

Teraz już tylko zjazd, trochę techniczny na Przełęcz Knurowską (846 m) © JPbike

No i dotarłem do bazy. Udany trip MTB był, mimo szlifów na nogach i zniszczenia aparacika foto © JPbike
Przebieg górskiej wyrypy MTB na Relive - KLIK.
Kategoria do 100 km, w górach, wysokie szczyty
Niedziela, 22 lipca 2018 • dodano: 23.07.2018 | Komentarze 6
Siódmy kaczmarkowy start. Tym razem w górach, przy stacji narciarskiej na Łysej Górze koło Dziwiszowa. Ciężki miałem tydzień, w roboczych dniach nie udało się zrobić żadnego treningu, tradycyjnie już przez przetyranie pracą. Do tego prócz mnie żaden z teamowych kumpli nie dał rady wybrać się na ten jedyny w 100% górski maraton u Kaczmarka.
Ponieważ ja właśnie zaczynam upragniony górski urlop zarówno z góralem i szosówką, więc dojazd solo i bezpośrednio z Wielkopolski (niecałe 4h jazdy). Okazało się że źle zorganizowałem czas - w efekcie na miejsce dotarłem na 40 min. przed startem i nici z rozgrzewki, czyli tragiczna mieszanka braku systematycznych treningów, niewyspania, zmęczenia podróżą i nieobecności reszty teamowiczów powodowała że stojąc na samym tyle tłocznego (!) 2 sektora jakoś nie miałem chęci do ścigania, ale skoro tu już jestem to muszę jechać.
Trasa w Dziwiszowie, zresztą znana mi z zeszłego roku wyróżnia się na tle pozostałych kaczmarkowych ścigów znacznie krótszym dystansem - w przypadku giga to niespełna i „zaledwie“ 60 km, za to przewyższenie sięgające 2400 m to już coś dla prawdziwych górskich kolarzy :).
No to start. Na początek ... kilometrowy podjazd i już mamy 100 m przewyższenia :). Jakoś jedzie mi się nieźle i od razu zaczynam wyprzedzać. Zamontowanie na górskie kręcenie przedniej przerzutki i „blacików“ 32/22 szybko okazuje się dla mnie strzałem w dziesiątkę - na wyższej kadencji lepiej mi się podjeżdża :). Pierwszy zjazd - na razie nie szaleję, jedziemy jeden za drugim, bo tutejsze górskie fragmenty zjazdowe nie są zbyt szerokie i usiane zdradliwymi niespodziankami w postaci pokaźnych korzeni, poopadowej nawierzchni, kolein, luźnych kamieni, kałuż, patyków, gałęzi, no i niewiadomo co czyhało na trawiastych łączkach. Żeby nie było - już na pierwszych zjazdach zauważam gleby, braki w technice u rywali - przez to oczywiście przebijam się do przodu. Po dojechaniu do znajomego, dość długiego szerokiego szuterka podjazdowego stawka znów się zrównuje. Gdy tylko dokręcamy do miejsca gdzie w zeszłym roku był rozjazd to okazuje się że trasa jest zmieniona - pozbawiona morderczego i trawiastego podjazdu pod szybowisko, no i pętlę giga poprowadzili na odrębnym i niepowtarzalnym fragmencie - prawie jak u Golonki, czyli zmiana trasy wyszła na duży plus.
Jadąc dalej, miałem trochę tasowań - tzn. rywale lepiej lub równo radzili na „łatwych“ odcinkach, a ja od razu ich łykałem na technicznych odcinkach :). Raz zaliczyłem glebkę w błotnej kałuży :). Najbardziej w pamięci utknął pewien arcytechniczny, stromy zjazd po luźnych kamieniach i z koleinami - zjechałem z bananem na twarzy i przy tym załatwiając kilka osób :). W miarę zbliżania się do rozjazdu zaliczałem kolejne lepsze momenty - niemało wiary (głównie ci z mega) powyprzedzałem na ciężkich podjazdach i zjazdach, że zrobiło się pusto za mną. Po skręceniu na dodatkową pętlę giga wiadomo - klasyczna samotność długodystansowca. Trasa prowadziła przez wspomniane szybowisko, tyle że podjeżdżane od innej, dzikiej strony z dodatkiem znanego i super widokowego zjazdu do Jeżowa Sudeckiego. W końcu, po przejechaniu ze 40 km dopada mnie pokaźne odcięcie, zresztą po braku treningów i niewyspania mogłem się tego spodziewać. W efekcie podjazd od Jeżowa w większości robię z buta, chwilami zerkając na licznik, na procenty nachylenia - min 10%, max 18% ... Na szczycie mikro bufet - obsługująca go miła para emerytów mnie ratuje bananami, arbuzami i 3 butelkami wody - pomogło do czasu kolejnego odcięcia, czyli do połowy kolejnego długiego podjazdu - byłem już trupem, że na minutkę stanąłem by złapać normalny oddech i spożyć ostatniego z pięciu teamowych żeli. Włócząc się dalej, raz było butowanie, raz kręcenie głównie siłą woli, marzyłem tylko o dotarciu do mety. No i cały czas dziwiło mnie że nikt mnie nie dogania - czyżbym był ostatnim? na pewno nie, bo motocykla zamykającego stawkę ani widu, ani słychu. Do mety, ulokowanej na szczycie oczywiście w końcu dotarłem mocno dobity, ale jeszcze równo stojący na nogach :). Szybki owocowy bufet, rzut oka na kartkę z wynikami giga - prawie 2 godziny straty do zwycięzcy open i ostatni (niedekorowany) w M4 mówią same za siebie. Po tym czym prędzej zwiałem do auta i spadam urlopować :)
39/41 - open giga
8/8 - M4
Foto by Piotr Łabaziewicz

Słabe i mało górskie ujęcie wyszło, tak jak mój marny wynik © JPbike
Re-transmisja z przebiegu trasy giga na Relive - KLIK.
Kategoria dzień wyścigowy, Kaczmarek Electric, maratony, w górach
Sobota, 21 lipca 2018 • dodano: 21.07.2018 | Komentarze 2
Start o 9:42. Pętla wokół Warty. Piękna letnia pogoda :)
Jazda w charakterze rozkrętki przed górskim MTB w Dziwiszowie.
Niedziela, 15 lipca 2018 • dodano: 15.07.2018 | Komentarze 7
Start o 10:08. Piękna pogoda, chociaż trochę wiało. Trasa obmyślona zaraz po pobudce i tracka gps wgrałem do licznika. Najpierw długi trip przez Oborniki, Obrzycko, Ostroróg - kręcąc tędy wiatr troszkę przeszkadzał, ale co tam. Następnie ze sprzyjającymi bocznymi powiewami napierałem w stronę Sierosławia, na ogródek działkowy - tam był obiad i oglądanie finału (kibicowałem Chorwacji...). Powrót po meczu i trochę wydłużonym wariantem by zmieścić się w pięciogodzinnym limicie. Relive.

Typowa szosa i typowe krajobraziki w trakcie tegoż tripu © JPbike

Pałac w Objezierzu © JPbike

W Stobnicy niespodzianka - robią rowerówkę na miejscu torów kolejowych © JPbike

Jeden z moich ulubionych nadwarciańskich mostów - nieczynny, ale szansa na reaktywację jest © JPbike

Do "stolicy Portugalii" nie mam zbyt daleko :) © JPbike

Nad Jeziorem Bytyńskim. Terenik był by tu dotrzeć © JPbike

Jazda ruchliwą 92-tką nie była taka zła © JPbike
Kategoria ponad 100 km, szoska
Sobota, 14 lipca 2018 • dodano: 14.07.2018 | Komentarze 3
Najpierw klasyczne odsypianie (prawie do południa) ciężkiego wstawania, po tym można iść na rower. Pomysłów na trasę brakło, ponoć jeszcze przyszły tydzień do roboty i po tym nareszcie zaczynam urlop, oczywiście z rowerem - będą tylko i wyłącznie same GÓRY :). W tym celu, wczorajszego dnia do północy majstrowałem przy terenowym pomykaczu - zamontowałem przednią przerzutkę i stare ale jare blaciki 32/22 w korbie XT, prócz tego w oponkach uzupełniłem mleczko.
Start o 12:45, wietrzna i słoneczna aura - zatem do lasu i unikanie wmordewindowania. Dodatkowo trzeba przetestować czy stare blaciki i powrót do korzeni (napęd 2x10) działają. Początkowo zamierzałem zrobić mix szlakowy w WPN, zrezygnowałem na rzecz wydłużonego i jak najbardziej terenowego dojazdu na działkę (przez Rusałkę, Kiekrz, Lusowo), na obiad z rodzicami i oglądanie z tatą meczu o 3 miejsce. Powrót po 18-tej, najkrótszym wariantem. Zmodyfikowany tymczasowo napęd działa bez zastrzeżeń, poza jedną sprawą - nie nadaję się na sprinty tak pod 50 km/h, zresztą to nie moja bajka :). Relive.

Nad Kierskim aktywnie. Lato w pełni © JPbike
Kategoria do 100 km
Poniedziałek, 9 lipca 2018 • dodano: 10.07.2018 | Komentarze 0
Start o 20:35. Zachodnia pętla. Relive.
Niedziela, 8 lipca 2018 • dodano: 10.07.2018 | Komentarze 3
Szósty kaczmarkowy start. Tym razem w Nowej Soli. Dojazd solo i na sporo przed czasem, zatem sporą rozgrzewkę zrobiłem. Rok temu tu startowałem i wiedziałem czego się spodziewać po trasie (chociaż tegoroczną wersję troszkę zmienili) - długa (10 km) i płaska dojazdówka/powrotówka, na giga dwukrotnie pokonywana ze 30 km leśna runda zarówno po szerokim, jak i singlach, no i troszkę lubuskich wzniesień się znalazło.
Unit Martombike Team wystawił do rywalizacji 5 sztuk - mnie, Adriana, Dawida, Grześka i Krzycha, natomiast jako niestartujący zjawili się Marcin i Przemysław.
Start tradycyjnie mam z tyłów 2 sektora, który tym razem nie był zbytnio zapełniony. Zgodnie z moimi przewidywaniami - pierwsze km po tym nudnym i polnym płaskim jadę w ogonowej grupce dwusektorowców, na szczęście jedzie mi się nie najgorzej, pewnie dzięki długiej rozgrzewce, nie jestem ostatni - za mną pomyka ze 10 osób, a przede mną aż do wpadnięcia w las mam na polu widzenia czub 2 sektora. Po wjechaniu na właściwą rundę od razu się rozkręciłem (ale nie tak jak chciałbym), tworzymy grupę, trasa mnie nie pociesza, bo na pierwszej części rundy zbyt dużo dodali długich autostrad - nie moje klimaty i nie czułem się sobą. Mimo tego zaczynam wyprzedzać i po jakimś czasie pierwszy raz w sezonie jadę na czubie grupy - myślę czyżby w końcu złapałem jakąś tam formę? :). Gdy tylko i wreszcie pojawił się skręt na ciekawsze sekcje z elementami pure mtb lubuskie (bez przesady) to od razu uruchamiam swoje możliwości mtb i powoli zaczynam się oddalać od współtowarzyszy - to cieszy :). Niestety, nie mogłem się długo nacieszyć ucieczką - albo nie miałem odpowiedniego powera w nogach, albo te leśne odcinki okazały się dość szybkie - przez to rywale jechali blisko za mną. Po jakimś czasie nie wiedzieć czemu ... zwolniłem i utraciłem kilka pozycji, jeszcze do tego spadła moc w nogach że na krótko przed rozjazdem myślałem o skręcie na mega, ale nie wiedziałem czy reszta teamowiczów skusiła się na giga po cenne punkty dla teamu, zatem bez zastanawiania skręciłem na królewski dystans. Zanim do tego doszło to po drodze był ciekawy akcent - na ściance podjazdowej kilka sztuk przede mną (ci co mnie wyprzedzili) prowadziło rowery, a ja bez problemu podjechałem i przy tym kilku zostawiłem za mną :). Defekcik tam też był - gałązka z liśćmi wkręciła się w cały napęd i ze 15 sekundowy pitstopik zaliczony. Natomiast druga runda przebiegła już słabiej, kręciłem głównie siłą woli i bez ciekawszych zdarzeń. Po drodze wyprzedziło mnie dwóch naraz, jeden był po defekcie, drugi później osłabł, a na płaskiej powrotówce znów mi uciekł, na dobitkę zostałem pokonany przez weterana Grześka od rybek, tuż przed metą mijałem wspomnianego defekciarza z kapcioszkiem (to Wojtek od rybek) i tak już tylko dokrętka do końcowej kreski, na parkingu kilka zdań z Krzychem i Grześkiem, pakuję się do auta i wracam do domu. Generalnie to był słaby maraton w moim wykonaniu - może miałem rację że dzień wcześniej przesadziłem z terenowym napieraniem ...
55/60 - open giga
11/12 - M4
Strata do zwycięzcy (Andrzej Kaiser) - 48:39 min, do M4 (Tomek Jaworski) - 34:27 min
Team leader Krzychu dołożył mi na mecie 27:41 min - kolejna masakra ...
Gdy tylko zajrzałem na straty z zeszłorocznej Nowej Soli (37 min do zwycięzcy, 23 min do M4) - jest coraz gorzej !
Mały pozytyw - każdy z pięciu Unitów pojechał giga, czyli 100% skuteczność zaliczona :)
Foto by Piotr Łabaziewicz

Maraton słabo przejechałem, za to fotka z jedynego technicznego zjazdu odlotowa :) © JPbike
Wirtualna re-transmisja z przebiegu dwóch rund na Relive - KLIK.
Kategoria dzień wyścigowy, Kaczmarek Electric, maratony







