top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 184330.57 km
- w tym teren: 66484.10 km
- teren procentowo: 36.07 %
- v średnia: 22.60 km/h
- czas: 338d 00h 31m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156 tn-IMG-6357

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:32056.11 km (w terenie 9179.42 km; 28.64%)
Czas w ruchu:1573:51
Średnia prędkość:20.37 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:113009 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (82 %)
Suma kalorii:1575 kcal
Liczba aktywności:395
Średnio na aktywność:81.15 km i 3h 59m
Więcej statystyk
  • dystans : 48.69 km
  • teren : 23.00 km
  • czas : 03:19 h
  • v średnia : 14.68 km/h
  • v max : 61.01 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Z Karolinką na Halę Łabowską

    Czwartek, 12 sierpnia 2010 • dodano: 14.08.2010 | Komentarze 4


    Kolejny dzień mojego wspaniałego urlopu w górach.
    Zanim ruszyłem na trasę, musiałem się przenieść do innej noclegowni – ktoś po prostu wcześniej zarezerwował.
    Tegoż dnia umówiłem się z Karoliną na wspólne kręcenie, oczywiście po górach :) No i dodatkowo chciałem zapoznać się z kolejnym fragmentem nowej golonkowej trasy. Pogoda wspaniała – wręcz idealna do urlopowania, chociaż czasem było za gorąco :)
    Z Krynicy wyruszyłem o 11-tej, po drodze zahaczyłem o sklep, by napełnić na full picie w bidonach i bukłaku. Po drodze trzeba było pokonać ok. 750 metrową Przełęcz Krzyżówka i stamtąd szybko w dół do Łabowej, gdzie nastąpiło spotkanie z Karlą.

    Na miejscu ustaliliśmy że udamy się najpierw niebieskim na Halę Łabową – Karolina w sumie kilka razy tam się wspinała :)
    Profesjonalna analiza mapy © JPbike

    Jedziemy do góry :) © JPbike

    Po drodze mamy same arcywidoczki :) © JPbike

    Wpadamy górski teren ... © JPbike

    Coraz wyżej ... © JPbike

    Bardzo dzielna Karla :) © JPbike

    Tutaj jest stromo i młynkowanie obowiązkowe :) © JPbike

    Czasem było ciężko ... © JPbike

    Dobijamy do schroniska pod Halą Łabowską © JPbike

    Widok ogólny :) © JPbike

    Na szczycie zrobiliśmy zasłużony i miły odpoczynek, nie zabrakło chwili zaskoczenia – Karolina w pewnym momencie wyciągnęła z plecaka … mini batonik ze świeczką !
    A to by uczcić moje urodziny, które miałem w kwietniu :) Szok ! Warto było kilka miesięcy poczekać na osobiste życzenia i to złożone na ponad 1000 metrowej wysokości – jeszcze raz wielkie dzięki Karolinko :*
    BS łączy ludzi :) © JPbike

    Po tych miłych chwilach pora ruszać dalej, wspięliśmy się na pobliską polankę, by zobaczyć Tatry, było oczywiście widać, chociaż nie najlepiej – głównie zarysy szczytów, no cóż, to też coś :) Nie było dane nam dłużej tam posiedzieć bo zaatakowała nas chmara wysokogórskich much.

    Przez Halę Łabowską, czerwonym szlakiem będzie przebiegać trasa dla Gigowców – właśnie tamtędy ruszyłem w kierunku na Runek, a Karolinka udała się w drogę powrotną niebieskim ponownie do Łabowej, tym razem w dół.

    Po jakimś czasie się zatrzymałem przy zadaszonej budce dla turystów i smsik od Karli – okazało się że źle mnie zrozumiała, bo myślała że chciałem sam dalej kręcić po górskim terenie – ależ skąd, ze mną można jeździć 24 h na dobę, wiesz Karolinko ja zawsze tempo dostosowuję do każdego i od następnego razu nie pozwolę abyś mi znikła z pola widzenia :)

    Fragment czerownego szlaku na Runek © JPbike

    Zabawy MTB-owskiej nie mogło zabraknąć :) © JPbike

    Początek podjazdu na Runek © JPbike

    Do góry, do góry ... © JPbike

    Górska serpentynka :) © JPbike

    Generalnie ten interwałowy i z jednym solidnym podjazdem na Runek odcinek czerwonego szlaku mi się spodobał, po dokręceniu do krzyżówki z niebieskim dalej to już tylko zjazd w dół tym samym odcinkiem, co wczoraj zjeżdżałem – dzięki temu wypracowałem sobie idealny tor jazdy na sobotę :)

    Przyjemnie ... :) © JPbike

    Mała panoramka ze zjazdu z widoczkiem na Krynice © JPbike

    W okolicach Słotwin zjechałem w dół po polanie w pobliżu kompleksów narciarskich i stamtąd już do noclegowni, po drodze zahaczając o sklep.

    Dziękuję Karolinko za wspólne i bardzo górskie kręcenie - do następnego !

    Puls – max 158, średni 127 (jazda bez wycisku i częste foto-postoje)
    Przewyższenie – 1164 m



  • dystans : 51.41 km
  • teren : 29.00 km
  • czas : 02:07 h
  • v średnia : 24.29 km/h
  • v max : 61.01 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Przed Głuszycą (1)

    Niedziela, 25 lipca 2010 • dodano: 25.07.2010 | Komentarze 10


    Za tydzień kolejny golonkowy start w górach - giga tam ma 3 km w pionie !
    Na niedzielny trening zebrałem chętnych, czyli Jarekdrogbas i Marc.
    Udaliśmy się do WPN poszaleć na tamtejszym terenie.
    Trasa podobna, jak we wtorek, czyli wymagająca pętla by JPbike z pominięciem czerwonego wokół Góreckiego (brak czasu).

    Kręcąc nadwarciańskim mieliśmy okazję podziwiać takiego oto zwierzaka ze swoją zdobyczą, czyli rybką :)
    Kuna na nadwarciańskim © JPbike

    Nie wiadomo kiedy naprawią mostek ... tędy przeprawialiśmy się :)
    Przeprawa przez rzeczkę © JPbike

    Chwila odpoczynku po wspinaczce na 132 metrowe wzniesienie :)
    Na podjeżdzie na Osową Górę © JPbike

    Jedyny dłuższy postój zaliczyliśmy tradycyjnie przy źródełku w Ludwikowie.
    Chłopakom bardzo spodobał się kręty singielek wokół Jarosławieckiego.

    Kompletny skład w WPN
    Marc, Jarekdrogbas i JPbike © JPbike

    Powrót Greiserówką, przez Komorniki, Plewiska, nieźle wiało z boku :)
    Było super, dzięki Jarek i Marek, do następnego !

    Puls - max 176, średni 141
    Przewyższenie - 305 m



  • dystans : 62.73 km
  • teren : 33.00 km
  • czas : 02:52 h
  • v średnia : 21.88 km/h
  • v max : 41.79 km/h
  • rower : TREK 8500
  • We trzech do WPN

    Wtorek, 20 lipca 2010 • dodano: 20.07.2010 | Komentarze 9


    Dziś trening z Krzysztofem i nowo poznanym Pawłem :)
    Gdzie i jak pojechaliśmy - otóż to ja moich towarzyszy pociągnąłem może za szybkim tempem najpierw nadwarciańskim szlakiem, na którym w dalszym ciągu mostek leży na brzegu i na drugi brzeg trzeba przechodzić z rowerem po powalonym pniu - Maks miał obawy i musieliśmy mu pomóc ... A dalej w Puszczykowie wpadliśmy na chwilę do muzeum Arkadego Fiedlera i do sklepu. Wreszcie podjazd na Osową Górę - cisnąłem do góry :) Paweł, który w Głuszycy też startuje na giga stwierdził że podjazd jest za krótki ... :) Ale gdzie tu w WPN-ie szukać prawdziwych gór ? Zjazd po polanie był mocny i wyboisty - Maks przez pewną i krótką stromiznę ... sprowadzał :) Potem przejazd przez mocno zarośnięty przystanek PKP i solidny podjazd do Ludwikowa - był tam postój przy źródełku z wodą, która zawiera dużo wapnia, każdy z nas skorzystał z tejże ochłody :) Kolejny zjazd z jedną fajną stromizną - namiastką golonkowego MTB-u. Dalej czerwonym przez Kociołek, Skrzynkę, pauza z widokiem na Wyspę Zamkową, wokół góreckiego, i skierowałem chłopaków na super singletrack tuż przy jarosławieckim ... i gdzieś tam ja z Pawłem tak mocno po krętej ścieżce do przodu parliśmy że ... zgubił się nam Maks :( Zasięgu na telefoniki nie było :( Więc dalej już we dwójkę cisnęliśmy Greiserówką do Komornik, po drodze łapiąc zasięg telefonii komórkowej i Krzysztof się odezwał "Gdzie jesteście" ... był już daleko przed nami ... Dalej to już tylko jazda do domów, najpierw doprowadziłem Pawła swoimi bocznymi uliczkami na Górczyn, tam gdzie zaczynaliśmy wspólnie trening.

    Dzięki Krzysztof i Paweł - do następnego !

    Puls - max 169, średni 130
    Przewyższenie - 345 m



  • dystans : 105.71 km
  • teren : 25.00 km
  • czas : 05:41 h
  • v średnia : 18.60 km/h
  • v max : 40.65 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Bike Orient - rajd rekreacyjny i powrót

    Niedziela, 27 czerwca 2010 • dodano: 29.06.2010 | Komentarze 9


    Na następny dzień po Bike Orientowych zawodach organizatorzy zaplanowali rajd rekreacyjny po Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich.

    Po śniadaniu i spakowaniu się liczna ekipa BS-owiczy, czyli: Anetka, Asia, Ewa, Monika, Igor, Wiktor, Darek, Łukasz, Piotrek i Ja udała się do bazy zawodów, w której zebrała się spora grupa chętnych na rekreacyjny wypad.

    Najpierw zbiórka …


    Piotrek i Asia … :)))


    Jest fajnie !


    Wśród uczestników rajdu był i taki rowerzysta na rowerze poziomym :)


    Czasem poruszaliśmy się po trudnym terenie


    Zarówno asfaltowych i terenowych podjazdów nie brakowało


    Terenowa jazda. Każdy miał czas na pogaduszki o tym i tamtym :)


    Postojów było sporo, w końcu to rajd dla każdego :)


    Trochę szaleństw – Młynarz ciśnie przez mostek :)


    Wszystkie miejscówki na postoje były bardzo dobrze zaplanowane


    Nie zabrakło jazdy po nietypowej nawierzchni nowo budowanej drogi :)


    Ogólnie rajd rekreacyjny udał się jak najbardziej, poznaliśmy bliżej tamtejsze okolice - po raz kolejny organizatorzy spisali się na medal !

    Po powrocie do bazy pożegnałem się z ekipą BS i innymi znajomymi, zamontowałem sakwy i ruszyłem w drogę powrotną – tą samą co przyjechałem na BO, czyli do Kutna, do którego dotrałem na pół godziny przed odjazdem składu IR do Poznania. Podróż przebiegła spoczko i tak zakończył się dla mnie świetny Bike Orientowy weekend :)

    Moja droga powrotna ... © JPbike




  • dystans : 57.50 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 03:07 h
  • v średnia : 18.45 km/h
  • v max : 62.45 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Poznaniacy na czeskich ścieżkach

    Niedziela, 20 czerwca 2010 • dodano: 22.06.2010 | Komentarze 9


    Korzystając z tego że do agroturystycznej noclegowni w Kozielnie przyjechaliśmy na cały weekend, ostatniego dnia przed powrotem do stolicy Wielkopolski wybraliśmy się do Czech na tamtejsze świetne trasy rowerowe - pomysłodawcą i przewodnikiem wypadu był Jarek, który już parę razy był w tamtych okolicach.

    Wyruszyliśmy po śniadaniu w czteroosobowym składzie Poznaniaków:
    - Jarekdrogbas
    - JPbike
    - Maks
    - toadi69

    Ruszamy w góry ... :)


    Humory dopisywały :)


    Po dokręceniu asfaltem przez Bily Potok i Javornik skierowaliśmy się na świetnie oznakowany zieloną strzałką szlak dla bikerów


    Szlak, zwany Cyklo 6222, który Jarek znał okazał się bardzo przyjemny, w większości przez górski las, nachylenia zarówno podjazdów, jak i zjazdów znośne, nie zabrakło postojów przy pięknych widokach.

    Zbyszek i Maks podjeżdżają na czeskim szuterku


    Drogbas zjeżdża wśród górskich widoczków


    Kompletna ekipa Poznaniaków na czeskim terenie :)


    Niezłych terenowych podjazdów nie zabrakło


    Fragmentem poruszaliśmy się znaną z maratonu w Złotym Stoku trasą i tak dalej dokręciliśmy na szczyt Góry Borówkowej (900 m)


    Na szczycie zrobiliśmy kilkunastominutowy postój i jazda w dół, najpierw technicznym zjazdem niebieskim szlakiem pieszym, a następnie oznakowanym również niebieskim szlakiem rowerowym - cały czas w dół do Javornika


    Na jednym z wielu szybkich łuków Jarek przesadził z prędkością i wylądował w rowie :)

    No ... masa mijanych bikerów :)


    W Javorniku udaliśmy się pozwiedzać wokół tamtejszy zamek


    Po odpoczynku na tarasie zamkowym nastała pora wracać do kraju :)


    Puls - max 161, średni 125
    Przewyższenie - 1071 m



  • dystans : 64.49 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 02:26 h
  • v średnia : 26.50 km/h
  • v max : 41.79 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Przed Międzygórzem (1)

    Wtorek, 15 czerwca 2010 • dodano: 15.06.2010 | Komentarze 6


    Pora na nakręcanie się przed kolejnym goloknowym maratonem.
    Treka w końcu przeczyściłem, poskładałem i uszykowałem do terenowych szaleństw, zresztą nie do końca sprawnego, bo podczas "zabawy" z przednim hamulcem zapowietrzyłem układ - na odpowietrzenie po prostu zabrakło czasu.
    Więc z działającym tylko tylnym hamulcem wyruszyłem o 18-tej z Jarkiem pokonać dwie rundy Drogbasa. Tempo jazdy początkowo mieliśmy średnie, podczas jazdy trochę pogadaliśmy o tym i tamtym, a w miarę nabijania kolejnych km-ów cisnęliśmy mocniej.
    Podczas pokonywania połowy drugiej rundy rozgrywanej w lekkim deszczu w oddali zauważyłem również trenującego przed Międzygórzem Maksa, dogoniliśmy go i po jakimś czasie wspólnie zrobiliśmy postój nad Rusałką na napój chmielowy i gaworzenie na przeróżne rowerowe tematy.
    Chłopaki chwalili mojego ścigacza - dałem im się przejechać :)

    Puls - max 171, średni 130
    Przewyższenie - 268 m



  • dystans : 29.89 km
  • teren : 5.00 km
  • czas : 01:51 h
  • v średnia : 16.16 km/h
  • v max : 34.11 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Regeneracja w Dąbrowie Górniczej

    Poniedziałek, 7 czerwca 2010 • dodano: 08.06.2010 | Komentarze 7


    Poniedziałek po MTB Trophy miałem wolny. I do tego chyba większość z Was czytających mojego bloga wie że swoje dotychczasowe auto skasowałem, więc zanim wyruszyłem w podróż pociągiem do Pyrlandii, postanowiłem zatrzymać się u Kosmy100 :)
    Jako że Monika miała trochę spraw do pozałatwiania - więc postanowiłem jej potowarzyszyć i regeneracyjnie pokręcić po jej mieście :)

    Wyruszyliśmy po śniadaniu i przy tamtejszym Urzędzie Miejskim, nie tylko pilnowałem rowerów, ale i podziwiałem ciekawie wyeksponowane zabytki górnictwa


    No ... :)


    W Urzędzie Miejskim byliśmy w sumie dwa razy, robiąc niezłą rundkę po mieście, przy okazji wpadliśmy na herbatkę i torcika do rodziny Moniki :)
    Pierwotnie w planach była jazda do Łośnia, bym obejrzał postęp prac remontowych w domu Kosmy, niestety czasu do odjazdu pociągu było mało, więc udaliśmy się na osławioną Pogorię 3 :)

    JPbike ponownie na słynnej Pogorii 3 :)


    I dalej do Parku Zielona ... było terenowo, jak i fragment ścieżki zalany


    Przeszkód nie brakowało. No cóż, trzeba trenować przed Bike Orientem :)


    Dalej to jazda na pocztę ... trzeci raz, by ominąć kolejkę :)
    No i na koniec miejsko-rekreacyjnej przejażdżki Kosma wyciągnęła mnie na pizze ... ale okazuje się że w poniedziałki znana pizzeria jest zamknięta i wpadliśmy do innej, tam zjedliśmy pyszny obiad i do domu na Mydlice :)

    Następnie już tylko jazda Cytrynką na katowicki dworzec i stamtąd pomknąłem do Poznania :)


    Dzięki Monika za sympatyczną przejażdżkę po Dąbrowie Górniczej :)



  • dystans : 130.47 km
  • teren : 13.00 km
  • czas : 06:06 h
  • v średnia : 21.39 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Integracyjna ponad setka :)

    Sobota, 29 maja 2010 • dodano: 31.05.2010 | Komentarze 14


    Główną atrakcją mojego weekendowego pobytu we Wrocławiu była lajtowa setka zaplanowana przez wrocławskich przedstawicieli BIKEstats na forum – w końcu wszystko zostało zapięte na ostatni guzik i jazda !

    Na miejsce zbiórki, o 9-tej na wrocławskim Rynku zjawiło się sporo osób:
    - Agata
    - Ala (alaaloe)
    - Asiczka (jahoo81)
    - Kasia (kaisa)
    - Błażej (blase)
    - Filip (Galen)
    - Marcin (drBike)
    - Mateusz (mattik)
    - Michał (WrocNam)
    - Piotrek (młynarz)
    - Piotr (żyła82)
    - Tomek
    - oraz jedyny Poznaniak w stawce: cały JA :)

    Kompletna ekipa BS-owiczy – w takim składzie wszyscy wspólnie przejechali całą trasę :)


    Po przedarciu się przez miejską dżunglę w końcu znaleźliśmy się na bocznej drodze :)


    Jeden z pierwszych postojów – przy pałacu w Szczodrem, niestety w nienajlepszym stanie …


    Wspólna jazda wśród pól i kolejnych wiosek … :)


    Pałac w Borowej


    Przyjemnie przez las …


    Asiczka :)


    Nierzadko mijaliśmy mknących szosowców :)


    Przerwa na lodziki przy wiejskim sklepie :)


    Jest fajnie :)


    ....... :)


    Tomek i Ala na trasie :)


    Szef wszystkich szefów :)


    Przerwa przy kościółku w Stroni :)


    Wpadamy w teren …


    Momentem było ciężko przejechać …


    Dobijamy pojedynczo na miejsce odpoczynku :)


    Dojeżdżają kolejne grupki … :)


    Pora na kulminacyjny punkt wycieczki :)


    Team BIKEstats górą !


    Po dość długim i przyjemnym postoju czas ruszać dalej – przez pole :)


    Mattik i WrocNam:)


    Agata :)


    Żyła82 … co ten wyprawia z butelką ? :D


    Młynarz :)


    Tomek :)


    Blase :)


    Galen :)


    Kaisa :)


    Na Rynku w Bierutowie


    W Kijowicach, w lesie zatrzymaliśmy się przy krzyżu pokutnym, zdewastowanym :(


    Terenowo mkniemy przez las :)


    Trochę kałuż i przeszkód …


    Postój w lesie – komary nie dały nam spokoju, szybko zwialiśmy :)


    Odwiedziliśmy również cmentarz żołnierzy niemieckich w Nadolicach …


    Jak i zahaczyliśmy o Dobrzykowice - miejsce gdzie nakręcono „Sami Swoi” :)


    Dalej dobiliśmy do Wrocławia i cisnęliśmy mocno, osiągając zawrotne prędkości na ścieżce po wale aż do Kładki Zwierzynieckiej :)

    Most Bartoszowicki


    Przy Kładce Zwierzynieckiej nastąpiło stopniowe pożegnanie z resztą ekipy – każdy pomknął do swoich domów


    Było super ! Dzięki wszystkim za wspaniałe towarzystwo :)

    V max – 55.70 km/h



  • dystans : 241.53 km
  • teren : 15.00 km
  • czas : 10:22 h
  • v średnia : 23.30 km/h
  • v max : 46.17 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Do Wrocławia !

    Piątek, 28 maja 2010 • dodano: 31.05.2010 | Komentarze 10


    Dziś pierwszy dzień mojego urlopu w 2010 :) który pierwotnie był planowany na wyjazd na golonkowy maraton w Szczawnicy – wiadomo że odwołali … To nic, pomysłów na spędzenie wolnego czasu miałem kilka, w głowie chodziło mi aby solidnie się nakręcić przed wyzwaniem sezonu – Beskidy MTB Trophy, ta górska etapówka lada chwila się zacznie :)
    W końcu po zagadaniu się z Piotrkiem bez zastanawiania zdecydowałem się na weekendowy wyjazd rowerem do Wrocławia :)

    Wyruszyłem po 8:30, mając słoneczną pogodę ze słabym wiaterkiem wiejącym z … południa, oznaczało to dla mnie jazdę z lekkim wmordewindem – jak się okazało nie był taki ciężki, a może się mylę bo po prostu mam dynamit w nogach :)
    Przejeżdżając ul. Starołęcką i pierwszymi podpoznańskimi wioskami podziwiałem rosnący poziom Warty, w niektórych niżej położonych miejscach parę domów już było zabezpieczonych przed zalaniem, jak i strażacy budowali dodatkowe umocnienia z worków z piaskiem.

    Widok na rozlaną Wartę w Radzewicach


    Na rynku w Śremie


    Pierwszą przerwę zrobiłem w Dolsku :)


    Drewniany kościółek w Dolsku


    Na rynku w Gostyniu wypatrzyłem rowerowych gości z sakwami z Francji. Turystyka rowerowa ma się świetnie :)


    Jazda 434-tką, którą poruszałem się na większości mojej trasy nie należała do przyjemnych, głównie dlatego, bo poruszałem się w roboczy dzień … Ale co tam jechać trzeba :)


    Nie brakowało kilkunastokilometrowej jazdy po ruchliwej krajowej piątce. Dopadł mnie po 130 km lekki kryzys – więc zboczyłem z drogi i odpoczynkowy postój na posiłek zrobiłem tutaj, tuż przy linii kolejowej Poznań – Wrocław :)


    Większość rzek i strumyków, jakie mijałem miała wysoki poziom wód, sporo było rozlanych, jak na przykład Barycz – ta zapora pośrodku to normalne koryto …


    Wieża ciśnień w Żmigrodzie.
    W tymże mieście wreszcie zboczyłem na znacznie mniej ruchliwą drogę – od razu lepiej się jechało :)


    No … sporo kilometrów pokonałem podobnie jak kiedyś szosowcy podczas TDP-u :)


    Zaczęły się Wzgórza Trzebnickie … przyjemne i żaden tamtejszy podjazd nie sprawił mi kłopotów :)

    Za Obornikami Śląskimi (znów wzmógł się ruch aut), po 170 km jazdy nastąpiło powitanie z Piotrkiem i Krzysztofem (Iskierka84) – tego ostatniego właśnie poznałem :)


    Zarówno ja, Piotrek i Krzychu mieliśmy już dość pędzących blaszaków, więc po zaopatrzeniu się w najbliższym sklepie w złocisty napój ruszyliśmy na boczną drogę, która momentem nam znikła i nie brakło mocno terenowego przedzierania, ale daliśmy radę :)


    Przerwa na Piasta !


    Ci dwaj faceci zorganizowali konkurs w kopaniu puszek na odległość – wygrał Krzychu :)


    Na widok tablicy z napisem „Wrocław” się ucieszyłem bo dojechałem :)
    Dwusetka się zbliżała … :)

    Kręcąc przez miasto podziwiałem zabezpieczenia wałów przeciwpowodziowych


    Widok na wzburzoną mocnym wiatrem Odrę znad Mostu Milenijnego


    W końcu po moich 212 km dotarliśmy do domu.
    Przywitałem się z Asiczką, która przygotowała dla nas pyszny makaron ze wspaniałym sosem :)
    Czy byłem zmęczony ? ależ skąd :)

    Pod wieczór w czwórkę ruszyliśmy w kierunku na Stadion Olimpijski ...


    Po drodze odłączył od nas Krzychu, pognał do domu, a my cisnęliśmy, by obejrzeć koncert, którego jednak nie było … to nic, nikt z nas nie nudził się.
    Piotrek naprawił mi statyw, w którym odpadła jedna nóżka, fachowiec z Niego :)

    Ale ekipa :) Po raz drugi stanąłem na tym cokole, pierwszy raz byłem tam w pewnym grudniu :)


    No … :)


    Zapadł zmrok, udaliśmy się pokręcić po mieście, przy okazji wpadliśmy na wieczorne lodziki, podziwialiśmy niezwykłe wrocławskie iluminacje.

    Nocny Most Grunwaldzki :)


    Bogato iluminowane Muzeum Narodowe :)


    Na koniec, tuż obok domu zrobiliśmy jeszcze jedną krótką rundkę – dzięki temu Młynarz dokręcił do upragnionej setki :) Jahoo zrobiła prawie 30, a ja trzasnąłem … ponad 240 km :) Twardziel !



  • dystans : 112.89 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 05:53 h
  • v średnia : 19.19 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Ślęża zdobyta !

    Niedziela, 16 maja 2010 • dodano: 19.05.2010 | Komentarze 14


    Długo planowany wyjazd na upragnioną Ślężę w końcu doszedł do skutku, i to w wielkim stylu, bo chętnych na wyjazd zgłosiło się sporo :)
    Mimo, że pogoda w niedzielny dzionek nie była ciekawa - silny wiatr, straszyło deszczem, nikogo te obawy nie zniechęciły do ponad stukilometrowej wycieczki - nie od dziś wiadomo: BS łączy ludzi ! :)

    Na miejsce zbiórki, pod imponującą Wieżą Ciśnień stawili się sami wspaniali Bikestatowicze, czyli:
    - Asiczka (jahoo81)
    - Kasia (kaisa)
    - Błażej (blase)
    - Filip (Galen)
    - Michał (WrocNam)
    - Piotrek (Młynarz)
    - oraz oczywiście JPbike :)

    Moi towarzysze w świetnych humorach przed wyruszeniem :)


    Ruszamy na Ślężę !


    Większość trasy po opuszczeniu rogatek Wrocławia biegła wśród takich polnych krajobrazów, jak i małych wiosek


    Szef wszystkich szefów jak zwykle w świetnym humorze :)


    Widok na kościół w Starym Zamku, tutaj zrobiliśmy jeden z kilku postojów :)


    Nasz główny cel wycieczki :)


    W Rogowie Sobóckim zrobiliśmy dłuższy postój przy tamtejszej piekarni i każdy z nas wcinał różne słodkie specjały :)

    No i zaczęło się podjeżdżanie na Przełęcz Tąpadła ...


    Dla Kasi, która spisała się bardzo dzielnie, po raz pierwszy pokonała setkę na rowerze i to przy nieciekawej pogodzie, oraz po drodze zaliczając ponad 700 metrową górę (nie ma znaczenia czy się wprowadza/sprowadza, czy wjeżdża/zjeżdża na/ze szczyt(u)) należą się OGROMNE GRATULACJE ! :)


    Podczas krótkiego odpoczynku przed wjazdem na terenowy podjazd większość ekipy wolała, abym ja sam udał się na szczyt :) a reszta poczeka na mnie - spodziewałem się takiego żartu :D

    A jednak wszyscy ruszyli do góry :)


    Zagadka: poprzednią fotkę zrobiłem "od tyłu" a poniższą po krótkim czasie "od przodu" - więc jak to zrobiłem ? :D


    Dzielny Młynarz na podjeździe :)


    Ten ciągle spragniony zdobywania szczytów i przełęczy biker z Poznania ciśnie do góry :)


    Błażej również świetnie daje radę na podjazdach :)


    Galen na końcówce podjazdu :)


    Hura ! Wjechałem ! :)))


    Również Asiczka dzielnie podjechała - jak widać mogła się poczuć jako supergwiazda :D


    Na szczycie Ślęży (718 m) radośnie obwieściliśmy całemu światu wspólne zdobycie wraz z rowerami :)


    Na górze było zimno, szczyt i tamtejszy kościółek były spowite w chmurze ...


    Więc na dłuższy czas wstąpiliśmy do tamtejszego i ciepłego schroniska, by się ogrzać i posilić się :)

    Nadszedł czas na drogę powrotną, najpierw trzeba było zjechać w dół :)


    Mknący w dół Młynarz :)


    Galen i Asiczka też cisnęli :)


    Natomiast Błażej pomknął z podwójną prędkością światła :D


    Po szybkim zjechaniu Piotrek dał znak że fajnie było :)


    No i awarii na trasie nie zabrakło - kapeć w przednim kole Asiczki, na ratunek bikerce pospieszyła się cała wspaniała ekipa :)


    Boski Blase z równie wspaniałym i pięknym swoim rowerem :)


    Impresjonalne spojrzenie na drodze powrotnej z Asiczką, Młynarzem i ze Ślężą w tle :)


    Droga powrotna okazała się ciężka - zaczęło padać i wiatr nieźle dał nam popalić.


    W końcu zmęczeni, ale zadowoleni z osiągniętego celu dotarliśmy do Wrocławia, po pożegnaniu wszyscy udaliśmy się do swoich domów, a ja wiadomo do kogo :)
    Po najedzeniu się, po 21-tej ruszyłem autkiem do Pyrlandii, do której dotarłem po północy :)

    Wielkie dzięki Wam wszystkim za wspaniałe towarzystwo na takiej wspaniałej wycieczce - jesteście SUPER i do następnego kręcenia :)
    Podziękowania również dla Asiczki i Młynarza za wspaniałą gościnę we Wrocławiu :)


    V max - 63.02 km/h (zjazd z Przełęczy Tąpadła)