top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 185785.60 km
- w tym teren: 66988.10 km
- teren procentowo: 36.06 %
- v średnia: 22.58 km/h
- czas: 341d 00h 38m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156 tn-IMG-6357

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:32327.94 km (w terenie 9179.42 km; 28.39%)
Czas w ruchu:1588:29
Średnia prędkość:20.35 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:115874 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (82 %)
Suma kalorii:1575 kcal
Liczba aktywności:398
Średnio na aktywność:81.23 km i 3h 59m
Więcej statystyk
  • dystans : 73.29 km
  • teren : 3.00 km
  • czas : 02:49 h
  • v średnia : 26.02 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Treningi czas zacząć :)

    Niedziela, 21 listopada 2010 • dodano: 21.11.2010 | Komentarze 20


    No i zaczęło się.
    Maratonowe plany na sezon 2011 obmyślone :)

    Na trening wyruszyłem po 13-tej. Umówiłem się z Drogbasem, który również zaczął się solidnie przygotowywać do sezonu. Najfajniejszą wiadomością od Jarka na ostatnich dniach jest to - przechodzi do M3 i ku mojej uciesze zamierza wystartować na GIGA, więc będziemy czysto rywalizować ze sobą na golonkowych trasach. Oj będzie się działo :)

    Co do trasy - postanowiłem zapoznać się z ulubioną 50-tką Drogbasa, w całości asfaltowa, doskonała pętla treningowa zwłaszcza, gdy w terenie występuje błotno-śniegowa masakra. Dodam jeszcze że profil pozwala na avs-y na poziomie 30 km/h - do tej pory ani razu coś takiego na rowerze górskim nie udało mi się osiągnąć ... :)

    Jazda oczywiście spokojniejsza, jak na profesjonalny początek treningów przystało.

    Jarek z dumą mknie na swojej nowiutkiej szosie przeznaczonej głównie do treningów :)
    Szosowiec Drogbas © JPbike

    Na całej trasie w sumie napotkaliśmy kilku szosowców pomykających w przeciwnym kierunku i co ciekawe ani jednego na góralu - więc ja byłem jedynym :)

    Świetlisty pomykacz z przeciwka :) © JPbike

    Króciótka przerwa ... :) © JPbike

    Dawno z Jarkiem nie jeździłem, więc przez pół trasy przegadaliśmy na przeróżne mniej i bardziej nurtujące rowerowo-maratonowe tematy, jak i napoje energetyzujące spożyliśmy w odpowiednim miejscu ...

    Dłuższa, ale obowiązkowa przerwa :) © JPbike

    Pora wracać i gonić tego szosowca :) © JPbike

    Humory nam dopisywały - tak trzymać :) © JPbike


    Dom - Rusałka - Strzeszyn - Kiekrz - Rokietnica - Rostworowo - Żydowo - Przecław - Pamiątkowo - Lulin - Nieczajna - Kowalewko - Wargowo - Zielątkowo - Golęczewo - Sobota - Złotniki - Suchy Las - Strzeszyn - Rusałka - dom

    Trening udany, trochę zimno w stopy - więc pewnie była to ostatnia jazda w tym roku bez ochraniaczy.
    Do domu wróciłem po zmierzchu.

    V max - 45.64 km/h
    Puls - max 163, średni 134
    Przewyższenie - 216 m (pętla treningowa ok 140 m)



  • dystans : 100.41 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 05:18 h
  • v średnia : 18.95 km/h
  • v max : 45.64 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Wielkopolska też ma górzyste trasy :)

    Sobota, 30 października 2010 • dodano: 31.10.2010 | Komentarze 20


    Kolejny z rzędu październikowy i słoneczny dzionek weekendowy skusił do zebrania ekipy i w drogę !
    Głównym pomysłodawcą trasy był Mariusz. Tym razem po zagadaniu postanowiliśmy wybrać się na północ, na mocno pagórkowate rejony Wielkopolski, do Szwajcarii Czarnkowskiej i dodatkowo zdobyć nieznacznie oddalony jeden z najwyższych szczytów WLKP - Gontyniec (192 m).

    Zanim zaczęliśmy kręcić wspólnie, trzeba było ekipę w składzie: Ja, Mariusz i Marek teleportować pociągiem do Wronek.

    No i ruszamy, żółtym szlakiem przez Puszczę Notecką © JPbike

    Leśne klimaty i ostre jesienne słońce © JPbike

    Zaczęły się podjeżdziki :) © JPbike

    Przerwa nad Jeziorem Białym © JPbike

    Czasem kręciliśmy po nietypowej nawierzchni ... © JPbike

    ... jak i poza ścieżką :) © JPbike

    Podjazd. Dobijamy do Szwajcarii ... :) © JPbike

    Przerwa przy zabytkowym budynku technicznym, zaraz będzie podjazd ... © JPbike

    Klosiu i Marc atakują sztywny podjazd ... © JPbike

    ... :) © JPbike

    A JPbike ? Oczywiście PODJECHAŁ :) © JPbike



    <lt;lt;lt;lt;feature=player_embedded


    Sylwetki bikerów przy neorenesansowym Zamku w Goraju © JPbike

    Na zjazdach jestem za szybki na załapanie ostrości :) © JPbike

    Przy sklepie w Pianówce i guma Marka :) © JPbike

    Jeszcze raz na górki mkniemy :) © JPbike

    Bardzo stromo. Mi udało się podjechać do miejsca, gdzie klosiu tkwi :) © JPbike

    Z takim górskim widoczkiem mieliśmy kolejną przerwę ... © JPbike

    ... na wyjątkowy napój Browaru Czarnków :) © JPbike

    Jazda w dół, iście golonkowy zjazd :) © JPbike

    Jest fajnie :) © JPbike

    Jesienny podjazd na Zamek Goraj © JPbike

    Trochę piachu, dało się bez większych problemów jechać © JPbike

    Jesiennie w Szwajcarii Czarnkowskiej © JPbike

    ....... :) © JPbike

    Szczyt kolejnego podjazdu :) © JPbike

    W sumie sporo pokręciliśmy po tamtejszych, krętych i świetnych ścieżkach, robiąc niezłe górskie pętelki na miarę golonkowego maratonu :)

    Następny cel - skocznia narciarska w Czarnkowie ...

    No, w WLKP też istnieje coś takiego :) © JPbike

    Niedawno tutejsza skocznia była wykorzystywana do zawodów Skoda MTB Langa - więc postanowiłem chociaż przez chwilę poczuć emocje zjazdowe po buli :)

    Najpierw trzeba sie wdrapać. Strasznie stromo i grząsko ... © JPbike

    Jazda w dół ! Miałem nawet grupkę kibiców :) © JPbike

    Spodobało mi się i ... jeszcze raz zjechałem po tym piachu :) © JPbike

    Kręcąc przez Czarnków do sklepu umiejscowionego na górce po raz pierwszy w życiu na wielkopolskiej ziemi ujrzałem znak 14% podjazd !

    Oto czysty dowód że w WLKP są niezłe podjazdy :) © JPbike

    Asfaltowo podążamy w kierunku Chodzieży © JPbike

    Na żłótym, zaczynamy wspinaczkę na Gontyniec © JPbike

    Końcówka podjazdu © JPbike

    Gontyniec (192 m) ZDOBYTY ! Jak widać - nieżle skoczyłem z radości :) © JPbike

    Pora na zjazd czerwonym do Chodzieży ... © JPbike

    Szlak biegnący w dół jest interwałowy, ale fajny © JPbike

    Tu nie dało się jechać, na szczęście to fragment :) © JPbike

    I tak po zjechaniu do miejscowości znanej z maratonu u Langa - Chodzieży dokręciliśmy na tamtejszy rynek (miejsce startu/mety), i jazda na dworzec, po drodze zahaczając o sklep spożywczy ...

    ... i w świetnych humorach wracamy do swoich domów :) © JPbike

    Całodniowy wypad na wielkopolskie i to spore pagórki był ARCYUDANY - stąd tyle fotek :)

    Dzięki chłopaki i do następnego !

    Przewyższenie - 945 m, nieźle jak na Wielkopolskę :)



  • dystans : 112.00 km
  • teren : 70.00 km
  • czas : 05:15 h
  • v średnia : 21.33 km/h
  • v max : 42.76 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Nadwarciańsko - Zielonkowa setka

    Niedziela, 24 października 2010 • dodano: 24.10.2010 | Komentarze 15


    Początkowo w tą jesienną niedzielę w planach był przejazd większą ekipą BS-owiczy Pierścieniem Dookoła Poznania, nie wszystkim chętnym termin pasował, więc po zagadaniu się z Mariuszem ustaliliśmy że zrobimy setkę przez północny nadwarciański i Puszczę Zielonkę, ponoć dawno tamtędy nie jeździłem ... :)
    Na miejscu zbiórki o 11-tej przy czołgach na Cytadeli zjawiła się czwórka bikerów: JPbike, klosiu, mlodzik i bloom - tego ostatniego osobiście poznałem :)

    Ustawka bikerów na Cytadeli - spragnieni terenowej jazdy :) © JPbike

    Ciśniemy zwartym szykiem po nadwarciańskim szlaku. Fajnie się jechało :) © JPbike

    Troszkę podjazdowego asfaltu w drodze do Starczanowa © JPbike

    W drodze do Śnieżycowego Jaru ... © JPbike

    Powoli wpadamy do Puszczy Zielonki © JPbike

    Kolorowo :) Tym niebieskim szlakiem jechaliśmy, fajnym © JPbike

    Terenowa szosa, dość szeroka sprzyjała pogaduszkom o tym i tamtym :) © JPbike

    Chwila przerwy na batoniki, izotoniki ... :) © JPbike

    W pełni jesienna Puszcza Zielonka © JPbike

    Tempo jazdy za sprawą Pawła było dość szybkie ... © JPbike

    Ekipa na trasie, Tomek się schował :) © JPbike

    Dynamiczna fotka ... po chwili zaliczyłem glebę na piachu :) © JPbike

    Glebek na całej trasie nie brakowało, trzech zaliczyło:
    - klosiu, podczas przejeżdżania po mokrych deskach w Śnieżycowym Jarze nie zapanował nad poślizgiem :)
    - mlodzik, przy omijaniu kałuży wjechał przednim kołem w ścięty pień :)
    - JPbike, po pstryknięciu powyższej fotki wleciał w głęboki piach ... :)

    Po dobiciu do Tuczna mlodzik odlaczył się od ekipy, po prostu tam mieszka :)
    Między 65 a 75 km mój licznik szwankował - bateria w czujniku prędkości padła, w związku z tym mój całkowity dystans wypadu wziąłem od klosia, jak i sprawdziłem w Google Map.

    Tu jedziemy w trójkę, kierunek - Malta © JPbike

    W Gruszczynie bloom odłączył i ruszył do swojego miasta - Kórnika.
    I tak pozostała dwójka, która czuła już nogi (to mlodzik narzucał tempo) ruszyła spokojnym tempem w kierunku Malty, po drodze zaliczając fajny singiel resztkami sił :)

    JPbike i klosiu przy żródełku, oczywiście zatankowaliśmy wodą bidony :) © JPbike

    I stamtąd, gdzie nad jeziorem odbywały się zawody wioślarskie każdy z nas pokręcił do swoich baz.
    Powrót był ciężki bo ... wmordewind.

    Dzięki chłopaki, wspólny wypad udany, jechało się fajnie, do następnego :)

    Puls - max 177, średni 136
    Przewyższenie - pewnie ponad 500 m



  • dystans : 24.82 km
  • teren : 1.00 km
  • czas : 01:13 h
  • v średnia : 20.40 km/h
  • v max : 40.65 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Flash w Poznaniu :)

    Piątek, 10 września 2010 • dodano: 10.09.2010 | Komentarze 5


    Tegoż piątkowego dzionka przyjechał do Poznania Tomek znany nam wszystkim jako flash :)
    Czym przyjechał do stolicy Wielkopolski ? Rowerem ! i to góralem na terenowych oponach z ... Gdańska !
    Głównym celem jego podróży było przekazanie, a dokładnie dalsze pożyczenie przyczepki extrawheel należącej do Młynarza, którą używałem podczas swoich wakacyjnych wojaży.
    Już samo odebranie smsa od flasha o godz. 13:30 "jestem w Poznaniu ..." zszokowało mnie :)
    Pokonać ponad 300 km i dotarcie do celu o tej porze to nie lada wyczyn !
    Niestety, byłem wtedy jeszcze w robocie i nie dane mi było o tej godzinie wyskoczyć, by wspólnie z Nim pokręcić po moim mieście. Gdy w końcu wróciłem, zjadłem obiad, doczepiłem przyczepkę, pognałem ... w końcu spotkaliśmy się o 17-tej przy hali sportowo-widowiskowej Arena, przywitaliśmy się i spojrzałem na jego licznik ... ponad 340 km !

    Flash z przyczepką mknie :) © JPbike

    Czasu do odjazdu pociągu do Trójmiasta było bardzo malutko - zaledwie niecała godzina, Tomek trochę już pozwiedzał i postanowiłem pokazać Mu stadion Lecha, na którym trwały końcowe prace. Wkrótce wielkie otwarcie :)
    Stadion Miejski już prawie gotowy © JPbike

    Oczywiście jak na twardzieli przystało - gnaliśmy po ulicach, ścieżkach, chodnikach jak szaleni, walcząc z czasem. Chciałem jeszcze pokazać flashowi Cytadelę, niestety po dokręceniu u stóp tegoż wzgórza zdarzył się nieprzyjemny wypadek z udziałem Tomka - w pewnym momencie przebijając się przez korek nie zauważył że VW Passat nagle zahamował i wleciał w tył auta. Całe to zdarzenie widziałem co do ułamków sekundy - Tomek omal nie wykonał lotu przez kierownicę, tylne koło się uniosło na około 20 cm do góry, a przyczepka wykonała obrót o 170 stopni. Całe szczęście, to zdarzenie skończyło się na stłuczeniu ramienia (mam nadzieję że niegrożnym) i lekkim zbiciu tylnej lampy Passata. Rower i przyczepka całe. Po tym wypadku pojechaliśmy na dworzec główny.
    Na dalsze zwiedzanie kompletnie brakło czasu.
    Przed odjazdem pociągu zdążyliśmy jeszcze troszkę pogadać :)



  • dystans : 42.17 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 01:47 h
  • v średnia : 23.65 km/h
  • v max : 56.49 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Taki tam trening

    Środa, 8 września 2010 • dodano: 08.09.2010 | Komentarze 20


    Ostatnio po robocie jakoś ciężko mi wyskoczyć na jakiś trening.
    W końcu się pozbierałem i zagadałem się z Marc'em na 17:30 nad Rusałką. Spóźniłem się kilka minut, to nic :) Na miejscu zjawił się również Winq i tak w trójkę ruszyliśmy przez Strzeszynek, Kiekrz i docelowo okrążyć Jezioro Kierskie, przy okazji zaliczając kilka technicznych odcinków :)
    Spotkaliśmy również KeenJow'a i Ryszarda z Rybczyńskich.
    Powrót standardową traską przez Lasek Marceliński.

    Puls - max 159, średni 127
    Przewyższenie - 208 m



  • dystans : 38.24 km
  • teren : 2.00 km
  • czas : 02:23 h
  • v średnia : 16.04 km/h
  • v max : 31.99 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Po Nowej Hucie

    Niedziela, 29 sierpnia 2010 • dodano: 02.09.2010 | Komentarze 3


    Dzień po krakowskim maratonie przed odjazdem składu do Poznania postanowiłem się wybrać na przejażdżkę wraz z robinem i jego synem Tadziem po Nowej Hucie.

    Tadzio i robin na Łąkach Nowohuckich © JPbike

    Kopiec Wandy © JPbike

    Ćwiczenia na schodach :) © JPbike

    Ekipa nad Zalewem Nowohuckim © JPbike

    Po fajnej przejażdżce zostałem zaproszony do domu robina na obiad z podwieczorkiem.
    Po posileniu się - jazda w kierunku noclegowni, spakowałem się i ruszyłem na krakowski dworzec, z którego o 14:05 ruszył skład IR do Pyrlandii.
    Blisko 7 i pół godzinna podróż EN 57-ką przebiegła spoczko i w domu zameldowałem się o 22-tej.

    Krakowski weekend był udany ! © JPbike




  • dystans : 82.76 km
  • teren : 2.00 km
  • czas : 04:01 h
  • v średnia : 20.60 km/h
  • v max : 38.43 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Z Kobiernic do Łośnia

    Sobota, 21 sierpnia 2010 • dodano: 24.08.2010 | Komentarze 7


    Mój trzytygodniowy urlop dobiegał końca, a szkoda ...
    Zanim wyruszyłem następnego dnia do stolicy Wielkopolski postanowiłem po drodze odwiedzić Monikę.
    Wyruszyliśmy po śniadaniu, obierając kierunek bocznymi drogami na Oświęcim.
    W roli przewodników miałem oczywiście Elę i Piotrka, w końcu to są ich doskonale znane tereny.

    Rowerowy urlop był bardzo udany :) © JPbike


    O tym jak dotarliśmy do Oświęcimia - Ela i Piotrek doskonale opisali i bogato zilustrowali na swoich blogach :)

    Na tamtejszym Rynku po krótkim oczekiwaniu zjawił się hose, który zaprowadził mnie do celu, czyli do Łośnia.
    Z Józkiem nie widziałem się okrągły rok - mocno i radośnie się przywitaliśmy :)

    Ekipa BS na rynku w Oświęcimiu © JPbike


    Po pożegnaniu z Elą i Piotrkiem we dwójkę ruszyliśmy, po drodze przekraczając Wisłę, robiąc postój w Jaworznie, pokonując parę niezłych podjazdów i w końcu bezproblemowo dobiliśmy pod dom Kosmy, u której były kiełbaski z grilla, piwko i pogaduszki :)
    Oprócz tego obejrzałem postęp prac remontowych - duży podziw !

    Przewyższenie - 390 m





  • dystans : 44.62 km
  • teren : 6.00 km
  • czas : 02:41 h
  • v średnia : 16.63 km/h
  • v max : 57.17 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Wołek, Beskidek i Kozubnik

    Piątek, 20 sierpnia 2010 • dodano: 23.08.2010 | Komentarze 3


    Tegoż piątkowego dzionka planowałem wyjazd powrotny ze wspaniałego pobytu u Eli i Piotrka. No i zamierzałem zjawić się na osławionej Bytomskiej Masie Krytycznej, niestety musiałem zrezygnować, trudno, może innym razem :)
    Więc postanowiłem zostać w Kobiernicach jeszcze jeden dzionek. Kajman miał sprawy służbowe, a Ela była w pracy, dość szybko wróciła i zaproponowała mi przed obiadem zdobycie terenem ruin Zamku w Wołku. Zanim wlazłem w kolarskie widzianko, umyłem Treka i doprowadziłem do skuteczności hamulce w Kellysku Eli.
    Wspomniane ruiny leżą stosunkowo bliziutko od ich domu, tyle że trzeba wspiąć się do góry przez leśny i jak się okazało dość wymagający teren – bez zastanawiania wsiadłem na bika, a Ela z psem i aparatem foto wybrała się na spacer.
    Już na początku zaskoczyła mnie ilość przeróżnych tamtejszych ścieżek, trudnej nawierzchni, sporo błądziłem, zjeżdżałem, wjeżdżałem, jak i czasem wprowadzałem, w końcu dotarłem do ruin.

    Na leśnym zjeżdziku © JPbike

    Wołek zdobyty w towarzystwie Gero :) © JPbike

    Ruiny Zamku na Wołku © JPbike

    Ruiny Zamku na Wołku © JPbike

    Po zwiedzeniu wszystkiego dookoła Ela z psem poszli z powrotem w dół, by uszykować obiad, a ja wybrałem się poszaleć w okolicznym terenie – raz zgubiłem ścieżkę i w efekcie zjeżdżałem w dół po mocno stromym, iście golonkowym zjeździe, emocje były :)

    A po przerwie obiadowej ruszyliśmy w dwuosobowym składzie : niradhara i JPbike do Wielkiej Puszczy, wraz z wjazdem na Przełęcz Targanicką (Beskidek), oraz wypad do Kozubnika.
    Ela zasuwa do Wielkiej Puszczy © JPbike

    Podczas wjeżdżania do góry nie zabrakło dla mnie przejażdżki przez strumień, jak i spotkania z pędzącym w dół Adamem i jego kumplem z „pszczółkowego” teamu :)
    Spotkanie maratończyków :) © JPbike

    Podjazd na Beskidek ... © JPbike

    Widokowa końcówka podjazdu :) © JPbike

    Po bezproblemowym dla mnie wjechaniu na przełęcz, podziwianiu popołudniowych widoków, wspólnej fotce to już jazda spowrotem w dół do Porąbki i kolejny podjazd, tym razem do Kozubnika, gdzie znajduje się podupadający w ruinę ośrodek wypoczynkowy …
    Ela w drodze do Kozubnika, w tle Żar © JPbike

    Ośrodek wypoczynkowy w Kozubniku, stan na sierpień 2010 © JPbike

    Ośrodek wypoczynkowy w Kozubniku, stan na sierpień 2010 © JPbike

    Ośrodek upodobali sobie Paintballowcy © JPbike

    Później zjazd, zrobiło się chłodno, po drodze zahaczyliśmy jeszcze o zaporę w Porąbce i myk do domu.

    Kolejny wypad połączony z poznawaniem nowych miejsc w Beskidzie Małym udany – dzięki Elu :)

    Przewyższenie – 610 m



  • dystans : 65.39 km
  • czas : 03:43 h
  • v średnia : 17.59 km/h
  • v max : 51.40 km/h
  • rower : TREK 8500
  • U stóp słowackich Tatr

    Czwartek, 19 sierpnia 2010 • dodano: 20.08.2010 | Komentarze 6


    Cóż to był za super hiper mega ultra giga arcywidokowy wypad !
    To był kulminacyjny punkt mojego urlopu u niezwykle wspaniałej rowerowej pary – Eli i Piotrka :)

    Wyruszyliśmy rankiem pakownym autem wraz z rowerami do Słowacji, po drodze niemal bez przerwy zza okien auta i podczas postoju na 1090 metrowej przełęczy podziwialiśmy całą masę zapierających dech w piersiach widoków … :)
    Po dotarciu do Liptovsky Hradok (ok. 640 m) i przesiadce na rowery ruszyliśmy pokonać ponad 30 km dość łagodny, w całości asfaltowy podjazd biegnący na 1280 metrową wysokość, który końcówkę ma tuż u stóp graniczących z naszym krajem szczytami, pośrodku Tatrami Zachodnimi, a Wysokimi :)

    Zamek w Liptovsky Hradok, stąd zaczynamy jazdę do gory © JPbike

    Jazda ... © JPbike

    Nad szczytami wisiały ciężkie chmury ... © JPbike

    Momentami można było dostrzec skaliste szczyty © JPbike

    Chwila postoju © JPbike

    Po dokręceniu do mini miejscowości Podbanske zrobiliśmy postój przy tamtejszej mini restauracji, posilając się nieznanym mi do tej pory, ale bardzo smacznym daniem i browarkiem :)
    Przy okazji spotkaliśmy bikera z … Poznania :) Daliśmy Mu namiary na BS :)
    Od tej chwili jazda wśród wysokogórskich widoczków to sama przyjemność :) © JPbike

    Trek i tatrzańskie krajobrazy © JPbike

    Pięknie ... :) © JPbike

    Ela wśród Tatr :) © JPbike

    Nie napiszę jakie niesamowite wrażenia są, jadąc tamtedy :) © JPbike

    Pora na wspólny toast w odpowiedniej scenerii :) © JPbike

    Dobijamy do celu ... © JPbike

    Na 1280 m, Jak widać - dalej to zakaz jazdy ... szkoda :) © JPbike

    Po osiągnięciu celu, gdzie skończyła się asfaltowa ścieżka troszkę popadało i po podziwianiu wszystkich szczytów dookoła (m in. Świnicę, 2301 m) w padającym deszczu ruszyliśmy w drogę powrotną – ponad 30 km w dół, zrobiło się zimno, więc …
    Tu przeczekaliśmy deszcz © JPbike

    Takie robactwo oblepiało nasz sprzęt na sporej wysokości © JPbike

    Deszcz na szczęście przestał padać po krótkim czasie i jazda w dół :)
    Wracamy po mokrym © JPbike

    Zza chmur zaczęło się wyłaniać popołudniowe słońce odsłaniając najwyższe tatrzańskie szczyty – widoki rewelacja, szczęściarze z Nas :)
    Piękny widok na słowacki, monstrualny Krivan, 2494 m © JPbike

    Ela foci mnie, a ja Ją :) © JPbike

    A taki SUPER widok mieliśmy w drodze powrotnej :) © JPbike

    Podsumowując trasę – WSPANIAŁA !
    Do zaparkowanego auta dotarliśmy naładowani pięknymi, wysokogórskimi widokami pod wieczór i jazda do Kobiernic.

    Przewyższenie – ok. 700 m (Kajman poda dokładne)



  • dystans : 53.02 km
  • teren : 7.00 km
  • czas : 02:54 h
  • v średnia : 18.28 km/h
  • v max : 65.82 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Hrobacza i Żar zdobyte !

    Środa, 18 sierpnia 2010 • dodano: 18.08.2010 | Komentarze 7


    Kolejny wspaniały dzień urlopu w Beskidzie Małym :)
    Tegoż dzionka rankiem wyruszyłem wraz z Kubą.
    Tym razem plany były ambitne, bo mocno podjazdowe !

    Jako pierwszy podjazd do pokonania wzięliśmy Hrobaczą Łąkę (828 m)
    Tutaj zaczynamy porządny podjazd ... © JPbike

    No, przez jakiś czas wspinaliśmy się blisko siebie, i po chwili cisnąłem do góry i zgubiłem Kubę za plecami :)

    Widoczki zmusiły mnie do trzykrotnego zatrzymania :) © JPbike

    Przyznam że ten czterokilometrowy podjazd jest niezły, w większości ponad 10% do góry, biegnie po dobrym asfalcie, a na końcówce to już gorsza nawierzchnia … dla mnie to żaden problem :)
    Stary, zniszczony asfalt © JPbike

    Terenowa końcówka ... © JPbike

    Na 10 m przed szczytem przeczekałem na mojego kompana z Andrychowa i w taki oto sposób udało się ustrzelić wspólną fotkę :)
    Wspólnie zdobywamy Hrobaczą © JPbike

    Kolejny szczyt zdobyty, jak zwykle radośnie obwieściliśmy :) © JPbike

    Na szczycie trochę wiało, dobrze że miałem ze sobą długą bluzę, trochę odpoczęliśmy i dalej zdecydowaliśmy się na górski teren, czyli mój i mojego Treka żywioł :)
    Zjeżdżamy po masie kamieni © JPbike

    Czerwony szlak, po którym się poruszaliśmy nie zawsze pozwalał na jazdę …
    Trochę wnoszenia nie zabrakło © JPbike

    Ciągle na 800 metrowej wysokości ... © JPbike

    Po jakimś czasie skręciliśmy na niebieski w dół, również kamienisty, nie taki straszny, by po zjechaniu na Przełęcz Przegibek (663 m) zarządzić postój.
    Postój na colę na Przełęczy Przegibek © JPbike

    Dalej nastąpiła asfaltowa zjazdówka z serpentynami aż na most w Międzybrodziu Żywieckim, skąd podziwialiśmy następny cel – Góra Żar (761 m)
    Tam do góry się wybieramy :) © JPbike

    Po postoju przy sklepie, ponownie przez jakiś czas podjeżdżaliśmy razem, i dalej pomknąłem do góry, podjazd okazał się łagodniejszy od tego na Hrobaczą, ale … dłuższy. W zupełności do pokonania całości ponad 7 km podjazdu wystarczyła środkowa zębatka korby.
    Dzielny Kuba na podjeździe :) © JPbike

    Widokowa końcówka podjazdu © JPbike

    Na szczycie czekał na nas Piotrek, który przyjechał na górę wprost z domu.
    Gdy wjechałem z Kubą na Żar - miałem na liczniku 33 km i ponad 1 km w pionie :)
    No i ujrzałem w końcu znany mi jedynie z fotek wielki zbiornik wodny od miejscowej elektrowni szczytowo-pompowej.
    A najbardziej mnie zauroczyła cała masa tamtejszych arcywidoków na Beskidy :)

    Fragment zbiornika wodnego na górze Żar © JPbike

    Trzech Bikestatowiczy na Żarze :) © JPbike

    Beskidzki arcywidoczek :) © JPbike

    Poza podziwianiem widoczków zacięcie obserwowaliśmy zmagania szybowcowe …
    Za chwilę szybowiec zacznie swobodny lot © JPbike

    I leci ! Fajnie widzieć ze szczytu coś takiego :) © JPbike

    Widoczek, gdzieś tam na dole Ela z Piotrkiem mieszkają :) © JPbike

    Pora wracać ... © JPbike

    Po fajnym i długim zjeździe, z serpentynami oczywiście, po drodze poznałem słynne miejsce zaburzenia grawitacji, dalej kręciliśmy wzdłuż Soły kierunku do domu. Z Kubą pożegnaliśmy się przed Porąbką – jeszcze raz wielkie dzięki za wspaniałą wspólną i górska trasę !
    Potem myk z Kajmanem do Kobiernic na obiad, a po południu czeka mnie kolejna wycieczka, tym razem z Elą :)

    Puls - max 168, średni 126
    Przewyższenie - 1155 m