top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 184330.57 km
- w tym teren: 66484.10 km
- teren procentowo: 36.07 %
- v średnia: 22.60 km/h
- czas: 338d 00h 31m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156 tn-IMG-6357

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:32056.11 km (w terenie 9179.42 km; 28.64%)
Czas w ruchu:1573:51
Średnia prędkość:20.37 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:113009 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (82 %)
Suma kalorii:1575 kcal
Liczba aktywności:395
Średnio na aktywność:81.15 km i 3h 59m
Więcej statystyk
  • dystans : 24.82 km
  • teren : 1.00 km
  • czas : 01:13 h
  • v średnia : 20.40 km/h
  • v max : 40.65 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Flash w Poznaniu :)

    Piątek, 10 września 2010 • dodano: 10.09.2010 | Komentarze 5


    Tegoż piątkowego dzionka przyjechał do Poznania Tomek znany nam wszystkim jako flash :)
    Czym przyjechał do stolicy Wielkopolski ? Rowerem ! i to góralem na terenowych oponach z ... Gdańska !
    Głównym celem jego podróży było przekazanie, a dokładnie dalsze pożyczenie przyczepki extrawheel należącej do Młynarza, którą używałem podczas swoich wakacyjnych wojaży.
    Już samo odebranie smsa od flasha o godz. 13:30 "jestem w Poznaniu ..." zszokowało mnie :)
    Pokonać ponad 300 km i dotarcie do celu o tej porze to nie lada wyczyn !
    Niestety, byłem wtedy jeszcze w robocie i nie dane mi było o tej godzinie wyskoczyć, by wspólnie z Nim pokręcić po moim mieście. Gdy w końcu wróciłem, zjadłem obiad, doczepiłem przyczepkę, pognałem ... w końcu spotkaliśmy się o 17-tej przy hali sportowo-widowiskowej Arena, przywitaliśmy się i spojrzałem na jego licznik ... ponad 340 km !

    Flash z przyczepką mknie :) © JPbike

    Czasu do odjazdu pociągu do Trójmiasta było bardzo malutko - zaledwie niecała godzina, Tomek trochę już pozwiedzał i postanowiłem pokazać Mu stadion Lecha, na którym trwały końcowe prace. Wkrótce wielkie otwarcie :)
    Stadion Miejski już prawie gotowy © JPbike

    Oczywiście jak na twardzieli przystało - gnaliśmy po ulicach, ścieżkach, chodnikach jak szaleni, walcząc z czasem. Chciałem jeszcze pokazać flashowi Cytadelę, niestety po dokręceniu u stóp tegoż wzgórza zdarzył się nieprzyjemny wypadek z udziałem Tomka - w pewnym momencie przebijając się przez korek nie zauważył że VW Passat nagle zahamował i wleciał w tył auta. Całe to zdarzenie widziałem co do ułamków sekundy - Tomek omal nie wykonał lotu przez kierownicę, tylne koło się uniosło na około 20 cm do góry, a przyczepka wykonała obrót o 170 stopni. Całe szczęście, to zdarzenie skończyło się na stłuczeniu ramienia (mam nadzieję że niegrożnym) i lekkim zbiciu tylnej lampy Passata. Rower i przyczepka całe. Po tym wypadku pojechaliśmy na dworzec główny.
    Na dalsze zwiedzanie kompletnie brakło czasu.
    Przed odjazdem pociągu zdążyliśmy jeszcze troszkę pogadać :)



  • dystans : 42.17 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 01:47 h
  • v średnia : 23.65 km/h
  • v max : 56.49 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Taki tam trening

    Środa, 8 września 2010 • dodano: 08.09.2010 | Komentarze 20


    Ostatnio po robocie jakoś ciężko mi wyskoczyć na jakiś trening.
    W końcu się pozbierałem i zagadałem się z Marc'em na 17:30 nad Rusałką. Spóźniłem się kilka minut, to nic :) Na miejscu zjawił się również Winq i tak w trójkę ruszyliśmy przez Strzeszynek, Kiekrz i docelowo okrążyć Jezioro Kierskie, przy okazji zaliczając kilka technicznych odcinków :)
    Spotkaliśmy również KeenJow'a i Ryszarda z Rybczyńskich.
    Powrót standardową traską przez Lasek Marceliński.

    Puls - max 159, średni 127
    Przewyższenie - 208 m



  • dystans : 38.24 km
  • teren : 2.00 km
  • czas : 02:23 h
  • v średnia : 16.04 km/h
  • v max : 31.99 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Po Nowej Hucie

    Niedziela, 29 sierpnia 2010 • dodano: 02.09.2010 | Komentarze 3


    Dzień po krakowskim maratonie przed odjazdem składu do Poznania postanowiłem się wybrać na przejażdżkę wraz z robinem i jego synem Tadziem po Nowej Hucie.

    Tadzio i robin na Łąkach Nowohuckich © JPbike

    Kopiec Wandy © JPbike

    Ćwiczenia na schodach :) © JPbike

    Ekipa nad Zalewem Nowohuckim © JPbike

    Po fajnej przejażdżce zostałem zaproszony do domu robina na obiad z podwieczorkiem.
    Po posileniu się - jazda w kierunku noclegowni, spakowałem się i ruszyłem na krakowski dworzec, z którego o 14:05 ruszył skład IR do Pyrlandii.
    Blisko 7 i pół godzinna podróż EN 57-ką przebiegła spoczko i w domu zameldowałem się o 22-tej.

    Krakowski weekend był udany ! © JPbike




  • dystans : 82.76 km
  • teren : 2.00 km
  • czas : 04:01 h
  • v średnia : 20.60 km/h
  • v max : 38.43 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Z Kobiernic do Łośnia

    Sobota, 21 sierpnia 2010 • dodano: 24.08.2010 | Komentarze 7


    Mój trzytygodniowy urlop dobiegał końca, a szkoda ...
    Zanim wyruszyłem następnego dnia do stolicy Wielkopolski postanowiłem po drodze odwiedzić Monikę.
    Wyruszyliśmy po śniadaniu, obierając kierunek bocznymi drogami na Oświęcim.
    W roli przewodników miałem oczywiście Elę i Piotrka, w końcu to są ich doskonale znane tereny.

    Rowerowy urlop był bardzo udany :) © JPbike


    O tym jak dotarliśmy do Oświęcimia - Ela i Piotrek doskonale opisali i bogato zilustrowali na swoich blogach :)

    Na tamtejszym Rynku po krótkim oczekiwaniu zjawił się hose, który zaprowadził mnie do celu, czyli do Łośnia.
    Z Józkiem nie widziałem się okrągły rok - mocno i radośnie się przywitaliśmy :)

    Ekipa BS na rynku w Oświęcimiu © JPbike


    Po pożegnaniu z Elą i Piotrkiem we dwójkę ruszyliśmy, po drodze przekraczając Wisłę, robiąc postój w Jaworznie, pokonując parę niezłych podjazdów i w końcu bezproblemowo dobiliśmy pod dom Kosmy, u której były kiełbaski z grilla, piwko i pogaduszki :)
    Oprócz tego obejrzałem postęp prac remontowych - duży podziw !

    Przewyższenie - 390 m





  • dystans : 44.62 km
  • teren : 6.00 km
  • czas : 02:41 h
  • v średnia : 16.63 km/h
  • v max : 57.17 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Wołek, Beskidek i Kozubnik

    Piątek, 20 sierpnia 2010 • dodano: 23.08.2010 | Komentarze 3


    Tegoż piątkowego dzionka planowałem wyjazd powrotny ze wspaniałego pobytu u Eli i Piotrka. No i zamierzałem zjawić się na osławionej Bytomskiej Masie Krytycznej, niestety musiałem zrezygnować, trudno, może innym razem :)
    Więc postanowiłem zostać w Kobiernicach jeszcze jeden dzionek. Kajman miał sprawy służbowe, a Ela była w pracy, dość szybko wróciła i zaproponowała mi przed obiadem zdobycie terenem ruin Zamku w Wołku. Zanim wlazłem w kolarskie widzianko, umyłem Treka i doprowadziłem do skuteczności hamulce w Kellysku Eli.
    Wspomniane ruiny leżą stosunkowo bliziutko od ich domu, tyle że trzeba wspiąć się do góry przez leśny i jak się okazało dość wymagający teren – bez zastanawiania wsiadłem na bika, a Ela z psem i aparatem foto wybrała się na spacer.
    Już na początku zaskoczyła mnie ilość przeróżnych tamtejszych ścieżek, trudnej nawierzchni, sporo błądziłem, zjeżdżałem, wjeżdżałem, jak i czasem wprowadzałem, w końcu dotarłem do ruin.

    Na leśnym zjeżdziku © JPbike

    Wołek zdobyty w towarzystwie Gero :) © JPbike

    Ruiny Zamku na Wołku © JPbike

    Ruiny Zamku na Wołku © JPbike

    Po zwiedzeniu wszystkiego dookoła Ela z psem poszli z powrotem w dół, by uszykować obiad, a ja wybrałem się poszaleć w okolicznym terenie – raz zgubiłem ścieżkę i w efekcie zjeżdżałem w dół po mocno stromym, iście golonkowym zjeździe, emocje były :)

    A po przerwie obiadowej ruszyliśmy w dwuosobowym składzie : niradhara i JPbike do Wielkiej Puszczy, wraz z wjazdem na Przełęcz Targanicką (Beskidek), oraz wypad do Kozubnika.
    Ela zasuwa do Wielkiej Puszczy © JPbike

    Podczas wjeżdżania do góry nie zabrakło dla mnie przejażdżki przez strumień, jak i spotkania z pędzącym w dół Adamem i jego kumplem z „pszczółkowego” teamu :)
    Spotkanie maratończyków :) © JPbike

    Podjazd na Beskidek ... © JPbike

    Widokowa końcówka podjazdu :) © JPbike

    Po bezproblemowym dla mnie wjechaniu na przełęcz, podziwianiu popołudniowych widoków, wspólnej fotce to już jazda spowrotem w dół do Porąbki i kolejny podjazd, tym razem do Kozubnika, gdzie znajduje się podupadający w ruinę ośrodek wypoczynkowy …
    Ela w drodze do Kozubnika, w tle Żar © JPbike

    Ośrodek wypoczynkowy w Kozubniku, stan na sierpień 2010 © JPbike

    Ośrodek wypoczynkowy w Kozubniku, stan na sierpień 2010 © JPbike

    Ośrodek upodobali sobie Paintballowcy © JPbike

    Później zjazd, zrobiło się chłodno, po drodze zahaczyliśmy jeszcze o zaporę w Porąbce i myk do domu.

    Kolejny wypad połączony z poznawaniem nowych miejsc w Beskidzie Małym udany – dzięki Elu :)

    Przewyższenie – 610 m



  • dystans : 65.39 km
  • czas : 03:43 h
  • v średnia : 17.59 km/h
  • v max : 51.40 km/h
  • rower : TREK 8500
  • U stóp słowackich Tatr

    Czwartek, 19 sierpnia 2010 • dodano: 20.08.2010 | Komentarze 6


    Cóż to był za super hiper mega ultra giga arcywidokowy wypad !
    To był kulminacyjny punkt mojego urlopu u niezwykle wspaniałej rowerowej pary – Eli i Piotrka :)

    Wyruszyliśmy rankiem pakownym autem wraz z rowerami do Słowacji, po drodze niemal bez przerwy zza okien auta i podczas postoju na 1090 metrowej przełęczy podziwialiśmy całą masę zapierających dech w piersiach widoków … :)
    Po dotarciu do Liptovsky Hradok (ok. 640 m) i przesiadce na rowery ruszyliśmy pokonać ponad 30 km dość łagodny, w całości asfaltowy podjazd biegnący na 1280 metrową wysokość, który końcówkę ma tuż u stóp graniczących z naszym krajem szczytami, pośrodku Tatrami Zachodnimi, a Wysokimi :)

    Zamek w Liptovsky Hradok, stąd zaczynamy jazdę do gory © JPbike

    Jazda ... © JPbike

    Nad szczytami wisiały ciężkie chmury ... © JPbike

    Momentami można było dostrzec skaliste szczyty © JPbike

    Chwila postoju © JPbike

    Po dokręceniu do mini miejscowości Podbanske zrobiliśmy postój przy tamtejszej mini restauracji, posilając się nieznanym mi do tej pory, ale bardzo smacznym daniem i browarkiem :)
    Przy okazji spotkaliśmy bikera z … Poznania :) Daliśmy Mu namiary na BS :)
    Od tej chwili jazda wśród wysokogórskich widoczków to sama przyjemność :) © JPbike

    Trek i tatrzańskie krajobrazy © JPbike

    Pięknie ... :) © JPbike

    Ela wśród Tatr :) © JPbike

    Nie napiszę jakie niesamowite wrażenia są, jadąc tamtedy :) © JPbike

    Pora na wspólny toast w odpowiedniej scenerii :) © JPbike

    Dobijamy do celu ... © JPbike

    Na 1280 m, Jak widać - dalej to zakaz jazdy ... szkoda :) © JPbike

    Po osiągnięciu celu, gdzie skończyła się asfaltowa ścieżka troszkę popadało i po podziwianiu wszystkich szczytów dookoła (m in. Świnicę, 2301 m) w padającym deszczu ruszyliśmy w drogę powrotną – ponad 30 km w dół, zrobiło się zimno, więc …
    Tu przeczekaliśmy deszcz © JPbike

    Takie robactwo oblepiało nasz sprzęt na sporej wysokości © JPbike

    Deszcz na szczęście przestał padać po krótkim czasie i jazda w dół :)
    Wracamy po mokrym © JPbike

    Zza chmur zaczęło się wyłaniać popołudniowe słońce odsłaniając najwyższe tatrzańskie szczyty – widoki rewelacja, szczęściarze z Nas :)
    Piękny widok na słowacki, monstrualny Krivan, 2494 m © JPbike

    Ela foci mnie, a ja Ją :) © JPbike

    A taki SUPER widok mieliśmy w drodze powrotnej :) © JPbike

    Podsumowując trasę – WSPANIAŁA !
    Do zaparkowanego auta dotarliśmy naładowani pięknymi, wysokogórskimi widokami pod wieczór i jazda do Kobiernic.

    Przewyższenie – ok. 700 m (Kajman poda dokładne)



  • dystans : 53.02 km
  • teren : 7.00 km
  • czas : 02:54 h
  • v średnia : 18.28 km/h
  • v max : 65.82 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Hrobacza i Żar zdobyte !

    Środa, 18 sierpnia 2010 • dodano: 18.08.2010 | Komentarze 7


    Kolejny wspaniały dzień urlopu w Beskidzie Małym :)
    Tegoż dzionka rankiem wyruszyłem wraz z Kubą.
    Tym razem plany były ambitne, bo mocno podjazdowe !

    Jako pierwszy podjazd do pokonania wzięliśmy Hrobaczą Łąkę (828 m)
    Tutaj zaczynamy porządny podjazd ... © JPbike

    No, przez jakiś czas wspinaliśmy się blisko siebie, i po chwili cisnąłem do góry i zgubiłem Kubę za plecami :)

    Widoczki zmusiły mnie do trzykrotnego zatrzymania :) © JPbike

    Przyznam że ten czterokilometrowy podjazd jest niezły, w większości ponad 10% do góry, biegnie po dobrym asfalcie, a na końcówce to już gorsza nawierzchnia … dla mnie to żaden problem :)
    Stary, zniszczony asfalt © JPbike

    Terenowa końcówka ... © JPbike

    Na 10 m przed szczytem przeczekałem na mojego kompana z Andrychowa i w taki oto sposób udało się ustrzelić wspólną fotkę :)
    Wspólnie zdobywamy Hrobaczą © JPbike

    Kolejny szczyt zdobyty, jak zwykle radośnie obwieściliśmy :) © JPbike

    Na szczycie trochę wiało, dobrze że miałem ze sobą długą bluzę, trochę odpoczęliśmy i dalej zdecydowaliśmy się na górski teren, czyli mój i mojego Treka żywioł :)
    Zjeżdżamy po masie kamieni © JPbike

    Czerwony szlak, po którym się poruszaliśmy nie zawsze pozwalał na jazdę …
    Trochę wnoszenia nie zabrakło © JPbike

    Ciągle na 800 metrowej wysokości ... © JPbike

    Po jakimś czasie skręciliśmy na niebieski w dół, również kamienisty, nie taki straszny, by po zjechaniu na Przełęcz Przegibek (663 m) zarządzić postój.
    Postój na colę na Przełęczy Przegibek © JPbike

    Dalej nastąpiła asfaltowa zjazdówka z serpentynami aż na most w Międzybrodziu Żywieckim, skąd podziwialiśmy następny cel – Góra Żar (761 m)
    Tam do góry się wybieramy :) © JPbike

    Po postoju przy sklepie, ponownie przez jakiś czas podjeżdżaliśmy razem, i dalej pomknąłem do góry, podjazd okazał się łagodniejszy od tego na Hrobaczą, ale … dłuższy. W zupełności do pokonania całości ponad 7 km podjazdu wystarczyła środkowa zębatka korby.
    Dzielny Kuba na podjeździe :) © JPbike

    Widokowa końcówka podjazdu © JPbike

    Na szczycie czekał na nas Piotrek, który przyjechał na górę wprost z domu.
    Gdy wjechałem z Kubą na Żar - miałem na liczniku 33 km i ponad 1 km w pionie :)
    No i ujrzałem w końcu znany mi jedynie z fotek wielki zbiornik wodny od miejscowej elektrowni szczytowo-pompowej.
    A najbardziej mnie zauroczyła cała masa tamtejszych arcywidoków na Beskidy :)

    Fragment zbiornika wodnego na górze Żar © JPbike

    Trzech Bikestatowiczy na Żarze :) © JPbike

    Beskidzki arcywidoczek :) © JPbike

    Poza podziwianiem widoczków zacięcie obserwowaliśmy zmagania szybowcowe …
    Za chwilę szybowiec zacznie swobodny lot © JPbike

    I leci ! Fajnie widzieć ze szczytu coś takiego :) © JPbike

    Widoczek, gdzieś tam na dole Ela z Piotrkiem mieszkają :) © JPbike

    Pora wracać ... © JPbike

    Po fajnym i długim zjeździe, z serpentynami oczywiście, po drodze poznałem słynne miejsce zaburzenia grawitacji, dalej kręciliśmy wzdłuż Soły kierunku do domu. Z Kubą pożegnaliśmy się przed Porąbką – jeszcze raz wielkie dzięki za wspaniałą wspólną i górska trasę !
    Potem myk z Kajmanem do Kobiernic na obiad, a po południu czeka mnie kolejna wycieczka, tym razem z Elą :)

    Puls - max 168, średni 126
    Przewyższenie - 1155 m



  • dystans : 44.88 km
  • czas : 02:23 h
  • v średnia : 18.83 km/h
  • v max : 41.79 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Wiejska przejażdżka z Elą :)

    Środa, 18 sierpnia 2010 • dodano: 20.08.2010 | Komentarze 3


    Po mocno podjazdowo-zjazdowym wypadzie, po obiedzie Ela zaproponowała wspólną przejażdżkę po Ziemi Oświęcimskiej.
    Czy, zanim ruszyliśmy na wiejską i przyjemną trasę byłem zmęczony po pokonaniu ponad kilometra w pionie ? Ależ skąd :)

    Niradhara mknie wśród pól ... © JPbike

    Z racji tego że od dawna, nawet bardzo dawna, jeszcze z czasów swojej epoki przedrowerowej jestem miłośnikiem drewnianej architektury, nie mogło zabraknąć na trasie ciekawych budynków zbudowanych z tejże budulca :)

    Drewniana chata z 1787 roku ... © JPbike

    Kościółek w Starej Wsi © JPbike

    Na Rynku w Wilamowicach pora na wspólną fotkę :)
    Nie ma to jak miec rowerowych przyjaciół :) © JPbike

    Kręcąc wśród wiosek, pól, stawów zatrzymaliśmy się przy Sole - wysłuchałem od Eli skutki niedawnej powodzi ...
    Soła jest piękna, ale potrafi być i grożna ... © JPbike

    Ela wśród pól i małego lasku :) © JPbike

    I ja, jadący podczas zachodu słońca wśród stawów © JPbike

    Moja przewodniczka na przyjemnej szosie :) © JPbike

    Przy klasztorze franciszkanów w Kętach © JPbike

    Oprócz powyższego i okazałego klasztoru zatrzymaliśmy się przy parku lipowym, na którym lipy dopiero zaczęły rosnąć i mam zamiar za 10 lat tutaj wrócić i sprawdzić :)

    Wiejska przejażdżka po Ziemi Oświęcimskiej była bardzo sypmatyczna - dzięki Ela :)

    Przewyższenie - 168 m



  • dystans : 65.36 km
  • teren : 1.00 km
  • czas : 03:46 h
  • v średnia : 17.35 km/h
  • v max : 69.66 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Kocierz zdobyty !

    Wtorek, 17 sierpnia 2010 • dodano: 18.08.2010 | Komentarze 7


    Na mój drugi dzień pobytu w Kobiernicach u Eli i Piotrka postanowiliśmy wyruszyć w góry. Cel wycieczki - Przełęcz Kocierska (718 m).
    Zanim wyruszyliśmy - miałem przyjemność poznać Kubę, na BS znany jako k4r3l z Andrychowa i tak w czwórkę ruszyliśmy.
    Od jakiegoś czasu Kajman coś mi opowiadał o super stromym podjeździe - znając siebie wiedziałem że muszę koniecznie osobiście sprawdzić ten podjazd :)

    Pogodę mieliśmy o niebo lepszą od wczorajszej - przejrzyste niebo i jak najbardziej sprzyjająca temperatura. Początkowo jechaliśmy podobnie jak wczoraj – wzdłuż malowniczych jezior :)
    Góry nad Jeziorem Międzybrodzkim © JPbike

    Po lewej widać pierwotne koryto Soły © JPbike

    Krótki postój na moście © JPbike

    Ela i Piotrek podjeżdżają do Tresnej © JPbike

    Widoczek na Jezioro Żywieckie © JPbike

    Podziwianie gór Beskidu Śląskiego © JPbike

    Następnie przez Łękawicę skierowaliśmy się na drogę wijącą do góry wzdłuż potoku.
    Potok Kocierzanka © JPbike

    Przyjemnie, wsród gór i w towarzystwie się jedzie :) © JPbike

    I tak dokręciliśmy do Kocierza Rychwałdzkiego, gdzie nastąpił postój, spojrzałem na podjazd – rzeczywiście bardzo stromy i co ? Ja z Kubą pomknęliśmy się zmierzyć z nim, a Ela i Piotrek ruszyli na łagodniejszą wspinaczkę :)
    Początek bardzo stromego podjazdu © JPbike

    Sam dwukilometrowy podjazd ma nachylanie pewnie ponad 20%, czasem sięga aż 30 !
    I jak mi poszło ? – pokonałem go, ani razu nie użyłem młynka :) Raz zmuszeni byliśmy się zatrzymać w połowie by auto przepuścić. A na końcówce ogarnęła nas ogromna satysfakcja z podjechania :)
    Stromy podjazd ZDOBYTY ! :) © JPbike

    Dalej już tylko dokręciliśmy na cel, czyli Przełęcz Kocierską, znajdował się tam kompleks, który pozwiedzałem trochę – pierwszy raz widziałem basen z plażą na sporej wysokości :)
    Basen i plaża na wysokości ponad 700 m ! © JPbike

    Czekając na szczycie na Elę i Piotrka, Kuba musiał wracać, udał się na podobno ciekawy zjazd zielonym szlakiem :) Dzięki Kuba za wspólną jazdę ! :)
    W końcu, po jakichś 30 minutach wjechali na przełęcz, udaliśmy się na tamtejszy taras podziwiać rozległe widoki i jazda w dół z serpentynami, na tym zjeździe biegnącym po równiutkim asfalcie osiągnąłem max 69 km/h :)
    Widoczek ze zjazdu © JPbike

    Po zjechaniu czas na kolejną atrakcję – Łupki Wierzchowskie, coś takiego, zanim wypatrzyłem na blogu niradhary i Kajmana bardzo chciałem zobaczyć.
    Po dojechaniu na miejsce odważyłem się nawet zjechać po łupkach dwa metry w dół o nachyleniu 45 stopni :) Przesadziłem na dole, zaliczając koziołka wraz z rowerem :)
    Kaskada Rzyczanki © JPbike

    Kaskada Rzyczanki © JPbike

    Dalej to już jazda powrotna do Kobiernic, wszędzie wokół zaczęło się chmurzyć, momentem drobno popadało.
    Spore chmurzyska sie pojawily w drodze powrotnej © JPbike

    W końcu udało się dotrzeć bez zmoknięcia i czas na zimne PIWO :)
    Kolejna bardzo udana wycieczka – dzięki wszystkim moim towarzyszom :)

    V max – 69.66 km/h – mój rekord w Beskidzie Małym :)
    Puls – max 163, średni 95 … nieźle :D
    Przewyższenie – 733 m



  • dystans : 32.67 km
  • czas : 01:41 h
  • v średnia : 19.41 km/h
  • v max : 55.73 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Kaskadą Soły z Elą i Kajmanem

    Poniedziałek, 16 sierpnia 2010 • dodano: 17.08.2010 | Komentarze 4


    Wreszcie nastała długo oczekiwana chwila, by odwiedzić Elę i Piotrka i ich najbliższe okolice.
    Trochę niewyspani, bo spać poszliśmy po 2 w nocy, wyruszyliśmy na trasę przed południem wokół tamtejszych malowniczych jezior tworzących kaskadę Soły.

    Wycieczka zaczęła się od najniższego zbiornika - Jeziora Czanieckiego. Piotrek mi tłumaczył jak działają te zapory, w sumie do tej pory nie pamiętam czy w ogóle widziałem na własne oczy kilka zapór w tak bliskiej odległości :)
    Jezioro Czanieckie i widok na Porabkę © JPbike

    Przyjemnie wsród gór i jezior © JPbike

    Zapora w Porąbce © JPbike

    Ta powyższa zapora zrobiła na mnie duże wrażenie - zacięcie fociłem tam wszystko wokół :)
    Widok z zapory w dół ... © JPbike

    Gdy pierwszy raz w życiu ujrzałem tamte widoki - od razu mi przyszło podobieństwo z fiordami :)
    Polskie fiordy ? © JPbike

    Ekipa BS na zaporze w Porąbce © JPbike

    Kolejny cel - Jezioro Międzybrodzkie, gdzie zrobiliśmy postój na fotki i widoczki
    Rowery wodne nad Jeziorem Międzybrodzkim © JPbike

    Na podjeździe do Tresnej © JPbike

    Następny postój - nad Jeziorem Żywieckim, w Tresnej, czyli największym w okolicy. W sumie te wszystkie malownicze jeziora z górami wyrastającymi wprost z brzegów bardzo mi się spodobały :)
    Postój w Tresnej © JPbike

    ....... :) © JPbike

    Widok z Zapory w Tresnej, w oddali góra Żar © JPbike

    Góra Żar widziana z drogi powrotnej © JPbike

    Wracamy do domu, piwko czeka :) © JPbike

    Gdy wracaliśmy, na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury, było parno, nadchodziła burza. Zdążyliśmy wrócić przed ulewą, otworzyliśmy zimne piwo w plenerze, ledwo wzięliśmy łyka i lunęło, po jakimś czasie spadł grad !
    Wycieczka wokół wód i zapór udana :)

    Przewyższenie - 197 m