top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 176632.47 km
- w tym teren: 64163.10 km
- teren procentowo: 36.33 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 322d 16h 44m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:30722.04 km (w terenie 9003.42 km; 29.31%)
Czas w ruchu:1503:43
Średnia prędkość:20.43 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:102759 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (82 %)
Suma kalorii:1575 kcal
Liczba aktywności:384
Średnio na aktywność:80.01 km i 3h 54m
Więcej statystyk
  • dystans : 212.50 km
  • teren : 15.00 km
  • czas : 10:35 h
  • v średnia : 20.08 km/h
  • v max : 65.82 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Kralova Hola (1946 m) zdobyta !

    Środa, 26 września 2012 • dodano: 27.09.2012 | Komentarze 15


    Wrześniowy urlop w górach – dzień kulminacyjny :)

    W końcu mam na koncie dwusetkę z porządnymi górkami i prawie 4 km w pionie !

    Jakiś czas temu przeglądając blogi natrafiłem właśnie na kolejną górę, na którą można wjechać rowerem bez ograniczeń i leżącą w środkowej części Słowacji, w Tatrach Niżnych - Kralovą Holę (Królewska Hala), która mierzy imponujące 1946 m.n.p.m.
    Wiadomo jak to ze mną bywa - prędzej czy później nadejdzie dzień by ją zdobyć :)
    Plan był taki – wystartować spod granicy w Łysej Polanie, zdobyć szczyt i wrócić tą samą trasą.

    Dzień zaczął się pobudką o 6 rano ... © JPbike

    Dojazd autem z Istebnej do Łysej Polany (ponad 160 km) zajął nam około 3 godzin.

    Parking (20 zł !) przed szlakiem na Morskie Oko wypełnił się do ostatniego miejsca © JPbike

    Na trasę ruszyliśmy o 10:30. Żadnej mapy nie miałem, tylko wydrukowane fragmenty.
    Od razu po wjechaniu do Słowacji zaskoczył nas spokój, dobry asfalcik, wspaniała przestrzeń, wokół same góry i znikoma ilość turystów, a u nas tłok i pełna komercja w rejonie Tatr.

    Widać ... sama przyjemnosć :) © JPbike

    Na wysokości około 1000 m. Nie ma to jak jazda wśród gór :) © JPbike

    Słowackie Tatry również są piękne ! © JPbike

    Ten szczyt to Łomnica (2634 m) :) © JPbike

    Spory kawał drogi jechaliśmy trasą Tatry Tour. Kiedyś się skuszę ... :) © JPbike

    Długi i prosty zjazd do Popradu. Wiało strasznie z boku ... © JPbike

    Pozazdrościć takiego widoku mieszkańcom Popradu :) © JPbike

    Jazda wśród kolejnych górek i przełęczy ... © JPbike

    Jedna z wielu przerw na uzupełnienie energii © JPbike

    To już pełen górski konkret ! © JPbike

    Jak to w górach bywa - pogoda często się zmienia © JPbike

    Ciekawy wiadukt kolejowy © JPbike

    Na południowym krańcu trasy pierwsze spojrzenie na cel. Szczyt niestety spowity w chmurach © JPbike

    Miasteczko Sumiac - właśnie od tędy zaczyna się właściwy atak na szczyt © JPbike

    No ... :) © JPbike

    Początkowo jakieś 5 km jedzie się po dobrym szuterku do góry © JPbike

    Na wysokości ok 1300 m. Powoli zbliżamy się do chmur :) © JPbike

    Na 1450 m zaczyna się stary asfalt z barierkami by nie spaść w dół © JPbike

    Nie dziwcie się że na CAŁEJ trasie ani razu nie odwiedziliśmy słowackiego sklepu :) © JPbike

    Tutaj wysokość Śnieżki została pokonana :) © JPbike

    Końcówka podjazdu na wysokości 1800 m. Szczyt z budynkiem spowity chmurami © JPbike

    To już przedostatnia serpentyna. Zaczyna strasznie wiać ... © JPbike

    Upragniony cel osiągnięty ! :) © JPbike

    Na szczycie huragan taki że omal nas nie zdmuchnęło ! © JPbike

    Jak mocno hulał wind ? Właśnie TAK ! © JPbike




    Rekord wysokości pobity ! Wyżej to już tylko w ALPY :) © JPbike

    Tylko tutaj można było wytrzymać huragan i odpocząć. Temperatura na górze spadła do 8 stopni © JPbike

    Na szczyt udało się wjechać na krótko przed 18-tą, mając 107 km i ok 2500 m w pionie.
    Najcięższy jest oczywiście ostatni podjazd - 12 km i ok 1200 m przewyższenia.

    Na szczycie znajduje się budynek przekażnikowy TV z wieżą © JPbike

    Wracamy w dół. Jeszcze jedno spojrzenie na szczyt i długi downhill :) © JPbike

    Czegoś takiego jeszcze nie widziałem :) © JPbike

    Po zjechaniu temperatura skoczyła do 17 stopni, ściemniło się, zakładamy lampki i myk w drogę powrotną © JPbike

    Podczas drogi powrotnej jazda przebiegła w świetle księżyca i fantastycznych zarysów gór, szczególnie jak się przejeżdżało w rejonie Tatr.
    Na trasie jedyną awarią było złapanie laczka u mnie w banalnym miejscu - na rondzie w Popradzie :)
    W końcu, strasznie zmęczeni, ale szczęśliwi doturlaliśmy do zaparkowanego auta na krótko przed północą i czekała nas jeszcze prawie 3 godzinna jazda autem do noclegowni, do której dojechaliśmy o 3 w nocy, a spać żeśmy poszli o 4.
    W sumie 21 godzin w podróży !

    Cała jazda przez 10 przełęczy (chyba, bo nie liczyłem przez te widoczki :)) to było istne hardcore ! Ale warto było !

    Podczas jazdy i po zrealizowaniu hardcorowej wycieczki wielokrotnie się zastanawialiśmy, czy my jeszcze jesteśmy normalni i czy nie przyda nam się leczenie :D

    Fotorelacja Jarka - KLIK.

    Łysa Polana (PL-SK) - Tatranska Javorina - Zdlar - Tatranska Kotlina - Tatranska Lomnica - Stary Smokovec - Poprad - Hranovnica - Vernar - Telgart - Sumiac - Kralova Hola - ... powrót tą samą trasą

    Przewyższenie – 3932 m !



  • dystans : 28.37 km
  • teren : 3.00 km
  • czas : 01:41 h
  • v średnia : 16.85 km/h
  • v max : 71.58 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Trójstyk

    Wtorek, 25 września 2012 • dodano: 25.09.2012 | Komentarze 2


    Wrześniowy urlop w Beskidach (3)

    Po wczorajszym dużym tripie pora na luźną jazdę.
    Po zjechaniu do Istebnej (ale zjaaazd !) zaplanowaliśmy ćwiczenia na słynnych istebniańskich korzonkach tuż przed metą. Jarek w tym celu nawet założył drugie koła z NN-ami, a ja pozostałem przy RR-ach. Ale okazało się że rano lało i ryzyko zaliczania konkretnych gleb po mokrych korzeniach znacznie wzrosło. Mimo tego spróbowaliśmy zaryzykować i ostatecznie zrezygnowaliśmy.
    Ciekawie jak pójdzie w sobotę na maratonie, bo tamta super korzenna ścianka wciąż nie daje mi spokoju i do tego zawsze są tłumy kibiców :)
    Poza tym, miejscowi bikerzy ostatnio utworzyli tam 4 km pętlę XC (150 m w pionie) i po przejechaniu zaledwie 500 m żeśmy zrezygnowali z racji błota i śliskich kładek drewnianych, zresztą na jednej Drogbas wymiękł i glebę zaliczył.
    Dalsza jazda to „lajtowe” kręcenie beskidzkimi asfaltami do Trójstyku, gdzie znajduje się styk trzech granic (PL,CZ,SK), trochę czasu tam zleciało (m.in. na piwko) i po tym jazda powrotna przez okoliczne beskidzkie wioski.
    O tym że tamtejsze stromizny są super wymagające i często sięgają 25% nachylenia świadczy fakt że na 2 km przed noclegownią (740m) Jarka kompletnie odcięło i konieczny był odpoczynek.

    Zagęszczenie takich znaków jest spore jak dla Wielkopolanina :) © JPbike

    Przy trójstyku. Klimatyczna miejscówka © JPbike

    Drogbas to ma spore powodzenie wśród zwierzaków :) © JPbike

    W górskich wioskach takich niezwykłych pojazdów jest sporo © JPbike

    Na koniec masakra podjazdowa - 4 km i 200 m w pionie, za to widoczki ... :) © JPbike

    Przewyższenie – 720 m



  • dystans : 126.76 km
  • teren : 5.00 km
  • czas : 06:05 h
  • v średnia : 20.84 km/h
  • v max : 65.82 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Do Żywca i nie tylko

    Poniedziałek, 24 września 2012 • dodano: 24.09.2012 | Komentarze 10


    Wrześniowy urlop w Beskidach (2)

    Tegoż ciepłego dnia miało być jakoś lajtowo, a wyszło coś konkretnego :)
    Trasa głównie asfaltowa. Jako cel obraliśmy Żywiec.

    Olecki Górne – Istebna – Koniaków – Ochodzita (894m) – Kasperki – Milówka – Węgierska Górka – Żywiec – Zarzecze – Tresna – Międzybrodzie Żywieckie – Międzybrodzie Bialskie – Przełęcz Przegibek (663m) – Bielsko Biała – Meszna – Buczkowice – Szczyrk – Przełęcz Salmopolska (934m) – Wisła Malinka – Wisła Czarne – zapora nad Czerniańskim – Przełęcz Szarcula (759m) – Przełęcz Kubalonka (761m) – Olecki Górne

    Atak na sławną Ochodzitą © JPbike

    Zaczyna się dłuuugi zjazd :) © JPbike

    Drogbas - miłośnik przeróżnych zwierzaków :) © JPbike

    W końcu pękła mi szprycha XT ... :( © JPbike

    Ładny mostek w Węgierskiej Górce nad Sołą © JPbike

    W Żywcu. Dajcie mi chociaż jedną skrzynkę ... :) © JPbike

    W mieście ze znanym browarem m.in. Jarek zakupił pojemny plecak rowerowy, a mi w sklepie Jarka Miodońskiego profesjonalnie dorobili pękniętą szprychę i to za 15 zł. Poza tym zjedliśmy obiad popijany ... Żywcem :)

    Tego miejsca z Żarem nie trzeba przedstawiać :) © JPbike

    Na zaporze w Tresnej © JPbike

    Przerwa na Przełęczy Przegibek (663m) © JPbike

    Przed Szczyrkiem zaczyna się ściemniać i pora na założenie lampek © JPbike

    Skrzyczne z Księżycem :) © JPbike

    Cieżki ten podjazd na Salmopol. Może wódki regionalnej ? :) © JPbike

    Padnięci bikerzy, a do pokonania jeszcze jeden podjazd ... © JPbike

    Z ilością km i przewyższenia tradycyjnie przesadziliśmy :)
    Ostatnie 20 km (w tym dwa porządne podjazdy) po ciemku pokonaliśmy.

    Przewyższenie – 2010 m !



  • dystans : 75.37 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 05:26 h
  • v średnia : 13.87 km/h
  • v max : 67.74 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Poznawanie oblicza Beskidów :)

    Niedziela, 23 września 2012 • dodano: 23.09.2012 | Komentarze 9


    Wrześniowy urlop w Beskidach (1)

    W końcu się udało wyskoczyć wraz z Jarkiem na cały tydzień w Beskid Śląski, a konkretnie do Istebnej.
    Jak dotąd nigdy tam nie byłem turystycznie poza startami w Beskidy MTB Trophy i na maratonie w Istebnej (oba w 2010 r.), więc czas nadrobić zaległości w poznawaniu tamtejszych górskich rejonów.

    Trasa, jaką pokonaliśmy pierwszego pełnego dnia - pełen górski konkret !

    Olecki Górne (noclegownia, 740m) – Przełęcz Kubalonka (761m)– Przełęcz Szarcula (759m) – Wisła Czarne – czarnym wzdłuż Czarnej Wisełki – Przysłop (970m) – czerwonym na Baranią Górę (1220m) – Malinowska Skała (1152m) – zielonym na Skrzyczne (1257m) – hardcorowy zjazd czerwonym do Buczkowic – Szczyrk – żółtym na Przełęcz Karkoszczonka (729m) – czerwonym przez Kotarz (985m) – Przełęcz Salmopolska (934m) – zjazd asfalcikiem do Wisły Malinki – Wisła Czarne – zapora nad Czerniańskim – konkret podjazd na Przełęcz Szarcula – Przełęcz Kubalonka – Olecki Górne

    Wizyta przy Zamku Prezydenta RP © JPbike

    Jazda czarnym szlakiem wzdłuż Czarnej Wisełki © JPbike

    Na wysokości 1000 m. Ciężko po takich beskidzkich kamieniach jechać ... © JPbike

    To juz wysoko. Przejazd przez poprzeczne belki © JPbike

    Szczyt Baraniej Góry zdobyty ! © JPbike

    Widoczek z wieży © JPbike

    Drogbas zjeżdża wśród beskidzkiego krajobrazu © JPbike

    Mój tyłek w akcji na kamiennych wertepach :) © JPbike

    Beskidzki krajobraz. Po prawej Skrzyczne - nasz cel © JPbike

    Na Malinowskiej Skale. Spotkanie użytkowników Treka :) © JPbike

    Widokowy beskidzki szuterek © JPbike

    Skrzyczne zdobyte ! © JPbike

    Panoramka ze szczytu © JPbike

    Jak dobrze znów być z rowerem w górach :) © JPbike

    Hardcorowy zjazd. Technika jazdy górą ! © JPbike

    Sto procent MTB ! © JPbike

    Nowy stok narciarski. Tędy nasz szlak biegnie :) © JPbike

    Beskidy są wymagające i laczek złapany :) © JPbike

    Fragment super singla zjazdowego na czerwonym © JPbike

    Skocznie w Szczyrku Skalite © JPbike

    Okolice Przełęczy Karkoszczonka. Stromizna pokaźna ... © JPbike

    Na Kotarzu (985 m) © JPbike

    Skocznia Malinka im. Adama Małysza © JPbike

    Zaopatrzenie % na wieczorną ucztę ;) © JPbike

    Zapora nad Jeziorem Czerniańskim © JPbike

    Przewyższenie - 2250 m !



  • dystans : 82.60 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 03:31 h
  • v średnia : 23.49 km/h
  • v max : 45.64 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Rozjazd teamowy i ognisko

    Niedziela, 16 września 2012 • dodano: 16.09.2012 | Komentarze 8


    Zagadaliśmy się teamowo na wspólny rozjazd pomichałkowy i po tym ognisko z pieczeniem kiełbasek u Drogbasa.
    Na miejscu zbiórki, popołudniu przy nadmaltańskim źródełku zjawiło się pięciu bikerów chętnych na kręcenie - Jacgol, JPbike, klosiu, Maks i Marc.
    Jechaliśmy po nadmaltańskich duktach, przeprawa pod Warszawską (w końcu schody remontują), jazda ścieżką wzdłuż Jeziora Swarzędzkiego, Gruszczyn, Mechowo i żółtym na Dziewiczą.

    Emocje zjazdowe na killerze :) © JPbike

    Kolejne kilometry to jazda zielonkowymi duktami, między innymi przez ścieżkę zdrowia wśród zbiorników wodnych (kiedyś próbowałem tam naśladować Batmana :)), dalej do Trzaskowa i stamtąd asfalcikiem (chłopaki robili sprinty) w stronę nadwarciańskiego mostu.

    Jazda nadwarciańskim. Widać że tempo nie było rozjazdowe ;) © JPbike

    Gdzieś na końcówce szlaku nadwarciańskiego dwóch Jacków odłączyło od reszty i tak we dwóch kręciliśmy trasą sucholeskiego maratonu (bez wodociągów), po drodze Jacgol stwierdził że tam nigdy nie był :)
    W Suchym Lesie pitstop przy sklepie i zakupy kiełbasek, bułeczek, piwka, oraz musiałem spożyć prawie całego Powerade bo tempo takie że jazdę trudno nazwać rozjazdem ;)
    W końcu, krótko po 18 dojechaliśmy do chaty Drogbasa, a tam wszystko perfekcyjnie uszykowane !

    U Drogbasa załapaliśmy się na zachód słońca z kolejowymi akcentami © JPbike

    Po jakimś czasie zjawiali się kolejni - klosiu, Marc, josip, Maks.

    Teamową imprezę czas zacząć ! © JPbike

    Kiełbaski, piwko i takie tam poszły w ruch :) © JPbike

    Po zmierzchu ekipa powiększyła się o JoanneZygmunte wraz z z3wazą.
    W końcu zjawił się dawno nie widziany mlodzik z dziewczyną.
    W sumie zebrało się nas dwunastu ! To miłe :)

    Taki właśnie wspaniały ogniskowy klimat mieliśmy, no i to przyjemne ciepełko :) © JPbike

    Kompletny skład teamowego spotkania u Drogbasa :) © JPbike

    Oczywiście że nie muszę już pisać jak miło zleciał czas przy wspólnym ognisku :)
    Do domu zajechałem w świetle lampek przez Rusałkę na krótko przed północą.

    Dzięki wszystkim za miło spędzony czas i do następnego !

    Przewyższenie - 470 m



  • dystans : 208.69 km
  • teren : 90.00 km
  • czas : 07:53 h
  • v średnia : 26.47 km/h
  • v max : 47.56 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Pierścień Dookoła Poznania vol.4

    Niedziela, 2 września 2012 • dodano: 02.09.2012 | Komentarze 11


    Czwarte starcie z Pierścieniem Poznańskim, trzecie wraz z Drogbasem.
    Start spod domu o 7:30, a wspólna jazda od 8, poczynając od Strzeszynka.
    Kierunek jazdy - zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
    Początkowe kilometry przebiegły w mniej lub bardziej gęstej mgle.
    Pierwszy krótki postoik w Murowanej Goślinie, zdziwiłem się na widok kapiącego potu od twarzy Jarka - tempo faktycznie ostre narzuciliśmy.
    Może uda się pobić nasz dotychczasowy rekord avs Pierścienia (26.66 km/h w moim przypadku).
    Mknąc przez Puszczę Zielonkę mielismy fajne leśno-jesienne wrażenia zapachowe.
    Drugi postój, na batoniki, banany i takie tam bo śniadanie miałem słabe, żeśmy zrobili w budce w Hucisce i wpadłem na pomysł - zadzwonimy do z3wazy i tak zagadaliśmy się na spotkanie nad Jeziorem Dębiniec.
    Pomykając dalej po starych betonowych płytach Jarek przede mną pochwalił się że był lepszy ode mnie w golonkowej Murowanej Goślinie, a ja na to - "czekaj, ja Ci jeszcze pokażę" ;) Po tym sporo śmiechu i ... prędkość wzrosła :)
    Po dojechaniu na umówione miejsce zauroczyła nas czyściutka woda w jeziorze.
    Troszeczkę tam poczekaliśmy na Asię i Marcina z córkami.
    A Ci wspaniali teamowi znajomi zafundowali nam złocisty napój, który chodził po mojej głowie od ponad godziny :)
    Na miejscu trochę wesołej gadki i zostaliśmy zaproszeni do Pobiedzisk na kawę. Oczywiście skorzystaliśmy :)
    W stajni Asi i Marcina stało mnóstwo rumaków, przy okazji ręcznie zważyłem karbonową szosówkę JoannyZygmunty - waga piórkowa robi wrażenie ! No i przejechałem się :)
    Trochę czasu wtedy zleciało, ważne że były to miło spędzone chwile !
    Pora ruszyć dalej, częściowo poza trasą Pierścienia. W Kostrzynie przez słabe oznakowanie tradycyjnie zgubiliśmy szlak, który udało się odnaleźć po nadłożeniu części asfaltowej szosy.
    W Tulcach znów mała zgubka i nawrotka, na szczęście ostatnia.
    Dalsza jazda do Kórnika przebiegła spoko i szybko. W miasteczku, gdzie znajduje się sławny zamek zrobiliśmy zakupy z piwem w roli głównej. Browar został spożyty w wyjątkowym miejscu - w zacumowanej łódce.
    Przez wygodne i przyjemne warunki odpoczynku znowu sporo czasu zleciało :)
    Kolejne napieranie południowym krańcem trasy. Nadal ostro i ze zmianami co 2 km.
    Na odcinku Rogalin - Rogalinek zaskoczył nas rowerzysta na trekkingu i w zwykłym stroju, po wyprzedzeniu usiadł nam na kole i mimo zwiększenia tempa utrzymał się do końca. Skubaniec !
    I tak wymęczeni mocnym deptaniem w korby zarządziliśmy postój przed Mosiną, wtedy miałem na liczniku 140 km i dobrą średnią - 27.98 km/h :)
    W Mosinie zakup izotoników i przypadkowo spotkałem dawno nie widzianą Ankę, trochę pogadaliśmy.
    No, jeszcze przed Mosiną zarówno mi, jak i Drogbasowi zaczęły odzywać się nogi, a konkretnie moc zanikała na podjazdach. Cóż, przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka.
    Podjazd na Osową Górę poszedł słabo. Na szczycie znów przerwa, by spożyć izo.
    Przejazd przez WPN spoko, chociaż z siłowego kręcenia jazda stopniowo zamieniała się w poruszanie siłą woli i można było się pożegnać z pierścieniowym rekordem avs. Dodatkowo sprawę mocno utrudniała nieźle pofałdowana rzeźba terenu. Przy Źródełku Żarnowiec kolejny stop i coraz gorzej wyglądaliśmy ;)
    I w takim słabym stanie jakoś doturlaliśmy do Kiekrza, gdzie zaczynaliśmy Pierścień.
    Wraz z bonusowymi km do Pobiedzisk i błądzeniem na wschodzie - wyszło 177 km.
    W Kiekrzu za kolejne wspólne pokonanie Pierścienia przybiliśmy piątkę i została zakupiona ostatnia porcja browara, który został wchłonięty tradycyjnie w dobrym miejscu, tym razem na pomoście w Strzeszynku.
    A tam fajne barwy zachodu słońca. Była wtedy godzina 19.
    Stamtąd wracałem już sam przy zapadających ciemnościach i już na resztkach mocy w nogach przekroczyłem domowy próg o 20:15.
    Była to dla mnie czwarta dwusetka strzelona w przeciągu miesiąca i 16 w rowerowym życiorysie.
    Nie wiem jakim cudem udało się uzyskać niezłą średnią jak na brak mocy w końcówce i urozmaiconą trasę Pierścienia :)


    Jakieś tam fotki może będą. Swojego aparatu foto nie brałem, dostał wolne :)


    Przewyższenie - 960 m



  • dystans : 208.94 km
  • teren : 7.00 km
  • czas : 09:19 h
  • v średnia : 22.43 km/h
  • v max : 53.24 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Do Lubska z Jurkiem

    Sobota, 25 sierpnia 2012 • dodano: 27.08.2012 | Komentarze 9


    Bardzo chciałem się wybrać rowerem do rowerowych przyjaciół - Asiczki i Piotrka.
    Szczególnie zależało mi na osobistym poznaniu ich wspaniałej córeczki - Kornelii :)

    Wieści o moim wypadzie musiały się rozejść bo dość szybko znalazł się chętny towarzysz, mieszkaniec Buku - Jurek :)

    Po typowo maratonowym śniadaniu wystartowałem spod domu o 6 rano, mając mgliste i bezwietrzne klimaty z bardzo dobrą temperaturą do jazdy, ponad 15 stopni.

    Troszkę mglisty poranek w drodze do Buku © JPbike

    Bikestatowicze Jurek57 i JPbike © JPbike

    Pałac w Wąsowie © JPbike

    Jurek napiera :) © JPbike

    W miarę upływu czasu i kolejnych kilometrów zaczynało się wypogadzać i można było zdjąć rękawki.

    Jeden z wielu zabtykowych parowozów w Wolsztynie © JPbike

    Po przekroczeniu granicy Wielkopolski z Lubuskim Jurkowi stopniowo zaczynały dawać we znaki upływające kilometry i niesprzyjający wiaterek. Od tego momentu postojów zarówno przy sklepach, jak i byle gdzie mieliśmy sporo.
    Postanowiłem swojego towarzysza motywować do dalszej jazdy i się udało :)
    Ciężkich momentów dla Jurka nie brakło, dwa razy zastanawiałem się czy nie ściągnąć wozu technicznego z Lubska :)

    Jedzie bardzo dzielny facet ! © JPbike

    Jurek zapragnął Odrę przekroczyć promem, więc ... © JPbike

    No to mamy fajny rejs :) © JPbike

    Najprawdziwsze podjazdy też się zdarzały © JPbike

    Pałac w Zaborze © JPbike

    Jurek w barwach Szwajcarii szuka grzybów w lubuskim lesie :) © JPbike

    Nie obyło się bez terenu. Trochę tam pobłądziliśmy :) © JPbike

    Jazdy po świeżutkiej obwodnicy nie zabrakło. Tutaj mieliśmy pod górkę i pod wiatr © JPbike

    Jeden w wielu postojów rozciągających :) © JPbike

    W pewnym momencie, jak Jurek kupował w sklepie kolejne litry picia wysłałem smsa do Piotrka:
    "Jurek heroicznie walczy by dojechać do celu"
    Mlynarz na to - "To prawdziwy bohater :D"

    W końcu, kilkanaście km przed Lubskiem z przeciwka nadjechał Młynarz i od razu zafundował nam zimne piwo !
    To chyba Jurka uratowało i widać było jak się cieszył :)

    Radosna chwila ! Piwo poszło jak woda :) © JPbike

    To już ostatnia długa prosta. Dawaj Jurek ! © JPbike


    Do celu dojechaliśmy o 19:35 i tam powitanie z Kornelią i Asiczką :)

    Wujek Jacek - "cześć, jestem wujkiem Jackiem"
    Kornelia - :) (śliczny uśmiech)
    Wujek Jacek - "jak podrośniesz to pojeździmy po górkach"
    Kornelia - :))))))) (szeroki i prześliczny uśmiech)


    Wieczór i część nocy a jakże miło zleciała :)

    Czas na głębokie pokłony dla BOHATERA Jurka :) © JPbike




  • dystans : 100.20 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 04:31 h
  • v średnia : 22.18 km/h
  • v max : 48.52 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Stuprocentowy spontan z Drogbasem

    Sobota, 18 sierpnia 2012 • dodano: 19.08.2012 | Komentarze 14


    Pierwotnie na ten sobotni dzionek planowałem wyjazd na grabkową Szklarską Porębę i jakoś nic z tego nie wyszło, z kolei golonkowy Korbielów po prostu leży za daleko i szkoda kasy, zwłaszcza że moje tegoroczne wyniki na maratonach wg mnie są poniżej oczekiwań. Trudno.
    Więc pospałem sobie do południa i nagle przyszedł sms od Jarka z propozycją wspólnego wyjścia na rower popołudniową porą.
    Ruszyłem o 14:40 i spotkanie nastąpiło w Strzeszynku. Chwila namysłu „gdzie jedziemy” :)
    Padło na Puszczę Zielonkę przez poligon. Na wojskowym terenie kręciliśmy trasą sucholeskiego maratonu, tyle że po dokręceniu na krzyżówkę zamiast na asfalt pognaliśmy prosto, po drodze zastawiając się dlaczego Gogol tędy nie poprowadził trasy. Dość szybko żeśmy dostali odpowiedź – świeżo przesuszony po błocie teren przeznaczony dla czołgów zrobił się super wymagający, wielokrotnie trzeba było się podpierać, pchać, kilka razy wjechałem w super grząskie błotko, po tym oblepieniu opony znacznie poszerzyły szerokość i waga wzrosła :)

    Tędy jechaliśmy. W 100% poligonowe MTB © JPbike

    E tam, takie zapadające błotko dla mnie niestraszne :) © JPbike

    Po takiej przeprawie nieźle się zagotowaliśmy i czas na kilkunastominutowy odpoczynek, jeszcze na poligonie.
    Następnie jazda na nadwarciański szlak, tedy pognaliśmy do Promnic, przez nadwarciański most i dalej już asfaltem do Murowanej Gośliny na sławne wśród maratończyków Osiedle Zielone Wzgórza. Na ryneczku zakup browara i zapadła decyzja że mkniemy na golonkową trasę nadwarciańską, ale i dość szybko skręciliśmy w kierunku znanej z kwietniowego maratonu kładki nad rzeczką, po drodze trzeba było pokonać pokaźne piaszczyste fragmenty.
    Po dojechaniu okazało się że kładki nie ma i od razu w jazda w bród. Ale fajnie ! Spd-y i skarpetki namoczone :)

    Mycie spd-ów naturalną metodą :) © JPbike

    Na tamtejszej polance, gdzie panował przyjemny popołudniowy klimat pora na picie browara, na bosaka – prawie jak na wakacjach, brakowało tylko grilla i namiotu :) Trochę czasu zleciało.
    Dalej to jechaliśmy na azymut w kierunku rzeki Warty i jazda maratonową trasą. A tam lekki szok. Ścieżka wyglądała na mocno zdziczałą, zarośniętą tak, jakby od lat nikt tędy nie jeździł. Poza tym aż do wyjechania z lasu leżała cała masa powalonych gałęzi i pni. Niektóre przeszkody przerastały nasze wyobraźnie …

    Najbardziej hardcorowa przeprawa (wysokość przeszkody - 2 m) :) © JPbike

    Po krótkim namyśle okazało się że trafiliśmy w miejsce, gdzie przeszedł najsilniejszy środek pokaźnej wichury.

    Powyginało biedne drzewa ... © JPbike

    W sumie przejechanie tego nadwarciańskiego odcinka maratonowego o długości kilku km sporo sił z nas wykrzesało, więc słusznie zdecydowaliśmy o rezygnacji z jazdy do Puszczy Zielonki.
    Dodam jeszcze że na skraju lasu postawili tablicę z napisem „Poligon Wojskowy” !
    Jadąc dalej w pewnym momencie poczuliśmy zapach ogniska i zrodził się pomysł na własne ognicho.
    Dalsza jazda przebiegła nadwarciańskim do mostu, przez Biedrusko (przerwa na izotoniki), poligonową szosą, Suchy Las, do sklepu po kiełbachę i piwo, w końcu do chaty Drogbasa, gdzie na niewielkim, skrawku ziemi urządziliśmy ognisko z pieczeniem kiełbasek. Popijane piwkiem smakowały jak nigdy :)

    Po terenowym kręceniu czas na coś takiego :) © JPbike

    Zapadł zmrok, ognisko dalej się paliło, przy tym udało się dokładnie wysuszyć spd-y i skarpetki.
    Do domu dojechałem po 22:30. By dokręcić do setki zrobiłem małe kółeczko po osiedlowych uliczkach :)

    Generalnie to było doskonale spędzone popołudnie na rowerze i wieczór. Więcej takich !

    Czy ktoś jest chętny na popołudniowo nocną stówkę, a po tym ognisko z kiełbaskami i piwem u Drogbasa ?
    Jakby tego było mało to … można nawet namiot rozbić i „regenerować” się do białego rana :)

    Przewyższenie - 606 m



  • dystans : 6.57 km
  • czas : 00:20 h
  • v średnia : 19.71 km/h
  • v max : 28.11 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Kółeczko nad Maltą

    Czwartek, 16 sierpnia 2012 • dodano: 16.08.2012 | Komentarze 0


    Korzystając z okazji że Djablica jest w Poznaniu przelotem z Berlina do Gdańska i do tego jej bike od tygodnia stał u mnie, to zaraz po pracy i szybkim obiedzie ruszyłem furą załadowaną dwoma rowerami na umówione miejsce na Starówce i myk nad Maltę, gdzie wspólnie zrobiliśmy jedno przyjemne kółko wokół jeziora.
    Oj, nie pamiętam kiedy ostatnio kręciłem tędy na luzie :)

    Z Djablicą, nad Maltą © JPbike

    JPbike - pogromca terenu ze ścieżek rowerowych też ładnie korzysta :) © JPbike

    Chciałoby się więcej pokręcić, ale zbliżała się pora odjazdu składu do Trójmiasta.
    Na peronie zjawiliśmy się na kilka minut przed ruszeniem pociągu.
    W sumie dobrze wykorzystałem resztki wolnego czasu po pracy :)



  • dystans : 274.60 km
  • czas : 09:13 h
  • v średnia : 29.79 km/h
  • v max : 53.71 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Nad MORZE !

    Sobota, 4 sierpnia 2012 • dodano: 05.08.2012 | Komentarze 26


    Trend wycieczek BS-owiczów nad morze trwa !
    A tak na serio to wystarczyło spojrzenie na ultra krótki wpis u Marc'a i od razu zrodził się w mojej głowie szalony pomysł, czyli wystartujemy dokładnie o północy i po dotarciu nad Bałtyk zapadnie decyzja czy kręcimy dalej i przy tym fajnie byłoby pobić kilometrowe rekordy życiowe.

    Zbiórka nastąpiła na krótko przed północą na Rondzie Obornickim.
    Ku mojemu zdumieniu zjawiło się aż siedem wariatów chętnych na takie szaleństwa :)

    Ekipa ProGoggli gotowa do nocno-porannej jazdy © JPbike

    Skład ekipy: Marek, Jacek, Zbyszek, Mariusz, Marcin, Jarek i ja.
    Wszyscy przyjechali na szosach, Zbyszek na góralu z szosowymi kółkami, a ja na sztywnym góralu z oponkami semi 2".
    No to mam pozamiatane !

    Pomysłodawca trasy© JPbike

    Jak widać, zamiast bukłaka zamontowałem do siodełka dodatkowy koszyk na dwa bidony, a to dlatego by ręcznik upchać do plecaka, wiadomo ... plażowanie :)

    No to jazda. Dokładnie o północy nastąpił start.
    Od razu szosoni spowodowali ostre tempo - grubo ponad 30 km/h.

    Godzina 2:12. Postój w Czarnkowie na nadnoteckim moście © JPbike

    W sumie nocny odcinek przebiegł pod dyktando ciągle mocnego napierania.
    Po drodze mieliśmy mnóstwo mniej i bardziej gęstych mglistych klimatów, przez dłuższy czas kręciliśmy bez okularów.
    W Trzciance Jacgol który musiał wracać i toadi69 odłączyli od nas i wyruszyli w drogę powrotną.
    I tak pozostała piątka ruszyła dalej, ze zmianami nadal ostro napierając.

    Godzina 4:54. Słaba fotka, a to przez szalone tempo i mgłę. © JPbike

    Ruiny Zamku Drahim © JPbike

    Po przekroczeniu 150 km zacząłem odstawać szalonym szosonom, przy tym spojrzałem na średnią - 31.2 km/h !

    Podjazd za Połczynem Zdrój. Wypogodziło się :) © JPbike

    Przerwa na izobroniki, jakieś 40-50 km przed Bałtykiem © JPbike

    Cel osiągnięty ! © JPbike

    No tak - chłopaki uciekają z nadmorskiego kadru :) © JPbike

    Najważniejsza fotka w relacji :) © JPbike

    Klosiu nawet sobie pojeżdził szosówką po plaży :) © JPbike

    Na kołobrzeskiej promenadzie © JPbike

    Po nadmorskim lansiku pora coś zjeść i wypić piwo.
    Przez szalone tempo sporo sił mi ubyło i zdecydowałem dalej nie katować się.
    Jarekdrogbas również zdecydował z Kołobrzegu wracać pociągiem.
    A pozostała trójka - klosiu, Marc i z3waza udali się dalej, zresztą opiszą na swoich blogach.

    Czas na opalanko i Bosmana :) © JPbike

    Lans na kołobrzeskiej przystani © JPbike

    Po kilku godzinach plażowania i lansiku, przed 18 skład ruszył i do Pyrlandii dotarliśmy przed 23.

    POZNAŃ - Suchy Las - Złotniki - Chludowo - Ocieszyn - Oborniki - Dąbrówka Leśna - Ludomy - Połajewo - Przybychowo - Huta - Czarnków - Kuźnica Carnkowska - Trzcianka - Niekursko - Gostomia - Wałcz - Golce - Iłowiec - Machliny - Broczyno - Czaplinek - Stare Drawsko - Połczyn Zdrój - Bolkowo - Tychówko - Wygoda - Białogard - Karlino - Wrzosowo - Dygowo - KOŁOBRZEG