top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 184489.88 km
- w tym teren: 66524.10 km
- teren procentowo: 36.06 %
- v średnia: 22.60 km/h
- czas: 338d 07h 30m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156 tn-IMG-6357

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

do 100 km

Dystans całkowity:80983.22 km (w terenie 29444.50 km; 36.36%)
Czas w ruchu:3484:11
Średnia prędkość:23.24 km/h
Maksymalna prędkość:78.64 km/h
Suma podjazdów:357575 m
Maks. tętno maksymalne:179 (103 %)
Maks. tętno średnie:150 (84 %)
Suma kalorii:26238 kcal
Liczba aktywności:1186
Średnio na aktywność:68.28 km i 2h 56m
Więcej statystyk
  • dystans : 73.29 km
  • teren : 3.00 km
  • czas : 02:49 h
  • v średnia : 26.02 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Treningi czas zacząć :)

    Niedziela, 21 listopada 2010 • dodano: 21.11.2010 | Komentarze 20


    No i zaczęło się.
    Maratonowe plany na sezon 2011 obmyślone :)

    Na trening wyruszyłem po 13-tej. Umówiłem się z Drogbasem, który również zaczął się solidnie przygotowywać do sezonu. Najfajniejszą wiadomością od Jarka na ostatnich dniach jest to - przechodzi do M3 i ku mojej uciesze zamierza wystartować na GIGA, więc będziemy czysto rywalizować ze sobą na golonkowych trasach. Oj będzie się działo :)

    Co do trasy - postanowiłem zapoznać się z ulubioną 50-tką Drogbasa, w całości asfaltowa, doskonała pętla treningowa zwłaszcza, gdy w terenie występuje błotno-śniegowa masakra. Dodam jeszcze że profil pozwala na avs-y na poziomie 30 km/h - do tej pory ani razu coś takiego na rowerze górskim nie udało mi się osiągnąć ... :)

    Jazda oczywiście spokojniejsza, jak na profesjonalny początek treningów przystało.

    Jarek z dumą mknie na swojej nowiutkiej szosie przeznaczonej głównie do treningów :)
    Szosowiec Drogbas © JPbike

    Na całej trasie w sumie napotkaliśmy kilku szosowców pomykających w przeciwnym kierunku i co ciekawe ani jednego na góralu - więc ja byłem jedynym :)

    Świetlisty pomykacz z przeciwka :) © JPbike

    Króciótka przerwa ... :) © JPbike

    Dawno z Jarkiem nie jeździłem, więc przez pół trasy przegadaliśmy na przeróżne mniej i bardziej nurtujące rowerowo-maratonowe tematy, jak i napoje energetyzujące spożyliśmy w odpowiednim miejscu ...

    Dłuższa, ale obowiązkowa przerwa :) © JPbike

    Pora wracać i gonić tego szosowca :) © JPbike

    Humory nam dopisywały - tak trzymać :) © JPbike


    Dom - Rusałka - Strzeszyn - Kiekrz - Rokietnica - Rostworowo - Żydowo - Przecław - Pamiątkowo - Lulin - Nieczajna - Kowalewko - Wargowo - Zielątkowo - Golęczewo - Sobota - Złotniki - Suchy Las - Strzeszyn - Rusałka - dom

    Trening udany, trochę zimno w stopy - więc pewnie była to ostatnia jazda w tym roku bez ochraniaczy.
    Do domu wróciłem po zmierzchu.

    V max - 45.64 km/h
    Puls - max 163, średni 134
    Przewyższenie - 216 m (pętla treningowa ok 140 m)



  • dystans : 60.12 km
  • teren : 16.00 km
  • czas : 02:18 h
  • v średnia : 26.14 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Poligon i Stare Kasyno w Biedrusku

    Niedziela, 14 listopada 2010 • dodano: 14.11.2010 | Komentarze 13


    Taką wyjątkową jak na listopad piękną pogodę trzeba wykorzystać :)
    Po pobudce (w południe :)) dość szybko wymyśliłem wycieczkę - przez Poligon i w końcu pokusiłem się obejrzeć opuszczone Stare Kasyno Oficerskie w Biedrusku.

    Przed wyjazdem wyczyściłem Treka z masy wysuszonego błotka - to był błąd :)
    No ... już na zatłoczonej zarówno rowerzystami, jak i spacerowiczami ścieżce, szczególnie na zacienionych miejscach leżała masa oblepiającego błotka - umorusałem się i swojego bika nieźle, z trudem rozpoznałem mknącego z przeciwka Konrada :)
    Sensacją na tejże standardowej trasie był niezwykły zwierzak - fotka u KeenJow'a :)

    Listopadowe popołudnie w drodze na Poligon © JPbike

    Ruiny Kościoła w nieistniejącej wsi Chojnica © JPbike

    Powyższe ruiny już sporo razy spenetrowałem - KLIK.

    Tramwaj na Poligonie ... © JPbike

    Z Katowic. Przyjechał ponad 300 km na własnych kołach ? :) © JPbike

    Wnętrze tramwaju ... :) © JPbike

    Ten czołg nieźle dostał w lufę :) © JPbike

    Zamek ... betonowy :) Dla potrzeb filmu "Ogniem i Mieczem © JPbike

    Kręcąc ostatnie kilometry na Poligonie spotkałem jadącego z przeciwka Jarka na swojej nowiutkiej szosie. Oj, długo nie widzieliśmy się :) Pogadaliśmy sobie i po raz pierwszy w życiu dosiadłem szosówki z prawdziwego zdarzenia (serio !!!).
    Rany, jakie to szybkie ... pora kupić własną ? :)

    W Biedrusku skręciłem na alejkę i bez najmniejszego problemu odnalazłem opuszczone Stare Kasyno Oficerskie.

    Stare Kasyno w Biedrusku © JPbike

    Stare Kasyno w Biedrusku © JPbike

    Stare Kasyno w Biedrusku. Wnętrze © JPbike

    Korytarz ze ścianami z pruskiego muru. Po prawej WC :) © JPbike

    Główna sala - tutaj grali w ruletkę i w karty ... © JPbike

    Okazały taras Kasyna © JPbike

    W czasach świetności Kasyno wyglądało właśnie ... KLIK :)

    Drogę powrotną odbyłem przy kolorowym zachodzie słońca ...

    Listopadowy zachód nad Rusałką © JPbike

    Dom - Rusałka - Strzeszynek - Kiekrz - Złotniki - przejazd przez Poligon - Biedrusko - Radojewo - Morasko - Suchy Las - Strzeszyn - Rusałka - dom

    V max - 42.76 km/h
    Puls - max 177, średni 144 (trochę podjeździków było)
    Przewyższenie - 240 m

    Kategoria do 100 km


  • dystans : 70.89 km
  • teren : 32.00 km
  • czas : 02:51 h
  • v średnia : 24.87 km/h
  • v max : 47.00 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Na działkę i trochę WPN

    Sobota, 11 września 2010 • dodano: 11.09.2010 | Komentarze 2


    Pierwotnie ten wrześniowy weekend miał być przeznaczony na maraton w Rabce, zresztą do tamtych gorczańskich terenów mam sentyment z czasów dzieciństwa. Wyjazd nie doszedł do skutku, za rok muszę w końcu się wybrać.

    Po odespaniu codziennego, bardzo wczesnego wstawania do roboty ruszyłem na trasę po 12:30, mając wspaniałą słoneczną pogodę. Jako że rodzice na działce potrzebowali mnie, więc tam pojechałem, trochę dłuższym wariantem - poprzez standardową trasę, Kiekrz, Sady, Lusowo, Lusówko i do Sierosławia.

    Co porobiłem na działce:
    - wykopałem słabo rosnącą od kilku lat gruszę
    - zrobiłem porządek w kompostowniku
    - umyłem Treka od resztek błota z poznańskiego bikemaratonu
    - pojeździłem po alejkach działkowym rowerem
    - pograłem w piłkę z Oliwką

    A późnym popołudniem, przy zachodzącym słońcu to jazda w drogę powrotną - też dłuższym wariantem, w kierunku na obrzeże WPN-owskiego lasu, czyli Sierosław, Dopiewiec, Konarzewo, Glinki, Trzebaw (...), momentem znalazłem się poza ścieżką wśród chaszczy i pokrzyw, jak i poruszałem się nieznanym mi do tej pory fragmentem żółtego szlaku rowerowego biegnącego do Szreniawy.

    Późnopopołudniowa droga do WPN-u © JPbike

    Nie zabrakło chwili napięcia - w Komornikach kierowca Bravo, który wyraźnie spieszył się z ruszaniem z drogi podporządkowanej omal mnie nie staranował - musiałem gwałtownie hamować.

    Puls - max 167, średni 128
    Przewyższenie - 240 m

    Kategoria do 100 km


  • dystans : 75.62 km
  • teren : 33.00 km
  • czas : 03:21 h
  • v średnia : 22.57 km/h
  • v max : 68.84 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Rozgrzewka przed BM, na swoim terenie

    Sobota, 4 września 2010 • dodano: 04.09.2010 | Komentarze 6


    Jutro pierwszy w tym sezonie pozagolonkowy start - u Grabka i to na własnym podwórku. To będzie mój trzeci start na poznańskim bikemaratonie. Trasę znam doskonale, jest urozmaicona, szybka i wiele razy ją wykorzystywałem do treningów. W tym sezonie z powodu robót drogowych została zmieniona - znikł fajny terenowy odcinek ze zjazdem za Uzarzewem, więc spodziewam się jeszcze większych prędkości średnich niż rok temu - miałem na giga 26.53 km/h.

    W dzień poprzedzający start, korzystając ze sprzyjającej do kręcenia pogody wyruszyłem popołudniem na rozgrzewkę, na swój teren, czyli WPN.

    Na starym wiadukcie, tuż przy WPN © JPbike

    Leśna szosa w WPN-ie © JPbike

    Fragment singla wokół Jarosławieckiego © JPbike

    Podjeżdzik, krótki ale fajny :) © JPbike

    Na szczycie Osowej Góry © JPbike

    Z powyższego szczytu zjechałem najszybszym zjazdem - ma niewiele ponad kilometr i próbowałem na swoim terenie osiągnąć magiczne 70 km/h na góralu, z rozpędem doszedłem do 68.84 km/h :)

    Kręcąc nadwarciańskim, pomyślałem o wpisie Kajmana i sprawdzałem stan Warty - jest wyższy od normalnego o około metr. A mostek, który w maju ucierpiał na tymże szlaku nadal leży przy brzegu :(

    Na mostku na nadwarciańskim szlaku © JPbike

    Powoli czuć zbliżającą się jesień © JPbike

    Ścieżka po nadwarciańskim wale © JPbike

    Nadwarciańskim szlakiem dokręciłem pod most Św. Rocha i dalej jazda nad Maltę po numerek startowy (3282). Była kolejka do zapisów, pewnie niezła frekwencja będzie podczas maratonu. Spotkałem znajomych - DunPeal'a i KeenJow'a.

    Przystań nad Maltą © JPbike

    Po załatwieniu formalności startowych i odebraniu upominków ruszyłem do Alistarowej rodzinki, u której była moja mapa zostawiona u Kosmy. Była kawka, ciacho i wysłuchałem ich opowieści o Łemkowskim Oriencie, w którym brali udział.
    Do domu wróciłem gdy zapadł zmrok, zrobiło się chłodno, podczas rozgrzewki jechałem ubrany na krótko, dobrze że miałem ze sobą kurtkę przeciwdeszczową, pomogła :)

    Puls - max 159, średni 122
    Przewyższenie - 355 m

    Kategoria do 100 km


  • dystans : 61.65 km
  • teren : 8.00 km
  • czas : 02:35 h
  • v średnia : 23.86 km/h
  • v max : 48.52 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Siewierz i 4 Pogorie

    Niedziela, 22 sierpnia 2010 • dodano: 24.08.2010 | Komentarze 12


    Tegoż pogodnego, niedzielnego dnia miałem czas do 13-tej.
    Chęci do pokręcenia w okolicy spore, więc krótko po 9 wyruszyłem do Siewierza i zaliczyć wszystkie cztery Pogorie.
    Kosma również miała ochotę na jazdę, czasu niestety jej brakło, więc od sąsiada pożyczyła niezły rower na 20 calowych kołach i ze mną zrobiła mocnym tempem 2 i pół kilometra :) Dalej już samotnie pognałem zobaczyć ruiny zamku w Siewierzu. By sprawnie wydostać się z Ząbkowic na boczną drogę skorzystałem z profesjonalnie sporządzonej przez Monikę notatki.
    Duże zaskoczenie zrobiła na mnie wysokość na której mieszka Kosma - aż około 360 m, czyli więcej od miejsca, w którym mieszkają Ela z Piotrkiem :) Dla porównania - ja w Poznaniu mieszkam na 85 m :)

    Kosma mknie na kultowym rowerku :) © JPbike

    Przy sobie miałem również mapę - spojrzałem że blisko znajduje się wzniesienie, na które prowadzi terenowa droga i pojechałem tam :)

    Trochę fajnego terenu © JPbike

    Widoczek ze wzniesienia © JPbike

    Zamek w Siewierzu © JPbike

    Po zwiedzeniu Zamku ruszyłem w kierunku Pogorii, raz gubiąc właściwą drogę, przez co fragmentem jechałem krajową jedynką ...

    Pogoria 4 © JPbike

    Pogoria 3 © JPbike

    Pogoria 2 © JPbike

    Pogoria 1 ze słynnym "UFO" :) © JPbike

    I na koniec coś podobnego do wpisu Kosmy :)
    Dąbrowa Górnicza Ząbkowice ... :) © JPbike

    Do Łośnia wróciłem punktualnie, co do minuty i następnie Monika mnie zawiozła swoją cytrynka na katowicki dworzec. Trzywagonowy skład do Poznania był tłoczny, podróżowałem w nieciekawych warunkach, mimo tego podróż przebiegła bez przygód i do Poznania zajechałem o 20-tej i tak zakończył się mój a jakże wspaniały urlop z rowerem :)

    Dziękuję bardzo wszystkim, z którymi miałem dużą przyjemność kręcić i spędzać czas podczas urlopu :)

    Przewyższenie - 312 m

    Kategoria do 100 km


  • dystans : 82.76 km
  • teren : 2.00 km
  • czas : 04:01 h
  • v średnia : 20.60 km/h
  • v max : 38.43 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Z Kobiernic do Łośnia

    Sobota, 21 sierpnia 2010 • dodano: 24.08.2010 | Komentarze 7


    Mój trzytygodniowy urlop dobiegał końca, a szkoda ...
    Zanim wyruszyłem następnego dnia do stolicy Wielkopolski postanowiłem po drodze odwiedzić Monikę.
    Wyruszyliśmy po śniadaniu, obierając kierunek bocznymi drogami na Oświęcim.
    W roli przewodników miałem oczywiście Elę i Piotrka, w końcu to są ich doskonale znane tereny.

    Rowerowy urlop był bardzo udany :) © JPbike


    O tym jak dotarliśmy do Oświęcimia - Ela i Piotrek doskonale opisali i bogato zilustrowali na swoich blogach :)

    Na tamtejszym Rynku po krótkim oczekiwaniu zjawił się hose, który zaprowadził mnie do celu, czyli do Łośnia.
    Z Józkiem nie widziałem się okrągły rok - mocno i radośnie się przywitaliśmy :)

    Ekipa BS na rynku w Oświęcimiu © JPbike


    Po pożegnaniu z Elą i Piotrkiem we dwójkę ruszyliśmy, po drodze przekraczając Wisłę, robiąc postój w Jaworznie, pokonując parę niezłych podjazdów i w końcu bezproblemowo dobiliśmy pod dom Kosmy, u której były kiełbaski z grilla, piwko i pogaduszki :)
    Oprócz tego obejrzałem postęp prac remontowych - duży podziw !

    Przewyższenie - 390 m





  • dystans : 65.39 km
  • czas : 03:43 h
  • v średnia : 17.59 km/h
  • v max : 51.40 km/h
  • rower : TREK 8500
  • U stóp słowackich Tatr

    Czwartek, 19 sierpnia 2010 • dodano: 20.08.2010 | Komentarze 6


    Cóż to był za super hiper mega ultra giga arcywidokowy wypad !
    To był kulminacyjny punkt mojego urlopu u niezwykle wspaniałej rowerowej pary – Eli i Piotrka :)

    Wyruszyliśmy rankiem pakownym autem wraz z rowerami do Słowacji, po drodze niemal bez przerwy zza okien auta i podczas postoju na 1090 metrowej przełęczy podziwialiśmy całą masę zapierających dech w piersiach widoków … :)
    Po dotarciu do Liptovsky Hradok (ok. 640 m) i przesiadce na rowery ruszyliśmy pokonać ponad 30 km dość łagodny, w całości asfaltowy podjazd biegnący na 1280 metrową wysokość, który końcówkę ma tuż u stóp graniczących z naszym krajem szczytami, pośrodku Tatrami Zachodnimi, a Wysokimi :)

    Zamek w Liptovsky Hradok, stąd zaczynamy jazdę do gory © JPbike

    Jazda ... © JPbike

    Nad szczytami wisiały ciężkie chmury ... © JPbike

    Momentami można było dostrzec skaliste szczyty © JPbike

    Chwila postoju © JPbike

    Po dokręceniu do mini miejscowości Podbanske zrobiliśmy postój przy tamtejszej mini restauracji, posilając się nieznanym mi do tej pory, ale bardzo smacznym daniem i browarkiem :)
    Przy okazji spotkaliśmy bikera z … Poznania :) Daliśmy Mu namiary na BS :)
    Od tej chwili jazda wśród wysokogórskich widoczków to sama przyjemność :) © JPbike

    Trek i tatrzańskie krajobrazy © JPbike

    Pięknie ... :) © JPbike

    Ela wśród Tatr :) © JPbike

    Nie napiszę jakie niesamowite wrażenia są, jadąc tamtedy :) © JPbike

    Pora na wspólny toast w odpowiedniej scenerii :) © JPbike

    Dobijamy do celu ... © JPbike

    Na 1280 m, Jak widać - dalej to zakaz jazdy ... szkoda :) © JPbike

    Po osiągnięciu celu, gdzie skończyła się asfaltowa ścieżka troszkę popadało i po podziwianiu wszystkich szczytów dookoła (m in. Świnicę, 2301 m) w padającym deszczu ruszyliśmy w drogę powrotną – ponad 30 km w dół, zrobiło się zimno, więc …
    Tu przeczekaliśmy deszcz © JPbike

    Takie robactwo oblepiało nasz sprzęt na sporej wysokości © JPbike

    Deszcz na szczęście przestał padać po krótkim czasie i jazda w dół :)
    Wracamy po mokrym © JPbike

    Zza chmur zaczęło się wyłaniać popołudniowe słońce odsłaniając najwyższe tatrzańskie szczyty – widoki rewelacja, szczęściarze z Nas :)
    Piękny widok na słowacki, monstrualny Krivan, 2494 m © JPbike

    Ela foci mnie, a ja Ją :) © JPbike

    A taki SUPER widok mieliśmy w drodze powrotnej :) © JPbike

    Podsumowując trasę – WSPANIAŁA !
    Do zaparkowanego auta dotarliśmy naładowani pięknymi, wysokogórskimi widokami pod wieczór i jazda do Kobiernic.

    Przewyższenie – ok. 700 m (Kajman poda dokładne)



  • dystans : 53.02 km
  • teren : 7.00 km
  • czas : 02:54 h
  • v średnia : 18.28 km/h
  • v max : 65.82 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Hrobacza i Żar zdobyte !

    Środa, 18 sierpnia 2010 • dodano: 18.08.2010 | Komentarze 7


    Kolejny wspaniały dzień urlopu w Beskidzie Małym :)
    Tegoż dzionka rankiem wyruszyłem wraz z Kubą.
    Tym razem plany były ambitne, bo mocno podjazdowe !

    Jako pierwszy podjazd do pokonania wzięliśmy Hrobaczą Łąkę (828 m)
    Tutaj zaczynamy porządny podjazd ... © JPbike

    No, przez jakiś czas wspinaliśmy się blisko siebie, i po chwili cisnąłem do góry i zgubiłem Kubę za plecami :)

    Widoczki zmusiły mnie do trzykrotnego zatrzymania :) © JPbike

    Przyznam że ten czterokilometrowy podjazd jest niezły, w większości ponad 10% do góry, biegnie po dobrym asfalcie, a na końcówce to już gorsza nawierzchnia … dla mnie to żaden problem :)
    Stary, zniszczony asfalt © JPbike

    Terenowa końcówka ... © JPbike

    Na 10 m przed szczytem przeczekałem na mojego kompana z Andrychowa i w taki oto sposób udało się ustrzelić wspólną fotkę :)
    Wspólnie zdobywamy Hrobaczą © JPbike

    Kolejny szczyt zdobyty, jak zwykle radośnie obwieściliśmy :) © JPbike

    Na szczycie trochę wiało, dobrze że miałem ze sobą długą bluzę, trochę odpoczęliśmy i dalej zdecydowaliśmy się na górski teren, czyli mój i mojego Treka żywioł :)
    Zjeżdżamy po masie kamieni © JPbike

    Czerwony szlak, po którym się poruszaliśmy nie zawsze pozwalał na jazdę …
    Trochę wnoszenia nie zabrakło © JPbike

    Ciągle na 800 metrowej wysokości ... © JPbike

    Po jakimś czasie skręciliśmy na niebieski w dół, również kamienisty, nie taki straszny, by po zjechaniu na Przełęcz Przegibek (663 m) zarządzić postój.
    Postój na colę na Przełęczy Przegibek © JPbike

    Dalej nastąpiła asfaltowa zjazdówka z serpentynami aż na most w Międzybrodziu Żywieckim, skąd podziwialiśmy następny cel – Góra Żar (761 m)
    Tam do góry się wybieramy :) © JPbike

    Po postoju przy sklepie, ponownie przez jakiś czas podjeżdżaliśmy razem, i dalej pomknąłem do góry, podjazd okazał się łagodniejszy od tego na Hrobaczą, ale … dłuższy. W zupełności do pokonania całości ponad 7 km podjazdu wystarczyła środkowa zębatka korby.
    Dzielny Kuba na podjeździe :) © JPbike

    Widokowa końcówka podjazdu © JPbike

    Na szczycie czekał na nas Piotrek, który przyjechał na górę wprost z domu.
    Gdy wjechałem z Kubą na Żar - miałem na liczniku 33 km i ponad 1 km w pionie :)
    No i ujrzałem w końcu znany mi jedynie z fotek wielki zbiornik wodny od miejscowej elektrowni szczytowo-pompowej.
    A najbardziej mnie zauroczyła cała masa tamtejszych arcywidoków na Beskidy :)

    Fragment zbiornika wodnego na górze Żar © JPbike

    Trzech Bikestatowiczy na Żarze :) © JPbike

    Beskidzki arcywidoczek :) © JPbike

    Poza podziwianiem widoczków zacięcie obserwowaliśmy zmagania szybowcowe …
    Za chwilę szybowiec zacznie swobodny lot © JPbike

    I leci ! Fajnie widzieć ze szczytu coś takiego :) © JPbike

    Widoczek, gdzieś tam na dole Ela z Piotrkiem mieszkają :) © JPbike

    Pora wracać ... © JPbike

    Po fajnym i długim zjeździe, z serpentynami oczywiście, po drodze poznałem słynne miejsce zaburzenia grawitacji, dalej kręciliśmy wzdłuż Soły kierunku do domu. Z Kubą pożegnaliśmy się przed Porąbką – jeszcze raz wielkie dzięki za wspaniałą wspólną i górska trasę !
    Potem myk z Kajmanem do Kobiernic na obiad, a po południu czeka mnie kolejna wycieczka, tym razem z Elą :)

    Puls - max 168, średni 126
    Przewyższenie - 1155 m



  • dystans : 65.36 km
  • teren : 1.00 km
  • czas : 03:46 h
  • v średnia : 17.35 km/h
  • v max : 69.66 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Kocierz zdobyty !

    Wtorek, 17 sierpnia 2010 • dodano: 18.08.2010 | Komentarze 7


    Na mój drugi dzień pobytu w Kobiernicach u Eli i Piotrka postanowiliśmy wyruszyć w góry. Cel wycieczki - Przełęcz Kocierska (718 m).
    Zanim wyruszyliśmy - miałem przyjemność poznać Kubę, na BS znany jako k4r3l z Andrychowa i tak w czwórkę ruszyliśmy.
    Od jakiegoś czasu Kajman coś mi opowiadał o super stromym podjeździe - znając siebie wiedziałem że muszę koniecznie osobiście sprawdzić ten podjazd :)

    Pogodę mieliśmy o niebo lepszą od wczorajszej - przejrzyste niebo i jak najbardziej sprzyjająca temperatura. Początkowo jechaliśmy podobnie jak wczoraj – wzdłuż malowniczych jezior :)
    Góry nad Jeziorem Międzybrodzkim © JPbike

    Po lewej widać pierwotne koryto Soły © JPbike

    Krótki postój na moście © JPbike

    Ela i Piotrek podjeżdżają do Tresnej © JPbike

    Widoczek na Jezioro Żywieckie © JPbike

    Podziwianie gór Beskidu Śląskiego © JPbike

    Następnie przez Łękawicę skierowaliśmy się na drogę wijącą do góry wzdłuż potoku.
    Potok Kocierzanka © JPbike

    Przyjemnie, wsród gór i w towarzystwie się jedzie :) © JPbike

    I tak dokręciliśmy do Kocierza Rychwałdzkiego, gdzie nastąpił postój, spojrzałem na podjazd – rzeczywiście bardzo stromy i co ? Ja z Kubą pomknęliśmy się zmierzyć z nim, a Ela i Piotrek ruszyli na łagodniejszą wspinaczkę :)
    Początek bardzo stromego podjazdu © JPbike

    Sam dwukilometrowy podjazd ma nachylanie pewnie ponad 20%, czasem sięga aż 30 !
    I jak mi poszło ? – pokonałem go, ani razu nie użyłem młynka :) Raz zmuszeni byliśmy się zatrzymać w połowie by auto przepuścić. A na końcówce ogarnęła nas ogromna satysfakcja z podjechania :)
    Stromy podjazd ZDOBYTY ! :) © JPbike

    Dalej już tylko dokręciliśmy na cel, czyli Przełęcz Kocierską, znajdował się tam kompleks, który pozwiedzałem trochę – pierwszy raz widziałem basen z plażą na sporej wysokości :)
    Basen i plaża na wysokości ponad 700 m ! © JPbike

    Czekając na szczycie na Elę i Piotrka, Kuba musiał wracać, udał się na podobno ciekawy zjazd zielonym szlakiem :) Dzięki Kuba za wspólną jazdę ! :)
    W końcu, po jakichś 30 minutach wjechali na przełęcz, udaliśmy się na tamtejszy taras podziwiać rozległe widoki i jazda w dół z serpentynami, na tym zjeździe biegnącym po równiutkim asfalcie osiągnąłem max 69 km/h :)
    Widoczek ze zjazdu © JPbike

    Po zjechaniu czas na kolejną atrakcję – Łupki Wierzchowskie, coś takiego, zanim wypatrzyłem na blogu niradhary i Kajmana bardzo chciałem zobaczyć.
    Po dojechaniu na miejsce odważyłem się nawet zjechać po łupkach dwa metry w dół o nachyleniu 45 stopni :) Przesadziłem na dole, zaliczając koziołka wraz z rowerem :)
    Kaskada Rzyczanki © JPbike

    Kaskada Rzyczanki © JPbike

    Dalej to już jazda powrotna do Kobiernic, wszędzie wokół zaczęło się chmurzyć, momentem drobno popadało.
    Spore chmurzyska sie pojawily w drodze powrotnej © JPbike

    W końcu udało się dotrzeć bez zmoknięcia i czas na zimne PIWO :)
    Kolejna bardzo udana wycieczka – dzięki wszystkim moim towarzyszom :)

    V max – 69.66 km/h – mój rekord w Beskidzie Małym :)
    Puls – max 163, średni 95 … nieźle :D
    Przewyższenie – 733 m



  • dystans : 57.93 km
  • czas : 02:50 h
  • v średnia : 20.45 km/h
  • v max : 44.20 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Z Krynicy do Kobiernic :)

    Niedziela, 15 sierpnia 2010 • dodano: 17.08.2010 | Komentarze 4


    Dzień po udanym maratonie w Krynicy nadszedł czas na przeniesienie się w rejony Beskidu Małego, a właściwie do wspaniałych rowerowych przyjaciół tam mieszkających - Eli i Kajmana :)
    Po spakowaniu się wyruszyłem w południe, obierając kierunek do Nowego Sącza, gdzie ponownie spotkałem się z Karolinką, trochę pogadaliśmy, na horyzoncie zaczęły się pojawiać chmury burzowe, Karla doradzała mi abym udał się na pociąg, a ja jednak chciałem dalej na własnych siłach jechać. I po miłym pożegnaniu ruszyłem dalej na drogę nr.28, no i zacząłem pokonywac tamtejszy niezły podjazd, po dokręceniu na ponad 500m chmurzyska stawały się coraz ciemniejsze, wzmógł sie wiatr ...
    Nadchodzi burza wśród gór ... © JPbike

    Więc zdecydowałem się posłuchać Karoliny i wysłałem jej smsa że zawracam do NS i na dworzec PKP :)

    Dunajec i ciemne chmury nadciągają ... © JPbike

    Po dotarciu na tamtejszy dworzec i przejrzeniu rozkładu jazdy okazało się że trafiłem całkiem nieźle z czasem - odjazd składu do Krakowa nastąpił po 16:40, oczywiście ponad godzinkę sobie przeczekałem, w tym czasie lunęła ulewa :)
    Ponad trzygodzinna podróż do stolicy Małopolski przebiegła bez przygód w takich mocno rowerowych warunkach :)
    Rower - popularny środek transportu w pociągach :) © JPbike

    Po dotarciu do Krakowa dość szybko wsiadłem do kolejnego składu, który ruszał po 20:30 do Katowic - znów miałem rowerowe towarzystwo :)
    A następnie po dojechaniu do stolicy Górnego Śląska po raz drugi się przesiadłem do kolejnej osobowki - tym razem do celu, czyli do Bielska Białej, podróżowałem już samotnie, po drodze informując Ele i Piotrka, którzy po mnie przyjechali autem na tamtejszy dworzec już po północy i w końcu po 57 km rowerowania z przyczepką i około 8-godzinnej podróży pociągami z dwoma przesiadkami dotarłem do celu, bijąc kolejny swój rekord czasu podróży pociągami z rowerem :D

    Przewyższenie - 396 m