Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.
- przejechane: 180604.03 km
- w tym teren: 65453.10 km
- teren procentowo: 36.24 %
- v średnia: 22.65 km/h
- czas: 330d 09h 38m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

Kategorie
-
Bike Maraton - 38
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1155
do 50 km - 1222
do/z pracy - 277
dron - 62
dzień wyścigowy - 249
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 55
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 178
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 288
podium, te szerokie też - 36
podsumowanie - 10
pomiar czasu - 67
ponad 100 km - 237
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 92
Solid MTB - 30
sprzęt - 46
szoska - 439
Uphill race - 8
w górach - 301
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 390
wyprawy - 62
wysokie szczyty - 34
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20

Black Peak

Canyon Endurace



archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2024
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2025, Marzec - 10 - 24
2025, Luty - 8 - 16
2025, Styczeń - 7 - 13
2024, Grudzień - 15 - 38
2024, Listopad - 7 - 15
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 93
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 94
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14

















Wpisy archiwalne w kategorii
maratony
Dystans całkowity: | 12714.26 km (w terenie 11685.88 km; 91.91%) |
Czas w ruchu: | 661:57 |
Średnia prędkość: | 19.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.88 km/h |
Suma podjazdów: | 137533 m |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 160 (90 %) |
Suma kalorii: | 12445 kcal |
Liczba aktywności: | 178 |
Średnio na aktywność: | 71.43 km i 3h 43m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 8 września 2024 • dodano: 14.09.2024 | Komentarze 2
Trzeci z rzędu start w tymże maratonie. Ponownie na mega, bo na giga można tylko z licencją PZKol.
Start wyścigu dość późny - o 12, dzięki czemu można spokojnie się wyspać, zjeść śniadanie, uszykować ścigacza i ruszyć rozgrzewkowo na trasę: noclegownia - jedna góra - miasteczko zawodów - wskok do sektora.
W trakcie oczekiwania na start okazuje się że gigowców jest więcej od megowców ... :)
Po odpaleniu stawki i zgodnie z moim przewidywaniem wiedziałem że nie powalczę o dobry wynik. Na pierwszych km-ach, oczywiście podjazdowych cały czas tkwię gdzieś w tyłach stawki. Pozytywnie zaskakuje mnie zmieniony początkowy odcinek trasy - to kręty, spory i fajny fragment podjazdowy po Złotych Ścieżkach - aż kusiło do mocnego depnięcia w pedały :)
Dość szybko dogania nas czołówka z krótszego Classica i powoduje to że na wąskiej ścieżce robi się tłoczno - to jeden ciśnie, to drugi zamula i niełatwo o wyprzedzanie.
Po wjechaniu na szersze i doskonale mi znane sekcje zluzowało się na dobre i można jechać swoje. Nie idzie mi tak jak bym chciał, do tego tętno mam zbyt wysokie i przez długi czas nie daję rady złapać swojego wyścigowego tempa, zatem nadal tkwię w tyłach stawki.
Pocieszające jest to że mój świetny karbonowy full robi genialną robotę, szczególnie na paskudnych wertepach i szybkich szutrowych odcinkach :)
Po dotarciu na szczyt Przedniej Kopy, skąd zaczyna się najlepszy odcinek - parokilometrowy zjazd do mety, najpierw po korzonkach, następnie po genialnych i krętych Złotych Ścieżkach zaczynam łapać swój wyścigowy rytm i gnam w dół jak szalony, jak i zaczynam stopniowo wyprzedzać kolejnych.
I tak kończę pierwszą rundę. Początek drugiej to fragmenty znane mi z wczorajszego XC, z długim i wymagającym podjazdem w roli głównej.
Panująca wysoka temperatura (30°C) zaczęła dawać w kość - w efekcie na bufetach musiałem stawać dwukrotnie, by zatankować puste bidony.
Kręcąc dalej rozkręciłem się na dobre, brakło tylko więcej pary w nogach, kilka kolejnych rywali udało mi się dojść i wyprzedzić, w tym jeden z M4 odżył i mocno mnie naciskał do samej mety - ostatecznie z nim przegrałem na ostatnim podjeździe tuż przed metą.
Przed ponownym wjazdem na Przednią Kopę zastanawiałem się czy czołówka z giga pokonująca wtedy trzecią rundę dojdzie mnie i niestety doszła, a właściwie tylko jeden - to sam Krzysztof Łukasik (tak, ten co startował na IO, jak i na MŚ).
Na koniec jeszcze frajda w postaci wspomnianego krętego zjazdu Złotymi Ścieżkami, jeszcze jeden podjazd, na którym czułem że nogi są mocno zmęczone, wyprzedza mnie drugi z giga i tak już docieram do mety.
W sumie to był dla mnie całkiem przyzwoity wyścig, możliwe że ostatni w kategorii M4.
20/36 - open mega
7/14 - M4
Strata do zwycięzcy mega (Konrad Barcz) - 53:13 min
Strata do zwycięzcy M4 (Marek Ardelli) - 43:27 min

W oczekiwaniu na start © JPbike

Myk, myk przez piękny górski las © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, maratony, w górach
Niedziela, 7 lipca 2024 • dodano: 10.07.2024 | Komentarze 2
Jak się kocha kolarstwo górskie i się wie kto układał zaiste świetną trasę, do tego w płaskiej z pozoru Wielkopolsce - to na tymże chodzieskim maratonie MTB trzeba BYĆ!
Po dotarciu na miejsce, odebraniu pakietu startowego, przywitaniu się z paroma znajomymi czasu na rozgrzewkę brakło mi, więc myk od razu do sektora mega.
Po ruszeniu na super fajną trasę, na której od startu do mety nie było nudy - cały czas coś się działo, raz ostro i szybko, raz podjazd (krótszy i dłuższy), raz zakręt, raz łuk, raz zjazd (ten szybki, jak i ten wymagający techniki MTB), no i wisienka na torcie - cała masa krętych i wyprofilowanych singli, zarówno podjazdowych, jak i zjazdowych, do tego dropy i hopy z odpowiednim oznaczeniem by nie ryzykować. Jakby tego było mało - najwyższy szczyt Gontyniec zdobywaliśmy na mega chyba aż 10 razy (z różnych stron), i jeszcze najważniejsze - w okolicach tegoż szczytu mieliśmy fantastyczny i głośny doping - mimo że jestem niesłyszący, wydawało mi się że coś tam słyszałem :)
Natomiast o przebiegu mojej rywalizacji niewiele mam do opowiedzenia - początek był mocny i szybki, premię górską poprzedzoną porządnym podjazdem osiągnąłem na 15 miejscu open - to był szczyt moich obecnych możliwości, później musiałem troszkę zluzować i jechać swoje, by nie pozwolić na przedwczesne złapanie kryzysu. W efekcie stopniowo kilka pozycji straciłem. Na drugiej rundzie, której całość pokonałem po swojemu i bez strat, nawet udało mi się wyprzedzić dwóch rywali, i tak spoczko dojechałem do mety.
20/37 - open mega
13/24 - M2 (faceci powyżej 35 lat)

W akcji na krętych i wyprofilowanych singlach. Frajda była :) © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, maratony
Niedziela, 19 maja 2024 • dodano: 25.05.2024 | Komentarze 3
Solidowy wyścig MTB w Owińskach, czyli z trasą na domowym podwórku od dawna planowałem i oczywiście wystartowałem.
Z racji że najdłuższy dystans PRO ma jedynie 40km, co mnie nie satysfakcjonowało - więc postanowiłem że na miejsce startu dojadę (i wrócę) rowerem, i to wariantem głównie terenowym - w tej sprawie kładka nad Wartą w Owińskach jest świetnym pomysłem :)
Tegoż dnia z piękną i słoneczną pogodą ruszyłem spod domu ok 9-tej, na prawie 30km dojazdówkę. No i niestety - z niewiadomego mi powodu nienajlepiej mi się kręciło, nawet zapas czasu i dwa postoje na żelki nie pomogły, trudno, bywa i tak.
Przed wskokiem do 2 sektora spotykam Staszka z naszego ex-teamu - ten to nieźle przytył, jak i zamieniam parę słów z Kaśką, oczekiwanie na start i można ruszać na trasę, prawie taką samą jak rok temu - głównie w rejonie stoków Dziewiczej Góry.
Po odpaleniu stawki o dziwo troszkę odżyłem, jedzie się spoko, choć mocy by powalczyć o wynik wyraźnie brakuje mi, na szybkim odcinku jadę w peletoniku ze średniakami.
Gdy tylko pojawiają się pierwsze odcinki wymagające techniki (korzonki) to od razu i z łatwością załatwiam kilka rywali naraz - w takich momentach pełne zawieszenie i moja krew MTB-owska robią świetną robotę :)
Dalsza jazda po zakrętasach i zawijasach na stokach Dziewiczej Góry w stylu lżejszego XC to w 100% jechałem swoje i szybko znalazłem się w swoim miejscu stawki.
Niestety, już na jednym z pierwszych i bardzo szybkich zjazdów z tejże góry przeszarżowałem z szalonymi możliwościami zjazdowymi fulla, że wybiło mnie z toru jazdy i przy dużej prędkości wjechałem w drzewo, przy tym nieźle podbijając swój lewy bark do tego stopnia że ptaszki w głowie mi przeleciały. I tak zleciała może minuta zanim ruszyłem dalej, rower na szczęście nie doznał uszkodzeń, prócz wykrzywionej kierownicy.
Kręcąc dalej oczywiście trzeba było troszkę zwolnić i sprawdzić czy uszkodzenia cielesne pozwolą mi dojechać do mety - tu znów miałem sporo szczęścia, bo troszkę bolący bark aż tak bardzo nie przeszkadzał w terenowym pomykaniu.
Jadąc dalej bez większych problemów doganiam grupkę, którą wcześniej powyprzedzałem - wszyscy mieli problemiki z pokonywaniem odcinka „Aleja zwalonych pni“ - tu mój full z 120mm skokiem pokazał na co go stać, następnie mknąc w stronę rozjazdu i po wjechaniu na 2 rundę pomykałem już sam i tak już zostało do mety, bo druga runda przebiegła praktycznie bez historii.
Aha, wypada wspomnieć że na pierwszej rundzie tylko pięciu najlepszych z krótszego dystansu FUN (startowali 8min po nas) zdołało mnie dogonić, czyli progresik jest i to mnie cieszy :)
41/73 - open PRO
13/29 - M4
Strata do zwycięzcy (Hubert Semczuk) - 21:18 min, do M4 (Jędrzej Wencka) - 17:47 min
Genialne fotki by Macko Maj i Tomasz Szwajkowski.

Przedstartowe chwile © JPbike

W akcji (1) © JPbike

W akcji (2) © JPbike
No i przede mną pozostała jeszcze jazda powrotna do domu, tą samą trasą co dojechałem. Byłby spoczko rozjeżdzik, gdyby nie to że między Moraskiem a Strzeszynkiem dopadła mnie niezła ulewa, oczywiście solidnie zmokłem, pot z wyścigu fajnie spłynął z mego ciała, a fulla nieźle uwaliłem błotkiem.
Dopiero jak przed prysznicem zdejmowałem mokre i uświnione ciuszki, to dotarło do mnie że kraksa z drzewem była mocna - bark zaczął pobolewać, ilość siniaków niezła, na szczęście to tylko stłuczenia i czeka mnie kilka(naście?) dni przerwy od roweru.
Kategoria dzień wyścigowy, maratony, ponad 100 km, Solid MTB
Niedziela, 7 kwietnia 2024 • dodano: 09.04.2024 | Komentarze 2
Siedemnasty z rzędu sezon wyścigowy czas start. W tym sezonie, ponoć ostatnim w M4 nie planuję wielu startów, powód jest łatwy do zrozumienia - latka lecą, a ja to zwykły pracownik fizyczny, co za tym idzie - sił i chęci do regularnego i sensownego trenowania mam coraz mniej i pozostaje mi jazda w wyścigach MTB dla przyjemności, satysfakcji i fajnego spędzenia wolnych chwil z pasją :)
Solidowa miejscówka w Starym Strączu koło Sławy od lat jest mi doskonale znana i z fajnie ułożoną trasą zawierającą wszystko co potrzebne do lokalnego Pure MTB. Dla mnie jedyne zmartwienie jest takie że w tym sezonie orgi zrezygnowali z królewskiego dystansu giga.
Tegoż wyścigowego dnia aura zafundowała nam letnią temperaturę w pięknych wiosennych klimatach - tylko pomykać :)
Dojazd solo i troszkę zbyt późny, w efekcie rozgrzewki nie udało się zrobić. Zatem od razu wskok do 2 sektora PRO (odpowiednik mega), powitanko i pogaduszki ze starymi kolegami stojącymi obok i można ruszać.
Pierwsze km-y poszły tak jak myślałem - słabo, jechałem cały czas w drugiej połowie stawki i przez bardzo długi czas nie byłem w stanie złapać swojego wyścigowego rytmu, do tego przekonałem się że ściganie na fullu to trochę inna jazda - inna geometria ramy i operowanie wszystkimi manetkami we właściwym momencie - oswajanie się z tym wszystkim trochę trwało by wykorzystać pełnię wyścigowych możliwości wypasionego roweru z pełnym zawieszeniem, raz nawet zaliczyłem z tego powodu niezłą glebę na wąskim odcinku i z lądowaniem w piachu - na moje szczęście obyło się bez rys na karbonowej ramie (UFF :)), jedynie kierownicę musiałem naprostować.
Wracając do rywalizacji na pierwszej rundzie - nie byłem w stanie nikogo z mojego dystansu wyprzedzić, do tego szybko doszli mnie stopniowo ci z krótszego dystansu (FUN) - do rozjazdu wyprzedziło mnie ze ponad 20 sztuk, pocieszające jest to że różnica prędkości nie była duża.
Po wjeżdzie na drugą rundę na trasie zluzowało się, troszkę złapałem swój rytm, jak i oswojenie się ze swoim fullem - w efekcie jechało mi się już lepiej, stopniowo powyprzedzałem kilka osób - wszystkich na ciężkich podjazdach, a na wertepiastych zjazdach gnałem jak szalony i zawieszenie robiło dobrą robotę :)
Jedyne czego mi brakowało - większej mocy by jechać szybciej, bo wtedy można było pomyśleć o jakimś tam wyniku. I tak już spoko dokręciłem do mety.
56/88 - open PRO
17/30 - M4
Strata do zwycięzcy (Bartłomiej Oleszczuk) - 40:31 min, do M4 (Marek Ardelli) - 36:35 min

W akcji (1) © JPbike

W akcji (2) © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, maratony, Solid MTB
Niedziela, 3 września 2023 • dodano: 07.09.2023 | Komentarze 2
Drugi z rzędu start w tymże maratonie, zaliczanym do Pucharu Polski.
W zeszłorocznym starcie niespodziewanie zdobyłem pudło w kategorii Amator na królewskim dystansie (giga), a w tym sezonie niestety na giga mogli jechać wyłącznie ci z licencją. Powód łatwy do zrozumienia - mała ilość chętnych Amatorów do jazdy na najdłuższym dystansie, czyli dla mnie szkoda.
No to krótko po godzinie 12:10 następuje start ponad 50 osobowej stawki mega, w której znalazłem się i ja. Do pokonania mamy 2 rundy po 23km każda.
Na początek niezły podjazd i szybko stwierdzam że brak systematyczności treningowej robi swoje, czyli nie ma mowy o jakimś tam fajnym wyniku - w efekcie w pierwszy terenowy odcinek wjeżdżam będąc w drugiej połowie stawki dystansu mega.
Na pierwszym i stromym podjeździe blokują mnie i muszę zbutować. Szybko dogania nas czołówka z krótszego dystansu - tych z Classica na pierwszej rundzie wyprzedziło mnie raptem kilkanaście osób, czyli aż tak źle z formą nie jest.
Jadąc dalej po znanej mi dobrze trasie tasuję się z paroma rywalami, którzy po chwili wyraźnie mi powoli uciekają. Trudno, jadę swoje. Po dojechaniu do ciekawszej sekcji zjazdowej (korzonki na zboczu Przedniej Kopy i w dół po Złotych Ścieżkach) uruchamiam swoje możliwości i cisnę w dół na maxa - w efekcie pod koniec w/w ścieżek doganiam grupkę wspomnianych rywali.
No i kończymy pierwszą rundę. Po wjechaniu na drugą zaskakuje mnie troszkę zmieniony fragment trasy - zamiast długiego podjazdu jedziemy wymagającym i podjazdowym fragmentem wczorajszej trasy XC - ku mojej uciesze powoduje to że bez problemu załatwiam wszystkich wspomnianych rywali - jeździć trzeba umieć i to z głową :)
Dalsza jazda przebiegła już bez zmian w stawce - nikt mnie nie dogonił, ani nikogo nie udało mi się dojść. Za to na mijance natrafiłem na rasowego gigowca z JBG2 - ten pokonywał trzecią rundę i tempo miał takie że musiałem troszkę przyspieszyć, by na mecie nie dostać dubla.
No to jeszcze raz frajda MTB w postaci zjazdu po korzonkach i po wspomnianych krętych ścieżkach, na końcówce poczułem ubytek sił, jeszcze jeden podjeździk w zdrojowej części Głuchołaz i jest zjazd wprost do mety.
A zwycięzca giga (tak ten z JBG2) przyjechał niecałe 4 minuty za mną, uff, udało się... :)
31/52 - open mega
10/15 - Masters II
Strata do zwycięzcy mega (Leszek Jaśkiewicz) - 47:46 min
Strata do zwycięzcy Masters II (Krzysztof Paluszek) - 32:02 min

W akcji na półmetku mega © JPbike
Kategoria w górach, maratony, dzień wyścigowy
Niedziela, 14 maja 2023 • dodano: 15.05.2023 | Komentarze 3
- czas na solidowy wyścig na domowym podwórku
- dojazd solo, na miejscu niemal idealna pogoda do ścigania
- tak wyszło że na rozgrzewkę zabrakło czasu i od razu do sektora
- no i gigowcy (ledwo 15 sztuk twardzieli) ostro poszli do przodu
- pierwsze kilka km przez Puszczę Zielonkę jest bardzo szybkie
- tempo czołówki (10 osób) utrzymałem przez ledwo 3km - też coś :)
- na polanie prowadzącej w stronę Dziewiczej Góry napieram już solo
- jeden gość za mną (Bartosz K.) wyraźnie mnie goni i ... trwało to do mety
- no i wjeżdżamy na stoki Dziewiczej Góry - giga ma 3 rundy po 17km
- rundę nawet fajnie poprowadzili - kilka odcinków było dla mnie nowych
- na 8km doszła mnie czołówka mega i mini - ostro gnali w trupa
- od tego czasu stopniowo doganiali mnie kolejni szybsi z krótszych dystansów
- na rundzie Dziewiczą Górę zdobywaliśmy 3 razy, co daje na giga ... 9 razy
- mimo braku rozgrzewki, całkiem dobry rytm złapałem od połowy 1 rundy
- wspomniany rywal (Bartosz K.) cały czas mnie naciskał na walkę ...
- na rundzie był fajny odcinek „Aleja zwalonych pni“ - technika się przydała
- i tak szybko zlatuje 1 runda, na polance znów ciśnie za mną ten Bartosz
- 2 runda zleciała nawet dobrze, frajda z jazdy była, brakło mi tylko dobrej mocy
- czas pokonać ostatnią rundę - na polance znowu widać za mną Bartosza ...
- na szczęście poznałem możliwości rywala - jest gorszy na krętych zjazdach
- no to ostatnią rundę cisnę najlepiej jak potrafię, tętno wysokie, zmęczenie narasta
- kilka ostatnich zawodników z mega stopniowo wyprzedzam
- no i 3 rundy pokonane, czas na dwie długie proste do mety - kontroluję sytuację
- Bartosza za plecami już nie widziałem i dość szybko (wiatr w plecy) wpadam na metę
- udany wyścig na domowym podwórku, progresik przed Trophy zrobiony :)
- dość krótkie giga i szybki powrót do domu - zdążyłem na SUPER transmisję XC w NMNM :)
11/14 - open giga
5/8 - M4
Strata do zwycięzcy (Maciej Paterski) - 33min, do M4 (Paweł Gaca) - 32min

Na pierwszych kilometrach trzeba było mocno cisnąć by utrzymać tempo czołówki © JPbike

W akcji na krętych stokach Dziewiczej Góry © JPbike

Zaczynam 2 rundę. Tu to był uśmiech skierowany do pani fotograf (Kasi) :) © JPbike

No i jest meta © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, maratony, Solid MTB
Niedziela, 30 kwietnia 2023 • dodano: 01.05.2023 | Komentarze 2
- czas rozpocząć swój 16-ty z rzędu sezon wyścigowy
- wychodzi na to że tradycją jest to że ruszam z grubej rury :)
- cykl Solid MTB od lat robi świetne i wymagające trasy MTB
- dojazd solo i spoko, na miejscu pogoda niemal idealna do ścigania
- rozgrzewka krótka, bo opornie mi szło szykowanie do startu
- w tym sezonie organizatorzy rozdzielili dystans giga od mega i mini - nareszcie
- w sektorze giga stawka twardzieli liczyła... 15 osób z 250 startujących
- jeszcze przed ruszeniem po wysokim tętnie wiem że będzie mi ciężko
- no i poszli ci z giga, jest mi ciężko złapać rytm i jadę niestety ostatni
- z lekkim smutkiem patrzę jak czołowa grupa stopniowo się oddala...
- rywali na moim poziomie nie brakuje - przede mną jedzie dwóch
- trasa jest mi znana z zeszłego roku - są fajne single i leśne rollercoastery
- na 5km doszli mnie ci z mega i mini - startowali 3 min po giga
- na niezłym podjeździe udaje mi się wyprzedzić wspomnianych dwóch z giga
- na singlach i rollercoasterach jedzie mi się świetnie i coś tam zyskuję :)
- na 7km wyprzedza mnie Paweł - jechał mega i na mecie 7 open (3 M3)
- dalsza jazda to raczej stopniowe przepuszczanie tych z krótszych dystansów
- no i w dalszym ciągu ciężko mi złapać swój właściwy rytm
- na 16 km, gdy wyprzedziła mnie grupka - gubimy trasę i nawrotka
- po wjechaniu na właściwy kierunek okazuje się że znów jadę ostatni z giga
- jest troszkę tłoczno, po jakimś czasie się luzuje i mam przed sobą rywala z giga
- nadal ktoś z krótszych dystansów mnie stopniowo dogania i wyprzedza
- i tak kończymy rundę pierwszą z trzech na giga, po 25km każda
- jedzie mi się niby lepiej, ale i rywala z giga nie daję rady dojść - ten też walczy
- na drugiej rundzie tych z mega wyprzedziło mnie w sumie kilka osób
- szczerze to też zjechałbym na mega, ale oddzielny start giga na to nie pozwala
- no to i będąc już nieźle ujechanym wjeżdżam jako ostatni na trzecią rundę
- o szybkiej i mocnej jeździe nie ma mowy - każde przyspieszenie to utrata pary
- mimo tego wspomnianego rywala z giga cały czas mam przed sobą
- na ostatnich km wyraźnie już słabnę i tak już spoczko docieram do mety
- oczywiście ostatni, za to na finiszu dostaję od orga głośne BRAWO - za ukończenie :)
- okazuje się że do pudła zabrakło ... 4 minut, czyli nie było tak źle ze mną
14/14 - open giga
5/5 - M4
Strata do zwycięzcy (Paweł Garczyk) - 1h i 6min, do M4 (Paweł Gaca) - 1h i 2min

Tak, to cała stawka królewskiego dystansu © JPbike

W akcji. Napieram na tych wąskich zakrętasach © JPbike

Urok fajnych leśnych singli z pagórkami © JPbike

Cały JA w akcji MTB :) © JPbike

Kręte lawirowanie na leśnym rollercoasterze © JPbike

Dynamiczne ujęcie na szybkim odcinku góra-dół © JPbike

Świetne ujęcie - w trakcie pokonywania trzeciej rundy © JPbike
Kategoria dzień wyścigowy, maratony, Solid MTB
Sobota, 8 października 2022 • dodano: 11.10.2022 | Komentarze 2
Bike Maraton w Sobótce, rozegrany w pięknej jesiennej scenerii to dobra miejscówka na zakończenie kolejnego sezonu wyścigowego (w moim przypadku 15-tego).
O ile pogoda i trasa (nawet wymagająca, bo sporo kamienistego podłoża) były fajne, to przebieg rywalizacji w moim wykonaniu już niekoniecznie, ale cieszę się że w ogóle dojechałem do mety :)
Zaczęło się od zwykłego zaspania, do Sobótki dotarłem na 20min przed startem giga, nie zdążyłem zjeść makaronu i w efekcie do sektora wpadłem na 30sekund przed odpaleniem stawki...
Brak systematyczności treningowej, brak rozgrzewki, brak solidnego śniadania oczywiście zrobiły swoje - właściwie cały czas jechałem w ogonie giga. Do tego na 19km trasy kapcioszek z tyłu złapany, 2 dopompowania nie pomogły i dętka poszła w ruch - w sumie ładne 22min stracone.
O poddaniu się nie było mowy, bo mięczak ze mnie żaden, zatem resztę trasy pokonałem w tempie szybkiego turysty. Do końcowej kreski dotarłem będąc bardzo zmęczony i głodny po 5h i 38min. Wynik... piąty od końca :)

Dobre ujęcie - zazwyczaj startowałem z tyłów stawki giga © JPbike

W akcji (na pierwszym podjeżdzie) © JPbike
Kategoria Bike Maraton, dzień wyścigowy, maratony, w górach
Sobota, 10 września 2022 • dodano: 11.09.2022 | Komentarze 2
- Mistrzostwa Polski w maratonie, zatem trzeba być :)
- dojazd solo, spoko i bezpośredni, po drodze raz padało
- owa miejscowość znana jest z etapów Sudety MTB Challenge
- prognozy od tygodnia straszyły deszczem, a było... słonecznie
- krótka rozgrzewka i wskok do sektorów giga (ponad 200 osób)
- kilka minut po odpaleniu elity, amatorzy w końcu ruszyli, ja z tyłów
- na początek spokojna jazda, wjeżdżamy w podjazdowy szuter
- mimo sporej ilości wiary na giga - tłoku nie ma i można robić swoje
- stopniowo łapię swój rytm i zaczynam stopniowo wyprzedzać kolejnych
- wypada zwrócić uwagę że na giga jedzie sporo dziewczyn - to cieszy :)
- wypada dodać że na trasie spotkałem (wyprzedziłem) kolegę z teamu - Staszka
- trasa, głównie szerokie szutry okazuje się przyjemna i głównie kondycyjna
- błotne podkłady oczywiście były, niektóre solidne
- od czasu do czasu trafiają się SUPER widoczki - muszę tu wpaść turystycznie :)
- a zjazdy początkowo nie robią wrażenia - są dość szybkie
- nie brakło jazdy w grupce, jak i częstego tasowania
- na stromej i szerokiej ściance ściance zaliczam udany atak - kilku naraz załatwiam
- trochę się dziwię że dobrze mi się jedzie mimo braku treningów w tygodniu
- wpadamy (nareszcie) na Singletrack Glacensis - odcinek Pętli Kłodzkiej
- okazuje się że singielek mamy lekko pod górkę, czyli lekko nie było, ale spoczko
- okazuje się że dość szybko wpadamy ponownie na szerokie szutry
- wypada dodać że stopniowo wyprzedzały nas pojedyncze osobniki z czołówki mega
- czas zdobyć najwyższy punkt trasy - Kłodzką Górę (757m) z nową wieżą widokową
- zjazd z tejże góry okazał się hardcorowy - stromo, kamienie i dupa za siodełko
- docieramy do rozjazdu - giga jedzie na kolejny odcinek Pętli Kłodzkiej
- na owym i krętym singlu najpierw mamy pod górkę, następnie w dół - frajda była
- minęła 3h mocnej górskiej jazdy, powoli czuję narastające zmęczenie
- po wyjechaniu z odcinka Pętli Kłodzkiej mamy szybki, szeroki i szutrowy zjazd
- na szybkim zjazdowym nawrocie nagle jakiś patyk wpada w przerzutkę
- napęd się blokuje - staję, wyjmuję patyk (3x30cm) i... nie ma kółeczka w przerzutce
- siła zblokowania była tak duża że owe, górne kółeczko zostało wyrwane
- no to koniec rywalizacji dla mnie :(
- znajdowałem się wtedy na 56km trasy (z 88km na giga), nie wiem jak daleko mam do bazy
- decyduję się na skrócenie łańcucha i zmajstrowanie single speeda
- nie jest łatwo, bo nie wiem na której koronce kasety napęd będzie jakoś działać
- skułem skrócony łańcuch, pierwszy obrót korbą i łańcuch tak się mocno napiął...
- ... że nie daje się swobodnie obracać korbą
- zjeżdżam w dół i mam przed sobą kolejny podjazd
- akurat przejeżdża Defender z ratownikami, krótka rozmowa i zabierają mnie z rowerem
- i tak dowieźli mnie do strefy rozjazdowo-bufetowej na Przełęczy Łaszczowej
- następnie młody z teamu WKK zawozi mnie wozem technicznym do bazy zawodów
- czyli poziom pomocy u Grabka jest na wysokim poziomie - Wielkie Dzięki :)
- po analizie mapy trasy okazuje się że defekt miałem... najdalej od bazy zawodów!
- gdy będąc już przy aucie szykowałem się do powrotu to zaczęło padać ...
- po analizie wyników wychodzi że w M4 zająłbym 20-25 miejsce na 41 rywali
- podsumowując - taki już jest ten sport i trzeba umieć z tym żyć :)
Fotki by Bike Maraton, Kasia Rokosz

Na starcie. Sporo nas, gigowców :) © JPbike

W akcji. Ja jeszcze czysty... :) © JPbike

Błotna dokumentacja Peaka i z prowizorycznie zmajstrowanym single speedem © JPbike
Kategoria Bike Maraton, dzień wyścigowy, maratony, w górach
Niedziela, 4 września 2022 • dodano: 07.09.2022 | Komentarze 2
- po sobotnim wyścigu XC czas na niedzielny maraton
- godzina startu elegancka - o 12-tej, można było się wyspać
- zrobiłem solidną rozgrzewkę i myk do sektora giga
- w owym sektorze ci z PZKol wyczytywali każdego - mnie też :)
- na giga znaczna większość to ci z licencjami PZKol
- pogoda bardzo dobra do ścigania - pochmurno i 17°C
- no i ruszyli, od razu dobry podjazd rozciągający stawkę
- szybko stwierdzam że poziom ścigania na giga jest wysoki
- tempo naprawdę mocne, z trudem utrzymuję się w... ogonie
- pierwsza ścianka, lekko przyblokowali, przez chwilę jadę... ostatni z giga
- nie ma lipy, udaje mi wejść się w swój rytm, kilku wyprzedzam
- dogania nas kilka mocnych z mega (startowali chwilę po giga)
- wpadamy na szersze szutry i fajny singlowy zjazd z błotnym fragmentem
- kolejnych paru udaje mi się wyprzedzić, a ci jednak nie dali za wygraną
- no to tworzy się grupka na szybkich sekcjach graniczących z Czechami
- w grupce są 2 dziewczyny i 3 facetów, w tym znany Rafał Łukawski
- dogania i wyprzedza nas stopniowo dwóch a może trzech chartów z classica
- Rafał często stosuje tzw szarpane tempo - znam taką sztuczkę
- wjeżdżamy ponownie na szerokie szutry podjazdowo - zjazdowe
- mamy trochę wyprzedzania tych z najkrótszego dystansu (fun)
- ścieżką z wyboistą nawierzchnią osiągamy najwyższy punkt - Średnia Kopa (543m)
- zjazd, znów szuter, fajny singielek, zdobywamy Przednią Kopę (495m)
- teraz czas na zjazdową wisienkę na torcie - najpierw korzonki zjazdowe
- po tym długi myk w dół krętymi i wyprofilowanymi singlami (Złote Ścieżki)
- zjeżdżając tędy w grupce (ja ostatni) - wszyscy przede mną cisną jak diabli
- po zjechaniu zauważam że jedna dziewczyna, Rafał i jeszcze jeden lekko osłabli
- no to wyprzedzam, jadę swoje i tak kończę pierwszą rundę (po 22km każda)
- początek 2 rundy to wymagający i stromy podjazd, po tym techniczny zjazd (kamienie)
- wyprzedziłem tam drugą dziewczynę (Alicja) i doganiam kolejnego rywala
- dalsza jazda to powtórka odcinków w okolicach polsko-czeskiego pogranicza
- jadę już solo, powoli czuć narastające zmęczenie, kryzysu na szczęście brak
- wspomnianego rywala udaje się wyprzedzić, a ten jednak nie dał za wygraną
- na szybkim odcinku powyższy rywal przyspieszył, wyprzedził i powoli mi się oddalał
- i tak kolejno Średnia Kopa, szutry, Przednia Kopa, ponownie Złotymi Ścieżkami w dół
- po zjechaniu zauważam że Alicja szybciej mknie w dół i ... wyprzedza mnie
- no i została do pokonania jeszcze jedna runda
- trzecia runda przebiegła już bez historii - całość solo i spoko dotarłem do mety
- wspominałem że poziom ścigania na giga był wysoki - tak było
- okazało się że wśród Amatorów na giga zająłem ... 3 miejsce open! (1 M4)
- w nagrodę za 3 miejsce dostałem 200 zł
- fajny to był maraton w Górach Opawskich - za rok wracam :)
3/5 - open giga Amator
1/2 - M4
Ogólnie i nieoficjalnie w stawce giga zająłem 34/40 miejsce i 6/8 M4
Strata do zwycięzcy (Krzysztof Łukasik, no ten z JBG2) - lekko ponad godzinka
Strata do zwycięzcy giga Amator (Miroslav Rybacek) - 38 min

Fajnie że udało mi się zdobyć pudło :) © JPbike
Kategoria w górach, dzień wyścigowy, podium, te szerokie też, maratony