top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 182612.49 km
- w tym teren: 66011.10 km
- teren procentowo: 36.15 %
- v średnia: 22.63 km/h
- czas: 334d 09h 24m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w górach

Dystans całkowity:19471.48 km (w terenie 9036.00 km; 46.41%)
Czas w ruchu:1159:51
Średnia prędkość:16.75 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:256839 m
Maks. tętno maksymalne:179 (102 %)
Maks. tętno średnie:166 (94 %)
Suma kalorii:3943 kcal
Liczba aktywności:301
Średnio na aktywność:64.69 km i 3h 51m
Więcej statystyk
  • dystans : 86.44 km
  • czas : 03:29 h
  • v średnia : 24.82 km/h
  • v max : 73.30 km/h
  • podjazdy : 1354 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Czeskie szosowanie po górkach

    Sobota, 24 lipca 2021 • dodano: 02.08.2021 | Komentarze 2


    - start o 11:29, piękna słoneczna sobota i jakieś 28°C
    - trasa pół-spontaniczna, część czeskich odcinków już poznałem wcześniej
    - pierwsza połowa to mniejsze górki, a druga z większymi - w sam raz dla mnie
    - całość miło się kręciło, mimo że ruch turystyczny większy (dużo motocykli)
    - wrażenie zrobiła na mnie czeska mieścina Rejviz z pięknymi drewnianymi domami
    - na ostatnim i dość prostym zjeździe próbowałem wycisnąć 80 km/h, nic z tego
    - wakacyjne kręcenie zakończone - w sumie pokręcone 615km i 11330m w pionie

    Czeski widoczek znad czeskiego asfalcika
    Czeski widoczek znad czeskiego asfalcika © JPbike

    Jak zwykle - w górach jest pięknie
    Jak zwykle - w górach jest pięknie © JPbike

    Przejazd przez klimatyczne i wysoko położone Rejviz
    Przejazd przez klimatyczne i wysoko położone Rejviz © JPbike

    Cały urok górskiego szosowania
    Cały urok górskiego szosowania © JPbike





  • dystans : 33.63 km
  • teren : 23.00 km
  • czas : 02:05 h
  • v średnia : 16.14 km/h
  • v max : 58.07 km/h
  • hr max : 165 bpm, 94%
  • hr avg : 142 bpm, 81%
  • podjazdy : 1165 m
  • rower : Black Peak
  • 2x Biskupia Kopa

    Piątek, 23 lipca 2021 • dodano: 02.08.2021 | Komentarze 2


    - start o 17:05, komfortowe warunki na uphill i 20°C
    - jazda wyłącznie treningowa - sens jazdy MTB to właśnie podjazdy
    - podjazd na Biskupią Kopę (890m) od Jarnołtówka ma 7km i 510m w pionie
    - pierwsza cześć to kręcenie przez las, reszta to odkryty teren (nie całkowicie)
    - nawierzchnia to asfalcik, tłuczeń, szuter i kamienista stroma końcówka (max 23%)
    - czas 1 podjazdu - 36:26 min (na stravie 5 miejsce, najlepszy wykręcił 29:26 min)
    - czas 2 podjazdu - 36:57 min
    - dla mnie to fajny podjazd, może się skuszę na Everesting - trzeba wjechać 18x :)

    Biskupia Kopa z daleka nie robi wielkiego wrażenia, a z bliska już tak
    Biskupia Kopa z daleka nie robi wielkiego wrażenia, a z bliska już tak © JPbike

    Najbardziej widokowa część podjazdu i zjazdu
    Najbardziej widokowa część podjazdu i zjazdu © JPbike

    Końcowy i kamienisty fragment na szczyt. Zjeżdżam po dwukrotnej wsponaczce
    Końcowy i kamienisty fragment na szczyt. Zjeżdżam po dwukrotnej wspinaczce © JPbike



    Kategoria do 50 km, w górach


  • dystans : 73.05 km
  • teren : 25.00 km
  • czas : 03:40 h
  • v średnia : 19.92 km/h
  • v max : 53.06 km/h
  • podjazdy : 1256 m
  • rower : Black Peak
  • Po latach na Rychlebskie Ścieżki

    Środa, 21 lipca 2021 • dodano: 01.08.2021 | Komentarze 2


    Od ostatniego kręcenia po świetnych Rychlebskich Ścieżkach minęło 8 lat, zatem czas je znów odwiedzić. Po spojrzeniu na mapę stwierdziłem że od Konradowa do Cernej Vody (mieściny gdzie zaczynają się owe ścieżki) mam 22km - no to super i jazda :)
    Po spoczko dotarciu na miejsce trochę się pozmieniało - baza sporo się rozbudowała, przybyły kolejne knajpy, jest camping, itp.
    Podczas podjeżdżania było trochę wyprzedzania i mijania kolejnych odpoczywających grupek - niemal wszyscy przyjechali tu autami, a ich rowery to przeważały fulle z 120mm skoku. Po podjechaniu na górny (startowy) punkt zauważyłem że hardcorowy odcinek "Wales" jest zamknięty, zatem udałem się na dość długi "Superflow" - reszta to moje :)
    Po zjechaniu stwierdziłem że trochę tłoczno jest na Rychlebach i czas na powrót. Po drodze wstąpiłem jeszcze na Złote Ścieżki w Głuchołazach - o ile końcówka podjazdu na punkt startowy mocno daje w kość, to frajda z krętego zjazdu jest podobna jak w powyższych z tą różnicą że ilość kamieni jest dużo mniejsza.
    I tak minął kolejny udany dzień mego urlopu w górach :)

    Już po przekroczeniu granicy wita mnie taka tablica
    Już po przekroczeniu granicy wita mnie taka tablica © JPbike

    Początek podjazdu. Czas się zabawić. Elektryki tutaj nie są mile widziane
    Początek podjazdu. Czas się zabawić. Elektryki tutaj nie są mile widziane © JPbike

    Dokręcone w Rychleby. Po prostu - jest pięknie
    Dokręcone w Rychleby. Po prostu - jest pięknie :) © JPbike

    Start długiego odcinka
    Start długiego odcinka "Superflow". No i niestety ta wycinka... © JPbike

    No i zaczeła się MTB-owska zabawa
    No i zaczęła się MTB-owska zabawa © JPbike

    Zawijasy, zakrętasy, lekko w dół, itp ...
    Zawijasy, zakrętasy, lekko w dół, itp ... © JPbike

    Fajny klimat jest na trasie
    Fajny klimat jest na trasie © JPbike

    Takie tam z drogi powrotnej z czeskimi krówkami w tle
    Takie tam z drogi powrotnej z czeskimi krówkami w tle © JPbike

    Zabytkowa kładka nad Białką w Głuchołazach
    Zabytkowa kładka nad Białką w Głuchołazach © JPbike

    W akcji na Złotych Ścieżkach
    W akcji na Złotych Ścieżkach © JPbike

    Całość to niespełna 5 km krętej jazdy lekko w dół
    Całość to niespełna 5 km krętej jazdy lekko w dół © JPbike





  • dystans : 95.00 km
  • czas : 04:05 h
  • v średnia : 23.27 km/h
  • v max : 73.24 km/h
  • podjazdy : 1895 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Na Pradziada

    Poniedziałek, 19 lipca 2021 • dodano: 24.07.2021 | Komentarze 2


    - tytułowy wypad na ową 1491 metrową górę - bo lubię zdobywać wysokie szczyty
    - dla przypomnienia - byłem tam latem 2012 i próbowałem go zdobyć zimą 2020
    - trasę znałem, więc dojazd i powrót troszkę zmodyfikowany (więcej podjazdów)
    - od początku do końca fajnie się kręciło wśród górskich widoczków - chce się żyć :)
    - na właściwym podjeździe na szczyt niemały ruch kolarzy i rowerzystów
    - w górnych partiach spory ruch piechurów, na szczęście asfalt jest szeroki
    - po wjechaniu i krótkim odpoczynku zaczęło kropić i popadywać
    - na chwilę przestało padać, po czym na dobre się rozpadało, chwilami nieźle lało
    - oczywiście stopniowo mokłem, dobrze tylko że temperaturka była spoko (16°C)
    - mocne wrażenia zapewnił mi ostatni długi zjazd - ponad 70km/h w mocnym deszczu
    - mimo deszczowego powrotu trip po pięknej górskiej trasie był udany - trzeba powtórzyć :)

    Las, podjazd, serpentyny - coś dla mnie
    Las, podjazd, serpentyny - coś dla mnie © JPbike

    Karlova Studanka. W takim składzie atakowaliśmy Pradziada - zająłem 2 miejsce
    Karlova Studanka. W takim składzie atakowaliśmy Pradziada - zająłem 2 miejsce © JPbike

    Szczyt tuż, tuż
    Szczyt tuż, tuż © JPbike

    Pradziad po raz drugi zdobyty, ale pierwszy raz na szosówce
    Pradziad po raz drugi zdobyty, ale pierwszy raz na szosówce © JPbike

    Foto dokumentacja przy wieży i zjedżam w dół
    Foto dokumentacja przy wieży i zjeżdżam w dół © JPbike

    Deszczowy powrót. Cały zmokłem
    Deszczowy powrót. Cały zmokłem © JPbike





  • dystans : 41.50 km
  • teren : 2.00 km
  • czas : 02:37 h
  • v średnia : 15.86 km/h
  • v max : 70.93 km/h
  • podjazdy : 768 m
  • rower : Black Peak
  • Czeska przejażdżka z Piotrem

    Niedziela, 18 lipca 2021 • dodano: 23.07.2021 | Komentarze 2


    Ta niedziela była dniem odpoczynkowym. Na rower przedwieczorną porą.
    Zgodnie z planem - Piotrek zaplanował tytułową wycieczkę po czeskich asfalcikach.
    Jak było - piękne okolice, fajne asfalty mają (nie wszędzie), ruch niemal znikomy ... :)

    Zaczynamy porządny podjazd
    Zaczynamy porządny podjazd © JPbike

    Wyprzedziły nas 3 elektryki. Piotrek je goni
    Wyprzedziły nas 3 elektryki. Piotrek je goni © JPbike

    Zjazd z widoczkami
    Zjazd z widoczkami © JPbike

    Lubię takie podjazdowe ujęcia
    Lubię takie podjazdowe ujęcia © JPbike

    Drugi podjazd zdobyty. Fajny wieczorny klimat
    Drugi podjazd zdobyty. Fajny przedwieczorny klimat © JPbike

    Trzeba dużo pić. Piotrek to wie
    Trzeba dużo pić. Piotrek to wie © JPbike

    Klimatyczna fotka dnia
    Klimatyczna fotka dnia :) © JPbike





  • dystans : 71.01 km
  • teren : 70.00 km
  • czas : 04:45 h
  • v średnia : 14.95 km/h
  • v max : 56.15 km/h
  • hr max : 161 bpm, 92%
  • hr avg : 142 bpm, 81%
  • podjazdy : 2472 m
  • rower : Black Peak
  • Bike Maraton Bielawa

    Sobota, 17 lipca 2021 • dodano: 26.07.2021 | Komentarze 2


    W Bielawie leżącej u podnóża Gór Sowich jeszcze nie startowałem. Tak się złożyło że ów start połączony był z urlopowaniem u przyjaciół mieszkających u podnóża Gór Opawskich, co za tym idzie - dojazd na miejsce startu miałem ułatwiony czasowo (1.5h jazdy). Po dotarciu na miejsce startu położone nad Jeziorem Bielawskim czau na rozgrzewkę brakło, zatem od razu udałem się do sektora giga, a tam zjawiły się 73 osoby. Prognozy pogody zapowiadały deszcz, w okolicy wisiało sporo deszczowych chmur - przez cały czas ścigania co najwyżej drobno pokropiło, a w drugiej części maratonu nawet pięknie się wypogodziło.

    Punkt 10-ta start. Na początek długi, szeroki i szutrowy 13 km podjazd - od razu można robić swoje, brak rozgrzewki dał mi znać, ale tragedii nie ma i stopniowo łapię swój rytm, by po podjechaniu na Kozie Siodło (887m) i powyprzedzaniu paru osób znaleźć się w swoim miejscu w stawce giga. Po tym dość długi i techniczny zjazd po korzeniach, kamieniach i w błocie do Starej Jodły - troszkę zaszalałem i kilka pozycji zyskane. Znów długi podjazd, często ze stromymi ścianami i ciężką nawierzchnią w rejon Małej Sowy (972m) - cały czas jedzie mi się spoko, zmian w stawce niewiele, było trochę tasowania z Michaliną Ziółkowską - bikerka ciut gorzej podjeżdżała, za to na zjazdach o zgrozo radziła lepiej ode mnie. Docieramy do Schroniska Sowa i znanego mi z etapu Sudety MTB Challenge mocno technicznego zjazdu do Sokolca - tu zaszalałem na maxa po kamieniach że po zjechaniu zauważyłem że zgubiłem bidon. Na dole bufet i kolejny długi, ciężki i znany mi podjazd na Grabinę (946m), dałem radę na sportowo go pokonać i kilku wyprzedzić. I tak docieramy do rozjazdu, po czym ponownie na Kozie Siodło, łączymy się z mega i się zaczęło stopniowe wyprzedzanie tych z krótszego dystansu. Jadąc ponownie te same fragmenty trasy, zmęczenie narastało, tempo moje nieznacznie spadło. Dobrze tylko że nie traciłem swojej ciężko wypracowanej pozycji w stawce giga.
    Po ponownym dotarciu do rozjazdu, zjazd do Przełęczy Jugowskiej (801m) i paskudny nawierzchniowo podjazd na Kalenicę (964m) (gęsto usiane korzenie kamienie) po grzbiecie (czerwony szlak, też znany z etapu Challenge, tyle że w odwrotnym kierunku) - byłem już tak zmęczony że kilka stromizn pokonałem z buta. No i wjeżdżamy na długi, kręty i z dość miękką nawierzchnią singiel zjazdowy - można było tam zabawić się mknięciem w dół.
    Po zjechaniu jeszcze jeden ciężki podjazd, ostatni bufet i czas na długi, szeroki, z łukami zjazd do Bielawy, pomykałem tędy w dół z paroma megowcami - ci widocznie walczyli do upadłego, a na wypłaszczeniu z łatwością uciekłem im. No i w końcu wjeżdżamy na lekko zjazdowe pole przed Bielawą, temperatura zrobiła się upalna, objeżdżamy wspomniany zbiornik wodny i jest meta.
    To był spoko maraton z klasyczną górską trasą. Trochę błota z wczorajszego deszczu miałem na sobie - gdzie się umyłem... poszedłem się wykąpać w owym jeziorze :)

    33/57 - open giga
    6/17 - M4

    Strata do zwycięzcy (Mikołaj Dziewa) - 1:08 godz, do M4 (Paweł Gaca) - 46:13 min, do pudła - 11 min

    Fotki by Bike Maraton, Anka Aries Baran, Kasia Rokosz
    W akcji na pierwszym i długim podjeździe
    W akcji na pierwszym i długim podjeździe © JPbike

    Zabawa MTB na długim singlu zjazdowym
    Zabawa MTB na długim singlu zjazdowym © JPbike

    Polna końcówka trasy
    Polna końcówka trasy © JPbike





  • dystans : 28.59 km
  • teren : 17.00 km
  • czas : 02:12 h
  • v średnia : 13.00 km/h
  • v max : 49.16 km/h
  • podjazdy : 841 m
  • rower : Black Peak
  • Na Biskupią Kopę i Srebrną Kopę

    Piątek, 16 lipca 2021 • dodano: 18.07.2021 | Komentarze 2


    Zagadaliśmy się z Piotrkiem na przedwieczorny wypad na dwa szczyty - Biskupią Kopę (890m) i sąsiednią Srebrną Kopę (758m). Wyjazd lekko opóźniony bo spadł deszcz, nawet dobrze bo gdy przestało to zrobiło się świeżo i przyjemnie. Sama wspinaczka przebiegła bez spiny. Z racji że my dwaj mamy inną formę - częściej kręciłem z przodu, w efekcie na rozjazd dotarłem sam i skręciłem na Biskupią Kopę, a Piotrek jak się później okazało skręcił najpierw na Srebrną Kopę, czyli po prostu nie dogadaliśmy się w temacie kolejności zdobywania szczytów :)
    I tak oba szczyty zdobyliśmy osobno. Trudniejszy jest oczywiście ten wyższy, a to przez stromą i końcową ściankę podjazdową z masą kamieni. Po tym nastał czas na wspólny zjazd do bazy spod Przełęczy Mokrej.

    Grupka rowerzystów mijana w drodze na Biskupią Kopę
    Grupka rowerzystów mijana w drodze na Biskupią Kopę © JPbike

    Wspinamy się. Ten szuterek jest spoczko
    Wspinamy się. Ten szuterek jest spoczko © JPbike

    Biskupia Kopa (890m) kolejny raz zdobyta
    Biskupia Kopa (890m) kolejny raz zdobyta © JPbike

    Podjazd na Srebrną Kopę
    Podjazd na Srebrną Kopę © JPbike

    Szczyt zdobyty. Nie wiem co to za kamienna
    Szczyt zdobyty. Nie wiem co to za kamienna "chatka" © JPbike





  • dystans : 102.66 km
  • teren : 100.00 km
  • czas : 07:00 h
  • v średnia : 14.67 km/h
  • v max : 62.04 km/h
  • hr max : 165 bpm, 94%
  • hr avg : 140 bpm, 80%
  • podjazdy : 3311 m
  • rower : Black Peak
  • Ultra Giga Bike Maraton - Szklarska Poręba

    Sobota, 3 lipca 2021 • dodano: 06.07.2021 | Komentarze 2


    Moje trzecie z rzędu Ultra Giga po stokach Karkonoszy ukończone.
    Tym razem było mi tak ciężko że do mety dotarłem tylko dzięki sile woli :)

    W Karkonosze wybrałem się na weekend, nocleg w zacisznym Jagniątkowie.
    Dzień przed zawodami popadało - będzie trochę błotka. Nazajutrz pogoda zrobiła się wręcz idealna do wielogodzinnej jazdy MTB po górach - dużo słońca, trochę zachmurzenia i kilkanaście stopni Celsjusza.
    Początkowo planowałem dojechać na miejsce startu (Szrenica Ski Arena) rowerem - ta opcja odpadła bo po pierwsze - start Ultra Giga był wyjątkowo wcześnie - o 9 rano, a to ze względu na długą trasę, po drugie - po zawodach (od 17:30) zaplanowano zaległą dekorację generalki z zeszłego sezonu - oczywiście pudło zdobyłem :)

    No to krótka rozgrzewka i wskok do sektora, a tam ucinam pogawędkę z Darią i Łukaszem z Chodzieży. No i ruszyli. Na królewskim dystansie wystartowało 95 osób.
    Na początek niedługi podjazd i zaczynamy dość długą i szybką jazdę po karkonoskich szutrach. Równie dość szybko znajduję się w swoim miejscu w stawce i bez problemu rozpoznaję znanych mi rywali. Ciekawsze i wymagające techniki odcinki zaczęły się od 9 km trasy - przejechane sprawnie, chociaż potknięć i podpórek nie brakowało - raz przez śliskie błotko na technicznym zjeździe, raz przez blokowanie na korzennym podjeździe. W pewnym momencie zauważam że zgubiłem bidon, no pięknie, a przede mną jeszcze spory kawał trasy. Kręcąc dalej trasa fajnie mnie zaskakuje - jest wszystko do prawdziwego Pure MTB.
    Mocne wrażenia zapewniał usiany sporymi kamieniami zjazd wzdłuż Kamiennej, po tym jazda nad przepaścią i następnie gruba i długa ścianka podjazdowa. W tamtym momencie zrównuję się tempem jazdy z Klaudią Cichacką (zwyciężczyni giga). Wychodzi że Klaudia lepiej podjeżdża a ja z kolei lepiej zjeżdżam.
    Wpadamy na sławne już single z Pasma Rowerowego Olbrzymy - są fajne, sporo km-ów mamy do pokonania po tych krętych ścieżkach do MTB, tyle że dają nam mocno w kość, bo pod maraton mamy więcej tędy podjeżdżania niż zjeżdżania - każdy z nas musi robić swoje - to lubię. Klaudia wyraźnie zaczyna mi odjeżdżać, a mnie zaczynają doganiać znani rywale - Zbyszek Turczyński (rocznik 1963), Darek Baran (mój rówieśnik) i Paweł Król (zjazdowy hardcorowiec) - obaj z teamu STS. Cisnę tędy mocno i przez długi czas udaje mi się utrzymać pozycję. Nagle, na stromym podjeździe mam problemy z przerzucaniem biegów, muszę stanąć i podregulować linkę przerzutki - pomogło, choć nie jest idealnie. Darek mnie wyprzedził. Po wyjechaniu z wspomnianych singli czas ponownie pokonać szerokie karkonoskie szutry - w tym najdłuższy podjazd na ponad 800m wysokość - udaje mi się Darka dojść i zamienić kilka zdań, dalej robimy swoje jak na zatwardziałych gigowców przystało. Po wjechaniu na kulminację wysokościową czas na trochę techniczny zjazd w stronę Szklarskiej Poręby, trochę szybkiej jazdy po szutrach, pojawia się tabliczka „5 km do mety“, tyle że dotyczy to dystansu mega, bo nas czekała do pokonania jeszcze jedna i bardzo ciężka ze 50 km runda. Jeszcze przed wjechaniem na 2 rundę stwierdzam że owa końcówka jest wymagająca i typu góra-dół, no i niestety mocno czuję że sporo sił zużyłem i nie wiem co będzie ze mną na drugiej rundzie, dobrze tylko że o DNF nie myślałem :)
    No i przyszło mi pokonywać jeszcze raz te same odcinki Pure MTB. O ile jazda po szutrach przebiegła szybko i sprawnie, to już po pierwszym technicznym zjeździe zauważam że Darek jedzie blisko za mną - facet zrobił spore postępy w technice i zaczynamy epicką jazdę jak równy z równym :)
    Zaczynamy również stopniowo wyprzedzać ostatnich z mega. Po pokonaniu długiej i najstromszej ścianki nagle blokuje mi się napęd - szybka analiza, mam pękniętą szprychę w tylnym kole, która wbiła się w przerzutkę. Prowizorycznie to „naprawiam“ i daje się jechać dalej. W tym momencie Darek mnie wyprzedził i tyle z wspólnej rywalizacji, do tego ze mnie zeszło powietrze do mocnej jazdy po górach i zaczynam czuć spore zmęczenie.
    Kręcąc dalej jedzie mi się ciężko, z wielkim trudem udaje mi się utrzymywać pozycję, na bufetach muszę stawać, by zatankować jedyny bidon. No i dogania mnie Ania Tomica (2 miejsce wśród kobiet) - w sumie do mety wyprzedziło mnie stopniowo ze 5 osób, a ja załatwiłem jednego, też ujechanego jak ja, natomiast na 2 km przed metą i trzecia bikerka (Agnieszka Kachel) mnie pokonała.
    Na technicznym fragmencie z kamieniami (Olbrzymy) poziom zmęczenia i dekoncentracji miałem taki że mocno się potknąłem i przed spadnięciem w krzaczory uratowało mnie solidne drzewko. Po paru km dalej okazuje się że i drugi bidon zgubiłem, a do mety jeszcze jakieś 20 km górskiej jazdy - no ładnie. Zatrzymuję się na minutkę, by złapać oddech i wciąć ostaniego żela.
    I tak dalej kręciłem swoje, głównie dzięki sile woli, nie było tak źle i w końcu, po równych siedmiu godzinach spędzonych na zacnej trasie docieram do mety, z wystarczającą dla mnie satysfakcją :)

    49/68 - open ultra giga
    11/22 - M4

    Strata do zwycięzcy (Karol Rożek) - 1h 57min (!), do M4 (Grzegorz Maleszka) - 1h 22min(!)

    Foto by Kasia Rokosz, oficjalne z Bike Maratonu i od Darka Barana
    Na singlach Pasma Rowerowego Olbrzymy
    Na singlach Pasma Rowerowego Olbrzymy © JPbike

    W akcji zjazdowej i klimacik podkarkonoskiego lasu
    W akcji zjazdowej i klimacik podkarkonoskiego lasu © JPbike


    No i na koniec zaległa generalka z sezonu 2020 - zająłem 2 miejsce, co jest dla mnie miłą niespodzianką :)

    Podium generalki M4 giga, sezon 2020 - miłe uczucie tam postać :)
    Podium generalki M4 giga, sezon 2020 - miłe uczucie tam postać :) © JPbike





  • dystans : 79.57 km
  • teren : 75.00 km
  • czas : 04:33 h
  • v średnia : 17.49 km/h
  • v max : 57.67 km/h
  • hr max : 168 bpm, 96%
  • hr avg : 141 bpm, 81%
  • podjazdy : 1801 m
  • rower : Black Peak
  • Bike Maraton Polanica-Zdrój

    Sobota, 29 maja 2021 • dodano: 31.05.2021 | Komentarze 2


    Zeszłoroczna trasa w Polanicy Zdroju niezbyt przypadła mi do gustu i przez jakiś czas wahałem się czy w ogóle zapisywać się na tegoroczną edycję. Gdy tylko zobaczyłem mapkę z opisem, do tego zaprzyjaźniona ekipa zdała raport z objazdu zmienionej trasy to padła jedna decyzja - jadę :)

    Cosik pogoda w końcówce maja nie dopisuje, jest zimno, wieje i pada, zatem opcja z noclegiem odpadła, wybrałem bezpośredni dojazd i powrót zaraz po wyścigu.
    Po spoko zajechaniu i wskoku w teamowe portki zostało mi 20 min do startu giga, czyli nie będzie rozgrzewki i z parkingu jadę (2km) bezpośrednio do sektora królewskiego dystansu.
    Przed ruszeniem zamieniam kilka zdań z Markiem Kalagą - kolega sylwetką i strojem bardziej przypomina typowego rowerowego turystę, a tu pojechał nieźle, zajmując 24 open i 8 M4.
    No i giga ruszyła (92 osoby). Na początek długi podjazd z mieszaną nawierzchnią typu: asfalt-szuter-ścieżki, ten odcinek poprzeplatali dwoma fragmentami typu góra - dół. Wczesna pobudka (5 rano), brak rozgrzewki chyba robią swoje - podjeżdżanie idzie mi gorzej niż średnio, niemało rywali mnie wyprzedza, ale i tak walczę o swoje miejsce w stawce.
    Po pokonaniu 17 km przeważnie podjazdowych i minięciu bufetu niespodziewanie spotykam tam Piotra Niewiadę (wpadł w roli kibica) i następuje półpłaski teren na znacznej wysokości z dodatkiem błota, błota i jeszcze raz błota ... Oj, ależ ciężko się tam kręciło po takiej grząskiej nawierzchni. Jadąc tędy stawka giga była już nieźle porozciągana i każdy z nas robił swoje w tym błocie, które towarzyszyło nam niemal do ostatnich km-ów.
    Techniczny, kamienisty i znany z zeszłego roku zjazd czerwonym zleciał sprawnie i następnie z racji poprowadzenia większości trasy na dużej wysokości (700-800 m.n.p.m) i w warunkach podeszczowych, z temperaturką poniżej 10°C się zaczęła wielka błotna taplanina - raz do góry, raz w dół, czasem trzeba było pchać rowery pod górę, często w tej masie błota rower tańcował jak chciał. Mimo wszystko nie narzekałem, bo lubię jak jest ciężko :)
    Wreszcie, po ujechaniu ponad 35 km rozkręciłem się, ale nie tak jak chciałbym, jeszcze na pierwszej rundzie giga udaje mi się kilku gości wyprzedzić. Na 44 km wjazd na 2 rundę giga - od razu stroma i trawiasta ściana podjazdowa, młynek poszedł w ruch. Po dokręceniu do powtarzalnego odcinka giga łączy się z tymi z mega i classica - znów ten paskudno-błotnisty półpłaski fragment, był jeszcze rozjeżdżony, to tego się zaczęło spore wyprzedzanie tych z krótszych dystansów - Ci byli jeszcze czyści, a ja już paskudnie uwalony :)
    Udaje mi się stopniowo dojść i wyprzedzić kolejnych paru rywali z giga, w tym zacnego kolegę ze strzelińskiego STS - Darka Barana. Walczę dalej, w miarę upływu kolejnych błotnych km-ów coraz bardziej ubywa mi sił. Nagle coś nawala mi w tylnym kole - ubyło ciśnienia, staję i decyduję się na dopompowanie (pomogło) - w sumie zleciały tak ze 3 minuty i niestety paru konkurentów mnie wtedy załatwiło.
    Po ruszeniu czas odrobić straty - tyle że poziom zmęczenia, grząska i wymagająca siły nawierzchnia nie ułatwiały sprawy, ale i tak kilka pozycji udaje mi się odrobić, nie wspominając o ciągłym wyprzedzaniu tych z mega (łatwo ich rozpoznać - w porównaniu z gigowcami byli mniej uwaleni błotem). W końcu ostatni, długi i trochę techniczny zjazd czerwonym prowadzący do samej Polanicy Zdroju. W górnych, dość wąskich i bardzo błotnych partiach pokonujemy go w trójkę - przede mną jadą Zbyszek Turczyński i wspomniany Darek. Wąski i grząski zjazd nie pozwolił mi na atak, w dolnych partiach jest ciut szerzej i technicznej - bez zastanawiania wyprzedzam kolegów, ostatnie kilometry gnam co sił i jest końcowa kreska. W sumie sam nie wiem czy udanie pojechałem ten maraton :)

    43/77 - open giga
    16/31 - M4

    Strata do zwycięzcy (Piotr Konwa) - 57:06 min, do M4 (Sławek Kasprzyk) - 22:08 min

    Fotki by Kasia Rokosz, Anka Aries Baran, datasport.pl i moja własna
    Stary wyjadacz maratonowych tras w zjazdowej akcji
    Stary wyjadacz maratonowych tras w zjazdowej akcji © JPbike

    E tam błoto, błoto, cisnąć trzeba
    E tam błoto, błoto, cisnąć trzeba i już :) © JPbike

    Ostatnia prosta i jest meta
    Ostatnia prosta i jest meta © JPbike

    Po błotnych zawodach
    Po błotnych zawodach ... © JPbike





  • dystans : 79.69 km
  • teren : 72.00 km
  • czas : 05:01 h
  • v średnia : 15.89 km/h
  • v max : 62.11 km/h
  • hr max : 175 bpm, 100%
  • hr avg : 145 bpm, 83%
  • podjazdy : 2341 m
  • rower : Black Peak
  • Bike Maraton Złotoryja

    Sobota, 15 maja 2021 • dodano: 17.05.2021 | Komentarze 3


    Ściganie w sezonie 2021 rozpoczęte. To mój 14-ty z rzędu sezon wyścigowy. Ze mnie stary wyjadacz maratonowych tras i sam się dziwię że tak długo i dobrze się bawię na przeróżnych trasach MTB, do tego z przyjemnością :)

    Z wiadomego powodu wyszło tak że inauguracja padła na Złotoryję, a właściwie w pobliskim Wilkowie z trasą poprowadzoną po uroczych Górach Kaczawskich.

    Dojazd na miejsce solo, a tam piękna pogoda ze świetną to ścigania temperaturką (15°C), odbiór numerka sprawny, wskok w teamowe ciuszki kolarskie, krótka rozgrzewka i wjazd to licznego sektora giga (160 osób), do tego zjechała krajowa czołówka MTB-owców.

    W sektorze powitania, pogaduszki z kolegami i można startować. W moim przypadku z tyłów. Na początek podjazd niedługą ulicą, wyprzedzam bez spiny tylu ilu się da i od razu wpadamy w kaczawski teren typu góra-dół. Nagle robi się wąsko i pełno kamieni, oczywiście powoduje to że zakorkowało się strasznie i trochę czasu tam tracimy. Przebijam się do przodu tylko jak jest miejsce by kogoś wyprzedzić. Zauważam również że mnóstwo osób nie radzi dobrze z techniką MTB. Okazuje się że ilość błota po wczorajszych opadach w wielu miejscach jest znaczna, ale daje się sprawnie pomykać.
    Po pokonaniu wymagającego, fajnego i przeważnie singlowego odcinka udaje mi się paru gości powyprzedzać, wpadamy na szeroki szuter, podjazd na kamienisty Diablak i niezły zjazd na asfaltowy, niedługi podjazd z rzepakowymi i podgórskimi widokami. Jadąc tędy w dalszym ciągu udaje mi się zyskiwać kolejne pozycje, chociaż idzie mi to powolutku, czyli jakiejś super formy nie posiadam.
    Dokręcamy do rozjazdu i tak dalej zaczynają się ciekawe odcinki, raz podjazd, raz zjazd, raz fajnie wyprofilowane tzw. kaczawskie single, wąwozy, strumyki, pełno kamieni, no i nierzadko masa błota daje w kość. Na jednym kamienistym zjeździe nie wyrabiam się i glebka ze szlifem na nodze zaliczona. Na asfaltowym fragmencie w Kondratowie pomykam z czterema kolegami z STS Extreme Strzelin, a na szutrowym podjeździe uciekam im. Wtedy przybyło wiary, bo wpadliśmy na odcinek z krótszego dystansu (Classic) i tak kolejne seryjne wyprzedzanko czekało mnie. Końcowe kilometry do wjazdu na 2 rundę giga okazały się bardzo wymagające - cały czas góra-dół, w grząskim i wyjeżdżonym błocie rower tańcował jak chciał, a ścianka podjazdowa na 1.5km przed metą w połączeniu ze sporym zużyciem sił przez błotne przeprawy zmusiła mnie do butowania. No i w końcu na 1km przed metą wjazd na 2 rundę giga - było tak ciężko że sporo wiary z giga, nawet tych z czołówki zdecydowało się na ... DNF (37 osób) :)
    Zresztą i u mnie poziom zmęczenia był znaczny, ale i tak o poddaniu się nie było mowy, przypomnę również że w zeszłym roku na tutejszej trasie zaliczyłem defekt i DNF - zatem czas się odegrać :)
    Drugą rundę giga poprowadzili po rundzie Classic. Jechałem już solo, na wąskich i fajnych odcinkach mogłem robić swoje. Mimo sporego ubytku powera udaje mi się dojść jeszcze kilka rywali, w tym Krystiana z STS - tu uwaga - kolega ostatnie 20km pokonywał bez siodełka i dał radę! W końcu i mnie zmęczenie spowolniło, na kamienistym zjeździe znów zaliczam tym razem twardą glebę, bolało i kolejne szlify na prawej nodze zaliczone, do tego pękła żyłka w bucie. Zaczynamy wyprzedzać tych z mega. Ostatnie i mocno dające w kość kilometry pokonywałem już na rezerwie, kilka pozycji straciłem i w końcu wpadam na metę. Uff, całkiem spoko maraton zaliczony, dostałem w kość tak jak chciałem :)

    69/123 - open giga
    14/36 - M4

    Strata do zwycięzcy (Filip Adel) - 1:15:48 godz, do M4 (Grzegorz Maleszka) - 50:33 min

    Foto by Kasia Rokosz i moje własne.
    W akcji (koncówka trasy). Fajny leśny klimat
    W akcji (końcówka trasy). Fajny leśny klimat © JPbike

    Moje nogi ze szlifami i błotkiem po maratonie
    Moje nogi ze szlifami i błotkiem po maratonie © JPbike

    Ilość błota na rowerze - proszę bardzo :)
    Ilość błota na rowerze - proszę bardzo :) © JPbike