top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177234.97 km
- w tym teren: 64392.10 km
- teren procentowo: 36.33 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 323d 19h 08m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w górach

Dystans całkowity:19097.61 km (w terenie 8931.00 km; 46.77%)
Czas w ruchu:1138:25
Średnia prędkość:16.74 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:248850 m
Maks. tętno maksymalne:179 (102 %)
Maks. tętno średnie:166 (94 %)
Suma kalorii:3943 kcal
Liczba aktywności:294
Średnio na aktywność:64.96 km i 3h 53m
Więcej statystyk
  • dystans : 6.43 km
  • czas : 00:27 h
  • v średnia : 14.29 km/h
  • podjazdy : 268 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Sudety MTB - dojazd na start

    Niedziela, 24 lipca 2016 • dodano: 01.08.2016 | Komentarze 3


    Stronie Śląskie - Sienna.
    Idealna rozgrzewka, bo non stop pod górkę :)




  • dystans : 37.74 km
  • teren : 36.00 km
  • czas : 02:21 h
  • v średnia : 16.06 km/h
  • v max : 60.18 km/h
  • hr max : 170 bpm, 94%
  • hr avg : 148 bpm, 82%
  • podjazdy : 1137 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Sudety MTB Challenge - prolog

    Niedziela, 24 lipca 2016 • dodano: 01.08.2016 | Komentarze 4


    Najważniejszy wyścig w sezonie i moja druga w kolarskim życiorysie etapówka MTB. Wraz z moim kompanem Drogbasem zapisaliśmy się na to Pure MTB już w grudniu zeszłego roku, wybraliśmy kategorię MAN, czyli dwóch facetów, których suma wieku nie przekracza 80 lat.

    Przyznam że przez ten cały czas przygotowywania się do tej etapówki miałem obawy, czy na poszczególnych etapach, uda się dotrzymywać kroku kompanowi, który miał lepsze warunki czasowe do trenowania, no i na wszystkich wspólnych dotychczasowych wyścigach w sezonie mnie objeżdżał. Wiele razy zastanawiałem się na przepisaniu do kategorii solo. Jarek jednak cały czas mnie zapewniał że nie odpuści mi kroku. Koniec końców wystartowaliśmy zgodnie z planem, czyli wspólnie.

    Najpierw trzeba było dotrzeć furą do Stronia Śląskiego, odebrać pakiety startowe i rozlokować się na dwie noce w miejscowej szkole. A tam wszystkie napisy informacyjne są po angielsku, nic dziwnego, bo od lat na ową coroczną etapówkę zjeżdża sporo kolarskiej wiary nie tylko z Europy.

    Na początek mamy 37 km prolog, czyli czasówkę (dla mnie nowość). Start naszej kolejki zaplanowali o godz. 14:06. Po dojechaniu do Siennej, na miejsce startu, u stóp sporego kompleksu sportowo-wypoczynkowego „Czarna Góra“ mieliśmy sporo czasu, zatem można było przywitać się i pogadać z wieloma znajomymi, niektórych nie widziałem kilka lat np. Damiana (DMK77) i Tomka (ktone), jak i poznać nowe twarze - jak miło spotkać ludzi z wspólną pasją :)
    No i w końcu wybiła nasza godzina. Lekka adrenalina, przybijanie żółwików, modlitwa by ukończyć w jednym kawałku :). Drogbas ostro ruszył, ja usiadłem na kole i tak pokonywaliśmy pierwsze km sporego i szutrowego podjazdu, po drodze raz kogoś dogoniliśmy, raz ktoś lepszy nas wyprzedzał. Już po kilku km podjeżdżania Jarek wyraźnie zwolnił, co mnie zdziwiło (później tłumaczył że tegoż dnia nie czuł się najlepiej na uphillach). Do mety etapówki daleko, wmówiłem kompanowi że najważniejsze jest ukończenie, zatem dostosowałem do niego tempo. Pierwszy zjazd jak na Golonkę przystało - od razu gruby i z ostrymi wykrzyknikami (sprowadzaliśmy, ryzyko otb z lądowaniem na głazie spore). Kolejne km zjazdu to raz mniej, raz bardziej techniczne odcinki - coraz pewniej je pokonywałem. Na jednym nie zabrakło momentu - zostałem lekko przyblokowany przez poprzedzającego gościa i centralnie zahaczyłem przednim kołem w głazik i poszło klasyczne otb - lekko walnąłem dolną wargą w kamień (bez rozlewu krwi), zresztą Jarek też glebnął i pierwsze szlify zaliczone :). I tak zjechaliśmy do bufetu w Międzygórzu, po tym jeszcze jeden długi i porządny podjazd, na którym Drogbas ponownie podjeżdżał wolniej ode mnie, zaczekałem chwilunię na szczycie i nastąpił trudny, wąski zjazd wśród borówek, obaj nie ryzykowaliśmy zbytnio. Po tym już tylko szybki, szeroki i luźno szutrowy zjazd wprost na metę w Stroniu Śląskim.

    11/17 (+1 dnf) - team MAN
    23/42 (+1 dnf) - open team (wszystkie pary)

    Na mecie prologu. My całkiem zadowoleni :)
    Na mecie prologu. My całkiem zadowoleni :) © JPbike





  • dystans : 35.30 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 02:15 h
  • v średnia : 15.69 km/h
  • v max : 48.76 km/h
  • podjazdy : 1061 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Górski rozruch

    Sobota, 23 lipca 2016 • dodano: 31.07.2016 | Komentarze 3


    Się zaczęła tygodniowa górska wyrypa MTB z Drogbasem :)
    Na miejsce, na camping w Miłkowie zajechaliśmy w piątek bardzo późną porą. Nazajutrz po śniadaniu czas coś luźnego pokręcić przed jutrzejszą etapówką. Padło na szlak ER2 na Okraj i po tym zjazd Tabaczaną ścieżką. Zawitaliśmy również na skocznię „Orlinek“, gdzie obowiązkowo czeskiego browarka miło spożyliśmy. Po tym pora na obiad, myk w dół i pełny luz do końca dnia na polu namiotowym.

    Długi i miły podjazd (ER2) na Okraj
    Długi i miły podjazd (ER2) na Okraj © JPbike

    Najwyższy punkt dzisiejszej traski (zielony szlak)
    Najwyższy punkt dzisiejszej traski (zielony szlak) © JPbike

    Hardcore na Tabaczanej ścieżce - tędy biegnie 4 etap Sudety Challenge :)
    Hardcore na Tabaczanej ścieżce - tędy biegnie 4 etap Sudety Challenge :) © JPbike

    Orlinek zdobyty. Trochę tam zalało, może skoczyć na nartach wodnych ? :)
    Orlinek zdobyty. Trochę tam zalało, może skoczyć na nartach wodnych ? :) © JPbike





  • dystans : 54.76 km
  • teren : 35.00 km
  • czas : 03:14 h
  • v średnia : 16.94 km/h
  • v max : 52.06 km/h
  • podjazdy : 1263 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Górska wycieczka rozjazdowa

    Niedziela, 29 maja 2016 • dodano: 31.05.2016 | Komentarze 5


    - start o 10 spod Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdrój
    - prócz mnie i Dawida kręcił z nami Rafał Przybylski
    - trasa wymyślona przeze mnie po przestudiowaniu mapy
    - na początek kurs na Szczytnik, na tamtejszy zamek
    - następnie długa wspinaczka szlakiem ER2 i zjazd/podjazd/zjazd żółtym rowerowym
    - stroma wspinaczka żółtym pieszym do schroniska i tam przerwa
    - trochę fajnego błądzenia po miłych szuterkach
    - zjazd do Dusznik-Zdrój i wspinaczka na Jamrozową Polanę
    - chwile lansowania przy strzelnicy biathlonowej
    - powrót (zjazd) do zaparkowanego auta i czas wracać do Wielkopolski
    - owa wycieczka była bardzo fajna, dzięki koledzy :)

    Ładnie tam
    Ładnie tam © JPbike

    Ekipa Wielkopolan na platwormie widokowej przy Zamku Leśna na Szczytniku (589 m)
    Ekipa Wielkopolan na platformie widokowej przy Zamku Leśna na Szczytniku (589 m) © JPbike

    Długi i przyjemny podjazd na szlaku ER2
    Długi i przyjemny podjazd na szlaku ER2 © JPbike

    Nasza kulminacja wysokościowa (820 m)
    Nasza kulminacja wysokościowa (820 m) © JPbike

    Nie byłbym sobą, gdybym nie zademonstrował kolegom PURE MTB :)
    Nie byłbym sobą, gdybym nie zademonstrował kolegom PURE MTB :) © JPbike

    Najstromszy podjazd wycieczki (24%)
    Najstromszy podjazd wycieczki (24%) © JPbike

    Przy schronisku
    Przy schronisku "Pod Muflonem". Czas na kawę z dodatkiem widoczków © JPbike

    Na tych górskich szuterkach jest fajnie - to widać :)
    Na tych górskich szuterkach jest fajnie - to widać :) © JPbike

    Zdarzyło nam się przeprawiać poza ścieżkami :)
    Zdarzyło nam się przeprawiać poza ścieżkami :) © JPbike

    Myk, myk, myk
    Myk, myk, myk © JPbike

    Pora na taki zjazd wprost do Dusznik-Zdrój
    Pora na taki zjazd wprost do Dusznik-Zdrój © JPbike

    Ostatnia atrakcja wycieczki. Ćwiczę niewidzialnym karabinem :)
    Ostatnia atrakcja wycieczki. Ćwiczę niewidzialnym karabinem :) © JPbike





  • dystans : 12.64 km
  • teren : 8.00 km
  • czas : 00:45 h
  • v średnia : 16.85 km/h
  • v max : 41.64 km/h
  • hr max : 174 bpm, 97%
  • hr avg : 158 bpm, 88%
  • podjazdy : 398 m
  • rower : Scott Scale 740
  • XC Duszniki-Zdrój

    Sobota, 28 maja 2016 • dodano: 30.05.2016 | Komentarze 8


    Trzeci start w cyklu MTB PFKA CUP - tym razem w górskim kurorcie.
    Parogodzinny dojazd przebiegł w dobrym humorze i z Dawidem, który mocno postanowił powalczyć o cenne punkty do generalki. Zresztą dla kolegi z gnieźnieńskich rejonów to był pierwszy wyjazd z rowerem w góry :). Jeszcze w trakcie dojazdu obaj zdecydowaliśmy że załatwimy nocleg, by następnego dnia wspólnie pokręcić po okolicznych górach, ponoć i ja w tamtych rejonach jeszcze nie kręciłem turystycznie na mtb. Mały wyjątek stanowi trzeci i czwarty etap Wyprawy Dookoła Polski. 

    Pogodę na miejscu mieliśmy niemal idealną do ścigania. Po rozgrzewce i przejechaniu jednego okrążenia mającej niespełna 3 km pętelki wytyczonej w Parku Zdrojowym najbardziej zaskoczyła nie tylko nas wyjątkowo stroma i zbyt długa ścianka podjazdowa o nachyleniu sięgającym 28% - nawet na świeżaka nie dało się podjechać całości, będzie ciężki wypych i w trakcie wyścigu był na każdym okrążeniu (hr max). Po tym troszkę jazdy lekko pod górę z dodatkiem ostrych zakrętów, osiągamy kulminację wysokościową (620 m) i następuje raz mniej raz bardziej techniczna sekcja zjazdowa z zakrętami w stronę parkowej alejki i tak do mety. Ogólnie poza wspomnianą ścianką spoko pętelka, z potencjałem do dalszego rozwoju, ponoć w tym miejscu zawody zorganizowali po raz pierwszy i słyszałem że są tam chęci na dalszy rozwój Cross Country, a to zobaczymy.

    Organizatorzy zdecydowali się na wspólny wyścig Mastersów, Juniorów i Elity, do tego start już o 12:30. Sam start tradycyjnie nie wyszedł mi, nie byłem dostatecznie rozgrzany, ani w nogach nie miałem porządnego powera, by na pierwszych metrach prowadzących asfaltowo pod górę przebić się jak najbliżej czuba. W efekcie już przed wspomnianą ścianką podjazdową praktycznie ląduję w swoim miejscu stawki. Jedynie na pierwszym kółku miałem dwa momenty wyprzedzania, raz micor jadący przede mną popełnił błąd techniczny, raz udało się wyprzedzić dwóch na półpłaskim odcinku. Drugie i trzecie kółko poszło bez rewelacji -  jeden Masters i jeden z Elity mnie załatwili. W trakcie trzeciego okrążenia zacząłem się rozkręcać, jak i miałem gorący moment - na szybkim zjeździe omal nie wyglebiłem przez pokaźny krawężnik. Czwarte i zarazem ostatnie kółko minęło bez zmian w stawce. Po przekroczeniu mety od razu stwierdziłem że mógłbym pokonać jeszcze 2 okrążenia ... :)

    14/21 - open Elita, Juniorzy i Masters
    3/4 - Masters II

    Strata do zwycięzcy wyścigu - 6:58, do Masters II - 4:42
    Dawid zajął w Elicie 5 miejsce, poza pucharkiem trochę kasy zarobił :)
    Dekorowana generalka w tym cyklu zapewniona - finał 3 lipca w Pniewach
     
    W akcji :)
    W akcji :) © JPbike

    Sukcesik sprzed roku (też 3 miejsce) powtórzony - chyba polubię te Duszniki-Zdrój :)
    Sukcesik sprzed roku (też 3 miejsce) powtórzony - chyba polubię te Duszniki-Zdrój :) © JPbike





  • dystans : 12.41 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 00:57 h
  • v średnia : 13.06 km/h
  • v max : 54.94 km/h
  • podjazdy : 343 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Wieczorowe MTB w Górach Stołowych

    Sobota, 28 maja 2016 • dodano: 30.05.2016 | Komentarze 0


    Po wyścigu zarówno ja i micor stwierdziliśmy że nie czujemy większego zmęczenia, więc jeszcze tego dnia coś tam pokręcimy. Po udanej dla nas dekoracji udaliśmy się najpierw po zakupy (m.in. zapas browarów:)), a następnie do noclegowni, do Studziennej w Górach Stołowych, do wioski oddalonej z dala od cywilizacji, w której zasięg komórkowy jest tam tragiczny.

    Sęk w tym że pojawiły się chmury i słychać było odgłosy burz, no i zaczęło padać ...

    Leje, leje,
    Leje, leje, ... © JPbike

    W końcu, o 19-tej przestało padać i pada decyzja - jedziemy obczaić odcinek czerwonego szlaku.

    Jazda w głąb klimatycznego i górskiego lasu
    Jazda w głąb klimatycznego i górskiego lasu © JPbike

    Fragment czerwonego na Rogacz. Z powrotem tędy zjechałem, techniczna frajda była :)
    Fragment czerwonego na Rogacz. Z powrotem tędy zjechałem, techniczna frajda była :) © JPbike

    Szczyt Rogacza, 684 m.n.p.m
    Szczyt Rogacza, 684 m.n.p.m © JPbike

    Mokro tam, ale i tak jest fajnie, bo to PURE MTB !
    Mokro tam, ale i tak jest fajnie, bo to PURE MTB ! © JPbike

    Strasznie tu ślisko na korzonkach, micor zaliczył glebkę :)
    Strasznie tu ślisko na mokrych korzonkach, micor zaliczył glebkę :) © JPbike

    Główna atrakcja - Skalne Grzyby
    Główna atrakcja - Skalne Grzyby © JPbike

    Koniec technicznego zjazdu. Widać jak ciemno w lesie mieliśmy :)
    Koniec technicznego zjazdu. Widać jak ciemno w lesie mieliśmy © JPbike

    Generalnie krótki, acz treściwy trip MTB, wrócilismy umorusani i zadowoleni :)




  • dystans : 69.24 km
  • teren : 60.00 km
  • czas : 04:47 h
  • v średnia : 14.48 km/h
  • v max : 57.37 km/h
  • hr max : 173 bpm, 96%
  • hr avg : 141 bpm, 78%
  • podjazdy : 2244 m
  • rower : Scott Scale 740
  • MTB Złoty Stok i czeskie szuterki

    Niedziela, 17 kwietnia 2016 • dodano: 17.04.2016 | Komentarze 9


    Wreszcie wyskok w GÓRY !

    W końcu udało się zagadać z kompanem na porządny trening w górach z elementami przyjemnościowymi (oddawanie się pasji MTB i takie tam). Do sobotniego wieczoru nie byliśmy pewni wyjazdu, a to przez różne prognozy pogody - do tego się ma miejscowych znajomych, wystarczył telefon do Marka A. i nazajutrz o 6 rano można było wpakować rowery do drogbasowej fury i myk z radochą do Złotego Stoku. Jedyne obawy miałem takie - czy dotrzymam kroku na długich podjazdach systematycznie trenującemu Jarkowi (w tym roku wykręcił już 4800 km, a ja "zaledwie" 2350 km ... :).

    Postanowiliśmy że pokonamy połączenie trasy golonkowego mega z czeską Rychlebską 30 MTB i musi być minimum 2000 m w pionie.

    Po ruszeniu od razu mamy długi podjazd. Pięknie tam :)
    Po ruszeniu od razu mamy długi podjazd. Pięknie tam :) © JPbike

    Na znanym z GG podjeżdzie na Jawornik Wiekli zrobili taki oto gładki szuterek
    Na znanym z GG podjeździe na Jawornik Wielki zrobili taki oto gładki szuterek © JPbike

    Jak dobrze znów wybrać się w góry :)
    Jak dobrze znów wybrać się w góry :) © JPbike

    W górnych patriach to już pure MTB i można było obcować się z efektami potęgi sił natury
    W górnych partiach to już pure MTB i można było obcować się z efektami potęgi sił natury © JPbike

    Fragment zjazdu technicznym czerwonym do Orłowca. Poszło sprawnie :)
    Fragment zjazdu technicznym czerwonym do Orłowca. Poszło sprawnie :) © JPbike

    Kolejny długi podjazd. Trochę klimatycznego błotka się znalazło
    Kolejny długi podjazd. Trochę klimatycznego błotka się znalazło © JPbike

    Uphillując tegoż dnia, starałem się dotrzymać kroku Drogbasowi, nie było łatwo :)
    Uphillując tegoż dnia, starałem się dotrzymać kroku Drogbasowi, nie było łatwo :) © JPbike

    Taki tam kwietniowy widoczek z górkami i kościółkiem
    Taki tam kwietniowy widoczek z górkami i kościółkiem © JPbike

    Pora na konkretną wspinaczkę na Borówkową. Podjechane w całości :)
    Pora na konkretną wspinaczkę na Borówkową. Podjechane w całości :) © JPbike

    Nie ma to jak czeski browarek na wysokości 900 m.n.p
    Nie ma to jak czeski browarek na wysokości 900 m.n.p.m. © JPbike

    Fragmencik zjazdu z Borówkowej. Dla Drogbasa były to pierwsze górskie przeżycia na Canyonie :)
    Fragmencik zjazdu z Borówkowej. Dla Drogbasa były to pierwsze górskie przeżycia na Canyonie :) © JPbike

    Ach te czeskie i gładkie asfalciki. Trzeba będzie tu pokręcić szoską :)
    Ach te czeskie i gładkie asfalciki. Trzeba będzie tu pokręcić szoską :) © JPbike

    Zamek Jansky Vrch w Javorniku
    Zamek Jansky Vrch w Javorniku © JPbike

    Super punkt widokowy na trasie Rychlebskiej 30 MTB
    Super punkt widokowy na trasie Rychlebskiej 30 MTB © JPbike

    W końcu, po pokonaniu 55 km i osiągnięciu planowanych ponad 2000 m w pionie, tuż przed ostatnim i stromym atakiem na szczyt Borówkowej (tak, dziś dwa razy tą górę zdobywaliśmy) nogi moje utraciły powera i zmuszony byłem pospacerować na odcinkach z nachyleniem od 13% wzwyż. Na szczęście kryzysu nie było (mimo słabego śniadania). Zdecydowaliśmy że po zjechaniu z Borówkowej wracamy, a zaplanowany wcześniej ostatni ciężki podjazd wraz długim zjazdem na rynek w Złotym Stoku odpuszczamy.
    Czyli przede mną czeka trochę pracy, by na lipcowym Sudety MTB Challenge w miarę dobrze wypaść :)

    Na rockgardenie z Borówkowej wręcz zaszalałem :)
    Na rockgardenie z Borówkowej wręcz zaszalałem :) © JPbike

    Końcówka czewonego z Borówkowej. Mina Drogbasa mówi wszystko :)
    Końcówka czerwonego z Borówkowej. Mina Drogbasa mówi wszystko :) © JPbike

    No i 70 km po górach pokręcone. Zadowolenie pełne, tak trzymać !
    No i 70 km po górach pokręcone. Zadowolenie jest, tak trzymać ! © JPbike

    W sumie udany górski wypad spowodował że trzeba będzie częściej robić takie tripy z dużym przewyższeniem :)





  • dystans : 83.52 km
  • teren : 73.00 km
  • czas : 05:04 h
  • v średnia : 16.48 km/h
  • v max : 56.87 km/h
  • hr max : 169 bpm, 93%
  • hr avg : 145 bpm, 80%
  • podjazdy : 2226 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Bike Maraton Jelenia Góra

    Niedziela, 21 czerwca 2015 • dodano: 23.06.2015 | Komentarze 9


    Mój dzień wyścigowy nr 100 !

    Pojechałem do Jeleniej Góry na giga u Grabka, bo jak na "Sierotę po Golonce" przystało – bardzo cierpię brakiem górskich przepraw MTB u GG :).

    Pobudka o 8, słabo się wyspałem, bo okazało się że w hoteliku nie włączyli ogrzewania, co przy temperaturze zewnętrznej poniżej 10°C w pokoju ledwo było 18°C. Od razu pierwsze myśli o tym że jubileuszowy wyścig nie pójdzie dobrze …

    Po zajechaniu do Parku Paulinum i zrobieniu krótkiej rozgrzewki bez problemu wypatruję same asy polskiego MTB, sporo ich się zjawiło. Jest nawet Maja i Ania od Krossa. W sumie nic dziwnego, bo to kolejna edycja PP w maratonie, a wkrótce są MŚ w maratonie.

    Grabek przydzielił mi 2 sektor. Może być. Tyle że w oczekiwaniu na start okazuje się że ów sektor jest za mały by pomieścić wszystkich, w efekcie startuję z poza barierek.

    Sam start zaskoczył wszystkich z ponad 1100 startujących, bo zamiast tradycyjnie puszczać sektory z 1-3 min. przerwami puścili nas wszystkich od razu. Całe szczęście że nie było tak źle – najpierw dwupasmówka tam i nawrotka (niektórzy skracali…), po tym skręt w teren, dość szeroki, więc zatorów w moim przypadku nie było.
    Na 3 km wyprzedzam … Maję i Anię :). Pierwsze 10 km to troszkę nudnawy przelot głównie polami i wioskami w stronę Rudaw (nie było mnie jeszcze tam). Tędy pomykamy małymi grupkami. Po nocnych i porannych opadach błotka nie brakowało, zatem dość szybko następuje taplanie i oblepianie wiadomo czym siebie i rumaka :). Okulary wędrują do kieszonki. I tak pomykamy, tasujemy się. Pierwsze podjazdy nie powalają i wchodzą mi spoko. Mija 15-20 km, zastanawiam się gdzie te obiecane 2300 m w pionie na giga ? :). Aż nagle zaskakuje nas długi podjazd zwany Łopatą, początkowo miłym szuterkiem, a końcówka ze 600m to nówka asfalcik i masakryczna ściana o nachyleniu max 20%, oj było bardzo ciężko, ale podjechane. Po tym skręt na dodatkową pętlę giga, która mocno mnie zaskakuje. Początek to wysoko położony odcinek po ciężkiej poopadowej nawierzchni, po tym ewenement jak na Grabka – wyjątkowo długi i techniczny zjazd. Z radochą zaszalałem i błyskawicznie uzyskuję jakąś przewagę. Po zjechaniu to następuje prawdziwa górska jazda. Okazuje się że na podjazdach nie radzę tak dobrze jakbym chciał, kilka sztuk powolutku i stopniowo mnie wtedy wyprzedza. W sumie konkretna dodatkowa 20 km pętla giga poszła sprawnie. Sporo błotnych odcinków i kamienistych zjazdów trzeba było pokonywać. Oponki WCS Shield średnio dawały radę w błotku. W pamięci utknęły mi momenty, jak na trudnych zjazdach wyprzedzałem gościa na wypasionym fullu Scott Spark 27.5 RC – zjeżdżał słabo, że chyba bał się najdrobniejszej ryski na karbonowym cudzie za grubą kasę :).
    W końcu ponownie wpadamy na pętlę mega, by najpierw jeszcze raz pokonać Łopatę. Oj, było jeszcze ciężej, z najwyższym trudem udało się podjechać. Po tym, czyli po 50 km zacząłem powoli czuć ubytek powera i narastające zmęczenie, 4 żele niewiele pomogły, widocznie mści się brak długich treningów, brak jazd w górach, no i niewyspanie. Wyprzedza mnie wtedy kumpel z OSOZ (Adam), a na ciężkim podjeździe na najwyższy punkt (przeszło 900 m) załatwiają mnie dwie bikerki (2 i 3 miejsce open). Po tym arcytechniczny, choć odrobinę krótki zjazd po sporych i mokrych kamieniach i korzeniach. Poziom zmęczenia i dekoncentracji powoduje że nie nadążam za wyborem slalomowego toru jazdy i centralne wjeżdżam w pokaźny głazik i OTB zaliczone (bez komplikacji, jedynie siodełko się odchyliło, uff). No i stopniowe dublowanko megowców się zaczęło. Dalszą część trasy przez zmęczenie słabo zapamiętałem, ale wiem że nadal było sporo fajnych przejazdów wśród górek, pagórów, no i masy błota :). Pamiętam również że dwa razy musiałem się zatrzymać by poprawić (dokręcić) odchylone siodełko, jak i ponownie mijałem Adama (czyścił uświniony łańcuch). Ostatnie 10 km to ponownie nudne pomykanie bez przewyższeń wśród pól i wiosek. Tam utraciłem kolejne kilka miejsc open. W końcu docieram do Parku Paulinum, ale najpierw pokaźna błotna przeszkoda – rów wypełniony błotnistą mazią po ośki, w który wjeżdżam z impetem, po tym „atrakcja”, czyli ponad kilometrowy fragment wczorajszej pętelki XC z mokrymi korzeniami i jedną błotną ścianką – byłem już ujechany że glebka tam była :). No i jest meta, a tam podchodzi do mnie Paweł (jechał mega) i pyta chyba coś w rodzaju „co tak długo ?” :)

    Pierwsze myśli … „nigdy więcej” … Mija kilkanaście minut … „jadę następne giga w górach” … :)

    97/162 - open giga
    34/58 - M3

    Strata do zwycięzcy (Piotr Brzózka) - 1:27.54, do M3 - 1:06:08
    Międzyczasy wskazują że jechałem w okolicy 82-85 pozycji, czyli środek krajowej stawki MTB, średniak ze mnie.

    Foto by Kasia Rokosz, Velonews.pl, Tomasz Tomes.
    Pierwsze kilometry. Tłoczno i błotniście
    Pierwsze kilometry. Tłoczno i błotniście © JPbike

    Napieram. Bez błota nie ma zabawy MTB :)
    Napieram. Bez błota nie ma zabawy MTB :) © JPbike

    Paskudny ten błotny rów. Urok MTB :)
    Paskudny ten błotny rów. Urok MTB :) © JPbike





  • dystans : 21.75 km
  • teren : 2.00 km
  • czas : 01:21 h
  • v średnia : 16.11 km/h
  • v max : 57.05 km/h
  • podjazdy : 547 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Podgórski rozruch

    Sobota, 20 czerwca 2015 • dodano: 23.06.2015 | Komentarze 0


    Po sprawnym zajechaniu z Pawłem do Sosnówki Górnej i zakwaterowaniu się w hoteliku, od razu ruszyliśmy do Jeleniej Góry niestety autem, bo co jakiś czas popadywało. W Parku Paulinum organizowali "Jelenia Góra Trophy Maja Race". W tym roku owe zawody miały wysoką rangę, tuż przed Pucharem Świata. Kibice dopisali (my też), było co popatrzeć, szczególnie na technicznych odcinkach działo się :).
    Szkoda że nie jestem PROzawodnikiem z licencją - wystartowałbym ! :). Swoje wyścigi wygrali nasi najlepsi, odpowiednio Maja Włoszczowska i Marek Konwa.

    Parę fotek mojego autorstwa (strzeliłem tam ze 150 zdjęć) :)
    Maja Race 1
    Maja Race 2
    Maja Race 3
    Maja Race 4
    Maja Race 5
    Maja Race 6

    Po powrocie do noclegowni szybki wskok w kolarskie portki i jazda zrobić podgórską rozgrzewkę.
    Chłodnawo było, ledwo 10°C, zatem obaj odzialiśmy się ciut cieplej i od razu na podjazd.
    Wymyśliłem że zrobimy asfaltową pętelkę przez Borowice, Podgórzyn i Sosnówkę.

    Przy słwnym tramwaju w Podgórzynie
    Przy sławnym tramwaju w Podgórzynie © JPbike

    Sosnówka Dolna. Młodzik wymienia dętkę :)
    Sosnówka Dolna. Młodzik wymienia dętkę :) © JPbike

    Aha ... Paweł nie zabrał na przejażdżkę zapasowej dętki ani łatek, w efekcie 2x wjeżdżałem do góry pod hotelik :)





  • dystans : 10.70 km
  • teren : 5.00 km
  • czas : 00:48 h
  • v średnia : 13.37 km/h
  • podjazdy : 262 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Rozgrzewka przedstartowa

    Sobota, 6 czerwca 2015 • dodano: 07.06.2015 | Komentarze 3


    Po spoko bezpośrednim zajechaniu do Dusznik-Zdroju, na Jamrozową Polanę (290 km od domu) przywitała mnie nie tylko piękna pogoda, ale i piękna górska sceneria.
    Ponoć to dopiero mój pierwszy w sezonie wyskok w góry. Baza zawodów została zlokalizowana w doskonałym miejscu - na trasach do narciarstwa biegowego i biathlonu (KLIK), na wysokości 665 m.n.p.m.

    Baza zawodów na Jamrozowej Polanie
    Baza zawodów na Jamrozowej Polanie © JPbike

    Rowerowy akcent w odpowiednim kolorze :)
    Rowerowy akcent w odpowiednim kolorze :) © JPbike


    Po powitaniu ze znajomymi wskok w kolarskie portki i myk na rozgrzewkę i zapoznawanko się z pętelką.

    Przy biathlonowej strzelnicy z rywalem, Arturem Zarańskim
    Przy biathlonowej strzelnicy z rywalem, Arturem Zarańskim © JPbike

    Na mostku. Orgi nieźle się napracowali. Te płotki i chorągiewki są miejscowe :)
    Na mostku. Orgi nieźle się napracowali. Te płotki i chorągiewki są miejscowe :) © JPbike

    To już pełen górski konkret (podjazd). Lubię TO :)
    To już pełen górski konkret (podjazd). Lubię TO :) © JPbike

    Widoczki też były
    Widoczki też były © JPbike

    Pokręciłem, podziwiałem widoki, powspinałem i pozjeżdżałem sobie, a reszta w wyścigowej relacyjce ... :)


    Kategoria do 50 km, w górach