top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177234.97 km
- w tym teren: 64392.10 km
- teren procentowo: 36.33 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 323d 19h 08m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

w górach

Dystans całkowity:19097.61 km (w terenie 8931.00 km; 46.77%)
Czas w ruchu:1138:25
Średnia prędkość:16.74 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:248850 m
Maks. tętno maksymalne:179 (102 %)
Maks. tętno średnie:166 (94 %)
Suma kalorii:3943 kcal
Liczba aktywności:294
Średnio na aktywność:64.96 km i 3h 53m
Więcej statystyk
  • dystans : 85.66 km
  • czas : 03:32 h
  • v średnia : 24.24 km/h
  • v max : 68.66 km/h
  • podjazdy : 1192 m
  • rower : Canyon Endurace
  • Podgórski rozjazd

    Poniedziałek, 18 września 2017 • dodano: 18.09.2017 | Komentarze 8


    Zaległy urlop, który spędzam w Karkonoszach.
    Na te kilka dni zabrałem w góry swoje dwa rumaki - górala i szoskę.

    Wczoraj udany wyścig więc dziś czas na tytułowy trip po okolicznych górkach, przełęczach, wioskach, miasteczkach, wśród lasów i pól, no i najważniejsze - widoczków. Ruszyłem o 10:30, pogoda dopisała - dużo słońca i znośny chłodek (13°C). Pętla jaką zaplanowałem to kurs kolejno przez Rudawy Janowickie, Pogórze Kaczawskie, Kapella, Jelenia Góra i podnóże Karkonoszy.

    Po wczorajszym wyścigu pora na podgórskie rozjazdowe szosowanie
    Ruszam na podgórskie (z górkami też) rozjazdowe szosowanie © JPbike

    Główny deptak w Kowarach
    Główny deptak w Kowarach © JPbike

    W Kowarach jest pełno poniemieckich architektonicznych budynków, w różnym stanie
    W Kowarach jest pełno poniemieckich architektonicznych budynków, w różnym stanie © JPbike

    Nie ma to jak boczne podgórskie asfalciki. Tu natrafiłem na fragmencik grabkowego ścigu
    Nie ma to jak boczne podgórskie asfalciki. Tu natrafiłem na fragmencik grabkowego ścigu © JPbike

    Panoramka na prawie całe Karkonosze delikatnie zasłonięta przez dwie górki (skojarzenia...) :)
    Panoramka na prawie całe Karkonosze delikatnie zasłonięta przez dwie górki (skojarzenia...) :) © JPbike

    Pałac (mocno zaniedbany) w Wojcieszowie
    Pałac (mocno zaniedbany) w Wojcieszowie © JPbike

    Łysa Góra w tle. Tam ścigaliśmy się u Kaczmarka miesiąc temu
    Łysa Góra w tle. Tam ścigaliśmy się u Kaczmarka miesiąc temu © JPbike

    Na Rynku w Jeleniej Górze
    Na Rynku w Jeleniej Górze © JPbike





  • dystans : 7.47 km
  • teren : 1.00 km
  • czas : 00:33 h
  • v średnia : 13.58 km/h
  • podjazdy : 304 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Rozgrzewka przedstartowa

    Niedziela, 17 września 2017 • dodano: 17.09.2017 | Komentarze 0


    Karpacz (stadion) - Karpacz Górny (OW Stokrotka).
    Fajnie się rozgrzewa na takim uphillu w temp. 11°C :)


    Kategoria do 50 km, w górach


  • dystans : 40.05 km
  • teren : 30.00 km
  • czas : 01:49 h
  • v średnia : 22.05 km/h
  • v max : 69.04 km/h
  • hr max : 168 bpm, 94%
  • hr avg : 153 bpm, 85%
  • podjazdy : 986 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Rowerem przez Karkonosze - 2 edycja

    Niedziela, 17 września 2017 • dodano: 17.09.2017 | Komentarze 6


    Druga edycja charytatywnego maratonu organizowanego przez Rotary Club na moich ulubionych górskich rewirach - w Karkonoszach. Rok temu zaliczyłem tam życiówkę (4 open i 1 M4) - to wystarczyło by z radochą oczekiwać startu w kolejnej edycji i miło byłoby powtórzyć ów sukcesik :)

    Dzień przed zawodami w Karpaczu solidnie popadało i ochłodziło się do poziomu 10°C. Poranek wita nas piękną pogodą (później pochmurną) i znośnym chłodkiem. Jako że start jest w górnej części Karpacza to bez zastanawiania zrobiłem rozgrzewkę w postaci uphillowego dojazdu z noclegowni - parokrotnie musiałem zwalniać bo tętno zbliżało się do maratonowych wartości :)

    Na miejscu startu spotykam Zbyszka i Patryka od ERki, panuje spokojna atmosfera, żadnych barierek, zero spiny, po prostu po odprawie ruszamy na właściwy start - na początek Drogi Chomontowej. Ustawiam się w 1/3 stawki. Po przyjrzeniu się potencjalnym rywalom to ze znanej czołówki rozpoznaję jednego - Michał Ficek, czyli jest szansa na super wynik w moim wykonaniu. No i poszli. Na początek krótki, acz troszkę konkretny podjazd na szczyt Chomontowej. Będąc całkiem rozgrzanym i mając na koncie tylko jeden trening w tygodniu to jadę swoje i powolutku, acz stopniowo wyprzedzam i kolejne oczka w górę zdobywam. Tuż przed szczytem zauważam przed sobą ze 10-15 osób z czuba, czyli jest nieźle. Pora na długi, szybki i szutrowy zjazd - pognałem na maxa, rozpędzając się niemal do 70 km/h (po powrocie i zgraniu danych strava mnie zaskoczyła że zdobyłem tam KOMa!) i do tego wyprzedzając dwóch rywali (w tym Patryka). Po zjechaniu jeden defekciarz mijany i trochę podjeżdżania asfaltową Drogą Sudecką (bez zmian w rywalizacji). Po tym troszeczkę technicznego zjazdu (jeden masters solidnie przyglebił) i czas na podjazd starym asfaltem na Dwa Mosty - zostałem wyprzedzony przez dwóch (w tym Patryka), jak i ja sam znacznie przybliżyłem się do poprzedzającej grupki. Po wjechaniu zjazd asfaltowo - szutrowo - kamienisto - błotnisty, nachylenie nie powala (ledwo 45 km/h), zjeżdżam z głową i bez szaleństw, a w dolnej części zjazdu mam przed sobą dwóch kolegów (Radek od Rybek i znów Patryk), po czym doganiam ich, tworzymy grupkę i następuje długa, miła sekcja podgórskich szuterków raz długo do góry, raz długo w dół. Wychodzi na to że my trzej jesteśmy skazani na współpracę - każdy z nas próbował ataków i za każdym razem nieudanych. W końcu, po przejechaniu ze 28 km trasy coś zaczęło się dziać - dochodzi nas kolega z ERki (Jarek), do szczytu długiego podjazdu jedziemy w czwórkę, a na długim zjeździe z łukami przekonuję się że moi towarzysze gorzej radzą z szybką techniką zjazdową. Jarek zostaje z tyłu, znając końcówkę trasy (będzie jeszcze jeden podjazd) decyduję się nie atakować i troszkę odpocząć, by spróbować na końcowym podjeździe. I tak wraz z Patrykiem i Radkiem wspólnie zjeżdżamy i pokonujemy odcinek góra - dół, za nami dwóch rywali próbowało nas dojść, a my mocno pedałując nie daliśmy się pokonać. W końcu ostatni dłuższy podjazd - wychodzę na czub, pokonujemy krótką ściankę i mimo że nie cisnę pod górę w 100% to zaczynam wyraźnie odjeżdżać Radkowi i Patrykowi, na szczycie uzyskuję ze półminutową przewagę, krótki zjazd, krótki podjazd i jest zjazd po stoku narciarskim do mety w Szklarskiej Porębie. To był mój bardzo udany maraton :)

    9/82 - open
    1/31 - M40

    Strata do zwycięzcy open (Michał Ficek) - 17:48 min

    Fotki by Korona Karkonoszy i mój tata.
    Moja grupka w akcji
    Moja grupka w akcji © JPbike

    Z tymi spoczko kolegami przyszło mi wspólnie kręcić przez dłuższy czas, wszyscy są z WLKP :)
    Z tymi spoczko kolegami przyszło mi wspólnie kręcić przez dłuższy czas, wszyscy są z WLKP :) © JPbike

    Miłe chwile. Sukcesik sprzed roku powtórzony :)
    Miłe chwile. Sukcesik sprzed roku powtórzony :) © JPbike





  • dystans : 60.93 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 04:45 h
  • v średnia : 12.83 km/h
  • v max : 56.78 km/h
  • hr max : 168 bpm, 94%
  • hr avg : 145 bpm, 81%
  • podjazdy : 2526 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Kaczmarek Electric Dziwiszów

    Niedziela, 13 sierpnia 2017 • dodano: 15.08.2017 | Komentarze 7


    W końcu cykl Kaczmarek Electric MTB organizujący maratony głównie na terenie Wielkopolski i Lubuskiego odważył się na słuszny krok - w prawdziwych górach. Tym razem w nowej lokalizacji, w Dziwiszowie koło Jeleniej Góry, a właściwie na rozległej górskiej polanie, przy stacji narciarskiej Łysa Góra. Po tamtejszych Górach Kaczawskich, którędy poprowadzili trasę, do tej pory kręciłem terenowo tylko raz, pora to nadrobić :)

    Tegoż dnia Unit Martombike Team wystawił liczny skład - mnie, Adriana, Wojtka, Przemysława, Marcina i Tomka, nawet w miasteczku zawodów zjawiło rzucające się w oczy stoisko Martombike, producenta naszych świetnych kolarskich ciuszków. Pogoda w 100% dopisała kolarsko, zarówno pod względem temperatury, nasłonecznienia i chmurek.

    Na temat przedwyścigowych opisów trasy różnych autorów, to żaden na mnie nie zrobił wrażenia poza tym że giga ma do pokonania „zaledwie“ 60 km i pokaźne 2300 m podjazdów (mi wyszło jeszcze więcej, o tym w opisie).

    Rozgrzewkę odbyłem krótką (5 km) ale wystarczającą. Jako jedyny z teamu startowałem z pierwszego sektora, a tradycyjnie już z jego ogona, zresztą czekanie ze 40 min w czubie jest dla mnie bez sensu. Po ruszeniu od razu solidny i krótki podjazd na ... najwyższy punkt trasy. Jadę swoje, nic nie tracę, ani nic nie zyskuje, zauważam że nie jadę ostatni z jedynki - za mną jest kilkanaście osób. Po wjechaniu na kaczawski teren się zaczęła zabawa MTB. W mojej części stawki szybko się porozciągało i od razu mogłem robić swoje górskie umiejętności, na podjazdach szło przeciętnie, a na tych trudniejszych zjazdach z dodatkiem błotka - póki szerokość ścieżki pozwalała to szybko przebijałem się do przodu. Problemy z trakcją na błotnych odcinkach sprawiały mi tylko nieodpowiednie i starte w połowie Racing Ralphy - w sumie na całym giga zaliczyłem mnóstwo poślizgów i zero gleb, chociaż momenty były.
    Aż tak kolorowo na pierwszych km nie było - kilka razy mnie przyblokowywali i zgodnie z moimi przewidywaniami szybko doszli nas ci z dwójki. Po zjechaniu na miły i widokowy szuterek głównie podjazdowy z domieszką starego asfalcika dogania mnie Adrian, pyta „jak tam“, mówię że dopiero się rozkręcam i faktycznie cały ów szeroki odcinek pokonujemy razem, trochę gaworzymy, kilka rywali załatwiamy, po drodze podziwiając widoczki :). Zauważam również że i Wojtek jedzie blisko za nami, to daje mi do myślenia że tegoż dnia nie będzie z mojej strony super wyniku. Na szczycie, będącym rozjazdem mini wcinam pierwszego z czterech żeli, Adrian ku mojemu zdumieniu gna w dół tak, że mi odjeżdża, po chwili wpadamy na superbłotny fragment z koleinami - było tyle tańcowania że ostatecznie tracę kontakt (nie wzrokowy) z kolegą teamowym. Po tym sekcja zjazdowo - asfaltowo (wioska) - podjazdowa i wpadamy na długi, superciężki (max 22%), trawiasty podjazd na arcywidokową Górę Szybowcową (lotnisko). Na moim 1x10 (34/40) z trudem udało się całość podjechać. Podjeżdżając tędy zarówno przede mną widziałem grupkę z Adrianem, jak i za mną z Wojtkiem - obaj w odległości ze 100m ode mnie. Na szczycie bufet, samoloty, widoczki i czas na zjazd - tak się zdekoncentrowałem że nie zauważyłem skrętu w las i w efekcie zjechałem kilkaset metrów wprost po polanie dół ... Oczywiście po zorientowaniu się że jadę nie tędy następuje nawrotka, muszę zrobić wypych i przewyższenia u mnie wzrosły. Okazuje się że nie jestem sam co się tędy gubi - w trakcie wypychu jeszcze dwie osoby robią to samo, poza tym mogłem popatrzeć jak Przemysław podjeżdża w licznej grupce. Gdy do końca wypychu zostało mi ze 50m to Wojtek właśnie wjeżdżał we właściwy skręt. I tak ładne ciężko wypracowane kilka minut straciłem. Po wjechaniu na właściwą ścieżkę wtapiam się w kilkuosobową grupkę i po pokonaniu odcinka przez las oczom ukazał się arcywidokowy zjazd, choć z ciężką nawierzchnią (wykoszone chaszcze z wertepami). Zjechane sprawnie, z jednym momentem bliskim OTB. Kolejny podjazd z fragmentem do wypychu, znów kawałek ciężkiej nawierzchniowo polany i czas na techniczny zjazd (stara rowerowa trasa DH) - zaszalałem co poskutkowało ucieczką z grupki, dogoniłem Wojtka (akurat glebnął na skośnym korzeniu), no i zaliczyłem lekkie „puk“ w drzewo (przez rozsypane kamienie). Na dolnej części zjazdu ponownie paskudne wykoszone chaszcze nie ułatwiały sprawy - zaliczone dwa postoje bo spadł mi łańcuch i znów muszę gonić wspomnianą grupkę z josipem. Skutecznie poszło. Po tym gruppen podjazd dość wąski, leśny i przyjemny z ostrą końcówką prowadzący ponownie na Górę Szybowcową. Wyprzedził mnie wtedy mocny rywal z M4 - M. Zabłocki z VW (po defekcie). Po wjechaniu, na mijance zauważam kilka znanych twarzy z czołówki - czyli giga ponownie będzie wjeżdżało na lotnisko po tej ciężkiej trawie (w sumie czterokrotnie zdobywaliśmy ową górę). Techniczny zjazd z tędy poszedł sprawnie i długo oczekiwany rozjazd mega/giga - z mojej grupki dwóch skręciło na ten cięższy dystansicho, z czego jeden po 2 km ... zawrócił :) I tak nastąpiła jazda po znanych mi już ścieżkach, w większości pomykałem już sam. Zastanawiało mnie tyko gdzie jest Wojtek - wypatrzyłem go za mną po paru km na dłuższym podjeździe na odkrytym terenie. Stopniowo czułem narastające zmęczenie, ubytek powera i mikroskurcze w nogach - brak spożytego przed startem magnezu z B6 zrobiło swoje. W końcu wspomniany trawiasty podjazd - niestety, odcinek z największą stromizną zbutowałem. Na następny ciężki górski maraton zmodyfikuję napęd na lżejsze przełożenia (32/46), zresztą już w Alpach przekonałem się o tym. Kolejne gigowskie kilometry poszły sprawnie, aż w końcu na końcówce zjazdu doszedłem dwie znane mi sylwetki - kolega z Cellfastu i Kasię H.M. Gdy tylko zaczął się ostatni podjazd na lotniskową górę to zaatakował mnie skurcz w prawej nodze, tak silny że musiałem na minutkę stanąć, tracąc przy tym jedną pozycję. Później wyprzedził mnie jeszcze jeden gość, zostałem dogoniony przez josipa, któremu po technicznym zjeździe poinformowałem o moich skurczach i by jechał dalej swoje - tak zrobił. W tamtym momencie pokonywaliśmy przedostatni podjazd, trochę rywalizacyjnie się zrobiło - wyprzedzamy ostatniego z mega, z zaskoczenia i niewiadomo skąd załatwia nas Gosia Zellner, Wojtek widocznie wyciska z siebie ostatnie podkłady sił, a ja będąc już solidnie zmęczony doganiam i wyprzedzam jednego rywala. Jeszcze tylko potwornie śliski i superbłotny płaski fragment i na koniec podjazd z zawijasami po stoku narciarskim, byłem tam gorąco dopingowany przez teamową wiarę i w końcu szczytowy wjazd na metę. Oj, było ciężko, ale dostałem w kość tak jak chciałem :)

    54/62 - open giga
    7/11 - M4

    Strata do zwycięzcy (Przemek Rozwałka) - 1:24:47 godz, do M4 (Tomek Jaworski) - 53:27 min
    Poziom na giga u Kaczmarka jest kosmiczny, co przy mojej fizycznej pracy nawet nie zbliżę się do połowy stawki ...
    Strata do szerokiego pudła - 13:19 min, grubo, zatem gdybania nie będzie i z radochą otwieram litrowy browar :)

    Fotki by DGR Racing Team, Karolina Zając, Foto MTB.
    Start. Nie ostatni z pierwszego sekrota ruszałem :)
    Start. Nie ostatni z pierwszego sektora ruszałem © JPbike

    W akcji. Trochę błotka tam było :)
    W akcji. Trochę błotka tam było :) © JPbike

    Nie ma to jak teamowy doping na końcowych i podjazdowych metrach :)
    Nie ma to jak teamowy doping na końcowych i podjazdowych metrach :) © JPbike

    Jest meta. Nie pamiętam czy kiedykolwiek miałem maraton z metą na górce :)
    Jest meta. Nie pamiętam czy kiedykolwiek miałem maraton z metą na górce :) © JPbike

    Dokumentacja jakby ktoś pytał o ilosć błota :)
    Dokumentacja jakby ktoś pytał o ilość błota :) © JPbike





  • dystans : 28.85 km
  • czas : 01:12 h
  • v średnia : 24.04 km/h
  • v max : 72.64 km/h
  • podjazdy : 469 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Podgórski rozruch

    Sobota, 12 sierpnia 2017 • dodano: 14.08.2017 | Komentarze 3


    Po dojechaniu i zakwaterowaniu się w Wojcieszowie zmontowaliśmy ekipę Unitów Martomów na górską rozgrzewkę przed jutrzejszym maratonem. Plan na tytułowe kręcenie - jedziemy bocznym i widokowym asfalcikiem na miejsce startu i mety, do stacji narciarskiej na Łysej Górze.

    Na najwyższym punkcie rozgrzewki (690 m). Mój sprawdzony patent na uśmiane twarze działa od lat :)
    Na najwyższym punkcie rozgrzewki (690 m). Mój sprawdzony patent na uśmiane twarze działa od lat :) © JPbike

    Po drodze były takie oto widoczki
    Po drodze między innymi były takie oto widoczki :) © JPbike

    Testowaliśmy różne aero pozycje zjazdowe
    Testowaliśmy również różne aero pozycje zjazdowe ... © JPbike





  • dystans : 76.19 km
  • teren : 54.00 km
  • czas : 05:33 h
  • v średnia : 13.73 km/h
  • v max : 66.44 km/h
  • podjazdy : 2095 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Urlop w Alpach - dzień 5

    Piątek, 21 lipca 2017 • dodano: 24.07.2017 | Komentarze 10


    Tegoż dnia padł pomysł na zrobienie sporego wysokogórskiego tripu (raczej wyrypy) przez piękną Szwajcarię. Fotorelacja starczy by pokazać to co przeżyliśmy na trasie - było niemal wszystko, łatwe i ciężkie podjazdy, takowe zjazdy, wypych i sprowadzanie, miłe szuterki, troszeczkę asfaciku, piękne szwajcarskie miasteczko, rozległa górska przestrzeń, alpejskie super widoczki - czego chcieć więcej ? :)

    Zaczynamy solidny alpejski podjazd
    Zaczynamy solidny alpejski podjazd © JPbike

    Po odbiciu na właściwy szlak trzeba było atakować ze 15%-25% do góry
    Po odbiciu na właściwy szlak trzeba było atakować ze 15%-25% do góry © JPbike

    Arcywidoczek :) Tam w oddali popadało, nas też parę kropel dosięgło :)
    Arcywidoczek :) Tam w oddali popadało, nas też parę kropel dosięgło :) © JPbike

    Przy takim nachyleniu nie wszędzie dało się podjeżdżać i był wypych
    Przy takim nachyleniu nie wszędzie dało się podjeżdżać i był wypych © JPbike

    Nie ma to jak taka boska chwila odpoczynku :)
    Nie ma to jak taka boska chwila odpoczynku :) © JPbike

    No i wjechane na 2694m. Lubię takie chwile :)
    No i wjechane na 2694m. Lubię takie chwile :) © JPbike

    Pora na zjazd. Stromy i wymagający
    Pora na zjazd. Stromy i wymagający © JPbike

    Stromego zjazdu c.d. plus widoczek :)
    Stromego zjazdu c.d. plus widoczek :) © JPbike

    Mina Drogbasa mówi że zjazd był wymagający
    Mina Drogbasa mówi że zjazd był wymagający © JPbike

    Pora na miły szwajcarski szuterek
    Pora na miły szwajcarski szuterek zjazdowy © JPbike

    ... i taki singielek :)
    ... i taki singielek :) © JPbike

    Po zjechaniu było trochę km-ów po takiej rowerówce. Szwajcaria to bardzo bogaty kraj
    Po zjechaniu było trochę km-ów po takiej rowerówce. Szwajcaria to bardzo bogaty kraj © JPbike

    Pięknie tam :)
    Pięknie tam :) © JPbike

    Wjeżdżamy do Pontresiny
    Wjeżdżamy do Pontresiny © JPbike

    Owe miasteczko nas zszokowało - wszystko czyste i full zadbane
    Owe miasteczko nas zszokowało - wszystko czyste i full zadbane © JPbike

    Fajnie się tędy kręci :)
    Fajnie się tędy kręci :) © JPbike

    Szwajcarskie prawie czterotysięczniki
    Szwajcarskie prawie czterotysięczniki © JPbike

    Klimatyczny wodospad. Tutaj dopadł nas deszcz i schowaliśmy się na parę minut
    Klimatyczny wodospad. Tutaj dopadł nas deszcz i schowaliśmy się na parę minut © JPbike

    Fajny singielek podjazdowy
    Fajny singielek podjazdowy © JPbike

    Troszkę deszczowej jazdy (chociaż tego nie widać) :)
    Troszkę deszczowej jazdy (chociaż tego nie widać) :) © JPbike

    Zaczynamy długi, mozolny i arcywidokowy podjazd
    Zaczynamy długi, mozolny i arcywidokowy podjazd © JPbike

    Przygoda z bykiem. Trzeba było go przepędzać :)
    Przygoda z bykiem. Trzeba było go przepędzać :) © JPbike

    Chwila przerwy :)
    Chwila przerwy :) © JPbike

    Alpejski majestat gór :)
    Alpejski majestat gór :) © JPbike

    ... :)
    ... :) © JPbike

    Wysokogórskie bajorko (ponad 2400m) :)
    Wysokogórskie bajorko (ponad 2400m) :) © JPbike

    Fotka dnia. Było super warto się męczyć na podjazdach dla takiej chwili :)
    Fotka dnia. Było super warto się męczyć na podjazdach dla takiej chwili :) © JPbike

    Taka tam wysokogórska jazda :)
    Taka tam wysokogórska jazda :) © JPbike

    Okazało się że nasz ostatni zjazd to szlak pieszy i raczej to był spacer nad przepaścią
    Okazało się że nasz ostatni zjazd to szlak pieszy i raczej to był spacer nad przepaścią © JPbike

    Nie powiem, idąc z rowerem tędy przeżyliśmy mrożące krew w żyłach momenty
    Nie powiem, idąc z rowerem tędy przeżyliśmy mrożące krew w żyłach momenty © JPbike

    Spotkać z rowerem takie wysokogórskie łańcuchy to już COŚ :)
    Spotkać z rowerem takie wysokogórskie łańcuchy to już COŚ :) © JPbike

    Jak tędy przejechać ?
    Jak tędy przejechać ? © JPbike

    Lepiej tędy nie ryzykować, nawet gdy się jest wytrawnym technikiem zjazdowym
    Lepiej tędy nie ryzykować, nawet gdy się jest wytrawnym technikiem zjazdowym © JPbike

    Po zejściu już tylko luzik asfaltowy zjazd do naszego miesteczka
    Po zejściu już tylko luzik asfaltowy zjazd do naszego miesteczka © JPbike

    No dobra, sprowadzając na powyższym szlaku pieszym nad przepaścią przez moment zgubiliśmy właściwą ścieżkę i lekko zabłądziliśmy - w efekcie schodząc z rowerem po kamieniach pośliznąłem się i ... puk w twarz :(
    Rower cały, tylko kierownicę trzeba było naprostować.

    Szlify na twarzy zaliczone
    Szlify na twarzy zaliczone © JPbike

    Alpejskie szuterki sąwymagające - tylna opona w ciągu kilku dni trochę straciła klocki
    Alpejskie szuterki są bardzo wymagające - tylna opona w ciągu kilku dni trochę straciła klocki © JPbike

    Na koniec alpejskich super przygód - w sumie pokręciliśmy po górach 292 km i 8796 m w pionie :)
    Sobota w Livigno była dniem regeneracyjnym. Na głównym deptaku wiary jak na Krupówkach.
    Natomiast w niedzielę czas na powrót do PL - spoczko jazda, 16 godzinna. Udany urlop !





  • dystans : 28.04 km
  • teren : 8.00 km
  • czas : 01:53 h
  • v średnia : 14.89 km/h
  • v max : 37.63 km/h
  • podjazdy : 675 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Urlop w Alpach - dzień 4

    Czwartek, 20 lipca 2017 • dodano: 21.07.2017 | Komentarze 11


    Dzień "lajtowy" na urlopie - nie jesteśmy już młodzieniaszkami by codziennie robić w terenie 100 km i 3000 m podjazdów :)
    Padł pomysł na odwiedzenie Bike Parku Mottolino. Zatem najpierw obcykany w poniedziałek asfaltowy podjazd na Passo Eira (2208m) i stamtąd już tylko krótka wspinaczka na górną stację wyciągu i decydujemy że zjedziemy jednym z "łatwiejszych" singli, ponoć większość co korzysta z owego bikeparku to sami zjazdowcy, freerideowcy, itp.

    Końcówka podjazdu na Mottolino jest cieżka ale widokowa :)
    Końcówka podjazdu na Mottolino jest ciężka ale widokowa :) © JPbike

    Karnet na 4h korzystania z wyciągu to 100zł, my wjechaliśmy gratis i na własnych siłach :)
    Karnet na 4h korzystania z wyciągu to 100zł, my wjechaliśmy gratis i na własnych siłach :) © JPbike

    Punkt startowy Bike Parku Mottolino. Co tam że większość co zjeżdżała to sami zjazdowcy, a my gorsi ? :)
    Punkt startowy Bike Parku Mottolino. Większość co zjeżdżała to sami zjazdowcy, a my gorsi ? :) © JPbike

    Ponad 4 km singiel (niebieski) był fajny i troszkę techniczny że udało mi się cyknąć jedną fotkę
    Ponad 4 km singiel (niebieski) był fajny i troszkę techniczny że udało mi się cyknąć jedyną fotkę © JPbike

    Po zjechaniu pora na lans wzdłuż i wszerz Livigno
    Po zjechaniu pora na lans wzdłuż i wszerz Livigno © JPbike

    Ładne i zadbane miasteczko, do tego w strefie wolnocłowej
    Ładne i zadbane miasteczko, do tego w strefie wolnocłowej :) © JPbike

    Lajtu c.d
    Lajtu c.d © JPbike

    Na koniec obowiązkowa fota przy sławnym napisie :)
    Na koniec obowiązkowa fota przy sławnym napisie :) © JPbike





  • dystans : 55.85 km
  • teren : 48.00 km
  • czas : 04:14 h
  • v średnia : 13.19 km/h
  • v max : 48.06 km/h
  • podjazdy : 1557 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Urlop w Alpach - dzień 3

    Środa, 19 lipca 2017 • dodano: 20.07.2017 | Komentarze 10


    Tegoż dnia czas zrobić solidny terenowo alpejski górski trip.
    Poszukałem fajnego tracka na gpsies.com, zgrałem do licznika i można jechać.
    Nie ma co się szczegółowo rozpisywać - fotorelacja wystarczy :)

    Nad Lago di Livigno. Pełno tam na dole napisów z kamieni :)
    Nad Lago di Livigno. Pełno tam na dole napisów z kamieni :) © JPbike

    Zaczynamy pierwszy solidny podjazd
    Zaczynamy pierwszy solidny podjazd © JPbike

    Szuterek spoczko, nachylenie nierzadko przekraczało 15%, na przełożeniu 34/40 dałem radę
    Szuterek spoczko, nachylenie nierzadko przekraczało 15%, na przełożeniu 34/40 dałem radę © JPbike


    Końcówka podjazdu jest miła i przyjemna :)
    Końcówka podjazdu jest miła i przyjemna :) © JPbike

    Wysoko i arcywidokowo - lubię to :)
    Wysoko i arcywidokowo - lubię to :) © JPbike

    Kolejna próba dogadania się z alpejską fajną krową :)
    Kolejna próba dogadania się z alpejską fajną krową :) © JPbike

    Po wjechaniu na 2300m pora na zjazd, na początek bez szaleństw
    Po wjechaniu na 2300 m pora na zjazd, na początek bez szaleństw © JPbike

    ... :)
    ... :) © JPbike

    Fotka dnia. Wypasiony singielek zjazdowy. W tle Lago di San Giacomo
    Fotka dnia. Wypasiony singielek zjazdowy. W tle Lago di San Giacomo © JPbike

    Singielka zjazdowego c.d. :)
    Singielka zjazdowego c.d. :) © JPbike

    Ale tu ładnie :)
    Ale tu ładnie :) © JPbike

    ... (2) :)
    ... (2) :) © JPbike

    Ten singielek robi wrażeniei wymaga skupienia :)
    Ten singielek robi wrażenie i wymaga skupienia :) © JPbike

    Pięknie tam. Na dole Lago di Livigno
    Pięknie tam. Na dole Lago di Livigno © JPbike

    ... (3) :)
    ... (3) :) © JPbike

    ... (4) :)
    ... (4) :) © JPbike

    Fajnie tutaj wodospadzik nas opryskał :)
    Fajnie tutaj wodospadzik nas opryskał :) © JPbike

    Czas na drugi podjad. Dość ciężki
    Czas na drugi podjazd. Dość ciężki © JPbike

    Po trawie też się jechało
    Po trawie też się jechało © JPbike

    Widokowa końcówka podjazdu
    Widokowa końcówka podjazdu © JPbike

    No i druga przełęcz podjechana. My w koszulkach Sudety MTB Challenge :)
    No i druga przełęcz podjechana. My w koszulkach Sudety MTB Challenge :) © JPbike

    Rozległa wysokogórska polana. To już Szwajcaria :)
    Rozległa wysokogórska polana (2300 m). To już Szwajcaria :) © JPbike

    ... (5) :)
    ... (5) :) © JPbike

    Czas na drugi długi zjazd
    Czas na drugi długi zjazd © JPbike

    Alpejskie singielki
    Alpejskie singielki © JPbike

    ... (6) :)
    ... (6) :) © JPbike

    Ku mojej uciesze znalazł się taki golonkowy zjazd :)
    Ku mojej uciesze znalazł się taki golonkowy zjazd :) © JPbike

    ... (7) :)
    ... (7) :) © JPbike

    Fajny singielek wzdłuż potoku
    Fajny singielek wzdłuż potoku © JPbike

    Singielka c.d
    Singielka c.d. © JPbike

    No i Drogbasa dopadła spora bomba
    No i Drogbasa dopadła spora bomba ... © JPbike

    Lago di San Giacomo
    Lago di San Giacomo © JPbike

    Ostatni podjazd
    Ostatni podjazd (nieplanowany) © JPbike

    ... (8) :)
    ... (8) :) © JPbike

    W oczekiwaniu na kompana walczącego z bombą
    W oczekiwaniu na kompana walczącego z bombą użyłem samowyzwalacza © JPbike

    ... (9) :)
    ... (9) :) © JPbike

    No i zjechaliśmy. Kolejny udany górski trip za nami :)
    No i zjechaliśmy. Kolejny udany górski trip za nami :) © JPbike





  • dystans : 25.55 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 02:16 h
  • v średnia : 11.27 km/h
  • v max : 45.27 km/h
  • podjazdy : 945 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Urlop w Alpach - dzień 2

    Wtorek, 18 lipca 2017 • dodano: 19.07.2017 | Komentarze 2


    Po super wypasionym wczorajszym tripie czas na coś "luźniejszego" :)
    Padł pomysł na zdobycie stacji narciarskiej i mountainbikerowej też - Carosello 3000.

    Livigno to dobre miejsce na zgrupowania zawodowych grup kolarskich - wczoraj spotkaliśmy ekipę CCC, pojedyncze sztuki z Bory i Astany, a dziś była okazja zamienić parę zdań z Bartoszem Banachem.

    Lajtowa ścieżka rowerowa w Livigno. Drogbas gada z łydkami :)
    Lajtowa ścieżka rowerowa w Livigno. Drogbas gada z łydkami :) © JPbike

    Na początek mamy całkiem miły szuterek podjazdowy
    Na początek mamy całkiem miły szuterek podjazdowy © JPbike

    Im wyżej tym widoczki ciekawsze
    Im wyżej tym widoczki ciekawsze © JPbike

    Nic, tylko podjeżdżać :)
    Nic, tylko podjeżdżać :) © JPbike

    Ale frajda !
    Ale frajda ! © JPbike

    Powiem Wam - to cały Drogbas :)
    Powiem Wam - to cały Drogbas :) © JPbike

    Na parę km przed szczytem zrobiło się baardzo stromo
    Na parę km przed szczytem zrobiło się baardzo stromo © JPbike

    Na moją komendę
    Na moją komendę "biegiem do góry bo mam w plecaku piwo" kompan reaguje posłusznie :) © JPbike

    Tak, tą ścieżką na dole podjeżdżaliśmy
    Tak, tą ścieżką na dole podjeżdżaliśmy © JPbike

    Żeby nie było - tu nachylenie dochodziło do 28% !
    Żeby nie było - tu nachylenie dochodziło do 28% ! © JPbike

    JPbike i majestat alpejskich szczytów :)
    JPbike i majestat alpejskich szczytów :) © JPbike

    A to kolejny drogbasowy majestat gór :)
    A to kolejny drogbasowy majestat gór :) © JPbike

    No i podjechaliśmy. Hmm ... plażowa budka na wysokości 2675 m? :)
    No i podjechaliśmy. Hmm ... plażowa budka na wysokości 2675 m? :) © JPbike

    Fotka dnia. Tam na dole mieszkamy :)
    Fotka dnia. Tam na dole mieszkamy :) © JPbike

    Bez komentarza :)
    Bez komentarza :) © JPbike

    Czas na fun - zjazd wyprofilowanym singlem
    Czas na fun - zjazd wyprofilowanym singlem © JPbike

    Jazda tędy w dół to fajna sprawa :)
    Jazda tędy w dół to fajna sprawa :) © JPbike

    ... (1) :)
    ... (1) :) © JPbike

    ... (2) :)
    ... (2) :) © JPbike

    ... (3) :)
    ... (3) :) © JPbike

    Jak zwykle wybieram trudniejsze warianty zjazdu :)
    Jak zwykle wybieram trudniejsze warianty zjazdu :) © JPbike

    Znalazło się nawet i takie rondo :)
    Znalazło się nawet i takie rondo :) © JPbike

    No i zjechaliśmy. Pora na pizzę i pifko :)
    No i zjechaliśmy. Pora na pizzę i pifko :) © JPbike





  • dystans : 109.82 km
  • teren : 46.00 km
  • czas : 07:29 h
  • v średnia : 14.68 km/h
  • v max : 61.53 km/h
  • podjazdy : 3529 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Alpejski super konkretny trip :)

    Poniedziałek, 17 lipca 2017 • dodano: 18.07.2017 | Komentarze 15


    Ano, upragnione urlopowanie z rowerem rozpoczęte :)

    Tym razem wybrałem się z Drogbasem do alpejskiego Livigno. Urlopowa decyzja zapadła na przełomie roku, a nocleg załatwiłem w lutym. Dojazd autem poprzedniego dnia z Poznania do Livigno (przez Niemcy, Austrię i Włochy, w sumie prawie 1200 km) zajął nam wraz z postojami 17 godzin - po dojechaniu do kwatery padłem i od razu spać :)

    Podczas pierwszego dnia urlopu w Alpach obaj postanowiliśmy że uderzamy w góry z grubej rury - najpierw asfaltowo przez Bormio, na sławną kolarsko przełęcz Passo dello Stelvio (2758 m) i po tym czas na alpejski terenowy full konkretny powrót - zresztą pokażna fotorelacja wystarczy by pokazać jakie świetne przeżycia na trasie mieliśmy :)

    Poniedziałkowy poranek w Livigno wita nas bajkową pogodą :)
    Poniedziałkowy poranek w Livigno wita nas bajkową pogodą :) © JPbike

    Zaczynamy pierwszy podjazd - Drogbas lubi takie momenty :)
    Zaczynamy pierwszy podjazd - Drogbas lubi takie momenty :) © JPbike

    Pierwsza przełęcz zdobyta (Passo Eira, 2208 m) zdobyta, pora na krótki zjazd
    Pierwsza przełęcz zdobyta (Passo Eira, 2208 m), pora na krótki zjazd © JPbike

    Przez jakiś czas miałem towarzystwo takiej bikerki - zwróćcie uwagę na jej łydki :)
    Przez jakiś czas miałem towarzystwo takiej bikerki - zwróćcie uwagę na jej łydki :) © JPbike

    Pięknie tam :)
    Pięknie tam :) © JPbike

    Druga przełęcz zdobyta i czas na długi zjazd do Bormio
    Druga przełęcz zdobyta i czas na długi zjazd do Bormio © JPbike

    Pięknie tam (2) :)
    Pięknie tam (2) :) © JPbike

    Przez klimatyczne włoskie miasteczko
    Przez klimatyczne włoskie miasteczko ... © JPbike

    Po zjechaniu czas na 19 km podjazd na słynne Passo dello Stelvio
    Po zjechaniu czas na 19 km podjazd na słynne Passo dello Stelvio © JPbike

    Ta serpentynka leży na wysokości naszej Śnieżki (1602 m) :)
    Ta serpentynka leży na wysokości naszej Śnieżki (1602 m) :) © JPbike

    Takich
    Takich "mrocznych" tuneli jest po drodze kilka. Miły chłodek tam był :) © JPbike

    Za czekanie na kompana (formy u niego brak) mam zapewnione browary :)
    Za czekanie na kompana (formy u niego brak) mam zapewnione browary :) © JPbike


    "Galleryjnych" tuneli tutaj jest kilka © JPbike

    Dawaj Drogbas, buduj formę !
    Dawaj Drogbas, buduj formę ! © JPbike

    W trakcie podjeżdżania Jarek spotkał i pogadał z samym dyrektorem sportowym grupy CCC.

    Normalnie szok z tymi traktorami (kolekcjonerzy) :)
    Normalnie szok z tymi traktorami (kolekcjonerzy) :) © JPbike

    Pięknie to wygląda, oczywiście tędy się wspinaliśmy :)
    Pięknie to wygląda, oczywiście tędy się wspinaliśmy :) © JPbike

    Napisy z tegorocznego Giro i klimatyczna kapliczka
    Napisy z tegorocznego Giro i klimatyczna kapliczka © JPbike

    Stąd jeszcze 5 km asfaltowej wspinaczki na Stelvio
    Stąd jeszcze 5 km asfaltowej wspinaczki na Stelvio © JPbike

    Pora na krótką przerwę przed atakiem szczytowym :)
    Pora na krótką przerwę przed atakiem szczytowym :) © JPbike

    Bez komentarza że aż żałuję że sprzedałem swojego zielonego malucha
    Bez komentarza że aż żałuję że sprzedałem swojego pięknego zielonego malucha ... © JPbike

    To już ostatnie kilkaset mertów. Dawaj kompanie, nie ma lipy !
    To już ostatnie kilkaset metrów. Dawaj kompanie, nie ma lipy ! © JPbike

    No i podjechane. Kolejna radosna chwila w moim życiorysie :)
    No i podjechane. Kolejna radosna chwila w moim życiorysie :) © JPbike

    Kolejne kolarskie marzenie spełnione :)
    Kolejne kolarskie marzenie spełnione :) © JPbike

    Ale tam arcywidokowo :) Ten podjazd albo zjazd (z drugiej strony) pokonamy innym razem :)
    Ale tam arcywidokowo :) Ten podjazd albo zjazd (z drugiej strony przełęczy) pokonamy innym razem :) © JPbike

    Dwóch zdrowo szurniętych wariatów gdzieś wysoko w Alpach :)
    Dwóch zdrowo szurniętych wariatów gdzieś wysoko w Alpach :) © JPbike

    Na przełczy pełna komercja. Tylko co tam robi pluszowy dzik ? :)
    Na przełęczy pełna komercja. Tylko co tam robi pluszowy dzik ? © JPbike

    Czas na terenowy powrót do Livigno. Strasznie tu stromy fragment
    Czas na terenowy powrót do Livigno. Strasznie tu stromy fragment © JPbike

    Nasz kolejny rekord wysokości z rowerem pobity :)
    Nasz kolejny rekord wysokości z rowerem pobity :) © JPbike

    Jeszcze jedno spojrzenie na Stelvio z góry
    Jeszcze jedno spojrzenie na Stelvio z góry © JPbike

    Się zaczeła frajda Pure MT
    Się zaczęła frajda Alpy Pure MTB © JPbike

    Alpejskie singielki (1)
    Alpejskie singielki (1) © JPbike

    Alpejskie singielki (2)
    Alpejskie singielki (2) © JPbike

    Asfaltowa chwilunia w Szwajcarii. Tegoroczne Giro też tędy jechało
    Asfaltowa chwilunia w Szwajcarii. Tegoroczne Giro też tędy jechało © JPbike

    Alpejskie singielki (3)
    Alpejskie singielki (3) © JPbike

    Z tankowaniem pustych bidonów nie mielismy problemo :)
    Z tankowaniem pustych bidonów nie mieliśmy problemo :) © JPbike

    Alpejskie singielki (4)
    Alpejskie singielki (4) © JPbike

    Kolejna przełęcz zdobyta (wypych przy 22 był)
    Kolejna przełęcz zdobyta (wypych przy 22% był) © JPbike

    Alpejskie singielki (5)
    Alpejskie singielki (5) © JPbike

    Na rowerze jeżdżę przez cały rok, zatem tu nie miałem problemów :)
    Na rowerze jeżdżę przez cały rok, zatem tu nie miałem problemów :) © JPbike

    Ojej, ale majestat gór
    Ojej, ale majestat gór © JPbike

    Alpejskie singielki (7)
    Alpejskie singielki (6) © JPbike

    Jak się kocha MTB to pomykanie tędy jest czystą przyjemnością :)
    Jak się kocha MTB to pomykanie tędy jest czystą przyjemnością :) © JPbike

    Te wypasione do MTB singielki zjazdowe wymagają 100% skupienia by nie spasć w przepasć
    Te wypasione do MTB singielki zjazdowe wymagają 100% skupienia by nie spaść w przepaść ... © JPbike

    No i ... Jarek na wąskim fragmencie z luźnymi kamieniami popełnił błąd z podpórką i zsunął się w dół ...

    Uff, po stoczeniu w dół rower cały, kompan żyje, takie wypadki są wpisane w taki sport
    Uff, po stoczeniu w dół rower cały, kompan żyje, takie wypadki są wpisane w taki sport © JPbike

    Klimatyczny potok. Jarek tutaj mógł przemyć rany
    Klimatyczny potok. Jarek tutaj mógł przemyć rany © JPbike

    Na ostatnich km pogoda się troszkę popsuła i zaczęło padać
    Na ostatnich km pogoda się troszkę popsuła i zaczęło padać © JPbike

    Deszczowy przejazd przez zaporę przy Lago di Cancano
    Deszczowy przejazd przez zaporę przy Lago di Cancano © JPbike

    Ostatni podjazd. Natrafilismy na trasę pewnego maratonu
    Ostatni podjazd. Natrafiliśmy na trasę pewnego maratonu © JPbike

    Wiadomo - pogoda w górach zmienna jest
    Wiadomo - pogoda w górach zmienna jest © JPbike

    Ani szczypiące rany, ani tutejsze 20% nie zepsuły nam humoru :)
    Ani szczypiące rany, ani tutejsze ponad 20% nie zepsuły nam humoru :) © JPbike

    Ojej, straszna tu przepaść
    Ojej, straszna tu przepaść © JPbike

    Alpejskie singielki (8)
    Alpejskie singielki (7) © JPbike

    Próbujemy znaleźć wspólny język z tą alpejską krową :)
    Próbujemy znaleźć wspólny język z tą alpejską krową :) © JPbike

    Ostatnia i nie wiem już która przełęcz zdobyta
    Ostatnia i nie wiem już która przełęcz zdobyta © JPbike

    Po zjechaniu myk przez taką dolinkę
    Po zjechaniu myk przez taką dolinkę © JPbike

    Na koniec super tripu mamy taki ze 3 km singiel wprost do Livigno
    Na koniec super tripu mamy taki ze 3 km singiel wprost do Livigno © JPbike

    Dojechaliśmy do celu. Tegoż dnia bylismy na rowerze od 9:30 do 21:00 !
    Dojechaliśmy do celu. Tegoż dnia byliśmy na rowerach od 9:30 do 21:00 ! © JPbike