top2011

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski
Info o mnie.

- przejechane: 183936.16 km
- w tym teren: 66364.10 km
- teren procentowo: 36.08 %
- v średnia: 22.61 km/h
- czas: 337d 04h 45m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156 tn-IMG-6357

Zrowerowane gminy



Archiwum 2024 button stats bikestats.pl 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

ponad 100 km

Dystans całkowity:30114.21 km (w terenie 4727.00 km; 15.70%)
Czas w ruchu:1309:59
Średnia prędkość:22.99 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:95088 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (86 %)
Liczba aktywności:244
Średnio na aktywność:123.42 km i 5h 22m
Więcej statystyk
  • dystans : 116.73 km
  • teren : 2.00 km
  • czas : 04:18 h
  • v średnia : 27.15 km/h
  • v max : 51.10 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Setka już jest !

    Niedziela, 9 stycznia 2011 • dodano: 09.01.2011 | Komentarze 18


    Nastała pora na solidne treningi i to w ekipie.
    W końcu dodatnia temperatura sięgająca 8 stopni pozwoliła na to, co lubię - dłuższy wyjazd :)
    Głównym pomysłodawcą trasy był Jarek. Poprzedniego dnia wieczorem poinformowałem o tym Mariusza i tak wybraliśmy się w trójkę zaliczyć pierwszą setkę w sezonie. Na miejsce zbiórki zajechałem leciutko spóźniony, a to dlatego bo po drodze zahaczyłem o sklep po Powerade i do tego przejazd przez Rusałkę i Golęcin to walka z topniejącym śniegiem i koleinami nie pisząc już o chlapie.

    Wielkopolscy MOCARZE :) © JPbike

    No i jazda - aż do Obrzycka jechało się fajnie, szybko, wiatr nam sprzyjał ...

    Trzech pomykaczy na góralach :) © JPbike

    Klosiu i JPbike - zdobywcy michałkowego podium :) © JPbike

    W Obrzycku skręt na boczną drogę do Obornik - przyjemną, bo mało ruchliwą i biegnącą po jednej stronie wzdłuż Warty a po drugiej wzdłuż skraju Puszczy Noteckiej. Tym razem podczas odwilży tamtędy jechało się trochę ciężej, na drodze sporo roztapiających się kolein i masa chlapowiska. Po 60 km zarządziliśmy przerwę i Jarek stwierdził że w którejś oponie ubywa powietrza - okazało się że w mojej tylnej, ponoć dętka była łatana ze 10 razy :) Jak na maratończyka przystało - dość szybko poradziłem ze zmianą w tym brudzie. Pompowanie również przebiegło ekspresowym tempem ...

    Pompowanie na trzy zmiany :) © JPbike

    Przy okazji na krótko zatrzymaliśmy się przy brzegu Warty, po której dryfowała masa lodowych kółeczek przeróżnej wielkości - to trzeba podziwiać :)

    Krótka przerwa nad brzegiem Warty © JPbike

    Po dotarciu do Obornik na dobre wyszło popołudniowe słońce, iście wiosennie się zrobiło, skręciliśmy wtedy na krajową 11-tkę, która miała nawet dawno nie widziany suchy asfalt, jadąc tamtędy zmagaliśmy się z czołowo-bocznym wiatrem - w takich warunkach bardzo pomocne są zmiany i tak właśnie pomykaliśmy.
    W Suchym Lesie klosiu odłączył od nas, a następnie w Strzeszynie Jarekdrogbas i tak dalej już samotnie, zadowolony ze wspólnego treningu wróciłem do domu. Forma dobrze się trzyma :)
    Nieźle nabrudziłem się tym chlapowiskiem, najgorzej ze stopami (całe mokre) - moje neoprenowe ochraniacze coraz bardziej się zużywają i pewnie zainwestuję w zimowe SPD-y.

    Dom - Rusałka - Golęcin - Strzeszynek - Kiekrz - Rokietnica - Mrowino - Cerekwica - Piaskowo - Kępa - Szamotuły - Gaj Mały - Obrzycko - Zielonagóra - Stobnicko - Stobnica - Kiszewko - Kiszewo - Bąblinek - Bąblin - Słonawy - Oborniki - Bogdanowo - Ocieszyn - Złotniki - Jelonek - Suchy Las - Strzeszyn - Golęcin - Dom

    Dzięki Panowie i do następnego !

    Puls - max 167, średni 140
    Przewyższenie 386 m



  • dystans : 100.41 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 05:18 h
  • v średnia : 18.95 km/h
  • v max : 45.64 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Wielkopolska też ma górzyste trasy :)

    Sobota, 30 października 2010 • dodano: 31.10.2010 | Komentarze 20


    Kolejny z rzędu październikowy i słoneczny dzionek weekendowy skusił do zebrania ekipy i w drogę !
    Głównym pomysłodawcą trasy był Mariusz. Tym razem po zagadaniu postanowiliśmy wybrać się na północ, na mocno pagórkowate rejony Wielkopolski, do Szwajcarii Czarnkowskiej i dodatkowo zdobyć nieznacznie oddalony jeden z najwyższych szczytów WLKP - Gontyniec (192 m).

    Zanim zaczęliśmy kręcić wspólnie, trzeba było ekipę w składzie: Ja, Mariusz i Marek teleportować pociągiem do Wronek.

    No i ruszamy, żółtym szlakiem przez Puszczę Notecką © JPbike

    Leśne klimaty i ostre jesienne słońce © JPbike

    Zaczęły się podjeżdziki :) © JPbike

    Przerwa nad Jeziorem Białym © JPbike

    Czasem kręciliśmy po nietypowej nawierzchni ... © JPbike

    ... jak i poza ścieżką :) © JPbike

    Podjazd. Dobijamy do Szwajcarii ... :) © JPbike

    Przerwa przy zabytkowym budynku technicznym, zaraz będzie podjazd ... © JPbike

    Klosiu i Marc atakują sztywny podjazd ... © JPbike

    ... :) © JPbike

    A JPbike ? Oczywiście PODJECHAŁ :) © JPbike



    <lt;lt;lt;lt;feature=player_embedded


    Sylwetki bikerów przy neorenesansowym Zamku w Goraju © JPbike

    Na zjazdach jestem za szybki na załapanie ostrości :) © JPbike

    Przy sklepie w Pianówce i guma Marka :) © JPbike

    Jeszcze raz na górki mkniemy :) © JPbike

    Bardzo stromo. Mi udało się podjechać do miejsca, gdzie klosiu tkwi :) © JPbike

    Z takim górskim widoczkiem mieliśmy kolejną przerwę ... © JPbike

    ... na wyjątkowy napój Browaru Czarnków :) © JPbike

    Jazda w dół, iście golonkowy zjazd :) © JPbike

    Jest fajnie :) © JPbike

    Jesienny podjazd na Zamek Goraj © JPbike

    Trochę piachu, dało się bez większych problemów jechać © JPbike

    Jesiennie w Szwajcarii Czarnkowskiej © JPbike

    ....... :) © JPbike

    Szczyt kolejnego podjazdu :) © JPbike

    W sumie sporo pokręciliśmy po tamtejszych, krętych i świetnych ścieżkach, robiąc niezłe górskie pętelki na miarę golonkowego maratonu :)

    Następny cel - skocznia narciarska w Czarnkowie ...

    No, w WLKP też istnieje coś takiego :) © JPbike

    Niedawno tutejsza skocznia była wykorzystywana do zawodów Skoda MTB Langa - więc postanowiłem chociaż przez chwilę poczuć emocje zjazdowe po buli :)

    Najpierw trzeba sie wdrapać. Strasznie stromo i grząsko ... © JPbike

    Jazda w dół ! Miałem nawet grupkę kibiców :) © JPbike

    Spodobało mi się i ... jeszcze raz zjechałem po tym piachu :) © JPbike

    Kręcąc przez Czarnków do sklepu umiejscowionego na górce po raz pierwszy w życiu na wielkopolskiej ziemi ujrzałem znak 14% podjazd !

    Oto czysty dowód że w WLKP są niezłe podjazdy :) © JPbike

    Asfaltowo podążamy w kierunku Chodzieży © JPbike

    Na żłótym, zaczynamy wspinaczkę na Gontyniec © JPbike

    Końcówka podjazdu © JPbike

    Gontyniec (192 m) ZDOBYTY ! Jak widać - nieżle skoczyłem z radości :) © JPbike

    Pora na zjazd czerwonym do Chodzieży ... © JPbike

    Szlak biegnący w dół jest interwałowy, ale fajny © JPbike

    Tu nie dało się jechać, na szczęście to fragment :) © JPbike

    I tak po zjechaniu do miejscowości znanej z maratonu u Langa - Chodzieży dokręciliśmy na tamtejszy rynek (miejsce startu/mety), i jazda na dworzec, po drodze zahaczając o sklep spożywczy ...

    ... i w świetnych humorach wracamy do swoich domów :) © JPbike

    Całodniowy wypad na wielkopolskie i to spore pagórki był ARCYUDANY - stąd tyle fotek :)

    Dzięki chłopaki i do następnego !

    Przewyższenie - 945 m, nieźle jak na Wielkopolskę :)



  • dystans : 112.00 km
  • teren : 70.00 km
  • czas : 05:15 h
  • v średnia : 21.33 km/h
  • v max : 42.76 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Nadwarciańsko - Zielonkowa setka

    Niedziela, 24 października 2010 • dodano: 24.10.2010 | Komentarze 15


    Początkowo w tą jesienną niedzielę w planach był przejazd większą ekipą BS-owiczy Pierścieniem Dookoła Poznania, nie wszystkim chętnym termin pasował, więc po zagadaniu się z Mariuszem ustaliliśmy że zrobimy setkę przez północny nadwarciański i Puszczę Zielonkę, ponoć dawno tamtędy nie jeździłem ... :)
    Na miejscu zbiórki o 11-tej przy czołgach na Cytadeli zjawiła się czwórka bikerów: JPbike, klosiu, mlodzik i bloom - tego ostatniego osobiście poznałem :)

    Ustawka bikerów na Cytadeli - spragnieni terenowej jazdy :) © JPbike

    Ciśniemy zwartym szykiem po nadwarciańskim szlaku. Fajnie się jechało :) © JPbike

    Troszkę podjazdowego asfaltu w drodze do Starczanowa © JPbike

    W drodze do Śnieżycowego Jaru ... © JPbike

    Powoli wpadamy do Puszczy Zielonki © JPbike

    Kolorowo :) Tym niebieskim szlakiem jechaliśmy, fajnym © JPbike

    Terenowa szosa, dość szeroka sprzyjała pogaduszkom o tym i tamtym :) © JPbike

    Chwila przerwy na batoniki, izotoniki ... :) © JPbike

    W pełni jesienna Puszcza Zielonka © JPbike

    Tempo jazdy za sprawą Pawła było dość szybkie ... © JPbike

    Ekipa na trasie, Tomek się schował :) © JPbike

    Dynamiczna fotka ... po chwili zaliczyłem glebę na piachu :) © JPbike

    Glebek na całej trasie nie brakowało, trzech zaliczyło:
    - klosiu, podczas przejeżdżania po mokrych deskach w Śnieżycowym Jarze nie zapanował nad poślizgiem :)
    - mlodzik, przy omijaniu kałuży wjechał przednim kołem w ścięty pień :)
    - JPbike, po pstryknięciu powyższej fotki wleciał w głęboki piach ... :)

    Po dobiciu do Tuczna mlodzik odlaczył się od ekipy, po prostu tam mieszka :)
    Między 65 a 75 km mój licznik szwankował - bateria w czujniku prędkości padła, w związku z tym mój całkowity dystans wypadu wziąłem od klosia, jak i sprawdziłem w Google Map.

    Tu jedziemy w trójkę, kierunek - Malta © JPbike

    W Gruszczynie bloom odłączył i ruszył do swojego miasta - Kórnika.
    I tak pozostała dwójka, która czuła już nogi (to mlodzik narzucał tempo) ruszyła spokojnym tempem w kierunku Malty, po drodze zaliczając fajny singiel resztkami sił :)

    JPbike i klosiu przy żródełku, oczywiście zatankowaliśmy wodą bidony :) © JPbike

    I stamtąd, gdzie nad jeziorem odbywały się zawody wioślarskie każdy z nas pokręcił do swoich baz.
    Powrót był ciężki bo ... wmordewind.

    Dzięki chłopaki, wspólny wypad udany, jechało się fajnie, do następnego :)

    Puls - max 177, średni 136
    Przewyższenie - pewnie ponad 500 m



  • dystans : 129.82 km
  • czas : 06:48 h
  • v średnia : 19.09 km/h
  • v max : 61.01 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Do Krynicy Zdrój !

    Wtorek, 10 sierpnia 2010 • dodano: 11.08.2010 | Komentarze 16


    Urlopu w górach z rowerem czas zacząć !

    Jako cel obrałem Krynicę Zdrój, połączone z tamtejszym maratonowym startem.
    Po porządnym spakowaniu się poprzedniego dnia, pobudce i skromnym śniadaniu ruszyłem Trekiem z przyczepką i plecakiem na poznański dworzec i … zjawiłem się na 2 minuty przed odjazdem składu IR do Krakowa, gdy tylko na chwilkę wszedłem na hol dworca, coś pokręciło mi się z peronami – wjechałem na inny i później, już w trakcie jazdy okazało się że wsiadłem do innego pociągu i do tego TLK … :)
    Blisko 7 i pół godzinną podróż z trudem zniosłem, tłoczno było, na szczęście ze mną podróżowała również z rowerem sympatyczna bikerka, nie kryła wrażenia, gdy jej powiedziałem że z Krakowa jadę na własnych siłach przez góry do Krynicy :)

    Po dobiciu do Krakowa nie mogło zabraknąć wizyty na tamtejszym Starym Rynku, na którym zrobiłem krótką przerwę. By po chwili udać się przez most z widokiem na Wawel w kierunku na drogę wylotową do Wieliczki – bezproblemowo dokręciłem.
    Kraków. Widok na Wisłę i Wawel © JPbike

    Kręcąc przez miasto ze słynną Kopalnią Soli zaczęły się solidne podjazdy, co chwila napotykałem znaki 6,8,9,7 % raz do góry, raz w dół, przy takich podjazdach moja Osowa Góra to pikuś :D
    No, przyczepka miała dociążone chyba ze 25-30 kg, wiozłem nawet … laptopa !
    Każdy podjazd to dla mnie istny trening siłowy, a zjazdy to szaleństwo – przekonałem się że mój Trek, a właściwie jego wyścigowa geometria ramy nie nadaje się do turystyki z dużym obciążeniem – każdy lekki ruch kierownicą przy ponad 25 km/h powodował wibracje przyczepki – mimo tego raz na zjeździe osiągnąłem 61 km/h … Raz kompletnie na zjeździe przesadziłem że przyczepka tak silnie rozwibrowała i … odczepiła się ! Na szczęście wylądowała na poboczu, błotnik pękł, i jedna sakwa lekko obtarta … już się boje że Młynarz mi sprawi lanie :D
    Całe szczęście, mój dobytek wraz z laptopem ocalał, uff :)
    Od tamtej chwili przypomniało mi się że rok temu czytałem instrukcję obsługi przyczepki – pisali że nie należy przekraczać 40 km/h :) I tak dalej, jadąc do celu starałem się na zjazdach, których miałem mnóstwo nie przekraczać tejże prędkości, pewnie klocki hamulcowe wkrótce pójdą do wymiany :)

    Dalsza jazda, najpierw drogą 966, a następnie lokalną do Limanowej to czysta przyjemność, pokonywanie podjazdów, zjazdów, jak i cała masa urzekających górskich widoczków …
    Urok górskiego rowerowania © JPbike

    Urok górskiego rowerowania c.d. © JPbike

    Po dotarciu do Limanowej była już późna pora, skierowałem się na 28-tkę i zaraz za tymże miastem zaczął się długi podjazd na ponad 620 m, momentami było ciężko, mozolnie się wspinałem.
    Na 628 m i w oddali szczyty Beskidu Sądeckiego © JPbike

    Po odpoczynku na szczycie to już tylko długi zjazd do Nowego Sącza …
    Zjazd z serpentynami do Nowego Sącza © JPbike

    Kręcąc przez NS nie mogło zabraknąć wyjątkowej chwili – spotkania z Karolinką – mocno się uciskaliśmy, podczas powitania z trudem utrzymywałem równowagę po tylu podjazdach :) Było miło :) Poznałem również jej śliczną Werkę :)

    Do Krynicy Zdrój pozostało mi prawie 30 km, ruszyłem dalej, już po zapadnięciu zmroku i zamontowaniu lampek, nie wiedząc że droga do celu to kolejna długa wspinaczka, podczas której zrobiłem trzy postoje i wcinałem resztki tego, co miałem, oraz osiągnąłem kulminację wysokościową – aż ok 750 m ! Najcięższa była końcówka – byłem już zmęczony, ale co tam, fajnie pokonywać własne słabości i zadowolony w końcu dotarłem o 23-tej do Krynicy i do noclegowni, tej samej, co rok temu urlopowałem.
    Była to jedna z moich najcięższych górskich jednodniowych wypraw ze sporym bagażem – będzie co wspominać :)

    V max – 61.01 km/h – mój rekord mocno obładowaną przyczepką z laptopem !
    Przewyższenie – 1625 m !



  • dystans : 105.71 km
  • teren : 25.00 km
  • czas : 05:41 h
  • v średnia : 18.60 km/h
  • v max : 40.65 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Bike Orient - rajd rekreacyjny i powrót

    Niedziela, 27 czerwca 2010 • dodano: 29.06.2010 | Komentarze 9


    Na następny dzień po Bike Orientowych zawodach organizatorzy zaplanowali rajd rekreacyjny po Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich.

    Po śniadaniu i spakowaniu się liczna ekipa BS-owiczy, czyli: Anetka, Asia, Ewa, Monika, Igor, Wiktor, Darek, Łukasz, Piotrek i Ja udała się do bazy zawodów, w której zebrała się spora grupa chętnych na rekreacyjny wypad.

    Najpierw zbiórka …


    Piotrek i Asia … :)))


    Jest fajnie !


    Wśród uczestników rajdu był i taki rowerzysta na rowerze poziomym :)


    Czasem poruszaliśmy się po trudnym terenie


    Zarówno asfaltowych i terenowych podjazdów nie brakowało


    Terenowa jazda. Każdy miał czas na pogaduszki o tym i tamtym :)


    Postojów było sporo, w końcu to rajd dla każdego :)


    Trochę szaleństw – Młynarz ciśnie przez mostek :)


    Wszystkie miejscówki na postoje były bardzo dobrze zaplanowane


    Nie zabrakło jazdy po nietypowej nawierzchni nowo budowanej drogi :)


    Ogólnie rajd rekreacyjny udał się jak najbardziej, poznaliśmy bliżej tamtejsze okolice - po raz kolejny organizatorzy spisali się na medal !

    Po powrocie do bazy pożegnałem się z ekipą BS i innymi znajomymi, zamontowałem sakwy i ruszyłem w drogę powrotną – tą samą co przyjechałem na BO, czyli do Kutna, do którego dotrałem na pół godziny przed odjazdem składu IR do Poznania. Podróż przebiegła spoczko i tak zakończył się dla mnie świetny Bike Orientowy weekend :)

    Moja droga powrotna ... © JPbike




  • dystans : 146.40 km
  • teren : 80.00 km
  • czas : 08:32 h
  • v średnia : 17.16 km/h
  • v max : 44.67 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Bike Orient 2010 - Łódź

    Sobota, 26 czerwca 2010 • dodano: 28.06.2010 | Komentarze 10


    Drugi mój start na Bike Oriencie, czyli maratonie rowerowym na orientację.
    Rok temu, właśnie na takiej świetnie zorganizowanej imprezie rowerowej na orientację debiutowałem, nie miałem wtedy większego pojęcia o tego typu zawodach – zająłem wtedy jedno z ostatnich miejsc i … wróciłem zadowolony :)

    Zaczęło się tak – zbudzili mnie o 7:30, głowa mnie trochę bolała po … :)
    Po zajechaniu na miejsce startu zjadłem dość małą porcję makaronu z sosem i jazda na odprawę. Na miejscu było mnóstwo znajomych twarzy. Najliczniejszą ekipą na BO po raz kolejny okazała się BIKEstats.pl :)

    Tym razem do zdobycia na najdłuższej trasie, na której wystartowałem – rowerowa giga (optymalna długość 170 km) było aż 37 PK ! Trasa została podzielona na 3 etapy.
    No i o 9-tej nastąpił start, czyli odbiór mapy 1 etapu.

    Etap 1, Wzniesienia Łódzkie – 14 PK

    Po przejrzeniu mapy zdziwił mnie naszkicowany odcinek specjalny, popytałem znajomych o co z tym chodzi … i wszystko mi jasne, trzeba po prostu poszukać 5 PK, poruszając się po tymże odcinku.
    Na pierwszy cel poszedł PK 21 – dno wąwozu, odnalezienie nie sprawiło mi problemów, bo większość też tamtędy jechała, w pobliże prowadził czerwony szlak i punkt zdobyty.

    Bike Orient 2010. PK 21 © JPbike

    PK 25 - dawna żwirownia – zdobyłem podobnie jak poprzedni punkt :)

    Bike Orient 2010. PK 25 © JPbike

    PK 20 – szczyt wzniesienia – na trasie zaczęło się robić luźniej, zacząłem częściej spoglądać na mapę, do tegoż punktu bezproblemowo dotarłem.

    Bike Orient 2010. PK 20 © JPbike

    Odcinek specjalny – PK 14-18 – pora na cos nowego, już samo dotarcie na początek tegoż odcinka sprawiło mi problemy, zresztą nie tylko ja błądziłem, ale i kilka innych osób, i tak w końcu przez parę km wspólnie jechaliśmy – z tego trudnego i mocno terenowego odcinka biegnącego po niezłych wzniesieniach zaliczyłem PK 15 i PK 16, raz na wybojach mapnik własnej roboty wypadł i po części pękł, a z szukania pozostałych PK na odcinku specjalnym zrezygnowałem bo … bolała mnie głowa, słabłem, miałem kaca po wczorajszym piciu, zatrzymałem się przy drodze nr 708 i tak posiedziałem sobie około 10 minut, od czasu do czasu spoglądając w mapę. W końcu ruszyłem dalej, nadal słabo kręcąc, ledwo 15-20 km/h na asfalcie, myślałem nawet, aby zrezygnować … ostatecznie nie poddałem się.

    Bike Orient 2010. Fragment odcinka specjanego © JPbike

    Bike Orient 2010. PK 15 © JPbike

    PK 22 – obniżenie terenu – nadal słabo się czując ten punkt zdobyłem wreszcie samodzielnie, po spojrzeniu na szczegóły na mapie. PK 19 postanowiłem odpuścić, mimo że był tam punkt żywieniowy.

    PK 26 – skrzyżowanie przecinek – po zdobyciu poprzedniego punktu wróciłem na asfalt i po chwili skierowałem się na szlak rowerowy, znów słabłem, zrobiłem postój na skraju lasu, wylegując się jakieś 15 minut i omal nie zasnąłem, gdy w końcu poczułem się troszkę lepiej, z przeciwka nadjechała agenciara :) Punkt zdobyłem bezproblemowo, pomogła mi linijka na kompasie.

    Bike Orient 2010. PK 26 © JPbike

    PK 23 - cmentarz – jechałem po prostu oznakowanym szlakiem do asfaltu w Starych Skoszewach i tam nagle … kapeć z tyłu, wymiana dętki, ponoć spokojna zabrała mi 10 minut, miejscowi pytali mnie czy pomóc :) Cmentarz, a raczej pozostałości odnalazłem, wcześniej robiąc nawrotkę.

    Bike Orient 2010. Kapeć ... © JPbike

    Bike Orient 2010. PK 23 © JPbike

    PK 27 – skrzyżowanie ścieżki ze strumieniem – samopoczucie znacznie się poprawiło, dobijając to tegoż punktu kręciłem fajnym i mocno zalesionym singletrackiem, po drodze dwa razy skręcając na niewłaściwą ścieżkę i zaliczając glebę na piachu.

    Bike Orient 2010. PK 27 © JPbike

    Dalej po dokręceniu w okolice PK 24 jakoś odechciało mi się szukać tegoż punktu i zdecydowałem wrócić do bazy, do której dokręciłem po ponad 6-ciu godzinach jazdy i mając zaliczone na I-szym etapie 9 z 14 PK.

    Etap 2, Las Łagiewnicki – 13 PK

    Po dość krótkim przestudiowaniu mapy i posileniu się w bufecie zdecydowałem że udam się zapolować na PK leżące na południu, a później w zależności od czasu na północ.

    PK 3 - źródło – punkt leżał stosunkowo blisko noclegowni, zdobyłem go bo kilka innych osób również tamtędy podążało. Zanim nadziurkowałem kartę … wpadłem lewą nogą w błoto do kolana o konsystencji cementu :) Podczas mycia w strumyku … no te komary :/

    Bike Orient 2010. PK 3 © JPbike

    PK 12 – skrzyżowanie ścieżek – w pewnym momencie zbyt daleko zajechałem bo zapomniałem że mapa drugiego etapu była w skali 1:15000 … więc nawrotka i punkt zdobyty.

    Bike Orient 2010. PK 12 © JPbike

    PK 9 – róg ogrodzenia – bez żadnych problemów :)

    PK 13 – brzeg stawu – znów myliła mnie skala, zbyt daleko i do niewłaściwego stawu dobiłem, więc nawrót i po przedzieraniu się przez chaszcze, pokrzywy ujrzałem w końcu punkt i zadziurkowałem po … najdłuższym spacerze od miejsca, gdzie zostawiłem rower.

    Bike Orient 2010. PK 13 © JPbike

    Kolejnym celem był PK 6, początkowo po skręceniu na leśną ścieżkę wszystko szło dobrze, aż znów pomieszało mi się z odległością, za długo błądziłem na tamtejszych krętych ścieżkach miałem tego dość i z tego drugiego etapu udało mi się zapolować jeszcze PK 11 – skrzyżowanie wału ziemnego i rowu, po czym wróciłem do bazy po ponad dwóch godzinach, zdobywając na tym etapie jedynie 5 z 13 PK.

    Bike Orient 2010. PK 11 © JPbike

    Etap 3, Okolice Zgierza – 10 PK

    Mapa tegoż etapu była w identycznej skali jak z pierwszego etapu – 1:50000, czułem się świetnie, chęci do kręcenia miałem spore, jedyny problem – zabraknie czasu na jak największą ilość zdobycia punktów na ostatnim etapie, wyruszyłem po 17:30 i ustaliłem że zapoluję na kilka PK-ów leżących w najbliższej odległości od Zgierza.

    PK 30 – skraj lasu – do tegoż punktu dotarłem za pomocą czerwonego szlaku, i po dokładnym odbiciu na ścieżkę, prowadzącą do góry niezłym podjazdem, sam punkt nie był na szczycie, tylko kawałek dalej, zdobyłem go dzięki paru innym osobom co tam właśnie byli i czyścili napędy od zapchania sianem.

    Bike Orient 2010. PK 30 © JPbike

    PK 29 – szczyt wzniesienia nad wyrobiskiem – dokręciłem dość szybko i bez większych problemów i punkt zaliczony.

    Bike Orient 2010. PK 29 © JPbike

    PK 37 – willa – zdobyty bez kłopotów, bez błądzenia i po części pomógł mi czerwony szlak. Przy tym PK był bufet – nareszcie się troszkę najadłem i napoiłem :)

    PK 31 - pomnik – zanim zdecydowałem że ten punkt będzie ostatnim, planowałem po drodze zdobyć jeszcze PK 36, zrezygnowałem, i dalej jadąc głównie asfaltem przez Zgierz na południe ostatni swój punkt zdobyłem.

    Bike Orient 2010. PK 31 © JPbike

    I tak po zdobyciu na trzecim etapie zaledwie 4 z 10 PK wróciłem do bazy o 19:50.
    Łącznie na tegorocznym Bike Oriencie zdobyłem 18 z 37 PK i zająłem 56 miejsce na 77 sklasyfikowanych na rowerowej trasie giga. Wynik lepszy od zeszłorocznego, może być :)

    Po zawodach każdy uczestnik miał zapewnione pieczenie kiełbasek przy ognisku.
    Bike Orient 2010. Biesiada po zawodach © JPbike

    Ekipa BS ma się mocno :)
    Bike Orient 2010. Ekipa BS © JPbike

    W końcu nastąpiła dekoracja i losowanie nagród.
    Team BIKEstats.pl po raz kolejny z rzędu zwyciężył w kategorii najliczniejszy team :)
    No i wylosowałem w tomboli czapkę z daszkiem, szczotkę do czyszczenia kasety, mapę :)

    Impreza jak zwykle udana – wielkie brawa dla organizatorów !

    Wracając do noclegowni już po ciemku znów … złapałem kapcia z tyłu i ponad kilometr pospacerowałem :)
    Na zakończenie dnia - późny wieczór miło zleciał z ekipą BS, która również nocowała w ośrodku wypoczynkowym i spać !



  • dystans : 130.47 km
  • teren : 13.00 km
  • czas : 06:06 h
  • v średnia : 21.39 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Integracyjna ponad setka :)

    Sobota, 29 maja 2010 • dodano: 31.05.2010 | Komentarze 14


    Główną atrakcją mojego weekendowego pobytu we Wrocławiu była lajtowa setka zaplanowana przez wrocławskich przedstawicieli BIKEstats na forum – w końcu wszystko zostało zapięte na ostatni guzik i jazda !

    Na miejsce zbiórki, o 9-tej na wrocławskim Rynku zjawiło się sporo osób:
    - Agata
    - Ala (alaaloe)
    - Asiczka (jahoo81)
    - Kasia (kaisa)
    - Błażej (blase)
    - Filip (Galen)
    - Marcin (drBike)
    - Mateusz (mattik)
    - Michał (WrocNam)
    - Piotrek (młynarz)
    - Piotr (żyła82)
    - Tomek
    - oraz jedyny Poznaniak w stawce: cały JA :)

    Kompletna ekipa BS-owiczy – w takim składzie wszyscy wspólnie przejechali całą trasę :)


    Po przedarciu się przez miejską dżunglę w końcu znaleźliśmy się na bocznej drodze :)


    Jeden z pierwszych postojów – przy pałacu w Szczodrem, niestety w nienajlepszym stanie …


    Wspólna jazda wśród pól i kolejnych wiosek … :)


    Pałac w Borowej


    Przyjemnie przez las …


    Asiczka :)


    Nierzadko mijaliśmy mknących szosowców :)


    Przerwa na lodziki przy wiejskim sklepie :)


    Jest fajnie :)


    ....... :)


    Tomek i Ala na trasie :)


    Szef wszystkich szefów :)


    Przerwa przy kościółku w Stroni :)


    Wpadamy w teren …


    Momentem było ciężko przejechać …


    Dobijamy pojedynczo na miejsce odpoczynku :)


    Dojeżdżają kolejne grupki … :)


    Pora na kulminacyjny punkt wycieczki :)


    Team BIKEstats górą !


    Po dość długim i przyjemnym postoju czas ruszać dalej – przez pole :)


    Mattik i WrocNam:)


    Agata :)


    Żyła82 … co ten wyprawia z butelką ? :D


    Młynarz :)


    Tomek :)


    Blase :)


    Galen :)


    Kaisa :)


    Na Rynku w Bierutowie


    W Kijowicach, w lesie zatrzymaliśmy się przy krzyżu pokutnym, zdewastowanym :(


    Terenowo mkniemy przez las :)


    Trochę kałuż i przeszkód …


    Postój w lesie – komary nie dały nam spokoju, szybko zwialiśmy :)


    Odwiedziliśmy również cmentarz żołnierzy niemieckich w Nadolicach …


    Jak i zahaczyliśmy o Dobrzykowice - miejsce gdzie nakręcono „Sami Swoi” :)


    Dalej dobiliśmy do Wrocławia i cisnęliśmy mocno, osiągając zawrotne prędkości na ścieżce po wale aż do Kładki Zwierzynieckiej :)

    Most Bartoszowicki


    Przy Kładce Zwierzynieckiej nastąpiło stopniowe pożegnanie z resztą ekipy – każdy pomknął do swoich domów


    Było super ! Dzięki wszystkim za wspaniałe towarzystwo :)

    V max – 55.70 km/h



  • dystans : 112.89 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 05:53 h
  • v średnia : 19.19 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Ślęża zdobyta !

    Niedziela, 16 maja 2010 • dodano: 19.05.2010 | Komentarze 14


    Długo planowany wyjazd na upragnioną Ślężę w końcu doszedł do skutku, i to w wielkim stylu, bo chętnych na wyjazd zgłosiło się sporo :)
    Mimo, że pogoda w niedzielny dzionek nie była ciekawa - silny wiatr, straszyło deszczem, nikogo te obawy nie zniechęciły do ponad stukilometrowej wycieczki - nie od dziś wiadomo: BS łączy ludzi ! :)

    Na miejsce zbiórki, pod imponującą Wieżą Ciśnień stawili się sami wspaniali Bikestatowicze, czyli:
    - Asiczka (jahoo81)
    - Kasia (kaisa)
    - Błażej (blase)
    - Filip (Galen)
    - Michał (WrocNam)
    - Piotrek (Młynarz)
    - oraz oczywiście JPbike :)

    Moi towarzysze w świetnych humorach przed wyruszeniem :)


    Ruszamy na Ślężę !


    Większość trasy po opuszczeniu rogatek Wrocławia biegła wśród takich polnych krajobrazów, jak i małych wiosek


    Szef wszystkich szefów jak zwykle w świetnym humorze :)


    Widok na kościół w Starym Zamku, tutaj zrobiliśmy jeden z kilku postojów :)


    Nasz główny cel wycieczki :)


    W Rogowie Sobóckim zrobiliśmy dłuższy postój przy tamtejszej piekarni i każdy z nas wcinał różne słodkie specjały :)

    No i zaczęło się podjeżdżanie na Przełęcz Tąpadła ...


    Dla Kasi, która spisała się bardzo dzielnie, po raz pierwszy pokonała setkę na rowerze i to przy nieciekawej pogodzie, oraz po drodze zaliczając ponad 700 metrową górę (nie ma znaczenia czy się wprowadza/sprowadza, czy wjeżdża/zjeżdża na/ze szczyt(u)) należą się OGROMNE GRATULACJE ! :)


    Podczas krótkiego odpoczynku przed wjazdem na terenowy podjazd większość ekipy wolała, abym ja sam udał się na szczyt :) a reszta poczeka na mnie - spodziewałem się takiego żartu :D

    A jednak wszyscy ruszyli do góry :)


    Zagadka: poprzednią fotkę zrobiłem "od tyłu" a poniższą po krótkim czasie "od przodu" - więc jak to zrobiłem ? :D


    Dzielny Młynarz na podjeździe :)


    Ten ciągle spragniony zdobywania szczytów i przełęczy biker z Poznania ciśnie do góry :)


    Błażej również świetnie daje radę na podjazdach :)


    Galen na końcówce podjazdu :)


    Hura ! Wjechałem ! :)))


    Również Asiczka dzielnie podjechała - jak widać mogła się poczuć jako supergwiazda :D


    Na szczycie Ślęży (718 m) radośnie obwieściliśmy całemu światu wspólne zdobycie wraz z rowerami :)


    Na górze było zimno, szczyt i tamtejszy kościółek były spowite w chmurze ...


    Więc na dłuższy czas wstąpiliśmy do tamtejszego i ciepłego schroniska, by się ogrzać i posilić się :)

    Nadszedł czas na drogę powrotną, najpierw trzeba było zjechać w dół :)


    Mknący w dół Młynarz :)


    Galen i Asiczka też cisnęli :)


    Natomiast Błażej pomknął z podwójną prędkością światła :D


    Po szybkim zjechaniu Piotrek dał znak że fajnie było :)


    No i awarii na trasie nie zabrakło - kapeć w przednim kole Asiczki, na ratunek bikerce pospieszyła się cała wspaniała ekipa :)


    Boski Blase z równie wspaniałym i pięknym swoim rowerem :)


    Impresjonalne spojrzenie na drodze powrotnej z Asiczką, Młynarzem i ze Ślężą w tle :)


    Droga powrotna okazała się ciężka - zaczęło padać i wiatr nieźle dał nam popalić.


    W końcu zmęczeni, ale zadowoleni z osiągniętego celu dotarliśmy do Wrocławia, po pożegnaniu wszyscy udaliśmy się do swoich domów, a ja wiadomo do kogo :)
    Po najedzeniu się, po 21-tej ruszyłem autkiem do Pyrlandii, do której dotarłem po północy :)

    Wielkie dzięki Wam wszystkim za wspaniałe towarzystwo na takiej wspaniałej wycieczce - jesteście SUPER i do następnego kręcenia :)
    Podziękowania również dla Asiczki i Młynarza za wspaniałą gościnę we Wrocławiu :)


    V max - 63.02 km/h (zjazd z Przełęczy Tąpadła)



  • dystans : 159.30 km
  • teren : 24.00 km
  • czas : 06:04 h
  • v średnia : 26.26 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Treningowo do Chrzypska

    Niedziela, 9 maja 2010 • dodano: 09.05.2010 | Komentarze 13


    Trasę w dość ciekawe okolice Chrzypska (Sierakowski Park Krajobrazowy) obmyśliłem już w lutym i właśnie teraz czas na realizację wycieczki.
    Wyruszyłem po porządnym wyspaniu się, czyli po 11-tej.

    Początkowe kilometry to przejazd standardową trasą do Kiekrza, dalej przez Rokietnicę, Rostworowo, Żydowo, Przecław, Pamiątkowo ...

    Na bocznej drodze do Szamotuł
    Boczne drogi dla rowerzystów są super © JPbike

    W Szamotułach był krótki pitstop przy Żabce po lodzika, którego spożyłem kilkanaście km dalej, za Dobrojewem.

    Na zachodzie kraju nierzadko się spotyka takie stare, poniemieckie i brukowane drogi
    Stary bruk © JPbike

    Po dokręceniu do Nojewa zboczyłem z trasy, by zwiedzić stare, ceglane wiadukty kolejowe, w sumie jest tam kilka takich podobnych obiektów
    Stary wiadukt kolejowy © JPbike

    Dobijam do następnego ...
    Kolejny ceglany wiadukt © JPbike

    Wdrapałem się również na górę, by zobaczyć obecny stan torowiska ...
    Stare, zarośnięte torowisko © JPbike

    A ten wiadukt jest największy - aby z bliska go zobaczyć, trzeba było przedzierać się przez fragment pola, chaszcze, pokrzywy, było warto ...
    Wielki i stary wiadukt © JPbike

    Krajobraz, co mi się spodobał - zupełnie jak na prerii :)
    Prawie jak na prerii © JPbike

    Nie wiem co ja tam robiłem - okazało się że pobłądziłem troszkę
    Biker na polu © JPbike

    Kolejny, stary bruk © JPbike

    Nad Jeziorem Chrzypskim © JPbike

    Jezioro okrążyłem, po drodze był niezły podjazd, by zrobić przerwę na tamtejszym punkcie widokowym w Łężeczkach.

    Punkt Widokowy © JPbike

    Po odpoczynku czas na drogę powrotną. Po drodze na chwilkę wpadłem zobaczyć Pałac w Białokoszu.

    Wiosenna, przyjemna droga do Zajączkowa
    Długa prosta ... © JPbike

    Fragment Pałacu w Zajączkowie
    Pałac w Zajączkowie © JPbike

    Wiosenny krajobraz © JPbike

    Wiosenna szosa © JPbike

    Dalej, po dokręceniu w Podrzewiu do ruchliwej, krajowej 92-tki decyduję się jechać nią 20 km, by następnie skręcić do Lusowa i potem znaną mi dobrze drogą przez Dąbrowę, Skórzewo i Lasek Marceliński do domu. Po 120 km miałem lekki kryzys głodowy - wstąpiłem do najbliższego sklepu i coca-cola, princessa, lodzik postawiły mnie na nogi i do domu dojechałem zadowolony z długiej wycieczki treningowej :)

    V max - 49.96 km/h
    Puls - max 162, średni 133
    Przewyższenie - 585 m

    Kategoria ponad 100 km


  • dystans : 132.59 km
  • teren : 61.00 km
  • czas : 05:17 h
  • v średnia : 25.10 km/h
  • v max : 54.20 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Pół Pierścienia ...

    Niedziela, 18 kwietnia 2010 • dodano: 18.04.2010 | Komentarze 6


    ... a raczej więcej niż połowa :)

    Maraton w Murowanej Goślinie przełożony, więc w słoneczny, niedzielny dzionek zdecydowałem się na mocniejszy trening ponad setkowy.
    Wybór trasy był prosty - jechać urozmaiconym Pierścieniem Dookoła Poznania, a raczej całym zachodnim odcinkiem, wraz ze zdobyciem kultowej Dziewiczej Góry i zjazd killerem.

    Wyjazd o 11, kierunek - Luboń, nadwarciański szlak do Puszczykowa, prawdziwy podjazd na Osową Górę (na szczycie mijałem paru bikerów), przejazd przez WPN, Stęszew, przez pola ..., znów fragment WPN, jadąc w kierunku Tomic moje mocne tempo jazdy po terenie spowodowało stopniowe wyprzedzanie mocno rozciągniętej grupy rowerzystów (chyba z AKTR-u Cyklista), źródełko Żarnowiec (tłumy tam, nie tylko rowerzystów, a ja mykam dalej), przejazd przez szutrowy wiadukt A2, a po chwili masakra, czyli jakiś gruz posypali tam na szuter (wyboje gorsze od uphillowej kostki na Śnieżkę), Zborowo, Drwęsa (piach), dobijając do Lusówka terenowa szosa zawierała spore i duże dziury ..., Lusowo, Sady (gościu na kolarce mnie pytał o podjazdy), Kiekrz (na ul.Podjazdowej mijałem z przeciwka kolejną dużą grupę rowerzystów dzielnie radzących właśnie na podjeździe), Złotniki, przejazd przez poligon (dopiero tam, po 86 km i w ruinach kościoła zrobiłem przerwę), Biedrusko, Promnice, Murowana Goślina, jazda obrzeżem Puszczy Zielonki, gdzieś tam po 109 km ogarniało mnie zmęczenie i 10 minut przerwy - batonik z rodzynkami i resztki Powerade pomogły, na Dziewiczą Górę wjazd niebieskim i sprawnie mi poszło, upragniony zjazd killerem (dwóch niedzielnych rowerzystów mnie poprzedzających się zatrzymało przed zjazdem, chyba mieli obawy), Koziegłowy, Poznań i do domu przez obrzeże Cytadeli, Park Sołacki (tłumy), Rusałkę (wiadome tłumy), i wróciłem o 17 zmęczony i zadowolony ze solidnego treningu.

    Fotek brak, niestety, bo ja, jako reprezentant teamu BikeStats na maratonach muszę solidnie trenować.

    Puls - max 175, średni 136

    Kategoria ponad 100 km