top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177234.97 km
- w tym teren: 64392.10 km
- teren procentowo: 36.33 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 323d 19h 08m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

ponad 100 km

Dystans całkowity:28569.93 km (w terenie 4570.00 km; 16.00%)
Czas w ruchu:1236:00
Średnia prędkość:23.11 km/h
Maksymalna prędkość:83.56 km/h
Suma podjazdów:85644 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:148 (86 %)
Liczba aktywności:232
Średnio na aktywność:123.15 km i 5h 19m
Więcej statystyk
  • dystans : 192.80 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 09:11 h
  • v średnia : 20.99 km/h
  • v max : 51.10 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Dolsk - rekonesans trasy

    Niedziela, 28 marca 2010 • dodano: 28.03.2010 | Komentarze 17


    Długo planowany rekonesansowy wypad na trasę inauguracyjnego maratonu w Dolsku doszedł do skutku. Na stronie organizatora w końcu pojawiła się mapka trasy – od razu poinformowałem chętnych na wspólny wypad, głównie turystycznym tempem.

    Ostatecznie o 9 na miejsce zbiórki w Luboniu zjawiły się 3 dzielne osoby, wszyscy z BikeStats:
    -tatanka – niesamowita bikerka, dla niej 200 km to żaden problem :)
    -Maks – dzielny spinningowiec, w końcu wyskoczył na prawdziwą i długą jazdę :)
    -JPbike – tego bikera nie trzeba przedstawiać :)

    Ruszyliśmy do Dolska, mając niezłą pogodę i trochę pagórów na trasie :)


    Ciśniemy do Śremu wzdłuż nieczynnych torów przez Manieczki


    Do Dolska (60 km) zajechaliśmy spokojnie, choć nie odbyło się bez czołowo-bocznego wiatru. Zrobiliśmy postój na tamtejszym ryneczku (Plac Wyzwolenia).

    Pełna humoru dyskusja nad mapami :)


    Miejsce startu i mety – już ten pierwszy kilometr podjeżdzikowego asfalciku dał nam w kość …


    Po chwili … TEREN, oczywiście leśny


    Moi dzielni towarzysze, już na leśnym terenie


    Po kilku km przez las – trochę jazdy po trawie


    Troszkę asfalciku wśród pagórów


    Ciekawszy odcinek w terenie


    No, solidny podjazd, jak na Golonkę przystało :)


    W pewnym momencie się zatrzymaliśmy przy przystanku i dołączył do nas jatylkopobulki, który przejechał z nami w sumie kilka ciekawych kilometrów :)


    Jazda wśród wierzb i podtopionych pól


    Natomiast cały północny odcinek mega/giga jest nudny, sam asfalt wśród pól ...


    ... jak i taki teren


    Deszczu nie brakowało


    Co oni tam robią na leśnej szosie ?


    Na zachodniej części trasy dobiliśmy do Cichowa – gdzie znajduje się skansen filmowy „Soplicowo”.
    Tam również się zatrzymaliśmy na odpoczynek.


    Kompletna ekipa – moi towarzysze mają niezwykłe miny :)


    I jazda dalej – po piachu. Co ciekawe, jak widać – najlepiej w takich warunkach radziła tatanka :)


    Ponownie w lesie - na pętli mini którą gigowcy będą pokonywać dwa razy
    No, czy ktoś z Was dopatrzył się sarenki na fotce ? :)


    Nie było łatwo tędy przejechać, nie obyło się bez drobnego błądzenia, na szczęście Maks miał GPS-a, więc całą pętle mega przejechaliśmy zgodnie ze szkicem na mapce.


    Przy okazji spotkaliśmy dwóch bikerów – również tak jak my i Oni zapoznawali się z trasą.

    Gdzieś na zachodnim krańcu pętli mini


    Przerwa przy wiadukcie kolejowym – każdy z uczestników maratonu będzie tędy przejeżdżał, a gigowcy dwa razy


    Na szczycie niezłego podjeżdzika, jak się okazuje - Wielkopolska wcale nie jest taka płaska :)


    Ostatnie 10 km - nuda, przejazd przez wioskę, wśród pól i Maks tam na kilkaset metrów przed metą zaliczył glebkę :)


    Generalnie – trasa łatwa, częste podjeżdziki i zjeżdziki, po prostu maraton dla każdego.
    W sumie mi wyszło że mega ma około 66-70 km, oraz za dużo asfaltu.

    Dalsza część naszej rekonesansowej wycieczki to najpierw postój w Dolsku przy sklepie, następnie w przelotnym deszczu dotarliśmy do Śremu, zjedliśmy makaron w restauracji i po najedzeniu przy zapadającym zmroku kręciliśmy w przyjemnych warunkach (znikomy wiatr) w kierunku Poznania mokrymi asfaltami. Do domu wróciłem o 21:20.

    Całodniowa wycieczka była arcyudana – za co dziękuję Ance i Krzyśkowi :)



  • dystans : 156.05 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 05:39 h
  • v średnia : 27.62 km/h
  • v max : 52.12 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Mocna 150-tka z Damianem :)

    Sobota, 20 marca 2010 • dodano: 20.03.2010 | Komentarze 17


    Ten trening z Damianem był zaplanowany od jakiegoś czasu.
    Początkowo podobnie jak w zeszłym roku miała być mocno terenowa jazda po Kampinoskim Parku Narodowym, niestety w terenie była błotno-śniegowa masakra, więc Damian zaproponował opcję asfaltową i to 150 km - OK :)

    Ruszyliśmy o 9-tej. Pierwsze 50 km pokonaliśmy z wmordewindem.
    Zdecydowaliśmy się na zmiany co 1 km - dzięki temu prędkości były niezłe :)


    Pierwszy postój nastąpił przy Bazylice Mniejszej w Niepoklanowie.
    Sprawdziłem wtedy swoje średnie tętno ... 150, no tak czyli takie, jakie osiągam na maratonach :)

    Kolejny postój - przy pałacu w Guzowie


    Przerwa po walce z czołowym wiatrem przy pomniku w Bolimowie, na południowym krańcu trasy


    No, zaczęła się superszybka jazda z wtyłowindem – grubo ponad 30 km/h i v max :)


    Przejeżdżając przez Sochaczew okazuje się że byliśmy szybsi od aut :)
    Poza tym zatrzymaliśmy się przy tamtejszych ruinach zamku.

    Kościół w Brochowie


    Następnie kręciliśmy północnym skrajem Puszczy Kampinoskiej, po drodze robiąc postój przy sklepie – moje bidony były puste po 98 km.

    I tak dalej dość szybko dotarliśmy do mostu nad Wisłą – gdzie trzeba było rowery wnieść po schodach.

    I tak dokręciliśmy do Twierdzy Modlin – po drodze zaliczając dość trudny błotno-śniegowy teren :)


    Twardziele z armatami :)


    W tej Twierdzy jeszcze nie byłem – więc nie mogło zabraknąć zwiedzania tamtejszych terenów pomilitarnych


    Jak i murów ciekawych budynków wojskowych, oczywiście przy błotnej masakrze


    W pewnym momencie zaciekawił mnie niezły zjeżdzik (w prawo obok schodów) – i co ?
    Oczywiście pokusiłem się zjechać i GLEBA w krzaki :) A Damian – widać :D


    Kręcąc dalej w Twierdzy pokusiliśmy się o ściganie na tamtejszym asfaltowym podjeździku – mieliśmy wtedy przejechane 120 km i złapały mnie skurcze, widać że tempo jazdy było niezwykle mocne.

    Damian przejeżdża przez stalowy most nad Wisłą


    Ostatnie 25 km to ponownie jazda z wmordewindem – w takich warunkach zmiany są bardzo pomocne.
    Po 140 km zaczęło mnie ogarniać zmęczenie, zwolniliśmy troszkę i do domu dotarliśmy spokojnie.
    Trening z Damianem był udany – zrobił na mnie duże wrażenie, jest mocny.

    Puls - max 177, średni 154



  • dystans : 137.10 km
  • czas : 04:55 h
  • v średnia : 27.88 km/h
  • v max : 56.49 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Wietrzny trening w ekipie

    Niedziela, 28 lutego 2010 • dodano: 28.02.2010 | Komentarze 15


    Treningowy wypad w okolice Chrzypska był zaplanowany przeze mnie od kilku dni, chętnych nie brakowało - to mnie cieszy. Na miejsce zbiórki zjawiło się 10 osób. Oprócz Jarka i jego teamu zjawił się klosiu (Mariusz), którego osobiście poznałem.
    Miała to być spokojniejsza jazda na poziomie 25 km/h, a jednak już pierwsze kilometry pokazały że tempo jazdy będzie mocne, i tak było niemal do końca :)
    Pierwsze trzy osoby odłączyły od ekipy po kilku km.

    Cała pierwsza połowa trasy to szalona jazda z wiatrem i prędkościami grubo ponad 30 km/h :)


    Bikestatowicze - Jarekdrogbas i klosiu :)


    Dość ciekawe okolice Nojewa, parę km od celu trasy


    Po dotarciu w okolice Chrzypska (jakieś kilka km od krańca zaplanowanej trasy) po mojej dyskusji z szefem Jarka teamu zdecydowaliśmy się na wcześniejszy powrót - powód był jeden: spory wiatr, który znacznie wydłużyłby drogę powrotną. Trudno, następnym razem się uda !

    Takiej fotki ekipy nie mogło zabraknąć :)


    Cała droga powrotna to jeden wielki wmordewind, dobrze że jechaliśmy blisko obok siebie, co jakiś czas zmieniając się miejscami. A na 15 km przed domem zmęczenie mnie ogarniało coraz bardziej i wróciłem na resztkach sił, ale zadowolony z mocnego treningu.
    Dzięki wszystkim za wspólną jazdę :)

    Dom - ul.Miodowa - ul.Dąbrowskiego - Kiekrz - Rokietnica - Mrowino - Cerekwica - Pamiątkowo - Szamotuły - Szczepankowo - Ostroróg - Dobrojewo - Binino - Orliczko - Nojewo - krzyżówka na Gnuszyn i powrót tą samą trasą

    Puls - max 181, średni 143



  • dystans : 103.03 km
  • czas : 03:43 h
  • v średnia : 27.72 km/h
  • v max : 42.67 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Mocny trening z ekipą

    Niedziela, 21 lutego 2010 • dodano: 21.02.2010 | Komentarze 20


    W końcu się udało z Jarkiem i jego ekipą wspólnie wyskoczyć na jakiś solidny trening. Wyruszyliśmy o 10-tej spod ul. Miodowej, zebrało się sześć rasowych bikerów i obraliśmy kierunek na południe od Poznania.
    W porównaniu z wczorajszą, chlapową aurą - tym razem warunki na szosach były trochę lepsze, było odrobinę chłodniej, niebo pogodne, ale i tak chlapowiska w słonych kałużach nie brakowało :)
    Tempo jazdy okazało się MOCNE - nie wiem który z nas narzucał takie spore prędkości, w sumie wszyscy zgodnie kręciliśmy, często zmieniając się miejscami. Nierzadko mieliśmy walkę z wiatrem.
    Treningowa setka w rasowej ekipie była udana.
    Ostatnie kilometry to jak zwykle - ciężkie były :)

    No to jazda !


    Ekipa na trasie - luzik :)


    Dom - ul.Miodowa (zbiórka ekipy) - ul.Grochowska - ul.Hetmańska - Dolna Wilda - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Rogalinek - Rogalin - Świątniki - Radzewice - Trzykolne Młyny - Czmoniec - Orkowo - Niesłabin - Zbrudzewo - Czmoń - Mieczewo - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - Sasinowo - Wiórek - Czapury - Poznań (Starołeka, ul.Hetmańska) - dom

    Puls - max 180, średni 150



  • dystans : 126.85 km
  • czas : 05:16 h
  • v średnia : 24.09 km/h
  • v max : 41.89 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Dolsk - pierwsze zapoznanie

    Niedziela, 14 lutego 2010 • dodano: 14.02.2010 | Komentarze 21


    O wypadzie do Dolska pomyślałem od czasu, gdy niespodziewanie pojawił się w golonkowym terminarzu jako inauguracja sezonu maratonowego. W sumie nigdy w tamtych okolicach nie bywałem - więc czas nadrobić zaległości w poznawaniu wielkopolskich zakątków.

    Wyruszyłem przed 10, przy temperaturze na poziomie od minus 1 do plus 1, pochmurnym niebie i lekkim wiaterku.
    Takie warunki pozwoliły nie obawiać się o zamarzające stopy.

    Na szosie do Mosiny wśród Puszczykowskich Gór (po prawej)


    Widok z mostu na Kanał Mosiński


    Po wyjechaniu z Mosiny na boczną drogę miałem taką nawierzchnię


    Po 61 km ujrzałem upragniony cel :)


    Zanim zobaczyłem tablice z napisem "Dolsk wita" trzeba było pokonać niezły i typowo wielkopolski podjazd ... więc płasko tam nie jest :)

    Na Placu Wyzwolenia. Dolsk to małe miasteczko.


    Czasu nie miałem zbyt wiele, by pokręcić po okolicy, więc zapoznanie ograniczyłem do krótkiej przejażdżki boczną drogą, no i podziwianiu okolicznych mini pagórków (tak, niektóre były niezłe) :)

    Typowy widok na okolice Dolska ...


    ... na tej drodze ujrzałem coś takiego :)


    No i ruszyłem w drogę powrotną najpierw krajową 434-tką.

    Widok na skutą lodem Wartę w Śremie


    Po minięciu Śremu zboczyłem na boczną drogę ...


    ... i dalej kręciłem przez Rogalin (widok na Pałac)


    Następnie w Rogalinku, już po setce powoli ogarniało mnie zmęczenie, zrobiłem postój na tabliczkę czekolady. Całe ostatnie 25 km były ciężkie, ale dałem radę. Jak wróciłem to nieźle czułem nogi :)
    Następne zapoznanie - jak tylko teren będzie przejezdny i pojawi się mapka z przebiegiem trasy.

    No ... walnąłem pierwszą w tym sezonie ponad setkę 14 lutego - to pewnie z miłości do roweru :)

    Dom - Luboń - Łęczyca - Puszczykowo - Mosina - Żabinko - Żabno - Brodnica - Manieczki - Psarskie - Śrem - Drzonek - DOLSK - Drzonek - Śrem - Zbrudzewo - Niesłabin - Orkowo - Czmoniec - Trzykolne Młyny - Radzewice - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - Sasinowo - Wiórek - Czapury - Poznań (Starołęka, ul. Hetmańska) ...

    Puls - max 172, średni 143

    Kategoria ponad 100 km


  • dystans : 106.06 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 04:26 h
  • v średnia : 23.92 km/h
  • v max : 48.42 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Trening z ekipą :)

    Niedziela, 29 listopada 2009 • dodano: 29.11.2009 | Komentarze 15


    Ostatnio zaproponowałem Jarkowi treningową setkę, czyli przejazd nowym, zachodnim odcinkiem nadwarciańskiego szlaku. Od razu odpowiedział że jedzie :)

    Spotkaliśmy się o 8:30 na Dworcu Głównym i oprócz nas zjawiło się jeszcze czterech bikerów - koledzy Jarkadrogbasa z teamu, w którym startuje na maratonach. Łącznie sześć sztuk :)

    Skład EN-ki ruszył o 8:50 i obrał kierunek do Puszczy Noteckiej.

    W pociągu. Niemal wszystkie nasze rumaki to wypasione modele ...


    Po 50 minutach podróży na tej stacji, położonej na skraju wielkiej Puszczy Noteckiej wysiedliśmy.


    I ruszyliśmy w kierunku Wronek, od razu bezproblemowo odnajdując oznakowania szlaku. Początkowo asfaltem ...


    ... by po paru km skręcić we wsi Nowy Kraków na teren. Trochę piachu było ...


    W Puszczy Noteckiej. Na zdrowie ! :)


    Tuż przed Obrzyckiem stwierdziliśmy, że kilka km jechaliśmy nie tym co trzeba oznakowaniem ... ale co tam :)

    W Stobnicy zboczyliśmy z trasy, by zwiedzić stary most kolejowy.


    Kompletna ekipa na moście :)


    Torów na moście i na nasypie nie było ...


    Kręcąc asfaltowym odcinkiem między Obrzyckiem a Obornikami niektórzy (w tym ja) narzucili ostre tempo - grubo ponad 30 km/h ... no cóż, trzeba solidnie potrenować. Były momenty że czasem nie dawałem rady dotrzymać kroku ... :)

    Jazda przez okolice Murowanej Gośliny - ponownie po terenie.


    Jest OK ! - wszyscy to potwierdzają :)


    Na koniec był przejazd dość wymagającym odcinkiem szlaku między Biedruskiem a Naramowicami.


    Kręcąc już przez Poznań urządziliśmy sobie niezłe sprinty na ... trzypasmówce :)
    I tak zadowoleni z treningu dotarliśmy do bazy Jarka teamu, na ul. Miodową, mając na liczniku setkę i każdy w swoją stronę.
    Kolejny wspólny trening był udany - dzięki Jarku i reszcie mocnej ekipy :)

    Puls - max 185, średni 137



  • dystans : 101.51 km
  • teren : 68.00 km
  • czas : 04:25 h
  • v średnia : 22.98 km/h
  • v max : 51.72 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • 10000 km zwieńczone setką :)

    Niedziela, 22 listopada 2009 • dodano: 22.11.2009 | Komentarze 39


    Jako że dziś wiedziałem że po raz pierwszy w życiu wykręcę magiczny dla rowerzysty pięciocyfrowy przebieg w sezonie - postanowiłem uczcić to setką :)

    Trasę obrałem tak, by jak zwykle nie brakowało masy terenu - udałem się na zachodni odcinek Pierścienia Dookoła Poznania, poczynając od południa nadwarciańskim szlakiem i kończąc na północy swoją standardową trasą (Strzeszynek, Rusałka, Lasek Marceliński).

    Pogoda w pełni dopisała - słonecznie z lekkim zachmurzeniem i około 10 st.C.

    Na nadwarciańskim - listopadowo i klimatycznie


    Kręcąc przez WPN nie mogło się odbyć bez mojego domowego podjazdu na Osową Górę, jak i terenowego zjazdu - wtedy zboczyłem z trasy Pierścienia.

    Jesiennie nad uroczym Kociołkiem


    Gdy tylko się skończył WPN to przez większość trasy przyjemnie się kręciło po takich i podobnych szosach


    Gdy dotarłem do Strzeszynka to stwierdziłem że do setki będzie troszkę brakować kilometrów - więc najpierw okrążyłem Jezioro Strzeszyńskie (tłumy spacerowiczów), by następnie również okrążyć Jezioro Rusałka (tam też tłumy) i na koniec jedno kółeczko zrobiłem po Lasku Marcelińskim.

    UDAŁO SIĘ !!! Cel na sezon 2009 osiągnięty :)
    Dla mnie, zwykłego pracownika fizycznego, który w tygodniu pracuje po 10 godzin dziennie to nie lada wyczyn ...


    Ostatnie 10 km to już nieźle zmęczony byłem.
    Ilość prowiantu - tabliczka czekolady, jeden snickers, bidon Powerade i jeden Tiger ... starczyło na setkę z taką ilością terenu :)

    Napiszę jeszcze że ... 10000 km do tej pory nawet autem w ciągu roku jeszcze nie przejechałem :)

    Na koniec tej relacji muszę Wam wszystkim, z którymi wspólnie kręciłem przez cały sezon podziękować za te wspólnie pokonywane kilometry :)

    Puls - max 171, średni 137

    Kategoria ponad 100 km


  • dystans : 163.34 km
  • teren : 110.00 km
  • czas : 08:48 h
  • v średnia : 18.56 km/h
  • v max : 59.62 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • HARPAGAN 38 - Reda

    Sobota, 17 października 2009 • dodano: 18.10.2009 | Komentarze 29


    Nadeszła w końcu pora na sprawdzenie swoich własnych umiejętności orientacyjnych w takim ekstremalnym rajdzie na orientację, jakim jest Harpagan.
    A tak szczerze - do udziału w tych zawodach zachęciła mnie relacja Damiana z kwietniowego Harpagana 37 - w komentarzach napisał do mnie: "a co robisz 17 paźdźiernika :D" :)

    Do Redy dotarłem w piątek o około 23-tej, na miejscu od razu udałem się po numer i chipa, przywitałem się z Damianem, na miejscu był również kitaxc, po chwili przyjechali Tomek z Kasią, którą właśnie poznałem :)
    Ze snu na sali gimnastycznej zbudziło mnie o 5-tej rano tup-tuptanie podłogi :)
    Rankiem zjawił się flash. Krzątanina śniadaniowo-sprzętowa przebiegła bez przeszkód, na miejsce startu zjawiłem się o 6:20, był lekki mróz, odebrałem mapę, ustaliłem że jadę sam i obrałem kierunek zdobywania PK zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

    Miejsce startu na stadionie w Redzie


    Powoli świtało, pierwsze kilometry kręciłem główną ulicą w Redzie z paroma innymi uczestnikami, by po kilku km skręcić na podjazd w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Już na samym początku zaskoczyły mnie te wzniesienia :)

    Na trasie do PK 19 - Długa Góra


    Zdobycie dziewiętnastki (niezły terenowy podjazd) nie sprawiło mi problemów - głównie dlatego że sporo osób tam też się wybierało, dobijając do punktu z przeciwka spotkałem wracającego stamtąd Damiana - od razu wiedziałem że nie będzie mi łatwo ... :)

    Panoramka ze szczytu Długiej Góry (PK 19) :)


    Następny cel - PK 11 - Reszki, szczyt wzgórza 183.5 m. Zanim punkt zdobyłem, najpierw z 19-tki zjechałem w dół do głównej ulicy i ponownie podjeżdżałem najpierw asfaltem, następnie po kocich łbach, raz się zatrzymałem by poprawić mocowanie mapnika własnej roboty (z drewna !) i w końcu terenem. Zdobycie szczytu nie przyszło mi łatwo, raz wjechałem na niewłaściwą górkę, po jakimś czasie zauważyłem innych uczestników, i tak wspólnie zdobyliśmy 11-tkę, częściowo wprowadzaliśmy poza ścieżką rowery na szczyt :)

    Na szczycie, przy PK 11


    Po zjechaniu w dół z 11-tki poruszałem się głównie terenem w kierunku PK 7 - Jezioro Rąbówka, wschodni brzeg przecinka. Punkt zdobyłem bezproblemowo :)

    Szosa przez jesienny las, słońce powoli przygrzewa :)


    Na PK 7. Klimatycznie w lesie ... :)


    Nad Jeziorem Rąbówka, jesiennie ... :)


    Po siódemce jazda zdobyć PK 12 - Ludwikówko, ambona na polanie. Najpierw pokręciłem przez las oznakowaną leśną drogą rowerową, by po fragmencie asfaltu skręcić na dość trudny, grząski teren, poruszałem się za pomocą kompasu (pierwszy raz), momentami znalazłem się poza ścieżką ...

    Ciekawe kontrasty podczas jesieni :)


    ....... :)


    Jak się później okazało - zdobycie 12-tki zapamiętam jako mocno terenową przeprawę przez trudny teren ...


    Kolejny cel - PK 8 - Strzebielino, góra i punkt widokowy. Do stóp tejże wzniesienia dokręciłem spoczko i dość szybko.

    Tutaj, przed ósemką i w przyjemnie przygrzewającym, jesiennym słońcu zrobiłem sobie przerwę :)


    Wybił półmetek zawodów, a ja zdobyłem dopiero ... 4 PK - słabo, chyba bardziej rozkoszowałem się kaszubskimi widoczkami, niż walką o tytuł Harpagana :)
    Podjąłem wtedy decyzję o rezygnacji paru PK-ów i zdobyciu przynajmniej 10 z 20 możliwych punktów.

    W drodze do PK 8 na podjeździe można było się poczuć jak w górach :)


    Gdzieś po wjechaniu na wzniesienie zagapiłem skręt i w efekcie pokręciłem sobie po górkach w stylu MTB-owskim i dwukrotnie pokonywałem podjazd, tracąc sporo czasu ...

    PK 8 zdobyty :)


    Ja na szczycie :)


    Po ósemce i rezygnacji z leżących na południowo-zachodnim krańcu mapy PK 14 i PK 18 udałem się na PK 16 - Wojewo, wieża widokowa. Po przejechaniu fragmentu głównej i ruchliwej drogi skręciłem i spotkałem po raz pierwszy Dareckiego.

    Zdobycie szesnastki to niezły leśny uphill - podjazd mi sprawił radość :)


    Drewniana wieża widokowa na PK 16


    Po 16-tce zjechałem ponownie w dół i ponownie lekko do góry, początkowo planowałem PK 4, w momencie gdy zrobiłem postój na batonika to dogoniła mnie grupka z Dareckim - dołączyłem się do Nich i tak razem kręciliśmy upolować PK 20 - Rechcinko, parking konny.

    Z Dareckim na PK 20, numery startowe mieliśmy odpowiednio: 629 i 630 :)))


    Wtedy pogoda zaczęła się psuć - chmury i zaczęło padać. Od wspomnianej grupki się odłączyłem - a właściwie odjechałem :) Kręciłem bezproblemowo na PK 10, Jezioro Choczewo, cypel. Punkt zdobyłem bez większych kłopotów.

    Cypel na dziesiątce


    Czas szybko uciekał, padało, padało, kręciłem dość szybko i powoli mokłem. Z dziesiątki asfaltem dotarłem do PK 2 - Kaszubskie Oko, wieża widokowa.

    Deszczowo i wiatrakowo ... :)


    Wieża przy PK 2 - na podziwianie widoków nie starczyło czasu ...


    Z dwójki udałem się już przemoknięty na PK 3 - Jezioro Dobre, cypel. Zdobycie punktu przyszło łatwo, dziewczyny obsługujące punkt zaczynały się zbierać.

    Po trójce powoli zapadał zmrok, palce rąk mi zesztywniały z zimna, do mety zostało jakieś 25 km i 70 minut czasu, zrezygnowałem najpierw ze skrętu na PK 13, a następnie kręcąc szybko asfaltówką do Wejherowa i do Redy z PK 17. Do mety dotarłem o około 18:15 przemoknięty i lekko zziębnięty, ale zadowolony ze sporej trasy :)

    Po ogrzaniu i posileniu się sprawdziłem swoje wyniki - uplasowałem się na 101 miejscu z 299 sklasyfikowanych, zaliczyłem zakładane w trakcie jazdy 10 z 20 punktów, oraz zdobyłem 29 punktów wagowych na 60 możliwych - debiut na prawdziwie ekstremalnym Harpaganie wypadł przyzwoicie :)

    Jedyne czego żałuję ... nie ujrzałem morza na PK 15 ...

    Puls - max 170, średni 135
    Przewyższenie - 1680 m



  • dystans : 133.45 km
  • czas : 06:34 h
  • v średnia : 20.32 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Dookoła Polski - dzień 6 :)

    Sobota, 18 lipca 2009 • dodano: 28.07.2009 | Komentarze 5


    Ranek szóstego dnia wyprawy przywitał nas upałem … pospaliśmy do 9-tej :)
    Po solidnym śniadaniu przygotowanym przez sympatyczną rodzinę Piotrka mieliśmy troszkę krzątaniny sprzętowej … wyprane ciuchy szybko wyschły i w sakwach zrobiłem porządek :)

    Po pożegnaniu z rodziną Młynarza wyruszyliśmy na trasę w południe :)
    Już po starcie niebo zaczęło się chmurzyć …

    Początkowo, jak i większość dzisiejszej trasy kręciliśmy przez pagórkowate tereny Ziemi Opolskiej i Śląskiej …

    Jahoo i Młynarz na trasie … :)


    W drodze do Głubczyc …


    W Głubczycach zatrzymaliśmy się na tamtejszym rynku i wcinaliśmy lodziki :)
    Natomiast zanim wyjechaliśmy z tegoż miasta zaczął wiać mocny wiatr w … plecy :)
    Niezłe prędkości osiągaliśmy jak na obładowane nasze rumaki :)

    Ruiny kościoła w Nowej Cerekwi


    Kombajnowa blokada drogi przed Kietrzem :)


    Asiczka wykręca ostatnie metry na Ziemii Opolskiej …


    … nasz peleton już w województwie śląskim – pędzi w kierunku Raciborza :)


    Gdy dojechaliśmy do Raciborza to … zaczęło padać (burza) …

    Ulewa …


    Nasze przeczekiwanie na stacji paliw aż przestanie lać …


    Przestało padać i Młynarz obrał kierunek do swojej sympatycznej rodzinki, mieszkającej w Raciborzu - zatrzymaliśmy się tam, zjedliśmy coś, i kawę wypiliśmy :)
    W momencie gdy zbieraliśmy się do dalszej jazdy to … znów spadł deszcz i kolejne przeczekiwanie …
    A gdy przestało (nie całkowicie) padać to ruszyliśmy i zatrzymaliśmy się ponownie przy stacji paliw, by cieplej się ubrać i znowu rozpadało się …

    Kręcimy dalej … w strugach deszczu :)


    Ta rzeka to oczywiście ODRA :)


    Następnie teren stawał się coraz bardziej średnio górzysty, były podjazdy i zjazdy …
    W Wodzisławiu Śląskim zatrzymaliśmy się przy McDonaldzie zjeść i wypić cos ciepłego, zapadł zmrok, przestało padać …
    W Zebrzydowicach, czekając na szczycie podjazdu odebrałem sms-ika od Piotrka: „kapeć” – tym razem Asiczka łatała :)

    Nocne przeczekiwanie na Jahoo i Młynarza … „kapeć” :)


    Po naprawie ruszamy w kierunku naszego celu dnia – do Cieszyna, gdzie mieliśmy zapewniony nocleg w schronisku … dobijając do tegoż miasta zaczął znów padać deszczyk i w końcu docieramy (o godz. 0:30) na miejsce, gdzie czekał na nas Mavic :)

    Nasza noclegownia w schronisku :)


    Spać udajemy się po 2-giej w nocy … no cóż to są wakacje … :)))

    Trasa: KAZIMIERZ – Lisięcice – Głubczyce – Bernacice – Boguchwałów – Sucha Psina – Nowa Cerekwia – Kietrz – Pietrowice Wielkie – Kornice – Racibórz – Bieńkowice – Krzyżanowice – Wodzisław Śląski – Mszana – Jastrzębie Zdrój – Zebrzydowice – Kończyce Małe – CIESZYN

    Dzień piąty, dzień siódmy ... :)

    V max – 53.7 km/h



  • dystans : 152.88 km
  • czas : 07:54 h
  • v średnia : 19.35 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Dookoła Polski - dzień 5 :)

    Piątek, 17 lipca 2009 • dodano: 27.07.2009 | Komentarze 8


    Piąty dzień naszej wyprawy rozpoczął się od wczesnej pobudki – tradycyjnie to standard, gdy się nocuje pod namiotem :)
    Tegoż dnia pogoda była w pełni letnia … zapowiadał się gorący dzień :)

    Nasza miejscówka na stoku narciarskim w Lądku Zdrój … ponoć spaliśmy na lekkiej stromiźnie, która powodowała częste zsuwanie w dół na karimatach … :)))


    Po zwinięciu obozowiska udaliśmy się do sklepu spożywczego …

    … i zajechaliśmy do Parku Zdrojowego, gdzie zjedliśmy śniadanie przy tej fontannie, robiło się coraz cieplej …


    … uff gorąco było … więc namoczyliśmy się w fontannie :)


    Na trasę wyruszyliśmy po 9:30 i obraliśmy kierunek na Złoty Stok

    Zabytkowy most w Lądku Zdrój nad potokiem Biała Lądecka


    Zaczął się długi, kręty podjazd, biegnący na Przełęcz Jaworową (705 m), na którym niemal od początku dałem sobie wycisk do góry … a na szczycie przeczekałem sobie na resztę ekipy ponad 10 minut :)
    Piotrek napisał o mnie na swoim blogu : „Jacek ma dynamit w nogach …” :)))
    A Kosma przysłała mi smsika: „Jacek, zwolnij pod te górki, bo Młynarzowi język wkręca się w szprychy” :)))

    Widoczek z podjazdu na Przełęcz Jaworową


    Jahoo zjeźdża … bardzo aerodynamicznie :)))


    Uliczka w Złotym Stoku …


    Kolejka przy Kopalni Złota z JPbike na pokładzie :)


    Przy tejże zabytkowej Kopalni spędziliśmy troszkę czasu, odpoczęliśmy, porobiliśmy fotki …

    … i zajechał do nas na szosówce Zielak :)


    Wyruszając na dalszą trasę - Matys złapał kapcia … pierwszego na wyprawie :)))

    Po naprawie ruszamy i Zielak nas naprowadził na boczną drogę biegnącą do Paczkowa


    Na skrzyżowaniu pożegnaliśmy się z Zielakiem … i góry zniknęły – na szczęście nie na długo :)


    Dojeżdżając do Paczkowa - zauważyłem stojącego na chodniku jakiegoś faceta z aparatem … hmm kto to ? nasz fotoreporter ? :D
    Po chwili okazało się że to … Darek !!! – przyjechał pokręcić z nami – każdy z nas się bardzo cieszył :)))

    Następnie, kręcąc w piątkę zrobiliśmy rundkę po rynku w Paczkowie, zatrzymując się przy tamtejszym Muzeum Gazownictwa


    Dalej jedziemy w kierunku do Otmuchowa, zatrzymując się przy Jeziorze Otmuchowskim, gdzie … Darek naprawia przebitą dętkę :)))


    Jezioro Otmuchowskie i zapora


    W Otmuchowie zrobiliśmy postój i stamtąd skierowaliśmy się na boczną drogę w kierunku do Nysy … uff gorąco się zrobiło, więc …

    … po zajechaniu nad Jezioro Nyskie ja, Młynarz i Matys wskakujemy po ochłodę do wody – ale frajda :)))


    Wariaci na wale … :D


    Jazda wzdłuż nyskiego wału …


    Fajny ten nasz kraj – ekipa wyjeżdża ze wsi Koperniki … a ja mieszkam na os. Kopernika :D


    Górskie krajobrazy wróciły … :)))


    Jest OK – Matys to potwierdza :)


    Na trasie Asiczka ma takich mocno dopingujących Ją kibiców :D


    Przerwa w drodze do …


    … Głuchołaz :)


    W Głuchołazach, mieście, gdzie urodził się Młynarz poznaliśmy tamtejszy rynek, miejsce narodzin, ochrzczenia, zamieszkania Piotrka … :)

    Po jakimś czasie znajdujemy się w barze z takim symbolem :)


    Po najedzeniu i napiciu się powoli zapadał zmrok, udaliśmy się do babci Piotra, gdzie wypiliśmy kawę i już po ciemku ruszyliśmy dalej … :)

    Z Głuchołaz Młynarz nas kieruje na boczną i fajną drogę biegnącą do Prudnika, gdzie dołącza do nas Paweł z Nowej Soli – na szosówce z sakwami :)


    Od tamtej chwili niezłe tempo narzuciliśmy, po dotarciu do Głogówka na stacji paliw pożegnaliśmy się z Darkiem, który zdecydował wrócić do swojego domku … klik do Jego relacji :)
    A my udaliśmy się do Kazimierza, gdzie mieliśmy nocleg u rodziny Piotrka, dotarliśmy tam po godz. 0:30, najedliśmy się, wypraliśmy cześć ciuchów i wykąpani poszliśmy spać dość póżno :)))

    Trasa: Miejscówka w LĄDKU ZDRÓJ – Przełęcz Jaworowa (705 m) – Złoty Stok – Kamienica – Paczków – Stary Paczków – Ścibórz – Otmuchów – Ulanowice – Grądy – Goświnowice – Jędrzychów – Nysa – Biała Nyska – Koperniki – Kijów – Burgrabice – Gierałcice – Głuchołazy – Konradów – Jarnołtówek – Pokrzywna – Prudnik – Laskowice – Wierzch – Mochów – Głogówek – KAZIMIERZ

    Dzień czwarty, dzień szósty ... :)

    V max – 48.1 km/h