top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177761.50 km
- w tym teren: 64454.10 km
- teren procentowo: 36.26 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 18h 52m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

Etapówki MTB

Dystans całkowity:1747.48 km (w terenie 1490.00 km; 85.27%)
Czas w ruchu:125:11
Średnia prędkość:13.96 km/h
Maksymalna prędkość:71.39 km/h
Suma podjazdów:52605 m
Maks. tętno maksymalne:179 (102 %)
Maks. tętno średnie:166 (94 %)
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:56.37 km i 4h 02m
Więcej statystyk
  • dystans : 60.77 km
  • teren : 57.00 km
  • czas : 04:26 h
  • v średnia : 13.71 km/h
  • v max : 55.78 km/h
  • hr max : 155 bpm, 90%
  • hr avg : 133 bpm, 77%
  • podjazdy : 1725 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Bike Adventure - etap 4

    Niedziela, 30 czerwca 2024 • dodano: 06.07.2024 | Komentarze 3


    No i w końcu czas na finałowy etap z trasą będącą mieszanką świetnych karkonoskich odcinków, w większości mi znanych, co za tym idzie - jazda będzie przewidywalna i była :)
    Po raz czwarty z rzędu nie ma co pisać o przebiegu rywalizacji w moim wykonaniu, ponownie cały czas jechałem gdzieś w tyłach, zależało mi już tylko na tym, aby tą fajną etapówkę ukończyć i przy tym czerpać frajdę z jazdy Pure MTB :)
    Z najbardziej hardcorowych odcinków - był nim gruuuby zjazd z Dwóch Mostów, dobrze mi znany z tutejszych maratonów, z tą różnicą że środkową i dolną jego część (drwale?) mocno podniszczyli ciężkim sprzętem. Nie brakowało również kilka fajnych fragmentów Olbrzymów - pomykając tamtędy szło mi ciut lepiej.
    Gdzieś na parę km przed metą miła niespodzianka - stał tam kompan Drogbas, który tegoż dnia wybrał się na pieszą karkonoską wędrówkę i po etapówce wracaliśmy razem do WLKP.
    Ostatnie km-y to fragmenty znane z 2 etapu, z tą różnicą że bez błotka, a dokręcając ostatnie metry - chłopaki z teamu STS bili mi brawo, meta osiągnięta, wręczają mi medal finishera, Maciej Grabek osobiście mi gratuluje, ogarnęła mnie radocha z ukończenia kolejnej etapówki, jak i lekki smutek że to już koniec fajnej przygody spędzonej w górach z pasją MTB :)

    94/117 - open PRO
    18/20 - M45

    Klasyfikacja generalna
    88/112 - open PRO
    17/20 - M45


    W akcji na karkonoskich trasach
    W akcji na karkonoskich trasach © JPbike

    Uwielbiam takie chwile na mecie :)
    Uwielbiam takie chwile na mecie :) © JPbike




  • dystans : 67.62 km
  • teren : 60.00 km
  • czas : 04:37 h
  • v średnia : 14.65 km/h
  • v max : 57.97 km/h
  • hr max : 159 bpm, 92%
  • hr avg : 134 bpm, 78%
  • podjazdy : 1815 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Bike Adventure - etap 3

    Sobota, 29 czerwca 2024 • dodano: 06.07.2024 | Komentarze 2


    Trzeci i zarazem najdłuższy etap z nową dla mnie trasą poprowadzoną głównie po izerskich szutrach przyszło nam pokonywać w upalnych klimatach (średnio 30°C).
    Tak jak poprzednio - o przebiegu rywalizacji nic ciekawego nie mam do napisania, tradycyjnie już przez cały wyścig tkwiłem w drugiej połowie stawki, czyli po prostu jechałem swoje.
    Trasa moim zdaniem była troszkę nudna, ale nie narzekałem bo taki tutejszy jest teren. Widoczki też były. Jak wspominałem - dominowały szerokie szutry, dobrze tylko że smaczki MTB ratowały hardcorowe zjazdy, trochę ich było i to wymagających, a szczególnie ten ostatni i zarazem dość długi tak mi dał w kość, że ręce bolały od mocnego zaciskania klamek hamulcowych. Natomiast końcówka podobnie jak na 1 etapie to niezły podjazd z metą ulokowaną tuż przy Zakręcie Śmierci.

    104/128 - open PRO
    18/20 - M45


    W akcji na izerskich szuterkach
    W akcji na izerskich szuterkach © JPbike




  • dystans : 54.98 km
  • teren : 54.00 km
  • czas : 04:14 h
  • v średnia : 12.99 km/h
  • v max : 54.75 km/h
  • hr max : 163 bpm, 95%
  • hr avg : 136 bpm, 79%
  • podjazdy : 1698 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Bike Adventure - etap 2

    Piątek, 28 czerwca 2024 • dodano: 03.07.2024 | Komentarze 2


    Po spojrzeniu na mapkę tegoż etapu stwierdziłem jedno - ta trasa to w większości znajoma mi z tutejszych maratonów karkonoska runda, czyli domowe górskie podwórko :)
    Start drugiego etapu (jak i wszystkich pozostałych) nastąpił o 11.
    Na początek solidny i tłoczny podjazd po szrenickim stoku i wpadamy w szybki szuterek ...
    A tak w ogóle o przebiegu rywalizacji w moim wykonaniu ponownie nie ma co opisywać - nadal cały czas tkwiłem w drugiej połowie stawki, nie szły mi żadne próby by jechać szybciej, dobra znajomość trasy nie pomagała, ani nie udało mi się złapać swojego wyścigowego rytmu z dobrym samopoczuciem - trudno, szybko się z tym pogodziłem i cel był prosty - ukończyć tą etapówkę, przy tym dobrze się bawić na technicznych odcinkach :)
    I tak większość grubych zjazdów z podłożem podniszczonym przez opady (koleiny), jak i drwali (masa patyków) sprawnie pokonałem, a wisienka na torcie - pomykanie po wielkich głazach w Paśmie Rowerowym Olbrzymy też dobrze mi szło, poza dwoma momentami - jeden skalny uskok przerasta moje możliwości, a na innym fragmencie wybiło mnie z rytmu i szlify na amorku zaliczone.
    Na końcówce trasy z dużą ilością jazdy góra - dół, na której niestety zacząłem tracić zarówno powera, jak i kilka pozycji, przyszło nam jechać w świeżym błotku, bo faktycznie chwilę wcześniej tędy spadło troszkę deszczu. I tak już bez emocji dojechałem do mety z czasem przejazdu o wiele dłuższym od spodziewanego.

    96/138 - open PRO
    16/22 - M45


    Start 2 etapu. Znajdź mnie :)
    Start 2 etapu. Znajdź mnie :) © JPbike

    W akcji na Olbrzymach
    W akcji na Olbrzymach © JPbike




  • dystans : 57.58 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 03:49 h
  • v średnia : 15.09 km/h
  • v max : 53.65 km/h
  • hr max : 166 bpm, 97%
  • hr avg : 147 bpm, 85%
  • podjazdy : 1668 m
  • rower : Orbea Oiz M20
  • Bike Adventure - etap 1

    Czwartek, 27 czerwca 2024 • dodano: 02.07.2024 | Komentarze 2


    Kolejna etapówka MTB w moim kolarskim życiorysie. Tym razem po raz pierwszy skusiłem się na Bike Adventure, organizowaną przez starego znajomego Macieja Grabka i z trasami w Górach Izerskich i Karkonoszach.

    Dojazd do Szklarskiej Poręby poprzedniego dnia wieczorkiem i bezpośrednio z pracy, co oznaczało że przez te 4 dni będę ścigał się niemal bez świeżości i zarazem o dobrym wyniku od razu można zapomnieć - niestety tak było. Cóż, przynajmniej pościgam się dla przyjemności.

    Start 1 etapu dystansu PRO wyznaczyli o dość późnej porze - o 13, zatem na spokojnie można było zjeść śniadanie i szykować się do ruszenia na górskie trasy.
    Już podczas rozgrzewki na trasie kwatera - miasteczko zawodów stwierdzam że nie kręci mi się najlepiej, do tego aurę w górach mamy trochę duszną, trudno.
    Przed odpaleniem stawki robię pogawędkę z Pawłem i czas ruszać.
    Na początek zjazd ulicami w Szklarskiej i wpadamy na izerski teren. Zgodnie z moim przewidywaniem cały czas tkwię w drugiej połowie stawki, nie wychodzą mi próby przebijania się naprzód. Do tego szybko przekonuję się że tutejszy poziom ścigania jest bardzo wysoki, czyli na tejże etapówkę przyjechali sami najlepsi co kochają MTB, jak i ilość wypasionych fulli jest taka że hardtaile można policzyć na palcach ...
    I tak o przebiegu tegoż etapu z niemal nową dla mnie trasą nie ma właściwie co pisać - cały czas jechałem na swojej pozycji, jak i cały czas ciężko było mi złapać swój wyścigowy rytm, a na hardcowowych zjazdach, na których fajnie mi szło i mój full czuł się jak rybka w wodzie troszkę zaskoczyło mnie to że parę rywali zjeżdżało lepiej ode mnie ...
    Natomiast końcówka do samej mety porządnie dała nam w kosć, bo to parokilometrowy podjazd w stronę Zakrętu Śmierci i stamtąd jeszcze troszeczkę pod górę ... :)

    102/151 - open PRO
    18/25 - M45




  • dystans : 52.06 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 03:42 h
  • v średnia : 14.07 km/h
  • v max : 63.16 km/h
  • hr max : 159 bpm, 92%
  • hr avg : 137 bpm, 79%
  • podjazdy : 1976 m
  • rower : Black Peak
  • Strefa MTB Trophy - etap 4

    Niedziela, 11 czerwca 2023 • dodano: 19.06.2023 | Komentarze 2


    No i mamy ostatni etap do pokonania - zastanawiałem się co tym razem na finałowej trasie orgi nam uszykowali - po przejechaniu tegoż etapu stwierdzam jedno - było dosłownie wszystko do Pure MTB i by osiągnąć wynik, trzeba było z siebie sporo wycisnąć zarówno z siły, jak i z techniki.

    Start i metę ulokowano przy Pałacu Jedlinka w Jedlinie-Zdrój, znajduje się tam również browar, aż mnie kusiło ... :)

    Po ruszeniu jazda niedługim asfaltem, oczywiście podjazdowym i wjeżdżamy na teren z duktem prowadzącym na szczyt Borowej (853m). Ów podjazd jest dość ciężki, kręciliśmy w tłoku i przez to dwa strome fragmenty musiałem zbutować (przyblokowali mnie).
    Po zdobyciu szczytu z nową wieżą widokową czas na techniczny zjazd, na którym poprzedzający mnie zawodnicy narobili bałaganu z wyborem różnego toru zjazdowego i nie dałem rady czysto i z frajdą zjechać całości.

    Po tym mamy jazdę typu góra-dół na sporej wysokości i powolutku stawka się rozciąga, wyprzedzam póki jest miejsce i power, przy tym zauważam że w mojej części peletonika jedzie niemało dziewczyn - fajna sprawa :)

    Na jednym technicznym zjeździe z luźnymi kamyczkami sporo przede mną butuje, a ja zjeżdżam do chwili przyblokowania mnie (znowu) i nagle niespodziewany ostry skręt na wąski singielek, który okazuje się znanym z 2 etapu tym super długim i wąskim singlem poprowadzonym po stromym zboczu, tyle że w odwrotnym kierunku, co za tym idzie - leciutko podjazdowym.

    Pomykając tędy szybko utworzyła się kilkuosobowa grupka, ja znalazłem się w ogonie, o wyprzedzaniu nie ma mowy - jest wąsko, a po lewej leśna przepaść.
    I tak parę kilometrów pokonaliśmy w grupce, przy tym tempo było dla mnie za wolne - dzięki temu troszkę odpocząłem.

    Po wjechaniu na szerszy dukt od razu szybki zjazd, przekraczamy szosę i czas na długi podjazd, zresztą znany mi nie tylko z 2 etapu (odwrotny kierunek), ale i z pewnej majówkowej wycieczki.
    Już na początku tegoż podjazdu czułem że mam zapas sił, więc zaatakowałem, wyprzedzając kilka osób naraz i resztę całego podjazdu pokonałem solo, po drodze jeszcze 3 osoby udało mi się dojść i wyprzedzić - to były moje najlepsze chwile na tym etapie :)

    Po wjechaniu na wysokie partie i minięciu bufetu przy Andrzejówce jeszcze trochę wspinaczki na 903m szczyt i techniczny zjazd, po czym następuje długi, szybki i szutrowy zjazd do Sokołowska - ten odcinek jest znany mi z 1 etapu i zaczynamy długi podjazd z narastającym nachyleniem - moje tempo już (niestety) trochę spadło.

    No to szczyt osiągnięty, ponownie szybki, szutrowy zjazd, ostatni bufet i czas na tzw. mocno dającą w kość golonkową końcówkę - czyli wysysające mnóstwo sił ostatnie podjazdy i wymagające zjazdy - jadąc tędy faktycznie było już ciężko, do tego troszkę tasowania w stawce też było, jak i zaczęliśmy wyprzedzać tych z krótszego dystansu (Adventure).

    Przedostatni i najbardziej hardcorowy na całej etapówce fragment zjazdu odpuszczam, nawet przy zejściu z rowerem były problemy, bo to niemal pionowa ścianka usiana pokaźnymi korzeniami, a na dole czekała na ofiary karetka ... :)

    No i został do pokonania jeszcze jeden niedługi i ciężki podjazd z momentami typu: „mam nadzieję żę to już koniec podjazdu, no nie, jeszcze kawałek pod górę...“ :)
    W końcu zjazd do mety, najpierw szeroki, z paroma kałużami do ominięcia, po czym wpadamy na wyprofiowany i bardzo kręty singielek na polance, prowadzący wprost na końcową kreskę i etapówka ukończona, koszulka finishera zdobyta i dostałem karteczkę z napisem "BEER" :)
    A co sobie powiedziałem na mecie: „Szkoda że to już koniec, pewnie za rok wracam“ :)

    79/132 - open classic
    31/55 - M4

    Generalka
    73/122 - open classic
    31/51 - M4

    Foto powered by BIKELIFE
    Tłoczno na (pierwszym) podjeździe
    Tłoczno na (pierwszym) podjeździe © JPbike

    W akcji na górskim szuterku
    W akcji na górskim szuterku © JPbike

    Zacne są te wąskie singielki :)
    Zacne są te wąskie singielki :) © JPbike

    Kolejna koszulka Finishera w mojej kolekcji :)
    Kolejna koszulka Finishera w mojej kolekcji :) © JPbike




  • dystans : 65.10 km
  • teren : 63.00 km
  • czas : 04:29 h
  • v średnia : 14.52 km/h
  • v max : 56.62 km/h
  • hr max : 166 bpm, 96%
  • hr avg : 142 bpm, 82%
  • podjazdy : 2239 m
  • rower : Black Peak
  • Strefa MTB Trophy - etap 3

    Sobota, 10 czerwca 2023 • dodano: 15.06.2023 | Komentarze 2


    Czas na królewski etap, poprowadzony w Górach Sowich, z trasą trochę mi znaną z tutejszych maratonów, jak i z etapówki Sudety MTB Challenge.

    Tegoż dnia po wczorajszym deszczowym dniu wyszło słońce, a wysokie partie gór były lekko spowite w chmurach - to dodawało super klimatu, szczególnie jak się wjeżdżało tam wysoko.

    Punkt 10-ta startujemy. Znając swoją obecną formę ruszam tradycyjnie z drugiej połowy stawki. Na początek długi, szeroki podjazd na którym każdy jedzie swoje i powoli następuje selekcja, troszkę udaje mi się powyprzedzać. Krótki, acz błotny zjazd do Rzeczki - lekko wyglebiłem, bo przy sporej prędkości nie zauważyłem przeszkody do ominięcia (zwalone gałęzie).
    No i zaczynamy najcięższy podjazd - na Wielką Sowę (1015m) - od razu stroma ściana, nachylenie często przekracza 15%, a na najstromszym fragmencie niemal wszyscy butują, a ja jadę - to dla mnie były fajne chwile (choć wyczerpujące).

    Na szczycie leciutka mgła, miły chłodek i trochę turystów, w tym grupa głośnych kibiców - jeden gość do wydawania hałasu użył akumulatorowej wiertarki :)
    Czas na zjazd - grube hardcore, jest wąsko, stromo, kręto, pełno pokaźnych i mokrych korzeni i kamieni - obyło się bez gleby, za to zaliczyłem tam sporą ilość podpórek i dwa fragmenty musiałem zbutować w dół, a na niższych i nadal stromych partiach tegoż zjazdu ręce aż bolały od mocnego zaciskania klamek hamulcowych.
    Po zjechaniu zrobiło się pochmurno i mamy kolejny długi podjazd - szeroki i przyjemny. Po podjechaniu, na 19km trasy osiągnęliśmy 1000m przewyższenia - grubo i taki jest urok Pure MTB :)

    Mijamy bufet i się zaczęła seria super zjazdów, dość długich i wymagających, a ten prowadzący na najniższy punkt trasy zapadł mi w pamięci - fajny i kręty singielek poprowadzony w lesie z jesiennym klimatem (duża ilość liści).
    Po tym oczywiście trzeba podjeżdżać, znów długo i na sporą wysokość - sił u mnie już ciut mniej, ale daję radę kręcić prawie bez utraty pozycji.
    No i żałowałem że przed wyjazdem na ową etapówkę nie zamontowałem mniejszej tarczy w korbie (32 zamiast 34), bo po drodze mieliśmy dwie strome ściany do pokonania (z buta niestety).
    Po wspięciu się na ponad 900m ponownie jazda w chmurzastych klimatach, raz na krótko spadł deszczyk, po czym wypogodziło się, niedługi zjazd i miłe spotkanie z kibicującym kolegą rówieśnikiem Darkiem z teamu STS - przybijamy piątaka :)

    Bufet, jeszcze trochę wspinaczki i czas na długi, widokowy zjazd do Sokolca, po czym asfaltowy podjazd do Rzeczki, skręt na stok narciarski, oczywiście mocno podjazdowy.
    Po wjechaniu została już tylko długa i przyjemna jazda lekko w dół po widokowej polance i przez las po półpłaskim i w końcu szybki, szutrowy zjazd wprost do mety w Głuszycy.
    A gdy tylko posiliłem się na bufecie przy mecie i podjechałem do auta to zaczęło padać...

    83/130 - open classic
    33/52 - M4

    Foto powered by BIKELIFE.
    Ale tam widokowo, czyli kolarstwa górskiego smak najlepszy :)
    Ale tam widokowo, czyli kolarstwa górskiego smak najlepszy :) © JPbike

    Niezłe i mocne są te podjazdy po stoku narciarskim
    Niezłe i mocne są te podjazdy po stoku narciarskim © JPbike




  • dystans : 53.52 km
  • teren : 46.00 km
  • czas : 03:22 h
  • v średnia : 15.90 km/h
  • v max : 57.00 km/h
  • hr max : 157 bpm, 91%
  • hr avg : 135 bpm, 78%
  • podjazdy : 1793 m
  • rower : Black Peak
  • Strefa MTB Trophy - etap 2

    Piątek, 9 czerwca 2023 • dodano: 14.06.2023 | Komentarze 2


    Drugiego dnia tejże etapówki pogodynki nie kłamały - deszcz, deszcz, ...

    Po wskoku na górala najpierw i w ramach rozgrzewki dojazd z Głuszycy do sąsiadującej Łomnicy, gdzie ulokowali start 2 etapu.

    Punkt 10-ta start, w deszczu oczywiście, dobrze że temperatura jest dobra do ścigania - średnio 15°C i można jechać, będąc odzianym na krótko.
    Na początek ze 3km asfaltowy podjazd, na którym stopniowo przesuwam się do przodu, w stronę swojego miejsca w stawce, po czym wpadamy w górski teren i wszyscy powoli nabieramy błotnistego wyglądu :)
    Dość szybko przekonuję się że tegoż dnia nie jedzie mi się tak jak chciałbym - wyprzedzanie idzie opornie, tętno jest troszkę niższe od zakładanego, zatem decyduję się resztę trasy przejechać zachowawczo, byle zachować jakieś siły na jutrzejszy królewski etap.

    Na pierwszej części trasy, która na sporym fragmencie pokrywa się ze wczorajszym etapem kręcimy w sporych grupach, każdy robi swoje (to lubię), gdy pojawia się singlowe zwężenie to oczywiście tworzą się koreczki, jeden stromy odcinek musimy z buta pokonać (bo ktoś z przodu za wolno podjeżdżał). Ciągły, ale nie intensywny deszcz dla nas nie jest problemem na podjazdach. W górnych partiach, na poziomie powyżej 700m zrobiło się półmgliście i klimatycznie.
    Pierwsze zjazdy powodują selekcję - na mokrych szutrach z kałużami jedni mkną w dół wolniej, a drudzy (w tym ja) szybciej, przy dużych prędkościach co chwilę trzeba wycierać szybko ochlapujące się okulary. Na krótkim, stromym i technicznym zjeździe nie miałem jak wytrzeć zamazanych okularów, zmuszony byłem stanąć i zejść w dół po troszkę śliskim błotku.

    I tak mijają kolejne górskie kilometry, raz troszkę długo pod górę, raz troszkę szybko w dół, hardcorowych zjazdów tym razem nie było, przy tym ilość błota jest coraz większa, moje opony nie bardzo nadawały się na takie warunki, co za tym idzie - na szybkich łukach i zakrętach ślizganie było.

    Z ciekawych odcinków na drugiej części trasy to mieliśmy do pokonania znany mi długi, kręty, wąski i wymagający singielek lekko zjazdowy, poprowadzony po stromym zboczu.
    Natomiast co do rywalizacji - całą drugą połowę przejechałem swoje i to tak by nie zajechać się i dodam małe „niestety“ bo kilka pozycji straciłem.
    A metę ulokowali nietypowo, bo poprzedzoną krótkim, acz dającym w kość podjeździe pod obiekt restauracyjny.

    78/134 - open classic
    31/54 - M4

    Foto powered by BIKELIFE.
    Zjazdy, zjazdy, błotne zjazdy
    Zjazdy, zjazdy, błotne zjazdy, ... © JPbike

    Takie dugie i wąskie singielki są SUPER
    Takie długie i wąskie singielki są SUPER © JPbike

    No, lekko nie było, ale to po prostu jest Trophy MTB :)
    No, lekko nie było, ale to po prostu jest Trophy :) © JPbike




  • dystans : 59.62 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 03:46 h
  • v średnia : 15.83 km/h
  • v max : 54.33 km/h
  • hr max : 165 bpm, 95%
  • hr avg : 149 bpm, 86%
  • podjazdy : 1887 m
  • rower : Black Peak
  • Strefa MTB Trophy - etap 1

    Czwartek, 8 czerwca 2023 • dodano: 14.06.2023 | Komentarze 2


    Kolejny w mojej amatorskiej karierze start w etapówce MTB.
    W tym sezonie padło na Strefę MTB Trophy z bazą w Głuszycy, organizowaną przez starego znajomego Grzegorza Golonko - kto u niego jeździł, ten wie jakie zacne trasy MTB robi.

    Dojazd solo poprzedniego dnia wieczorkiem, odbiór pakietu startowego i myk na swoją kwaterę, w Jedlinie-Zdrój, oddaloną od zawodów o 8km.

    Nazajutrz, w górach wita nas piękna słoneczna pogoda z całkiem miłą temperaturką na poziomie 23°C - tylko pomykać, i to z pasją MTB :)

    Przed startem krótka rozgrzewka zrobiona, zamieniam parę zdań z częstym bywalcem etapówek (Piotrem „Pyra“) i punkt 10-ta ruszają wspólnie oba dystanse - krótszy Adventure i dłuższy (mój) Classic.

    Startuję (tradycyjnie) z tyłów. Na początek dość długi i całkiem szeroki podjazd - samopoczucie mam dobre, powoli łapię swój rytm i stopniowo wyprzedzam kolejnych. Gdy tylko pojawiają się zwężenia i singielki to od razu się korkuje, nic dziwnego bo wszyscy jadą na świeżaka, a czas na selekcję przyjdzie - wiedziałem że tak będzie i tak było.

    Trasa oczywiście trzyma się golonkowego poziomu - jest wszystko czego się spodziewałem, czyli długie podjazdy, piękne widoczki na polankach w górnych partiach, kręte single, dzikie odcinki po trawie, kamienie, korzenie, no i hardcorowe zjazdy - na tych ostatnich bawiłem się przednio :)

    Pierwsza cześć trasy w moim wykonaniu przebiegła w towarzystwie dość dużej ilości współrywali - większość pokonałem, a druga to popis swoich tegorocznych możliwości, do tego ze świetnym samopoczuciem - co mnie dziwiło :)
    To właśnie na drugiej i dość wymagającej części trasy cały czas stopniowo doganiałem i wyprzedzałem kolejnych rywali, a na grubych i stroooomych zjazdach wymagających wychylania dupy za siodełko wręcz wymiatałem i to z uśmiechem - moja stara szkoła MTB :)

    Aż tak kolorowo nie było - na końcówce ostatniego podjazdu czułem narastające zmęczenie i troszkę zwolniłem, przy tym kontrolując sytuację. A na ostatnim zjeździe (asfaltowo - trawiastym) odpuściłem ostre pomykanie, bo jeszcze trzy etapy zostały do przejechania - siły muszą być. I tak już spoko dotarłem do mety ulokowanej na stadionie w Głuszycy

    76/140 - open classic
    30/56 - M4

    Fotki autorstwa najlepszych fotografów MTB - chłopaków z BIKELIFE.
    No to START!
    No to START! © JPbike

    Ja w akcji, czyli stay wyjadacz cieżkich tras MTB :)
    Ja w akcji, czyli stary wyjadacz cieżkich tras MTB :) © JPbike




  • dystans : 63.79 km
  • teren : 53.00 km
  • czas : 05:31 h
  • v średnia : 11.56 km/h
  • v max : 59.78 km/h
  • hr max : 154 bpm, 88%
  • hr avg : 128 bpm, 73%
  • podjazdy : 2845 m
  • rower : Black Peak
  • Ochotnica MTB 4 Towers - etap 4

    Niedziela, 8 sierpnia 2021 • dodano: 16.08.2021 | Komentarze 3


    - no i nastał finałowy dzień mocnej etapówki
    - moje siły zostały już zużyte, zatem jadę w tempie szybkiego turysty :)
    - rezygnuję z kolarskiego śniadania, starczą bułki z serem i pomidorem
    - w trakcie dojazdówki z Gosią, Pawłem i Adrianem cały czas myślę...
    - „jak przejechać ten ostatni etap?, damy radę?, ...?“
    - przed startem cosik się popsuło z pogodą, troszkę popadało
    - ruszyliśmy z samych tyłów stawki i to dość wcześnie, bo o 9-tej
    - krótki zjazd, przestaje padać i skręcamy w prawo na długi podjazd
    - ów podjazd znam z zeszłego roku, powolutku się rozkręcam
    - tętno moje jest dość niskie, czyli zmęczenie organizmu spore
    - na tym podjeździe raz stromym, raz lżejszym kręcę raczej w tyłach stawki
    - cosik tam udaje mi się powyprzedzać, rewelacji nie ma (i nie będzie)
    - w moim zasięgu wzroku podjeżdża dużo znajomych - fajna sprawa :)
    - fragmenty do butowania (tradycyjnie) też były
    - docieramy do końcowej ścianki podjazdowej na Lubań (1211m)
    - krótkie butowanie (luźne kamienie) i szczyt z wieżą zdobywamy
    - przede mną się znaleźli: Paweł, Adrian, Andrzej, a za mną Piotr
    - pora na długi zjazd szerokim szutrem do Krościenka nad Dunajcem
    - Paweł, Andrzej i Piotr zwiali, Adrianowi spadł łańcuch, a ja...
    - zaliczyłem techniczny błąd i gleba - nabawiłem się ładnego balonika na piszczeli
    - resztę dość szybkiego i długiego zjazdu pokonuję wraz z Adrianem
    - na dole przybijamy piątaka - nie ma to jak mieć takiego kompana :)
    - podjazd do bufetu i czas na kręcenie po rozległej polanie z widokami
    - jest nas piątka - Adrian, Andrzej, Piotr, Agnieszka Sitarek i ja
    - po krótkim czasie Agnieszka (2 open kobiet) powoli ucieka nam
    - dogonił nas kolejny rywal, z MOSiR Dukla - z nim później kilka tasowań miałem
    - i tak dwójka Unitów Martomów i dwójka od Bryza MTB Team jedzie razem
    - po drodze mamy pełną kontemplację widoków - m.in. widać całe Czorsztyńskie
    - troszkę odcinków góra-dół po asfalcie i szutrze tam było
    - w Grywałdzie zaczynam kręcić swoje, powoli uciekam towarzyszom
    - zaczynamy podjazd zielonym w stronę Lubania
    - ów podjazd początkowo spoko, później robi się stromo i ... butowanie
    - w górnych partiach przegapiam skręt - o tym informuje mnie miła turystka
    - czas na techniczny zjazd niebieskim, nie szaleję, przede mną zjeżdża Agnieszka
    - rywal z MOSiR Dukla nas wyprzedza, po tym długo kręcił blisko przede mną
    - docieramy do bufetu, biorę pepsi i banana, czas na średni i widokowy podjazd
    - na 760m górze (stacja narciarska) endurowcy mają zabawę i zaczynają zjeżdżać
    - po spoko zjechaniu do Kluszkowiec przed nami długi i powtarzalny na HELL podjazd
    - początkowo też spoko się podjeżdża, po niedługim czasie robi się ciężej
    - zarówno ja, Agnieszka i Paweł (z MOSiR) mocno walczymy - pare butowań mamy
    - ów podjazd to pieszy żółty szlak, w górnych partiach nie da się jechać
    - no i zaskoczenie - dogoniła nas dwójka liderów open HELL - też pchali rowery
    - ci to profesjonaliści - korzystają z każdego przejezdnego fragmentu na szlaku
    - w końcu i nieźle zmęczony docieram na szczyt - przede mną jeszcze jedna runda
    - i tak sprawny zjazd niebieskim, bufet, podjazd na stację narciarską, Kluszkowce ...
    - przede mną ostatni podjazd etapówki - znów ten żółty szlak, ciężki i trochę butowany
    - bardzo, bardzo jestem zmęczony, nie poddam się, szczyt tuż, tuż ...
    - no i po dotarciu na górę to przede mną już tylko Pure MTB zjazd niebieskim
    - ów zjazd znam, początkowo szybki szuter, po tym zwężenie i techniczna uczta :)
    - zjechałem oczywiście sprawnie, mimo sporego zmęczenia i dekoncentracji
    - aż tak kolorowo nie było - pare grup turystów mijałem i hamowania były
    - na dole już tylko szybki dojazd asfaltem w Ochotnicy Dolnej do samej mety
    - jaka radocha mnie ogarnęła i zarazem lekki smutek że to już koniec ... :)

    17/28 - open HELL
    7/13 - M4

    Strata do zwycięzcy (Piotr Truszczyński) - 1h i 26min, do M4 (Paweł Gaca) - 1h i 12min
    W generalce open - 16 miejsce, w M4 - 6 miejsce, a w teamowej parze z Adrianem - 4 miejsce

    Startujemy z ogona i w lekkim deszczyku
    Startujemy z ogona i w lekkim deszczyku © JPbike

    Lubań (prawie) podjechany. Tam na dole Jezioro Czorsztyńskie
    Lubań (prawie) podjechany. Tam na dole Jezioro Czorsztyńskie © JPbike

    Widokowy podjazd na stację narciarską
    Widokowy podjazd na stację narciarską © JPbike

    No i ciężka etapówka z radochą ukończona na królewskim dystansie
    No i ciężka etapówka z radochą ukończona na królewskim dystansie :) © JPbike





  • dystans : 71.12 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 05:54 h
  • v średnia : 12.05 km/h
  • v max : 50.76 km/h
  • hr max : 165 bpm, 94%
  • hr avg : 136 bpm, 78%
  • podjazdy : 3051 m
  • rower : Black Peak
  • Ochotnica MTB 4 Towers - etap 3

    Sobota, 7 sierpnia 2021 • dodano: 15.08.2021 | Komentarze 4


    - tegoż dnia czas na królewski etap
    - start o 10, w Gorcach piękna słoneczna pogoda
    - po ruszeniu krótki zjazd i sławny, bardzo stromy podjazd na Twarogi
    - na stromiźnie stopniowo wyprzedzam i jestem w swoim miejscu
    - trochę kręcenia góra-dół po grzbiecie na wysokości ok 800m
    - od Wierch Młynnego zaczyna się gruby podjazd na Gorc
    - masakra tam, stromizny koszmarne i trzeba sporo butować
    - zaczynam czuć że szybko ubywa mi sił, odpuszczam walkę o wynik
    - szczyt z wieżą widokową na 1228m w końcu zdobywamy
    - od razu zjazd, najpierw krótki i techniczny po tym szeroki szuter
    - skręt na paskudny odcinek z błotnymi kałużami i koleinami
    - mknąc tamtędy w dół, zaliczam lot przez kierownicę w krzaki
    - po wylądowaniu stwierdzam że owe krzaczory są kolczaste
    - straty cielesne - szlify na policzku, szyi, lewym łokciu i prawej łydce
    - straty sprzętowe - wykrzywiona kierownica, prostuję ją
    - reszta zjazdu trochę kamienista - bez wariactw zjechałem
    - mijam bufet, rozjazd i czas zmierzyć się z dodatkową rundą HELL
    - najpierw asfalt, nachylenie stopniowo rośnie
    - wpadamy na stromy, ciężki podjazd na czerwony szlak po grzbiecie
    - zanim tam dotarłem - okrutnie się męczyłem, butowanie też było
    - kręcenie owym czerwonym typu góra-dół - fajna sprawa i widać TATRY :)
    - kilka ścianek podjazdowych było - na jednej dogonił mnie Paweł
    - przekraczam Przełęcz Knurowską (834m), bufet i jazda dalej czerwonym
    - zanim dotarłem na ponad 1000m, jeszcze jeden gość mnie wyprzedził
    - kilka kolejnych spacerów z rowerem pod górę zaliczone
    - z moimi siłami było już słabo, co ważne kryzysu głodowego brak
    - zjazd głównie szutrowy do Forendówek i asfaltowo-betonowy podjazd
    - kolejny zjazd, tym razem trasą czwartkowego uphilla
    - na dole bufet i średni podjazd z fajnym przejazdem przez potok
    - od Jamnego paskudny i stromy podjazd na Przechybę (1019m)
    - stromizna i koleiny podeszczowe takie że w ogóle nie da się jechać
    - w górnych partiach, na polance mijam kapliczkę do której po cichu mówię...
    - „Boże jak mi ciężko, nie pomagasz mi, trudno, takie życie“ :)
    - po tym jakiś tam zjazd w dół, po drodze mijam pasące się owce, fajny klimat
    - zaczynamy ostatni, ciężki i asfaltowy podjazd
    - na widokowym asfalcie parę motywujących napisów - nie pomogły mi
    - wyprzedzam pchającego rower chyba ostatniego z dystansu HARD
    - przed wjazdem na szuter jest bufet, nie korzystam, bo nie jestem głodny
    - jeden stromy odcinek spaceruję, chwilami muszę odsapnąć - zdrowie najważniejsze!
    - wreszcie docieram na polanę przed Gorcem i teraz już tylko w dół do mety
    - w górnych partiach jest szeroko, zjeżdżam bez wariactw
    - a w dolnych jest zwężenie z kamienistym podłożem - zaliczam glebę
    - coś w prawym biodrze zabolało - nabawiłem się głębokiego szlifu
    - po stromym zjechaniu teraz już tylko myk asfalt, teren obok i asfalt do mety
    - na 2 km przed metą zauważam za plecami rywala z mojej kategorii, przyspieszam
    - jest w końcu meta, UFF :)
    - to był mój jeden z najcięższych dni wyścigowych, ale się cieszę że ukończyłem :)
    - wracając do bazy: „Co będzie jutro? Damy radę?“ ...

    16/30 - open HELL
    6/14 - M4

    Strata do zwycięzcy (Albert Głowa) - 1h i 21min, do M4 (Paweł Gaca) - 1h i 15min

    Piekielnie ciężki podjazd na Twarogi
    Piekielnie ciężki podjazd na Twarogi © JPbike

    Takiego butowania miałem sporo
    Takiego butowania miałem sporo © JPbike

    Zjazd z Gorca. Arcywidokowo tam - po to się jeździ w góry
    Zjazd z Gorca. Arcywidokowo tam - po to się jeździ w góry © JPbike

    Ale frajda i ochłoda
    Ale frajda i ochłoda © JPbike

    Na kolejnym zjeździe. Ilość błota - widać
    Na kolejnym zjeździe. Ilość błota - widać :) © JPbike