top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177761.50 km
- w tym teren: 64454.10 km
- teren procentowo: 36.26 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 18h 52m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:1232.19 km (w terenie 341.84 km; 27.74%)
Czas w ruchu:53:14
Średnia prędkość:23.15 km/h
Maksymalna prędkość:59.31 km/h
Suma podjazdów:5428 m
Maks. tętno maksymalne:176 (97 %)
Maks. tętno średnie:163 (90 %)
Suma kalorii:4669 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:77.01 km i 3h 19m
Więcej statystyk
  • dystans : 28.88 km
  • teren : 5.00 km
  • czas : 01:20 h
  • v średnia : 21.66 km/h
  • v max : 34.39 km/h
  • rower : Scott Scale 740
  • Miejska przejażdżka

    Czwartek, 30 lipca 2015 • dodano: 30.07.2015 | Komentarze 4


    Kolejny zmarnowany dzień urlopu. Od rana wiało tak że łeb urywało.
    Kolejny raz odechciało mi się gdzieś wyjechać lub zrobić jakiś konkretny trening ...
    Na tytułową przejażdżkę skusiłem się dopiero po 19, na miasto, tak bez celu.
    Skoczyłem sobie na brzeg Warty, a tam sporo młodej wiary siedziało sobie przy brzegu. Po tym myk nad wzburzoną wiatrem Maltę i kółko wokół jeziora.
    Powrót przez Most Rocha, stare koryto Warty, Garbary, Stary Browar, okolice dworca, targów, Areny i szpitala w którym się urodziłem :)

    Taki tam klimacik nad miejską Wartą
    Taki tam klimacik nad miejską Wartą © JPbike


    Kategoria do 50 km


  • dystans : 45.21 km
  • teren : 33.00 km
  • czas : 02:01 h
  • v średnia : 22.42 km/h
  • v max : 38.88 km/h
  • podjazdy : 279 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Takie tam

    Środa, 29 lipca 2015 • dodano: 29.07.2015 | Komentarze 0


    Marceliński, Rusałka, Strzeszynek, okrążenie Kierskiego i powrót.


    Kategoria do 50 km


  • dystans : 69.27 km
  • teren : 50.00 km
  • czas : 03:08 h
  • v średnia : 22.11 km/h
  • v max : 44.07 km/h
  • podjazdy : 492 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Mix szlakowy WPN

    Poniedziałek, 27 lipca 2015 • dodano: 27.07.2015 | Komentarze 4


    Weekend niestety był bezrowerowy :(
    Cosik słaba ta pogoda w lipcu (poza temperaturą), chyba szkoda urlopu ...
    Są też plusy tego stanu rzeczy - zaoszczędzona kasa może będzie na ... szosówkę.
    Tegoż dnia skoczyłem na swój terenowy rewir sprawdzić jak tam, no i skontrolować kolano.
    Uliczna rozkrętka spoko, na nadwarciańskim spoko, gdy tylko zaczęły się podjazdy w WPN to czułem nogi i nienajlepszą moc - czasy poszczególnych segmentów były gorsze od moich personal best. Ogólnie nie było tak źle, trzeba tylko trenować, trenować ...
    W WPN bałagan po ulewach z burzami znacznie mniejszy, wszędzie dało się spoko pomykać.
    Odnośnie kolana - jest odrobinę lepiej, odpoczynek i smarowanie pomagają.

    Przy okazji testowałem nowy (trzeci już) kompaktowy aparacik foto, ma mnóstwo fajnych bajerów. Poniżej foteczki z efektami tzw "miniatury" :)

    Sinusoidy :)
    Sinusoidy :) © JPbike

    Singielek na skarpie przy Góreckim
    Singielek na skarpie przy Góreckim © JPbike

    Wąziutka przeprawa przez Wirenkę
    Wąziutka przeprawa przez Wirenkę © JPbike



    Kategoria do 100 km


  • dystans : 67.17 km
  • teren : 42.00 km
  • czas : 03:02 h
  • v średnia : 22.14 km/h
  • v max : 41.12 km/h
  • podjazdy : 342 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Tlenik zamiast treningu

    Piątek, 24 lipca 2015 • dodano: 25.07.2015 | Komentarze 6


    Myślałem że po dniu odpoczynku po trzysetce zrobię przepałkę na Dziewiczej i w zależności od samopoczucia i od tego jak będzie się kręciło, to być może skuszę się na niedzielne Skoki u Gogola. Nic z tego. Już na dojazdówce nóżki nienajlepiej podawały, co zapewne oznaczało że nie jestem jeszcze wypoczęty, by pościgać się na poziomie. Zatem na kolarską górę tylko wjechałem i zjechałem, dalej tlenikowo kręciłem przez Zielonkę i nadwarciańskim trasą widoczną na stravowskiej mapce.
    Po ostatnich ulewach z burzami warunki w terenie nierzadko były ciężkie, sporo powalonych drzew i gałęzi, mnóstwo kolein, niezliczone ilości kałuż, niektóre na całej szerokości leśnego duktu.
    Spektakularnej gleby nie zabrakło - na zakręcie tuż za Dziewiczą na czerwonym szlaku źle oceniłem przyczepność świeżo wyschniętego błota i przód mi uciekł. Uderzenie z ziemią i szorowanie w błotku musiało być mocne, skoro chwilę dochodziłem do siebie, po tym lewe biodro pobolewało, szlify na kolanie i piszczeli zaliczyłem ...
    Mimo tego jazdę kontynuowałem, a zabłoconą nogę przemyłem dopiero przy strumyku na nadwarciańskim. To nie koniec nieprzyjemnych momentów - lewe kolano po 1.5h kręcenia znów się odzywało przy mocniejszym depnięciu. Zatem przede mną czas odpocząć od mocnego parcia, a 1 sierpnia mam w planach start XC w Gielniowie, na trudnej technicznie trasie. Się zobaczy ...



    Kategoria do 100 km


  • dystans : 304.90 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 12:24 h
  • v średnia : 24.59 km/h
  • v max : 47.00 km/h
  • podjazdy : 1406 m
  • rower : Sztywna Biria
  • Powrót do Poznania

    Środa, 22 lipca 2015 • dodano: 23.07.2015 | Komentarze 3


    Tym razem ruszyłem po pobudce, po 7:20. O tej porze panował miły chłodek i wiatr głównie z południowego zachodu, czyli dla mnie niesprzyjający. Trasę powrotną obrałem inną od dojazdowej (okazała się świetna, bo ruch za dnia mały). W przypadku utraty chęci do kręcenia miałem plan awaryjny - w każdej chwili można zboczyć z trasy na kolej, zarówno w lewo (Kołobrzeg - Poznań), jak i w prawo (Świnoujście - Poznań), na szczęście dałem radę pokonać bez większych problemów kolejną 300-tkę.

    Poranek nad Bałytkiem, by jeszcze raz zaczerpnąć morskiego powietrza :)
    Poranek nad Bałytkiem, by jeszcze raz zaczerpnąć morskiego powietrza :) © JPbike

    I tak kręciłem, kręciłem, wśród miasteczek, pól, lasów i pagóreczków. Temperatura powoli zaczęła rosnąć (max 32°C na otwartych przestrzeniach), wspomniany wiatr troszeczkę przeszkadzał, ale bez przesady. Picia sporo zużywałem, z konieczności zatankowania wizyt w sklepach było kilka. Najfajniejszy odcinek był w rejonie Pojezierza Drawskiego - sporo fajnych interwałów (stąd nazbierało się przewyższeń). No i niestety - czasami lewe kolano troszkę dokuczało, więc odpoczynki i zwalnianie tempa pomagały.

    SU-22 w Mirosławcu. Właśnie dowiedziałem się jaki on był duży :)
    SU-22 w Mirosławcu. Właśnie dowiedziałem się jaki on jest duży :) © JPbike

    Jako stary maratonowy wyjadacz bez problemu wypatrzyłem michałkowe oznakowanie :)
    Jako stary maratonowy wyjadacz bez problemu wypatrzyłem michałkowe oznakowanie :) © JPbike

    Przejeżdżając przez Wieleń (po 200 km), oczywiście mijałem znany stadion - zamknięty i pusto tam, a we wrześniu ... :)
    W dalszym ciągu czułem się nieźle, jedynie dupa pobolewała, bo jechałem na sportowym siodełku, a miałem zmienić na turystyczne ...
    Słońce powoli zaczęło zachodzić, wiatr ustał, zrobiło się przyjemnie, bez problemów mijały kolejne kilometry. Po dojechaniu do Kiekrza pora założyć lampkę i ostatnie km pokonałem po ciemku terenikiem przez Strzeszynek i Rusałkę. Do domu dotarłem zgodnie z planem - krótko po 22-tej i będąc całkiem zadowolonym z dużego tripu.

    Sorki, fotek malutko, bo z telefonika, pisałem już że mój mały aparacik padł (optyka) ...
    W sumie trasę Dom - Bałtyk (powrót też) pokonałem rowerowo już 5 razy (3x samotnie) w swoim bogatym życiorysie.
    Na 400-tkę to raczej nie skuszę się, bo wiem że to nie dla mnie, żywiołem było i będzie MTB.

    Pustkowo - Karnice - Cerkwica - Gryfice - Płoty - Resko - Starogard - Łobez - Drawsko Pomorskie - Konotop - Giżyno - Mirosławiec - Tuczno - Człopa - Wieleń - Ciszkowo - Lubasz - Klempicz - Obrzycko - Szamotuły - Pamiątkowo - Żydowo - Rokietnica - Kiekrz - Strzeszynek - Rusałka - i do domu


    Kategoria ponad 300 km


  • dystans : 59.14 km
  • teren : 25.00 km
  • czas : 03:30 h
  • v średnia : 16.90 km/h
  • v max : 32.28 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Z wujkiem do Mrzeżyna

    Wtorek, 21 lipca 2015 • dodano: 23.07.2015 | Komentarze 4


    Kolejny dzień krótkich wakacji nad morzem. Pogoda ponownie mało plażowa. W Pustkowie przebywał również mój wujek z ciotką z Frankfurtu nad Menem, który rano dał mi znać że zamierza pojeździć na swoim fullu. No to bez wahania postanowiłem mu potowarzyszyć. Cel wycieczki - Mrzeżyno. A jakże było moje zdziwienie odnośnie znajomości tamtych ścieżek - wujek poprowadził nas głównie terenem najpierw polami, wzdłuż sławnej wąskotorowej ciuchci, a następnie zboczyliśmy z brukowanej rowerówki na miły i równy szuterek. Po drodze był postój na dzikiej plaży i dopadł nas króciutki deszcz. Po spoczko dotarciu do celu i odpoczynku przy kawiarence czas na drogę powrotną, tą samą z wyjątkiem końcówki. Dla wujka był to najdłuższy dystans w sezonie :)

    Garść fotek, tym razem pożyczyłem aparacik foto od taty.

    Wujek ma formę, skoro wąskotorowa ciuchcia daleko z tyłu :)
    Wujek ma formę, skoro wąskotorowa ciuchcia daleko z tyłu :) © JPbike

    Takiego super szuterka bliziutko brzegu morza nie spodziewałem się
    Takiego super szuterka bliziutko brzegu morza nie spodziewałem się © JPbike

    Pierwszy raz w swoich życiorysach znaleźliśmy się na dzikiej plaży
    Pierwszy raz w swoich życiorysach znaleźliśmy się na dzikiej plaży © JPbike

    Widok na wschód
    Widok na wschód © JPbike

    ... i na zachód. Fajnie tam :)
    ... i na zachód. Fajnie tam :) © JPbike

    Dokręciliśmy do Mrzeżyna. Czas skoczyć na kawę i ciacho
    Dokręciliśmy do Mrzeżyna. Czas skoczyć na kawę i ciacho © JPbike

    Na przystani. Oto mój jedyny foto dokument że byłem z rowerem nad morzem :)
    Na przystani. Oto mój jedyny foto dokument że byłem z rowerem nad morzem :) © JPbike

    Latarnia morska. Wiadomo gdzie :)
    Latarnia morska. Wiadomo gdzie :) © JPbike




  • dystans : 100.85 km
  • teren : 25.00 km
  • czas : 04:20 h
  • v średnia : 23.27 km/h
  • v max : 41.30 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Do Kołobrzegu

    Poniedziałek, 20 lipca 2015 • dodano: 23.07.2015 | Komentarze 5


    Pogoda nad Bałykiem tegoż dnia nie była plażowa, wiało od morza, więc ... na rower !
    Starzy wmawiali mi abym na powrót do Poznania zdecydował się na PKP. No to postanowiłem skoczyć nadmorskimi duktami z Pustkowa do Kołobrzegu i po dotarciu do celu sprawdzić na tamtejszym dworcu godziny kursowania składów i być może kupię bilet (jeszcze nie mam smartfona, a internet w kwaterze był słabiutki).
    W skrócie - o ile miło się pomykało (tam i z powrotem) na odcinku rowerówki na wojskowym terenie (Pogorzelica - Mrzeżyno), to resztę trasy nie zaliczę do przyjemności, wiadomo - tłumy wczasowiczów, duży tłok, na "ścieżkach rowerowych" musiałem setki razy slalomować, wyluzowani piechurzy niemal nie ustępowali miejsca.
    A w samym Kołobrzegu jeszcze większa masakra - korki, tłumy niewyobrażane (ostatnia fotka), a na dworcu kolejowym szok - kolejka do kasy sięgała poza budynek, więc natychmiast zarządziłem ewakuację do Pustkowa, bo to nie miejsce dla mnie.
    Zdecydowałem również że do Poznania będę... wracał rowerem :)

    Fotek malutko, bo mój aparacik za dwie stówki padł (optyka), ostatnia fota z telefonika.

    Stary wojskowy bruk nad morzem, podobna nawierzchnia jest podczas Uphilla na Śnieżkę :)
    Stary wojskowy bruk nad morzem, podobna nawierzchnia jest podczas Uphilla na Śnieżkę :) © JPbike

    Są jeszcze dzikie i niemal bezludne plaże nad Bałtykiem
    Są jeszcze dzikie i niemal bezludne plaże nad Bałtykiem © JPbike

    Miły nadmorski szuterek :)
    Miły nadmorski szuterek :) © JPbike

    Z cyklu - byłem w Kołobrzegu (tłocznym) i spadam do wioski na piwo
    Z cyklu - byłem w Kołobrzegu (tłocznym) i spadam stąd, do wioski na piwo © JPbike

    Pustkowo - Trzęsacz - Rewal - Niechorze - Pogorzelica - Mrzeżyno - Rogowo - Dźwirzyno - Kołobrzeg - i na odwrót


    Kategoria ponad 100 km


  • dystans : 307.76 km
  • czas : 12:34 h
  • v średnia : 24.49 km/h
  • v max : 50.80 km/h
  • podjazdy : 1206 m
  • rower : Sztywna Biria
  • Mocny początek urlopiku

    Sobota, 18 lipca 2015 • dodano: 23.07.2015 | Komentarze 9


    Się zaczęło urlopowanie. W tym roku miał być zmotoryzowany wyjazd z rowerami w Alpy do Livigno, który jednak nie wypalił, a szkoda. Innych planów nie miałem, zatem do akcji wkroczyły spontaniczne pomysły.
    Padło na wyskok nad morze, do wypoczywających tam, w malutkiej wioseczce (Pustkowo) moich starych. Postanowiłem że ruszę jeszcze w piątek wieczorem i to mimo sporego niewyspania, przetyrania robotą, a co ? Trzeba korzystać z życia !
    No to spakowałem najpotrzebniejsze drobiazgi i jedzonko do jednej sakwy i plecaka, zamontowałem świeżo naładowaną lampkę i jazda o 19:30 nad Bałtyk, do pokonania mam ze 300 km, fajnie, bo co dopiero udało mi się trzasnąć pierwszą stówkę w sezonie ...

    Zachód w okolicach Szamotuł (godz. 20:50)
    Zachód w okolicach Szamotuł (godz. 20:50) © JPbike

    Fajna bryka przy fajnym bwowarze (godz. 22:51) :)
    Fajna bryka przy fajnym browarze (godz. 22:51) :) © JPbike

    W sumie nocny odcinek (od Obrzycka do Czaplinka) jakoś zleciał bez nieprzyjemnych przygód. Ruch aut był mały. Temperatura znośna. Jak na samotną jazdę po ciemku na takiej trasie i będąc niewypoczętym (po robocie) - wymagało to silnej odporności psychicznej. Gdy nastawał świt, w Czaplinku na opustoszałych ulicach bąkało sporo kotów, a taki jeden akurat gonił myszkę :)

    Na pięknym odcinku Czaplinek - Połczyn Zdrój (godz. 4:30)
    Na pięknym odcinku Czaplinek - Połczyn Zdrój (godz. 4:30) © JPbike

    Za Połczynem Zdrój (po 200 km) się zaczęły problemy ze mną, ogarniała mnie senność i brak chęci do kręcenia, o zmęczeniu nie wspominając. Średnia zaczęła spadać, postojów było coraz więcej, 2 razy musiałem zdrzemnąć, itp ...

    Przeczekiwanie krótkiego oberwania chmury
    Przeczekiwanie krótkiego oberwania chmury © JPbike

    Widać że padało. Morze coraz bliżej :)
    Widać że padało. Morze coraz bliżej :) © JPbike

    Owego zmęczenia, niewyspania, braku mocy w nogach itp. nie udało się przezwyciężyć, do tego utraciłem apetyt na żarcie i gardło zaczęło pobolewać. Mimo tego udało się dotoczyć do celu - zapewne dzięki sile woli, to najważniejsze !

    Dojechałem wprost na klif w Trzęsaczu :)
    Dojechałem wprost na klif w Trzęsaczu :) © JPbike

    Po dotarciu do Pustkowa (o 11:30) pierwsze pytanie od starych - skąd przyjechałeś ? PKP i z Kołobrzegu ? :)
    Na miejscu wziąłem prysznic, położyłem się i doszedłem do siebie o 19-tej, po tym można było skoczyć na brzeg Bałtyku, na zachód słońca, no i łyknąć nadmorskiego browara. A następny dzień był wolny od roweru, wiadomo :)

    Zatem ... nigdy więcej długodystansowych całonocnych jazd, a zwłaszcza po robocie. Lata już nie te ...

    Poznań - Kiekrz - Rokietnica - Żydowo - Pamiątkowo - Szamotuły - Obrzycko - Klempicz - Lubasz - Czarnków - Trzcianka - Wałcz - Czaplinek - Połczyn Zdrój - Świdwin - Jastrzębniki - Mysłowice - Rymań - Brojce - Żukowo - Trzebiatów - Rogozina - Lędzin - Rewal - Trzęsacz - Pustkowo


    Kategoria ponad 300 km, nocne


  • dystans : 55.25 km
  • teren : 55.00 km
  • czas : 02:16 h
  • v średnia : 24.38 km/h
  • v max : 43.87 km/h
  • hr max : 173 bpm, 96%
  • hr avg : 158 bpm, 87%
  • podjazdy : 318 m
  • rower : Scott Scale 740
  • BikeCrossMaraton Binduga

    Niedziela, 12 lipca 2015 • dodano: 12.07.2015 | Komentarze 6


    Tak na serio to jeszcze na 3 godziny przed startem wahałem się czy w ogóle wystartować w Bindudze. Wszystko przez to że ani w piątek, ani w sobotę nie udało się zrobić zaplanowanej przepałki i spokojnego tlenika. Bo w piątek po robocie … ucinałem drzemkę bagatela aż do 21-tej :), a w sobotę wreszcie zabrałem się do naprawy hamulca, a dokładniej wymiany pozaseryjnych Deore na wypaśne XT-ki z radiatorkami, problemik w tym że przewody trzeba było skrócić, no właśnie przy odpowietrzaniu spędziłem mnóstwo czasu … Do tego wymieniłem stery – dolne łożysko szwankowało. Generalnie po półtora roku od zakupu Scotta Scale 740 dochodzę do wniosku że niedobrego górala wybrałem. Zatem nigdy więcej nie kupię gotowca do MTB, wole składać samodzielnie.

    No dobra, sorki za marudzenie. Takie życie. A poniżej parę słów o wyścigu nad Wartą.

    Na miejsce zajeżdżam na godzinę przed startem mega, muszę postać w kolejce by opałcić, w efekcie na rozgrzewkę mam niespełna 30 min. Do tego zaraz po ruszeniu … urywam czujnik prędkości. Ładne przedstartowe chwile … Ujechałem rozgrzewkowo ledwo 2 km. Całe szczęście że w liczniku jest gps i na jego podstawie Rox 10.0 automatycznie zaczął zliczać kilometraż.

    W sektorze (nadal pierwszym) ustawiam się obok Krzycha, trochę gadamy i można ruszać. Na początek ze 3 km runda rozciągająca, tumany kurzu ogromne, poszło średnio, ale i tak cały czas czub peletonu mam na oku. Wpadamy na właściwą trasę, na kręty i po bandach odcinek nadwarciański, na którym jadę zachowawczo, w grupce, nie szarżuję na maxa bo nie czuję się w pełni sił. Raz przeżywam chwile grozy – młody od rybek na łuku wpadł w poślizg i omal go nie przejechałem. Na końcu owego odcinka grupa nasza się powiększyła do około 10 osób i będąc rozpędzona … przegapia skręt w głąb lądu. Jechałem wtedy na ogonie i zorientowałem się że coś nie tak dopiero po 2-3 km dalej. Informuję o tym współtowarzyszom, ponieważ dobrze znam tamte okolice – zamiast nawrotki decyduję się jechać na wprost, aż do Łukowa i stamtąd wpaść na długą prostą, na dalszą cześć trasy (patrz mapka gps), współtowarzysze robią to samo co ja. Mimo że nadłożyliśmy ze 1 km trasy (może więcej, bo dystans gps z licznika kłamie), to wpadamy na właściwą część trasy równo zawodnikami z top 20 open na mega … No nieźle :). Nawet Krzychu znalazł się za mną i informuje o tym że chwilunię wcześniej była bramka pomiaru czasu. By uniknąć dnf i kary (?) - ja i dwóch kolegów z Thule zawracamy, by ją zaliczyć, a mijający nas z przeciwka kolejni czołowi zawodnicy i obsługa bufetu nie ukrywała zdziwienia, i to jakiego :). Pokręcone to wszystko, ale co zrobić, bywa i tak. Dalsza jazda przebiega ponownie z kolegami z Thule, po drodze zgarniamy Mateusza Nowickiego. Trojankę pokonywaną w bród za pierwszym razem elegancko przejeżdżam, po tym nawet pokaźny piach w 95% udaje się przejechać, nawet zyskuję przewagę ! (technika górą). Pierwszą rundę kończę wraz z Januszem Przybyszem i tak dalej jedziemy wspólnie przez niemal cały nadwarciański OS – dla mnie frajda. Po drodze, na bandzie raz wybija mnie z rytmu i wjechałem w krzaczki :). W pewnym momencie dwóch (może trzech) nas dogania, Janusz łapie mocne koło i ucieka, a ja od tego momentu walczę sam. Idzie mi średnio, ale nic nie tracę, ani nic nie zyskuję. Na długich prostych zaczynam się nudzić i tracę chęci do ścigania, nawet szybkie dublowanie miniowców nie poprawia humoru. Na 7 km przed metą tracę kolejno 4 pozycje (w tym Jaskółka mnie załatwia, gratki). Rzeczka w bród ponownie sprawnie przejechana (frajda i ładne foto ważniejsze od uwalania napędu), po tym piach muszę przebiec bo Ci z mini przyblokowali mnie. I tak już niezagrożony wpadam ot tak sobie na metę. Średni maraton w moim wykonaniu. Teamowa paczka nie dopisała liczebnie - prócz mnie i Krzycha ścigał się Marcin, była również Asia w roli kibica.

    40/128 - open mega
    14/48 – M3

    Strata do zwycięzcy (Przemek Rozwałka) – 20:38, do M3 (Tomek Jaworski) – 13:47 min
    Praktycznie już odpadłem w walce o drugą z rzędu dekorowaną generalkę w M3.
    Skoki (wyrwę się wtedy gdzieś w góry) i chyba Suchy Las (za szybko tam) odpuszczam.

    Fotki by Joanna Horemska, Julian Król, Adrian Kanzas.
    Start ostry
    Start ostry © JPbike

    W akcji na nadwarciańskim OS-ie
    W akcji na nadwarciańskim OS-ie © JPbike

    Super atrakcja Bindugi :)
    Super atrakcja Bindugi :) © JPbike






  • dystans : 24.54 km
  • teren : 5.00 km
  • czas : 01:06 h
  • v średnia : 22.31 km/h
  • v max : 49.37 km/h
  • rower : Sztywna Biria
  • Do Drogbasa

    Czwartek, 9 lipca 2015 • dodano: 09.07.2015 | Komentarze 0


    Tytuł wystarczy :)


    Kategoria do 50 km