Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.
- przejechane: 177761.50 km
- w tym teren: 64454.10 km
- teren procentowo: 36.26 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 18h 52m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m
Kategorie
-
Bike Maraton - 38
bikestatsowe zawody - 8
CX - 7
do 100 km - 1125
do 50 km - 1215
do/z pracy - 277
dron - 60
dzień wyścigowy - 249
Etapówki MTB - 31
Festive 500 - 47
Gogol MTB - 62
Kaczmarek Electric - 21
maratony - 178
MTB Marathon - 31
na orientację - 6
nocne - 287
podium, te szerokie też - 36
podsumowanie - 10
pomiar czasu - 66
ponad 100 km - 233
ponad 200 km - 28
ponad 300 km - 4
poza PL - 91
Solid MTB - 30
sprzęt - 45
szoska - 439
Uphill race - 8
w górach - 299
w roli kibica - 10
w towarzystwie - 389
wyprawy - 62
wysokie szczyty - 34
XC - 32
z przyczepką - 4
-
Moja stajnia
w użyciu
Orbea Oiz M20
Black Peak
Canyon Endurace
Scott Scale 740
Sztywna Biria
archiwum
Accent Peak 29
TREK 8500
Kross Action
pechowe accenty
Accent Tormenta 1 - skradziony
Accent Tormenta 2 - skradziony
Accent Tormenta 3 - skasowany
Archiwum
2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
-
2024, Listopad - 6 - 13
2024, Październik - 9 - 21
2024, Wrzesień - 10 - 18
2024, Sierpień - 12 - 20
2024, Lipiec - 14 - 30
2024, Czerwiec - 18 - 40
2024, Maj - 10 - 24
2024, Kwiecień - 15 - 37
2024, Marzec - 12 - 29
2024, Luty - 9 - 27
2024, Styczeń - 9 - 25
2023, Grudzień - 12 - 34
2023, Listopad - 10 - 33
2023, Październik - 9 - 27
2023, Wrzesień - 11 - 28
2023, Sierpień - 8 - 16
2023, Lipiec - 16 - 43
2023, Czerwiec - 11 - 27
2023, Maj - 17 - 36
2023, Kwiecień - 12 - 45
2023, Marzec - 6 - 16
2023, Luty - 8 - 32
2023, Styczeń - 8 - 26
2022, Grudzień - 8 - 20
2022, Listopad - 8 - 25
2022, Październik - 9 - 31
2022, Wrzesień - 12 - 16
2022, Sierpień - 10 - 24
2022, Lipiec - 16 - 37
2022, Czerwiec - 12 - 26
2022, Maj - 16 - 32
2022, Kwiecień - 14 - 49
2022, Marzec - 9 - 30
2022, Luty - 8 - 18
2022, Styczeń - 10 - 27
2021, Grudzień - 10 - 25
2021, Listopad - 11 - 29
2021, Październik - 12 - 35
2021, Wrzesień - 15 - 30
2021, Sierpień - 16 - 24
2021, Lipiec - 20 - 34
2021, Czerwiec - 19 - 42
2021, Maj - 15 - 34
2021, Kwiecień - 15 - 30
2021, Marzec - 12 - 35
2021, Luty - 11 - 32
2021, Styczeń - 13 - 42
2020, Grudzień - 17 - 37
2020, Listopad - 13 - 51
2020, Październik - 14 - 40
2020, Wrzesień - 19 - 33
2020, Sierpień - 20 - 42
2020, Lipiec - 25 - 65
2020, Czerwiec - 21 - 77
2020, Maj - 21 - 75
2020, Kwiecień - 14 - 60
2020, Marzec - 7 - 21
2020, Luty - 15 - 34
2020, Styczeń - 13 - 46
2019, Grudzień - 20 - 76
2019, Listopad - 14 - 50
2019, Październik - 13 - 44
2019, Wrzesień - 24 - 46
2019, Sierpień - 23 - 25
2019, Lipiec - 23 - 31
2019, Czerwiec - 26 - 42
2019, Maj - 25 - 58
2019, Kwiecień - 24 - 75
2019, Marzec - 18 - 56
2019, Luty - 16 - 45
2019, Styczeń - 15 - 53
2018, Grudzień - 18 - 68
2018, Listopad - 10 - 36
2018, Październik - 20 - 42
2018, Wrzesień - 31 - 67
2018, Sierpień - 21 - 82
2018, Lipiec - 18 - 58
2018, Czerwiec - 14 - 55
2018, Maj - 19 - 55
2018, Kwiecień - 18 - 68
2018, Marzec - 14 - 55
2018, Luty - 10 - 52
2018, Styczeń - 10 - 52
2017, Grudzień - 10 - 42
2017, Listopad - 7 - 44
2017, Październik - 10 - 43
2017, Wrzesień - 17 - 46
2017, Sierpień - 19 - 43
2017, Lipiec - 19 - 83
2017, Czerwiec - 17 - 42
2017, Maj - 21 - 60
2017, Kwiecień - 19 - 47
2017, Marzec - 15 - 38
2017, Luty - 13 - 32
2017, Styczeń - 14 - 47
2016, Grudzień - 9 - 14
2016, Listopad - 9 - 24
2016, Październik - 14 - 19
2016, Wrzesień - 14 - 66
2016, Sierpień - 16 - 24
2016, Lipiec - 21 - 41
2016, Czerwiec - 15 - 26
2016, Maj - 24 - 77
2016, Kwiecień - 18 - 47
2016, Marzec - 18 - 42
2016, Luty - 13 - 26
2016, Styczeń - 14 - 39
2015, Grudzień - 14 - 72
2015, Listopad - 8 - 26
2015, Październik - 8 - 23
2015, Wrzesień - 12 - 27
2015, Sierpień - 18 - 31
2015, Lipiec - 16 - 59
2015, Czerwiec - 21 - 72
2015, Maj - 21 - 53
2015, Kwiecień - 20 - 88
2015, Marzec - 19 - 88
2015, Luty - 16 - 59
2015, Styczeń - 15 - 59
2014, Grudzień - 11 - 60
2014, Listopad - 19 - 34
2014, Październik - 12 - 22
2014, Wrzesień - 17 - 37
2014, Sierpień - 18 - 31
2014, Lipiec - 22 - 93
2014, Czerwiec - 18 - 73
2014, Maj - 16 - 76
2014, Kwiecień - 21 - 77
2014, Marzec - 20 - 73
2014, Luty - 16 - 80
2014, Styczeń - 7 - 31
2013, Grudzień - 18 - 87
2013, Listopad - 13 - 78
2013, Październik - 15 - 60
2013, Wrzesień - 16 - 65
2013, Sierpień - 15 - 76
2013, Lipiec - 26 - 161
2013, Czerwiec - 21 - 121
2013, Maj - 20 - 102
2013, Kwiecień - 20 - 116
2013, Marzec - 18 - 117
2013, Luty - 15 - 125
2013, Styczeń - 12 - 92
2012, Grudzień - 20 - 106
2012, Listopad - 10 - 82
2012, Październik - 13 - 46
2012, Wrzesień - 17 - 94
2012, Sierpień - 16 - 99
2012, Lipiec - 23 - 113
2012, Czerwiec - 17 - 97
2012, Maj - 18 - 61
2012, Kwiecień - 20 - 132
2012, Marzec - 20 - 130
2012, Luty - 9 - 57
2012, Styczeń - 10 - 55
2011, Grudzień - 11 - 84
2011, Listopad - 12 - 96
2011, Październik - 20 - 127
2011, Wrzesień - 17 - 170
2011, Sierpień - 23 - 109
2011, Lipiec - 11 - 116
2011, Czerwiec - 3 - 154
2011, Maj - 24 - 186
2011, Kwiecień - 15 - 255
2011, Marzec - 24 - 213
2011, Luty - 26 - 187
2011, Styczeń - 18 - 199
2010, Grudzień - 19 - 173
2010, Listopad - 13 - 106
2010, Październik - 14 - 118
2010, Wrzesień - 15 - 192
2010, Sierpień - 25 - 209
2010, Lipiec - 27 - 126
2010, Czerwiec - 28 - 191
2010, Maj - 20 - 255
2010, Kwiecień - 24 - 220
2010, Marzec - 18 - 196
2010, Luty - 9 - 138
2010, Styczeń - 11 - 134
2009, Grudzień - 12 - 142
2009, Listopad - 11 - 128
2009, Październik - 8 - 93
2009, Wrzesień - 24 - 158
2009, Sierpień - 22 - 118
2009, Lipiec - 19 - 143
2009, Czerwiec - 20 - 94
2009, Maj - 19 - 170
2009, Kwiecień - 25 - 178
2009, Marzec - 14 - 137
2009, Luty - 7 - 50
2009, Styczeń - 11 - 96
2008, Grudzień - 11 - 131
2008, Listopad - 13 - 56
2008, Październik - 17 - 64
2008, Wrzesień - 17 - 62
2008, Sierpień - 21 - 78
2008, Lipiec - 18 - 39
2008, Czerwiec - 24 - 74
2008, Maj - 15 - 23
2008, Kwiecień - 7 - 40
2008, Marzec - 6 - 14
Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2010
Dystans całkowity: | 1529.89 km (w terenie 490.00 km; 32.03%) |
Czas w ruchu: | 82:37 |
Średnia prędkość: | 18.52 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.66 km/h |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 61.20 km i 3h 18m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 17 sierpnia 2010 • dodano: 18.08.2010 | Komentarze 7
Na mój drugi dzień pobytu w Kobiernicach u Eli i Piotrka postanowiliśmy wyruszyć w góry. Cel wycieczki - Przełęcz Kocierska (718 m).
Zanim wyruszyliśmy - miałem przyjemność poznać Kubę, na BS znany jako k4r3l z Andrychowa i tak w czwórkę ruszyliśmy.
Od jakiegoś czasu Kajman coś mi opowiadał o super stromym podjeździe - znając siebie wiedziałem że muszę koniecznie osobiście sprawdzić ten podjazd :)
Pogodę mieliśmy o niebo lepszą od wczorajszej - przejrzyste niebo i jak najbardziej sprzyjająca temperatura. Początkowo jechaliśmy podobnie jak wczoraj – wzdłuż malowniczych jezior :)
Góry nad Jeziorem Międzybrodzkim© JPbike
Po lewej widać pierwotne koryto Soły© JPbike
Krótki postój na moście© JPbike
Ela i Piotrek podjeżdżają do Tresnej© JPbike
Widoczek na Jezioro Żywieckie© JPbike
Podziwianie gór Beskidu Śląskiego© JPbike
Następnie przez Łękawicę skierowaliśmy się na drogę wijącą do góry wzdłuż potoku.
Potok Kocierzanka© JPbike
Przyjemnie, wsród gór i w towarzystwie się jedzie :)© JPbike
I tak dokręciliśmy do Kocierza Rychwałdzkiego, gdzie nastąpił postój, spojrzałem na podjazd – rzeczywiście bardzo stromy i co ? Ja z Kubą pomknęliśmy się zmierzyć z nim, a Ela i Piotrek ruszyli na łagodniejszą wspinaczkę :)
Początek bardzo stromego podjazdu© JPbike
Sam dwukilometrowy podjazd ma nachylanie pewnie ponad 20%, czasem sięga aż 30 !
I jak mi poszło ? – pokonałem go, ani razu nie użyłem młynka :) Raz zmuszeni byliśmy się zatrzymać w połowie by auto przepuścić. A na końcówce ogarnęła nas ogromna satysfakcja z podjechania :)
Stromy podjazd ZDOBYTY ! :)© JPbike
Dalej już tylko dokręciliśmy na cel, czyli Przełęcz Kocierską, znajdował się tam kompleks, który pozwiedzałem trochę – pierwszy raz widziałem basen z plażą na sporej wysokości :)
Basen i plaża na wysokości ponad 700 m !© JPbike
Czekając na szczycie na Elę i Piotrka, Kuba musiał wracać, udał się na podobno ciekawy zjazd zielonym szlakiem :) Dzięki Kuba za wspólną jazdę ! :)
W końcu, po jakichś 30 minutach wjechali na przełęcz, udaliśmy się na tamtejszy taras podziwiać rozległe widoki i jazda w dół z serpentynami, na tym zjeździe biegnącym po równiutkim asfalcie osiągnąłem max 69 km/h :)
Widoczek ze zjazdu© JPbike
Po zjechaniu czas na kolejną atrakcję – Łupki Wierzchowskie, coś takiego, zanim wypatrzyłem na blogu niradhary i Kajmana bardzo chciałem zobaczyć.
Po dojechaniu na miejsce odważyłem się nawet zjechać po łupkach dwa metry w dół o nachyleniu 45 stopni :) Przesadziłem na dole, zaliczając koziołka wraz z rowerem :)
Kaskada Rzyczanki© JPbike
Kaskada Rzyczanki© JPbike
Dalej to już jazda powrotna do Kobiernic, wszędzie wokół zaczęło się chmurzyć, momentem drobno popadało.
Spore chmurzyska sie pojawily w drodze powrotnej© JPbike
W końcu udało się dotrzeć bez zmoknięcia i czas na zimne PIWO :)
Kolejna bardzo udana wycieczka – dzięki wszystkim moim towarzyszom :)
V max – 69.66 km/h – mój rekord w Beskidzie Małym :)
Puls – max 163, średni 95 … nieźle :D
Przewyższenie – 733 m
Kategoria do 100 km, w górach, w towarzystwie
Poniedziałek, 16 sierpnia 2010 • dodano: 17.08.2010 | Komentarze 4
Wreszcie nastała długo oczekiwana chwila, by odwiedzić Elę i Piotrka i ich najbliższe okolice.
Trochę niewyspani, bo spać poszliśmy po 2 w nocy, wyruszyliśmy na trasę przed południem wokół tamtejszych malowniczych jezior tworzących kaskadę Soły.
Wycieczka zaczęła się od najniższego zbiornika - Jeziora Czanieckiego. Piotrek mi tłumaczył jak działają te zapory, w sumie do tej pory nie pamiętam czy w ogóle widziałem na własne oczy kilka zapór w tak bliskiej odległości :)
Jezioro Czanieckie i widok na Porabkę© JPbike
Przyjemnie wsród gór i jezior© JPbike
Zapora w Porąbce© JPbike
Ta powyższa zapora zrobiła na mnie duże wrażenie - zacięcie fociłem tam wszystko wokół :)
Widok z zapory w dół ...© JPbike
Gdy pierwszy raz w życiu ujrzałem tamte widoki - od razu mi przyszło podobieństwo z fiordami :)
Polskie fiordy ?© JPbike
Ekipa BS na zaporze w Porąbce© JPbike
Kolejny cel - Jezioro Międzybrodzkie, gdzie zrobiliśmy postój na fotki i widoczki
Rowery wodne nad Jeziorem Międzybrodzkim© JPbike
Na podjeździe do Tresnej© JPbike
Następny postój - nad Jeziorem Żywieckim, w Tresnej, czyli największym w okolicy. W sumie te wszystkie malownicze jeziora z górami wyrastającymi wprost z brzegów bardzo mi się spodobały :)
Postój w Tresnej© JPbike
....... :)© JPbike
Widok z Zapory w Tresnej, w oddali góra Żar© JPbike
Góra Żar widziana z drogi powrotnej© JPbike
Wracamy do domu, piwko czeka :)© JPbike
Gdy wracaliśmy, na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury, było parno, nadchodziła burza. Zdążyliśmy wrócić przed ulewą, otworzyliśmy zimne piwo w plenerze, ledwo wzięliśmy łyka i lunęło, po jakimś czasie spadł grad !
Wycieczka wokół wód i zapór udana :)
Przewyższenie - 197 m
Kategoria do 50 km, w górach, w towarzystwie
Niedziela, 15 sierpnia 2010 • dodano: 17.08.2010 | Komentarze 4
Dzień po udanym maratonie w Krynicy nadszedł czas na przeniesienie się w rejony Beskidu Małego, a właściwie do wspaniałych rowerowych przyjaciół tam mieszkających - Eli i Kajmana :)
Po spakowaniu się wyruszyłem w południe, obierając kierunek do Nowego Sącza, gdzie ponownie spotkałem się z Karolinką, trochę pogadaliśmy, na horyzoncie zaczęły się pojawiać chmury burzowe, Karla doradzała mi abym udał się na pociąg, a ja jednak chciałem dalej na własnych siłach jechać. I po miłym pożegnaniu ruszyłem dalej na drogę nr.28, no i zacząłem pokonywac tamtejszy niezły podjazd, po dokręceniu na ponad 500m chmurzyska stawały się coraz ciemniejsze, wzmógł sie wiatr ...
Nadchodzi burza wśród gór ...© JPbike
Więc zdecydowałem się posłuchać Karoliny i wysłałem jej smsa że zawracam do NS i na dworzec PKP :)
Dunajec i ciemne chmury nadciągają ...© JPbike
Po dotarciu na tamtejszy dworzec i przejrzeniu rozkładu jazdy okazało się że trafiłem całkiem nieźle z czasem - odjazd składu do Krakowa nastąpił po 16:40, oczywiście ponad godzinkę sobie przeczekałem, w tym czasie lunęła ulewa :)
Ponad trzygodzinna podróż do stolicy Małopolski przebiegła bez przygód w takich mocno rowerowych warunkach :)
Rower - popularny środek transportu w pociągach :)© JPbike
Po dotarciu do Krakowa dość szybko wsiadłem do kolejnego składu, który ruszał po 20:30 do Katowic - znów miałem rowerowe towarzystwo :)
A następnie po dojechaniu do stolicy Górnego Śląska po raz drugi się przesiadłem do kolejnej osobowki - tym razem do celu, czyli do Bielska Białej, podróżowałem już samotnie, po drodze informując Ele i Piotrka, którzy po mnie przyjechali autem na tamtejszy dworzec już po północy i w końcu po 57 km rowerowania z przyczepką i około 8-godzinnej podróży pociągami z dwoma przesiadkami dotarłem do celu, bijąc kolejny swój rekord czasu podróży pociągami z rowerem :D
Przewyższenie - 396 m
Kategoria do 100 km, w górach, z przyczepką
Sobota, 14 sierpnia 2010 • dodano: 16.08.2010 | Komentarze 18
Czyli wpadając na metę bez łańcucha osiągnąłem najlepszy jak do tej pory golonkowy wynik w górach :)
Mając w pamięci walkę ze skurczami w Głuszycy, na krynickim maratonie postanowiłem wystartować z głową :) Do tej fajnie położonej górskiej miejscowości przyjechałem na parodniowy urlop i dodatkowo zapoznałem się z częścią trasy (klik 1, klik 2, klik 3), do tego dodam że ubiegłoroczna Krynica, była dla mnie jednym z najcięższych giga …
Trasa została mocno zmieniona w stosunku do ubiegłorocznej – w większości biegnąca przez świetne do MTB tereny – Beskidu Sądeckiego. Dzień przed zawodami trochę popadało i spodziewałem się trochę błota … a jednak było znacznie więcej :)
Przed startem tradycyjnie rozgrzewka, przywitałem się ze znajomymi. Nie wszyscy się zjawili, Damian i Arek wybrali MP, a ja wierny golonkowemu cyklowi – jak się okazało po dotarciu na metę, ten maraton będę miło wspominał do końca życia … ale po kolei :)
Stojąc w sektorze żadnego stresu nie czułem, te kilka dni tutejszego pobytu w górach dobrze mi zrobiły. Poza tym spotkałem megowca - Daniela. No i start. Ruszyłem całkiem spokojnie, bez żadnych wariactw. Po skręcie na czerwony szlak długi podjazd - gdzieś tam najpierw zauważyłem Mariusza który na chwilę zsiadł ze swojego ścigacza, a kawałek dalej do góry Adama, który również zaczął wprowadzać swojego fulla. Przez większość tegoż czerwonego szlaku jechałem tuż za slecem. Po pierwszym krótkim zjeździe, błotnym oczywiście nastąpił podjazd po niezwykle ciężkiej nawierzchni – trawie zmieszanej z błotem, aż do szczytu ciężko szło, dwa razy się potknąłem, dodam jeszcze że właśnie ten odcinek w zeszłym roku został pominięty z powodu … większej ilości błota ! :) Wreszcie jakiś zjazd – dość długi, szeroki i szutrowy – cisnąłem mocno. Po zjechaniu skręt w prawo i ponownie długa wspinaczka czerwonym na kulminacje trasy – Jaworzynę (1114m), stawka była już rozciągnięta, cały ten podjazd pokonałem równym tempem, starając się nie wysilać na maxa, byle udało się zachować siły na całą giga trasę. No i na tym podjeździe parę osób mnie wyprzedziło. Po wjechaniu na szczyt zaczęła się zabawa na nowej i w większości nieznanej mi trasie, gdy tylko nastąpił super stromy i arcybłotny zjazd – WSZYSCY, co mnie wyprzedzili na długim podjeździe sprowadzali, lub zaliczali upadki (stało tam dwóch ratowników) a ja jedyny zjechałem w dół – znów poczułem ogrom zadowolenia ze swojej techniki :) Po chwili kolejny i najbardziej błotny zjazd – koła zapadały na 10 cm, może więcej, opony osiągały gigantyczne szerokości, nie wspominając już o zapychaniu błotem napędu … :) Po zjechaniu i postoju przy bufecie (na każdym z czterech na giga się zatrzymywałem) kolejny podjazd – przez górski las, który zaprowadził do znajomego mi miejsca, jechałem tamtędy w większości samotnie. Potem szeroki, szutrowy zjazd i podjazd w okolice rozjazdu mega/giga. No i po skręcie na giga nastąpił niezwykle trudny zjazd czarnym szlakiem do Wierchomli. Zjazd był mocno techniczny – mieszanina korzeni, kamieni, płynących strumyków i błota, znów się potknąłem, raz uderzyłem łydką o ramę i lekką rankę zaliczyłem, którą wypłukałem w strumyku po zjechaniu. Przy tymże strumyku stał slec – mył napęd w swoim KTM-ie. Potem troszkę asfaltu w dół i początek jednego z długich i najcięższych u golonki kamienisto-błotnch podjazdów - na Halę Łabowską, wszystkim szło niezwykle ciężko, prędkość nie przekraczała 7 km/h, co jakiś czas ktoś się zatrzymywał i walczył z klejącym się od błota łańcuchem do najmniejszej tarczy korby, ja na razie nie miałem takich problemów – miesiąc temu założyłem na miejscu aluminowej stalową zębatkę 22, która ma mniejsze ząbki – pomogło częściowo. Po strasznie ciężkim i wyczerpującym wjechaniu na wspomnianą halę (momentami wprowadzałem) nastąpiła interwałowa i znana mi z objazdu trasa biegnąca czerwonym po grzbiecie z jednym solidnym podjazdem – na Runek, właśnie na tym podjeździe mocno wysuszony łańcuch zaczął się kleić, smaru nie zabrałem … :( Po osiągnięciu szczytu – połączenie z mega i długi, doskonale mi znany zjazd niebieskim w okolice Słotwin. Zjeżdżając tamtędy oczywiście zaszalałem, po drodze dublując masę Megowców :) Po zjechaniu w dół znów nowym odcinkiem nastąpił stromy podjazd w pobliżu kompleksu narciarskiego – z trudem (klejący się łańcuch) wjechałem na szczyt, a na górze sam Grzegorz Golonko mi nasmarował łańcuch ! Wielkie dzięki ! :) Potem zjazd po polance, do części Krynicy – Słotwin, po drodze zdublowałem Ryszarda z Rybczyńskich (chłop z M5 ciągle na mnie robi wrażenie). No i pozostały jeszcze do pokonania szczyt Huzary i kultowa Góra Parkowa. Sam podjazd żółtym szlakiem przebiegł pod dyktando ciągłego dublowania tych niebieskich, no i kilku Gigowców udało się wyprzedzić. Czułem się dobrze, siły na końcówkę miałem. Zjazd z Huzarego – techniczny i bez specjalnych emocji. Wreszcie słynna Góra Parkowa – wiedziałem że tam ilość błota będzie wielka, dzięki temu że dzień wcześniej tamtędy przejeżdżałem – udało się przejechać bez błotnych potknięć. Ostatni podjazd, stromy, z trawiastą końcówką – no właśnie dobijając ostatnie metry, po drodze nawet dwóch Gigowców wyprzedziłem … zerwał mi się łańcuch ! Widać ile trzeba było wkładać siły na takie podjazdy. Po raz drugi z rzędu ta kultowa góra okazała się pogromcą mojego sprzętu – w zeszłym roku na stromym zjeździe wyskoczyła linka tylnego hamulca (jechałem wtedy na v-brakach) Co zrobiłem po awarii ? – schowałem łańcuch do kieszonki i pobiegłem ze ścigaczem na początek zjazdu :) Bardzo stromy zjazd, który również świetnie znałem – sporo kibiców tam stało, zacząłem zjeżdżać odpowiednią techniką, gdy nagle gość poprzedzający mnie przyblokował i niezła gleba z koziołkiem zaliczona :) Szybko się pozbierałem i dalszą część trudnego zjazdu pokonałem bez kłopotów, i do tego kilku rywali walczących z utrzymaniem równowagi załatwiłem. Natomiast troche mniej stromy odcinek technicznej sekcji zmuszony byłem jechać „hulajnogą”, tracąc dwie pozycje, wreszcie ostatni zjazd, w tym po schodach i dalej wprost na metę – po wpadnięciu na deptak, dwóch rywali – Gigowiec i Megowiec zauważyli mnie bez łańcucha i sami poholowali do mety – i do tego pozwalając mi minąć linię mety przed Nimi – niezwykle miło mi było z ich strony :) Oczywiście mocno Im podziękowałem – będzie co wspominać, dlatego lubię startować u golonki :)
53/113 - open GIGA
20/41 - M3
Czyli do tej pory najlepsze w górskiej edycji u golonki :)
Do spełnienia tegorocznego marzenia – chociaż raz w 50-ce open zabrakło mi właśnie łańcucha :)
To, że trasa w Krynicy była bardzo ciężka – świadczy że giga nie ukończyło 21 osób …
Strata do zwycięzcy giga (jak i M3)- 1:57:45
W generalce giga M3 skoczyłem już na dziesiąte miejsce !
A team BIKEstats zajmuje po tej edycji 39 miejsce na 138 sklasyfikowanych drużyn
Ten maraton zapiszę jako jeden z moich udanych na giga, zadowolony to jestem i to BARDZO !
Zaraz po zawodach jedyne co zrobiłem – poleciałem podziękować Karolinie za kciuki i wsparcie duchowe, oraz opowiedzieć wrażenia z zawodów. Jeszcze raz wielkie dzięki :*
Napieram ... :)
MTB Marathon Krynica Zdrój 2010© JPbike
Szczyt Jaworzyny tuż, tuż ...
MTB Marathon Krynica Zdrój 2010© JPbike
MTB Marathon Krynica Zdrój 2010© JPbike
Ciężki ten podjazd po stoku narciarskim
MTB Marathon Krynica Zdrój 2010© JPbike
Tak wpadałem na metę :)
MTB Marathon Krynica Zdrój 2010© JPbike
Puls – max 176, średni 153
Przewyższenie – 2526 m
Kategoria maratony, w górach, MTB Marathon, dzień wyścigowy
Piątek, 13 sierpnia 2010 • dodano: 13.08.2010 | Komentarze 8
Dzień przed maratonem rano popadało - będzie błotko i było :)
Zanim po południu wyruszyłem na objazd części trasy mini, najpierw zrobiłem pieszy rekonesans technicznej sekcji - Góry Parkowej i następnie założyłem maratonowe oponki - Nobby Nic 2.25.
Od swojej noclegowni, którą miałem ulokowaną na sporej wysokości udałem się na stromy podjazd w okolice niebieskiego.
Wysoko, na niebieskim szlaku© JPbike
Po chwili skręciłem na żółty szlak i od tego momentu, do mety poruszałem się golonkowymi strzałkami do mety, pomijając nowy odcinek zjazdowo-podjazdowy w okolicach Słotwin.
Widoczek ze zjazdu do Słotwin© JPbike
Sekcja podjazdowa wzdłuż Kryniczanki© JPbike
Na żółtym na Huzary. Trochę błotka ...© JPbike
Taką chatkę w górach bym postawił :)© JPbike
Mocna końcówka podjazdu na Huzary© JPbike
W drodze na Górę Parkową ...© JPbike
Okazuje się że właśnie Góra Parkowa to najbardziej błotny odcinek trasy :)
Ale błoto ...© JPbike
Natomiast ostatni podjazd na szczyt tejże góry okazał się ciężki - stromo i na koniec po trawie.
Na szczycie spotkałem innego gościa - też robił rekonesans i nieźle się namęczył :)
Trochę pogadaliśmy i ruszyłem w dół na techniczną sekcję ...
Mocny i techniczny zjazd z Góry Parkowej© JPbike
I w końcu ostatnia "przeszkoda" i myk do mety ...
Jak ja lubie coś takiego ... :)© JPbike
W sumie w ciągu paru dni objechałem większość trasy – świetna i zgadzam się z tym, co piszą na golonkowej stronie:
KOLARSTWA GÓRSKIEGO SMAK NAJLEPSZY :)
Puls – max 165, średni 131
Przewyższenie – 729 m
Czwartek, 12 sierpnia 2010 • dodano: 14.08.2010 | Komentarze 4
Kolejny dzień mojego wspaniałego urlopu w górach.
Zanim ruszyłem na trasę, musiałem się przenieść do innej noclegowni – ktoś po prostu wcześniej zarezerwował.
Tegoż dnia umówiłem się z Karoliną na wspólne kręcenie, oczywiście po górach :) No i dodatkowo chciałem zapoznać się z kolejnym fragmentem nowej golonkowej trasy. Pogoda wspaniała – wręcz idealna do urlopowania, chociaż czasem było za gorąco :)
Z Krynicy wyruszyłem o 11-tej, po drodze zahaczyłem o sklep, by napełnić na full picie w bidonach i bukłaku. Po drodze trzeba było pokonać ok. 750 metrową Przełęcz Krzyżówka i stamtąd szybko w dół do Łabowej, gdzie nastąpiło spotkanie z Karlą.
Na miejscu ustaliliśmy że udamy się najpierw niebieskim na Halę Łabową – Karolina w sumie kilka razy tam się wspinała :)
Profesjonalna analiza mapy© JPbike
Jedziemy do góry :)© JPbike
Po drodze mamy same arcywidoczki :)© JPbike
Wpadamy górski teren ...© JPbike
Coraz wyżej ...© JPbike
Bardzo dzielna Karla :)© JPbike
Tutaj jest stromo i młynkowanie obowiązkowe :)© JPbike
Czasem było ciężko ...© JPbike
Dobijamy do schroniska pod Halą Łabowską© JPbike
Widok ogólny :)© JPbike
Na szczycie zrobiliśmy zasłużony i miły odpoczynek, nie zabrakło chwili zaskoczenia – Karolina w pewnym momencie wyciągnęła z plecaka … mini batonik ze świeczką !
A to by uczcić moje urodziny, które miałem w kwietniu :) Szok ! Warto było kilka miesięcy poczekać na osobiste życzenia i to złożone na ponad 1000 metrowej wysokości – jeszcze raz wielkie dzięki Karolinko :*
BS łączy ludzi :)© JPbike
Po tych miłych chwilach pora ruszać dalej, wspięliśmy się na pobliską polankę, by zobaczyć Tatry, było oczywiście widać, chociaż nie najlepiej – głównie zarysy szczytów, no cóż, to też coś :) Nie było dane nam dłużej tam posiedzieć bo zaatakowała nas chmara wysokogórskich much.
Przez Halę Łabowską, czerwonym szlakiem będzie przebiegać trasa dla Gigowców – właśnie tamtędy ruszyłem w kierunku na Runek, a Karolinka udała się w drogę powrotną niebieskim ponownie do Łabowej, tym razem w dół.
Po jakimś czasie się zatrzymałem przy zadaszonej budce dla turystów i smsik od Karli – okazało się że źle mnie zrozumiała, bo myślała że chciałem sam dalej kręcić po górskim terenie – ależ skąd, ze mną można jeździć 24 h na dobę, wiesz Karolinko ja zawsze tempo dostosowuję do każdego i od następnego razu nie pozwolę abyś mi znikła z pola widzenia :)
Fragment czerownego szlaku na Runek© JPbike
Zabawy MTB-owskiej nie mogło zabraknąć :)© JPbike
Początek podjazdu na Runek© JPbike
Do góry, do góry ...© JPbike
Górska serpentynka :)© JPbike
Generalnie ten interwałowy i z jednym solidnym podjazdem na Runek odcinek czerwonego szlaku mi się spodobał, po dokręceniu do krzyżówki z niebieskim dalej to już tylko zjazd w dół tym samym odcinkiem, co wczoraj zjeżdżałem – dzięki temu wypracowałem sobie idealny tor jazdy na sobotę :)
Przyjemnie ... :)© JPbike
Mała panoramka ze zjazdu z widoczkiem na Krynice© JPbike
W okolicach Słotwin zjechałem w dół po polanie w pobliżu kompleksów narciarskich i stamtąd już do noclegowni, po drodze zahaczając o sklep.
Dziękuję Karolinko za wspólne i bardzo górskie kręcenie - do następnego !
Puls – max 158, średni 127 (jazda bez wycisku i częste foto-postoje)
Przewyższenie – 1164 m
Kategoria do 50 km, w górach, w towarzystwie
Środa, 11 sierpnia 2010 • dodano: 11.08.2010 | Komentarze 14
Po wczorajszej całodziennej wyprawie do Krynicy nogi nie bolały, miałem ochotę gdzieś w górki pokręcić, więc po południu pokusiłem się, by wjechać i zjechać na Jaworzynę (1114 m) głównie fragmentami znanej mi dobrze z zeszłorocznej edycji trasy.
Pierwsze kilometry przez centrum Krynicy - jakoś dziwnie się jechało, czyli tak, jakbym w dalszym ciągu ciągnął przyczepkę :)
Wszystko wróciło do normy po pierwszym skręcie w górski teren, czyli żywioł Treka :)
Tam do góry właśnie jadę :)© JPbike
Robi się stromo ...© JPbike
Wysoko, coraz wyżej (ok. 800 m) ...© JPbike
....... :)© JPbike
Tu 1000m przekroczone i wciaż do góry ...© JPbike
Arcywidoki na Jaworzynie :)© JPbike
Fragment krótkiego zjazdu ze szczytu© JPbike
Zjeżdżając tamtędy przy okazji odkryłem golonkowe taśmy i strzałki kierujące na nowy odcinek tegorocznej edycji krynickiego maratonu - oczywiście sam jestem ciekaw co tam dalej jest :)
Oznaczenia kierujące na nową pętlę© JPbike
Ja jednak pojechałem dalej najpierw czerwonym po korzeniach do góry, a następnie fajnym niebieskim kamienisto-korzennym w dół
Fragment zjazdu niebieskim szlakiem© JPbike
No i podczas przeskakiwania przez widoczny na pierwszym planie rów walnąłem tylnym kołem w nieodpowiednie miejsce i błyskawiczna guma złapana ...
Guma w górach złapana ...© JPbike
A propos błotka - występowało jedynie fragmencikami.
A tutaj to największe jakie zauważyłem, zresztą to samo miejsce doskonale znam - KLIK dla porównania :)
Troszke błotka :)© JPbike
Dalej to już jazda do samego końca niebieskiego szlaku - świetnie poprowadzonym po grzbiecie, fajnym szuterku, miejscami po korzeniach, z mocno zjazdową i wąską końcówką biegnącą wprost na jedną z głównych ulic Krynicy.
Fajnie być znów z rowerem w górach :)© JPbike
Puls - max 165, średni 130
Przewyższenie - 786 m
Wtorek, 10 sierpnia 2010 • dodano: 11.08.2010 | Komentarze 16
Urlopu w górach z rowerem czas zacząć !
Jako cel obrałem Krynicę Zdrój, połączone z tamtejszym maratonowym startem.
Po porządnym spakowaniu się poprzedniego dnia, pobudce i skromnym śniadaniu ruszyłem Trekiem z przyczepką i plecakiem na poznański dworzec i … zjawiłem się na 2 minuty przed odjazdem składu IR do Krakowa, gdy tylko na chwilkę wszedłem na hol dworca, coś pokręciło mi się z peronami – wjechałem na inny i później, już w trakcie jazdy okazało się że wsiadłem do innego pociągu i do tego TLK … :)
Blisko 7 i pół godzinną podróż z trudem zniosłem, tłoczno było, na szczęście ze mną podróżowała również z rowerem sympatyczna bikerka, nie kryła wrażenia, gdy jej powiedziałem że z Krakowa jadę na własnych siłach przez góry do Krynicy :)
Po dobiciu do Krakowa nie mogło zabraknąć wizyty na tamtejszym Starym Rynku, na którym zrobiłem krótką przerwę. By po chwili udać się przez most z widokiem na Wawel w kierunku na drogę wylotową do Wieliczki – bezproblemowo dokręciłem.
Kraków. Widok na Wisłę i Wawel© JPbike
Kręcąc przez miasto ze słynną Kopalnią Soli zaczęły się solidne podjazdy, co chwila napotykałem znaki 6,8,9,7 % raz do góry, raz w dół, przy takich podjazdach moja Osowa Góra to pikuś :D
No, przyczepka miała dociążone chyba ze 25-30 kg, wiozłem nawet … laptopa !
Każdy podjazd to dla mnie istny trening siłowy, a zjazdy to szaleństwo – przekonałem się że mój Trek, a właściwie jego wyścigowa geometria ramy nie nadaje się do turystyki z dużym obciążeniem – każdy lekki ruch kierownicą przy ponad 25 km/h powodował wibracje przyczepki – mimo tego raz na zjeździe osiągnąłem 61 km/h … Raz kompletnie na zjeździe przesadziłem że przyczepka tak silnie rozwibrowała i … odczepiła się ! Na szczęście wylądowała na poboczu, błotnik pękł, i jedna sakwa lekko obtarta … już się boje że Młynarz mi sprawi lanie :D
Całe szczęście, mój dobytek wraz z laptopem ocalał, uff :)
Od tamtej chwili przypomniało mi się że rok temu czytałem instrukcję obsługi przyczepki – pisali że nie należy przekraczać 40 km/h :) I tak dalej, jadąc do celu starałem się na zjazdach, których miałem mnóstwo nie przekraczać tejże prędkości, pewnie klocki hamulcowe wkrótce pójdą do wymiany :)
Dalsza jazda, najpierw drogą 966, a następnie lokalną do Limanowej to czysta przyjemność, pokonywanie podjazdów, zjazdów, jak i cała masa urzekających górskich widoczków …
Urok górskiego rowerowania© JPbike
Urok górskiego rowerowania c.d.© JPbike
Po dotarciu do Limanowej była już późna pora, skierowałem się na 28-tkę i zaraz za tymże miastem zaczął się długi podjazd na ponad 620 m, momentami było ciężko, mozolnie się wspinałem.
Na 628 m i w oddali szczyty Beskidu Sądeckiego© JPbike
Po odpoczynku na szczycie to już tylko długi zjazd do Nowego Sącza …
Zjazd z serpentynami do Nowego Sącza© JPbike
Kręcąc przez NS nie mogło zabraknąć wyjątkowej chwili – spotkania z Karolinką – mocno się uciskaliśmy, podczas powitania z trudem utrzymywałem równowagę po tylu podjazdach :) Było miło :) Poznałem również jej śliczną Werkę :)
Do Krynicy Zdrój pozostało mi prawie 30 km, ruszyłem dalej, już po zapadnięciu zmroku i zamontowaniu lampek, nie wiedząc że droga do celu to kolejna długa wspinaczka, podczas której zrobiłem trzy postoje i wcinałem resztki tego, co miałem, oraz osiągnąłem kulminację wysokościową – aż ok 750 m ! Najcięższa była końcówka – byłem już zmęczony, ale co tam, fajnie pokonywać własne słabości i zadowolony w końcu dotarłem o 23-tej do Krynicy i do noclegowni, tej samej, co rok temu urlopowałem.
Była to jedna z moich najcięższych górskich jednodniowych wypraw ze sporym bagażem – będzie co wspominać :)
V max – 61.01 km/h – mój rekord mocno obładowaną przyczepką z laptopem !
Przewyższenie – 1625 m !
Kategoria ponad 100 km, w górach, z przyczepką
Niedziela, 8 sierpnia 2010 • dodano: 08.08.2010 | Komentarze 14
W takich deszczowo-przejaśnieniowych warunkach przyszło mi w niedzielny dzionek potrenować - no cóż, na przeróżnych rowerowych zawodach nigdy nie wiadomo jaka będzie pogoda, więc trzeba być oswojonym z każdymi warunkami do jazdy. Na trasę, w większości asfaltową obrałem północno-zachodnie podpoznańskie rejony.
Dom - Rusałka - Strzeszynek - Kiekrz (po mokrym asfalcie) - Rokietnica - Rostworowo - Żydowo - Przecław - Pamiątkowo (po suchym, trochę wmordewinda) - Lulin - Nieczajna (rozpadało i cisnąłem dalej) - Sępno - Sobota (terenem i gleba w błocie zaliczona) - Pawłowice - Kiekrz (do sklepu i postój nad jeziorem pod daszkiem, znów lunęło) - Strzeszynek - Rusałka (standardową traską, po ulewie nieźle siebie i accenta uwaliłem) - Dom (wysżło słońce)
Puls - max 160, średni 134
Kategoria do 100 km
Piątek, 6 sierpnia 2010 • dodano: 07.08.2010 | Komentarze 11
Wkrótce mykam w góry z rowerem :)
Ale jak tu zabrać bagaż, i do tego Trek nie ma uchwytów na bagażnik ?
JPbike zawsze coś wymyśli !
Po prostu pojadę z przyczepką - nie posiadam własnej, postanowiłem że wybiorę się do Jasienia pożyczyć to cudo od Asiczki i Piotrka - wspaniałych przyjaciół :)
Przed wakacyjnymi wojażami po górkach nie miałem ochoty pokonywać prawie 200 km, więc skorzystałem z pomocy pociągu - zawiózł mnie i bika do Zielonej Góry. Pierwszy raz w życiu podróżowałem z rowerem w iście luksusowych warunkach, czyli wagonem bezprzedziałowym z klimatyzacją !
A dalej to już własnymi siłami pomknąłem lubuskimi asfaltami, przeważnie wśród lasów.
Jechałem po części znaną z zeszłorocznej wyprawy trasą.
Wjazd do Gminy Jasień© JPbike
Po dotarciu do celu i przywitaniu z Jahoo, Młynarzem i jego rodzinką miło spędziłem z czas, było piwko, bilard, grill ... i zostałem na nockę :)
Kategoria do 100 km