top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 177761.50 km
- w tym teren: 64454.10 km
- teren procentowo: 36.26 %
- v średnia: 22.68 km/h
- czas: 324d 18h 52m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156 TN-IMG-2156

Zrowerowane gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:1513.91 km (w terenie 249.00 km; 16.45%)
Czas w ruchu:83:59
Średnia prędkość:18.03 km/h
Maksymalna prędkość:60.22 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:79.68 km i 4h 25m
Więcej statystyk
  • dystans : 13.45 km
  • teren : 5.00 km
  • czas : 00:58 h
  • v średnia : 13.91 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Wokół Jasienia

    Niedziela, 12 lipca 2009 • dodano: 15.08.2009 | Komentarze 0


    Dzień po Młynarz Oriencie wyruszyliśmy rekreacyjnie zwiedzić okolice Jasienia, naszym przewodnikiem był Piotrek :)

    Przerwa na widoczkowej skarpie :)


    Góra piachu ... szaleństwa były :)))


    Na przyszkolnym stadionie ścigałem się z Igorkiem i ... przegrałem zaciętą rywalizację ... :(
    Odwiedziliśmy również 15-ty południk i spotkaliśmy tatę Piotrka śmigającego na kolarce :)
    Ogólnie wycieczka w doborowym towarzystwie była bardzo fajna :)

    V max - 39.4 km/h (sprint z Młynarzem by wyprzedzić jego tatę)



  • dystans : 19.72 km
  • teren : 14.00 km
  • czas : 01:40 h
  • v średnia : 11.83 km/h
  • v max : 28.20 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Młynarz Orient

    Sobota, 11 lipca 2009 • dodano: 15.08.2009 | Komentarze 5


    Po dotarciu rowerem do Jasienia i wspaniałym wieczorze, Młynarz bardzo mile zaskoczył nas wszystkich niespodzianką w postaci własnego rajdu na orientację :)
    Rano po śniadaniu i odebraniu mapki, karty startowej i ciasteczka wyruszyliśmy na trasę w 7 osobowym składzie: jahoo, anetka, kosma100, Igorek, WRK97, djk71 i JPbike.

    Przed startem - organizator udziela nam ogólnych informacji o rajdzie


    PK 1 – Mostek na Makówce zdobywamy, szukając od niewłaściwej strony.

    Pełne humoru bikerki - Asiczka i Anetka w akcji :)


    Super specjalista od terenowej jazdy - IGOREK


    Podczas zdobywania PK 2 - trochę błota też było


    Przerwa na lody - przy prawdziwie wiejskim sklepie


    Przy PK 3 - uczestnicy Młynarz Orientu 2009 :)


    Asiczka przy PK 4 - przy wiekowych dębach


    Zdobywając PK 5 - podziwialiśmy pałac w Jasionnej, niestety niszczejący.

    PK 6 – punkt czerpania wody … prawie jak wyspa :)



    PK 7 – leśne skrzyżowanie - zdobyliśmy bez przeszkód.

    Przy PK 8 – moim punkcie :)


    Natomiast szukając PK 9 (jak i PK8) mieliśmy troszkę błądzenia.

    Widoczek z wzniesienia (PK 9)


    Po bezproblemowym zdobyciu PK 10 ruszyliśmy na metę i wszyscy ukończyliśmy zawody z czasem 3:33 i z kompletem punktów !

    Zadowoleni uczestnicy na mecie rajdu :)


    Po odpoczynku nastąpiła uroczysta dekoracja zwycięzców. Ilość nagród była taka że wszyscy byliśmy w szoku: dyplomy, koszulki, mapy, długopisy :)

    Wielkie dzięki należą się dla organizatora za tak wspaniale zorganizowany rajd – w najdrobniejszych szczegółach spisał się jak najlepiej, każdy z uczestników był zadowolony i szczęśliwy – więcej takich chwil !
    Podziękowania należą się również rodzicom Piotrka, jak i Asi – wiadomo za co :)




  • dystans : 205.35 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 09:54 h
  • v średnia : 20.74 km/h
  • v max : 44.90 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Do Jasienia z przyczepką :)

    Piątek, 10 lipca 2009 • dodano: 21.07.2009 | Komentarze 9


    W końcu dla mnie nadeszła długo oczekiwana chwila na pierwszą w życiu wyprawę.
    Na trasę wyruszyłem solidnie obładowany i z przyczepką BS-ową o 8-mej rano, obierając kierunek do rodzinnej miejscowości Młynarza, czyli do Jasienia :)
    Trasę postarałem się tak zaplanować, aby jak najczęściej poruszać się z dala od pędzących aut, zresztą wiadomo - dla nas, rowerzystów boczne drogi są na wagę złota :)

    Na podpoznańskim wiadukcie A2-tki, widok na zachód ...


    Początkowo było prawie bezwietrznie, a następnie powoli jazdę troszkę utrudniał mi czołowy wiatr, choć znośny ...

    Typowa szosa wśród drzew ...


    Pałac w Gościeszynie


    W Bojadle (Lubuskie) chciałem się przeprawić przez Odrę promem ... gdy tam dojechałem to ujrzałem na tablicy że przeprawa jest nieczynna :( ... więc po krótkim przestudiowaniu mapy zdecydowałem się skierować do Nowej Soli, i mostem pokonać rzekę - oznaczało to nadłożenie dodatkowych 15-20 km ...

    Przerwa na obowiązkowego lodzika na opuszczonej stacji paliw


    Na szosie w drodze do Nowej Soli ...
    Ziemia Lubuska to jedna z najbardziej zalesionych regionów kraju :)


    Na nowosolskim moście nad Odrą ...


    Podążając z przyczepką szosą do Nowogrodu Bobrzańskiego zaczęło się chmurzyć i drobno padać ...

    Kościół w Studzieńcu


    No i rozpadało się ... na szczęście krótkotrwale i schroniłem się na kilkanaście minut pod drzewem :)


    Po 150 km jechało mi się ciężej ... no przez wiatr, stopniowe zmęczenie, nie pisząc już o obładowanym rowerze z przyczepką - a jednak kręciłem dalej jak na twardziela przystało, Młynarz również wysyłał mi smsiki i na kilka kilometrów przed Jasieniem wyruszył po mnie z naprzeciwka :)))

    Cel osiągnięty i nieplanowana dwusetka zdobyta ... i to z przyczepką :)))


    Trasa: POZNAŃ - Plewiska - Głuchowo - Konarzewo - Trzcielin - Lisówki - Tomice - Rybojedzko - Sapowice - Strykowo - Kąkolewo - Jaskółki - Karczewo - Kamieniec - Wąblewo - Parzęczewo - Trzcinica - Wielichowo - Prochy - Tarnowa - Gościeszyn - Stara Dąbrowa - Nowy Widzim - Stary Widzim - Kębłowo - Świętno - Sławocin - Kolsko - Lipka - Konotop - Strumiany - Kartno - Bojadła (nieczynna przeprawa promowa i nawrót do Konotopu) - Lubięcin - Lipiny - Przyborów - Nowa Sól - Studzieniec - Mirocin Dolny - Kamionka - Niwiska - Kaczenice - Nowogród Bobrzański - Zabłocie - Guzów - Wicina - JASIEŃ



  • dystans : 30.32 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 01:10 h
  • v średnia : 25.99 km/h
  • v max : 40.90 km/h
  • rower : Accent Tormenta 2
  • Rozgrzewka standardem przed wyprawą

    Czwartek, 9 lipca 2009 • dodano: 09.07.2009 | Komentarze 9


    Jutro dla mnie zaczyna się pierwsza w życiu wyprawa rowerowa - ale się cieszę !
    Przez tydzień będę towarzyszył bikesatowiczom w Wyprawie Dookoła Polski.
    Z pobytu u kosmy100 wróciłem do Poznania po 1-szej w nocy, mało spałem i od razu wziąłem się za krzątaninę sprzętową, poszła mi sprawnie.
    Jutro rano jadę do Jasienia - rowerem oczywiście i to z przyczepką BS-ową.

    Prawie gotowy do startu :)


    A co do dzisiejszej jazdy to udałem się na swój standard.

    Kategoria do 50 km


  • dystans : 46.89 km
  • teren : 2.00 km
  • czas : 02:35 h
  • v średnia : 18.15 km/h
  • v max : 37.60 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Z Kosmą ... c.d. ...

    Środa, 8 lipca 2009 • dodano: 09.07.2009 | Komentarze 6


    Podobnie jak wczoraj i dziś ponownie po południu sam udałem się pod jej pracę.
    Tym razem jechałem po mokrych ulicach Dąbrowy Górniczej, Sosnowca (po drodze mijałem jeden zalany tunel) i Katowic.
    Z racji mniejszej ilości czasu udaliśmy się na krótszą wycieczkę
    A zatem najpierw na Nikiszowiec, przez Mysłowice i na sławny Trójkąt.
    W drodze powrotnej kręciliśmy w niezłym deszczu, po ulicach płynęły strumyki :)

    Nikiszowiec - charakterystyczna zabudowa


    Przy Trójkącie Trzech Cesarzy


    A przed 20-tą udałem się w podróż powrotną już autem do Poznania.



  • dystans : 68.53 km
  • teren : 10.00 km
  • czas : 03:26 h
  • v średnia : 19.96 km/h
  • v max : 42.97 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Kręcenie z Kosmą

    Wtorek, 7 lipca 2009 • dodano: 07.07.2009 | Komentarze 12


    Po pobycie w Krynicy Zdrój przeniosłem się do Dąbrowy Górniczej.
    Wiadomo u kogo się zatrzymałem :)
    A tegoż dnia, korzystając ze szkicu sporządzonego przez Monikę udałem się sam w gąszczu nieznanych mi ulic pod jej pracę i tak dalej to już wspólnie kręciliśmy.

    Ja przy katowickim Spodku - pierwszy raz w życiu


    Przy słynnej Żyrafie


    "Bojowa" twarz Kosmy na mostku :)


    Jak widać ... Kosma potrafi :)


    Przy chorzowskim zoo również byliśmy


    No, tablice na polu golfowym z przestrogą nie pomogły :)


    Odwiedziliśmy również cmentarz żołnierzy niemieckich w Siemianowicach Śląskich


    W drodze na Pogorie ...


    Po wyjątkowym napoju stało się coś jak na etykiecie: "Nigdy nie jeżdżę po alkoholu" :)




  • dystans : 75.73 km
  • teren : 70.00 km
  • czas : 06:19 h
  • v średnia : 11.99 km/h
  • v max : 60.22 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • MTB Marathon Krynica Zdrój

    Sobota, 4 lipca 2009 • dodano: 05.07.2009 | Komentarze 10


    Kolejny start w golonkowym cyklu … pełna nazwa tej edycji brzmiała: Krynica Adventure Race – to wypadało wystartować, koniecznie na giga po przygodę :)
    Motywacja była większa bo na te zawody zjechała ekipa Dampersów na górski debiut, czyli Damian i Czarek, oraz wraz z Nimi Arek – więc okazja do porównania formy … :)
    Pobudka o 7-mej, krzątanina śniadaniowo – sprzętowa i po 9-tej i zjechaliśmy z noclegowni na miejsce startu … Damian zaliczył glebę na mokrym asfalcie … W sektorze (trzecim) wszyscy ustawiliśmy się spokojnie i w połowie. Start nastąpił krótko po 10-tej, początkowo kręciliśmy lekko w dół po ulicy, by po chwili skręcić na podjazd (czerwony szlak) … tak jak myślałem – tam zaczęła się powolna selekcja. Zarówno Damiana, Czarka miałem tam w zasięgu wzroku, nie było sensu od razu atakować, zresztą całą trasę już przejechałem (klik1, klik2) :) Na tym pierwszym podjeździe jakoś nie mogłem złapać swojego rytmu … Po chwili wyprzedziłem Czarka, a następnie na pierwszym zjeździe Damiana … i tak już zostało do mety :) Nastapił trudny, błotnisty zjazd, zaszalałem trochę, parę osób wyprzedziłem i gdzieś Arka minąłem. Po chwili okazało się że pętla została skrócona w stosunku do tej co była naszkicowana na mapie (pewnie przez ilość błota – w nocy padało i na dwie godziny przed startem też na krótko spadł deszcz). Po zjeździe nastąpił początek długiego podjazdu na najwyższy punkt trasy: Jaworzynę (1114m). Arek mnie tam wyprzedził. Na tym podjeździe złapałem swój rytm i bez większego zmęczenia wjechałem na szczyt. Potem krótki zjazd do krzyżówki czerwonego z niebieskim i zaczął się długi, leśny zjazd, najpierw spoczko, a następnie … mega błotnisty, koła zapadały na 10 cm głębokości … o dziwo nieźle tam mi poszło i kilku na takiej trudnej nawierzchni wyprzedziłem. Po chwili był krótki, acz stromy podjazd i pojawił się żółty szlak, który biegł przez górne patrie … gdzieś tam na krótkim zjeździe znów Arka wyprzedziłem. W momencie, gdzie zaczynał się zjazd do Krynicy – pętla giga łączyła się z … mini i zacząłem ostre dublowanie Mini-owców. I stało się coś na szczęście niegroźnego - na zjeździe wpadłem w koleinę i lot przez kierownicę (chyba przy 35 km/h), wylądowałem wprost twarzą w błoto, na moim nosie pojawiła się ryska :) Po chwili jeszcze jedną błotną glebkę zaliczyłem. Po zjechaniu do Krynicy nastąpił początek kolejnego podjazdu biegnącego żółtym szlakiem na 864 metrowy szczyt (Huzary), gdzie znajduje się rozjazd giga, mega i mini. Zanim tam dotarłem (błotniście oczywiście), zaczęły się problemy z klejącym się do najmniejszej zębatki korby łańcuchem, nauczony doświadczeniem ze Szczawnicy, zabrałem ze sobą smar – w sumie trzykrotnie na całej trasie powtarzałem tą czynność … Podczas króciutkiego postoju i pierwszego smarowania znów (i po raz ostatni) Arek mnie wyprzedził. Techniczny zjazd do Tylicza pokonałem bez szaleństw. Jadąc przez Tylicz asfaltem uformowała się pięcioosobowa grupka i tak zajechaliśmy do skrętu na drogę z betonowych płyt. Natomiast szutrową drogę, po której była masa przejazdów przez strumyki (w tym jeden o głębokości ponad suport) pokonywaliśmy w pojedynkę – wszyscy swoim tempem. Przed kulminacją kolejnego podjazdu (pobliże Ostrego Wierchu, 938m) nastąpiła niesamowita, kamienista stromizna i wszyscy wprowadzali tam swoje rumaki. Ja niosłem swojego na plecach :) Kolejny techniczny zjazd - bez szarżowania pokonałem i dotarłem do wschodniego krańca całej trasy. Wtedy zacząłem powoli czuć, że ubywa mi sił. Dobrze, że na giga były cztery bufety – na każdym się zatrzymywałem i wcinałem coś, co się dało. Kolejny długi podjazd biegnący czerwonym szlakiem pokonywałem już wolnym tempem, byle by mi starczyło mocy na osiągnięcie mety na przyzwoitym wyniku. Po wjechaniu pojawił się długi zjazd, szeroki i szutrowy – zjechałem prawie bez kręcenia korbą. I znalazłem się w Izbach wraz z innym Dampersem (Łukaszem), który mi przez jakiś czas towarzyszył. Znów podjazd – tym razem kamienisty i tradycyjnie już błotnisty, w górnej części tegoż podjazdu przez błoto, które powodowało ciągły uślizg tylnego koła – wprowadzałem bika. Po zjeździe bez szaleństw do Mochnaczki Niżnej kolejny podjazd, asfaltowy i dość stromy. Potem skręt na żółty szlak – ten sam, biegnący do miejsca rozjazdu. Po wjechaniu na szczyt - zjazd w kierunku Góry Parkowej. Ja, przywyknięty do tych golonkowych końcówek spodziewałem się kolejnych niespodzianek – i też tak się stało :)
    Organizator urządził tam niezłą pętelkę typu XC, a ja w nogach miałem tyle długich wspinaczek i jechałem już na resztkach sił. Właśnie na stokach Góry Parkowej sporo ze mną się działo - pierwszy tamtejszy bardzo stromy zjeżdzik zjechałem bez problemów, następnie był podjazd po torze saneczkowym – znów przez błotko i zmęczenie fragment wprowadzałem, i wreszcie zjazd do mety, na niesamowicie stromym, trawiastym i śliskim downhillu wyskoczyła mi z mocowania do ramy linka tylnego hamulca … i od razu efektowne OTB :) Po chwili jeszcze trzy wywrotki zaliczyłem – bilans: kolejne rysy na nogach i łokciach. W końcu osiągnąłem metę :)
    Po mecie chwilę odpocząłem, udałem się na spotkanie z Karoliną i Darkiem – Oni widząc mnie i mój rower totalnie uwalonych byli pod giga wrażeniem :)
    Po tradycyjnym, serwowanym przez organizatora makaronie to już jazda do noclegowni i mycie rowerów z masy błota.

    83/142 - open GIGA
    28/54 - M3

    Wynik dla mnie całkiem przyzwoity i prawie identyczny jak w Szczawnicy :)
    Podsumowując – dla mnie był to jak do tej pory najcięższy giga maraton, tyle długich podjazdów, masa błota, dużo technicznych zjazdów …
    Jednym zdaniem: na całej trasie wszystko było, by w pełni poczuć się prawdziwym MTB-owcem :)

    Sektor trzeci, luzik w oczekiwaniu na start


    Na jednym z pierwszych zjazdów - jak widać korzennym :)


    To już w górnych patriach w drodze na Jaworzynkę ...


    Impresja zjazdowa :)


    Damian, Arek, Ja i Czarek twardziele po zawodach :)




  • dystans : 46.84 km
  • teren : 32.00 km
  • czas : 03:46 h
  • v średnia : 12.44 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Krynica Zdrój - objazd pętli giga

    Piątek, 3 lipca 2009 • dodano: 03.07.2009 | Komentarze 4


    Po wczorajszym zapoznaniu pętli mega dziś udałem się na fragment odcinka przeznaczonego dla Gigowców (odrębna pętla), zresztą oczywiście startuję na tym dystansie dla twardzieli :)
    Zanim dotarłem to miejsca rozjazdu (Huzary, 865m) musiałem najpierw pokonać stromy i błotnisto - śliski podjazd … I jazda, odrobinę padało, najpierw trochę techniczny zjazd, najpierw przez las, a następnie przez polanę do Tylicza, gdzie przejeżdża się nietypowo jak na maraton – przez ryneczek :) Później 3 km jazdy asfaltem i skręt w prawo na drogę z betonowych płyt. Po kilku km kolejny skręt – tym razem na szutrową drogę biegnącą do granicy ze Słowacją. Ta droga poprowadzona jest tak, że co chwilę następuje przejazd przez strumień, w tym jeden o głębokości po same osie (moczenie nóg zapewnione) :) Po błotnisto – strumykowo - trawiastej wspinaczce do granicy następuje podjazd czerwonym szlakiem ... no na wysokość ponad 900m – ostatnie 200-300m to wprowadzanie roweru … niesamowita kamienista stromizna … Po osiągnięciu szczytu następuje kamienisty zjazd – techniczny oczywiście, bez puszczania klamek hamulcowych nie dało się zjechać … :) I tym sposobem znalazłem się na wschodnim krańcu całej trasy maratonu. Wtedy pogoda na dobre poprawiła się. Później następuje krótki podjazd i zjazd niebieskim (po polanie i drodze szutrowej) do krzyżówki z czerwonym szlakiem. Dalej to jazda stopniowo do góry po tym czerwonym – najpierw po częściowo zarośniętej trawą ścieżce, by po jakimś czasie skręcić na niedawno powstałą szutrową szosę. Po osiągnięciu kulminacji następuje długi, szeroki zjazd do Izb i tam skręt w lewo, kawałek asfaltu i w prawo, by po pokonaniu podjazdu asfaltem i kamienistym szutrem ponownie spotkać się z czerwonym szlakiem (po opadach dużo błota tam było) Po dość technicznym zjeździe (koleiny i spływająca woda) do Mochnaczki Niżnej zboczyłem z trasy by umyć rower w potoku i wpadłem do sklepu na Tigera i lodzika :) Po odpoczynku - asfaltowy podjazd prowadzący do krzyżówki z żółtym szlakiem, którym jedzie się do mety … Ja jednak zjechałem asfaltem wprost do Krynicy i wróciłem do noclegowni.

    Ogólnie ten fragment pętli giga jest dość ciekawy, kondycyjno – techniczny i w sumie na nim jest prawie wszystko, co powinno być na prawdziwie MTB-owskiej trasie :)
    No, gdy ja go pokonywałem to sporo jazdy miałem przez błotne odcinki … :)

    A o ok. 21:30 do Krynicy przyjechali: Damian, Czarek, oraz Arek :)

    Fragment zjazdu do Tylicza ... :)


    No ... :)))


    W drodze po betonowych płytach do Izb


    Przeprawa przez strumyk ... :)))


    ....... :)))


    Początek technicznego zjazdu z okolic Ostrego Wierchu (938m)


    Na wschodnim krańcu pętli giga


    Kolejny podjazd ...


    Panoramka ze zjazdu do Mochnaczki Niżnej :)


    Już w Krynicy - linia startu i mety :)


    V max – 62.67 km/h

    Kategoria do 50 km, w górach


  • dystans : 49.57 km
  • teren : 40.00 km
  • czas : 04:10 h
  • v średnia : 11.90 km/h
  • rower : Accent Tormenta 1
  • Krynica Zdrój - objazd pętli mega

    Czwartek, 2 lipca 2009 • dodano: 02.07.2009 | Komentarze 5


    Wyruszyłem na trasę po 10-tej, wcześniej rozmawiałem z właścicielem noclegowni, który zjeździł rowerem wszystkie okoliczne ścieżki i doradził mi na mapie z przebiegiem trasy, gdzie znajdują się trudne fragmenty … :)
    No więc … początek (nie licząc przejazdu ulicą) to niezły podjazd czerwonym szlakiem – tam nastąpi selekcja :) Po jakims czasie spotkałem tam dwie trenujące bikerki … wprowadzały swoje rowerki – więc stromo było. Przy żółtym szlaku, już w wyższych patriach zauważyłem że trasa już była oznakowana, choć nie całkowicie … Zaczęło się robić błotniście, na szczęście częściowo, po chwili kręciłem już leśnym duktem typu: lekko do góry, na krańcu nawrót 180 stopni i pierwszy dłuższy zjazd najpierw szutrowy i następnie kawałek asfaltowy (było tam mokro, więc miejscowo popadało). Po zjeździe nastąpił skręt w prawo i początek długiego, momentami stromego, drobno-kamienistego podjazdu na Jaworzynę (1114 m). Na szczycie zrobiłem przerwę na naleśniki z serem i bananami – mniam :) Od Jaworzyny zaczyna się zjazd, niestraszny, ale … niestety gdzieś tam zgubiłem trasę (brak oznakowania) i w efekcie dojechałem kamienisto-korzennym podjazdem do krzyżówki czerwonego z niebieskim, więc kilkukilometrowy zachodni kraniec trasy pozostanie do dnia maratonu dla mnie tajemnicą :) Natomiast zjazd (niezbyt stromy) tym niebieskim to już odrobinę techniczna sprawa … no kamienie, korzenie i masa błota, czasem głębokiego – kilka razy mnie zatrzymało z rozpędu :) Po jakimś czasie trasa ponownie łączy się żółtym szlakiem – biegnącym po wyższych patriach i interwałowym. I znów znalazło się oznakowanie organizatora :) Więc po strzałkach przez polanę zjechałem do Krynicy, wpadłem do Żabki na lodzika, pepsi, banana i ruszyłem na podbój wschodniego odcinka pętli mega. Od razu podjazdem, aż do żółtego szlaku, który biegnie przez las, po drodze jest kilka dających w kość podjazdów, większość szlaku przejezdna, czasem błoto. Strzałki doprowadziły mnie do miejsca rozjazdu Mini, Mega i Giga. Od tamtej chwili zaczęło się … najpierw stromy zjazd, i jazda w okolice Góry Parkowej … Organizator urządzi tam zapewnie "niespodzianki" zapewnie będą bardzo strome zjeżdziki i podjazd po torze saneczkowym ... :)
    Na koniec zjechałem po parkowej ścieżce do Krynicy, umyłem rower od błota w Kryniczance (potoku) i do noclegowni wróciłem.

    Fragment pierwszego podjazdu


    Niezły podjazd na Jaworzynę - tam w oddali na górze to szczyt :)


    Milka przy schronisku :)))


    Na Jaworzynie


    Panoramka ze szczytu :)


    Początek zjazdu ...


    Korzenny podjazd ...


    Kamienisty zjazd na niebieskim szlaku ...


    ... przybywa błota :)
    Tutaj koła zapadały na głębokość 10 cm ...


    Kulminacja ilości błota :)


    Rozjazd Mini, Mega i Giga


    Podjazd po torze saneczkowym na stokach Góry Parkowej


    Moja średnia mówi jedno - trasa mega bardziej wymaga odpowiedniego przygotowania kondycyjnego … :)
    Poza tym dużo postojów na trasie robiłem ...

    V max – 50.61 km/h

    Kategoria do 50 km, w górach