top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 172307.43 km
- w tym teren: 62573.10 km
- teren procentowo: 36.31 %
- v średnia: 22.72 km/h
- czas: 314d 05h 34m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156

Zrowerowane Gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

Solid MTB

Dystans całkowity:1783.33 km (w terenie 1732.16 km; 97.13%)
Czas w ruchu:88:58
Średnia prędkość:20.04 km/h
Maksymalna prędkość:59.81 km/h
Suma podjazdów:28715 m
Maks. tętno maksymalne:177 (100 %)
Maks. tętno średnie:155 (88 %)
Suma kalorii:1674 kcal
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:61.49 km i 3h 04m
Więcej statystyk
  • dystans : 61.34 km
  • teren : 57.00 km
  • czas : 03:07 h
  • v średnia : 19.68 km/h
  • v max : 49.58 km/h
  • hr max : 177 bpm, 100%
  • hr avg : 155 bpm, 88%
  • podjazdy : 1117 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Solid MTB - Mchy

    Niedziela, 14 kwietnia 2019 • dodano: 14.04.2019 | Komentarze 5


    Drugi w sezonie start w Solid MTB Maraton, w Mchach koło Książa Wielkopolskiego. Miejscówka i trasa (godna Pure MTB Wielkopolska) znane mi z zeszłego roku. Tylko po zajechaniu na miejsce pogoda średnia - zimno na poziomie poniżej 10°C, po deszczu i do tego zimny wiatr, na szczęście 95% trasy poprowadzili po leśnych interwałach, czyli coś dla mnie, starego wyjadacza prawdziwego MTB :)

    Z teamu Unit Martombike Team zjawiły się dwie sztuki - ja (giga) i josip (mega). Start z połowy 2 sektora poszedł mi słabiej niż oczekiwałem - jest płasko, polna droga ze sprzyjającym wiatrem, niemało wiary mnie wyprzedza, całe szczęście że pamiętam troszkę trasę i wiem co za chwilę nastąpi - faktycznie po wjechaniu do lasu i gdy tylko pojawiły się bezustanne sekcje góra - dół to uruchomiłem swoje możliwości pomykania na MTB po wymagającym terenie i zaczynam powoli, acz stopniowo wyprzedzać kolejnych. Dopóki nie jestem blokowany na wąskich odcinkach to jedzie mi się fajnie, samopoczucie cały czas mam dobre. Gdy tylko na ściance podjazdowej ku mojemu zaskoczeniu łańcuch spada poza kasetę (w szprychy) to muszę stanąć i zrobić pitstopik, oczywiście powoduje to że tracę wypracowaną przewagę i niemało rywali (w tym josip i jedna bikerka też) mnie wtedy załatwiają. Po ruszeniu znów muszę odrabiać straty, sęk w tym że akurat mamy techniczną i wymagającą nawierzchniowo (piasek i muldy) sekcję singlową - nie powiem jak wtedy cierpiałem z braku dogodnego miejsca do wyprzedzania, nie mówiąc już o niefajnym poziomie techniki jaką prezentowali poprzedzający mnie rywale. Po jakimś czasie znów łańcuch nagle spada poza kasetę, znów pitstop i znów trzeba odrabiać straty - póki jest szerzej to idzie mi sprawnie. Po wjechaniu na 2 rundę giga to większość skręciła na mega i dla mnie następuje klasyczna samotność długodystansowca - o dziwo cały czas pomyka mi się fajnie, na pustych i technicznych sekcjach (mnóstwo takich było) czuję się jak rybka w wodzie, do tego udaje mi się trzech rywali z giga dogonić i wyprzedzić, natomiast z czwartym i walecznym Piotrkiem Łąckim (też z M4) walczyłem do końca. Wypada wspomnieć że na pewnej stromej ściance po raz trzeci łańcuch mi znów spadł - będę musiał podregulować przerzutkę. W końcu jest meta poprzedzona 2 km wmordewindowym odcinkiem. Mimo 3 pitstopików to był mój udany maraton. Relive z trasy.

    23/46 - open giga
    7/16 - M4

    Strata do zwycięzcy (Bartłomiej Oleszczuk) - 29:11 min, do M4 (Wojtek Mizuro) - 21:20 min
    Pomyśleć że w zeszłym roku na podobnej trasie straciłem na mecie odpowiednio 41 i 29 min ...
    Najlepsze jest to że do piątego w M4 (wspomniany Piotr Łącki) straciłem ... 17 sekund :)

    Foto by Piotr Jamróg.
    Płaskie pierwsze km-y nie są moją domeną, ale jakoś daję radę
    Pierwsze i płaskie kilometry nie są moją domeną, ale jakoś daję radę © JPbike

    Wiosenna dynamika na 5 km przed metą
    Wiosenna dynamika na 5 km przed metą © JPbike





  • dystans : 64.06 km
  • teren : 62.00 km
  • czas : 02:49 h
  • v średnia : 22.74 km/h
  • v max : 56.90 km/h
  • hr max : 173 bpm, 98%
  • hr avg : 152 bpm, 86%
  • podjazdy : 784 m
  • rower : Accent Peak 29
  • Solid MTB - Krzywiń

    Niedziela, 31 marca 2019 • dodano: 02.04.2019 | Komentarze 5


    Mój dwunasty z rzędu sezon wyścigowy rozpoczęty. Przyznam że po tylu latach sportowego pomykania po wertepach czuję się już starym wyjadaczem, skoro tuż przed inauguracyjnym startem w Krzywiniu nie czułem żadnego stresika przedstartowego, tylko pełny luz, odliczanie do startu i jazda robić swoje :)

    Dojazd do Krzywinia ze Staszkiem, prócz nas dwóch z teamu Unit Martombike Team pojawił się i Wojtek (jechał mega). Na miejscu organizacja bardzo dobra - dość szybko odebrałem pakiecik startowy, wskok w kolarskie portki, krótka rozgrzewka, czas ustawić się w zapełnionym 2 sektorze i ruszamy na 64 km trasę (giga) parę minut po odpaleniu jedynki.
    Na początek długi leśno - polny odcinek z niemałą ilością zakrętów i łuków. Jadę swoje, nogi całkiem podają, wyprzedzam często, póki jest miejsce na takie manewry. Wpadamy w pierwszy z paru fajnych i technicznych singli - tłok przede mną taki że często jestem blokowany i troszkę tam tracę. Gdy tylko mijam bufet i rozjazd mini i mega/giga to sięgam po żela - po chwili orientuję się że wtedy gubię woreczek z dokumentami... Oczywiście powoduje to że muszę stanąć i zawrócić by odnaleźć zgubę - udaje mi się to po paruset metrach wstecz - przez tą sytuację tracę parę minut i niemało rywali mnie wtedy załatwiło. Całe szczęście że mam w sobie sporo cierpliwości i walczyć trzeba do końca - więc cisnę dalej i zaczynam odrabiać straty - idzie mi nieźle, łykałem każdego kto pojawił się przede mną - szczególnie sprzyjały mi te techniczne single i podjazdy w stylu XC, natomiast na długich i półpłaskich odcinkach jakich tutaj było sporo to walczyłem jak mogłem - średnio udanie mi szło. Po skręceniu na 2 rundę giga to nadal dobrze mi się pomykało i nadal kolejnych paru rywali stopniowo pozałatwiałem (z szacunkiem, bo wszyscy walczą). W końcu następuje najgorszy i parokilometrowy odcinek po otwartym i ze sporym wmordewindem - oj, było ciężko, ale wypracowana przewaga pozwoliła mi bez utraty pozycji dojechać do mety. Relive z trasy.

    40/81 - open giga
    14/28 - M4

    Strata do zwycięzcy (Grzegorz Grabarek) 23:43 min, do M4 (Wojtek Mizuro) - 20:25 min
    Jak na początek sezonu to straty do najlepszych, jak i wynik są spoczko dla mnie, gdyby nie zguba to byłoby lepiej
    Z wyścigowego debiutu na nowym 29-erze jestem w pełni zadowolony - pełny sprawdzian będzie na XC i w górach

    Foto by Piotr Jamróg.
    W akcji na początku wyścigu. Tu to zaczynam wyprzedzać kolejnych rywali
    W akcji na początku wyścigu. Tu to zaczynam wyprzedzać kolejnych rywali © JPbike

    Foto by Przemysław Listewnik.
    Tu to jestem w swoim żywiole :)
    Tu to jestem w swoim żywiole :) © JPbike





  • dystans : 73.98 km
  • teren : 70.00 km
  • czas : 03:38 h
  • v średnia : 20.36 km/h
  • v max : 46.79 km/h
  • hr max : 174 bpm, 98%
  • hr avg : 149 bpm, 84%
  • podjazdy : 1062 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Solid MTB - Sława

    Sobota, 15 września 2018 • dodano: 16.09.2018 | Komentarze 9


    Finał cyklu Solid MTB Maraton. Lubię ich, bo robią niezłe trasy jak na MTB przystało. Pierwotnie planowałem w tym cyklu zrobić generalkę - odpuściłem już po dwóch startach (Mchy i Śrem), na których szło mi poniżej oczekiwań, albo to konkurencja w kategorii M4 doszła do kosmicznego poziomu ...
    Zatem na dwa ostatnie ścigi (Bodzyniewo i ten o którym tu mowa) wybrałem się czysto treningowo i ... na obu szło mi troszkę powyżej oczekiwań :) Cóż, takie mi życie wyścigowe zafundowano ... :)

    Dojazd do Sławy solo. Nigdy w tym miasteczku nad okazałym jeziorem nie byłem - centrum mnie zaskoczyło bo... wyglądem nie różni się od nadbałtyckiego kurortu :) Parking ulokowali w ośrodku wypoczynkowym... od razu poczułem że przyjechałem na wakacje z rowerem :)

    Powitania, pogaduszki z kolegami i można ruszać. Z teamowych kumpli to prócz mnie niespodziewanie zjawił się Dawid, który po minięciu mety (mega) zdobył 2 miejsce wśród wojaków :)
    Po Bodzyniewie awansowałem z 3 do 2 sektora, czyli wróciłem na swoje tegoroczne miejsce startowe, od razu poczułem się w dwójce jak u siebie :)
    Przed startem zagadałem się z micorem że jedziemy razem to giga, ponoć biker z Gniezna walczył o generalkę, a ja przyjechałem tu zrobić porządny trening.
    No to start. Na początek parkowe alejki, obrzeże Sławy, singielek (zakotłowało się) i wpadamy na nudnawą polną dojazdówkę do lasu z pagórami. Zarówno mi, jak i micorowi współpraca idzie dobrze - ciśniemy nieźle, dużo wyprzedzamy, to cieszy. Po wpadnięciu na właściwą leśną rundę, na giga dwukrotnie pokonywaną się zaczęła zabawa MTB. Trasa nas miło zaskakuje - non stop miły las z całą masą świeżych zapachów po opadach, pełno fajnych i krętych singli, dużo odcinków podjazdowo-zjazdowych, no i niewiele szybkich fragmentów. W sam raz dla mnie, MTBowca z krwi i kości :)
    Wracając do rywalizacji - na pierwszej rundzie, szczególnie na singielkach wymagających techniki za każdym razem robiły się korki wymagające cierpliwości i czekania na dogodny moment do przebicia się naprzód. Widocznie większość tutejszej wiary z 2 sektora chyba jeszcze nie zaznała smaku prawdziwego kolarstwa górskiego. I tak dalej wraz z Dawidem mocno cisnę, szczególnie na trudniejszych odcinkach pokazuję mu jak się tędy szybko pomyka, a na łatwiejszych fragmentach... zwalniam, byśmy zrównali tempo jazdy, zresztą ja sam nie jestem specem od pomykania po płaskim na wysokim poziomie. Raz, jadąc z przodu i goniąc kolejnego rywala do wyprzedzenia przegapiamy skręt - w porę micor to zauważył. Na drugiej części pierwszej rundy to znaleźliśmy swoje miejsce w stawce i tak wraz z jednym gościem który mocno walczył by utrzymać się z nami dojeżdżamy do rozjazdu i czas na powtórkę z rozrywki MTB - tym razem z pełną swobodą na trasie, bo giga to dystans dla twardych :). Kręcąc dalej, na twarzy Dawida dostrzegłem oznaki zmęczenia, a ten widocznie nie zamierzał się poddawać - nie było takiej opcji w „umowie“ :). W końcu, na 25 km przed metą kompan zaczynał mi odstawać, a mi zależało na utrzymaniu odpowiedniego obciążenia treningowego, zatem dalej pognałem sam. Szło mi nieźle, na ciężkim odcinku dostrzegłem rywala do wyprzedzenia (z 1 sektora), nie udało się go dojść bo gość wyraźnie lepiej radził na płasko-półpłaskich fragmentach, do tego i mnie zaczęło dopadać narastające zmęczenie, które zaczęło się pogłębiać na polnej powrotówce. Kręcąc ostatnie km wyprzedził mnie motocykl zamykający stawkę mega, dogoniłem kilku ostatnich z tegoż dystansu i tak spoczko dokręciłem do mety.

    21/36 - open giga
    6/10 - M4

    Strata do zwycięzcy (Przemek Rozwałka) - 30:46 min, do M4 (Tomek Jaworski) - 29:56 min.
    Wynik open zadowalający, a M4 to absolutne minimum do satysfakcji :)
    Chłopaków z Baltic Home (Jaworski i Cibart) nie lubię, na bank nie pójdę z nimi na piwo - wlewają mi na mecie tyle że ... :)
    Generalnie udany trening zrobiony - liczę na 100% pokazanie swoich możliwości na kaczmarkowym finale w Wolsztynie.

    Foto by Matylda Antoniewicz.
    Na pierwszych kilometrach. Zaraz pora mocno pocisnąć :)
    Na pierwszych kilometrach. Zaraz nastanie pora by mocno pocisnąć :) © JPbike

    Foto by Przemysław Listewnik.
    Sezon wyścigowy zbliża się ku końcowi, a ja nadal cisnę, cisnę :)
    Sezon wyścigowy zbliża się ku końcowi, a ja nadal cisnę, cisnę :) © JPbike

    Re-transmisja z przebiegu trasy giga na Relive - KLIK.





  • dystans : 64.74 km
  • teren : 64.00 km
  • czas : 02:57 h
  • v średnia : 21.95 km/h
  • v max : 45.50 km/h
  • hr max : 172 bpm, 97%
  • hr avg : 148 bpm, 83%
  • podjazdy : 859 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Solid MTB Bodzyniewo

    Niedziela, 26 sierpnia 2018 • dodano: 28.08.2018 | Komentarze 9


    Po miesiącu „przerwy“ od wyścigów pojechałem do Bodzyniewa sprawdzić swoją obecną dyspozycję i byłem ciekaw czy systematyczne treningi, jakie od tygodnia wykonywałem dzień po dniu dadzą jakieś efekty.

    Owa miejscówka jak i trasa są mi doskonale znane - startowałem tu w zeszłym roku, do tego sporo fragmentów (tych ciekawszych) jest znanych z gogolowego Dolska. W cyklu Solid MTB Maraton ostatnio ścigałem się w maju (Śrem) i wypadłem bardzo słabo - poskutkowało to spadnięciem do 3 sektora - gorzej już być nie może :)

    Po spoczko rozgrzewce wskok do wspomnianego sektora. Umieściłem się w drugiej połowie stawki i patrzę wokół na rywali - ilość wycinaków i tych na porządnych rumakach z górnej półki praktycznie niezauważalna, od razu wiem że będzie blokowanie na singielkach i odcinkach wymagających techniki - nie myliłem się.

    Po odpaleniu jedynki i dwójki czas na start. Na początek 3 km polny dojazd do lasu. Ostatnie opady pozwoliły troszkę związać paskudne piachy i dzięki temu od pierwszych km można było cisnąć szybko. Pomykając tędy nic ciekawego nie wydarzyło się - wszyscy dostojnie i w dwóch rzędach cisnęli, od czasu do czasu ktoś (ja też) przebijał się do przodu, póki było miejsce na takie manewry. Już na pierwszym leśnym podjeżdziku pokazuję wszystkim jak się atakuje na gorszej nawierzchni - w efekcie kilkanaście sztuk załatwione za jednym zamachem (takich akcji zaliczyłem dwukrotnie). Pierwszy dłuższy singielek - tragedia i nie wspomnę jak strasznie mnie blokowali. Natomiast na stromej i piaszczystej ściance zjazdowej jeden gość przede mną przeliczył się z umiejętnościami i tak mnie przyblokował że musiałem ratować się glebą, na szczęście miękką. Od tego momentu wreszcie się trochę zluzowało i wreszcie mogłem kręcić swoje po fajnych odcinkach klasy Pure MTB Wielkopolska - rzeczywiście stopniowo wyprzedzałem jednego za drugim, poza płaskimi dojazdówkami. Na jednym płaskim odcinku popełniam głupi błąd - będąc na czubie grupki przepuszczam rywala i zerkam wzrokiem do tyłu by ocenić sytuację, po chwili zawadzam przednim kołem o poprzedzającego - w efekcie solidna gleba przy 30 km/h zaliczona, bilans strat - szlify na barku, łokciu i piszczeli, oraz naderwany chwyt na kierownicy. To nic, cisnę dalej, by dogonić grupkę - szło mi wtedy ciężko, bo akurat ów odcinek był dość szybki. Chwilowo myślałem wtedy by zjechać na mega. W końcu charakterystyka trasy typu: góra - dół - singielki - zakręty tak mi sprzyjała że bez problemu doganiam kolejnych rywali do łyknięcia, w tym tych z 2 sektora, czyli jest dobrze :) Po skręcie na 2 rundę giga przede mną pustka, za mną 2 rywali - po chwili jeden mnie wyprzedza i jedziemy razem do czasu gdy ten przede mną zagapia skręt na singielek - w 100% to wykorzystuję i cisnę ile fabryka daje, w efekcie po paru km jest pusto za mną - lubię to :). I tak dalej już tylko pozostało mi kontrolowanie sytuacji, przy tym dogoniłem ostatnich megowców. Na koniec paskudny i znienawidzony 3 km polny odcinek i jest meta.

    27/37 - open giga
    7/11 - M4

    Strata do zwycięzcy (Bartłomiej Oleszczuk) - 32:57 min, do M4 (Wojtek Czajka) - 21:01 min
    Wynik nie powala, strata do zwycięzcy M4 - bardzo malutki progresik jest ... :)

    Foto by Piotr Jamróg.
    Start. Takie płaszczyzny i jazda na kole nie są moją domeną
    Start. Takie płaszczyzny i jazda na kole nie są moją domeną © JPbike

    A tutaj to może będzie więcej fotek ...

    Re-transmisja z przebiegu trasy giga na Relive - KLIK.





  • dystans : 71.64 km
  • teren : 65.00 km
  • czas : 03:25 h
  • v średnia : 20.97 km/h
  • v max : 46.19 km/h
  • hr max : 175 bpm, 98%
  • hr avg : 155 bpm, 87%
  • podjazdy : 672 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Solid MTB - Śrem

    Czwartek, 3 maja 2018 • dodano: 04.05.2018 | Komentarze 2


    Mój dzień wyścigowy nr 150 :)

    Drugi start w Solidzie. Śrem to miejscówka mało mtb-owska z ładną i typowo wielkopolską okolicą. Ci co tworzyli trasę wycisnęli z terenu 100% i wyszła całkiem przyzwoita trasa, a raczej trzykrotnie pokonywana na giga 23 km runda + krótka dojazdówka i powrotówka do mety.
    Dojazd, wskok w teamowe ciuszki, krótka rozgrzewka z Dawidem i wjazd do 3 sektora, a właściwie na samiusieńki jego koniec (efekt słabego wyniku w Mchach). No i poszli. Pierwsze płaskie i nudne kilometry pokonuję bez spiny i wraz z micorem trzymamy się razem, stopniowo zaczynamy wyprzedzać tyły trójsektorowców. Po dokręceniu do pierwszej z kilku "sekcji XC" zaczynam jechać swoje, problemik w tym że sporo wiary mnie tędy strasznie spowalnia, zarówno na podjeździkach i zjeżdzikach, jest wąsko i ciężko o wyprzedzanie - w efekcie trochę czasu tam tracę i robię ataki póki jest miejsce na takie manewry. Natomiast na dwóch z trzech długich polnych prostych stawka się zrównuje, by po kolejnym wjeździe w sekcje mtb pokazać swoje umiejętności - to tam zyskiwałem najwięcej :). I tak mija pierwsza runda. Druga wyszła mi znacznie lepiej - dużo większy luz, prócz nudnych prostych odcinków cieszyłem się jazdą po sekcjach mtb - w efekcie wyprzedziłem ze kilkanaście osób (głównie z mega). Samopoczucie i tętno pracowały jak należy, jedynie brakowało mi większej prędkości by myśleć o wyniku. No i jeszcze trzecia runda - zapamiętałem ją tak że jechałem na pamięć :). Nogi jeszcze jakoś podawały, zero mikroskurczów, trzech gigowców bez problemu załatwiłem, przy bufecie był pitstopik by zatankować pusty bidon. Tuż przed metą został jeszcze do pokonania taki tam tor z hopkami - tam już było ciężko, ale sprawnie przejechane. Spoko maraton, ale wiedziałem że wynik będzie bez szału i tak było.

    41/53 - open giga
    15/19 - M4

    Strata do zwycięzcy (Mariusz Gil) - 42:42 min, do M4 (Mariusz Chyła) - 25:45 min
    Jak pisałem - bez szału, sektor 3 utrzymany - trzeba coś z tym zrobić ... :)
    Re-transmisja z przebiegu trasy na Relive - KLIK.

    Foto by Szymon Borowiak.
    Cosik niewyraźny bo na zjeżdzikach szybki :)
    Cosik niewyraźny bo na zjeżdzikach szybki :) © JPbike

    Foto by Zbigniew Nisztuk.
    Meta mojego 150 dnia wyścigowego :)
    Meta mojego 150 dnia wyścigowego :) © JPbike





  • dystans : 65.02 km
  • teren : 60.00 km
  • czas : 03:11 h
  • v średnia : 20.43 km/h
  • v max : 48.73 km/h
  • hr max : 167 bpm, 94%
  • hr avg : 147 bpm, 83%
  • podjazdy : 911 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Solid MTB - Mchy

    Niedziela, 22 kwietnia 2018 • dodano: 22.04.2018 | Komentarze 8


    Startując w zeszłym sezonie w dwóch maratonach z cyklu Solid MTB Maraton spodobały mi się ich trasy - wyciskają z danego terenu wszystko co najlepsze do MTB, że w obecnym sezonie postanowiłem częściej u nich startować i zapolować o generalkę M4 giga.

    O maratonie w Mchach nie ma co szczegółowo się rozpisywać - słaby wynik na mecie mnie zaskoczył, mimo że jechało mi się całkiem, całkiem, nawet kryzysu nie było, wszystkie ścianki (max 20%) bez problemów podjechane sprawnie ...

    Więc będzie skrócona relacyjka.
    - dojazd spoczko, rejestracja bez kolejki, miłe powitania z masą znajomych
    - orgi przydzielili mi 2 sektor, w sam raz dla mnie
    - start i pierwsze km przebiegły bez rewelacji, w ogonie 2 sektora, mocy brak :(
    - trasa fajna, choć wymagająca i z całą masą interwałów z zakrętasami
    - do rozjazdu mega/giga trochę tasowań było - częściej byłem wyprzedzany
    - techniczne singielki mi spoko poszły, a przy "!!!" od razu mnie blokowali
    - przejazd przez tor do aut 4x4 - odżyło wspomnienie z tamtejszego wyścigu XC
    - na rozjeździe mega/giga (37 km) mnóstwo wiary skręciło na mega
    - po wjechaniu na giga - klasyczna samotność długodystansowca, mocy brak :(
    - trzech gigowców mnie załatwiło, z tym trzecim walczyłem do końca, bez skutku
    - dojazd do mety właściwie bez emocji i bez historii

    56/68 - open giga
    17/18 - M4 - tego nie spodziewałem się...

    Strata do zwycięzcy (Mariusz Gil) - 41:55 min,  do M4 (Piotr Cibart) - 29:03 min
    Z Unit Martombike Teamu startowali ja i Krzychu - wlał mi 26:01 min - masakra vol.2 :)
    Jak tak dalej pójdzie to pier!#&! maratony, wracam do ambitnej turystyki i weekendów w górach :D

    Re-live transmisja z przebiegu trasy (jak zawsze podobają mi się te zawijasy i non stop góra-dół) - KLIK.

    Foto by Piotr Jamróg.
    Na pierwszych 2 km więcej niż trochę kurzyło :)
    Na pierwszych 2 km więcej niż trochę kurzyło :) © JPbike

    Foto by Powerpasjanie.
    Widać że lekko nie było
    Widać że lekko nie było © JPbike





  • dystans : 58.95 km
  • teren : 57.00 km
  • czas : 02:50 h
  • v średnia : 20.81 km/h
  • v max : 44.92 km/h
  • hr max : 169 bpm, 94%
  • hr avg : 154 bpm, 86%
  • podjazdy : 765 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Solid Bodzyniewo

    Niedziela, 27 sierpnia 2017 • dodano: 27.08.2017 | Komentarze 4


    Nieplanowany start. Po Solid(nym) Lesznie tak mi się spodobał sposób w jaki organizatorzy układają trasy - wyciskają z danego terenu dosłownie wszystko co związane jest z prawdziwym MTB i to mi wystarczyło by bez wahania udać się na ich kolejny maraton póki nie mam krzyżujących terminowo innych priorytetowych startów.

    Dojazd do Bodzyniewa (wioska między Śremem a Dolskiem) spoko i na sporo przed czasem. Ze spokojem mogłem zdobić długą rozgrzewkę, w trakcie której zapoznałem się z pierwszymi i ostatnimi km trasy. Po moim „wyczynie“ z wspomnianego Leszna (start z samego końca stawki) przypadł mi 2 sektor, a właściwie jego ogon.

    Start kilka minut po odpaleniu jedynki. Na początek czeka nas 3 km prostej, niefajnej, szerokiej i polnej szutrówki z paroma solidnie piaszczystymi fragmentami plus silny tylnoboczny wiatr - nie szarżuję i jadę swoje w tym nieznacznym tłoku wszystkich dystansów. Póki stawka zaczyna się rozciągać to powolutku przebijam się kolejne oczka do przodu. Gdy tylko skręciliśmy w duży leśny teren to trasa nas zaskakuje - co chwila zakręt, podjazd, zjazd, zakręt, singiel, zawijasy itp - czyli coś dla mnie, problem w tym że co chwila mnie blokują na trudniejszych i wąskich odcinkach - trudno i trochę tam wycierpiałem. Po dokręceniu do fajnego singla przy uroczym Jeziorze Cichowo zaskakują mnie dwie strome ścianki zjazdowe, szczególnie ta druga, piaszczysta wymagała odpowiedniej techniki - znów coś dla mnie i oczywiście sprawnie zjechałem, a obok mnie dwóch gości potknęło się. Po tym następuje krótka i szybka teleportacja na znane mi z maratonów w Dolsku polno-leśne dukty. Tworzymy paroosobową grupkę, z którą wraz z kilkoma moimi potknięciami (o tym poniżej) zaliczam cały odcinek do rozjazdu mega/giga (wszyscy pognali na mega). Wspominając owe znane dolskie odcinki to szybko przekonuję się że organizatorzy z Solida dosłownie solidnie się napracowali - zamiast długich prostych, których się spodziewałem, co chwilę mamy skręt, podjazd, zjazd, krótkie proste, masę dzikich singielków, dużo wertepów, trochę solidnego piachu, znalazły się nawet dwie ciężkie ścianki podjazdowe (max 22%). No dobra, teraz o moich potknięciach - raz, gdy zaczynałem uciekać towarzyszom z grupki to na piaszczystym zjeżdziku tak solidnie mnie wybiło że zaliczyłem klasycznego OTB z lądowaniem w kolczaste krzaczory (dziura w spodenkach zaliczona), po tym zdarzeniu jeszcze muszę wyciągnąć dużą gałązkę z przerzutki i znów muszę gonić grupkę (już porozciąganą). Natomiast drugie potkniecie to trafia się ponownie na szybkim, prostym i piaszczystym odcinku - zakopałem się i było stop and go. Prócz tego te ostre i niespodziewane skręty mnie nieraz wybijały z rytmu. Po dokręceniu do rozjazdu i skręceniu na giga następuje prawie pustka przede mną i za mną, czyli klasyczna samotność długodystansowca. Na odcinku dojazdowym do 2 rundy bardzo przeszkadzał centralny wmordewind. We wiosce Łagowo jest fajny podjazd asfaltowo-kocie łby, co prawda krótki, ale kibicujący mieszkańcy dodawali motywacji - jeden facet machał narodową flagą i krzyczał „BRAWO“ :) Na drugiej rundzie, którą pokonuję już dostojnie i bez błędów, doganiam jednego gościa, który przez jakiś czas jedzie ze mną i uciekam mu. Na około 12 km przed metą zaczynam dublować ostatnich megowców, po jakimś czasie wyprzedza mnie młody (Maciej Kycler, startował z tyłów), po wjechaniu na wspomnianą na początku ścigu paskudną 3 km polną powrotówkę i walcząc z przednio-bocznym wiatrem zostałem pokonany przez jeszcze jednego (niestety z M4) i w końcu wpadam na metę. Solidne było to giga, chociaż troszkę krótkie. Udany mocny trening zrobiony !

    20/28 - open giga
    5/10 - M4

    Strata do zwycięzcy (Przemek Rozwałka) - 26:01 min, do M4 (Piotr Cibart) - 17:01 min
    Strata do pudła - 3:57 min, dałoby się to zdobyć gdybym wystartował z czuba sektora i nie zaliczał potknięć :)

    Foto by Robert Dakowski.
    Ścianka zjazdowa. Mistrz techniki w swoim żywiole :)
    Ścianka zjazdowa. Mistrz techniki w swoim żywiole :) © JPbike





  • dystans : 68.76 km
  • teren : 60.00 km
  • czas : 03:28 h
  • v średnia : 19.83 km/h
  • v max : 56.03 km/h
  • hr max : 172 bpm, 96%
  • hr avg : 153 bpm, 85%
  • podjazdy : 1149 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Solid Leszno

    Niedziela, 18 czerwca 2017 • dodano: 18.06.2017 | Komentarze 6


    Chyba pierwszy maraton w sezonie, który ukończyłem będąc zadowolonym :)

    Solid(nego) Leszna nie miałem w planach, ale wystartowałem z dwóch powodów - by odreagować za „nieudaną“ kaczmarkową Zieloną Górę sprzed tygodnia, no i nieźle zachęcił mnie do startu Marcin, który doskonale zna moje maratonowe upodobania odnośnie tras. Z racji późnej decyzji o starcie nie udało się załatwić odpowiedniego sektora dla mnie, w efekcie wiadomo - będzie start z samego końca, co z tego skoro w tym cyklu o nic nie walczę i zrobię sobie ekstra trening, a zwłaszcza że trasa okazała się super fajna :)

    Dojazd do Leszna spoko i na sporo przed czasem, odbiór numerka spoko, rozgrzewka też spoko. Pogodę i warunki na trasie mieliśmy niemal jak na zamówienie. Z Unitów to jedynie ja sam się zjawiłem (koledzy teamowi, mam nadzieję że nie zmarnowaliście treningowo niedzieli).

    Start miałem dosłownie z czarnej doopy, po co się pchać i czekać ze 40 minut przy linii? Mimo że to ostatni sektor - naoglądałem się wokoło i stwierdziłem że większość ma niezłe rowery, co mnie dziwiło ... Cóż, to nie sprzęt sam jeździ :) Fakt, gdy po paręnastu minutach po starcie jedynki udało się nam ruszyć to się zaczęła zabawa w wielkie wyprzedzanie. Początkowo nie szaleję i przebijam się stopniowo do przodu póki jest miejsce na takie manewry. Pierwsze problemy z wyprzedzaniem pojawiają się tuż przed końcem długiego płaskiego odcinka (6 km) - pięciu maruderów nie wiem czemu jechało w zestawie 2 po lewej i 3 po prawej i nawzajem się blokowali. Po skręcie na właściwe Pure MTB Wielkopolska się zaczęła cała frajda - same single w stylu XC, niezliczona ilosć zakrętasów, ciągle góra-dół, miłe łączniki, itp ... :) Dość szybko rozpoznaję że sporo owych odcinków to powtórka z kwietniowej Rydzyny. Nie napiszę o tym jak cierpiałem gdy na wąziutkich singlach jeden za drugim mnie blokowali (...). Myślę że przez takie straszne zamulanie poprzedzających sporo straciłem, co odbiło się na końcowym wyniku. Dość szybko pojawił się rozjazd mini i mega/giga - od tego momentu mogłem rozwinąć pełnię swoich ukochanych możliwości MTB :). Faktycznie przez cały czas kręcenia na dystansie mega stopniowo doganiałem i wyprzedzałem raz jednego, raz drugiego, raz jakieś grupeczki - niezależnie od tego czy było pod górę, w dół, półpłasko, itp. I tak napierając dalej nogi podawały i samopoczucie dopisywało aż miło :). Humoru nie zepsuły dwie spawy - na drugim bufecie stanąłem by wodę zatankować i na odcinku z niesprzyjającym wiatrem po „twardym“ (ddr wzdłuż szosy ze 2-3 km). W końcu skręcam na giga (2 runda). W dalszym ciągu jedzie mi się nieźle. Mając pustkę i frajdę na wąskich i technicznych singlach przekonuję się że na pierwszej rundzie sporo tędy straciłem (...). W sumie na odcinku od rozjazdu do ostatniego bufetu wyprzedziłem 6 rywali z giga - ten ostatni z charakterystyczną fryzurą a’la dred próbował mi siąść na kole i wtedy, na podjeździe sprawdziłem ile sił mi zostało w nogach - zostało tyle że błyskawicznie mu odjechałem w siną dal - kocham to :). W końcu, w okolicach 60 km trasy giga zaczęła mnie dopadać kolka wysiłkowa - jedyne co mogłem zrobić to troszkę zwolnić. I tak już będąc niezagrożony dojechałem na miarę swoich możliwości do mety, do której prowadziła ponad 5 kilometrowa płaska dojazdówka. Zadowolenie ogarnęło mnie po spojrzeniu na oficjalne wyniki - gdyby nie start z czarnej doopy i sporo stracone na blokowaniu mnie byłoby 3-5 miejsce w M4. Niemniej łyda przepalona i dobry trening zrobiony !

    34/48 - open giga
    8/12 - M4

    Strata do zwycięzcy (Maciej Kasprzak) - 39:50 min, do M4 (Maciej Zabłocki) - 24:45 min
    Najbardziej podoba mi fakt że cały giga maraton przejechałem swoje. Pomyśleć że na pierwszym międzyczasie giga (15 kilometr trasy) zajmowałem trzecią od końca pozycję - dobra robota, oby tak szło do końca sezonu :)

    Foto by KOMETA ŚREM.
    W akcji. Pełno tu zakrętasów w stylu XC - w sam raz dla mnie :)
    W akcji. Pełno tu zakrętasów w stylu XC - w sam raz dla mnie :) © JPbike

    Foto by Mirosław Mikołajczak.
    Piaszczysty zjazd wziąłem na maxa, stąd niepełna fotka :)
    Piaszczysty zjazd wziąłem na maxa, stąd niepełna fotka :) © JPbike






  • dystans : 55.08 km
  • teren : 53.00 km
  • czas : 02:24 h
  • v średnia : 22.95 km/h
  • v max : 45.13 km/h
  • hr max : 171 bpm, 95%
  • hr avg : 153 bpm, 85%
  • podjazdy : 410 m
  • rower : Scott Scale 740
  • Maraton Śrem

    Piątek, 1 maja 2015 • dodano: 01.05.2015 | Komentarze 5


    Treningowy start. Dojazd spoko (w deszczyku), rejestracja też spoko. Dzień wcześniej przegapiłem info o przydziale sektorów, co oczywiście spowodowało że znowu muszę startować z czarnej dupy. E tam, dobrze że ten lokalny maraton potraktowałem jako treningowe przepalenie łydek przed giga w Połczynie-Zdroju. Przed startem pogaduszki ze Zbyszkiem i Jackiem, po tym można ruszać. Nawet nie zauważyłem kiedy czołówka wystartowała - efekt był taki że gdy wjeżdżałem w pierwszy zakręt to już nie było widać najlepszych. Do tego pierwszy pomiar czasu ulokowali już na 2 km (rozjazd) - tam do pierwszego straciłem aż 2.24 min (!). No to papa dobry wynik, jedziemy swoje. O tym co się działo w trakcie mojego przebijania się z tyłów - na pierwszym kółku miałem co robić, było ciężko łapać dogodne momenty do wyprzedzania, raz przeszkadzał piach, raz zbyt wąsko, raz doskwierał mi brak mocy na długich prostych, a technikę jaką prezentowali ci z tylnych sektorów ... co tu dużo pisać :). Z teamowych kumpli - na pierwszym kółku mega właściwie łyknąłem wszystkich, najdłużej trwało dogonienie Marcina. Drugie kółko to pełny luz na całkiem niezłej trasie. Tak się złożyło że kilka km za pomiarem czasu dogoniłem Kasię od rybek, która z kolei właśnie na całym drugim kółku miała teamową pomoc od ... zwycięzcy mini, Michała Górniaka, który postanowił sobie zrobić taki oto rozjeździk. Faktycznie, na dłuższych prostych nieźle zasuwali, ciężko mi było utrzymać koło, a gdy tylko pojawiały się kręte single i ciężkie podjeżdziki to ja wysuwałem się na czoło, zresztą nie było łatwo, bo Michał nieźle mnie naciskał do mocnego deptania w korbę, co poskutkowało nadprogramowo szybkim biciem mojego 40-letniego serducha :). I tak po drodze dogoniliśmy czterech gości, na kilka km przed metą zaczęła się walka. Strumyk przed metą przejechałem bez problemów, po chwili na piaszczystym zjazdowym fragmencie pętelki DH gość przede mną się wystraszył stromizny i przyblokował mnie tak niefortunnie że musiałem się ratować przed glebką (lub otb), poskutkowało to przesunięciem się siodełka pionowo w górę. Przez to był pitstop i poprawa siodła - kosztowało mnie to utratę kilku pozycji na mecie.

    31/89 - open mega
    18/44 - M3

    Strata do zwycięzcy, jak i M3 (Maciej Kasprzak) - 23:42 min
    Ciekawe tylko ile straciłem na tym niefajnym przebijaniu się z tyłów stawki ...
    Ogólnie treningowy wyścig był spoko, w niedzielę zobaczymy co z tego wyniknie :)

    Fotki by Joanna Horemska, Marek Grześ.
    Startujemy. W moim przypadku na pełnym luzie :P
    Startujemy. W moim przypadku na pełnym luzie :P © JPbike


    Przebijanie się z ogona stawki to ciężka sprawa
    Przebijanie się z ogona stawki to ciężka sprawa © JPbike


    Takich fajnych zjeżdzików nie spodziewałem się. Brawa dla organizatorów !
    Takich fajnych zjeżdzików nie spodziewałem się w Śremie. Brawa dla organizatorów ! © JPbike


    Finiszujemy. Troszkę za krótki ten ścig był :)
    Finiszujemy. Troszkę za krótki ten ścig był :) © JPbike