top2011

avatar

Ten blog rowerowy prowadzi Jacek ze stolicy Wielkopolski.
Info o mnie.

- przejechane: 171392.92 km
- w tym teren: 62342.77 km
- teren procentowo: 36.37 %
- v średnia: 22.71 km/h
- czas: 312d 15h 59m
- najdłuższy trip: 329.90 km
- max prędkość: 83.56 km/h
- max wysokość: 2845 m

baton rowerowy bikestats.pl

Wyprawy z sakwami

polska
logo-paris
logo-alpy
TN-IMG-2156

Zrowerowane Gminy



Archiwum 2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl 2008 button stats bikestats.pl

Wpisy archiwalne w kategorii

XC

Dystans całkowity:935.23 km (w terenie 726.68 km; 77.70%)
Czas w ruchu:47:52
Średnia prędkość:19.54 km/h
Maksymalna prędkość:59.31 km/h
Suma podjazdów:7312 m
Maks. tętno maksymalne:178 (101 %)
Maks. tętno średnie:167 (93 %)
Suma kalorii:2700 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:30.17 km i 1h 32m
Więcej statystyk
  • dystans : 23.04 km
  • teren : 23.00 km
  • czas : 01:14 h
  • v średnia : 18.68 km/h
  • v max : 38.43 km/h
  • rower : TREK 8500
  • XC Wągrowiec

    Niedziela, 4 sierpnia 2013 • dodano: 05.08.2013 | Komentarze 12


    Ledwo się zregenerowałem po wielodniowym kręceniu po zachodniej Europie, a tu od razu czeka mnie kolejny wyścig, do tego przepalanko XC. Tym razem w Wągrowcu, w tym sezonie będącym finałowym starciem Thule Cup XC (zaledwie 3 wyścigi).
    Na miejsce zajechałem sam, po drodze zaczęło popadywać, temperatura spadła do komfortowych wartości, w sumie dobrze bo nie wiem jak zniósłbym przepalanie się w trupa w takim upale.
    Prawie godzinna rozgrzewka przebiegła w ciągłym deszczyku. Poza lekkimi sprincikami na prostej ścieżce przejechałem dwukrotnie identyczną jak w zeszłym roku prawie 4 km rundkę, opady deszczu nieznacznie podniosły poziom trudności (fragmenty błotka, śliskie korzenie i wyjeżdżone błotne koleiny). Dobrze że wybierając opony, ostatecznie zdecydowałem się na Nobby Niki, a planowałem gnać na Racing Ralphach, zwłaszcza że pętla w Wągrowcu należy do tych szybszych. Najtrudniejszym fragmentem w takich mokrych warunkach była korzenno-błotna (oj śliska) ścianka zjazdowa, na której po zawodach słyszałem o potknięciach i glebkach ze szlifami, a mi za każdym razem udawało się pomknąć w dół sprawnie (adrenalina była).
    Na linii startowej stanęło 25 mastersów, niewiele. Z drugiej strony jest szansa na dobry wynik :)
    Start nastąpił oczywiście w deszczyku. W moim wykonaniu poszedł spoko, od razu znalazłem się w top 10 i przez dłuższy czas pierwszego kółka miałem kontakt wzrokowy z czołówką. Na końcówce pierwszego kółka wyprzedził mnie późniejszy zwycięzca SuperMasters – Marek Witkiewicz (rocznik 1958). Pod koniec drugiego okrążenia stwierdziłem po dość wysokim tętnie i nienajlepszym samopoczuciu że nie jestem w pełni wypoczęty po dwutygodniowej wyprawie i zwolniłem troszkę. Całe szczęście, że przez te dwa mocno przejechane pierwsze kółka wypracowałem sobie sporą przewagę i tak przez kolejne 4 okrążenia pomykałem samotnie i przy tym kontrolowałem sytuację. Na każdym okrążeniu drobne problemiki z trakcją sprawiał jeden dość stromy i krótki podjazd – przez błotnistą maź trochę buksowanka było, dobrze, że żadnej podpórki tam nie zaliczyłem. Od końca trzeciego kółka dublowanko w moim wykonaniu się zaczęło, a podczas ostatniego okrążenia zza chmur wychodziło słońce. I tak minąłem bez większych emocji linię mety ostatniego w sezonie 2013 wyścigu Thule Cup XC.

    7/24 – open SuperMasters
    4/11 – Masters I

    Strata do zwycięzcy open (Marek Witkiewicz) – 6 min i 40 sekund.
    Natomiast do zwycięzcy Masters I (Marcin Wichłacz) straciłem 5 min i 3 sekundy.
    Wynik spoko, a moja jazda mogłaby być lepsza …

    Ciekawostka – czas, jaki wykręciłem w zeszłym roku (1:06) na identycznej trasie dałoby mi … zwycięstwo open !
    Ale wtedy warunki były idealne i sucho, a w obecnym i deszczowym ścigu wszyscy wykręcali gorsze czasy (mój 1:14).

    A teraz generalka – uplasowałem się na 8 pozycji.
    Gdyby nie nieukończone z powodu defektu łańcucha Pniewy - pudło miałem w zasięgu, zwłaszcza że pierwsze i drugie miejsce w generalce zajęli znani mi Filip Niewiada i Filip Mańczak – obaj w moim zasięgu …

    W akcji. Troszkę tam błotniście © JPbike


    Foto by Jacek Głowacki
    Najmłodsi mastersi. Miło znów postać z pucharkiem :) © JPbike

    Zadowolony JPbike z braćmi Niewiada i Janem Dymeckim © JPbike

    Dziesiątka najlepszych SuperMastersów. Tak, zdobyłem tegoż dnia 2 pucharki :) © JPbike

    Puls – max 177, średni 166
    Przewyższenie – 415 m



  • dystans : 21.54 km
  • teren : 21.00 km
  • czas : 01:08 h
  • v średnia : 19.01 km/h
  • v max : 42.76 km/h
  • rower : TREK 8500
  • XC Mosina

    Niedziela, 30 czerwca 2013 • dodano: 30.06.2013 | Komentarze 12


    Thule Cup XC na własnym podwórku - w 100% nie mogło mnie zabraknąć :)
    Po zajechaniu na miejsce i zrobieniu dobrej rozgrzewki pozostało mi jakieś 20 minut do startu i wtedy dojeżdża debiutant na XC - Krzychu i żeśmy sobie pogadali.
    Po nieukończonych z powodu defektu Pniewach muszę startować z drugiej połowy stawki Mastersów i Juniorów Młodszych.
    No to start. Nie poszło tak jak powinno, na pierwszych zakrętach co chwila jestem blokowany przez słabszych technicznie. Trudno. Z tego momentu pamiętam młodego przede mną jadącego w zwykłych platformach. Ogólnie pierwsze okrążenie muszę uznać za porażkę i stratę czasową. Doszło nawet do małego koreczka na piaszczystym zjeżdziku przy zbiorniku wodnym. Gdy tylko zluzowano to mogę wreszcie cisnąć na całego i faktycznie od razu biorę się do wyprzedzania i odrabiania strat, jak i walki o jak najlepszy wynik na własnym podwórku. Drugie i trzecie kółko szło już OK, pojedyncze sztuki bez problemu łykam i po krótkim czasie z radością zauważam jadącą przede mną grupkę znanych mi weteranów z Thule XC (Dymecki, Kaczmarek, Repliński i późniejszy zwycięzca Juniorów Młodszych). Czwarte kółko to cały czas staram się ich dogonić, co udaje się tuż przed rozpoczęciem ostatniego okrążenia, a ci jakby uruchamiają ostatnie rezerwy sił, a ja przez mocną pogoń na czwartym kółku chyba pełny power już straciłem. W efekcie na ostatnim podjeździe udaje mi się wyprzedzić jedynie Dymeckiego i tak całkiem zadowolony wpadam na metę. Bez dubla, bez problemów kryzysowo-skurczowo-sprzętowych :)

    12/38 - open SuperMasters
    6/18 - Masters I

    Strata do zwycięzcy (Marcin Wichłacz) - 6 minut i 16 sekund.
    Natomiast do trzeciego w kategorii (Filip Niewiada) straciłem minutkę i 11 sekund, gdyby nie słaby start ... :)
    W porównaniu do zeszłorocznego startu i to praktycznie na tej samej trasie poprawiłem się o 5 minut. Progres JEST !


    Fotki wykonał nikt inny jak krzychuuu86 :)
    Na starcie. Trochę daleko z tyłu mnie ustawili, mimo tego jest spoko :) © JPbike

    No i poszli. Tu, na szybkim zjeździe jestem troszkę blokowany © JPbike

    Na podjeżdzie. Pora odrabiać straty ! © JPbike

    Jedna z dwóch niepodjeżdżalnych ścianek © JPbike

    Techniczny fragment. Tego gościa za chwilę łyknę :) © JPbike

    Ostrooo w dół, czyli JPbike w swoim żywiole :) © JPbike

    W końcu doczekałem się upragnionej chwili :) © JPbike

    To dopiero mój drugi pucharek w karierze ściganta MTB, pierwszy w XC :)
    Ostatni raz stanąłem na szerokim pudle we wrześniu 2011 (5-ty w M3 na Michałkach), kawał czasu ... ;)

    Puls - max 177, średni 166
    Przewyższenie - 510 m



  • dystans : 5.56 km
  • teren : 5.56 km
  • czas : 00:22 h
  • v średnia : 15.16 km/h
  • v max : 34.11 km/h
  • rower : TREK 8500
  • XC Pniewy

    Niedziela, 12 maja 2013 • dodano: 12.05.2013 | Komentarze 17


    Zaczęło się przepalanko w Thule Cup XC.
    W sezonie 2013 w kalendarzu widnieją jedynie 3 edycje. Cóż …
    W roli kibica przyjechał super facet na rowerze – Jurek57 :)
    Runda w Pniewach okazała się dość trudna i nie pozwalająca osiągać średnich prędkości z rzędu 20 km/h, głównie przez nawierzchnie. Ilość miniaturowych muld i ostrych zakrętasów niezliczona, organizatorzy ostatnio nawet dodali sztuczne przeszkody w postaci jednej kładki z kamieniami, zjeżdzika przez dwa stopnie o wysokości blisko 30 cm i parę wyprofilowanych zakrętów. Mi się podobała !
    Po godzinnej rozgrzewce, na jakieś pół godziny przed startem Mastersów solidnie się rozpadało, będzie zabawa w błocie, to pewne, trudne warunki to ja lubię :)
    Tym razem znanych cyborgów w mojej kategorii (m.in. Lonka, Górski) nie było widać, od razu humor mi się poprawił, jeszcze do tego mogłem na luzie stanąć w pierwszym rzędzie. Fajna sprawa i jest duża szansa na szerokie pudło.
    Kto wie, może nawet pudło ! Debiutujący w Thule Cup XC klosiu ustawił się tuż za mną.
    Start oczywiście odbył się w deszczu i od razu błotne chlapowisko poszło w ruch. Nie wystrzeliłem zbyt dobrze i wylądowałem gdzieś w okolicy 10 - 15 pozycji open. Po kilkaset metrach w butach już bulgotało płynnym błotkiem, okulary jeszcze przed startem powędrowały do kieszonki. Dzięki długiej rozgrzewce dość szybko złapałem swój rytm napierania, zaczynałem już wyprzedzać (3 osoby), a jeden stromy podjazd przez piach zmieszany z błotem sprawiał spore trudności w podjechaniu i z buta. Przy każdym hamowaniu wytwarzałem hałas :) I tak minęło pierwsze z pięciu kółek. Zacząłem drugie i już na pierwszym błotnym zakręcie łańcuch zaczyna się zaciągać w korbie, parę razy zwolniłem i coś nie tak, nie ujechałem 500 m, trzy razy stanąłem bo się zakleszczał, spojrzałem na napęd, po krótkiej chwili okazało się że wykrzywiłem ogniwo … i DNF :(

    Fotka by Robert Kucza, z galerii pniewy-xc.pl
    No i po zawodach. Nawet po defekcie dbam o wizerunek :) © JPbike

    Łańcuch po defekcie © JPbike


    Na szczęście nie ogarnęła mnie wtedy złość. Takie rzeczy w MTB się zdarzają.
    A jak wracałem to Jurek nawet chciał użyczyć swojego Focusa, odmówiłem bo zniszczyłbym go w takim błotku :)
    Jedno co będzie bolało … tegoż dnia miałem ogromną szansę na chociaż szerokie pudło.
    Jak tylko orgi wstawią do netu wyniki to się dowiem który mniej-więcej byłbym na mecie …

    UPDATE.
    Kurek na swojej stronie podał wyniki i po analizie stwierdziłem że na mecie zająłbym miejsce 4-6 w kategorii i 7-10 w SuperMasters (open). Startowało 37 Mastersów.


    Puls – max 170, średni 160
    Przewyższenie – 107 m (na 5.5 km)



  • dystans : 17.36 km
  • teren : 17.36 km
  • czas : 00:50 h
  • v średnia : 20.83 km/h
  • v max : 51.40 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Sinusoidy XC by JPbike :)

    Niedziela, 10 lutego 2013 • dodano: 10.02.2013 | Komentarze 20


    Debiut w roli organizatora :)

    Zachęcony udanymi zawodami w grudniu (Otwarte Mistrzostwa Pobiedzisk w XC) postanowiłem zorganizować coś podobnego.
    Jako arenę zmagań teamowo-bikestatsowych zawodów wybrałem WPN, a dokładniej na jego południowym obrzeżu, w rejonie tak zwanych sinusoid JPbike'a :)

    Charakterystyczne ukształtowanie hopek. Stąd w tytule "sinusoidy" :) © JPbike

    Jako że WPN to mój ulubiony rewir treningowy i dość szybko ułożyłem rundkę o długości prawie 4.5 km i ponad 80 m w pionie. Na pętelce znalazły się praktycznie wszystkie elementy znane mi z tras maratonów i XC: osławione hopki sinusoidowe zakończone wymagającym zjazdem, płaski odcinek pod blat, ciężki i golonkopodobny podjazd, dwie rampy najazdowe do pokonania powalonych pni, łuki, zakręty i jedna nawrotka.

    Po dotarciu do miasteczka zawodów wraz z codą ruszyłem znakować trasę własnoręcznie wykonanymi strzałkami (każda ręcznie) i zamontować rampy.
    Poszło sprawnie, chociaż przejście 4.5 km z robótką terenową spowodowało że troszkę się zmęczyłem :)
    Nie dziwię się że praca organizacyjna nie należy do łatwych.
    Sędzią głównym zawodów została alistar i spisała się wzorowo !

    Profesjonalne oznakowanie mojego autorstwa :) © JPbike

    Rampa najazdowa i wykrzykniki przed technicznym zjazdem :) © JPbike


    Kto przybył ?
    JPbike, alistar, coda, JoannaZygmunta, z3waza, Jarekdrogbas z Agnieszką, klosiu, Marc, grigor86, seba284, MaciejBrace, Rodman, Hulaj71, Jurek57 i po zawodach zjawił się josip.

    Ekipa ścigantów :) © JPbike

    Najpierw okrążenie rozgrzewkowe ... © JPbike

    Szykowanie się do startu © JPbike


    1 okrążenie - ruszyłem spoko, by stopniowo się rozkręcić. Drogbas ostro pognał do przodu jako lider i prowadzenia nie oddał do mety. Do końca sinusoid jechałem za Rodmanem, Hulajem i wyprzedził mnie z3waza. Na trudnym zjeździe Rodman jadący na złych oponkach glebnął tuż obok mnie. I tak minęło pierwsze kółko. Nie zabrakło ... skurczu w łydce :(

    2 okrążenie - dużo się działo w moim wykonaniu :) Pokonałem z3wazę i Hulaja, a na trudnym zjeździe, na korzeniu wyskoczyły mi oba buty z pedałów (wyrobione pedały i bloki do wymiany) i omal nie glebnąłem przy dużej prędkości, po tym coś z napędem nie tak - łańcuch spadł i tylna przerzutka się przesunęła przy mocowaniu do haka (za słabo dokręciłem), troszkę czasu straciłem na poprawie i zostałem załatwiony w ten sposób przez Hulaja, z3wazę i klosia. Na ciężkim podjeździe znowu chwycił mnie skurcz w łydce.

    3 okrążenie - powoli nabierałem tempa, jechałem za klosiem i goniliśmy poprzedzającą dwójkę. Ale ... znów jakieś problemy z napędem się pojawiały (po oględzinach powyścigowych stwierdziłem że kaseta z 1400 km przebiegiem nie chciała dobrze współpracować z nowym łańcuchem na twardych przełożeniach).

    4 okrążenie - klosiu zaczął mi się oddalać, napierałem tuż za z3wazą. Na ciężkim podjeździe postawiłem wszystko na jedną kartę. Najpierw zaatakowałem z3wazę, a po chwili Hulaja, myk, myk i tak dojechałem do mety na najniższym stopniu podium :)

    Pierwsze dwa miejsca zajęli porządnie trenujący faceci - Jarekdrogbas i klosiu.
    Wśród bikerek zwycięstwo odniosła JoannaZygmunta.


    Poszli. Atakujemy ciężki podjazd © JPbike

    Grigori w akcji © JPbike

    Dzielny Jurek :) © JPbike

    Napierator Drogbas. Objechał wszystkich ! © JPbike

    Trudny zjazd. Jedni wybierali zmrożony piasek a drudzy (ja) korzonki :) © JPbike

    Ostrooooo w dół !!! Tylko co tam robi Jurek ? © JPbike

    Hulaj na nawrotce i myk na kolejne okrążenie © JPbike

    Asia mknie tak szybko że nie wiem :) © JPbike

    Rodman na sinusoidach © JPbike

    Gonię Marcina © JPbike

    Maciej pokonuje cieżki podjazd i za chwilę rampę © JPbike

    Klosiu na sinusoidach © JPbike

    Seba mknie © JPbike

    Marc w akcji © JPbike

    Bezkonkurencyjny ZWYCIĘZCA :) © JPbike

    Pierwsza trójka. Pora przybić piątkę :) © JPbike

    Wyścig i trasa są OK :) © JPbike

    Po zawodzach pora na ognisko i pamiątkową fotkę :) © JPbike

    Świeżo udekorowana zwyciężczyni z organizatorem :) © JPbike

    Komplet nagrodzonych ścigantów :) © JPbike

    Czas na kiełbaski i takie tam. Zjawił się i josip © JPbike


    Podsumowując - wszystko zaplanowane się udało i było SUPER !!!
    Wielkie dzięki wszystkim za pomoc w organizacji i za to że przyjechaliście :)

    Pozostałe fotki są w Picasie :)

    Kilometry w tym wpisie są z samego wyścigu.
    Puls - max 176, średni 166
    Przewyższenie - 345 m



  • dystans : 116.68 km
  • teren : 65.00 km
  • czas : 05:11 h
  • v średnia : 22.51 km/h
  • v max : 45.64 km/h
  • rower : TREK 8500
  • Otwarte Mistrzostwa Pobiedzisk XC

    Niedziela, 2 grudnia 2012 • dodano: 02.12.2012 | Komentarze 12


    Jakiś czas temu Asia z Marcinem wpadli na pomysł zorganizowania tytułowych zawodów i po tym ognisko z kiełbaskami.
    W końcu wszystko zostało profesjonalnie dopięte na ostatni guzik i jazda na zawody, które doskonale wypełniają długo trwającą lukę między sezonami ściganckimi, no i dzięki temu można poznać swój poziom w danej chwili :)

    Razem z Jarkiem postanowiliśmy dotrzeć rowerami do miasteczka zawodów, nad urocze Jezioro Brzostek.
    Częściowo słoneczna i z temperaturą na poziomie zera stopni pogoda zachęciła nas do walnięcia grudniowej setki z dodatkiem przepalanka :)

    Po spotkaniu z Drogbasem w Parku Sołackim okazało się że Jarek zapomniał licznika i tak ostro pomknęliśmy do jego chaty, po czym znów szalenie żeśmy pomknęli przez miasto nad Maltę, by zdążyć na miejsce zbiórki, a tam nikt poza nami nie zjawił się.

    Nad Maltą spuścili wodę © JPbike

    To nic. Jedziemy dalej i częściowo trasą poznańskiego BM. Po pokonaniu jakiegoś dystansu obaj stwierdziliśmy że za ostro pomykamy, trochę sił nam ubyło i nie będzie dobrze na XC. Zwalniamy i tak dojechaliśmy do celu kilka minut po 12, a na liczniku wybiło mi ponad 50 km ... :)
    Na miejscu sporo znajomych, a reszta po chwili się zjawiała: organizatorzy z córkami, biniu, grigor86 z tatą, seba284, mlodzik, josip z córką, Rodman, klosiu, kania76, 19Piotras85 z kolegą, a po ściganinie pojawiło się jeszcze kilka osób.
    Najpierw z3waza oprowadził nas po liczącej ponad 5 km autorskiej rundzie.
    Dość szybka, raz szeroko, raz singielki, parę ostrych zakrętów, kilka szybkich łuków, podjeżdziki i zjeżdziki, troszkę błotka, masa liści, na koniec techniczna górka z piaskiem i myk w dół do mety. W sumie dobrze wyciśnięta z tego co mają w okolicy.

    Relaks przedstartowy :) © JPbike

    Chwila napięcia przed odpaleniem. Trochę nas jest :) © JPbike

    No to START ! Od razu ostro pognali, dobrze że pulsaka nie zabrałem :)

    1 okrążenie - Wystartowałem z dalszej pozycji i próbuję delikatnie się przebijać do przodu, po krótkim czasie ląduję blisko czołówki. Prowadzi Drogbas. W pewnym momencie wyprzedza mnie Rodman i gna do przodu z dość niezłą kadencją. Na najstromszym podjeżdziku załatwiam Jarka i jestem na 2 pozycji, za Przemkiem. Niestety, obaj skręcamy w niewłaściwą ścieżkę, spadamy w dół i wracamy na właściwą trasę przez skarpę. Po chwili Rodman na łuku wpada w efektowny poślizg przednim kołem i glebę zaliczył. Gnam dalej i stwierdzam że niewiele straciłem na zgubce - jestem na 5 pozycji, za Drogbasem, grigorem (!), josipem i z3wazą. Koniec pierwszego okrążenia. Piaskowy podjazd pokonany.

    2 okrążenie - Gnam, gnam, gonię z3wazę i po chwili widzę że za mną pomyka biniu (!). Udaje się wyprzedzić z3wazę. Wreszcie dochodzę czołową trójkę, a oni na pewnym zakręcie zdezorientowali się i omal nie skręcają w złą ścieżkę i dzięki temu wychodzę na prowadzenie ! Fajne uczucie :) Niestety na chwilę bo kilometry dojazdowe zaczynają się odzywać i powolutku słabnie mi power w nogach. Przed końcem okrążenia spadam aż na 5 pozycję, ale i cały czas mam na oku czołówkę. Na piaskowym podjeżdzie zostałem przyblokowany.

    3 okrążenie - Raczej walka z samym sobą i by wycisnąć z siebie resztki sił. Za mną czai się biniu. Na szybkim łuku mocno mną zarzuciło i chwila napięcia. Ostatnie kilka km to heroiczna walka, nieskuteczna, do tego zaczynają mnie łapać mikroskurcze i zupełny brak sił. Tracę kolejne i aż 3 pozycje - pokonali mnie biniu, Rodman i na koniec doznaje gorycz porażki od klosia. Piaskowy podjazd o dziwo pokonany.

    Fotka by grigor86
    W akcji na piaskowym podjeżdziku © grigor86


    I tak - Otwarte Mistrzostwa Pobiedzisk w XC sensacyjnie wygrał grigor86 !


    Zaraz po ściganinie - czas na ciepłą herbatkę ! © JPbike

    Wspaniali organizatorzy :) © JPbike

    Kompletna ekipa zimowych mistrzostw Pobiedzisk w XC © JPbike

    Dekoracja pierwszej trójki :) © JPbike

    Czas na pieczenie kiełbasek i takie tam pyszne dodatki :) © JPbike

    W końcu, dzięki wspaniałemu towarzystwu i ciepłym ognisku zostaliśmy naładowani pozytywną energią i późnym popołudniem ruszyłem z Drogbasem w drogę powrotną.
    W pewnym momencie spojrzałem na termometr - było minus 2.8 st., mimo tego miło się jechało bo nie wiało, było leciutko z górki i przeważnie płasko, no i podziwialiśmy zapadający grudniowy zmrok.

    Klimatyczna droga powrotna ... © JPbike

    To już nad Maltą. Jeszcze jedno piwko i wracamy do swoich chat © JPbike


    Dodam jeszcze że tegoż dnia pierwszy raz dosiadłem 29'era i po krótkiej próbie trudno ocenić te bardziej zauważalne różnice. Jedno co wiem - model na którym jechałem (karbonowy Specialized z XTR) jest mniej zwrotny i lepiej wybiera nierówności od mojego Treka na klasycznych kółkach.

    Podsumowując - super miło spędzony czas, więcej takich !
    Tylko formy na zawodach mi brakło. Postaram się poprawić do wiosny :)

    DZIĘKI WSZYSTKIM i do następnego !

    Wszystkie pozostałe fotki z mojej cyfrówki są TUTAJ :)

    Przewyższenie - 787 m



  • dystans : 17.18 km
  • teren : 17.18 km
  • czas : 00:53 h
  • v średnia : 19.45 km/h
  • v max : 39.39 km/h
  • rower : TREK 8500
  • XC Włościejewki

    Niedziela, 7 października 2012 • dodano: 07.10.2012 | Komentarze 10


    Finał Fortuna Thule Cup XC 2012.
    Niestety, mimo dobrej jazdy, do tego bez chwili słabości, bez dubla i po osiągnięciu najlepszego wyniku w tym sezonie w XC (12 open, 7 masters I) dekorowanej generalki nie udało się zdobyć (8 miejsce) … SZKODA !

    Dojazd do nowej miejscówki finałowych zawodów, do Włościejewek koło Książa Wlkp. przebiegł spoko, organizatorzy świetnie oznakowali maratonowymi strzałkami dojazdówkę.
    Tym razem areną zmagań był tor dla aut terenowych i muszę przyznać że pętla o długości zaledwie niespełna 2.2 km została świetnie ułożona, z masą zakrętów i mnóstwem fragmentów typu góra-dół. Błotka nie było. Najtrudniejszym odcinkiem okazał się mocno piaszczysty zjazd, po zawodach słyszałem że mnóstwo Mastersów właśnie tam zaliczało glebki i sprowadzanko :)

    Fragment trasy XC we Włościejewkach. Dobre miejsce do oglądania :) © JPbike

    Najtrudniejszy i mocno piaszczysty zjazd. Kurkowi też się podobał :) © JPbike

    Aha, bo zapomnę, dzień przed zawodami zdemontowałem rogi i po uzyskaniu dodatkowych 4 cm na kierownicy rzeczywiście na krętych trasach lepiej się jechało i w końcu zrozumiałem jak to jest mieć szeroką kierownicę.
    Po niespełna godzinnej i spokojnej rozgrzewce pora ustawić się na starcie. Ponownie samotnie reprezentowałem ProGoggli (chłopaki, boicie się XC ? :D) Jedyną dobrze znajomą twarzą był Rysiu, oraz w elicie wystartował bloom.

    Start i pierwsze dwa okrążenia przebiegły spoko, bez problemu wyprzedziłem m.in. braci Niewiada. Tłoku nie było (34 Mastersów). Dość szybko wylądowałem w swoim miejscu i z gościem (535), z którym przyszło mi rywalizować przez całą trasę. Przez moment zauważyłem kibicujących mi rodziców. Na trzecim kółku (albo czwartym, bo nie daję rady już liczyć przy tętnie ponad 170 :)) udało się wyprzedzić i oddalić od wspomnianego gostka, chociaż nieznacznie. Na kolejnej rundce doszliśmy rywala (604) i taki trzyosobowy skład walczył ze sobą do samej mety. Również wtedy zacząłem dublować. Po jakimś czasie ten z 535 mnie załatwił i zaczął się oddalać. No nie ! Postarałem się przyspieszyć i z wielkim trudem udawało się dochodzić (podobno gość mocny żel wziął :)). A ten z 604 twardo trzymał się moich pleców. Kolejne okrążenia to jechaliśmy we trzech i dość blisko siebie. Na tej samej mijance pomykali te same twarze (m.in. Hulaj, Zozuliński), więc tempo było równe. Na przedostatnim kółku zauważyłem Lonkę i trzeba było cisnąć na maxa by nie dostać dubla :) Udało się ! Szkoda tylko że na ostatnim kilometrze, na króciutkiej stromiznie podjazdowej potknąłem się w piasku i tym sposobem przegrałem walkę z dwoma wspomnianymi gościami. Trudno.
    W sumie do pokonania mieliśmy 8 okrążeń.

    12/34 – open super masters
    7/13 – masters I

    Strata do zwycięzcy (Lonka) – 6 minut i 8 sekund
    Jak dotąd to mój najlepszy wynik w XC, gdyby nie potknięcie to powalczyłbym w trupa o pucharek za 6 miejsce …

    W generalce Masters I ostatecznie uplasowałem się na 8 pozycji. Liczone 4 najlepszych z 5 startów.
    A w kategorii Super Masters wylądowałem na 17 miejscu.
    Zatem z ostatniego ścigania w sezonie 2012 wróciłem bez pucharku. SZKODA.

    Poniższe dwie fotki wykonał mój tata :)
    W akcji. Pełna moc i kontrola na ostrym zakręcie © JPbike

    Zjazdowa piaskownica za każdym razem nie sprawiła mi większych kłopotów :) © JPbike

    Foto by Anna Olszańska.
    Ostre parcie na zakręcie © JPbike

    Puls – max 178, średni 169
    Przewyższenie – 401 m



  • dystans : 20.92 km
  • teren : 20.00 km
  • czas : 01:13 h
  • v średnia : 17.19 km/h
  • v max : 41.79 km/h
  • rower : TREK 8500
  • XC Mosina

    Niedziela, 1 lipca 2012 • dodano: 01.07.2012 | Komentarze 10


    Nastała pora pościgać się w XC rozgrywanym na moim terenie, czyli po stokach i szczycie Osowej Góry (Mosina/Pożegowo).
    Prognozy pogody nie kłamały – rankiem burza, a następnie upały. Będzie ciężko !
    Po zajechaniu na miejsce napotkałem na micora, pogadaliśmy, załatwiłem formalności startowe i poszedłem zobaczyć jak organizatorzy nakombinowali z przebiegiem trasy. Tylko jedna ścieżka okazała się dla mnie nieznana, do tego podjazdowa i z dodatkiem grząskiej nawierzchni (po burzy). Po krótkiej chwili wdrapałem się na szczyt wieży widokowej i spotkałem tam ryszarda4859 z małżonką i żeśmy pogadali na temat jego stanu zdrowia.
    Po uszykowaniu Treka i wskoku w ciuszki ProGogglowskie udałem się wraz z micorem na objazd mającej ponad 4 km i około 100 m w pionie rundy. Po przejechaniu nieźle się nasapałem i … trochę się rozczarowałem przebiegiem pętli (!).
    Rundę ułożyli tak, że ilość technicznych odcinków była znikoma, „agrafki” przy wieży nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia, a spory fragment pętli w rejonie trasy DH poprowadzili odwrotnie niż myślałem, czyli był jeden szybki i długi zjazd, po tym wyjątkowo ciężki podjazd z kilkoma niepodjeżdżalnymi stromiznami. Cóż, nie moja sprawa, ścigać tędy trzeba. Podczas rozgrzewki przedstartowej spotkałem teamowego kolegę - josipa, który jednak z powodu nienajlepszego samopoczucia zdecydował się nie startować.
    W końcu start. Ruszyłem ustawiony w połowie stawki i od razu źle mi poszło, zamiast przesuwać się do przodu straciłem ze 10 pozycji, może dlatego, aby nie wypalić się przez ten upał zdecydowałem się kontrolować tętno. Pierwsze kółko w moim wykonaniu to najgorsze chwile dla mnie podczas tej ściganiny. Sporo czasu straciłem. Wtedy jechałem w ogonie słabej grupki prowadzącej przez Grzesia Napierałę, a powinienem być znacznie wyżej :) Od drugiego kółka zacząłem nabierać swoje tempo i stopniowo odrabiałem stracone pozycje. Również na drugim kółku wypatrzyłem kibicującego MaciejaBrace. Na kolejnych trzech (z pięciu kompletnych) rundach to nie ma co szczegółowo pisać - jechałem tędy sam, kilka pozycji udało się odrobić, nikomu nie dałem się wyprzedzić i na metę wpadłem bez emocji, ważne że bez dubla.

    19/43 – open super masters
    10/18 – masters 1

    Strata do zwycięzcy (Andrzej Widziewicz) – 13 minut i 1 sekunda.
    Zarówno z jazdy na własnym terenie, jak i wyniku jestem średnio zadowolony.
    Największym utrudnieniem okazała się nie trasa, ale wysoka temperatura i duchota – nie moje klimaty.
    W generalce Fortuna Thule Cup XC będzie ciężko powalczyć o szerokie podium, pozostały jeszcze dwa ścigi – 2 września w Jarocinie i finał 7 października we Wrześni.

    Foto by Grażyna Kaźmierczak
    Uff ... ten upał, ale i tak daję z siebie sporo ! © JPbike

    No i jeszcze fotorelacyjka by Pyrcyk Poznań
    Po starcie. Trochę słabo mi poszło ... © JPbike

    Na pierwszym kółku jadę w ogonie grupki ... © JPbike

    Od drugiej rundy to już się rozkręcam © JPbike

    Wyłaniający się z lasu JPbike z trochę dziwną miną :) © JPbike

    To już meta z redaktorem Kurkiem :) © JPbike

    Uff, dojechałem do mety na całkiem przyzwoitym miejscu :) © JPbike

    Puls - max 179, średni 167
    Przewyższenie - 519 m



  • dystans : 23.04 km
  • teren : 23.04 km
  • czas : 01:06 h
  • v średnia : 20.95 km/h
  • v max : 40.35 km/h
  • rower : TREK 8500
  • XC Wągrowiec

    Niedziela, 13 maja 2012 • dodano: 13.05.2012 | Komentarze 14


    Po pobudce zastanawiałem się czy w ogóle jechać na to XC do Wągrowca, a to dlatego bo dzień wcześniej po upadku zabolał czworogłowy, a nazajutrz z tym nie było lepiej. W takich chwilach przychodzi mi do głowy to jak mawiał Armstrong: „ból przemija, skutki rezygnacji nigdy”. Więc zaryzykowałem, jak się okazało niepotrzebnie, bo podczas pedałowania bólu praktycznie nie czułem. Dobry poziom regeneracji mam :) Po zajechaniu na miejsce, całkiem fajną miejscówkę na takowe zawody (OSiR nad Jeziorem Durowskim) było jasne że będę samotnie reprezentować ProGoggli. Na ponad godzinę przed startem pora na rozgrzewkę. Troszkę chłodno było, mniej niż 15 stopni i po raz pierwszy w życiu użyłem rękawków. Już po pierwszym przejechaniu całej pętli, o długości niespełna 4 km i praktycznie w całości biegnącej po skarpie jeziora poczułem że runda doskonale mi leży. Co było na trasie ? Start i meta wokół stadionu lekkoatletycznego, masa leśnych i krętych singli, 3 strome ścianki i to z trzema wykrzyknikami (tam zyskałem najwięcej :)), 3 strome i podjeżdżalne podjazdy, 1 niepodjeżdżalny fragment skarpy (piach), 3 fragmenty długich prostych (stąd niezła średnia). Po rozgrzewce nagrzałem się tak że rękawki można było zdjąć. No dobra, po ustawieniu wszystkich Mastersów (stałem w 4 rzędzie) wystartowaliśmy i nieźle mi poszło. Błyskawicznie, bo już na pierwszym kilometrze znalazłem się w swoim miejscu. Przez pierwsze 2 okrążenia jechałem w 3 osobowej grupce, po czym znalazłem się na jej czele i zacząłem zwiększać tempo, jeden gość odpadł, a drugi z wielkim trudem dał radę utrzymać się moich pleców prawie do samej mety. Na trzecim okrążeniu lekki szok – zacząłem dublować. Jest dobrze ! Kolejne dwie rundy to mocna jazda w moim wykonaniu – wszystko doskonale szło i na miarę moich możliwości (przerzucanie biegów, hamowanie, wybieranie odpowiedniego toru jazdy, rozkładanie sił). Wspomniany gość (ze starszej kategorii) mocno starał się trzymać moich pleców, raz go zmusiłem do dania zmiany, wymiękł na najbliższym technicznym zjeżdziku :) Ostatnie (szóste) okrążenie pokonałem nadal mocno, jeden z mojej kategorii (startujący z ogona) mnie dogonił i wyprzedził, na końcówce udało się odskoczyć wspomnianemu gościowi i tak minąłem z zadowoleniem linię mety. Bez dubla !

    17/53 - open super masters
    8/19 - masters I

    Strata do zwycięzcy (Zbigniew Górski) – 8 minut i 48 sekund.
    Zarówno ze swojej jazdy i wyniku jestem zadowolony, pojechałem na 100% swoich możliwości :)

    Foto by Grażyna Anna.
    Ostro do przodu na singlach ... © JPbike

    Na korzennej ściance. Widać że coś tam zyskuję :) © JPbike

    Puls – max 177, średni 166
    Przewyższenie – 450 m



  • dystans : 19.88 km
  • teren : 19.88 km
  • czas : 00:57 h
  • v średnia : 20.93 km/h
  • v max : 41.79 km/h
  • rower : TREK 8500
  • XC Oborniki

    Niedziela, 29 kwietnia 2012 • dodano: 29.04.2012 | Komentarze 14


    Drugi w sezonie 2012 start w XC. Zdecydowałem że powalczę o generalkę w cyklu Fortuna Thule Cup XC. Tym razem areną zmagań był tor motocrossowy w Obornikach, podczas tych zawodów rozegrane zostały również Mistrzostwa Wielkopolski w kolarstwie górskim, które w tym sezonie dość wcześnie się odbyły.

    Tor motocrossowy w Obornikach © JPbike

    Już po pobudce, o 8 rano temperatura przekroczyła 20 stopni. Będzie ciężko, a zwłaszcza że większość pętli XC biegnie po otwartej przestrzeni i do tego nieźle wiało. Po zajechaniu na miejsce termometr w aucie pokazał prawie 30 stopni na zewnątrz ... Niedobrze, nie jestem przyzwyczajony do tego. Załatwienie formalności startowych przebiegło w mgnieniu oka. W sumie pojawiło się niecałe 50 Mastersów. Rozgrzewkę rozpocząłem dość wcześnie i z Jarkiem, który w ostatniej chwili zdecydował na to XC zamiast maratonu w Boszkowie. Niewielu znajomych się zjawiło, oprócz nas dwóch startował niezmordowany Ryszard i Grzegorz, przyjechał również z3waza z żoną i córkami, tym razem w roli kibiców, zresztą otwarta przestrzeń toru pozwalała na taką wspaniałą obserwację przebiegu rywalizacji poza fragmentem w lesie. Już podczas rozgrzewki przekonałem się że każda runda będzie bardzo wymagająca i to bardziej pod względem kondycyjnym niż technicznym. Rozgrzewając się i zapoznawając się z trasą momentami tętno skakało w okolice 160 ! Niedobrze, robiłem się niespokojny i rosły obawy :) Co było na trasie ? Ostre i sztywne podjazdy i takowe zjazdy, ponad 100 metrowy odcinek z mocno wybijającymi z rytmu muldami o głębokości dochodzącej do metra (!), wyboisty singiel przez las, jedna niepodjeżdżalna skarpa (głęboki piach i za każdym razem z buta), jeden fajny zakręt ze skośnie usypaną ziemią i zaraz po stromym zjeździe którego można brać przy pełnej szybkości, trochę wyjeżdżonego piachu. Dobra, teraz trochę wrażeń z wyścigu. Na wyjątkowo szerokim starcie mogłem ustawić się przy samej linii, Jarek również, fajne przeżycie, ale i stresik był :) Po odpaleniu stawki Mastersów wszyscy ruszyli z głową i bez przepychanki, Jarek miał lepsze ode mnie kopyto i wyrwał się do przodu a ja bardzo szybko znalazłem się w swoim miejscu, które przez cały czas ściganiny mniej-więcej dowiozłem do mety. Na pierwszym sztywnym podjeździe jeden i jedyny raz przyblokowali mnie i z buta. Dalsza jazda to tradycyjnie powolne rozciąganie stawki. Napierałem na miarę swoich możliwości, tętno szalało, wysoka temperatura w połączeniu z jazdą po rozgrzanym i ubitym piachu okazały się być mocno dającą w kość mieszanką, picia strasznie szybko ubywało, zresztą cała masa tamtejszych wybojów nie pozwalała na częste sięganie po bidon. Na drugim okrążeniu oczom moim ukazał się widok Drogbasa, który wyraźnie zwolnił i po krótkim czasie dogoniłem teamowego kolegę, nie miałem pojęcia co mu dolega, jak i nie miałem wystarczającego powera by Go wyprzedzić i tak dalej przez dwa następne okrążenia jechaliśmy jeden za drugim, gdy nagle Jarek zjechał na bok i tak zakończył rywalizację. Po tym jakoś niespecjalnie się cieszyłem i zostałem samotnym liderem teamowym. Dalsze dwa okrążenia pomykałem tak jak mogłem, nie szło tak jak bym chciał, coraz bardziej dokuczało to gorąco i nadal wysokie tętno. Na piątym okrążeniu zaczęły się duble. A na końcówce szóstego okrążenia (z siedmiu pełnych) zauważyłem doganiającego mnie Lonkę, emocje wzrosły, z wielkim trudem starałem się gnać ile sił, i w końcu uległem zwycięzcy na około 200-300 metrów przed metą i tak kilka sekund za Radkiem Lonką przekroczyłem metę.

    26/45 – open super masters
    11/17 – masters I

    Wyjątkowo było to ciężkie XC rozegrane na torze motocrossowym, trasa mi nie leży – dość szybka i znikoma ilość technicznych odcinków, no i ten upał ...
    Zarówno ze swojej jazdy, jak i wyniku nie jestem zadowolony.
    Cóż … takie życie i może następnym razem będzie lepiej :)
    Po wywieszeniu wyników od razu zwiałem na działkę, i tam oprócz obiadu umyłem z pyłu i kurzu Treka.

    Parę fotek autorstwa Marcina z jego galerii.
    Na starcie Mastersów, przy linii :) © JPbike

    Napieram na sztywnym podjeździe © JPbike

    Drogbas i JPbike jeden za drugim :) © JPbike

    Dwie poniższe fotki nadesłane od Jarkadrogbasa.
    Teamowa współpraca :) © JPbike

    Początek wybijającej z rytmu sekcji z muldami © JPbike

    Puls - max 182, średni 173 - MASAKRA !!!
    Przewyższenie - 314 m



  • dystans : 17.83 km
  • teren : 17.83 km
  • czas : 01:03 h
  • v średnia : 16.98 km/h
  • v max : 37.47 km/h
  • rower : TREK 8500
  • XC Gniezno

    Niedziela, 1 kwietnia 2012 • dodano: 01.04.2012 | Komentarze 17


    Zabawa w ściganie nareszcie się zaczęła :) Tak się złożyło że swój sezon wyścigowy 2012 rozpocząłem tak jak zakończyłem 2011 – od XC. Do Gniezna zajechałem wraz z Jarkiem. Dość zimno było, słonecznie, trochę wietrznie i raptem kilka stopni. Po załatwieniu formalności sporo czasu nam zostało do startu i wraz z Dawidem, który znał trasę jak własną kieszeń ruszyliśmy na pieszy rekonesans pętli – muszę przyznać że organizatorzy z niewielkiego terenu wycisnęli niezłą rundę ze sporym przewyższeniem. W miarę upływu czasu stopniowo zjawiali się kumple – Rodman, josip, ryszard4859, Zbyhoo, wwiktor, z3waza z małżonką i córkami, oraz poznałem osobiście jerzyp1956. Pora się rozgrzać i przejechać rundę, było tak zimno że kręciłem w zimowej kamizelce i takowych rękawiczkach, po jednej rundzie zdążyłem się nagrzać i na wyścig można było zrzucić ocieplacze. Najbardziej przypadł mi do gustu dość stromy i troszkę korzenny zjeżdzik – jak się okaże w wyścigu, to właśnie tam szalałem i łykałem każdego kto stanął mi na drodze. W końcu czas na start. Oczywiście zawodników ustawiali wyczytując każdego i w kolejności według zeszłorocznych wyników. Mi, jak i kolegom z teamu przypadło miejsce na oko w drugiej połowie stawki Mastersów. No i start. Najpierw owalna rundka, by rozciągnąć stawkę i po tym zaczęła się właściwa jazda na całego. Na pierwszym okrążeniu trochę tłoczno, wszyscy zachowywali się nad wyraz kulturalnie. Na singielkach ze spokojem oczekiwałem na moment, by wyprzedzić. Drogbas jechał blisko za mną. Na drugiej rundzie stawka, w której jechałem dość szybko się uformowała i tak kręciłem dalej na pełnych obrotach przez dwie następne pętle, od czasu do czasu kogoś łykając. Najwięcej zyskałem tradycyjnie na wymagających skupienia i techniki zjazdach, a na podjazdach szło mi przeciętnie. Ważne że nawet najbardziej stromy podjazd za każdym razem zdobywałem bez zsiadania. Tętno szalało i starałem się nie patrzeć na wskazania pulsometra :) Nogi podawały, zero sygnałów o skurczach. Jest dobrze ! Na półmetku ściganiny zauważyłem że Jarka coraz rzadziej widywałem za moimi plecami. Po tym zaczął dokuczać ból w okolicy prawej części żeber (to samo miałem na początku zeszłego sezonu ściganckiego), zwolniłem troszkę, z trudem udawało się utrzymać wypracowaną pozycję. No i … na przedostatnim okrążeniu (dla liderów), na końcówce pętli dostałem dubla od Lonki … Cóż, nie przejąłem się tym. Ból w żebrach zaczął ustępować i tak ostatnie okrążenie przejechałem tak jak mogłem, tasując się z jednym Gościem i do tego emocje wzrosły bo josip wyraźnie przybliżył się do mnie na ostatnim kilometrze. W końcu meta – pokusiłem się o wysokokadencyjny sprint i wygrałem finisz ze wspomnianym Gościem.
    No i zostałem pierwszym liderem Mastersów w teamie Goggle Pro Active Eyewear !

    30/75 – open SUPER MASTERS
    16/34 – MASTERS 1

    Wynik spoko jak na początek sezonu – całkiem zadowolony jestem.

    Po Mastersach obejrzeliśmy wyścig Elity – to co wyprawiał na każdym okrążeniu Marek Konwa – MASAKRA !


    Parę fotek autorstwa Jacka Głowackiego, galerii Fortuna Thule Cup i jedna ukradziona od Marcina.

    Nie spodziewałem się że w teamie będę prowadził od startu do mety :) © JPbike

    Lawirowanie na bardzo ciasnych zawijasach podjazdowych - LUBIĘ TO ! © JPbike

    Jana Dymeckiego (rocznik 1948, SZACUNEK !!!) nie dałem rady wyprzedzić ... © JPbike

    Ostro napieram ! © JPbike

    To już meta. Sprinterski finisz jest mój :) © JPbike

    Puls – max 179, średni 169 – faktycznie, trochę się przepaliłem :)
    Przewyższenie – 598 m – sporo jak na niecałe 18 km !